|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
mary _mm
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 12:38, 05 Wrz 2009 |
|
[OOC]
[AU/AH]
beta: bezsenna
Prolog
Czemu ten pokój jest taki szary? Dlaczego całe moje życie jest takie szare? Czy tak będzie wyglądać cały czas?
Siedziałam na środku pustego pokoju, który kiedyś należał do mojej mamy. Położyłam się na chłodnej ziemi. Już nie miałam siły. Łzy bezwiednie płynęły po moim policzku. Leżałam tak, ściskając w dłoniach ulubioną koszulkę, w której nieustannie chodziła. Była przesiąknięta jej zapachem i moimi łzami. Nie potrafiłam się uspokoić. Za chwilę miał przyjechać Charlie i zabrać mnie na lotnisko. Miałam się do niego przeprowadzić. Mieszkanie już było sprzedane.
Po chwili usłyszałam słabe pukanie do drzwi. Nawet się nie podniosłam. Tylko patrzyłam jak mój ojciec bierze mnie na ręce i wynosi z pokoju. W duszy krzyczałam: „zostaw mnie tutaj, tu jest mój dom!” Mimo tego moje ciało nawet nie poruszyło się. Moja dusza oddzieliła się od niego. Został ze mnie już tylko otępiały zespół narządów i tkanek, wraz z wielką czarną dziurą pośrodku mojej klatki piersiowej, która miała się w końcu zapełnić…
Rozdział I
PWB
Gorzej być nie może.
Jechaliśmy samochodem na lotnisko. Siedziałam skulona ciągle łkając. Nie mogłam się pogodzić z tym, że moja mama – Renee - zmarła w wypadku samochodowym. Ciągle pamiętam jak wychodzi z domu, mówiąc, że wróci przed południem. Tyle, że już nigdy nie miała okazji wrócić... Żałuję, że nie pożegnałam się z nią. Tyle rzeczy chciałam jej powiedzieć, lecz nasz ziemski czas gna zbyt szybko. Przynajmniej dla mnie...
Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się w samolocie. Nie zwracałam uwagi na to co robię. Działałam jak automat, myślami byłam daleko stąd.
Po chwili już podchodziliśmy do lądowania. Wysiadłam powoli z samolotu i ruszyłam w stronę samochodu. Czy to było zrządzenie losu czy też miałam wpływ na pogodę w Forks? Oddawała ona całkowicie moje uczucia. Ciągle padający deszcz zlewał się z moimi łzami, tylko ja siedziałam w środku suchego samochodu. Mimo to miałam ochotę poczuć na swojej twarzy chłodne krople deszczu. Czekałam, aż dojedziemy na miejsce i będę mogła się udać na spacer. Jedyne co mnie pocieszało to las, który zaczynał się już w ogrodzie Charliego. Nie, w naszym ogrodzie. Ciągle nie mogłam się przyzwyczaić do nowego miejsca zamieszkania i tej pustki w moim sercu, która oddziaływała na cały mój organizm. Wiedziałam, że tak samo będzie z nową szkołą, nowymi ludźmi.
- Jesteśmy na miejscu.- Usłyszałam cichy szept.
Nawet nie zauważyłam, że już stanęliśmy. Rozglądnęłam się niepewnie dookoła, wysiadając z samochodu. Kiedy byłam tu ostatni raz, dom mojego taty, wróć, mój dom stał na odludziu, a teraz otaczały go nowoczesne budynki. Zauważyłam, że Charlie wyremontował nieco nasz dom, tak, nasz dom. Obok stał niesamowicie wielki budynek. Na jego podjeździe zaparkowanych było pięć samochodów- czarny mercedes, srebrne volvo, żółte porsche, czerwone bmw i granitowy jeep - jako jedna z nie wielu dziewczyn w wieku 17 lat znam się na markach samochodów. Spojrzałam w jedno z okien tego niewiarygodnego domu. Wydawało mi się, że dostrzegłam jakąś postać, ale w sekundę po tym już nie było tam nikogo. Musiało mi się przywidzieć.
- Kto mieszka w tym domu?- Zapytałam, odzywając się po dwunastu godzinach milczenia.
- Doktor Cullen. Jest bardzo miły, zobaczysz jak go poznasz. Ma pięcioro dzieci. Je również na pewno polubisz.
Nie jestem tego taka pewna, pomyślałam. Ruszyłam powoli do drzwi frontowych z plecakiem na ramieniu. Pozostałe bagaże niósł mój tata. Otworzył drzwi i zaczął się wspinać po łagodnych schodach. Miałam wrażenie, że dom wygląda na mniejszy, a może to tylko ja nieco urosłam? Po chwili weszłam do dosyć dużego pokoju. Jego ściany były w kolorze fioletu.
- Dziękuję tato! Fiolet to mój ulubiony kolor.
Podeszłam i nieśmiało przytuliłam się do niego. Nie przywykłam do ukazywania swoich uczuć, ale chciałam mu jakoś wynagrodzić trud jaki włożył, żebym zapomniała o tym co się stało. Po chwili dopiero dotarło do mnie, kiedy zobaczyłam całą ścianę w fotografiach, że on nie chciał żebym zapomniała, ale żebym się z tym pogodziła.
Dostrzegłam kątem oka, jak ucieszył się z tego, że nie załamałam się całkowicie.
- To ja cię może zostawię samą? Rozpakuj się może.
- Okej. Dzięki jeszcze raz za to wszystko.
- Och nie ma za co. W końcu jesteś moją jedyną córką. - Powiedział, zamykając za sobą drzwi.
Ogarnęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Zatrzymałam się na oknie. Na wprost stał właśnie ten niesamowity dom. Moje okno było na tym samym poziomie co balkon w drugim budynku. Oba domy stały blisko siebie, więc z mojego pokoju byłam w stanie zobaczyć wnętrze pomieszczenia na przeciwko. W dodatku drzwi balkonowe były uchylone. Dostrzegłam dużo płyt CD rozrzuconych po pokoju. To musiał być pokój któregoś z dzieci dr. Cullena. Otworzyłam szeroko okno, żeby przewietrzyć nieco mój nowy pokój. Zaczęłam układać rzeczy na półkach. Nie było tego zbyt wiele. Po kilku godzinach nie miałam niczego do roboty. Zaczęłam oglądać fotografie. Łzy bezwiednie popłynęły po moim policzku. Czy już nigdy nie będę mogła się z tym pogodzić? Spojrzałam jeszcze na duże lustro, które pokrywało jedną ze ścian. Jedyne co mi zostało z mojego poprzedniego życia to zdjęcia i taniec. Nic więcej. Wszystko jest inne. Chciałam stanąć przed tym zwierciadłem i zatopić się w jedynej pasji jaka mi pozostała, ale jednak coś mnie zatrzymywało. Nie chciałam rezygnować z tańca, ale na razie nie byłam w stanie stanąć z tym twarzą w twarz.
Nadal łkając zeszłam po schodach do holu.
- Idę na spacer! - Zawołałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam w stronę drzwi. Charlie nawet mi nie odpowiedział. Nadal siedział w kuchni. Lekko nacisnęłam klamkę, która pod naporem mojego ciężaru ustąpiła, otwierając drzwi. Zbiegłam po schodkach prowadzących z ganku na podjazd. Nagle wpadłam na dwie dziewczyny. Były swoimi przeciwieństwami, choć obie były nieziemsko ładne. Jedna z nich, niska brunetka o krótkich, sterczących włosach, dziwnie na mnie patrzyła. Druga była wysoką blondynką o długich, ułożonych w łagodne fale włosach.
Powiedziałam tylko „przepraszam” i pognałam w stronę lasu. W końcu to mój styl - unikanie zawierania nowych znajomości.
Usłyszałam tylko „co jej jest?”. Byłam na tyle daleko, by poczuć się nieco pewniej. Po chwili zaczęło padać. W końcu poczułam, że spływa po mnie presja całego dnia. Nie pocieszał mnie jednak fakt, że jutro będzie o wiele gorzej.
PWE
Całe Forks tętniło plotkami o przyjeździe jakiejś nowej dziewczyny. Konkretne informacje usłyszałem dopiero od mojego ojca, kiedy rozmawiał z moją matką.
Ta dziewczyna była córką komendanta policji niejakiego Charliego S., który akurat był naszym sąsiadem. Zbyt mnie nie obchodziła ta „nowa”, ale Carlisle poprosił mnie i moje rodzeństwo, żebyśmy ją oprowadzili po szkole i pomogli w dostosowaniu się do nowego środowiska. Zgodziłem się, ponieważ, po pierwsze nie miałem wyjścia, a po drugie było mi jej żal. Nie dość, że niedawno straciła matkę, to musi się jeszcze odnaleźć w nowym miejscu. Pomyślałem przez chwilę, co by było gdyby umarła Esme, ale nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić.
W dniu przyjazdu „nowej” Rosalie i Alice na zmianę czatowały przy oknie, aby zobaczyć jak wygląda ta rzekoma Isabella. Esme postanowiła zaprosić Charliego i ją na kolację. Mnie to zbytnio nie obchodziło. Pewnie kolejna pusta lalunia, jakich wiele w Forks.
- Może od razu staniecie na drodze z transparentem WITAMY ISABELLO. BĄDŹ NASZĄ NOWĄ PRZYJACIÓŁKĄ.?
- Nie żartuj sobie Ed. Ty nigdy nie myślałeś jak ona wygląda i jaka jest ? - Wyparowała Rose.
- Szczerze mówiąc NIE! Macie jakąś chorą... – Nie zdążyłem dokończyć, bo Alice zaczęła skakać w miejscu krzycząc:
- Przyjechała! Nareszcie!
- Co ty kobieto robisz? Przecież cię zobaczy! – Odciągnąłem ją od okna.
- Odbiło ci? Puść mnie w tej chwili!
- Nie awanturuj się tak. Już cię puszczam.
Alice od razu podbiegła do okna.
- No i przez ciebie jej nie zobaczyłam! Już weszła do domu.
- Przecież będziesz miała mnóstwo czasu, żeby ją zobaczyć.
Mój mały chochlik już nakręcał się na kolejną ciętą ripostę, więc zmyłem się do swojego pokoju.
Jak zawsze po podłodze walały się sterty płyt i ciuchów. Stwierdziłem, że nie wytrzymam już dalej w takim syfie, mimo że nigdy mi to nie przeszkadzało. Zabrałem się do sprzątania. Po kilku godzinach pracy mój pokój wyglądał jak całkiem inne pomieszczenie. Już zapomniałem, jak wyglądał, kiedy był czysty. Poszedłem do drzwi balkonowych. Miałem zamiar je zamknąć, ale automatycznie spojrzałem w kierunku domu Swanów. Na wprost mojego pokoju znajdował się pokój „nowej”. Byłem niezmiernie zdziwiony widząc, jak siedzi na łóżku i płacze. Tyle, że nie zachowywała się jak każda dziewczyna którą znam, ale delikatnie łkała. Jej łzy spływały na fotografię, którą trzymała w ręku. Wpatrywałem się w nią przez chwilę. Chciałem zobaczyć jej twarz, ale była zasłonięta falą czekoladowych, delikatnych loków.
Nagle zarwała się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi. Zauważyłem, że miała ładną figurę. Może nie jest taka jak wszystkie? Nie, na pewno nie. Wszystkie są takie same. Dostrzegłem jak wychodzi z domu. Zderzyła się z Alice i Rosalie, które właśnie szły zaprosić ją i jej ojca na dzisiejszą kolację. Nawet nie zatrzymała się, prawie pobiegła w stronę lasu. Już nie mogłem się doczekać dzisiejszej kolacji... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mary _mm dnia Sob 15:09, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 25 razy
|
|
|
|
|
|
Zmierzchowa fanka
Wilkołak
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 41 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga
|
Wysłany:
Sob 13:02, 05 Wrz 2009 |
|
Jejku wykasuj jeden temat ...
Masz betę? Nie widziałam takiej wzmianki. No ale dobra, błędów wcale dużo nie było...
Co do treści to w ogóle mi się nie podobało Schemat ten sam co u Meyer, Bella przyjeżdża do Forks, Bella poznaje Edwarda, Bella jest opanowaną, grzeczną dziewczynką, wszyscy są mili, Edward + Bella = WNM... Ehh, Boże, mogłaś się bardziej postarać.
Wiem, że to dopiero pierwszy (zresztą baaardzo króciutki) rozdział, ale wszystko jest cholernie przewidywalne... Możliwe, że jeszcze czymś zaskoczysz, ale ja się o tym raczej nie dowiem...
Uwielbiam dramaturgię, ale w tym opowiadaniu... jest, ale jej nie ma...
Niby płaczliwe rozmyślania, niby smutek i żałoba, ale w ogóle nie mogłam się wczuć. Przeczytałam bo przeczytałam, ale nie potrafiłam postawić się na miejsce Bells...
Może to trochę moja wina, bo jako osoba, która naprawdę sporo przeszła inaczej odbieram cierpienie. Nie wiem...
Od razu, na samym początku, walnęłaś większością ważnych postaci, zero trzymania w niepewności i nic zaskakującego...
Jadnak nie zrażaj się to tylko moje zdanie. Może innym się spodoba.
Pozdrawiam,
Czepialska ZF |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 13:16, 05 Wrz 2009 |
|
dlaczego rozdział 2 w tytule ?
dlaczego nie ma bety ? - błędów nie ma dużo, ale niektóre zdania mi się nie podobają, no i powtórzeń parę jest
ogólnie- fajnie... krótko, acz w miare treściwie .. podoba mi się, ale całośc do oceny będzie lepsza toteż czekam na rozwinięcia
pozdr.
S. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Sob 13:17, 05 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Sob 15:04, 05 Wrz 2009 |
|
Czytałam już kiedyś to opowiadanie w całości. I faktycznie spora część histori nie wychodzi po za schemat S. Meyer. Autorka chcąc dostosowac Bellę do normalnych społecznych warunków zrobiła z niej zapaloną tancerkę. To pomysł dość już wyświechtany na tym forum. Z drugiej strony nie mam sie co dziwić, taniec w naszym społeczeństwie przeżywa renesans do n-tej potęgi. Lubię opowiadania, w których wszystkie postacie są ludźmi. Tylko, że akurat w tym przewija się zbyt wiele wątków, które już tyle razy pojawiału się w innych FF. Samo opowiadanie czyta się lekko i przyjemnie. Najbardziej polubilam tu Emmeta :) A znienawidzilam Jackoba, choć u Meyer to fajna postać :)
Mam nadzieję, że zaprezentujesz na forum jakieś inne opowiadanie, które wniesie ze sobą świeżość i polot. W tym niestety tego nie znalazłam. Na twój plus składa się dobry styl pisania, ciekawe kreowanie postaci. Jak na moje oko brakło ci tylko interesującego pomysłu.
Życzę dalszych udanych prób pisarskich i veny, veny:)
pozdrawiam
Aurora |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
whisper.
Gość
|
Wysłany:
Sob 15:06, 05 Wrz 2009 |
|
Szczerze powiedziawszy opowiadanie jak każde inne.
Widziałam już kilka opowiadań, które zaczynały się tak, jak twoje.
Schemat się powiela: Renee umiera, B. jest zrozpaczona, przeprowadza się do Charlie'go i ma iść do Cullen'ów na kolację. Do tego po raz kolejny pojawia się informacja, że B. tańczy. Ten pomysł nie powala na kolana.
Osobiście bardzo rzadko czytam do końca fanfiction, gdzie Bella jest płaczliwą nastolatką, która przy odrobinie chęci stałaby się emo. Mam nadzieję, że w twoim opowiadaniu pojawią się wątki inne niż wielka miłość B&E, B&A&R - best friends, Jacob - gej, Mike - zboczeniec i pedofil.
Co do błędów - cóż jest ich sporo, ale nie mam ani czasu ani chęci by teraz wypisywać wszystkie byki i byczki. Wiedz jednak, że kiedyś na pewno to zrobię.
To chyba by było na tyle. W każdym razie życzę ci Veny innej niż wszystkie, by podarowała ci trochę bardziej oryginalne pomysły.
ameno. |
|
|
|
|
Rosie Hale-McCarty-Cullen
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z Forks takiej małej dziury w stanie waszyngton
|
Wysłany:
Sob 15:33, 05 Wrz 2009 |
|
super sie zaczyna czekam na kolejne rozdziały podoba mi się temat opowiadania
bardzo ciekawe i ogólnie świetne
'pozdro
Rosie Hale-McCart-Cullen |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
DaFi
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Lip 2009
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 15:56, 05 Wrz 2009 |
|
Mi się podoba.
Może podobne do innych no, ale w końcu każdy ff się czymś różni.
Mam tylko nadzieję, że Bella nie będzie całkowicie szarą myszką.
To zostaje mi tylko czekać na rozdził 2 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mary _mm
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:16, 05 Wrz 2009 |
|
Rozdział II
Nowi znajomi
PWB
Wróciłam do domu przed chwilą, ociekając wodą. Złapała mnie niesamowita ulewa. W momencie gdy zamykałam za sobą drzwi rozpętała się burza. Było mi to nawet na rękę. Od małego lubiłam oglądać jak błyskawice przecinają niebo.
- Dobrze, że już wróciłaś. Musisz się przebrać. Jesteś cała mokra. – Powiedział Charlie, podając mi suchy ręcznik.
- Nie przypuszczałam, że tak lunie.
- Przywykniesz do unikatowego, deszczowego klimatu panującego w Forks.
- Czego chciały te dwie dziewczyny?
- No właśnie! Zapomniałbym ci powiedzieć. Zostaliśmy zaproszeni na dzisiejszą kolację do sąsiadów. Wszyscy chcą cię poznać. Musimy wyjść o osiemnastej. Idź i się wysusz, bo tak raczej nie pójdziesz.
- Okej. Może się wyrobię.
Ruszyłam szybko na górę. Przygotowałam komplet ubrań, wzięłam kosmetyczkę i zamknęłam się w łazience. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, bo każdy ich kontakt z wodą powodował, że kręciły się i przypominały spieniony ocean. Rzęsy pociągnęłam czarną maskarą. Nigdy nie miałam tendencji do wykonywania pełnego makijażu. Tym razem również postawiłam na swoją naturalność.
- Gotowa? – Usłyszałam głos Charliego, dobiegający z dołu.
- Już idę! - krzyknęłam, zbiegając po schodach.
Wyszliśmy na ganek. Niezmiernie się ucieszyłam, bo przestało padać. Przeszliśmy przez nasz trawnik i po chwili stanęliśmy przed drzwiami wejściowymi Cullenów. Charlie wcisnął guzik, powodując serię przyjaznych dźwięków. Drzwi otworzyły się chwilę potem. Za nimi stała drobna brunetka, na którą wcześniej wpadłam.
- Proszę, wejdźcie. – Usłyszałam jej łagodny i dźwięczny głos.
Weszliśmy do przestronnego i nowoczesnego domu. W przedpokoju stali chyba wszyscy członkowie ich rodziny.
- Witamy w Forks. Mamy nadzieję, że szybko się zaaklimatyzujesz w nowym otoczeniu.
- Dziękuję, że tak miło mnie przyjęliście, doktorze.
- Po prostu mów mi Carlisle. To moja żona - Esme, dzieci- Alice, Rosalie, Jasper, Emmett i ... gdzie jest Edward?
- Pójdę po niego. – Zaoferowała Alice.
Przywitałam się z pozostałymi posyłając im szczery uśmiech. Po chwili na dole zjawiła się Alice i naburmuszony chłopak. Był nieziemsko przystojny. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Jestem Edward. – Powiedział beznamiętnie, nawet na mnie nie spoglądając. Czy jestem aż taka brzydka, że nie może na mnie spojrzeć?
- Isabello, może poznasz się bardziej z Rosalie i Alice?
- Z przyjemnością. A propos mówicie mi po prostu Bella.
- To w takim razie Bello, chodź z nami na górę, zostawimy dorosłych samych. – Odezwała się Rosalie.
Edward od razu się zmył. Ja natomiast weszłam do jednego z pokoi, który należał do Rose. Wiedziałam to, ponieważ na drzwiach znajdowała się namalowana róża. Usiadłyśmy na podłodze, wyłożonej miękką wykładziną i rozmawiałyśmy cały wieczór.
PWE
Stałem tak jeszcze chwilę przy oknie. Czekałem na to aż w końcu wróci. Niedługo po jej wyjściu zaczęło padać. Na pewno zmokła. Nie jestem zbyt cierpliwy, więc szybko zrezygnowałem. Przerzuciłem się na przesłuchanie niedawno nabytych kawałków. Położyłem się wygodnie na łóżku, włączyłem mp3 i nałożyłem słuchawki na uszy. Nie wiedziałem nawet kiedy usnąłem. Obudziła mnie Alice.
- Wstawaj! Rusz się! Znowu wszystko psujesz!
- Ale co się stało?
- Jak to co! Już przyszli, a ty śpisz! Zawsze nie na miejscu. Złaź z tego łóżka i idziemy na dół!
- Idę, już idę.
Zszedłem powoli na dół, podążając za Alice. Jeszcze się dobrze nie obudziłem, a w dodatku ten upierdliwy chochlik mnie wkurzył i naprawdę byłem nie w sosie.
Spojrzałem w końcu na „nową”. Byłem ciekawy jak wygląda. Zamurowało mnie. Była śliczna. Prawie nie miała makijażu. Różniła się od wszystkich dziewczyn, przynajmniej wyglądem. Spuściłem wzrok. Nie chciałem, żeby zobaczyła jak jej się przyglądam. Musiałem się ogarnąć.
- Jestem Edward. – Powiedziałem, próbując nie ukazać tego jaki wpływ miała na mnie. Starałem się jednak za bardzo. Moje słowa zabrzmiały nienawiścią. Nie chciałem tego. Jeszcze bardziej pogorszyłem sytuację. Pewnie uważała mnie na zimnego faceta, któremu na niczym nie zależy.
W końcu zdałem sobie sprawę, że taki właśnie jestem. Nie szanowałem dziewczyn które mnie otaczały. A co najgorsze bałem się przyznać do tego nawet sobie.
Nie chciałem jeszcze bardziej popsuć zaistniałej sytuacji i zmyłem się do swojego pokoju. Co chwilę zza ściany dobiegały dźwięczne śmiechy. Szczególnie jeden polubiłem. Tak bardzo chciałem być w tamtym pokoju, spojrzeć w jej czekoladowe oczy, ale obiecałem Alice, że niczego już więcej nie zepsuję dzisiejszego wieczoru. Włączyłem mp3 i zatopiłem się w dźwiękach piosenki. Słyszałem już tylko głos wokalisty "I everything broken down..." |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Sob 17:17, 05 Wrz 2009 |
|
Kochanie... (tak, wiem, lubię tak zaczynać :D) dzisiaj jest piąty września, nie szósty. To na sam początek.
Ja, zwolenniczka oklepanych fików, wypowiedzieć się za surowo nie mogę, poza tym opowiadanie mi odpowiada. Chociaż na początku ten styl jest taki ciężki, przytłaczający, z odrobiną patosu, a tego nie trawię, to serdeczne gratulacje za Edwarda! Udał ci się chłopak!
Nareszcie, nareszcie czytam coś o Edziu i Belce, co sprawia, że jest mi milej. Poza tłumaczeniem "Bella Swan: Kidnapper". Edward jako uprzedzony do Belli- krótko bo krótko, ale zawsze- bardzo do mnie przemawia.
No, byłoby fajnie, jakby ich tragedia połączyła...
Co ja mówię? Ale serio, fajnie by było :D Kurczę, jaka ja elokwentna dzisiaj jestem...
Błędów kilka znalazłam, ale czytania mi specjalnie nie utrudniły.
Będę czekać na nowy rozdział. Z niecierpliwością. Pierwszy raz dla samego Edwarda :D
Kurczę, udało ci się sprawić, że prawie go polubiłam!
EDIT: Bo głupio tak...
Kolejny rozdział... Tutaj chichotałam jak dzika- bez obrazy, Edek tak na mnie działa. Biedna ta Bella, zakochała się, a chłopak widocznie coś do niej ma... foch absolutny....
Ale nie musisz wstawiać dwóch rozdziałów dziennie. Czytelnicy aż tak niecierpliwi nie są, nawet ja.
Edward, ty badboyu, dziewczynek nie szanujesz! Mama cię nie nauczyła, że to nieładnie?
Do czego to doszło, jedną ze swoich ulubionych bohaterek obrażam... Widzisz, Ed? :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez VampiresStory dnia Sob 17:22, 05 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Sob 19:23, 05 Wrz 2009 |
|
Podoba mi się :)
Prolog + 2 rozdziały w jeden dzień No, widzę że ktoś lubi mieć dobre pierwsze wrażenie :)
Jestem ciekawa jak potoczy się dalsza akcja, więc czekam na kolejne części :)
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Zmierzchowa fanka
Wilkołak
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 41 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga
|
Wysłany:
Nie 11:00, 06 Wrz 2009 |
|
Dooobra, przyznaję się, z ciekawości wróciłam...
Rozdział drugi o niebo lepszy od pierwszego. Jednakże teraz walnęłaś Badwardem Złych Edziów jest milion pięćset sto dziewięćset...
Są wszędzie, roją się i obłażą mnie niczym upierdliwe mrówki
Akcja dzieje się strasznie szybko, rach - ciach - ciach...
Popieram 'VampiresStory' niech coś się stanie, coś złego
Jestem okrutna
Małymi kroczkami zbliżasz się do czegoś co będę w stanie czytać i śledzić. Co prawda dużo ci jeszcze brakuje, ale robisz postępy.
Radzę ci jednak, żebyś bardziej rozwinęła opisy uczyć, pomieszczeń itp.
Postaraj się. Pisz co ci się na myśl nasunie (później oczywiście zamień to w coś sensownego ), postaw się w sytuacji bohaterów. Popracuj trochę nad tym... Skupiaj się na drobiazgach.
Na przykład Bella siedzi sama w pokoju i myśli o robaku, który chodzi po parapecie. Stawia się w jego sytuacji, zastanawia się co taki robal czuje a później, płynnie, przechodzi do rozmyślań nad Edwardem... Ludzie to kupują, takie przemyślenia są ważne, może ci się to wydawać bzdurne, ale ja tak robię i nikt nie narzeka
Okej, przestaję ci truć.
Powodzenia w dalszej pracy.
Pozdrawiam,
ZF |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zmierzchowa fanka dnia Nie 13:27, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
mary _mm
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 14:46, 06 Wrz 2009 |
|
Rozdział III
Jeszcze więcej nowości
PWB
Nieubłaganie zbliżała się godzina wyjścia do szkoły. Jak zawsze w takich sytuacjach byłam zdenerwowana. Pocieszało mnie to, że Alice i Rosalie zaoferowały mi oprowadzenie po szkole. Przynajmniej będę tam znać cztery osoby, nie licząc Edwarda, bo on dał mi do zrozumienia, że nie przepada za mną. Emmett i Jasper okazali się bardzo przyjaźnie nastawieni. Bardziej jednak lubiłam Emmetta. Zawsze mówił to co myślał, więc wszyscy zawsze śmiali się z jego nieprzemyślanych odpowiedzi.
Jeszcze tylko zerknęłam w lustro* i wyszłam z domu. Cieszyłam się, że Charlie kupił mi nowy samochód. Nie wiedziałam skąd miał tyle kasy, wszak ten model do najtańszych nie należał. Wsiadłam do mojego nowiutkiego Audi i ruszyłam do szkoły. Gdy zajechałam na parking, wszystkie pary oczu zwróciły się w moją stronę. Nie lubiłam być w centrum uwagi, ale pogodziłam się z tym, że przez jakiś czas będę głównym tematem w tutejszej szkole, mojej szkole. Nie zdążyłam nawet zabrać swojego plecaka, gdy obok mnie zaparkowało srebrne volvo.
- Niezła bryka. – Usłyszałam głos Emmetta.
- Nawet nie przypuszczałam, że Charlie kupi mi taki wóz – zaczęłam, ale widząc jak on i Jasper oglądają mój samochód, zamilknęłam. Rosalie i Alice stały obok, śmiejąc się z nich.
- Pokarzesz facetowi samochód, a zapomni o bożym świecie. – Żartowała Alice.
Ruszyłyśmy w stronę sekretariatu. Musiałam odebrać swój plan lekcji. Gdy to zrobiłam, ruszyłyśmy na pierwsze lekcje. Spojrzałam na świstek papieru w moich dłoniach. Powinnam mieć teraz matematykę.
- Niestety musimy cię zostawić tutaj. – Zaczęła Rosalie – My teraz mamy hiszpański. Spotkamy się potem. Powodzenia.
Ruszyłam powoli w stronę biurka nauczyciela. Podałam mu kartkę do podpisania.
- Usiądź obok Jacoba. – Powiedział, wskazując miejsce obok Indianina siedzącego w ostatniej ławce.
- Cześć, jestem Jake.
- Miło mi cię poznać.
- Isabella, tak?
- Mów mi Bella.
- Jak sobie życzysz.
Rozmowę przerwał nam nauczyciel. Lekcja się zaczęła. Rozglądnęłam się po klasie. W ławce obok siedział Edward i Emmett. Niestety bliżej mnie znajdował się Niepożądany nr 1. Spojrzałam niepewnie na Edwarda, ale szybko odwróciłam wzrok, bo jego oczy rzucały błyskawicami. Po chwili moje myśli spoczęły na Jacobie. To nawet miły chłopak. Wydaje się taki szczery. Może być chyba dobrym materiałem na przyjaciela. Musimy się bliżej poznać. Nagle na moja ławkę spadła papierowa kulka.
Jak tam? Widzę, że nie próżnujesz. Jacoba już po jednej rozmowie omotałaś. Zwolnij trochę, bo niedługo będą za tobą chodzić tłumy facetów. Em.
Wzięłam do ręki długopis i nabazgrałam odpowiedź, kiedy nauczyciel zawzięcie przepisywał jakieś zadanie na tablicy.
No nie, odkryłeś mój sekret. Agentka o stu twarzach, do usług. Jake stał się moim pierwszym celem. Nie przejmuj się tak. Umiem o siebie zadbać. Lepiej się skup na lekcji, trzeba robić jakieś pozory.
Nauczyciel spojrzał na klasę i dalej pisał coś na tablicy. Rzuciłam szybko liścik. Niestety nie mam zbyt dobrej celności i trafiłam w Edwarda. Skarcił mnie spojrzeniem i przeczytał liścik. Czemu to zrobił? Coraz bardziej go nie lubiłam. Em zwijał się ze śmiechu widząc całą sytuację. Nie mam pojęcia co go tak bawiło. Gdy lekcja dobiegła końca, powoli powlokłam się do kolejnej klasy. Znowu te same czynności. Kartka. Nauczyciel. Przydzielenie miejsca.
Rozpoczęła się biologia i na nieszczęście musiałam ławkę dzielić z Edwardem. Nie dość, że czytał cudzą korespondencję, to teraz ciągle się na mnie gapił.
- Czemu to robisz? – Nie wytrzymałam już. Musiałam go o to spytać.
- Niby co takiego?
- Ciągle się na mnie gapisz.
- Masz jakieś urojenia, dziewczynko.
- NIE NAZYWAJ MNIE TAK! – Syknęłam do niego, próbując nie zwrócić uwagi reszty klasy. Oczywiście mi się to nie udało. Wszyscy patrzyli na nas.
- Jak chcesz, dziewczynko. - Usłyszałam, gdy pozostali uczniowie wrócili do lekcji.
Godzina szybko upłynęła. Spakowałam się powoli.
- A, jeszcze jedno. Rodzice cię nie uczyli, że nie czyta się cudzej korespondencji? – Powiedziałam do niego, wychodząc z klasy. Usłyszałam tylko głośne prychnięcie.
Teraz czekał mnie angielski. Usiadłam z niejakim Mike'm Newtonem. Nie polubiłam go zbytnio. Był strasznie nachalny. Jednak udało mi się przetrzymać z nim tą godzinę. Nareszcie przyszedł czas na lunch. Udałam się do stołówki. W tłumie odnalazłam Alice, która zaprowadziła mnie do stolika, przy którym siedziała już cała czwórka.
- No i jak minął ci dzień, Bells?
- Ty akurat coś powinieneś o tym wiedzieć Em.
- Jacob już cię poprosił o rękę?
- Jeszcze nie, ale pracuję nad tym. – wybuchnęliśmy wszyscy śmiechem.
Nagle na krzesło obok Jaspera opadł Edward.
- Co taki skołowany jesteś bracie? Czyżby ktoś ci w końcu serce złamał?
- Uważaj, bo ja zaraz twoje połamię. A po za tym czy kiedykolwiek widziałeś żeby mi zależało na kimś?
- I tu mnie masz. Sam się w końcu przyznałeś, że jesteś samolubna, lodowa świnia.
- Och, jak te słowa bolą. Wprost zwijam się w agonii... Już skończyłeś z tymi durnowatymi porównaniami?
- No co ty, ja się dopiero rozkręcam.
- W takim razie ja się zmywam. – Wstał i ruszył w stronę wyjścia.
Do końca lunchu rozmawialiśmy o moich wrażeniach z pierwszego dnia w szkole. Potem udałam się z Alice na wf. Przebrałyśmy się i zaczęłyśmy rozgrzewkę. Dostrzegłam, że również tą lekcje mam z Edwardem. Mieliśmy grać w koszykówkę. Kapitanami byli Mike i nieznany mi Taylor. Znalazłam się w drużynie Taylora. Ucieszyłam się z tego, bo Mike działał mi na nerwy. Edward był w jego drużynie. Zaczęliśmy mecz. Mnie oczywiście krył „boski” Mike. Przy każdej możliwej okazji był jak najbliżej mnie. W pewnym momencie zaczął mnie obłapiać. Nie wytrzymałam. Krzyknęłam, uderzając go w twarz.
- Odpieprz się ode mnie, zboczeńcu!
Złapał mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk za każdym razem był silniejszy. Nagle przyciągnął mnie do siebie. Z całej siły odepchnęłam go. Upadł na ziemię. Usłyszałam jak łamią mu się kości.
- Masz to na co zasługujesz! - Krzyknęłam i pobiegłam do szatni. Przebrałam się i wyszłam ze szkoły.
- Jestem z ciebie dumna. – Usłyszałam cichy szept dochodzący zza moich pleców. Alice pobiegła za mną.
Przy srebrnym volvo czekali już pozostali. Wsiedli do samochodu i odjechali. Ostatnie co dostrzegłam to wściekła twarz Edwarda.
*http://ikf.com.pl/zestawienia/item185200.htm
** [link widoczny dla zalogowanych]
PWE
Jechaliśmy do szkoły moim volvo. Lubiłem ten samochód. Był dla mnie jak brat i przynajmniej nie wkurzał mnie tak jak Emmett. Wjechaliśmy na parking. Stanąłem obok wypasionego audi. Aż mnie zatkało.
Z tego co wiedziałem, nie było go jeszcze w sprzedaży. Zastanawiałem się, skąd ktoś mógł mieć taki wóz. I w ogóle do kogo należał. Gdy zobaczyłem, że wychodzi z niego Bella, szczęka mi opadła. Nie spodziewałem się, że Charliego będzie stać na taką furę. Dopiero po chwili zwróciłem uwagę na Bellę. Jak zawsze wyglądała ślicznie. Ruszyłem szybko na lekcje wiedząc, że nie wytrzymałbym nawet kilku minut bez gapienia się na nią. Usiadłem w ostatniej ławce, z resztą jak zawsze. Po chwili na krzesło obok mnie opadł Emmett.
- Czemu się tak szybko zmyłeś? Czyżbyś zazdrościł jej fury?
- W pełni wystarcza mi moje volvo.
- Jasne. Wmawiaj to sobie dalej. A po za tym niezła z niej laska.
- Jakoś mnie to nie obchodzi.
- Uważaj, bo ci uwierzę. Przecież widzę jak na nią patrzysz, gdy nikt nie widzi.
- Wiesz co, nie chce mi się z tobą gadać.
Czy to aż tak bardzo widać? Muszę się pilnować, albo najlepiej w ogóle na nią nie patrzeć.
Zadzwonił dzwonek. Jako ostatnia do klasy weszła Bella. Nauczyciel kazał jej usiąść z Jacobem, a on korzystając z tego zaczął ją perfidnie podrywać. Nie wiem dlaczego tak mnie to wkurzyło, ale czułem, że zaraz się na niego rzucę. W tym momencie Bella spojrzała na mnie. Zdziwiła się widząc gniew w moich oczach. Chyba pomyślała, że to na nią się wkurzam. Jednak cała ta złość była przeznaczona wyłącznie dla Jacoba.
Nauczyciel zaczął coś przepisywać na tablicy. Emmett korzystając z tego rzucił do Belli liścik. Nie zdążyłem przeczytać co napisał, ale zobaczyłem tylko jak Bella się śmieje. Odpisała po chwili i rzuciła kartkę w naszą stronę. Jednak nie trafiła w Emmetta, lecz we mnie. Nie mogłem się powstrzymać. Przeczytałem odpowiedź.
No nie, odkryłeś mój sekret. Agentka o stu twarzach, do usług. Jake stał się moim pierwszym celem. Nie przejmuj się tak. Umiem o siebie zadbać. Lepiej się skup na lekcji, trzeba robić jakieś pozory.
Przeszła mi do głowy jedna myśl: może jednak ona niczym się nie różni od innych? Ale długo nad tym nie myślałem. Po chwili lekcja dobiegła końca i pognałem na następną lekcję, aby nie spotkać jej nigdzie po drodze. Nie minęła minuta, a już siedziałem w ławce, czekając na rozpoczęcie lekcji biologii. Nagle do klasy wparowała Bella. Uświadomiłem sobie, że tylko obok mnie jest wolne miejsce.
Usiadła szybko na krześle obok. Nawet na mnie nie spojrzała. Nie mogłem się opanować. Patrzyłem na nią całą lekcję. Nagle usłyszałem cichy szept:
- Czemu to robisz? – Ten dźwięk był tak niesamowicie kojący. Chciałem słuchać go przez cały czas.
- Niby co takiego? – Odpowiedziałem, aby otrzymać odpowiedź i znowu ją usłyszeć.
- Ciągle się na mnie gapisz. – Momentalnie obudziłem się z cudownego snu.
- Masz jakieś urojenia, dziewczynko – Przypominała mi w tym momencie małą dziewczynkę, która złości się, bo czegoś nie dostała. Może dlatego tak ją nazwałem.
- Nie nazywaj mnie tak! – Krzyknęła, próbując się opanować. Ale ja stwierdziłem, że właśnie to określenie najlepiej do niej pasuje.
- Jak chcesz, dziewczynko.
Lekcja szybko minęła. Nawet nie zauważyłem, kiedy wszyscy prócz mnie i Belli opuścili salę.
- A i jeszcze jedno. Rodzice cię nie uczyli, że nie czyta się cudzej korespondencji. – Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Wysiliłem się tylko na prychnięcie.
Powoli ruszyłem na kolejne lekcje. Tak byłem zaabsorbowany postacią Belli, że nie wiedziałem nawet na jakiej lekcji byłem. Cała godzina zeszła mi na rozmyślaniu o niej. W końcu stwierdziłem, że coś jest ze mną nie tak. Nawet jej nie znam. Nie umiałem tego racjonalnie wytłumaczyć.
Nadszedł czas na lunch. Stałem przed drzwiami i wahałem się, czy w ogóle tam wchodzić. Postanowiłem jednak zmierzyć się z moim problemem. Tylko czy to był problem? Czy tylko ja robiłem z tego problem?
Prawie biegiem pokierowałem się na stołówkę. Opadłem na krzesło obok Jaspera, wbijając wzrok w blat stołu.
Emmett zaczął coś do mnie mówić, ale nie zwracałem na to uwagi. Dziewięćdziesiąt procent moich myśli zajmowały słowa „tylko się na nią nie patrz!” Pozostałe dziesięć odpowiadało na pytania Emmetta. Po chwili zerwałem się z krzesła i wyszedłem. Nie jestem na tyle opanowany, żeby siedzieć obok niej i patrzeć na nią normalnym wzrokiem. Udałem się na salę gimnastyczną. Miałem mieć wf. Niestety również z Bellą i Alice. Mieliśmy grać w koszykówkę. Po krótkiej rozgrzewce Taylor i Newton wybrali składy.
Grałem przeciwko Belli. Po pewnym czasie gry, dostrzegłem, że Newton nie odstępuje jej na krok. Potem zaczął ją obłapiać. Już chciałem go rozszarpać, kiedy ona uderzyła go z całej siły w twarz. On jednak nie dał za wygraną i szamotał się z nią. Lecz Bella go odepchnęła. Upadł na ziemię łamiąc sobie rękę. Ma za swoje. Odprowadziłem Bellę wzrokiem do szatni i sam udałem się w tym kierunku. Wyszedłem jako pierwszy ze szkoły. Po chwili przyszli pozostali. Alice pożegnała się z Bellą i wsiadła do samochodu. Nagle dostrzegłem w tłumie Newtona. Od razu zrobiłem się czerwony na twarzy. Byłem strasznie wkurzony. Ruszyłem, z wypisaną złością na twarzy. Popatrzyłem na Bellę pewny, że nie dostrzeże mojego spojrzenia, ale ona akurat patrzyła na mnie. Wykrzywiła usta, myśląc zapewne kolejny już raz, że to właśnie na nią się tak wkurzyłem. Dojechałem szybko do domu i od razu zamknąłem się w swoim pokoju. Wyjrzałem przez okno w wiadomym celu. Bella właśnie weszła do siebie do pokoju. Otworzyła okno i podeszła do wieży stereo stojącej na jednej z półek. Wcisnęła przycisk PLAY. Z głośników wydobyły się dźwięki piosenki Alexz Johnson - Ultraviolet. Stanęła przed lustrem, które pokrywało jedną ze ścian i zaczęła tańczyć. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Nie 16:01, 06 Wrz 2009 |
|
Ale mkniesz! Wszystko dzieję się tak szybko.
Męczy mnie już trochę ten Edward, który od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Belli, ale jako że zalicza się on do kategorii zły, playboy, macho itp., to nie zdaje sobie z tego sprawy. Tylko cały czas czuje pewne dziwne uczucie, które ogarnia go za każdym jedynym razem, kiedy Bella uśmiecha się do jakiegoś innego faceta, ktoś z nią flirtuje, podrywa ją. Wtedy Edward ma nieposkromioną ochotę kogoś zabić.
Kompletnie zaskoczył mnie Charlie, który zakupił Belli brykę, która jeszcze nie jest w sprzedaży. Zaszalał chłopina, a jak!
No i Bella, która "złamała" komuś kości. Trochę mnie to rozśmieszyło, no ale to OOC. |
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Nie 16:45, 06 Wrz 2009 |
|
Ha! Nie jestem samotna, sadystki są wśród nas! :D
Nie mkniesz, ale faktycznie, trochę opisów by ci się tu przydało... prawdę mówiąc, wolałam wersję załamana-Bella-zły-obojętny-Edward (którego ma spotkać tragedia, proszę, proszę!).
Volvo bratem Edwarda... takie ciche, srebrne, pełne gadżetów, no i można nim mknąć w siną dal! Na Emmecie się nie da :D
Takie mało konstruktywne, ale bardzo cię proszę o rozdział jutro (albo dzisiaj, a jak, samolubna jestem!). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mary _mm
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 19:34, 06 Wrz 2009 |
|
Rozdział IV
Pojedynek
PWB
Wróciłam do domu niesamowicie szybko. Jechałam ponad sto na godzinę. Byłam okropnie wkurzona. Co ja mu takiego zrobiłam? On jest okropny. Nie wiedziałam, że są ludzie przepełnieni tak niepohamowaną złością. Wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam plecak na łóżko i podeszłam do jednej z półek. Włączyłam wieżę stereo. Puściłam jedną z moich ulubionych kawałków. Ciągle myślałam o tym nienawistnym spojrzeniu Edwarda. Nie mogłam go zapomnieć. Był tylko jeden sposób aby go zapomnieć - taniec. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam tańczyć. Zawsze kochałam hip-hop, ale on jeszcze bardziej pobudziłby mój gniew, więc zatraciłam się w technice zwanej modernem. Wsłuchałam się w słowa :
Everybody knows the truth
Everybody sees right through
There's no escape in what you do, do to me, do to me
I swear that you're just sinking in
Like a stain that's on my skin
I tried to fight but I won't win
Anyhow it's too late for me now ...*
Zatraciłam się kompletnie w tym co robiłam. Czas się dla mnie zatrzymał. Nagle piosenka się skończyła. Wyrwałam się z transu i nastawiłam ją jeszcze raz. Tak dawno nie tańczyłam. Po śmierci mamy obiecałam sobie, że już nigdy nie zatańczę, ale teraz to się nie liczyło. Nie wytrzymałabym bez tańca tygodnia. Jedynym takim momentem był moment śmierci i pogrzebu. W tym momencie moje życie zamarło, stanęło, nie było w nim miejsca na nic, był tylko ból i cierpienie. Tylko to się liczyło. Ale czy to miało sens? Teraz wiem, że nie. Powoli, drobnymi krokami wracałam do nowego życia. Oczywiście nic nie było tak jak powinno. Miałam tylko namiastkę normalności. Szkoła, znajomi, wszystko było inne, i nie koniecznie lepsze od tamtego życia. Wszystkie te myśli kłębiły mi się w głowie, ale w tej chwili zeszły na dalszy plan. Za to właśnie lubiłam taniec, bo każda niepewność znikała, gdy grała muzyka. Nagle przerwał mi dźwięk obwieszczający przyjście smsa. To była Alice.
Dzisiaj szykuje się impreza w Port Angels. Musisz z nami iść. Będzie tam prawie cała szkoła. Emmett już sobie zamówił taniec z tobą. Powiedział, że musi cię nauczyć tańczyć.
Uśmiechnęłam się do siebie i szybko wstukałam odpowiedź.
I kto tu będzie kogo uczyć. Założę się, że nawet podstawowych kroków nie umie. Dobra zgadzam się, ale pod jednym warunkiem: Ty i Rosalie jedziecie moim wozem.
Kliknęłam SEND. Po chwili uzyskałam potwierdzającą odpowiedź. Muszę się jakoś wyszykować. Nie wiedziałam zbyt jak by się tu ubrać, więc postanowiłam przygotować dwa zestawy. Jeden ładniejszy, a drugi w moim ulubionym stylu do tańczenia. Spakowałam oba do torby.**
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić do osiemnastej, więc potańczyłam sobie jeszcze trochę. Nawet nie wiedziałam kiedy wybiła siedemnasta. Przygotowałam się do wyjścia. Punktualnie wyszłam z domu, aby pójść po Alice i Rosalie. Zadzwoniłam do drzwi. Oczywiście drzwi otworzył Edward.
- Możesz zawołać Alice?
- A co za to dostanę?
- Weź się udław. Alice! Idziesz już?
- Już schodzę! – Usłyszałam jej wołanie.
Po chwili ona i Rosalie pojawiły się na dole. Bałam się, że źle się ubrałam, ale widząc jak wyglądają dziewczyny moje obawy się ulotniły. Miały na sobie króciutkie spódniczki i topy odkrywające im całe plecy i dekolt. Zaprosiłam je gestem do swojego Audi i ruszyłyśmy. Po pół godziny dojechałyśmy do klubu w Port Angeles. Weszłyśmy do środka i usiadłyśmy przy jednym ze stolików, na samym końcu sali.
- Chcecie coś do picia? – Spytałam dziewczyny.
- Weź nam colę.
Podeszłam do baru i krzyknęłam, próbując przebić się przez zgiełk:
- Trzy cole proszę!
- Ślicznie wyglądasz, Bello! - ktoś szepnął mi do ucha. Gwałtownie się odwróciłam. To tylko Jacob. Odetchnęłam z ulgą.
- Hej, Jake!
- Sama przyszłaś?
- Nie. – Wskazałam na stolik, przy którym siedziała Rosalie i Alice. Nagle przysiedli się do niego Emmett, Jasper i Edward. Jake widząc to, zmył się jak najprędzej. Ruszyłam w ich stronę, balansując pomiędzy zapełnionymi stolikami. Ledwo co doszłam do celu. Prawie wylałam jedną z butelek na Jaspera.
- Przepraszam. Nie mam zbyt dobrej koordynacji.
- Nie każdy musi ją mieć.
Gdy tylko odłożyłam colę podbiegł do mnie Emmett.
- Chyba mi coś obiecałaś? Chcę się pośmiać, kiedy się wywrócisz.
- Chciałbyś. Zaraz ci udowodnię, że nie jestem taka zła.
Emmett wziął mnie pod rękę i ruszyliśmy w stronę parkietu. Na początek trafił nam się wolny kawałek. Wirowałam na parkiecie, dosłownie miażdżąc Emmetta. Był w szoku. Zatańczyliśmy jeszcze jeden kawałek i wróciliśmy do stolika.
- Nie no, muszę ci przyznać rację, że jesteś dobra, ale póki co mnie nie pobiłaś.
- Co? Żartujesz sobie? Założymy się?
- Mam pomysł. Zmierz się z Edwardem. On jest całkiem niezły. Co ty na to, Ed?
- Zmiotę ją ze sceny.
- Nie bądź taki pewien. Przyjmuję zakład. Jeśli wygrasz możesz ode mnie zażądać czego tylko chcesz, jednak jeśli wygram ja, to sytuacja się odwróci. No i jak? Zgadzasz się?
- Oczywiście. Nie masz ze mną szans.
- Zobaczymy. Jaką technikę wybierasz?
- Może hip-hop?
- Stoi.
- To ja załatwię to z dj-em.
- Spoko. A ja idę zmienić image.
Tego się nie spodziewał. Kto by pomyślał, że wybrał mój ukochany styl. Weszłam do toalety. Zamknęłam się w jednej z kabin i przebrałam się. Wyszłam szybko, wbiegając na salę. Moją torbę rzuciłam w stronę Rosalie. Na parkiecie już utworzyło się kółko zainteresowań. Dj zapuścił jakieś bity. Zmieszał kilka piosenek. Rozpoznałam miedzy innymi Kanye’a West’a, Justina Timberlake’a. Edward stanął pośrodku koła czekając aż wyjdę. Zapewne nie spodziewał się, że przyniosłam ze sobą ciuchy i to do tego typowe dla tego rodzaju tańca. Widziałam, że mina mu zrzedła. Zaczęliśmy swój popis. Pierwszy zaczął Edward. Był dobry. Naprawdę dobry. Ale jednak to ja ćwiczyłam przez dziewięć lat wszelakie techniki taneczne. Nawet nie skończył swojego popisu, gdy ja zaczęłam tańczyć. Nie zapomnę tej miny, kiedy jego usta ułożyły się w literę „O”. Mimo to nie zniechęcił się. On też przerwał mój występ. Zaczęliśmy tańczyć razem. Chciałam go onieśmielić. Znalazłam się tuż obok niego. Patrzyłam mu głęboko w oczy, zbliżyłam swoją twarz do niego. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Nagle dostrzegłam w jego oczach walkę, tylko nie wiem czy walczył ze mną, czy ze sobą.
Całe to zajście trwało kilka sekund. Oderwałam od niego wzrok. Obróciłam się do niego tyłem, poruszając biodrami w szybki takt utworu. Oparłam się o jego klatkę piersiową plecami. Czułam bicie jego serca na swoich plecach. Spojrzałam na niego zalotnie. Cała sala patrzyła na nas z niemym zachwytem. Nadal tańczyliśmy. Mimo to, Edward nie spłoszył się. Trzeba było wyciągnąć ciężką amunicję. Porwałam z pod ściany krzesło i pchnęłam na niego Edwarda. Usiadłam u niego na kolanach. Czułam jak cały się spina. Cała ta sytuacja robiła się coraz bardziej intymna. Owinęłam ręce wokół jego szyi. Moja klatka piersiowa drżała w rytm muzyki. Przybliżyłam się do niego jeszcze bardziej. Zwinnym obrotem wstałam z krzesła i pchnęłam je nogą. Edward przewrócił się razem z nim. Podeszłam do niego, moja stopa spoczęła na jego klatce piersiowej. Podniosłam ręce w geście zwycięstwa. Przelotnie spojrzałam na niego, był zdezorientowany. Nie dziwiło mnie to.
- Przegrałeś, Cullen. - Powiedziałam, ale ten tylko wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem, jakiego nigdy u niego nie widziałam. Dziwne, bardzo dziwne ...
PWE
Tańczyła... Była niesamowita... Nie znam się na stylach, ale wydawało mi się, że to był modern lub współczesny. Nie lubiłem tego typu tańca, wolałem hip-hop, czy cramping. Mimo to nie mogłem oderwać od niej oczu. Nagle przerwała. Nie wiedziałem dlaczego, jednak znalazłem odpowiedź na moje pytanie, widząc jak pisze do kogoś smsa. Mam nadzieję, że to nie Jacob. Nigdy go nie lubiłem, a teraz wprost go nienawidziłem.
Nie mogłem już o tym myśleć. Chodziłem po domu bez celu. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. W końcu schowałem się w garażu. Nawet nie wiem przed kim chciałem się ukryć. Może przed samym sobą? Nie wiedziałem nawet ile tak siedziałem. Gdy w końcu postanowiłem wyjść z ukrycia ktoś zadzwonił do drzwi.
- Możesz zawołać Alice? – To Bella przyszła po moje siostry, wybierały się na dyskotekę do Port Angeles. Nie miałem zamiaru tam jechać, ale szybko zmieniłem zdanie widząc jak ślicznie jest ubrana. Nawet nie wiem, co jej odpowiedziałem. Usłyszałem tylko:
- Weź się udław! – Zmyłem się od razu, gdy Rose i Alice pojawiły się na dole.
Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, pobiegłem do Jaspera i Emmetta.
- Co wy na to, idziemy na imprezę?
- Dobrze się składa, bo właśnie mieliśmy cię pytać o to samo.
- Widzę, że dogadujemy się bez słów.
Wsiedliśmy do jeepa należącego do Emmetta. Nie miałem nic przeciwko, żeby on dzisiaj prowadził. Po pół godziny znaleźliśmy się przed dyskoteką. Już od wejścia zacząłem szukać dziewczyn wzrokiem. Napotkałem Rose i Alice przy jednym ze stolików. Poszliśmy w ich kierunku. Nigdzie nie było Belli. Przysiedliśmy się do ich stolika. Wtedy ją zobaczyłem. Jacob szeptał jej coś do ucha. Zagotowałem się. Gdy tylko napotkał mój wzrok, posłałem mu ostrzegające spojrzenie. Speszył się i jak najszybciej odszedł na drugi koniec sali. Bella podeszła powoli do naszego stolika niosąc trzy butelki coli. Emmett od razu porwał ją do tańca.
Mówiąc delikatnie, zmiażdżyła go!
Po chwili wrócili do stolika. Nawet nie wiem jak to się stało, że założyłem się z Bellą. Liczyłem na to, że jest dobra tylko ze standardów. Wyzwałem ją na hip-hop. Poszedłem załatwić wszystko z dj-em, natomiast ona gdzieś się zmyła. Czekałem już na nią pośrodku wielkiego okręgu utworzonego przez pozostałych. Muzyka już zaczęła grać. Nagle na środku pojawiła się Bella, tyle, że nie ta zwykła Bella, ale Bella tańcząca hip-hop. Mogę szczerze przyznać - ścięła mnie z nóg.
Rozpocząłem swój pokaz. Po chwili mi przerwała. Nie byłem jej dłużny. Zaczęliśmy tańczyć razem. Momentalnie zbliżyła się do mnie. Nasze usta dzieliło kilka centymetrów. Nie wiedziałem co robić. Pocałować ją? Tak bardzo tego pragnąłem. Nie, nie mogę tego zrobić. Skarciłem się w duszy. Na szczęście odpuściła.
Jednak po chwili oparła się o mnie plecami. Zatopiłem twarz w jej włosach. Tak pięknie pachniały. Mimo to, dalej tańczyliśmy. Nagle złapała jedno z krzeseł i pchnęła mnie na nie. Usiadłem na nim. Ona usiadła mi na kolanach, a ja cały się spiąłem.
NIE RÓB TAK!! NIE WIDZISZ, ŻE WARIUJĘ PRZY TOBIE?! - Chciałem krzyczeć, ale ona zarzuciła mi do tego ręce na szyję. Byłem spięty jak nigdy. W zawrotnym tempie wstała, kopiąc w stołek. Upadłem na podłogę. Teraz nie da mi żyć. To ona wygrała. Będzie mogła kazać mi zrobić wszystko, co tylko ze chce. Mam nauczkę. Nie można zadzierać z dziewczynami takimi jak Bella. Grają nie fair, a w dodatku doprowadzają do białej gorączki. Usłyszałem tylko:
- Przegrałeś Cullen.
Po chwili odezwał się Dj:
- Mamy zwycięzcę! Gratuluję i zapraszam do dalszej zabawy!
Wstałem ogłupiały z podłogi i ruszyłem do wyjścia. Ośmieszyła mnie. Mimo to, nie czułem się z tym źle. Wróciłem z Emmettem i Jasperem do domu.
- Ale ci dokopała! Cała szkoła będzie o tym gadać!- Em gadał jak nakręcony.
Gdy tylko wróciliśmy do domu, włączyłem komputer. Chciałem ściągnąć nową muzę. Musiałem się czymś pocieszyć. Czekając na zapisanie plików odwiedziłem czat. Zalogowałem się jako deszczowy rycerz. Szukałem wśród nicków jakiś przyciągających nazw. W końcu znalazłem: filigranowa księżniczka. Napisałem do niej:
- Hej. Szukasz kogoś? Może już znalazłaś?
- Może szukałam właśnie ciebie?
- Cóż za tajemniczość...
- Taki mój urok. Skąd jesteś?
- Z deszczowego Forks. A ty?
- Również...
**********************************************
* (http://www.youtube.com/watch?v=Et0lMowuH9A )
Każdy zna prawdę
Każdy wspiera prawo
Nie ma żadnej ucieczki w tym co robisz,
Przysięgam, że wsiąkasz
Jak plama w moją skórą
Próbowałam walczyć ale nie wygram
Tak czy owak jest za późno dla mnie
**( [link widoczny dla zalogowanych] - wybierzcie który wolicie oraz [link widoczny dla zalogowanych] ) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mary _mm dnia Nie 19:35, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Nie 19:48, 06 Wrz 2009 |
|
Uff... Jestem wkurzona, więc nie obraź się, jakby co. Ale chyba nie będziesz miała powodu.
Ciągle czekam na tą tragedię, ale hip-hop całkowicie mi to wynagrodził. Bieeedny Edek, przegrał! Chyba po raz pierwszy przegrał, a teraz loguje się na czacie, by uśmierzyć swój smutek... chylmy czoła :D
Bella trenowała przez dziewięć lat? Wow. Ma dziewczyna talent. I parę. I za to cię kocham. Bella nareszcie nie jest tą nienormalną, niezdarną dziewczyną, która nie umie wejść po schodach, ale ma własną osobowość i zainteresowania. I uczucia.
Gratuluję pomysłu- po raz pierwszy, jeśli chodzi o fiki "oklepane"- i życzę weny. Przy tym opowiadaniu mogę to zrobić z czystym sumieniem.
EDIT: Aaaa chwila! Muszę dodać swoją perełkę!
Cytat: |
- Hej. Szukasz kogoś? Może już znalazłaś?
- Może szukałam właśnie ciebie?
- Cóż za tajemniczość...
- Taki mój urok. Skąd jesteś?
- Z deszczowego Forks. A ty?
- Również... |
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez VampiresStory dnia Nie 19:49, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Viv
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp
|
Wysłany:
Pon 11:11, 07 Wrz 2009 |
|
Dla mnie troche dziwne to opowiadanie . Umarła jej mama , przeprowadza sie do ojca , jest smutna i ciągle płacze a potem leci na impreze ,dobrze sie bawi , tanczy ! I co już nie jest jej smutno ? Jakos to tak szybko leci . Z jednej skrajności w drugą . Nie za bardzo mi się podoba , ale to tylko moje zdanie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mary _mm
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:22, 07 Wrz 2009 |
|
Piosenka towarzysząca całemu rozdziałowi
http://www.youtube.com/watch?v=BYGCT4AQIR0&feature=fvste1
Rozdział V
Jak kot i pies
PWB
Wróciłyśmy bardzo późno do domu. Nawet nie wiedziałam, która była godzina. Nie miałam nawet siły na przebranie się. Gdy tylko zatopiłam głowę w poduszce, usnęłam. Ostanie co zobaczyłam, to światło sączące się z pokoju w domu Cullenów...
Otworzyłam leniwie oczy. Słońce wpadało do mojego pokoju, spowijając wszystko świetlistą aurą. Spojrzałam na zegarek. Była dziewiąta. Zaraz, zaraz jak to DZIEWIĄTA?! Nie mogłam w to uwierzyć. Jak mogłam zaspać! Wstałam z łóżka z prędkością światła. Charlie na pewno był już od kilku godzin w pracy. Nie mógł mnie obudzić. Założyłam na siebie to co mi wpadło w ręce. Przebiegłam przez dom jak burza, zbierając po drodze potrzebne mi rzeczy. Wsiadłam do samochodu. Jedno spojrzenie w lusterko. Nawet nie zdążyłam się uczesać. Wyciągnęłam szczotkę i niedbale przeczesałam włosy. Lepsze to niż nic. Ruszyłam z piskiem opon. Przed szkołą byłam pięć minut później. Wybiegłam z samochodu i pognałam na moją pierwszą lekcję - matematykę. Byłam już kilkanaście metrów przed drzwiami, gdy wpadłam na kogoś z niesamowitą siłą.
- Widzę, że chodzić też nie umiesz!
- Mów co chcesz. To nie ja wczoraj przegrałam!
- Jasne. Jakbyś grała fair, to moglibyśmy się sprzeczać.
- Zarzucasz mi oszukiwanie?
- A niby czym to jest? – Podszedł do mnie. Automatycznie przysunęłam się do ściany, chcąc od niego uciec. Edward jednak nie poprzestał na tym. Przyparł mnie do ściany, blokując mi drogę ucieczki, poprzez oparcie rąk po obydwóch stronach mojej głowy. Jego wzrok mnie paraliżował. Nie byłam w stanie nic zrobić. Tonęłam w zielonych oczach mojego wroga. Co ja robiłam? On się ze mnie nabija. Ale czy na pewno? Już nie patrzy na mnie ze wściekłością. Może coś się zmieniło? Nie bądź głupia! Oni się nigdy nie zmieniają. Edward był co raz bardziej kontrowersyjny. Do tego, jego dzisiejsze zachowanie. Zbliżył swoje usta do moich. Owionął mnie jego słodki oddech. Nagle uświadomiłam sobie, że zawsze pragnęłam doświadczyć jego pocałunków. Czekałam aż w końcu to zrobi, kiedy momentalnie odsunął się. Na jego twarzy widniał głupi uśmieszek. Zrozumiałam jak się czuł, kiedy to ja z nim pogrywałam.
Obrócił się i wszedł do sali. Podążyłam za nim.
- Dobrze, że już wróciłeś Edwardzie. Widzę, że zgarnąłeś kogoś po drodze?
- No tak. Pałętała się po szkole. Musiałem pociągnąć ją siłą w stronę sali.
Co on do cholery mówi?! Nawet nie wie dlaczego się spóźniłam.
- W takim razie panno Swan, proszę do tablicy. – Zostawiłam torbę przy ławce i podeszłam do tablicy z miną obrażonego dziecka. Spojrzałam na mojego wroga. Usiadł wygodnie na krześle, zadowolony z wrobienia mnie. Jeszcze mu się odwdzięczę. Nawet wiem już jak.
Nauczyciel podał mi kredę. Zabrałam się za rozwiązywanie zadania. Nic z tego nie rozumiałam. Po kilku minutach bezużytecznego patrzenia się na przykład powiedziałam:
- Nic z tego nie będzie. Jestem zielona z matematyki.
- Trzeba będzie załatwić ci korepetycje. Proponuję Edwarda lub Jacoba.
- Zastanowię się nad tym. – Usiadłam w ławce.
Nie wiedziałam co robić. Nie, nie mogę poprosić o to Edwarda. Jacob będzie w sam raz.
- Jake? - Zapytałam nieśmiało.
- Tak, złociutka? – Powiedział, świetnie udając panią Collins z sekretariatu.
- Udzieliłbyś mi tych korepetycji?
- Nie ma sprawy. Dla ciebie wszystko.
Rozmowę przerwał nam dzwonek. Przeszłam do kolejnej klasy. Biologia. Nie byłam jednak taka skołowana. W końcu wymyśliłam, co Edward musi zrobić, w związku z przegraną w naszym zakładzie. Na przerwie zdążyłam poinformować o moim planie Alice i Rosalie. Zgodziły się jednogłośnie.
- Wiesz, myślałam nad zadaniem dla ciebie. - Rozpoczęłam, kiedy tylko lekcja się zaczęła.
- I co takiego wymyśliłaś?
- Na początku postanowiłam, że umówisz się z Jessicą na kolację. - Zatkało go. W końcu oto mi chodziło.- Jednak doszłam do wniosku, że to za łatwe... – jego oczy przypominały spodki – więc wymyśliłam, że pomożesz Alice w całodobowych zakupach w najbliższą sobotę. Żeby nie było, pojadę z wami. W końcu jesteście rodzeństwem. Nie mogę jej ufać do końca.
- To ja wolę tą pierwszą wersję.
- Nie ma szans. Już zdecydowałam.
- W takim razie możesz mnie już zabić.
- Z chęcią bym to zrobiła, ale jeszcze czeka cię kilka tortur.
Resztę lekcji nie odzywałam się do niego. On do mnie również. Pozostała część dnia minęła szybko. Nawet lekcje z Mikiem Newtonem. Wychodząc z szatni po wf-ie, dostrzegłam kartkę, włożoną za wycieraczkę mojego Audi. Widniało na niej jedno zdanie:
Jeszcze mnie popamiętasz...
PWE
Siedziałem przed monitorem komputera i zastanawiałem się, czy znam tą dziewczynę. Nie chciała mi zdradzić swojego imienia, więc ja również jej tego nie powiedziałem. Było już bardzo późno, kiedy dostrzegłem, że ktoś zapala światła w pokoju Belli. To była ona. Dopiero teraz wróciła. Pewnie świetnie się bawiła. To w końcu ona wygrała. Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Jej spojrzenia, podczas naszego tańca. Nie mogłem ich zapomnieć. Położyłem się do łóżka. Od razu usnąłem. Śniły mi się pewne czekoladowe oczy.
Wstałem wcześnie rano. Nigdy mi się nie zdarzyło, żebym pospieszał pozostałych. Pragnąłem znowu zobaczyć Bellę. Czy coś jest ze mną nie tak? Chyba się od niej uzależniłem? Całkiem zapomniałem o filigranowej księżniczce.
Szkoła. Nudna instytucja. Jedyna myśl trzymała mnie w tym miejscu. Bella. Usiadłem w ławce i czekałem, aż pojawi się mój Anioł. Dzwonek zadzwonił, a jej nie było. Coś jest nie tak. Nie dość, że matematyka nie sprawiała mi żadnego problemu, to jeszcze nikt nie rozumiał tego co właśnie przerabialiśmy. Więc siedziałem i nudziłem się jak podczas jakiegoś pogrzebu. Czemu akurat z tym mi się to skojarzyło? Szczerze mówiąc, sam nie wiem. Nauczyciel widocznie zauważył, że jestem na wyższym poziomie niż klasa, więc wysłał mnie do sekretariatu z jakimś świstkiem papieru. Wolałem już to niż zanudzić się na śmierć.
Szedłem bardzo powoli. Nie chciałem wracać. Do drzwi Sali zostało mi kilkanaście metrów, kiedy nagle ktoś wpadł na mnie z dużą siłą. BELLA! Nareszcie przyszła. Już myślałem, że jest chora. Coś mnie podkusiło, żeby odwrócić wczorajszą sytuację.
- Widzę, że chodzić też nie umiesz.
- Mów co chcesz. To nie ja wczoraj przegrałam! – Jak dobrze było słyszeć jej głos.
- Jasne. Jakbyś grała fair, to moglibyśmy się sprzeczać.
- Zarzucasz mi oszukiwanie?
- A niby czym to jest? – Podszedłem do niej. Przygwoździłem ją do ściany. Zbliżyłem się na tyle, żeby nie stracić panowania nad sobą. Patrzyła w moje oczy. Ja patrzyłem w jej. To spojrzenie mnie przyciągało. Już się nie kontrolowałem. Zbliżyłem swoje usta do jej ust. Ciągle patrzyła mi w oczy. Resztą sił zerwałem nasz kontakt wzrokowy i odwróciłem się. Bardzo tego żałowałem, ale nie mogłem postąpić inaczej. Ruszyłem w stronę klasy. Otworzyłem drzwi i zażartowałem mówiąc do nauczyciela:
- Pałętała się po szkole. Musiałem pociągnąć ją siłą w stronę sali. – Nie była to prawda. Ale jak dopiekać komuś, to na całego.
Poszła do tablicy z miną obrażonej dziewczynki, posłała mi nienawistne spojrzenie. Odwzajemniłem jej pseudo uśmiech.
Próbowała ugryźć jakoś to zadanie, ale była kiepska z matematyki. W pewnym momencie poddała się. Nauczyciel powiedział jej coś o tym, by załatwiła sobie korepetycje. Usłyszałem w jego wypowiedzi moje imię. Nie liczyłem jednak na to, że mnie o to poprosi. Za bardzo jej dzisiaj dopiekłem. Lekcja się skończyła. Kolejna była biologia. Może się do mnie odezwie.
Gdy tylko dzwonek obwieścił początek lekcji mój Anioł przemówił:
- Wiesz, myślałam nad zadaniem dla ciebie.
- I co takiego wymyśliłaś?
- Na początku postanowiłam, że umówisz się z Jessicą na kolację.-NIE! POMOCY! TYLKO NIE ONA! - Jednak doszłam do wniosku, że to za łatwe... – Nie mogłem sobie wyobrazić jak wyglądałem, ale co może być gorszego o tego wybryku natury – więc wymyśliłam, że pomożesz Alice w całodobowych zakupach w najbliższą sobotę.- CO? NA MÓZG JEJ PADŁO? ALICE, ZAKUPY I JA? NIE JESTEM JAKIMŚ PIEPRZONYM KAMIKAZE! W tej chwili spełniły się moje najgorsze koszmary. - Żeby nie było, pojadę z wami. W końcu jesteście rodzeństwem. Nie mogę jej ufać do końca.- Kamień spadł mi z serca. Z nią mogę jechać nawet i na Antarktydę. Jednak wizja Alice na wyprzedaży psuła cały efekt.
- To ja wolę tą pierwszą wersję. – Odpowiedziałem, licząc, że ma coś jeszcze w zanadrzu.
- Nie ma szans. Już zdecydowałam.
- W takim razie możesz mnie już zabić.- Wiedziała dobrze, że wielkie centra handlowe i galerie nie przypadają nikomu do gustu w mojej rodzinie, w takim stopniu jak Alice.
- Z chęcią bym to zrobiła, ale jeszcze czeka cię kilka tortur. – O co jej chodziło? Znowu coś szykuje w zanadrzu. Resztę lekcji, jak i dnia nie rozmawiałem z nią. Przyglądałem jej się na wf-ie. Jak zawsze z resztą. Przy okazji przypomniałem sobie możliwość randki z Jessicą. Nie, jednak wolę zakupy z Alice. No i oczywiście z Bellą. Tylko ta myśl trzymała mnie przed popełnieniem samobójstwa.
Gdy dzwonek oznajmił koniec zajęć na dzisiaj, ruszyłem do samochodu. Przeszedłem obok Belli, która zaabsorbowana czytała jakiś liścik, który wyciągnęła zza wycieraczki. Wsiadłem do samochodu, bowiem zaczął padać deszcz. Czekałem nam moje rodzeństwo. Gdy wszyscy w końcu zajęli miejsca, zapaliłem silnik. Lubiłem słuchać jego pomruków. Przypominał mi pumę, zbierającą się do skoku. Nagle Alice przerwała panującą ciszę:
- Wiecie, że Belli ktoś groził... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Wto 14:41, 08 Wrz 2009 |
|
Wow, 5 rozdziałów w 3 dni. Normalnie wymiatasz :)
Lubię twój FF.
Oj, Edward umrze śmiercią tragiczną na zakupach :D A powodem tego będzie kochana Alice, która go obłoży 100 torbami, przez co chłopakowi zabraknie tlenu :P Ewentualnie nabawi się opuchlizny
Ciekawe kto grozi Belli.
Czekam na kolejny rozdział.
Życzę weny.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Śro 18:14, 09 Wrz 2009 |
|
Ej, ej, ej, ja tu czekam na nowy rozdział.
Nie wiem czemu- może tak trochę mi się telepie- ale darzę twoje opowiadanie miłością bezgraniczną i bezwarunkową (nie no, coś by się znalazło )
Dlatego z utęsknieniem patrzę na "Kącik Pisarza" i jak widzę, że tu nic nowego od... poniedziałku, to zaczynam się trochę niepokoić. Mimo że wiem, że szkoła daje w kość potężnie. No więc wchodzę i... nie skomentowałam! Jak tak mooożna?
I jak tak można trzymać czytelników w niepewności do dalszego ciągu? :D
Specjalnie się nie będę wywewnętrzać co do treści, bo moje zdanie znasz :D Tylko zrób szybkiego update'a. Proszę... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|
|
|
|
|