FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Motyle [NZ] Rozdział VII - 18.02 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Wto 17:11, 04 Sie 2009 Powrót do góry

Cześć! To mój pierwszy ff jaki napisałam, wstawiam go tu bo chciałam zapoznać siebie z waszą opinią. Mam nadzieję, że spodoba wam się. :) Od razu zaznaczam, że tytuł nie jest kompletnie związany z opowiadaniem Laughing

Tu znajdziecie prolog [link widoczny dla zalogowanych]

Kilka słów odnośni treści. Główną bohaterka została wymyślona i stworzona na potrzeby tego ff, wszystkie wydarzenia są pisane z jej perspektywy, a przynajmniej tak planuję. Akcja dzieje się po odejściu Edwarda od Belli w "Księżyc w nowiu". Dodałam parę nowych postaci ale znajdziecie też wszystkich znanych wam już z książki.

Beta: Alice_415, której od razu dziękuje :*


Image
Prolog


Cześć! Nazywam się Natalie Lilly Morrison, ale mówią na mnie po prostu Lie i chodzę do ostatniej klasy liceum. Mam osiemnaście lat, a urodziłam się w Palmer w stanie Alaska. Od roku mieszkam wraz z mamą Marthą Kristian Morrison oraz naszym ukochanym psem - Alex’em. Właśnie wtedy, z powodu zdrady mojego ojca, rodzice rozwiedli się, a ja od tego czasu nie odzywam się do niego, bo nie chcę mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. Matka zachowuje się jakby nic się nie stało, ale wiem, że tak nie jest. Gdyby było to prawdą, nie płakałaby za nim po nocach. To jej pierwsza miłość, kochała go jak szalona. Dla niego została w domu i opiekowała się mną, zamieszkała też w Palmer, bo ojciec przed moimi urodzinami dostał awans. Objął stanowisko prezesa banku na oddziale Alaska. Mama była nauczycielką, ale gdy tylko zaszła w ciążę, po jego namowach, zrezygnowała z nauczania i przeprowadzili się na to odludzie. Pół roku później urodziłam się ja. Rodzice byli zachwyceni. Matka opiekowała się mną przez całą dobę, tata natomiast spędzał ze mną tyle czasu, na ile mogła pozwolić mu praca.
Gdy miałam pięć lat, rodzice nie odzywali się już do siebie, jednak dla mnie zostali razem. Wcześniej tego nie rozumiałam. Jak mogli się nie dogadywać, skoro tak bardzo się kochali? Z czasem było jeszcze gorzej. Przy mnie udawali, że wszystko jest w porządku, a ja natomiast udawałam, że nic nie widzę. I tak przez następne dziesięć lat. Kiedy miałam ich już piętnaście, potrafiłam pojąć powagę sytuacji oraz wiedzieć, do czego to prowadzi. Musiałam działać, ponieważ nie chciałam, żeby moi rodzicie się rozstali, a jedynym powodem, dla którego jeszcze tego nie zrobili, byłam ja. Uciekłam z domu i zamieszkałam w jakimś podrzędnym motelu na obrzeżach miasta. Przeczekałam tam tydzień, aż w końcu mnie odnaleźli. Podczas moich poszukiwań na powrót zbliżyli się do siebie i myślałam, że mój plan się powiódł. Cieszyłam się, odzyskałam przecież rodzinę. Ale byli ze sobą szczęśliwi tylko przez pół roku i znów zaczęli się kłócić oraz nie odzywać. Na początku zdarzały się niewinne sprzeczki, jednak z dnia na dzień było coraz gorzej. Ojciec wyprowadził się do biura i właśnie tam mieszkał. Po kilku dniach namówiłam mamę, aby sprowadziła go do domu. Aby poszła do tego cholernego biura i przeprosiła. Mieli się pogodzić! Ale los chciał inaczej...
Po godzinie oczekiwań na jej powrót zadzwonił tata, który nie mógł się skontaktować z Marthą, bo wyłączyła telefon. Chciałam wiedzieć, co się stało i czy się pogodzili, ale nie odpowiedział mi na te pytania. Poprosił, abym przekazała mamie, że muszą porozmawiać, po czym się rozłączył. Ta rozmowa mnie zaniepokoiła. Siedziałam jak na szpilkach i czekałam na jej powrót. Po dwóch godzinach wróciła taksówką i była w najbardziej beznadziejnym stanie, w jakim ją kiedykolwiek widziałam. Pytałam, co się stało, ale nie odpowiadała mi, poszła tylko do sypialni i przepłakała tam całą noc. Nie wiedziałam, co mam robić, ani co się wydarzyło. Chciałam się dowiedzieć, jednak nikt nie miał ochoty, aby ze mną o tym porozmawiać. Stwierdzili, że jestem za mała, żeby zrozumieć. Irytowało mnie to, bo zawsze to powtarzali, zawsze.
Po miesiącu było już po wszystkim - moi rodzice się rozwiedli. Oczywiście całą winę wziął na siebie ojciec i pozwolił mi zamieszkać z mamą. Chciał też się ze mną widywać raz w tygodniu, ale ja się na to nie zgodziłam. Nie chciałam go więcej znać. Za to co zrobił, został skreślony w moich oczach, bo od tamtego momentu już dla mnie nie istniał. Po niespełna pół roku nieprzespanych nocy Martha spotkała Heatha Howarda. Był przemiły, a moja mama zaczęła na nowo się uśmiechać. Jak mogłam nie polubić faceta, który sprowadził ją do takiego stanu? Jak? Miał trzydzieści trzy lata, a przynajmniej tak mówił, był niesamowicie przystojny i umięśniony oraz strasznie blady, zresztą jak wszyscy tutaj, więc to mnie akurat nie zdziwiło, a także zimny, jednak to podobno przez niedokrwistość, którą leczy. Wierzyłam mu, bo kto by tego nie zrobił, gdy chodziło o tak miłego mężczyznę? Jego największą zaletą było to, że sprawiał, iż moja mama zawsze czuła się przy nim szczęśliwa. A to najważniejsze, więc siedziałam cicho i tylko cieszyłam się razem z nią. Dopiero później miałam okazję, aby dowiedzieć się kim, a raczej czym, jest jej nowy facet…


Ze wspomnień wyrwał mnie cichy i ciepły głos stewardesy.
- Przepraszam, zaraz lądujemy. Proszę zapiąć pasy i się przygotować.
- Och… Już, oczywiście – odparłam, wkładając zakładkę do książki, którą trzymałam w ręce i wsadzając ją do torby.


Mam nadzieję, że umiliłam wam trochę czasu. Liczę na komentarze i uwagi Wink
________

Chcę zaznaczyć, że pierwsze rozdziały mojego ff będą bardzo opisowe. Chodziło mi głównie o to, abyście dobrze poznali moją główną bohaterkę. I możecie się go spodziewać już jutro :) Zamierzam, także w najbliższej przyszłości umieścić to ff na chomiku, jak będziecie chcieli go czytać Wink

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Czw 16:36, 18 Lut 2010, w całości zmieniany 21 razy
Zobacz profil autora
savier
Gość






PostWysłany: Wto 17:26, 04 Sie 2009 Powrót do góry

Cytat:
...ale tutaj wszyscy tacy byli więc to mnie nie zdziwiło, był zimna...

przecinek przed więc i zimny

To mi przeszkodziło w zrozumieniu tekstu, więc napisałem. Nie wiem czy są inne błędy.
Treść, hmmm, narazie to nie za wiele wyjaśnia, więc, jest charakter prologu. Bałem się, że będziesz ją przedstawiała, a tu proszę wspomnienie! Tekst mimo wszystko ciężko się czytało. Taka masa dla mnie to była. Pochwalam jednak pomysł i czekam na więcej. Pomysł? nic nie widać puki co, ale i tak czekam!
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:56, 04 Sie 2009 Powrót do góry

Dużo błędów :(

Cytat:
Mam na imię Natalie Lilly Morrison, albo po prostu Lie i chodzę do ostatniej klasy liceum. [/b]Mam 18 lat i urodziłam się w Palmer, w stanie Alaska

Powtórzenie.

Cytat:
Rok temu moi rodzice się rozwiedli, z powodu zdrady [/b]mojego[/b] ojca, od tego czasu nie odzywam się do niego i nie chce mieć z nim nic wspólnego. Moja matka udaje jakby nic się nie stało,

j/w

Cytat:
ale ja wiem, że tak nie jest. Gdyby tak było to by nie płakała po nocach za nim. Był jej pierwszą miłością i kochała go jak szalona, dla niego zrobiła by wszystko

j/w

Cytat:
bo ojciec przed moimi urodzinami dostał awans. Miał objąć stanowisko prezesa banku na oddziale Alaska. Moja mam była nauczycielką, ale ja tylko zaszła w ciąże, po namowach ojca, zrezygnowała z nauczania iprzeprowadzili się na te odludzie. Pół roku po przeprowadzce urodziłam się ja. Rodzice byli zachwyceni, mama opiekowała się mną przez całą dobę a tata spędzał ze mną tyle czasu na ile mogła pozwolić mu praca.

Chyba "jak", zamiast "ja", "mama" zamiast "mam".
Powtórzenia...

Cytat:
mama opiekowała się mną przez całą dobę a tata spędzał ze mną tyle czasu na ile mogła pozwolić mu praca.
Jak miałam 5 lat, tata z mamą

Powtórzenia.

Cytat:
ale byli ze sobą dla mnie. Wcześniej tego nie rozumiałam, jak mogli się nie dogadywać, jak tak bardzo się kochali. Ale z czasem było jeszcze gorzej. Przy mnie udawali, że wszystko jest w porządku, a ja udawałam, że nic nie widzę. Tak było przez następne dziesięć lat. Jak miała 15 lat byłam na tyle duża aby pojąć powagę sytuacji i wiedzieć do czego to prowadzi. Musiałam działać, nie chciałam aby moi rodzicie się rozstali, a jedynym powodem dla jakiego jeszcze byli ze sobą, byłam ja

j/w
"miałam", a nie "miała"

Cytat:
Byłam szczęśliwa, odzyskałam przecież rodzinę. Ale byli ze sobą szczęśliwi tylko przez pół roku i znów zaczęli się kłócić, i nie odzywać. Na początku były to nie winne sprzeczki ale z dnia na dzień było coraz gorzej. Ojciec wyprowadził się do biura i tam mieszkał. Po kilku dniach namówiłam mamę aby sprowadziła tatę do domu. Aby poszła do tego cholernego biura i przeprosiła go. Mieli się pogodzić! Ale los chciał inaczej.

Powtórzenia...
"Po kilku dniach namówiłam mamę aby sprowadziła tatę" - przed "aby" przecinek.

Cytat:
Ojciec wyprowadził się do biura i tam mieszkał. Po kilku dniach namówiłam mamę aby sprowadziła tatę do domu. Aby poszła do tego cholernego biura i przeprosiła go. Mieli się pogodzić! Ale los chciał inaczej.
Po godzinie oczekiwań na powrót mamy dostałam telefon od ojca,

Powtórzenia...

Cytat:
chciał się z nią skontaktować ale wyłączyła telefon.

przed "ale" przecinek..

Cytat:
na szpilkach i czekałam na mamę aż wróci. Wróciła po 2 godzinach taksówką

Powtórzenia

Cytat:
Stwierdził, że jestem za mała, żeby zrozumieć. Wkurzało mnie to, zawsze byłam za mała aby cokolwiek zrozumieć, zawsze.
Po miesiącu już było po wszystkim. Moi rodzice nie byli już małżeństwem

j/w

Cytat:
zostałam pół sierotą

półsierotą zostaje się, gdy umrze któreś z rodziców

Cytat:
chciał też się ze mną widywać raz w tygodniu, ale ja nie chciała. Nie chciałam go więcej znać

j/w
"chciałam", a nie "chciała" w przedostatnim powtórzeniu.

Cytat:
mama zaczęła na nowo się uśmiechać, jak mogłam nie lubić faceta, który sprowadził na mojej mamy usta znowu uśmiech?

Powtórzenia

Cytat:
jest nie tak z tym facetem. Miał 33 lat, a przynajmniej tak podawał. Był niesamowicie przystojny i umięśniony, był strasznie blady, ale tutaj wszyscy tacy byli, więc to mnie nie zdziwiło, był zimny, ale mówił, że to przez niedokrwistość i że się leczy. Uwierzyłam, bo kto by nie uwierzył takiemu miłemu facetowi jak on? A największą jego zaletą był fakt, że moja mama była z nim szczęśliwa. To było najważniejsze więc nic nie mówiłam, cieszyłam się jej szczęściem. Dopiero później miałam się dowiedzieć kim, a raczej czym jest nowy facet mojej mamy…

j/w

Cytat:
Och… To już, oczywiście. – odparłam wkładając zakładkę w książkę trzymaną w ręce i spakowałam ją do torby podręcznej.

Powinno być:
"Och... Yo już, oczywiste - odparłam wkładając zakładkę w ksiązkę trzymaną w ręce i spakowałam ją do torby podręcznej."



Znajdź szybko betę... bo to co wypisałam to nie wszystko :(

Treść fajna i zapowiada się ciekawie. Jak znajdziesz betę będzie naprawdę super :) Zastanawia mnie jak wpleciesz zmierzchowe wątki/bohaterów do swojego opowiadania :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Wto 17:58, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Wto 18:04, 04 Sie 2009 Powrót do góry

Właśnie dla tego, że nie posiadam bety nie dodałam od razu pierwszego rozdziału. Jest on 4 razy dłuższy i na pewno było by więcej błędów. A co do bety to jestem w trakcie poszukiwań :) Co do niektórych powtórzeń są one umieszczone celowo, aby podkreślić znaczenie. Większość usunęłam. Co do treści to jak znajdę już betę to wstawię pierwszy rozdział. Wtedy zrozumiecie ten końcowy fragment :) I miło mi, że zaciekawiłam was :)

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Wto 21:32, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyjątkowa
Wilkołak



Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?

PostWysłany: Wto 18:14, 04 Sie 2009 Powrót do góry

Hmmm. Ojej, dużo błędów, ale to chyba normalne. Trochę pracy i nie będzie tego problemu. :P Mimo że krótkie, całkiem to ciekawe. :) Jedyne, co bardziej mi przeszkodziło zrozumieć tekst to to, że na początku są wspomnienia i nagle ostatnie zdanie: 'Dopiero później miałam się dowiedzieć kim, a raczej czym jest nowy facet mojej mamy…' Czyli to są wspomnienia czy przyszłość? :D Pomysł całkiem ok. Choć zobaczymy jeszcze, jak to się potoczy. :D
Pozdrawiam, weny. :)
Wyjątkowa'


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Monika W
Wilkołak



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 18:22, 04 Sie 2009 Powrót do góry

Trudno jest tak ocenić po prologu.
I troszkę ciężko się czytało.
Czekam na kolejne rozdziały, zobaczymy...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Wto 19:59, 04 Sie 2009 Powrót do góry

Ciężko ocenić tylko po prologu, ale powiem, że mi się podobało. Zaciekawiłaś mnie swoja historią.
Z pewnością teraz sie zaliczam do stałych czytelniczek tego ff.

Pozdrawiam!
MonsterCookie. :)
juleczka
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:25, 04 Sie 2009 Powrót do góry

prolog ciekawy zdarzają się powtórzenia ale tak jak napisałas poszukujesz bety więc myśle ,że ten problem zostanie niedługo rozwiązany. Czekam na rozdział pierwszy i żeby był lepszy niż prolog. Powodzenia w pisaniu. xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
new life
Zły wampir



Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 20:33, 04 Sie 2009 Powrót do góry

przyznam, że nie czytam nowych opowiadań ale twój wyjątkowo przeczytałam. Nie ukrywam, że spodobał mi się tytuł, a dlaczego? nie wiem :D jestem ciekawa jak wprowadzisz wątki zmierzchowe. Ja na błędy wcale nie zwracam uwagi, bo się na tym nie znam ale skoro osoby znające się na tym znalazły to znajdź szybko betę i wstawiaj dalsze rozdziały Wink Na pewno będę czytać dalsze części :) tego możesz być pewna Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Nelennie.
Zły wampir



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław

PostWysłany: Śro 9:10, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Cóż sciągnął mnie tutaj tytuł. Myslę, że wiem kim jest Heath Howard :)
Tak szczerze, to ciężko mi cokolwiek napisać, bo fragment jest trochę krótki.
Błędy, błędy, błędy. :( (jak już zauważyli(ły) inni/inne forumowiczki). Ale nie martW się ja na błdey nie patrzę... Laughing
Czy on jest jakoś tak z klanu Deniali???? Nie daje mi to spokoju. Jak główna bohaterka dowiedziała się...?

Prolog (jak i tytuł) bardzo mi się podobał. Mam nadzieję, że nie będziesz kazała nam długo czekać na rozdział 1. Twisted Evil
P, N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Śro 9:12, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 13:23, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Dodaję rozdział I, mam nadzieję, że spodoba się. Nie ukrywam, że liczę na komentarze i wskazówki.

