|
Autor |
Wiadomość |
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 10:46, 24 Sty 2009 |
|
zgadzam się z Talią, dobre ale za krótkie eeee mam nadzieje ze to nie melodramat? bo nie wiem czy będę w stanie dalej to czytać... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Dians
Zły wampir
Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.
|
Wysłany:
Sob 10:59, 24 Sty 2009 |
|
Rany Boskie.
Płaczę. Zgadzam się jednak z Talią. Guz, szło się domyślić, ale w końcu ty tylko tłumaczysz :P Mam nadzieję, że przemienią Belle i będzie miło i przyjemnie :D
W każdym razie czekam na kolejny. I błagam! Powiedz, że ona nie umrze.
Weny
P,
Dians |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
my_magic
Człowiek
Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 11:26, 24 Sty 2009 |
|
łaaa. kurczę, naprawdę to za mało! ;]
ale, właśnie. ratunkiem jest przemiana, chyba, że są jakieś komplikacje czy coś ;D
czekam na dalsze części ;]
Weny ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Sob 12:52, 24 Sty 2009 |
|
Mam łzy w oczach. Nie rozumiem dlaczego Cullenowie zachowują się, jakby ona musiała umrzeć, jakby nie było innego wyjścia... Przeciesz zawsze można ją przemienić. Tłumacz dalej! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:43, 24 Sty 2009 |
|
Taaak, hmmm…
Dzisiaj dwa rozdziały, bo następny pojawi się najwcześniej w piątek. Wyjeżdża mi się. :> Właściwie zamierzałam zakończyć to tłumaczenie z końcem ferii, a żeby to zrobić musiałabym chyba stanąć na rzęsach, ale zobaczę, co da się zrobić.
Tłumaczenie czwartego rozdziału w sumie sprawiło mi dotychczas największą przyjemność i mam nadzieję, że równie przyjemnie będzie się Wam czytało. Od siebie polecam do tego utwór Oasis – „Wonderwall”.
And all the roads we have to walk are winding
And all the lights that lead us there are blinding
There are many things that I would
Like to say to you
But I don't know how
Jeśli chodzi o rozdział piąty – na wszelki wypadek przypominam, że to nie ja jestem odpowiedzialna za zachowania lub wypowiedzi poszczególnych postaci. ^_^ Ja tu tylko sprzątam. :>
Autorka (ja zresztą też) słuchała przy pisaniu Raya Charlesa – „Hit the road, Jack”.
Miłej lektury. ;*
Autorka oryginału: Enovie
Beta: kapitel 4 - PewnaPani, kapitel 5 - Martte. Obu bardzo dziękuję za poświęcenie mi swojego czasu i wysiłku. ;*
***
Rozdział czwarty
Przedarcie się przez myśli kłębiące w mojej głowie przysporzyło mi nieoczekiwanie wiele trudności. Nie wiedziałam, czy wynikały one z mojej obecnej sytuacji, czy były skutkiem tej rzeczy tkwiącej w moim mózgu. Milczenie, które zapadło – dla mnie trwające minutę, dla pozostałych całą wieczność – przerwałam, w końcu zadając najważniejsze pytanie:
- Czy Charlie wie o tym…? – Z zadowoleniem stwierdziłam, że udało mi się powiedzieć to spokojnie, a moje wargi nie drżały.
Musiałam się opanować. Świat Cullenów nie miał skończyć się wraz z moim odejściem, a mój świat już i tak od dawna nie krążył wokół mojego istnienia. Ale Charlie… Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, co stanie się z tatą.
- Nie. Sądziliśmy, że powinnaś dowiedzieć się pierwsza. Może chcesz mu o tym sama powiedzieć, ale jeśli wolisz, ja mogę to zrobić.
- Myślę, że… Poradzę sobie – powiedziałam opanowanym tonem, kołysząc Alice w ramionach. Carlisle uśmiechnął się do mnie, dając do zrozumienia, że uważa mnie za dzielną. Ja jednak wiedziałam lepiej.
– Alice, powinniśmy teraz pozwolić Belli trochę pospać. Na pewno jest zmęczona.
Faktycznie, byłam zmęczona, ale nie chciałam spać. Zawładnęła mną nagła panika, że mogę już się nie obudzić. Ogarnął mnie spóźniony strach przed śmiercią.
- Nie jestem zmęczona – wybełkotałam trochę zbyt gorączkowo.
Alice położyła głowę na moim ramieniu, pocałowała szybko w szyję i spojrzała na mnie tymi wielkimi, smutnymi oczyma pozbawionymi łez.
– Byłoby lepiej, gdybyś się trochę przespała.
Prawie bym przysnęła, jednak paniczny strach wzbierający w mojej piersi i pod czaszką kazał mi spytać, czy mogę najpierw zobaczyć się z Edwardem.
Naprawdę chciałam, by znowu był przy mnie i dotykał mojej głowy.
Gdy wymawiałam jego imię, drzwi otworzyły się i stanął w nich mój anioł. Nadal wyglądał na nieszczęśliwego (lub zdezorientowanego, to zależy). W ręku trzymał parującą filiżankę. Ze zbolałym uśmiechem na boskiej twarzy w kilku krokach przemierzył pokój, zatrzymał się przy moim łóżku i obejrzał uważnie moje czoło, jakby mógł dostrzec przez nie guz.
Carlisle i Alice spojrzeli po sobie, dyskretnie opuszczając pokój.
- Przyniosłem ci herbatę – powiedział głucho.
- Dzięki – chwyciłam filiżankę w dłoń (znów była podejrzanie gorąca), drugą poklepując prześcieradło obok siebie. Nie zmieniając wyrazu twarzy usiadł przy mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- Jak się czujesz? – zapytałam uśmiechając się, ale wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony.
- Doskonale! Jak mogłoby być inaczej?
Westchnęłam tylko, ponieważ wiedziałam, że jestem zbyt zmęczona na dyskusję. Dlatego też, po prostu zadowoliłam się możliwością oparcia głowy o jego zimną pierś. Objął mnie ramionami i wtulił twarz w moje włosy. Nie odzywał się, a jego uścisk był wyjątkowo mocny. Uwielbiałam móc być tak blisko niego, jednak wyraźnie cierpiał, a na to nie mogłam pozwolić.
- Więc… Jak uważasz… - zagadnęłam. – To ta część mojego mózgu uniemożliwia ci czytanie moich myśli?
Jego ciało pod moim zesztywniało jak posąg, po czym przestał oddychać.
- Przepraszam! – wyszeptałam szczerze.
Gwałtownie uwolnił się ode mnie i wstał. Jego wzrok był dziki, szczęka napięta, wargi ściągnięte w wąską linię.
- Uważasz, że to śmieszne? Nie mogę sobie wyobrazić, że świadomość, że niedługo umrzesz, cię bawi. Bello, jeszcze przed kilkoma minutami wrzeszczałaś, jakbyś żywcem smażyła się w piekle. – Każde słowo wyrzucał z siebie gniewnie i przy każdym się trząsł.
Wiedziałam, że jest taki wściekły tylko dlatego, że nie potrafi mi pomóc. Po prostu nie mógł nic zrobić, nieważne, jak silny, szybki czy mądry był. Tym razem nie mógł mnie już ochronić, nie mógł mnie zwyczajnie złapać, ponieważ wpadłam w otchłań, do której on nie miał dostępu.
Zaczerpnęłam powietrza, by coś powiedzieć, ale Edward po prostu odwrócił się do mnie plecami i wlepił wzrok w okno. Rozgniewana, zmieniłam się na twarzy i znowu wzięłam głęboki oddech, tym razem naprawdę gotowa na kłótnię, gdy rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi.
Charlie był całkiem blady, lecz spróbował się uśmiechnąć, wchodząc.
- Renée cię pozdrawia, ale nadal się martwi. Powinnaś do niej zadzwonić, gdy stąd wyjdziesz.
Obrzucił Edwarda - który nie ruszył się ani na centymetr - szybkim, niepewnym spojrzeniem i podszedł do mojego łóżka. Do diabła, ja chciałam stąd wyjść!
- Zrobię to. Nie martw się, tato. – Uśmiechnęłam się do niego.
- Jak się czujesz, Bells? – spytał ostrożnie.
- Coraz lepiej. Żadnego bólu. Właściwie mogę już wracać do domu.
Kątem oka widziałam, jak Edward przyciska dłonie do oczu.
- Tak szybko na pewno się nie uda! – Charlie roześmiał się.
Zastanawiałam się, czy to odpowiednia chwila, by powiedzieć mu, co dokładnie jest ze mną nie tak. Wyglądał na tak pełnego nadziei, jakby naprawdę było ze mną lepiej, dlatego powstrzymałam się… A może po prostu nie miałam odwagi?
- Idź do domu. Wyglądasz na okropnie zmęczonego – szepnęłam przygnębiona.
- Nie byłoby lepiej, gdybym tu został? – Wydawał się zdeterminowany. W innych okolicznościach pewnie bym się z nim zgodziła.
- Tato, czuję się dobrze. Zaraz zasnę, więc i tak nie zrobi mi różnicy, czy tu jesteś, czy nie. I niby gdzie chciałbyś tutaj nocować? Idź do domu i połóż się do łóżka!
- Jesteś pewna? – Z każdą chwilą wyglądał na coraz bardziej znużonego.
- Tak, odpocznij! – Pochyliłam się i uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń. – Ale wróć jutro wcześnie!
Zaśmiał się z ulgą. Rzucił mi jeszcze jedno badawcze spojrzenie, odwrócił się jednak i wreszcie poszedł do domu.
- Śpij dobrze, Bells!
Na minutę zapanowało milczenie.
- Boi się o ciebie… Jak my wszyscy.
- Wiem. – Edward nadal nie odwrócił się do mnie.
- To było jak koszmar senny… choć od ponad osiemdziesięciu lat nie miewam żadnych snów… musieć to przeżywać. W jednej chwili wszystko jest w jak najlepszym porządku, śmiejesz się i czerwienisz, ale wtedy… tak nagle… upadasz i zaczynasz przeraźliwie wrzeszczeć. Po prostu nie mogłaś przestać. Myślałem, że straciłbym cię… Że cię stracę. Nigdy nie zapomnę twojego krzyku, nigdy nie zapomnę, jaka byłaś blada, zawsze będę pamiętał, że nie mogłem i nie mogę ci pomóc. Bello! – W końcu na mnie spojrzał. – Przepraszam! To wszystko moja wina!
Błyskawicznie znalazł się przy mnie i leżał, przyciskając swoją głowę do mojej piersi (serce zaczęło mi oczywiście natychmiast szybciej bić) i kładąc ręce na mojej twarzy.
- Nie zasłużyłaś sobie na to.
***
Rozdział piąty
Leżeliśmy razem w tym bezosobowym, szpitalnym pokoju, na niewygodnym, szpitalnym łóżku. Herbata obok mnie już dawno wystygła.
Zaczerpnęłam powietrza i usiłowałam uciszyć moje serce, bijące niespokojnie tuż przy uchu Edwarda. Jednak jego chłodny oddech natrafił na skórę mojego dekoltu (nawet jeśli przy tej atrakcyjnej koszuli, którą założono mi bez mojej wiedzy, nie był specjalnie odsłonięty) i Edward przycisnął mnie mocno do siebie, tak że dokładnie czułam fakturę cienkiego okrycia. Tak bardzo skupiłam się na tym, by nie zacząć hiperwentylować, że myśli, które w tej sytuacji miałby każdy normalny człowiek, w ogóle nie przychodziły mi do głowy. Edward przejechał kciukiem po moim policzku i mimowolnie zamknęłam oczy. W tamtej chwili nie chodziło jednak o to, by cieszyć się jego czułym dotykiem i cudowną bliskością, ale by odwrócić jego uwagę od smutku. Spróbowałam otworzyć oczy i uwolnić się z mgły, która mnie spowiła. Wymagało to całej mojej siły woli.
- Edward. – Niestety, mój głos brzmiał bardzo słabo.
Usiadł, przyciągając mnie do siebie.
- Całe moje istnienie uzależniłem od ciebie, a teraz nie umiem… Nie mogę już dłużej utrzymywać cię przy życiu – wyszeptał w moje włosy. Załaskotało.
Moje słowa zostały stłumione przez jego pierś. – To nie twoje zadanie.
- Więc co jest moim zadaniem?
Uśmiechnęłam się szeroko. – Kochać mnie, przytulać, całować, i tak już zawsze.
Nie uśmiechnął się, jego wargi przy moich włosach nie poruszyły się.
- Proszę… - błagałam. Musiał z tym skończyć. Jego zachowanie bolało mnie bardziej, niż powód mojego pobytu tutaj.
Położył ręce na moich ramionach i ostrożnie, ale zarazem pewnie, popchnął mnie na poduszkę. Wyraz jego twarzy był nieugięty, a oczy wpatrywały się w jakąś nieokreśloną dal, chociaż pozornie patrzył na mnie.
- Powinnaś już spać, Bello. Kiedy się obudzisz, na pewno poczujesz się lepiej i nie będziesz musiała więcej okłamywać swojego ojca.
Westchnęłam i słychać było w tym zmęczenie, które czułam.
- Zostaniesz ze mną?
- Tak, nigdzie nie odejdę – odpowiedział głucho.
Wyczerpana przymknęłam powieki i wszystko stało się czarne. Czułam jednak jego obecność i paniczny strach przed śmiercią we śnie całkiem mnie opuścił. Nie miałabym nic przeciwko śmierci u jego boku… W każdym bądź razie w porównaniu z innymi sposobami odejścia.
Zauważyłam oczywiście, gdy kilka godzin później Edward gdzieś się oddalił. Zawsze to zauważałam. Usłyszałam także, jak otwierają się drzwi i ktoś wchodzi do środka. I już wiedziałam, że Edward nie odszedł… Dzięki Bogu!
- I? – Od razu rozpoznałam cichy, niski głos Carlisle’a.
- Śpi – odpowiedział Edward.
Mówili ściszonymi głosami, ale rozumiałam każde słowo. Zaczęłam miarowo i spokojnie oddychać, pilnując, by nie zacisnąć powiek zbyt mocno i zachowywać się jak osoba pogrążona w głębokim śnie. Jasne, aktorka ze mnie żadna!
- To naprawdę odpowiednia pora, by uczynić ją jedną z nas, Edwardzie. – Carlisle brzmiał bardzo autorytatywnie.
- Nie mogę – wyszeptał Edward zrozpaczonym tonem. – Tak po prostu nie powinno być. Śmierć była jej pisana już na początku. Pierwszego dnia jej pobytu tutaj rzuciłbym się na nią podczas lekcji. Później mógł zmiażdżyć ją samochód. Potem niewiele brakowało, by zginęła z rąk innego wampira. I jakby tego było mało, śmierć miała w zanadrzu jeszcze jeden plan i wsadziła jej do głowy ten przeklęty guz, który z pewnością ją zabije. – Usłyszałam ciche warczenie. – Nie mogę jej po prostu ugryźć, bo wtedy i tak umrze, i to z mojej winy!
- Zachowujesz się dziecinnie! Zawsze uważałem cię za mądrego młodego człowieka, ale teraz mnie zawiodłeś. Słyszysz tylko to, co chcesz usłyszeć. To cecha, która wynika z twojego daru. W tym także masz wprawę. Jesteś ślepy na wszystko, co nie zgadza się z twoim wyobrażeniem. Dlatego wcale nie słyszysz, gdy Bella mówi ci, że chce zostać z tobą na zawsze, że jesteś dla niej wszystkim i że pragnie życia przy twoim boku, tego też nie słyszysz. Słyszysz za to całkiem dobrze, gdy szepcze: „boję się śmierci”, ignorujesz za to koniec jej wyznania. A mówi – „boję się śmierci, boję się, że już więcej nie otworzę moich oczu, bo wtedy nie będę mogła już więcej cię zobaczyć”. Zrób w końcu to, co powinieneś, Edwardzie! Wreszcie masz szansę dowieść jej, ile dla ciebie znaczy. Jeśli jej natychmiast nie przemienisz, ja to zrobię, nieważne, jak bardzo cię to zdenerwuje, ponieważ kocham Isabellę Swan, tak samo jak każdy inny członek mojej rodziny i nie chcę, byśmy stracili ją na zawsze!
- Nie uratuję jej w ten sposób!
- Więc zamierzasz po prostu nic nie zrobić? Jeśli tak, to jestem tobą nie tylko rozczarowany. Myślałem, że ją naprawdę kochasz, ale na to nie wygląda!
- Kocham ją! – Jego głos przeszedł w niewyraźny pomruk, mimo to nadal mogłam usłyszeć każde słowo. – Nie chcę jej stracić, to by mnie zabiło. Ale nie chcę też zmuszać jej do życia, którego w końcu będzie żałować, bo naprawdę bardzo ją kocham!
- Nie będzie tego żałować, co do tego jestem absolutnie pewny! – Nastąpiła krótka pauza, podczas której bez słów zgodziłam się z Carlisle’em. – Wiesz zatem, co masz zrobić?
- Tak. – Edward westchnął głęboko. Słysząc to, zadrżałam… Ale nie ze strachu.
- Wiesz, jak zawsze ją sobie wyobrażam, Carlisle? Jako matkę z małym dzieckiem przy boku. – Krótki, suchy chichot. – Dziecko miałoby jej czekoladowe oczy, bladą cerę i mahoniowe włosy.
- Tak jednak nie będzie.
- Wiem… Zawsze mam poczucie, że to moja wina, że nigdy nie będzie miała prawdziwego życia, z dziećmi i wnukami. Tylko dlatego, że właśnie ja musiałem się w niej zakochać, teraz umiera.
Ani wiadomość o guzie w moim mózgu, ani świadomość zbliżającej się śmierci, ani bóle głowy, które ją zapowiadały, nie mogły doprowadzić mnie do płaczu. Jednak przy tych słowach łzy naszły mi do oczu i zaczęły spływać po twarzy. Starałam się nie wydawać żadnych odgłosów i dalej markować sen.
- Rozumiem twoje wątpliwości, synu. Sam je miałem. Ale wtedy ważniejszy był strach, że mógłbym stracić ciebie albo Esme, albo któreś z twojego rodzeństwa. Może takie postępowanie to tchórzostwo, ale nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób.
- Bo to nie było tchórzostwo, Carlisle!
- W twoim przypadku również nie będzie. Edwardzie, zaufaj mi!
Edward wziął głęboki (oczywiście niepotrzebny) oddech.
- Postaram się.
Wydałam z siebie płaczliwy jęk, którego nie mogłam już w żaden sposób powstrzymać. Nie musiałam nawet budzić się z mojego udawanego snu, by wiedzieć, że się we mnie wpatrują.
Usiadłam bez pośpiechu, opierając się plecami o wezgłowie łóżka i trąc oczy pięściami, jednak nie potrafiłam powstrzymać łez.
- Zostawię was samych – powiedział Carlisle ze zrozumieniem.
Edward czekał i milczał, gdy ja usiłowałam się uspokoić. Mój oddech stabilizował się powoli i w końcu przestałam również płakać.
Gdy na niego spojrzałam, był spokojny i zdecydowany.
- Nie chcesz być wampirem. – Zdawał się bardzo pewny siebie.
- Już raz stwierdziłeś, że nie mam absolutnie żadnego instynktu samozachowawczego… Cóż, teraz już mam… Lepiej późno niż wcale. W każdym razie sama chcę przeżyć, nieważne, w jakiej formie będę dalej egzystować.
- Bello, proszę cię. Naprawdę nie wiesz, o czym mówisz! – Zdenerwowany pocierał skronie długimi, bladymi palcami.
Miałam już dosyć tego leżenia, więc z zapałem zerwałam się na równe nogi i wstałam. Dobrze było znowu wrócić do żywych i nie być więcej przykutym do łóżka jak inwalida. Jednak Edward natychmiast znalazł się przy moim boku, by w razie konieczności uchronić mnie przed bolesnym upadkiem.
- Sama świetnie potrafię chodzić. Dziękuję, Edwardzie! – burknęłam, kuśtykając w stronę okna i otwierając je trochę zbyt gwałtownie. Nawet gdy byłam zdrowa, to zdanie brzmiało w moich ustach jak żart.
Wychyliłam się mocno ku zimnemu, świeżemu powietrzu, ignorując fakt, że Edwardowi zupełnie nie podoba się takie zachowanie.
- Wiesz, jaki jest twój problem? – spytałam, teraz już naprawdę rozwścieczonym tonem.
- Poza oczywistym? – Spokój w jego głosie doprowadzał mnie do szału.
- Twoim problemem jest to, że nienawidzisz sprawiać innym zawodu! Wbiłeś sobie do tego upartego łba, że chcesz utrzymać mnie przy życiu i teraz niesamowicie cię denerwuje, że nie dasz rady. Przez ten upór nie dostrzegasz wielu możliwości! Uważasz, że mnie zawiedziesz, zmieniając w to, czym sam jesteś i dlatego pozwalasz mi marnie zdechnąć! – Przy ostatnich słowach odwróciłam się do niego i rzuciłam mu w zszokowaną twarz całą moją wściekłość, moje rozczarowanie, mój strach i moją rozpacz.
Równie dobrze mogłam od razu skoczyć z okna, albo strzelić sobie cholerną kulkę w jeszcze bardziej cholerny guz mózgu, bo jego zraniony wzrok zabił mnie na miejscu.
Po straszliwej sekundzie spojrzał na mnie, jakby nie mógł już znieść mojego widoku, i szukał odpowiednich słów. W tamtej chwili znowu naszła mnie potrzeba, by rzucić się skądś w dół.
- Nie możesz naprawdę w to wierzyć… - wyszeptał, zmieszany i rozczarowany.
- Nie… Przepraszam – wymamrotałam, marząc o tym, by cofnąć swoje słowa. Takie rzeczy przychodziły mi do głowy tylko wtedy, gdy byłam naprawdę rozgniewana.
Zrobiłam bardzo niepewny krok do przodu, bojąc się, że nie będzie już chciał mnie obok siebie. Nie odsunął się jednak, więc stanęłam dokładnie naprzeciwko niego i zajrzałam w oczy, które teraz były w kolorze onyksu.
- Opowiem ci, co naprawdę myślę. – Mój głos drżał i żałowałam, że w ogóle to powiedziałam. To go zasmuci lub rozwścieczy… Albo to i to naraz. Ale bałam się jeszcze innej reakcji – a właściwie jej braku. Bądź, co gorsza, przytaknięcia.
- Co myślisz? – Jego oddech owionął moją twarz. Był słodki i kuszący. Wszystko w Edwardzie było po prostu idealne i jak to się czasem (w tych rzadkich chwilach, kiedy z jego powodu nie mdlałam ze szczęścia) zdarzało, jego doskonałość jakoś mnie zasmuciła.
- Myślę, że nie chcesz mnie przemienić, ponieważ obawiasz się, że nie będziesz umiał już kochać tej zimnej i bladej istoty, której serce nie bije. Ja też się tego obawiam! Więc jeśli tak jest, wolałabym już wkrótce umrzeć, niż żyć z tą świadomością wieczność.
Zniknął! Ogarnął mnie największy strach, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam, o wiele większy od strachu przed śmiercią. Zaczęłam już odpływać w jego dalekich, czarnych oczach, podczas gdy panicznie oczekiwałam negatywnej (w społecznym znaczeniu) reakcji. I nagle wszystko znowu wirowało. Znajdowałam się w onyksowym morzu i tonęłam.
Gdy ból ponownie zaatakował, rozpaczliwie przyciskałam dłonie do ust, by nie móc zacząć wrzeszczeć. Prawdopodobnie i tak krzyczałam, nie mogę dokładnie powiedzieć. Jednak gdy się przebudziłam, z ulgą stwierdziłam, że moje usta są nadal zamknięte… Tyle, że nie moimi dłońmi. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pon 22:57, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 8 razy
|
|
|
|
Dians
Zły wampir
Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.
|
Wysłany:
Sob 21:53, 24 Sty 2009 |
|
Melodramatyczne, ale i tak mi się podoba :D
Bo ja KOCHAM melodramaty :D
Czekam na dalsze :)
Ahh ten Eddy... i jego wyrzuty sumienia ... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wiórek
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D
|
Wysłany:
Sob 22:15, 24 Sty 2009 |
|
Bardzo mi się podoba!
To, co powiedział Carlisle było genialne.!
Chetnie sama bym tak przywaliła Edwardowi...
To, co uważa Bella też jest poniekąd prawdą...
Świetne tłumaczenie, powodzenia w następnych epikach ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 22:16, 24 Sty 2009 |
|
Gdy ból ponownie zaatakował, rozpaczliwie przyciskałam dłonie do ust, by nie móc zacząć wrzeszczeć. Prawdopodobnie i tak krzyczałam, nie mogę dokładnie powiedzieć. Jednak gdy się przebudziłam, z ulgą stwierdziłam, że moje usta są nadal zamknięte… Tyle, że nie moimi dłońmi.
wykończysz mnie tym oczekiwaniem.
Nie wiem kto to pisał ale potrafi budować napięcie.
Świetnie tłumaczysz, nie widzę żadnych zgrzytów, zresztą byłam tak zaczytana ze nic nie wiedziłam za wyjątkiem opowieści w mojej głowie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Sob 22:18, 24 Sty 2009 |
|
Tłumaczysz piorunem i tak trzymać!!!
Edward zaczyna mnie wnerwiać tym swoim gadaniem, że Bella nie chce zostać wampirem. Jestem niesamowicie ciekawa, o co chodzi z tą końcówką:
Jednak gdy się przebudziłam, z ulgą stwierdziłam, że moje usta są nadal zamknięte… Tyle, że nie moimi dłońmi. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Snopy
Dobry wampir
Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |
|
Wysłany:
Sob 22:19, 24 Sty 2009 |
|
Cytat: |
- Wiesz, jak zawsze ją sobie wyobrażam, Carlisle? Jako matkę z małym dzieckiem przy boku. – Krótki, suchy chichot. – Dziecko miałoby jej czekoladowe oczy, bladą cerę
i mahoniowe włosy. |
Kwik, ryk i bek.
Piękne, po prostu piękne.
Chyba nie jestem w stanie napisać coś bardziej konstruktywnego.
Czekam na więcej.
p,
Snopy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mercy.
Wilkołak
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 22:41, 24 Sty 2009 |
|
Zgadzam się z Snopy, ten fragment jest piękny.
Cieszę się, że są dwa rozdziały, ale i tak odczówam pewniem głód
Nie jestem też do końca pewna czy dobrze zrozumiałam końcówkę. Bella znów zasłabła, czy Edward ją przemienił? Chyba prędzej to pierwsze - wkońcu przemiana w szpitalu byłaby najgłupszą i najbardziej nierozważną rzeczą na świecie, ale kto wie jak mógłby nasz boski Eduardo na takie słowa zareagować.
Niecierpliwie czekam na nowy rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mercy. dnia Sob 22:46, 24 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
my_magic
Człowiek
Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 22:42, 24 Sty 2009 |
|
nonono ;D
ta wymiana zdań pomiędzy Carlislem i Edwardem baardzo ciekawa ;]
no i zakończenie!
kurcze, chodzi tutaj o to, że on ją juz ugryzł czy co? xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ginger!
Zły wampir
Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 448 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Sob 22:43, 24 Sty 2009 |
|
Strasznie mi się podoba rozmowa Edwarda z Carliesem...
No i jak ładnie przetłumaczone :)
Czekam na mehr! :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Giraffaaa
Człowiek
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 62 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc!
|
Wysłany:
Sob 23:00, 24 Sty 2009 |
|
Pięknie, naprawdę
Szkoda, że oryginał jest po niemiecku, bo ja ani trochę po niemiecku nie rozumiem, mimo że mam taką lekcję w gimnazjum. Gdyby był po angielsku już cieszyłabym się tym, że wiem jak się sprawy z biedną Bellą potoczą.. A tak wiem tylko, że jest 12 rozdziałów...
Czekam niecierpliwie na tłumaczenie, które ukaże się po twoim powrocie, tak??
pozdrawiam !! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 23:15, 24 Sty 2009 |
|
najgorsze jest to ze następna część dopiero w piątek!
nosi mnie kiedy o tym pomyślę cholercia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alishaBlack
Człowiek
Dołączył: 31 Gru 2008
Posty: 54 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z tamtąd skąd się niespodziewasz :P
|
Wysłany:
Sob 23:52, 24 Sty 2009 |
|
bosh to jest cudowne
to jest po prostu piękne aż się łezka w oku zakręciła ..... chlip ...
Edek jak zwykle przesadza ze swoimi obiekcjami a Carlis mnie poprostu powalił tym tekstem
Cytat: |
Wreszcie masz szansę dowieść jej, ile dla ciebie znaczy. Jeśli jej natychmiast nie przemienisz, ja to zrobię, nieważne, jak bardzo cię to zdenerwuje, ponieważ kocham Isabellę Swan, tak samo jak każdy inny członek mojej rodziny i nie chcę, byśmy stracili ją na zawsze! |
ach jak pieknie
chce więcej
ja do piątku nie wytrzymam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 0:05, 25 Sty 2009 |
|
Tak, następny rozdział postaram się dodać w piątek. (O ile po powrocie szybko znajdę betę).
No i oczywiście nie mam zamiaru Wam powiedzieć, czy ją ugryzł, czy nie, bo to mijałoby się z celem.
Ach, no i muszę to zrobić. XD Ja tu mdleję przy obecności Edwarda w czwartym rozdziale, podczas gdy w piątym mnie wkurzał (na zmianę z Carlisle'em :D), a widzę, że na Was facet nie zrobił wrażenia. ;P
Dlatego czuję palącą potrzebę podzielenia się moimi ulubionymi fragmentami czwartego kapitelu. XD
Cytat: |
Po prostu nie mógł nic zrobić, nieważne, jak silny, szybki czy mądry był. Tym razem nie mógł mnie już ochronić, nie mógł mnie zwyczajnie złapać, ponieważ wpadłam w otchłań, do której on nie miał dostępu. |
Może mam jakąś obsesję na punkcie tych otchłani, w każdym bądź razie podoba mi się ten tekst (wcale nie dlatego, że go tłumaczyłam XD).
Cytat: |
- To było jak koszmar senny… choć od ponad osiemdziesięciu lat nie miewam żadnych snów… musieć to przeżywać. W jednej chwili wszystko jest w jak najlepszym porządku, śmiejesz się i czerwienisz, ale wtedy… tak nagle… upadasz i zaczynasz przeraźliwie wrzeszczeć. Po prostu nie mogłaś przestać. Myślałem, że straciłbym cię… Że cię stracę. Nigdy nie zapomnę twojego krzyku, nigdy nie zapomnę, jaka byłaś blada, zawsze będę pamiętał, że nie mogłem i nie mogę ci pomóc. Bello! – W końcu na mnie spojrzał. – Przepraszam! To wszystko moja wina! |
Kurczę, nie wiem, jak Wam, ale mi się to Edzio taki słodki i bezbronny wydaje. ^^
Do piątku. ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ginger!
Zły wampir
Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 448 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 0:09, 25 Sty 2009 |
|
Do piątku?!?!?!?!?!? Oł nein! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anahi
Dobry wampir
Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 150 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.
|
Wysłany:
Nie 13:51, 25 Sty 2009 |
|
Biedna Bella ;( i Edward który oczywiście się o wszytsko obwinia ..
Cudowny ff .. < 3
Cierpliwie będę czekać na nowy rodział. ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
paulina_xy
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 14:26, 25 Sty 2009 |
|
Ten ff naprawdę wywiera duże wrażenie :)
Zastanawiam się, jak potoczą się dalsze losy Belli. Czy Edward w końcu ją szybko przemieni, czy znowu zacznie robić sceny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|