|
Autor |
Wiadomość |
Monika W
Wilkołak
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 12:35, 27 Wrz 2009 |
|
Ten ff zaczyna być ciekawy :)
Pomysł ich swatania, ta winda - imponujące.
Zobaczymy jak Ed i Bells to rozegrają, ale rozumiem, że przyjaciele będą im pomagać :)
No nic, czekam na kolejny rozdział :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 13:22, 27 Wrz 2009 |
|
orgamnizacja świetna plan doskonały... wykonanie znakomite, a jak fajnie opisana akcja :P
ten ff mi się bardzo podoba za traktowanie B i E jak celu - coś nowego i całkiem ponętnego :P
pozdrawiam
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Neve
Zły wampir
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 480 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 6:21, 29 Wrz 2009 |
|
Przeczytałam :D
Świetnie się zapowiada
Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aleksandra006
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Sob 9:59, 03 Paź 2009 |
|
Rozdział III
Autor: Aleksandra006
Beta: Aneta_94
Powietrze w windzie było gorące i suche. Nasilało to strach Belli, zdawało jej się, że ściany zaraz spłaszczą ją jak naleśnika, a ona nawet nie będzie miała możliwości uciec. Tylko łagodny i delikatny głos Edwarda sprawiał, iż nie wpadła jeszcze w histerię.
- Rysuje komiksy, wiesz takie rysunkowe opowiadania z chmurkami wypełnionymi dialogami bohaterów. - Opowiadał chłopak. - W moim ostatnim komiksie główna postać jest prywatnym detektywem, odnajduje złodziei biżuterii, odkrywa kto zabił… .
Bella zachichotała pod nosem. Edward już od ponad 15 minut opowiadał jej różne historyjki, dotyczące jego pracy, rodziny, zainteresowań. Robił to z taką ekspresją i humorem, że Bella prawie zapomniała, iż znajduje się w ciasnej widzie, gdzieś pomiędzy piętrami.
- Ja prowadzę kawiarnię, ale to pewnie już wiesz. W końcu jesteś częstym gościem w Golden Moonlight - odezwała się w końcu. - I nie mam tak interesującego życia jak ty - dodała.
Edward spojrzał zaaferowany na dziewczynę. Przez cały czas starał się opanować uczucia, jakie ogarniały go przy tej drobnej, bladej postaci. Gadał jakieś głupoty, aby tylko odwrócić jej uwagę. Chciał, aby przestała myśleć o niewielkiej przestrzeni, w jakiej się znajduje, chciał, aby znowu się uśmiechnęła.
- Wcale tak nie uważam, w końcu prowadzenie własnego interesu, jest na pewno fascynującą przygodą. Ja osobiście nie dał bym rady, jestem za dużym indywidualistą aby podporządkować się konsumpcjonizmowi, jaki panuje w dzisiejszym świecie. Ale z radością musze przyznać, że twoja kawiarnia jest naprawdę świetna. Uwielbiam tam chodzić, zawsze wpadam na najlepsze pomysły, kiedy jem twoje słynne muffinki czekoladowe - skończył swój wywód Edward, ciesząc się, że jego wypowiedź zabrzmiała całkiem inteligentnie.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że za bardzo nie zrozumiałam tego. co do mnie powiedziałeś - Bella z zainteresowaniem przyjrzała się zakłopotanemu chłopakowi.
- Szczerze mówiąc, to sam nie wiem, co dokładnie chciałem wyrazić, ale miałem nadzieje, że zabrzmi to całkiem mądrze. - Zawstydzony Edward spuścił wzrok.
Przejrzysty śmiech Belli rozległ się w windzie. Dziewczyna nie mogła się powstrzymać, szczególnie kiedy do wypowiedzi Edwarda doszła jego rozbrajająca mina. Po paru sekundach chłopak zaczął się śmiać razem z nią. Rozładowało to całkowicie atmosferę. Ich śmiech wypełniał kabinę przez kilka dobrych minut.
- Chciałem zrobić tylko dobre wrażenie. – Stwierdził Edward, ciągle się śmiejąc. – Ale chyba przesadziłem.
- Nic nie szkodzi. I tak cię lubię! - Bez zastanowienia wykrzyknęła Bella. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała, rumieniec ponownie pojawił się na całej jej twarzy.
- Ja też cię lubię – miękko oznajmił Edward. Obydwoje uśmiechnęli się do siebie nawzajem.
*****
- Alice, to znowu ja. Wszystko poszło idealnie. Właśnie pojawili się panowie z serwisu, prawdopodobnie za 20 minut będą już wolni. – Rose doskonale wiedziała, że Alice zapewne teraz tańczy z radości, szczególnie że w słuchawce rozległ się głośny, radosny okrzyk.
- Świetnie! Pierwszy krok już za nami. Wiedziałam, że się uda! – Głos Alice był pełen entuzjazmu. – Ale moja kochana to dopiero początek. Jak znam Bellę, to nie wystarczy. Tak więc czekaj w pogotowiu, bo do następnego etapu również będziesz mi potrzebna. Aha, podaj mi jeszcze namiary na Emmetta, muszę być z nim w stałym kontakcie. - Alice już planowała coś w swojej malutkiej głowie. Zapewne kolejny, genialny plan.
- Nie ma sprawy. Odezwę się jeszcze, jak będą wychodzić z budynku. – Rose zakończyła rozmowę pełna nadziei.
Szeroki uśmiech nie schodził z ust dziewczyny. Zapowiadało się naprawdę interesujące przedstawienie.
*****
- Słyszę głosy, chyba zaraz będziemy wolni – stwierdził Edward. Oboje siedzieli na podłodze z podkulonymi nogami, śmiali się i rozmawiali o wszystkim. Bella nawet nie zauważyła, kiedy przestała zastanawiać się nad miejscem, w którym się znajdowała. Jej wszystkie myśli skierowane były w kierunku miedzianowłosego boga. To wprost nieprawdopodobne jak jego włosy błyszczały w sztucznym świetle windy. A jego oczy! Ich szmaragdowo-zielona barwa hipnotyzowała, nie pozwalała odwrócić od siebie wzroku.
- Rzeczywiście, słyszę ludzkie głosy – dodała cicho Bella. Bardzo chciała już wydostać się na zewnątrz, ale jednocześnie nie chciała rozstawać się z Edwardem.
- Bardzo miło było utknąć tu z tobą. – Roześmiał się chłopak i dodał: - Mam nadzieje że się jeszcze zobaczymy.
- Chyba będziesz nadal klientem mojej kawiarni? A może masz już mnie dość - roześmiała się troszeczkę nerwowo Bella
- Nie można mieć ciebie dość. Na pewno będę nadal wpadał do Golden Moonlight. – Edward nawet nie zdążył dokończyć zadania, kiedy drzwi windy rozsunęły się, a za nimi pojawił się starszy mężczyzna w jaskrawo-pomarańczowym kombinezonie.
- Mam nadzieje, że państwo mają się dobrze. Za minutę zjedziemy na najbliższe piętro. - Z uśmiechem na ustach spojrzał na Edwarda i Bellę. – Myślę, że spędzili państwo ze sobą mile chwilę – dodał rechocząc pod nosem.
Jak na zawołanie na ich twarzach wykwitł jaskrawo-czerwony rumieniec. Jednak oboje w duchu uśmiechnęli się szeroko.
*****
- Jak to mówią „Show must go on” - szczęśliwy głos Alice rozległ się na zapleczu kawiarni
- Muszę przyznać, że twój plan był naprawdę dobrze przemyślany. Nie spodziewałem się, że wypali. – Jasper z podziwem i zarazem czułością spojrzał na swoja narzeczoną.
- Wątpiłeś we mnie? – Zapytała czarnowłosa z lekką naganą w głosie.
- Ależ nie, może bardziej wątpiłem w Bellę. Myślałem, że pójdzie schodami –stwierdził z uśmiechem Jasper.
