|
Autor |
Wiadomość |
seska
Dobry wampir
Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 16:59, 05 Mar 2010 |
|
Co to ja miałam...? Zapomniałam
Na pierwszej stronie powinno być ostrzeżenie: "Czytanie poniższego tekstu grozi permanentnym wzwodem, tfu... atakiem śmiechu"
Okej, chyba jednak spróbuję coś wykrzesać ze swoich zwoi (zwoji?) mózgowych...
Może zacznę od tego, że już pierwsze zdanie
Cytat: |
Słoneczny blask wlewał się strumieniem |
wprowadziło mnie w euforyczny stan, z którego nie wyszłam do samego końca
Cytat: |
Spod zsuniętego prześcieradła, które ledwo okrywało jego biodra, wyzierały szczyty pośladków. |
Tutaj seska dostała ślinotoku...
Cytat: |
Przyglądałem się z podziwem, jak mięśnie jego perfekcyjnych pleców napinały się i rozluźniały, gdy oddychał powoli i głęboko. Ten mężczyzna był ideałem. |
A tu Jasper ucieszył się, że był poza zasięgiem łap seski...
Cytat: |
celowałem teraz do innej bramki. Czy też raczej ja byłem tą bramką? |
Okej... *wizualizacja nr 1 mode on*
Rozważania o rodzinie były jedynym momentem, w którym na chwilę można ochłonąć. Nie czytałam dalszych rozdziałów, bo zdecydowanie lubię tłumaczenie (lizus mode on ) i nie jestem w temacie. Nie mam pojęcia, jak będzie przebiegała rozmowa, ale mam nadzieję, że nie taki wilk straszny, jak go malują?
No a później... Wow! Czy nagle stało się lato? Powiedzcie, że mi tak gorąco, bo na Karaibach wylądowałam, co?
Cytat: |
Edward był twardy jak skała (...) |
Cytat: |
Mój członek zrobił się taki twardy, że mógłbym nim rozwalać ściany. |
Dżizyz... czy mocno widać, żeśmy z jednej gliny, rani?
Ja stanowczo nie powinnam czytać takich tekstów, bo i tym razem *wizualizacja mode on*... Pfff... Wow, fuck, shit...
Cytat: |
Ja go doprowadziłem do takiego stanu, ja. |
Mam może bić brawo? Ależ ten Jasper jest, normalnie wzór cnót wszelakich
Cytat: |
- Niemożliwie cię kocham, ty draniu – wyszeptał
- Też cię kocham, ty idioto. |
Jak ja ich wielbię i czczę...
Rozdział jedno wielkie ŁAŁ!
Dzięki za cudny rozdział, dziewczyny. AIEK to świetny środek na yyy... konserwację zwieraczy
Uła... Przeczytałam całość i wyszło, że jakoś tak niemerytorycznie w ogóle... Ech, to wszystko wina złych gejków. O! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Pią 18:08, 05 Mar 2010 |
|
mój organizm dzisiaj w mocno nieerotycznym nastroju, mózg jednakowoż swoje wie i gejków nadal kocha
Jasper rozwalający ściany za pomocą wiadomego organu jawi mi się niczym Hulk [hulk niszczyć, Hulk miażdżyć] i Chuck Norris w jednym Jak tak z półobrotu wybija dziurę w ściance działowej do sąsiedniego mieszkania...
*tarza się ze śmiechu*
No i Edward ze swoim odkrywczym zdziwieniem: to nie jest sen!! Alleluja!
Red Bull doda ci skrzyyydeł... Od razu widzę reklamę w której facet podlatuje nad gołębia i zaczyna rozpinać rozporek... nieśmiało wtrąca się reklama tegoż produktu z wampirem i dziewicą, ale ta z gołębiem wygrywa dzięki instytucji rozporka xD Darujcie moje bredzenie.
Za to tak całkiem poważnie teraz. Ostatnimi czasy o gejkach nie tylko czytam i nie tylko ich oglądam, nawet nie tylko ich rysuję. Piszę o nich drogie panie *robi sobie reklamę, nuż się ktoś skusi?* i myślę, że jednak ważkie dylematy Jaspera są naiwne dość, a opisy Hopey irytująco anatomiczne, choć niepozbawione pewnego emocjonalnego uroku. Jednak nasi chłopcy są w tak niesamowicie komfortowej sytuacji, że ich problemy są totalnie śmieszne. Pełna akceptacja z każdej strony, gdzie sie nie obrócisz wyziera wsparcie, poparcie i akceptacja - przyjaciół, kumpli, śp rodziców Edka, Hale'ów, oraz łatwa i szybka samoakceptacja... Idylla! I wtedy obciąganie urasta do rangi dylematu Hamletwoskiego, przesłaniając jakiekolwiek głębsze treści. Rozrywka przednia, jak widać zresztą po bełkocie w pierwszej części posta, ale odczuwam jednak niedosyt jakiś.
Wybaczcie mi sisters te wynurzenia, jak zaznaczyłam na początku organizm dzisiaj przesycony progesteronem, a to nie nastraja erotycznie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Justine
Wilkołak
Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 16:28, 06 Mar 2010 |
|
Trudno coś sensownego skleić, biorąc pod uwagę, że rozdział praktycznie krążył wokół jednego wydarzenia - mały Edzio w końcu został dopieszczony <lol>
Z tego rozdziału najbardziej podobał mi się sam moment, kiedy Edward zorientował się, że to nie jest sen no i sam koniec a mianowicie:
"- Dziękuję ci, Jazz. Dziękuję, że przełamałeś opór. Dziękuję, że mi to dałeś.
- A więc moje pierwsze w życiu obciąganie było niezłe? – dopytywała się ta niepewna część mnie.
- Było wykurwiście fenomenalne! Przeszło moje najśmielsze wyobrażenia – powiedział, chichocząc cicho i całując mnie w kącik ust. – Nie masz pojęcia, jak zajebiście cię kocham i wcale nie dlatego, że zrobiłeś mi laskę.
- Też cię kocham, ty idioto. "
Lałam z tego :), jak już wcześniej pisałam, po każdym ich zbliżeniu, autorka świetnie potrafi rozluźnić atmosferę, czy to monologiem Jaspera, czy też ciętymi ripostami Edwarda :)
Rozdział hooot :D
Dzwoneczku, jak zwykle doceniam i czekam na następne części :)
Pozdrawiam,
J.
PS. chyba mój post niczego nowego nie wnosi, ale po takim rozdziale, mój mózg nie wie co to znaczy konstruktywny i racjonalny komentarz :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 20:45, 07 Mar 2010 |
|
Kocham cie za to tlumaczenie
To jest poprostu niesamowite jak silne wiezy moga polaczyc dwoch facetow.
Juz sam poczatek rozdzialu byl fenomenalny...
Przemyslenia Jaspera, tak na spokojnie. Bo akcja pedzila dosc szybko i teraz Jazz musial sam sobie to wszystko poukladac.
Zaakceptowal wreszcie sam siebie, mozna by powiedziec ze dojrzal do tego zwiazku. Juz nie jest dla niego wazne jak zareaguja inni, liczy sie tylko Edward i to co ich laczy.
Chociaz fakt konfrontacja z rodzicami moze byc trudna, ale Jasper juz pokazal ze nie boi sie ujawnic swoich uczuc. I to jest wlasnie swietne
Dobra a teraz druga czesc rozdzialu....
Coz moge powiedziec. Chyba tylko: NO WRESZCIE CHLOPIE!!! Wkoncu Jazz sie przelamal
"A więc do dzieła! Wyssij swojego faceta."
Perelka
A potem ta ich wymiana zdan...
"- Niemożliwie cię kocham, ty draniu- wyszeptał, gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, potrzebując powietrza i wsparł swoje czoło o moje.
- Draniu?- wymamrotałem w odpowiedzi, nieco skonsternowany doborem słów.
- Tak, draniu. To ja chciałem ci to pierwszy zrobić, ale mnie wyprzedziłeś- szepnął znowu, całując delikatnie moje wargi. "
Perelka nr.2 Cudo! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dinah
Zły wampir
Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 458 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 89 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć braci Salvatore
|
Wysłany:
Nie 21:24, 07 Mar 2010 |
|
Pewnie nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie skomentowała wreszcie nowego rozdziału, tak więc przybywam :D
Na początek - chcąc czymś wyróżnić swą wypowiedź - użyję oryginalnego powiedzenia: uwielbiam Cię za to tłumaczenie
Rzadko kiedy jestem w stanie wytrwać w jednym opowiadaniu dłużej niż jeden rozdział. Mam nadzieję, że się nie powtarzam
Tak na marginesie - dziękuję za powiadomienie, sama pewnie bym nie trafiła :D
Jest już dość późno, a ja miałam uczyć się angielskiego i jak zwykle znalazłam sobie wymówkę :D
Zazdroszczę autorce, że potrafi tak ładnie opisać momenty, których ja nie umiałabym tak rozłożyć. Tobie natomiast zazdroszczę tej umiejętności poprawnego tłumaczenia, dzięki Tobie ten tekst ma ręce i nogi, nie jest taki sztuczny.. To bardzo dobrze, bo udało mi się trafić kilka razy na niezbyt dokładne tłumaczenie. Nie żebym była znawcą czy czymś. Chcę napisać, że poprzez twoje tłumaczenie dosłownie płynę :D
I nie wiem czy ktoś betę chwali, ale ja z chęcią ją pochwalę :D
Offco - Dzwoneczek na pewno już ci milion razy słodził, ja do tych słodkości się przyłączam :D
Cóż, o samym tekście nie wiem czy będę w stanie coś napisać, ponieważ zawsze mam z tym problemy. Za dużo emocji
Edward z AIEK jest dokładnie tym Edwardem, który mógłby być naszym wampirem z sagi :D
Oczywiście już nie marzę o tym, że Steph przedstawiłaby go jako geja..
Z wielkim żalem opuszczam to miejsce i idę pouczyć się angielskiego :D
Świetny rozdział! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dinah dnia Nie 21:27, 07 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 21:55, 09 Mar 2010 |
|
mój komentarz - spóźniony jak diabli, ma teraz nadejść - jeśli się nie spodoba - zastrzelcie mnie
jak zwykle +18
kirke wspomina
Brązowowłosa dziewczyna zasiadła przed komputerem i ze zdumieniem stwierdziła, że przegapiła jeden z rozdziałów - ba! - bardzo ważny rozdział. Z uciechy niemal wywróciła laptop i chłopaka, który miał nadzieje - jakże płonne - obejrzeć z nią film. Zepchnęła go czym prędzej, tłumacząc autocenzurą. I zaczęła czytać...
Wrócił po kilku długich minutach i zaskoczony przyłożył dłoń do czoła kirke.
- Jesteś cała czerwona - powiedział wciąż lekko zaniepokojony.
- Czytałam ssstraszne rzeczy - odrzekła i zaczerwieniła się jeszcze bardziej. - Nie chcesz wiedzieć - dodała, ucinając dyskusje.
- Hahaha! - zaśmiał się, ale zgasiła to poduszka...
no dobra... czas do konkretów, spisze wszystkie nawet dość luźna skojarzenia...
Cytat: |
Nie potrafiłbym określić, jak długo to trwało, ale wiedziałem, że nigdy nie będę miał dosyć gapienia się na tego faceta, którego miałem pieprzone szczęście nazywać swoim. |
słowo pieprzone po każdym rozdziale nabiera innego znaczenia - przynajmniej dla mnie...
Cytat: |
Siła uczuć, które wydobywał z głębi mojej duszy, jednakowo przytłaczała mnie i dodawała mi skrzydeł.
Brzmisz jak pieprzona reklama „Red Bulla”. Jesteś żałosny. |
mogłabym rzec, że to dlatego, że miłość dodaje skrzydeł, ale ... sama śmiałam się w głos - śmiechem nieopanowanym, więc kilka tonów za wysokim i kilka decybeli za głosnym :P
Cytat: |
Śmiało dążyć tam, gdzie nie dotarł dotąd żaden człowiek.
Stary, chyba nie użyłeś właśnie cytatu ze „Star Trek”.
A co? Nie jest trafny? |
cóz - tu też płakałam, bo porównywanie/cytowanie czegokolwiek do Start Treka/Gwiezdnych Wojen zawsze mnie zabijało...
Cytat: |
A więc do dzieła! Wyssij swojego faceta. |
gdybym usłyszała coś takiego od kobiety - oplułabym ją... przeczytałam z komputera, ale naplułam do kubka ( to się nazywa doświadczenie :) )
Cytat: |
Mam nadzieję, że nie prześpi mojego pierwszego w życiu obciągania. |
Boże... ja też miałam nadzieję, że tego nie zrobi...
Cytat: |
- Cholera, Jasper – powiedział, zanurzając palce w moich włosach. – To nie sen. To nie jest, ku***, sen! |
czasem się zastanawiam czy wnioski Edwarda są lepsze od myśli Jazza :P
Cytat: |
To stwierdzenie przywołało dylemat, o którym wcześniej nie pomyślałem - czy mam połknąć, czy też „ratuj się, kto może”? |
ratuj się kto może zabiło mnie kolejny raz i nawet moje kocie życia zaczęły się kurczyć po tym rozdziale ;P
Cytat: |
Odchylając do tyłu głowę, popatrzyłem na niego z wyrazem twarzy, który z pewnością był największym i najbardziej głupkowatym uśmiechem w historii. |
ten uśmiech to na pewno przez nadmiar fruktozy w organizmie... i tak czytając ten rozdział przypomniała mi się rozmowa z koleżanką ( ta młodzież to wie więcej niż takie stare kozy jak ja ) otóż... zdaje sie, że ananas nadaje spermie specyficzny smak :P (nie wiem, ale pewnie trzeba będzie wypróbować :P )
Cytat: |
- Tak, draniu. To ja chciałem ci to pierwszy zrobić, ale mnie wyprzedziłeś – szepnął znowu, całując delikatnie moje wargi.
- Och, przepraszam – odparłem, wzruszając ramionami. |
to urocze... przepraszać za loda... :P bo on chciał pierwszy :P rozrzewniło mnie to...
Cytat: |
- Było wykurwiście fenomenalne! Przeszło moje najśmielsze wyobrażenia – powiedział, chichocząc cicho i całując mnie w kącik ust. – Nie masz pojęcia, jak zajebiście cię kocham i wcale nie dlatego, że zrobiłeś mi laskę. |
podsumowanie znów zwaliło mnie z nóg, bo żyć mi już brakło... nie mogłam powstrzymać myśli No jasne
ktoś wcześniej wspominał, że nie rozumie całej tej akcji z etapami w zwiazku Edwarda i Jazza... ale dla mężczyzny to trudna sprawa... szczerze powiedziawszy - kobiety mają po prostu lepiej, bo to bardziej partnerskie... w zwiazkach męsko męskich ktoś musi być tym na dole... a to dla samej męskiej psychiki jest trudne...
przemóc się jest naprawdę trudno...
pozdrawiam rani :* Dzwoneczka :* offcę :* i resztę też :* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Wto 21:57, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 17:49, 10 Mar 2010 |
|
Bardzo, bardzo dziękuję wam za komentarze, przy których ja z kolei nieźle się ubawiłam.
Jestem porażona długością komentarzy seski i kirke.
Kirke, czarodziejko - to chyba najdłuższy komentarz, jaki popełniłaś na tym Forum. Mam tylko nadzieję, że ukochany brazowowłosej przeżył po zastosowaniu poduszki.
Moim ulubionym cytatem z tego rozdziału jest definitywnie ten ze Star Treka. Aż musiałam to przeczytać mężowi, który jest fanem Star Trek i sprawdzić przy okazji zgodność tego cytatu po polsku. Oczywiście znał to zdanie. Gdy wytłumaczyłam mu kontekst, miał "najgłupszy uśmiech w historii".
kirke, z tym ananasem to no... się nie spodziewałam się i znowu trzeba było czyścić monitor.
godmother, a moze jednak powiesz mi co znaczą te fińsko brzmiące słowa?
Choć, znając ciebie jest to pewnie hindi. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Sob 23:16, 13 Mar 2010 |
|
Achh, narobiłam sobie zaległości. Dziś postanowiłam trochę nadgonić, ale rozdziały są tak długie, że po przeczytaniu jednego padam na twarz. Skomentuję na razie 16 i z wielką przyjemnością pójdę spać. Ale muszę się chociaż odezwać, poinformować, że żyję i nie zapomniałam o AIEK, a zrobiłam sobie jedynie małą przerwę.
Będę trochę, a nawet więcej, do tyłu, ale komentuję, dopóki jestem na świeżo. Większa ilość rozdziałów byłaby gorszym problemem.
Przez jakiś czas musiałam odpocząć od tego tekstu. Dobrze pamiętam – lekko zraziła mnie scena w wannie. Halo! To jest +18, pornos, i to w dodatku o gejach. Brakuje mi... jeden, dwa – praktycznie ponad dwóch lat do tego, żeby móc to legalnie czytać. Więc, Dzwoneczku, wybacz, że potrzebowałam ochłonąć. Dziś jest już dobrze.
Ale przechodzę do rzeczy, szybko, bo chwila i padnę z wycieńczenia.
Widziałam dwa(?) odcinki QAF. Wystarczy mi. Naprawdę nie czuję się na siłach, żeby oglądać takie rzeczy. Serial może i wspaniały, ale wolę zostać przy swoich Chirurgach. Mniej pieprzenia, a nie powiem – lekko mnie to drażni, może trochę więcej. Znowu zbaczam. Chciałam powiedzieć o jednej konkretnej scenie z pierwszego odcinka, kiedy Brian i Michael stoją na krawędzi tarasu, czy co to tam jest, ale ta scena... Minął już kawałek czasu, odkąd ją widziałam, a dalej pamiętam, jak ją odebrałam. Wrażenia były silniejsze niż wtedy, kiedy jak to przy każdym możliwym filmie ogląda się scenę czułości mężczyzny i kobiety. I dochodząc powoli do sedna sprawy, teraz podobnie odbieram Edwarda i Jaspera. Kiedy wyobrażę sobie ich w takiej sytuacji, przynajmniej mam jakikolwiek tego obraz, czuję jeszcze większe poruszenie niż na początku. Bo tak, od początku ten związek wydawał się czymś niesamowitym, głębszym niż inne, ale kiedy widzi się coś jedynie oczyma wyobraźni, to zawsze co innego, niż kiedy – chociaż podpinając pod daną scenę inne postaci – mogę lepiej to poczuć. Mówiłam coś o Brianie? Jeju... Achh... Nie ten temat, ale żebyś wiedziała – tak myślę – achhh.
Ciągle zapominam, że temat dotyczy kogo innego. Pospiesznie wracam. Czyli – rozdział 16 – najważniejsze – spotkanie z przyjaciółmi. Nie było pieprzenia się! Naprawdę mi się podobało. xD Od razu wyczułam, że Seth coś kręci, ale właśnie przez jego dziwne zachowanie polubiłam go. Reszta zachowała się naprawdę przyzwoicie. Można ich pozazdrościć. Nie powiem, że bałam się tej reakcji, chyba przez to, że przez dość długi czas nie miałam styczności z tekstem. Dziś dorwałam się do rozdziału, który po kilku długich tygodniach był dla mnie kompletnie oderwany z kontekstu, zanim załapałam, o co chodzi, było już po wszystkim. Stało się, doszło do spotkania, powiedzieli.
Muszę chyba też przyznać, że na razie ich uczucia również są dla mnie czymś abstrakcyjnym. Dopiero kiedy przypomnę sobie wszystkie wcześniejsze zajścia, może bardziej się zagłębię. Na razie czuję się jak postronny obserwator, do którego nie docierają żadne uczucia.
Ale po zastanowieniu doszła do pewnej konkluzji. xD Bardziej niż o reakcję chłopaków, obawiałam się o to, jak poradzi sobie z tym Jazz. Nie zdziwiłabym się, gdyby zrezygnował. I nie można by mieć mu tego za złe. O ile dobrze pamiętam, to akcja ostatnio toczyła się bardzo szybko, jeszcze niedawno była wielka kłótnia, a tu nagle doszło do tego, że musiał zmierzyć się z wyzwaniem. Sam je podjął, nie mógłby czuć się winny, gdyby się wycofał. I tak jak już wspomniałam – od razu poczułam sympatię do Setha – okazało się, że się nie pomyliłam. Niczego nie ułatwił, ujawnił się po fakcie, jego wyznanie nie pomogło Jazzowi w przełamaniu się, ale uratowało jeśli chodzi o zachowanie zdrowia psychicznego. Poniekąd rozładował sytuację. Można zaatakować jedną osobę, w tym wypadku dwie, zaryzykować przyjaźń, ale tu chodziło już o coś więcej. Jakby udowodnił, że to nie tylko się zdarza, ale może być naprawdę powszechne i normalne. Bo im więcej osób po jednej stronie, tym druga staje się słabsza.
Uff, w tej chwili chyba zakończę swój wywód. Tak jest, tak uważam, przepraszam za wszystko nie na temat.
Dzwoneczku, postaram się jak najszybciej nadrobić pozostałe rozdziały, ale nie dziś.
Dziś idę spać.
Dobranoc. :)
mTwil |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
asienka__
Człowiek
Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szósty krąg piekielny
|
Wysłany:
Nie 1:42, 14 Mar 2010 |
|
Muszę przeprosić, że dopiero teraz komentuje, ale najpierw miałam nastrój którego chyba nawet nasi kochani chłopcy by nie naprawili, a jak już się wzięłam za AIEK, to zaraz po skończeniu na fali ogromnej miłości jaką obdarzam wszystkich gejów zaczęłam oglądać QAF, więc chyba mam dobrą wymówka
Klasycznie, jak zawsze, nie zmiennie uważam, że najlepszymi dialogami w tym fanfie są dialogi na lini Jasper-Jasper Przychylam się nawet do podejrzeń, że nasz narrator ma rozdwojenie jaźni albo jakąś bardzo dziwną odmianę cyklofrenii, w której można mieć i manie i depresje w tym samym czasie
Przepraszam, ale kiedy Jaspuś się w końcu zdecydował, to wszelkie wyłapywanie stylu czy tekstu mi się wyłączyło, więc nic na ten temat nie powiem, tylko jeszcze raz pochwalę moje ukochane motywy dialogowe
Bardzo dziękuje zarówno tłumaczce jak i becie za to, że mogę poczytać AIEK w języku ojczystym, w przeciwnym razie bym pewnie go nie znała, albo czytała w wersji niemieckiej, która pewnie nie jest tak barwna ze względu na to, że Niemcy mają chociażby tylko 3 określenia na męskiego członka, z czego 2 dość oficjalne, występujące na zmianę w książkach
Jeszcze raz dziękuję i oczywiście życzę weny
Pozdrawiam
Asia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 18:47, 14 Mar 2010 |
|
No to teraz wiem, kto podprowadził płytki offcy...
mTwil - bardzo się cieszę, że mimo oporów, nadal to czytasz. Niemniej zaszokowało mnie, że się skusiłaś na QaF, faktycznie lepiej tego nie oglądaj. Kto cię do tego namówił, czyżby deprawator nieletnich - Godmother? Swoją drogą, gdybyś część zawartości tego postu umieściła w dziale seriale/QaF, to Godmother nie posiadałaby się z radości...
Wracając do AIEK.
Co do jednego muszę się z tobą nie zgodzić - to nie jest pornos. AIEK jest raczej erotykiem. Jest to przede wszystkim opowiadanie o uczuciach, które jednak zawiera sceny erotyczne +18 (uprzedzałam), ale nie jest to porno. Sceny są dość subtelne mimo pewnych szczegółów i jednak przesycone uczuciem i czułością. Tu nie chodzi wcale o pieprzenie. Jest to opowieść o miłości i trudno oczekiwać, że oni nie będą "tego robić", skoro się kochają. Pytanie, czy trzeba o tym pisać. No cóż, mnie to nie przeszkadza, a nawet lubię lemony. Tak chciała autorka i wielu osobom się to podoba. Niektórzy może mają z problem z tym, że są one męsko-męskie, niemniej autorka tutaj miękko nas w to wprowadziła i najpierw polubiliśmy naszych chłopców i ich uczucie, a potem już łatwiej było zaakceptowac tę fizyczną stronę ich związku.
Jeżeli ciężko ci się czyta te sceny - to ostrzegam cię przed rozdziałem 18-tym. 17-ty jest w miarę "bezpieczny", choć pod koniec jest trochę pieszczot. Natomiast 18 to, jak napisała sandwich, "jedno wielkie obciąganie". Mimo tego, jest to fajny i zabawny rozdział. Ale, jeśli cię to zniesmacza, to ostrzegam... Rozdział 18 jest zdecydowanie +18!
Ach, czytam dalej The Doll House. W końcu!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Nie 19:06, 14 Mar 2010 |
|
Dzwoneczku wybaczysz mi mały ot?
Cytat: |
Widziałam dwa(?) odcinki QAF. Wystarczy mi. Naprawdę nie czuję się na siłach, żeby oglądać takie rzeczy. |
mTwil ja też tak miałam. QAF trzeba obejrzeć 3 pierwsze odcinki, żeby całkowicie go ocenić. On w tych dwóch strasznie szokuje widza, rzuca go od razu na głęboką wodę. Potem jest już trochę łagodniej i nie kręci się tylko w okół seksu :)
Ale nie namawiam, nie każdy musi oglądać
Tak w ogóle, ja zapraszam do wątku, jeśli ktoś ogląda.
Cytat: |
Kto cię do tego namówił, czyżby deprawator nieletnich - Godmother? |
Phi, ja sobie wypraszam
Koniec OT.
Zgadzam się z Dzwoneczkiem. Jest to opowiadanie o miłości i nie ważne, że miłości dwóch mężczyzn. Czy to naprawdę taka różnica? Dla mnie by to była hipokryzja, gdyby autorka pisząc opowiadanie o dwóch gejach, nie zajęłaby się też ich sferą seksualną, że tak powiem
Tu już nie chodzi o to, że są gejami. Ważniejsze jest, że są facetami, a oni na pewno nie będą się całować w policzek i trzymać za rękę w świetle księżyca. Faceci to faceci
Dobrze, że autorka odważyła się na takie sceny i to jeszcze napisane tak subtelnie i pięknie. Dla mnie bardzo romantyczne. Może tylko dla mnie, bo ja jestem skrzywiona i nie widzę różnicy pomiędzy homo i hetero. Jak ktoś się kocha, to się kocha i tylko to się powinno liczyć.
A tu podoba mi się, że jednak mimo całego ciągłego obciągania, ssania i innych rzeczy ( ), to ciągle chodzi o ich uczucia i to jest najważniejsze.
Jezu jaka ze mnie romantyczka wyszła
Ach, ja też muszą powrócić do TDH, ja też :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Nie 20:15, 14 Mar 2010 |
|
Godmother napisał: |
Jest to opowiadanie o miłości i nie ważne, że miłości dwóch mężczyzn. Czy to naprawdę taka różnica? |
Nie, oczywiście, że nie ma żadnej różnicy i pisząc o zniesmaczeniu, nie miałam na myśli tej sfery, chodziło mi ogólnie o samą sytuację.
Tak, Dzwoneczku, +18, a mi kilku latek brakuje. Starając się być grzeczną dziewczynką, nie chcę w wieku piętnastu lat czytać o obciąganiu. I nie gra tu już roli czy to kobieta czy facet. Bez różnicy. Do związków homoseksualnych absolutnie nic nie mam (halo! kocham RENT, to chyba mówi samo przez się), nie jestem nawet obojętna, ale za to... wywołują we mnie jak najbardziej pozytywne emocje. Nie wiem, jak inaczej to nazwać, ale wiedzcie, że inaczej bym tu nie zaglądała, a nie męczę się też przy czytaniu. Uczucia jak najbardziej na tak. Nie mam nic przeciwko lizaniu się mężczyzn czy kobiet nawzajem (uwielbiam scenę z Renta, La vie boheme, gdzie Maureen, siedząc na stole, całuje się z inną dziewczyną – rani, wiesz, o czym mówię). Chodzi raczej o lemony. Nie powiem, że nie czerwienię się, kiedy czytam o rzeczach niedozwolonych. Wy – dorosłe - sobie, a ja sobie. Staram się zachowywać stosownie do wieku. xD Wydaje mi się, że dziwne by było, gdyby pozostawało to dla mnie obojętne albo mnie kręciło. Naszych chłopców naprawdę bardzo lubię, wiem, że nie mogę zarzucić też niczego Autorce, taki jest charakter tej historii, dzięki tym uzupełnieniom staje się pełniejsza i prawdziwsza, ale... ale. Rozumiecie.
QAF oglądałam w ferie, podczas poszukiwań nowego serialu do pokochania. Nie będę już tu offtopować, ale odpiszę jeszcze szybko rani.
Tak - zaszokował. Broń Boże, nie mam nic do fabuły, bo ta naprawdę wydawała się dość interesująca i to nawet nie ona była kontrowersyjna. Owszem, temat serialu takim jest, ale nie mogę powiedzieć, że to on mnie zniesmaczył. Może nawet nie będę mówić tu o zniesmaczeniu. Bardziej – zawstydził. Teraz jestem pochłonięta Chirurgami, ale nie mówię, że kiedyś nie wrócę do QAF.
Nie udało mi się dziś dobrać do 17 rozdziału, pewnie zabiorę się za niego jutro. 18 raczej nie pominę, ale będę już przygotowana. Wrażeniami podzielę się później.
Dzwoneczku, czytasz TDH? Achh, miło mi, miło. A rani już dawno tam nie widziałam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Pon 12:59, 15 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Nie 20:31, 14 Mar 2010 |
|
mTwil uświadomiła mi jakim okropnym dzieckiem byłam... Ja miałam 13 lat kiedy zaczęłam ostentacyjnie ignorować ostrzeżenia +18 i już wtedy uwielbiałam sceny homoerotyczne. (rani, czy ja cie nie przebijam stażem? ) A sposób w jaki mtwil wyróżniła słowo 'kręciło' sprawił, że mam ochotę schować się pod stół. Bo teraz to i może czytuję rzeczy +18 legalnie, ale no nie zawsze tak było... A scena z 'Wampira Armanda', nomen omen w wannie, nieodwracalnie wykrzywiła moją 13letnią psychikę i nic już nigdy nie było takie samo
a swoją drogą - 'jedno wielkie obciąganie' wcale mi się nie podobało. No dobra, źle to ujęłam. Nie podoba mi się sposób opisu u Hopey (a moja beta już wie jaką ja mam wizję takiego opisu...), ale nie zmienia to faktu, że z ogromnym zaangażowaniem śledzę poczynania naszych gejków. ^^
aha, to nie asienka_ uprowadziła mi QAF. Mam tęczową klasę, to tamci |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Pon 13:24, 15 Mar 2010 |
|
Boże. Przeczytałam. Nie, nie muszę ochłonąć, oczywiście, że nie muszę ochłonąć, bo chcę to skomentować na gorąco. Naprawdę staram sobie wiele nie wyobrażać, zakładać klapki na moją wyobraźnię i udawać, że nie wnikam. A nawet nie udawać. Coś w stylu – bardzo się cieszę, że jest wam dobrze chłopcy, ale wolałabym poczytać o waszych emocjach odczuwanych bez potrzeby przeżywania orgazmu.
Wiecie, że ja oczywiście nic nie mam do tego tekstu, cholera, nawet się wciągnęłam, ale ciężko mi przeboleć te sceny. Niedobrze mi.
Będę się skupiała na sferze psychicznej, a nie fizycznej. Ot, i tyle. Powaga ode mnie bije.
Można by się teraz zastanawiać, po co czytam, skoro zawsze najważniejsze części rozdziałów przyprawiają mnie o mdłości. Ano czytam dla Jaspera i jego rozterek. A te są dość nietypowe. To chyba jedyna z historii, gdzie problemy nie są jednakowe, praktycznie pokładające się w co drugiej opowiastce. Nikt inny nie zmierza się z prawdą o samym sobie, a nawet jeśli to dotyczy to praktycznie nieistotnych zmian, nie tak jak w tym wypadku – zmiany, która przewraca życie do góry nogami. Także wychodzi na to, że przychodzę tu dla rozrywki, która czasami dostarczana jest w nadmiernych ilościach.
Wy lejcie sobie kisiel na wszelkiego rodzaju wzwody i zlizywania, a ja postoję sobie z boczku, trzymając się mojego tematu. Nie erotyk, ale dramat. I będzie pięknie.
Miło, naprawdę miło, że wszystko się tak ładnie... posunęło. Ehem. Zrobili spory krok naprzód. Ciężko mi powiedzieć, jak cieszę się z tego, że doszli do takiego etapu, ale uwierzcie, że tak jest. Niepokoi mnie tylko to, że wyczuwam teraz jakiś problem. Niemożliwym jest, żeby przez tylko rozdziałów wszystko układało się tak pięknie. A o pieprzeniu się też raczej ciągle nie będzie, więc kolejny problem zbliża się wielkimi krokami. Achh tak, zostaje jeszcze rozmowa z rodzicami. Tu możliwe jest naprawdę wszystko. Albo dramatyczna akcja w wydziedziczeniem i wyklęciem, albo spokojna akceptacja. Dość ciekawa sprawa, chyba też ciężka do przedstawienia. Jest też na pewno jeszcze jakiś tajemniczy fakt związany z rodzicami Edwarda. Coś musi być na rzeczy. I z jednej strony dobrze, że nie będzie ciągle o jednym, ale z drugiej nie chciałabym, żeby pojawiał się tu swego rodzaju schemat. Nie wiem, co wydarzy się dalej, póki co snuję jedynie swoje domysły, ale jakieś przeczucie jest. Tak źle, a tak jeszcze gorzej.
Owieczko, parę miesięcy temu regularnie czytałam TPW i TRL – fanficki chyba o wiele gorsze od tego. Nie masz powodu do chowania się pod stół. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Pon 18:56, 15 Mar 2010 |
|
a ja tam chyba też stanę w tym kąciku co mTwil. Co prawda mdłości nie miewam (chyba, że mnie beta pyta o szczegóły jak jem kolację...), ale zdecydowanie bardziej przeżywam samo przełamywanie się Jaspera i każdy mały przełom (chociaż bardziej te wielkie przełomy z początku, no i przełom przyszły ;P) niż orgazmy wszelakie i nowe typy dogadzania sobie nawzajem. Ale co ja się będę. Jak chciałam mieć slasha tak, jak lubię, to go sobie napisałam, a AIEK i tak kocham gorąco Za bezpruderyjną bezpośredniość także Ale przede wszystkim za to co, co podkreślałam milion razy - napięcie między bohaterami :) a za 'lepką słoność' nie. I tyle.
Ale teraz nie będzie za dużo pieprzenia :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sarabi
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 21:24, 15 Mar 2010 |
|
W końcu "posunęli" się do przodu Podobnie jak moje przedmówcynie staram sie wyłączać wizję podczas czytania, choć z pewnością chciałabym być na miejscu Jaspera.
Pomijając fakt, że partnerami są dwaj faceci, sądzę, że wiele ich rozterek, wątpliwości i radości nie jest obce i dziewczynom. Dzięki temu, pod względem sfery psychologicznej, ten ff jest świetny.
Niestety też obawiam się potężnego grzmotu: może rodzice, może jakas była parnerka Jaspera jest w ciąży?? Poza tym pozostaje do rozwinięcia wątek Rosalie i Emmeta - przeciez jeszcze sie nie znają - na pewno będzie trochę strasznie i trochę zabawnie.
Dziękuję za tłumaczenie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 18:16, 22 Mar 2010 |
|
Powiem szczerze, że kiedy rejestrowałam się na to forum w ubiegłe wakacje - do mojej zaprzątniętej święta Bellą i świętym Edwardem nie przyszłaby taka myśl jak parowanie Jaspera i Edwarda, nie przychodziło mi do głowy jakiekolwiek parowanie kogokolwiek i czegokolwiek więc.. nie ustaję w lekkim szoku po "przełknięciu" tych 18 rozdziałów , mimo że czytywałam już najróżniejsze opowiadanie fandomowe dotyczące bohaterów tejże sagi. Kiedy jednak człowiek znudzi się tym co do dostaje.. jego myśli krążą w zupełnie w inne rejony. Nigdy nie byłam homofobem który brzydzi się ludzi, jednakże nie wiem jak zareagowałabym gdyby ktoś znajomy powiedziałby mi o zmianie orientacji, może byłoby połączenie zaskoczenia i lekkiego zażenowania? To opowiadanie jest tylko kolejnym ff o perypetiach bohaterów, łamie jakieś konwenanse. W moich oczach geje (bo nie znam ani jednego...) to albo lalusie z żelem na głowie chadzający w różowych bokserkach, albo ktoś pokroju Lafayette w złotych stringach i lepszym makijażem niż ja , ewentualnie miałam przed oczami spoconego stu-kilogramowego faceta który posuwa innego .
To opowiadanie zawiera duże ilości seksu, ale nie było momentu kiedy poczułam jakieś większe zażenowanie. Relacje jakie łącza Edwarda i Jaspera są takie urocze.. Właściwie ja, nigdy bym nie pomyślała o sparowaniu tych bohaterów. Zawsze, jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi , że należy pieprzyć Bellę i dlaczego Edward nie skupił się na Jacobie? Czy ten mleczno-czekoladowy związek byłby taki zły? ;D Ale Jaspera i Edward, to dla mnie dwa typy męskości. Jeden jest silnym oficerem który świetnie wpływa na innych a drugi to młody wojaczek, jednakże z wszystkich cullenowskich krzyżówek , zgodnie z opowiadaniem pasują do siebie. No bo przecież nie Emmett i Carlisle (to byłoby jak mniemam żenujące, jak syn i ojciec.. czy coś w tym stylu ) Ta miłość pomiędzy Edwardem i Jasperem, wydaje mi się namacalna i w jakiś sposób prawdziwsza. Jak przeczytałam opis tego opowiadania, w jakiś sposób przeraziłam się. Pomyślałam że to historia o Jasperze który pewnego razu kiedy zabawiał się z Alice , doświadczył czegoś niesamowitego. Gdzieś na obrzeżach jego pamięci snuje się coś co krzyczy "Jesteś gejem" , tutaj tak nie było. Jasper to typowo cipołamacz ; spotkanie z Edwardem jest dla niego szokujące i podoba mu się wyłącznie on. Co mnie nie powiem.. dosyć ciekawi. "Nimseksualny". Samo przedstawienie Edwarda jest świetne i obserwujemy to doskonale z perspektywy Jaspera. Tak samo jak nasz bohater pozostajemy w niewiedzy co do orientacji Edwarda. Nie miałam pojęcia czy to można nazwać "gejostwem" czy raczej strojeniem sobie żartów. Bynajmniej mam nadzieje, że nie pojawi się "taka" Alice, nie pomacha cyckami przed Jasperem i wróci do swojego "dawnego ja". Byłoby mi niewiarygodnie bardzo żal Edwarda. Lubię go, jest konkretny a jednak zachowuje swoją niewinność, mimo kolczyka na sutku i w języku. Uważam jak Jasper, jest to niebywale pociągające.
- Jezu, Rose. Za żadne skarby nie chciałbym znowu uprawiać z tobą seksu. Twoja piczka zaliczyła zbyt dużo figo-fago jak na mój gust. I zgadzam się z tobą – to było co najmniej traumatyczne. Poza tym, naprawdę nie lubię różowego taco. Preferuję fiuta – powiedział Edward, puszczając do mnie „oczko”. To zdanie w połączeniu z opisem pierwszego razu Rose i Edwarda jest obrzydliwe wyjmij go,wyjmij go. To się nazywa istna masakra. Nie dostaliby jak TB nagrody za najlepsze rodziewiczenie ;D
Patrząc na Emmetta, ujrzałem taką samą dumę, jak w oczach mojego ukochanego, a następnie głupkowaty uśmiech, który wykwitł na jego ustach. Poklepując mnie po ramieniu, Em roześmiał się i powiedział:
- Jazz, chłopie, to wymagało niezłych jaj. Na całe szczęście, masz teraz i swoje, i Eddie’go.[i] Emmett, jak zwykle. Jest świetny, niezależnie od kwestii w jakieś właśnie się wysławia, wszystko zostaje obróconego w dobry żart.
I wtedy, ku mojemu ogromnemu zdumieniu, Seth oświadczył:
- Więcej cipek dla was, ale nie dla mnie. Ja, podobnie jak Jazz, wolę fiuta.
Rozwala mnie to całe "wolę fiuta". Jakby chodziło o sprawę serka, czy zdecydować się na truskawkowego, kiedy mamy do dyspozycji również czekoladowy. Jednym słowem zabójcze.
Zawsze omijałam to opowiadanie bo przeraziło mnie te 25 stron komentarzy, pomyślałam że nie przebrnę. Na szczęście mądra tłumaczka ma to na pdf`e w własnym chomiku. Z drugiej strony jestem głupia, skoro opowiadanie posiada tyle komentarzy oznacza że ma jakiś czytelniczy potencjał. Wracam jako córa marnotrawna, wielce zafascynowana potencjałem perwersyjności tego opowiadania. Jest świetne. Chciałabym żeby każdy gej wyglądał jak Jasper i Edward..
Pozdrawiam, Uskrzydlona. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Pon 18:18, 22 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 22:36, 26 Mar 2010 |
|
Uskrzydlona - dziękuję bardzo za komentarz i witam serdecznie i cieplutko.
Nie przedłużając....
Rozdział 19 "Szyszki sosnowe i rozmowa telefoniczna"
beta: offca of course, love ya :*
Stałem w kuchni, jeszcze na wpół śpiący, siorbiąc kawę, którą Edward wręczył mi kilka minut temu. Mówił do mnie, ale nic z tego nie rozumiałem, tylko co jakiś czas wydawałem z siebie pomruki, żeby wyglądało na to, że słucham.
Mój chłopak robił z indykiem coś, co wydawało się niemal obsceniczne. Pokrywał go grubą warstwą mieszaniny masła, oliwy i ziół. Cały czas gadał, a mgła w mojej głowie powoli zaczęła się rozrzedzać dzięki kofeinie. Przerwa w jego wywodzie ponownie wywołała u mnie automatyczne chrząknięcie.
– Nie jesteś rannym ptaszkiem, co? – zapytał Edward, stając nagle przede mną.
– Mogę być jak skowronek, jeśli przesypiam pełne osiem godzin… Ale ktoś nie dawał mi zasnąć do późna, a potem kazał mi wstawać o pieprzonej siódmej trzydzieści – odparłem śmiertelnie poważnie, patrząc mu prosto w oczy.
– Nie zmuszałem cię. Ja wstałem, a ty zrobiłeś to samo. Nie słyszałem też, żebyś się skarżył wczoraj wieczorem, gdy trzymałem twojego twardego… rozpalonego… fiuta w dłoniach, mam rację? – zapytał Edward głębokim, zmysłowym głosem, muskając nosem mój policzek i zionąc mi w twarz gorącym oddechem, po czym poklepał tenże policzek swoją brudną, klejącą ręką.
– ku***, Edward, to jest obrzydliwe – wykrzyknąłem, obchodząc go, żeby pozbyć się z twarzy tłustej mazi.
Postawiłem kawę na kuchennym blacie i starłem ścierką masło z policzka, patrząc wilkiem na Edwarda. On tymczasem powrócił do przygotowywania indyka na obiad, ignorując moje gniewne spojrzenie.
– No cóż, przynajmniej się obudziłeś, prawda? Naprawdę nie musiałeś wstawać, wiesz? Jestem w stanie sam sobie z tym poradzić – rzucił, oglądając się na mnie przez ramię i kończąc obrabiać indyka.
– Nie ma sensu zostawać w łóżku, jeżeli ciebie tam ze mną nie ma – wymamrotałem w filiżankę z kawą.
To było Święto Dziękczynienia i czekał nas wielki dzień: pierwsze spotkanie Rosalie i Emmetta. Nadal nie byłem pewien, czy to dobry, czy zły pomysł. Emmett wiedział, w co się pakuje, no… do pewnego stopnia. Rosalie miała być wrzucona na głęboką wodę. Powiedzieliśmy jej tylko tyle, że zapraszamy ją na obiad. Myślała, że będzie jedynie nasza trójka. Edward i ja przedyskutowaliśmy to i zadecydowaliśmy, że zaskoczenie Rosalie obecnością Emmetta to najlepsze wyjście, bez względu na możliwe konsekwencje.
Po usunięciu lepkiej mikstury z policzka, odwróciłem się i oparłem o blat, po czym, wolno popijając kawę, obserwowałem Edwarda przy pracach domowych. Miał na sobie jedynie cienki podkoszulek i bokserki, co wywoływało u mnie nadmierną produkcję hormonów, jak zawsze zresztą.
Cholera, dlaczego tak na mnie działa, gdy jest w ten sposób ubrany?
Nie wiem, stary, ale nie narzekam.
Mój członek zareagował na tę sytuację i byłem zaskoczony, że jeszcze miał w sobie wigor po naszych działaniach ostatniej nocy. Edward i ja mieliśmy… pełne ręce roboty i zaliczyliśmy parę rund, zanim w końcu, wyczerpani, poszliśmy spać.
Trochę się jakby cofnęliśmy w kontaktach fizycznych od tamtego poranka, gdy wziąłem go w usta. Nie odważyłem się na to ponownie, a Edward wargami nie dotarł dalej niż do moich sutków. Nie skarżyłem się, nawet w najmniejszym stopniu. Doświadczałem wzrastającej liczby orgazmów od tamtego czasu, ale tylko poprzez pocieranie lub za pomocą ręki mojego chłopaka.
Nie wiedziałem, dlaczego tak jest, niemniej tak właśnie było. Wkurzało mnie to niemiłosiernie i nie wspomniałem jeszcze o tym Edwardowi. Na co on czekał? Nie naciskałem na niego, żeby odwzajemnił to, co zrobiłem, ale w taki właśnie sposób, aż do teraz, funkcjonowała fizyczna strona naszego związku. Pozwalał mi prowadzić i gdy tylko jakaś bariera została pokonana, czuł, że może swobodnie przejąć kontrolę. Dlaczego więc tego nie robił? Pragnąłem ust Edwarda na moim fiucie tak bardzo, że nie mogłem przestać o tym myśleć, ale nie chciałem go do tego zmuszać i, szczerze mówiąc, kurewsko się wstydziłem poruszyć ten temat. Być może taki był jego sposób na spowolnienie rozwoju spraw między nami.
Nie za dobrze, stary. Bardzo niedobrze.
Postanowiłem, że porozmawiam z nim o tym… później. W tej chwili marzyłem tylko o prysznicu, żeby rozluźnić moje zmęczone, śpiące, upośledzone ciało. Edward stał przed otwartą lodówką, jedną rękę trzymając na drzwiach, drugą wspierając się o zamrażarkę i z wypiętym tyłkiem przeglądał zawartość. To był dobry moment na małą zemstę.
Podchodząc do niego od tyłu, chwyciłem go za biodra i przyciągnąłem do mojej pełnej erekcji, ocierając się o jego pośladki. Z wnętrza lodówki dobiegł dźwięk przypominający warczenie, a biodra Edwarda pchnęły w moją stronę, poruszając się razem ze mną. Zacisnąłem mocniej dłonie i zatraciłem się w tych doznaniach. Edward podniósł się, przyciskając do mnie całe ciało i odwrócił głowę, by szczypnąć ustami moją szczękę.
– Jazz, nie zaczynaj czegoś, czego nie masz zamiaru skończyć – powiedział miękko przy mojej skórze, wywierając większy nacisk pośladkami.
– Och, ależ skończę to, kochanie… kiedyś tam – wykrztusiłem i odwróciłem go twarzą do mnie, niecierpliwie poszukując jego warg.
Chłód z otwartej lodówki stanowił całkowity kontrast z rozgrzanym ciałem i ustami Edwarda. Puściłem jego biodra, by otoczyć dłońmi jego jędrny tyłek. Zdawałem sobie sprawę, że musimy przestać. Zostało jeszcze sporo do zrobienia przed przyjściem gości, ale w tym momencie guzik mnie to obchodziło. Trzymałem w ramionach ukochanego, który ocierał się o mnie w najbardziej przepyszny sposób i wszystko, czego chciałem, to zatracić się w nim. Ta dojrzała, rozsądna, uczciwa i nudna część mojego mózgu przejęła dowodzenie, zmuszając mnie, bym puścił Edwarda i odsunął się od niego. Jeszcze będzie później czas na to, żebym położył na nim ręce i, miejmy nadzieję, inne części ciała.
– Idę pod prysznic… a ty nie jesteś zaproszony. Poza tym, chyba musisz zająć się gotowaniem, moja żoneczko – powiedziałem, wystawiając język, gdy oparłem się o blat po przeciwnej stronie.
Weszło mi w nawyk nazywanie Edwarda „moją żoneczką” z powodu jego oddania sprawom domowym – rewelacyjnie gotował i sprzątał, utrzymywał dom w czystości lepiej niż jakakolwiek gosposia, a także martwił się i troszczył o mnie niczym żona. To było dość zabawne, bo obaj wiedzieliśmy, że to ja byłbym dziewczyną w tym związku, jeśli kiedykolwiek usiłowalibyśmy przypisać nam role płci, czego nie mieliśmy zamiaru robić. Chociaż Edward zajmował się tymi wszystkimi rzeczami, w niczym nie umniejszało to jego męskości, a raczej ją uwydatniało, jeśli to było możliwe. Według mnie, on był kombinacją najlepszych cech z obu światów.
Na początku tego wszystkiego zdarzało mi się myśleć, że moje życie i sytuacja, w jakiej się znalazłem, byłyby o wiele prostsze, gdyby Edward był kobietą, ale teraz… Teraz uwielbiałem to, że jest facetem, że osoba, którą pokochałem, jest tej samej płci co ja. Rozumiał mnie w sposób, w jaki kobieta nigdy nie byłaby w stanie zrozumieć. To było coś, czego przedtem mi brakowało, a z czego nawet nie zdawałem sobie sprawy. I to w ogóle nie obejmowało tego, jak bardzo pociągała mnie jego zewnętrzna uroda. Ciągle mnie to szokowało – po prawie trzech miesiącach od naszego pierwszego spotkania.
– Cholerny prowokator – wymamrotał pod nosem, poprawiając w spodniach swojego sztywniaka, po czym zanurkował z powrotem do lodówki, by znaleźć to, czego przedtem szukał.
– Kochasz to… – rzuciłem przez ramię i opuściłem kuchnię.
Po tym jak wykąpałem się i ubrałem pośpiesznie, poszedłem zająć się przygotowaniem na ten dzień małej, rzadko używanej jadalni. W tym czasie Edward brał prysznic i doprowadzał się do porządku. Nasi goście mieli niedługo się zjawić i nawet jeśli to byli tylko Em i Rose, to i tak chciałem, żeby to miejsce ładnie wyglądało. Dla Emmetta to była pierwsza wizyta tutaj i wiedziałem, że Edwardowi zależy, by zrobić dobre wrażenie, chociaż wątpiłem, by Emmett był w stanie zauważyć coś poza sześćdziesięciocalowym telewizorem LCD, zestawem stereo i jedzeniem. Oczywiście, do momentu pojawienia się Rosie, bo wtedy cała jego uwaga będzie skupiona na niej.
Kiedy Edward wyszedł z łazienki, pomogłem mu w kuchni, a tymczasem ranek przerodził się we wczesne popołudnie. Aromat pieczonego indyka i przypraw wypełniał dom, aż ślinka napływała do ust. Zapach ten przypomniał mi o domu rodzinnym i zanotowałem w pamięci, żeby zadzwonić później do rodziców. Pracowaliśmy ramię przy ramieniu, przygotowując to, co jeszcze zostało do przygotowania, nucąc lub podśpiewując cicho razem do muzyki, która sączyła się z salonu, posyłając sobie nawzajem co jakiś czas uśmiechy i obdarzając się małymi całusami.
To było miłe, spędzać w ten sposób czas razem, zachowywać się tak, jak zachowuje się normalna para – gotując i okazując sobie nawzajem czułość w trakcie pracy. Pomyślałem o tym, jak by to było za dziesięć, dwadzieścia, a nawet trzydzieści lat. W głębi serca wiedziałem, że chcę być z Edwardem już na zawsze i byłem prawie przekonany, że on czuje podobnie. Prawie.
Nie znałem jedynie odpowiedzi na niektóre pytania, jak na przykład: czy się pobierzemy, czy będziemy mieli dzieci, jak potoczą się nasze kariery, gdzie będziemy mieszkać… i tak dalej. Jak Edward będzie wyglądał za trzydzieści, czterdzieści pięć lat, a nawet jeszcze później? Czy jego włosy, ze śladami siwizny na skroniach, nadal będą takie niesforne jak zawsze? Mógłbym się założyć, że zmarszczki mimiczne dookoła oczu i ust dodadzą mu tylko uroku i elegancji, gdy będzie starszy.
Te myśli pociągnęły za sobą inne rozważania. Czy weźmiemy ślub? Czy to w ogóle byłoby możliwe w naszym przypadku? Czy moglibyśmy mieć dzieci? Jak dużo? Jak to funkcjonuje? Czy w grę wchodziłaby adopcja, czy raczej skorzystanie z surogatki? Skąd pochodziłyby te hipotetyczne dzieci? Nie byłem gotowy na to, żeby teraz brać ślub albo zostać ojcem, ale kiedyś nadejdzie taki moment. Nawet nie byłem w stanie określić, jaki zawód chciałbym wykonywać, a co dopiero zaplanować, jak miałoby się potoczyć moje życie. Byłem tylko pewien tego, że chcę je spędzić z Edwardem przy moim boku. Tylko ten fakt się liczył. Ale czy on też tak myślał?
Poczułem, jak strach i panika zaczynają uciskać moją klatkę piersiową, sprawiając trudności w oddychaniu, a oczy zachodzą łzami. Moje dłonie stały się zimne i wilgotne, zacisnąłem powieki. Wiedziałem, co się dzieje, choć nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem. Miałem atak lękowy. Odsunąłem od siebie wszystkie myśli i skupiłem się na oddechu, starając się uspokoić. Po upływie minuty otworzyłem oczy i ujrzałem Edwarda, stojącego przede mną z zatroskanym wyrazem twarzy.
Co to, do cholery, miało być?
Nie mam zasranego pojęcia, stary, ale to jakaś kurewsko poważna sprawa.
– Jasper? Skarbie, dobrze się czujesz? – zapytał mój chłopak, przykładając mi rękę do czoła.
– Taak, wszystko w porządku, trochę się tylko zdenerwowałem. Już mi lepiej, przysięgam – odpowiedziałem mu ze słabym uśmiechem.
– Boże, przeraziłeś mnie. Na pewno czujesz się dobrze? – zapytał ponownie, gładząc kojąco kciukiem moją brew.
– Tak, naprawdę, teraz już mi lepiej… – powiedziałem, całując go i niejako sam siebie zapewniając łagodnie.
– Chcesz o tym porozmawiać? – zaproponował szczerze.
– Później, dobrze? Obiecuję – odparłem, ponownie go całując.
Edward uniósł w odpowiedzi brew, ale trudno. Wiedział, że porozmawiam z nim, gdy do tego dojrzeję, że potrzebuję czasu, by sam to ogarnąć i przetworzyć. Zdumiewało mnie, jak dobrze mnie poznał w takim krótkim czasie. Zabraliśmy się z powrotem za przygotowywanie obiadu, mnie przypadła brudna robota w postaci obierania góry ziemniaków. Naprawdę, ile osób Edward miał zamiar nakarmić?
Przyjdzie Emmett, zapomniałeś?
Och, faktycznie, on sam mógłby zjeść cały ten stosik.
Miejmy nadzieję, że będzie pamiętał o dobrych manierach w obecności Rose.
Taak, akurat.
Nigdy nie wiadomo…
Pukanie do drzwi frontowych przestraszyło nas obu. Zerkając na zegarek, pomyślałem, że to z pewnością Rosalie, jako że podaliśmy jej czas o kilka godzin wcześniejszy niż Emmettowi. Chcieliśmy, by nabrała poczucia bezpieczeństwa, zanim zaskoczymy ją obecnością Ema. Wiedziała, kim jest – moim najlepszym przyjacielem, grającym w futbol, studiującym nauki ścisłe. Nie wiedziała o tym, że zaprosiliśmy go na obiad, jak również, że od miesiąca dręczył mnie i Edwarda, by ich ze sobą poznać.
Zamiast podejść do drzwi, Edward wydarł się: – Otwarte, dziwko. – Następnie wymamrotał pod nosem, tak że tylko ja byłem w stanie to usłyszeć: – Jakby zamknięte mogły cię powstrzymać…
Zachichotałem, gdy tymczasem drzwi otworzyły się z hukiem, a parę sekund później trzasnęły, zamykane.
– Mój cholerny, nieszczęsny dom – biadolił Edward w reakcji na głośne wejście Rosalie.
– Co tam, chłopcy? – zagadnęła Rose, wchodząc do kuchni. Od razu podeszła do lodówki i wyjęła z niej piwo, po czym cmoknęła każdego z nas w policzek i wskoczyła na blat, siadając naprzeciw mnie.
– No, Jasper, jak się miewa mój drugi ulubiony gej?
– Ajaj, Rose, ranisz mnie. Po ostatnim weekendzie sądziłem, że jestem twoim najulubieńszym gejem.
Mówiąc to, odnosiłem się do minionego weekendu, kiedy to Edward i ja pojechaliśmy odwiedzić Rose. Wyciągnęła nas do klubu dla gejów niedaleko jej szkoły, ignorując nasze protesty. Próbowaliśmy ją przekonać, że nie jest to nam potrzebne, skoro mamy siebie. Jednak musiałem w duchu przyznać, że chciałem ujrzeć Edwarda w takim otoczeniu, zupełnie otwartego i swobodnego. Rozumowanie Rosalie sprowadzało się do tego, że powinniśmy przebywać wśród „pobratymców”, jak to określiła, oraz zagłębić się w „kulturę gejowską”. Wiedząc, że i tak żadne argumenty do niej nie przemówią, ustąpiliśmy. I okazało się, że bawiliśmy się znakomicie; tańczyliśmy z Edwardem przez większość nocy, za moją namową i ku ogromnej radości Rose.
Zanim wróciliśmy do jej mieszkania, obaj byliśmy nieźle spoceni i nieprawdopodobnie napaleni przez to ciągłe kołysanie biodrami i ocieranie się o siebie nawzajem. Gdy opadliśmy na kanapę, jeden na drugiego, Rose oświadczyła, że pod żadnym pozorem nie zgadza się na jakieś podejrzane rzeczy, że jej kanapa nie zostanie „ochrzczona”, jak to określiła. Zasnęliśmy niezaspokojeni i w złym humorze, budząc się w takim samym następnego ranka. Czułem, że teraz lepiej znam Rose i że wykształciła się między nami więź, oboje staraliśmy się wypchnąć Edwarda poza jego strefę bezpieczeństwa.
– Nic z tego, przykro mi. Choć cię ubóstwiam, Eddie jest moim najukochańszym gejem. Zawsze był i zawsze będzie – stwierdziła, kończąc pić piwo i zeskoczywszy z blatu, podeszła do lodówki po drugie.
– A teraz mi wybaczcie, w telewizji jest mecz, który chciałabym obejrzeć – powiedziała. Idąc w stronę drzwi, zatrzymała się i rzuciła nam spojrzenie przez ramię. – Nie, chłopcy, żadnego miziania w kuchni. Przynajmniej nie wtedy, gdy robicie jedzenie, a ja planuję to zjeść – zakończyła, puszczając do nas oczko, po czym wyszła z pomieszczenia.
– Też miło było cię zobaczyć, Rose – zawołał Edward za jej znikającą postacią.
Byliśmy rodziną, może dysfunkcyjną, niemniej jednak rodziną. Naprawdę kochałem Rose. Sprawiała wrażenie osoby trudnej i niemiłej, którym to cechom nie dało się zresztą zaprzeczyć, ale charakteryzowały ją również lojalność, empatia i życzliwość. Edward pragnął, by była szczęśliwa, równie szczęśliwa, jak on ze mną. Obaj sądziliśmy, że Emmett byłby dla niej idealny, jeśli tylko otworzyłaby się na to.
Problem polegał na tym, że nie chciała związku. Tak przynajmniej twierdziła, choć Edward był przekonany, że pragnęła kogoś pokochać z wzajemnością. Zaufałem jego osądowi, znał Rose w takim stopniu, w jakim ja nigdy nie miałbym szans poznać. Miałem tylko nadzieję, iż wszystko pójdzie dobrze, mimo pewności, że nie unikniemy burzliwych, barwnych chwil, jeśli oboje będą zachowywać się tak, jak zwykli to robić. Cokolwiek się zdarzy, będzie chociaż niezła zabawa.
Mój telefon zaczął wygrywać melodyjkę przypisaną moim rodzicom. Wycierając ręce w ścierkę, wymamrotałem do Edwarda: „zaraz wrócę” i wyjąwszy komórkę z kieszeni, wyszedłem na patio z tyłu domu, żeby tam odebrać. Edward, rodzina i jego rodzice to były ciągle delikatne tematy. Nie otworzył się dotychczas przede mną, jeśli chodzi o to, co im się przydarzyło i jak to wpłynęło na niego. Wiedziałem, że to bardzo bolesny temat i nie naciskałem. Byłem pewien, że tak samo jak ja, powie mi, gdy nadejdzie właściwy moment i nie miałem do niego żalu, że dotąd nie porozmawiał ze mną o tym.
Niemniej… Nie chciałem afiszować się przed nim z moją rodziną, ale nie chciałem też ich przed nim ukrywać. Byli niezbędną częścią mojego życia, tak samo jak Edward. Musiałem znaleźć równowagę pomiędzy tymi dwiema głównymi częściami. Jak również zdobyć się na odwagę i powiedzieć rodzicom o Edwardzie i o tym, kim dla mnie jest. Odpychając tę myśl, odebrałem telefon.
– Hej, mamo. Jak się miewa pierwsza dama mego serca w tym pięknym dniu? – zapytałem, wiedząc, że to właśnie ona dzwoni.
– Cóż, mój synu, niezbyt dobrze. Tęskni za swoim chłopczykiem, który nie chce przyjechać do domu, chociaż mieszka tylko o godzinę drogi stąd – odpowiedziała z sarkazmem.
Boże, jak ja kocham moją mamę! Poczucie winy?
– Cóż, matko moja, bardzo chciałbym być tam teraz z tobą, tatą oraz Nettie i Lucy, ale mam tu trochę spraw do załatwienia, zbliżają się też egzaminy i ślęczę nad książkami. Tęsknię za wami wszystkimi, ale przyjadę niedługo i nacieszycie się mną przez prawie trzy tygodnie – powiedziałem, udając cierpiętniczy ton najlepiej, jak umiałem i chodząc nerwowo po ogrodzie tam i z powrotem.
Łgarz, łgarz, w portkach ogień masz!
Zamknij się, jest w tym trochę prawdy.
– Dobrze już, dobrze, koniec ze wzbudzaniem poczucia winy. A teraz powiedz mi, jak i z kim spędzasz ten dzień Dziękczynienia? – zapytała mama.
Hmm… Ile mogłem jej wyjawić bez odkrywania faktów? Nie znosiłem okłamywać mojej mamy, nawet poprzez zatajanie przed nią jakichś rzeczy, niemniej jednak nie sądziłem, by dobrym pomysłem było uświadamianie ją przez telefon, że „mam teraz fioła na punkcie fiuta”, jak to raczył określić Emmett.
– No cóż, jestem w domu mojego kolegi, Edwarda. Próbujemy spiknąć jego najlepszą przyjaciółkę i Emmetta. Ponieważ jestem dobrze wychowanym chłopcem, pomagam mu ugotować świąteczny obiad dla nas czworga, a potem pewnie obejrzymy mecz i wypijemy ogromną ilość piwa. – Mówiąc to, właściwie nie kłamałem.
– Hmm… A więc próbujesz „spiknąć” Emmetta… A co z tobą? Czy nie dojrzałeś do tego, żeby znaleźć sobie dziewczynę na stałe? Wiesz, że staram się nie wtrącać w twoje życie miłosne Jasper, ale musisz przestać zmieniać dziewczyny jak rękawiczki. Jesteś już dorosły i… – powiedziała, zanim jej przerwałem.
– Mamo… Mamo, daj spokój. Mam dopiero dwadzieścia jeden lat i nie ma żadnej dziewczyny, która przyciągnęłaby moją uwagę w takim stopniu, żeby rozpocząć jakiś związek. Ustabilizuję się, kiedy sam poczuję, że tego chcę – oświadczyłem ze zniecierpliwieniem.
Czujesz dym? Bo twoje portki z pewnością teraz się palą!
No co? Położyłem nacisk na słowo „dziewczyny”.
– Po prostu martwię się o ciebie. Wiem, jak postępujesz z dziewczętami, choć wolałabym nie wiedzieć. Ojciec i ja nie wychowywaliśmy cię na kogoś takiego. Chcemy tylko, żebyś był szczęśliwy – dodała moja mama pokonanym tonem.
– Wiem, mamo, uwierz mi, naprawdę wiem. Jeśli poprawi ci to samopoczucie, to wyznam, że w tym semestrze nie zachowywałem się w ten sposób. Zmieniłem się – powiedziałem, wysilając się na odrobinę szczerości.
Czyż nie jest to pieprzona prawda? Rzeczywiście się zmieniłeś.
– Naprawdę? – zapytała z nadzieją.
– Tak, mamo. Żadnych dziewczyn, przysięgam – odparłem.
– No cóż, to już coś. A więc, jeśli nie uganiasz się za dziewczętami, to co właściwie robisz w tym roku? – spytała podejrzliwie.
Cholera! Domyśliła się, że coś się dzieje. Nie wiem, jak to robiła, ale zawsze była w stanie wszystko wyczuć, pomimo mojego ściemniania. Nie znosiłem tego u niej i jednocześnie uwielbiałem ją za to. Judy Whitlock nie była kimś, kto zostawiłby coś, jak jest. Zawsze domagała się wyjaśnień i to natychmiast.
– Skupiłem się na studiach i spędzałem czas głównie z Emmettem i Edwardem. Nic nadzwyczajnego – wyjaśniłem, tym razem prawie zupełnie uczciwie.
– W takim razie, czy kiedyś poznamy tego Edwarda? Czy on przypomina Emmetta? – zapytała, ciekawa z natury, ale nie wścibska.
Nie mogłem powstrzymać śmiechu, zanim jej odpowiedziałem.
– Mamo, czy ty naprawdę myślisz, ze potrzebuję jeszcze jednego Emmetta w moim życiu? Jeden wystarczy z nawiązką. Nie, Edward jest skromny i spokojny. Mamy razem wykłady z historii, w rezultacie zaczęliśmy uczyć się razem i zaprzyjaźniliśmy się. I tak, w końcu go poznacie.
Przerażała mnie jednak ta perspektywa. Byłem pewien, że moi rodzice pokochaliby Edwarda. Do czasu odkrycia prawdziwej natury naszej relacji.
– Brzmi to, jakby był naprawdę miłym chłopcem i mam nadzieję, że wkrótce go poznamy. Potrzebujesz kogoś, kto zrównoważyłby Emmetta i te wszystkie kłopoty, w które cię wciąga – powiedziała mama.
Roześmiałem się znowu, tym razem z tego, jak dobrze znała mnie i Emmetta.
– Mamo, Em i ja pakujemy się nawzajem w kłopoty. To wszystko nie jest wyłącznie jego wina, ale jak dotąd nie było kłopotów w tym roku. Zachowuję się jak grzeczny chłopiec – wyjaśniłem.
Taak, jeśli nie liczyć krótkotrwałego epizodu ze śledzeniem.
– Miło mi to słyszeć. Tęsknię za tobą, Jazz, wszyscy tęsknimy. Muszę wracać do kuchni, zanim twój ojciec znowu ją podpali, ale siostry chcą przez chwilę z tobą porozmawiać. Kocham cię, skarbie i do zobaczenia za parę tygodni – powiedziała.
– Też cię kocham i również tęsknię. A teraz daj mi do telefonu dziewczynki i idź już, zanim tato znowu urządzi destrukcję indyka. – Zachichotałem na wspomnienie tego, jak któregoś roku ojciec zdecydował, że to on przygotuje świąteczny obiad i skończyliśmy, jedząc pizzę.
Mama przekazała słuchawkę moim siostrom – bliźniaczkom, które miały dwanaście lat i bzika na punkcie chłopców. Współczułem trochę rodzicom i byłem wdzięczny, że nie muszę z nimi mieszkać i przeżywać ich okresu dojrzewania. Nettie grała w hokeja na trawie i miała charakter chłopczycy, natomiast Lucy udzielała się w kółku dramatycznym, była towarzyska i zdecydowanie dziewczęca.
Obie były dość głośne, nieustannie pobudzone i w ciągłym ruchu. Okropnie mi ich brakowało. Mimo dzielącej nas sporej różnicy wieku, jako że były swego rodzaju „niespodzianką”, nie zamieniłbym ich na nic w świecie. Nawet wtedy, gdy łaziły za mną wszędzie niczym szczenięta przez cały mój nastoletni okres.
Dziewczęta po kolei opowiadały mi o szkole, innych zajęciach, o chłopcach, w których się zadurzyły i wszystkich przyjaciołach. Gdy Lucy mówiła mi wszystko o Tommym Claytonie, o tym jak trzymał ją za rękę w kafeterii i że mieli wyjść gdzieś razem, podniosłem wzrok i ujrzałem Edwarda opierającego się bokiem o framugę drzwi, ze skrzyżowanymi nogami, rękami w kieszeniach i małym uśmiechem na wargach. Skinąłem głową i poruszając niemo ustami, wypowiedziałem słowo: „siostry”. Przytaknął i nadal obserwował, jak chodzę po ogrodzie, a suche liście chrzęszczą mi pod stopami. Kiedy Lucy rozpoczęła opowieść o tym, jak to potrzebuje większego stanika, wiedziałem, że nadszedł czas, by zakończyć rozmowę.
– Posłuchaj, siostrzyczko, to brzmi wspaniale, ale muszę lecieć. Powinienem pomóc przy obiedzie i wszyscy na mnie czekają – powiedziałem.
– Okej, Jazzy, jeśli musisz… Właśnie przechodziłam do najlepszej części… Kocham cię. Nie mogę się doczekać Bożego Narodzenia. Pamiętaj, że chcę książki, o których ci mówiłam, a Net marzy o bluzie sportowej – przypomniała mi, upewniając się, że postaram się o właściwe prezenty świąteczne.
– Pamiętam, Lucy, nie martw się. Pozdrów tatę ode mnie, uściskaj go, a także mamę i Nettie. Kocham cię i do zobaczenia za kilka tygodni. Cześć, skarbie – powiedziałem, następnie się rozłączyłem i wrzuciłem telefon do kieszeni. Kochałem moje siostry, ale gdybym im pozwolił, gadałyby, gadały i gadały, aż zamieniłbym się w siwego starca.
Gdy skończyłem rozmowę, Edward podszedł do mnie powolnym krokiem, nadal z rękami w kieszeniach i tym małym uśmiechem ciągle błąkającym się na jego twarzy. Otaczając luźno ramionami jego talię, pocałowałem go, bo minęło już kilka godzin, odkąd zrobiłem to po raz ostatni; wiecznie obecna potrzeba bliskiego kontaktu domagała się uzewnętrznienia. I tak jak zawsze, iskra wznieciła płomień, który zaczął żyć własnym życiem i mogliśmy mu się tylko poddać. Nigdy nie będę miał dosyć całowania go, dotykania go, kochania go i po prostu bycia z nim.
– Rose cię zmęczyła i postanowiłeś uciec? – zapytałem przekornie, po tym jak się pocałowaliśmy.
– Nie jestem na granicy wytrzymałości… jeszcze. Długo cię nie było i chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku – odpowiedział Edward i włożywszy ręce do tylnych kieszeni w moich spodniach, obdarzył uściskiem moje pośladki.
– Och, zadzwoniła moja mama i chciała wiedzieć, co zamierzam dzisiaj robić, jak również obarczyć mnie poczuciem winy za to, że nie przyjechałem. Potem moje siostry musiały wtajemniczyć mnie we wszystkie szczegóły ich wczesno-nastoletniego życia. Przepraszam, że długo to trwało, czy nadal trzeba ci pomóc w kuchni? – zapytałem, czując się winny, że pozostawiłem go samemu sobie, ponieważ Rose nie miała zamiaru jakkolwiek pomagać, to było jasne jak słońce.
– Nie, wszystko zostało zrobione, to, co musi, dochodzi w piekarniku, a indyk „odpoczywa”. Obiad będzie gotowy za jakieś pół godziny. Emmetta jeszcze nie ma, więc nic się nie stało. Jak się mają twoi rodzice? – zapytał ze szczerym zainteresowaniem, niemniej dostrzegłem, jak przez jego twarz przemknął cień bólu.
– Dobrze. Tęsknią za mną, ale rozumieją, dlaczego nie przyjechałem do domu, wyczekują przerwy zimowej z niecierpliwością, żeby się ze mną zobaczyć. Edward… nie musisz pytać o moich rodziców. Wiem, że to dla ciebie trudne i ciężko mi patrzeć na to spojrzenie na twojej twarzy – powiedziałem, mając nadzieję, że nie zapędziłem się za daleko.
– Jasper, dzięki, ale ja chcę się czegoś dowiedzieć o twoich rodzicach i siostrach, a także o szalonych ciotkach i wujkach, których, być może, masz. Jesteś teraz moją rodziną, a więc oni też nią są. Nie musisz ukrywać tej części życia przede mną. I w ogóle nie chcę, żebyś cokolwiek przede mną ukrywał, kochanie. Nie będę kłamał… to trochę boli, gdy pomyślę o tobie z rodzicami, ale to mój problem, a nie twój. Przykro mi, że mama obarczała cię poczuciem winy, może jednak powinieneś był jechać do domu? – zapytał ze zmarszczonymi brwiami, ale kojąco ujął dłonią mój policzek.
Ten facet jest zdumiewający…
– Hej, przestań. Gdybym pojechał, to ominęłoby nas przedstawienie, które się zaraz rozpocznie i musielibyśmy słuchać, jak Emmett jęczy niczym pieprzony bachor przez następnych parę miesięcy, dopóki nie przedstawilibyśmy mu Rose. Swoją drogą, jestem szczęśliwy, że nie będzie nas więcej dręczył, a poza tym, czuję, że szykuje się niezła rozrywka, nie sądzisz? – powiedziałem, starając się rozładować napięcie wiszące w powietrzu.
– Sądzę, ale mógłbym wymyślić inne zajęcia, które byłyby równie rozrywkowe, jak i przyjemne – odparł, po czym pocałował mnie ponownie, tym razem bardziej namiętnie.
Zrozumiałem aluzję, zamknąłem się i pozwoliłem mu spełniać jego życzenia. W niczym mi zresztą nie przeszkadzały… Nie wiem, jak długo się całowaliśmy, gdy nagle poczułem, że coś przeleciało koło mojego ucha. Następnie usłyszałem pacnięcie. Edward ugryzł mnie w wargę, po czym przeklął głośno, pocierając tył głowy. Oglądając się przez ramię, zobaczyłem Rosalie, która wyszła na patio. Jej dłonie były pełne sosnowych szyszek, którymi w nas rzucała.
Lepiej, żeby miała dobry powód do zachowywania się jak suka.
Och, czekaj, przecież ona po prostu nią jest, zapomniałem.
– Rosalie, co jest, ku***? Dlaczego ciskasz w nas tym gównem? – zapytałem, osłaniając Edwarda swoim ciałem niczym tarczą.
– Dlatego, Dupsper, że jestem głodna, a ty i Fiutward tkwicie tu od jebanych piętnastu minut, wymieniając się śliną. A w pieprzonym międzyczasie pojawił się jakiś dupek, który zaczął dosłownie rozbierać mnie wzrokiem, na co się kategorycznie nie zgadzam. Twierdzi, że nazywa się Emmett i że wy dwaj, wkurwiające dupolizy, zaprosiliście go na obiad. Może mnie oświecicie w tej kwestii? – wyrzuciła z siebie, nie przerywając bombardowania nas szyszkami, podczas gdy my próbowaliśmy uchylać się przed nimi, by uniknąć ciosów.
O cholera! Teraz to mamy przejebane.
Przeczuwałem, że Rose nie przyjmie za dobrze wiadomości o tym, że w pewien sposób wrobiliśmy ją w to spotkanie, ale nie przewidziałem, że posunie się do przemocy. No cóż, może powinienem był, biorąc pod uwagę, że to Rose. Tak czy owak, kości zostały rzucone i tkwiliśmy po uszy w szambie. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to uspokoić ją i być dobrej myśli.
– Rosie, nie opowiadałem ci o moim najlepszym przyjacielu, Emmetcie? Na pewno o nim wspominałem. Został sam na Święto Dziękczynienia i pomyśleliśmy, że byłoby miło zaproponować mu, żeby dołączył do naszego małego grona – powiedziałem, podchodząc do niej powoli z rękoma uniesionymi na znak kapitulacji. Edward skradał się schowany za mną, trzymając się mojej koszuli i pozostając poza linią ognia.
– Ty mi tu teraz, ku***, nie wyskakuj z „Rosie”, Jasper! Wrobiliście mnie, zgadza się? Powinnam była się domyślić, że wyciągniecie jakiegoś pierdolonego królika z kapelusza! To, że wy jesteście cali szczęśliwi i zapatrzeni w siebie, nie znaczy, że ja tez tak muszę. Ja LUBIĘ pieprzyć się na prawo i lewo i nie pragnę nawet w najmniejszym, jebanym stopniu tego zmienić. Niemniej – jeżeli ten Emmett przyszedł tutaj, oczekując łatwej dupy, to się grubo, ku***, pomylił. Być może jestem łatwa, ale nie pozwolę podać się na talerzu waszemu studencikowi-frajerowi. – Rose wygłaszała swoją tyradę, nie przestając rzucać w nas szyszkami.
– Hej, nie jestem jakimś głupim kolesiem z bractwa, Rosie. I nie przyszedłem tutaj, oczekując łatwej panienki. Chłopcy opowiadali mi o tobie same wspaniałe rzeczy, ale okazuje się, że kłamali, bo nigdy nie raczyli wspomnieć, że jesteś taką suką – wtrącił się Em.
Opierał się o drzwi w nonszalancki, swobodny sposób. Przyłapałem go na gapieniu się na tyłek Rose, ale szybko odwrócił wzrok, gdy ona okręciła się, by spojrzeć mu w twarz. Teraz miał kłopoty i w duchu byłem zadowolony, że gniew Rose został skierowany na kogoś innego.
– Nie waż się nazywać mnie „Rosie”, dupku. Nie obchodzi mnie, kim, do cholery, jesteś lub czego oczekujesz. Wracam do domu i możecie się wszyscy pieprzyć – powiedziała Rose, usiłując wyminąć Emmetta.
– Rose, naprawdę, nie mieliśmy złych zamiarów. Pomyśleliśmy tylko, że nasi najlepsi przyjaciele powinni się poznać. Znaczycie dla nas tak wiele, że byłoby szkoda, gdybyście się nie znali – powiedział Edward zza moich pleców. Ramiona Rose opadły w geście rezygnacji, gdy dodał: – Obiad zaraz będzie gotowy i jest za dużo jedzenia jak na trzy osoby. Proszę, nie idź. A poza tym, nie rozegraliśmy jeszcze naszego dorocznego meczu futbolowego. Chyba nie możemy złamać tradycji skopania ci dupy przeze mnie, prawda?
– Och, pierdol się, Edward! Wiesz, że to ja skopałam ci dupę w zeszłym roku. Dobra, zostaję, ale powiedz temu Ogrowi, żeby trzymał łapy z dala ode mnie – rzuciła Rose.
– A więc ustalone – powiedział Emmett, po czym przerzucił sobie Rose przez ramię i zaczął przechodzić przez drzwi. – A teraz jedzmy, umieram z głodu.
Rosalie zdążyła jeszcze popatrzeć na nas, zanim włosy opadły jej na twarz wskutek pozycji do góry nogami. Jej usta otworzyły się i zamknęły, ale nie wypowiedziała żadnych słów. Widać było, że Emmett przyprawił ją o szok. W końcu doszła do siebie i zaczęła bębnić pięściami w jego plecy. Emmett tylko poprawił sobie ciężar na ramieniu i klepnął ją w tyłek.
Taa… Zapowiadał się wysoce interesujący i bardzo rozrywkowy dzień, to było cholernie pewne.
Rozdział 20 |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 22:09, 19 Kwi 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Pią 22:49, 26 Mar 2010 |
|
Beta z miejsca przeprasza za paskudne opóźnienia - stan zapalny ocząt i związane z tym perypetie skutecznie uniemożliwiły sprawdzanie tekstu.
A tymczasem w rozdziale zrobiło się wesoło ^^ Rose wpływa ożywczo na fabułę :)
Cytat: |
Łgarz, łgarz, w portkach ogień masz!
Zamknij się, jest w tym trochę prawdy. |
Ja to się tu zastanawiam czy jest trochę prawdy w tym co Jasper powiedział, czy raczej w tym, że ma ogień w portkach Bo mi się tu przypomina taki dowcip Marcela Duchampa, gdzie ogień w odpowiednim kontekście znaczył chyba coś innego niż zwykle
darujcie niekonstruktywność. Ja mam dzisiaj ciężki dzień... |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Pią 23:39, 26 Mar 2010 |
|
Miałam jutro skomentować, ale mnie nosi
Nie wiem kurcze, jak mam to jeszcze komentować, bo tu ciągle akcja dzieje się praktycznie tylko wokół dwóch osób, w jednym domu
Edward i Jasper zachowują się już, jak taka para po kilku miesiącach. Już aż tak nie ma tego szaleństwa, wszystko się ustabilizowało. Podoba mi się to. Takie naturalne, choć może trochę za szybko.
Jasper naburmuszony przez wczesne wstawanie jest słodki. Ja też się tak zachowuje
Akcja przy lodówce - nioch nioch
Jasper już myśli o przyszłości i to długie lata naprzód. Małżeństwo, dzieci, czy to aby nie za szybko? Znają się dopiero 3(?) miesiące przecież. Mimo tego, jak dobrze się rozumieją, jak dobrze im razem, to to się naprawdę za szybko dzieje.
A ten atak paniki był naprawdę przerażający. To wygląda tak, jakby Jasper nie wyobrażał sobie innego życia, czegoś poza Edwardem - skończenia studiów, pracy. To trochę niezdrowe. Powinni mieć wolną przestrzeń dla siebie, żeby się rozwijać.
I nie podoba mi się, że ciągle uciekają przed problemami, nie rozmawiają o tym, co ich boli. Edward nie mówi o śmierci rodziców, a Jasper o tym, kiedy z nimi porozmawia.
Cytat: |
Poza tym, chyba musisz zająć się gotowaniem, moja żoneczko |
Ochhh, to jest takie słiiiit <3 Serio, aż się uśmiechnęłam do monitora.
Czy ja już mówiłam, że kocham absolutnie Rosie? Nie mówiłam? To teraz mówię Kocham wredne bitch, to takie moje bratnie dusze I jak Edward zwraca się do niej "dziwko", co przypomina mi mojego przyjaciela, z którym też tak "miło" do siebie mówiliśmy :D
Po prostu uwielbiam ich relacje. Między nimi jest tyle ciepła, miłości i zrozumienia. I fajnie, że zaakceptowała tak szybko Jaspera i, że on umie się z nią obchodzić.
Rozmowa Jaspera z mamą i siostrami była pełna czułości, choć Jasper miał poczucie winy i był zdenerwowany. Gdyby więcej mówił o Edwardzie, to myślę, że matka by się coś domyślała. A siostra gadająca o staniku rozbawiła mnie :P
Cytat: |
Dlatego, Dupsper, że jestem głodna, a ty i Fiutward tkwicie tu od jebanych piętnastu minut, wymieniając się śliną. A w pieprzonym międzyczasie pojawił się jakiś dupek, który zaczął dosłownie rozbierać mnie wzrokiem, na co się kategorycznie nie zgadzam. Twierdzi, że nazywa się Emmett i że wy dwaj, wkurwiające dupolizy, zaprosiliście go na obiad. |
Tu parsknęłam taki śmiechem, że aż oplułam monitor Od dzisiaj nazywam ich Dupser i Fiutward, nie ma przeproś. To jest po prostu epickie! :D Kocham normalnie tę kobietę.
Rose poczuła się zraniona, bo pokazuje przed wszystkimi, jaka to jest twarda, niezależna bitch. Ale w głębi serca, na pewno by chciała kogoś mieć. EA Emmecik w sam raz dla niej po prostu :D
Cytat: |
W końcu doszła do siebie i zaczęła bębnić pięściami w jego plecy. Emmett tylko poprawił sobie ciężar na ramieniu i klepnął ją w tyłek. |
Tu mi dziadki(pokazywane kiedyś przez seskę) umarły Jego też tu kocham. A zazwyczaj go nie lubię wszędzie. Co te geje ze mnie robią
Mam nadzieję, że za ileś tam rozdziałów w końcu będzie drama, bo za dużo już jej tej dobroci, uszami zaczyna mi wychodzić :D Ja ich kocham, prawie jak mego męża Briana, ale ja chce jakiejś kłótni/rozstania/cokolwiek! Ale to sobie jeszcze poczekamy.
Danke, Thank you, merci, gracias seniorita i sukriya |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|