FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 All I Ever Knew [TZN] [+18] Outtake 4 21.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
shea
Nowonarodzony



Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń

PostWysłany: Nie 3:06, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Nie komentowałam poprzedniej części, bo coś mi w niej nie grało, a ja do końca nie potrafię określić co . Bynajmniej nie z winy Dzwoneczka, bo do tłumaczenia nie sposób się przyczepić.
To chyba ta Rose, i cała z nią historia, to jak Edward się przy niej zachowuje. Jej teksty zniesmaczały mnie chyba bardziej niż samego Jaspera ^^ (wiem, to głupie, ale mam tak, jak się w coś zaangażuję Wink gdy oglądam w tivi program, w którymś ktoś żenująco się zachowuje, to przełączam bo nie mam sumienia patrzeć na czyjś blamaż. I podobnie miałam ochotę zachować się czytając poprzedni rozdział)

Za to ten kawałek - rewelacja!
Na to czekałam bravo
Emmett jest bezbłędny, Jasper ze swoimi lękami jak najbardziej ludzki, a Edward zachował się tak, jak przewidywałam (gdy w poprzednim rozdziale policzył do czterech pomyślałam sobie "oj, kotku, jeszcze będziesz trzaskał drzwiami, do których go teraz przypierasz". Co prawda inne to drzwi były, ale się nie zawiodłam ).
Jedna tylko rzecz mnie martwi - że to się tak szybko wszystko dzieje. Jakiś mam taki przesyt emocji, zbyt mało czasu na oswojenie się chyba miałam.. W przeciągu niecałych 24h przeszli od etapu pierwszej randki, przez pierwszy pocałunek, pierwszy prysznic, pierwszy seks ("przez pocieranie", ale zawsze :D), poznanie swoich najbliższych aż do pierwszej sprzeczki.
Dziewczyny, powiedzcie proszę, że to opowiadanie będzie dłuższe niż "2 tygodnie z życia Jaspera & Edwarda" Zdegustowany

I wiecie co Wam powiem? Podprogowo czy nie, zmieniam front. W AIEK jestem zdecydowanie Team Jasper ^^


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
keh
Wilkołak



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 16:45, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Jeden z moich ulubionych odcinków. Szkoda, że nie wysłałaś mi na PW powiadomienia, wpadłabym wcześniej. Wink

W tym odcinku akurat lubię relacje Edward/Jasper. Plus za jej realizm.
Wszystko za szybko się jednak dzieje, nie dziwie się, że Jasper nie czuł się na siłach. Kto po pierwszym dniu na jego miejscu, czułby pewny grunt pod nogami? Chyba nie ma słabych punktów w trzynastce. Piętnastka to mój ulubiony part dlatego czekam na niego z niecierpliwością. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 17:30, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Keh, I'm sorry, napisałam o tym, że włożyłam czapterek 13-ty jako off top w temacie QaF, licząc na to, ze i ty to przeczytasz. Strasznie jakoś byłam zmęczona i tym razem nie chciało mi się ... Zresztą, przeczytałaś ten mój post, ale zareagowałaś na inny tekst.....
Shea napisała :
Cytat:
Dziewczyny, powiedzcie proszę, że to opowiadanie będzie dłuższe niż "2 tygodnie z życia Jaspera & Edwarda"

Na razie jest tak, że akcja urywa się w 21-szym rozdziale tuż przed Swiętami Bożego Narodzenia, a teraz u nich jest listopad. No więc to będzie jakieś półtora miesiąca z życia Edwarda i Jaspera. Wink
Cytat:
W AIEK jestem zdecydowanie Team Jasper

Uwielbiam Jasperka w AIEK, no ale cóż, Edward jakoś zawsze wzbudza we mnie cieplejsze uczucia...
Li - nie wiem czy ci współczuć z powodu tego paznokcia czy się cieszyć z powodu emocji, jakie czapterek wywołał. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 17:44, 20 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
lirru
Człowiek



Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z nieba spadłam:)

PostWysłany: Nie 18:24, 20 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
Li - nie wiem czy ci współczuć z powodu tego paznokcia czy się cieszyć z powodu emocji, jakie czapterek wywołał. Wink


DZWONECZKU, myślę, że możesz wybrać taką wersję pośrodkową Smile Ogólnie już spiłowałam je wszystkie i nie wyglądają tak tragicznie Very Happy

OK, mam chwilkę czasu, to zajmę się Emmettem... (Zawsze to jakaś wymówka, żeby nie uczyć się z geografii Twisted Evil )

Ale poważnie:
Wiem, że jak przeczytałam ten rozdział, to miałam negatywne odczucia co do zachowań Ema. Coś mi się nie podobało i miałam zajrzeć tu dzisiaj, zeby doczytać i sprecyzować...
I szczerze mówiąc, zgubiłam to. Po prostu nie wiem, co spowodowałao, że zmarszczyłam brwi nad jego zachowaniem (a tego, że zmaszczyłąm, jestem pewna) Być może to było to ze ciągle im "przeszkadzał", a może to te jego dziecinne pytania, które irytowały mnie i rozśmieszały jednocześnie...

Och! I wiem co mi się jeszcze nie podobało. Te publiczne okazywanie uczuć E&J... Ja wiem że tylko Emmettb ył w pokoju, i że w gruncie rzeczy nic się takiego nie stało, ale uważam też, że niektóre rzeczy są zbyt intymne, by się z nimi afiszować. (wiem też że może to troche staroświeckie z mojej strony, ale trochę mnie zraziło...) Hmmm i to może datego nie podobało mi się że Emmett tam był... Tak jak jakieś piąte koło u wozu.

podobała i się natomiast Bepośrdność Emmetta. To było takie naturalne z jego strony. I mam wielką nadzieję, że jednak się spikną z Rose Twisted Evil

OK. po trzykrotnym przeczytaniu tego konkretnego rozdziału muszę
jeszcze powiedzieć, ze chcę więcej...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
keh
Wilkołak



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 21:22, 22 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
Keh, I'm sorry, napisałam o tym, że włożyłam czapterek 13-ty jako off top w temacie QaF, licząc na to, ze i ty to przeczytasz. Strasznie jakoś byłam zmęczona i tym razem nie chciało mi się ... Zresztą, przeczytałaś ten mój post, ale zareagowałaś na inny tekst.....


Niby tak, ale zaznaczyłaś dzwoneczku, że zaczniesz wysyłać PW więc czekałam z myślą, że jeszcze nie wsadziłaś. :P :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 23:01, 22 Gru 2009 Powrót do góry

keh, właśnie, ze zaznaczyłam, że nie będę wysyłać PW, bo mi się nie chce...
Och, zamącił ci w głowie ten tekst o ssaniu.... Niemniej, przy następnym rozdziale na pewno was powiadomię.
Teraz będzie offtop : (Sorry, ale muszę, no po prostu muszę...)
Moje kochane sisters gejomanki i wszystkie które czytają AIEK, kochają AIEK, bądź nie, ale i tak czytają...
Życzę wam cudownych, ciepłych Świąt, a w Nowym Roku przede wszystkim miłości. Bo ona jest w życiu najważniejsza. Dla niej, dla tych emocji, które powoduje, tutaj jesteśmy, prawda?
I życzę wam i sobie, rychłego dalszego ciągu AIEK...
Dziękuję, że to czytacie, ze mam dla kogo tłumaczyć. Kocham was!
Rozdział 14-ty bedzie miedzy Świętami a Nowym Rokiem. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Sob 16:33, 26 Gru 2009 Powrót do góry