- Nie było wątpliwości, że pojedzie windą. Wcisnęłam w nią najwyższe szpilki jakie się dało. A ponad to, kiedy umawiałam ją na spotkanie z wydawcą,
dopilnowałam, aby była to nie tylko osoba kompetentna, ale przy okazji posiadająca biuro na jednym z najwyższych pięter. – Mina Alice przybrała wyraz pełnego skupienia. Jasper nie mógł się napatrzeć na swoja ukochaną. Nadal nie mógł uwierzyć, że taka żywiołowa i pełna życia dziewczyna wybrała jego: nudnego i trochę staroświeckiego chłopaka. Kiedy przyjęła jego oświadczyny, był w siódmym niebie i do dnia dzisiejszego szczypał się każdego ranka w ramię, aby upewnić się, że to nie sen. Jednak za każdym razem jego kochana Alice leżała koło niego w łóżku i co najlepsze, nigdzie się nie wybierała.
- Ale to jeszcze nie koniec. Bella, to oporna sztuka, tak łatwo się nie podda. – kontynuowała swój wykład Alice. – W zanadrzu mam jeszcze kilka pomysłów. Na szczęście Edward nie należy do tak opornych, dzięki niemu sprawy powinny potoczyć się szybciej. A przy okazji kochanie chciałabym, abyś poznał Emmetta, chłopaka Rose. Jeżeli wszyscy będziemy trzymali się razem, nim skończy się następny tydzień, nasze gołąbki nie będą w stanie bez siebie żyć.
Jasper uśmiechnął się tylko. Przecież nie mógł odmówić swojemu chochlikowi.
*****
Po opuszczeniu windy, Edward i Bella resztę drogi przeszli schodami. Żadne z nich nie miało ochoty zjechać do holu sprawną windą. Byli naprawdę w wyśmienitych humorach. Kiedy znajdowali się już przy drzwiach wejściowych, usłyszeli za sobą glos Rose: - Życzę miłego dnia.
Bella z zaciekawieniem spojrzała na Edwarda: - Znasz tę dziewczynę?
Rosalie nadal uśmiechała się szeroko w kierunku pary.
- Tak, to Rose dziewczyna mojego starszego brata. Coś czuje, że Emmett będzie miał ze mnie pożywkę przez kilka dni. Uwielbia opowiadać zabawne historię ze mną w roli głównej. – Z wrodzonym wdziękiem otworzył Belli drzwi wejściowe.
- To świetnie, że masz rodzeństwo. Ja jestem jedynaczką i do dzisiaj cierpię z tego powodu. Dlatego moja przyjaciółka, Alice, uwielbia nazywać mnie siostrą. Wie, że sprawia mi to przyjemność. Jesteśmy naprawdę mocno ze sobą związane - dodała szybko Bells, aby jej wypowiedź zabrzmiała w miarę sensownie i logicznie.
Stojąc przy samochodzie Edwarda, Bella w duchu błagała niebiosa, aby dane jej jeszcze było spędzić jeszcze trochę czasu z wyśnionym ideałem. Na szczęście los jej dzisiaj sprzyjał.
- Pozwolisz mi się odwieść do domu? - z lekką nieśmiałością w oczach zapytał Edward, spoglądając w kierunku samochodu.
- Byłabym wdzięczna, gdybyś zawiózł mnie do kawiarni. Narzeczony Alice, Jasper, zastępuje mnie dzisiaj w pracy. Powinnam dawno być już na miejscu, nie chciałabym marnować jego czasu. Wiem, że chciał zabrać dzisiaj Alice na kolację – Bella z wdzięcznością przyjęła propozycję. Dawało jej to kilkanaście dodatkowych minut z wymarzonym facetem a ponadto uciekł jej najbliższy autobus do domu.
- Po takim dniu powinnaś odpocząć. Nie codziennie spędza się ponad godzinę z obcym facetem w ciasnym pomieszczeniu – zaśmiał się Edward. – Wskakuj, poznam cię z jedną z najważniejszych kobiet w moim życiu, oto mój kochany samochód!!
Entuzjazm w glosie Edwarda sprawił, iż Bella nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Jej ideał był typowym facetem, samochód traktował z wielką czcią i czułością. Dało się to nawet wyczuć w jego sposobie prowadzenia wozu. Ona sama była raczej kiepskim kierowcą. Do dzisiaj zastanawiała się, jakim cudem zdała egzamin na prawo jazdy. Jej ostatni samochód przypominał raczej grata na kółkach i od ostatniego tygodnia kończył swój żywot w serwisie.
Te kilkanaście minut jakie spędziła z Edwardem, gdy ten podwoził ją do Golden Moonlight, jeszcze bardziej utwierdziły ja w przekonaniu, że taki wspaniały i interesujący facet jak on, nigdy nie zainteresuje się taką zwyczajną osobą jak ona. Co ciekawe, kiedy Bella w swoich myślach przekonywała samą siebie, że jest zbyt nijaka, aby spodobać się Edwardowi, chłopak zastanawiał się czy los z niego drwi czy też daje mu szansę, podstawiając pod jego nos tę cudowną dziewczynę o czekoladowych oczach. Przecież to nie możliwe, aby taka niesamowita dziewczyna chciała spotykać się z takim facetem jak on.
Oboje nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo są do siebie podobni.
*****
- Jasper, spójrz już są – krzyknęła Alice, podbiegając do okna. – Dżentelmen z niego, otworzył jej drzwi i pomógł wysiąść z wozu.
- Alice, odsuń się trochę od tej szyby. Chyba, że chcesz, aby ten chłopak poznał cie jako napaloną podglądaczkę – zasugerował Jasper, w odpowiedzi usłyszał tylko chichot swojego chochlika.
- Nie martw się. Na pewno nas polubi, wiesz widziałam, w tym małym sklepie z materiałami, prześliczną białą satynę. Jak myślisz czy Bella będzie chciała mieć suknie ślubną z satyny? – Oczy Alice nabrały momentalnie blasku.
- Myślę, że Bella najpierw powinna rozpocząć tę znajomość od randki, a nie od ślubu. Zresztą jakbyś nie wiedziała, że ta biedna dziewczyna nie ma z tobą najmniejszych szans, jeżeli chodzi o ciuchy i zakupy. – Jasper już nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Kiedy tylko podszedł do okna, przytulił Alice do siebie, a jego wzrok podążył do srebrnego Volvo, stojącego na parkingu i do pary młodych ludzi znajdujących się przy nim. Pasowali do siebie.
- Myślę, że Belli będzie bardzo ładnie w satynie – dodał na koniec. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Sob 16:00, 03 Paź 2009 |
|
Hmmmm.... raz na kilkanaście ff, gdzie Bella jest słabą, delikatną kobietką zdarza się, że autorowi udaje się stworzyć coś ciekawego. Nie nudną, ślamazarną, głupiutką kretynkę wzdychającą do Edka jak postac z kreskówki ale fajną, romantyczną, ciekawą postać. I myślę, że własnie w tym opowiadaniu na taką Bellę trafiłam. Mimo, że spokojna nie jest nudna. Mimo, że romantyczna nie jest naiwną idiotką.
Alice... z nią zawsze mam kłopot, gdy określa się ja mianem chochlika ;/ Nie lubię tego. Ale twoja jest fajna i nawet ten chochlik jakoś nie powodował zgrzytania moich zębów. Jest energiczna, zwariowana a przede wszystkim bezgranicznie oddana przyjaciółce. Moze stanie sie irytującą zakupomaniaczką ale na razie tego nie widac i chwała ci za to.
Tekst czyta sie miło i przyjemnie. Sam pomysł tez jest dość ciekawy, mimo że pojawiło mi się skojarzenie z "Tydzień na miłość". Z drugiej strony jest takie zatrzęsienie FF, że naprawde nie da się napisać czegoś co w jakiś sposób nie kojarzy się z innym opowiadaniem.
Ogólnie życze powodzenia i natchnienia. Z pewnością zajrzę tutaj by przekonać się co ten mały człowieczek wymyslił dla swoich przyjaciół :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aurora Rosa dnia Sob 16:03, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Sob 18:53, 03 Paź 2009 |
|
Ugh. Zbieram się do komnięcia od... pierwszego rozdziału.
Fajnie, że opo jest w narracji trzecioosobowej. Tak jest ciekawiej.
Tak szczerze to nie mam zdania jeśli chodzi o ten FF. Ma swój urok. Niewątpliwie...
Ale temat (bez obrazy) jest dość oklepany.
Ale każdy medal ma dwie strony... To opowiadanie jest lekkie, w sam raz po ciężki dniu tj. kiedy nauczyciel chcą sie "nieco" na Tobą poznęcać.
Może po następnych rozdziałach powiem Ci coś więcej o tym FF. Sorry, że taki mało Konstruktywny Komentarz, ale jest po (nawet nie wiesz jak) ciężkim dniu i moja kreatywność jest wyczerpana. Niestety.
Pozdrawiam,
N. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xcullenowax
Wilkołak
Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.
|
Wysłany:
Sob 20:42, 03 Paź 2009 |
|
Jejejeje. Jak na razie jestem zachwycona. Co prawda na początku byłam zaniepokojona tym, że ff będzie czymś na podstawie filmu, a tutaj mam miłą niespodziankę. ;e
Strasznie podobają mi się postaci, które wykreowałaś w swoim opowiadaniu.
Jest Bella, która jest uroczą osobą i mimo że jest romantyczna nie jest głupiutka. (: Jest Edward, który rysuje komiksy i jest tak samo świetny.
Mamy też Alice, która jest taka jaką uwielbiam. Zakręcona i ma miliony pomysłów, żeby uszczęśliwić swoją przyjaciółkę.
Podoba mi się jej plan i zaangażowanie pozostałej trójki - Emmetta, Rosalie i Jazza. Pomysł z windą był bardzo udany. (:
życzę wielkiej weny i mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo,
xx |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 21:35, 03 Paź 2009 |
|
ok, jest fajnie, ale nie wiem dlaczego 10 dni :(
Alice mnie rozbraja jak zawsze :) ta satyna i od razu plany ślubne... wypowiedź Jaspera też zniewala... :P
pozdrawiam
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Wto 21:19, 06 Paź 2009 |
|
Kocham Twoją Alice(:
jest niesamowita w każdym calu.
Ogólnie ff mi się podoba, ale mam jedno ale jak dla mnie za dużo tych zachwyceń się Belli Edwardem, był taki akapit w którym powtarzało się to niemal co zdanie.
Ja rozumiem że jest nim oszołomiona i w ogóle chodzący ideał, no ale jak dla mnie lekka przesada.
Po za tym jestem jak najbardziej na tak.
Tak więc powodzenia, czasu i weny w tworzeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aleksandra006
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Pon 9:53, 12 Paź 2009 |
|
Rozdział IV
Autor: Aleksandra006
Beta: Aneta_94
Wtorek. Następny spokojny dzień. W to słoneczne popołudnie kawiarnia powoli zapełniała się klientami. Angela i Sara – kelnerki, które pracowały tego dnia, uwijały się sprawnie przy stolikach, a Kate za kontuarem spokojnie, ale dokładnie wypełniała zamówienia. We wtorki Bella zawsze miała więcej czasu dla siebie. Zwykle ten dzień spędzała w swoim małym biurze na zapleczu, gdzie sprawdzała faktury, wypleniała papiery i przygotowywała płatności. Dzisiejszego dnia jednak nie była w stanie nad niczym się skupić. Przed oczami widziała wyraźnie twarz Edwarda, a w jej uszach dźwięczał jego łagodny, męski głos. Wydarzenia wczorajszego dnia sprawiły, że nie spała prawie całą noc. Adrenalina nadal buzowała w jej krwi. Siedząc za biurkiem, wyklinała samą siebie za swoje wczorajsze zachowanie:
- Zachowałam się jak idiotka, na pewno zobaczył, że wpatruje się w niego jak w obrazek. Z drugiej strony, gdybym była bardziej śmiała, to poprosiłabym go o numer telefonu.
W głowie układała sobie różnorakie scenariusze, w których po wczorajszej przygodzie zaprasza go na kawę albo zamiast podwieźć ją do pracy, idą razem do kina. Z tych snów na jawie wyrwał ją głos Angeli: - Bella, choć tu na chwilę, masz gościa!
Dziewczyna leniwie weszła do głównej sali lokalu, była pewna, że to Jasper. Miał wpaść po torbę, której wczoraj zapomniał zabrać ze sobą. Powitał ją aksamitny glos Edwarda:
- Witaj Bello.
Bella była wniebowzięta. Nie była w stanie ukryć radości, jaka ogarnęła ją na widok jej miedzianowłosego boga. Na jej ustach wykwitł wielki uśmiech.
- Witaj – odezwała się cicho. – Cieszę się, że cię widzę. Wpadłeś na kawę i ciastko?
Na twarzy Edwarda również można było zobaczyć radość, oczy błyszczały mu z podekscytowania, a usta wykrzywiły się w zawadiacki uśmiech.
- Szczerze mówiąc tak, ale mam nadzieje, że się do mnie przyłączysz. Oczywiście, jeżeli nie jesteś bardzo zajęta – dodał szybko.
- Z miłą chęcią się przyłącze – odparła Bella i jak na życzenie, na jej twarzy pojawił się gorący i czerwony rumieniec. Usta Edwarda wykrzywiły się w jeszcze większy uśmiech, bo nic tak nie podobało mu się w Belli, jak jej blade, pokryte rumieńcem policzki. Kierując się w stronę jego ulubionego stolika razem z Bellą, mógł myśleć tylko o tym, jak smakowałyby pocałunki, złożone na tych kolorowych plamkach.
*****
Rose i Emmett spotykali się już od trzech lat. Różnili się od siebie niesamowicie. Rose była wysoką, smukłą, a przede wszystkim przepiękną blondynką. Uwielbiała zakupy i wystawne przyjęcia. Emmett za to był z charakteru prostym chłopakiem, o dość kontrowersyjnym poczuciu humoru. Za to na pewno wyróżniał się wśród tłumu, w końcu ktoś postury niedźwiedzia nie schowa się tak łatwo. Mimo iż wydawało się, że różni ich wszystko, byli naprawdę dobraną parą. Emmett kochał Rose miłością tak nieograniczoną, że był gotowy zrobić dla niej wszystko, zresztą, co najważniejsze jego miłość była w pełni odwzajemniona. Siedząc na kanapie w swoim mieszkaniu, w samym centrum Seattle, oboje zastanawiali się nad ostatnimi wydarzeniami.
- Kochanie, szkoda, że nie widziałeś ich min, kiedy wychodzili razem. Od razu wiedziałam, że miedzy nim wytworzyła się chemia. A Edward, nie poznałbyś go, jego oczy wprost błyszczały, kiedy patrzył na Bellę – Rose udzielił się entuzjazm Alice. Przytulając się do swojego chłopaka, zrelacjonowała mu wszystko, co wiedziała i widziała.
- Kiedy nasza mała akcja zakończy się sukcesem, do końca życia będę wypominał Edwardowi, że tylko z moją pomocą, mógł poderwać jakąś porządną dziewczynę – zachichotał Emmett, w głowie już teraz układał sobie anegdotki na ten temat.
- Tylko się nie wygadaj! Dopóki nie będą oficjalnie ze sobą, nie ma nawet mowy, aby cokolwiek wypłynęło z twoich ust. Zrozumiano!!! – Głos Rosalie zaostrzył się.
- Oczywiście pączuszku, dla ciebie wszystko. Chociaż nie ukrywam, że chętnie pobawiłbym się kosztem mojego braciszka. A tak przy okazji, kiedy będę miał okazję spotkać tą niezwykłą dziewczynę, która tak poruszyła małego Eddiego? – Pokornie zapytał Emmett.
- Już niedługo mój małpoludzie. Już niedługo – odparła Rose i pocałowała go namiętnie.
Jak na rozkaz Emmett porwał ją w swoje szerokie ramiona i przytulił mocno do siebie. Po paru minutach gorących pocałunków, wśród chichotów i westchnień, skierował się wraz ze swoją ukochaną w kierunku sypialni.
*****
Edward nie mógł uwierzyć, że siedzi przy stoliku z świetną dziewczyną, pije pachnącą kawę i zajada czekoladowe muffinki. Trzy razy szczypał się w udo, aby sprawdzić, czy mu się to nie śni. Bella była zabawna, miła, nie paplała bez przerwy i naprawdę słuchała. Przy niej każde słowo, jakie wypowiedział, wydawało się być niesłychanie ważne. Rozmawiali na niezobowiązujące tematy, trochę o pogodzie, o swoich pracach, o rozrywkach w Seattle, jednak oboje mieli wrażenie, jakby rozmawiali o czymś przełomowym.
