|
Autor |
Wiadomość |
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Sob 15:55, 25 Gru 2010 |
|
świetne przypomnienie czegos co wydawałoby się było dawno...
ale naprawde uwielbiam opowiadania w którym widzimy, możemy przeczytac co reszta, ta druga postac myślą, lubia, uważają...
dzięki temu łatwiej jest mi poznać te postacie
dzięki za prezent świąteczny
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Dreamteam
Wilkołak
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 18:10, 02 Sty 2011 |
|
Rozdziały można także znaleźć w formacie .pdf na [link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 15
Edward
Silnik volvo rozbrzmiał, kiedy przekręciłem kluczyk w stacyjce. Był całkiem chłodny dzień, więc włączyłem ogrzewanie i zaśmiałem się, kiedy przyłapałem Bellę na próbie ogrzania dłoni przy wywietrzniku, jakby siedziała przy kominku.
- Trochę chłodno, hę? – zażartowałem.
- Siedź cicho. Jestem z Arizony. Nigdy nie przywyknę do takiej pogody - narzekała, pomimo uśmiechu na twarzy.
- Nawet jeszcze nie zrobiło się tak zimno. Co robisz w styczniu, nosisz kombinezon na narty?
- Praktycznie rzecz biorąc tak. Noszę tyle warstw, że ubieram się pół godziny – wyznała, chichocząc. – Chyba jesteś przyzwyczajony do zimna, jeśli jesteś z Chicago.
- W sumie to tam nie dorastałem. Jestem z New Haven(1) - wyjaśniłem.
- Och, pamiętam, że mówiłeś mi, że rodzina twojej mamy jest z Chicago.
- Tak, moja mama tam dorastała, ale poszła na Yale i została w Connecticut.
- Lubiłeś tam mieszkać? – zapytała niepewnie.
Wiedziałem, że może wyczuć mój dyskomfort.
- Było w porządku. Moja mama walczyła trochę, aby nas wesprzeć, ale nigdy nie uświadomiłem sobie, że nie mamy za dużo pieniędzy. Była dobra w robieniu czegoś z niczego.
- Ale jeśli poszła na Yale… - powiedziała Bella, wyraźnie zdezorientowana, dlaczego osoba wyedukowana w Lidze Bluszczowej(2) nie miała przyzwoitego życia.
- No tak, ale rzuciła szkołę, kiedy się urodziłem. Zrezygnowała w połowie drogi.
Po tym byliśmy cicho i byłem wdzięczny, że nie musiałem przywoływać innych szczegółów ze swojego dzieciństwa. Moje radosne wspomnienia są zasłonięte niezliczoną ilością demonów, które zarażały mnie przez pół życia.
Zaparkowałem na zarezerwowanym miejscu na parkingu szpitala, kiedy Bella złapała moją dłoń i pocałowała ją. To mnie zaskoczyło. Nie sądziłem, że moja powściągliwość w mówieniu o mojej rodzinie mogłaby sprawić, że ona będzie się o mnie obawiać.
- A to za co? – zapytałem, uśmiechając się do niej.
- Miałeś smutną minę.
- Nie, tylko myślałem o smutnych rzeczach.
- Wiem. Przepraszam, nie chciałam się wtrącać. Jestem jedyna ciekawa ciebie, tak jak już mówiłam.
- Spoko. Są sprawy, które… prędzej bym zapomniał, niż o nich mówił.
Bella kiwnęła głową i wydęła wargi.
- Jeśli kiedykolwiek chciałbyś porozmawiać o tym, chętnie posłucham - zaoferowała cicho.
- Dziękuje, brązowooka - odpowiedziałem, całując ją w dłoń.
- Powinniśmy zacząć tę imprezę? – zażartowała.
- Dawaj - odpowiedziałem, zanim wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi Belli.
- Więc, rozumiem, że nie za często widujesz się z tymi dzieciakami? – zapytała.
- Raczej nie. Kiedy się urodzą, oddaję je pediatrze. To tyle, jeśli chodzi o moje stosunki z nimi. To nie tak, że nie lubię dzieci, po prostu nie znam nikogo, kto ma dzieci - wyjaśniłem. – A co z tobą?
- Często byłam opiekunką w liceum, aby zarobić pieniądze. Nasi sąsiedzi w Phoenix mieli dużą rodzinę; chyba zawsze mieli bobasa albo małe dziecko – powiedziała, śmiejąc się. – Opiekowałam się młodszym, jeśli ich mama potrzebowała pomocy. Kocham dzieci… przez to jak pachnie ich skóra – wyznała z rumieńcem.
Gdy mówiła, mój mózg wytwarzał różnego rodzaju absurdalne obrazy.
Bella w ciąży… Bella na fotelu bujanym z nowo narodzonym dzieckiem w ramionach… Bella z dzieckiem na ramieniu, poklepując je, aby mu się odbiło... Bella odgrywająca „leci samolocik” z łyżką niezidentyfikowanej paćki, a dziecko w krzesełku, uśmiecha się do niej, ukazując swoje cztery ząbki.
Obrazy… które sprawiały, że byłem szczęśliwy… i delikatnie przerażony.
Dlaczego mógłbym chcieć tego z nią? To nie ma sensu.
- Halllllo? Edward? Ziemia do Edwarda? – mówiła Bella, machając ręką przed mój a twarzą.
- Co? Cholera, przepraszam. Rozmarzyłem się - odpowiedziałem, kręcąc głową, by oczyścić umysł.
- Zauważyłam. Drzwi od windy otworzyły się i zamknęły jakieś dziesięć razy, jak tam stałeś. Prawie weszłam do niej bez ciebie za pierwszym razem - zaśmiała się. – Gdzie byłeś karmiony kiścią winogron i wachlowanym olbrzymim strusim piórem?
- Kiedy? – zapytałem zakłopotany.
- W twoich marzeniach, głupiutki. To nie jest twój pomysł na dobre marzenia? – zażartowała z uśmieszkiem.
- Niezupełnie. Ale jak już o tym wspomniałaś… to ty karmisz i wachlujesz? – dokuczyłem jej w odpowiedzi, łapiąc ją w pasie, gdy drzwi windy otworzyły się. Tym razem udało nam się wsiąść. Wcisnąłem przycisk piętra, na które mieliśmy się udać i wciąż ją prowokowałem.
- Co masz na sobie, gdy jesteś tak radośnie służalcza, hmmm? Jesteś ubrana jak w I Dream of Jeannie(3)? – zapytałem, kładąc dłoń na jej karku i całując miejsce pod szczęką, przez co dostała gęsiej skórki.
- Marzę czasami o trzepnięciu cię w głowę, Edwardzie - wyszeptała, ale ton jej głosu zdradził kłamstwo jej groźby.
Był delikatny, tęskny. Włożyła palce w tylne kieszenie moich dżinsów w próbie dyskretnego pieszczenia moich pośladków.
Dzwonek windy przeszkodził nam w małej sesji obściskiwania się i zadowoliłem się opleceniem jej ramieniem. Zostaliśmy przywitani przez Aro i Heidi, gdy weszliśmy na korytarz, który prowadził do masywnej, medycznej biblioteki szpitalnej. Główny obszar często zostaje oczyszczony na spotkania towarzyskie takie jak to. Zażartowałem sobie, że to prawdopodobnie najczystsze miejsce w szpitalu; rzadko kto używał biblioteki.
- Co za zaskoczenie spotkać cię tutaj, Edwardzie. Miło cię widzieć - powiedział Aro, gdy uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Cześć, Aro, dziękuję. W sumie był to pomysł Belli, aby przyjść dzisiaj – powiedziałem, wskazując na nią, gdy szła w moim kierunku, rozmawiając z Heidi.
- Naprawdę? Cóż, nie jestem zaskoczony. Jest mądrą dziewczyną i wyraźnie ma dobry wpływ na ciebie - odpowiedział z promiennym uśmiechem.
- Rzeczywiście - zgodziłem się nieco zakłopotany.
Weszliśmy do biblioteki, która została udekorowana chorągiewkami i balonami. Małe grupki dzieci i rodzin były rozsianie po sali, ciesząc się atrakcjami, które została zorganizowane na ich cześć. Patrzyłem na Bellę i nie mogłem powstrzymać uśmiechu na jej entuzjazm, kiedy podskakiwała radośnie do stolika zajętego przez dzieci pracujące nad rysunkami.
Obszedłem pokój, by przywitać się i pogadać z kolegami. Wciąż spoglądałem na Bellę, kiedy nie patrzyła w moim kierunku. Przyglądałem się, jak rozmawiała i śmiała się, gdy chodziła od dziecka do dziecka, patrząc na ich prace albo pomagając im z klejem i pędzelkiem.
Szukając jakiejś wymówki, aby do niej podejść, przyniosłem Belli talerzyk z przekąskami, gdy była pogrążona w rozmowie z małą dziewczynką, która miała jakieś pięć lub sześć lat.
- Pomyślałem, że może coś zjesz - powiedziałem, stawiając talerzyk koło niej.
- Dzięki - powiedziała, odwracając się do mnie i uśmiechając. – Pomagam mojej przyjaciółce Emily w pomalowaniu jej ceramicznego indyka. Prawda, Emily? – Mała dziewczynka siedząca koło niej uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- Jaki piękny indyk – odpowiedziałem, przykucając między paniami, aby mieć lepszy widok.
Obie zachichotały i przez sekundę nie wiedziałem, która z nich jest dorosłą kobietą, a która nie.
- Panno Bello? Muszę wyjawić ci sekret - ogłosiła Emily.
Oczy Belli rozszerzyły się i puściła do mnie oczko.
- Sekret, hę? Uwielbiam sekrety - powiedziała do małej dziewczynki.
Emily pochyliła się i przykryła usta dłonią. Wyszeptała Belli swój sekret głośniej niż mówi normalnie.
- Panno Bello, twój mąż jest bardzo przystojny - oświadczyła.
Musiałem zagryźć usta, by nie zaśmiać się głośno. Bella nie pokazała takiej przyzwoitości i zaśmiała się, a cała jej twarz rozpromieniała.
- Och, on nie jest moim mężem. Jestem dla niego za mądra. Musiałby mnie oszukać – wyjaśniła, patrząc wprost na mnie. – Ale zgodzę się, że jest trochę przystojny – dodała, karmiąc mnie ciasteczkiem.
- Ona jest niedobra dla mnie, Emily - poskarżyłem się z zatroskanym westchnieniem, gdy obie zaśmiały się.
- Jest twoją dziewczyną? – zapytał chłopiec siedzący po drugiej stronie stolika.
Wyglądał na zdegustowanego tym pomysłem.
Uśmiechnij się, dzieciaku. Będzie jedynie gorzej.
- Ta pani tutaj? – zapytałem z niedowierzaniem, pokazując na Bellę i udając, że jestem wstrząśnięty. – O nie. Lubię jak gotuje, ale to wszystko – odpowiedziałem, patrząc na nią z uśmieszkiem. – Ale czasami - zacząłem wyjaśniać, kładąc dłoń na jej plecach. – Kiedy uśmiecha się, zapominam co miałem powiedzieć.
- Mój tata mówi, że miłość robi z ciebie głupka - poinformował mnie chłopczyk.
- Tak, twój tata ma chyba rację - odpowiedziałem.
Bella spojrzała na mnie, a później na pędzelek w jej dłoni. Jej twarz poróżowiała pomimo uśmiechu.
- Widzisz, jak próbuje mnie oszukać? – powiedziała szeptem do Emily, która zachichotała w odpowiedzi.
Po rzeźbieniu dyń i zabawie „przypiąć piórko do indyka”, prace dzieci zostały sprzedane na licytacji, podczas której sam kupiłem kilka rzeczy. Zakończyło się wydaniem okrągłej sumki, ale było to w słusznej sprawie.
- Dla ciebie, brązowooka - powiedziałem, unosząc ceramicznego indyka Emily.
- Oo, dziękuję, Edwardzie.
- Ta aukcja była zbyt kosztowna na moją kieszeń – odpowiedziała, dokładnie oglądając prezent. – Nigdy nie widziałam indyka z różowymi i fioletowymi piórami – dodała, śmiejąc się.
Przyjęcie zbliżało się ku końcowi, więc pożegnaliśmy się; Bella z jej nowymi, małymi przyjaciółmi, ja ze współpracownikami. Aro podszedł mnie, gdy Bella rozmawiała ze starszą kobietą, której nie rozpoznałem, ale nosiła plakietkę z logiem szpitala, więc musiała tu pracować.
- Widzę, że korzystnie wykorzystałeś aukcję - powiedział Aro, uśmiechając się i ściskając moją dłoń, gdy szedł z żoną w kierunku wyjścia.
- Tak, nigdy za wiele rysunków indyka w postaci odrysowanej dłoni - zażartowałem.
Aro zaśmiał się i kiwnął głową. Widział, jak rzuciłem okiem na Bellę, co musiałem zrobić po raz setny, odkąd tu przyszliśmy.
- Wiesz, Edwardzie, pozwól, że zaoferuję ci małą radę; nie jako szef, lecz jako stary facet, któremu udało się nauczyć kilku rzeczy… Kobieta, która jest atrakcyjna, inteligentna, pełna współczucia… nie zjawia się zbyt często. Gdybym był tobą, trzymałbym się jej - powiedział, poklepując mnie po plecach, zanim odwrócił się i wyszedł.
Przyglądałem się, jak Bella zmierza w moją stronę, uśmiechając się, gdy ja zastanawiałem się nad tym, co powiedział mi Aro. Miał rację. To nie tak, że kobieta taka jak Bella jest rzadka. Chodzi o to, że nikt nie jest taki jak ona, przynajmniej nie dla mnie.
- Miło spędziłaś czas? – zapytałem, pomagając jej założyć płaszcz.
- Świetnie się bawiłam - odpowiedziała, oplatając szyję ciepłym szalikiem.
- To dobrze. Cieszę się, że tutaj przyszliśmy.
- Ja też.
- Kim była ta kobieta, z którą rozmawiałaś? – zapytałem, gdy szliśmy do wyjścia ze szpitala.
- Och, to była jedna z pracowniczek socjalnych. Zobaczyła, jak bawię się z dziećmi i spytała, czy byłabym zainteresowana wolontariatem - wyjaśniła.
- I co o tym sądzisz? Chciałabyś to robić?
- Z pewnością jestem zainteresowana. Jeszcze się nie zgodziłam, bo muszę się upewnić, że mam na to czas. Jednak wzięłam od niej wizytówkę i powiedziałam, że się zastanowię.
- Byłabyś w tym dobra. Widziałem, jak te dzieci cię kochają. I wyglądałaś, jakbyś dobrze się bawiła – powiedziałem, prowadząc ją do windy.
- Dzieciaki były słodkie. Po prostu… no wiesz.. próbowałam nie rozmyślać o tym, jak są chore. Próbowałam nie być smutna z tego powodu, bym mogła bawić się z nimi - wyjaśniła z trochę zmarszczonym czołem.
- Rozumiem. To tak samo, gdy leczysz pacjentów. Musisz skupić się na tym, co robisz, a nie dlaczego - powiedziałem, otwierając drzwi samochodu dla niej.
Minęło kilka minut, zanim zauważyłem, że Bella jest cicha. Smutna mina na jej twarzy wyjaśniła jej milczenie.
- Coś nie tak? – zapytałem, kładąc dłoń na jej udzie.
- One umrą, prawda? – zapytała cicho w odpowiedzi.
- Nie wiem, brązowooka, ale są chore.
- Nie mogę użalać się nad nimi, Edwardzie, ale także im pomóc.
- Pewnie, że możesz. Dzisiaj im pomogłaś; uszczęśliwiłaś je.
- Chyba tak. Chciałabym móc więcej.
- To może powinnaś zostać wolontariuszem.
- Chyba masz rację. W poniedziałek zadzwonię do tej pracowniczki socjalnej. Dziękuję, Edwardzie.
- Za co? Nic nie zrobiłem.
- Pomogłeś mi dojść do czegoś. I teraz czuję się lepiej.
Nuciła coś i patrzyła za okno. Zerkałem na jej profil i pogodną minę. Bella świetnie poradziłaby sobie z tymi dzieciakami jako wolontariuszka i sądzę, że dużo by z tego wyniosła. Przyszło mi do głowy, że teraz przebywałaby w szpitalu i to znaczyło, że może będę widywał ją częściej… szybkie numerki w pokoju lekarzy za zamkniętymi drzwiami… Bella przynosząca mi jedzenie podczas długiej zmiany. Nic nie mogłem poradzić na uśmiech na mojej twarzy.
- O co chodzi z tym durnym uśmiechem? – zapytała Bella.
- Och, nie ma żadnego powodu - skłamałem.
- No dawaj, powiedz. Co się dzieje w tej główce? – zapytała, pukając w bok mojej głowy.
- Bardzo zabawne, panienko - zażartowałem, nabijając się z jej upodobania do okropnego traktowania mnie.
- Powiedz, albo… zacznę być ohydnie miła dla ciebie. Aż będzie to służalcze przymilanie się, co będzie dla ciebie torturą.
- O nie - powiedziałem z udawanym przerażeniem. – Wszystko, tylko nie to. Nie rozpoznałbym cię. Tylko uśmiech, by cię wydał – powiedziałem, delikatnie pocierając jej udo.
- Mój uśmiech, hę? Wspominałeś o tym wcześniej. Co powiedziałeś, kiedy bawiłam się z Emily?
- Pewne, że tak. Mogłem coś wspomnieć wtedy, ponieważ ten dzieciak siedzący po drugiej stronie stolika wyglądał, jakby chciał cię poderwać. Od razu rozpoznaję playboya – Zażartowałem. – Musisz wyprowadzić z błędu tego dzieciaka… bo jesteś moją lady – powiedziałem gładkim głosem.
- Twoją lady? Brzmisz jak Barry White(4), kiedy tak mówisz. „Moja Lady” – powiedziała niedorzecznie niskim głosem.
- No wiesz… 'I've heard people say that too much of anything is no good for you, baby. Oh, no. But I don't know about that…(5) - powiedziałem, uśmiechając się, robiąc moją najlepszą minę Barrego White’a.
Bella zaśmiała się tak głośno, że złożyła się w pół.
- Szczerze mówiąc, Edwardzie. Zaczynam współczuć twoim kurewkom. Te biedne kobiety nie mają szansy na taką rozmowę z tobą – zażartowała, przygryzając wargę.
- O nie, brązowooka. Barry jest tylko dla ciebie - powiedziałem i naprawdę tak myślałem.
Kiedyś byłem czarujący przy kobietach, ale nigdy nie żartowałem i dokuczałem im tak jak Belli.
- Tylko dla mnie! Jestem uhonorowana. Czy to robi ze mnie główną kurewkę?
- No weź. Nigdy tak o tobie nie myślałem – odpowiedziałem, stając się poważnym na chwilkę.
- Wiem, tylko się wygłupiam – powiedziała, uderzając mnie w ramię. Była niepewna, czy coś jeszcze powiedzieć, ale jednak to zrobiła. – A jak o mnie myślisz? – zapytała, patrząc w dół na swoje kolana.
- No wiesz - powiedziałem, parkując samochód pod naszym budynkiem. Odwróciłem się twarzą do niej. – Cały czas ci to mówię – dodałem,, odsuwając włosy z jej twarzy i zakładając je za ucho.
- No tak, ale kiedy to mówisz, to… nie śmiej się, dobra? – powiedziała, wyglądając pięknie z rumieńcami i to wystarczyło, aby dorosły mężczyzna zapłakał.
- Nigdy.
- Gdy to mówisz… jakbyś szczerze tak myślał… czuję się wtedy dziwnie, nigdy tego nie czułam. Jakbym była cała ciepła i po prostu… szczęśliwa - wyszeptała.
- Co chcesz, abym powiedział, brązowooka? Co chcesz usłyszeć?
- Cokolwiek. Po prostu powiedz to co zawsze. Spraw, bym czuła się, jakbym latała wysoko w chmurach.
- Jesteś - powiedziałem, trzymając jej podbródek palcami – niedorzecznie seksowna i piękna. Bardziej niż każda z tych kobiet, które nazywasz „kurewkami”. Tak bardzo, że czasami nie mogę przestać o tobie myśleć – wyznałem.
- O Boże, Edwardzie… po prostu… całymi dniami chciałabym słuchać, jak tak mówisz – powiedziała, ukrywając twarz w dłoniach.
- Hej, nie ma ukrywania się – powiedziałem, odsuwając jej dłonie od twarzy. – Kiedy jesteś taka nieśmiała… to jest śliczne, wiesz?
- Nie żartuj sobie - powiedziała, marszcząc czoło.
- Czemu miałbym sobie żartować z czegoś takiego? To prawda - powiedziałem i zanim się zorientowałem, mój fotel był odsunięty, a Bella siedziała na mnie okrakiem.
- Sprawiasz, że czuję pustkę w głowie, Edwardzie - powiedziała, oskarżycielsko trzymając w dłoniach moją twarz.
- Przepraszam. Ale jednak chyba ci się to podoba - odpowiedziałem z rękoma na jej tyłku.
- Wiem i to jest najgorsze - westchnęła, przyciskając usta do mojej szyi.
Moje dłonie musiały jej dotykać i tylko o tym mogłem myśleć.
- Brązowooka… - powiedziałem w jej włosy, całując ją w głowę.
- Co? – zapytała, uśmiechając się delikatnie i patrząc na mnie.
Prawie nie mogłem się opanować, gdy patrzyła tak na mnie; wesoło, słodko i całkowicie pożądliwie, że zaoferowałbym jej cokolwiek, aby tylko ją dotknąć.
- Chcę zabrać cię na górę… pokazać, za jak piękną cię uważam.
- Też mogę ci coś pokazać? – zapytała, ocierając się o mnie i torturując w ten sposób.
- Co, brązowooka? – zapytałem w odpowiedzi.
- Pokazać ci… jak dobrym nauczycielem jesteś - wyszeptała mi do ucha.
- Bardzo chętnie - wymamrotałem.
Jedno to chcieć rozebrać kobietę, zabrać ją do łóżka i bawić się jej ciałem jak kot sznurkiem… ale jest jeszcze coś. Już nie umiałem rozróżnić osoby, która dokucza mi słowami, a kobietą, która drażni się ze mną delikatnymi dotknięciami i westchnieniami. Ona… jest jedną osobą, nie „tą z świetnymi cyckami” albo „tą drugą z fajnym tyłeczkiem”. I musiałem mieć wszystko z niej; jej ciało i umysł.
- Tylko trzymaj mnie… - powiedziała, napierając na mnie swym ciałem.
- Proszę, brązowooka. Muszę zabrać cię na górę… muszę - nalegałem cichymi pomrukami.
- Nie mogę powiedzieć, choćby nie wiem co - wyszeptała.
Kilka minut później klęczeliśmy twarzami do siebie na moim łóżku i ściągaliśmy z siebie koszule. Bella szybko zdjęła stanik i naparła na mnie.
- Edwardzie… - wymruczała, gdy lizałem jej sutek. – Mogę tym razem zasugerować lekcję?
- Oczywiście - odpowiedziałem rozbierając ją ze spódnicy.
Przygryzłem wargę, kiedy zobaczyłem ją w kolejnych stringach; tym razem z czarnej koronki.
- Muszę przeanalizować… - powiedziała z uśmiechem, zaskakując mnie położeniem mnie na plecach, potem usiadła na mnie okrakiem.
- A dokładnie co przeanalizować? – zapytałem unosząc brew.
- Yyy, nie wiem… może to? – odpowiedziała z seksownym śmiechem, przesuwając dłońmi po mojej klatce piersiowej. – I to – wydyszała, całując mnie po szyi. – A już nie wspominając o tym – powiedziała, poruszając biodrami, czym drażniła moją erekcję i oblizała usta.
- Jezusie… - jęknąłem, łapiąc ją za tyłek.
- Nie, nie – zganiła mnie, zabierając moje dłonie z jej pośladków i położyła je wzdłuż mojego ciała.
- Każdy uczeń musi nauczyć się, jak poprawnie się uczyć, prawda? – zażartowała, trzymając mnie za nadgarstki. – Więc bądź dobry i daj mi się uczyć… uczyć się ciebie.
Byłem tak cholernie nakręcony przez to, jak przejęła kontrolę; mogłem tylko kiwnąć głową w osłupieniu. I próbowałem się nie spuścić.
Zmusiłem się do leżenia i próbowałem się zrelaksować, gdy jej dłonie i usta przemierzały moje ciało. W niektórych miejscach zatrzymywała się na dłużej i patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Na przykład na moim lewym sutku, który lubiła lizać i przygryzać, patrząc na moją twarz. Zauważyła także, że miałem wrażliwe miejsce w zgięciu ręki w łokciu. Gdy składała tam pocałunki i lekko przygryzała, walczyłem z pragnieniem przekręcenia nas i zrobienia z nią co zechcę.
- Ostrożnie, brązowooka, stajesz się zbyt ciekawska dla własnego dobra – ostrzegłem, łapiąc ją za ręce.
- Ciekawość coś robi, nieprawda? Kotkowi? – zażartowała, ocierając się o mnie bezwstydnie.
- Bello, jestem przez ciebie obłąkany; stopniowo, kawałek po kawałku - wyznałem, przyciągając ją do siebie, aby ją pocałować. – I sądzę, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem z pustką w głowie.
- Och, raczej na to zasłużyłeś - powiedziała, śmiejąc się i przesunęła językiem po moich wargach.
Włosy częściowo przykryły jej twarz. Wyglądała… nawet nie mam już na to słów. W moim słowniku nie było odpowiedniego słowa, aby ją opisać. „Piękna” jest tylko częścią tego, to samo „seksowna”. Jest moją nawiną, niewinną dziewczyną, jednak równą mi… moją uczennicą i nauczycielką… moją przyjaciółką i kochanką.
- Bello, chcę…
- Jeszcze nie. Pozwól mi uczyć się mojego ulubionego tematu - powiedziała, zniżając się i całując w dół mój tors.
- Cholernie nieskazitelna – wymamrotałem, patrząc na jej twarz, gdy ustami przesuwała po całej mojej długości.
Gdy dłońmi delikatnie masowała moje jaja, eksplorując miejsce, w którym jeszcze nie była, zacisnąłem zęby zdesperowany, by kontrolować się, abym mógł cieszyć się tym tak długo jak to możliwe. Ale kiedy zobaczyłem wesoły wyraz jej oczu i zaczęła mruczeć, nie dało się wytrzymać i praktycznie zobaczyłem gwiazdy, kiedy ciepło w pachwinie rozpłynęło się po moim ciele i doszedłem w doskonałe usteczka.
- Moja kolej - poinformowałem ją z uśmieszkiem, ściągając ją z łóżka i stawiając pod ścianą.
Wyglądała na zakłopotaną tym, dlaczego nie siedzimy lub leżymy.
- Dlaczego… - próbowała spytać, ale przerwałem jej.
- Czy kiedykolwiek doszłaś stojąc? – zapytałem, bawiąc się jej sutkami.
Otworzyła szeroko oczy, zanim pokręciła głową.
- To zaznasz trochę przyjemności - powiedziałem, teraz łapiąc całymi dłońmi jej piersi, a palcami szczypałem je. – Ponieważ grawitacja sprawia, że tak dużo krwi płynie tutaj – wyszeptałem jej do ucha, zanurzając palce w jej majtkach. – Jak to możliwe – wyszeptałem delikatnie, dotykając łechtaczkę. - I to oznacza… - dodałem, klękając przed nią. – że możesz dojść tak mocno jak nigdy dotąd.
Zsunąłem majtki i cmoknąłem Monę w kość łonową.
- Gdzie chciałabyś, abym cię dotknął? – zażartowałem, całując ją w pępek.
- Dobrze wiesz… nie dręcz mnie - wyjęczała.
- Pokaż mi dokładne miejsce.
Palce jej obu rąk znalazły się między nogami, po czym rozłożyły, ukazując jej delikatną, różową łechtaczkę.
- Tutaj… chcę byś dotknął mnie tutaj - wyszeptała.
Uśmiechnąłem się, kiedy spojrzała prosto w moje oczy. Byłem zadowolony, że nie krępuje się tego.
Dotknąłem ją leciutko, sprawiając, że wzdychała.
- O tak? – dokuczyłem jej ponownie.
- Nie. Ustami… i językiem - odpowiedziała, oddychając coraz szybciej.
- O tak? – zapytałem, ledwie co dotykając ją czubkiem języka.
- Edwardzie, proszę - jęknęła, daremnie kołysząc biodrami.
- Spójrz na mnie albo tego nie zrobię - ostrzegłem, a ona natychmiast otworzyła oczy.
- Pragnę cię… pragnę cię poczuć - powiedziała.
- Dam ci to, czego pragniesz, kiedykolwiek tego chcesz - powiedziałem jej. – Ale chcę, byś patrzyła na mnie i mówiła… przez cały czas, okej?
- Dobrze - odpowiedziała, a jej głos ociekał pożądaniem.
Zastąpiłem jej dłonie swoimi i naparłem na nią ustami oraz językiem, poruszając się bardzo powoli. Zaczęła mówić, a jej słowa były delikatne i słabe, co nie było tym, czego oczekiwałem.
- Jesteś… taki… przystojny. Kocham… patrzeć na ciebie - wyznała. – Czasami… chciałabym nigdy… cię nie poznać… ale wtedy byłabym samotna i smutna. Twój język… sprawia, że czuję… niesamowite rzeczy… złe i dobre… czuję się… w sercu… o boże… - jęczała.
Całe jej ciało zaczęło drżeć, gdy dochodziła i musiałem podtrzymać ją w pasie. Przytuliła się do mojego ramienia, gdy leżeliśmy na łóżku. Zarzuciłem na nią rękę i nogę, niespecjalnie skrywając moją skłonność lubienia obezwładniania jej pode mną.
- Dziękuję za to, Edwardzie – wymamrotała, ziewając.
- Potrzebujesz drzemki? – zapytałem, głaszcząc ją po policzku.
- Tak. Wieczorem spotykam się z przyjaciółmi w kinie. Zapewne będę do późna na nogach.
Z przyjaciółmi? Muszę przyznać, że nie za bardzo mi się to podobało.
- Tylko przyjaciółmi?
- Nie, mój chłopak też tak będzie. Moment, nie mówiłam ci o nim? No wiesz, o tym, o którym mówię; ten koleś, który nie istnieje, pamiętasz?
- Jest dużym kolesiem? Sądzisz, że mógłbym go pokonać?
- Chcesz pobić mojego nieistniejącego chłopaka?
- Tak, bo co to za chłopak, jeśli to ja tu jestem zamiast niego? Widocznie nie jest za dobry dla ciebie, jeśli potrzebujesz mnie.
- Och, potrzebuję cię, tak?
- Cóż, pewnie, że tak… yyy… nieprawdaż?
- Często zastanawiam się, czy nie powinnam po prostu kupić wibratora. To odpowiada na twoje pytanie?
- Znowu robię się twardy.
- I?
- Pomyślałem, że może coś z tym zrobimy. To w większości twoja wina.
- Moja wina? Ja tu tylko leżę gotowa do drzemki.
- Ale jesteś niemiła i okrutna. Wiesz, co to ze mną robi. A do tego robisz mi jaja i całe te proteiny dają mi dużo wytrzymałości.
- Ty i twoje jajka. Mogę ugotować je nawet teraz we śnie.
- Nie, nie ma gotowania we śnie. Jeszcze spalisz cały budynek.
- Przestań być takim dupkiem.
- Sorry, mów dalej.
- Twoje jajka; lubisz, jak są niezupełnie usmażone. I nie za bardzo zwracasz uwagę na używanie dużej ilości sera, ale zawsze lubisz je bardziej, kiedy używam dużo.
Nie miałem pojęcia, że zwraca uwagę na takie rzeczy. Słysząc to, czułem dziwną mieszankę szczęścia i wdzięczności. Nie sądzę, aby ktokolwiek inny znał mnie tak dobrze.
- Brązowooka?
- Hmm?
- Byłoby dziwne, jakbym myślał o tobie… jak o najlepszej przyjaciółce? – zapytałem, wahając się przy ostatniej części, ponieważ nie byłem pewny, jak zareaguje.
Spojrzała na mnie zapobiegliwie, prawie jakby zastanawiała się nad odpowiedzią.
- Nie… nie ma nic dziwnego w tej umowie, prawda? – zaśmiała się.
- Słuszna uwaga.
- Hej, odkąd teraz jesteśmy „najlepszymi przyjaciółmi”, chciałbyś pójść ze mną do kina? To robią najlepsi przyjaciele.
- Prawda, rozważając ten nowy aspekt naszych stosunków, raczej nie odmówię.
I nie będę zmuszony do chodzenia tam i z powrotem po pokoju do momentu, aż wrócisz.
- Okej, nowy najlepszy przyjacielu – powiedziała ziewając, – potrzebuję drzemki – dodała, prawie nieświadomie odsuwając rękę, dzięki czemu miałem dostęp do cyckusia.
Obudziliśmy się kilka godzin później, szybko wzięliśmy prysznic i przebraliśmy się, bo byliśmy prawie spóźnieni.
Weszliśmy do wypełnionego kina, gdzie Bella została zatrzymana przez drobną kobietę ze szpiczastą fryzurką, którą rozpoznałem. Bella przedstawiła mnie jej, kiedy wprowadziła się do kamienicy.
- Bello, cipko, tutaj! – krzyknęła.
- Jezu, nawet jeszcze nie usiadłam - Bella zaprotestowała. – A ty już zaczynasz.
- Jest zrzędliwa, bo my też się spóźniliśmy - poinformowała nas bardzo urodziwa blondynka siedząca koło niej. Ją także rozpoznałem. – Jedyne miejsca, które mogliśmy zaklepać to te za nami – dodała, zabierając swoją torebkę i płaszcz z miejsc, które były przeznaczone dla nas. – Chociaż podoba mi się… od tyłu – powiedziała do mnie z uśmieszkiem.
- Dzięki, Rose - odpowiedziała sarkastycznie Bella, siadając. – Edwardzie, pamiętasz moje dwie przyjaciółki łajzy, Alice i Rose – dodała, pokazując na dziewczynę ze szpiczastą fryzurką i blondynkę.
Kiwnąłem głową i przywitaliśmy się pokrótce.
- Gdzie banda kucyków? – zapytała Bella, chichocząc.
- Kupują przekąski - odpowiedziała Rose. – Napisz do Emmetta, jeśli coś chcesz.
- Nie, nie, ja mogę pójść – powiedziałem, nalegając.
Wstałem i skierowałem się do bufetu, gdzie dostrzegłem Jaspera Whitlocka, który spotykał się z Alice, jeśli dobrze czytałem na Twitterze.
Uścisnąłem mu dłoń, a on przedstawił mnie jego dobremu przyjacielowi, Emmettowi, o którym Jasper wspominał mi latem. Gadaliśmy przez chwilę, czekając w kolejce.
- Jasper - zacząłem, gdy wracaliśmy do sali z popcornem i napojami. – Wiesz, jak znalazłem cię na Twitterze? – zapytałem.
- Tak - odpowiedział z przyjaznym kiwnięciem głowy.
- Możesz wyświadczyć mi przysługę i nie wspominać Belli, że używam tego portalu? Czytałem… yyy… jej wpisy, ale ona o tym nie wie. Powiem jej, przysięgam - poprosiłem, praktycznie błagając go.
- Cholera, stary. Powodzenia z tym. Ale pewnie, nie martw się. Nie chcesz, by dowiedziała się od osoby trzeciej. To super - odpowiedział i wzruszył ramionami.
Poczułem ulgę, że nie muszę się martwić o możliwą scysję z Bellą w kinie. Zamierzam jej powiedzieć, obiecałem sobie omówić to dziś wieczorem, kiedy będziemy sami. Czułem się winny z powodu tak długiego trzymania tego w tajemnicy.
Usiadłem koło brązowookiej i cieszyłem się, patrząc, jak rozmawia z ożywieniem z przyjaciółkami, zanim odchyliła się i jadła ze mną popcorn.
- Dzięki za przekąski. Ile ci wiszę? – zapytała.
- Przestań, nie tylko o to pytałaś.
- Dobra - powiedziała, wywracając oczami. – Chyba najlepsi przyjaciele mogą tak się traktować. – Zaśmiała się.
- Cholernie mogą.
Czekaliśmy aż zaczną się zwiastuny, kiedy zauważyłem, że Bella nuci wraz z muzyką, którą została puszczona na sali. Rozpoznałem piosenkę ze starego musicalu.
- Anything you can do, I can do better. I can do anything better than you…(6) - zaśpiewała do mnie.
Miała skrzyżowane nogi i machała stopą w tak muzyki.
Och, czyżby?
- Umiesz gwizdać? – zapytałem.
Kiwnęła głową i gwizdała wraz z muzyką. Zagwizdałem głośniej. Włożyła dwa palce do ust I zagwizdała tak głośno, że wszyscy zamilkli i spojrzeli na nas. W odpowiedzi wzruszyła ramionami… i wskazała na mnie.
Zapłacisz za to, dziecinko.
Wziąłem popcorn, podrzuciłem w powietrzu i złapałem go w usta. Bella próbowała, ale nie udawało się jej trzy razy z rzędu, a ja celowałem za każdym razem. Ostatecznie wzięła całą garść z opakowania i rzuciła mi popcorn na głowę.
- Urażony przegrany - powiedziałem, gdy zbierała popcorn z moich włosów.
- Zaczynamy rywalizację? – zapytała z uniesioną brwią.
Nawet nie odpowiedziałem. Byłem zbyt zajęty patrzeniem w jej oczy bez ruszania się. Ona także wpatrywała się we mnie skupiona na tym, by nie mrugać.
- Pierd! – wyskoczyła, oczywiście chcąc, bym się zaśmiał i mrugnął, ale to nie zadziałało.
- Bello, jestem facetem. Pierdy to jak drugi język dla mnie.
- I tak przegadasz swój tyłek.
- Okej, to było zabawne, ale nie mrugnąłem.
- Dobra, muszę wymyślić coś, co spowoduje, że mrugniesz.
- A może: „kocham cię”? – wypaliłem.
- Kochasz mnie?
- Nie, chodziło o to żebyś powiedziała to do mnie.
- Co? Nie. Powiedziałeś, że powiesz: „kocham cię”.
- Brązowooka, mówiłem, abyś ty to powiedziała.
- Właśnie, że nie.
- A właśnie, że tak.
- Edwardzie?
- Hmm?
- Kochasz mnie.
- Cholera, mrugnąłem.
- TAK!
- To konieczne? Naprawdę? Taniec zwycięstwa? – zapytałem, gdy zaczęła tańczyć na siedząco z rękoma nad głową.
Światła przygasły i zaczęły się zwiastuny. Próbowałem skupić się na ekranie, ale wciąż spoglądałem na Bellę.
Krętacz. Przebiegły, niemrugający krętacz. Powinienem był wiedzieć, że mnie złamie.
Ale musiałem być ze sobą szczery. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy z inną osobą. Jadłem jej z ręki i przypuszczam, że dawniej to byłoby absurdem dla mnie. Ale stwierdziłem, że całkiem cieszy mnie to, że ktoś wie, iż lubię moje jajka i daje mi swojego cyckusia, ale odmawia, by kupić jej cholerny popcorn i rzuca nim we mnie, kiedy jej duma została urażona.
Bliżej przyjrzałem się jej twarzy i zauważyłem, że wygląda na trochę smutną. Jej spojrzenie wędrowało między dwoma parami przed nami; to jak przytulali się, uśmiechali i szeptali do siebie. Jasper masował wolno szyję Alice. Emmett bawił się włosami Rose. Myślę, że te publiczne gesty zasmuciły ją, ponieważ nie miała nikogo, kto mógłby robić to z nią.
Ostawiłem popcorn na podłogę, dotykając ją delikatnie w międzyczasie. Jak zawsze jej dłonie były lodowate.
- Hej, zimno ci? – wszeptałem jej do ucha.
- Trochę, a co?
- Nic. Po prostu nie chcę, by było ci zimno - powiedziałem, podnosząc podłokietnik między nami.
Zdjąłem kurtkę, zanim otuliłem Bellę ramieniem i okrywając ją kurtką jak kocem. Czułem, jak wzięła długi, głęboki wdech i odprężyła się, opierając głowę na moim ramieniu. Pocałowała mnie w policzek i wyszeptała: „dziękuję”. Obejrzeliśmy cały film bez słowa. Ale próbowałem przekazać jej wszystko, co czuję do niej poprzez całowanie jej w głowę albo pocieranie ramienia, a ona dziękowała mi, bawiąc się moją dłonią albo klepiąc w klatkę piersiową.
Światło ogarnęło salę i rozciągnęliśmy się w fotelach, zanim wstaliśmy, by wyjść. Bella i ja staliśmy, by się pożegnać.
- Alice, co robisz z telefonem? Pisałaś smsy podczas filmu? – zapytała Bella.
- Nie, jestem na Twitterze. Hej, czemu nie jesteście znajomymi? – zapytała, niewinnie patrząc to na mnie, to na Bellę. – Edward i Jazz mają się w znajomych.
O cholera.
(1) New Haven (Connecticut) znajduje się w strefie klimatu umiarkowanego (dość łagodna zima i ciepłe, wilgotne lata).
(2) Liga Bluszczowa (ang. Ivy League) – założone w 1954 roku stowarzyszenie ośmiu elitarnych, prywatnych uniwersytetów amerykańskich z północno-wschodniej części USA.
(3) I Dream of Jeannie – amerykański sitcom emitowany w latach 1965-1970, (komedia, familijny, fantasy). Głównymi bohaterami są 2000-letnia kobieta dżin i astronauta
(4) Barry White – nieżyjący już, amerykański piosenkarz i twórca tekstów piosenek.
(5) Barry White „Can't Get Enough of Your Love, Babe” (przyp. autorki); Słyszałem jak ludzie mówią, że za dużo czegokolwiek nie jest dobre dla ciebie, kochanie. O nie. Ale nic o tym nie wiem… (przyp. tłum)
(6)Anything You Can Do (I Can Do Better) z musicalu Annie Get Your Gun (przyp. autorki); Wszystko, co możesz zrobić, mogę zrobić lepiej. Mogę zrobić wszystko, lepiej od ciebie… (przyp. tłum)
Rozdział 16 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dreamteam dnia Sob 13:28, 15 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Nie 21:26, 02 Sty 2011 |
|
nie ma to jak dobry początek Nowego Roku:)
i od razu weny na następne życzę
rozdział coż jak zawsze świetny, chociaż najbardziej spodobała mi się impreza w szpitalu i późniejsza rozmowa w aucie na temat wolontariatu i dzieci, mam nadzieję, że Bells będzie tam pracować to zawsze uszczęśliwi dzieci i resztę
akcja w kinie dobra, ich rozmowa świetna
koncówka i to, że Edzio zna się z Jasperem to jestem zaskoczona
mam nadzieje, że jakoś się wykręci Edzio
do następnego
pozdrawiam
i Najlepszego w Nowym Roku |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 20:49, 03 Sty 2011 |
|
Noooo, to ja nie chcę być w skórze Edzia, już Bella da mu popalić, mam nadzieję. Tylko facet może myśleć, że ukryje prawdę, ha, ha, ha. Dzięki za rozdział, jak zwykle zachwycający, z dawką humoru i romantyzmu. I jak zwykle, czekam na następny. Pozdrawiam!!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
emily522
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Paź 2010
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 23:01, 03 Sty 2011 |
|
To opowiadanie mi się tak bardzo podoba, naprawdę jest super. Jestem ciekawa jak zareaguje Bella jeśli dowie się, że Edward to wszystko czytał.
Chciałabym żeby jednak się zeszli, zostali parą i w ogóle.
Bardzo mnie wciągnęło to opowiadanie więc będę rozgłaszać jakie świetne tłumaczenia pisze pani Pani Dream Team
Pozdr.
Emy
P.S. AVE WENA !!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Wto 13:13, 04 Sty 2011 |
|
Dużo seksu, ale i sporo humoru. Zdecydowanie mi się podoba. PI pomyśleć, że S. Meyer tak oszczędnie przedstawiła intymne życie swych bohaterów, nie wiedząc, że wyzwoli w dziewczynach wychowanych na Popcornie i Bravo plus zasobach Internetu taką inwencję twórczą, takie możliwości..... Saga Twilight miała trafić do młodzieży młodszej, ale na tym forum- autorki uzupełniają coś, czego nie było, ale mogłoby być- tyle że dla nieco straszych. To nie jest takie głupie. Pomysłowośc autorek jest niewyczerpana, co fajne jest, a ja mam zawsze ciekawą lekturę przed snem. NKZG jest na pewno jednym z lepszych opowiadań. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wampiromaniaczka dnia Wto 13:15, 04 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
valentin
Zły wampir
Dołączył: 03 Kwi 2010
Posty: 426 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 16:23, 04 Sty 2011 |
|
Bardzo dziękuje za nowy rozdział :0 Co prawda ten ff śledzę na chomiku, ale i tu per skreślonych słów nie zachodzi...
Myśli Edwarda są naturalne, tylko on o tym nie wiej , jak to mówią " Szewc bez butów chodzi"
Cóż mogę powiedzieć, Bella w konie, to takie naturalne zachowanie dla pary, ale oni oczywiście tego nie wiedzą. A Tweeter... Myślę że to sam Edek wywołał wilka z lasu... ;:) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy To ciekawa i umiejętnie tłumaczona historia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Nie 18:21, 09 Sty 2011 |
|
Początek rozdziału- rozczulający!
Edward przekomarzający się z Bellą przy małych dzieciach- słodkie.
Później nieco się rozczarowałam- tym razem nie za bardzo podobał mi się przekład dialogów- zwłaszcza tego prowadzonego w samochodzie- wyszło trochę zbyt wulgarnie, a to chyba nie było intencją autorki. Za to rozmowa o jajkach- bezcenna...
Cytat: |
- Ty i twoje jajka. Mogę ugotować je nawet teraz we śnie.
- Nie, nie ma gotowania we śnie. Jeszcze spalisz cały budynek. |
No i oczywiście Rose i Alice- powala mnie ich subtelność...
Czekam na nowy rozdział i reakcję Belli na nieoczekiwane wieści! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dreamteam
Wilkołak
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 13:23, 15 Sty 2011 |
|
Rozdziały można także znaleźć w formacie .pdf na [link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 16
Bella
Zamrugałam jakieś tysiąc razy, gdy moje gardło zacisnęło się, a serce biło jak oszalałe.
- Masz konto na Twitterze? – zapytałam nerwowo patrząc na Edwarda, który stał koło mnie i przestępował z nogi na nogę.
Dlaczego czuję się, jakbym oglądała stary materiał filmowy z debaty Nixon/Kennedy z roku 1960?(1)
- Ee, tak. No wiesz, lubię być na czasie - zażartował nerwowo.
Rozpoznałam tę minę ”nieposłusznego chłopca” i to było potwierdzeniem.
- Czytałeś moje posty, prawda? – oskarżyłam, a moje zażenowanie powoli zmieniało się w irytację.
Nagle cała czwórka przyjaciół ogłosiła, że gdzieś muszą być i to natychmiast. Rose powiedziała, żebym dzwoniła, jeśli będę czegoś potrzebowała, wyczuwając, że między mną i Edwardem może nastąpić spięcie.
- Miałem o tym wspomnieć i to nawet dzisiaj - wyjąkał, trzymając dłoń w górze.
Tłum wokół nas sprawiał, że nie było to zbyt dobre miejsce na rozmowę, więc poszliśmy szybko do volvo, by dostać się do domu i pogadać w spokoju.
Siedziałam cicho w samochodzie z głową odwróconą od Edwarda i patrzyłam przez boczne okno. Byłam zbyt zażenowana, by powiedzieć cokolwiek; za to pozwoliłam, aby moja głowa wypełniła się pytaniami. Bałam się odpowiedzi, bo zawstydzą mnie, a może nawet rozgniewają.
Słyszałam jak Edward kilka razy westchnął głośno, a jego irytacja była oczywista. Wiedziałam, że nie przepadał za kłótniami z dziewczyną. To powinno być o zaufaniu i braku komplikacji. Za to wszystkie mieszane sygnały i odkrywanie uczuć tylko w tej sytuacji były dla mnie całkowicie nowym doświadczeniem.
Jeśli byłabym jego dziewczyną, miałabym prawo czuć się oburzona i oszukana. Nie, jestem najlepszą przyjaciółką. Nawet nie wiedziałam, do cholery, co o tym myśleć. Czasami czułam się jak żebrak na ulicy biorący każdy „grosik” albo małe cząstki jego serca, które mógł mi dać. Ale każdy skrawek miał dla mnie niedorzeczne konsekwencje; ogłuszał mnie, sprawiał, że myślałam tyko o tym, jak bardzo chcę jeszcze jednej jego cząstki.
Wspinałam się po schodach, ustępując naszej rutynie i spróbowałam wymknąć się do swojego mieszkania, ale on wciągnął mnie na następne schody prowadzące do jego apartamentu. Nie konfrontacyjna osoba we mnie nie mogła nic poradzić na to, kim jest.
Siedzieliśmy na jego skórzanej kanapie, pogrążeni w krępującej ciszy i chciałam zniknąć, ale nic takiego się nie stało.
- Bello, przepraszam - zaczął.
- Czytałeś to, co pisałam o tobie? – zapytałam.
Edward zacisnął usta i kiwnął głową.
- Eee, wszystkie? – zadałam kolejne pytanie, na co ponownie kiwnął głową. – Więc wszedłeś na mój profil i przebrnąłeś przez wszystkie moje wpisy? – zastanawiałam się na głos, prawie bojąc się odpowiedzi.
- Niezupełnie - powiedział, przełykając głośno. – Dołączyłem tam niedawno i znalazłem ciebie… ee… wtedy.
- Wtedy? To znaczy, Edwardzie? – naciskałam cichym głosem.
- Wow, jesteś naprawdę dobra w zadawaniu pytań. Nic dziwnego, bo twój tata był detektywem - odpowiedział z nerwowym śmiechem.
Gdy nie odpowiedziałam, a jedynie przechyliłam głowę i uniosłam brew, zrozumiał i mówił dalej.
- Jasper znalazł mnie na Twitterze mniej więcej wtedy, gdy się wprowadziłaś. Gdy przejrzałem jego wpisy, znalazłem jeden od ciebie. Zaśmiałem się, widząc nick, więc kliknąłem na niego i zobaczyłem, że to ty.
- Czytałeś moje posty przez dwa miesiące bez mojej wiedzy - oświadczyłam praktycznie sobie samej. Skrzyżowałam ręce na piersi i wpatrywałam się bezmyślnie przed siebie.
Uniosłam głowę i spojrzałam na Edwarda przez chwilę w próbie rozprawienia się ze sobą. Z jednej strony, byłam zupełnie zażenowana. Nie miałam pojęcia, że Edward może znać jakiegoś mojego znajomego, bo jakie były na to szanse? Za to z drugiej strony, byłam wściekła. Czułam się, jakby znalazł mój pamiętnik nierozważnie pozostawiony na wierzchu i zamiast go zamknąć i odłożyć, przeczytał zawartość bez powiadamiania mnie. Po prostu czytał każdy nowy wpis.
Mój umysł był zbyt rozproszony, aby wiedzieć jak zareagować, więc pozwoliłam mojemu gniewowi i urażonemu ego wziąć górę.
- Śmiałeś się z tego? – wymamrotałam, krzywiąc się.
- Co? – zapytał z niedowierzaniem. – Oczywiście, że nie… to nie było tak – dodał, wyglądając na zdenerwowanego.
- Chciałeś mi powiedzieć – zaczęłam, – że bez wyraźnego powodu czytasz to, co powiedziałam o tobie? – zapytałam i moje niedowierzanie pasowało teraz do jego.
- Tego nie powiedziałem. Miałem powód - odpowiedział zbyt zażenowany, by coś jeszcze dodać.
- A jaki to był powód?
- Chciałem wiedzieć, co myślisz.
- A czemu po prostu mnie nie zapytałeś?
- Bello, nie mogłem. Nie sądziłem, że mi powiesz. Mogę być szczery?
- Tak, proszę.
- Pomyślałem, że mnie znienawidzisz. Pokłóciliśmy w nocy, kiedy ten idiota Jake odprowadzał cię do domu… i naprawdę wierzyłem, że mnie nie cierpisz. Ale twoje wpisy mówiły o mnie tylko miłe rzeczy. Obwiniłaś siebie za tę kłótnię, a ja też byłem winny. I wtedy pocałowałem cię, chociaż nie powinienem i sprawiłem, że czułaś się niekomfortowo i byłaś skonfundowana. Mimo wszystko jakoś udało ci się mieć o mnie dobre zdanie - wyjaśnił cicho i szczerze.
To mnie zainspirowało, aby także przyznać się do czegoś.
- Byłam zauroczona tobą - wyszeptałam. – Zadurzona.
- Niezrozumiałe. Nie zauważałem lub troszczyłem się o cokolwiek od czasów liceum. Ale naprawdę lubiłem czytać to, co myślisz.
- Edwardzie, to są moje prywatne myśli. Wiem, że były pisane w Internecie, ale nie miałam pojęcia, że mamy wspólnych znajomych. Nie możesz po prostu słuchać tego, co dzieje się w czyjejś głowie. To nie jest fair - przeciwdziałałam, urażona, że to nie przyszło mu do głowy.
- Wiem, wiem. Naprawdę przepraszam. I przysięgam, że nigdy nie śmiałem się i nie miałem zamiaru cię zawstydzić.
- Więc co myślałeś o tym, co powiedziałam?
- Myślałem… nie rozumiałem czemu mogłabyś być zainteresowana mną… nie lubiłaś mnie, kiedy byłem flirciarzem, irytowałaś się. Bello, nie mogłem wymyślić… co we mnie widziałaś.
- Widziałam dużo więcej niż dobrze wyglądającego kolesia z możliwością przebierania w laskach.
- Dziękuję, Bello.
- Czemu wciąż to robisz?
- Ale co?
- Nazywasz mnie Bellą?
- Nie wiem. Sądziłem, że nie jesteś w humorze na przezwiska.
- Ale to nie jest tylko przezwisko. Tylko ty tak do mnie mówisz.
- Przepraszam, Brązowooka, za wszystko.
- Wiem, ale wciąż czegoś nie rozumiem.
- Czego?
- Dlaczego było ważne dla ciebie moje wrażenie o tobie? Czemu było ważne, co myślę?
- Sądzę, że… nie wiem. Wydajesz się być inna. Jesteś miłą, mądrą i ładną osobą. Nie chciałaś robić czegoś ze mną, mimo to wciąż byłaś przyzwoita i przyjazna. Im bardziej cię znałem, tym ważniejsze było dla mnie to, co myślisz. Chciałem, byś mnie lubiła – powiedział, patrząc w dół jak nieśmiały i niepewny siebie dzieciak.
Zaczęłam chichotać jak szalona. Nie mogłam w to uwierzyć. To nie mogło być możliwe. Po prostu nie.
- Edwardzie?
- Tak? Co jest takie zabawne?
- Muszę cię o coś zapytać, zupełnie poważnie. Czy kiedykolwiek byłeś w kimś zadurzony?
Rozważał moje pytanie przez moment. Usta zacisnął w cienką linię, a spojrzeniem przemierzał pokój.
- Wiesz, nie sądzę. Gdy widziałem kobietę, myślałem, że jest atrakcyjna i zagadywałem do niej. I rzeczy mogły potoczyć się dalej od tej chwili - powiedział.
- Potoczyć się dalej? – zapytałam, śmiejąc się i kręcąc głową. – Brzmi jak transakcja handlowa.
„Układ”, pomyślałam sobie smutno. Tym to jest?
Nie mogło tym być. Jeśli było to dla niego tylko wymianą przysług, to czemu siedzę teraz w jego mieszkaniu? Czemu czytał moje posty, nie chciał przespać się ze mną i zawsze moje potrzeby były ważniejsze od jego? Czemu robił te niezliczone rzeczy, które ludzie robią tylko wtedy, gdy troszczą się o kogoś? Może „idziemy dalej”, ale myśleliśmy, że to niewiarygodnie głupie „nieporozumienie” i kierujemy się do czegoś innego; czegoś znaczącego i ważnego. Ale w tym momencie nerwowo szukaliśmy czegoś, nie wiedząc jak się czujemy, albo dlaczego tak jest.
Zamknęłam oczy, ponieważ nie mogłam już więcej przetworzyć. Przekroczyłam właśnie granicę logiczności i pogrążyłam się w nerwowych emocjach. Początkowo Edward nie patrzył na mnie, więc kiedy zobaczył łzy spływające po moim policzku, usłyszałam jak jęknął i przytulił mnie.
- Bello, proszę. Nie mogę znieść jak płaczesz. Nienawidzę tego.
- Przestań mnie tak nazywać.
- Przepraszam, brązowooka. Nie płacz, proszę. Przepraszam – wyszeptał, przyciągając mnie do siebie i oparł moją głowę o jego ramię. Pocałował mnie w czoło i wilgotne oczy.
Wiem, że tak sądził. Było mu przykro, że mnie uraził. To reakcja kogoś, kto jest głęboko w kimś zadurzony. Przecież to zdarzało się wcześniej i dziś też. Myślę, że zaczynam wchodzić w to… w te rzeczy o Edwardzie, z którymi nie wiem, co zrobić. Nie rozpoznawał podstawowych uczuć, które większość ludzi uczy się interpretować i zmaga się, gdy są o wiele młodsi. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że jest we mnie zadurzony. Nie mógł zrozumieć, dlaczego nieprzebywanie przy mnie sprawia, że jest drażliwy, bo sądził, iż tylko tęskni za mną. Dlatego, że robię mu jajka, bawię się jego dłonią i jem chińszczyznę, siedząc na jego kolanach, myśli, że to musi być przyjaźń. Nie wierzy w moje zaufanie do niego w sprawie „szybkiego numerku” i później mówi mi, że to był błąd. Nie łapie, że potajemne czytanie moich wpisów jest naruszeniem mojego zaufania.
I wtedy załapałam. To było, jakby żarówka zapaliła się nad moją głową.
Edward nie wie, jak to jest kogoś kochać.
I wtedy zapaliła się żarówka numer dwa.
Myśl o tym sprawiła, że było mi go żal. Byłam smutna, że nie wie, co czuje. Tak jakby jego część była atroficzna; osłabiona do tego stopnia, w którym już praktycznie jej nie odczuwał.
I gdzieś tam pojawiła się trzecia żarówka, była jak błyskawica. I to nie mogło być dobre, ponieważ burze napędzały mi stracha.
Czemu jest mi go żal? Ponieważ… kocham go. Nie jestem „zakochana” w nim. Kocham go; każdą jego część. Ta część, która nie działa tylko dlatego, że potrzebuje naprawy, nie sprawia, że jest mniej warty.
Dłońmi zakryłam twarz, próbując ukryć dosłownie wszystko. Jedno z nas musi być rozsądne, a przynajmniej spokojne, trzeźwo myślące. Nie chciałam ponownie go wystraszyć, jak za pierwszym razem, gdy byliśmy razem. Musi być sposób, by „iść dalej”, ponieważ jestem… zbyt zaangażowana z NKZG?
Wzięłam głęboki wdech i pozwoliłam sobie wtulić się w ciało Edwarda; ciało, które przyciągało mnie od pierwszego razu, gdy go zobaczyłam. Od tej pory było ono dla mnie znajome. Znałam każde zagięcie mięśnia, każdą linię i kształt, to jak i gdzie je dotykać. Znałam jego zapach. Dźwięki bicia serca i oddychania mówiły mi czy spał, czy był pobudzony lub szczęśliwy. Znałam to wszystko, ale jego serce i dusza były wciąż dla mnie tajemnicą. Jednak byłam zdeterminowana, nawet jeśli tylko po kawałeczku, dowiem się, co jest w środku.
- Proszę, powiedz mi jak to naprawić - powiedział poważnie i miło.
Byłam tak pogrążona w myślach, że nic nie mówiłam i teraz był zmartwiony.
- Będzie dobrze, Edwardzie. Tylko… próbuję uporządkować wszystko w mojej głowie. Nie jestem zła, jedynie trochę smutna.
- Ale to przeze mnie jesteś smutna. Chcę to rozwiązać, a przynajmniej spróbować.
- Naprawdę nie możesz tego rozwiązać. Ale możemy spróbować to poprawić.
- My? Masz na myśli, że spróbujesz ze mną?
- Pewnie, nie mogę ci zostawić wszystkiego. Jeszcze dostaniesz amoku i ogłupiejesz - zażartowałam z małym uśmieszkiem i pociągnięciem nosa.
To o wiele wygodniejsze niż kłótnia i ten sposób rozmowy rozumieliśmy oboje.
Edward zachichotał, pochylając się do stolika, wciąż wisząc na mnie i wziął chusteczki. Podziękowałam mu, zanim wytarłam oczy i wydmuchałam nos.
- Musimy mieć do siebie zaufanie – powiedziałam, opierając głowę na jego ramieniu i klepiąc po klatce piersiowej.
- Wiem. Nie miałem racji, nie mówiąc ci o Twitterze. Nigdy bym nie chciał, abyś mi nie ufała.
- Wciąż ci ufam… ponieważ byłeś tylko pełny szacunku i miły we wszystkim, co razem zrobiliśmy. To znaczy więcej niż jedna, mała rzecz, którą zrobiłeś - wyjaśniłam.
- Dziękuję… za zrozumienie… i za nie bycie złą – odpowiedział, przesuwając dłonią po moich włosach i masując skórę głowy.
- Ufasz mi, Edwardzie? – zapytałam, próbując nie brzmieć niespokojnie co do zadania pytania, ale teraz odpowiedź była najważniejsza.
- Tak. Sądzę, że ufam ci bardziej niż komukolwiek od dłuższego czasu - powiedział łagodnie.
Wciąż miałam głowę opartą na jego ramieniu, więc nie patrzyłam mu w twarz. W taki sposób łatwiej było mi wyrzucić z siebie pytanie.
- Kim była ostatnia osoba, które ufałeś?
Chyba znałam odpowiedź i wtedy poczułam, jak nieznacznie się napiął.
- Yyy, moja mama – udzielił prostej odpowiedzi.
- Możesz mi o niej opowiedzieć? – zaryzykowałam.
Nie wydaje mi się, abym mogła zapytać bardziej znacząco. Naprawdę chciałam zapytać, co się stało, jak umarła, ale nie chciałam zmuszać go do myślenia o rzeczach, o których powiedział, że szybciej zapomni. Więc zadowolę się, jak powie mi cokolwiek.
- Ona, eee… umarła - odpowiedział prawie mechanicznie.
Już mi to powiedział, ale jeśli chciał zrobić to ponownie, zostawię to tak.
Byliśmy cicho przez kilka minut, żadne z nas nie wiedziało, co druga osoba chce usłyszeć. Ale wtedy Edward zaskoczył mnie i zaczął mówić dalej.
- Moja mama… była alkoholiczką. Umarła przez to - powiedział bez wyrazu. – Na niewydolność wątroby.
- Przykro mi, Edwardzie. Naprawdę, tak przykro - powiedziałam.
Otuliłam go ramionami i przytuliłam, jakby moje życie zależało od tego, ponieważ chciałam tym powiedzieć mu, że strata rodzica jest gówniana i dokładnie to rozumiem.
- Dzięki, brązowooka - wyszeptał, całując mnie w głowę. – Była „funkcjonalnym alkoholikiem”, jak mówią. Dorastałem, widząc, jak upija się co noc, ale nigdy nie prowadziła po pijaku albo piła w ciągu dnia. Ani razu nie była agresywna. Jako dziecko dziwnie to postrzegałem. Myślałem, że każda matka przychodzi do domu, wypija dwie lub trzy butelki wódki, a później długo płacze zanim zaśnie.
Przygryzłam wargę, by powstrzymać sapnięcie. Serce bolało mnie na myśl o tym, co musiał przeżyć, ale nie mogłam zareagować i ryzykować, że będzie to gorsze dla niego. Po prostu poklepywałam go po klatce piersiowej jak mówił.
- Czasami pytałem, czemu płacze, ale nigdy nie odpowiedziała dokładnie. Najczęściej słyszałem: „to nic, płakałabym więcej, gdybym nie miała ciebie”. Nigdy nie rozumiałem, co to znaczy, ale nigdy nie zapytałem, a chciałbym to teraz zrobić - wyjawił.
- Wiem - powiedziałam.
Chciałabym móc powiedzieć albo zapytać o tyle rzeczy mojego tatę, zanim umarł, więc znałam bardzo dobrze to uczucie.
- Dzięki za słuchanie – powiedział, całując mnie w czoło.
- Nie ma za co. Dzięki… za zaufanie mi - odpowiedziałam.
Wtedy spojrzałam na jego twarz, a jego przekrwione, zielone oczy zabiły coś we mnie. Delikatnie pocałowałam go w usta, mając nadzieję, że to zabierze trochę bólu.
Patrzyliśmy na siebie przez minutę, uśmiechając się delikatnie do siebie. Prawie chciałam, aby sytuacja stała się dziwna, ale tak nie było. Położył dłonie na bokach mojej twarzy i oddał pocałunek. Jego delikatne wolno poruszające się usta powiedziały mi, jak był smutny.
- W porządku jeśli jesteś smutny. Wiem, jak to jest. To odejdzie, zwłaszcza, że nie jesteś sam - powiedziałam.
- Dzięki, będzie ze mną dobrze - uspokajał mnie.
Siedziałam na nim okrakiem, więc mogłam głaskać go po policzku, a kciukiem pieścić delikatny zarost pod nosem.
- Zrobisz coś dla mnie? – zapytał.
- Oczywiście.
- Zostaniesz dzisiaj ze mną?
- Planowałam tak zrobić – powiedziałam, śmiejąc się delikatnie. – Sądzę, że wolę twoje łóżko od mojego. Jest w końcu większe.
- Lubisz moje łóżko, hę?
- Tak. Czasami nawet z tobą w nim.
- Czasami?
- Okej, może więcej niż „czasami”. Może zawsze, ale niech to nie ogarnie twojego umysłu.
Wywróciłam oczami, kiedy uśmiechnął się i uniósł brew.
Przykrywając dłońmi mój tyłek, udało mu się wstać ze mną zawieszoną na nim. Zaniósł mnie do sypialni, całując mnie przez całą drogę. Usiedliśmy na łóżku, całując i dotykając się delikatnie. Gdy zdjęliśmy sobie nawzajem bluzki, miałam pragnienie, by zapytać go o coś jeszcze.
- Zrobisz coś dla mnie? – zapytałam.
- Oczywiście.
- Pamiętasz jak byliśmy tu w moje urodziny i byłam zdenerwowana?
- No pewnie – odpowiedział, całując mnie po szyi.
- I powiedziałeś, że nie muszę nic mówić, że mogę pokazać to, czego chcę?
- Mmhmm - odpowiedział, skubiąc moje ucho.
- Możemy znowu to zrobić? Nic nie mówić, jedynie pokazywać sobie?
Przestał pieścić mnie i spojrzał mi w oczy. Na początku miał zmieszaną minę, ale wtedy zrozumiał, o co prosiłam.
Pokażmy sobie, co czujemy. Jeszcze nie musimy tego mówić.
Uśmiechnęłam się do niego nerwowo, ponieważ nie byłam pewna, jak zareaguje. Ale odetchnęłam z ulgą, kiedy odwzajemnił uśmiech. Sięgnęłam po jego dłoń i pocałowałam ją, najpierw wierzch później spód. Przyciskając jego palce do mojego policzka, uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam. Nie mogąc się oprzeć, bawiłam się jego dłonią, gdy mi się przyglądał. Pocałowałam każdy palec, później knykcie. Edward wziął moją rękę i zrobił to co ja, pocałował dłoń w ten sam sposób. Kciukiem przesunęłam po jego dolnej wardze, podczas gdy on położył moją dłoń na swoim policzku i zachichotał, kiedy udawał, że przygryza moje palce, zamiast je pocałować.
Klęcząc na podłodze przed nim, wolno rozebrałam go od pasa w dół, głaszcząc go po nogach i całując kolana. Złapał mnie za ramiona i wciągnął ponownie na łóżko, byśmy mogli zamienić się miejscami i ponownie zrobił to co ja. Ostrożnie zdejmując mój stanik, pocałował mnie w ramiona i zsunął ramiączka. Dłońmi delikatnie otarł moje piersi; jego dotyk był lekki, prawie niepewny. Zdjął moje dżinsy i majtki, pieszcząc moje nogi w między czasie. Byliśmy teraz oboje nadzy.
Ręce przesunęłam na jego szyję i ramiona, gdzie masowałam delikatnie jego mięśnie, by napięcie zgromadzone przez ostatnie dwie godziny zniknęło. Chciałam zabrać ten stres i niepokój. Niedługo zrobił to samo dla mnie; jego długie palce zwinnie rozluźniły mnie sprawiając, że czułam się spokojna. Trzymałam jego twarz w dłoniach i pocałowałam go ze wszystkim, co miałam; wzdychając szczęśliwie i delikatnie przy tym jęcząc. On zrobił to samo. Przesunęłam ręce na jego skronie i czoło, kciukami rozprostowując zmarszczki. Pocałunkami sprawiłam, że zmarszczenie brwi i grymas zniknęły. Ponownie, zrobił to co ja; najpierw z delikatnym pocałunkiem na moim czole, a później na całej mojej twarzy, gdzie zatrzymał się i pocałował kąciki moich ust, przestając tylko wtedy, gdy się uśmiechnęłam. Wyszczerzył się w uśmiechu z powodu swojego sukcesu, a później zaśmiał, gdy zmarszczyłam nos. Przez jakiś czas całowaliśmy swoje ciała, zawsze w ten sam sposób; najpierw ja, później Edward. Niedługo złapałam go w dłoń, delikatnie poruszając nią w dół i w górę. I wtedy jego dłoń szybko znalazła miejsce, w które uwielbiałam być dotykana. Gdy gestem pokazałam, by położył się na plecach, wzięłam go w usta, ponieważ wiedziałam, że to uwielbia i to sprawia, że czuje się tak dobrze, że to samo uczucie ogarniało mnie. Spojrzałam na niego, przyglądając się, jak przygryzł wargę i zacisnął szczękę, ale nigdy nie odwrócił wzroku ode mnie. Pogłaskał mnie po policzku, by okazać swoją wdzięczność, następnie wplątał palce w moje włosy, by okazać entuzjazm.
Byłam zaskoczona, kiedy usiadł i pociągnął mnie w pasie do niego, ale wtedy zrozumiałam, iż chce się odwzajemnić; moje usta na nim, a jego na mnie. Nigdy wcześniej tego nie robiliśmy, więc było to dla mnie nowe. Edward konsekwentnie pokazał mi coś, czego nigdy nie robiłam. To było zawsze ogromnie seksowne i przyjemne, a wszystko to poza moją wyobraźnią. I to nie było wyjątkiem. Czucie jego języka i ust na mnie, gdy ja go pieściłam w ten sam sposób, było niewiarygodne. Niedługo poczułam zbliżający się koniec, ale powstrzymałam to. Chciałam Edwarda we mnie. Potrzebowałam go tam. Musimy być spojeni, połączeni pod każdym względem.
Gdy położyłam się na plecach koło niego, natychmiast wspiął się na mnie, rozumiejąc, co mamy teraz zrobić. Rozłożyłam nogi, robiąc dla niego miejsce. Moja zniecierpliwione ręce zachęcały go, napierając na jego pośladki. Jęknął, gdy wszedł we mnie. Moja szyja rozluźniła się i odchyliłam głowę na bok, gdy poczułam go we mnie całkowicie; wypełniającego moje ciało, ale także inne miejsce, ponieważ wszędzie czegoś brakowało. Moje ciało nie miało kochanka. Mój umysł nie miał równego. Moje serce nie miało towarzysza, by bić w tym samym rytmie. Ale teraz miałam to wszystko i zatrzymam je do momentu, aż Edward zrozumie, że także to ma.
Złapał moje nogi i odchylił je aż do mych ramion. Uśmiechnął się do mnie, zanim pochylił głowę, aby patrzeć jak wchodzi i wychodzi ze mnie. Także patrzyłam, zdumiona tym, że myślałam, iż tylko „uprawiam seks” z Edwardem, ponieważ to nigdy nie było tym, czym się wydawało.
Gdy położyłam dłoń między moimi nogami, Edward syknął zachęcony, chcąc, bym zawsze cieszyła się tym, co robimy razem. Patrzenie na to, jak ruszamy się razem, było naprawdę pasjonujące, a widzenie tam mojej ręki tylko to potęgowało. Ale wtedy spojrzałam na twarz Edwarda i zaoczyłam tę minę; był tak podcieniony przeze mnie, że kiedy doszłam mocno, aż krzyczałam.
Oparłam dłoń na jego klatce piersiowej, tak jak wcześniej. To co tam miał, było moje. Może potrzebuje naprowadzenia, ale mam gdzieś, czy jest w milionach kawałków, bo i tak dopasuje je wraz z nim; jeden pocałunek, jeden uścisk, jeden dotyk. Zaczynając od teraz, odsunęłam rękę, ale tylko po to, by pocałować moje palce i złożyć ją na jego sercu.
Spojrzał na mnie, następnie delikatnie położył moje nogi, bym mogła opleść je w jego pasie. Całując słodko moje usta, jego wargi przesunęły się na moją szyję aż do klatki piersiowej, gdzie pocałował mnie delikatnie nad lewą piersią. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił się tym samym.
Wzięłam jego twarz w dłonie i przycisnęłam jego czoło do mojego. Kiwnęłam głową delikatnie, kiedy poczułam, że zaczął szybciej poruszać biodrami. Jego piękna twarz napięła się, usta zwolniły ruchy. Uwielbiałam patrzeć, jak dochodzi, tak samo jak on uwielbiał patrzeć na mnie, gdy przechodzę przez orgazm. Jego twarz wyglądała na spiętą, a następnie rozluźniła się. Chrząknął łagodnie, a jego ciało zesztywniało. Całując i pieszcząc jego policzek, czułam pewnego rodzaju zadowolenie i satysfakcję, którego nie odczuwałam nigdy wcześniej. To było, jakbyśmy wymienili się kawałkami siebie, kawałkami, których nie można zobaczyć, ale są tam i nawet możesz je ponownie wymienić.
Byliśmy cicho przez kilka minut, po prostu leżąc i trzymając się nawzajem.
- Brązowooka? – wyszeptał, głaszcząc mnie po plecach.
- Hmm?
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Pierwszy raz to robiłem - przyznał.
- Ja też, oczywiście - wyznałam.
- I nie mam na myśli 69 - wyjaśnił.
- Ja też.
I z tym, przekręcił się, by mógł przytulić się i obmacywać moją pierś. Nie mogłam zaprzeczyć temu, że lubię sprawiać, iż czuje się dobrze. Zasługiwał na to. Zasługiwał na to, by wiedzieć, jak to jest czuć się kochanym i wiedzieć, jak to jest kochać kogoś.
Mogę go uczyć, tak samo jak on uczy mnie.
(1) Debata z ‘60 to pierwsza telewizyjna debata prezydencka między wiceprezydentem USA Nixonem, a młodym senatorem Kennedym. Po raz pierwszy program telewizyjny w tak dużym stopniu wpłynął na preferencje wyborców.
Rozdział 17 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dreamteam dnia Sob 12:44, 29 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Sob 15:50, 15 Sty 2011 |
|
Sprawa konta na Twitterze wyjaśniona. Myślałam, że brązowooka zareaguje bardziej dramatycznie. Piszesz tak, że czarujesz tekstem. Na początku NKZG byłam przekonana, że to tylko seks w czystej postaci będzie, a tu takie rozczarowanie! ładnie stopniujesz emocje, widać, że między bohaterami jest nie tylko chemia ciał, ale i porozumienie dusz .Aż chciałoby się, by tak wyglądały związki w realu! Chyba nawet byłoby to możliwe, ale wtedy tylko, gdy zejdą się bratnie dusze. Nawet nie chciało mi się szukać literówek. Musiałabym przerwać czytanie, a nie po to zaczęłam wciągać się w temat! Bardzo emocjonalnie piszesz, umiesz stworzyć intymny klimat. Dzięki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 16:20, 15 Sty 2011 |
|
Wow! Spodziewałam się burzy z piorunami, a tu nic z tego. Jednak kobieta ma intuicję, powoli, z rozmysłem uczy faceta co to miłość? Zadanie wręcz niewykonalne, a jednak. Inteligentna bestia z Edzia i mam nadzieję, że tego nie zmarnuje. Gdy zaczęłam czytać "nagiego", szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się takiego rozwoju akcji, byłam przekonana,że oboje będą ten związek traktować jak swego rodzaju grę, ale podoba mi się taka treść, delikatna, cieplutka miłość. Tak lubię. Życzę weny, pozdrawiam!!!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
emily522
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Paź 2010
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:03, 15 Sty 2011 |
|
DreamTeam,
jak zwykle pięknie i uczuciowo. Cieszę się, że się pogodzili i wyjaśnili wszystko z tym Twitterem. Jestem ciekawa kiedy Edward zda sobie sprawę, że ją kocha.
Jedno ze zdań, które mnie poruszyło to:
Edward nie wie, jak to jest kogoś kochać.
Brązowooka chce go nauczyć kochać i pokazać jak to jest gdy się kogoś kocha i jest się przez kogoś kochanym.
To wydaje mi się takie romantyczne i uczuciowe. Świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny.
Emy
AVE VENA !!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Sob 19:27, 15 Sty 2011 |
|
Ech, no to by było na tyle.
Brakuje mi słów na konstruktywny komentarz. Ładnie napisany, bardzo subtelny rozdział. Zaskoczyła mnie trochę reakcja Belli- spodziewałam się ostrego spięcia i wielkiej awantury, ale miło się rozczarowałam.
Edward, który nie nauczył się, jak to jest kogoś kochać, jak ufać ludziom i pozwolić, by ktoś obdarzył go miłością...
No commands.
Czekam baaardzo niecierpliwie na ciąg dalszy! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zawasia
Dobry wampir
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D
|
Wysłany:
Nie 11:15, 16 Sty 2011 |
|
ciekawie, ciekawie...
chociaż myślałam, że Bella się obrazi, bedą krzyki, trzaskanie drzwiami itd...
ale zapomniałam, że Bella jest zbyt miła i za bardzo troskliwa i kochająca, ale i tak świetnie opisane jest to:)
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Czw 3:06, 20 Sty 2011 |
|
coo? ja się tu nie wypowiedziałam?? oj, oj nie dobra ja! ;d
Bardzo mi się podoba, to opo jest ciekawe i inne. Na pewno coś się wydarzy co im przeszlokodzi ale. Mam nadzieje że Bells pokaże Edowi jak kochać i będą poprostu szczęśliwi.
Opisy ich pożycia są bardzo nasycone. Jeśli tak to można nazwać
Coś mi się wydaje, że teraz będzie mniej erotycznie, ale tylko troszkę. Takie moje przypuszczenia. ;d
Teraz nie ma Twittera, więc co? Coś musi być, żeby pozostawić w naszych głowach pytania, na które dostaniemy odpowiedzi w kolejnych rozdziałach.
Czekam z niecierpliwością.
pozdrawiam i życzę chęci do tłumaczenia )
KW
EDIT : już jutro będzie nowy rozdział! Jea je je ! jea a a!
Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję że będzie długi, a jeśli nie, to i
tak będzie spoko. Czekam! ;* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez KW dnia Pią 19:35, 28 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dreamteam
Wilkołak
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 12:35, 29 Sty 2011 |
|
Rozdziały można także znaleźć w formacie .pdf na [link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 17
Bella
Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który leżał na podłodze koło łóżka Edwarda. Udało mi się uwolnić rękę z miażdżącego uścisku i sięgnęłam po niego.
Jak NKZG? Nie zabiłaś go, co? - A
Zachichotałam, gdy przeczytałam smsa od Alice. Szybko jej opisałam.
Wszystko dobrze. Wciąż oddycha. Ale sądzę, że go wymęczyłam ;) –B
Alice odpisała w mniej więcej dziesięć sekund.
Lubię tę nową zdzirowatą wersję ciebie. Jesteś dowodem, że mały penis może zdziałać wszystko. –A
Nie mogłam się powstrzymać i odpisałam.
Nie ma nic ”małego” w jego bokserkach. Zaufaj mi. Jestem zrujnowana dla innych kolesi. –B
Śmiejąc się trochę za głośno, szybko wyłączyłam telefon i odłożyłam go na stolik nocny. Edward poruszył się trochę, a jego senna twarz była odwrócona do mnie. Włosy miał poczochrane we wszystkie strony, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie, sprawiając, że chciałam całować go wszędzie.
- Dzień dobry - wyszeptałam, całując go delikatnie w czoło.
- Mmmph - narzekał.
- Wciąż śpiący, hę? – zażartowałam, przesuwając dłońmi po jego plecach. W odpowiedzi jedynie jęknął. – Chcesz śniadanie? – zapytałam, mając nadzieję, że to spowoduje otwarcie jego oczu.
- Tutaj jest coś smaczniejszego - powiedział ochryple wsuwając dłoń między moje nogi, chociaż wciąż miał zamknięte oczy.
- Hej, bez żartów - zrugałam lekko. – I jak robisz to z zamkniętymi oczami? Masz jakiś GPS na cipki czy co?
- Mona krzyczy do mnie jak syrena, Brązowooka.
- Edwardzie, jesteś po prostu śmieszny.
- Ale jest rano, a ty leżysz koło mnie, cała ciepła, słodko pachnąca i piękna. Możesz mnie winić?
- Nienawidzę cię - jęknęłam z grymasem.
- Co powiedziałem? – zapytał, śmiejąc się z mojego głupkowatego wydęcia warg i pozerskiej deklaracji nienawiści.
- Kto może cię odeprzeć, jeśli tak mówisz?
- Chyba o to chodziło; byś nie mogła mnie odeprzeć.
- Prawda. Nie odeprzeć cię, ale dostarczyć ci orgazmu.
- Dokładnie. Uwielbiam, jak jesteś bystra, Brązowooka.
- Nic nie mów, to podniecające.
- Widzisz, jacy jesteśmy podobni do siebie?
- Tak jakbyś umiał czytać mi w myślach, Edwardzie - powiedziałam śmiertelnie poważnie.
- Hej, to nie jest zabawne. Przeprosiłem hojnie za czytanie twoich postów.
- Wiem, ale rezerwuje sobie prawo do żartowania z tego.
- Mówiąc o tym, miałem zapytać. O co chodzi z tym en-ka coś tam? – zapytał, wykrzywiając twarz, próbując wymówić przezwisko, które mu nadałam.
Poczułam, jak moja twarz się czerwieni. Wszystkie żenujące rzeczy, które powiedziałam o nim, ponownie ogarnęły mój umysł. Próbowałam wymigać się od odpowiedzi.
- To, eee, przezwisko - wymamrotałam, próbując schować głowę pod nakrycie.
- Tyle to się domyśliłem - powiedział z uśmiechem, podpierając się na łokciu, leżąc koło mnie. Jednym palcem odsunął nakrycie. – Ale co to znaczy? – Nie ustawał.
- To oznacza… eee… nagikoleśzgóry - wyznałam bardzo szybko.
Zamknęłam mocno oczy i przygryzłam wargę, gdy Edward roześmiał się głośno.
- Raz przejdziesz się nago po swoim mieszkaniu i nie uchronisz się od tego skutków – lamentował żartobliwie.
- No tak… to wywarło wrażenie – powiedziałam, śmiejąc się.
- Dobre czy złe?
- Straszne, okropne. Wstrętne. Cofnęło mi się nawet.
- Jesteś straszną kłamczuchą, Brązowooka.
- Wiem - odpowiedziałam, śmiejąc się jeszcze mocniej.
Otoczył mnie ramionami i nie mogłam się oprzeć, kiedy zaczął całować mnie po twarzy, szyi i ramionach.
- Ej - powiedziałam, próbując nie skupiać się na tym, że pocierał i szczypał mnie w najlepszych miejscach. – Posłuchaj… Edwardzie… no weź, próbuję coś powiedzieć.
- Mmm? Słucham - powiedział, zaczynając pieścić moją klatkę piersiową.
- Co robisz w Święto Dziękczynienia? – zapytałam.
- Pracuję. A przynajmniej zazwyczaj tak jest. Ludzie chętnie oddają mi swoje zmiany. A co?
- Och. Zastanawiałam się… czy chciałbyś zjeść obiad dziękczynny ze mną i moją mamą.
- Nie jedziesz do domu? – zapytał, unosząc brew.
- Nie w tym roku - powiedziałam cicho. – To, eee, zbyt wiele dla mojej mamy i mnie, by być w domu tylko we dwie. Poprosiłam, by przyjechała tutaj.
Edward kiwnął głową i pocałował mnie w policzek, rozumiejąc, czemu święta nie będą takie same bez mojego taty.
- Bardzo chętnie. Dzięki za zaproszenie.
- Nie mogłam ugotować tyle jedzenia i nie zaproponować ci trochę. Po prostu jestem uprzejma - zażartowałam.
- Chcesz, bym wypchał twojego ptaka?
- Już dużo wypychasz, młody człowieku - powiedziałam, poruszając palcem wskazującym i przymykając jedno oko.
- Boże, uwielbiam cię napychać. I o to właśnie chodzi, napychać cię i zmiękczyć twoje podroby.
- Edwardzie - sapnęłam, chichocząc.
Naprawdę nie wiedziałam, co z nim zrobić. Wszystko szerzy się z podtekstem seksualnym. I nawet podobało mi się to.
- Polać cię moimi sokami? – zapytał, z prychnięciem ukrywając twarz nad moimi piersiami.
- Dosyć - zrugałam, próbując wyjść z łóżka.
- Jeden pocałunek, proszę - poprosił słodko, robiąc tę samą minę, co we śnie.
Jesteś czystym kryptonitem dla mojej samokontroli.
- Okej, tylko jeden.
Ten jeden pocałunek trwał dwadzieścia minut, a później kochaliśmy się przez godzinę.
Spotkałam się z Rose i Alice na kawie następnego popołudnia, jak zwykle w Starbucks.
- Więc ostatnim razem jak cię widziałyśmy, myślałam, że albo wybuchniesz płaczem, albo uderzysz Edwarda. Nie wiedziałam które - poinformowała mnie z uśmieszkiem Rose.
- To i to - wyznałam.
- Co to wszystko wywołało? Myślałam, że widzieliście się na Twitterze albo przynajmniej rozmawialiście o znajomości Jaspera - powiedziała Alice. – Przepraszam, że zaczęłam dramat między wami – dodała, wyglądając na zmieszaną.
- Nie martw się tym. Edward powinien już dawno powiedzieć mi, że widział mnie na Twitterze. On po prostu… nie mogę tak naprawdę zezłościć się na niego. Ale Boże, byłam naprawdę zawstydzona - wyjaśniłam.
- No pewnie! – wykrzyknęła Rose. – Pisałaś o nim te szalone rzeczy.
- Ech, nie przypominaj mi – jęknęłam, zakrywając twarz. – Pisanie po pijanemu jest idiotyczne, ale jeszcze idiotyczniejsze jest, gdy nie zastrzegasz swoich postów.
- Jak to wytłumaczyłaś? – zapytała Alice.
- Powiedziałam mu prawdę, że byłam w nim zadurzona – przyznałam.
- Moment. Byłaś w nim zadurzona? – podkreśliła Rose.
- Tak, czas przeszły. Mówiłam wam, co teraz do niego czuję.
- Powiedziałaś mu, co teraz czujesz? – zapytała Alice.
- Nie słowami. Nasza rozmowa była intensywna. Przyznał, że czytał moje posty, bo chciał wiedzieć, co naprawdę o nim myślę. Zasadniczo, też był we mnie zadurzony.
- Moment. Był zadurzony w tobie? – ponownie podkreśliła Rose.
- Jesteś jak papuga, Rose - zażartowałam.
- Zamknij się i odpowiedź - domagała się.
- No… właśnie poukładałam to wszystko w głowie, wiesz? Jak zmieniał się… jak mnie traktował i zachowywał się przy mnie. Zawsze był słodki i był dżentelmenem. Ale teraz jest inaczej. On teraz… nie wiem. Pomyślicie, że ocipiałam…
- Yyy, nie. Po prostu mów, Prunello, - nalegała Alice.
- No dobra - powiedziałam z westchnięciem. – Zrobił się dziwny. Stawał się zazdrosny, kiedy mówiłam coś o innych kolesiach. Chciał poznać każdego, kto mnie gdzieś zaprasza.
- Cholera - powiedziała Rose, mrugając kilka razy.
- Jest coś jeszcze, prawda? – zgadywała Alice, wyczuwając wszystko lepiej od innych.
- Tak - przyznałam z rumieńcem. – On, eee, staje się nerwowy, gdy nie rozmawiamy lub widzimy się przez kilka dni.
- Nerwowy, jak?
- Chce mnie uściskać i być słodki, ale też jest szalenie napalony - powiedziałam, śmiejąc się.
- Nie widujecie się z innymi, prawda?
- Nie, powiedział, że nie chce już uprawiać seksu z innymi pannami.
- Chooolera - wykrzyknęła Rose. – Najwyraźniej twoja wstrzemięźliwość złapała w pułapkę jego jaja – prychnęła.
Rose i Alice wybuchły śmiechem.
- Ha ha. Tak. Proste, ale prawdziwe. Sądzę, że czuje do mnie to samo, co ja do niego – odpowiedziałam, prychając z oburzeniem na ich głupie przekomarzanie się.
- Dlaczego nie powiedzieliście sobie tego? – zapytała Alice.
- Ponieważ są dziwni i mają popieprzone w głowach - wyjaśniła nonszalancko Rose
- Skoro musisz wiedzieć… to Edward ma problem – wyjawiłam, wzruszając ramionami.
Obie spojrzały na mnie, a potrzeba słownego wyjaśnienia była niepotrzebna, ponieważ było to wypisane na ich twarzach.
- Miał złe dzieciństwo. Naprawdę kiepskie. I sądzę, że to dlatego nigdy nie spotykał się z kimś na poważnie. Trzymał ludzi na dystans, ponieważ nie mógł uporać się z emocjonalnym przywiązaniem - wyjaśniłam.
- Mogę to zrozumieć - dumała Alice. – Tylko bądź ostrożna. Nie sparz się, okej? – poprosiła poważnie.
- Tak, tylko ty umiałabyś schrzanić taki układ - lamentowała Rose.
- Dzięki, Rose - odpowiedziałam sarkastycznie. – I robię, co mogę – powiedziałam do Alice. – Dlatego nie mówię mu, co czuję. Nie chcę, żeby znowu mu odbiło. Poczekam, aż będzie gotowy powiedzieć to jako pierwszy – wyjaśniłam.
- Ech, uwielbiam dobre historie miłosne, ale wolę dobre, zbereźne pieprzenie - powiedziała tęsknie Alice.
- Pieprzyć miłość - powiedziała Rose, wykrzywiając twarz.
- Ej! Przestańcie. Jesteście niedorzeczne. Widziałam was z Emettem i Jazzem. Byłyście całe w skowronkach i zachowywałyście się głupio - oskarżyłam, robiąc komiczną minę z szeroko otwartymi oczami i ściągniętymi ustami.
- Nic na to nie poradzę. Jazz jest słodki i uroczy. Zadzwonił któregoś dnia i powiedział, że brzmię smutno. Byłam tylko zestresowana tą pracą, którą piszę. Dwadzieścia minut później przyszedł z kwiatami i DVD - powiedziała mi Alice, praktycznie usychając z miłości.
Było to trochę obrzydliwe.
- Emmett to samo. Gadaliśmy przez neta o samochodach i powiedział mi, że nigdy wcześniej nie był tak nakręcony przez gaźniki. Dał mi miniaturkę samochodu, to takie słodkie - rozpływała się Rose.
Teraz naprawdę mi niedobrze.
- O. Mój. Boże. Dziwki nie są już dziwkarskie. Nigdy nie sądziłam, że doczekam tego dnia – westchnęłam, kręcąc głową.
- Tak, tak. Wszystkie jesteśmy po uszy w gównie. Ale przynajmniej wszystkie mamy z kim się bzykać - oświadczyła Rose i wszystkie trzy zachichotałyśmy jak głupie dziewczyny z liceum.
W ten wtorkowy wieczór robiłam obiad. Byłam pokryta mąką, ciastem i startym serem, ponieważ robiłam domową pizzę, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Wejdź, jest otwarte - zawołałam z kuchni.
Bardzo znajome ramiona znalazły się wokół mnie, gdy wyrabiałam ciasto. Westchnęłam, czując jego usta na mojej szyi, zimne przez listopadowe powietrze.
- Jesteś zimny - powiedziałam mu.
- Rozgrzejesz mnie w minutę. Patrzenie jak… tak podskakujesz… powinno pomóc - powiedział do mojego ucha.
- Jesteś wcześniej.
- Powinienem wyjść i wrócić później?
- Ech, w sumie jak już jesteś, to możesz zostać.
- Nie widziałem cię od trzech dni, więc wyszedłem ze szpitala tak szybko jak mogłem.
- Trzy dni? To już tak długo? Nawet nie zauważyłam - zażartowałam.
- Brązowooka, uwielbiasz mnie torturować, nieprawdaż?
- Nic nie poradzę na to, że za tobą nie tęskniłam.
- Nie? – zapytał, brzmiąc na autentycznie załamanego, opierając podbródek na moim ramieniu.
- Nie, ani trochę. Mówiąc szczerze, to zapomniałam o tobie – powiedziałam, wzruszając ramionami.
- Jak to?
- No wiesz. Takie stare rzeczy. Mój nieistniejący chłopak uwielbia kraść mój czas.
- Zabiję tego frajera.
- Spokojnie. Jest niegroźny.
- Naprawdę nie tęskniłaś za mną?
- Oczywiście, że tak. Zawsze, gdy nie ma cię obok, odczuwam coś wyraźnego. Nie umiem tego opisać. Jest to czymś w rodzaju próżni… braku czegoś… czuję coś, ale nie jestem pewna co to.
- Brak mojego czaru? Mojej niezwykłej sprawności w sypialni? Mojego hojnego wyposażenia…
- Nie! – powiedziałam, przerywając mu. – To raczej jak brak… bólu w moim tyłku.
- Jezu, jesteś niemiła, kiedy nie uprawiałaś seksu. Wiesz, mogę to naprawić.
- No pewnie, że tak. Jesteś taki bezinteresowny, oferując to.
Wkładając pizzę do piekarnika, odwróciłam się i dotknęłam go, ponieważ moje dłonie były całe w cieście.
- Mmm - zamruczał, ściskając mnie mocno.
- Jak tam twoja zmiana? – zapytałam, kierując się do zlewu.
Wciąż mnie przytulał gdy myłam dłonie. Był trochę niedorzeczny, ale uwielbiałam to.
- Była długa, ale znośna. Hej, dzwoniłaś do tej babki w sprawie wolontariatu?
- Tak - odpowiedziałam, kiwając głową. – Była naprawdę miła i zasadniczo powiedziała, że mogę sporządzić swój harmonogram. Najpierw musiałabym zrobić kurs szkoleniowy, ale później wszystko byłoby w porządku – wyjaśniłam, uśmiechając się.
- To fantastycznie. I wiesz - zaczął, przesuwając palcami w dół mojej szyi, sprawiając, że na skórze pojawiła się gęsia skórka, – może będziemy mogli mieć krótkie przerwy, kiedy będziemy razem w szpitalu.
- Hmmm, może - wyszeptałam, uśmiechając się. – Może wtedy nie będę…
… tęsknić za tobą.
Prawie to powiedziałam.
- Co nie będziesz? – zapytał.
- No wiesz, nie będę musiała dzwonić do swojego wymyślonego chłopaka - zażartowałam. Ale mój żart był niewypałem. Edward nie zaśmiał się, ani nawet nie uśmiechnął. – Edwardzie, tylko żartowałam – wyjaśniłam niezręcznie.
Wiedziałam, co nadchodzi i nie chciałam słuchać tego ponownie.
- Wiem, że żartowałaś, ale, yyy, wciąż myślę, że…
- Co? No powiedź - nalegałam, a jego niechęć do powiedzenia tego była dla mnie torturą.
- Może odmawiam ci… czegoś lepszego.
- Proszę, przestań - powiedziałam, czując jak strach zbierał się w dole mojego brzucha. – Edwardzie… nie sądzę, że masz w ogóle pojęcie.
- Pojęcie o czym? To ty cały czas wspominasz o chłopaku. Wiem, że żartujesz, ale może coś w tym jest? Coś, co próbujesz mi powiedzieć?
Wpatrywałam się w tanie linoleum pod moimi stopami, zbyt urażona, aby na niego spojrzeć.
- Edwardzie, chciałam powiedzieć… coś o widywaniu się z tobą w szpitalu… chciałam powiedzieć, że może nie będę… tęsknić za tobą – wyznałam cicho. – Ponieważ tak jest. Więc przestań gadać, że mi czegoś odmawiasz. Jedyną rzeczą, jakiej mi odmawiasz… to ty – dodałam szeptem. Byłam zbyt spięta, by mówić głośniej albo logiczniej. Próbował unieść mój podbródek, bym na niego spojrzała, ale odwróciłam głowę. Łzy złości wypłynęły z moich oczu, sprawiając, że wyglądałam głupio i trochę jak zmartwione dziecko. Powinnam wyjść z pokoju tak jak ostatnio, kiedy powiedział coś, co mnie zaniepokoiło.
- Przepraszam - zaoferował. – Zawsze mówię nie to co potrzeba. Nie chciałem cię zasmucić… chciałem zrobić co najlepsze.
- Widocznie twoje „najlepsze” i moje „najlepsze” to zupełnie dwie inne rzeczy – powiedziałam, wycierając oczy papierowym ręcznikiem.
- Zasługujesz na coś lepszego. To prosta prawda. Jestem samolubny, robiąc to, co robię - poinformował mnie, wierząc w te bzdury.
- Tak, Edwardzie, to bardzo samolubne z twojej strony, że sprawiasz, iż jestem szczęśliwa…. Spędzasz ze mną czas… sprawiasz, że czuję się chciana i wyjątkowa. Może tylko udajesz. Naprawdę gotuję tak dobrze? – zapytałam sarkastycznie.
- Czemu taka jesteś? – domagał się. – Powtarzam ci w kółko, że nie powinnaś oczekiwać czegokolwiek ode mnie.
- Niczego nie oczekuję! – warknęłam, a mój nastrój wziął górę. – Jeśli chcesz to odkręcić i mówić bzdury, spoko. Ale nigdy nie mów mi, na co zasługuję. Nie masz prawa! Irytuje mnie, gdy mówisz takie rzeczy. A wiesz dlaczego? – zapytałam, szturchając go palcem w klatkę piersiową.
- Ponieważ nie chcesz, abym mówił ci co robić. Ponieważ nie jestem twoim chłopakiem - odwarknął, łapiąc mnie mocno za nadgarstek.
- Nie, to nie to. Ponieważ za każdym razem, kiedy mówisz, że „zasługuję na coś lepszego”, sprawiasz, iż czuję się… czuję się… taka… smutna - wyjaśniłam z prawie zaciśniętym gardłem. – Jest mi żal nas obojga. Nie masz prawa… rujnować tego, co sprawia, że jestem szczęśliwa… rujnować wtorkowego obiadu, drzemek, jajek i krzyżówek. Nie waż się zabierać tego, dzięki czemu jestem szczęśliwa – ostrzegłam zupełnie nieskutecznym tonem.
Błagałam, a nie przedstawiałam wymagania. Też musiał o tym wiedzieć, ale nie umiałam się tym przejmować. Poczułam, jak uścisk Edwarda na moim nadgarstku się rozluźnił, gdy kręciłam głową i próbowałam odwrócić się by wyjść z pokoju, desperacko chcąc się ukryć; ukryć moją rozpacz.
- Puść mnie, proszę - powiedziałam.
- Nie - odpowiedział, przyciągać mnie za rękę.
- Czemu chcesz mnie zatrzymać, kiedy ja chcę, byś puścił, a puszczasz, kiedy chcę zostać?
- Przepraszam, brązowooka. Nie wiem czemu. Ale tak jak już mówiłem, wiem, kim jestem.
- Też wiem, kim jesteś. I nie widzę cię takim, jakim ty widzisz siebie.
- I nigdy w życiu tego nie zrozumiem.
- Nie musisz tego rozumieć, po prostu to zaakceptuj.
- Okej, spróbuję.
Prawie stanęłam jak wryta. Chciałam poprosić, by powtórzył, ponieważ sądziłam, że mogłam to sobie wyobrazić.
- Okej? – odpowiedziałam, patrząc na niego z otwartymi ustami.
- Widziałem, jaka jesteś niewzruszona w niektórych sprawach i, eee, pomyślałem, że nie ma sensu nakłanianie cię do zmiany zdania. Nigdy wcześniej to nie zadziałało – wyjaśnił, śmiejąc się nerwowo, przeczesując dłonią moje włosy.
Uśmiechnęłam się z jego nagłej nieśmiałości. To rzadkie i całkowicie mnie zjednało.
- Prawda, nie zadzieraj ze mną. Nie chciałabym… no wiesz, zbić cię… stłuc cię na kwaśne jabłko, albo coś takiego – powiedziałam, śmiejąc się z tego, jak niedorzecznie kiepsko zabrzmiałam.
- Zdecydowanie jesteś najmniej przerażającym łobuzem, z jakim musiałem się kiedykolwiek użerać - odpowiedział, śmiejąc się.
Uniosłam na niego pieść, ale zakrył ją dłonią i uśmiechnął się do mnie.
- Cóż, łobuz dla ciebie, Edwardzie.
- Nie, brązowooka dla mnie… najlepiej w mojej sypialni – powiedział, całując mnie w nadgarstek.
Odsunęłam się tylko na tyle, by wyjąć pizzę z piekarnika.
- Wiesz, chyba musi przestygnąć – powiedziałam, unosząc brew.
- Jakiś pomysł, jak możemy spędzić ten czas? – zapytał, przechylając głowę.
- Och, no nie wiem. Może kilka rzeczy… przychodzi mi do głowy.
- Hmm, ciekawy dobór słów. Mam na ciebie zły wpływ.
- O tak.
- Te rzeczy w twojej głowie, te o… dochodzeniu?
- Co z nimi.
- Są w to wplątane ubrania?
- Mam nadzieję, że nie.
- Jak zimną możesz zjeść pizzę?
- Stary, mam mikrofalówkę.
Piszczałam jak szalona, kiedy Edward praktycznie ciągnął mnie po schodach, mówiąc mi, jak uwielbia moje umiejętności do rozwiązywania problemów.
Zauważając, jak Edward kręci głową na boki, gdy szliśmy do jego sypialni, zaoferowałam mu masaż ramion. Usiadł na brzegu łóżka, podczas gdy ja klęczałam za nim, wolno rozmasowując jego napięte mięśnie. Uniosłam rąbek koszuli jego fartucha, zdejmując mu ją przez głowę i dzięki temu mogłam dotknąć jego ciała. Poruszałam dłońmi w górę i w dół po jego plecach, ugniatając jego skórę. Edward jęczał i mruczał z satysfakcją, więc musiałam robić to dobrze. Pocałowałam trzy małe znamiona na jego szyi, tuż przy linii włosów; dwa małe po lewej stronie i jedno większe po prawej stronie. Kilka razy już je całowałam, wpatrywałam się w nie, a nawet lizałam. Musiałam być bliżej niego, więc zdjęłam bluzkę i usiadłam bezpośrednio za nim okrakiem. Otulając jego tors, dłonie położyłam na jego udach, pieszcząc je łagodnie.
- Nie widzisz mnie, jak siedzę tak za tobą - wyszeptałam. – Możesz sobie wyobrazić, że jestem kimś, kogo lubisz, jeśli chcesz – dodałam, w połowie żartując, w połowie zastanawiając się, czy da się skusić.
Spiął się i obrócił głowę na bok, by spojrzeć na mnie.
- Nie mógłbym tego zrobić, nawet jeśli bym chciał - złajał. – Po prostu nie mogę.
- Czemu?
- Ponieważ… nie tylko widzę ciebie, lecz wszystko inne też. Znam cię. Wiem, jak pachniesz czy jakie dźwięki wydajesz. Nawet jeśli nie widzę cię… to czuję - wyznał cicho.
- Też bym wiedziała, że to ty. Wiedziałam, że to ty, kiedy wszedłeś do mojego mieszkania jak gotowałam. Wiem, jakie są twoje pocałunki - wyznałam w odpowiedzi. – I przytulasz mnie bardzo mocno, więc to ty, definitywnie ty – dodałam chichocząc.
Teraz moje dłonie podróżowały po jego klatce piersiowej i brzuchu. Uwielbiałam czuć włosy tam rosnące, więc moje palce bawiły się nimi na wysokości piersi. Drażniłam sutki kciukami i to sprawiało, że łagodnie jęczał.
- A może – zaczął, odwracając się i pieścił moje piersi przez stanik. – Spróbujemy kolejnej lekcji?
- Bardzo chętnie – powiedziałam, całując go delikatnie w usta.
- Skoro mówimy o zmysłach, byłoby przyjemnie je wyostrzyć. Robi się to poprzez wyeliminowanie jednego albo dwóch - wyjaśnił. – Zamknij oczy.
Biorąc głęboki wdech, zrobiłam to, o co prosił i rozluźniłam ciało.
Poczułam, jak wszystkie włosy na karku zjeżyły się, kiedy poczułam jego ciepły oddech na policzku i uchu. Uczucie tego było tak lekkie, że prawie go nie było, ale z zamkniętymi oczami nigdy bym tego nie przegapiła.
- Jesteś taka piękna, siedząc w staniku i czekając na to, co zrobię - wymruczał.
Zaśmiał się lekko, gdy sapnęłam.
- Otwórz oczy - powiedział. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się na jego zadowoloną z siebie minę. – Podobało ci się?
- Tak.
- Chcesz spróbować z przepaską na oczy? Mogę być pierwszy, jeśli to cię uspokoi.
- Nie, ufam ci. Będę pierwsza.
Wyjął przepaskę na oczy ze stolika nocnego, a ja zaśmiałam się.
- Nawet nie chcę wiedzieć, Edwardzie.
- Och, będziesz wiedzieć wszystko na ten temat, jak skończę - powiedział z uśmieszkiem.
Położyłam się na poduszkach, a Edward delikatnie zakrył mi oczy.
- Wszystko okej? – zapytał i skinęłam głową. – To dobrze. Spróbuj trzymać tak ręce. – Poinstruował, układając moje ręce wzdłuż ciała. - Najlepiej, jak skupisz się na miejscach, gdzie cię dotykam, okej? – Ponownie pokiwałam głową.
Czułam jak rozpina guzik i suwak w moich dżinsach. Westchnęłam, kiedy obtarł moje nogi rękoma, ściągając moje spodnie. Prawie rozpłynęłam się, kiedy masował i pieścił moje stopy. Zadrżałam trochę, kiedy poczułam jego usta na moich majtkach, najpierw całując, później liżąc materiał.
- Mmm, proszę o więcej - jęknęłam.
Usłyszałam, jak się zaśmiał, gdy zwinnymi palcami ściągnął moje majtki, a później stanik. Gdy poczułam, jak materiał odsunął się od mojej klatki piersiowej, wypchnęłam piersi do przodu, chcąc, aby cokolwiek je dotknęło.
- Bądź cierpliwa, brązowooka. Skoncentruj się nad odczuciach - wyszeptał.
Poczułam, jak wstał z łóżka i słyszałam ruch.
- Jesteś rozebrany? – zapytałam.
- Teraz tak – odpowiedział, gdy poczułam, jak ponownie usiadł koło mnie.
- Mogę cię dotknąć? Proszę? – zapytałam.
Chwycił moją dłoń I delikatnie położył ją na swojej nagiej klacie. Westchnęłam na uczucie szczęśliwości z posiadania mojej skóry przy jego. Mogłam wyczuć każdy włos, każde zaokrąglenie mięśni. Palcami nawet wyczułam wystający pieprzyk na środku jego torsu. Gdy przesuwałam się w dół, nie zatrzymał mnie. Złapałam go w dłoń, czując każdą żyłę i wybrzuszenie. Jego skóra była jędrna, aksamitna i piękna.
Złapał mnie za nadgarstek i odłożył moją rękę tam gdzie była. Czułam, jak porusza się w górę lóżka.
- Położę palce na twoich ustach – powiedział, zanim poczułam jak coś otarło się o moje wargi.
Coś na tym było, więc oblizałam usta i poczułam preejakulat.
- Podoba ci się to? – spytał.
- Tak.
- Wiesz co to?
- Tak, to ty. Czuję to za każdym razem, gdy mam cię w ustach.
- Chcesz więcej?
- Tak, chcę wszystko. Całego ciebie w moich ustach. Proszę.
Gdy poczułam jego delikatną skórę na wargach, otworzyłam usta z entuzjazmem. Mogłam wyczuć, poczuć i zasmakować o wiele intensywniej z zamkniętymi oczami. To było niewiarygodne. Słyszenie, jak jęknął i westchnął, zachęcało mnie jeszcze bardziej. Poczułam jego rękę w moich włosach, chcącą, bym przyśpieszyła. Próbował się odsunąć, ale trzymałam kurczowo jego udo i nie puściłam, dopóki jęczał i poczułam, jak pulsuje w moich ustach. Połknęłam wszystko, co z niego wypłynęło.
- Chciałem cię dotykać, trzeba było mi pozwolić - powiedział.
- Cóż, zrobiłam to, co chciałam - odpowiedziałam z uśmieszkiem.
Poczułam, jak Edward próbował zdjąć przepaskę z moich oczu, ale odepchnęłam go delikatnie.
- Nie, jeszcze nie - powiedziałam.
- Coś nie tak? – zapytał, a konfuzja była wyraźnie wyczuwalna w jego głosie.
Dosłownie po omacku, sięgnęłam do niego. Położył się koło mnie, otulając mnie ramionami.
- To… to… - jąkałam, nie wiedząc dokładnie, jak wyrazić to, co chciałam powiedzieć. – Widzisz, jak ci ufam? Moje oczy są zamknięte, ale mój umysł, moje ciało… wszystko pozostałe, jest otwarte dla ciebie, Edwardzie. Mam zamknięte oczy, ale „widzę” to… a ty?
- Tak - odpowiedział.
- Ufasz mi, że mogę „widzieć”, chociaż mam… przepaskę na oczach? – zapytałam niezobowiązująco.
- Tak - wyszeptał.
- Czasami, kiedy mówię ci rzeczy… rzeczy, których obawiam się powiedzieć… o moich uczuciach, to tak, jakbym miała zakryte oczy - wymruczałam, zbyt wystraszona, aby mówić głośniej. – Ponieważ nie „widzę”, co się stanie, gdy padną te słowa. Boję się tego bardziej niż wszystkiego, co tu robimy, Edwardzie.
Nie słyszałam nic oprócz dźwięku mojego serca łomoczącego w klatce piersiowej.
- Nie chcę cię wystraszyć. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką… Nie zrobiłbym tobie tego. I… nie chcę zrujnować tego, co cię uszczęśliwia - wyszeptał.
Moje serce uspokoiło się natychmiastowo i trochę zatrzepotało. Zrozumiałam „mowę Edwarda” i jego stwierdzenie „najlepsza przyjaciółka”. Znałam różnicę między tym, jak to brzmiało, a tym co w rzeczywistości oznacza.
- Nie wiem, ile zajęłoby mi zaufanie komuś innemu tak jak tobie. W ogóle nie sądzę, żeby to było możliwe. Proszę, uwierz mi - wyznałam cichutko.
Poczułam, jak ponownie sięga do opaski na moich oczach, ale tym razem nie powstrzymałam go. Prawie bałam się spojrzeć mu w twarz, obawiając się, że powiedziałam za dużo.
- Nie wytrzymam tego dłużej bez patrzenia ci w oczy - powiedział, trzymając moją twarz w dłoniach i uśmiechając się do mnie słodko. – Po prostu nie mogę.
- Też tęskniłam za twoimi oczami - odpowiedziałam, uśmiechając się na widok tych zielonych tęczówek i długich, dziewczęcych rzęs.
- Brązowooka… muszę ci coś powiedzieć - powiedział, gdy zwinęłam się w kłębek koło niego z głową na jego ramieniu.
- Powiedź mi wszystko - odpowiedziałam, całując jego klatkę piersiową na wysokości serca.
- Gdy mam te długie zmiany w pracy, nie mogę cię zobaczyć albo z tobą porozmawiać… ja… eee…
- Co?
- Też za tobą tęsknię.
Nic nie odpowiedziałam, ponieważ byłam zbyt zajęta odtwarzaniem tych czterech słów w swojej głowie do czasu aż zasnęliśmy na naszą cotygodniową drzemkę.
Rozdział 18 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dreamteam dnia Sob 12:04, 12 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Sob 14:11, 29 Sty 2011 |
|
Nie no kobieto! Zabijesz mnie!
Dopiero za dwa tygodnie? Znowu będę odliczać dni.
Uwielbiam te ich rozmowy. Są takie lekkie, jednak wiedzą że coś do siebie czują ale boją się stracić to co mają. ah..
Haha GPS na cipki. hahah! świetne!
Oboje zrozumieli słowo tęsknota, więc zacznie się robić coraz ciekawiej ^^
Nie mogę się doczekać, co się wydarzy dalej, i CO będą robić na tych przerwach w szpitalu Miłe miziu... hahah
Nie widziałam żadnych błędów, niczego co by przeszkadzało w czytaniu. Dobra robota!
Dużo chęci i czasu!! Już nie mogę się doczekać dwunastego.
Pozdrawiam!
KW |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
limit123
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Lis 2010
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 15:07, 29 Sty 2011 |
|
Chciałabym bardzo podziękować za świetne tłumaczenie tego ff.
Jest to takie opowiadanie,do którego wracam chętnie i dość często w oczekiwaniu na kolejny rozdział.Lekkie dialogi,tocząca się rozgrywka między Edwardem i Bellą,fajne kreacje dziewczyn,odpręża i relaksuje po ciężkim dniu w pracy.
Jeszcze raz wielkie dzięki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaan
Wilkołak
Dołączył: 13 Lis 2010
Posty: 142 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 16:18, 29 Sty 2011 |
|
Czy ma ktoś relanium! Moje serce tego nie wytrzyma. Dziewczyny, dwa tygodnie niepewności? Lęku, o dalszy rozwój akcji? Uwielbiam wasze tłumaczenie, poleciłam wszystkim moim znajomym i teraz, po każdym nowym, jakże pięknym rozdziale, marzymy o takim Edwardzie. Jak zwykle piękna treść, boskie rozmowy z podtekstami, nie tylko seksualnymi, Alice i Rose, też jak zawsze nie na "miejscu". Supeeeeeeer! Dziękuję, dziękuję, dziękuje i proszę o jeszcze (ale jestem zachłanna). Cieplutko pozdrawiam!!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Natalia1
Wilkołak
Dołączył: 08 Lis 2010
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 17:18, 29 Sty 2011 |
|
Te opowiadanie jest bardzo fajne, nie komentuje go zazwyczaj, ale czytam każdy rozdział. Dzisiaj pomyślałam sobie, że jednak skomentuje. Do tłumaczki opowiadania : opowiadanie fajne, ale nie za bardzo wiem, jak z tego czegoś między Edwardem i Brązowooką ma się narodzić miłość. Rozumiem ,że Bella jest zakochana w Edwardzie, bo wie co to jest miłość. Ale Edward nie zna miłości, on zna tylko sex. Edward jest niewyżyty, najchętnie by się bzykał z Bellą co godzinę. Tu jest tylko i wyłącznie sam sex, mimo rodzącego się uczucia. Miłości nie da się budować tylko na sexie. Bo jak im się znudzi, to co pozostanie, nic. Rozumiem tłumaczko, że ty tylko tłumaczysz, ale i tak nie wiem jakim cudem da się zbudować związek między Edwardem i Bellą z samego sexu. No nic, czekam co ędzie dalej ! )) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|