Przepraszam, że dopiero teraz nadrabiam braki - jeżeli cię Dzwoneczku (jak i offco) zawiodłam, to szczerze przepraszam. Czasu nie było, chęci na zastanowienie się i refleksję także odeszły. Powróciły jednakże, ponieważ teraz tu jestem, piszę. Mam nadzieję, iż zostawię po sobie odcisk głęboki, a moja paplanina ucieszy oczy osób, które te opowiadanie kochają: tłumaczkę, betę oraz wszystkich czytelników, nawet tych, którzy jeszcze trzech groszy tutaj nie rzucili.
Jeśli chodzi o moje zaległości to istnieją one od rozdziału 11, w którym to Jasper budzi się z Edwardem na kanapie, mam rację? Wszystkie swoje odczucia dotyczące rozdziałów opiszę, bo analizować tekst lubię, a i wiem, że takie refleksje pomagają zrozumieć reszcie. Jeden nie zwróci uwagi na dany szczegół, ale za to zauważy detal, który umknął drugiemu.
Zatem do sedna - między czytaniem rozdziałów troszeczkę poczytałam komentarzy - tyczyły się profilu Rose. Zdecydowanie uważam, że nie jest ona zazdrosna. To uczucie, które sprawiło, że potraktowała Jazza lodowatym spojrzeniem, nie nazywa się zazdrością. Ona czuła się troszeczkę podminowana - jakiś facet paraduje w domu jej najlepszego przyjaciela geja. Najprawdopodobniej ten facet podoba się jej przyjacielowi. Edward nigdy nikogo nie miał, a Rose była zaskoczona. Oziębłość była obroną. Poza tym gdy już poznała Jazza, upewniła się, że nie jest złym człowiekiem - to dobry mężczyzna, który zdecydowanie ma dobre zamiary wobec jej dzieckiem. Bo poniekąd tak traktuje Rose Edwarda. Edward jest po kolei jej bratem, dzieckiem, ojcem, a bywały chwili, że i kochankiem. Jest jej prawdziwym przyjacielem, który zależnie od sytuacji przybierał różne role - gdy krytykował jej zachowanie można byłoby nazwać go ojcem. Gdy pocieszał, pozwalając na ubrudzenie makijażem koszuli podczas wypłakiwania, zdecydowanie był bratem. Dzieckiem Edward stawał się, gdy sam potrzebował pomocy. Kochankiem był jeden raz, najprawdopodobniej po to, aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest gejem. Tak, zdecydowanie to nie jest zwykła frendship forever. Uważam, że można przyrównać Edwarda i Rose do osobników, którzy są w relacji nieantagonistycznej - jedno nie może żyć bez drugiego, ponieważ wtedy egzystencja oznacza śmierć. Rose nie jest zazdrosna, cieszy się szczęściem Edwarda, ale na razie jest jeszcze niepewna. Nawet gdy poznała Jaspera i przekonała się o jego dobrych zamiarach, będzie ostrożna. Tak nakazuje jej charakter. Potrafi zaufać po wielu latach męczarni z nią samą. Dlatego Jasper nigdy nie znalazłby w Rose przyjaciółki - no może za 20 lat. :D
Co do samych chłopców można zauważyć, że dopóki nie pojawiła się na horyzoncie opinia publiczna, a właściwie świadomość, iż za chwilę ktoś ich zobaczy, Jazz sądził, że nie interesują go inni ludzie - liczy się on i Edward. Mówił tak, był tego pewien, nie posiadał cienia wątpliwości, ponieważ wszystko szło jak z płatka. Rose jako pierwsza ich zobaczyła - nie była subiektywnym odbiorcą związku, więc blondyn się nie obawiał. Jednak gdy na horyzoncie pojawiła się propozycja Emmetta (a wcześniej śniadanie w otoczeniu złego społeczeństwa) pojawiły się nieprzewidziane komplikacje. Uważam, że Edward zachował się jak dureń, który gdy tylko pojawił się moment wątpliwości ("czy aby na pewno robię dobrze", "może jednak nie...") jednym słowem spierdolił. Okej, bał się. Niby czego? Odrzucenia? Skoro taki mądry jest, to niech postawi się po stronie Jaspera. Wiedziałem, że będą problemy, gdy powiedziałeś, że nigdy nie kręcili cię faceci - pojawiły się, trudno. Trzeba je zlikwidować, a nie uciekać jak zwykły przestępca słyszący alarm. Jasper jest przybity, musi przez to przejść sam, bo jego ukochany chłopak, który miał być z nim na dobre i złe, miał go wspierać, uciekł, bo sam potrzebował wsparcia. Żaden z nich nie pomyślał o tym, że wsparcie mogą załatwić sobie wzajemnie. Skoro Jasper nie jest jeszcze gotowy Edward powinien poświęcić mu chwilę na rozmowę. Opowiedzieć o tym, z jakimi stresami spotykał się na początku. Powinien złapać za rękę i nie puszczać. Powinien mu pomóc. Nie pomógł i teraz obydwaj będą płakać i szlochać nad swoją głupotą. Mam tylko nadzieję, że wszystko się wyjaśni w dosyć szybkim tempie.
Co do Edwarda to troszeczkę go pobiłam, dlatego na wybaczenie dodam, że może i da się usprawiedliwić jego zachowanie - bał się odrzucania, wspomniałam to wcześniej. Ale... ale czy on zastanowił się przez chwilę, co czuję Jasper? Nie. Dla niego to było pewne - wstydzi się. Wstydzi się ze mną pokazywać. Oczywiście w głowie Edwarda pojawiła się myśl - w takim razie mu na mnie nie zależy. Wtedy dostał ataku białej gorączki i wpadł w panikę, uciekając w popłochu. I zdecydowanie to można nazwać głupotą. Ponieważ uciekł, nie zastanowiwszy się nad słowami Jazza. Powinien przysiąść i pogadać, jednak tego nie zrobił.
Trudno, uważam, że te rozstanie spowoduje, iż zrozumieją, jak wiele dla siebie znaczą.
Czekam na dalsze części, które uważam, że i tak szybko się pojawiają. W końcu trój-rozdziałowe opóźnienie złapałam. :)
Nie wiem, kiedy przybędę po raz kolejny, ale przybędę na pewno. Mam nadzieję, że we mnie, Dzwoneczku, nie zwątpisz. :)

Z okazji świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego Nowego Roku składam wszystkim gorące życzenia, aby nie zapominali o tym, kim są. Aby nie bali się wyzwań, aby znajdywali czas na pracę, naukę, ale nie zapominali o przyziemnych sprawach, które sprawiają im przyjemność. Mam nadzieję, że w Nowym Roku nie zabraknie w waszych sercach ciepła i serdeczności, a sylwestrowa noc będzie najmilej, jak się tylko da, wspominana.

Do zobaczenia :}


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 20:44, 26 Gru 2009 Powrót do góry

Wela - dziękuję. To, że to czytasz i skomentowałaś, nieważne, że z opóźnieniem, wiele dla mnie znaczy. Bo włożyłaś serce w ten komentarz. I nie zwątpię w ciebie. Bardzo się cieszę, że poświęcasz AIEK swoją uwagę. Ja tak się przywiązałam do tego opowiadania, że traktuję je prawie, jakby było moje. Choć przecież nie jest. Ja tylko staram się go nie popsuć. Rozdział 14 już wkrótce. Na pewno przed końcem roku. Będzie fajny.
Pozdrawiam, Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 8:21, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Sob 22:37, 26 Gru 2009 Powrót do góry

Rozumiem twój stosunek co do tego tłumaczenia - niby jesteś osobą, która przekłada, jednak robisz to jak najlepiej potrafisz, a każda opinia cieszy. W końcu jesteś uzależniona od tego ff i nie ma wyjścia. Tłumacz to zastępcza matka - opowiadanie jest adoptowane. Beta zaś jest matką chrzestną i także bardzo wczuwa się w tekst. Wiem, bo sama to przeżywałam. ;)
Czekam na rozdział i jeszcze malutkie zastrzeżenie - wela, jedno L :D nie jestem lakierem do włosów, hehe :) to pseudonim pochodzący od trochę głupiego "ewela". :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 8:25, 27 Gru 2009 Powrót do góry

O fuck, ale gafa! :oops: (To może faktycznie przez to,że mam sporo do czynienia z reklamą i mi się ta "wella" wbiła do łba.) Poprawiłam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
TySiA
Nowonarodzony



Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Jarocin

PostWysłany: Czw 20:44, 31 Gru 2009 Powrót do góry

Żałuję, że wcześniej sie nie udzielałam na tym forum xd
Przecież ten FF bije wszystkie inne na głowę ;]
Przeczytałam i wciągnęłam w to kumpelę, a teraz razem czekamy na następny rozdział i wybieramy się zakupić nocniki, bo bez tego się nie obędzie (czyt. tak śmieszne, że muszę 3 razy biegać do łazienki w ciągu jednego rozdziału xD)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pią 16:21, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Hej, Dzwoneczek ;)
Ach, widzisz, jak ja Ci to ładnie opowiadanie komentuje? Najchętniej wywinęłabym się brakiem czasu, ale opierniczam się całymi dniami, nawet mi się uczyć nie chce. A powinnam.
No aaaaale przechodząc w końcu do sedna.

Z każdym rozdziałem zaczynasz tłumaczyć coraz lepiej. Znaczy się, nie, żebym miała poprzednio jakieś zastrzeżenia. Po prostu teraz robisz to tak perfekcyjnie, że zapominam, że to tłumaczenie. Poza tym autorka ma naprawdę bardzo dobry styl - ach, te wszystkie opisy! Jakoś nie spotkałam się w j. angielskim, żeby ktoś budował takie napięcie, tworzył takie opisy. Znaczy się spotykałam, znam kilka rewelacyjnych opowiadań (i nie mam do nich zgody :(), gdzie autorki wszystko cudownie opisują, i muszę powiedzieć, że AIEK wlicza się do grona tych ff-ów. Może miałabym co do twojego tłumaczenia jedno zastrzeżenie. To opowiadanie jest bardzo dobre, ma swój klimat, a Ty czasami wplatasz w wypowiedzi bohaterów słówko "Niom". Kojarzy mi się to z jakimś różowym, wymalowanym pokemonem. Szczególnie był tutaj fragment w stylu... Hm, nie pamietam :lol: Nie wiem, jak to opisać. Po prostu chyba Jasper (?) powiedział to "Niom" czy tam "Nom", a później po myślniku byłoi, że przeciągnął (?) "m". Zlituj się. Używaj "Taaa" czy czegokolwiek innego. Brakuje mi tu jeszcze do kompletu"Oki", 'Spox" i "Supcio". :razz:

Podoba mi się Jasper w tym opowiadaniu. Nie tylko jest nieśmiały, ale sprawia wrażenie takiej ciepłej wewnętrznie osoby, pomocnej. Za to Edward irytuje mnie cholernie mocno. Przecież wie, że to jest nowa sytuacja dla Jaspera. Rozumiem, że go kocha, chce okazywać swoje uczucia, ale nie musi się tym wręcz afiszować. Skoro widział, że Jasper się rozejrzał nerwowo po kawiarni, no to mógł się uśmiechnąć czy coś i go puścić. Wydaje mi się, ze powinien dać mu trochę więcej czasu. Ale nie, nie powinien się zachowywać tez tak, jak się zachował - wyszedł, zostawił go. To było cholernie dziecinne.
A teraz się zastanawiam, czy nie pomyliłam Jaspera z Edwardem :lol:

Ogólnie do gejów nic nie mam. Każdy ma prawo do wolności słowa, wyznania, ogólnie do wolności. Jednak czuję się trochę dziwnie, czytając te wszystkie opisy, w ogóle poniekąd wyobrażając sobie Edwarda i Jaspera, gdy oni się tego. Wydaje mi się to odrobinę dziwne. Oczywiście, jeżeli im to nie przeszkadza (ani ogólnie gejom), to mogą to robić. Tylko nie wiem, czy ogólnie psychicznie wytrzymam czytanie tego, kiedy będą się, hm, kiedy będą uprawiać seks. Chyba ten rozdział (uprzedzisz, prawda?) sobie pominę, mając nadzieję, że sama świadomość, że coś takiego było, wystarczy, by zrozumieć dalszą część. Może kiedyś do tego wrócę, tylko teraz mogę czuć się trochę niekomfortowo.
Nie zmienia to jednak faktu, że lubię to opowiadanie - głównie za styl autorki, ale ciekawie jest też czytać o rodzącej się miłości dwóch facetów. Można przez to inny punkt widzenia i zrozumieć takie zachowanie, o ile komuś to przeszkadza.

W każdym razie czekam na kolejny rozdział. Ciekawi mnie, czy Rosalie w jakiś sposób Jaspera znielubi ze względu na to, że jakoby odrzucił Edwarda. (Nie, to nie jest dobre słowo. Nie wiem, nie był gotowy. Tak, właśnie. Czy znielubi Jaspera za to, ze nie był gotowy i jakby Edwarda zranił.) Rose wydaje mi się ciekawą postacią, nie jest przedstawiona całkowicie jako wredna suka; wiadomo, ze się bardzo z Edwardem kocha, a te ich doczepki i żarty są właśnie z tej miłości ^^ Zreszta nawet w swoim środowisku spotykam się z takimi ludźmi darzącymi się takim uczuciem, że mogą je okazać tylko poprzez wyzwiska :lol: , więc jestem przyzwyczajona.

Może nie skomentuję Ci tego od razu, ale miej tę świadomość, że śledzę losy tego opowiadania. Hm, no może czasem nie chce mi się czytać i poczekam na dwa rozdziały, nie tylko jeden, i przegram sobie na komórkę, a mbooka usunę, gdy tylko przeczytam, ale wiedz, że kiedyś na pewno jeszcze się odezwę ^^

Pozdrawiam i życzę dużo czasu oraz szcześcia w nowym roku,
Rath


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pią 16:28, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Verderben
Wilkołak



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 16:35, 01 Sty 2010 Powrót do góry

No i gdzie ten rozdział?
No naprawdę, nie ładnie tak kłamać. Miało być przed koniec roku, a tu nie wiadomo ska 2010 rok się robił! I bidu. :D
Nieważne, że zaglądałam do oryginału, zrozumiałam z niego... hm... trochę zrozumiałam, ale szczerze powiedziawszy wolałabym jednak wszystko w pełni znać, a nie kilka zdań na krzyż. I...
Idę spać. Chyba jeszcze sylwestrowy szał mnie nie opuścił. xD

Pozdrawiam :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Pią 16:46, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Moja wina z tym opóźnieniem. Dostałam szlaban na kompa i betowanie się przeciągnęło. Ale dziś już będzie. Kończymy ;)

ta Rath, a czy to Dzwoneczka wina, że w oryginale jest 'Yep' i 'Nope' z taką częstotliwością, że już nie wiadomo co z tym robić? Oni mówią jakby używali Spox, Oki i Supcio ;P i co mamy zrobić jak jest 'yep with popping 'p'? Dopisać nowy dialog? A poza tym to połowa tych opisów jest dobra bo Dzwoneczek je ratuje. jak dla mnie akurat na opisach to to opowiadanie leży i kwiczy. Napięcie ma istotnie super i ja je uwielbiam, ale opisy ma słabiutkie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pią 16:49, 01 Sty 2010 Powrót do góry

offca, okej, pewnie, tak, taa, jasne albo już nawet "spoko", ale błagam - nie nom.
Przestałam czytać oryginał gdzieś w granicach nie pamiętam któego rozdziału, ale na pewno jakieś 5 czy 6 temu. Wtedy styl autorki mi się podobał. Nie mam pojęcia, w jaki sposób Dzwoneczek dodaje to napięcie sama. Pewnie przez dobre tłumaczenie, ale skoro nie dodaje dialogów, mam nadzieję, że i nie dodaje opisów ^^

Ach, no i przepraszam za taki offtop.
Mam nadzieję, że rozdział niedługo się pojawi.

Pzdr
Rath


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 17:01, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Rath!!! Nie mogę uwierzyć! Wszelki duch!
Ale miło, że ci się podoba...
Jeżeli chodzi o "nom" (nigdy nie użyłam "niom"), to był to pomysł owieczki na "yep" zamiast mojego "owszem", bo ja jako trochę "inne pokolenie" nie bardzo byłam świadoma istnienia tego słowa. Ale mnie osobiście ono nie przeszkadza. W końcu bohaterowie mają prawo wyrażać się "potocznie". A czasem wyrażają się wręcz slangowo. I to też decyduje o stylu tego opowiadania. Nie mogą się (moim zdaniem) wyrażać tak super poprawnie i grzecznie, bo będzie to nieprawdziwe.I nie chcę spoilerować, ale uważaj, będzie trochę lemonów w 14-tym i 15-tym, ale jeszcze nie full

Verde - pseplasam. Ja naprawdę nie kłamię, bo skończyłam tłumaczyć w poniedziałek i rozdział miał się ukazać wczoraj, no ale nie wyszło z przyczyn niezależnych ode mnie i od owieczki. (Przeciwności losowe) Myślę, że będzie dzisiaj, już jest po becie i dopracowujemy z owieczką szczegóły. O ile się nam komputery nie sypną, to będzie dzisiaj.

EDIT : owieczka mnie ubiegła z tym wytłumaczeniem, okej...
Aha, rath, nie dodaję opisów. Ja tylko staram się unikać miliona powtórzeń, która sadzi autorka, i wtedy trochę "tworzę". Ale też poniekąd ty mnie tego nauczyłaś...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pią 17:04, 01 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Pią 18:28, 01 Sty 2010 Powrót do góry

No, udało się :) komp ześwirował.. wszystko przeciwko gejomankom, ja nie wiem ;)

to co? Taddddaaam - długo oczekiwany 14 :)

aha wszelkie błędy to moja wina. Jestem skacowana i mogłam coś przeoczyć.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 19:05, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Uff, przepraszamy, coś nam poczta szwankowała dzisiaj. Ale jest.
Za betę niezmiennie dziękuję kochanej owieczce.
I posłuchajcie sobie do tego piosenki. Bardzo adekwatnej i pięknej. „Sorry seems to be the hardest word”. (“Przepraszam jest chyba najtrudniejszym ze słów”) Napisał ją jeden z najbardziej znanych na świecie gejów – Elton John, do słów innego geja – Berniego Taupina, który był jego partnerem przez wiele lat. Daję dwa linki, po pewnie większość z was będzie wolała nowsze wykonanie: http://www.youtube.com/watch?v=0A0RyqvfztY&feature=related

A oto pierwowzór: http://www.youtube.com/watch?v=J2e4NlnLr28
Ja tam jednak wolę pierwowzór, choć Elton jest strasznie brzydki i lepiej go słuchać, nie patrząc na niego… Ale piosenka cudna i słowa cudne. Tak długo czekałyście, że mały bonus. Przetłumaczyłam wam jej tekst.

What I got to do to make you love me?
What I got to do to make you care?
What do I do when lightning strikes me?
And I wake to find that you're not there?

What I got to go to make you want me?
What I got to do to be heard?
What do I say when it's all over?
Sorry seems to be the hardest word.

It's sad, so sad
It's a sad, sad situation.
And it's getting more and more absurd.
It's sad, so sad
Why can't we talk it over?
Oh it seems to me
That sorry seems to be the hardest word.

Co mam zrobić, byś mnie kochał?
Co mam uczynić, by ci na mnie zależało?
Co mam zrobić, gdy to porazi mnie jak błyskawica?
I po obudzeniu stwierdzę, że nie ma cię przy mnie.

Jak mam sprawić, byś mnie pragnął?
Co uczynić, byś mnie wysłuchał?
A co powiedzieć, gdy to wszystko się skończy?
Przepraszam jest chyba najtrudniejszym ze słów.

To takie smutne.
Przygnębiająca sytuacja.
I coraz bardziej absurdalna.
Takie to smutne.
Dlaczego nie możemy o tym porozmawiać?
Och, wydaje mi się,
że “przepraszam” jest prawdopodobnie najtrudniejszym ze słów.


No dobra, dobra, rozdział.


Rozdział 14 "Odłupany tynk i błędne koło rozmyślań"


beta: offca


Gdy tylko drzwi zamknęły się za Edwardem, doznałem wrażenia, że podłoga osunęła się pode mną. Jak to się mogło stać? Byliśmy tak zajebiście szczęśliwi nie więcej niż dziesięć minut temu. A teraz odszedł i nie wyglądało na to, żeby kiedykolwiek miał wrócić. Nie mogłem jednak dopuścić do siebie takiej myśli. Nie pozwoliłbym sobie na to. Nie byłbym w stanie przyjąć do wiadomości, że mogłoby nie być Edwarda w moim życiu. To prawda, że tworzyliśmy związek zaledwie przez niecały jeden dzień, ale tak wiele się wydarzyło i zmieniło w ciągu tego dnia.
Wspierałem czoło na chłodnej, drewnianej powierzchni drzwi i tylko to utrzymywało mnie w pionie. Bo inaczej cały otaczający mnie świat zawirowałby i wymknął się spod kontroli. Ogarnęła mnie potworna frustracja. Rozumiałem, czego Edward oczekiwał ode mnie. I chciałem mu to dać. Ale… ale po prostu nie potrafiłem. Albo nie wiedziałem, że potrafię… jeszcze nie.

Głośny trzask wyrwał mnie z użalania się nad sobą. Spostrzegłem, że odgłos ten wydała pękająca ściana koło drzwi, uderzona moją pięścią. Wtedy poczułem ból i przeraźliwie krzyknąłem. Nie był to ból emocjonalny, lecz fizyczny, makabrycznie intensywny, promieniujący z mojej dłoni, którą zrobiłem wgniecenie w ścianie i odłupałem kawał tynku.

ku***! ku***! ku***!

Zacząłem podskakiwać wokół i potrząsać ręką, chcąc pozbyć się bólu. Ale nie udało mi się. Bądź co bądź walnąłem w pieprzoną ścianę i prawdopodobnie poważnie uszkodziłem sobie rękę.

Normalnie. ku***. Zajebiście.

To było świetne zagranie, Jasper.


Krążąc po pokoju po małych okręgach, co miało odwrócić moją uwagę od nieznośnego rwania w dłoni, dokonałem jej oględzin. Była cała pokryta krwią. Miałem też otartą skórę na kostkach. Próbowałem poruszyć palcami, ale to tak kurewsko bolało, że się poddałem. Przyciskając kurczowo rękę do klatki piersiowej i zabarwiając koszulę Edwarda na czerwono, poszedłem do kuchni, żeby coś z tym zrobić i ocenić, czy wizyta na ostrym dyżurze jest nieunikniona. Po opłukaniu pod kranem skóry z krwi, zobaczyłem, że skaleczenia nie są zbyt głębokie i nie wyglądają bardzo źle. Mimo to cholernie piekły. I ciągle nie mogłem poruszać palcami. To znaczy, może byłbym w stanie, ale upiorny ból skutecznie mi to uniemożliwiał.

Wziąłem z szafki Advil oraz szklankę, po czym napełniłem ją wodą z kranu. Połknąłem kilka tabletek, próbując uśmierzyć ból i przycisnąłem do rany papierowy ręcznik, żeby zatamować krwawienie. Po kilku minutach ustało, ale moje palce tak spuchły, że były dwukrotnie grubsze niż normalnie.

No to jednak ostry dyżur.

Co za skurwysyństwo! Czy ten dzień mógłby być jeszcze gorszy?


Wyjąłem z zamrażalki opakowanie ciasta na pizzę i owinąłem je ścierką do naczyń, żeby posłużyło mi za prowizoryczny zimny okład, dopóki nie dotrę do lekarza. Ostrożnie włożyłem rękę w rękaw kurtki i w końcu udało mi się jakoś w nią ubrać. Upewniwszy się, że zabrałem telefon i klucze, wyszedłem z mieszkania i udałem się w kierunku szpitala. Na szczęście znajdował się w tej samej części kampusu, w której mieszkałem, o jakieś sześć bloków dalej. I szczęśliwie (a może i nie) mój umysł był skupiony na bolącej ręce zamiast na bólu w sercu. Mimo to wiedziałem, że niedługo będę musiał się z nim zmierzyć.

Gdy dotarłem na niemal opuszczoną izbę przyjęć, zarejestrowałem się i zacząłem wypełniać formularz. Nie uszło mojej uwadze, iż dobrze się stało, że walnąłem w ścianę prawą ręką, a nie lewą, ponieważ byłem leworęczny. Wpisałem wszystkie potrzebne dane niemal automatycznie, aż dotarłem do rubryki „kontakt w razie nagłego wypadku”. Zazwyczaj wpisywałem tam dane rodziców. Jednak teraz chciałem, żeby to Edward był moją osobą kontaktową. Tą, do której ktoś zadzwoniłby, gdyby coś mi się stało. Pragnąłem, aby to on znalazł się u mojego boku, gdybym kogoś potrzebował. Ale czy przyszedłby, jeślibym teraz zadzwonił?

Żałosny ze mnie wypierdek.

A także głupek. Nie zapominaj o tym.


Uderzenie w ścianę było naprawdę debilnym posunięciem. Zdawałem sobie z tego sprawę. Na swoją obronę miałem tylko to, że zrobiłem to kompletnie nieświadomie. Po prostu stało się. I najprawdopodobniej był to sposób mojego ciała i umysłu na odreagowanie złości do samego siebie i frustracji. Znalezienie ujścia dla tych emocji.

Niewątpliwie zaje***te ujście. Wielkie dzięki, o moja podświadomości!

Byłem nadal sfrustrowany i zły. Jednak nie na Edwarda. Na niego nigdy nie mógłbym się gniewać. Czułem złość do siebie. To siebie winiłem za całą tę popieprzoną sytuację. Moje lęki zagłuszyły tę lepszą część mnie i teraz w efekcie wszystko mogło być stracone.

Rozumiałem jego punkt widzenia. To, co próbował mi przekazać. Edward nie ukrywał, że jest gejem, przyznałby się do tego każdemu, kto by go o to zapytał. Jednak nie obnosił się z tym. Do diabła, przecież nawet ja sam nie byłem pewny jego orientacji seksualnej aż do zeszłej nocy. To nie było w porządku z mojej strony, by wymagać od niego ponownego „wejścia do szafy”. Nawet jeśli on oswajał się ze swoją seksualnością przez osiem lat, a ja przez ostatnie dwa miesiące. Miałem tylko nadzieję, że nie zajmie mi to następnych ośmiu lat, żeby sobie z tym poradzić. To była zbyt przygnębiająca perspektywa i nie sądziłem, że Edward czekałby na mnie tak długo.

Musiałem z kimś porozmawiać. I dobrze wiedziałem z kim. Emmett stał się moim powiernikiem. To było tak, jakby Dr Phil* i dr Drew** stopili się w jedną osobowość w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Już od dawna łączyła nas dość zażyła relacja, ale nigdy nie byliśmy tak blisko jak teraz. Wcześniej nazwałbym go po prostu kumplem, z którym imprezowałem, teraz był moim najlepszym przyjacielem.

Stary, on faktycznie jest twoją Rosalie.

Cóż, może z wyjątkiem tego seksualnego incydentu.