Z policzków Belli nie schodził rumieniec, a Edward nie przestawał się szeroko uśmiechać.
- Nie jestem pewny, czy do końca rozumiem najnowsze trendy w muzyce. Jestem raczej zwolennikiem klasyki: Mozart, Debussy, Chopin – Edward z zapałem opowiadał Belli o swoich ulubionych kawałkach muzycznych i o najlepszych, jego zdaniem, sonatach i walcach.
- Muszę przyznać, że jestem całkowitą ignorantką, jeżeli chodzi o muzykę. Lubię Jazz i starego swinga, ale i tak nie za bardzo orientuje się w tym wszystkim – z żalem stwierdziła Bella.
- W takim razie wprowadzę cię w niezwykły świat muzyki – ze śmiechem stwierdził Edward – Jednak, aby wypełnić tą trudną misję, potrzebuje twojego numeru telefonu.
- Czy to jest twój sposób, aby go ode mnie wyciągnąć? Obiecać lekcje z muzyki? – Zapytała zalotnie dziewczyna.
- Jeżeli nie ma innego sposobu? Jestem zdolny do wszystkiego, aby go zdobyć. – Świeciły mu się oczy, kiedy wypowiadał te słowa. Niby były wypowiadane one jako żart, a jednak miały w sobie jakąś moc.
- Nie musisz, aż tak się poświęcać i kombinować. I bez tego dałabym ci mój numer. W końcu gdyby nie było ciebie w tej windzie, chyba bym oszalała – Bella uśmiechnęła się. Z kieszeni spodni wyciągnęła długopis i na papierowej serwetce, która znajdowała się na stoliku, zapisała swój numer telefonu.
Edward prawie z namaszczeniem przyjął serwetkę, delikatnie złożył ja na pół i schował w portfelu.
- Ale i tak nie zamierzam ci odpuścić! Pamiętaj, teraz to się ode mnie nie uwolnisz – pochylając się nad stolikiem przybliżył twarz do Belli. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Teraz mogę cię nękać telefonicznie.
*****
- Plan numer II czas zacząć. Jesteś gotowy Jasper? – Głos Alice rozbrzmiał w salonie.
- Oczywiście, już wszystko załatwiłem. Pan Jenkins potwierdził przybycie obiektu na miejsce, choć z jego rozmowy wynika, że niestety nic nie da się zrobić z tym ogromnym kawałkiem metalu. – Popijając kawę, Jasper relacjonował swojemu chochlikowi swoje dokonanie.
- To nie jest ważne, chodzi mi tylko o lokalizację. Podał godzinę, na którą Bella ma się tam zjawić? – Zapytała szybko Alice.
- Tak, ma być kolo 17. – Jasper coraz bardziej był zafascynowany planem Alice. Zastanawiał się nawet ostatnio, czy ona w stosunku do niego nie opracowała jakiejś strategii. W końcu zaczęli się spotykać po dwóch tygodniach znajomości. Raczej to było szybkie tempo.
- Świetnie! W takim razie dzwonię do Emmetta. Mam nadzieje, że wykonał już swoją część planu. – Entuzjazm Alice wręcz wypływał z niej. - Bella jest zakochana! A ja jej pomagam! – Podśpiewywała sobie pod nosem, podchodząc do telefonu.
*****
- Edward mnie zabiję jak dowie się, co zrobiłem – sapnął do słuchawki telefonu Emmett. Rozmawiał właśnie z Alice. Jej plan był genialny, ale niebezpieczny. Dla niego niebezpieczny. Gdyby Edward go przyłapał, nic by go nie uratowało. Mimo iż Edward był skromniejszej postury, byłby w stanie zrobić mu krzywdę.
- Tak, tak nie dowie się – westchnął ponownie do słuchawki. – Słuchaj Alice, mały Eddie za chwilę wyjdzie z kawiarni twojej przyjaciółki. Za jakieś 15-20 minut zacznie siać panikę. Skąd jesteś pewna, że synchronizacja nie nawali?! Ja mam tego dopilnować?! Dobra, nie denerwuj się, Edward będzie tam najpóźniej o 17. Ok., to do zobaczenia.
Po zakończeniu rozmowy Emmett rozejrzał się wkoło siebie. Był właśnie pod mieszkaniem brata. Niepewny tego jak zakończy się akcja numer dwa, odszedł szybkim krokiem z miejsca zbrodni. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Pon 10:35, 12 Paź 2009 |
|
Bardzo fajnie czyta się to opowiadanie. Po "windowej awarii" w tym rozdziale nieco zwolnilaś tempo by - wnioskuje po końcówce - w następnym znowu przyśpieszyć. Dobra konstrukcja, podoba mi się. Nie będzie wiało nudą. Naprawdę jestem bardzo ciekawa jak rozwiążesz całą sytuację i jakie pomysły wprowadzą w życie Alice i pozostała trójka by w ciągu 10 dni Edward i Bella byli razem. Mozesz liczyć na to że jeszcze tu wrócę mimo, że nie zawsze komentuję.
Życzę weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pon 14:07, 12 Paź 2009 |
|
Rozdział bardzo przyjemny i spokojny, ale narobił mi ochoty na następny, jestem bardzo ciekawa co tym razem wymyśliła Alice(:
Znając ją będzie to coś szalonego, pełnego śmiechu i zarazem uroczego, tak więc już się mogę doczekać(:
"Jednak, aby wypełnić tą trudną misję, potrzebuje twojego numeru telefonu.
- Czy to jest twój sposób, aby go ode mnie wyciągnąć? Obiecać lekcje z muzyki? – Zapytała zalotnie dziewczyna.
- Jeżeli nie ma innego sposobu? Jestem zdolny do wszystkiego, aby go zdobyć."
Ten moment był świetny, Bella jako śmiała dziewczyna, hmm.... nawet jej to pasuje.
Tak więc czekam na następny rozdział (mam nadzieję pełen emocji) i życzę weny, czasu i chęci w tworzeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 20:00, 12 Paź 2009 |
|
kolejny tajniacki plan Alice... nie mogę się doczekać, kiedy dowiem się dokładnie co wymyśliła mała diablica zastanawia mnie nie co z tego wyniknie, ale jak Edward odbije sobie to na Emmett'cie :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aleksandra006
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Śro 19:45, 28 Paź 2009 |
|
Rozdział V
Autor: aleksandra006
Beta: Anetta_94
Po spotkaniu z Edwardem Bella miała wrażenie, jakby w jej brzuchu latało tysiące motylków, czuła jednocześnie spokój i podniecenie. Jeżeli dwa dni temu ktoś powiedziałby jej, że będzie piła kawę ze swoim miedzianowłosym bogiem, że będą rozmawiać i nawet o dziwo lekko flirtować, to pewnie uznałaby go za dziwaka. Wprawdzie nadal uważała, że Edward interesuje się nią raczej jako znajomą i nie widzi w niej kobiety, z którą mógłby spędzić resztę życia, ale sam fakt, że mogła siedzieć koło niego i słuchać jego dźwięcznego głosu, był dla niej wspaniały. Dziewczyny z uśmiechem na ustach obserwowały reakcję Belli, chyba jeszcze nigdy nie widziały swojej szefowej w takim stanie. W końcu jak to mówi stare powiedzenie: miłość uskrzydla.
Bella właśnie siedziała w swoim biurze i próbowała, choć trochę popracować, kiedy w jej kieszeni zadźwięczał dzwonek jej komórki.
- Cześć Jasper, co słychać? – Radość Belli słychać było w każdym słowie, jakie wypowiadała.
- Witaj, słuchaj dzwonił do mnie James, niestety nie jest w stanie naprawić twojej furgonetki – w glosie Jaspera słychać było nutkę żalu. – Ale znam doskonałego mechanika na Moonroad Square, kiedy wspomniałem mu o twoim samochodzie, stwierdził, że podobno posiada do niego części zamienne. Przyholowałem już furgonetkę do jego zakładu. Mam nadzieje, że się nie gniewasz, ale trzeba był decydować się szybko.
