|
Autor |
Wiadomość |
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Nie 11:40, 31 Maj 2009 |
|
Postanowiłam spłodzić nowe opowiadanie, mając nadzieję, że w jakikolwiek sposób zainteresuje wasze pokrętne wyobraźnie. Zainspirowana przez pannę Katarzynę, zaakceptowana i skorygowana przez moją najwspanialszą Julię (która, notabene, wymyśliła tytuł), moja wersja miłości Edwarda i Belli.
Bo wszystko kiedyś miało swój początek.
Enjoy
Postacie, póki co, są kanoniczne, zmian nie przewiduję. Przynajmniej, jeśli chodzi o wytwory wyobraźni pani Meyer.
Dedykowane Julii. (pani Pernix znaczy się )
Rozdział I
Początek
Słoneczne refleksy przemknęły po wodzie, uciekając przed nadciągającym wiatrem, a delikatna morska bryza poruszyła białym materiałem, okrywającym jej alabastrowe ciało. Wpatrywała się w studnię z taką intensywnością i determinacją, że nikt z zebranych nie śmiał przerwać ciszy. Jej postawa budziła szacunek, jej słowo było zawsze decydujące, toteż stali bywalcy wzgórza z niecierpliwością oczekiwali jej wyroku.
Słońce skryło się za jasną chmurą, tworząc wokół niej świetlaną otoczkę, rząd ptaków zerwał się do lotu, mącąc ciszę. Wiatr wzmagał na sile, z zachodu nadchodziły burzowe chmury. Morze wzbierało, a jego mieszkańcy w popłochu uciekali w głębiny - nikt nie chciał doświadczyć kolejnego sztormu, ale władca mórz był nieubłagany i wpadł w wyjątkowo podły nastrój. Śmiertelnicy kierowali swoje łodzie na brzeg, przeklinając pod nosem. Na wzgórzu panował spokój.
Młodzieniec w błękitnej szacie niecierpliwie zaszurał nogą o kamienną posadzkę. Siedząca nieopodal wyniosła blondynka, zgromiła go wzrokiem. Pochylił głowę w geście pokory i ponownie zajął się obserwowaniem chmur zwiastujących deszcz.
Starzec siedzący po drugiej stronie studni chrząknął cicho i wszyscy powstali. Szatynka odłożyła na bok zwój papirusu i spojrzała na starca mglistym wzrokiem, po czym potrząsnęła delikatne głową, wprawiając powietrze w wibracje. Stojący nieopodal młodzieniec, uśmiechnął się pod nosem, lecz jego ojciec natychmiast go zganił i trzykrotnie uderzył w ziemię trójzębem. Morze wygładziło swe oblicze, ptaki wróciły do gniazd, a chmury rozstąpiły się z drogi słońcu. Rydwan na niebie przyspieszył i gdy tylko zniknął za horyzontem, zebranych otulił mrok.
Z morza zaczęły wyłaniać się bóstwa morskie, które siadały na skałach i zwodziły marynarzy, by dla nich zmieniali kurs żeglugi i sprowadzali na swoją załogę pewną śmierć. Szatyn, trzymający harfę, pokręcił głową w zdumieniu.
Pomimo panującego mroku, nikt nie odważył się poruszyć ani wypowiedzieć choć jednego słowa. Wszyscy wpatrywali się w białą postać, która wyróżniała się w ciemności. Otulała ją ciepła poświata blasku wydobywającego się ze studni.
Zawiał mocniejszy wiatr i wszyscy zebrani zwrócili się w stronę ścieżki prowadzącej na szczyt. Pohukiwanie sowy rozdarło nocną ciszę i brązowy puszczyk spoczął na ramieniu szatynki, uprzednio czytającej zwój pergaminu.
Z ciemności wydostały się dwie męskie postacie. Wyższy mężczyzna trzymał pod ramię niższego, który utykał na prawą nogę. Wyniosła blondynka syknęła na widok swojego ułomnego męża, a kobieta w białej szacie zadarła delikatnie głowę i wciągnęła głęboko powietrze.
Silniejszy z przybyszów pomógł spocząć swojemu towarzyszowi i sam udał się w stronę studni. Zebrani śledzili każdy jego ruch, wypatrywali jakiejkolwiek oznaki zdenerwowania. Mężczyzna zatrzymał się na chwilę i skinął na jednego z młodzieńców, który pojedynczym ruchem ręki rozpalił wszystkie pochodnie, znajdujące się na szczycie. Przybysz uśmiechnął się delikatnie w podzięce i odwrócił w stronę kobiety. Położył dłoń na jej ramieniu. Drgnęła.
- Hero – szepnął ciepło.
- Zeusie – odpowiedziała, nie otwierając oczu.
- Czy podjęłaś jakąś decyzję?
- Tak długo był samotny – powiedziała powoli. – Nikt nie zasługuje na taki los.
Brunet w czerwonych szatach prychnął cicho. Młoda kobieta spojrzała na niego dzikimi oczami w wystrzeliła strzałą z łuku w jego kierunku. W połowie drogi strzała została zatrzymana przez silną dłoń potężnego mężczyzny w podeszłym wieku.
- Dość już – rozkazał gniewnym głosem. Kobieta syknęła ze złości, a na twarzy bruneta zagościł ironiczny uśmiech. Po chwili zaczął skakać wokół własnej osi, jęcząc z bólu.
- Erosie, tak się nie godzi. – Wyniosła blondynka podbiegła lekkim krokiem do chłopczyka odpowiedzialnego za to wydarzenie i wzięła go na ręce. – Nie zapominaj, że to twój ojciec, mój synu.
Kaleki bóg posłał jej zbolałe spojrzenie. Odpowiedziała mu lodowatym skinieniem głowy.
Starzec znów cicho chrząknął i uwaga zebranych skupiła się na królewskiej parze.
- Hero, małżonko, jest ci wiadomym, że to nie leży w mojej gestii. Nie mam prawa zmieniać przeznaczenia.
Spojrzała na niego błagalnie. Westchnął cicho i podrapał się po brodzie.
Na wzgórzu ponownie zapadła cisza przerywana uderzeniami fal o skarpy i oddalonymi śpiewami syren.
- Herkulesie. – Skinął ręką na postawnego młodzieńca w fioletowej szacie.
- Tak, ojcze? – zapytał, ruszając w jego stronę. Hera odsunęła się od mężczyzn w geście antypatii. Nikt nie wiedział, jak bardzo bolały ją liczne romanse małżonka ze zwykłymi śmiertelniczkami, a Herkules był owocem jednego z nich. Kobieta z sową na ramieniu westchnęła głośno, dając upust swojemu zniecierpliwieniu.
- Sprowadź Lechesis. Spiesz się, synu. To sprawa wielkiej wagi.
- Nie, Herkulesie. Stój.
Oczy zebranych zwróciły się w stronę ukrytej dotychczas w kącie skromnej blondynki. W oczach Hery rozbłysły iskierki nadziei.
- Hestio, cóż to ma znaczyć? – Zeus wyglądał na zdezorientowanego.
- Zeusie, jestem patronką domowego ogniska, czyżbyś zapomniał? – Uśmiechnęła się i podeszła do studni. – Nie mogę zmieniać ludzkich losów, ale mogę tworzyć nowe życie.
Przejechała ręką po powierzchni wody, która drgnęła pod jej dotykiem. Obraz w wodzie uległ diametralnej zmianie i zebrani najbliżej studni mogli ujrzeć młodą parę zakochanych w sobie ludzi.
- Wkrótce dowiedzą się, że zostaną rodzicami. A wasz samotnik pozna miłość swojego życia za siedemnaście lat.
Hera jęknęła rozpaczliwie.
- Czymże jest siedemnaście lat w porównaniu do wieczności, Hero? – zapytała właścicielka sowy. Bogini spojrzała na nią łaskawym okiem i uśmiechnęła się delikatnie.
- Masz rację, Ateno. Masz rację.
Tętent koni zmącił spokój zebranych. Po kilku sekundach na szczycie pojawił się młodzieniec obleczony w złotą szatę i rozświetlony pojedynczymi promieniami słonecznymi, schowanymi w jego kieszeniach. Oparł ręce na kolanach i zaczął ciężko dyszeć.
- Czy… coś… mnie… ominęło? – wydukał. Brunetka trzymająca łuk zaśmiała się cicho i spojrzała na przybysza z niemym uwielbieniem.
- Witaj, Heliosie. Przyznaję, piękny zachód słońca. – Zeus poklepał swojego bratanka po plecach.
Nocne niebo rozdarł piorun zwiastujący zmiany.
***
Edward Cullen był wampirem. Liczył mniej więcej siedemnaście lat, lecz jeśli mielibyśmy trzymać się dokładnych liczb, jego wiek wynosiłby osiemdziesiąt siedem.
Edward Cullen był wampirem. Co więcej, Edward był osamotnionym wampirem. Skazany na wieczną tułaczkę, błądził po najbardziej pochmurnych zakamarkach globu w towarzystwie swojej przybranej rodziny – czwórki domniemanego rodzeństwa i rodziców, którzy, jak głosi wieść, adoptowali go z wielką przyjemnością. A mimo to nie potrafił odnaleźć samego siebie wśród tylu pobratymców.
Edward Cullen był wampirem. W dodatku wampirem, który był mądrzejszy od wielu wykładowców na najlepszych uniwersytetach. Który posiadł niezmierzoną wiedzę i biegle władał prawie każdym językiem. Ponadto był świetnym pianistą. Ćwiczył nocami, by zagłuszyć własne myśli i odgłosy mącące nocną ciszę.
Edward Cullen był wampirem. Wampirem o nieskazitelnym wyglądzie i dzikich, złotych oczach. Jego urok i szarmanckość wzbudzały zachwyt wielu kobiet, które oddałyby wszystko za jego jedno ukradkowe spojrzenie. Tymczasem on nie zwracał uwagi na kobiety – nawet na wampirzyce. Był obojętny na ich wdzięki.
Edward Cullen był wampirem. Wampirem pragnącym miłości.
***
Isabella Swan swoją egzystencję zaczęła dwa dni temu z polecenia Hestii. Nie wiedziała jeszcze, kim jest i jak się nazywa, tego nie wiedzieli nawet jej rodzice – Charlie i Renee Swan. Wciąż była mikroskopijną komórką jajową i nie miała pojęcia, jak wielkie zadanie ją czeka.
Isabella Swan była zwykłą śmiertelniczką. Śmiertelniczką, na której polegała bogini wszystkich bogiń. Śmiertelniczką, której Hera powierzyła losy swojego ulubieńca.
Isabella Swan była osobą, nad którą pieczę sprawować będą wszyscy bogowie Olimpu.
Isabella Swan urodzi się, by Edward Cullen uwierzył w przeznaczenie.
Byli sobie pisani. Od zawsze.
---
I to byłoby na tyle. A żebyście byli całkowicie zadowoleni, to pozwolę sobie wyjaśnić, kim byli nienazwani bogowie ^^
Młodzieniec w niebieskiej szacie, szurający nogą, to nikt inny, jak Hermes (chciałam dodać mu skrzydełka przy butach, ale musiałabym się rozwlec na kolejne dwa zdania).
Wyniosła blondynka to rzecz jasna Afrodyta, Starzec to Okeanos (najstarszy z tytanów), młodzieniec od wiatrów to Eol, a jego ojciec z trójzębem to, a jakże by inaczej, Posejdon. Bóg w rydwanie to Helios, który pojawia się pod koniec sceny. Mężczyzna, który pojawił się razem z Zeusem to Hefajstos, pan od zapalania latarni to Apollo, brunet w czerwonych szatach to Ares, kobieta z łukiem to Artemida, a mężczyzna, który zatrzymał strzałę, to Asklepios (bóg sztuki medycznej).
Nie wiem, czy to się wam do czegoś przydało, ale myślę, że zasługujecie na wyjaśnienia
Mam nadzieję, że choć trochę zainteresowaliście się moimi wypocinami, bo mam zamiar to przez jakiś czas kontynuować.
Szczere wypowiedzi mile widziane, a jakże.
Ave, uniżona Mami B. |
Post został pochwalony 3 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Wto 19:37, 20 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 12:01, 31 Maj 2009 |
|
Mitologia i Twilight? Hmm, ciekawe połączenie. :) Podoba mi się. Może brzmi to banalnie, ale jakoś inaczej nie mogę tego wyrazić.
W niektórych miejscach nie pasowały mi przecinki, ale nie będę tu ich wypisywać, bo po pierwsze: strasznie mi nie przeszkadzały, a po drugie: może tylko mi nie pasowały, a tak naprawdę są dobrze napisane.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: masz zamiar teraz przeskoczyć siedemnaście lat do przodu (do momentu spotkania Belli i Edwarda), czy będziesz pisać o tych siedemnastu latach czekania? A, i czy jeszcze pojawią się mitologiczne wstawki, czy to taki wstęp?
Okej, to już chyba wszystko. Czekam na więcej i pozdrawiam. :)
Iga
PS. Ach, jak mogłam zapomnieć: weny życzę! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 12:17, 31 Maj 2009 |
|
No, pięknie. Jeśli ktoś nawiązuje do mitologii ma u mnie plusa jak stąd do starożytnej Grecji, gdzie wszystko wzięło swój początek.
Pochlebia mi, że skorzystałaś z mojej propozycji tytułu, mam nadzieję, że bogowie rzeczywiście będą mieszać naszym gołąbkom.
Jak zawsze urzeczona, zachwycona, nie mogę nic dodać więcej, jak to, żeby Cię Zygmunt zaciągnął przed kompa, byś nadal raczyła nas wytworami swojej wyobraźni.
Wspomniane pauzy, spowodowane krótkimi zdaniami, nie są już tak wyczuwalne. Z przyjemnością przeczytałam rozdział po raz kolejny.
A dedykacja? Wzruszyła mnie na maxa.
To pierwsza, dla mnie, na tym forum, rumienię się z radości.
Pisz, moja droga, mam nadzieję, że w szkole dają Wam już jakieś fory i będziesz miała czas na tworzenie.
A! jak wcześniej wspomniałam przecinki są jak pięta uroczego Achilla, w moim przypadku, więc faktycznie mogłam czegoś nie wypatrzyć. Na porządny słownik ortograficzny dopiero zbieram mam za to łacińskie i greckie, bo w tym wolałam siedzieć |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Gość
|
Wysłany:
Nie 12:47, 31 Maj 2009 |
|
Absolutnie. Uwielbiam. To. Opowiadanie.
Pomimo że to pierwszy odcinek. Zakochałam się, naprawdę. Bohaterowie niby kanoniczni, ale... no nie wiem co powiedzieć. Wmieszanie postaci mitologicznych jest genialnym pomysłem. Kiedy czytałam opis Edwarda i Belli broda mi się zatrzęsła, a oczy zapiekły. Szczególnie przy ostatnim zdaniu. Fantastycznie. Bardzo mi się podoba Twój styl. Chyba nie muszę wspominać o tym, że fabuła również, prawda? Jestem ciekawa jak to rozegrasz i jeśli opowiadanie wciąż będzie trzymało taki sam poziom, to będziemy mieć kolejny hit w Kąciku Pisarza.
Nie trzymaj mnie w niepewności i dodaj kolejny rozdział.
Życzę dużo weny i żeby Ci nie kaprysiła. Pozdrawiam,
M. |
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Nie 12:59, 31 Maj 2009 |
|
Hmm, dość ciekawe połączenie, chociaż obawiam się, że interesujący pomysł zostanie sprowadzony do Przeznaczenia, które będzie odpowiadało li i tylko za love story. Poza tym tytuł sugeruje przynajmniej jeden nieprawdopodobny zwrot akcji w postaci ingerencji boskiej, by opowiadanie nie trwało za długo i by rozwiązać ewentualny galimatias. Zobaczymy. Mam nadzieję, że nie będzie to tylko zwykły harlequin i masz choć trochę szerszy pomysł niż Ed spotyka Bellę (wersja 1756854), zakochują się, potem kilka drobnych problemów, ale nic nie zniszczy ich miłości, a na końcu happy end.
Na razie mamy bogów z mitologii greckiej, którzy się nudzą i w związku z tym postanawiają pomóc wampirowi, by nie czuł się samotny. Trochę mnie to zastanawia - zwalić to wszystko na kaprys boski? Bo wydaje mi się, że mieliby nieco większe problemy na głowie niż samotność wiecznego chłopca. Czy Edward wobec tego jest jakimś wybrańcem? A Bella sztucznym tworem ulepionym według potrzeb wampira? Trochę mi się tych pytań namnożyło, wobec czego chętnie zajrzę do następnego odcinka.
Mam tylko jedno poważne zastrzeżenie. Mami - daruj sobie te odautorskie teksty o wypocinach i nadziei, że kogoś to zainteresuje. To jak prezentowanie ochłapu surowego mięsa sprzed tygodnia, licząc, że jakiś zagłodzony kundel się na to połasi. Nie wiem, jak innych, ale mnie to zniechęca.
Pernix należą się brawa za betę, chociaż zostawiła jednego lub dwa kwiatki. Jednakowoż pamiętajmy - beta też człowiek!
Huk? Raczej pohukiwanie, bo "huk sowy" brzmi, jakby biedny ptak eksplodował.
Cytat: |
Liczył mniej więcej siedemnaście lat, lecz jeśli mielibyśmy trzymać się dokładnych liczb, jego wiek wynosiłby osiemdziesiąt siedem lat. |
Wystarczy wywalić drugie "lat" i będzie w porządku. :)
Nie nazwałabym Erosa chłopczykiem. Chłopczyk nie uwiódłby młodej kobiety (Psyche). Nie pamiętam aż tak dobrze mitów greckich, ale czy to nie Hermes był na posyłki? Bo w pewnym momencie Zeus wysyła, zdaje się, Herkulesa.
I jeszcze jedno - tytuł. Wiem co to jest Deus ex machina (Bóg z maszyny), ale jak mam rozumieć Dei ex machina? Boże z maszyny?
To tyle.
Pozdrawiam i życzę weny,
jędza thin |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 13:32, 31 Maj 2009 |
|
thingrodiel napisał: |
Pernix należą się brawa za betę, chociaż zostawiła jednego lub dwa kwiatki. Jednakowoż pamiętajmy - beta też człowiek!
I jeszcze jedno - tytuł. Wiem co to jest Deus ex machina (Bóg z maszyny), ale jak mam rozumieć Dei ex machina? Boże z maszyny?
jędza thin |
Thin, jam tylko oceniała i kilka przecinków wypatrzyła. Całe brawa należą się madam.
Wstyd wobec tego wiekszy, że nie wynalazłam powtórzenia "lat"
A tytuł już Ci tłumaczę, bo ja maczałam w nim palce.
To nominativus pluralis,
czyli będą: Bogowie z maszyny
nie jeden, a wielu
Wspominałaś też o zniechecających komentarzach odautorskich, mnie one nie drażnią, ale wiadomo, innych mogą.
Jak udało mi się poznać mami, to wiem, że jest to niezwyklie skromna osóbka, stąd jej obawy. Ale mami śmiało wklejaj i nie obawiaj się przed oceną. Świetnie piszesz. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Nie 13:51, 31 Maj 2009 |
|
Zapiszę sobie na czole, że jeśli spieprzę kolejny rozdział, to powinnam szukać schronienia na Olimpie ^^.
Dziękuję za takie opinie już po pierwszym rozdziale, trochę się o to bałam, bo mitologia i Twilight to faktycznie dość dziwne połączenie.
Myślę, że pojawi się kilka części z tych siedemnastu lat czekania, przeskakiwanie byłoby nie na miejscu, skoro w ich życiu mają maczać palce bogowie. I Olimp będzie się pojawiał w każdej części, jakby nie było, to w końcu na tym polega 'oryginalność' tego opowiadania.
Thin, wyłapane przez Ciebie błędy biegnę poprawić. Wiem, że masz co do tego wątpliwości, sama je mam. Zdarza się i tak, że pierwsza część jest obiecująca, a reszta to jakaś szmira. Nie chcę też zrobić z tego jakiejś przesłodzonej historii miłosnej, bo to mija się z celem.
Bogowie wcale się nie nudzą (okej, może trochę. Ale cóż mają robić, kiedy śmiertelnicy kładą się do snu?), poza tym historia Edwarda sama w sobie jest złożona, ale o tym w następnej części. Być może będzie to zbyt niewiarygodne, ale od czego są takie właśnie opowiadania?
Wiem też, że to Hermes był na posyłki, ale chciałam jakoś zaznaczyć obecność Herkulesa na wzgórzu, mimo, że teoretycznie nie powinien tam przebywać.
Zdaję sobie sprawę, że nie powinnam zarzucać tekstami o wypocinach, ale to naprawdę nie miało jakiegoś ubliżającego kontekstu i nie miało na celu wywołania zbiorowego zaprzeczenia, że wcale tak nie jest. Ale skoro tak to odbieracie (bo pewnie nie jesteś w tym odosobniona), to po prostu będę milczeć ^^.
Pernix pospieszyła z pozostałymi wyjaśnieniami, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko kiwać głową.
Ave wam, Mami B. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 13:53, 31 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Mercy.
Wilkołak
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 16:05, 31 Maj 2009 |
|
No cóż, kiedy to przeczytałam wiedziałam, że muszę ruszyć swoje cholerne cztery litery i to skomentować. Muszę. I teraz w głowie, non stop obija mi się słowo profesjonalnie. Mami B., ubóstwiam Cię, wiesz o tym, prawda?
Uwielbiam mitologie grecką niemal tak bardzo jak literaturę dziewiętnastego wieku oraz książki P. Briggs (i Meyer, i Smith, i Moore'a i... No dobra, lepiej się przymknę bo do wieczora będę pisała ten komentarz). Połączenie tego z Zmierzchem, nie zamieniając Cullenów w Bogów tylko pisząc, że Bella została stworzona dla Edwarda, moim skromnym zdaniem jest istnym strzałem w dziesiątkę. I gdyby już samo to, nie sprawiło, że mogłabym Ci bić pokłony, to jeszcze tak ładnie poprowadziłaś opisy i dialogi (nie niszcząc ich potocznymi zwrotami, co mi chyba raczej się nie udaje i co sprawia, że czasami śmiać mi się chce.), że już naprawdę nie wiem co tu zrobić by pokazać Ci jak bardzo mi się podoba to wszystko. Nie było tu co prawda zabawnych dialogów, jakie często można było spotkać w BwC i OO, i które po prostu kocham, jednak cała treść miała tak cudowną atmosferę... że z ręką na sercu przysięgam iż oprócz Nienasycenia AngelsDream dawno nie czytałam czegoś co tak bardzo by do mnie przemówiło. I jak to w następnym rozdziale spieprzysz to przysięgam, że i w Olimpie Cię dorwę! Nie żebym Ci groziła czy coś
Tak więc już nieco grzeczniej życzę Ci weny zesłanej od Bogów Olimpu i czasu na pisanie Zapewnię też, że z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam,
Merc. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
message
Nowonarodzony
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 14 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 20:42, 31 Maj 2009 |
|
Będę słodzić. Ale jak bym mogła robić coś innego po przeczytaniu tego? Tekst ma niezaprzeczalny urok. Sprawia, że chcę więcej, czuje się jakoś dziwnie w trakcie czytania. Na początku byłam oczarowana, chciałam się dowiedzieć o co chodzi. Moje oczy przypominały dwa spodki i się z każdym słowem powiększały. Uwielbiam grecką mitologię i wprowadzenie bogów maczających palce w życiu ludzi (i wampirów) jest po prostu genialne. Edward ulubieńcem Hery, też mi się spodobał. Nigdy mi się nie zdarzyło tak bardzo zakochać się po jednym rozdziale. Najbardziej urzeka mnie ta atmosfera, mam nadzieję, że nie zatrze się to w następnych rozdziałach. Z tego wszystkiego zapomniałam co chciałam powiedzieć. Każde słowo pochłaniam z prawdziwą przyjemnością i mogę powiedzieć, że Dei ex machina i Ty, madam butterfly, jesteście moim ulubionym gatunkiem heroiny. Zrobiło mi się ciepło na serduszku i rozpiera mnie wewnętrzna radość, po przeczytaniu o tym, że Edward i Bella są sobie pisani od początku (co jest dziwne przy chorobie i gorączce, bo zwykle w takim stanie nic mnie nie cieszy). I właśnie spostrzegłam, że się wzruszyłam. Po prostu urocze!
Bardzo, bardzo, bardzo niecierpliwie będę czekać na kolejny rozdział. I mam wielką nadzieję, że będzie równie wspaniały jak ten.
Pozdrawiam, m. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez message dnia Pon 22:12, 01 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 21:51, 31 Maj 2009 |
|
Skoro Julia dała link, to mogłam się skusić spokojnie i faktycznie. Tekst jest... ciekawy. Po jednym rozdziale trudno powiedzieć coś więcej, skoro niewiele wiadomo, ale to co już zaserwowałaś intryguje na tyle, że na pewno sięgnę po resztę. Uwielbiam mitologię grecką umiejętnie wykorzystaną i tutaj widzę, że potencjału nie zmarnowałaś. Oby tak dalej. Mam nadzieję, że wątek boski będzie się przewijał przez cały tekst. Zgodzę się z thin - to nie są wypociny, to dobry kawałek czegoś, co zapowiada się na ciekawą opowieść o Edwardzie i Belli. Może istotnie zrobisz z tego romans wszechczasów - kto wie? Wierzę jednak, że to nie może być aż tak proste. Nie wiem czemu, ale jakoś nie pasuje mi takie rozwiązanie do osoby, która zadała sobie tyle trudu, by wprowadzić nie tylko te najbardziej znane greckie bóstwa, ale też te mniej i to w umiejętny sposób.
Z ciekawostek dodam, że Helios mnie rozczulił. Absolutnie i niezaprzeczalnie. No i cóż? Czekam na ciąg dalszy, życzę weny.
Mercy, dziękuję przy okazji. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Nie 21:52, 31 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
aramgad
Wilkołak
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 22:06, 31 Maj 2009 |
|
Absolutna rewelacja. Ciekawe połączenie z mitologią grecką, a przede wszystkim bardzo ciekawy styl. Zapowiada się kolejny świetny ff.
Na pewno będę czytać Twoje opowiadanie.
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 11:26, 01 Cze 2009 |
|
Jak dla mnie rewelacyjne połączenie mitologii i twilihgtu :) Jak zwykle przepiękny styl pisarski, piękne opisy, odważe pomysły i co czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały i twoje fenomelnalne pomysły :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xcullenowax
Wilkołak
Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.
|
Wysłany:
Pon 14:56, 01 Cze 2009 |
|
Mimo że to dopiero pierwszy rozdział, muszę przyznać, że twoje opowiadnie Madam Butterfly jest niesamowite. Z reguły piszę tak dopiero, kiedy się do czegoś przekonam. W tym wypadku, to po pierwszym rozdziale.
Bardzo lubię mitologię grecką, a mitologia i 'Zmierzch' to dla mnie połączenie idealne. (;
Cieszę się, że napisałaś tak, że bogowie to bogowie, a Cullenowie to Cullenowie. Mam nadzieję, że wiadomo, o co mi chodziło.
Mam nadzieję, że Bella stworzona przez bogów nie będzie zbyt pewna siebie, złośliwa. Niech będzie taką Bellą, jaką powinna być.
Madam może napisałabyś coś, z tych siedemnastu lat? Zawsze byłam ciekawa, co robił Edward przez te długie dekady swojego wampirzego życia, a tutaj u Ciebie może pojawiłoby się coś na ten temat. (;
Cytat: |
Byli sobie pisani. Od zawsze. |
Te zdania, coś w sobie mają. (; Mimo że są takie proste.
Mam nadzieję, że szybko pojawi się coś nowego. ( ;
wielkiego VENA życzę,
xx |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xcullenowax dnia Wto 12:49, 02 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Pon 20:05, 01 Cze 2009 |
|
Na początek pozwolę sobie na moją małą, prywatną dygresję .
Cóż, wiem, że oryginalna wersja tejże wspaniałej opery brzmi Madame Butterfly, ale prawda jest taka, że 'zangielszczyłam' jeszcze bardziej to słowo i dlatego w nicku mam madam, a nie madame. Piszę to po to, bo wiem, że na forum jest również Madame Butterfly, a nie chciałabym, żeby zaszła niepotrzebna pomyłka. No.
Poza tym, możecie mnie nazywać Mami, będzie krócej, a przyzwyczaiłam się do takiego skrótu.
Jeśli chodzi o komentarze, to jestem mile zaskoczona. To w końcu pierwszy rozdział i tak naprawdę niewiele miałyście do oceniania. Cieszę się też, że pokładacie we mnie zaufanie, którego, notabene, postaram się nie zawieść.
Mam jednak inne obowiązki, którymi muszę się teraz zająć. Muszę gonić czas, żeby zdążyć z wszystkimi wypracowaniami i przygotować się na wszystkie sprawdziany (tak, ostatni tydzień to jakaś gonitwa szczurów). Poza tym najpierw chcę dodać nowy rozdział tłumaczenia Golden Moon i przede wszystkim porządnie pomyśleć nad kolejnym rozdziałem i zatopić się w mitologii greckiej na tyle, żeby znać nawet najdziwniejsze szczegóły.
Bo co jak co, ale jeśli biorę się za takie tematy, to powinnam zahaczać o profesjonalizm przynajmniej w malutkim calu.
Nowego rozdziału możecie spodziewać się w środę lub w czwartek, liczę na Waszą cierpliwość.
A co do nieznanych bogów - greckich bogów jest około pięćdziesiątki, więc mam w czym wybierać. Podejrzewam, że nie będziecie się nudzić .
Ave wam, Mami B.
P.S. Jak już pisałam, postacie są kanoniczne, więc Bella nie powinna mieć innego charakteru, chyba że w tym wszystkim będzie maczać paluszki Hades i Erynie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caroline.
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z bębna Kings of Leon.
|
Wysłany:
Wto 12:06, 02 Cze 2009 |
|
Zaintrygowało mnie.Bardzo mnie zaintrygowało.
M.B(jeśli mogę tak nikczemnie skrócić twój nick ),z opowiadania na opowiadanie jesteś coraz lepsza,winszuję.Mitologia - jeden z nielicznych tematów historycznych,który mnie nie nudzi i to w dodatku połączony ze Zmierzchem daje znakomitą całość.Oczywiście,ja jak to ja,niepoprawna romantyczka,musiałam się wzruszyć przy końcowym fragmencie.Naprawdę pięknie to ujęłaś.
Pozdrawiam,
Caroline. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Milenkaa
Człowiek
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Edbertowa.
|
Wysłany:
Nie 13:55, 07 Cze 2009 |
|
o kurna! na taki pomysł jeszcze nienatrafiłam. Bogowie, wampiry i zwykli śmiertelnicy? niezła meiszanka. Bardzo mi się to podoba...Jestem ciekawa co będzie w dalszych rozdziałach...Mam pewną wizję, ale się nią z wami nie podzielę ;p
Czekam na dalsze rozdziały.
weny ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Crim.
Wilkołak
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 21:23, 07 Cze 2009 |
|
Ciekawy pomysł, bardzo oryginalny.
Nie dzieje się tu za dużo, ale zapowiana się nieźle, zatem czekam na dalczy ciąg, pozdrawiam i WENA życzę, untouched. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Nie 21:40, 07 Cze 2009 |
|
Bardzo ciekawe połączenie :) Nie spodziewałam się powiązania mitów ze Zmierzchem...
Pokazałaś tu bogów jako takich.. ludzkich :P I to mi się podoba!
Masz fajny styl pisania, więc niecierpliwie czekam na ciąg dalszy (mam nadzieję, że już sporo po urodzeniu się Bells xD Nie przeżyję chyba opisu rozwoju płodu.. xDD).
Weny!
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Milenkaa
Człowiek
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Edbertowa.
|
Wysłany:
Pią 15:43, 12 Cze 2009 |
|
ja żądam drugiego rozdziału! to nie jest takie moje widzimisię, tylko mojej wyobraźni! ja muszę mieć co czytać żeby potem miała fajne sny xD. a tu kurde nikt nic nie dodaje. mam nadzieję, że szybko dodasz nową część.
weny ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Śro 20:53, 05 Sie 2009 |
|
Po długiej (aż za długiej) przerwie, powracam na DEM, żeby ofiarować wam fragment mojej nowej weny. Zaakceptowanej najpierw przez Pernix, jak zwykle, więc nie powinno być zgrzytów.
P.S. Pernix zwróciła mi już na to uwagę, więc rozwiewam Wasze przyszłe wątpliwości: jeśli będziecie miały wrażenie, że pierwszy akapit jest banalny, to taki właśnie ma być, bo z takim zamysłem był pisany
No, się wzięłam i rozpisałam
Tak więc, enjoy!
beta: najukochańsza Pernix
autor: no w sumie wychodzi na to, że ja.
Dedykowane Julii.
Rozdział II
Oczekiwanie - pierwsza lekcja miłości
Ach, śpij kochanie,
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz – dostaniesz,
Czego pragniesz, daj mi znać,
Ja ci wszystko mogę dać,
Więc dlaczego nie chcesz spać?
Ach śpij, bo nocą,
Kiedy gwiazdy się na niebie złocą,
Wszystkie dzieci, nawet złe,
Pogrążone są we śnie,
A ty jedna tylko nie.
Miłości nigdy nie ofiarowuje się bezinteresownie. Zawsze, od kiedy Adam poznał Ewę, ludzie oczekiwali wzajemnego uczucia. Ja kocham ciebie, ty kochasz mnie, wszyscy są szczęśliwi. Prosta zasada, której wszyscy się trzymamy. Nieodwzajemniona miłość nie ma racji bytu. Możemy być zadowoleni i spełnieni tylko wtedy, gdy dając miłość, otrzymujemy w zamian uczucie bliskiej nam osoby. I jeszcze jedna, nawet prostsza zasada: osoba, której ofiarowujemy ten niezwykły dar, staje się bezcennym skarbem, który musimy chronić za wszelką cenę. Nie możemy jej opuścić, bo w ten sposób ześlemy na nią długie godziny cierpień. Dlaczego? Bo akceptując naszą miłość, ta osoba oddała nam część swojej duszy. Część swojego serca. Kto wie, może nawet część umysłu. Nie można jej tak po prostu opuścić.
Jednak Renee Jones-Swan nigdy nie postępowała według przyjętych zasad. Omijała każdą regułę, nic sobie z tego nie robiąc. Nigdy nie miała pewności, czy kocha swojego męża. Oczywiście, kiedyś tam musiała go co najmniej lubić. W końcu za niego wyszła. Chociaż równie dobrze mógł się jej udzielić nastrój Las Vegas oraz zgubny dla ducha i ciała nadmiar alkoholu. Charlie był przystojny, to fakt, ale strasznie nudny. Mieszkał w jakimś zapyziałym Forks, gdzie nawet diabeł nie ma ochoty mówić: dobranoc. I to ma być jej przyszłość? Co z tego, że kilka miesięcy temu urodziła córkę? Co z tego, że Charlie ją kocha, ubóstwia, adoruje, wywyższa? Jest jeszcze młoda, ma prawo do ułożenia sobie życia od początku. Nigdy, w najśmielszych nawet snach, nie przypuszczałaby, że jej małżeństwo skończy się równie szybko, co się zaczęło. Jednocześnie doskonale wiedziała, że nie takiej przyszłości pragnęła. Nie miała ochoty zostać kurą domową.
Gdy Charlie ofiarował jej swoją dozgonną miłość, łapczywie ją przyjęła, mimo, że nie potrafiła dać mu tego samego. Chciała być kochana jak każda kobieta, lecz jeśli miało to oznaczać utknięcie w Forks do końca jej dni, obędzie się bez miłości. Złamie Charliemu serce, ale to mężczyzna, pozbiera się.
Nie pozwoli zrujnować sobie życia. Nie za cenę marnej miłości w marnym mieście.
***
Ach, śpij kochanie,
Jeśli gwiazdkę z nieba chcesz – dostaniesz,
Czego pragniesz, daj mi znać,
Ja ci wszystko mogę dać,
Więc dlaczego nie chcesz spać?
Zabawki nad jej główką kręciły się w rytm kołysanki. Z otwartymi szeroko oczami obserwowała otaczający ją magiczny świat. Ciekawość wypełniała każdy kawałek jej malutkiego umysłu. Uśmiechnęła się tak szeroko, jak tylko mogła i wydała z siebie pisk zachwytu. W jednej chwili zabawki zakończyły swoją wędrówkę po nieboskłonie i utknęły w martwym punkcie. Muzyka przestała grać i nagle cały pokój poszarzał. Ścisnęła dłonie w piąstki i zaczęła nimi gniewnie wymachiwać, wydając przy tym odgłosy ogromnego oburzenia.
Po kilku minutach głośnych protestów poczuła się bardzo zmęczona. Podniosła gwałtownie obie nóżki i palce jednej z nich bezceremonialnie wsadziła sobie do buzi, bo tylko tak mogła zasnąć bez smoczka. Jak przez mgłę dochodziły do niej znajome głosy. Zamknęła oczy, wyobrażając sobie szczęśliwego tatę. Miał takie śmieszne włosy. Nie wiedziała dlaczego, ale lubiła zatapiać w nich swoje rączki i mocno za nie ciągnąć. Były takie… miłe. I znajome. Lubiła znajome rzeczy. Lubiła swój pokój, chociaż bała się tego strasznego cienia po drugiej stronie. Gdy wyobraziła sobie cień, który robi się coraz większy i sunie w stronę jej łóżeczka, otworzyła oczy i zaczęła szybciej ssać duży palec lewej nóżki.
Do pokoju przez uchylone okno wleciał motyl. Obserwowała go z ekstazą, zapominając całkowicie, że była zmęczona. Głosy zbliżały się do niej, było coraz głośniej. Przestraszony motyl odbijał się od szyby, pragnąc jak najszybciej uciec z pomieszczenia. Przechyliła delikatnie głowę, w oczekiwaniu na rozwój wypadków. Zbliżające się głosy mogły oznaczać tylko jedno: czas spaceru. Uwielbiała jeździć w tym dziwnym pojeździe na czterech kółkach. Widziała wtedy morze niebieskości przeplatane białymi plamkami i czarne obiekty, przesuwające się po nim z oszałamiającą prędkością.
- Nie mogę dłużej tego ciągnąć!
- Ale, Renee…
- Nie, Charlie, nie mogę zapuszczać tu korzeni. Nie chcę spędzić swoich najlepszych lat na tym beznadziejnym wygwizdowie! Nienawidzę tej brudnej dziury! Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej!
Drzwi otworzyły się z głuchym łoskotem i do pokoju wpadła mama ubrana w swoją zimową kurtkę. Była wściekła. Bella zakryła oczy, próbując zniknąć przed złym wzrokiem. Bała się jej, chociaż doskonale wiedziała, kim jest i że nie zrobi jej krzywdy. Mimo to trzymała rączki na powiekach tak mocno, jakby od tego zależało jej życie. Matka chwyciła ją gwałtownie i przeniosła na stolik do przewijania. Z roztargnieniem przeszukiwała jej ubrania, aż w końcu znalazła coś odpowiedniego. Bella zaczęła płakać, najpierw cichutko, a potem coraz głośniej. Nie wiedziała, co się stało, dlaczego mama jest taka okropna. Po chwili do pokoju wpadł zaczerwieniony tata. Spojrzał na nią z bólem i podszedł do mamy. Położył jej dłoń na ramieniu.
- Nie możesz teraz pojechać – powiedział cicho. – Jest ciemno.
- Wezmę taksówkę. – Założyła Belli czapkę i rękawiczki z taką siłą, że dziewczynka rozryczała się na dobre.
- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego zabierasz mi córkę? – jęknął, przeczesując włosy. Bella wyciągnęła przed siebie rączkę, żeby go pocieszyć, ale jedyne, co mogła zrobić, to pomachać nią nad własną głową, jako że wciąż nie potrafiła siadać.
- Charlie, bądź mężczyzną. Dobrze wiedziałeś, jak to się skończy. Bella będzie cię odwiedzać.
- Kiedy?
- W każde wakacje. Przez dwa tygodnie. – Zabrała z szafki zapas pieluch i wsadziła Bellę do nosidełka.
- Dwa tygodnie? – powtórzył z niedowierzaniem.
- Wystarczy. Żegnaj, Charlie – odpowiedziała, zamykając za sobą drzwi. Płacz dziecka przeobraził się w głośne protesty.
- Ale… Ale ja cię przecież kocham, do cholery – szepnął żałośnie.
Razem z nimi zniknął również cień na ścianie.
***
- Zeusie!
Jęk agonii przeszył całe wzgórze. Bogowie Olimpu oderwali się od swoich zajęć, z niepokojem spoglądając w niebo. Złowrogą ciszę przerywał tylko miarowy tętent końskich kopyt. Rydwan ścigał się z czasem, by jak najszybciej dotrzeć na szczyt góry. Jeden z pasażerów złorzeczył pod nosem i wysyłał w niebo kolejne błyskawice. Znak, że dzieje się coś złego. Statki zawijały do portu, pragnąc uniknąć sztormu. Z morza wyłonił się zdziwiony Posejdon, ale Zeus zbył go skinieniem głowy. Bóg morza pokręcił głową z niedowierzaniem i zamieszał dotychczas spokojną wodą, nawołując jednocześnie swojego syna. Nagły wiatr przeczesał okoliczne wzgórza i lasy, a rydwan Heliosa skrył się za chmurami.
Gdy tylko powóz dotarł na szczyt, Zeus zerwał się z siedziska i mimo gwałtownych protestów, pociągnął za sobą młodzieńca w szerokim kapeluszu. Ujrzawszy swoją małżonkę, przyspieszył kroku. Dobiegł ostatkiem sił do studni, przy której leżała Hera, targana mocnymi wstrząsami. Uchwycił ją w swoje ramiona i spojrzał oskarżycielsko na stojącą obok niego boginię.
- Winnaś przebywać teraz w Ameryce, z tym przeklętym potomkiem śmiertelników, który sprawia mojej małżonce tyle kłopotów! Miałaś go pilnować, Psyche!
- Wybacz, Zeusie, lecz ta sprawa nie cierpiała zwłoki – wycedziła cicho. – Jej matka rozstała się z ojcem. Nie mieszkają już w tym prowincjonalnym miasteczku.
- Afrodyta – warknął niecierpliwe. – Afrodyta i mój najukochańszy brat, Hades. Mogłem się tego spodziewać. – Przytulił mocniej Herę, po czym zamknął oczy i zaczął mruczeć niezrozumiałe dla innych słowa.
- Chyba nie myślisz, że… - Psyche spojrzała na niego z niedowierzaniem. Woda w studni zadrżała pod wpływem gwałtownego wiatru. Bogini otoczyła się ramionami.
- Hermesie! – Zza kolumny wyłoniła się Atena. Młodzieniec w kapeluszu spojrzał na nią z oczekiwaniem. – Biegnij po Hestię, musi to naprawić. Niezbędny będzie też Asklepios, by przywrócić Herę do stanu używalności. – Uśmiechnęła się pod nosem. Zeus rzucił jej zmęczone spojrzenie znad głowy małżonki. – Potrzebny jest także Hypnos, by zesłał na nią błogi sen, obecność Artemidy również nie zaszkodzi, wiesz, jak ją lubi – rozkazała, po czym uniosła brwi. Hermes skinął powoli głową i odwrócił się na pięcie. – Hermesie, jeszcze jedno. Upewnij się, czy Afrodyta i Hades są tam, gdzie powinni być. Jeśli maczali w tym palce, to będą mieli do czynienia z gniewem zdesperowanej kobiety. Gdy tylko się obudzi.
Psyche zachichotała pod nosem, podczas gdy Hermes wyprzęgał jednego z białych rumaków. Atena położyła rękę na ramieniu ojca i potrząsnęła nim delikatnie.
- Idź, zrób porządek ze światem. Nie musisz zajmować się słabostkami twojej żony – przemówiła cicho. Zeus gwałtownie pokręcił głową.
- Nie mogę jej tak zostawić.
- Zeusie, wiesz dobrze, że bywało z nią gorzej. Poradzę sobie, w końcu jestem twoją córką.
- Tak, chyba masz rację – odrzekł w końcu. Odsunął od siebie Herę i wstał, strzepując z kolan ziemię.
- Zawsze mam – szepnęła, gdy zniknął za kolumną. – Zawsze mam.
***
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale, czy chcesz przyłączyć się do gry. Jest im obojętne, że właśnie porzuciłeś kogoś, dom, pracę, karierę czy marzenia. Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia, w którym każde pragnienie można osiągnąć wytężoną pracą i wytrwałością. Bogowie nie przejmują się zbytnio naszymi planami na przyszłość, ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości, i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać- to tylko kwestia szczęścia.*
- Doprawdy, Edwardzie, to żałosne.
- Odczep się, Alice – warknął, wyrywając jej kartkę z ręki. - Nikt nie kazał ci tego czytać.
Westchnęła głośno, po czym usiadła na jego łóżku** i podciągnęła kolana pod brodę. Spojrzał na nią pytająco.
- Powiedz mi, Edwardzie, czego tak naprawdę pragniesz – szepnęła.
Zastanowił się nad tym. Czego pragnął? Właściwie, to nie potrafił tego określić. Gdzieś głęboko w środku czuł, że czegoś mu brakuje. Że nie jest kompletny, tak, jakby ktoś zabrał część jego osobowości. Jego duszę. Był pewien, że jej nie ma. Przezwyciężył śmierć, stał się nieśmiertelny, został potworem. Potwory nie mają duszy.
Wciąż jednak za czymś tęsknił. Jak przez mgłę pamiętał swoich rodziców, ale wtedy było mu dobrze. Miał wszystko, czego pragnął. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale tęsknił za swoją matką. Tęsknił za jej ciepłym uśmiechem i oczami przepełnionymi troską. I za jej wypiekami. O tak, bez wątpienia robiła najlepsze ciasta…
Zacisnął pięści na blacie biurka, wyrywając kawałki drewna. Alice pokręciła z rozbawieniem głową.
- Okej, nie było pytania – odparła wesoło.
- Brakuje mu miłości.
Oboje odwrócili się natychmiast w kierunku, z którego dochodził głos. W drzwiach przystanął Jasper. Uśmiechał się zawadiacko. W jednej ręce trzymał słonecznik, w drugiej kluczyki do samochodu. Alice posłała mu błogi uśmiech.
- Gotowa? – odezwał się do niej. Skinęła energicznie głową i zeskoczyła z łóżka, rzucając Edwardowi ostatnie pocieszające spojrzenie.
- Czekaj. – Edward zerwał się z krzesła. Jasper wręczył Alice kwiat i puścił ją przodem, po czym odwrócił się do brata.
- Tak?
- Miłości? – zapytał z niedowierzaniem. – Miłości?
- Och, Edwardzie, chyba wiesz co to jest, prawda?
- Nieważne – odburknął i wrócił na swoje dotychczasowe miejsce.
- Ona przyjdzie, Edwardzie. Alice to widziała. Bądź cierpliwy i czekaj. To pierwsza lekcja miłości – szepnął Jasper, zamykając za sobą delikatnie drzwi.
Edward z roztargnieniem spojrzał na kartki zapisanego papieru. W przypływie energii pogniótł je wszystkie i wyrzucił do kosza.
- Muszę zacząć od nowa – mruknął do siebie. Chwycił pióro i pochylił się nad czystym arkuszem.
Miłości trzeba szukać wszędzie, nawet za cenę długich godzin, dni i tygodni smutku i rozczarowań.
Bowiem kiedy wyruszymy na poszukiwanie Miłości- ona zawsze wyjdzie nam naprzeciw.
I nas wybawi.***
---
*nieprzyzwoicie i bezceremonialnie zerżnięte słowo w słowo z Paulo Coelho, ale wcale się nie wstydzę, bo wydaje mi się, że pasuje jak ulał
**musicie pamiętać, że siedemnaście lat temu Edward nie mieszkał w Forks i całkiem możliwe, że takowe łóżko posiadał.
***kolejny cytat pana Coelho.
---
Kilka objaśnień:
cień - Psyche ( w niektórych wersjach Psyche potrafiła przyjmować postać cienia lub mgły, gdy wyruszała na ziemię, by wykonać polecenia bogów. Nie pytajcie nawet, gdzie to znalazłam Motyl w pokoju to również w pewien sposób przedstawienie Psyche, ponieważ najczęściej opisuje się ją jako kobietę ze skrzydłami motyla)
czarne plamy na niebie - to oczywiście ptaki.
Edward tymczasowo bawi się w pisarza, ale musimy mu to wybaczyć.
No, to mały deser:
W następnej części dowiecie się, dlaczego Edward jest taki ważny dla Hery. Opowie nam tą dziwną i pokręconą historię, za którą pewnie powiesicie mnie na sznurówce i zbijecie laciem. Chociaż nie wiem za co, to w końcu jej historia .
Ave Wam, moje ukochane muzy! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Śro 20:57, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|