Tu znajdziecie rozdział
[link widoczny dla zalogowanych]

Beta: Alice_415 dzięki :)




Rozdział I

"Życie jest za krótkie, aby je marnować"


Minął miesiąc odkąd przyleciałam do Forks. Przeniosłam się do brata mojej matki, Charliego i jego córki Belli. To bardzo miła dziewczyna, ale jest tak jakby nieobecna. Wszystko z powodu jej byłego chłopaka, Edwarda, jeśli mnie pamięć nie myli. Zostawił Bellę kilka dni po jej osiemnastych urodzinach, czyli na początku roku szkolnego. Nie wiem, o co poszło, właściwie to nikt tego nie wie. Bella nic nie mówi, a inni jej nie naciskają. Czasami mam wrażenie, że zmieniła się w maszynę, niby funkcjonuje, ale każdy jej dzień wygląda tak samo: wstawanie rano, ubieranie, mycie, szkoła, robienie obiadu i szlochanie po nocach. Ale czy żyje? Ma puls, oddycha, je, ale co to za życie, kiedy godzinami wpatruje się w sufit i nie odzywa się, ani nie porusza... Nie wychodzi nigdzie poza szkołą, chyba, że po zakupy. Nie mogę patrzeć, jak moja kuzynka tak się zamęcza. Gdybym mogła dorwać tego skubańca , powyrywałabym mu wszystkie kończyny i zdeptała jak śmiecia!
- Charlie, idę na górę. Może wyciągnę Bells do Seattle na jakieś zakupy.
- Lie, nie wiem, czy ci się uda. Jednak gdybyś dała radę, to będę twoim dłużnikiem. – Tak, Charlie też cierpi patrząc na stan swojej córki. Oboje dwoimy się i troimy, by powróciła do nas i wreszcie zapomniała o Edwardzie. Tak naprawdę nie znałam jej wcześniej, ale wiem, że była nieśmiała, niezdarna, bardzo miła i uczynna oraz zawsze się rumieniła. Ja jeszcze nigdy nie widziałam, żeby się zaczerwieniła, a jestem tu już od miesiąca! Nawet dobrze ze sobą nie porozmawiałyśmy. Oczywiście wymieniałyśmy ze sobą kilka zdań dziennie, ale nie można tego nazwać rozmową. Podczas pierwszych dwóch tygodni próbowałam z nią pogadać, tak jak dziewczyna z dziewczyną, ale ona tylko pomrukiwała: „No...”, „Yhym...”. Później dałam sobie z tym spokój. Nie chciałam prowadzić nieustannego monologu. Pragnęłam dowiedzieć się od Jessici i Angeli, co się wydarzyło, ale one wiedziały tylko, że Cullenowie wyprowadzili się z dnia na dzień. Podobno Carlisle dostał jakąś propozycję lepszej pracy. Ale coś mi mówiło, że to tylko wymówka, aby zająć czymś wścibskich mieszkańców miasteczka. Powód ich wyjazdu musiał być inny, wiem, może głupio to brzmi, jednak gdyby chodziłoby o zwykłą przeprowadzkę, to Bella na pewno by się tak nie zachowywała. Przecież zawsze mogli utrzymywać ze sobą kontakt. Z tego co wiem, cała ich rodzinka była cholernie bogata, a Edward bez przeszkód mógł się z nią spotykać. I tak nagle się wyprowadzili? Coś było nie tak i tylko jedna osoba znała prawdę. Bella.
- Bells, mogę? – Uchyliłam lekko drzwi i zajrzałam do jej pokoju. Leżała skulona na swoim łóżku i chlipała do poduszki.
- Tak, wejdź. – Podniosła się i otarła z łez napuchnięte, czerwone jak maki oczy. Przysiadłam się do niej i objęłam ramieniem.
- Bells, widzisz, jest taka sprawa. Jutro wybieram się do Seattle i nie mam z kim jechać. Mogę liczyć na ciebie?
- Wiesz, Lie, ja nie nadaję się na dobre towarzystwo. Zapytaj Jess albo Angelę, one bardziej są w nastroju na zakupy. – Cała Bella. Nie chciała mi zepsuć humoru swoją milczącą i mało radosną postawą.
- Po pierwsze: Jess ma jutro trening siatkówki, a Angela musi zająć się braćmi. Po drugie: wolałabym jechać z tobą niż z nimi. Chciałabym cię lepiej poznać. – Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, ona próbowała odwzajemnić ten gest, chociaż nie bardzo jej to wyszło.
- Ja… Ja naprawdę się nie nadaje na przebywanie z kimś. Nie dam rady… - O czym ona mówi?
- Ej… Bells, jesteś moją kuzynką, której nie widziałam odkąd skończyłam trzy miesiące, czego nawet nie pamiętam, więc chcę się czegoś o tobie dowiedzieć . Pozwól mi na to, proszę – błagałam ją. Uklęknę przed nią, jeśli to pomoże.
- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł… Nie będziesz się dobrze bawić – odparła. No nie, tego już za wiele, to mnie trochę zdenerwowało.
- Musisz się wyrwać z tych czterech ścian, a poza tym Charlie obiecał mi dozgonną wdzięczność w zamian za wyciągnięcie cię stąd. A ja nie zamierzam tak łatwo odpuścić. Wyciągnę cię, chociażby za fraki, więc i tak mi się nie wymigasz. – Pogroziłam jej palcem. Niech nie myśli sobie, że pójdzie jej ze mną tak łatwo. Na początku byłam miła i chciałam pozwolić jej wybrać. Oczywiście miała się zgodzić, nie było innej opcji, ale teraz pojedzie albo z własnej woli, albo pod przymusem. Niech sama zadecyduje.
- No… Dobra, ale pamiętaj, ostrzegałam, że to nie najlepszy pomysł – zgodziła się, kiedy szykowałam następne argumenty. Nareszcie.
- I to jest prawidłowa odpowiedź – odparłam zadowolona ze swojej małej wygranej. – No więc skoro już się zgodziłaś, to dzisiaj dam ci spokój. Za to jutro podwiozę cię do szkoły, a zaraz po lekcjach pojedziemy na zakupy. Więc wyśpij się dobrze, bo musisz być przygotowana. Dobranoc, Bello.
- Dobranoc, Lie. – Wyszłam z jej pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Postanowiłam uprzedzić Charliego, że jutro popołudniu nas nie będzie oraz, że obiad jest w lodówce. Zeszłam zatem do salonu i usiadłam przed telewizorem. Jak zwykle leciał jakiś mecz. Po pięciu minutach odezwałam się.
- Charlie, jutro po szkole zabieram Bellę i jedziemy do Seattle. Obiecuję, że się nią zaopiekuję. Pojedziemy moim autem, więc jej będzie cały czas na podjeździe. Obiad masz w lodówce, musisz go sobie tylko podgrzać. My prawdopodobnie zjemy na mieście, więc nie czekaj na nas, bo możemy późno wrócić. Mam zamiar zaciągnąć ją jeszcze do kina.
- Nie byłem przekonany co do powodzenia twojej misji, ale, jak już mówiłem, jestem ci za to bardzo wdzięczny. – Charlie wyglądał, jakbym ściągnęła z niego jakiś niewyobrażalny ciężar. Od razu się rozchmurzył. – Ale, Natalie, nie zamęcz jej i bądź delikatna.
- Charlie, przecież wiesz, że jestem łagodna jak baranek. Mam to po mamie. – Chyba jeszcze bardziej poprawiłam mu tym humor. Wiedzieliśmy, iż moja mama nie słynie z delikatności, co było również powodem rozpadu jej małżeństwa z ojcem. – Widzę, że rozśmieszyłam cię moją wypowiedzią. – Udawałam śmiertelnie poważną, choć na usta cisnął mi się ogromny uśmiech. – Mógłbyś mnie oświecić, co zabawnego powiedziałam? – Pod koniec wypowiedzi prawie prychnęłam śmiechem, ale powstrzymałam się ostatkami silnej woli.
- Och, Lie, bardzo mi przypominasz moją siostrę, jesteś do niej strasznie… - Nie wytrzymał. Roześmiał się, a ja wraz z nim. - …podobna
- Tak, wiem.
Po kilku minutach oboje się uspokoiliśmy, po czym pożegnałam się i poszłam na górę, aby przyszykować się do snu. Jutro w szkole czekał mnie ciężki dzień, dlatego po klasówce z matmy chciałam się gdzieś wyrwać i odprężyć. Wrr… Nienawidzę tego przedmiotu. Ale jak to mawia nasz nauczyciel: „Matematyka matką innych nauk” czy jakoś tak. Przeczytałam jeszcze jeden rozdział książki i zasnęłam. Musiałam się wyspać, jeśli chciałam przeżyć w szkole.


*******


Obudził mnie dokuczliwy i niemiłosierny dźwięk budzika. Myślałam, że oszaleję. Odnalazłam go po omacku i uciszyłam, przy okazji strącając jakieś rzeczy z szafki nocnej. Przekręciłam się na drugi boki, ponieważ chciałam jeszcze trochę pospać, jednak ktoś miał inne plany. Usłyszałam cichutkie pukanie i zauważyłam, jak Bella wychyla się zza drzwi.
- Mogę? – zapytała.
- Oczywiście, wejdź. I tak już nie śpię – powiedziałam i podniosłam się z łóżka. Bella weszła do pokoju i usiadła na krześle stojącym koło mojego biurka.
- Chciałam cię zapytać, czy nadal chcesz jechać do Seattle?
- Oczywiście i nawet nie próbuj się wymigać. Pamiętaj, że się wczoraj zgodziłaś! – Czy ona myślała, że jej odpuszczę? Nie ma mowy!
- Nie, nie o to chodzi. Tylko tak sobie pomyślałam, że może… Wiesz, nie mam zbyt dużo pieniędzy, więc wolałabym zrezygnować z zakupów, a zresztą nigdy za nimi nie przepadałam. Po prostu nie lubię kupować ciuchów, wolę wybrać się po coś pożyteczniejszego. Może poszłybyśmy do jakiejś księgarni, a później na obiad?
- Co do pieniędzy - nie przejmuj się, ja je mam. Jak wspominałam, mój ojciec jest prezesem w banku, a mama znalazła sobie bogatego Heatha, więc na brak kasy nie narzekam. Co miesiąc dostaję wysokie kieszonkowe i nie chcę słuchać już nic na ten temat. Zresztą zaplanowałam już cały nasz wypad i nie mam zamiaru niczego zmieniać. Mogę jedynie dodać do niego wizytę w jakiejś dobrej księgarni. A poza tym muszę trochę odświeżyć garderobę, bo jest już lekko przestarzała. – Uśmiechnęłam się do niej szczerze i zaciągnęłam do kuchni, ponieważ zaczęłam robić się głodna. Zjadłyśmy płatki i pojechałyśmy do szkoły moim czarnym BMW. Nie jest super wypasione, zresztą było kupowane z drugiej ręki, ale miało pięć lat i zostało bardzo dobrze potraktowane przez poprzedniego właściciela. W końcu miałam mieć je tylko na rok. Później wyjeżdżam na studia do innego miasta i na pewno kupię sobie inne auto.
W szkole było koszmarnie, czyli tak jak przypuszczałam. Na pierwszej lekcji czekała mnie klasówka z trygonometrii, której nie znoszę, a podczas WFu zarobiłam chyba z pięć siniaków. Graliśmy w kosza, oczywiście Bells była bardziej poszkodowana ode mnie, ale jakoś obie to przeżyłyśmy. Teraz jest pora lunchu, a ja nie mam do niczego głowy, jestem wykończona i jedyną myślą, która trzyma mnie przy życiu, jest wypad do Seattle. Wybrałam sobie jakąś sałatkę i poszłam do stolika. Siedzieli tam już Mike, Jess, Angela, Lauren, Taylor, Eric i Bells. Cała paczka w komplecie. Kiedy przyszłam, rozmawiali o jakimś wypadzie na plażę.
- Hej, Natalie, wybierzesz się z nami na plażę do rezerwatu? Musimy pożegnać się z ładną pogodą, bo od następnego tygodnia aż do końca października ma padać i później już nie ma szans na jakąkolwiek poprawę. Więc jak, jedziesz? – Propozycja nie była zła. Faktycznie, słyszałam, że po sobocie pogoda ma się pogorszyć, ale to nie było nic nadzwyczajnego, w końcu to środek października w deszczowym Forks. Aż dziw, że jeszcze nie padało.
- Oczywiście, jeśli namówicie Bells. Bez niej nigdzie się nie ruszam, ona też musi się rozerwać. – Musiałam tak postąpić, bo wiedziałam, że inaczej się na to nie zgodzi.
- Lie, ja nie wiem. Ty jedź, ja nie chcę. – I znowu się zaczyna...
- Dobra, Bells, pogadamy później. – Nie miałam zamiaru się z nią kłócić. - Dobra, ja spadam na lekcje. Została mi jeszcze biologia i historia. Czekaj na mnie przy aucie. Pa. - Pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam w stronę klasy.
Po drodze złapał mnie za ramię Jim, jeden z osiłków w naszej szkole. Słyszałam, że nie jest zbyt inteligentny, a rozmowa z nim to czysta katorga dla człowieka. Ale nie chciałam się uprzedzać i postanowiłam być miła. Przylepiłam do twarzy sztuczny uśmieszek, który mówił: „zabierzcie mnie stąd”, jednak tego przesłania chyba nie zrozumiał albo po prostu nie chciał tego zrobić. W każdym razie gadał jak najęty, a ja nie rozumiałam połowy słów, których używał oraz nie widziałam jakiegokolwiek sensu tej niecodziennej rozwiązłości z jego strony. Nie skupiałam się na tym i robiłam dobrą minę do złej gry, oby do dzwonka… później będę mogła go spławić. Proszę, zadzwoń już - modliłam się do niego, ale on chyba nie miał zamiaru wysłuchać moich próśb. Nagle z myśli wyrwał mnie natarczywy głos Jimmiego.
- Nati, kumasz? – Oczywiście, że nie. A co, myślałeś, że cię słucham? Człowieku, czego ty ode mnie chcesz?!
- Och… Przepraszam, jestem dzisiaj taka roztargniona. A co mówiłeś?
- Spoko, mała, ja też tak mam. A chciałem tylko obejrzeć z tobą jakiś film, wiesz, kino, te sprawy… - O nie, tylko nie to. Proszę, tylko nie to! Boże, nie rób mi tego. – Masz dzisiaj ochotę na małą zabawę?
Czy on mi właśnie zaproponował randkę? Ludzie, czemu ja mam takiego pecha? Otaczają mnie sami idioci. Najpierw Mike, ale kiedy, tak samo jak Bella, powiedziałam mu, że zupełnie nie jestem nim zainteresowana, to odpuścił. Później był Peter. Myślał, że nie wiem na czym mu zależy. Chciał mnie przelecieć i to już na pierwszej randce! Byłam taka wściekła, że gdy tylko zajechał pod mój dom, wyparowałam z jego auta, trzaskając za sobą drzwiczkami. Ten tylko się oburzył i krzyknął za mną „idiotka”, po czym odjechał z piskiem opon. Ale przynajmniej zjadłam dobrą kolację w restauracji na jego koszt. Po tym beznadziejnym wieczorze dałam sobie spokój z randkowaniem i chciałam zająć się sobą oraz moją kuzynką - Bellą. Miałyśmy zapomnieć o facetach i zadbać o siebie dla własnego, dobrego samopoczucia. A dzisiejszy wypad do miasta to pierwszy krok do celu.
- Wiesz, Jim, jestem już zajęta. Razem z Bellą robimy sobie babski wypad na miasto. Więc moja odpowiedź brzmi „nie”. I tu nie chodzi tylko o dzisiejszy dzień. - Mam nadzieję, że zrozumie tę aluzję i odpuści.
- Dobra, to spróbuje innym razem. Lecę na angielski. To na razie. –Taa… Nadzieja matką głupich. „Drr…!” - no pięknie, teraz biologia na drugim końcu szkoły, a ja jeszcze nie jestem pod klasą. A znając pana Bannera, jest już tam i zaczyna swoją lekcję. Świetnie, jeszcze się spóźnię. Pognałam najszybciej jak mogłam i miałam nadzieję, że nie zauważy, kiedy wśliznę się do Sali. Dobrze, że nie odziedziczyłam po rodzinie Swanów braku koordynacji, bo pewnie wywaliłabym się kilka razy podczas tego szaleńczego biegu.
Zasapana wbiegłam do kasy, najciszej jak potrafiłam i próbowałam zająć swoje miejsce. Pana Bannera na szczęście jeszcze nie było.
- Panno Morrison, niech pani nie myśli, że nie zauważyłem pani spóźnienia. – Cholera! Czy ten człowiek ma czujny słuch i oczy dokoła głowy? Będę musiała popracować nad chodzeniem na palcach.
Pan Banner wyszedł z zaplecza z mikroskopami i różnymi próbkami.
- Będziecie pracować w parach. Niech nikt się nie przesiada. Dzisiaj użyjecie mikroskopów i zbadacie próbki krwi człowieka oraz żaby. – Muszę ostrzec Bellę, żeby nie szła na ostatnią lekcję, bo jak nic wyląduje u pielęgniarki. Ona nie znosi zapachu krwi i ja ją rozumiem. Też za nim nie przepadam, ale jestem bardziej wytrzymała od mojej kuzynki i nie mdleję. Jakoś to wytrzymam, będę starła się oddychać jak najmniej. Dobrze, że siedzę w ławce z Angelą, ona jest dobra z biologii, na pewno sama się tym zajmie.
- Angela, mogłabyś zrobić te zadania sama? Wiesz, że ja nie przepadam za krwią…
- Masz dużo wspólnego z Bellą, ale chyba to wiesz. – Uśmiechnęła się do mnie łagodnie.
- Wiem, tylko, że ja nie mdleję na widok krwi, chodzi mi o to, aby nie musieć na nią patrzyć. W każdym razie wolałabym sobie odpuścić to doświadczenie. - Angela miała dużo racji, mówiąc, że jestem podobna do Belli. Mogłybyśmy być bliźniaczkami. Obie mamy taki sam odcień włosów i brązowe oczy. Może jej są trochę większe od moich, ale zawsze. Ich kolor bardziej wpada w mleczną czekoladę, mój zaś w gorzką. Do tego dochodzą loki, które odziedziczyłyśmy po rodzicach, to znaczy ja po mamie, a Bells po tacie. Ona jest drobniejsza, a ja o jakieś pięć centymetrów wyższa i gdzieniegdzie bardziej zaokrąglona. Moja kuzynka, w przeciwieństwie do mnie, nie posiada koordynacji ruchowej. Ja mam też trochę więcej ciałka i uwielbiam sport. A z charakteru jesteśmy zupełnie inne.
- Oczywiście, ty sobie po prostu siedź i przepisuj wszystko z mojego zeszytu, a ja to zrobię. – Kochana Angela. Muszę przyznać, że prawdziwa z niej przyjaciółka. Bardzo ją lubię, jest strasznie sympatyczną i miłą osóbką, która nie wtrąca się tam, gdzie nie trzeba.
- Dzięki, Angela.

Po biologii odszukałam Bellę i kazałam jej zostać w aucie. Załatwiłam jej także zwolnienie z tej lekcji u pani Cole.
- Przepraszam, można? – Weszłam do sekretariatu z uśmiechem na twarzy.
- Oczywiście. W czym mogę pomóc? – Kobieta wstała i podeszła do lady stojącej na środku białego, bardzo oświetlonego pokoju.
- Moja kuzynka Natalie Morrison miała przed chwilką biologię i uprzedziła mnie, że zajęcia będą z badania krwi pod mikroskopem, a ja nie mogę znieść jakiejkolwiek styczności z nią, więc przyszłam tu prosić o zwolnienie z tej lekcji. Widzi pani, w tamtym roku wylądowałam u pielęgniarki po podobnej lekcji. – Uśmiechnęłam się miło do starszej kobiety i powoli, chwiejnym krokiem, podeszłam do kontuaru. Tak, aby odczytała to jako strach przed zajęciami i stycznością z krwią. Oczywiście podałam się za Bellę, ale nie wydaje mi się, żeby sekretarka zauważyła różnicę, bo od razu zgodziła się na moją prośbę i zwolniła ją z lekcji.
- Oczywiście, złotko. Pamiętam tamten wypadek, byłaś strasznie zielona i odwiózł cię do domu ten przemiły młody Cullen. – Wiedziałam o tamtym wypadku od Mike’a. Kiedyś opowiadał mi, jak bardzo był wtedy sfrustrowany tą sytuacją. Nie chciałam go pocieszyć, ale dowiedzieć się czegoś nowego o Cullenach. Z pół uśmiechem podziękowałam sekretarce, odwróciłam się do drzwi i wyszłam.
Bella czekała na mnie przy samochodzie. Podeszłam do niej i poinformowałam, że może być spokojna, bo jej nieobecność będzie usprawiedliwiona. Odblokowałam zamek w drzwiach auta i pożegnałam się z kuzynką, po czym ruszyłam na ostatnią lekcję. Tak jak sądziłam, historia dłużyła się niemiłosiernie. Ale na szczęście skończyła się po tych czterdziestu pięciu minutach udręki. Wrzuciłam wszystkie książki do torby i pognałam na parking do Belli. Nareszcie miałyśmy pojechać do Seattle.

_________
Z góry dziękuje wszystkim komentującym :) I oczywiście zapraszam do wyrażania opinii

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pią 9:45, 16 Paź 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
MonsterCookie
Gość






PostWysłany: Śro 16:39, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Doczekałam się pierwszego rozdziału i jestem zachwycona. Masz naprawdę świetny styl i naprawdę czyta się lekko i przyjemnie.
Jeśli chodzi o fabułę to byłam dość zdziwona czasem opowiadania. Nie sądziłam, że będzie się to działo po opuszczeniu Belli przez Edwarda. A Natalie, cóż podoba mi sie ta postać wykreowana przez ciebie. Taka Bellowata, ale nie do końca. :D
Poza tym błędów nie zauważyłam, chociaż w zasadzie to nie moja działka jeśli chodzi o to.
Ogólnie podobało mi się i najlepsza część rozdziału to według mnie rozmowa z Charliem.

Pozdrawiam,
MonsterCookie. :)

Edit: Pierwsza :D


Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Śro 16:40, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Nelennie.
Zły wampir



Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław

PostWysłany: Śro 18:25, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Druga!
uuu! Rozdział 1, świetnie!
Badzo podobał mi się ten rozdział. Fajnie przedstawiłaś pannę Natalie Morrison.
Juz ją lubię xD
Mam nadzieję, że pomorze Bells wyjść z deprechy/otępienia (niepotrzebne - skreślić) , a nie jak w książce Jake.
Kocham Cię, bo tak szybko wstawiłaś kolejny part:) Możesz na mnie liczyć! Będę Cię odwiedzać :D
Veny! I szybciutko wstawiaj nexta.
p, N.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 18:44, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Muszę przyznać, że bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział :)
Znalazłam kilka błędów... Jakaś niepotrzebna spacja, parę powtórzeń. Jest o wiele lepiej pod tym względem niż poprzednio. Następnym razem będzie jeszcze lepiej zapewne :P
Treść - bardzo fajnie :) podoba mi się. Masz lekki i przyjemny styl. Ciekawi mnie, czy pojawi się Edward i reszta Cullenów. Jak na razie mamy tylko wspomnienia z nimi związane. Zastanawia mnie co będzie dalej. Czy sprawy potoczą się tak jak w KwN. No i czy pojawi się Jacob? :P
Bardzo żal mi Belli... Biedna dziewczyna... Ech...
I w ogóle fajnie, że główna bohaterka mieszka z Bells i Charliem :) bardzo mnie to cieszy :)
Jestem bardzo ciekawa co stanie się dalej. Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejny rozdział :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Jagienka
Wilkołak



Dołączył: 10 Maj 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Miasto Królów Polskich

PostWysłany: Śro 21:48, 05 Sie 2009 Powrót do góry

Ciekawe, bardzo ciekawe. Fajnie, że opisałaś to z punktu osoby nowej tzn. nie znającej Cullenów w ogóle bo prawdą powiedziawszy jest to ciekawsze niż pisanie od nowa z punktu widzenia Eda czy Jake.
Taki lekki wietrzyk prowadziłaś w dziale KP dotyczącej sytuacji w KwN.
Jestem ciekawa jak to dalej rozegrasz, więc bądź pewna, że masz o jednego czytelnika (czyt. fana) więcej. Czekam z wielką niecierpliwością na kolejne rozdziały.
Ucieszyłam się okropnie przeczytawszy, że bohaterka ma tak samo na imię jak ja :D
Mam takie malutkie przypuszczenie, że ten Heath Howard ma coś wspólnego z wampirami czyż nie??
Pozdrawiam
HM


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Czw 13:44, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Dziękuje za wszystkie komentarze, dzięki którym mam głowę pełną pomysłów... Co do następnego rozdziału jest on już napisany i wysłany do bety, prawdopodobnie pojawi się na dniach :)

Niunia:* - Faktycznie to Natalie pomoże Belli wyjść z depresji, ale nie będzie sama, dużą rolę odegra w tym także Jacob :)

Susan - Tak, Jacob się pojawi, zdradzę, że będzie miało to miejsce już w następnym rozdziale. A co do Cullenów to musisz jeszcze trochę poczekać Wink Na pewno będą.

HexeMadeleine - Co do Heath'na to na razie nie zdradzę, pojawi się on około szóstego rozdziału.

Dziękuje jeszcze raz za wszystkie komentarze, choć jest ich nie wiele i tak mnie cieszą. Mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej i więcej. Jak już napisałam, rozdział pojawi się na dniach. Teraz piszę kolejny, bo mam dużo pomysłów i jak dotąd wena mnie nie opuszcza, więc wykorzystuje ją jak mogę :)

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
paulinka111b
Nowonarodzony



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Idrisu;)

PostWysłany: Czw 15:27, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Hmm... Nie wiem co napisać bo to za mało do konstruktywnego komentowania, ale jak na razie ten ff mi się podoba.Poza tym fajna ciekawa postać Natalie.Smile
Czekam na więcej rozdziałów i życzę duuuuuuuużo WENY.Smile
Pozdrawiam Paulina :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez paulinka111b dnia Czw 15:29, 06 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
marta_potorsia
Wilkołak



Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda

PostWysłany: Czw 22:18, 06 Sie 2009 Powrót do góry

Zaczyna się ciekawie. Nie zwracałam uwagi na błędy, ale w jednym miejscu mi zgrzytnęło.
Cytat:
Zostawił Bellę kilka dni po jej osiemnastych urodzinach, czyli na początku roku.

Bella ma urodziny we wrześniu, więc zabrakło Ci słowa "szkolnego". Byłby zupełnie inny sens.
Szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to, że pierwsze rozdziały będą opisowe. Piszesz dość ciekawie, poza tym trzeba wprowadzić tę magiczną aurę i tchnąć życie w to powstające arcydzieło.
Dodawaj kolejne (ciekawe) rozdziały szybko, a na pewno będzie Ci to wynagrodzone.

Pozdrawiam, Marta.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pią 21:54, 07 Sie 2009 Powrót do góry

Dziękuję za wszystkie komentarze i wstawiam następny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba i dostanę kilka KK. Licze na was Wink

[link widoczny dla zalogowanych]
Beta: Alice_415 dzięki wielkie, za rozmowę i za poprawki :)


Rozdział II

"Przebudzenie"


Przez całą drogę milczałyśmy, jednak nie była to ciążąca nam cisza, raczej przyjemna i lekka. W połowie drogi stwierdziłam, że czas coś powiedzieć. Gdy Bella nuciła pod nosem wolną, lecącą właśnie w radiu piosenkę, ja zastanawiałam się, jak zacząć rozmowę. Interesowało mnie, skąd ją zna i czy lubi takie kawałki.
- Bells, co to za piosenka?
- Co… Gdzie… A, piosenka. – Wyglądała, jakbym właśnie sprowadziła ją na ziemię. Ciekawe o czym tak intensywnie myślała, bo na pewno nie o naszym wypadzie do Seattle. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie ma ochoty nigdzie jeździć. Będę musiała się nieźle napracować, aby poprawić jej humor.
Ale czym byłoby życie bez wyzwań? No właśnie… nudą. Tak, żebyście wiedzieli - zawsze szukam kłopotów. Tak jak moja matka Martha, z którą już dawno nie miałam kontaktu, bo wyjechała z Heathem do Paryża. Też lepszego czasu nie mogli sobie wybrać. Jest jesień, a Europą zawładnął potężny niż atmosferyczny. Czyli, że się tak ładnie wyrażę, pogodę mają do bani.
- Ee… nie mam pojęcia. A skąd przyszło ci do głowy, że wiem? – Chyba nie zdawała sobie sprawy, że ciągle ją nuciła.
- No wiesz, może stąd, że przez całą piosenkę wtórowałaś wokaliście? – WOW! Bella się zarumieniła. Pierwszy raz od miesiąca… Jest dobrze, nawet bardzo. Zaczynają wracać do niej jakieś ludzkie odruchy, więc trzeba kuć żelazo póki gorące. – Dobra, nieważne. Przypomniało mi się, że w sobotę jest to ognisko w La Push. Koniecznie musimy na nie się wybrać, w końcu przedstawisz mi Jacoba Blacka. Podobno jest przystojny, co? Mam rację? Ile on ma właściwie lat?
- Jake jest młodszy od nas o rok, łatwo go rozpoznasz. Zawsze ma na twarzy wielki uśmiech i potrafi rozśmieszyć do łez. – Coś mi mówi, że nasza Isabella nie chce mi towarzyszyć. Ale ze mną nie ma tak łatwo. Dziękuję tacie za to, że odziedziczyłam po nim „ośli upór”, jak nazywała to mama.
- O nie, nie, nie, kochana! Mówisz tak, jakbyś się tam nie wybierała. A przecież idziesz ze mną. Wspaniale się składa, że Black potrafi rozśmieszać i rozsyła dokoła radosną aurę, bo ty jej rozpaczliwie potrzebujesz. Więc nie ma mowy, abyś tam nie poszła. – Oj, chyba troszeczkę mnie poniosło. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazi. – Więc jaki jest Jake? Opowiedz mi coś więcej – poprosiłam. Zauważyłam, że gdy pierwszy raz wspomniała o młodym Blacku, malutki uśmiech pojawił się na jej twarzyczce, a ja zamierzałam to wykorzystać.
- Co tu dużo mówić, pojedziemy w sobotę, to przekonasz się sama. – Hurra! Wygląda na to, że znowu udało mi się wygrać. Uwaga, ludziska… Nadchodzi Isabella Swan i niech jakiś niepożądany chłopak ją skrzywdzi, a wykastruję jak psa… Wcale nie żartuję!
Dojeżdżałyśmy właśnie do miasta, bo za oknami pojawiały się pierwsze zabudowania.
- Więc, Bells, musimy się postarać, aby znaleźć jakieś fajne ciuszki na sobotę, żeby nie wyglądać „jak zawsze”. Na nasz widok chłopcom muszą opaść szczęki.
- Ale, Lie… - Nie miała szans dokończyć, bo brutalnie jej przeszkodziłam.
- Tak, wiem, kuzyneczko, nie martw się na zapas. Po pierwsze: będą to wygodne i ciepłe ubrania. Dobrze cię rozumiem. Nie chcę tam marznąć, ale to w niczym nie przeszkadza, aby ładnie wyglądać. - Zaparkowałam pod największym centrum handlowym, jakie znajdowało się w tym mieście. Nie myślcie sobie, że wcześniej nie sprawdziłam, gdzie ono jest. Szybko znalazłam idealne miejsce i to prawie pod samym wejściem. Zgasiłam silnik, wzięłam torebkę oraz kurtkę, po czym wyszłam z auta. Kątem oka zauważyłam, że Bella także to zrobiła. Zablokowałam drzwi, oraz podeszłam do niej, łapiąc pod ramię i ruszyłam w stronę galerii.
Weszłam do środka , a uśmiech od razu zagościł na mojej twarzy. Po szkole byłam strasznie przygnębiona, a teraz poczułam rozpierającą mnie radość. Muszę przyznać, że niewiele mi trzeba do szczęścia. Tylko zakupy. Uwielbiam je, czego nie można powiedzieć o mojej kuzynce. Bella wyglądała, jakby szła na ścięcie swojej śliczniutkiej główki. Trzeba będzie nad nią popracować, musi w końcu nauczyć się cieszyć z życia i znaleźć sobie hobby. I nie mówię tu o czymś takim jak czytanie książek. Pociągnęłam ją do pierwszego sklepu, gdzie natrafiłyśmy na wielką przecenę - wszystkie spodnie pięćdziesiąt procent taniej!
- Bells, wybierz sobie coś i pędzimy do przymierzalni – rzuciłam do kuzynki, a sama już trzymałam w ręku pięć ślicznych par jeansów.
- Natalie, wiesz, ja mam jeszcze dobre spodnie, nie muszę kupować nowych. – Zlustrowałam ją wzrokiem – były stare i sprane, a ona założyła do nich top oraz bluzę z kapturem. W ręce trzymała swoją kurtkę, bo było tu dość gorąco.
- Jeśli masz na myśli te, w których jesteś, to niewątpliwie musimy kupić ci przynajmniej trzy pary nowych. Nie pozwolę, aby moja siostrzyczka chodziła w czymś takim. – Chyba spodobało jej się, jak ją nazwałam, bo uśmiechnęła się do mnie i zaczęła szukać czegoś dla siebie. – Pomogę ci. – Wybrałam dla niej kilka ładnych par jeansów i ruszyłyśmy do przymierzalni. Ja kupiłam wszystkie, które ze sobą zabrałam, choć z jednego fasonu musiałam wziąć o numer mniejsze, bo zwisały mi na pośladkach. Potem poszłyśmy do następnego butiku.
Po drodze aż korciło mnie, aby zapytać, jaki był Edward, lecz Bella wyglądała na szczęśliwą, jakby choć na moment o nim zapomniała, więc nie miałam serca jej tego robić. Przemilczałam ten temat, ale nie na długo, bo jeszcze dzisiaj mam w planach się czegoś dowiedzieć. Za to spytałam ją, co najbardziej lubi robić.
- Głównie czytam książki… - Gdy zauważyła moją minę, szybko zamilkła, bo wiedziała, że nie spodobała mi się jej odpowiedź. Byłam pewna, że takiej udzieli, ale chciałam dowiedzieć się o niej czegoś nowego. Wszyscy zdają sobie sprawę, że jest molem książkowym, a ja chcę czegoś więcej. – A od czasu do czasu piszę wiersze i opowiadania. Tak dla własnego użytku, po prostu przelewam luźne myśli na papier, a potem ubieram je w ładne słowa i konstruktywne zdania. W przyszłości planowałam zostać pisarką, ale to nie jest zbyt dobry zawód.
- Kokosów na pisaniu nie zarobisz – zażartowałam, wchodząc do następnego sklepu, który mijałyśmy. Wybrałyśmy kilka ciuchów do przymiarki, ja chyba z tonę, a Bells dwie bluzeczki. Zrobiła to tylko dlatego, że groźnie na nią popatrzyłam. Kupiłam kilka rzeczy, a ona nic. I tak było za każdym razem.
Wychodziłyśmy właśnie z siódmego lub ósmego sklepu, gdy poczułam ssanie w żołądku. „Obejrzałam” w myślach cały swój dzień i doszło do mnie, że praktycznie nic nie jadłam. Rano płatki z mlekiem i batonik zbożowy, a na lunch wzięłam sałatkę, której i tak nie skończyłam. A teraz mamy już godzinę osiemnastą. Umm… Mam ochotę na dobrze wysmażonego kurczaka z frytkami i mizerią albo nie, zjadłabym spaghetti bolognese. O! Poproszę Bells, aby jutro to zrobiła. W jej wydaniu ta potrawa jest perfekcyjna, po prostu palce lizać. Wychodząc już z kolejnego butiku, spytałam się kuzynki, czy nie jest głodna.
- Lie, gdybyś o tym nie wspomniała, nie poczułabym głodu, ale kiedy to zrobiłaś, zaburczało mi w brzuchu.
Więc postanowiłyśmy coś zjeść, po drodze rezygnując z seansu w kinie i odkładając go na inny dzień w niedalekiej przyszłości. Znalazłyśmy małą i przytulną restauracyjkę, zamówiłyśmy jakąś roladę, a do tego standardowo ziemniaki i surówkę. Kelnerka po kilku minutach wróciła z naszym zamówieniem, a my byłyśmy pogrążone w rozmowie. W pewnej chwili wypaliłam z grubej rury:
- Bells, dlaczego rozstaliście się z Edwardem? – Nie wyglądała na zadowoloną tym pytaniem, ale ja nie chciałam jej odpuścić. Wiem, że ten temat głęboko ją ranił i nie powinnam jeszcze się nad nią znęcać takimi wścibskimi pytaniami, jak to co poniektórzy mają w zwyczaju. Jednak patrząc na to z innej strony, wyżalenie się drugiej osobie, pozwala ulżyć cierpieniom. I właśnie dlatego, że ją to bardzo bolało, chciałam dowiedzieć się prawdy, poznać prawdziwy powód ich rozstania. Oczy Belli zaszkliły się i zdradzieckie łzy zaczęły spływać po jej kościstych policzkach. Zrobiło mi się trochę głupio, że jednym pytaniem doprowadziłam ją do płaczu. Powoli wstałam i przesunęłam swoje krzesło, aby być bliżej niej i móc objąć ją ramieniem. – Bella, nie mogę patrzeć, jak się katujesz i nie śpisz po nocach, szlochając do poduszki. To się odbije na twoim zdrowiu. Jeśli zwierzysz się komuś, będzie ci łatwiej. – Wierzyłam w te słowa, sama przetestowałam je na własnej skórze, kiedy jeszcze mieszkałam w Palmer. Miałam tam jedną najlepszą przyjaciółkę - Ash. Zawsze wszystko sobie mówiłyśmy, a w szczególności ja zwierzałam się jej z moich problemów z rodzicami. Bardzo mi pomogła podczas ich rozwodu. Niestety po tym jak jej mama miała dosyć mieszkania w tak zimnym i małym mieście, postanowiła się przeprowadzić do Los Angeles. Tam jest o wiele cieplej niż na Alasce, a Ash, korzystając z okazji, przeprowadziła się z nią. Zostawiła ona w Palmer ojca i siostrę bliźniaczkę, która chyba nigdy nie wybaczy jej tej przeprowadzki. Przez jej wyjazd, nie miałyśmy już takiego kontaktu jak wcześniej, oczywiście dużo pisałyśmy i dzwoniłyśmy do siebie, ale to nie to samo co rozmowa w cztery oczy. A teraz ja przeprowadziłam się do Forks.
- Wiem, Lie, ale to jest takie trudne. – Pociągnęła kilka razy nosem i otarła łzy chusteczką higieniczną, którą jej podałam. – Widzisz, ja i Edward bardzo się kochaliśmy, chcieliśmy być ze sobą, ale… ale różniło nas wszystko. Nie pasowaliśmy do siebie, to znaczy w niektórych kwestiach tylko się nie dogadywaliśmy, oboje byliśmy uparci. Ja upierałam się przy jednym, a on nie chciał tego słuchać. Zawsze mówił, że nie wiem, czego pragnę, że nie może tego zrobić i nie pozwoli na to. A ja chciałam tylko być z nim już na zawsze. – Przytuliłam ją mocną do siebie, a ona szlochała przez kilka minut w moje ramię. Gdy się pozbierała, zapłaciłam rachunek i wzięłam wszystkie zakupy oraz złapałam Bellę pod rękę. Kiedy wyszłyśmy, niebo było już czarne i nie wyglądało zachwycająco. Czułam, że w nocy będzie lało.
Po drodze rozmawiałyśmy trochę na temat książek, sobotniego wypadu na plażę, a także miejscowego rezerwatu. Dowiedziałam się, że posiada on swoje legendy. Bella opowiedziała mi, iż podobno ich plemię wywodzi się od wilków. Dobrze wiedzieć, że ma się za sąsiada wilkołaka. Jeszcze pożartowałyśmy przez chwilę, a po chwili dotarłyśmy już do domu. Pożegnałyśmy się w holu i rozeszłyśmy do pokojów. Przez kolejne minuty przeglądałam moje dzisiejsze zdobycze i układałam je w szafach. Włączyłam laptopa i połączyłam się z Internetem. Czekałam, aż się zaloguję, a w międzyczasie poszłam pod prysznic. Gdy wróciłam, wszystko było gotowe, więc usiadłam przy biurku i sprawdziłam pocztę. Dostałam maila od mamy, chciała wiedzieć, jak podoba mi się w Forks i co słychać u Charliego i Belli, a także czy zamierzam przyjechać na Boże Narodzenie. Szybko odpisałam, że u Swanów wszystko w porządku oraz, że ma przygotować moją ulubioną potrawę, bo podczas świąt tak łatwo nie wymiga się od mojego towarzystwa.
Kiedy odpisałam, była godzina jedenasta, a mi nie chciało się jeszcze spać. Wpadłam na pomysł poszukania tych legend, o których mówiła mi Bella w drodze powrotnej. Wpisałam do wyszukiwarki hasło: „legendy, rezerwat w La Push” i weszłam w pierwszą stronę, która się pojawiła. Nie było tam nic interesującego, tak samo jak w kolejnych pięciu. Miałam już wyłączyć komputer, jednak zauważyłam słowo „wilkołaki”. Ach, to będzie ostatnia strona, pomyślałam i kliknęłam w link. Po kilku minutach przed moimi oczami pokazał się czarny obraz z białymi napisami. Bardzo prymitywna ta strona, chyba napisana przez jakiegoś studencika, bo grafikę ma do bani. Znajdował się tam spis legend dotyczących naszego rezerwatu, między innymi widniały w nim takie tytuły jak „Kaheleha wojownik-duch”, „Taha Aki pierwszym wilkiem”, „Trzecia żona” i jeszcze parę innych. Było też coś o Zimnych Ludziach, krwiopijcach i tym podobnych. Szukałam czegoś odnośnie wilków, więc weszłam w legendę o Taha Akim. Muszę przyznać, że okazała się ciekawa. Ludzie zamieniający się w wilki i broniący swego plenienia przed Zimnymi... Zaciekawiły mnie te opowiadania, przeczytałam kilka z nich, po czym postanowiłam już wyłączyć komputer. Ktoś ma bardzo wybujałą wyobraźnię, aby układać takie bajki. Wojownicy-duchy, Zimni Ludzie i jeszcze ludzie-wilki. Oczywiście nie wierzyłam w to, bo czy po świecie chodzą takie stwory? No bądźmy rozsądni, czegoś takiego nie ma.


******


Reszta tygodnia przeleciała mi spokojnie, nic szczególnego się nie wydarzyło. W szkole też same nudy, nauczyciele przerabiają materiał, a uczniowie mają ich daleko gdzieś. Czekałam tylko na sobotę, bo wtedy, choć na trochę, wreszcie wyrwę się z Forks.


******


Nadeszła sobota. Wszyscy mieli się spotkać przed sklepem Mike’a i zabrać jego oraz Jess. Jechało nas dziesięcioro, po pięć osób w samochodzie. Oprócz tej dwójki byli jeszcze Jess, Angela, Lauren, ja, Bells, Taylor, Eric i jeszcze jakieś dziewczyny, których nie kojarzę. Podobno przyjaciółki Lauren z młodszej klasy, ale to nieistotne. Ja i Bella jechałyśmy z Mikem, Taylorem i Ericiem, a dziewczyny zabrały się autem Jessicki. W takim składzie, po dwudziestu minutach drogi, byliśmy w rezerwacie. Mieli do nas dołączyć chłopcy z tutejszego towarzystwa, jeszcze nigdy wcześniej ich nie widziałam, ale wiedziałam, że należy do nich Jacob. Nie mogłam się doczekać, aby go poznać. Z opisów podobno jest miłym i przystojnym gościem. No cóż, sama się przekonam.
Ja, Bella i Angela zajęłyśmy się rozpakowywaniem i przygotowywaniem jedzenia. Były kiełbaski, różnego rodzaju kanapki, jakieś przekąski, chipsy i ciągutki, a do picia cola, chłodzone piwo i woda. Chłopcy zajęli się rozpalaniem ogniska, a dziewczyny zbierały chrust i drewno. Gdy już wszystko było przygotowane, dołączyli do nas tutejsi. Było ich czterech, wszyscy mi się przedstawili, bo resztę znali z zeszłego roku, po czym usiedli z nami w kręgu. Największym z nich okazał się Jacob, który zajął miejsce obok mojej kuzynki, a później Embry, minimalnie niższy i mniej napakowany, podejrzewam także, że i młodszy od niego. Wszyscy podobierali się w kółka dyskusyjne, tylko ja z Angelą siedziałyśmy cicho. Indianie rozmawiali ze sobą, Lauren z przyjaciółkami, Jess z chłopcami i Bella z Jacobem. I to właśnie na tych ostatnich skupiłam swoją uwagę. Nie, żebym ich podsłuchiwała, po prostu byli najbliżej i mogłam „dosłyszeć” ich rozmowę.
- Jacob, dawno się nie widzieliśmy, co u ciebie słychać? – Ach, ten sztuczny optymizm. Przecież nawet ja go wyczułam.
- Nic nadzwyczajnego, jakoś leci, chyba łapie mnie jakieś przeziębienie. A ty, Bells, jak się trzymasz?
- Bywało lepiej, ale nie rozmawiajmy na ten temat. Nie chcę do niego wracać, nie jestem gotowa. – Zasępiła się na chwilkę, ale zaraz dodała: – Za to widzę, że ty wyrosłeś. Gdy cię ostatnio widziałam, a nie było to dawno, byłeś o głowę niższy.
Albo mi się zdawało, albo Jake się spiął. Nie, to niemożliwe. Pewnie tylko mi się wydawało, bo przecież jaki byłby tego powód?
- No, urosłem jakieś dwadzieścia centymetrów w ciągu miesiąca. – WOW! To prawie centymetr dziennie! To się nazywa „rosnąć jak na drożdżach”.
Poczułam, jak ktoś przysuwa się do mnie z prawej strony. Odwróciłam się i zobaczyłam, że między mnie i Angelę wpycha się Mike.
- Cześć, Mike! Co tam? Fajnie, że pogoda dopisała – powiedziałam.
- Hej! No, pogoda dopisała, nawet na pięć minut słońce wyszło zza chmur. Chcesz coś do picia? Piwo, colę, wodę?
- Colę poproszę.
- Zaczekaj, zaraz wracam. – Wstał i podszedł do lodówki turystycznej, w której trzymaliśmy schłodzone napoje i wyciągnął z niej colę i piwo. Odwrócił się, po czym znowu przysiadł. – Trzymaj.
- Dzięki, Mike.
- Fajnie jest, co nie?
- Nie narzekam, jest nawet ciepło, a ja spędzam czas z przyjaciółmi i to na plaży, przy ognisku. Oglądam nawet zachód słońca, którego nie widać przez chmury.
- Masz rację, zachód słońca jest przepiękny. – Uśmiechał się do mnie głupkowato, w sumie nic nie stało na przeszkodzie, aby odwzajemnić jego uśmiech, więc kąciki moich ust podniosły się nieznacznie.
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, po pewnym czasie Mike przesiadł się do kumpli i zaczęli o czymś żywo rozmawiać. Przez kilka minut patrzyłam na tańczące płomienie ognia, a moje myśli powędrowały do legend, które odnalazłam wczoraj w Internecie. Nawet nie wiem, czemu sobie o nich przypomniałam akurat tutaj. Może to przez miejsce, w końcu tu kilka stuleci temu pojawił się pierwszy człowiek-wilk… Ach… ta moja wyobraźnia.
Bells, Angela i Jess postanowiły się przejść, nawet chciały mnie ze sobą wziąć, ale odmówiłam. Jak już znikły za drzewami, które, nawiasem mówiąc, były wszędzie, Jake przysunął się do mnie i zaczął wypytywać o różne błahe sprawy. Znów poczułam się jak pierwszego dnia mojego pobytu w Forks. Te pytania strasznie mnie wtedy irytowały, ale on był miły, więc postanowiłam uprzejmie na nie odpowiadać.
- Pierwszy tydzień był okropny. Wszyscy się na mnie gapili i szeptali po kątach, gdyby dali sobie z tym siana, to podejrzewam, że byłoby mi mniej niezręcznie. – Przeszył mnie chłodny wiatr i zadrżałam.
- Zimno ci?
- Nie, wiesz, jesteś taki napakowany, że boję się przebywać w twoim towarzystwie – odpowiedziałam sarkastycznie, na co chłopak zaśmiał się pogodnie. Aż zrobiło mi się dzięki temu cieplej.
- Patrz, a ja myślałem, że z ciebie taka szara myszka jak Bella.
- To, że jesteśmy kuzynkami i może wyglądamy podobnie, nie znaczy, że jesteśmy takie same. – Obrzuciłam go gniewnym spojrzeniem. Co się ze mną działo. Ledwo poznałam tego chłopaka, a już z nim gadam, jakbyśmy znali się od lat! I nawet się na niego denerwuję.
- Nie powiem, masz charakterek. – Oboje się uśmiechnęliśmy. Fajny z niego chłopak, może byłabym nim zainteresowana, gdyby nie to, że jest ode mnie młodszy.
Praktycznie wszyscy porozchodzili się po okolicy. Przy ognisku siedziały tylko te dwie, nieznane mi dziewczyny oraz ja z Jacobem. Było coraz ciemniej i podejrzewam, że za jakieś pół godziny będziemy się zwijać. Ale ognisko dobrze grzało i rozjaśniało zmrok w promieniu pięciu metrów. Rozmawiałam jeszcze z Indianinem na parę tematów takich jak muzyka czy filmy. Opowiedziałam mu o Alasce i moim rodzinnym mieście, a on odwdzięczył się tym samym. Wiedzieliście, że w tym rezerwacie jest około trzystu niedźwiedzi Grizlly i dwa razy tyle innych drapieżników, nie wspominając już o jeleniach i sarnach? Ten temat mnie jakoś zaciekawił... Nawet w szkole nie dowiedziałabym się tak ciekawych i pożytecznych rzeczy, jak przez te półgodzinną rozmowę z nim. To dosyć dziwne, bo jakoś nigdy nie interesowała mnie natura i zwierzęta, a na lekcjach biologii zawsze przysypiałam. Czego nie mogę powiedzieć o rozmowie z Jake’m, chłopak naprawdę mnie zainspirował. Od dzisiaj żadnego spania na lekcji biologii. Tak, to moje postanowienie.
Po chwili wszyscy zebrali się przy ognisku, dziewczyny zajęły się sprzątaniem, a chłopcy próbowali ugasić ogień. To było nawet zabawne, w końcu nasi goście wkroczyli do akcji i po dwóch minutach już im się udało. Pożegnałam się z Jacobem tak samo jak Bella, po czym ruszyliśmy do miasteczka. Rozstaliśmy się pod sklepem Newtonów i wszyscy pomaszerowali do swoich domów. Po drodze rozmawiałam jeszcze trochę z Bellą o ognisku i Jacobie. Wyglądała na zadowoloną z wycieczki... Gdy dotarłyśmy do domu, obie padłyśmy z wyczerpania.
Dzisiejszej nocy miałam bardzo, ale to bardzo dziwny sen…


Czekam na komentarze Wink

pozdrawiam
n/z


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pią 9:46, 16 Paź 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Eweline.
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:29, 07 Sie 2009 Powrót do góry

wow mi się podoba :)
ciekawe jak to się potoczy czy tak jak w książce Edward wróci do Belli, a właściwie Bella go uratuje czy już się nie pojawi jako jej chłopak?
no ciekawe
błędów nie widziałam chyba dlatego, że byłam zaciekawiona treścią i na nic innego nie zwracałam uwagi :P
czekam na kolejne :D
pozdrawiam
Eweline.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin