|
Autor |
Wiadomość |
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 15:47, 20 Lip 2009 |
|
Kloejny rozdzialik przetłumaczony! Hura!
Jak zwykle bardzo mi się podobało, nie mogłam się doczekać kiedy wkońcu dojedzie do wyjawienia uczuć pomiędzy Edwardem a Bellą. Nie sądziłam że zrobi to Renne, ale jednak jej nie doceniłam jako matki, potrafiła spostrzec reakcję Belli - bardzo dobrze zostało to opisane przez autorkę a przez Ciebie przetłumaczone. Zaskoczona jestem tą akcją nocną z mamą JAspera i teraz nie stawieniem się Belli w pracy - zapowiadają się problemy.
Ogólnie świetne tłumaczenie, oddające nastrój panujący w tym ff. Beta też się bardzo dobrze sprawiła bo nie zauważyłam żadnych błędów.
Czekam na kolejny rozdział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
carooline.
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Maj 2009
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krk.
|
Wysłany:
Pon 16:15, 20 Lip 2009 |
|
Bardzo podoba mi się to tłumaczenie.
jest lekkie i szybko się czyta...
A ten rozdział.. kurcze, ale się porobiło...
A ten Jasper to mój idol |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
goshak
Nowonarodzony
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 14:51, 21 Lip 2009 |
|
Renee jest zakręcona , ale zawsze chcę do córki jak najlepiej, nawet jakby od tego zależało jej szczęście(ale nie wydaje mi się żeby cierpiała z tego powodu , bo moim zdaniem Edzio z nią są jak dobrzy znajomi i nic więcej i przynajmniej wie , że Edzio to dobry kandydat dla jej córki, ale z drugiej strony , która z nas chciałaby być z byłym facetem swojej matki?? , to nie dorzeczne i takie hmm chore?)
moim zdaniem Bella pojechała do domu Jaspera po jego matkę, a że ojciec był napity, to jej nie pozwolił zabrać ze sobą matki Jaspera.... i mam nadzieje,że nie doszło do rękoczynów... chociaż to całkiem możliwe... i pewnie Bella by wylądowała w szpitalu nieprzytomna , Edward by przy niej ciągle siedział , a Jasper by warczał na niego (a przy okazji by coś zrobił ojcu, np.pobił albo wniósł skargę itp.) , zapewne matce Jaspera też by się oberwało od jej współmałżonka(bo na pewno nie zostawiłaby Belli na pastwę losu)...
jestem żądna dalszych części:D miejmy nadzieje ,że nie długo się pojawią:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Czw 18:41, 23 Lip 2009 |
|
Dziękuję za wszystkie komentarze i dziękuję Idzie za pomoc i za to, że tak szybko się uwinęła z tym rozdziałem. :)
I chciałam Wam powiedzieć, że autorka MMB bardzo się cieszy, że lubicie jej opowiadanie. :)
____________________________________
Rozdział dziewiąty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].
Enjoy! :)
____________________________________
Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s
Rozdział 9 – Ratując matkę najlepszego przyjaciela
BELLA
Minęła czwarta rano, kiedy wsadziłam kluczyki do stacyjki swojego samochodu i skierowałam się do dawnego domu mojego przyjaciela. Jechałam szybciej niż pozwalało na to ograniczenie prędkości, ale musiałam się spieszyć. Kto wie, co może zrobić ojczym Jaspera tej biednej kobiecie, gdy jestem dopiero w drodze…
Powinnam rzucić czymś w Jaspera, żeby go obudzić, ale znamy się już od czternastu lat i wiem, że to wcale nie takie proste. Jak już zaśnie, to śpi jak zabity. Raz nawet przegapił syrenę alarmową zwiastującą tornado, kiedy spędzaliśmy wakacje u jego dziadków w Teksasie. Wszyscy się obudzili i zaczęli panikować. Mały Jasper leżał na kanapie i smacznie sobie chrapał, podczas gdy my biegaliśmy po domu i gromadziliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, szykując się do zejścia do piwnicy.
Dojechanie na właściwe miejsce nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Po prostu wejdę do środka, zabiorę mamę Jaspera, a potem do niego zadzwonię, choć pewnie i tak nie odbierze. Przynajmniej zostawię mu wiadomość na temat tego, co się stało, jeśli obudzi się przed moim powrotem. Mam jeszcze w planach zawieźć jego mamę na komisariat, aby wreszcie złożyła zeznania. Przecież to śmieszne! Jej mąż staje się coraz bardziej gwałtowny. Ona musi się mu w końcu postawić i coś z tym zrobić!
Zebrałam w duchu całą swoją odwagę i wyszłam z samochodu. Zrobię to, a ten facet na pewno mnie nie skrzywdzi. Nie odważy się. Powinien wiedzieć, że jego żona może sobie nie zawiadamiać policji, ale ja nie będę tolerować żadnego agresywnego zachowania.
Przeszukałam kieszenie, ale okazały się puste… Niech to szlag! Zostawiłam komórkę w swoim pokoju, czyli muszę skorzystać z telefonu w tym domu.
Ruszyłam w stronę budynku. Z wnętrza dochodziły wrzaski. Zbliżyłam się do frontowego wejścia i nacisnęłam przycisk dzwonka. Krzyki natychmiast ucichły i zastąpiły je odgłosy szurania nóg.
Kilka sekund później drzwi gwałtownie się otworzyły. Stanęłam naprzeciwko mężczyzny o przekrwionych oczach, a na jego twarzy malowała się wściekłość.
- Czego chcesz? – zapytał napastliwie.
- Przyszłam, żeby zobaczyć się z twoją żoną – odparłam tak spokojnie, jak tylko to możliwe. Nie strać panowania nad sobą!
- Wiesz, która jest godzina? – warknął.
- Tak, wiem – odpowiedziałam. – Kilka minut temu twoja żona zadzwoniła do mnie z prośbą, żebym ją stąd zabrała.
- Zadzwoniła do ciebie? – spytał niebezpiecznie cichym głosem. Zadrżałam na widok jego strasznego, dzikiego spojrzenia. Moje serce zaczęło bić szybciej i spróbowałam opanować narastający we mnie strach.
- Tak – potwierdziłam nieśmiało.
Uśmiechnął się, ale nie w żartobliwy sposób. To był jeden z najbardziej przerażających uśmiechów, jakie kiedykolwiek widziałam. Powoli się cofnął, zostawiając otwarte drzwi. Czyżby właśnie zaprosił mnie do środka, bym zabrała stąd jego żonę?
Zakradłam do wnętrza domu, a on przeszedł wzdłuż korytarza i zaczął walić w jakieś drzwi.
- Przybyła twoja pomoc! – krzyknął tak głośno, że musiałam zakryć uszy.
Nagle przestał walić w drewno i przecisnął się między mną a ścianą, odchodząc. Natychmiast pobiegłam do miejsca, które opuścił i zapukałam cicho w drzwi.
- Hej, to ja – wyszeptałam, mając nadzieję, że nie mężczyzna usłyszy. – Już możesz wyjść.
Z salonu dobiegł głośny ryk i zadrżałam. Poczułam, że mój strach dramatycznie wzrósł. Po chwili rozległo się ciche kliknięcie, klamka się poruszyła i drzwi się otworzyły, cicho skrzypiąc. Moim oczom ukazała się znajoma kobieta. Spróbowałam uśmiechnąć się do niej pocieszająco, ale nie potrafiłam. Za bardzo się bałam. Chciałam jak najszybciej opuścić ten dom.
- Chodźmy – powiedziałam cicho.
Rozejrzała się po korytarzu i dopiero wtedy wyszła z pokoju. Stanęła tuż za mną. Obróciłam się, żeby zacząć iść, ale znienacka pojawił się przed nami rozwścieczony ojczym Jaspera. W odruchu przerażanie gwałtownie nabrałam powietrza do płuc. Zostałam zepchnięta na bok, a on przycisnął swoją żonę do ściany.
- Przestań! – krzyknęłam i spróbowałam go od niej odciągnąć, ale odepchnął mnie ramieniem. Potknęłam się i upadłam na podłogę.
- Dzwonię po gliny! – wrzasnęłam.
Zamarł, a następnie spojrzał w moją stronę. Jego oczy płonęły z wściekłości. Uwolnił żonę i wszedł do sypialni. Odetchnęłam z ulgą i się podniosłam. Mama Jaspera stała skulona pod ścianą, cały czas się trzęsąc.
- Już dobrze. – Objęłam ją w talii i spróbowałam ruszyć z miejsca. – No chodź…
Nagle coś wyleciało z pokoju obok. Popatrzyłam na podłogę i okazało się, że tajemnicza rzecz to telefon. Najwidoczniej facet wyrwał kabel i wyrzucił urządzenie… Niedobrze…
Puls raptownie mi przyspieszył. Muszę nas stąd wydostać. Natychmiast. Zanim stanie się coś naprawdę złego…
- Zadzwonisz po gliny?! – krzyknął ojczym Jaspera. – Zobaczmy, jak to teraz zrobisz!
Moje ręce oplecione wokół mamy przyjaciela zadrżały.
- Musimy się pospieszyć.
Nareszcie zaczęła iść. Prowadziłam ją w kierunku frontowych drzwi, ale zanim tam dotarłyśmy, on już je zatrzasnął.
- Ty możesz wyjść, ale ona zostaje – warknął.
Pokręciłam głową.
- Nigdzie się bez niej nie ruszę.
- Wypieprzaj z mojego domu! – wrzasnął.
- Właśnie próbuję sobie pójść! – odkrzyknęłam. – Ale zabieram ją ze sobą!
- Tak? – Posunął się o krok do przodu. Był wyższy ode mnie. – A jak zamierzasz to zrobić?
Przełknęłam głośno ślinę. Moje serce w każdej chwili mogło eksplodować, a całe ciało pokryła mi gęsia skórka.
Mama Jaspera pochyliła się ku mnie.
- Idź, Bello – powiedziała słabo. – Nic mi się nie stanie.
Popatrzyłam na nią całkowicie zszokowana.
- Co?! Zadzwoniłaś do mnie o czwartej nad ranem! Byłaś przerażona! I doskonale rozumiem dlaczego. Nie wyjdę bez ciebie. Jasper mnie zabije, jeśli cię tutaj zostawię!
- Ale mój mąż mnie nie puści.
- Nie może cię tu trzymać wiecznie – powiedziałam, nie zwracając uwagi na to, że stał tuż obok. – Wychodzimy! No dalej! – Odwróciłam głowę w jego kierunku. – I od razu pójdziemy na policję.
Zachichotał.
- W jaki sposób?
- Wychodząc przez drzwi i wsiadając do mojego samochodu! – Popatrzyłam na niego hardo.
Wzruszył ramionami.
- Spróbuj.
Odwróciłam się i chciałam jakoś go ominąć, ale zaraz zablokował mi drogę.
- Zejdź mi z drogi. Natychmiast – zażądałam. – Nie możesz mi nic zrobić, bo trafisz do więzienia.
Skrzyżował ramiona na piersi.
- Przecież cię nie dotykam, prawda?
- Zejdź mi z drogi – powtórzyłam, starając się zabrzmieć tak władczo, jak tylko było to możliwe.
- Nie – powiedział wolno.
- Mam komórkę! – To prawda. A że akurat nie wzięłam jej z domu, to już zupełnie inna sprawa… – Możesz sobie wyrywać telefony ze ściany, ale ja nadal jestem w stanie zadzwonić na policję.
Popatrzył na mnie wyzywająco.
- Więc to zrób – stwierdził.
Psiakrew!
- Po prostu zejdź mi z drogi! – krzyknęłam.
Cholera, Jasper! Dlaczego się nie obudziłeś?! Pozostała mi już tylko nadzieja, że niedługo wstaniesz i mnie znajdziesz…
- Tak jak myślałem – zaśmiał się mężczyzna. – Usiądź, odpręż się. – Kiwnął głową w stronę kanapy. – Możesz wyjść, kiedy tylko chcesz. Ale ona – wskazał na swoją żonę – zostaje tutaj.
- Nie możesz mnie tu przetrzymywać jako zakładnika – pogroziłam. – To wbrew prawu! Pójdziesz za to do więzienia!
- Powiedziałem, że możesz wypieprzać z mojego domu.
Pokręciłam głową.
- Za kilka godzin powinnam być w pracy. Zorientują się, że zaginęłam i rozpoczną poszukiwania, a jako pierwszy sprawdzą właśnie ten dom.
Spojrzał na mnie z góry.
- Wynoś się stąd.
- Zabieram twoją żonę ze sobą! – Przyciągnęłam ją do siebie bliżej.
- Wynoś się! – wrzasnął.
Szybko go wyminęłam, trzymając mamę Jaspera tuż przy swoim boku. Kiedy otworzyłam drzwi i obie wypadłyśmy na zewnątrz, nawet się nie odwróciłam. Pobiegłyśmy prosto do mojego samochodu. W każdej chwili mogłyśmy z powrotem znaleźć się w potrzasku…
Kiedy w końcu wślizgnęłam się na miejsce kierowcy, a ona zajęła fotel pasażera, głęboko odetchnęłam z ulgą.
- Gotowa? – spytałam i zerknęłam na nią.
- Pojedziemy do ciebie? – odparła cicho.
- Zaraz po tym, jak już wrócimy z posterunku…
Jej oczy się rozszerzyły.
- Nie! – Chwyciła klamkę i wybiegła na zewnątrz.
Co ona do cholery wyprawia?!
- Wracaj tutaj! – zawołałam, po czym otworzyłam drzwi i pobiegłam za nią. – Potrzebujesz pomocy!
Wybiegła na ulicę.
- Nie mieszaj w to policji! – poprosiła ze łzami w oczach.
- Dlaczego nie?!
- Jeśli go aresztują, będzie strasznie zły…
Co się stało z tą kobietą? To na pewno nie jest ta sama osoba, którą znałam i często odwiedzałam w dzieciństwie. To już nie ta sama zabawna, beztroska pielęgniarka.
- Zasłużył sobie na pobyt w więzieniu!
- Ale kiedyś go wypuszczą! – odkrzyknęła. – I potem będzie zły!
- Postaramy się o nakaz sądowy.
- Och, a co może zrobić jakiś kawałek papieru?! – zadrwiła.
- Będę cię chronić, podobnie jak Jasper i moja mama – powiedziałam łagodnie i podeszłam bliżej. – Obiecuję.
Nagle frontowe drzwi się otworzyły. Ach, tylko nie to…
- Chodź – nalegałam. – Po prostu wróć do samochodu.
Pokręciła głową.
- Idź, a ja zostanę.
- O mój Boże… - jęknęłam. – Zadzwoniłaś do mnie bardzo wcześnie z prośbą o pomoc, a ja właśnie ci jej udzielam! Nie mogę cię tu zostawić. Moje sumienie mi na to nie pozwala!
- Proszę, Bello – błagała. – Idź, nic mi się nie stanie.
Westchnęłam ciężko. Nie ma mowy, żebym spełniła jej prośbę.
- Jestem taka zmęczona – powiedziała i ziewnęła. – Wejdę do środka i położę się spać. Wszystko będzie dobrze.
Potrząsnęłam głową.
- Nie mogę w to uwierzyć – szepnęłam do siebie.
- Przykro mi, Bello.
- Jeśli zostajesz, to ja też zostaję - westchnęłam pokonana.
Poklepała mnie po ramieniu.
- Pójdziemy spać, dobrze?
Uch! Co do diabła dzieje się z tą kobietą?! Ja muszę iść! Przecież za kilka godzin powinnam zjawić się w restauracji! Ale z drugiej strony nie zostawię jej zdanej na łaskę tego mężczyzny. A może powinnam sama pojechać na komisariat i zawiadomić gliniarzy? Oni by tu przyjechali i na pewno by sobie z nim poradzili… Nie, to za duże ryzyko. Za bardzo się o nią boję. Poczekam po prostu, aż oboje zasną. Wtedy na pewno jej nie tknie, a sama pojadę na policję…
Spuściłam głowę. Naprawdę nie wiem co robić. Szkoda, że nie ma tutaj Jaspera…
Nie pozostało mi nic innego, tylko wybrać tę ostatnią opcję.
Obie weszłyśmy do domu. Rzuciłam okiem na ojczyma Jaspera i ostrzegłam go, że nie ważył zbliżać się do swojej żony, a następnie zamknęłyśmy się w jej sypialni. Ona poszła spać, a ja spróbowałam naprawić telefon, aby zadzwonić do Jaspera, ale okazało się, że kabel był przecięty.
Usiadłam na krześle i uważnie słuchałam każdego dźwięku. Ułożyłam następujący plan: kiedy w domu zapanuje kompletna cisza, wymknę się i pojadę na komisariat. Po prostu muszę czuwać i obserwować matkę Jaspera.
Nie wiem, ile czasu minęło, ale moje powieki zrobiły się ciężkie i dużo wysiłku wkładałam w to, aby nie opadły. Czułam się ogromnie słaba. Ledwo mogłam unieść rękę. Byłam taka zmęczona…
W końcu zamknęłam oczy i zsunęłam się na podłogę.
******************************************
Ze snu wyrwał mnie dochodzący gdzieś z bliska hałas. Rozejrzałam się dookoła, przeczesując wzrokiem otoczenie. Leżałam pod krzesłem. Spojrzałam na łóżko obok siebie i zauważyłam, że zwisały z niego koce. Wyglądało to tak, jakby ktoś niedawno się obudził i gwałtownie zepchnął je na bok, zanim jeszcze postawił stopy na podłodze.
Zamrugałam kilka razy i lekko się podniosłam. Pokój wypełniały promienie słońca. Chwila. Promienie słońca…?
Praca! Cholera jasna! Która godzina?!
Wyczołgałam się spod krzesła w poszukiwaniu zegarka.
- Gdzie ona jest?! – usłyszałam donośny, męski głos, który znam dobrze od bardzo dawna. Jasper!
- Uspokój się – powiedział jakiś inny mężczyzna, najpewniej jego ojczym.
- Nie pieprz mi o tym, żebym się uspokoił! – krzyknął Jasper. – Bella? Gdzie jesteś?! Bella!
- Ucisz ten swój cholerny głos! – wrzasnął na niego ojczym.
Drzwi prowadzące na korytarz otworzyły się i ujrzałam gapiącego się na mnie Jaspera, który po chwili odetchnął głęboko.
- Dzięki Bogu! – Podszedł do mnie i wziął w ramiona. – Nigdy więcej nie zostawiaj mnie w środku nocy!
Odwzajemniłam uścisk.
- Próbowałam cię obudzić – wymamrotałam w jego ramię. – Kiedy rozmawiałam z twoją mamą przez telefon, wydawała się taka przerażona. Musiałam tu przyjść.
Odsunął się trochę, nadal mnie obejmując i spojrzał mi w oczy.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś?
- Nie mogłam. - Wskazałam na telefon, który leżał na podłodze.
Zacisnął szczękę.
- Nic ci nie jest? Nie zranił cię? – spytał, zanim w ogóle zdążyłam się odezwać.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. – Ściągnęłam jego ręce z moich ramion. – Nawet mnie nie tknął, tylko dużo… krzyczał – westchnęłam i ponownie rozejrzałam się po pokoju. – Przez przypadek zasnęłam. Która godzina?
- Parę minut po jedenastej – odpowiedział.
Moje oczy się rozszerzyły.
- O mój Boże! Nie zdawałam sobie sprawy, że jest już tak późno! Powinnam być w pracy! O mój Boże! Zwolnią mnie!
- Bello! – Z powrotem położył mi ręce na ramionach. – Uspokój się. Nie wylecisz z pracy. Edward się o ciebie martwi.
- Och… Rozmawiałeś z nim?
- No cóż, ja nie, ale Renee tak.
- Dzwoniła do niego? – spytałam.
- Nie. – Pokręcił głową. – On zadzwonił do was do domu, żeby zapytać o ciebie, bo nie pokazałaś się na swojej zmianie.
Skrzywiłam się.
- Jesteś pewny, że nie jest zły?
- Oczywiście, że nie jest. Martwił się, że może miałaś jakiś wypadek samochodowy czy coś w tym stylu. – Znowu mnie objął i wyprowadził z pokoju. – Ja też tak pomyślałem. Gdy Renee powiedziała mi, że nie pokazałaś się w restauracji, bałem się, że właśnie leżysz w jakimś wraku samochodu… Kiedy wziąłem swoją komórkę, by spróbować do ciebie zadzwonić, zauważyłem, że mam kilka połączeń nieodebranych. Zobaczyłem też, że ktoś za którymś razem odebrał i wiedziałem, że to byłaś ty, więc szybko tutaj przyjechałam.
Wyszłam za Jasperem z domu. Renee zaparkowała naprzeciwko i właśnie dotrzymywała towarzystwa jego mamie. Obie opierały się o samochód i rozmawiały, ale kiedy do nich podeszliśmy, moja mama natychmiast się odwróciła i uśmiechnęła się.
- Hej, kochanie! – Uściskała mnie. – Wszystko w porządku?
Też ją objęłam. Minęło już tyle czasu, odkąd ostatni raz miałyśmy ze sobą fizyczny kontakt.
- Nic mi nie jest.
- Tak bardzo się o ciebie martwiłam. – Przycisnęła mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Edward chce, żebym przyszła dzisiaj do restauracji? – spytałam.
Poczułam dziwne napięcie i natychmiast pożałowałam, że wymówiłam jego imię. Jasper chyba miał rację, kiedy mówił, że ona prawdopodobnie już wie o moim zauroczeniu.
- Nie – szepnęła. – Masz dzień wolny. Może spędzimy go razem, co?
Uwolniłam się z jej uścisku i spojrzałam na nią.
- Jasne.
Uśmiechnęła się szerzej.
- Mamy dużo do przedyskutowania. Pójdziemy na lunch?
Pokiwałam głową. Renee spojrzała na Jaspera.
- Chcesz wziąć samochód Belli i zaopiekować się mamą? Chciałabym pójść gdzieś z córką, żeby swobodnie porozmawiać.
- Żaden problem – zgodził się Jasper i pochylił się, aby pocałować mnie w policzek. Dałam mu kluczyki.
- Do zobaczenia później – pożegnał się.
Uśmiechnęłam się.
- Okej.
Obrócił się, ale nagle zamarł.
- Och. Jeszcze jedno. – Przeszukał kieszenie i podał mi moją komórkę. – Może ci być potrzebna.
Wzięłam telefon i po raz kolejny go uściskałam.
- Dziękuję.
Tym słowem nie wyrażałam wdzięczności jedynie za przyniesienie komórki, ale za wszystko. Za to, że tu przyszedł. Za to, że jest moim przyjacielem. Za to, że po prostu jest moim Jasperem.
Renee i ja wsiadłyśmy do samochodu. Zawiozła mnie do jednej z naszych ulubionych restauracji.
- Nie miałam okazji porozmawiać z tobą zeszłego wieczoru – powiedziała. – Wydarzyło się wiele rzeczy, o których muszę z tobą pomówić.
- Co się stało? – spytałam.
- No cóż, może zacznę od początku… Edward i ja zdecydowaliśmy się rozstać – powiedziała niedbale.
Co?! Czy ona mówi poważnie?! Zerwała z Edwardem? Dlaczego? Co się stało? Czy nie powinna być bardziej… smutna?
O mój Boże! Edward jest… wolny?
- Dlaczego? – zapytałam słabym głosem.
- Wyjaśnię ci to w czasie lunchu.
- Czy to będzie długi lunch?
Zerknęła na mnie kątem oka.
- O tak… |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Czw 21:34, 23 Lip 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
angie1985
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:02, 23 Lip 2009 |
|
EEE..myślałam że będzie dramatyczniej! Jestem rozczarowana:( Bo spodziewałam się wielkiej dramy i strachu o Bell a tu tak spokojnie. Rozdział jak zwykle świetnie przetłumaczony! Czytało się super. Tak miło impłynnie żadnych błędów i wpadek stylistycznych super! Już czekam na następny czap! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Jessy
Dobry wampir
Dołączył: 10 Sie 2008
Posty: 518 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 20:20, 23 Lip 2009 |
|
Parę dni temu w końcu wzięłam się za ten fanfick i przeczytałam wszystkie 8 rozdziałów.
Tłumaczenie jest bardzo płynne, świetnie się czyta Marta
Co do fabuła, jeszcze się nie spotkałam z taką historią, i naprawdę wciagnęło mnie jak nigdy.
Bella nie jest już taka ciamajdowata, Edward mnie nie wkurza co się zdarzyło w sadze. Mamuśka jest wścibska, ale trudno się dziwić skoro Bella nie miałam żadnego chłopaka i się martwi o nią.
Jasper jest świetny, uwielbiam jego teksty, uśmiałam się aż do bólu :D
Ten rozdział też mnie rozczarował, bo myślałam, że Bella zostanie pobita i jakimś cudem Edward po nią przyjedzie z Jazzem. No ale mam nadzieję, że w następnym rozdziale oprócz rozmowy rodzinnej, będzie szczera konwersacja Edwarda i Belli i wreszcie powiedzą sobie nawzajem o uczuciach :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Czw 20:29, 23 Lip 2009 |
|
Wolałam raczej wcześniejsze odcinki, tamte mnie rozśmieszały, a ostatnie zrobiły się bardzo poważne. Wiem, że ty nie możesz ingerować w to co zostało napisane przez tłumaczkę, ale myślę, iż kiepsko rozegrała ten rozdział.
Tobie przesyłam gratulację, gdyż świetnie tłumaczysz.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Karolina.
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 21:20, 23 Lip 2009 |
|
No szczerze to myślałam, że będzie więcej akcji w tym mieszkaniu Jaspera. No, ale, jak nie teraz, to może później się rozkręci. Widzę, że wreszcie szykuje się szczera rozmowa na linii matka-córka. Ciekawa jestem jak przebiegnie. Żałuję, że nie było w tym rozdziale Edwarda, no, ale nie można mieć wszystkiego.
"Ucisz się ten swój cholerny głos!" - troszkę mi to zdanie nie pasuje.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mirell.
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.
|
Wysłany:
Czw 21:23, 23 Lip 2009 |
|
Łeee, ja myślałam, że rozegra się prawdziwy dramat, Bella i mama Japsera zostaną pobite i takie tam, a tu prawie że spokój. I ychh jak można kończyć w takim momencie?! No proszę, spytaj się autorki jak ona może nas tak katować :D Bella w tym opowiadaniu taka waleczna, że hoho. A mamy Jaspera nie rozumiem... tak strasznie się daje, nie chce iść na komisariat... to nie jest dobry pomysł. Bella powinna ją wyprowadzić siłą z tego domu i pojechać na gliny. Szkoda, że tak się nie stało. I szkoda, że Jasper nie przypierdolił temu ojczymowi. Najlepszy moment w tym rozdziale, to jak Bella mówi o tym, że jak Jasper był mały to sobie smacznie spał, jak szło tornado, bueheheh. Niezłe.
Rozdział podobał mi się, chociaż reszta była bardziej śmieszna, to tymi bardziej poważnymi nie gardzę :D Ciekawe jak przebiegnie rozmowa Belli i Renne.
Co do stylu, to jest ok. Błędów nie wyłapałam, czyta się płynnie.
Oby tak dalej. Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały, bo przyznam, że jak tylko zobaczę, że nowy rozdział, to banan mi sam na twarz wskakuje :D
veny przy tłumaczeniu.
pozdro,M. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnnEdward
Człowiek
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Czw 22:19, 23 Lip 2009 |
|
łeee , no myślałam że będzie gorzej . Że Bella będzie przetrzymywana a Edward zawiadomi cała policje w mieście i będzie wielkie odbicie Belli i mamy Jazza z rąk oprawcy. A tu taki spokój można powiedzieć. Ciekawe jak potoczy się lunch i co się stanie dalej między Bellą a Edwardem.
Czekam na dalsze części :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 10:16, 24 Lip 2009 |
|
Też spodziewałam się wiekszego dramatu, mama Jaspera jest taka niezdecydowana.. (nie wiem czy to właściwe słowo). Dzwoni, prosi o pomoc, w środku nocy a potem jak już Bella przyjeżdza to sięwycofuje i po całym zajściu idzie spać.... Ja bym chyba chciałą jak najdalej uciec, jakoś mi to nie bardzo podobało się no ale to wina autorki a nie tłumaczki Czekam na kolejny rozdział, zaciekawiona końców tego. Ciekawi mnie jak Reene poprowadzi rozmowę z Bellą, jaki powód rozstania poda i czy da Belli wolną rękę na spotkania z Edwardem?
Ogóleni rozdział bardzo dobrze przetłumaczony, przyjemnie się czytało za pewne dzieki takiej dobrej tłumaczce i becie - dzięki dziewczyny. Czekam na kolejny rozdział :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lennie Cullen
Wilkołak
Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aberdeen. Nasze europejskie Forks. :) / Kwatera Linkin Parku.
|
Wysłany:
Pią 11:45, 24 Lip 2009 |
|
Zawiodłam się :(
Spodziewałam się tak jak moje poprzedniczki jakieś dramy, pobicia, przetrzymywania, a tu co
Nic :(
Ale to nie oznacza, że mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie. Było cudownie
Najbardziej rozczulił mnie ten Jasper. Taki strasznie opiekunczy w stosunku do Belli.
Czekam na więcej.
Pozdrawiam
Lennie Cullen |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
darkeyeslady
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: BdG ;D
|
Wysłany:
Pią 12:11, 24 Lip 2009 |
|
Po pierwsze chciałabym powiedzieć, że naprawdę fajni tłumaczysz Takie wszystko ładne - płynne. Gratulacje
Co do samego tekstu to jego główną zaletą jest oryginalność.
Jazz jako najlepszy przyjaciel także bardzo mi się widzi.
Jak czytałam i byłam akurat na tym momencie jak Jasper i Bells zbiegają ze schodów to myślałam, że może oni bd pare udawać przed Edem i Renee. Ale jednak nieee... hah, Bella z tekstem o kazirodztwie wyleciała.
To może przejdę teraz do ostatniego rozdziału.
Ogólnie myślałam, że ten chapter bd mocniejszy. Chodzi mi dokładnie o to, że Belli coś sie stanie, a nie, że po prostu zasnęła i tyle.
Oczywiście wiem, że nie miałaś najmniejszego wpływu na to co się wydarzy ;D
Pzdr i życzę chęci na tłumaczenie.
D. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Pią 12:25, 24 Lip 2009 |
|
Już się bałam, że będzie dużo gorzej. Ale całe szczęście żyją. MMB to jeden z moich ulubionych ff, a gdyby nie twoje tłumaczenie nigdy bym go nie spotkała. Ale o tym już pisałam. Rozdział jak zawsze majstersztyk. Tylko zakończył się w nieodpowiednim momencie. Czuję wielki niedosyt. Mam nadzieję, że w następnym Bella porozmawia z Edwardem i coś wreezcie ustalą skoro już wiadomo, iż ich miłośc jest odwzajemniona. Z wielką niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i życzę weny.
pozdrawiam,
y-g |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pią 13:17, 24 Lip 2009 |
|
Oooch....
Przeczytałam wszystko wczoraj :D No w sumei skończyłam dziś koło 1 w nocy.. xD Ale to szczegół. Napisałabym komentarz od razu - na pewno byłby bardziej konstruktywny - ale musiałam wyłączać internet- burza była :)
A więc postaram się skomentować teraz.
Pomysł jest na pewno nowy - dobra, wiem, że to tłumaczenie ale i tak napiszę trochę o treści. W końcu Ty wybierałaś co tłumaczyć, nie? - Jeszcze nie spotkałam się z pomysłem połączenia Edwarda i Renee... Przez to on przez całe tłumaczenie wydawał mi się starszy xD trochę szkoda mi jej - poświęciła się dla córki. Ale wydaje mi się, że teraz będzie się kręciła dookoła Phila. Mam rację? A co z Alice i Jasperem? (Którego tak nawiasem mówiąc ubóstwiam wręcz w tym opowiadaniu. Jest taki... taki... jasperowaty :D Kochany, wspierający, opanowany, lekko wredny xD Powaliła mnie dyskusja na sms)
Zdziwiło mnie takie szybkie zakochanie Eda i Belli, no ale cóż... Nie od Ciebie to zależy, prawda? :P Więc nie będę Cię za to besztać :D
Dobra.. przestane się rozdrabniać.
Po prostu uwielbiam Cię za tłumaczenie tego :) Mam nadzieję, że szybko uda Ci się opublikować kolejny rozdział. Czekam na niego z niecierpliwością.
Życzę dużo... weny? Czasu! I chęci :D
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pią 13:37, 24 Lip 2009 |
|
Jak poprzedniczka ostatnie 3 rozdziały czytałam dzisiaj w nocy (ponieważ wcześniej byłam na wyjeździe) i także jak poprzedniczka musiałam wyłączyć neta z powodu burzy szalejącej za oknem :) I znowu jak poprzedniczka postanowiłam skomentować go dzisiaj :) Ale teraz już nie jak poprzedniczka tylko od siebie piszę, że KOCHAM TEN TŁUMACZENIE!! Dziękuje ci za nie i uwielbiam Cie z to, że go wybrałaś i zaczęłaś tłumaczyć. Że ja miałam takie szczęście i trafiłam pewnego dnia na to forum i że weszłam do tego tematu... Twoje tłumaczenie bardzo dobrze mi się czyta i zawsze czekam na kolejne części zaraz po skończeniu czytania ostatnich zdań poprzedniego rozdziału... oczywiście wszystkie rozdziały są ściągnięte na komputer na dysku d: w folderze MOJE, i za każdym razem będę mogła do nich wrócić, kiedy tylko najdzie mnie taka ochota :) O fabule powiem tylko jedno jest "wyrąbana w kosmos" (taki zwrot używany w moim otoczeniu, co oznacza GENIALNA) Oczywiście wierzę, że Phil zakręci się koło naszej Renee, że Emmet zapozna się z Rosale bliżej, że Edwarda i Belli miłość będzie rosła i rosła oraz, że nasz ukochany Jasper przybliży się do Alice :) Co do postaci Jasper ma u mnie 1 miejsce odnośnie tego ff, jest on genialną postacią i żeby nie powtarzać poprzedniczki zgadzam się z jej opinią na jego temat w 100%. Co do Belli to oczywiście słodka i niedoświadczona. O Edwardzie i innych nie będę się rozwodzić bo szkoda czasu... Powiem, że wątek Renee i Edward niespotykany i dodam, że nie podoba mi się fakt w jakim momencie został skończony rozdział..!!
Liczę na szybkie przetłumaczenie dalszego siągu w najbliższej przyszłości
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pią 13:39, 24 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Pon 11:11, 27 Lip 2009 |
|
Rozdział dziesiąty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].
Enjoy! :)
____________________________________
Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s
Rozdział 10 – Rozmowa
BELLA
Renee i ja usiadłyśmy przy jednym ze stolików w restauracji. Kiedy rozejrzałam się dookoła, moich uszu dobiegła cicha rozmowa. Obok nas siedzieli kobieta i mężczyzna w podeszłym wieku, którzy z uśmiechem na twarzy trzymali się za ręce i coś między sobą szeptali, patrząc na siebie z ogromną miłością i oddaniem.
Po chwili spojrzałam w inne miejsce. Stolik naprzeciwko zajęła rodzina, w której skład wchodzili mama, tata, mała dziewczynka i noworodek. Dziewczynka kolorowała coś na swoim menu, na którego odwrocie znajdowało się specjalne miejsce z różnymi zadaniami dla dzieci. Kobieta bawiła się z noworodkiem, śmiejąc się i robiąc zabawne miny. Przyglądał się temu ojciec. Jego oczy błyszczały, wyrażając tyle różnych emocji, a na ustach miał całkowicie naturalny uśmiech.
Odwróciłam wzrok i spostrzegłam dwójkę młodych ludzi idących za hostessą. Gdy zbliżyli się do stolika, zauważyłam, że mają splecione dłonie. Chłopak odsunął dziewczynie krzesło. Zanim usiadła, pocałował ją czule w policzek, na co ona uśmiechnęła się promiennie.
Zaczęłam zastanawiać się nad tym, co myślałam, kiedy moja matka poinformowała mnie, że umawia się z Edwardem. Wtedy nie wierzyłam w wieczną miłość. Nieco ponad dwa miesiące temu sądziłam również, że większość osób zbyt szybko się statkuje. Ot, poznają kogoś, czują to coś i z góry zakładają, że właśnie znaleźli partnera na całe życie. W moich oczach prawdziwa miłość była czymś nierealnym.
Ale teraz, patrząc na tę parę siedzącą niedaleko, pojawiło się we mnie ziarenko zwątpienia. Ci ludzie wyraźnie wyglądają przecież na zakochanych, więc to uczucie nie znajduje się tylko w ich głowach. Może się mylę i bezwarunkowa miłość jest czymś powszechnym? Może teoria o „bratnich duszach” to nie czysta fikcja? Może wiara w miłość nie jest taka zła? Może ja też kiedyś będę żyła długo i szczęśliwie…?
Nadal jednak istnieją pewne związki, których kompletnie nie rozumiem, choćby małżeństwo mamy Jaspera. Jak ta silna i pełna życia kobieta mogła przeistoczyć się w smutną, uległą osobę, która nie potrafi nawet stanąć we własnej obronie? Dlaczego godzi się z takim stanem rzeczy? Co się z nią stało?
Czy można kochać kogoś tak bardzo, żeby pozwolić mu zniszczyć naszą psychikę i zdrowie? Czy to autentyczna miłość? A może tylko całkowite uzależnienie i brak wiary w to, że zasługuje się na kogoś lepszego? W każdym razie ta sytuacja jest po prostu zła. Ona musi poprosić o fachową pomoc odpowiednie służby. Oby Jasperowi udało się ją do tego namówić. Zresztą on i tak pójdzie na policję, niezależnie od tego, czy jego mama będzie chciała współpracować, czy nie.
Tak bardzo go podziwiam, choć nigdy nie chciałam się otwarcie do tego przyznać. Jest naprawdę wspaniałym człowiekiem. Poświęcił możliwość uczenia się w prestiżowej szkole, aby zostać w domu i chronić mamę. Nieustannie stawia dobro innych ponad swoje własne. Wystarczy tylko spojrzeć na to, co zrobił dla mnie – zmarnował miesiąc na pomoc w zwalczaniu mojego zauroczenia chłopakiem Renee, a równie dobrze mógł zająć się czymś innym, bardziej interesującym albo zabawniejszym. Wysłuchiwanie skomlenia na temat Edwarda i Renee musiało być dla niego prawdziwą udręką. Jak teraz patrzę na ten swój „problem”, to nie wydaje mi się on taką wielką sprawą. Po prostu zauroczyłam się kimś nieodpowiednim, jak zapewne miliony ludzi na świecie. W końcu jakoś można z tym żyć.
Na dodatek teraz obiekt moich westchnień rozstał się z Renee, więc sytuacja nie jest już aż tak dziwaczna. Teraz podkochuję się tylko w byłym chłopaku własnej matki…
A skoro o nim mowa…
- Mamo – powiedziałam łagodnie, przeglądając menu.
- Tak? – odpowiedziała, także patrząc w kartę dań.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę.
- Chcesz teraz o tym porozmawiać?
Kątem oka zauważyłam, że odkłada menu na stół i kładzie na nim dłonie. Podniosłam głowę, żeby na nią spojrzeć.
- O tym, jak się bawiłaś na randkach? – zapytała, patrząc mi głęboko w oczy.
Tylko nie to… Co to ma wspólnego z jej rozstaniem z Edwardem?
Pokręciłam głową.
- Co masz zamiar zrobić w związku z wydarzeniami zeszłego wieczoru?
Westchnęła i znów podniosła menu.
- Żaden z tych chłopców cię nie zainteresował, prawda?
Odchyliłam się i powstrzymałam jęknięcie.
- Niezupełnie. Emmett był jedyną osobą, z którą całkiem nieźle się bawiłam.
Na myśl o tym, że ostatecznie okazał się bratem Edwarda, uśmiechnęłam się lekko. Co za dziwny zbieg okoliczności! Naprawdę, jakie istniało prawdopodobieństwo, że coś takiego się zdarzy? Świat wydaje mi się coraz mniejszy i mniejszy…
Pokiwała głową.
- A czy ktoś inny cię zainteresował?
Kiedy ponownie na nią spojrzałam, odniosłam wrażenie, że czas przestał płynąć, a moje serce zaczęło bić szybciej…
Ona wie. Ona na pewno wie, a teraz daje mi szansę, bym z własnej woli jej się zwierzyła, zanim sama wszystko ze mnie wyciągnie. Jak długo to się ciągnie? Czy ja jestem przyczyną ich rozstania? Ona go zostawiła czy on ją? A może powiedziała mu, że się w nim podkochuję, a Edward zdecydował zakończyć ich związek, bo czułby się niezręcznie, przebywając tak często w moim towarzystwie? Czy zadzwonił dzisiaj do mamy po to, aby spytać, dlaczego nie pojawiłam się w pracy, bo chciał się ze mną spotkać i dać mi wypowiedzenie? Czy zniżałby się do czegoś takiego?
Spróbowałam się uspokoić i skupić na pytaniu Renee. Ona już wszystko wie, więc nie ma mowy o kłamaniu, jednak nie mogę wyjawić jej wszystkiego. To by ją zabiło…
Zdecydowałam się na wymijającą odpowiedź.
- Mam na oku takiego jednego faceta. – Wzruszyłam ramionami. – Ale to nic wielkiego.
- Nie zgodzę się z tobą – odparła. - Chyba to jest coś wielkiego.
O Boże! Czy powinnam zacząć płakać i błagać ją o wybaczenie? Miałam ogromną nadzieję, że do tego nie dojdzie! Chciałabym kontrolować swoje emocje! Naprawdę! Ale nie potrafię… Próbowałam pozbyć się tego uczucia, którym obdarzyłam Edwarda, ale mi się to nie udało…
Nagle podszedł do nas uśmiechnięty kelner.
- Dzień dobry. Mam na imię Jacob i dzisiaj to ja będę panie obsługiwał. Czy chcecie zamówić coś do picia?
Spojrzał na Renee i najpierw przyjął jej zamówienie. Potem przeniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- A dla ciebie?
- Mrożona herbata – odpowiedziałam, a on przytaknął.
- Czy mają panie ochotę na jakieś przystawki?
Pokręciłam głową, a Renee powiedziała:
- Nie, dziękujemy.
- Dobrze, zaraz wrócę z waszymi napojami – powiedział, po czym się odwrócił.
Mama odchrząknęła, zapewne chcąc wrócić do naszej koszmarnej rozmowy. Właśnie mam się przyznać, że zauroczyłam się jej chłopakiem…
Błagam, niech ktoś mnie zabije!
- Widzisz coś, co chciałabyś zjeść? – spytałam i wskazałam na menu.
Cudownie, Bello. Przecież ona od razu się zorientuje, że grasz na zwłokę…
Zamknij się.
Renee nawet nie spojrzała na spis potraw.
- Bello, córeczko, musisz wiedzieć, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na całym świecie.
Spuściłam wzrok i zaczęłam przypatrywać się wzorkom na stoliku. Nie mogę na nią patrzeć, kiedy za chwilę zarzuci mi, że ją zdradziłam. Już teraz zaczynam czuć się winna.
- Bello. – Wyciągnęła rękę i dotknęła mojej dłoni.
Spojrzałam w jej oczy i w tej samej chwili wrócił Jacob z naszym zamówieniem.
- Mrożona herbata dla ciebie – powiedział, kładąc szklankę naprzeciwko mnie. – I dietetyczna cola dla ciebie – dodał i postawił drugie naczynie koło Renee.
Zerknął w moją stronę i się uśmiechnął.
- Jesteście już gotowe złożyć właściwe zamówienie?
Tak naprawdę to nawet nie wiedziałam, co tutaj serwują. Przeglądałam wcześniej menu, ale za bardzo się na tej czynności skupiałam. Mój wzrok przykuła jakaś potrawa o przyzwoitej nazwie, więc to właśnie ją wybrałam. Renee wzięła coś, co było obok mojego zamówienia.
Kelner się odwrócił, a mama znowu na mnie spojrzała.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? – powiedziała cicho.
Doskonale zdawałam sobie sprawę, co miała na myśli, ale mimo to i tak mogłam zgrywać głupka i udawać, że nie wiem, o co jej chodzi… Ale to byłoby dziecinne. A ja przecież już dawno dorosłam.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie mogłam.
- Dlaczego?
Westchnęłam smutno.
- Bo to było złe. Nie chciałam cię zranić.
- Nie zraniłabyś mnie, Bello – powiedziała szczerze. – Nie możesz wiecznie tłumić swoich uczuć.
Dlaczego ona jest taka spokojna? Dobrze wiem, że lubi Edwarda. Albo przynajmniej lubiła… Mówiła o nim przez cały czas, a odkąd się spotkali, uśmiechała się i śmiała dużo częściej niż zwykle. Nie powinna być wobec mnie taka wyrozumiała. Gdybym znajdowała się na jej miejscu, na pewno bym się wściekła. Nie wykazałabym się wielkodusznością i nie zaakceptowałabym takiego obrotu spraw. Przynajmniej tak mi się wydaje…
- Nie powinnaś być... zła? – spytałam zakłopotanym głosem. Pokręciła głową.
- Jasne, że nie. Oczywiście nie jestem tym zachwycona, ale z całą pewnością nie jestem też zdenerwowana.
- To moja wina? – spytałam. – To przeze mnie zerwaliście?
- Nie.
Zmarszczyłam czoło.
- Więc co się stało?
- Oddalaliśmy się od siebie. To nie była niczyja wina. Często się tak dzieje – wyjaśniła. – Na początku było zabawnie, ale teraz... No cóż... Zrobiło się trochę nudno.
No, teraz zabrzmiała jak Renee, którą znam. Po jakimś czasie w większości zawsze zaczynała się nudzić.
- Raczej się tylko przyjaźniliśmy – kontynuowała. – Nie było pomiędzy nami jakiegoś szczególnego romantyzmu. Po prostu miło mi się z nim rozmawiało, wiesz?
Hm... Raczej się tylko przyjaźnili? Jak wiele jest w tym prawdy? Może Renee po prostu chce sprawić, abym poczuła się lepiej w związku z tym całym “chceniem jej chłopaka”? Pomniejszyć znaczenie ich relacji i przedstawić je tak, jakby nic wyjątkowego się pomiędzy nimi nie działo i abym czuła się mniej winna z powodu tego, że nie potrafiłam kontrolować swoich niestosownych uczuć.
- Przykro mi – powiedziałam. Już otworzyła usta, by przypomnieć mi, że to moja wina, ale natychmiast dodałam: - Że wasz związek się nie udał.
- Tak lepiej – odparła ze stanowczym kiwnięciem głową.
- Więc… Um… – zaczęłam, wiercąc się na krześle. – Czy on wie? Edward. Wie, że ja... och… no wiesz?
Siedziała przez moment w ciszy, zastanawiając się chyba, jak dobrać w słowa to, co chce mi przekazać.
- O tym musisz porozmawiać z nim, nie ze mną.
To takie dziwne. Renee zachowuje się tak, jakby pójście do Edwarda i pogawędka na temat moich uczuć nie było jakąś wielką sprawą. A ja nie potrafię tego zrobić. Jako mój szef on nadal jest poza zasięgiem. Inni pracownicy restauracji mogliby zacząć plotkować. Prawdopodobnie nazwaliby mnie dziwką, która sypia z szefem. Nie chciałabym mieć na pieńku z własnymi współpracownikami.
A poza tym, czy bezpośrednie kontakty z byłymi krewnymi nie są czymś złym? Pokręciłam głową. Ta sytuacja to czysty absurd. Dlaczego nie spotkałam Edwarda w innych okolicznościach? Dlaczego musiał umawiać się z moją matką?
Zadrżałam wewnętrznie. Czy pocałuję kogoś, kto wcześniej całował Renee? Ohyda…
Chwila. Czy ja nie przesadzam? Właśnie zastanawiam się, czy mam u Edwarda jakieś szanse, pomimo tego, że wcześniej spotykał się z mamą i aktualnie jest moim szefem. Przecież to bardzo mało prawdopodobne, że on także lubi mnie w ten sposób. Bo jeśli nawet tak jest, to dlaczego najpierw związał się z Renee? Został z nią również po tym, jak już się poznaliśmy. To ją wybrał, a nie mnie. Ona była jego pierwszym wyborem, nie ja. Muszę brać to pod uwagę. Po tym, jak spotkaliśmy się po raz pierwszy on również chciał ją. Nadal jej pragnął…
- Jak dotąd to nasza najdziwniejsza rozmowa – szepnęłam do siebie.
Renee zachichotała i pokiwała głową na znak zgody.
- Tylko jednego nie rozumiem. Dlaczego jesteś taka... – Machnęłam ręką, szukając odpowiedniego słowa.
- Tolerancyjna? – dokończyła.
- Coś w tym stylu – odpowiedziałam. – Jesteś zbyt... wyrozumiała. Ja byłabym zdruzgotana, gdybym znalazła się na twoim miejscu.
Westchnęła i potarła podbródek.
- Jestem twoją matką, Bello. Jeśli przyjdziesz do mnie w środku nocy i wyznasz, że w porywie szału właśnie kogoś zamordowałaś, pomogę ci zakopać ciało.
Pod wpływem szoku moje oczy powiększyły się dwukrotnie, na co Renee się zaśmiała.
- Nie można wytłumaczyć miłości, którą czuje matka do córki. Jest bezwarunkowa. Widok twojego szczęścia uszczęśliwi także mnie.
- Ale przecież już jestem szczęśliwa – zaprotestowałam.
Uniosła brew.
- Czyżby?
Westchnęłam.
- Nie muszę mieć chłopaka, żeby czuć się szczęśliwa, mamo. Jest całkowicie dobrze...
- Spędzić resztę życia w samotności? – przerwała.
- Chciałam powiedzieć: jest całkowicie dobrze z tobą i Jasperem.
- Jasper i ja bardzo cię kochamy – powiedziała, łapiąc moją dłoń. – Ale to nie to samo, co romantyczna miłość. Chcę, żebyś jej także doświadczyła, wiążąc się z kimś, kto ma ci do zaoferowania cały świat.
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale zauważyłam, że koło naszego stolika stoi Jacob. Położył talerz Renee naprzeciwko niej, a potem podał mi mój. Uśmiechnął się i mrugnął do mnie.
Czy usłyszał, co właśnie powiedziała mama?
Reszta lunchu minęła mi szybko w towarzystwie niezwykle wyrozumiałej i cudownej Renee. Kiedy kelner przyniósł nam rachunek, dyskretnie podsunął mi także złożony kawałek papieru. Otworzyłam świstek, gdy chłopak już sobie poszedł i zobaczyłam, że zapisał na nim swoje imię i nazwisko, numer telefonu oraz adres e-mail.
Prawie zaśmiałam się na głos. Pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego. Jacob wydawał się miłym chłopakiem, ale moje serce zostało już przez kogoś zajęte, a nawet jeśli ten ktoś woli Renee, to i tak nadal należy do niego.
*************************************
Mama podrzuciła mnie do domu wczesnym popołudniem. Spędziłyśmy razem kilka godzin, spacerując po Seattle i rozmawiając. Po lunchu nie poruszałyśmy już tematu Edwarda. Do czasu, aż w końcu znalazłyśmy się na naszym podwórku…
- Spotykam się z kimś dziś wieczorem – odezwała się, a ja uniosłam jedną brew. Już?! – Tylko pochopnie mnie nie oceniaj! – dodała figlarnie. – W każdym razie, odstawiłam cię pod same drzwi, a teraz wybieram się w swoją drogę. Ach, chyba powinnaś zadzwonić do Edwarda i powiedzieć mu o tym, co się stało.
No tak. Jeszcze nie wytłumaczyłam się ze swojej nieobecności. Miałam nadzieję, że to może zaczekać do jutra... Ciągle jestem przekonana, że w najlepszym wypadku Cullen mnie zwolni. Równie dobrze może to zrobić przez telefon, a ja nie musiałabym się fatygować do restauracji tylko po to, że zostać wezwaną do biura, a potem odesłaną z powrotem do domu…
Edward ma dwa całkowicie uzasadnione powody, by podziękować mi za współpracę. Po pierwsze: nie zadzwoniłam do niego, aby uprzedzić, że nie przyjdę do pracy. Po drugie: nasze prywatne relacje (może się mnie trochę bać ze względu na uczucia, jakie do niego żywię) przeszkadzałby w sprawach zawodowych.
Weszłam do domu i zauważyłam mamę Jaspera siedzącą na kanapie naprzeciw oparcia. Skuliła się i obgryzała paznokcie.
- Hej – przywitałam się z uśmiechem. – Gdzie Jasper?
Obróciła się, aby na mnie spojrzeć. Miała oczy wypełnione łzami i ze zdenerwowania trzęsły jej się ręce.
- W sklepie.
- Och – mruknęłam cicho. – Wszystko w porządku?
Pokręciła głową.
- Chcę wrócić do domu.
Westchnęłam i usiadłam na krześle.
- Przepraszam, ale naprawdę nie rozumiem, dlaczego chcesz tam wrócić.
- Bello. – Nachyliła się przez poręcz, więc znalazła się bliżej mnie. – Kiedy jesteś z kimś już tak długo, zaczynasz akceptować jego wady. To część tego, kim ta osoba jest. Każdy ma swoją jasną i ciemną stronę. Wszyscy jesteśmy zdolni do robienia zarówno tych złych jak i dobrych rzeczy. Nad moim mężem… zapanowała ta… ciemniejsza strona.
Chciałam się sprzeciwić i przypomnieć jej, że istnieją okrutni ludzie, którzy nie czują żadnych wyrzutów sumienia. Zdążyłam się już zorientować, że jej mąż należy do tej grupy.
- On jest dobrym człowiekiem, Bello – kontynuowała. – To nadal ten sam mężczyzna, w którym się zakochałam. Czasem widzę tego przebłyski. To powód, dla którego ciągle z nim jestem. Wiem, że kiedyś ten człowiek zabłyśnie jeszcze raz. – Uśmiechnęła się do siebie, mówiąc ostatnie zdanie.
Ta kobieta naprawdę wierzy, że on się zmieni… Nie mieści mi się to w głowie. Mąż ją krzywdzi, a ona sądzi, że dalej mogą ze sobą być?
Westchnęłam. Nigdy w pełni tego nie zrozumiem. Rozmawianie z nią na ten temat tylko podsyca nienawiść, jaką pałam do tego faceta.
- No cóż, muszę zadzwonić do swojego szefa i powiedzieć mu, czemu nie było mnie dzisiaj w pracy.
Spuściła wzrok na podłogę i sprawiała wrażenie, jakby czuła się winna.
- Przykro mi, że zadzwoniłam – szepnęła.
- Mi nie. – Uklęknęłam naprzeciw niej. – Cieszę się, że to zrobiłaś. To pierwszy krok, żeby stwierdzić, że z twoim mężem jest coś nie tak. Dobrze postąpiłaś. Przyznaję, że nie byłam bardzo zadowolona, kiedy odmówiłaś wyjścia z domu, ale rozumiem, że musisz stawiać po jednym kroku.
Nie odpowiedziała, więc ponownie wstałam i poszłam do kuchni, aby zadzwonić do Edwarda.
Wzięłam głęboki oddech i wybrałam numer jego komórki.
- Halo?
Błagam, nie zwalniaj mnie!
- Panie Cullen, tutaj Bella Swan. – Wywróciłam oczami. Panie Cullen? Racja. Bycie profesjonalistką na pewno pomoże…
- Bella. – Zabrzmiał tak, jakby odczuł ulgę. – Tak bardzo się o ciebie martwiłem. Gdzieś ty była? Wszystko w porządku?
Tak chyba nie zaczyna się gadka w stylu: „jesteś zwolniona”… Hm...
- Nic mi nie jest. – Znów spojrzałam w stronę salonu i dostrzegłam, że mama Jaspera interesuje się moją telefoniczną rozmową. Wciąż opierała się o poręcz kanapy, lecz miała spuszczoną głowę. – Nastąpiły pewne komplikacje, z którymi musiałam się uporać. Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale nie mogłam. Nie wzięłam ze sobą telefonu.
- Co się stało? – spytał przyjaznym tonem.
- Um, cóż… – Weszłam w głąb kuchni i ściszyłam głos. – Pewna kobieta zadzwoniła do mnie bardzo wcześnie rano i poprosiła, żebym jej pomogła. Miała problem z...
Nagle ktoś zaczął walić w wejściowe drzwi. Wybiegłam z kuchni do salonu. Mama Jaspera nadal siedziała na kanapie, patrząc w stronę ganku szeroko otwartymi oczami.
Po chwili ponownie rozległ się odgłos uderzenia.
- Czekaj – powiedziałam Edwardowi przez telefon. – Ktoś puka.
Otworzyłam drzwi. O mój Boże! To znowu on - ojczym Jaspera. Stanął na progu i patrzył na mnie zwężonymi oczami. Cofnęłam się, żeby zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale przytrzymał je ręką.
- Wynoś się stąd do jasnej cholery! – krzyknęłam do niego. – Nie powinno cię tu być! Zadzwonię na policję!
- Groźby bez pokrycia na mnie nie działają – wymamrotał.
Mama Jaspera zeszła z kanapy i podeszła do nas.
- Nawet o tym nie myśl! – ostrzegłam ją i stanęłam przed nią niczym jakiś ochroniarz. Jej mąż wszedł do domu, a ja wydarłam się na niego:
- Wynoś się z mojego domu!
- Bella?! Co się tam do cholery dzieje?! Nic ci nie jest? – zawołał Edward po drugiej stronie telefonu.
- Nie! – powiedziałam do słuchawki. – Niepożądany gość właśnie wtargnął do mojego domu!
- Okej, już jadę. Poczekaj tylko kilka minut - powiedział pośpieszne. Usłyszałam w tle, jak odpala silnik.
Ojczym Jaspera łypnął na mnie okiem, kiedy rozłożyłam ramiona i zablokowałam mu dojście do jego żony.
- Wynocha z mojego domu! Natychmiast!
- Jeśli oddasz mi tę dziwkę – powiedział, chwytając mnie i odpychając na bok. Uderzyłam o kanapę i jęknęłam. Ała... To bolało.
- Idziemy. – Ojczym Jaspera złapał żonę i szarpnął nią, kierując się do drzwi.
Pobiegłam i stanęłam tuż przed nim.
- Mój przyjaciel już tutaj jedzie! Skopie ci tyłek, jeśli jej nie zostawisz!
Zaśmiał się i przeciągnął żonę przez drzwi.
- Laurent! – krzyknęłam do niego. – Puszczaj ją!
Zignorował mnie i wyszedł z domu. Pobiegłam za nim i uderzyłam go w plecy. Odwrócił głowę w moją stronę i popchnął mnie. Poślizgnęłam się na trawie i wylądowałam na ziemi.
Usłyszałam pisk opon i nagle oślepiły mnie jasne światła samochodu. Laurent nadal trzymał swoją żonę i gapił się na samochód. Drzwiczki się otworzyły, a ja się podniosłam.
- Bella! – zawołał Edward.
Przybiegł do nas i stanął naprzeciw mnie, dysząc.
- Nic ci nie jest?
Spojrzałam na Laurenta.
- Nie będzie, jeśli zobaczę tego dupka w więzieniu.
Edward spojrzał na niego i jego żonę.
- To nie powinno zająć zbyt dużo czasu. Zadzwoniłem po policję, kiedy tu jechałem.
Jakby na potwierdzenie tych słów w oddali rozległ się dźwięk syreny radiowozu. Laurent zaczął wyraźnie panikować, a mama Jaspera zaszlochała.
Edward podszedł do mnie, więc przestrzeń między nami stała się mniejsza. Przechylił głowę i delikatnie dotknął mojego ramienia.
- W porządku?
Na dźwięk tonu jego głosu przeszedł mnie dreszcz.
- Tak – wyszeptałam.
Poczułam, że niezaprzeczalnie coś mnie do niego ciągnie. Chciałam, żeby zrobił krok w moją stronę, by przestrzeń między nami nie istniała, ale wtedy zostałam brutalnie ściągnięta do rzeczywistości. Laurent krzyczał na swoją żonę, a potem uciekł w kierunku samochodu. Czerwone i niebieskie światła ukazały się w momencie, kiedy sam wślizgnął do swojego auta.
Edward odsunął się, a mama Jaspera podbiegła do samochodu Laurenta, krzycząc i płacząc. Ruszyłam za nią i odciągnęłam ją stamtąd, obejmując w talii. Pochyliła się do przodu i szlochała.
- Nie mogę go stracić! – załkała.
Edward podążył za mną i podszedł do jednego z funkcjonariuszy. Laurent utknął w swoim samochodzie, otoczony przez radiowozy policyjne. Uderzył w kierownicę i zaczął kląć tak głośno, że nie mogłam usłyszeć jego płaczącej żony.
Kolejna godzina była istnym szaleństwem. Musiałam rozmawiać z policją o zaistniałych wypadkach. Laurenta aresztowano. Dzięki Bogu! Mama Jaspera kontynuowała szlochanie i nie chciała z nikim rozmawiać. Jasper wrócił, gdy policja wciąż tu była. Wkurzył się i chciał wiedzieć, co się wydarzyło. Wyjaśnił, że wbrew moim przewidywaniom nie poszedł dzisiaj na komisariat. Powiedział, że chciał spędzić dzień z mamą i udać się tam jutro. Cóż, teraz już mu trochę nie po drodze.
Edward ciągle przeczesywał włosy palcami. Chciałabym wiedzieć, o czym myśli. Kiedy policja odjechała i cały ten dramat się skończył, znowu powróciło to dziwne napięcie i niezręczność pomiędzy nami.
Teraz, gdy już dowiedziałam się, że on i moja matka nie są ze sobą... ciężej przebywało mi się blisko niego. Nie mieliśmy zbyt wielu okazji, by porozmawiać na osobności, bo musiałam wyjaśnić Jasperowi, co się stało. Edward poszedł sobie zaraz po tym, jak spytał, czy jestem pewna, że wszystko ze mną w porządku. Powiedziałam, że tak, a wtedy zapytał, czy mogłabym jutro przyjść do restauracji wcześniej, bo musi ze mną o czymś porozmawiać.
Miałam trudności z zaśnięciem. W mojej głowie ciągle rozbrzmiewały jego słowa. Jutro chce mnie zobaczyć wcześniej, zanim ktokolwiek inny tam będzie. O czym będzie ze mną rozmawiać? Czy zmieni zdanie i mnie zwolni? Czy zdał sobie sprawę, że ciągle natrafiam jakieś nieszczęścia i nie chce się w to mieszać?
Chyba muszę poczekać do jutra, żeby się o tym przekonać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mizuki
Zły wampir
Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 11:42, 27 Lip 2009 |
|
Szczerze mówiąc, nie wytrzymałam i sięgnęłam po oryginał. Mój angielski nie jest najlepszy, ale i tak jestem w stanie zauważyć jak dobre i miłe dla oka jest te tłumaczenie i jak przydatne dla osób, które w językach obcych czują się słabiej. Zaszłam chyba do 17tego rozdziału, po czym stwierdziłam, że chyba się trochę zamotałam (tj. czegoś nie zrozumiałam i przez to poczułam się w penym momencie zagubiona XD), a po drugie za bardzo sie męczę, czytając po angielsku, więc poczekam na tłumaczenie dalszych partów.
To, co możemy tutaj przeczytać, to ogrom roboty. I to roboty bardzo dobrej :) Dziękuję po raz kolejny za poświęcony czas, bo efekty są świetne :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 12:15, 27 Lip 2009 |
|
Świetny rozdział, nie mogła się doczekać na rozmowę Belli i Renee, świetnie idzie Ci tłumaczenie, lekko się czyta i jest przejrzyste :) Duży plus :) z tego co wiem nie ma błędów i dlatego cały rozdział wchłonęłam za jednym zamachem :) Oczywiście nie podoba mi się moment, w którym zostało zakończone ale to już chyba wina autorki nie wasza więc mam prośbę o dodanie rozdziału jak tylko będzie taka możliwość :)
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
namesse
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Pon 13:05, 27 Lip 2009 |
|
Świetny rozdział. Cieszy mnie fakt, że ojczym Jaspera, w końcu trafił za kratki. Mimo wszystko dziwi mnie zachowanie Jego matki, ale Ona przyzwyczaiła się już do takiego zachowania, ze strony męża, więc nie chciała Go stracić. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, abym mogła dowiedzieć się, co Edward ma do powiedzenia Belli. A co do Renee - zapewne ma zamiar spotkać się z Philem :) Życzę weny w dalszym tłumaczeniu.
Pozdrawiam,
namesse |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|