- Ależ oczywiście, że się nie gniewam. Jestem wdzięczna, że o mnie pomyślałeś. Chociaż wątpię, żeby udało się naprawić tego gruchota – stwierdziła Bella. Jej furgonetka była w opłakanym stanie.
- Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Zawsze warto spróbować. Tylko proszę, nie mów na razie nic Alice, wiesz przecież jak bardzo napaliła się, aby kupić ci nowy samochód. Całe nasze mieszkanie zawalone jest katalogami motoryzacyjnymi – poprosił cicho Jasper. Każdy wie, że ten, kto przeszkadza Alice w zakupach, nie ma z nią łatwego życia.
- Nie ma sprawy – zachichotała głośno Bella. – Sama wolę uniknąć z nią wojny na ten temat.
- Super! Aha, ten mechanik kazał ci się pojawić o 17 w jego warsztacie – dodał na koniec rozmowy Jasper. - Zaraz na pocztę prześlę ci dokładny adres.
Wprawdzie Bella miała inne plany na te popołudnie, ale brakowało jej czerwonego gruchota, jak w myślach nazywała swój samochód. Wprawdzie mogła sobie pozwolić na jakieś tanie, nowe auto, ale miała tak wielki sentyment do swojej furgonetki, że jeżeli istniała jakakolwiek możliwość naprawy samochodu, zamierzała z niej skorzystać.
*****
Opuszczając kawiarnię, Edward nie był w stanie ukryć swojego uśmiechu. Każda chwila spędzona z Bellą, sprawiała mu tak ogromną przyjemność, że nie był w stanie ukryć swojej ekscytacji. Pijąc kawę i zajadając ulubione ciastko, był w stanie myśleć tylko o tym, że jej włosy pachną karmelizowanym cukrem, a oczy mają kolor płynnej czekolady.
- I jej cudne rumieńce – dodał w myślach. – Nigdy bym nie przypuszczał, że będą mnie podniecać zwykłe rumieńce. Zaraz, jakie zwykle rumieńce? Nikt nie ma tak pięknych, malinowych plamek na policzkach.
Edward mieszkał kilka przecznic od Golden Moonlight. Jego mieszkanie znajdowało się na poddaszu i było typowym miejscem zamieszkania artysty. Otwarta przestrzeń idealnie komponowała się z nowoczesnym wystrojem. Jedyną różnicą było to, iż Edward nie uznawał artystycznego nieładu, mieszkanie było czyste i schludne.
Chłopak szczególną troską otaczał swój samochód. Jego srebrne volvo zawsze było czyste i wypolerowane. To auto było pierwszą rzeczą, którą Edward kupił sobie za pierwsze pieniądze zarobione na wydaniu komiksu. Było ono jakby symbolem jego pierwszego sukcesu.
Wracając do mieszkania, postanowił, że zaprosi Bellę na randkę. Wprawdzie trochę głupio było mu podejść po prostu do niej i zapytać, czy poszłaby z nim do kina, albo na kolację, ale postanowił się przełamać. Mały Eddie – jak lubił nazywać go Emmett – zawsze miał powodzenie u kobiet, już od czasów podstawówki prawie każda dziewczyna wzdychała do niego. Jednak Edward był chłopakiem raczej skrytym i choć od czasów liceum regularnie umawiał się z dziewczynami, nigdy nie miał śmiałości do płci przeciwnej. Przeważnie to dziewczyny przejmowały inicjatywę, a dla niego było to na rękę.
Tym razem jednak nie mógł liczyć na Bellę, wprawdzie wyczuwał, że podoba się jej, ale nie była ona dziewczyną, narzucającą się facetom. A zapewne w jej postrzeganiu świata, zaproszenie nieznajomego, tak naprawdę dla niej, mężczyzny na randkę, było narzucaniem się. Była to jeszcze jedna cecha, która zrobiła na nim wrażenie. Nie lubił bardzo nowoczesnych i wyzwolonych kobiet, oczywiście, jeżeli chodzi o kontakty z mężczyznami.
Rozmyślając namiętnie o Belli, nawet nie zauważył, kiedy doszedł do parkingu, gdzie stało jego auto. Siadając za kierownicę samochodu, postanowił odwiedzić brata. Zaniedbywał ostatnio ich niedzielne spotkania przy piwie, przydałoby się, więc to w jakiś sposób to nadrobić. I choć wiedział, że Emmett wykorzysta to przeciwko niemu, postanowił zwierzyć się mu z tego, co go ostatnio spotkało. Emmett zawsze dobrze mu radził, – jeżeli podchodził do tego poważnie – a szczególnie, jeżeli chodzi o kontakty z kobietami.
Przekręcając kluczyki w stacyjce, nie spodziewał się usłyszeć dziwnego dźwięku, jaki dochodził z jego silnika. Gwałtownie podniósł głowę i jeszcze raz spróbował odpalić samochód, ale na próżno. Ponownie odezwał się dźwięk szamotania i głuchy stukot. Edward poczuł jak jego żołądek zaciska się. Ponownie spróbował zapalić auto, ale spod maski zaczęły wydobywać się jeszcze gorsze dźwięki.
- Nie. Tylko nie to kochanieńka. Nie rób mi tego. Nie teraz. No skarbie spróbuj ruszyć. – Edward zaczął błagać cicho, co zapewne wyglądało nieco komicznie. – Proszę.
Niestety, mimo iż Edward wywierał duże wrażenie na kobietach, nie wpływał już tak bardzo na samochody. Z ciężkim sercem wyjął telefon komórkowy z kieszeni i wybrał odpowiedni numer.
- Dzień Dobry, Edward Cullen z tej strony. Tak, mnie również miło pana słyszeć. Dzwonie w sprawie mego auta…
*****
- Alice? Dlaczego musimy siedzieć w krzakach? – Zapytał Emmett, kuląc się w zaroślach. Mężczyzna jego postury raczej nie nadawał się do szpiegowania, ale zarówno jego natura jak i zacięty wyraz twarzy Alice nie pozwoliły mu przegapić takiej okazji.
- Bo to najlepsze miejsce, aby spokojnie obserwować sytuację. Zresztą jeszcze za wcześnie, aby wiedzieli o naszych małym ingerencjach – cierpliwie tłumaczyła mu Alice. – Emmett na miłość boską, postaraj się, aby zarośla trochę bardziej cię zakrywały! – Krzyknęła naglę, kiedy Emmett próbował przyjąć dla siebie odrobinę wygodniejszą pozycję.
- Myślisz, że plan wypali? Eddie jest trochę nieprzewidywalny, nie jestem pewien, czy ta cała zaistniała sytuacja go trochę nie rozstroi – niepewny głos Emmetta trochę zaniepokoił Alice.
- Rose twierdzi, że Edward jest nieśmiały w stosunku do kobiet. Szczególnie tych, które mu się podobają. Potrzebuje dogodnej sytuacji, aby zaprosić jakąś na randkę, a my właśnie taką sytuację mu stwarzamy. – Alice rozejrzała się dookoła. – Gdyby Bella była inna, to nie musielibyśmy tak kombinować – dodała.
- Ale za to jaka zabawa by nas ominęła – zaśmiał się Emmett. – Do końca życia będę opowiadał wszystkim, jak swatałem mojego małego braciszka.
*****
- Niestety, nic nie mogę dla pani zrobić. Ten samochód pamięta jeszcze późne lata pięćdziesiąte. Nie produkują już części zamiennych do niego – z żalem w głosie stwierdził mechanik, kiedy Bella stawiła się o umówionej porze.
- Proszę się nie przejmować, nie podziewałam się, że da się jeszcze uratować tego gruchota – lekkim głosem stwierdziła Bella, jednak w podświadomości szkoda jej było zostawić na pastwę złomowiska jej pierwszy, ukochany samochód.
Stojąc i rozmawiając z panem Jenkinsem, usłyszała raptem znajomy głos, był to raczej zdenerwowany głos.
- Zabije tego durnia, który to zrobił. Nie można już ufać nawet strzeżonym parkingom – dziewczyna od razu rozpoznała ten ciepły baryton, to był Edward.
Automatycznie ciarki przeszły jej po plecach, a umysł zamglił się raptownie. Podeszła do parkingu, skąd dochodził glos jej wymarzonego mężczyzny. Edward stał nad swoim srebrnym volvo i klął wniebogłosy. Niezrażona jego zachowaniem podeszła do niego szybko.
- Co ty tutaj robisz? – Zadała cicho pytanie, wzburzenie Edwarda jednak budziło w niej respekt. Chłopak odwrócił się gwałtownie i zaczerwienił się. Widząc Bellę uświadomił sobie, jakie słowa padały z jego ust.
- Cześć, to raczej ja powinienem spytać, co ty tutaj robisz? – Na ustach wykwitł mu wielki uśmiech.
- Tak, więc ja się właśnie dowiedziałam, że mój samochód nadaje się tylko na złom. Szczerze mówiąc, to już dawno to wiedziałam, ale zawsze miałam cień nadziei, że da się go jeszcze uratować. A ty? Czemu jesteś taki wkurzony? – Bella nadal mówiła cicho, ale była już bardzie pewna siebie.
- Yyy… No więc ja się dowiedziałem, że jakiś idiota zapchał mi rurę wydechową i pobawił się trochę silnikiem. Nie wiem, jakim cudem stało się to w ciągu dwóch godzin, ale skutek jest taki, że na najbliższe dwa dni nie będę miał samochodu. – Humor Edwarda jeszcze się nie poprawił, ale w momencie, kiedy zobaczył „swoją” Bellę, od razu poczuł się lepiej.
- W takim razie oboje zostaliśmy beż auta. Wprawdzie ja to, co innego, bo będę musiała sprawić sobie nowe, ale skutek jest mniej więcej ten sam. – Bella nie mogła powstrzymać śmiechu, widząc minę Edwarda. Ten chłopak naprawdę kochał swój samochód.
- Bello, co porabiasz dzisiaj wieczorem – nagle zapytał Edward.
- Nic konkretnego, Angela zamyka kawiarnie o 21, więc nie muszę już tam dzisiaj wracać – dziewczyna nie zrozumiała jeszcze intencji zielonookiego.
- W taki razie byłbym niezwykle szczęśliwym człowiekiem, jeżeli poszłabyś dziś ze mną na kolację – uśmiech na jego ustach stawał się jeszcze większy. – Znam naprawdę dobra włoską restauracje.
Bellę zamurowało. Nie spodziewała się takiego zaproszenia z jego strony. Brzmiało ono jak zaproszenie na randkę.
- Ja…bardzo chętnie… – Wyjąkała Bella, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy.
Edward poczuł, jak jego żołądek przewraca się da drugą stronę. Zgodziła się. Naprawdę się zgodziła.
- W takim razie –zaczął, podając jej rękę. – Musimy poszukać jakiejś taksówki.
Bella przyjęła zaproszenie z ochotą i mocno ścisnęła dużą i silną dłoń chłopaka.
- Ale chyba muszę jechać do domu się przebrać – z naganą spojrzała na swoje jeansy i niebieską, bawełnianą tunikę.
- Wyglądasz pięknie. Z resztą to bardzo kameralne miejsce, nie należy przejmować się strojem – zapewnił ja Edward, zerkając lekko na jej strój. – Zresztą ja tez nie jestem na tę okazję lepiej ubrany.
Bella jednak wiedziała swoje, w ciemnych jeansach i czarnym podkoszulku wyglądał bosko. Nawet nie chciała wiedzieć, jak wyglądałby w garniturze – zapewne tak wspaniale, że aż trudno byłoby na niego patrzeć. Idąc za rękę ze swoim miedzianowłosym bogiem, nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Cała ta sytuacja wydawała jej się surrealistyczna. Oto ona, Bella Swan idzie za rękę z największym przystojniakiem, jakiego jej oczy kiedykolwiek widziały, a co najważniejsze idą razem na kolację. Umysł Belli nie był wstanie nadążyć nad emocjami, jakie opanowały jej ciało.
*****
- Tak! Tak! Widziałeś to! Boże w końcu! – Krzyk Alice rozległ się zaraz po tym, jak Edward i Bella odjechali taksówką spod warsztatu samochodowego. Dziewczyna nie potrafiła ukryć satysfakcji, jaka zrodziła się po wypełnieniu jej planu.
- Widziałem. Musze przyznać, że nie spodziewałem się takich rezultatów. Mały Eddie zaprosił tą malutką na randkę. – Emmett również był w dobrym humorze – A przy okazji. Alice, jakim cudem słyszeliśmy ich rozmowę przez twoja komórkę?
- To się nazywa technika Emmett. Po prostu połączyłam się z Bella na mój koszt. Przedtem wyłączyłam jej dźwięk w komórce i ustawiłam się, na szybkie wybieranie numerów na wszystkie możliwe klawisze. Bella zawsze wymachuję tą torebką jak szalona, nie było opcji, żeby nie włączyła rozmowy. – Alice prawie piszczała ze szczęścia. – Ale teraz muszę zadzwonić do Jaspera i Rosalie, muszą się dowiedzieć, że plan wypalił. Jak to cudnie widzieć Bellę zakochaną – westchnęła na końcu Alice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wyjątkowa
Wilkołak
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?
|
Wysłany:
Śro 19:59, 28 Paź 2009 |
|
Ojej, co innego chęć uszczęśliwienia drugiej osoby, zapoznając ją z inną, a co innego siedzenie w karzakach i jeszcze robienie takich numerów, że całą randkę się podsłuchuje! Nawet na filmach przyjaciele zostawiają głównych bohaterów samych w tym momencie. Skądś Ty się urwała?! :D
I właśnie za to tracisz u mnie. Robi się takie dziecinne. Ale czyta się lekko, więc w końcowym rozrachunku wychodzisz na plus. Jednak postaraj się w kolejnych rozdziałach dodwać realizmu.
A teraz poprawność, taaa, całkiem (nie)źle. Nie no, nie było tragicznie, jednak dobrze byłoby, aby beta troszkuuu czytała, a nie w miejscach podkreślanych przez Worda, prawym przyciskiem myszy wybierała 'poprawną formę'. Czasami niektóre rzeczy są całością i WIELKIM błędem jest je rozdzialić!
Weny, pozdrawiam. (:
Wyjątkowa' |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta_94
Wilkołak
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:00, 28 Paź 2009 |
|
mogę powiedzieć, że się dopiero zacznie bardziej realistycznie.
Mogę polecać tą historię, bo zaczyna się niewinnie, ale potem będzie... a tego już nie powiem hehe;p
Czytajcie, a zobaczycie, co się stanie potem.
Pozdrawiam.
Twoja beta! :** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Śro 21:09, 28 Paź 2009 |
|
chochlik jest genialny... twój pomysł jest genialny :)
było bardzo zabawnie...dowcipnie... przypominają mi się filmy szpiegowskie :)
znakomite wykonanie...
urocze rozmyślania naszej dwójki
do następnego :)
pozdr.
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Śro 21:25, 28 Paź 2009 |
|
Nie rozczarowałam się !!! I mogę stwierdzić z całą pewnością, że stworzyłaś świetną Bellę. Nie nijaką, mdłą i bezbarwną. A wspaniałą, ciekawą, intrygującą. Mimo, że jestem juz "do przodu" z akcją dzięki Gryzoniowi chętnie wracam także tutaj i czytam to co wstawiasz. Świetnie, płynnie, zgrabnie i miękko rozgrywa sie akcja. Nie męczę się czytając. Wręcz przeciwnie, odprężam się i relaksuję pochłaniając każdy rozdział.
Aleksandro006 świetna robota a ja czekam na kolejne pomysly Alice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pią 17:08, 30 Paź 2009 |
|
Powtórzę się i po raz kolejny powiem, że uwielbiam Twoją Alice, kurcze w sumie to chciałabym, aby w razie konieczności i moim przyjaciele zrobili dla mnie coś takiego. Nawet gdyby to nie był mój Edward to warto dla samego późniejszego opowiadania(:
Czytając mój umysł całkowicie odpoczywa i relaksuje się, za co dziękuję(:
Już czekam na kolejny pomysły i standardowo życzę weny, czasu i chęci w tworzeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aleksandra006
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Czw 18:54, 05 Lis 2009 |
|
Rozdział VI
Autor: Aleksandra006
Bela: Aneta_94
Restauracja, do której Edward zabrał Bellę, była naprawdę romantycznym miejscem. W lokalu panował przyjemny półmrok, stoliki były eleganckie, ale zarazem przyjemne i lekkie w swojej konstrukcji. Całe pomieszczenie zdobiły tysiące kwiatów, które wydzielały nieziemskie zapachy. Co najdziwniejsze jednak nie gryzły się one z aromatem jedzenia z menu.
Bella była zachwycona nie tylko pyszną kuchnią i aromatycznym winem, lecz przede wszystkim atmosferą, która promieniowała z tego miejsca. A fakt, że siedzi naprzeciwko miedzianowłosego boga tylko nadawał całemu pomieszczeniu smak emocji i namiętności.
Zarówno Edward jak i Bella nie zdawali sobie sprawy, jak to spotkanie wpłynie na ich dalsze losy. W końcu to tylko kolacja we włoskiej knajpce.
- Tutejsze spaghetti uchodzi za najlepsze w mieście i rzeczywiście muszę złożyć hołd kucharzowi. Jedzenie jest niesamowite – głos Edwarda wydawał się Belli niezwykle głęboki i zmysłowy. Mimo iż mówił tylko o jedzeniu, miała wrażenie, jakby jego wargi wyznawały komuś miłość. Była jak zahipnotyzowana, próbowała nie przyglądać się natarczywie chłopakowi, ale w pewnych momentach nie kontrolowała już swoich zachowań.
Uspokój się Isabello! Nie rób z siebie kompletnej idiotki i tak zapewne uważa cię za lekko dziwną i stukniętą – w myślach krzyczała na siebie Bella. – Co za głupie myśli chodzą ci po głowie!!
- Bello, czy coś się stało? – głos Edwarda obudził dziewczynę z jej rozważań. – Nagle umilkłaś.
Bella momentalnie zarumieniła się po uszy.
- Oh, przepraszam. Zamyśliłam się, Wiesz, atmosfera tego miejsca jest tak przytulna, że momentami zapominam, że jestem w miejscu publicznym – pośpieszyła z wyjaśnieniami Bella. – Nigdy nie byłam w tak niezwykłym miejscu.
- Tak, ja tez uwielbiam to miejsce. Ale to nie prawda, że nigdy nie byłaś w takim miejscu, twoja kawiarnia działa na ludzi w takim sam sposób. Nie uwierzę, że nie lubisz swojego lokalu. – Edward spojrzał Belli głęboko w oczy. Jego wzrok przyciągał i magnetyzował. Bella nie była w stanie oderwać wzroku od jego oliwkowozielonych oczu. Z jej ust wydobyło się lekkie westchnienie.
- Uwielbiam swoją kawiarnie, ale patrzę na nią zupełnie inaczej niż inni. To wielki komplement słyszeć, że moja kawiarnia działa na zmysły klientów tak samo jak to miejsce na mnie. To oznacza, że w jakiś sposób zrealizowałam swoją misję – cichy głos wydobywający się z ust Isabelli całkowicie owładnął Edwardem. Jak urzeczony spijał każde słowo, jakie wyszło z jej ust. Dla kogoś z boku na pewno wyglądali na zakochanych. On: wpatrujący się w nią błyszczącymi oczami, śledzący każdy ruch jej ust i oczu, upajający się jej zapachem. Ona: zarumieniona i nieśmiała, wpatrująca się w jego oblicze prawie z czcią i uwielbieniem. Tak, na pewno wyglądali na zakochanych w sobie młodych ludzi.
-A więc teraz może opowiesz mi co nieco o sobie? – zapytał niespodziewanie Edward.
*****
Alice uwielbiała uszczęśliwiać ludzi. Można powiedzieć, że było to jej życiowe powołanie. Już od dziecka czuła, że w ten sposób realizuje siebie. Kłopot polegał na tym, że jej „ofiary” nie zawsze były świadome tego, że potrzebują pomocy lub jak to można ująć inaczej, tej pomocy nie potrzebowały.
- Cześć Rose, dzwonił do ciebie Emmett?... Tak, w takim razie już wiesz, że nasza misja się powiodła…. Aha, pojechali do restauracji na kolację…. Tak, też uważam, że to randka, chociaż żadne z nich nie użyło tego słowa – głos Alice ujawniał jej dobry humor. Po każdym drugim słowie z jej ust wydobywał się dość donośny chichot. – Cudownie, że tak dobrze wszystko się układa…. Dobra, musze kończyć. Jestem już pod domem. Teraz twoja kolej. Do zobaczenia.
Po zakończeniu rozmowy, czarnowłosa skierowała się w kierunku drzwi do swojego mieszkania. Gdy je otworzyła, zobaczyła Jaspera, czekającego na nią w przedpokoju z uśmiechem na ustach. Automatycznie jej usta się otworzyły i nie wiadomo, kiedy znalazła się w jego ramionach.
- Stęskniłem się, nie widziałem cię cały dzień – wyszeptał jej do ucha i pocałował w skroń.
- Ja też tęskniłam. – Alice złożyła na ustach Jaspera krotki, ale namiętny pocałunek. – Następnym razem jedziesz ze mną, uszczęśliwiać moją przyjaciółkę.
- Naszą przyjaciółkę – poprawił ją Jasper i porwał w swoje ramiona, aby przytulić ją jeszcze mocniej.
- Mam nadzieje, że Bella nie zawali sprawy. Muszą trafić razem z Edwardem tej nocy do tego samego łóżka – głos Alice się wyostrzył, ale jej oczy śmiały się.
- Teraz to my wylądujemy w tym samym łóżku – szepnął namiętnie Jasper i zamknął jej usta gorącym i długim pocałunkiem. Wiedział, że jest to najlepszy sposób, aby zmusić swoją narzeczoną do chwili ciszy. W końcu teraz musi się skupić na czymś o wiele przyjemniejszym
*****
- Musze przyznać, że Edward ma gust. Dlaczego ty nie zabierasz mnie do takich miejsc? – zapytała Rose swojego chłopaka. Oboje siedzieli w samochodzie i obserwowali Bellę i Edwarda. Bo jak to stwierdziła Alice, trzeba trzymać rękę na pulsie.
- Przecież lubisz eleganckie i wysublimowane lokale, cokolwiek to słowo znaczy. A ta knajpka jest zwyczajna – stwierdził Emmett wzruszając lekko ramionami. – Zresztą wiesz, że cię kocham kwiatuszku – dodał na koniec, aby udobruchać Rose. W końcu wiedział, co jego dziewczyna lubi najbardziej.
- Ja też cię kocham małpoludzie – uśmiech zagościł na twarzy Rosalie. – Co jednak nie znaczy, że nie musisz się starać. Następnym razem my też wybierzemy się do tej knajpki.
- Co tylko chcesz kochanie. Dla ciebie wszystko – zaśmiał się cicho chłopak i pocałował swoją ukochaną.
- Łapy przy sobie Emmett! Jesteśmy w miejscu publicznym. A przede wszystkim mamy zadanie do wykonania. Poczekaj aż będziemy w domu, erotomanie – mówiąc to, Rose odepchnęła ręce Emmetta, próbujące wędrować po jej nogach.
- Eddie mógłby w końcu wziąć się do roboty. Kto by pomyślał, że któryś z Cullenów będzie miał z tym problem – głos Emmett nagle stał się bardzo zachrypnięty.
- Edward ma po prostu więcej taktu niż ty. Zresztą z tego, co wiem od Alice, w ten sposób przestraszyłby Bellę – cierpliwie tłumaczyła mu Rose. – Po za tym ja nie jestem Bellą, lubię jak jesteś tak napalony. Na mnie, oczywiście – dodała widząc minę Emmetta.
Ramiona chłopaka przycisnęły Rose do siebie, a jego usta złożyły czuły pocałunek na jej czole.
- Mam nadzieje, że tych dwoje nieśmiałków trochę się streszczą, bo po twoich słowach mam ochotę wrócić do domu – Emmett roześmiał się głośno.
- Myślisz tylko o jednym. Ale musze przyznać, że mogliby się trochę streszczać – Rose również się roześmiała.
Oboje przytuleni mocno do siebie, nadal obserwowali kawiarnię, jednak ich myśli był zupełnie gdzie indziej.
*****
- Co chciałbyś o mnie wiedzieć? – zapytała Bella, a jej wzrok wędrował w kierunku jego ust.
- Na przykład. Czy mieszkasz w Seattle od dzieciństwa, czy może przeprowadziłaś się tutaj?
- To akurat proste pytanie. Przeprowadziłam się tutaj, gdy miałam 18 lat, aby być bliżej ojca. Przedtem mieszkałam z mamą w Phoenix w Arizonie. Tata cale życie mieszkał w Forks i nie ma zamiaru się stamtąd ruszać, ale z pewnością bliżej z jest do Seattle niż do Phoenix. Częściej się widujemy – uśmiech błąkał się po twarzy Belli, widać było, że kocha swego ojca.
- Żartujesz, twój tata mieszka w Forks? Ja jestem z Port Angeles, to tylko godzina drogi z Forks. Kto by pomyślał, jak ten świat jest mały. Ale dlaczego zdecydowałaś się wyjechać tak daleko, nie dogadujesz się z mamą? – Edward wykazywał żywe zainteresowanie.
- Ależ nie, kocham mamę i naprawdę mam z nią świetny kontakt. Po prostu, – Bella zaczęła się tłumaczyć – kiedy miałam 17 lat mama wyszła ponownie za mąż, no i tak po prostu wyszło.
- A ty nie lubisz tego faceta? – Oczy Edwarda świdrowały Bellę
- Nie, Phil jest miły, po prostu wiedziałam, że mama nie będzie czuła się samotna, jak wyjadę, a ojciec jest również dla mnie ważny, choć w swoim życiu spędziłam z nim raczej mało czasu. Pomyślałam, więc że nadrobię ten stracony czas. Zresztą zawsze miałam słabość do Seattle – uśmiech zagościł na jej ustach, gdy wymówiła nazwę ukochanego miasta. – A ty? Dlaczego wybrałeś komiksy? Interesowałeś się tym od dziecka?
- Tak naprawdę to kwesta przypadku. Jak byłem w liceum, wziąłem udział w konkursie na komiks poświęcony naszemu miastu. Wygrałem ten konkurs i tak się zaczęło – Edward zaczynał być coraz bardziej podekscytowany, widać, że to było cale jego życie. – Zacząłem czytać coraz więcej, powoli uczyłem się całej terminologii i stylów rysowania. Zapisałem się na kurs rysunku, aby opanować podstawy. To chyba był na razie najlepszy okres w moim życiu, odkrywanie pasji. A ty? Zawsze chciałaś mieć kawiarnie?
- Odkąd przyjechałam tu na studia, myślałam o założeniu własnego biznesu. Wiesz, nie nadawałabym się do pracy w korporacji, nie potrafię się przebić, dbać tylko o swoje interesy. Moja przyjaciółka Alice zawsze mi powtarza, że powinnam być bardziej egoistyczna bądź asertywna. Ale zawsze miałam z tym problem. Ciężko mi komuś cokolwiek odmówić – Bella westchnęła głośno. – Ale pomysł kawiarni powstał również przypadkiem. Po prostu zobaczyłam ogłoszenie o kupnie lokalu. No i dalej to już samo się potoczyło.
- Jesteś niesamowita. Mało kto, w twoim wieku, odważył się na taki krok. Ale rozumiem cię, ja również wolę pracować na własną rękę, choć w odróżnieniu od ciebie, ja mam jeszcze nad sobą wydawcę – Edward nie spuszczając oczu z Belli, delikatnie wziął jej dłoń w swoje ręce i uścisnął mocno. Cały wieczór marzył, aby poczuć jej delikatną skórę, wyczuć jej delikatny, naturalny zapach. Uśmiechnął się szeroko, widząc purpurowe plamy na twarzy dziewczyny. Bella również była wniebowzięta, czując silne ręce Edwarda, czuła się bezpiecznie. Nie była w stanie powstrzymać rumieńców, ale miała wrażenie, że Edward je lubi i specjalnie wywołuje u niej taką reakcję.
- Czy podać już rachunek? – głos kelnera przerwa intymną chwilę. Bella zabrała swoje ręce i schowała je pod stół zawstydzona. Edward spochmurniał.
- Tak oczywiście – odezwał się lekko wzburzonym głosem, ale gdy spojrzał na Bellę uśmiechną się czule. Jeszcze wszystko przed nimi.
- Dziękuje za miły wieczór – cicho powiedziała Bella. Stali właśnie pod jej domem. Okazało się, że Bella mieszka naprawdę niedaleko Edwarda, co wywołało radość zarówno jednej jak i drugiej strony. Wieczorny spacer nadawał ich spotkaniu jeszcze bardziej romantycznego charakteru.
- To ja powinienem ci podziękować. Ty uczyniłaś ten dzień przyjemnym – glos Edwarda był lekko zachrypnięty. Uśmiech Belli wprawiał go prawie w narkotyczną radość. Teraz, gdy stała koło niego w tych prostych jeansach i niebieskiej bluzce, wydawała mu się niezwykle piękna. Jej kasztanowe włosy powiewały lekko na nocnym wietrze, a policzki zaróżowiły się od lekkiego chłodu. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć, wpatrywali się tylko w siebie gorącymi oczyma. Twarz Edwarda coraz bardziej zbliżała się w kierunku Belli, a ona była w stanie obserwować tylko ruch ust, zbliżających się do jej własnych. Kiedy ich wargi się spotkały, obie strony miały wrażenie, jakby stanęły w ogniu. Choć w założeniu pocałunek miał być delikatny, namiętność wzięła w górę. Edward prawie pożerał wargi Belli, zachłannie przyciskał swoje usta do jej. Bella miała wrażenie, jakby latała, aby nie upaść, mocno objęła swojego miedzianowłosego boga. Edward nie był gorszy, objął ją mocno i pogłębił pocałunek. Oboje mieli wrażenie, jakby świat kończył się tu i teraz, gdyby nie było nikogo oprócz ich dwojga. Usta Edwarda wędrowały teraz po jej szyi i ramionach, a jej ręce zatopione były w jego włosach. Żadna ze stron nie chciała przestać i stracić tych emocji, ale oboje wiedzieli, że jeszcze za wcześnie na dalszy krok. Z trudem oderwali się od siebie. Oczy Edwarda przybrały ciemną barwę. Chłopak dyszał ciężko, nie mogąc złapać oddechu. Widząc zamglony wzrok Belli i jej czerwone, lekko opuchnięte usta, przyciągnął ją gwałtownie do siebie i przytulił mocno. Bella z wdzięcznością przyjęła pieszczotę.
- W takim razie, do zobaczenia maleńka, zadzwonię jutro rano.
Z trudem oderwał się od dziewczyny i cały czas patrząc w jej oczy, pocałował ją w policzek.
Odszedł dopiero wtedy, gdy Bella przekroczyła próg kamienicy, w której mieszkała.
*****
- Alice tu Rose! Przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy problem. Tych dwoje wykończy mnie psychicznie! Całowali się jak szaleńcy, a po chwili rozeszli się, każdy w swoją stronę! Rozumiesz coś z tego? Co mamy zrobić, aby wylądowali na noc w tym samym pomieszczeniu? Bo już nie mówię o seksie, może będą chcieli zaczekać z tym do ślubu! – Rosalie była autentycznie podirytowana.
- Sami tego chcieli, musimy wytoczyć ciężką artylerie. Potrzebuje dwóch dni i Emmetta, aby przygotować plan – Alice tym razem była na serio poważna. – Zobaczymy się jutro o 12 i nie zapomnij wziąć ze sobą ukochanego. To od niego będzie wszystko zależało.
- Do zobaczenia jutro – Rose rozłączyła się i spojrzała na swojego chłopaka, siedzącego za kierownicą samochodu. – Twój brat to pacan. Każdy normalny facet zaciągnąłby ją do łóżka.
- Jeszcze kilka godzin temu mówiłaś, że tak nie trzeba - roześmiał się Emmett. – Ale powiedz mi. Do czego będę przydatny Alice? Bo na pewno drugi raz nie będę majstrował przy samochodzie Eddiego.
- Nie mam pojęcia, ale przekonamy się jutro. Na miejscu Belli i Edwarda już bym się bała – westchnęła Rose.
Co to za tajemniczy plan Alice? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|