FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Od pierwszego wejrzenia (Zmierzch) [T] [NZ] [4.04.2012] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 22:45, 07 Lut 2011 Powrót do góry

Kolejny rozdział. Coraz więcej faktów pokrywających się z książką. Jacob wreszcie spotyka Edwarda.
Dziękuję Susan za szybkie betowanie i jak zwykle zapraszam do czytania i skomentowania. Dziękuję też wszystkim, którzy skomentowali poprzedni rozdział, pisząc tyle miłych słów.


ROZDZIAŁ VI – "PRZYGNĘBIONY"

Chciałem żebyśmy pojechali odwiedzić Charliego, jednak nie męczyłem o to Billy'ego, by się za bardzo nie odsłonić. Przynajmniej nie bardziej niż do tej pory. Ale los sam wyciągnął do mnie pomocną dłoń. W niedzielny wieczór zepsuł się nam telewizor, a to oznaczało, że Billy nie mógł oglądać gry swoich ulubionych Marinersów. Zasugerowałem mu mimochodem, żeby w czwartek wieczorem obejrzał mecz u Harry’ego, wiedząc doskonale, że Harry będzie poza miastem. Seth wspomniał w szkole, że jego rodzice wyjeżdżają uczcić swoją rocznicę. Więc kiedy Billy zasugerował byśmy zamiast tego wpadli do Charliego, udałem zdziwienie i zgodziłem się niezbyt entuzjastycznie. Miejmy nadzieję, ale coś mi się zdawało, że Billy nie dał się nabrać.

Więc w czwartek po kolacji poszedłem do Clearwaterów, aby pożyczyć ich czarnego Forda i wróciłem nim pod nasz dom po Billy'ego. Pogoda się znacznie pogorszyła od czasu tamtej słonecznej soboty. Gwałtowna ulewa bombardowała auto, gdy jechaliśmy przez rezerwat. Kiedy podjechaliśmy pod szary domek Charliego, srebrne Volvo C30 opuszczało podjazd Swanów.

Wóz był świetny - widać, że napracowano się przy nim, ale z pewnością nie był podrasowany - byłem pod wrażeniem i nieco zazdrosny. Nigdy w moje ręce nie dostało się nic tak milutkiego. Ale kto w Forks mógł być właścicielem takiego auta? Podczas gdy auto nadjeżdżało w naszym kierunku, wpatrywałem się intensywnie, by poprzez deszcz lepiej się przyjrzeć gościowi Belli.

To był chłopak mniej więcej w moim wieku, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Miał rudo-brązowe włosy i niesamowicie bladą, prawie woskową skórę. Straciłem animusz. Skóra go całkowicie zdradziła. To musiał być Cullen. I Embry miał rację, był wspaniały.

Do diabła, a więc miałem rację. To dlatego w niedzielę Bella pytała mnie o legendy. Aby dowiedzieć się więcej o Cullenach, czy raczej o Cullenie. I nie było mowy, bym mógł rywalizować z facetem, który tak wyglądał i prowadził taką brykę.

To wtedy zauważyłem reakcję mojego taty. Billy wzdrygnął się na widok kierowcy i wpatrywał się teraz w niego spojrzeniem, którego nigdy u niego wcześniej nie widziałem, z mieszaniną ledwo skrywanej złości i odrazy. Zerknąłem znów szybko na Cullena i zobaczyłem, że on też się gapi ze spojrzeniem równie wściekłym i napiętym.

Myślę, że oto miałem swoją odpowiedź. To musiał być jeden z Cullenów. To byli jedyni ludzie, którzy wywoływali taką reakcję u Billy'ego. Czego oczywiście wciąż do końca nie rozumiałem, a Billy by natychmiast zmienił temat, gdybym o to zapytał. Kierowca w końcu oderwał wzrok od Billy'ego, aby spojrzeć na mnie, po czym na pełnym gazie odjechał z jęczącym piskiem opon.

Popatrzyłem na Billy'ego kątem oka, ale jego twarz była nieodgadniona. Modląc się w duchu, aby znów był sobą i nie przyniósł mi wstydu, zatrzymałem się przy podjeździe i zobaczyłem Bellę stojącą na ganku. Musiała właśnie wysiąść z auta Cullenów, gdyż jej plecak był niedbale przewieszony przez ramię, a kurtka była kompletnie przemoczona od smagającego deszczu.

- Hej, Bella – zawołałem, siląc się na luz. Zachowując się jak zazdrosny głupek, nie zaszedłbym daleko - upomniałem sam siebie.
- Jacob? - spytała, mrużąc oczy w deszczu. Właśnie wtedy policyjny wóz Charliego wyjechał zza rogu i zatrzymał się przy podjeździe obok nas. Poczekałem, aż zaparkuje i dopiero wtedy wysiadłem, by wydobyć wózek inwalidzki Billy’ego z paki furgonetki.

Charlie wyskoczył z wozu.
- Billy! Jacob! Dobrze was obu widzieć - krzyknął z nieukrywanym entuzjazmem. – Będę udawał, że nie widziałem cię za kierownicą, Jake.

- W rezerwacie wcześniej dostajemy pozwolenie – puściłem mu oko, pomagając Billy'emu dostać się na wózek.
- Z pewnością – zaśmiał się Charlie, poklepując mnie po plecach. Przejął ode mnie wózek i popchnął Billy'ego w kierunku domu. Uśmiechnąłem się do Belli, która odchyliła drzwi, wskazując mi je ruchem ręki. Nie tracąc więcej czasu, wszedłem za nią.
- A to niespodzianka - powiedział idący za mną Charlie.
- Zbyt dawno nas tu nie było – odpowiedział Billy. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy. – Przejeżdżając koło Belli stojącej w holu, spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Wyglądała na trochę zmieszaną i czujną. Posłała mu delikatny uśmiech i lekko potrząsnęła głową, gdy Charlie przeciskał się obok niej w przedpokoju.
- Nie, świetnie. Mam nadzieję, że zostaniecie na meczu – odpowiedział Charlie z szerokim uśmiechem.

Uśmiechnąłem się.
- Taki mamy plan. Nasz telewizor się popsuł z tydzień temu.

Billy wykrzywił się do mnie.
- I, oczywiście, Jacob się palił do spotkania z Bellą.

Poczułem, jak moja twarz zburaczała. Nie mogłem uwierzyć, że to powiedział. Staruszek mi podpadł. Próbowałem ochłonąć i patrzyłem wszędzie, tylko nie na Bellę.

- Jesteście głodni? – spytała szybko, przerywając niezręczną chwilę, po czym skierowała się do kuchni.

Wdzięczny za zmianę tematu, odpowiedziałem.
- Nie, zjedliśmy przed samym wyjściem z domu.

- A ty, Charlie?
- Pewnie – zawołał. Patrzyłem, jak pomaga Billy'emu wjechać do frontowego pokoju, gdzie zaczęli dyskusję o parametrach telewizora LCD. Korzystając z okazji, podążyłem za Bellą do kuchni.

Kiedy tam wszedłem, kroiła właśnie coś do kanapek. Stojąc zakłopotany, niepewny co powiedzieć, w końcu poddałem się i zacząłem ogólnie.
- To, jak tam leci?

- Całkiem nieźle – odpowiedziała z początkowo nieśmiałym uśmiechem. Ale gdy spojrzała na mnie. uśmiech rozszerzył jej usta. Wyglądało na to, że Billy nie całkowicie ją wystraszył. – A co z tobą? Wyremontowałeś już swoje auto?

Zdziwiony, że pamiętała, uśmiechnąłem się ciepło. Ale po chwili się zachmurzyłem, przypominając sobie, jak daleko mi było do skończenia naprawy.

- Nie. Wciąż brakuje mi części. To jest pożyczone – wskazałem na wóz stojący na podjeździe.
- Przepraszam. Nie widziałam żadnych... czego to szukałeś?
- Hamulcowej pompy głównej – uśmiechnąłem się w odpowiedzi, śmiesznie ucieszony, że słuchała tego, co mówiłem. Wtedy coś nagle przyszło mi do głowy. – Czy coś się stało z twoją furgonetką?
- Nie.
- Och. Zastanawiałem się, bo nie prowadziłaś swojego auta.
- Podwiózł mnie przyjaciel – odparła z wahaniem, biorąc się za pieczenie tostów.
- Niezłą jazdę miałaś – To naprawdę był fajny wóz. Czując, że sama nic nie powie o Cullenie, jeśli nie przyprę jej do muru, ciągnąłem dalej. – Nie rozpoznałem kierowcy, a myślałem, że znam tu wszystkich – skinęła głową, nie patrząc na mnie, koncentrując się uważnie na odwracaniu kanapek na blasze. – Mój tata chyba skądś go zna – naciskałem. To było głupie, byłem całkiem pewny, że to on, ale chciałem to od niej usłyszeć.
- Jacob, możesz mi podać parę talerzy? Są w szafce nad zlewem – poprosiła nagle.
- Pewnie – sięgnąłem po talerze. Białe w małe, niebieskie kwiatki. Były tak absurdalnie w stylu Belli, że na chwilę zapomniałem o swoich postanowieniach. Kończąc z subtelnościami, zapytałem wprost. – Więc, kto to był?

Westchnęła z poczuciem winy, odpowiadając.
- Edward Cullen.

Zaśmiałem się, zanim zdołałem się powstrzymać. Wyglądała dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy była dzieckiem i Sue przyłapała ją przed obiadem na podwędzaniu ciastek ze słoja. Spojrzała na mnie szybko i przestałem się śmiać. To prawdopodobnie nie była właściwa reakcja.
- Myślę, że to wszystko tłumaczy – odpowiedziałem. – Zastanawiałem się, czemu mój tata się tak dziwnie zachowywał.
- Zgadza się – powiedziała, wprawnie przerzucając kanapki na talerz i wyciągając zimną sałatkę ziemniaczaną. – On nie lubi Cullenów.
- Zabobonny staruszek – wymruczałem, mając nadzieję, że rozluźniam atmosferę. Nie chciałem, by to powiązała z tym, o czym jej opowiadałem. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałem, to by wspomniała o tym komuś, zwłaszcza jednemu z Cullenów, by nie pozwali nas za zniesławienie, czy coś w tym stylu.
- Nie myślisz chyba, że powie coś Charliemu, prawda? - zapytała mnie nagle cichym głosem. Spojrzała mi w oczy po raz pierwszy odkąd wszedłem do kuchni. Zobaczyłem obawę, graniczącą z paniką w jej oczach. To wtedy naprawdę zdałem sobie sprawę, jak jej na nim zależy. Mogłem zobaczyć przypływ emocji zastygły na jej twarzy i w oczach. Emocji, która nie miała nic wspólnego z moją obecnością, a wszystko z tym, o którym mówiliśmy.

Wtedy to do mnie dotarło, że tak naprawdę nigdy nie było żadnej rywalizacji. Powinienem to wiedzieć. Jak mogłem kiedykolwiek przypuszczać, że mogę się równać z chłopakiem, którego tam widziałem. Był w każdym calu tak wyjątkowy, jak ja byłem zwyczajny. Zaskoczyło mnie, jak bolesne było odrzucenie mimo, że przez cały wieczór wiedziałem, że nadejdzie. Było to jak gwałtowny cios w brzuch, odbierający oddech, a zostawiający pustkę i ból.

Usiłując nie pokazać mojego rozczarowania, utrzymałem spokojny głos.
- Wątpię. Myślę, że Charlie ostatnio nieźle mu zmył głowę, gdy Billy coś powiedział na ten temat. Nie widzieli się przez to jakiś czas. Dzisiaj myślę, że to jest jakby pojednanie. Nie wydaje mi się, by to znowu poruszył.

- Och – westchnęła, niezdolna ukryć ulgi w głosie i na twarzy.

Odwróciłem wzrok, walcząc z milionem napływających do mojej głowy myśli. Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco, zabierając talerze i poszła do frontowego pokoju, gdzie Billy i Charlie włączyli mecz.

Ja pozostałem na chwilę w jasnożółtej kuchni, by zebrać myśli. A więc Bella z pewnością miała kręćka na punkcie tego Cullena. Ale to jeszcze nie był koniec świata, uprzytomniłem sobie. Ludzie ciągle się zadurzają. Zwłaszcza w średniej szkole. To jeszcze nie znaczyło, że będzie z nim na wieczność, czy coś takiego. Weź się w garść, Jake. Po prostu idź do niej i bądź jej przyjacielem.

Podczas gdy nasi ojcowie komentowali mecz, my gwarzyliśmy beztrosko o szkole, filmach, telewizji, ale wyczułem, że była roztargniona. Gdy mecz się skończył, nie mogłem się zdecydować, czy mi ulżyło, czy byłem przybity. Wstałem, by pomóc Billy'emu wymanewrować pomiędzy meblami saloniku. Razem z Charliem wciąż byli pochłonięci ożywioną dyskusją na temat wyników baseballa. Bella odprowadziła nas do drzwi, jak przystało na gospodynię.

- Wpadniesz jeszcze kiedyś na plażę z przyjaciółmi? - zapytałem, zanim zdołałem się powstrzymać, wypychając Billy'ego przez próg, prosto w wilgotny wieczór.
- Nie jestem pewna - zawahała się.

Wiedziałem, że już się tam nie zjawi. Widziałem to wyraźnie w jej oczach, mimo tego, że próbowała być miła. Oczywiście, nie będzie miała czasu teraz, gdy miała chłopaka.

Razem z Charliem znieśliśmy Billy'ego po frontowych schodach i pomogliśmy mu wsiąść do czarnej furgonetki. Ja złożyłem wózek i wsunąłem go do bagażnika, po czym wskoczyłem na przednie siedzenie.

- Fajnie było, Charlie – powiedział Billy z uśmiechem i pomachał.
- Wpadnijcie na następny mecz – zachęcił Charlie, poklepując go po ramieniu przez okno po stronie pasażera.
- Pewnie, pewnie – odpowiedział Billy z uśmiechem. – Pojawimy się. Dobrej nocy – wtedy odwrócił się w kierunku domu i Belli i zmienionym głosem powiedział. – Uważaj na siebie, Bella.

Zacisnąłem zęby, wrzucając wsteczny bieg, wycofałem się z podjazdu szybciej niż zamierzałem. Co w niego wstąpiło? Najpierw ośmieszył mnie mówiąc jej, że się w niej zabujałem, a teraz ją straszył tworząc atmosferę w stylu „masz kłopoty, dziecino”. Czy usiłował zupełnie podkopać moje szanse u niej? Powinienem był mu powiedzieć, by się nie kłopotał, gdyż od samego początku nie miałem u niej żadnych szans. Ale nic nie powiedziałem. Siedzieliśmy w głębokiej ciszy, gdy wiozłem nas do domu w ulewnym deszczu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Pon 23:13, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mapi7
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:14, 07 Lut 2011 Powrót do góry

O, dobrze, że BajaBella taka spostrzegawcza i zauważyła, że nowy fragment wpuszczony :).
Co za miły koniec dnia. Znalazłam w Łodzi sklep, gdzie można kupić turona (tradycyjna hiszpańska słodkość, którą wielbię) i teraz ten fragment.
Coraz fajniejsza ta opowieść!
Im bardziej ją czytam, tym bardziej mi się podoba, bo jest taka w duchu "Midnight Sun". Tyle, że tam wszystko oczami Edwarda.
Jacob - taki zwykły niezwykły chłopak!!!
Bardzo go lubię - od pierwszego przeczytania :)

dzięki mermon !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kju
Dobry wampir



Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:26, 07 Lut 2011 Powrót do góry

moge potwierdzic, prawie slowo slowo z 1 czescia Wink przeczytalam ja na nowo niedawno, wiec jeszcze jest swiezo w pamieci Wink
kurcze, zal Jacoba no, nie spodziewalam sie, ze to napisze, a jednak
chlopak szybciutko zrobil sobie ogromne nadzieje, ale tez bardzo szybko spostrzegl prawidlowe emocje targajace Bella
szkoda, ze ten rozdzial jest przewidywalny do bolu serca, nic nowego sie nie dzieje, zadnych wiekszych przemyslen Jacoba ponad to, co mozna bylo wyczytac miedzy wierszami w twilight, zdaje sobie sprawe, ze nie kazdy rozdzia bedzie tchnal nowoscia, wydarzeniami nieznanymi z Sagi, przemysleniami roztropngo Jake'a, mam nadzieje, ze ta czesc bedzie takim spokojnym lacznikiem do innych, ciekawszych wydarzen
calosc napisana jak zwykle spojnie, bardzo dobrze przetlumaczone, czyta sie bardzo przyjemnie, fajnie, ze znajdujesz czas na to mermonku
dzieki!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 23:33, 07 Lut 2011 Powrót do góry

Hmmm... przeczytałam z prawdziwą przyjemnością - zresztą jak zawsze Twoje tłumaczenie. Ten rozdział jednak pochłonęłam ze szczególnym apetytem. Przed oczami miałam dokładnie tę scenę ze Zmierzchu, kiedy Jake wraz z Billy'm mijaja się na drodze z Edwardem.
Mermon, powiem Ci jedno - czytając Zmierzch oczami Jacoba, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jest to kawałek dobrej roboty autorki, która zdecydowanie bardzo umiejętnie odzwierciedla świat stworzony przez panią Meyer, tylko z innego punktu widzenia. No i chylę czoła przed Tobą, w roli tłumaczki - tekst brzmi rewelacyjnie po polsku.
Co do wydarzeń opisanych w tym rozdziale i postaci... Jacob jest przedstawiony dokładnie w taki sposób, jaki sobie zawsze wyobrażałam, gdyby ktoś zaczął opowiadać tę historię z jego punktu widzenia. Na chwilę obecnych wydarzeń - młody, optymistycznie mimo wszystko patrzący na świat, jeszcze małolat, a jednak już pragnący zawalczyć o swoje uczucie mężczyzna.
Ta scena z filmu, gdy Edward mierzy się wzrokiem jeszcze z Billym, jest dla mnie przygrywką, akompaniamentem do dalszych wydarzeń.
I powiem szczerze, jak obydwu chłopaków lubię, oczywiście ze wskazaniem na wilczka, to Bella zaczyna mnie w tym opowiadaniu drażnić tak samo, jak w sadze. Ale uznam to za plus tej historii, bo przecież oznacza to że wywołuje takie same emocje w czytelnikach jak saga. Przynajmniej w moim odczuciu.
Mermonku, dzięki, że tłumaczysz ten ff-ik. Dla mnie nie jest on tylko i wyłącznie kolejnym opowiadaniem z fandomu Zmiechchu. Dla mnie jest po prostu Sagą opowiedzianą przez ulubionego Jake'a.
Bardzo, bardzo dobra robota. A teraz już idę spać, naładowana pozytywną energią tego opowiadania. Przepraszam za dość chaotyczną wypowiedż, ale padam ze zmęczenia.
Bajka.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 23:40, 07 Lut 2011 Powrót do góry

Dzięki koleżanki. Laughing Jesteście szybsze niż światło. Miałam właśnie napisać w oldboykach, że wkleiłam, a tu już dwa komentarze. Dzięki BajaBella za reklamę.
Mi się podobał ten rozdział. Wzruszył mnie tu Jacob. Widzę, że jest podobny do mnie. Ja też, jak spotykałam kogoś fajnego, to w myślach już byliśmy daleko do przodu, tylko, że najczęściej nic z tego nie wychodziło. Potem bałam się już marzyć, bo życie nigdy nie jest takie piękne, jak to można sobie wymyślić. Sorry za tą prywatę. Trochę mi szkoda Jacoba, bo my już wiemy, co go czeka, ile straconych nadziei, a on jeszcze nieświadomy.

EDIT:
Teraz znalazłam i twój komentarz BajaBella - dziękuję. Fajnie, że znalazłaś czas, po takim ekscytującym dniu. Masz rację, mnie też tu Bella wkurzyła. Nic tylko Edward i Edward, a Jake'uś to co? Laughing
Kju - mam nadzieję, że w przyszłości znajdziesz coś ekscytującego, choć ręczyć nie mogę, bo nie ja piszę, a i nie czytałam dalej. Ale myślę, że coś się pojawi. Choćby w czasie przemiany. Ciekawa jestem jego przeżyć.
Mapi 7- gratuluję znalezienia winka, jak się natknę w sklepie to kupię. Tak trochę nie a propos. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Pon 23:52, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mapi7
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 23:47, 07 Lut 2011 Powrót do góry

mermon,
już trzy komentarze ! :) :) :)
Jeden króciutki i dwa dłuższe!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 23:57, 07 Lut 2011 Powrót do góry

Właśnie odkryłam i zedytowałam, dzięki. Very Happy
Kochane jesteście. Co prawda, to nie ja piszę, ale mogę sobie wyobrazić co czuje autor, gdy jego książka się podoba. Mam tu taką próbkę, dzięki wam. A nawet jak jakiś rozdział się nie spodoba, bo tak może być, to i tak się cieszę, że czytacie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mapi7
Zły wampir



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:26, 08 Lut 2011 Powrót do góry

mermon,
turon, to nie winko:)
To taki blok czekoladowy i chałwa w jednym. Jest ich chyba milion rodzajów i głównie się je zajada w Hiszpanii w okresie Bożego Narodzenia.
Kawałek turonika i Twój nowy rozdział - uczta wieczorna!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nicole369
Zły wampir



Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 254
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: N. Tomyśl /Poznań

PostWysłany: Wto 20:16, 08 Lut 2011 Powrót do góry

Oj, szkoda, że ja nie miałam kawałka turonka do twojego nowego rozdziału...

Przeczytałam jednym tchem, tak jak czytałam kiedyś sagę i rzeczywiście, stały mi przed oczami sceny z filmu....skrzyżowanie wzroku Billego i Edwarda, zakłopotanie Belli po tekście Billego....
Ja oczywiście nie spodziewam się żadnego zaskoczenia w tym ff, przecież wiemy co się wydarzy, ale niezmiennie interesują mnie przemyślenia Jacoba, ewolucja jego uczucia do Belii, jego przemiana z chłopca w mężczyznę- wilka, no i druga część jego oczami.
Mermon, jak zwykle tłumaczenie genialne, płynne i meyerowskie, co oczywiście jest komplementem, bo nic mi się tak łatwo nie czytało jak Saga...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lidziat
Dobry wampir



Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 100 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)

PostWysłany: Śro 22:06, 09 Lut 2011 Powrót do góry

Mermon, dzięki Smile

Jak zawsze czytałam z wielką przyjemnością.
Dzięki Tobie - Jacob staje mi się jeszcze bliższy Very Happy .
Ja wiem, że Ty "tylko" tłumaczysz , ale widać w tym twoja duszę,
bo nie jest to tylko zwykłe, suche "przełożenie" z angielskiego na polski,
ale nadajesz tym swoim tłumaczeniem odpowiedni klimat.
Fajnie to wszystko , co już w zasadzie znam ze "Zmierzchu",
wygląda teraz od strony Jacoba.
Oczywiście , może to głupio zabrzmi, ale szkoda mi chłopaka,
Może to i lepiej, że od początku wie, że Bella jest bezgranicznie zauroczona Edwardem.
Nie wiem, czy Stephanie Meyer akurat tak widziała Jacka na początku znajomości z Bellą,
ale mniejsza o to Smile Mnie taka koncepcja jak najbardziej odpowiada.
Z jednym się nie mogę zgodzić , jeśli chodzi o widzenie samego siebie przez Jacoba -
dla mnie on zawsze był i ciekawszą postacią (w książce), i przystojniejszym, ładniejszym chłopakiem.
I nie chodzi mi tu nawet o grającego go w filmie Taylora Lautnera,
którego też bardzo lubię Razz
Wolę Indianina - wilkołaka, niż bladego wampira. Zawsze wolałam.
Od samego początku Jacob był mi bliższy niż Edward
i zawsze "murem stałam" za nim i jego miłością do Belli.
Cóż, jestem "Team Jacob" jeszcze zanim powstał film.
Rozterki Jacoba po spotkaniu z Edwardem - bardzo fajnie pokazane.
No i cały charakter Jacoba - mimo że od początku czuje się na przegranej pozycji,
to jednak wie, że zawalczy o Bellę.
Choćby tylko jako jej najlepszy przyjaciel, ale zawsze, jakby co, będzie przy niej.

Mermon, niecierpliwie czekam na ciąg dalszy. I już się nie mogę doczekać.
A jak skończysz pierwszy tom, to zapewne wydrukuję go sobie i potem jeszcze nie raz przeczytam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 23:10, 09 Lut 2011 Powrót do góry

Dzięki lidziat za ten post.
Cytat:
Z jednym się nie mogę zgodzić , jeśli chodzi o widzenie samego siebie przez Jacoba -
dla mnie on zawsze był i ciekawszą postacią (w książce), i przystojniejszym, ładniejszym chłopakiem.

No, cóż, tak często bywa, że sami siebie nie doceniamy, mamy swoje kompleksy. Choć Jacob kompleksów raczej nie miał. Był po prostu realistą. Wiedział, że jest młodszy od Belli, wtedy jeszcze był drobniejszy i niższy niż późniejszy wilczek. Myślę, ze gdy zobaczył Edwarda - super chłopaka z fajnym, drogim autem. Cielęce oczy Belli - to stwierdził, że nie ma szans. Ale myślę, że po przemianie w New Moon przestanie czuć się gorszy. Ciekawie to będzie czytać.
No i ja też jestem Team Jacob! Oczywiście. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sheila
Zły wampir



Dołączył: 12 Lis 2008
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hogwart w La-Push, na Upper East Side.

PostWysłany: Czw 17:28, 10 Lut 2011 Powrót do góry

Witaj mermonie!
Na poczatku chciałam przeprosić, ze nie skomentowałam poprzedniego chapu, leń znowu we mnie wszedł. Tym razem przybywam i postaram się sklecic co nieco :)

No i mamy Edwarda! Czas najwyższy, uwielbiam konfrontacje pomiędzy E-J :) Oni są dla siebie stworzeni Laughing Myslałam, ze bedzie wiecej iskry, ale spokojnie, jeszcze sie jej doczekam Wink
Billy jak zwykle musiał coś palnąć, ale prawda jest taka, ze ten człowiek jest świetny i nie mogło być poprostu inaczej. Jak sobie wyobraziłam minę Jacoba, pełen rak na twarzy i biedne oczy, pomysłam- kurcze co za słodziak, z miłą chęcią bym go pocieszyła Laughing
Bella to Bella, jak zwykle pokazała klase Rolling Eyes, ale czego innego sie po niej mozna spodziewac? Aczkolwiek dobrze, że jest miła dla Jacoba, inaczej miałaby kłopoty Laughing
Szkoda mi Jacoba, gdybym mogła mu powiedziec, ze wcale nie ma czego żałowac, ze wcale tak dużo nie traci... ah życie byłoby lepsze Laughing Chłopak musi swoje przeżyć, szkoda tylko, że jego buźka będzie od tego momentu smutna przez jakiś czas. Mam nadzieje, ze niedługo zrobi się cieplej :)
Chap spokojny, mowi nam własciwie o tym, że B. jest ułomniakiem i nie chce Jacoba. ( dobrze, bedzie wiecej dla nas Wink ) Jacob to twardy chłopak, wiemy to i da rade.

Dziekuje za rozdział. Zawsze miło jest wczuć się w sytuacje Jacoba. Nawet jeżeli cierpi, jest nam łatiwej go zrozumiec. Czekam na wiecej, bo jak zwykle jest mi mało! Wink

xoxo


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:39, 10 Lut 2011 Powrót do góry

Kochana mermon!
Kurcze, trudno mi pisać komentarze do tego opowiadania w momencie, gdy znam ciąg dalszy z wersji ang. Jednak znów powtórzę się, że tłumaczysz bardzo dobrze i jestem zaszczycona, że mogę betować to opowiadanie. Dziękuję Ci za to.
Jacob jest mi postacią bardzo bliską i coś chwyta mnie za serce, gdy czytam o tym, jak porównuje się do Edwarda i nie widzi szans, by wygrać z nim walkę o Bellę. Dobrze ujęłaś to wyżej, że zazwyczaj właśnie się tak postrzegamy, bo mamy kompleksy, porównujemy się do innych ludzi, czasami im czegoś zazdrościmy, choć gdy ktoś patrzy na nas z boku, może uznać, że kompletnie bezpodstawnie to robimy. No właśnie, Jacob uważa się za brzydszego, mniej odjazdowego od Edwarda, zazdrości mu tego, samochodu, tego że Belli na nim zależy. Chciałby być na jego miejscu. Jest mu przykro, czuje się trochę odtrącony. Tyle że Jake nie wie jeszcze o Cullenach wszystkiego. A wiemy jak to się potem wszystko zmieni, jak Jacob się zmieni i jak samoocena Jacoba też ulegnie zmianie, on sam również.
Podobały mi się w tym rozdziale odniesienia do sagi. W szczególności jazda samochodem i spojrzenie na Edwarda. To jak zachowywał się Billy, jakie uczucia zalewały Jacoba itd. Fajnie się to czytało, naprawdę.
Już nie mogę się doczekać dalszej części Twojego tłumaczenia, choć wiem co będzie dalej. Jednak miło czytać to w naszym ojczystym języku.
Pozdrawiam serdecznie! :*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Bambus
Wilkołak



Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 10:42, 22 Lut 2011 Powrót do góry

Mermon!
Z niecierpliwością czekała na kolejny rozdziała, dlatego też pochłonęłam go z radościom. Pragnę także zauważyć, że każde tłumaczenie jest coraz lepsze. Nie wiem jak poprawiasz swoje już świetne umiejętności... ale rób to dalej! Uważam także, że genialnie oddajesz to jak Jacob mówi. Wiadomo, że młody chłopak nie gada jak urzędnik państwowy.
Na koniec w skrócie: jestem pod wrażeniem, czekam na kolejne rozdziały!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 23:00, 31 Mar 2011 Powrót do góry

ROZDZIAŁ VII - ZAKŁOPOTANY

Wiedziałem, że w sobotę Charlie wybiera się na ryby z Billym i Harrym, więc nie chcąc wpaść na niego, cały dzień trzymałem się z daleka. Nie miałem ochoty, by mi przypomniano o tym, co się wydarzyło. I było mi też głupio. Nie widziałem powodu, by być tak zdołowanym. To było tylko idiotyczne zauroczenie, czemu więc to wyolbrzymiałem. A jednak, czułem podświadomie, że to było coś więcej. Ale nikomu bym się do tego nie przyznał.

Kierując się do domu na obiad, dostrzegłem auto Harry'ego wciąż zaparkowane na naszym podjeździe. Drzwi były szeroko otwarte i dźwięk ich ożywionych głosów zatrzymał mnie w miejscu.

- Zgadzasz się jednak, że musimy mu coś powiedzieć, nie? - dopominał się nagląco Billy.
- Tak, absolutnie. Ale jak? Wiesz, że Charlie jest uparty jak muł, jeśli o to chodzi. - Głos Harry'ego był nietypowo niski i zaniepokojony.
- Ja tego nie rozumiem. Po co oni bratają się z ludźmi w Forks? Stary Quil mówił, że zazwyczaj trzymali się na uboczu - zapytał Billy.
- Kto wie, może coś się zmieniło. Po prostu jedźmy z nim pogadać.

Słyszałem, jak Harry wstaje z krzesła i idzie w kierunku drzwi. Nie chcąc być przyłapanym na podsłuchiwaniu, wycofałem się prędko, ale potknąłem się na pochylni i upadłem ciężko, uderzając się o poręcz ganku. Kiedy się podnosiłem, Harry i Billy stali w drzwiach wejściowych. Uśmiechnąłem się przepraszająco, gdy Harry poklepał moje ramię w drodze do furgonetki. Kiedy wszedłem do kuchni, by nalać sobie coś do picia, Billy obserwował mnie uważnie.

- Jake. Potrzebuję, abyś mnie jutro zawiózł do Charliego - powiedział łagodnie, ale stanowczo.
- Wiem, słyszałem was, gdy wróciłem - odpowiedziałem równie łagodnie i stanowczo. - Ale nie rozumiem, przed czym chcecie go ostrzec.

Billy spojrzał na mnie przeciągle i nagle zrozumiałem, o czym rozmawiali. Spodziewałem się tego na podstawie tych dziwnych fluidów, które wysyłał w czwartek Belli. Odsunąłem wtedy niepokój, uważając, że może przesadzam.

- To chodzi o Cullenów, prawda? - zapytałem ze złością. Nie zdawałem sobie sprawy, jaki byłem wkurzony, dopóki tego nie powiedziałem. - To dlatego tak dziwnie się wtedy zachowywałeś w stosunku do Belli. Mam rację?
- Nie wiem, o czym mówisz - odparł Billy surowym głosem. - I nie takim tonem, młody człowieku.

Zmusiłem się do pohamowania złości. Wiedziałem, że ta droga prowadzi donikąd. Billy przywiązywał dużą wagę do kontrolowania emocji, w czym akurat ja, oczywiście, byłem do bani.

- Wiesz, o czym mówię. Patrzyłeś na nią dziwnym wzrokiem w tamten wieczór - naciskałem.
- To musiało mieć coś wspólnego z tym chłopakiem Cullena.

Ojciec odpowiedział spokojnie.
- Wiesz, co nasze legendy o nich mówią. A ponieważ ona wydaje się nie rozumieć w pełni zagrożenia, Harry i ja czujemy, że musimy ostrzec Charliego.
- Ale to są legendy, folklor, mitologia. Jakkolwiek chcesz to nazwać. - Mój głos podniósł się, gdy moja złość sprzed paru dni znalazła ujście. - One nie są prawdziwe. Nie rozumiem, dlaczego traktujesz je tak, jakby nimi były.

Nie pierwszy raz kłóciliśmy się o to. Czułem się, jakbym mówił do gadającej ściany. Oto cały postęp, jakiego dokonałem w sprawie tych głupich plemiennych uprzedzeń.

- Skąd wiesz, że one nie są prawdziwe? - zapytał.
- Wampiry? Wilkołaki? Kpisz sobie ze mnie? - odciąłem się zjadliwie. - To są tylko bajeczki. Jak pragnę zdrowia, niedługo mi powiesz, że Zębowa Wróżka istnieje!
- Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Zgadzam się, że to może się wydawać trudne do uwierzenia, ale nie masz żadnego dowodu na to, że te historie nie są prawdziwe - zauważył Billy ze spokojem.
- Mam już dość tej rozmowy. To śmieszne. Nie łapię tego. Nie widzisz, tato, jakiego hipokrytę z siebie robisz? Mówisz mi, jak ważne jest to, aby być uczciwym i nie mieć uprzedzeń, a chodzisz obgadując ludzi, których nawet nie znasz. Nie zdajesz sobie sprawy, jak przez to wyglądamy? Jak kupa podłych, podejrzliwych tubylców.

Walnąłem ze złością pięścią w stół. Cała ta rzecz nigdy nie miała sensu. Takie zachowanie było zupełnie nie w stylu mojego taty i nie mogłem za nic pojąć, co nim kierowało.

- Wiem, że tego nie rozumiesz. Ale pojmiesz to pewnego dnia - odpowiedział łagodnie Billy. - Pewnego dnia, będziesz wiedział o wiele więcej, niż byś pragnął.
- A co to, do licha, ma znaczyć? - zapytałem ze złością. Co to była za odpowiedź?
- To znaczy, że dość już na dziś tej dyskusji. Wiem, że jesteś sfrustrowany... hm... sytuacją z Bellą, więc nie możesz teraz rozsądnie o tym rozmawiać - przyznał tata.

Przewróciłem oczami. Nie mogłem uwierzyć, że puszczał gadkę na temat rozsądnej rozmowy. Właśnie miał uprzedzić najlepszego przyjaciela o istnieniu wampirów w Forks!
- Słuchaj, nie będzie jej tam jutro - ciągnął Billy - Charlie powiedział, że cały dzień spędzi poza domem. Prawdopodobnie z chłopakiem Cullenów. Nie natkniesz się na nią. Tylko mnie tam podwieź popołudniu, pogadam z Charliem i wrócimy.

Spojrzałem na niego. Nie mogłem uwierzyć, że dałem się w to wciągnąć.

- Proszę, Jake. To ważne dla mnie.

W końcu wzruszyłem ramionami, ledwie powstrzymując się od przewrócenia oczami, podniosłem ręce w geście poddania. Wiedziałem, że nie odpuści, więc lepiej było mieć to za sobą. Modliłem się tylko, żeby jej tam nie było, by nie była świadkiem mojego poniżenia.

Mżyło, gdy następnego dnia podjeżdżaliśmy pod dom Charliego. Podjazd był pusty - ani śladu jego wozu, ani pomarańczowej furgonetki. Wyraźnie, nikogo nie było w domu. Westchnąłem z ulgą. Nie zdawałem sobie sprawy, że przez całą drogę wstrzymywałem oddech.

- Poczekamy, aż wróci - powiedział Billy.

Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że na serio chciał to zrobić. Zaparkowałem i skuliłem się na siedzeniu tak, aby być ledwo widocznym przez boczne okno.

- Myślę, że powinniśmy zaczekać na werandzie. Miło będzie zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

Znowu na niego spojrzałem. Mżyło, było wilgotno i absurdalnie nieprzyjemnie. Ale jeśli tego właśnie chciał, nie zamierzałem walczyć. Pragnąłem tylko, by już było po wszystkim. Pomogłem mu wysiąść z auta i usadowiłem nas na frontowym ganku. Usłyszeliśmy nadjeżdżającą furgonetkę, znajomy stukot silnika, gdy nadciągała ulicą.

Do diabła! Podobno Charlie mówił, że Belli nie będzie. Spojrzałem szybko na Billy'ego, ale zdawał się być podobnie zaskoczony jak ja.
Nawet jeśli wiedziałem, że będzie niezadowolona widząc nas tutaj, nie mogłem się powstrzymać, by nie zwrócić głowy w oczekiwaniu, aż się pojawi. Ale gdy furgonetka nadjechała zza rogu, natychmiast zobaczyłem, że Bella siedzi na siedzeniu pasażera. Co oczywiście mogło oznaczać tylko jedno.

Natychmiast odwróciłem wzrok, kompletnie przerażony. Nie tylko dlatego, że tu byliśmy. Ale dla niej - pokazać się? Z nim? Co on musiał o nas pomyśleć? Lub o mnie. Chory z miłości szczeniak z nieodwzajemnionym uczuciem do jego dziewczyny. Świetnie. Jakbym się nie czuł wystarczająco głupio w tej całej sytuacji.

Spojrzałem na nich znowu, w samą porę, by zobaczyć, jak Cullen delikatnie ją całuje. To zabolało. Naprawdę zabolało. Nawet jeśli wiedziałem, że był jej chłopakiem, widzieć dowód tego na własne oczy, było bardziej przygnębiające niż się spodziewałem. I nie ja jeden byłem tym wstrząśnięty. Billy ścisnął kurczowo podłokietniki wózka, wstrzymując oddech, aż Bella wyskoczyła z furgonetki i w deszczu popędziła w naszym kierunku.

- Cześć, Billy. Cześć, Jacob. - Bella pozdrowiła nas radośnie, mimo że mogłem wyczuć w jej głosie wymuszoną grzeczność. - Charlie wyjechał na cały dzień, mam nadzieję, że nie czekaliście zbyt długo.

Była wystrojona. Miała spódnicę i niebieską bluzkę, która przylegała do jej delikatnych kształtów we właściwy sposób. Kolor bluzki ocieplił jej bladą skórę, wyglądała zdumiewająco. Jej policzki płonęły różem, oczy były pijane ze szczęścia. Poczułem ukłucie zazdrości zmieszane z dziwnym uczuciem zadowolenia, że widzę ją tak szczęśliwą. Gdybym tylko to ja był tym, który wywołał uśmiech na jej twarzy.

- Niedługo - odpowiedział Billy stłumionym głosem. - Chciałem tylko to podrzucić. - Wskazał na torbę z panierką* do smażonej ryby od Harry'ego, która służyła nam za pretekst do przyjazdu.
- Dzięki - odparła wyraźnie speszona. - Może wejdziecie na chwilę i się wysuszycie? - Szybko otworzyła drzwi i przytrzymując je, gestem zaprosiła nas do środka. - Wejdźcie, pozwól, że to wezmę - zaproponowała, starannie zamykając za nami drzwi. Wciąż widziałem młodego Cullena, czekającego na zewnątrz w furgonetce.
- Włóż to może do lodówki - poradził Billy, wręczając jej torbę. - To trochę panierki od Harry'ego Clearwatera. Domowej roboty. Ulubionej Charliego. W lodówce się lepiej przechowa.
- Dzięki - odpowiedziała, uśmiechając się do mojego taty. - Brakowało mi już pomysłów na przyrządzanie ryby, a Charlie z pewnością przywiezie dziś świeżą dostawę.
- Znowu na rybach? - spytał Billy z lekkim błyskiem w oku. - Łowi tam, gdzie zwykle? Może podjadę do niego?
- Nie - odparła szybko, jej twarz się zaróżowiła. - Pojechał w jakieś nowe miejsce, ale nie mam pojęcia gdzie.

Było zupełnie oczywiste, że kłamała. Jeśli chodziło o naszą niezdolność do kłamstwa, ona i ja byliśmy wyraźnie skrojeni z tego samego materiału. Billy spoglądał na nią przez chwilę w zamyśleniu, zanim odpowiedział.

- Jake, przynieś no, to nowe zdjęcie Rebeki z samochodu. Zostawię je dla Charliego.
- Gdzie ono jest? - zapytałem. Ledwie mogłem na nich patrzeć. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Z jednej strony chciałem być w pobliżu, aby kontrolować sytuację, gdy znowu zacznie gadkę z Bellą, ale z drugiej strony, po prostu nie chciałem mieć z tą całą sytuacją nic wspólnego.
- Myślę, że widziałem je w bagażniku - odpowiedział. - Może będziesz musiał tam trochę pogrzebać.
Doszedłem do wniosku, że z dwojga złego, lepiej było się zmyć, więc wyszedłem na zewnątrz "poszukać" zdjęcia. Wiedziałem tak samo dobrze jak Billy, że fotka Rebeki leżała na naszym kuchennym stole, ale musiałem grać w tą grę.
Zaskoczony zauważyłem, że furgonetka Belli wciąż stała na podjeździe, ale teraz była pusta. Gdy tak się nad tym zastanowić, to nie słyszałem żadnego auta podjeżdżającego pod dom w ciągu ostatnich paru minut, to jakże ten cały Cullen dostał się do własnego domu? Poszedł na piechotę? Podobno mieszkali daleko od miasteczka, więc zdawało się to niemożliwe.

Wsiadłem do auta, aby schronić się przed deszczem i przeczekać kłopotliwą rozmowę toczącą się w domu. Zamknąłem oczy, marząc, aby być gdziekolwiek byle nie tutaj. Gdy minęło pięć minut doszedłem do wniosku, że nie mogę dłużej przeciągać moich "poszukiwań" i brnąc w błocie, wróciłem do domu. Otworzyłem głośno drzwi, chcąc zamanifestować swoje przybycie, w razie gdyby wciąż rozmawiali o czymś, w czym nie chciałem brać udziału.

- Nigdzie w aucie nie ma tego zdjęcia - pożaliłem się głośno.
- Hm - mruknął Billy, wykręcając wózek przodem do mnie. - Przypuszczam, że zostawiłem je w domu.

Spojrzałem mu prosto w oczy, wiedział od razu, że mnie nie zwiódł, ale dla dobra Belli, wzniosłem oczy do nieba.
- Świetnie!

- No cóż, Bella. Powiedz Charliemu, że wpadliśmy - oznajmił Billy przyjacielsko.
- Dobrze, powiem - odpowiedziała łagodnie, ale jej oczy były czujne i ostrożne.
- Odjeżdżamy już? - Byłem zaskoczony. Spodziewałem się, że tata zaczeka na przyjazd Charliego.
- Charlie będzie późno - wytłumaczył, przejeżdżając obok mnie.
- Och - do jasnej, ciasnej! Miałem nadzieję, że to się wreszcie wyjaśni dzisiaj. Że Billy powie Charliemu, a Charlie go wyśmieje i wtedy nie będę się musiał więcej poniżać. - W takim razie, do zobaczenia innym razem, Bella.
- Pewnie - odparła z ciepłym uśmiechem. Cholera, ten jej uśmiech wciąż robił ze mną, co chciał, nawet jeśli wiedziałem, że nie powinienem na to pozwolić.
- Trzymaj się - oznajmił Billy, wyjeżdżając z moją pomocą przez drzwi. Machała nam, gdy jechaliśmy do furgonetki, ale zamknęła drzwi, zanim znaleźliśmy się w środku wozu. Najwyraźniej ojciec powiedział coś, co ją zdenerwowało. Przewróciłem oczami, usiłując nie wkurzyć się zbytnio na całą sytuację.

Nagle byłem wdzięczny za istnienie paktu, co oznaczało, że Billy w sumie nie mógł jej opowiedzieć swoich szalonych historyjek. Oczywiście, ja już wcześniej je wszystkie Belli opowiedziałem, ale nie chciałem, by wiedziała, że mój tata w nie faktycznie wierzył. Nawet ja sam nie chciałem wiedzieć, że mój tata w nie wierzył. A więc, po raz drugi w tym tygodniu siedzieliśmy w martwej ciszy, gdy ja wiozłem nas do domu w strugach deszczu.


* panierka do ryby - w tekście - po angielsku, czy też amerykańsku jest - smażona ryba - (fish fry), konsultowałam to z autorką. Ale ponieważ zostało to przetłumaczone w oryginalnym Zmierzchu jako panierka i było to dość zabawne, zachowałam zgodność z tłumaczeniem p. Urban.

Zostały jeszcze dwa rozdziały. W następnym, pt. "Wypadek" dojdzie do starcia Belli z Jamesem, czyli pomału zbliżamy się do końca Zmierzchu. Dziękuję za wszystkie komentarze i za to, że czytacie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mermon dnia Sob 13:53, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:46, 01 Kwi 2011 Powrót do góry

Okej, jako że nie odezwałam się przy przedostatnim rozdziale, nadrobię teraz Wink

Strasznie szybko minął ten chapik. Ostatni rozdział przeczytałam chyba najszybciej z dotychczasowych.
Co do samego tłumaczenia - nie mam uwag, bo jest naprawdę dobre.

Jeśli zaś chodzi o samą treść... O dziwo - było za mało. Nie wierzę, że to mówię Wink
Rozdział zleciał bardzo szybko, wątki znane, więc wiemy co się działo. Jednak tym razem mogły być bardziej rozbudowane. Myślę, że to by im nie zaszkodziło Wink
Sam rozdział przeczytałam jednym tchem i wrażenie na koniec: Jake pokłócił się z ojcem, pojechali do Swanów, Jake szukał zdjęcia a w międzyczasie Billy ostrzegał Bellę, koniec.

Wyrazy uznania, mermonku. Jak zwykle, widać Twoje zaangażowanie.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
variety
Wilkołak



Dołączył: 21 Lip 2010
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 32 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Sob 8:37, 02 Kwi 2011 Powrót do góry

Ja to chyba głupia jestem, ale za każdym razem jak czytam to opowiadanie, to mam ochotę wytrzaskać Bellę po twarzy, potrząsnąć nią i wrzasnąć "Gdzie masz oczy, kretynko???". No dobra... Eddie mi nie przeszkadza, ale moja miłość do Jacoba jest tak wielka, że serce mi się kraję na plasterki, szczególnie, że wiem, jaki jest finał. W tym opowiadaniu, gdzie mamy tak dobrze ukazane jego myśli (bardzo realistycznie) Jacob jest jeszcze bardziej rozbrajający i w tym swoim poczuci niższości i w tych chwilach rozczarowań i w braku możliwości wybicia sobie jej z głowy. I takiego go uwielbiam nawet bardziej!!!!Dziękuję mermon za emocje, jakie m podarowałaś w ten sobotni ranek. A tłumaczenie jest jak zwykle cudowne.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 10:31, 02 Kwi 2011 Powrót do góry

Seska i Variety - dziękuję wam bardzo za podzielenie się wrażeniami i komentarzem. Takie słowa to miód na moje serce. Very Happy Aż chce się tłumaczyć.
Ja myślę, że jak na to, że w Zmierzchu Jacoba nie za wiele, to Jane poradziła sobie całkiem nieźle z ukazaniem wydarzeń z jego strony. Pewnie, zawsze mogłoby być więcej. Very Happy
Do następnego razu!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lidziat
Dobry wampir



Dołączył: 15 Sie 2010
Posty: 1467
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 100 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Toruń i wszędzie gdzie bywam :-)

PostWysłany: Sob 13:06, 02 Kwi 2011 Powrót do góry

Mermon, nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału, jak zwykle zresztą
i strasznie się cieszę, że nareszcie jest Smile
Muszę przyznać, że piszesz coraz lepiej ( o ile to jeszcze możliwe, bo od początku tłumaczysz świetnie!)
i czytam naprawdę z wielką przyjemnością. Szkoda tylko,że ten rozdział jest taki krótki,
bo chętnie bym sobie pobyła z Jacobem jeszcze troszkę.
W stosunku do Belli to miewam czasem takie same odczucia jak variety.
No, gdzie ta dziewczyna ma oczy, nie mówiąc o sercu!?
Nigdy w życiu bym nie wybrała Edwarda. Dla mnie od zawsze był tylko Jacob
( to taka nieudolna parafraza słów Belli o Edziu ),
a Jacob w twoim wydaniu jest świetny.
Ja wiem, że to tłumaczenie, ale gdybyś mu nie dała swojej duszy , to by był papierowy,
a tak - jest z krwi i kości. I lubię go jeszcze bardziej,
a myślałam, że bardziej już nie można Razz
To jego zażenowanie , ten wstyd przed Bellą za "głupotę" ojca,
(który nastolatek choć raz się nie wstydził za swoich rodziców przed kolegami?)
i ta rodząca się, skazana na odrzucenie, miłość do dziewczyny.
Niby wie, że Bella kocha Edwarda, cierpi, kiedy widzi, jak się całują,
a jednak - musi być w jej pobliżu, nawet za cenę odrzucenia.
Chciałoby się powiedzieć - Jake - daj sobie z nią spokój.
Ale tak nie powiem, bo czekam teraz na moją ukochaną część Sagi - New Moon.
Mermon, życzę, żeby ci się fajnie i szybko tłumaczyło Smile
i nie daj nam tak długo czekać Wink
I, oczywiście, wielkie dzięki za twoją dotychczasową pracę Very Happy


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
mermon
Wampir weteran



Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 3653
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 177 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 14:04, 02 Kwi 2011 Powrót do góry

Dzięki Lidziat. Very Happy Dla mnie też zawsze był Jacob, mimo sympatii do Edwarda. Już to gdzieś na forum pisałam, że Bella była dla mnie najfajniejsza właśnie przy Jacobie. No cóż, treści książki nie zmienimy, wiadomo kogo Bella w końcu wybierze. Choć wiem, że Jane w jednej scenie nie wytrzymała i zrobiła coś po swojemu, ale to w Zaćmieniu dopiero.
Sorry, że tak długo trwa wstawianie kolejnego rozdziału, ale to nie takie proste jak się wydaje. Tłumaczenie to jedno, a dopieszczanie to drugie. Very Happy Fajnie, że podoba ci się Jacob w tym tłumaczeniu, choć głównie to z pewnością zasługa Jane - autorki, ale miło mi. Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin