FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Szone Ahawa [NZ] [Rozdział 3] - 12.11.09 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Anyanka
VIP Grafik



Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 2873
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 362 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krypta Spike'a, bo William the Bloody może mi czytać wiersze non stop

PostWysłany: Sob 17:39, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Aniu, jak obiecałam, tak zrobiłam i dzisiaj w szkole odleciałam dzięki twojemu opowiadaniu z nudnej lekcji.
Bardzo podoba mi się twój styl. Zresztą pisałam Ci to już chyba przy miniaturkach. A jak nie to teraz piszę. (joł, ale konstruktywnie :D )
Masz bogate słownictwo, ale nie szalejesz z jakimiś dziwnymi wyrazami, więc każdy rozumie :P Czyta się szybko, lekko i przyjemnie.
Co do błędów, to się nie wypowiadam, bo kwalifikacji nie mam Wink
Odnośnie treści. W przeciwieństwie do SZ, to opowiadanie od razu przypadło mi do gustu. Dlaczego? Twój opis opowiadania. Jeśli podejrzewam co masz na myśli to mnie się już podoba :D No, ale tylko w mojej chorej głowie mogło się coś takiego wykreować więc nie wspominam co mam na myśli, bo jeszcze się okaże, że jestem hen hen w polu :)
I jeszcze jedno, wielki plus za to, że Bella nie jest tu smętną, zacofaną dziewoją, tylko otwiera się na ludzi, no dobra, na Alice.
Pewnie zapomniałam dodać jeszcze jakieś 'mądre' przemyślenia, myślę, że przeżyjesz.
Wiedz, że mi się podoba i na pewno zaglądnę jeszcze nie obiecuję, że zaraz przy następnym rozdziale :D
Życzę weny i masy pomysłów :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
keh
Wilkołak



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Sob 20:45, 07 Lis 2009 Powrót do góry

To pierwsze opowiadanie od bardzo dawna które czytam na pełnym luzie, nie spinam się i nie zmuszam, tekst leci w mgnieniu oka. Po prostu pływam w prostocie twojego opowiadania, w ciekawie zapowiadającej się fabule, pływam, nurkuje, bawię się wodą i tak dalej ;D. Na serio jestem pozytywnie zaskoczona. Uh, gdybym umiała pisać komentarze tak jak kiedyś to walnęłabym Ci taki wypas na pół strony, opisujący moje zadowolenie, że nam obu spadłyby kapcie. Bo należą Ci się gratulacje za tekst po którym się odlatuje. Masz nową czytelniczkę, jasne? ;D I poproszę o króciutkie info na PW jak wsadzisz nowy odcinek. Chętnie go przeczytam, pff, co ja gadam, ja czekam tylko na to aż wsadzisz coś nowego. Oczywiście postaram się napisać lepszy komentarz gdyż wiem sama od siebie, że sprawiają one wiele radości. Więc obiecuje się spiąć aby miało to ręce i nogi, bo aż wstyd. ^^'

Poza tym - Bella! Jaka ona tu realistyczna, prawdziwa i jak łatwo ją polubić. Do Alice mam dystans choć jest słodka i ciepła. Nie mogę się doczekać aż coś między nimi zaiskrzy. Jak to będzie wyglądało? Bella jeszcze okej, ale ta malutka Alice, która zdaje się być tak dalece nierzeczywista w wizji którą kreujesz i o niej piszesz.

pozdrawiam, całuje i tak dalej.
keh


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez keh dnia Sob 20:47, 07 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
nellkamorelka
Wilkołak



Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec

PostWysłany: Sob 20:52, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Przepraszam, że komentarz dopiero teraz:)
bardzo lubię czytać Twoje teksty - czyta się je naprawdę dobrze i lekko.
Świetnie pokazałaś relacje między Bellą i Alice oraz jej rodzeństwem. Ciekawa jestem jak to dalej chcesz pociągnąć? mam co prawda swoje podejrzenia i przypuszczenia co do relacji Alice i Belli - dałaś nam przedsmak, tego co nas czeka w kolejnych rozdziałach:)
Trzymaj tak dalej
z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały
Nellka


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:26, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Ciekawie, ciekawie....Fajnie to opisalas jeszcze nie za bardzo wiadomo jaki zwiazek masz zamiar opisac, bo pewnie jakis jest Wink Pewnie niedlugo sie dowiemy. Fajnie jest przeczytac jakis FF w ktorym Edward po zobaczeniu Belli nie spada z krzesla a Bella nie zbiera szczeki z podlogi...Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 23:39, 07 Lis 2009 Powrót do góry

Mój Boże kochany. Jestem w szoku!
Dziękuję wszystkim bardzo, ale to bardzo serdecznie za każde napisane słowa.
Warto pisać i tworzyć dla takich chwil.
Dziś na uczelni miedzy notowaniem napisałam trzeci rozdział. Może uda mi się go podrzucić Marsi, jeśli tylko wyrazi zgodę.
Dzięki śliczne jeszcze raz!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Reilee
Zły wampir



Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp

PostWysłany: Nie 19:38, 08 Lis 2009 Powrót do góry

Cytat:
Fajnie to opisalas jeszcze nie za bardzo wiadomo jaki zwiazek masz zamiar opisac

Jak to nie wiadomo? Ja już wiem :> No chyba, że Anna-Maria zamierza wprowadzić nagły zwrot akcji..


A-M, powiem tyle: jest ładnie. Ładnie, słodko, ale ja czekam na jakiś pieprzyk. Nie mam na myśli zbereźnych scen, chociaż w Twoim przypadku wszystko jest możliwe XD, aleee coś co sprawi, że nie utopisz Belli w ulepku niewinnej, dziewiczej miłości. Oryginalny pomysł, a raczej niespotykane połączenia to nie wszystko Wink Czekam na dalszy rozwój akcji, póki co bardziej podoba mi się SZ Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
A-M
Zły wampir



Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 418
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 19:11, 12 Lis 2009 Powrót do góry

Witam,

Po krótkiej nieobecności wracam z kolejnym rozdziałem.
W weekend powinnam skończyć kolejny, więc już nie mogę się doczekać, aż Wam go przedstawię.

Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu rozdział trzeci, bo pisanie tego opowiadania sprawa mi dużą przyjemność, jako lekką odskocznię od "SZ", choć ten FF ukazuje pewne problemy z którymi stykamy się w rzeczywistości.

Zapraszam do czytania i komentowania wspaniałymi wypowiedziami, jakimi raczycie mnie zawsze zaszczycić.
Powtórzę to kolejny raz, ale to, że czytacie i wypowiadacie się daje ogromną energię i siłę do tworzenia, bo autor, który wie, że jest doceniony ma chęci do dalszego pisania.

Jeszcze raz wielkie dzięki.



Beta - wiecznie brutalnie męczona - Marsi










Rozdział III



Jak mam rozpoznać swoją Drugą Połowę?
Nie bojąc się ryzyka. Ryzyka porażki, odrzucenia, rozczarowań. Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania Miłości. Ten, kto przestaje szukać, przegrywa życie
.





Jechałam do domu lekko podenerwowana. Wiedziałam, że Charlie nie będzie zadowolony z faktu, że zamiast pilnie uczyć się w szkole, błąkałam się po centrum handlowym.
Okej, wdech, wydech, przecież to nic strasznego nie iść do szkoły.
To znaczy, w moim mniemaniu, tak było. Podejrzewałam jednak, że ojcu się to nie spodoba.
Podjechałam powoli na podjazd, sprawdzając, czy policyjny radiowóz stał zaparkowany.
Niestety, już tam był.
Chcąc nie chcąc, wygramoliłam się z samochodu i skierowałam w stronę domu.
Światło w pokoju gościnnym paliło się, co oznaczało, że ojciec pewnie siedział i oglądał, jak co dzień, mecz.
Przekręciłam klucze w zamku i otworzyłam drzwi, które tak skrzypiały, że były skuteczną ochroną przed złodziejami, bo obudziłyby wszystkich domowników w nocy.
- Bello, to ty?
Usłyszałam donośny głos, starający się przekrzyczeć telewizor.
- Tak, tato, to ja.
A któż by inny, pomyślałam.
Weszłam do pokoju i zobaczyłam standardowy widok: ojciec, pizza i pilot.
- Cześć, tato.
- Hej, kochanie. Jak tam dzisiaj było w szkole?
Boże, czy musiał od razu o to spytać?
Dziewczyno, uspokój się! Przecież niepójście raz do szkoły, nie oznacza końca świata. Skarciłam się w duchu.
- Właśnie, co do szkoły… To wiesz, tato… Dziś po pierwszej lekcji poszłam razem z Alice…. Eee, uciekłyśmy z lekcji do Brylantowego Raju...
Ojciec prawie opluł się napojem, który akurat pił.
- Nie byłaś w szkole?! – spytał lekko podniesionym głosem.
- Oj, tato, nie rób afery – mruknęłam.
- Nie robię afery, tylko się zdziwiłem… Myślałem, że jesteś pilną uczennicą.
- Tato, jeden dzień bez szkoły nie oznacza, że przekreśliłam całą swoją edukację.
Najgorsze za mną, pomyślałam.
- Bello, ostatni raz zrobiłaś coś takiego. – Ojciec pogroził mi palcem. – Przy okazji, kim jest ta cała Alice? – spytał nagle zaciekawiony. – Nowa koleżanka ze szkoły?
- Tak jakby. Jest bardzo miła i wesoła. Kompletnie przeciwieństwo mnie. – Uśmiechnęłam się lekko.
- Rzeczywiście, jeśli jest taka, to zupełne przeciwieństwo ciebie. – Ojciec wybuchnął śmiechem.
- Bardzo zabawne – burknęłam.
- Kochanie, nie śmieję się złośliwie, tylko masz po mnie charakter odludka i po prostu zdziwiło mnie…
- Zdziwiło cię, że twoja córka ma znajomych? – prawie zaatakowałam ojca.
Charlie zarumienił się lekko.
- To nie tak. Ech, okej, przepraszam. Masz rację. Cieszę się bardzo, że poznajesz nowych ludzi. Na pewno dobrze ci to zrobi.
Westchnęłam.
Charlie spojrzał na mnie zamyślony i spytał:
- Może zaprosisz ją jutro na obiad?
Zamarłam.
- Na obiad?
- Taki posiłek w ciągu dnia.
Wywróciłam oczami, jednak po chwili uznałam, że to może być całkiem dobry pomysł.
- Wiesz co… To nawet nie głupia myśl, tato.
- Twój staruszek ma zawsze wspaniałe pomysły.
- Jasne – skwitowałam z ironią.
Odwróciłam się na pięcie, ale zaraz spojrzałam znów na ojca.
- Przy okazji, nie dasz mi szlabanu? – spytałam cicho.
- Szlaban? – Charlie zamyślił się. – Za to, że się przyznałaś, że nie byłaś w szkole, odpuszczę ci go.
Nie wierzyłam własnym uszom. Mój ojciec właśnie odpuścił mi karę.
Chyba zbliżał się koniec świata.
- Eee, dzięki, tato.
Odwróciłam się i pomaszerowałam do swojego pokoju.
Wchodząc, rzuciłam plecak na ziemię i nie zdejmując kurtki i butów, runęłam na łóżko.
Był to męczący dzień, zwłaszcza, jeśli oznacza chodzenie po sklepach.
Z drugiej strony w towarzystwie Alice nie było tak strasznie. Chyba tylko dzięki jej osobie przeżyłam tę katorgę.
Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają. Coś w tym musi być.
Rozmyślając o jutrzejszym dniu i popołudniowym obiedzie, zamknęłam oczy i natychmiast zasnęłam.


Obudziłam się rano, nie wiedząc za bardzo, gdzie jestem.
Spojrzałam na siebie wściekła, że poprzedniego wieczoru nie rozebrałam się z kurtki i butów.
Wstałam cała obolała i zaczęłam zdejmować niepotrzebne rzeczy.
Weszłam pod gorący prysznic i pozwoliłam, żeby woda długo leciała na moje zmęczone ciało.
Poczułam się po nim jak nowonarodzona. Szybko wysuszyłam włosy, związałam je w kitkę i pomknęłam schodami do kuchni.
Wzięłam się szybko za przygotowanie prowizorycznego śniadania, bo lada moment musiałam jechać do szkoły, a znając Charliego, nie przygotuje sobie nic poza sokiem pomarańczowym.
- Cześć, Bell – przywitał mnie ojciec, wchodząc do kuchni ubrany już w swój policyjny mundur.
- Robisz śniadanie? Niepotrzebnie, zjadłem pizzę, bo została od wczoraj.
Spojrzałam na niego zdziwiona, jedną ręką trzymając patelnię, na której zaczynała przypalać się jajecznica.
- Jak tak dalej będziesz jadł, zamienisz się w jeden wielki cholesterol albo inne świństwo – skarciłam go.
- Nie przesadzaj. – Wywrócił oczami. – Włóż ją do tego pudełeczka plastikowego. Zjem ją w pracy.
- Nawet jakbyś jej nie chciał, to bym ci ją wcisnęła.
Zapakowałam szybko policyjny posiłek, pożegnałam się z tatą, wciąż trzymając w dłoni skibkę chleba z dżemem i popędziłam do swojej furgonetki.
Za kwadrans rozpoczynała się pierwsza lekcja, a ja powinnam być już dawno w drodze.
Błagam, odpal chociaż dziś za pierwszym razem, poprosiłam.
Modły moje zostały wysłuchane i ruszyłam najszybciej, jak mogłam w stronę szkoły.
Dzień był pochmurny, co akurat tutaj nie było dziwne, ale dziś dochodziła jeszcze gęsta mgła, co utrudniało prowadzenie pojazdu.
Chciałam włączyć światła przeciwmgielne, ale tylko jedna z lamp działała.
Świetnie, jeszcze tego mi trzeba było, żeby dostać mandat za brak odpowiedniego oświetlenia.
Dojeżdżałam na szkolny parking, kiedy usłyszałam dzwonek oznajmiający początek zajęć.
Wyskoczyłam z furgonetki, trzasnęłam z całej siły drzwiami i popędziłam w stronę budynku.
Zaczynało lekko siąpić i już po chwili czułam krople na twarzy.
Otworzyłam z hukiem drzwi, przez co woźny skarcił mnie wzrokiem. Nie zawracając sobie nim głowy, spojrzałam nerwowo na plan, zastanawiając się, w którą stronę mam biec.
Całe szczęście zajęcia były na parterze, więc popędziłam do klasy za zakrętem.
Zatrzymałam się przed nią i wzięłam trzy wdechy, żeby uspokoić płuca.
Zapukałam cicho i otworzyłam drzwi.
Nauczyciel spojrzał na mnie pogodnie i gestem ręki zaprosił do środka.
- Przepraszam za spóźnienie – bąknęłam i poszłam w stronę tylnych ławek.
Ujrzałam pod ścianą siedzącą Alice, która już uśmiechała się do mnie szeroko.
Kiwnęła głową, dając znak, że mam z nią usiąść.
Wgramoliłam się do ławki, usiłując robić jak najmniej hałasu, bo prowadzący lekcję zaczął już omawiać jakieś zagadnienie.
- Cześć, Alice – szepnęłam. – Trochę się dziś rano ociągałam.
- Hej, śpiochu – zachichotała. – Zmęczona po wczorajszym wypadzie? – spytała.
- Chyba tak… - przerwałam, bo naszło mnie ziewanie. – Przepraszam.
- Trzeba będzie cię przyzwyczaić do takich rzeczy.
- Co to, to nie – zaparłam się.
Spojrzałam na nauczyciela, który dalej prowadził swój monolog.
- Słuchaj, opowiadałam o tobie ojcu i wpadł na genialny pomysł, żeby zaprosić cię na dzisiejszy obiad. Co ty na to?
Alice patrzyła mi głęboko w oczy.
Boże, ten wzrok był po prostu niesamowity. Mogłabym się w niego wpatrywać cały dzień.
- Obiad, mówisz? – Spojrzała w stronę klasy. – Czemu nie? Świetny pomysł! – Uśmiechnęła się delikatnie.
- Okej, ale ostrzegam, że to nie będzie „Gotowanie na ekranie”.
- Nie jestem wybredna, spokojnie.
- Super, bo już się bałam, że jakieś ośmiornice albo ślimaki będę musiała przygotować.
Alice musiała zatkać sobie ręką usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Kiedy uspokoiła swój chichot, spytała:
- Dlaczego uważasz, że chciałabym jeść coś takiego?
- Nie wiem. Tak jakoś mi przyszło na myśl.
- Jesteś niemożliwa, wiesz?
- Dobra, zrobię coś typowo amerykańskiego.
- Jak dla mnie bomba.
Odwróciłam się w stronę nauczyciela, żeby w końcu zacząć go słuchać.
Co jakiś czas spoglądałam na Alice. Była śliczna.
Dziś miała na sobie sukienkę koloru bzu i eleganckie czarne kozaki do kolan.
Zastanawiałam się, ile czasu zajmuje jej ułożenie fryzury, bo każdy kosmyk był idealnie wywinięty na zewnątrz.
Znów się zamyśliłam i nie usłyszałam dzwonka na przerwę.
Alice trąciła mnie łokciem, żebym oprzytomniała.
- Ale ty szybko odlatujesz. Musisz mnie tego nauczyć, bo czasami też nie mogę wytrzymać na zajęciach. – Zaśmiała się cicho.
Wywróciłam oczami, ale uśmiech też zawitał na mojej twarzy.
- Co teraz mamy? – Alice zaczęła studiować plan zajęć. – O, idziemy na biologię.
- Mamy razem?
- Tak jest!
Pomaszerowałyśmy z tłumem w stronę klasy.
Dziś byłyśmy pilnymi uczennicami i bardzo szybko mijały kolejne lekcje.
Około południa była dłuższa przerwa.
- Idziemy coś zjeść? – zaproponowałam.
- Możemy. Sądzę, że reszta mojego rodzeństwa też będzie na stołówce.
- Aha – skitowałam.
Alice spojrzała na mnie.
- Coś nie tak? – spytała
- Nie, nie. Tylko… Mam wrażenie, że twoje rodzeństwo mnie nie trawi.
Spojrzała na mnie na smutkiem.
- To nie tak, że cię nie lubią. Muszą tylko kogoś poznać bliżej, poza tym, to… - ucięła w połowie zdania.
- Poza tym co? – spytałam.
- Nic. Nie przejmuj się w ogóle…
Przez resztą drogi ani razu się już nie uśmiechnęła.
Kiedy dotarłyśmy do stołówki, większość miejsc była już pozajmowana, ale przy stoliku rodzeństwa Alice zostały jeszcze wolne miejsca.
Jeden z braci, Emmett, wesoło pokiwał rękę i dał znać, że mamy przyjść do nich.
Zaraz potem blond włosa Rosalie spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
- Cześć – powiedziała cicho Alice głosem, który kompletnie do niej nie pasował.
Kiwnęłam niepewnie głową w stronę towarzyszy i zajęłam miejsce obok Jaspera, który nerwowo poruszył się na swoim krześle.
Spojrzałam niechętnie na kolejkę, jaka robiła się przy stoisku z jedzeniem.
- Idziesz? – spytałam Alice
- Wiesz, nie jestem głodna. – Nawet na mnie nie spojrzała.
Nie podobała mi się jej postawa. Nie wiedziałam też, czym była spowodowana.
- Aa… Okej. W takim razie pójdę sobie coś zamówić.
Wstałam i szybkim krokiem oddaliłam się w stronę kolejki.
Stanęłam akurat za jednym z chłopaków z mojej klasy, którego kojarzyłam, bo był to akurat ten, który przysypiał na wczorajszej lekcji, kiedy podglądałam przez dziurkę od klucza.
Odwróciłam się powoli i spojrzałam na stolik Alice i jej rodzeństwa.
Żywo o czymś dyskutowali. To znaczy Rosalie i Edward wyglądali na wzburzonych i tłumaczyli coś Alice, która wbijała wzrok w stolik, co jakiś czas podnosząc głowę i kiwając przecząco.
Emmett przyglądał się temu z uśmieszkiem na ustach, a Jasper wyglądał wciąż jak marmurowy posąg. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
Czułam się cholernie niezręcznie, bo wiedziałam, że cała ta dyskusja sprowadza się do mojej osoby.
Może i było to myślenie dość egoistyczne, jednak coś w środku mówiło mi, że jednak mam rację.
Postanowiłam zjeść gdzieś poza stołówką, jeśli Alice miała mieć z mojego powodu jakieś nieprzyjemności.
Wzięłam sok porzeczkowy, jabłko oraz naleśnika faszerowanego szpinakiem i czosnkiem.
Powoli skierowałam się ze swoją tacę w stronę stolika Alice.
- Wiesz, nie chcę przeszkadzać, więc idę zjeść na dworze.
Uśmiechnęłam się blado i odeszłam.
Widziałam, że Alice chciała wstać i iść ze mną, ale Jasper dyskretnie przytrzymał ją za rękę.
Zrobiło mi się dziwnie, jednak nie dałam tego po sobie poznać. Mina Alice wyrażała za to wyraźny smutek.
Wyszłam na zewnątrz, szukając dogodnego miejsca pod jakimś drzewem.
Akurat pod dorodnym dębem było wolne, więc skierowałam się w jego stronę.
Rozłożyłam swoją bluzę, żeby nie siadać na samej ziemi i przycupnęłam po turecku, kładąc przed sobą tackę z jedzeniem.
Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty jeść. Wypiłam trochę soku, a naleśniki memłałam widelcem. Oparłam głowę o drzewo i zamknęłam oczy.
Było chłodno, jednak czułam dziwne wewnętrzne gorąco, więc zimne powietrze dawało pewną ulgę.
Nagle poczułam czyjąś obecność i kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam przed sobą Jaspera.
Brat Alice wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Eee, cześć – powiedziałam, spoglądając na niego z dołu.
- Przychodzę do ciebie z pewną wiadomością – przemówił. Jego głos był głęboki i oschły.
- Jasne, słucham?
Trochę się tą wizytą zdenerwowałam, bo miałam przeczucie, że nie będą to dobre wieści.
- Chcę ci powiedzieć, a raczej nakazać, żebyś zaprzestała przyjaźnić się z Alice. To niedopuszczalne. – Wpatrywał się we mnie teraz z wrogością.
- Nie rozumiem.
- Nie wiem, co tu jest niezrozumiałego. Od teraz jest zakaz przyjaźni między wami. Czy teraz to zrozumiałaś? – spytał z naciskiem.
- Nie, nadal tego nie rozumiem.
Wstałam gwałtownie.
- Nie widzę powodu, dla którego nie mogłabym się dalej przyjaźnić z Alice.
- A ja widzę. Nie tylko ja, moje rodzeństwo także.
- W takim razie oświeć mnie.
- Jesteś tylko zwykłą dziewczyną, nie pojmiesz.
Tego było za wiele. Ten typ mnie bezczelnie obrażał, pomyślałam. Czułam, że cała się gotuję z wściekłości.
- Uważacie się za kogoś lepszego? – spytałam siląc się na spokojny ton.
Jasper niespodziewanie zaśmiał się cicho.
- W pewnym sensie można tak to ująć. Ale czy lepszego? Sam nie wiem. Nieważne.
W każdym razie – znów był poważny – podtrzymujemy to, co ci przekazałem.
- A dlaczego, Alice sama mi tego nie powiedziała?
- Bo jej na to nie pozwoliliśmy – skwitował.
- Ona jest pod waszym nadzorem? – Podniosłam ton głosu, czując, że tracę pomału panowanie nad sobą.
- Nie, ale tworzymy rodzinę. Są pewne sprawy, które lepiej, żeby pozostały w niej i nie wyszły poza.
- Rodzinne tajemnice?
- Dokładnie.
Prychnęłam.
- Wiesz, co o tym sądzę? Uważam, że tutaj żadne tajemnice nie mają znaczenia. Po prostu nie możecie znieść tego, że Alice przyjaźni się kimś, kto nie jest taki jak wy i odbiega od normy!
Prawie wykrzyczałam mu to w twarz.
Jasper przez chwilę spoglądał na mnie, po czym posłał mi jadowity uśmiech i cicho syknął:
- To raczej my odbiegamy od normy. Trzymaj się od nas z daleka.
Rzucił mi ostre spojrzenie, odwrócił się gwałtownie i ruszył w stronę szkoły.
Stałam oszołomiona przez ostatnie słowa. Brzmiały złowrogo i niebezpiecznie.
A może tylko sobie coś wmówiłam? Może chciał mnie tylko przestraszać i skutecznie zniechęcić do przyjaźni z Alice?
Kompletnie nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego im tak zależy na zerwaniu stosunków, jakie panowały między nami.
Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Jasper wypowiadał te słowa śmiertelnie poważnie, choć z drugiej strony może robił to specjalnie.
Miałam mieszane uczucia.
Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w kierunku budynku.
Musiałam porozmawiać z Alice. Podczas rozmów na lekcjach, nie mogli nam przeszkodzić.
Kiedy zaszłam pod klasę w której miałyśmy mieć wspólne zajęcia, nigdzie jej nie zauważyłam.
Czekałam cierpliwie, wyciągając szyję ponad ludzi. Niestety, nawet, kiedy wchodziliśmy do sali, Alice nadal nie przybyła.
Usiadłam samotnie w jednej z ławek, mając nadzieję, że może się spóźni.
Jednak nie przyszła na tę lekcję jak również na pozostałe.
Po skończonych zajęciach poszłam powoli na parking, kiedy zauważyłam Alice opartą o moją czerwoną furgonetkę.
Uśmiech od razu znalazł się na mojej twarzy, jednak gdy podeszłam do samochodu, mina zrzedła mi od razu, widząc wyraz twarzy Alice.
Spojrzała na mnie z tak smutnym wzrokiem, że miałam ochotę ją przytulić.
- Alice… Co się dzieję? – spytałam, chwytając ją delikatnie za dłoń.
- Bello, ja… My… - W jej oczach widniały łzy.
- Spokojnie. Co się stało?
- Po prostu… Po prostu, nie możemy się dalej przyjaźnić. Moje rodzeństwo ma rację. To zbyt niebezpieczne, zrozum.
- Alice, zaczynam się bać – szepnęłam przerażona.
- I chyba powinnaś… Ale mówiłam im, że to nic… Że wszystko będzie w porządku… - zaczęła chaotycznie tłumaczyć.
Zaczynałam coraz bardziej się niepokoić jej zachowaniem.
Spojrzała na mnie przelotnie.
- Wybacz – powiedziała cicho i pobiegła w stronę swojego samochodu.
Stałam zdezorientowana, nie wiedząc, co robić.
- Alice! – krzyknęłam, ale mój głos zginął pośród dźwięku ruszającego porsche.
Zaczęłam biec, myśląc, że może mnie zobaczy, ale samochód wyjeżdżał już z parkingu.
Stanęłam zrezygnowana na środku placu i wyglądałam za rozpływającym się dymem, który pozostawiło za sobą auto.
Wiedząc, że już nie wróci, odwróciłam się i poszłam w stronę swojej furgonetki.
Jadąc, musiałam z całych sił panować nad sobą, żeby nie wybuchnąć.
Nie zwróciłam nawet uwagi na to, czy dobrze wjechałam na podjazd.
Weszłam do domu trzaskając drzwiami, na co Charlie krzyknął z pokoju:
- Hej, Bello! Co to za trzaskanie?
- Żadne – burknęłam i zaczęłam kierować się w stronę swojego pokoju.
- Hola! Moja panno! Chodź tutaj. – zawołał mnie do siebie.
Westchnęłam i weszłam do pomieszczenia, gdzie Charlie spędzał większość dnia, po przyjściu z pracy.
Spojrzał na mnie, świdrując wzrokiem i spytał z poważną miną:
- Co się stało?
- Nic.
- Przecież widzę.
- Wcale nie.
- Nie kłóć się ze mną.
- Nie kłócę się, po prostu cię uświadamiam, że wszystko jest w porządku.
- Alice przyjdzie na obiad? – spytał zmieniając temat.
- Raczej nie.
- A to dlaczego?
- Nie wiem. Jej się spytaj. Pójdę do siebie na chwilę i zaraz zacznę robić jedzenie.
Charlie spojrzał na mnie i mogłabym przysiąc, że widzę w jego oczach współczucie.
- Odpocznij, kochanie.
Odwróciłam się na pięcie i szybko wyszłam z pokoju.
Nie płacz głupia, prawie krzyknęłam na siebie w myślach.
Było mi cholernie przykro, bo nigdy nie miałam bratniej duszy, a myślałam, że może kiedyś nasza znajomość przerodzi się w prawdziwą przyjaźń.
Może jednak liczyłam na zbyt wiele?
W końcu, gdyby postawić nas obie obok siebie, różnice między nami byłyby kolosalne, więc nie dziwię się, że rodzina Alice nie chce, żeby przyjaźniła się z taką szarą myszką jak ja.
Zdjęłam buty, kurtkę i włożyłam swój ulubiony, rozciągnięty dres.
Weszłam pod koc i zaczęłam wpatrywać się w ścianę.
Co miałam zrobić? Chciałam walczyć o tę znajomość. Chciałam i musiałam.
Czułam się tak, jakbym znała Alice od lat. Nie mogłam przerwać tego teraz.
Miałam wrażenie, że ona też cierpiała z tego powodu. Postanowiłam z nią o tym porozmawiać jutro w szkole.
Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez A-M dnia Czw 19:17, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 19:22, 12 Lis 2009 Powrót do góry

hej Anno-Mario :)

co mi nie pasuje : Bella pod drzewem rozłozyła bluzkę... na Boga... czy ona siedziała w samym staniku ? Twisted Evil
drugi rozdział i już taki golas Smile

hm... poza tym pasuje mi już wszystko... a raczej bardzo pozytywnie nie pasuje zachowanie Cullenów z tymi ich zakazami... niby wiemy o co chodzi, ale cały czas wszystko jest o Belli i Alice... Edward jest tylko z imienia...

kompletnie nie wiem co mam sądzić o tym tekście prócz tego, ze mi się podoba....

nie mam jakoś pomysłu na rozwinięcie sytuacji... wiem - będę miała niespodzianki, ale ja nie lubię niespodzianek niespodzianych...

kręcić nosem nie mam na co, więc kończę komentować..

do następnego A-M...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ukos
Zły wampir



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 2:04, 13 Lis 2009 Powrót do góry

"Był to męczący dzień, zwłaszcza, jeśli oznacza chodzenie po sklepach. "
Przepraszam, ale składni tego zdania nie rozumiem.

"Uśmiech od razu znalazł się na mojej twarzy, jednak gdy podeszłam do samochodu, mina zrzedła mi od razu, widząc wyraz twarzy Alice. " Nie dość, że powtórzenia, to znowu mało po polsku napisane.

"Po skończonych zajęciach poszłam powoli na parking, kiedy zauważyłam Alice opartą o moją czerwoną furgonetkę. "
jeżeli "kiedy zauważyłam" to "szłam" - tryb niedokonany musi być

Jest jeszcze sporo wpadek stylistycznych i interpunkcyjnych, ale, szczerze mówiąc, jest również zbyt późno, żebym je wszystkie wypisywała. To w końcu robota bety, nie czytelnika.



Rozdział drugi czytałam na raty - zmęczył mnie straszliwie i dobrnęłam tylko do momentu kiedy opuściły szkołę. Resztę dopiero dzisiaj doczytałam, razem z trójką.
Rzuciła mi się w oczy pewna niekonsekwencja - raz Bella ledwo się wtacza na schody, a raz biegiem pokonuje parking i korytarz, bez większego wysiłku.
I jeszcze wypomina ojcu cholesterol w pizzy, jednocześnie smażąc jajecznicę... Nie wspominając już o pomyśle pakowania jej do pudełeczka - zimna jajecznica - pycha!
Kolejna sprawa - Bella była z Alice na zakupach ledwie godzinę, czyli wróciła do domu mniej-więcej o zwykłej porze. I poszła spać??? Może ona ma cukrzycę i wpada w śpiączkę hipoglikemiczną?
Meyer nie dała Belli wiele do roboty poza gotowaniem,odrabianiem lekcji i myciem zębów, ale Ty poszłaś jeszcze dalej - laska wraca ze szkoły i idzie do wyra. Trzask, przerwa w życiorysie.
Fajny dialog Bella/Charlie. Lubię inteligentną ironię.
Motyw z ostrzeżeniem Jaspera dobrze opisany - po tej scenie czułam się dokładnie tak dziwnie jak powinnam. Przychodzi koleś i mówi, że rodzina postanawia, że nie wolno się przyjaźnić z ich siostrzyczką. Kosmos.
I podoba mi się wrzucanie w tekst wyrazów dziwnych i niekoniecznie spotykanych w kanonie literatury stylu wysokiego. Takie "memłanie" na przykład. Miodne słówko.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Pią 2:25, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Okej, wreszcie znalazłam chwilkę.
Przepraszam Aniu, ale o tej godzinie raczej nic konstruktywnego nie napiszę.
Rozdział mnie trochę zaskoczył, ale jak najbardziej w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Cieszę się, że wprowadziłaś "małe" zamieszanie i że nie jest tak super kolorowo.
Trochę obawiam się, jak ty to wszystko potoczysz dalej, ale jestem jak najbardziej pełna nadzieji Wink.
Lubię ten ff za to, że jest taki lekki i przyjemny. Coś w rodzaju odmóżdżacza, po ciężkim dniu. Bynajmniej na razie tak jest, bo wiem, że późniejsze rozdziały będą inne.
Nie mniej jak na razie jest bardzo dobrze i życzę ci, abyś zachowała go na takim poziomie, a może i jeszcze lepszym :).
Ściskam, Landryna ;*.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ukos
Zły wampir



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:30, 13 Lis 2009 Powrót do góry

Landryna, przepraszam, ale jestem na to bardzo uczulona - BYNAJMNIEJ to zupełnie inne słowo niż PRZYNAJMNIEJ. A Ty używasz go źle.

Zastanowiłam się - chociaż świetnie napisana, to niestety scena z ostrzeżeniem Jaspera jest nielogiczna. Bo skoro utrzymujesz kanon dostosowania się do ludzi i niezwracania na siebie uwagi, to nie mogą zrobić takiej akcji. Zmuszenie Alice do zerwania znajomości - jak najbardziej. Ale takie ostentacyjne "bo my jesteśmy inni i mamy swoje sekrety"? Nieee, po co mieliby zwracać na siebie uwagę w ten sposób? Przecież takie wystąpienie budzi zdziwienie i ciekawość - a oni maja za zadanie coś wręcz przeciwnego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ukos dnia Pią 19:31, 13 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin