|
Autor |
Wiadomość |
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Pią 8:14, 01 Maj 2009 |
|
Plik w formacie .pdf znajdziecie tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]
Moje pierwsze tłumaczenie, mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań ^^
Autorką jest przecudowna NusiainForks, od której uzyskałam pozwolenie na tłumaczenie, a link do oryginału znajdziecie tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]
Jeszcze dziś na fanfiction.net pojawi się także moje tłumaczenie, bo obiecałam to autorce.
Tłumaczenie na fanfiction.net (pod innym nickiem niż tutaj ;))
[link widoczny dla zalogowanych]
Postacie są kanoniczne, Cullenowie są wampirami, rzecz dzieje się po tym, jak Edward rzuca Bellę.
Najpierw wstęp od autorki, potem zaserwuję wam prolog i pierwszy rozdział ;)
Edward opuszcza Bellę, ale ona się nie załamuje, zwłaszcza, gdy orientuje się, że Jasper powrócił do Forks. Ich rodząca się przyjaźń pomoże Belli odbudować poczucie własnej godności. Ale, gdy Alice czeka na Jaspera na Alasce, czy Bella odnajdzie nową miłość? Czy zostanie ponownie porzucona?
To moje pierwsze ff, które opisuje budujące się powoli uczucie z punktu widzenia Belli, tak jak w Zmierzchu. Jeśli Jasper i Bella mają być razem, doprowadzenie do tego będzie długim procesem. W tej historii ważna jest również Alice, więc, jak napisałam na początku, koniec wciąż nie jest pewny.
Dwa pierwsze rozdziały przedstawiają Bellę, Jasper pojawia się dopiero w trzecim.
Tyle opisu samej autorki, ja ze swojej strony życzę miłego czytania i czekam na opinie ;)
Tekst na razie bez bety, bo trudno jakąś znaleźć o tej porze, a nie mam czasu, by czekać.
Jeśli znajdziecie jakieś błędy, wytykajcie je, proszę.
Enjoy! :twisted:
***
Prolog
On umierał.
Dym drażnił moje oczy, a moje płuca były przepełnione ciężką wonią kadzidła, gdy wilki wrzucały ciała wampirów do ognia. Słyszałam wycie i warczenie watahy, kiedy ich wściekłość doprowadziła ich do szaleństwa.
Byłam pokryta krwią. Kapała na niego, gdy rozpaczliwie próbowałam utrzymać jego rozerwane i połamane ciało w całości, by w jakikolwiek sposób uchronić go przed pewną śmiercią. Utrata krwi była niczym, moje rany były powierzchowne. Umierał. Umierał, bo próbował mnie obronić. I nie mogłam zrobić nic, by temu zapobiec.
Krzyczałam z całych sił, mimo dławiącego dymu, aż hałas zamienił się w słowa:
- Jacob! – krzyknęłam. – Musisz go uratować. On nie może umrzeć z mojego powodu! Błagam cię, jesteś jedyną osobą, która może to zrobić. Jacob! Mój Boże, Jasper, nie! Musisz go uratować, on umiera!
Dym był tak gęsty, że z ledwością mogłam coś zobaczyć, ale mój marny wzrok zarejestrował jakiś ruch. Głos uwiązł mi w gardle, gdy rozpoznałam znajomą sylwetkę. Alice!
Rozdział I
Porzucona zabawka
Odszedł.
Jakaś część mnie chciała podążyć jego śladem, dogonić go i zmusić do zmiany zdania. Wiedziałam jednak, że to niemożliwe. Byłam beznadziejnym piechurem i nigdy nie osiągnęłabym jego prędkości, nie mówiąc już o potknięciach i zranieniach. Poza tym, jak mogłabym namówić go do powrotu? Jeśli mówił prawdę, jeśli mnie nie chciał, to żadna dyskusja nie odniosłaby pożądanego skutku.
Upadłam na ziemię. Nie wiedziałam, co mam zrobić, gdzie pójść, co o tym myśleć. Tyle razy powtarzał mi, że mnie kocha. Myślałam, że był ze mną szczery. Mimo tych zapewnień dziś był tak chłodny, jak gdyby stał się kimś innym. To nie był Edward, którego kochałam, lecz nieznajoma mi osoba.
Siedziałam nieruchomo przez dłuższą chwilę. Stałam się bezwartościowa i opuszczona, jak zabawka, która wyszła z mody, chociaż w zeszłym sezonie wiodła prym. Oczywiście, Edward bez problemu się z tego otrząśnie, ale co ze mną? Przez kilka ostatnich miesięcy Edward był moim całym światem, spędzaliśmy razem każdą chwilę. Nie miałam innych zainteresowań, niczego, co mogłoby mnie od niego odciągnąć. Jak mogłam ruszyć do przodu? Poczułam, jak odrętwienie ogarnia moje ciało, gdy pogrążałam się we własnej żałosności.
Kiedy w końcu zdecydowałam się poruszyć, poczułam, że zdrętwiałam, dosłownie. Straciłam czucie w nogach po tak długim siedzeniu w jednej pozycji. Kolejny dowód na to, że byłam tylko żałosnym, nic nie znaczącym śmiertelnikiem. Edward mógłby siedzieć w tej samej pozycji przez kilka dni bez najmniejszego śladu dyskomfortu.
Wyprostowałam nogi i skrzywiłam się z bólu, gdy krążenie powróciło. Tysiące szpilek i igieł wbijało się w moje łydki. Zupełnie jak te, które zostały wbite w moje serce. Odczuwałam dziwne zadowolenie z tego bólu – przynajmniej mogłam dowieść, że wciąż czuję.
Gdy ból w nogach nareszcie ustąpił, podniosłam się i ruszyłam w stronę domu. Charlie jeszcze nie wrócił, ale na kuchennym stole znalazłam krótką notatkę, napisaną moim chaotycznym pismem:
Jestem na spacerze z Edwardem. Będę niedługo, B.
Byłam zdezorientowana, przecież to nie ja to napisałam. Edward musiał to zrobić, ale dlaczego? Oczekiwał, że wciąż będę na zewnątrz, gdy Charlie wróci? Czy myślał, że wpadnę w coś w rodzaju katatonii* i Charlie będzie musiał mnie szukać? I, jeśli tego oczekiwał, czy naprawdę zostawiłby mnie samą po tym, jak zeszłej wiosny ostrzegał mnie przed zagrożeniami czyhającymi w lesie? Zaczęła mnie ogarniać wściekłość. Zgniotłam kartkę i wrzuciłam ją do kosza.
Nie, nie dam mu tej satysfakcji i nie zachowam się jak słabeusz, za którego mnie uważał. Owszem, zranił mnie, ale rany nie są śmiertelne. Będę potrzebowała czasu, by wyzdrowieć – przywykłam do tego. Życie niezdary takiej jak ja, polegało na leczeniu się z obrażeń i uleganiu kolejnym wypadkom. Jeśli cokolwiek miało być łatwiejsze od ran fizycznych, to właśnie ten emocjonalny cios. Nie potrzebowałam żadnych szwów, usztywnień lub gipsu. Potrzebowałam czasu.
Myśl o czasie sprawiła, że zerknęłam na zegar. Cholera, było już naprawdę późno. Charlie niedługo wróci do domu, a ja nie przygotowałam jeszcze obiadu. Nie miałam czasu, by zrobić coś, co w jakikolwiek sposób przypominałoby domowe jedzenie, więc chwyciłam spaghetti i słoik sosu. Wiedziałam, że w zamrażarce mam torbę mrożonych klopsów na okazje takie jak ta. Błyskawicznie zalałam makaron wodą, by go zagotować i wrzuciłam klopsy do garnka z sosem. To nie będzie moje największe kulinarne osiągnięcie, ale Charlie prawdopodobnie nawet tego nie zauważy. Nie był specjalnie wybredny.
Zadzwonił telefon. Nie miałam ochoty na rozmowy, ale musiałam odebrać, w razie gdyby dzwonił Charlie.
- Cześć, Bella. – Usłyszałam głos Jessiki Stanley.
Skuliłam się. Jessica mogła do mnie zadzwonić tylko z jednego powodu – jej mama dowiedziała się, że Cullenowie wyjechali z Forks. Złe wiadomości szybko się rozprzestrzeniają, pomyślałam. A potem zorientowałam się, że Edward nie podał mi nawet oficjalnego powodu, dla którego wyjechali. Co miałam powiedzieć Jessice, gdyby zapytała się, dlaczego się wyprowadzili? Och, wiesz, Jess, Edward uważał, że nie byłam dla niego wystarczająco dobra i nie mógł znieść myśli, że musi żyć w tym samym miasteczku, co ja. Dlatego cała jego rodzina wyprowadziła się, bo w innym przypadku ulegliby pierwotnemu instynktowi i zabiliby mnie dla mojej krwi. Tak, to brzmiało przekonująco.
Na szczęście nie musiałam być tak bardzo twórcza.
- Moja mama właśnie wróciła do domu i powiedziała mi, że doktor Cullen przyjął propozycję pracy w Los Angeles, więc jego rodzina musiała się natychmiast wyprowadzić. To okropne! Rozmawiałaś już z Edwardem?
Przeprowadzka do słonecznej Kalifornii, pomyślałam. Musiałam przyznać, że ta ironia była trochę zbyt wykwintna. Edward naprawdę działał na wielką skalę, upewniając się, że nie zostawił za sobą żadnych śladów. Wiedziałam, że jedynym miejscem, gdzie Cullenowie się nie przeniosą, będzie miasto, które zmusi ich do ciągłego przebywania wewnątrz budynków. Bał się, że spróbuję go śledzić, więc wymyślił bezsensowne kłamstwo, jako sygnał dla mnie? Zacisnęłam moją pięść w gniewie. Nie byłam agresywną osobą, ale w tej chwili nie miałabym nic przeciwko, gdybym mogła uderzyć w coś lub kogoś
.
- Bella? – głos Jessiki przerwał moje rozmyślania. Spanikowałam. O co mnie pytała? Ach, tak. Chciała wiedzieć, czy rozmawiałam z Edwardem.
- Tak, rozmawialiśmy. To prawda.
- Och – szepnęła i domyśliłam się, że nie dzwoniła tylko po to, by potwierdzić plotki. Chciała szczegółów. – Więc co zamierzasz zrobić? Będziecie odwiedzać się w weekendy?
- Um… - Mój mózg pracował na najwyższych obrotach. Edward odszedł i sprawił, że poczułam się upokorzona, ale nie było powodu, dla którego inni mieliby o tym wiedzieć. Co mogłam powiedzieć, by nie wyjść na porzuconą zabawkę? Po chwili wymyśliłam historię, która powinna zadziałać. Taką przynajmniej miałam nadzieję. – Latanie jest dosyć drogie, a ostatnia klasa oznacza więcej szkolnych obowiązków. Poza tym muszę pracować w weekendy. Zobaczymy, jak to wszystko się ułoży, ale na razie postanowiliśmy, że spotykanie się z innymi ludźmi będzie dobrym pomysłem.
- Rozumiem – powiedziała, niedowierzając. – I pogodziłaś się z tym? To znaczy, wiesz, co mówią o dziewczynach z Kalifornii. Jesteś pewna, że chcesz dać Edwardowi wolną rękę, by mógł… eksperymentować?
Mogłam wyczuć w jej głosie, że raczej mi nie uwierzyła. Sam fakt, że miała rację, sprawił, że zapragnęłam być bardziej przekonująca.
- To nieistotnie – odparłam znudzonym tonem. – Wiesz, nie popełniłam błędu. Kocham Edwarda, ale był bardziej użytecznym chłopakiem, gdy był tutaj, rozumiesz?
- Naprawdę? Myślałam, że szalejecie za sobą.
- Bo tak było, ale mam dopiero osiemnaście lat i nie mam zamiaru spędzić ostatniego roku liceum na wysyłaniu e-maili, telefonowaniu i okazjonalnych spotkaniach z chłopakiem-na-odległość. Jestem pewna, że Edward myśli tak samo. –Tak, wyraził się wystarczająco jasno. – Będziemy w kontakcie, ale otworzyliśmy się też na inne możliwości.
Skrzyżowałam palce, gdy wypowiadałam ostatnie kłamstwo. Wiedziałam aż za dobrze, że nie będzie żadnego kontaktu między mną i Edwardem. Jak to ujął? Będzie tak, jakbym nigdy nie istniał. Równie dobrze mógł to zamienić na: będzie tak, jakbyś nigdy nie istniała.
- Łał, Bello, przyjęłaś to bardzo dobrze – powiedziała Jess. Jej głos wciąż przepełniony był wątpliwościami, ale także rozczarowaniem. Prawdopodobnie miała nadzieję, że będę miała złamane serce. Pomyślałam o kartce wrzuconej do kosza. Witaj w klubie, Jess. Witaj w klubie.
- Tak myślisz? Po prostu staram się dostrzec jakąś jasną stronę tej sytuacji. Może randkowanie jest jak jazda konna – kiedy upadniesz, najlepsze, co możesz zrobić, to ponownie usiąść w siodle.
- Jasne – odparła niepewnie. Mogłam się założyć, że myślała teraz o wolnych chłopcach z naszego rocznika, włączając jej byłego, Mike’a Newtona. – Ale nie ma sensu się spieszyć.
Wiedziałam, że rozmowa nie potoczyła się w kierunku, który przewidywała Jess, gdy do mnie zadzwoniła. I byłam z tego zadowolona, chociaż wywlokłam za wierzch mój gniew na Edwarda i byłam wredna w stosunku do niej. Naprawdę nie chciałam z nikim chodzić, a zwłaszcza z Mike’m Newtonem, więc dlaczego miała być tak samo nieszczęśliwa jak ja?
- Nie będę się spieszyć – zapewniłam ją. – Myślę, że mała przerwa od związków dobrze mi zrobi. Wybacz, Jess, ale mój tata za chwilę będzie w domu, a ja nie skończyłam jeszcze obiadu, więc… - Zawiesiłam głos.
- Oczywiście, nie będę cię zatrzymywać. – Na szczęście złapała aluzję. – Zobaczymy się jutro w szkole.
Odłożyłam słuchawkę i pomyślałam, że gdy tylko informacja dostanie się do domu Jessiki, prędzej czy później zostanie poruszona przez nią lub jej matkę. Jutro rano wszyscy w Forks będą wiedzieli o mnie i Edwardzie. Miałam tylko nadzieję, że moja wersja była wystarczająco przekonująca.
Skończyłam przygotowywać obiad, gdy Charlie wszedł do domu.
- Cześć, Bells – powiedział ostrożnie, jak tylko usiedliśmy przy stole. – Słyszałem, że Cullenowie wyprowadzili się do Kalifornii. Edward wyjechał z nimi?
Zaskoczona, podniosłam wzrok. Mimo, że skończyłam osiemnaście lat i wszyscy sądzili, że Edward jest w tym samym wieku, możliwość, że zostałby tutaj sam, opuszczając swoją rodzinę, nawet mnie nie przyszłaby do głowy. Miałam nadzieję, że Charlie był jedyną osobą, która popełniła ten mentalny błąd.
- Oczywiście, tato. Edward wciąż jest w liceum. –Nie pierwszy raz. Przez chwilę zastanawiałam się, dokąd Cullenowie naprawdę wyjechali i czy zaczną naukę w liceum od początku. Z jakiegoś powodu nieszczęście, które przyniesie ta zmiana - szczególnie dla Edwarda i Rosalie – ofiarowało mi maleńkie uczucie zadowolenia. Kto przypuszczałby, że jestem aż tak mściwa?
- Rozumiem. Będę musiał zamówić ofertę telefoniczną z tańszymi rozmowami zamiejscowymi?
Wiedziałam, że muszę okłamać również Charliego, ale nie spodziewałam się, że sprawi mi to taką trudność. Charlie będzie pierwszą osobą, która dowie się, że nie rozmowy na linii Forks - Los Angeles po prostu nigdy się nie odbędą, z drugiej strony miałam pewne problemy z powiedzeniem mu prawdy.
- Nie sądzę, tato. Związki na odległość raczej nie są dobrym pomysłem. Zdecydowaliśmy z Edwardem, że będziemy spotykać się z innymi ludźmi. My… my zerwaliśmy ze sobą.
Tym razem Charlie wyglądał na zaskoczonego.
- I pogodziłaś się z tym? – Był jednocześnie skoncentrowany, podejrzliwy, pełen nadziei i ulgi.
- Tak, chyba tak.
- No, no. – Najwyraźniej go nie przekonałam. – Mam cię zawieźć do Los Angeles, żebyś mogła przekonać go do powrotu do Forks?
Skrzywiłam się na wspomnienie historii, którą uraczyliśmy Charliego po wydarzeniach ostatniej wiosny. Ciężko było uwierzyć, że mogliśmy spędzić bez problemu tydzień z dala od siebie, nie mówiąc już o dłuższej rozłące. I nic w tym dziwnego, skoro byłoby to kompletnym kłamstwem. Przynajmniej z mojej strony. Ale musiałam odegrać swoją rolę w tym przedstawieniu i rozwodzenie się nad zaistniałą sytuacją nie było ani trochę pomocne. Spróbowałam się uśmiechnąć.
- Cóż, cała rodzina nie wróci tutaj dla mnie i Edwarda, więc nie sądzę, byśmy mieli jakikolwiek powód do odbycia tej podróży.
Charlie się zasępił.
- Masz zamiar zostać w Forks? – zapytał i wtedy wszystko nabrało dla mnie sensu. Bał się, że teraz, gdy nie ma już Edwarda, zdecyduję się wrócić do Renee i Phila. Zdziwiłam się, że nie przyszła mi do głowy taka myśl. Oczywiście, mogłam uniknąć wszystkich plotek, po prostu opuszczając miasto. Miałam się gdzie podziać. Ale widząc zawiedzioną minę Charliego zrozumiałam, że to nie jest żadne rozwiązanie. Charlie mnie potrzebował i nie mogłam pozwolić Edwardowi, by wygonił mnie z własnego domu. Nie chciałam zaczynać ostatniego roku w nowej szkole, być zmuszoną do poznawania nowych ludzi i znalezienia nowej pracy. Pozostanie w Forks będzie trudne, ale z pewnością łatwiejsze od przeprowadzki.
- Tak, tato. Zostaję w Forks. Chcę skończyć liceum z moimi przyjaciółmi.
Widziałam, że to kupił. Byłam całkiem dobra w przekręcaniu faktów – może powinnam rozważyć karierę w public relations?
- Cieszy mnie to, Bello. Uwielbiam mieć cię przy sobie.
Zakrztusiłam się. Takie wyznania nie padały często z jego ust. Zawstydzona, zawiesiłam głowę.
- Też cię kocham, tato – odpowiedziałam.
Skończyliśmy posiłek w ciszy. Po obiedzie pozmywałam naczynia, a Charlie zajął się wycieraniem i odkładaniem ich na miejsce. Nie potrzebowaliśmy słów.
Kiedy umyliśmy wszystkie naczynia, Charlie poszedł do salonu obejrzeć mecz baseballu. Powiedziałam mu, że muszę odrobić zadanie i weszłam na górę. Domyśliłam się, że Edward przygotował jeszcze kilka niespodzianek, więc otworzyłam ze strachem drzwi.
Był również tutaj. Wszystkie prezenty urodzinowe, które dostałam od jego rodziny, zniknęły. Usunął też swoje zdjęcia z mojego albumu i zabrał płytę z mojego odtwarzacza. To był ostateczny cios, ale poczułam też ulgę. Byłam przekonana, że prawdopodobnie sama pozbyłabym się w końcu tych rzeczy. Zaoszczędził mi kłopotu.
Wiedziałam, że nie będę w stanie się uczyć i nie miałam żadnych obowiązków, więc postanowiłam położyć się spać. Gdy leżałam w ciemnym pokoju, wydarzenia dzisiejszego dnia przewinęły się przez moją głowę niczym materiał o katastrofie, który pojawia się we wszystkich wiadomościach. W samotności wszystkie ślady mojej fałszywej dumy zniknęły i łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, dopóki mój własny płacz nie utulił mnie do snu.
---
* [link widoczny dla zalogowanych](zaburzenie_motoryki)
Mam nadzieję, że historia spodobała wam się tak samo, jak mi. Wiem, że wielu z was nie przepada za sparowaniem Belli z Jasperem, ale autorka naprawdę wiedziała, co robi, kiedy zaczęła pisać to ff.
W każdym bądź razie opinie są mile widziane.
Ave wam, Mami B.
P.S. Drugi i trzeci rozdział są krótkie, więc zamieszczę je razem. We wtorek. ;) |
Post został pochwalony 4 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 14:12, 22 Sty 2012, w całości zmieniany 43 razy
|
|
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Pią 8:35, 01 Maj 2009 |
|
Całkiem fajne FF, choć jakoś nie mogę sie przekonać do Belli, która ot tak pogodziła sie z utratą ukochanego... Nie wiem, jakoś to do mnie nie trafia... Mam nadzieję, ze kolejne rozdziały mnie przekonają, bo zamierzam kontynuować czytanie tego opowiadania.
Tłumaczenie jest, ok, czytelne, jasne, niemal bezbłędne. Gratuluję
Pozdrawiam i życzę dużo czasu na tłumaczenie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
illiss
Człowiek
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 8:40, 01 Maj 2009 |
|
Jestem już jakiś czas na tym forum, ale odrzuca mnie dawanie bezsensownych komentarzy, tak więc postaram się aby ten nie był taki okropny.
Póki co Twoje tłumaczenie jak najbardziej mi odpowiada, na błędy jakoś nie zwracałam za barado uwagi, ale jeśli znajdą się jakieś, które mi się rzucą w oczy to Ci ję wytknę :P
Tekst płynny i wygodny w czytaniu, szczególnie mnie nie zachwycił, trochę odrzucił mnie pomył z Jasperem, nie rozumiem dlaczego wszyscy na siłę robią go partnerem Belli, po tym jak to zły Ed zostawia biedną Bellę.
Za to spodobało mi się ukazanie Belli jako osoby mocniej stąpającej po ziemi, póki co daję temu ff kredyt, z nadzieją, że kolejne rozdz. mnie bardziej zadowolą.
Mam nadzieję, że to nie jest kolejny ff w stylu " Jasper Rzucający Alice i Resztę Cullenów Bo Nikt Go Nie Rozumiem & Biedna Bella Porzucona Przez Eda i Szukająca Pocieszenie w Ramionach Równie Biednego Jaspera". Postać Jaspera odpowiada mi jedynie jako dobry przyjaciel, ale zobaczymy, będę polegać na tym zdaniu:
"autorka naprawdę wiedziała, co robi, kiedy zaczęła pisać to ff".
*robi minę przedowniczącego jury* Na razie jestem na tak
Czekam na kolejne rodziały, zaczyna się ciekawie, tylko proszę Cię powiedz mi, że to nie jest ff z fajnym pomyłem i pierwszym rozdz., a potem klapa, bo napisałam tu ładego (?) komentarza ^^
Powodzenia z dalszym tłumaczeniem
illiss
Yo ho! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mylover
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Lut 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 8:55, 01 Maj 2009 |
|
Przyznam się szczerze, że jestem dość spectycznie nastawiona co do duetu B&J, ale jeśli autorka to dobrze rozegrała, to uważam, że ma duże pole do popisu. Dla mnie Bella, która decyduje się na normalne życie po odejściu Edwarda, jest tą Bellą, którą uwielbiam (czyt. twardą, zdecydowaną, pewnie stąpającą po ziemi). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ivette
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z punktu A do punktu B
|
Wysłany:
Pią 9:32, 01 Maj 2009 |
|
Zapowiada się naprawdę atrakcyjnie. Pomysł bardzo oryginalny, nie czytałam jeszcze o parze B&J w kanonicznym wydaniu. Jestem ciekawa, jak autorka wprowadzi do opowiadania Jaspera, bo nie wyobrażam sobie, z jakiego powodu zdecyduje się on opuścić Alice. Chyba, że to na jej prośbę wróci do Forks, zadbać o najlepszą przyjaciółkę swojej kobiety... Z pewnością będzie emocjonująco. Podoba mi się taka wersja Belli. Ta rozmemłana i płaczliwa pewnie wszystkim już działa na nerwy... Mam tylko nadzieję, że autorka nie zrobi z tego ff kolejnej ckliwej, rzewnej historyjki. Pierwszym rozdziałem ustawiła sobie poprzeczkę dość wysoko, oby dalej było już tylko lepiej.
No i oczywiście ukłony dla tłumaczki. :) Dobra robota – zwłaszcza, że tekst niebetowany. Pozdrawiam i czekam na więcej! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vampire87
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rumia/3miasto
|
Wysłany:
Pią 10:31, 01 Maj 2009 |
|
Jak moje poprzedniczki nie wiem czy pasuję mi to sparowanie Belli z Jasperem i nie dlatego, że oni nie pasują do siebie, ale wątpię czy Jasper mógłby uciekać cały czas od pragnienia jak robił to Edward no i najważniejsze:a co z Alice??
Ogólnie samo tłumaczenie czyta się bardzo dobrze. Nie wychwyciłam błędów. Trzeba też przyznać, że pomimo takiego odejścia od kanonu wciąga.Zastanawiam się tylko,że skoro Bella tak łatwo pogodziła się z odejściem Edwarda to nie była to może po prostu aż taka ogromna miłość jak myśleli.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Pią 10:39, 01 Maj 2009 |
|
Moja kochana xd Cudowne tlumaczenie.
Powiem szczerze, że nie przepadam, więc także nie czytam, za ff o tematyce : KWN Ed porzuca Belle, co się dzieje potem z B? Po prostu nie trawię takiej fabuły. Nier wiem może tylko mnie to przytłacza, ale ten typ tak ma, czyli ja ;p
Z racji tego co napisalam wyżej, pewnie się zastanawiasz co tutaj robię? No, cóż jakbym mogła przejść obojętnie obok opowiadania, które polecasz i do tego tłumaczysz?Zaufałam Ci w tej kwestii i się nie zawiodłam xd
Co do pary B&J ? Brak zastrzeżeń, pokochałam ten duet po 'Błądząc w ciemnościach' :) Więc, jestem na TAAAK :)
Spodobało mi się to jak postąpiła Bells. Twardo stąpa po ziemii i nie pozwala niszczyć sobie życia. Zapowida się ciekawie, więc czekam na resztę :) I oczywiście będę tutaj zaglądać :)
Pozdrawiam^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kataszka
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany:
Pią 10:55, 01 Maj 2009 |
|
Muszę cię pochwalić. Bardzo dobre tłumaczenie!
A i beta chyba nie miałaby wiele roboty, błędów nie zauważyłam!
Szczerze, jeszcze nigdy nie czytałam ff B&J, ale chyba czas najwyższy.
Bardzo mi się spodobało, bardzo, bardzo.
Z pewnością jeszcze tu zajrzę, tak jak mówisz, we wtorek.
Powodzenia! Życzę cierpliwości i weny w tłumaczeniu! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Gość
|
Wysłany:
Pią 15:59, 01 Maj 2009 |
|
Cytat: |
Będziemy w kontakcie, ale otwarliśmy się też na inne możliwości |
O Badrwodzie Wszechpocący.... że co oni zrobili? OTWARLI się? OTWORZYLI!
Poza tym, pozjadało się kilka ogonków i przecinków gdzieniegdzie brakowało, ale ff podoba mi się bardzo, bardzo.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam,
M. |
|
|
|
|
s.mapet
Zły wampir
Dołączył: 03 Sie 2008
Posty: 476 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce.
|
Wysłany:
Pią 18:15, 01 Maj 2009 |
|
Widziałam w poleconych twoją reklamę tego ff i widzę teraz tłumaczenie. Wiadomo dużo lepiej się czyta w języku ojczystym, zwłaszcza wtedy, gdy tłumaczenie to jest bardzo dobre. Z początku jak czytałam po angielsku absolutnie nie wyobrażałam sobie połączenia Bells & Jasper, ale autorka zdołała mnie przekonać do tego mix'u, a twoje tłumaczenie tylko dodaje mu uroku. Co prawda wiem już mniej więcej jak się sprawy mają, ale mimo wszystko będę tu zaglądać.
WENY DO TŁUMACZENIA! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 0:12, 03 Maj 2009 |
|
No i doczekałam się. :) Co do tłumaczenia, nie będę się wypowiadać w odniesieniu do oryginału, bo tylko zerknęłam na początek, leniwa jestem. :)
Wiem jednak, że mogę Ci zaufać, na pewno nic nie odjełaś wersji pierwotnej, bo wszystko kupy się trzyma. Płynne zdania, zero zgrzytów.
Jeśli zaś idzie o treść, KwN to, według mnie, najbardziej nudna część. Nie mogłam przetrawić depresji Belli i pseudo-randek z Jacobem (wówczas go nienawidziłam :), polubiłam za to bardzo w ostatniej części i dzięki filmowi, i sympatycznemu aktorowi- tak na marginesie), choć poniekąd ją rozumiałam. Bella w Golden Moon jest silniejsza, mimo iż cierpi w samotności, to na zewnątrz pokazuje klasę. Myślę, że szybko pokona ból, a paring B&J, jak dla mnie, jest interesujący i intrygujący, dlatego liczę na to, że autorka jakoś sensownie przedstawi to ich "bratanie się".
Powodzenia w tłumaczeniu, masz moje błogosławieństwo
Czekam, nie czytając oryginału- to się nazwywa wiara w ludzi. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sunrisempire
Człowiek
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 62 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 18:42, 03 Maj 2009 |
|
To jest rewelacyjne, seryjnie! Już nie mogę się doczekać dalszych części. :) Co do tłumaczenia, to bardzo mi się podoba, przyjemnie się czyta. Co do treści, to jest wspaniała. Większość ludzi, tak jak powiedziałaś, jest przeciwna sparowaniu Jaspera i Belli, ale ja, że jestem dziwna i róznie się od wszystkich - uwielbiam to połączenie. :) Chociaż przyznam, że Edward i Bella bardziej mi się podoba... No, ale nie ważne. I jestem ciekawa co będzie z Alice. Czy znienawidzi Bellę? I Jak to wszystko się potoczy... No, ale tego dowiem się z biegiem czasu i pojawianiem się nowych rozdziałów.
Pozdrawiam i życzę ogromnej weny w tłumaczeniu,
Sunrisempire. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 11:53, 04 Maj 2009 |
|
Zaintrygował mnie ten ff...
Tłumaczenie świetne, bardzo przyjemnie sie czytało! Chylę czoło w podziwie! Trochę mnie zaskoczyła taka odwazna i silna Bella, może dlatego że znam ją z innej strony i taka mi utkwiła w pamięci, ale chyba bardziej mi się podoba ta silna! (chociaz tak na marginesie to nie wiem czy ja bym się pozbiera po rozstaniu z Edziem). Intryguje mnie to sparowanie Belli z Jasperem, bo co z Alice?! I jak do tego doszło?? Mhhh wierzę w twoje zachęcenie!
Czekam na kolejne tłumaczenia tego ff w twoim wykonaniu! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sereey
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Maj 2009
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu.
|
Wysłany:
Pon 18:37, 04 Maj 2009 |
|
Jestem zdecydowanie na tak. Tylko raz czytałam połączenie Belli z Jasperem, to opowiadanie jest drugie. Mam nadzieję że jutro wstawisz te obiecane dwa rozdziały i nic Ci w tym nie przeszkodzi, bo tłumaczenie jest dobre, nawet bardzo. Sprawdzałam z oryginałem i jakoś błędów specjalnie się nie doszukałam. Jestem cholernie ciekawa jak to wszystko potoczy się z Alice, bo za oryginalną wersje chyba się nie będę zabierała. Zawsze łatwiej się czyta w swoim ojczystym języku, wiadomo. :) A takim leniom jak ja, to już szczególnie. Dobrze że Jazz już niedługo się pojawi, bo zbytnio za nim nie przepadam i może ten tekst mnie do niego przekona. Pożyjemy, zobaczymy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Pon 19:33, 04 Maj 2009 |
|
Ogromne dzięki za to, że mimo waszych obiekcji co do paringu JxB, przeczytałyście całość i chciałyście wyrazić swoje zdanie. Przykładałam się do tego tłumaczenia, więc połechtałyście mnie po próżności tymi komentarzami.
Jak już mówiłam, zdaję sobie sprawę z tego, że nie przepadacie za takim sparowaniem, a niektóre z Was nie przepadają za samym Jasperem. I po raz kolejny mam nadzieję, że zmienicie zdanie z biegiem czasu.
Jeśli chodzi o powód, dla którego Jasper został w Forks - poczekajcie do czwartego rozdziału. Natomiast jeśli chodzi o Alice, to sama nie wiem, co z nią. Jasper nie odbył z nią jeszcze TEJ rozmowy, a wczoraj stuknął 38 rozdział, więc Bóg jeden wie, ile będziemy czekać.
Nie myślcie sobie jednak, że Bella od razu wpadła w ramiona Jaspera i zachowuje się jak panna lekkich obyczajów nielojalna wobec swojej przyjaciółki i, bądź co bądź, 'miłości swojego życia'. Z resztą, same zobaczycie, jeśli tylko będziecie miały na to ochotę.
Albo po prostu przeczytajcie oryginał .
Mam nadzieję, że następne części was nie zawiodą.
Kończę tłumaczenie trzeciego rozdziału, więc na pewno dodam coś jutro.
Wprawdzie muszę jeszcze napisać nową część mojego własnego ff i zbetować tłumaczenie mojej kochanej Julii, ale czego się nie robi dla takich pochwał ^^
Ave wam, przecudowne dziewoje, Mami B.
P.S. Odpisuję dopiero dziś, bo niestety w Ustroniu nie miałam dostępu do internetu ^^.
No. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Pon 19:34, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Softly
Człowiek
Dołączył: 08 Maj 2009
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 9:48, 23 Maj 2009 |
|
Jezu Strasznie Ci dziękuje za to tłumaczenie ;***
To, że Bella tak łatwo pogodziła się z utratą Eda jest trochę dziwne, ale... No cóż o Jazza też się niepokoje... Cóż zobaczymy jak to będzie, a wiec pozostaję mi tylko czekać z niecierpliwością. Muszę powiedzieć, że kilka dni przed twoim tłumaczeniem tego tekstu wpadłam na orginał angielski... I właśnie pomyślałam sobie jak to by było cudownie, żeby ktoś zabrał się do tego tłumaczenia! Spadłaś mi z nieba <3
Dziękuje za te cudowne rozdziały. Bardzo dobre tłumaczenie xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niesmaczne.
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Kwi 2009
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 15:37, 24 Maj 2009 |
|
Ja również dziękuję za tłumaczenie, naprawdę odwaliłaś kawał dobrej roboty.
Zaintrygował mnie opis, że Bella być może będzie z Jasperem. Czy on jako wampir nie powinien do końca życia [ba! egzystencji] kochać Alice?
I oczywiście się czepnę, bo napisałaś 1 maja, w piątek, że tłumaczenie będzie w poniedziałek, a minęły już 3 lub 4 poniedziałki.
Taki offtop - kiedy wznowisz tłumaczenie?
pozdrawiam - ble, fuj, ohyda, niesmaczne. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez niesmaczne. dnia Nie 15:38, 24 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 18:56, 24 Maj 2009 |
|
Plany czasem się zmieniają, a madam miała uzasadnioną przerwę. :)
Na pewno niedługo pojawi się kolejna część.
Ja czekam równie niecierpliwie.
Oby Zygmunt nie dał Ci spać! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Nie 22:07, 24 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Śro 20:30, 27 Maj 2009 |
|
Ogłaszam oficjalny powrót, moje męki z internetem zakończyły się pomyślnie, dzisiaj napisałam ostatni sprawdzian w tym tygodniu, mam więcej wolnego, więc daję wam te dawno oczekiwane dwa rozdziały, które powinny były się pojawić ponad trzy tygodnie temu.
Wybaczcie mi, że nie dotrzymuję obietnic, ale tym razem nie miałam na to wpływu.
Tekst nie jest zbetowany, bo chciałam wam go dać jak najszybciej, ale betę znajdę sobie do jutra, więc błędy póki co proszę wytykać
P.S.
Nigdy nie tłumaczyłam tego tekstu słowo w słowo, bo gdybym tak robiła, tekst po polsku nie miałby sensu. Więc jeśli czytałyście oryginał i niektóre słowa są przetłumaczone trochę inaczej, to robiłam to specjalnie. Kontekst jest zachowany, sens również, więc nie trzeba się tego czepiać. Poza tym, jaki tłumacz tłumaczy wszystko dosłownie?
Och, ale się wygadałam. Ale, do rzeczy.
Enjoy!
Rozdział II
Zacząć od nowa
Miałam niespokojną noc, zrywałam się między kolejnymi koszmarami. Za każdym razem, gdy budziłam się bez zimnego ciała Edwarda obok, natychmiast przypominałam sobie, co się stało i próbowałam zasnąć, by uciec od rzeczywistości. Ale koszmary powracały od razu po zamknięciu oczu. Nie było żadnej ulgi. Nic dziwnego, że czułam się okropnie, gdy nadszedł czas na opuszczenie łóżka i rozpoczęcie życia w Forks od nowa.
Wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie krytyczny. Będę musiała odegrać niezłe przedstawienie, by nikt nie zobaczył, jaka nieszczęśliwa byłam. Jedno spojrzenie w lustro wystarczyło, bym zobaczyła, jak trudne zadanie mnie czeka. Dowód mojej rozpaczy odcisnął się na mojej twarzy – moje oczy były opuchnięte od całonocnego płaczu. Na szczęście, obmycie twarzy zimną wodą przyniosło ukojenie. Połknęłam dwa Advilsy* o przeciwzapalnych właściwościach, by uśmierzyły ból głowy, który pojawił się, gdy tylko pomyślałam o tym, co czeka mnie w szkole. Tak bardzo pragnęłam zostać w domu, ale wiedziałam, że nie mogę się wiecznie ukrywać. Z uniesioną głową musiałam zmierzyć się ze swoim strachem.
Ubrałam się, zjadłam śniadanie i ruszyłam w stronę furgonetki. Gdy weszłam do środka, syknęłam. Czy to było możliwe? Czy nieomylny Edward naprawdę zapomniał o usunięciu tak istotnej rzeczy, która przypominała mi o nim i jego rodzinie? Nie mogłam w to uwierzyć, ani też zaprzeczyć, że widziałam to na własne oczy. Radio, które Emmett podarował mi na urodziny, wciąż było w samochodzie. Uderzyłam w kierownicę ze złości i frustracji. Jak, do diabła, miałam się tego pozbyć?
Gniew pomógł mi zebrać się sobie, więc zanim dojechałam do szkoły, byłam całkowicie przygotowana na odstawienie wspaniałego pokazu mojej nonszalancji. Ostatnie spojrzenie w lusterko wsteczne powiedziało mi, że wszystkie ślady płaczu zniknęły. Ulżyło mi.
Idąc przez parking, usłyszałam za sobą szybkie kroki i poczułam, że oplata mnie czyjeś ramię. Odwróciłam się i ujrzałam Mike’a Newtona.
- Cześć, Bella! – powiedział wesoło. – Słyszałem, że Cullen opuścił miasto, a ty masz zamiar widywać się z innymi ludźmi?
Podziwiałam jego wytrwałość i pewność siebie. Naprawdę uważał, że należy kuć żelazo, póki gorące.
- Och, tak – odparłam niezobowiązująco. – Stwierdziliśmy, że duże odległości nie działają na naszą korzyść.
- Święta prawda – przytaknął. – Taka piękna dziewczyna jak ty miałaby marnować czas na telefoniczny i e-mailowy związek? I to w ostatniej klasie? Nie ma mowy! W tym roku jest stanowczo za dużo fajnych rzeczy do zrobienia. Zobaczysz, że za parę dni nie będziesz nawet pamiętać, jak miał na imię.
To było tylko pobożne życzenie Mike’a. Nie mógł chyba myśleć, że jakikolwiek facet będzie w stanie sprawić, że zapomnę o Edwardzie. Niemniej jednak udzielił mi się jego optymizm. Może to będzie łatwiejsze, niż przypuszczałam? Może odnajdę wystarczającą ilość rzeczy, które odwrócą moją uwagę i uratują od utonięcia w całkowitej desperacji.
- Bello!
Podniosłam wzrok i ujrzałam Angelę, która szła w naszym kierunku. Zatrzymałam się, by mogła mnie dogonić. Mike oderwał rękę od mojego ramienia. Wyczuwając, że zanosi się na babską rozmowę, nie zatrzymał się, ale odwrócił delikatnie, by mrugnąć do mnie i wykrzyknąć:
- Zobaczymy się później!
- Jest w dobrym nastroju – skomentowała Angela i nie musiała wcale mówić, że doskonale wie, dlaczego. Spojrzała na mnie, analizując wyraz mojej twarzy. – Jak się czujesz?
Poczułam się skrępowana. Angela zawsze była bardziej wyczulona na moje nastroje. Jeśli ktokolwiek miałby przejrzeć moją grę, to właśnie ona.
- W porządku. – Zdecydowałam, że przy niej mogę się otworzyć, zaufać jej dyskrecji. – Jest ciężko. Nie spodziewałam się tego, nie byłam gotowa. Będę za nim tęsknić, ale przedstawienie musi trwać, prawda?
Wyglądała na niezbyt przekonaną.
- Jessica powiedziała mi, że nie chcieliście związku na odległość, ale czy jesteś tego pewna, Bello? Może nie być tak źle. Edwarda z pewnością stać na odwiedziny…
Przerwałam jej, zanim zdążyła powiedzieć coś jeszcze:
- To była wspólna decyzja, Angelo – odpowiedziałam wymownie. Okej, to było kłamstwo. Przypisywałam sobie dużo większą odpowiedzialność za podjęcie tej decyzji niż w rzeczywistości miałam. Ale wyjawienie Angeli całej prawdy byłoby zbyt bolesne. Już ustępstwo od mojej oficjalnej wersji było trudne. – Edward, tak samo jak ja, nie był zainteresowany związkiem na odległość.
- Och. – Nagle zrozumiała i wiedziałam, że nie będzie drążyć tego tematu. – Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować. Jestem przy tobie.
- Dzięki, Angelo. – Uśmiechnęłam się. – Nie masz pojęcia, jak bardzo to doceniam.
Resztę dnia pamiętam jak przez mgłę. Powtarzałam moją ostrożnie ułożoną historię tyle razy, że zaczynałam w nią wierzyć. Na szczęście inni też wydawali się być przekonani. Największą satysfakcję przyniosło mi przekonywanie Lauren. Wiedziałam, że chciała torturować mnie skutkami wyjazdu Edwarda i była wściekła, że ubiegłam ją, zanim zdążyła spróbować.
Gdy nie plotłam mojej sieci kłamstw, rozpacz przejmowała nade mną kontrolę. Starałam się mocno, by utrzymać uśmiech przyklejony do mojej twarzy, ale w środku płakałam. Puste krzesło obok mnie ciągle przypominało mi o Edwardzie. Nigdy nie czułam się bardziej samotna.
Po szkole poszłam do pracy. Dzięki Bogu mieliśmy dużo klientów, którzy przed rozpoczęciem sezonu robili zapasy przyrządów do łowienia i polowania. Ku wielkiemu rozczarowaniu Mike’a, nie mieliśmy czasu na jakiekolwiek pogawędki. Byłam z tego zadowolona. W szkole potrafiłam dobrze udawać, ale nie byłam gotowa na psie zaloty, które Mike chciał mi zaserwować.
Gdy tylko skończyła się moja zmiana, opuściłam sklep i ruszyłam do domu, gdzie zjadłam resztki, które zostały po obiedzie i rzuciłam się w wir zadań domowych, które powinnam była zrobić wczoraj. Zdołałam przejść przez to wszystko, ale z nadejściem nocy pojawiło się rosnące we mnie przygnębienie.
Udawanie silnej przez cały dzień sprawiło, że byłam całkowicie wykończona. Nawet jeśli mogłam oszukać wszystkich wokół, nie byłam w stanie okłamywać samej siebie. Nie mogłam udawać, że otwarta rana, którą zostawił, nie istnieje i nie potrafiłam powstrzymać łez. Drugi dzień bez Edwarda zakończył się podobnie do poprzedniego – uśpił mnie mój płacz.
Rozdział III
Pozostawić to za sobą
Nazajutrz nastał piątek i minął praktycznie tak samo, jak poprzednie dni, ale tym razem nie musiałam powtarzać mojej historii ludziom, którzy już ją słyszeli. Mike nieustannie krążył wokół mnie i wyglądało to tak, jakby chciał zaprosić mnie na randkę. Starałam się przebywać w większej grupie ludzi, by zadanie przez niego tego pytania bez ryzyka publicznego odrzucenia było niemożliwe. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa, słysząc ostatni dzwonek.
Nie musiałam dziś pracować, więc wróciłam do domu i przygotowałam Charliemu obiad. Nie wiedziałam, za co mam się zabrać, a wizja spędzenia kolejnego wieczoru w moim pokoju, unikając wszystkich rzeczy przypominających mi o Edwardzie, w jakiś sposób naznaczonych jego obecnością, była nie do przyjęcia. W telewizji nie leciało nic ciekawego. Zmęczona utrzymywaniem mojego fałszywego nastroju, nie chciałam robić niczego z ludźmi ze szkoły. Było stanowczo za późno na wędrówki, a w Forks nie ma nic, co mogłabym robić bez ryzyka spotkania któregoś ze znajomych. Nigdy nie lubiłam zakupów, ale nagła myśl o spędzeniu wieczoru we względnej anonimowości w centrum handlowym Port Angeles trafiła w moje gusta.
Błyskawicznie napisałam Charliemu notatkę o planowanych zakupach oraz kinie i upewniłam się, że nie wspomniałam nic o tym, że spędzę ten wieczór samotnie. Potem chwyciłam torbę, wskoczyłam do furgonetki i wyjechałam z miasta.
Słońce zaszło i wiedziałam, że już za chwilę zrobi się ciemno. Przypomniałam sobie ostatni raz, kiedy byłam w Port Angeles. Tym razem zamierzałam trzymać się handlowej dzielnicy miasta, gdzie będę względnie bezpieczna. Ale czy bez Edwarda czekającego, by mnie uratować, to był naprawdę dobry pomysł? Zwolniłam, pełna wątpliwości i strachu trawiącego mnie od środka. Prawdopodobnie nie powinnam jechać sama do Port Angeles, ale naprawdę nie miałam innych opcji. Niezdolna do podjęcia decyzji, zjechałam na pobocze i ukryłam twarz w dłoniach. Jak Edward mógł mi to zrobić? Jak reszta Cullenów mogła mi to zrobić? Nawet, jeśli Edward o mnie nie dbał, dlaczego oni mnie opuścili? Dlaczego odeszli bez pożegnania?
I nagle zrozumiałam, gdzie powinnam pojechać. Musiałam zobaczyć na własne oczy, że oni naprawdę wyjechali. Musiałam pojechać do ich domu.
Odpaliłam silnik i zawróciłam, kierując się w stronę znanej mi drogi, która prowadziła do ukrytego wśród drzew domu. Nie wiedziałam, co zrobię, gdy tam dotrę. Podejrzewałam, że po prostu zajrzę do okien. Nie byłam pewna, czego mam się spodziewać. Spakowali swoje rzeczy i zabrali ze sobą, czy przykryli wszystko, zamierzając tu kiedyś powrócić? Nie wiedziałam, co będzie gorsze.
Dojechałam do domu, który wydawał się być pusty. Zasłony w oknach były opuszczone. Siedziałam w furgonetce, niepewna, co zrobić. Byłam pewna, że gdybym obeszła dom, tylne okna byłyby również zasłonięte. Powinnam zawrócić i pojechać do domu, ale ogarnęło mnie niewytłumaczalne uczucie, które sprawiło, że nie mogłam odjechać. Wyszłam z samochodu i przeszłam przez werandę, kierując się w stronę drzwi wejściowych. Moja wyprostowana ręka sięgnęła do klamki.
Zanim zdążyłam jej dotknąć, drzwi otworzyły się, sprawiając, że syknęłam z zaskoczenia. W przejściu stał Jasper, spokojny i enigmatyczny jak zawsze. Byłam w szoku, ale zdołałam zauważyć, że czekał na mnie. Musiał usłyszeć moją furgonetkę i zmanipulował moje uczucia tak, by zmusić mnie do podejścia do drzwi.
Przypomniałam sobie ostatni raz, kiedy znaleźliśmy się w tak niewielkiej odległości. Wspomnienie determinacji i pożądania w jego oczach, gdy próbował obejść Edwarda i dosięgnąć mnie i mojej krwi, sprawiło, że przestraszona zrobiłam krok do tyłu. Niewątpliwie wyczuwając mój nastrój, Jasper cofnął się na trzykrotną odległość mojego kroku.
- Witaj, Bello – powiedział uprzejmie, ale nie ciepło. Nie byłam zaskoczona, nigdy nie utrzymywaliśmy bliskich kontaktów.
- Cześć, Ja… Jasper – zdołałam wydukać. – Co tutaj robisz? Myślałam, że cała rodzina wyjechała. – Rozluźniłam się nieco, ale wiedziałam, że to zasługa Jaspera majstrującego przy moich emocjach.
- Wyjechaliśmy – przytaknął. – Ale nie mogłem zostać z innymi. Potrzebowałem samotności, by pomyśleć. To miejsce wydało mi się do tego najlepsze.
- Och. – Nie potrafiłam powiedzieć nic więcej. Podejrzewałam, że powód, dla którego chciał być sam, miał coś wspólnego z moim przyjęciem urodzinowym, a nie było lepszego przypomnienia, jak wiele kłopotów sprawiło moje człowieczeństwo. Nic dziwnego, że Edward nie chciał ze mną być. Po co, jeśli rozdzielałam jego rodzinę? Rosalie mnie nienawidziła, a teraz Jasper musiał się od nich odseparować z mojego powodu. Ponieważ narażałam go na zabicie człowieka, jedyną czynność, której za wszelką cenę chcieli uniknąć. Alice musi być załamana.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Uzyskałam potwierdzenie, że Cullenowie wyjechali i lepiej rozumiałam, dlaczego nie chcieli się pożegnać. Alice musiała zobaczyć, że Jasper będzie potrzebował samotności i znienawidziła mnie za to. Zdusiłam w sobie szloch. Musiałam opuścić to miejsce, zanim całkowicie stracę panowanie. Zrobiłam kolejny krok w tył.
- Przepraszam, że zakłóciłam twój spokój – powiedziałam, pragnąc uciec stamtąd jak najszybciej. – To już się więcej nie powtórzy.
Cofałam się bez spoglądania w tył, nie zdając sobie sprawy, że dotarłam do schodów. Straciłam grunt pod nogami i uderzyłam plecami o ziemię. Jasper pojawił się przy moim boku w ułamku sekundy, ale nie dotknął mnie. Widziałam, że wziął płytki oddech.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Lekko oszołomiona, sprawdziłam, w jakim stanie znajduje się moje ciało, leżące bezwładnie na ostatnim stopniu schodów. Poruszyłam nogami i ramionami w poszukiwaniu ran. Mój tyłek bolał od twardego lądowania, ale poza tym wszystko było w porządku.
- Tak, dzięki –odpowiedziałam, siadając. – Jestem po prostu niezdarą, jak zwykle.
Przytrzymałam się balustrady, by stanąć na nogi. Jasper znajdował się teraz między mną i furgonetką, moim środkiem ucieczki.
- Bello, czy mogłabyś wejść na chwilę do środka? Chciałbym z tobą porozmawiać.
Moja twarz wykrzywiła się** ze zdezorientowania. Dlaczego chciał ze mną rozmawiać? Był na mnie zły za to, co wydarzyło się między nim i jego rodziną? Byłam przerażona możliwością konfrontacji. Oczywiście, wyczuł mój strach.
-Nie zranię cię – powiedział uspokajająco. – Utrzymam bezpieczny dystans, upewnię się, że jesteś daleko od ostrych przedmiotów i szkła. Potrafię nad sobą panować, Bello. Dzisiaj polowałem. Przyrzekam, że chcę tylko porozmawiać.
Rozważyłam ostrożnie jego prośbę. Z koloru jego oczu mogłam wyczytać, że mówi prawdę o polowaniu. Poza tym, jeśli chciał mnie zranić, mógłby to zrobić dawno temu. A jeśli pragnie rozmowy, czy mogłam mu odmówić po wszystkich kłopotach, jakich mu przysporzyłam?
-Jasne, Jasper – zgodziłam się. – Porozmawiajmy.
Wszedł do domu, a ja ruszyłam za nim, utrzymując odpowiedni dystans i zamknęłam za sobą drzwi.
---
*tabletki przeciwbólowe
** scrunched up oznacza dosł. Połamać lub skruszyć, ale to nie miałoby sensu, bo twarzy nie da się połamać. Więc stwierdziłam, że takie wyjście jest równie dobre.
czwarty rozdział pojawi się na 100% jutro. W ¾ jest już przetłumaczony.
Ave wam, Mami B. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Śro 21:16, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Śro 22:24, 27 Maj 2009 |
|
Pysznie, dziś nakarmiłam się fajnymi opowiadankami. Oczywiście na to tłumaczenie czekałam długo, ale było warto. Przerwę zrekompensowałaś dwoma rozdziałami i zapowiedzią kolejnego na jutro. Fajnie, że Jasper się już pojawił. Jak już wcześnie mówiłam Bella cierpiąca mniej czy bardziej po odejściu Edwarda w KwN mnie wkurzała, więc czekam na szybki rozwój akcji
Jedyne, do czego bym się doczepiła to te tabletki, napisałabym po prostu: "wzięłam dwie pigułki, dwie tabletki przeciw bólowe", po co bawić się w odmianę obcobrzmiących i nieznanych tabletek. :)
Reszta dobra, bardzo dobra. Buziaki i czekam na czwarty. Wyprzedzisz mnie z rozdziałami. (nad RS popracuję w weekend, bo w pracu urwanie głowy) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|