Wybrałem numer Emmetta i czekałem, aż odbierze. Widział przecież początek całego zdarzenia i prawdopodobnie oczekiwał telefonu ode mnie. Ale odezwała się poczta głosowa. Byłem ciekaw dlaczego, bo minęła tylko godzina, odkąd wyszedł z mojego mieszkania. Nagrałem wiadomość, żeby oddzwonił do mnie jak najszybciej i rozłączyłem się, po czym wpatrywałem się przez chwilę w wyświetlacz mojej komórki. Emmett wspierał mnie od początku. Musiałem z nim porozmawiać, zanim spotkam się z Edwardem. Musiałem też poukładać sobie to wszystko w głowie i być w zgodzie z własnym sercem, tak aby nie mieć już wątpliwości, gdy do niego pójdę.

Niechętnie wyłączyłem telefon, gdyż zostałem wezwany do gabinetu. Lekarz dyżurny, młody rezydent, zaczął badać moją pulsującą bólem dłoń, trącając ją i szturchając. Jednak już tak bardzo nie bolała w porównaniu z tym, co było wcześniej i nawet opuchlizna wydawała się mniejsza. Nabrałem pewności, że nic sobie nie złamałem, ale nie wadziło sprawdzić. Zostałem wysłany na prześwietlenie, ciągle rozmyślając o swoim dylemacie. Czy wyjść poza bezpieczną strefę i być z Edwardem tak otwarcie, nie kryjąc się przed światem, czy też pozostać tchórzliwą cipą i w ogóle nie być z Edwardem.
Czy umiałbym pokonać swoje obawy i po prostu to zrobić? Powiedzieć sobie: „pieprzyć to” i być z nim jawnie, tak żeby wszyscy to widzieli? Czy naprawdę obchodziło mnie to, co pomyślą inni? Czy warto było utracić Edwarda z powodu mojej pierdolonej dumy?

Gdy wróciłem z prześwietlenia na wyznaczone miejsce za zasłonką, przemyślałem obie opcje. Pierwsza zakładała pójście na całość i powiedzenie wszystkim, żeby się odpieprzyli. Druga polegała na pozostaniu tchórzliwą cipą i wiązała się z utratą Edwarda. Czy tylko taki miałem wybór? Musiało być przecież jakieś inne wyjście, prawda? Musiała istnieć jakaś płaszczyzna porozumienia, jakiś sposób na osiągnięcie kompromisu. Tak aby żaden z nas nie musiał ustąpić całkowicie, ale po prostu trochę odpuścił, wystarczająco, by to zadziałało. Potrzebowałem tylko trochę czasu i małego ustępstwa z jego strony. To było wszystko, o co prosiłem. To było wszystko, czego chciałem. Poza nim samym, oczywiście.Może gdyby udało mi się nakłonić go do rozmowy, to rozwiązalibyśmy jakoś wspólnie ten problem. Musiało istnieć jakieś inne rozwiązanie oprócz „wszystko albo nic”. Chyba znaczyłem dla niego trochę więcej niż takie ultimatum? To znaczy przynajmniej tyle, żeby chciał spróbować znaleźć to rozwiązanie. Dla mnie on był tego wart.

To wszystko było takie popieprzone. Myślenie o tym, że nasz związek sprowadzał się do ustalenia reguł dotyczących publicznego okazywania sobie czułości oraz tego, jak daleko mieliśmy się posunąć w relacji fizycznej. Czy nie mogliśmy po prostu być razem? Z pewnością inne pary nie musiały przechodzić przez takie bzdury. Ja tylko chciałem z nim być. Jak widać, takie były konsekwencje zakochania się w chłopaku i tego, że nie potrafiłem z niego zrezygnować. Owszem, to ja byłem tym, który wznosił wszelkie przeszkody na drodze do tego, byśmy tworzyli szczęśliwą parę, ale czy można było mnie za to winić? Dopiero co oswoiłem się ze swoją nowoodkrytą „nimseksualnością”, a Edward już chciał powiedzieć o tym całemu światu. Nie żebym głęboko w sercu sam tego nie pragnął…

Ach... ku***. To donikąd nie prowadzi.

Moje myśli zatoczyły błędne koło i w efekcie nie mogłem nic zdecydować. Naprawdę kurewsko potrzebowałem Emmetta w tym momencie. Wiedziałem też, że nie mogę w nieskończoność polegać na jego poradach. Z drugiej strony, nigdy wcześniej nie byłem w związku. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. I Emmett już mi w tym pomógł. Pomógł mi dojść do własnych wniosków bez „prowadzenia za rączkę”, po prostu słuchając i wyrażając swoją opinię.

Zostałem wyrwany z zamętu rozmyślań, gdy wrócił lekarz ze zdjęciem rentgenowskim. Byłem tak w nich zatopiony, że zupełnie zapomniałem o tym, że mam problem z ręką. Szczerze mówiąc, nawet tak bardzo mnie już nie bolała. Doktor zbadał ją znowu, obejrzał zdjęcie i oznajmił, że to tylko stłuczenie i że dłoń będzie wrażliwa jeszcze przez kilka dni. Poradził wziąć Tylenol, żeby zmniejszyć stan zapalny i uśmierzyć ból. Dodał jeszcze, że worek treningowy jest znacznie lepszym obiektem do uderzania pięścią niż ściana. Najbardziej to chciałem walnąć w jego gębę po tym komentarzu. Na szczęście wyszedł, zanim zdążyłbym to zrobić. Następnie przyszła pielęgniarka, żeby porządnie oczyścić mi dłoń i zabandażować. Zaraz potem pozwolono mi pójść do domu.

Zerknąłem na zegarek i stwierdziłem, że minęły cztery godziny, odkąd Edward wyszedł z hukiem z mojego mieszkania. Czułem, że muszę naprawić tę sytuację dzisiaj. Nie mogłem już sobie pozwolić na stratę czasu. Miałem nadzieję, że uda nam się poradzić sobie z całym tym gównem w ciągu pierwszej doby naszego związku i że potem będzie już tylko łatwiej.
Prychnąłem na to pobożne życzenie. To się najprawdopodobniej nie miało ziścić, nieważne, jak bardzo bym tego chciał.

Kurewsko nieprawdopodobne.

W tej chwili jednak wszystko, czego chciałem, to zdjąć tę zakrwawioną koszulę i porozmawiać z Emmettem, a potem z Edwardem. Gdy wreszcie dotarłem do budynku, w którym mieszkałem, i wspiąłem się po schodach prowadzących do mojego apartamentu, przywitał mnie bardzo znajomy widok. Emmett ponownie na mnie czekał.

– Jazz, gdzieś ty, ku***, był? Dzwonię do ciebie od godziny – powiedział Emmett, wyraźnie zaniepokojony.

Uświadomiłem sobie, że zapomniałem z powrotem włączyć telefon po wyjściu ze szpitala. Wyjąłem go z kieszeni i po włączeniu stwierdziłem, że mam piętnaście nieodebranych połączeń. Chciałem odpowiedzieć, ale nie zdążyłem.

– Jasper, co jest, do cholery? Co się stało? Dlaczego jesteś taki upaprany krwią? – zapytał Em, chwytając za materiał mojej koszuli i przyglądając się jej.

Wzdychając głęboko, oswobodziłem się z jego uścisku, żeby otworzyć drzwi.

– Byłem w szpitalu. Walnąłem pięścią w ścianę i myślałem, że złamałem sobie coś w ręce – odparłem, unosząc zabandażowaną dłoń i wskazując na dziurę w ścianie.

Nagle poczułem się bardzo zmęczony, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Teraz chciałem tylko, żeby już było po wszystkim. Żeby wszystko wróciło do takiego stanu, w jakim było dziś rano.

– Dlaczego zrobiłeś coś tak beznadziejnie głupiego? – spytał Emmett, oglądając zdewastowaną ścianę.
– Nie wiem – wykrztusiłem, bo nie miałem na to dobrej odpowiedzi. – Posłuchaj, Em, to był długi i popieprzony dzień. Jestem zmęczony i koniecznie muszę coś załatwić. Ale przedtem chciałbym porozmawiać z tobą o tym, co zdarzyło się wcześniej.
– Taak… domyśliłem się. Ale najpierw ja chcę ci coś powiedzieć, Jasper. Wysuń wreszcie głowę ze swojej pieprzonej dupy i napraw tę sytuację z Edwardem – powiedział mój przyjaciel, podnosząc głos.
– Wiem, Emmett. Wierz mi, zdaję sobie sprawę, że muszę to naprawić. Niczego bardziej nie pragnę, tylko że… kompletnie nie wiem, jak to zrobić. Czekaj… a skąd ty o tym wiesz?
– Nieważne. Jasper, muszę cię o coś zapytać. Kochasz go, prawda?

Pokiwałem głową.

– Chcesz z nim być, to znaczy w związku?
– Tak, ale…
– Nie, żadnego "ale". To jest wszystko, co musisz wiedzieć.

To nie jest tak kurewsko proste, człowieku.

– Ale jak dać sobie radę z tym, co ludzie pomyślą? Z tym, co będą gadali, gdy się dowiedzą? – zapytałem.
– Jasper… pieprzyć ich. Olej to, co myślą. Co z tego, że będą patrzyli na ciebie inaczej. Będziesz miał Edwarda i mnie. I to jest wszystko, czego potrzebujesz. A tak poza tym to sądzę, że powinieneś dać naszym przyjaciołom trochę większy kredyt zaufania.
– Ale… ale on po prostu wyszedł. Powiedział, że wiem, gdzie go znaleźć, gdy będę gotowy naprawdę się zaangażować i wyszedł. To wyglądało, jakby postawił mi ultimatum – wszystko albo nic.
– Jazz, jestem pewien, że to nie jest "wszystko albo nic". Jestem przekonany, że jeśli ty zaoferujesz coś ze swojej strony, on też trochę ustąpi. Ale to będzie bez znaczenia, jeśli z nim nie porozmawiasz.
– Emmett, dlaczego tak ci zależy, żebym pogodził się z Edwardem? – zapytałem.
– Bo nigdy wcześniej nie widziałem cię bardziej szczęśliwego niż dziś rano, gdy z nim przyszedłeś. Nigdy, stary. Kocham cię i chcę, żebyś był szczęśliwy. Eddie sprawia, że jesteś. A ty z kolei, jego uszczęśliwiasz, widzę to wyraźnie. To dobry chłopak, Jazz. Musisz to naprawić. Jeśli tego nie zrobisz, skopię ci tę kościstą dupę – zakończył Em w typowym dla niego, żartobliwym stylu.
– Dzięki, stary. Naprawdę sądzisz, że możemy osiągnąć kompromis?
– Kochasz go? – zapytał ponownie.
– Najbardziej na świecie – odpowiedziałem z westchnieniem.
– No to… jak to powiedzieli The Beatles: „All you need is love” .*** I w pełni się z tym zgadzam. A teraz idź się przebrać i pędź do swojego faceta – powiedział, klepiąc mnie w bark i popychając w stronę sypialni.
– Dziękuję, Em – zawołałem przez ramię do przyjaciela, który już opuszczał moje mieszkanie.

Zdjąłem koszulę Edwarda, która ciągle nosiła ślad jego zapachu i namoczyłem ją w zlewie. Miałem nadzieję, że plama zniknie. Bo jeśli bym nie dał rady tego naprawić, jeśli nie znaleźlibyśmy płaszczyzny porozumienia, to nie chciałbym, żeby moim jedynym wspomnieniem Edwarda była plama na koszuli.
Włożyłem inną koszulę i spojrzałem szybko na moje odbicie w lustrze. Ubrałem się ostrożnie w kurtkę, tak żeby nie urazić ręki. Działanie Advilu ustępowało i potrzebowałem następnej dawki. Połknąłem kilka tabletek, popijając je szybkim łykiem wody i zacząłem przygotowywać się psychicznie na to, co miałem zrobić.

Kompromis. Kompromis. Kompromis.

Sprawdziłem, czy mam wszystko, co niezbędne i udałem się do wyjścia, starając się nie patrzeć na wgniecenie w ścianie.

Głupi idiota.

Gdy otworzyłem drzwi, widok, jaki ukazał się moim oczom, nie był tym, którego spodziewałbym się w zaistniałej sytuacji: Edward. Edward stał w moim progu. Miał uniesioną rękę, jakby właśnie chciał zapukać, ale widocznie otworzyłem drzwi, zanim zdołał to zrobić.
Był w stroju do biegania - ubrany w czarną koszulkę Under Armor z długim rękawem, która przylegała ściśle do jego torsu, czarne, nylonowe spodenki oraz adidasy. Dyszał z wysiłku, a jego skóra błyszczała od potu. Kosmyki wyznaczające linię włosów były nieco ciemniejsze – prawdopodobnie wilgotne z powodu biegu.
Edward wyglądał w tym momencie bardzo ponętnie. Dyszenie, pot i w ogóle wszystko w nim było takie grrr. Poczułem, że mi sztywnieje, gdy wizje przedstawiające Edwarda dyszącego i spoconego, ale nie tak bardzo ubranego, odprawiały w moim umyśle dziwny taniec. Ja. Pierdolę.

Chłopie… otrząśnij się. Później będziesz się rozpływał nad jego atrakcyjnością seksualną.

Skup się. Skoncentruj. Płaszczyzna porozumienia. Kompromis.

Racja… a teraz pozwól mu przejść przez te pieprzone drzwi, dupku.


– Edward? – zapytałem zaintrygowany, cofając się, by go wpuścić.

Wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi, a potem oparł się o nie, usiłując uspokoić oddech.

– Edward… wszystko z tobą w porządku? – zapytałem zatroskany.
– Taak… po prostu biegłem… biegłem aż od… toru… tutaj – wydyszał z rękoma wspartymi na kolanach, lekko pochylony.
– Masz na myśli tor na stadionie? Dlaczego po prostu nie wsiadłeś w samochód? – spytałem, nie pojmując. Od stadionu do mojego mieszkania było jakieś osiem kilometrów.
– Musiałem… porozmawiać z tobą. To nie mogło czekać.

Wziąłem jego słowa za dobrą monetę i nadzieja wstąpiła w moje serce, bo wyglądało na to, że on czuł taką samą potrzebę rozmowy ze mną, jak ja z nim.
– Chcesz trochę wody? - zapytałem, grając na zwłokę. Teraz, gdy był tutaj, nie wiedziałem, od czego zacząć.

Edward jedynie pokiwał głową. Przyniosłem z kuchni butelkę wody i podałem mu ją. Zdjął nakrętkę, po czym powoli wypił duszkiem całą zawartość. Odrzucił przy tym głowę do tyłu, a jego jabłko Adama podskakiwało na napiętej szyi przy każdym łyku.

O ku***…

Gdy skończył, otarł wargi brzegiem rękawa, wpatrując się we mnie intensywnie. Już otwierałem usta, by przemówić, ale ponownie nie zdążyłem zabrać głosu.

– Jasper, bardzo cię przepraszam za sposób, w jaki wyszedłem. I za rzeczy, które powiedziałem. Zachowałem się jak ku***. A ty… ty po prostu byłeś ze mną szczery. Wiem, że to wszystko jest dla ciebie nowe… ten gejowski świat. I zamiast pomóc ci przez to przejść, postawiłem ci ultimatum. Tak bardzo mi przykro, skarbie. Po prostu spanikowałem. Zostałem już raz zraniony w przeszłości w podobny sposób. Ale… naprawdę chcę, żeby nam się udało. Niczego dotąd tak nie pragnąłem. Chcę ciebie. W jakikolwiek sposób zechcesz mi siebie dać, Jasper… – wybełkotał.

Przerwałem mu, zanim zdołał powiedzieć więcej. Usłyszałem już to, co potrzebowałem usłyszeć.

– Edward, zamknij się – odezwałem się, wykorzystując jego własne słowa z poprzedniego wieczoru przeciwko niemu.
– Jazz, proszę, wysłuchaj mnie, musisz mnie wysłuchać – błagał.
– Edward. Po prostu. Do cholery. Zamknij. Się. Natychmiast – powiedziałem, podchodząc do niego tak blisko, że nasze ciała niemal stykały się ze sobą. Edward oparł się całkowicie o drzwi i przekrzywił nieco głowę.
– Jasper… proszę cię – wyszeptał, patrząc na moje usta.

Nie wiedziałem, czy prosi mnie, bym go wysłuchał, czy raczej, bym go pocałował. Ale ja świetnie wiedziałem, co mam zamiar zrobić.
Moje usta już niemal ocierały się o jego wargi, gdy powiedziałem:
– Edward, proszę cię, przymknij się wreszcie, żebym mógł cię pocałować.

I wtedy to zrobiłem. Pocałowałem go z całej siły. Przywarłem do niego mocno ustami, ale równocześnie drażniłem się z nim, wycofując je na chwilę, by znów zaatakować z pełną mocą, żądając więcej. Rozchylił wargi i chwyciłem tę dolną pomiędzy swoje, delikatnie ją ssąc. Gdy przeciągnąłem po niej językiem, Edward jęknął cicho, co od razu spowodowało moją erekcję. On też wysunął język, muskając nim ostrożnie moją górną wargę. Przechyliłem głowę na bok, rozdzielając językiem jego wargi, ale nie wsuwając go do samego wnętrza ust. Nasze języki otarły się o siebie koniuszkami i teraz nadeszła moja kolej, by jęknąć. Mój jęk wyrwał Edwarda z transu, w którym tkwił do tej pory. Dosłownie rzucił się na moje usta, atakując je językiem i przeciągając nim po moich zębach. Smakował mnie, jakby był śmiertelnie wygłodzony. Odepchnął się od drzwi, chwytając moją kurtkę na plecach i zaciskając materiał w dłoniach, by następnie przyciągnąć mnie do siebie.

– Jasper… o Boże – wyszeptał tuż przy moich wargach, popychając mnie do tyłu, choć nie miałem pojęcia, dokąd mnie prowadzi.

Potrzeba zaczerpnięcia powietrza zmusiła mnie do oderwania się od jego ust i przeniesienia na szyję. Wziąłem głęboki wdech nosem. ku***.Edward pachniał lepiej niż kiedykolwiek. To był ciągle ten sam, charakterystyczny dla niego zapach, ale intensywniejszy, przyprawiony słoną nutą potu. Chcąc poczuć, jak smakuje, powiodłem językiem wzdłuż szyi ukochanego, od podstawy aż do ucha. Wyczułem, że wstrząsnął nim dreszcz. Szczypiąc delikatnie ucho Edwarda, zanurzyłem dłonie w jego włosach. Gdy próbowałem zacisnąć je w pięści, syknąłem z bólu, który zdominował wszystkie inne odczucia. Puściłem go i cofnąłem się o krok, żeby poradzić sobie z bolącą ręką. Całe pożądanie, które mnie wcześniej przepełniało, ulotniło się z powodu nieznośnego rwania wzdłuż palców dłoni.

– ku*** – wysyczałem, otwierając i zamykając pięść.

Widząc opatrunek, Edward przeniósł kilkakrotnie wzrok pomiędzy moją ręką a twarzą, po czym delikatnie ujął moją dłoń i pocałował zabandażowane kostki. Na ten widok moje serce kompletnie stopniało w jednej sekundzie.

– Jasper, co się stało? – zapytał Edward, prowadząc mnie w stronę kanapy, żebyśmy usiedli.
– Walnąłem pięścią w ścianę – odparłem, wskazując na odłupany tynk.
– Dlaczego?
– Właściwie to nie wiem. Sądzę, że byłem zły i sfrustrowany. Nawet nie pamiętam momentu, w którym to zrobiłem – powiedziałem, zerkając, jak wpatruje się w tę ścianę.
– Przepraszam… - niemal wyszeptał, patrząc z kolei na moją obandażowaną dłoń.

ku***… nie.

Edward myślał, że to on był powodem mojej frustracji i złości, co było bardzo dalekie od prawdy. Zauważyłem, że chyba mieliśmy jakiś problem z porozumiewaniem się. Cóż, pieprzyć to. Najpierw musieliśmy coś sobie wyjaśnić i poukładać sprawy między nami. To było moje „teraz albo nigdy”. Uniosłem dłoń do jego brody i podciągnąłem ją w górę, żeby spojrzał na mnie.

Kompromis. Kompromis. Kompromis.

– Nie, Edward, to nie twoja wina. Byłem zły na siebie – odparłem, kładąc nacisk na słowo „siebie”. – Za to, że… że nie potrafiłem dać ci tego, czego pragniesz. Za to, że się bałem. Za to, że nie umiałem stanąć na wysokości zadania. Za wymaganie od ciebie, byś ukrywał to, kim jesteś. Za to, że pozwoliłem ci wyjść przez te cholerne drzwi i nie zatrzymałem cię. I za to, że nie jestem osobą, na którą zasługujesz.
– Jasper… nie. Ty jesteś taką osobą. Jesteś kimś więcej, niż bym zasługiwał. W każdym razie to nieistotne. Ja po prostu chcę ciebie. Jeżeli to oznacza ukrywanie się aż do czasu, gdy poczujesz się z tym swobodnie, trudno, niech tak będzie – powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.

Przerwałem mu, zanim zdołał kontynuować.
– Kochanie, nie. To nie musi być „wszystko albo nic”. Na pewno istnieje jakaś płaszczyzna porozumienia – powiedziałem, przykładając zdrową dłoń do jego policzka. Edward pochylił się ku niej, przymykając oczy.
– Jakiś kompromis – wyszeptał.
– Tak, kompromis. Każdy z nas postarałby się dać coś od siebie – wyjaśniłem, wspierając czoło o jego skroń.
– Myślę, że jestem w stanie się z tym pogodzić – przerwał, zastanawiając się nad czymś. – Może wstrzymam się z rozpowiadaniem, że jesteś moim chłopakiem. Czekaj, nadal nim jesteś… prawda? – Popatrzył na mnie zarówno z ciekawością, jak i obawą przed tym, co mógłby usłyszeć.

Musiałem zareagować na to chichotem. To było szczere pytanie. Słodkie, ale szczere.
– Tak, ciągle jestem twoim chłopakiem. Sądziłeś, że pozbyłbyś się mnie tak łatwo?
– Cóż… myślałem, że… no wiesz… - wykrztusił.
– Jeśli ktokolwiek zapyta wprost, ja odpowiem z dumą, że jesteś moim chłopakiem – powiedziałem blisko przy jego ustach.
Odnajdywaliśmy wspólnie złoty środek. I było to wspaniałe uczucie – zaoferować coś od siebie i otrzymać trochę w zamian. I w tym momencie miałem ochotę dać troszkę więcej.

Uważając na rękę, pociągnąłem go na siebie, leżąc na kanapie, i pocałowałem tak na serio. Cudownie było poczuć na sobie ciężar jego ciała. Czuć go przyciśniętego do mnie, z nogą pomiędzy moimi udami. Nasze języki delikatnie się pieściły. To było tak wspaniałe doznanie… I ten ogień… zawsze obecny, gdy Edward mnie dotykał, tlił się i teraz. Ten pocałunek nie był pośpieszny i gwałtowny, w przeciwieństwie do naszych wcześniejszych. Był powolnym, subtelnym, wzajemnym odkrywaniem się i przyprawiał o zawroty głowy. Liczyła się tylko ta chwila. Tylko bycie z moim ukochanym.

Zranioną rękę położyłem na oparciu kanapy, a tą zdrową gładziłem plecy Edwarda, przyciągając go coraz mocniej do siebie, w miarę jak narastało we mnie pragnienie. Czułem także jego pragnienie, bo wciskało mi się w biodro. I ponownie pomyślałem, że chciałbym dać trochę więcej i trochę też dostać w zamian.

Przerywając pocałunek, usiadłem, ciągnąc Edwarda za sobą. Uklęknął pomiędzy moimi udami, spoglądając na mnie, nieco zdezorientowany. Zaczął coś mówić, ale przerwał, gdy podciągnąłem brzeg jego koszuli. Zrozumiawszy, co chcę zrobić, ściągnął ją dla mnie, odsłaniając swój idealnie wyrzeźbiony tors. Brodawki jego piersi znajdowały się na poziomie moich ust i nie mogłem się powstrzymać – zacząłem całować i lizać od jednego sutka do drugiego, tam i z powrotem. Ciągle był lekko spocony, ale to tylko wzmagało moje pożądanie. Edward mógł sobie być gejem, ale był też niesamowicie męski. Nie miał w sobie nic zniewieściałego, absolutnie nic.

Wyśledziłem ulubiony element piercingu na jego ciele i zdecydowałem, że potrzebuje on mojej uwagi, zanim przejdę do dalszej części planu. Przyłożywszy płasko język do skóry Edwarda, polizałem jego sutek w górę, a potem dookoła, włączając w to kolczyk i powodując stwardnienie brodawki. Edward chwycił mnie mocno za włosy, sycząc moje imię, gdy ja z kolei przeciągnąłem językiem w dół i uwięziłem jego sutek pomiędzy wargami, delikatnie go ssąc. Zerknąłem spod rzęs na mojego ukochanego. Miał rozchylone usta, z których wydobywały się szybkie, urywane oddechy, a jego oczy, pociemniałe z pożądania, wpatrywały się we mnie.

– Zajebiście piękny – powiedział niskim głosem.

Poczułem drżenie mojego penisa, gdy nazwał mnie pięknym. Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego. Jednak się mylił. To on był piękny.

– Nie… To ty jesteś piękny – powiedziałem, odchylając się nieco, by lepiej go widzieć.

Usta Edwarda zadrżały lekko w kąciku i zobaczyłem cień tego „mojego” uśmieszku. Jego dłonie odgarnęły mi włosy z czoła, gdy pochylił się, by je pocałować. Pchnął mnie na kanapę, umieszczając nas w poprzedniej pozycji, ale tym razem chwycił ręką moje udo, zarzucając je sobie na biodro. Zbliżając nas w ten sposób do siebie, zaczął się poruszać. Podpierając się na łokciach, wpatrywał się w moją twarz, gdy jego biodra odnalazły powolny, głęboki rytm. Włosy spływały mu na czoło, zakrywając częściowo zasnute pożądaniem oczy, które zdawały się uczyć mojej twarzy na pamięć. Jak gdyby chciał zapisać w umyśle mój obecny wygląd.
Pocieranie o siebie naszych członków zaczynało dostarczać mi zbyt intensywnych odczuć, a ja jeszcze nie zdążyłem zrealizować swojego pomysłu. Zdrową ręką chwyciłem Edwarda za biodro, aby wstrzymać jego ruchy. Popatrzył na mnie ze zmieszaniem wypisanym na twarzy, które jednak zmieniło się w szok, gdy moja dłoń odciągnęła pasek spodenek, ściągając je w dół jego pośladków.

– Hmm… Jazz?
– Tak? – odparłem, przenosząc rękę wzdłuż paska, by ściągnąć przednią część szortów.
– Um… co ty robisz? – zapytał, wyraźnie zdezorientowany, niemniej jednak dźwignął biodra w górę

Prawdopodobnie pamiętał o naszej wcześniejszej, porannej dyskusji, dotyczącej niepośpieszania „tych rzeczy”. I nie rozumiał tej nagłej zmiany planu. Cóż, ja nadal chciałem rozgrywać to powoli. Ale też pragnąłem mu pokazać, że potrafię również dawać. I szczerze mówiąc, marzyłem, by położyć ręce na jego fiucie.

– Daję – stwierdziłem fakt.
– Dajesz? – zapytał, po czym jęknął, gdy moja dłoń otarła się lekko o jego erekcję.
– No, daję – odpowiedziałem z uśmieszkiem na twarzy, gdy w końcu udało mi się ściągnąć te szorty na uda. Nie miał na sobie bielizny, gdyż spodenki do biegania posiadały odpowiednią wstawkę.

Ująłem kciukiem i palcem wskazującym jego penisa i zacząłem delikatnie i powoli przeciągać po nim w górę i w dół, jeszcze nie obejmując go w pełni. Dotykałem go tak, jak ja sam chciałbym być dotykany. Zesztywniał mocniej pod moimi palcami.

– Jasper, ja… ja myślałem, że ty… o Boże… sądziłem, że… o ku***, co za uczucie… powoli… cholera… że chciałeś… o dżizas… żeby działo się powoli – wyjąkał Edward z zaciśniętymi powiekami i opuszczoną głową.
– Chcę – odparłem, chwytając go całą dłonią i rozmazując kciukiem wilgoć po główce.
– ku*** – wycharczał, patrząc teraz na mnie, z twarzą napiętą z pożądania.

Był blisko końca, widziałem to wyraźnie. To już nie miało potrwać długo. Zakwilił, gdy go puściłem. Ale obserwował, jak uniosłem kciuk do ust i jęknął, gdy wyssałem z kciuka jego smak. Wtedy trzy razy solidnie polizałem moją dłoń. Gdy objąłem nią ponownie jego członka, przesuwała się po nim łatwiej. Opuszkiem kciuka musnąłem obrzeże główki. Musiało mu się to bardzo spodobać, bo zaatakował ustami moje wargi i wprawił w ruch biodra.

– Dobrze ci, kochanie? – zapytałem tuż przy jego wargach.
– Dobrze… tak zajebiście dobrze – odpowiedział, a raczej wydyszał w moje usta.

Zająłem się jego członkiem tak, jak robiłbym to ze swoim. Uciskałem przy podstawie, ciągnąc dłoń w górę i zawijałem pięścią na czubku, a biodra Edwarda ustalały własny, odpowiadający mu rytm. Wyraz jego twarzy był niemal bolesny, gdy próbował walczyć ze zbliżającym się orgazmem, chcąc cieszyć się pieszczotą jak najdłużej.
Myślałem, że pieścić go w ten sposób będzie dla mnie dziwnym doświadczeniem. Ale nie było. Nawet w najmniejszym stopniu. To była dla mnie naprawdę wielka przyjemność. Jednak tu nie chodziło o mnie. Liczyły się odczucia Edwarda. Chciałem, by poczuł się w ten sposób, pragnąłem dać mu rozkosz, gdy nasze wargi poruszały się synchronicznie.
Przesunąłem usta w kierunku jego szczęki, gdy zaczął ciężko dyszeć. Ssałem ją, lizałem, całowałem, czerpiąc przyjemność z dotyku dwudniowego zarostu. Lubiłem, nie, ubóstwiałem czuć tę szorstkość na języku i wargach.

Edward teraz już rzęził, starając się to przedłużyć. Przyśpieszyłem rytm dłoni, chcąc doprowadzić go do końca. Drugą ręką dotknąłem jego głowy z boku, unosząc ją, by spojrzał na mnie. Miał ściągniętą napięciem twarz, zaciśniętą szczękę i zwarte ciasno powieki. Widać było, że włożył w to całą kontrolę, jaka mu pozostała, żeby jeszcze nie szczytować.

– Edward, skarbie, odpuść. Po prostu odpuść – wyszeptałem, odgarniając mu włosy z czoła..

Na dźwięk moich słów uniósł powieki i otworzył usta. Jego oczy były niesamowicie ciemne, zasnute pożądaniem i przepełnione miłością. Wpatrywały się we mnie z taką wdzięcznością i czułością, że widząc moc tego spojrzenia, jęknąłem cicho.

– Poddaj się temu – powiedziałem, kiwając głową.

Zduszony jęk wyrwał się z ust Edwarda, gdy wsparł swoje czoło o moje. Zaraz potem osiągnął orgazm, wypowiadając na zmianę to moje imię, to „kocham cię”, ciągle od nowa, aż jego ciałem wstrząsnął dreszcz, a sperma pokryła moją dłoń i częściowo brzuch. Po wszystkim opadł na mnie bezwładnie, jakby jego ciało było pozbawione kości, głową na moją pierś, nie przejmując się przygniataniem mnie ani umazaniem się.
Mięśnie pleców mojego ukochanego drżały jeszcze przez chwilę, zanim się uspokoił, a jego oddech powrócił do normalnego rytmu. Pocałowałem wilgotne włosy na czubku jego głowy i wyszeptałem swoje „kocham cię”.

– No to co, prysznic? – zapytałem, uśmiechając się znacząco, gdy odchylił głowę, by na mnie spojrzeć.
– Taak… ale daj mi chwilę. To było… to było… taak, brak mi słów – powiedział Edward, uśmiechając się do mnie tym pełnym szczęścia uśmiechem, który widziałem u niego tylko przy Rosalie.

Poczułem skurcz w sercu, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Uczyniłem go szczęśliwym. Przywołałem ten uśmiech na jego twarz. Zdjąłem nareszcie przytłaczającą go aurę smutku. Ja. Dokonałem tego. A to uszczęśliwiło mnie bardziej niż cokolwiek innego w całym moim życiu.

– Brak słów – powtórzyłem za Edwardem, bo naprawdę nie znalazłbym żadnych.


--------------------------

* Dr Phil – Phil Mc Graw, osobowość telewizyjna, były psycholog, gospodarz popularnego amerykańskiego talk show pod tym samym tytułem, udzielający „życiowych porad”.
** Drew Pinsky – psychiatra, specjalista uzależnień, gospodarz reality show z udziałem uzależnionych gwiazd.
*** Tłum: Wszystko, czego potrzebujesz, to miłość.


Rozdział 15


Post został pochwalony 5 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 21:50, 28 Maj 2011, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Pią 21:33, 01 Sty 2010 Powrót do góry

hm, to może tak...
śpiewałam kiedyś Sorry seems to be the hardest word ... i wolę tę wersję z Blue :)

a co do samego tekstu - w końcu się doczekałam i nie zawiodłam...
to jeden z tych 'przełomowych rozdziałów' - zresztą niemal wszystkie z tych początkowych są przełomowe, bo zawsze jest jakiś krok do przodu (od biedy też do tyłu, ale zawsze nowe doświadczenie :) )
hm, właściwie to zamiast pogadać i obgadać wszystko, no i wyjaśnić... to sobie urządzili małe love story na kanapie... nie twierdze, że nie było to urocze, ale na pewno niekonieczne... związek buduje się nie tylko na seksie... :)

dzięki Dzwoneczku - kocham cię
offco - ty wiesz :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 21:45, 01 Sty 2010 Powrót do góry

Chociaż jedna coś napisała...
Wszystkie skacowane, czy co?
Ale na ciebie, czarodziejko zawsze można liczyć.
Cytat:
hm, właściwie to zamiast pogadać i obgadać wszystko, no i wyjaśnić... to sobie urządzili małe love story na kanapie...

No przeca pogadali... A przeprosiny jednego i drugiego to przegapiła, ha?
Faceci nigdy za długo nie gadają, tylko przechodzą do konkretów...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin