|
Autor |
Wiadomość |
bOlka
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 76 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 22:45, 18 Sie 2009 |
|
Witam! Wstawiam tu opowiadanie pomysłu własnego, ale oczywiście związanego z Sagą. Krótki opis: zwykła, przeciętna dziewczyna spotyka pewnego dnia nieznajomego mężczyznę, który w niewytłumaczalny jak dla niej sposób zmienia całkowicie jej życie. Od tego czasu stara poradzić sobie z tym. Aż pewnego deszczowego dnia spotyka kogos wyjatkowego. Tak jak ona.
[NZ] [AU]
beta: memo
[aktualizowany: 16.10]
Miłego czytania!
PROLOG
Po raz drugi w ciągu swojego istnienia doświadczałam takiego bólu. Wszechogarniającego, oszałamiającego, paraliżującego. Nie do wyobrażenia dopóki się go nie poczuje.
Tylko w jakimś najmniejszym i kompletnie nieistotnym zakątku świadomości wiedziałam, że tym razem nie jestem sama. Wokół mnie były osoby, które mnie kochały. Przynajmniej jedna. Myśl o nim była tak silna, że zdołała wypłynąć na powierzchnię mojego udręczonego umysłu i dodać mi sił i wiary w to, co właśnie chciałam zrobić.
Było bardzo prawdopodobne, że umrę. Nie dbałam o to. Nawet jeśli tak miało się stać, ważniejsze było to, że być może jednak mi się uda i ona nie zginie…
Ostatnim wysiłkiem woli podniosłam powieki i wstałam, szykując się do ataku.
1. SPOTKANIE.
- Wychodzę! – krzyknęłam, łapiąc już za klamkę.
- No i ciekawe, gdzie ty znowu idziesz?- odkrzyknęła mama, wyglądając z kuchni.
- Na spacer.
- Tylko uważać mi tam, nie odchodzić za daleko. Mówię poważnie, Maya!- jak zwykle przestrzegała mnie przed całym złem tego świata.
- Się zrobi, pani kapitan!- zasalutowałam i już mnie nie było. Tak jakby coś strasznego mogło mi się stać w lesie. No tak, prawda, zawsze może mnie zaatakować rozwścieczona sarenka, albo zagryzie mnie zmutowany zając- sadysta. Wszyscy wiedzieli, że w naszych okolicznych lasach najgroźniejszą zwierzynę stanowiły dziki, tudzież rzadkie egzemplarze danieli lub łosi. Te jednak były bardziej zainteresowane osobnikami nie noszącymi ze sobą hałasujących metalowych kijów, od których się umierało lub traciło jakiś ważny narząd. Tych drapieżników groźna zwierzyna zwykła była unikać. Tak więc zostawały mi tylko przerażające sarenki i złowieszcze zające. Rzeczywiście, było czego się bać. Ale mama zawsze taka była, musiała wtrącić swoje trzy grosze przy każdej okazji. Mimo to jej główną zaletą było to, że nigdy nie interesowała się mną zbytnio. To nie znaczy, ze chodziłam głodna i obdarta, wręcz przeciwnie. Mama robiła wszystko żeby zapewnić nam jakie takie warunki do życia. Chodzi o tematy związane bardziej ze mną, a nie z moim potencjalnie gołym grzbietem lub pustym żołądkiem. Gdyby na przykład spytać ją o nazwisko mojej matematyczki lub o tytuł filmu, który ostatnio mnie zadziwił, nie wiedziałaby co odpowiedzieć. Nie narzekam zbytnio na tę jej cechę. Dzięki temu mam sporo swobody. A ona ma spokój.
Ściana lasu znajdowała się jakieś sto metrów od mojego domu. Wystarczyło przejść poprzek zachwaszczonego poletka, przeskoczyć wąski rów i już było się w lesie. W gruncie rzeczy, nie było to nic specjalnego. Większość stanowiły wiekowe sosny, gdzieniegdzie zapałętał się przez przypadek jakiś kasztanowiec czy dąb. Nie rosły tu nawet porządne jagody czy maliny. Wszystko było słabe i karłowate.
Niemniej las miał swój niepowtarzalny urok i atmosferę, o cudownym zapachu wilgotnego mchu i zieleni nie wspominając. Nie było tu gęstych, przesłaniających wszystko chaszczy, więc jeśli wiedziało się gdzie, można było ukryć się za jakimś krzakiem i czekać cierpliwie w bezruchu. Jeśli szczęście sprzyjało, można było przyjrzeć się z bliska jednej lub nawet kilku tym niezwykle niebezpiecznym sarenkom, przed którymi ostrzega mnie zawsze mama.
Lubiłam tak chodzić po lesie. Nie musiałam nigdzie się spieszyć, ciszę zakłócało jedynie cykanie świerszczy i świergot ptaków. Po każdym takim spacerze wracałam uspokojona, pogodzona ze wszystkim, pełna optymizmu i pajęczyn we włosach.
Doszłam do wąskiej ścieżki, prowadzącej do innej, szerszej, która przecinała cały las na połowę. Postanowiłam być dzisiaj grzeczną dziewczynką i nie zbaczać ze szlaku, żebym nie musiała potem kłamać mamie.
Ostatnio była naprawdę przewrażliwiona na punkcie moich samotnych spacerów po lesie. Usłyszała w jakichś wiadomościach, że na drugim końcu województwa miała miejsce seria brutalnych morderstw, których sprawcy jeszcze nie ujęto. A znając mamę i jej skłonność do wyolbrzymiania, jest teraz przekonana, że ów złoczyńca znajduje się teraz gdzieś blisko i tylko czyha na jej małą, biedną, słabą córeczkę, nieświadomą zagrażającego jej niebezpieczeństwa. Tak naprawdę, to ona była nieświadoma tego, co dzieje się w lesie. Kilka razy zdarzyło się już, że spotykałam tam jakichś podejrzanych typków, lecz byli to głównie obdarci pijacy, którzy szukali spokojnego miejsca, gdzie mogliby obalić swoją ćwiartuchnę. Poza tym w lesie czułam się zawsze bezpiecznie.
Nie wiem jak długo szłam już tą ścieżką z nosem spuszczonym na kwintę. Pogoda była dość ładna, niebo przykrywały gęste chmury, jednak czasami odkrywały one słońce, które przeświecało przez rzadkie korony drzew. Było ciepło, więc miałam na sobie tylko cienkie, długie spodnie, koszulkę i czapeczkę z daszkiem, dla ochrony przed kleszczami. Lato zawsze dawało mi poczucie wolności. Dlatego je uwielbiałam. A poza tym oznaczało również wakacje. Niestety, te wakacje nie należały do najbardziej udanych. Pogoda zostawiała bardzo wiele do życzenia. Nie było tygodnia bez większej burzy czy wichury, a takie słoneczne dni jak dzisiejszy zdarzały się naprawdę rzadko. Prawdopodobnie miało tak być już do końca lata, a i jesień nie przedstawiała się najlepiej. Trudno, najwyżej solaria zbiją fortunę na ludziach, chcących uzupełnić braki witaminy D w organizmie.
Szłam już tą dróżką dość długo, kiedy nagle coś mnie zaniepokoiło. Znacie to uczucie, kiedy ma wydarzyć się coś niekoniecznie dobrego. Niepewność, czujność, chęć ucieczki. Podniosłam głowę i ujrzałam dziwną postać.
Był to mężczyzna, dziwnie piękny mężczyzna, miał długie, jasne włosy, związane w kitkę. Stał dokładnie naprzeciwko mnie. Był ubrany w zniszczone, poszarpane dżinsy, obwieszone łańcuchami i ćwiekami oraz skórzaną kurtkę. W pierwszej chwili myślałam, że to jakiś punkowiec albo ktoś w tym rodzaju, ale w gruncie rzeczy to nie miało znaczenia. Kimkolwiek by nie był ten mężczyzna i tak pozostawało faktem, że jestem z nim sama w samym środku lasu.
Potem moja uwagę zwrócił inny szczegół. Skóra nieznajomego była wręcz chorobliwie blada, a gdy spojrzałam w jego oczy, aż wzdrygnęłam się ze strachu. Miały one niewiarygodna barwę szkarłatu. Wszystko to trwało może trzy sekundy. Zdążyłam się jednak przekonać o dwóch rzeczach. O tym, że grozi mi śmiertelne niebezpieczeństwo i o tym, że raczej nie mam żadnych szans, by przed nim uciec. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez bOlka dnia Nie 10:28, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 22:47, 18 Sie 2009 |
|
Wow. Co to jest? :)
Brawo, jesteś na forum miesiąc :) Tylko, że z resztą regulaminu się chyba nie zapoznałaś. Fragment zdecydowanie, stanowczo, cholernie za krótki, brak oznaczeń i bety. Napisane ładnie :) Ale czego można się dowiedzieć z kilku linijek? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 22:50, 18 Sie 2009 |
|
Polecałabym dokładniejsze przeczytanie regulaminu. Naprawdę myślisz, że ktoś się konstruktywnie wypowie o pięciu zdaniach na krzyż? Poza tym wskazane by było jakieś małe wyjaśnienie: kiedy dzieje się akcja, kto jest narratorem. Błagam. Jakiś zdrowy rozsądek. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bOlka
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 76 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 22:52, 18 Sie 2009 |
|
Ok, ok, już piszę!! chyba się zanadto pospieszyłam;))
To moje własne opowiadanie, pomysł trochę inny, będą wampiry a Twilight, ale akcja dzieje się w realiach Polski.
A moją betą jest jedyny i niepowtarzalny memo! <thx>
(o czymś zapomniałam?)) |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Black Hole
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nigdziebądź
|
Wysłany:
Wto 22:58, 18 Sie 2009 |
|
Zapomniałaś o pierwszym rozdziale, oznaczeniach, regulaminie... Rozumiem, że kiedy dopadnie cię tak zwana wena twórcza, chcesz jak najszybciej dodać swoje 'dzieło' na forum. Ale pamiętaj "jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy". Radzę ci poprosić o zablokowanie tematu dopóki nie przemaglujesz dokładnie rozdziału, który powinien się pojawić już w pierwszym poście. I jeszcze jedno. Nie pisz go na siłę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wyjątkowa
Wilkołak
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?
|
Wysłany:
Wto 23:10, 18 Sie 2009 |
|
Nawet w tym krótkim fragmencie są błędy... Ale ogólnie, nawet jak zobaczyłam ten 'prolog', to pomślałam: CO TO JEST?! Mam nadzieję, że szybciutko wstawiasz coś więcej. Bo sam w sobie prolog mnie nie zaciekawił. Wojn nie lubię ani żadnych bijatyk, a ten krótki tekścik nawet mnie zbytnio nie zainteresował.
Ale nie skreślam, przeczytam pierwszy rozdział i postaram się konstruktywniej wypowiedzieć.
PS. dodaj datę ostatniej aktualizacji po pierwszym rozdziale. :)
Pozdrawiam, weny.
Wyjątkowa' |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Wyjątkowa
Wilkołak
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?
|
Wysłany:
Wto 23:20, 18 Sie 2009 |
|
memo napisał: |
Widziałem bOlka twoje teksty i są świetnie. Piszesz zawsze wtedy, kiedy masz wenę więc raczej nie piszesz na siłę ;P |
Czy Tobie, kochanie, życie niemiłe, że takie krótkie posty piszesz? :P
A co do rozdziału pierwszego...
Będę krytykować, dla Waszego dobra. :P
Zacznę od tego: prosiłabym, aby tekst sprawdzała osoba z większym doświadczeniem. Szczere chęci to czasami za mało. A tutaj błędów jak psów. Nie to, że mam coś do Jacoba. :) Po prostu tragedia; i interpunkcja, i dialogi, a te to szczególnie.
Sam tekst jest, jaki jest. Nie lubię czytać 'Zmierzchu' pisanego 'bo tak mnie wena naszła i postanowiłam coś napisać, mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę na komentarze'. Takie coś nie ma sensu. Oryginał chyba wszyscy tutaj czytali i nie musisz nam od nowa przekazywać tego samego. Co prawda są inne okoliczności, ale nie jestem zadowolna z tego rozdziału. Wybacz... Nie chcę urazić, a jedynie dać rady. Powinnaś zaskoczyć. Mam nadzieję, że masz jakiś konkretny pomysł, a nie, jak powyżej wspomniałam, napisałaś 'od tak'. :) Bo naprawdę trzeba mieć wyobraźnie, żeby napisać coś przełomowego. :P Życzę, aby Tobie się to udało.
Pozdrawiam, weny.
Wyjątkowa' |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Wyjątkowa dnia Wto 23:39, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Black Hole
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nigdziebądź
|
Wysłany:
Wto 23:38, 18 Sie 2009 |
|
Dużo lepiej
Mam kilka błędów.
- No i ciekawe, gdzie ty znowu idziesz?- odkrzyknęła mama, wyglądając z kuchni.
Nie jestem pewna, czy można 'odkrzyknąć'. Ja bym zrobiła to zdanie tak:
- Ciekawe. Gdzie ty znowu idziesz/ty się znowu wybierasz? - krzyknęła mama z kuchni.
- Tylko uważać mi tam, nie odchodzić za daleko.
Wiem, że chodziło tutaj o nawiązanie do tego kapitana, ale brzmi to trochę sztucznie, albo jakby rzeczona matka była robotem albo góralką xp.
Wystarczyło przejść poprzek zachwaszczonego poletka, przeskoczyć wąski rów, i już było się w lesie.
Wywal przecinek.
Niemniej las miał swój niepowtarzalny urok i atmosferę, o cudownym zapachu wilgotnego mchu i zieleni nie wspominając.
Tutaj się pogubiłam. Atmosfera o zapachu wilgotnego mchu? A dalej to nie wiem jaki miałaś zamysł. Lepiej by brzmiało:
Niemniej las miał swój niepowtarzalny urok, a ogromne ilości zieleni i zapach wilgotnego mchu tworzyły (albo jakiś inny czasownik) niesamowitą atmosferę.
[...]niebezpiecznym sarenkom, przed którymi ostrzega mnie zawsze mama.
Naturalniej zabrzmi: Niebezpiecznym sarenkom, przed którymi zawsze ostrzega mnie mama.
Niby tylko przestawienie wyrazów, ale zawsze czyta się łatwiej.
Zachowywał się wtedy tak, jakby mu zrobiono pranie mózgu albo tak zaprogramowali jego mózg, żeby nie zwracał uwagi na swoje rodzone wnuczki
Powtórzenie. Zostaw: [...]albo tak go zaprogramowali.
Doszłam do wąskiej ścieżki, prowadzącej do innej, większej, która przecinała cały las na połowę.
Zrobiłabym 'szerszej'.
Postanowiłam być dzisiaj grzeczną dziewczynką i nie zbaczać ze szlaku. Żebym nie musiała potem kłamać mamie.
Połącz to w jedno zdanie.
O tym, że grozi mi śmiertelne niebezpieczeństwo, i o tym, że raczej nie mam żadnych szans, by przed nim uciec.
Wywal przecinek.
Brr. Współczuję betom. Pomysł jest całkiem do rzeczy, aczkolwiek mam nadzieję, że nie będzie to kolejne love story, ani ff, w którym bohaterka zostaje przemieniona w wampira, a potem odnajduje swojego Edwarda etc, etc. Wyjątkowa ma rację. Zaskocz. Poprawiłam to, co mnie najbardziej raziło .
BH. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Black Hole dnia Wto 23:51, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
bOlka
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 76 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 23:52, 18 Sie 2009 |
|
Wyjąkowa, to nie jest Zmierzch przedstawiony moimi oczami. czytaj dalej to się przekonasz;)
Dzięki za krytykę, przyjęłam ją, choć mam zastrzeżenia.
Owszem, mam konkretny pomysł, i bynajmniej nie piszę "ot tak". Nie wiem, czy naprawdę będzie to cos "przełomowego", jak ty to określiłaś. Chciałam po prostu dowiedzieć się, czy innym podoba się mój styl. A niektóre błędy w dialogach były zamierzone. Ale może lepiej będę tego w przyszłości unikać...?
Dzięki za komentarz:0)
P.S. Nie zniechęcaj się, cierpliwość popłaca;) |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Black Hole
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nigdziebądź
|
Wysłany:
Wto 23:56, 18 Sie 2009 |
|
To jeszcze mała uwaga. Skoro akcja dzieje się w Polsce, proponuję z imienia Maya zrobić zwykłą Maję/Majkę. Trochę głupio się czuję przy takim komentarzu, bo mnie ludzie często pytają, czy jestem Polką (Alexandra pisane przez 'x'. Kocham moich staruszków...). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Śro 0:28, 19 Sie 2009 |
|
Wiecie co, ja wam wszystkim proponuje zaglądnięcie do Poradnika
Nie mogę patrzyć na te wasze, jakże obszerne i inteligentne komentarze
Co do treści:
Cytat: |
- No i ciekawe, gdzie ty znowu idziesz?- odkrzyknęła mama, wyglądając z kuchni. |
zabrakło spacji
Cytat: |
nie odchodzić za daleko.- jak zwykle |
to samo i "jak" powinno być z wielkiej litery :)
Cytat: |
- Się zrobi, pani kapitan!- zasalutowałam |
spacja
Cytat: |
sarenka, albo zagryzie |
gdzie ten przecinek? przed "albo" nie stawiamy go!
spacja!!!
Cytat: |
Mimo to jej główną zaletą było to, |
po pierwsze powtórzenie, po drugie po pierwszym to też przyda się przeciek
Cytat: |
To nie znaczy, ze chodziłam |
że :)
Cytat: |
Mama robiła wszystko żeby zapewnić |
przed "żeby" wstawiła bym przecinek :)
Cytat: |
nie wiedziałaby co odpowiedzieć. |
przecinek przed "co"
Cytat: |
Wystarczyło przejść poprzek zachwaszczonego |
zabrakło "w" - w poprzek
Cytat: |
przeskoczyć wąski rów, i już było się w lesie. |
przed "i" nie stawiamy przecinka
Cytat: |
Wystarczyło przejść poprzek zachwaszczonego poletka, przeskoczyć wąski rów, i już było się w lesie. W gruncie rzeczy, nie było to nic specjalnego. |
Było, było i było! Za dużo - powtórzenie :)
Cytat: |
kasztanowiec czy dąb |
przed "czy" stawiamy przecinek :)
[quote]Nie rosły tu nawet porządne jagody czy maliny.[quote]
jak wyżej
Cytat: |
Było fajnie. Ale to było jeszcze zanim ożenił się z sąsiadką |
Było i znowu było powtórzenie xD
Cytat: |
moją mamą a jego córką, i moja siostrą. |
Przed "a" przecinek i nie podoba mi się przecinek przed "i", ale nie jestem pewna tego, raczej nie powinno go być
Cytat: |
tylko czyha na jej małą, biedną, słabą córeczkę, nieświadomą zagrażającego jej niebezpieczeństwa. |
powtórzenie
Cytat: |
Nie trzeba było dusić się w grubych swetrach i płaszczach, ani owijać się szalikami |
przed "ani" nie stawiamy przecinka
Cytat: |
które sprawiały, ze człowiek czuł się jak bałwan. |
że
Cytat: |
ale w gruncie rzeczy to nie miało znaczenia |
przed "to" dałabym przecinek
Cytat: |
że jestem z nim sama w samym środku lasu. |
takie masło maślane trochę
Cytat: |
śmiertelne niebezpieczeństwo, i o tym |
gdzie ten przecinek? przed "i" go nie stawiamy
Dobra, już sobie daruję błędy i przejdę do stylu :)
O tekście nie można napisać, że jest lekki i łatwo się go czyta. Bo to by było nieprawdą. Piszesz trudniej, masz bogaty język i zawiłe opisy. Trzeba się na nich skupić, aby zrozumieć. Tekstu nie pochłonęłam szybko, musiałam się na nim skupić. Dla mnie jest to plus, ale większość czytelników preferuje lekkie i swobodne ff. Co do akcji, to dużo jej nie było, głównie skupiłaś się na opisywaniu i ja nie mam Ci tego za złe, bo lubię je czytać Zobaczymy, co dla nas przygotowałaś dalej
EDIT: Zauważyłam, że Twoje beta ma jakieś ale na temat wytkanych błędów. Więc kochana beto, wytkane błędy nie były skierowane do autorki opowiadania tylko DO CIEBIE! Do autorki skierowałam tekst poniżej Błędy to TWOJA działka, więc lepiej się przyzwyczajaj do tego, że będą Ci wytkane :)
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Śro 10:16, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
BaaaSsia
Wilkołak
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 15:55, 19 Sie 2009 |
|
Hmm mam mieszane uczucia.
Czy tą dziewczyną jest Bella a tym kolesiem moze James...
TO JEST WAŻNE kto jest narratorem powinnaś napisać choćby pierwszą litere imienia.
Dobra teraz coś odemnie.
Ta podstawie tak,krótkiego tekstu zawiele Ci nie powiem.
Błędów troche było,ale mało.
Nawet lekko się czytało.
Czy bohaterowie są ze zmierzchu?[ed bells itd]???x]
Bo coś ten tegs...
Ok...
Odpowiedz na moje pytanka[powyżej]
Narazie jeszcze tu zaglądne...
Weny i czasu pzdr.;&* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Black Hole
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nigdziebądź
|
Wysłany:
Śro 15:59, 19 Sie 2009 |
|
BaaaSsia, najpierw przeczytaj, potem komentuj.
- Tylko uważać mi tam, nie odchodzić za daleko. Mówię poważnie, Maya!
Masz imię bohaterki/narratorki.
Witam! Wstawiam tu opowiadanie pomysłu własnego, ale oczywiście związanego z Sagą.
Więc bohaterowie raczej będą ze Zmierzchu.
BH. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
memo
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Sie 2009
Posty: 14 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: In Cychry
|
Wysłany:
Śro 18:59, 19 Sie 2009 |
|
BH jesteś upierdliwa jak stara baba!! Chcesz czytać te opowiadania to czytaj, ale już ich nie komentuj bo się jedynie wymądrzasz a to nikogo nie bawi!! A jak nie zamierzasz czytać to PA PA ---> i CZEŚĆ JAK CZAPKA!!!
bOlka - powo |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 19:10, 19 Sie 2009 |
|
memo tu nie chodzi o wymądrzanie, a o wytykanie błędów, których jest dużo. Nieznana je wypisała, ale to i tak nie są wszystkie. BH ma prawo tu wchodzić, czytać i pisać co jej się podoba - jak każdy - dopóki nie zacznie przekraczać pewnej granicy - tzn. obrażać użytkowników itp. Przecież tego nie robi. Sprawdzanie tego ff jakoś Ci nie wyszło. Błędów jest mnóstwo. A tekst:
Cytat: |
A jak nie zamierzasz czytać to PA PA ---> i CZEŚĆ JAK CZAPKA!!! |
...trzeba było sobie odpuścić, bo jest mało wyszukany jak na razie to Ty strzelasz jednolinijkowcami i mało konstruktywnymi komentarzami i postami
Co do opowiadania... malutko jak na razie tekstu, błędów dużo - na miejscu autorki radziłabym zmianę bety, albo znalezienie drugiej, która wyszlifowałaby tekst. Będę śledzić dalszy ciąg opowiadania. Jestem ciekawa jak to rozwiniesz... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Śro 19:11, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Śro 20:36, 19 Sie 2009 |
|
Wrrr.... Jednolinijkowce!!Wrr... Nienawidzę ICH!
Kochana beto!
Cytat: |
BH jesteś upierdliwa jak stara baba!! |
To było naprawdę nie miłe z twej strony... Ja osobiście pochwalam wszystkie komentarze BH, które widnieją w tym temacie, ponieważ one mają jakiś sens w porównaniu z Twoimi Nie chcę Cię tu obrazić, ale jesteś początkującą betą, tak samo jak autorka jest początkującą pisarką, więc takie uwagi to normalka :D Co do błędów, przepraszam, ale nie miałam siły wyłapać ich wszystkich, czytałam to w nocy i nie skupiałam się głównie na nich :) memo radzę zajrzeć do poradnika dla bet i przyswoić go sobie
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bOlka
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 76 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 23:31, 19 Sie 2009 |
|
Nowy rozdział.
Wszystko to trwało może trzy sekundy. Zdążyłam się jednak przekonać o dwóch rzeczach. O tym, że grozi mi śmiertelne niebezpieczeństwo i o tym, że raczej nie mam żadnych szans, by przed nim uciec.
2. NOWE
Mężczyzna wpatrywał się we mnie z mieszaniną dziwnego, niebezpiecznego zadowolenia i ciekawości. Przechylił głowę na bok, jakby chciał przypatrzyć mi się z innej perspektywy. Powiał lekki wietrzyk i kosmyk włosów wpadł mi do oczu. Nieznajomy wciągnął mocno powietrze nosem. Uśmiechnął się prawie przyjaźnie i zaczął się do mnie zbliżać.
Wiedziałam, że czeka mnie coś złego. Może nawet to najgorsze. Ale nie bałam się. Jakimś cudem zupełnie nie odczuwałam strachu ani przed tym mężczyzną, ani przed tym, co może mi zrobić. Byłam już przygotowana na najgorsze. Miałam pewność, że nie zdołam tego uniknąć. Przepełniało mnie tylko jedno uczucie.
- Szkoda, że tak skończy się to wszystko.
Napastnik zatrzymał się na moment, po czym ruszył ponownie w moją stronę z jeszcze szerszym uśmiechem na twarzy.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mówię to na głos. Chodziło mi po prostu o to, że nie zdążyłam spróbować w życiu tylu rzeczy. Nigdy nie miałam nawet chłopaka! A teraz miałam zginąć z rąk jakiegoś przestępcy w środku lasu. Moje ciało odnajdą pewnie po kilku tygodniach na wpół rozłożone, przez pewien czas wszyscy będą o tym mówili, ale potem wszystko ucichnie. I tyle zostanie z mojego życia.
Nie spostrzegłam się kiedy mężczyzna stanął tuż przede mną. Wyciągnął zabrudzoną błotem dłoń i złapał kosmyk moich włosów. Zbliżył go do nosa i powąchał, po czym roześmiał się cicho. Mimo jego przerażającego wyglądu i grozy tej sytuacji zwróciłam uwagę, że jego śmiech był po prostu piękny. Tak krystalicznie czysty i dźwięczny, że chciałoby się słuchać go wiecznie.
Nagle napastnik chwycił mnie mocno za włosy i przechylił gwałtownie do tyłu. Zdążyłam jedynie po raz ostatni spojrzeć w jego przerażająco czerwone oczy, po czym zapadłam się w ciemność.
* * *
Otworzyłam oczy.
Nad sobą widziałam tylko korony wszechobecnych sosen o krótkich, słabych igiełkach. Na rozwidleniu gałęzi jednej z nich, blisko czubka, tkwiło malutkie ptasie gniazdo. Ciekawe, czy są tam pisklęta, zastanawiałam się przez chwilę. Przypatrzyłam się gniazdu uważniej i dostrzegłam trzy łyse główki z rozwartymi dzióbkami, wyciągające szyje w niecierpliwym oczekiwaniu na pokarm. Nie widziałam jednak nigdzie ptasiej matki. Miałam nadzieję, że nie zapomniała o tych słodkich pisklątkach.
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, co się dzieje. Jakim cudem mogłam widzieć tak małe gniazdko, znajdujące się niemal przy samym czubku wysokiej sosny, oddalonej ode mnie o jakieś dziesięć metrów? I dlaczego mogę dostrzec wszystkie najdrobniejsze muszki i inne owady wirujące w rzadkich promieniach słońca? Poczułam zbliżający się przypływ paniki. Podświadomie wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie. Nie mogłam. Gdybym to zrobiła, zniknęłabym, rozpadła się na milion kawałków…
Zacisnęłam powieki. Spokojnie, nie stało się najgorsze, żyjesz. Z całą resztą sobie poradzisz. Spokojnie, nie stało się najgorsze, żyjesz. Z całą resztą sobie poradzisz. Powtarzałam to jak mantrę, dopóki fala strachu nie odpłynęła dostatecznie daleko, bym mogła poczuć się bezpiecznie.
Ponownie otworzyłam oczy, ale starałam się nie skupiać na tym, co widzę. Bałam się poruszyć. Nie wiedziałam, czy moje ciało jest tam, gdzie powinno, nie czułam zupełnie nic. Po jakimś czasie postanowiłam jednak zlokalizować poszczególne członki. Spróbowałam poruszyć palcami rąk. Udało się. Okazało się, że ręce leżały rozrzucone przy mojej głowie. Gdy poruszyłam stopami przekonałam się, że nogi leżały na boku, zgięte w kolanach. A więc byłam cała.
Wraz z powracającą świadomością, wracały też wspomnienia. Wiedziałam, że to niebezpieczne, ale postanowiłam zaryzykować i przypomnieć sobie, jak się tu znalazłam. Pierwsze wspomnienie oszołomiło mnie na chwilę. Przypomniałam sobie ten ból, ten straszny ból rozrywający moje ciało na kawałki…
Spokojnie, nie stało się najgorsze, żyjesz. Z całą resztą sobie poradzisz. Spokojnie, nie stało się najgorsze…
Przecież ból minął, już go nie ma, choć jego maleńka cząstka wciąż pulsowała ogniem w moim gardle. Jednak była ona niczym w porównaniu do tego, co czułam wcześniej.
To było nie do opisania. Czułam się tak, jakby ktoś oblał mnie całą benzyną i podpalił. Albo i nie. Czułam się tysiąc razy gorzej. Miałam wrażenie, że całe moje ciało, każda jego komórka, każdy mięsień i narząd płonie, pali się, spala, topnieje. A do tego jeszcze ta panika i strach. Mimo, że straciłam władzę nad ciałem i miałam zamknięte oczy, to jednak umysł miałam jasny. Oczywiście na tyle, na ile pozwalał mi ten ból.
Próbowałam zepchnąć ból na tyły świadomości tak, jak to często robiłam z innymi uczuciami, na przykład z tremą przed przedstawieniem. Za kulisami wystarczała mi chwila, by przy pomocy wyobraźni pozbyć się zdenerwowania i wyjść na scenę z kamienną twarzą. Tym razem nie udało mi się to. Ból był wszechogarniający. Starałam się tylko nie poddać się mu całkowicie.
Bałam się. Byłam przerażona tym, co wtedy się ze mną działo. Wiedziałam, że nie mam szans na ratunek. Nikt nie wiedział, gdzie jestem. Byłam zupełnie sama.
Zastanawiałam się, czy tak wygląda śmierć? Czy to właśnie czuje człowiek, gdy umiera? Ten ból, tą samotność i to poczucie, że coś się stało i nie można tego odwrócić, że nie można od tego uciec? Pomyślałam, że niezależnie czy istnieje to niebo, o którym wszyscy mówią i mają nadzieję do niego trafić, każde miejsce, w którym to wszystko się skończy będzie wydawało się niebem.
Nie wiem, ile to trwało. Mogły to być minuty, godziny albo nawet tygodnie. Po jakimś czasie zauważyłam, że ból zaczął słabnąć. Bardzo powoli, ale jednak słabnął. Miałam wrażenie, jakby wypływało ze mnie coś bardzo gorącego, jakby właśnie to sprawiało mi ten ból, bo tam gdzie zniknęło nie czułam nic.
Wreszcie ból minął. Ogarnęła mnie pustka. Pożar skończył się szybko i na dobre. Nie było pulsowania ani pieczenia, które mają miejsce po normalnych skaleczeniach czy ranach. Po prostu nic. Oprócz tego płomienia w gardle. Ale był on nieporównywalnie słabszy, mogłam więc wytrzymać go, wkładając w to minimum wysiłku.
Kiedy odzyskałam przytomność, nie miałam pojęcia gdzie jestem. Nic nie wiedziałam, nic nie czułam, nie było mnie. Ale jednak istniałam. Widziałam, słyszałam, myślałam. Musiałam istnieć. Pytanie tylko, w jakiej postaci?
Nie miałam pewności, czy żyłam naprawdę. Może zamieniłam się w zombie? Albo byłam duchem, zjawą, której nie udało się przejść do świata umarłych?
Nie miałam pojęcia.
Postanowiłam jednak to sprawdzić. Z trudem przypomniałam sobie ostatni dzień, kiedy poszłam na spacer. Pamiętałam, że jak zwykle wzięłam ze sobą mały plecak, w którym nosiłam różne przydatne na spacerach rzeczy. Rozejrzałam się wokół i dostrzegłam coś kolorowego, leżącego nieopodal pod zwalonym pniem drzewa. Z ulgą rozpoznałam w tej kolorowej, nieco już zniszczonej szmatce mój plecaczek. W mgnieniu oka znalazłam się przy nim. Zaczęłam w nim grzebać, próbując wymacać telefon. Nagle mój wzrok padł na moje ręce. Przynajmniej wszystko wskazywało na to, że są moje. Były niesamowicie blade, długie i szczupłe. Dotknęłam palcem przedramienia. Moja skóra była bardzo gładka, przypominała wyszlifowany marmur. Znowu poczułam ukłucie strachu. Odepchnęłam je szybko i ponownie zajęłam się przeszukiwaniem plecaka. W końcu natrafiłam na mały plastikowy przedmiot: komórka. Spojrzałam na wyświetlacz, pokazujący godzinę i datę. Była piętnasta dziesięć, dziesiątego sierpnia. A więc nie było mnie tylko trzy dni, pomyślałam. A wydawało mi się, że były to wieki. Nagle przyszło mi do głowy, że rodzina mogła zacząć mnie szukać. Odruchowo wybrałam numer do mamy, ale okazało się, że telefon nie miał zasięgu.
Poszperałam jeszcze trochę w torbie, mając nadzieję, że znajdę kompas lub chociaż mapę. Jednak znalazłam zupełnie co innego. Dotknęłam gładkiej, twardej powierzchni przedmiotu i wyciągnęłam go z plecaka.
Lusterko.
Zbliżyłam je powoli do twarzy. Przez moment zawahałam się, czy naprawdę chcę zobaczyć jak wygląda moja – byłam tego pewna - zakrwawiona i posiniaczona twarz. Zaryzykowałam. Spojrzałam i… Ogarnęło mnie bezbrzeżne zdumienie. Moja twarz była piękna. Idealnie gładka, bez najmniejszego śladu niedoskonałości. Perfekcyjna. A oczy…
Upuściłam przerażona lusterko i zerwałam się na równe nogi. Jak to możliwe? Co to w ogóle ma znaczyć? Nie mogłam powstrzymać tego natłoku myśli.
Moje oczy były szkarłatne. Nie czerwone. Miały głęboki odcień rubinu.
Przypominały mi inne oczy, które widziałam całkiem niedawno, ale nie miałam siły o tym wtedy myśleć.
Spróbowałam się znów uspokoić, ale nie przychodziło mi to już tak łatwo. Byłam coraz bardziej zdenerwowana i rozdygotana. Spojrzałam w dół na swoje ciało i spostrzegłam, że ono równie piękne, co twarz. Miałam na sobie ubłocone dżinsy i obcisłą koszulkę, a pod nimi idealnie gładkie, szczupłe, doskonale ukształtowane ciało. Nigdy nie było tak piękne. Zawsze uważałam, że przydałoby mi się zgubić kilka centymetrów w biodrach. Teraz nie było na nich ani grama niczego, czego nie powinno tam być. Dotknęłam głowy i znów się zdumiałam. Moje długie włosy także się zmieniły. Teraz były grube, mocne i lśniące, opadały kaskadą fal na ramiona i plecy.
Tego było już za wiele. Kolana zmiękły i ugięły się pode mną.
Upadłam na ziemię i schowałam twarz w dłoniach. Kołysząc się w przód i w tył, uczepiłam się kurczowo tej resztki spokoju i opanowania, która mi została.
Nie wiedziałam, co się ze mną stało. Nie wiedziałam, dlaczego. Nie miałam pojęcia, kim lub czym teraz właściwie byłam. Dlaczego moje ciało się zmieniło? Dlaczego miałam wzrok i słuch wyostrzone do granic możliwości? Co miała znaczyć ta paląca kula ognia, tkwiąca wciąż w moim gardle?
Tyle pytań. Żadnej odpowiedzi.
Czułam się zagubiona. Osamotniona. Przerażona. Co się teraz ze mną stanie?
Nagle, jak olśnienie, przyszła mi do głowa pewna myśl. Może nie wiedziałam, co się ze mną stało i kim teraz się stałam, ale wiedziałam, kto mi to zrobił. Jego twarz wciąż tkwiła w mojej podświadomości. Widziałam ją, piękną i bladą, jego szkarłatne oczy utkwione we mnie. I ten uśmiech. Był to zdradziecki uśmiech drapieżnika, chcącego omamić swoją ofiarę.
Nie miałam wątpliwości, że to właśnie ten mężczyzna był odpowiedzialny za to wszystko. Za ten ból, za moje przerażenie, za moją samotność…
W jednej chwili wszystkie dotychczasowe uczucia zostały zastąpione innymi, setki razy silniejszymi.
Ogarnęła mnie złość. Przemożna wściekłość, która obezwładniała i nie pozwalała myśleć o niczym innym, jak tylko o zemście. Gniew wdzierał się do każdego kawałka mojego umysłu, do każdego nerwu, aż w końcu poczułam, że jestem nim niemal przesiąknięta. Teraz on mną kierował, a ja prawie zupełnie się mu poddałam. Czułam, że ta złość pomoże przetrwać mi najgorsze, a potem zrobić to, czego w tamtej chwili pragnęłam najbardziej. Zabić go.
W tym momencie, pod wpływem tych wszystkich uczuć, powinna wydzielić się w moim ciele niezła dawka adrenaliny, a moje serce powinno nagle przyśpieszyć. Mówię powinno, bo, o dziwo, wcale tak się nie stało. Przyłożyłam dłoń do piersi i nie mogłam wyczuć bicia mojego serca. Wokół panowała niemal nie zakłócona cisza, a ja nie byłam w stanie wyczuć bicia własnego serca. Istniała tylko jedna odpowiedź.
Moje serce nie biło.
Nie biło.
Jak to możliwe, że jeszcze żyję? Spróbowałam nie oddychać przez chwilę i nie sprawiło mi to żadnej trudności. Mogłam zatem żyć bez powietrza? Jak?
Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Postanowiłam zostawić je sobie na odpowiednia chwilę, kiedy będę silniejsza i bardziej opanowana.
Ta złość i pragnienie zemsty dodawały mi odwagi i sił psychicznych. Czułam się zdystansowana do tego wszystkiego, mogłam swobodnie myśleć. Jednak im dłużej myślałam, tym więcej wyzwalało się we mnie bezradności i agresji.
W końcu nie wytrzymałam. Podeszłam do najbliższego drzewa i z całej siły uderzyłam w nie pięścią. Wiedziałam, że sprawi mi to ból, jednak musiałam jakoś się wyładować.
Tymczasem nic mnie nie zabolało. Na mojej dłoni nie było nawet śladu zadrapania. Miałam wrażenie jakbym uderzyła w poduszkę, a nie w twardą korę drzewa.
Wtedy usłyszałam głośne chrupnięcie i skrzypienie. Spojrzałam na drzewo, w które przed chwilą uderzyłam i zobaczyłam, jak, stopniowo nabierając prędkości, opada na ziemię. W miejscu, gdzie trafiła moja pięść był tylko zakończony pokruszonymi drzazgami kikut grubej sosny.
Pięknie. Ścięłam drzewo jednym uderzeniem pięści. A więc, byłam też niewiarygodnie silna.
Ciekawe, czy to koniec nowości, pomyślałam. W każdym bądź razie, niezależnie, w jakiej znajdę się kiedyś sytuacji, zawsze mogę zostać drwalem.[/i] |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 16:05, 24 Sie 2009 |
|
Co to ma być!! Jak można coś takiego napisać! Gdzie ten przecinek?!
Cytat: |
Spojrzałam w dół na swoje ciało i spostrzegłam, że ono równie piękne, co twarz. |
Coś mi tu nie pasuje w tym zdaniu. Wstawiłabym "jest" między "ono" i "piękne".
Dobra, jest lepiej. O wiele lepiej i to trzeba przyznać. Znalazłam jeszcze kilka błędów, ale muszę powiedzieć, że jest ich mniej niż poprzednio Nie wszystkie wypisałam :)
Takie uwagi: przed "to" stawiamy przecinek, w niektórych momentach mi go zabrakło, tak samo jak przed "czy", "bo" i "co" itp. Ale za to nie stawiamy przed "jakby" jeżeli w dalszej części stosujemy porównanie. I napisz czy tekst był betowany i przez kogo, bo o tym zapomniałaś :)
Co do treści coś mi nie grało. W pewnym momencie się ona budzi i widzi ptasie gniazdo, a później dopiero otwiera oczy. Czy ona widziała przez zamknięte powieki? I nagle nie czuła bólu, tylko ten w gardle, a później opisuje jak jej ból stopniowo ulatnia się z jej ciała. Coś mi tu nie gra. To w końcu trwała jej przemiana jeszcze, czy nie?
Kolejną rzecz: czasami wyróżniasz jej myśli kursywą, a czasami sobie to olewasz. Za jednym razem jej myśli są normalnie napisane, za drugim przechylone. Zdecyduj się, jak piszesz, czy kursywą, czy bez :)
Co do treści mam kilka ale, ale jest o dużo lepiej i zobaczymy co będzie dalej.
Postaraj się :)
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bOlka
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 76 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 20:25, 01 Wrz 2009 |
|
Nieznana!
Dziękuję za wytknięcie błędów, zaraz je poprawię.
A teraz wyjaśnian. Napisałaś:
Co do treści coś mi nie grało. W pewnym momencie się ona budzi i widzi ptasie gniazdo, a później dopiero otwiera oczy. Czy ona widziała przez zamknięte powieki? I nagle nie czuła bólu, tylko ten w gardle, a później opisuje jak jej ból stopniowo ulatnia się z jej ciała. Coś mi tu nie gra. To w końcu trwała jej przemiana jeszcze, czy nie?
W tekście było tak:
Otworzyłam oczy.
Nad sobą widziałam tylko korony wszechobecnych sosen o krótkich, słabych igiełkach. Na rozwidleniu gałęzi jednej z nich, blisko czubka, tkwiło malutkie ptasie gniazdo. Ciekawe, czy są tam pisklęta, zastanawiałam się przez chwilę. Przypatrzyłam się gniazdu uważniej i dostrzegłam trzy łyse główki z rozwartymi dzióbkami, wyciągające szyje w niecierpliwym oczekiwaniu na pokarm. Nie widziałam jednak nigdzie ptasiej matki. Miałam nadzieję, że nie zapomniała o tych słodkich pisklątkach.
Czyli Maya najpierw otworzyła oczy, a potem coś zobaczyła. A jeśli chodzi o ten ból, to Maya go sobie po prostu przypominała. Może powinnaś trochę bardziej skupiać się na treści.
Aha, a wszystkie moje teksty są niezmiennie betowane przez Memo, który, jak widać, uczy się szybko
(Nowy rozdział)
3. INSTYNKT.
Zarzuciłam plecak na ramiona i ruszyłam przed siebie. Szłam coraz szybciej, chcąc jak najszybciej oddalić się od tamtego miejsca. Wiedziałam, że nie mogę wrócić teraz do domu. Po prostu nie mogę. Nie wiedziałam, na co mnie jeszcze stać. Nie znałam mojego nowego ciała i umysłu. Potrzebowałam czasu, aby to wszystko sprawdzić.
Szłam coraz szybciej i szybciej. W końcu zaczęłam biec. Po jakimś czasie osiągnęłam zawrotną prędkość, drzewa migały mi tylko po bokach, a ja mimo to omijałam je z łatwością. Mój nowy wzrok nie miał trudności z rozpoznawaniem przeszkód. Moje stopy ledwie dotykały ziemi. Biegnąc, czułam się jakbym leciała. Do tej pory nie lubiłam biegać. Wydawało mi się to kompletnie bezcelowe. Co innego grać w siatkówkę, czy koszykówkę. Ale biegać na polecenie nauczycielki wokół szkoły było idiotyczne.
Teraz bieganie sprawiało mi dziwną radość. Biegnąc byłam wolna, nic nie mogło mnie zatrzymać. To było cudowne. Mogłabym tak biec do końca świata.
Kiedy w końcu się zatrzymałam, słońce prawie już zaszło, zbliżała się noc. Byłam sama w wielkim, ciemnym lesie, mimo to nie bałam się ani trochę. Co mogłoby mi zagrażać kiedy stałam się tak silna i szybka? Drżyjcie, zmutowane zające!
Rozejrzałam się wokół. Nie rozpoznawałam tej części lasu, jednak z oddali słyszałam lekko przytłumiony odgłos przejeżdżających samochodów. Pomyślałam, że lepiej będzie gdy oddalę się trochę w głąb lasu, nie chciałam zbliżać się do ludzi. Zawróciłam.
Przebiegłam już spory kawałek, kiedy nagle do moich nozdrzy doleciał zapach tak cudowny, słodki i kuszący, że straciłam koncentrację i niemal wpadłam na drzewo. Kula ognia, tkwiąca wciąż w moim gardle odezwała się z podwojoną siłą. Była tak silna, że nie mogłam już jej ignorować. Nie wiedziałam, co to miało znaczyć, ale nie obchodziło mnie to wtedy. Liczył się tylko ten zapach i ślinka napływająca mi do ust. Prawie mimo woli zaczęłam biec w kierunku jego nieznanego źródła.
Stopniowo cudowna woń była coraz silniejsza, aż w końcu nasiliła się do tego stopnia, że nieświadomie zaczęłam mruczeć. Przypominało to dźwięki, jakie wydają zadowolone z pieszczot koty, lecz był o wiele niższy i głębszy. Nie zastanawiałam się jednak nad nim, ponieważ moja uwagę odwróciło coś innego.
Ludzkie głosy.
Wdrapałam się szybko na najbliższe drzewo. Po chwili zobaczyłam kilkoro ludzi, zmierzających powoli w moim kierunku. To oni tak pięknie pachnieli. Ten zapach unosił się wszędzie, powietrze wokół było nim całkowicie przesiąknięte. Głęboko się zaciągnęłam, tak jak nałogowy palacz, który po długiej przerwie zapala papierosa. Przez chwilę rozkoszowałam się tą wonią. Wtedy moich uszu dobiegł kolejny dźwięk. Miękkie, mokre i chlupoczące pulsowanie, jakby coś nieustannie się w czymś przelewało. Na początku nie miałam pojęcia, co to by mogło być, jednak po chwili zrozumiałam, że był to odgłos bijących serc i krążącej w nich krwi zbliżających się ludzi. Więcej śliny naleciało mi do ust.
Nie zdawałam sobie do końca sprawy z tego, co robię. Działał instynkt. Skacząc bezszelestnie po koronach drzew, zbliżyłam się do przybyszów na tyle, że dziewczyna prowadząca całą grupę znajdowała się niemal pode mną. Już, już naprężałam się do skoku, kiedy do ostatniego zakątka mojej świadomości nieowładniętego instynktem dotarł dziwnie znajomy głos, wołający mnie po imieniu.
- Maya! Mays! Gdzie jesteś?- to był głos tej dziewczyny. Zamarłam. Skądś go znałam, lecz nie miałam pojęcia skąd. Czułam, że w jakiś sposób jest dla mnie bardzo ważny. Próbowałam skupić się bardziej na jego barwie, by skojarzyć go z czymś lub kimś, lecz przeszkadzały mi inne głosy mężczyzn i kobiet, idących w tym rozproszonym korowodzie, które też wzywały mojego imienia. Wtedy usłyszałam ten sam głos, ale o wiele cichszy.
„Mam nadzieję, że ją znajdziemy. Mama chyba nie wytrzymałaby gdyby coś się stało… Boże, gdzie ona jest?”
Przyszło olśnienie. Spojrzałam jeszcze raz na twarz tej dziewczyny i dopiero wtedy rozpoznałam w niej własną siostrę, Christinę.
- Chrissy…?- wyszeptałam. Ogarnęło mnie wzruszenie, kiedy popatrzyłam na jej drobną twarz z niebieskimi, takimi jak jeszcze niedawno moje, oczami i nieco garbatym, ale ładnym nosem. Zapomniałam o tym wspaniałym zapachu i o instynkcie. Chciałam zawołać głośniej, podbiec do niej i ją uściskać, ale rozsądek zadziałał szybciej niż mięśnie.
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, co jeszcze przed chwilą chciałam zrobić. Miałam tak wielką, przemożną wprost ochotę rzucić się na nią, żeby… o, Boże. Nie mogłam w to uwierzyć, ale to była prawda. Tak, chciałam ją zabić.
Chciałam zabić własną siostrę.
Byłam w szoku. Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Tymczasem ludzie przeszli już pod drzewem i szli dalej przed siebie, oświetlając sobie drogę latarkami.
Siła instynktu osłabła niemal całkowicie. Ten znajomy i tak ukochany głos, sprawił, że nieco oprzytomniałam.
- Wracajmy! Jest już ciemno, prawie nic nie widać. Nic tu po nas.- powiedział niewysoki, przystojny brunet, w którym rozpoznałam narzeczonego Chris, Paula. I ciszej. „ Zaraz to my się zgubimy i zamiast szukać Mayi, będą szukali nas”
Chris spojrzała na niego smutno i z rezygnacją.
- Masz rację, wracajmy.- Paul krzyknął do reszty i teraz zgodnie poruszali się w jednym kierunku. „ Zresztą nie wiem czy to wszystko jeszcze ma jakiś sens. Może ona już…” Głos urwał się, a dziewczyna potrząsnęła głową, jakby chciała odegnać jakąś niechcianą myśl.
Przez cały czas patrzyłam na twarz Chris, ale nie widziałam, żeby poruszała wargami, gdy mówiła te ostatnie zdania. Nikt też nie zareagował na te słowa. Wcześniej, gdy Paul martwił się, że się zgubią też nie otwierał ust.
Czyżbym potrafiła czytać w myślach?
To niemożliwe. A może to kolejna nowa zdolność, taka jak bieganie? Nie wiedziałam, co o tym myśleć.
Gdy grupa oddaliła się dostatecznie daleko, cicho zeskoczyłam z drzewa i popatrzyłam w ślad za nimi. W powietrzu wciąż unosił się ten cudowny zapach. Teraz wiedziałam już, że był to zapach krwi. Nie wiedziałam natomiast, dlaczego działa na mnie tak silnie.
Ból w gardle stał się już nie do wytrzymania. Ruszyłam w przeciwną stronę niż tamci i nie zatrzymałam się dopóki nie poczułam podobnego zapachu. Nie był aż tak słodki i kuszący, ale wciąż ciepły i mokry. W oddali dostrzegłam sporego łosia, skubiącego trawę i kilka mniejszych saren skupionych wokół niego.
Pociągnęłam jeszcze raz nosem i poddałam się instynktowi. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Wto 21:13, 01 Wrz 2009 |
|
No muszę przyznać, że co do strony stylistycznej jest już lepiej. Oczywiście nie bezbłędnie, ale lepiej. Memo, ciesze się, że przyswoiłeś sobie te zasady z poradnika, bo widzę poprawę :)
Cytat: |
Czyli Maya najpierw otworzyła oczy, a potem coś zobaczyła. A jeśli chodzi o ten ból, to Maya go sobie po prostu przypominała. Może powinnaś trochę bardziej skupiać się na treści. |
Skupiałam się bardzo dobrze na treści, tylko z Twojego ff ciężko było to wyłapać, bo opis tego strasznego bólu nie wyglądał mi na wspomnienie, ale już wszystko rozumiem
Treść:
No muszę powiedzieć, że z rozdziału na rozdział coraz się lepiej czyta, przyjemniej i z mniejszą ilością byków. Mayi jest ciekawą postacią, nie pasowało mi kilka fragmentów, ale wywnioskowałam, że jest to Twoje pierwsze ff, które i tak jest całkiem dobre :D Myślę, że będziesz się wraz z nim rozwijać i odkrywać swoje możliwości. Życzę Ci tego :D
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|