|
Autor |
Wiadomość |
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:04, 23 Lut 2009 |
|
nie straciłam zainteresowania tym ff, a dlaczego nie piszę?
Hmmm nie chcę cie poganiać, ostatnio pisałaś, że nie masz za dużo czasu, więc juz sama nie wiem, czy mam pisać, czy też nie pisać.
komentarz dodam po przeczytaniu.
Jednak komentarz dam zdecydowanie później, bo teraz zrobiło mi się strasznie smutno...
Jeżeli to jest twoje tłumacznie, to jestem pod na prawdę wielkim wrażeniem, wspaniale to przedstawiłaś, nigdy bym nie uwierzyła, ze tego nie napisałaś.
Tylko dokończ tłumaczenie, nawet, jeżeli tylko ja się tutaj wypowiem... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wampirek dnia Pon 18:12, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pon 18:49, 23 Lut 2009 |
|
Dokończ tłumaczenie ja też czekam, tak jakoś dziwnie się czuje czytając ten tekst, niby nie powinnam się martwić, bo przecież Edward-wampir uratuje Bellę chociaż z drugiej strony mam wrażenie że nie i dlatego to mnie ciekawi.
Twoje tłumaczenie jest naprawdę rewelacyjne, dlatego proszę Cię, a wręcz błagam byś dokończyła to chociażby dla mnie i dla vampirka
Pozdrawiam Mercy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnQa_00
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z herbaty
|
Wysłany:
Pon 18:54, 23 Lut 2009 |
|
Kradnę czas przeznaczony na naukę, jakże fascynującego, przedmiotu zwanym farmakognozją, ale to nic. Najwyżej pewnego dnia nie dośpię.
A porzucając off-top, zabieram się do właściwej treści wypowiedzi.
Nie przeczytałam jeszcze tego ff, ponieważ nagminnie brak mi czasu. Jednak zamierzam odrobić zaległości (Gdzieś tak po letniej sesji...).
Jedyne na co pozwala mi rozkład dnia (A raczej weekendów.), to przejrzenie tłumaczenia. A pozwoliło mi ono stwierdzić, że bardzo dobrze wykonujesz swoją pracę. Dlatego cieszę się, iż przetłumaczysz do końca to opowiadanie, nawet mimo jego przewidywalnego finału.
Prawdę powiedziawszy, większość zakończeń ficków jest łatwa do odgadnięcia. Te nieprzewidywalne albo świadczą o wybitności twórcy albo, co częstsze, zniechęcają czytelników.
Życzę zapału i czasu. Sama zaś przeczytam całość, gdy będę mogła.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Pon 19:35, 23 Lut 2009 |
|
Tak się cieszę, że nareszcie jest dziesiąta część!!!
I że rodzice wiedzą. Zamierzam czytać ten ff do końca, choćby był najbardziej przewidywalny na świecie!!!
mzm nzdzieję, że na 11 nie będziemy czekać tak długo jak na 10. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dians
Zły wampir
Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.
|
Wysłany:
Pon 20:20, 23 Lut 2009 |
|
Zgadzam się.
Nie straciłam zainteresowania tym ff, mimo że koniec jest dosyć oczywisty.
Co do treści.
Ja bym się chyba nie zdobyła na to, żeby powiedzieć to rodzicom.
Nie potrafiłabym. Podziwiam ją za takie poświęcenie...
Reakcja rodziców mnie nie zdziwiła. A szczególnie ta odnośnie ślubu.
Rozdział 10 był wspaniały :D I doskonale przetłumaczony :D
Czekam z niecierpliwościa na nr. 11 :)
Weny:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnaBella
Człowiek
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 92 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wrock
|
Wysłany:
Pon 20:36, 23 Lut 2009 |
|
Tłumacz proszę, więcej niż 4 osoby to czytają, ale nie zawsze się przyznają! Choć koniec jest dość przewidywalny, to emocje towarzyszące każdemu z rozdziałów, są bardzo ładnie opisane i chwytają za serce. Reakcje rodziców wiarygodne i dzięki temu podoba mi się ten fic :) Tłumaczenie jak zwykle pikne i dokładne, miło się czyta i żałuję, że zbliżamy się do końca... wierzę, że bedzie to HEA :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:15, 26 Lut 2009 |
|
Rozdział jedenasty powinien pojawić się na dniach, niedługo będzie też dwunasty i epilog. A potem... Hahaha, już się nie mogę doczekać. ^.^ |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Czw 20:16, 26 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mells
Zły wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:28, 26 Lut 2009 |
|
Mimo że zakończenie można łatwo przewidzieć to bardzo mi się ten FF podoba.
Scena gdy Bella mówi rodzicom o chorobie było całkiem fajnie opisana, widać było te emocje i w ogóle...
Gratuluję tłumaczenia i z niecierpliwością czekam na next |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 21:38, 26 Lut 2009 |
|
Robaczek napisał: |
Rozdział jedenasty powinien pojawić się na dniach, niedługo będzie też dwunasty i epilog. A potem... Hahaha, już się nie mogę doczekać. ^.^ |
zlewam to, że zakończenie można przewidzieć (99% na forum jest przewidywalne), ale mnie się cholernie podoba - co prawda strasznie długaśne i rozwlekłe były początki, ale do tego takie tragiczne i smutne, ostatni rozdział, kiedy Bella mówi rodzicom, że umrze... kurcze, to było coś mocnego. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 10:25, 27 Lut 2009 |
|
Cholera jasna, dlaczego ja tego wcześniej nie przeczytałam???
To opowiadanie jest cudowne, genialne, smutne, wzruszające i w ogóle zachwycam się nim. Nie czytałam oryginału, ale Twoje tłumaczenie świetnie się czyta, żadne błędy nie zgrzytają. Weny życzę.
pzdr, n. |
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pią 11:20, 27 Lut 2009 |
|
wampirek napisał: |
Robaczek napisał: |
Rozdział jedenasty powinien pojawić się na dniach, niedługo będzie też dwunasty i epilog. A potem... Hahaha, już się nie mogę doczekać. ^.^ |
zlewam to, że zakończenie można przewidzieć (99% na forum jest przewidywalne), ale mnie się cholernie podoba - co prawda strasznie długaśne i rozwlekłe były początki, ale do tego takie tragiczne i smutne, ostatni rozdział, kiedy Bella mówi rodzicom, że umrze... kurcze, to było coś mocnego. |
No ja cały czas mam nadzieje że coś jednak inaczej się skończy , byłoby ciekawie i smutniej, sama nie wiem jak na to reagować, mam podobny pomysł.
Czekam zatem na tłumaczenie pewnie wszystko się wyjaśni. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:24, 27 Lut 2009 |
|
Witam. :) W tym rozdziale wracamy do osławionego już motywu miłości międzygatunkowej... Ale o tym poniżej. xd
Nie chcę skłamać, ale myślę, że ostatni rozdział z epilogiem powinien pojawić się w weekend lub na początku tygodnia. Tymczasem - miłej lektury. Cóż, mi się podobało... ^_^
Autorka oryginału: Enovie
Beta: iskra. Tak, tak, najlepsza beta świata. Dziękuję!
***
Rozdział jedenasty
O wizycie moich przyjaciół nie można wiele powiedzieć – po prostu nic im nie zdradziłam. Nie czułam wobec nich tak silnej odpowiedzialności, jak w stosunku do rodziców. Łzy na moich policzkach, brodzie i szyi zdążyły do tego czasu już wyschnąć, chociaż nadal czaiły się w kącikach oczu, gdzie prawdopodobnie miały pozostać.
Tata zawiózł mamę do domu. Musiała trochę się przespać, a i on potrzebował w tej chwili spokoju. Zrozumieli, że trwanie przy moim boku i przyglądanie się, jak powoli umieram, nie ma żadnego sensu.
Zapewniłam Mike’a, Jessikę i Angelę, że mój stan polepszy się w okamgnieniu i niebawem będę mogła wyjść ze szpitala. Jess jak zwykle dużo gadała, a gdy tylko Mike’owi udało się dojść do słowa, opowiadał mi o każdym, nawet najzwyklejszym, zdarzeniu ostatnich dni. Tylko Angela była bardzo cicha… Cichsza, niż ją zapamiętałam. Przy niej miałam wrażenie, że wie o wszystkim, że jakimś cudem to odkryła. To przez sposób, w jaki z troską mi się przyglądała i w jaki ciskała niespokojne spojrzenia przez pokój. Przez sposób, w jaki milczała.
Ze wszystkich moich znajomych zawsze lubiłam ją najbardziej. Byłyśmy do siebie podobne, a jednocześnie całkiem inne. Angeli wystarczyło jedno spojrzenie, by mnie zrozumieć. Co za wspaniały talent! Poza tym była znacznie inteligentniejsza, niż mogło się z pozoru wydawać; to jasne, że miała w głowie o wiele więcej, niż ludzie, którzy ją otaczali. Edward także ją lubił. Zdradził mi kiedyś, że jej myśli są dużo dojrzalsze, bardziej warte zachodu, niż normalnie u dziewcząt w jej wieku. Poprosiłam go, żeby w przyszłości tak się na nich nie skupiał. W przypadku Jessiki wyglądało to trochę inaczej, bo i tak większość tego, co mówiła, pokrywało się z jej myślami. Nie mogłam też odwrócić jego uwagi od tego, o czym myśli Mike. Jednak rzeczy w głowie Angeli były jak strony pamiętnika – powinny być czytane tylko przez tego, kogo ona sama do tego zaprosi.
Niestety, mój nowy strój nie pozostał niezauważony – szczególnie przez Mike’a. Pożegnali się z obietnicą, że niedługo znowu mnie odwiedzą. Angela siedziała przy mnie jeszcze przez jakąś minutę, ujęła moją dłoń i z uśmiechem na ustach powiedziała coś, czego nigdy nie zapomnę: - Uważaj na siebie, Bello!
Edward otworzył drzwi i w końcu znowu mogliśmy być razem. Stale potrzebowałam teraz jego obecności. Gdy go przy mnie brakowało, czułam się niepewnie, niezdolna, by zrobić to, co zrobić musiałam. Jego bliskość niesamowicie mnie uspokajała.
Miał na sobie świeżą, granatową koszulę, wspaniale kontrastującą z odcieniem jego skóry. Bez słowa usiadł przy mnie i przytulił. Przycisnęłam nos do zgięcia jego łokcia i wdychałam upajający, cudowny zapach. Miałam nadzieję, że przynajmniej na chwilę przyćmi całą moją rozpacz, zmartwienie, strach i poczucie winy. Ta słodka woń! Musiałam się mimowolnie uśmiechnąć, ale moje zadowolenie było przelotne i nadal nie mogłam przestać się trząść. Cisza sprawiała, że bardzo wyraźnie słyszałam w głowie te wszystkie zaniepokojone głosy. Potrzebowałam od nich jakiejś ucieczki, w przeciwnym razie byłyby nie do wytrzymania.
- Wiesz, co ostatnio zauważyłam, Edwardzie? - wyrzuciłam z siebie, patrząc w jego bladą twarz. Nie wiedziałam, czy powinnam się uśmiechnąć, czy nie.
W końcu zdecydowałam się nie zmieniać wyrazu twarzy.
- Zauważasz wiele rzeczy, również tych, których nie powinnaś. Jesteś po prostu zbyt spostrzegawcza. – Jego głos był cichy i uwodzicielski, jakby chciał w ten sposób odwrócić moją uwagę od zamartwiania się. Prawie mu się udało.
- Zauważyłam, że już od dawna nie pytałeś mnie, o czym myślę.
Zmarszczył swoje idealne brwi. Jego oczy nie były już czarne, miały jednak ciemniejszą barwę, niż bym sobie tego życzyła. Nie dało się też nie dostrzec głębokich, fioletowych cieni. Gdyby był śmiertelnikiem, można by pomyśleć, że od tygodni nie spał. Cóż, w rzeczywistości od jego ostatniej drzemki upłynęło więcej, niż kilka tygodni.
Spoglądał gdzieś w dal, gdy odpowiadał.
- Sądzę, że w ciągu ostatnich dni miałem całkiem dobry wgląd w twoje myśli.
- Ach… - Nie potrafiłam zdobyć się na lepszą odpowiedź.
- Cóż… Mimo wszystkich twoich wyjątkowych i niezwykłych cech jesteś przecież człowiekiem. A ludzie boją się śmierci. To zupełnie zrozumiałe. Nie wydaje mi się, żebyś stanowiła w tej kwestii wyjątek.
Miał rację – bałam się śmierci. Ale ten strach przyćmiewał jeszcze inny.
- Prawdopodobnie wśród moich myśli znajdą się takie, które nie są przeznaczone dla niczyich uszu – westchnęłam. Przycisnęłam policzek do jego twardej piersi, nasłuchując oddechu.
- Właściwie mam dla ciebie prezent.
- Prezent? Czym na to zasłużyłam?
- Naprawdę o to pytasz? – Wydawał się szczerze zdziwiony.
Nie miałam wrażenia, że swoim zachowaniem w ostatnich dniach zasłużyłam na jakiś prezent. Zrobiłam to, co do mnie należało, a fakt, że się przy tym całkiem nie załamałam, był wyłącznie zasługą Edwarda. To on zasłużył na prezent!
- Nie lubię prezentów, wiesz o tym… - wymamrotałam cicho.
Nadal trzymając mnie w ramionach wstał ostrożnie i ustawił moje stopy na ziemi. Nie miałam na sobie żadnych skarpetek ani butów, dlatego wyraźnie czułam nieprzyjemny chłód winylowej podłogi. Jedwabny szlafrok, którym byłam owinięta, sięgał dokładnie do moich kolan, jednak zimno docierało aż do ud, gdzie kończyła się moja koszula nocna. Bałam się tego zimna, ponieważ przypominało mi tamten koszmarny ból, jaki odczuwałam. Jednak wysoka temperatura również mnie przerażała. Symbolizowała dla mnie jad, który już niedługo miał płynąć w moich żyłach niczym ogień. Jedyną pewną rzeczą był bezpieczny chłód skóry Edwarda.
- Wiem, ale od każdej reguły jest przynajmniej jeden wyjątek… A przynajmniej taką mam nadzieję.
Stanął przede mną z nerwowym uśmiechem na twarzy, jakiego jeszcze nigdy u niego nie widziałam, po czym z gracją przyklęknął. Gdy tylko przejrzałam jego plan, momentalnie przestałam oddychać.
- Bello. – Ujął moje dłonie w swoje. – Może nie podzielasz mojego zdania, ale wierzę, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Cóż… - uśmiechnął się szeroko. – Trzeba oczywiście pominąć to, że miłość między lwem a uroczym jagnięciem jest sprzeczna z naturą. A jednak jesteś wszystkim, czego brakowało mi przez całą moją długą egzystencję. Nawet fakt, że nie mam żadnego dostępu do twoich myśli… Czy osoba, której myśli muszę sam powoli odkrywać, nie jest stworzona dla mnie?
Edward wpatrywał się we mnie pytająco, ale nie potrafiłam odpowiedzieć. Nawet gdy byłam już w stanie to zrobić, żadna odpowiedź nie wydawała mi się właściwa. Wiedziałam tylko, że całkowicie zgadzam się z jego teorią. Przypomniało mi się coś, co niedawno powiedział Carlisle. O tym, jak Edward zwierzył mu się, że się we mnie zakochał. Jak długo był już pewny swoich uczuć do mnie, podczas gdy ja tego nie zauważałam? Miłość od pierwszego wejrzenia z pewnością nie wchodziła w jego przypadku w grę, spojrzenie, które rzucił mi na naszej pierwszej wspólnej lekcji biologii mówiło wystarczająco wiele. Ale czy ja pokochałam go od pierwszego wejrzenia?
Jeszcze raz uśmiechnął się do mnie nerwowo.
- Kocham cię i naprawdę chciałbym poprosić cię o rękę w jakimś romantyczniejszym miejscu, ale teraz nie da się inaczej.
Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej aksamitne pudełeczko. Wiedziałam, co w nim będzie. Już wcześniej wiedziałam, że się pobierzemy. Znałam podobne sceny z niejednego filmu. Mimo to, ze zdenerwowania moje serce przestało bić, a w oczach stanęły łzy.
Nawet teraz nie mogę wyobrazić sobie lepszego sposobu, w jaki mógłby mi się oświadczyć.
- Moje serce, moja ukochana, moja Bello… - z cichym kliknięciem otworzył pudełeczko tymi swoimi długimi palcami pianisty - …czy zostaniesz moją żoną?
Nie musiałam nawet sprawdzać, by wiedzieć, że pierścionek wygląda pięknie. Naprawdę pięknie. Był z platyny. Metal połyskiwał cudownie w zimnym świetle lamp. Ogromny, kwadratowy diament zdawał się błyszczeć tysiącami barw.
Głos uwiązł mi w gardle i nie wyglądało na to, że prędko go odzyskam. Spróbowałam odchrząknąć, ale nie podziałało. Twarz Edwarda była coraz bardziej napięta, podczas gdy ja nadal rozpaczliwie usiłowałam zmusić się do powiedzenia czegokolwiek.
- Teraz powinnaś coś odpowiedzieć… Cokolwiek. – Wiedziałam, co kryło się za tym ostatnim słowem, ale nie potrafiłam tego zrobić. Było to dla mnie coś nowego, widzieć, jaki jest zdezorientowany. Edward, którego znałam, zawsze miał wszystko pod kontrolą.
- Musiałeś kupić taki drogi pierścionek? Na pewno trzymasz w dłoni z dziesięć tysięcy dolarów! – Słowa po prostu wypadły z moich ust, zanim zdołałam je powstrzymać. Przynajmniej udało mi się odzyskać głos.
Do jego niepewności doszło w następnej chwili jeszcze zakłopotanie i odrobina urazy, której widoku na jego twarzy nie mogłam znieść. Mówiąc to nie chciałam zachować się źle, nie chciałam go zranić, po prostu nic innego nie przyszło mi w tym momencie do głowy. Bądź co bądź, Edward Cullen właśnie mi się oświadczył!
Gdy w końcu się odezwałam, mój głos był napięty i piskliwy.
- Nie możesz więcej robić zakupów z Alice! Jak tylko zostanę twoją żoną, to się skończy!
Nagłe, ale łagodne szarpnięcie, odrzuciło mnie do tyłu i Edward przylgnął do mnie całym ciałem. Uśmiechał się szeroko.
- Mogłaś po prostu powiedzieć „tak”, zamiast się nade mną znęcać!
Edward wyjął pierścionek z jedwabnej poduszki i wsunął go na mój lewy palec serdeczny. Wcale mnie nie zdziwiło, że pasował idealnie. Wciąż się uśmiechając złożył pocałunek na moich płonących ustach i rozpalonym czole.
- Mam nadzieję, że wiesz, że właśnie uczyniłaś mnie bardzo szczęśliwym, bo już od dawna chciałem poprosić cię o rękę.
W odpowiedzi przytknęłam wargi do jego chłodnej szyi, dokładnie tam, gdzie u człowieka krew pulsowałaby w rytm uderzeń serca.
- Wielkie dzięki – wymruczał w moje włosy, które nadal były zmierzwione i wyglądały fatalnie. – To mi przypomniało, że muszę ci się przyznać, że w twojej obecności odczuwam nie tylko pragnienie, ale i głód. – I z tym cichym wyznaniem przycisnął swoje twarde ciało jeszcze bliżej mojego. Wzięłam głęboki oddech i dalej błądziłam ustami po jego skórze. Nie leżeliśmy tak długo, gdy się odezwał:
- Ale teraz nie będziemy się w to jeszcze wgłębiać, bo moja… wybacz… nasza rodzina czeka już w napięciu przed drzwiami. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pią 21:11, 27 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mells
Zły wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:42, 27 Lut 2009 |
|
Piękne. Było tak romantycznie ale Bella musiała oczywiście to zepsuć xD No ale jednak chociaż tu się od razu zgodziła więc mam pocieszenie.
Świetny rodział. Też miałam wrażenie, że Angela wie.
Brawa dla autorki i bety
Z niecierpliwością czekam na ostatnią część |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:49, 27 Lut 2009 |
|
zawsze mnie wkurzała w tych sytuacjach, gdy ktoś dawał jej prezent, a zwłaszcza jak robił to Edward, najchętniej wtedy po prostu dałabym jej pięścią w twarzy by się opamiętała, szkoda mi Angeli...ona chyba za wyjątkiem rodziców dziewczyny najbardziej to przeżyje...
Jak zwykle medal za tłumaczenie, zwłaszcza, że to z niemieckiego - najokropniejszego języka na świecie wg. mnie.
piknie to zrobiłaś, a widziałam zapowiedź, że niedługo uraczysz nas ostatnim rozdziałem, więc życzę weny i czekam wręcz niecierpliwie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iskra
Zły wampir
Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 21:55, 27 Lut 2009 |
|
Strrrasznie mi miło, Robaczku ^^'' ...ociera łezkę...
Zakończenie może i jest przewidywalne ale, hej! chociażby zakończenie BD też można było łatwo przewidzieć, więc nie rozumiem, cóż to za argument przeciwko temu opowiadaniu.
A ff samo w sobie jest hm, mocno skontrastowane, słodko-gorzkie. Dla Belli tragedia i spełnienie marzeń w jednym. Zawsze chciała zostać wampirem, tutaj jej się nadarza sposobność i cóż? Teraz nie tylko chce, ba, musi być tym wampirem i stojąc przed faktem dokonanym, okazuje się, że to nie jest dla niej takie proste.
Sama scena zaręczyn jest komiczna i Bella, chociaż mocno kanoniczna, o dziwo, nie irytuje tak bardzo. Co najwyżej wywołuje lekko pobłażliwy uśmiech :D
Samo tłumaczenie jest b. dobre, o czym już nie raz pisałam.
Ciekawa jestem tej kontynuacji i, już teraz mogę obiecać, że będę wierną betą :D |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez iskra dnia Sob 11:45, 28 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Pią 21:55, 27 Lut 2009 |
|
Edward jej się oświadcza, a ona ma pretensje, że pierścionek był drogi?!
Ta sytuacja z romantycznej zrobiła się komiczna... ale i tak kocham ten ff.
Wydaje mi się, że Cullenowie będą rodziną Belli dopiero po ślubie, ale nie czepiam się.
Pięknie! WENA!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Sob 11:55, 28 Lut 2009 |
|
Świetnie! Na serio. To jest chyba jeden z lepszych rozdziałów.
Nie wiem co mam powiedzieć. Ten FF jest inny i żadna hmmm... żadna moja ściąga do komentarzy mi tu nie pasuje.
W każdym razie myślę, że też nie wiedziałabym co powiedzieć gdyby Edward Cullen mi się oświadczył. Całkowicie rozumiem Bellę.
I ostatnie zdanie Edwarda!!! Po prostu cud miód malina! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Sob 13:18, 28 Lut 2009 |
|
No tak, Bella jak zawsze musi zepsuć romantyzm sytuacji
Ale i tak rozdział jest świetny, no i taki wzruszający. Naprawdę lubię to opowiadanie. Szkoda tylko, że już nieuchronnie zbliża się koniec, ale myślę, że świetnie go przetłumaczysz, więc paradoksalnie czekam na niego z niecierpliwością :p
Weny.
pzdr, n. |
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 16:15, 01 Mar 2009 |
|
Przed Wami rozdział dwunasty oraz epilog. Poza tym kilka słów ode mnie.
Dziękuję Wam za wszystkie pozytywne uwagi pod adresem samego opowiadania, jak i tłumaczenia – robiłam to po raz pierwszy i dzięki temu, czego się przy tym nauczyłam, mam nadzieję, że nie ostatni.
Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które ten tekst betowały, chociaż szczególne podziękowania należą się oczywiście iskrze, bo to ona zajęła się większością tekstu i niejednokrotnie poprawiała jakieś niezbyt trafne sformułowania mojego autorstwa. ^.^” ;*
Cieszę się, że to opowiadanie się Wam spodobało, że miałam dla kogo tłumaczyć. :) A teraz nie pozostaje mi już nic innego, jak życzyć miłej lektury. Viel Spaß!
Autorka oryginału: Enovie
Beta: iskra. Dziękuję stokrotnie i tysiąckrotnie nawet. Jak nic należy Ci się medal. ;*
***
Rozdział dwunasty
- Co? – jęknęłam.
Słyszeli nas! Jak mogłoby być inaczej? Słyszeli prawdopodobnie każde słowo, które padło w tym nieszczęsnym szpitalu. Słyszeli werble tłukące w moim sercu, mój urywany oddech. Słyszeli po prostu wszystko! Edward wspomniał kiedyś, że w jego rodzinie nie ma żadnych tajemnic… Bo i nie mogło ich być.
Odsunął się ode mnie lekko i z gracją, nie mogąc się uprzednio powstrzymać przed złożeniem na moich zaciśniętych wargach jeszcze jednego słodkiego pocałunku. Z szerokim uśmiechem poprawił mnie na poduszce, obrzucił mój przyozdobiony palec serdeczny zadowolonym spojrzeniem, i ze słowami „Możecie wejść!” zawołał Cullenów do środka…
…wszystkich Cullenów.
Mimo że Rosalie jak zwykle wyglądała oszałamiająco pięknie w obcisłej, designerskiej sukience, wydała mi się nieco zakłopotana; jednak gdy tylko napotkała mój zszokowany wzrok, zdobyła się na całkiem uprzejmy uśmiech. Alice tymczasem rzuciła się na mnie, zamykając w nieco zbyt mocnym uścisku.
- Och, Bello! Jestem taka szczęśliwa!
Gdy znowu pozwoliła mi oddychać, Esme objęła mnie swoimi chłodnymi ramionami i wyszeptała, jak bardzo cieszy się z naszego powodu, i że będzie to dla niej zaszczyt, móc wkrótce nazywać mnie córką. Emmett poklepał brata z uznaniem po ramieniu, marudząc, że już najwyższy czas. Carlisle skinął w moją stronę z uśmiechem i w tym momencie zyskałam pewność, że od teraz aż do końca tego świata będzie się o mnie troszczył jak kochający ojciec.
Ktoś już zaczął paplać. Alice. Szczotkowała moje potargane włosy i do mojego ucha docierały takie słowa, jak „kwiaty”, „suknia ślubna”, „tort” czy „miesiąc miodowy”. W każdym razie nie widziałam między nimi większego związku.
I nagle dotarło do mnie, że byli dla mnie za dobrzy. Że nigdy nie będę córką, która w jakikolwiek sposób zasłużyła sobie na obecność tych cudownych istot. Że anioł, którym był Edward, nigdy nie mógł związać się z tak nic nieznaczącą, nieważną dziewczyną, jak ja. To się po prostu nie zgadzało! Rosalie to zauważyła, wiedziała to od początku, ale nikt jej nie wierzył… Aż do teraz.
Ogarnęła mnie nagle cisza i spokój. Komfort. Jasper, który trzymał się trochę na uboczu, opierając o ścianę na drugim końcu pokoju, wyglądał na spiętego. Ściągnął wargi w wąską linię, a w jego oczach nie było ani śladu bursztynowego blasku.
- Nie przyszedłeś tu zbyt chętnie – stwierdziłam cicho. Trudno było tego nie zauważyć, bo zdawało się emanować z całej jego postawy. Nikt inny nie zwrócił uwagi na to, co powiedziałam.
Uśmiechnął się nieznacznie.
- Masz rację. Jest tu stłoczonych zbyt wielu ludzi naraz. Piętro niżej wykrwawia się właśnie jakiś facet.
Jego słowa mnie przeraziły, ale nie poruszyłam się ani na centymetr i zalała mnie fala jeszcze silniejszego spokoju.
- Przepraszam – wymamrotał, wyczuwając moje przerażenie.
- Nie musisz tutaj być, jeśli tego nie chcesz. Powinieneś wyjść i przede wszystkim głęboko odetchnąć.
- Ależ muszę.
- Dlaczego?
- Muszę się przecież dowiedzieć, jak się czujesz i jakoś ci pomóc. Martwię się o ciebie!
Wiedziałam, że mówi całkowicie szczerze. Mimo to, nie opuszczała mnie myśl, że to nie może być prawda, że coś się tutaj nie zgadza.
- Naprawdę?
- Oczywiście! Niedługo będziesz moją małą siostrzyczką i wtedy będzie mi łatwiej spędzać z tobą czas. Musisz mi wybaczyć, że teraz idzie mi jeszcze tak kiepsko.
- Chcesz spędzać ze mną czas?
Inni wokół mnie umilkli, chociaż szczotka nadal sunęła wzdłuż moich włosów.
- Bello. - Uśmiechnął się, nie wydawał się już taki spięty. – Nie rozumiem, jak w ogóle możesz wierzyć, że sobie na nas nie zasłużyłaś. To twoje przekonanie, że coś jest z tobą nie tak, że nie jesteś wystarczająco dobra, jest po prostu nieuzasadnione. Wszyscy bardzo cię kochamy i uważamy za zaszczyt, że chcesz stać się częścią naszej rodziny. Akurat w tej kwestii możesz mi zaufać. – Mrugnął i roześmiałam się.
Śmiech wprawdzie nie wypędził do końca moich mrocznych myśli, ale je zamknął. Głęboko w moim wnętrzu znajduje się klatka, w której skomle i wyje pewność, że nie zasługuję i nigdy nie będę zasługiwać na całe to szczęście, którym mnie obdarzono. Jej opór przeciwko kratom jest jednak niewielki i słaby, i z reguły łatwo go ignorować. Ta pewność nigdy dotąd nie wydostała się z klatki, ale też nigdy całkiem nie zniknęła.
Rosalie przysiadła na moim łóżku i wszystkie pary oczu skierowały się na nią. Chociaż uwielbiała być w centrum uwagi, nie wyglądało na to, żeby w tej chwili jakoś szczególnie ją to cieszyło.
- Naprawdę chcesz być i będziesz jedną z nas? – spytała prosto. Ani w jej głosie, ani w twarzy nie mogłam doszukać się złości lub odrazy, więc odpowiedziałam najpewniejszym głosem, na jaki potrafiłam się zdobyć:
- Niczego nie pragnę bardziej!
Pochyliła się do przodu i pocałowała moją dłoń. Jej wargi były twarde i zimne, i był to pierwszy raz, kiedy mnie dotknęła.
- Witaj w rodzinie… siostro!
***
Epilog
Późniejsze życie
03 IX 2038
Nawet dzisiaj, gdy odwiedzam moich rodziców bez ich wiedzy, wciąż trudno jest mi oddychać – wtedy po prostu staram się tego nie robić.
Wszystko poszło według planu. Po naszym ślubie – który dzięki talentowi organizatorskiemu Alice był naprawdę niezapomniany, nawet, jeśli z powodu mojego stanu musiał odbywać się w małej kaplicy szpitalnej – razem z Edwardem opuściliśmy Forks i wyglądało na to, że nigdy tam nie wrócimy. Jakiś czas spędziliśmy w Denali, na Alasce, gdzie nareszcie mogłam poznać Tanyę i jej rodzinę, o której tak wiele wcześniej słyszałam. Cullenowie dołączyli do nas pół roku później. Każdego tygodnia wysyłałam mamie i tacie list. W końcu nastał czas, gdy przestałam to robić. Chciałam, żeby moje ostateczne zniknięcie odbyło się szybko i bezboleśnie, jak zerwanie plastra za jednym zamachem.
Tata bardzo się zestarzał w przeciągu zaledwie kilku lat. Sprawiał wrażenie załamanego i zmęczonego. Jego praca była teraz całym jego życiem i poświęcał jej każde uczucie, jakie jeszcze w nim pozostało. Czasami stawałam w cieniu domu, który zamieszkiwał znów w pojedynkę, i pragnęłam zapukać do drzwi. Otworzyłby, a ja wzięłabym go w ramiona i obiecała, że wszystko znowu będzie dobrze. Ale nie mogłam tego zrobić. W jego życiu nie grałam już dłużej czynnej roli, ponieważ dla niego byłam martwa. Pozostało mi tylko czuwać nad nim z ukrycia. Mogłam się tylko przyglądać.
Mama też się zmieniła. Stała się dorosła. Żyła na własną rękę i miała wszelkie powody, by być z siebie dumną. Phil nie musiał już być dla niej jednocześnie mężem i ojcem. Byli szczęśliwi. Tylko jeszcze czasem zamykała się na kilka godzin z moim zdjęciem w łazience.
Nie chcę mówić o śmierci, którą musiałam odegrać na użytek mojej rodziny i przyjaciół, bo to najstraszniejsza i najbardziej niegodziwa rzecz, jakiej się kiedykolwiek dopuściłam. Nie wierzę w to, że każdy wampir samym swoim istnieniem zasługuje na piekło, jak sądzi mój mąż, ale za to, co wyrządziłam tamtego dnia najdroższym mi w życiu osobom, stoję na samym początku kolejki do tego, by przez wieczność cierpieć męki.
Po jakimś czasie moi rodzice umarli.
Najpierw tata, opuszczony w swoim małym domu. Prawie zdecydowałam się na to, by się przed nim ujawnić. Jeśli mnie kochał, a kochał na pewno, mógłby zaakceptować mnie taką, jaką byłam – jako wampira. Ostatecznie powstrzymało mnie przed tym jego słabe serce. Już na zawsze.
Mama umarła tylko kilka lat po śmierci Phila. Ich syn, mój przyrodni brat, Maximilian, zadbał przykładnie o wszystkie formalności; miał wtedy dziewiętnaście lat. Jestem z niego bardzo dumna. Dzisiaj jest profesorem literatury i razem ze swoją żoną Rose mają trójkę ślicznych dzieciaczków: moich bratanków Christophera i Christiana (są bliźniakami i bardzo przypominają swojego dziadka) i moją bratanicę Isabellę (została tak nazwana po swojej zmarłej cioci).
„Już niejedno dziecko musiało oglądać, jak śmierć zabiera jego rodziców do grobu” powtarzałam sobie, gdy z daleka przyglądałam się ich pogrzebom.
Nie muszę pewnie wspominać, że miłość i namiętność między Edwardem a mną oraz oddanie mojej nowej rodziny z nawiązką rekompensowało katusze, które pozostawiłam za sobą w moim ludzkim życiu.
Może powinnam opowiedzieć jeszcze coś o moim obecnym życiu.
My, to znaczy członkowie mojej nieśmiertelnej rodziny i ja, w ciągu ostatnich trzydziestu dwóch lat wiele razy się przeprowadzaliśmy. Teraz mieszkamy w przytulnej posiadłości w pobliżu Gór Skalistych. Przez minione dwadzieścia lat wypróbowałam wiele różnych zawodów. Od akuszerki – Edwardowi szczególnie podobał się mój widok z malutkim niemowlęciem na rękach – przez nauczycielkę, do kucharki, która nigdy nie próbuje własnego jedzenia. Edward tym razem z zapałem studiuje muzykę.
Tak samo jako moja siostra Alice, mój brat Jasper i mój cudowny mąż, jestem w pewnym stopniu utalentowana. Jednak podczas gdy oni mogą robić ze swoich darów użytek, gdy tylko przyjdzie im na to ochota, ja nie mam nad swoim szczególnym talentem żadnej kontroli. Taka po prostu jestem.
Oczekiwałam, że w chwili, gdy otworzę oczy po przemianie, nagle zobaczę wszystko we właściwym świetle. Wierzyłam, że ostatnia część układanki wreszcie wskoczy na swoje miejsce, a ja odnajdę moje przeznaczenie. Ale kiedy to się stało, nie byłam pewna, czy moje oczekiwania ucieleśniają prawdę – bez wątpienia już sama ta niepewność nie przemawiała jakoś szczególnie na jej korzyść.
W moich sprawniejszych oczach świat zyskał oczywiście na jasności. Zauważałam rzeczy, kolory i detale, których człowiek nigdy by nie dostrzegł. Jednak nie czułam się wcale lepsza, silniejsza czy mądrzejsza, niż wcześniej. Ostatecznie nadal byłam tym samym niezdarnym, kruchym człowiekiem, tylko w innym opakowaniu.
To nie zmieniło się do dzisiaj.
Moim talentem jest to, że mimo nieśmiertelności i bezgranicznej siły, w dalszym ciągu jestem ludzka. Moja skóra nie straciła nic ze swojego ciepła i delikatności. Moje serce od czasu ponownych narodzin wprawdzie nie zabiło już ani razu, jednak w niewytłumaczalny sposób krew (mojej ofiary) nadal krąży w moim organizmie, i gdy jestem zakłopotana, na moich policzkach wykwitają rumieńce. Krew nie stanowi dla mnie tak wielkiej pokusy, jak dla pozostałych wampirów – jeśli w ogóle można mnie, jako pół istotę, bez wahania do tej rasy zaliczyć. Słony zapach na szczęście nie drażni już mojego żołądka, lecz sprawia, że całe moje ciało napina się z niekontrolowanego pożądania.
Generalnie, każdy młody wampir w swoim pierwszym roku życia kieruje się wyłącznie pragnieniem. Wszystko, co go interesuje, to konsumpcja. Szczególnie my, będąc niejako abstynentami, musimy w tym czasie trzymać się z daleka od tak kuszącej ludzkiej krwi, jeśli nie chcemy stracić nad sobą panowania.
Jednak ja nigdy nie miałam z tym problemu.
Edward mówi, że nadal pachnę dokładnie tak, jak przed moją śmiercią. „Jest tak, jakby ta cudowna krew nigdy nie przestała przepływać przez twoje ciało”, rozmyślał kiedyś na głos, patrząc głęboko w moje brązowe oczy. Zmiany nastroju lub apetytu mają na ich kolor bardzo niewielki wpływ, tak że jest niemal niemożliwym rozpoznanie w nich słabego odcienia czerni lub topazu. Sądzę więc, że zewnętrznie nic się nie zmieniłam.
Czasem bywam tak zmęczona i wyczerpana, że nie potrafię inaczej, jak tylko rzucić się na łóżko i zasnąć. Nie muszę tego robić (mój rekord to siedemset czterdzieści dziewięć nieprzespanych godzin), jednak w przeciwieństwie do pozostałych – mogę.
Śpię, a on mi się przygląda. Wprawdzie nigdy tego nie pamiętam, lecz Edward twierdzi, że śnię. W dalszym ciągu mówię przez sen i stanowi to dla niego nadal jedyną możliwość, by usłyszeć moje myśli, które są dla niego tajemnicą.
Choć tak wiele rzeczy uległo zmianie, równie wiele pozostało takich samych.
Nigdy nie dostarczyłam Edwardowi powodu, by zmienił swoje uczucia do mnie, co znacznie ukoiło moje najgorsze obawy – po prostu większość moich ludzkich cech, za które mnie pokochał, zachowałam pomimo przemiany. Nie ma na to żadnego wytłumaczenia; każdy wampir, którego spotykam, jest równie zdziwiony i zaszokowany. Jednak do tych cech dochodzą jeszcze inne, nadludzkie. Wszystkie te wampirze osobliwości, które przed latami obserwowałam u Cullenów, są teraz częścią również mnie.
Odżywiam się krwią (nawet, jeśli nie zawsze odpowiada ona mojemu zmysłowi smaku). Moja skóra błyszczy w słońcu jak przepiękny kamień szlachetny. W biegu potrafię dotrzymać tempa Edwardowi – oczywiście wtedy, gdy akurat nie potykam się ani nie upadam. Czasem walczę z Emmettem. Jestem niezniszczalna, a moja egzystencja już nigdy nie ma się skończyć.
I chociaż mówiono mi inaczej, nigdy nie odniosłam wrażenia, że takie życie mogłoby mi się kiedykolwiek znudzić. Świat nie wydaje mi się ani stary, ani zużyty. Nie tęsknię za słońcem – tylko czasem brakuje mi smaku lodów malinowych. Jeszcze nie doszłam do punktu, w którym czas zdaje się wydłużać i tracić na swoim znaczeniu. Wcale nie płynie on dla mnie z nieznośną powolnością - może poza momentami, gdy muszę robić zakupy z Alice i Rosalie.
W moim ludzkim życiu wieczność miała dla mnie dość mistyczne znaczenie. Tak naprawdę nie potrafiłam jej sobie wyobrazić. Jedynym, co kojarzyło mi się z „wiecznością”, było - „wieczność z Edwardem”. Wprawdzie jako wampir nadal nie wiem, co właściwie kryje się pod tym pojęciem, ale i tak jest to dla mnie nieco bardziej zrozumiałe. Nadal nierozerwalnie łączy się z życiem u boku Edwarda – wieczność bez niego nie miałaby sensu, ale powoli nabiera ona konkretniejszych, choć w dalszym ciągu dość zamazanych, kształtów.
Carlisle opowiadał mi niedawno, że część nieśmiertelnych wątpi w wieczność i woli odejść. Ale moje wyobrażenie jest jeszcze inne. Nigdy nie miewam uczucia, że chciałabym z tego wszystkiego zrezygnować. Nie wyobrażam sobie, że każdy następny dzień miałby być podobny do poprzedniego. Może to po prostu naiwność młodego wampira, i w ciągu kolejnych pięćdziesięciu, sześćdziesięciu lat moje myśli całkiem się zmienią. Nie wiem… Teoretycznie jest to możliwe.
Volturi interesują się mną, chcą, bym się do nich przyłączyła. Szczególnie entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu wydaje się Aro; jest w tym nawet dość zabawny. Najchętniej przejąłby kontrolę nad całym klanem Cullenów – oczywiście taką, która zostałaby przez nas przyjęta dobrowolnie i z radością. Gdybym rok w rok musiała spędzać w Volterze, prawdopodobnie z nudów kompletnie straciłabym głowę.
W następnym roku zapisujemy się do liceum w Nowym Jorku. „Smog jest równie dobry jak mgła. Prawie nigdy nie widać tam słońca”, twierdzi Carlisle.
Będę podawać się za szesnastolatkę. To dziwne uczucie, gdy wiem, że mam już czterdzieści dziewięć lat, a od ponad trzydziestu jestem mężatką. Edward będzie chodził ze mną do jednej klasy. Ludzie dają mu przeważnie od piętnastu – co jest naprawdę najniższą granicą – do około dwudziestu lat. Z kolei Emmett i Jasper w żadnym wypadku nie mogliby uchodzić za młodszych niż osiemnaście lat. Ostatecznie to wiek Carlisle’a decyduje o tym, jak długo będziemy mogli pozostać w Nowym Jorku. Gdy po kilku latach nie będzie już mógł podawać się za trzydziestolatka, będziemy musieli odejść.
- Jeśli nadal nie wiesz, czym jest nuda – śmieje się Edward – to wciśnij się znowu w szkolną ławkę!
- Jestem przekonana, że piekło to niekończąca się lekcja historii – marudzi Rosalie.
Ale nie mogą mnie tym przestraszyć. Ramię w ramię, znowu będę uczęszczać na te same lekcje z moim mężem, moim przyjacielem, moją podporą – moim życiem, i nawet, jeśli zwyczajna godzina historii wydłuży się w nieskończoność, i tak zawsze będę za to wdzięczna.
Już nie mogę się doczekać wieczności!
Koniec
***
Ha, wcale jeszcze z Wami nie skończyłam. Muszę dorzucić kilka słów wyjaśnienia.
Fakt, że Bella po przemianie stała się taką pół istotą wynika z, jak doczytałam, pewnej niechęci autorki do wyobrażania jej sobie jako wampira. Myślę, że w ten sposób chciała pewnie sprawić, by i wilk był syty, i owca cała. Jak zauważyłyście, zabrakło opisu ślubu i przemiany - tego pierwszego dlatego, że - cytuję - E. obawiała się, że wypadłoby to w jej wykonaniu kiczowato, natomiast drugiego chciała nam (i sobie) oszczędzić. Odnosząc się do samej treści epilogu - zdaniem autorki nuda to jeden z największych problemów nieśmiertelności. To chyba powinno wystarczyć za całe wyjaśnienie. ^.^'
Wprawdzie "Unterwelt" kończy się w tym miejscu, ale... Jeśli czujecie niedosyt, macie ochotę na więcej... to mam dla Was niespodziankę. Ten tekst ma swoją kontynuację - "Über das Verlieren der Unschuld". Osobiście pokochałam teksty Enovie za jej styl, za to naładowanie emocjami, za opisy uczuć - nie brak ich również w drugiej części tekstu, ale za to pojawia się tam coś, czego w Otchłani zabrakło, a jest to - uwaga, uwaga - akcja. ;> I przynajmniej mi wydaje się to naprawdę ciekawe, ale, ćśśś, nie mam zamiaru nic zdradzać. Jeśli byłybyście zainteresowane - bardzo się cieszę, jeśli nie - też dobrze. Czekam na Wasze opinie na ten temat i pozdrawiam. ;*
Robaczek
|
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Śro 10:42, 01 Lip 2009, w całości zmieniany 6 razy
|
|
|
|
Ann!
Wilkołak
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 16:35, 01 Mar 2009 |
|
Ale piękne zakończenie. Bardzo podobał mi się epilog. I szczerze mówiąc, chciało mi się uronić łezkę, kiedy czytałam o Charliem i Renee. Ale tego nie zrobiłam.
Chciałam ci napisać, że całe twoje tłumaczenie bardzo mi przypadło do gustu. Było takie, że nie potrafiętego opisać. Dziękuję ci za to, że pojęłaś siętego tłumaczenia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|