|
Autor |
Wiadomość |
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Czw 10:54, 30 Lip 2009 |
|
Och... nawet nie pamiętam jak wpadłam na to opowiadanie, wiem jedynie, że chciałam je przeczytać już od kilku dni... Przeczytałam je do końca wczoraj... I po prostu WOW!!! Muszę przyznać, że podobała mi się taka niegrzeczna Isabella, świetna. Ale teraz jej choroba, schizofrenia, ja mnie pamięć nie myli, to po prostu mnie zatkało... Nie wiem nawet co mam powiedzieć na ten temat. Oczywiście aby dowiedzieć się więcej na ten temat z google'owałam go. I wyszło mi, że schizofrenia, to zespół chorób, że nie jest to choroba zawsze identyczna, o identycznym podłożu... I takie tam bzdury... W sumie nie do końca zrozumiałam tą lekarską paplaninę i wielosylabowe nazwy o łamiących język wydźwięku :( Tylko z tego co zauważyła i zrozumiałam, to stwierdziłam fakt iż nasza Isabella jest poważnie chora... O czym świadczy jej zachowanie, podejrzewam, że choroba ujawniła się w momencie gdy Isabella zaczęła używać sobie dobroci ludzkości, a mianowicie alkoholu, papierosów i narkotyków... Co do leczenia to słyszałam, że leki mają skutki uboczne, między którymi jest wzmianka, że potrafią one doprowadzić do chorób serca... Co niekoniecznie jest dobrą wiadomością dla nas i Belli...
Co do Twojej Twórczości (już nie do tekstu i choroby) to po prostu miód, cud i orzeszki Dziewczyno masz talent i do duży nie mam pojęcia ile masz lat, ale wydaje mi się, że jesteś już dojrzałą osobą, co wywnioskowałam z Twojego stylu pisania... Jest on naprawdę niesamowity... Opisy Belli "incydentów", nawet nie wiem jak je określić, brak mi po prosty słów... Genialne!! Na prawdę ciężko na początku było mi się dostosować, ponieważ nie miałam pojęcia czemu akcja nagle zmienia taki kierunek... Czemu jakiś gość ją goni i pojawia się zawsze w dziwny sposób, nie wiedziałam co o tym myśleć. Aż do chwili gdy okazało się, że Belli tylko się wszystko wydawało, a Edward niczego nie widział (chodzi mi o pierwszy incydent w jej pokoju, jak Edward tam wszedł po telefonie od jej matki). Zrozumiałam, że coś jest nie tak, że to się nie dzieje na prawdę... W ogóle wszystko genialne, cudowne i nie mam pojęcia jeszcze jakie... Mam nadzieję, że osłodziłam ci trochę życia...
istnieje możliwość iż ten komentarz nie jest zbyt składniowy, z góry przepraszam :) Chciałam dobrze:)
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Sob 12:47, 01 Sie 2009 |
|
Osoby wrażliwe proszę o zamknięcie oczu, tudzież pominięcie wstępu.
Nie wiem, czy stać mnie na przepraszanie za dwumiesięczny zastój. Jestem zbyt zmęczona tym opowiadaniem, jest mi niedobrze na samą myśl o nim, ale obiecałam sobie, że to skończę, więc obietnicy dotrzymam. Zostały jeszcze dwa rozdziały, oprócz tego, i epilog. Smacznego (mam nadzieję, że niestrawności nie będzie).
Betowała Iskra.
~ 21.
EPOV
Z lotniska odebrał nas – mnie i Carlisle’a – jego przyjaciel. Wesoły jegomość z siwą brodą opowiadał całą drogę do hotelu o swoich, jak twierdził, cudownych dzieciach. Mój przyjaciel uprzejmie wdrążył się w temat, ale ja byłem gotowy jedynie na ciche pomruki od czasu do czasu. W myślach przebywałem z Bellą. Tak bardzo chciałem się z nią pożegnać. Pomimo wszystko, kochałem ją i powoli dojrzewałem do myśli, żeby to przyznać na głos.
Martwiłem się o to, jak zareaguje na Alice. Odniosłem nieprzyjemne wrażenie, że zmiana jej zachowania, dotyczyła tylko mojej osoby. Ten zawikłany system myślowy zadziwiał mnie co dzień. Nie potrafiłem jej zrozumieć, to oczywiste, jednak naprawdę się starałem. Chciałem się dowiedzieć, co dzieje się w tej brązowowłosej głowie. Liczyłem, że to przybliży mnie do zrozumienia uczuć ukrytych w ukochanym sercu.
Od razu po wejściu do pokoju złapałem za telefon. Musiałem dowiedzieć się czegokolwiek.
- Edward? – ciepły głos Alice zaszumiał w słuchawce.
- Przekazałaś?
- Też miło cię słyszeć. Tak, przekazałam – powiedziała z nutką dezaprobaty w głosie.
- Coś się stało?
- Edward, to świruska! Co ty w niej widzisz?
Co ja w niej widzę? Pytanie, rzec by można, nie na miejscu. Widziałem w niej wszystko, co tylko widzieć mogłem. Była dla mnie pustką i całością równocześnie.
- Coś ci powiedziała? – Nie było mnie stać na ponowne wdrążanie się w temat Belli, ale musiałem wiedzieć.
- Warknęła na mnie, wyrwała mi list i poszła.
- Ech… Ona taka jest… Nie przepada za ludźmi, ona…
- Przestań – przerwała mi Alice. – Przestań ją usprawiedliwiać! Niech sama świadczy o sobie. Muszę kończyć. Baw się dobrze.
Rozłączyła się.
Oczywiście… Miała rację. Nie mogę całe życie mówić za Isabellę. To dorosła osoba, musi sama za siebie odpowiadać. Jednak nie potrafiłem tego tak zostawić. Za oczywiste uznałem, że ta dziewczyna znaczyła dla mnie więcej niż ktokolwiek na świecie. Nie chciałem, żeby moi przyjaciele mieli o niej złe zdanie. Wiedziałem jaka była naprawdę, więc dlaczego wszyscy nie mieliby się o tym dowiedzieć?
BPOV
Myśli uciekały, kierując się w złą stronę. Patrzyłam na syf w swoimi pokoju, krytycznym wzrokiem mierząc odległości między porozrzucanymi przedmiotami. Gdzieś w rogu podarte kartki, na środku ciuchy. I ja ściśnięta pod ścianą. Wtapiałam się w czerwoną przeszkodę, usiłując zginąć w jej wnętrzu. Jak przez mgłę przypominałam sobie brunetkę, która rano przekazywała mi list od Edwarda. Nie wypuszczałam go z ręki od momentu, w którym w nią trafił. Nie zraziła mnie nawet brązowa plama, efekt impertynencji jakiegoś idioty, któremu zachciało się trącać szczupłe posiadaczki czerwonych trampek, kiedy te niosą gorącą kawę. Wyginałam rogi we wszystkie możliwe strony, jakby to mogło sprawić, że na kartce wykwitnie więcej liter. Za największe osiągnięcie, z czystym sumieniem, uznałam złożenie tego prostokącika, o wymiarach dwadzieścia na trzydzieści, na dziewięć części.
- Jesteś żałosna, Swan – mruknęłam pod nosem.
Nie wiedziałam, że może mi aż tak brakować Edwarda. Łapałam się na smutnych uśmiechach na widok równego pisma. Paranoja trzeciego stopnia, ot co.
- Jesteś wariatką, Swan.
Bez wątpienia, podpowiadał głosik w mojej głowie.
- Puk, puk – usłyszałam cichy głos.
- Wynoś się – warknęłam.
Gdybym miała wybrać ostatnią osobę, na którą chciałabym spojrzeć w tym dniu, wywaliłabym Rosalie poza listę.
- Spokojnie! – Uniosła ręce w obronnym geście. – Ktoś do ciebie przyszedł.
Chciałam powiedzieć tej idiotce, gdzie mogą mi wejść ci, którzy tak bardzo chcą patrzeć na moją zaryczaną twarz, ale kiedy się odwróciłam, już jej nie było. W zamian na progu stała przyjaciółka Edwarda.
- Przypomnij mi, jak masz na imię? – zapytałam przesłodzonym głosem.
- Alice. Ja…
- Posłuchaj mnie, Alice – przerwałam dziewczynie. – Powiem to tylko raz, więc wsłuchaj się dobrze. Zabieraj stąd swój chudy tyłek i niech cię moje oczy nigdy więcej nie widzą. Łazisz za mną cały dzień, a ja nie wiem z jakiego powodu. Odpuść sobie, póki jeszcze jestem miła.
Alice nie wydawała się ani trochę przejęta moją jawną niechęcią do jej osoby. Z szerokim uśmiechem nonszalancko usiadła na, o dziwo, posłanym łóżku.
- Ładnie tutaj. Czysto – powiedziała, jakbym przed chwilą nie usiłowała jej wykopać ze swojego pokoju.
- Dziewczyno, co ty odpierdalasz? – zapytałam, tracąc resztki godności i spokoju.
Zachowywała się, jakby w ogóle nie dochodziły do niej moje słowa. Zaczęła obserwować czerwone ściany. Czyżby widziała w nich odpowiedzi na najtrudniejsze pytania natury egzystencjonalnej? A to podobno ja jestem obłąkana, pomyślałam.
- Co ty, do cholery, robisz? – Zaciskałam pięści tak mocno, że mogłam poczuć paznokcie wbijające się we wnętrze dłoni. Nie zaciskaj palców w pięść, kiedy chcesz kogoś uderzyć, mówił zawsze ojciec. Kącik ust zadrgał mi na to skojarzenie.
- Patrzę. Edward o ciebie pytał – rzuciła od niechcenia, przesuwając wzrok na mnie.
- Nie obchodzi mnie to. Wynoś się stąd.
Na każdą chamską odzywkę reagowała tak samo – odwracała wzrok w kierunku ścian. Jakby wściekła czerwień miała ją uspokajać.
- Poważnie, dziewczyno… - Wstałam, patrząc na nią spode łba. – Spieprzaj, albo porozmawiamy inaczej.
Westchnęła i wyciągnęła z torebki mały pakunek.
- Szkoda, że nie można z tobą porozmawiać normalnie. Chciałabym kiedyś zobaczyć twoją prawdziwą twarz. Tę, o której wciąż mówi Edward. Masz – rzuciła pudełko zawinięte w foliową torebkę na łóżko – możesz się tym udławić. Niemiłego – rzuciła na odchodne i wyszła.
Niewiele myśląc, nawet nie spojrzawszy na zawartość torebki, wyszłam z pokoju. Wpadłam do sypialni Rose, ledwo mogąc złapać oddech ze złości. Dziękowałam Bogu, że nie było tam tego śmierdzącego cepa, Emmetta. Siedziała dumnie na fotelu, wyciągając nogi na łóżko.
- Po co ją wpuściłaś? – warknęłam.
- Bo poprosiła – odpowiedziała z uśmiechem.
- Pieprzona kretynko.
Trzasnęłam drzwiami i chciałam wrócić do pokoju, ale ucisk w klatce piersiowej podpowiadał, że nie pora na to. Usiadłam na schodach, masując obolały mostek, jakby to mogło w czymkolwiek pomóc. Przed oczami stanęła mi scena w gabinecie Jacoba. Na karku zagościł lodowaty pot. Zestresowałam się jeszcze bardziej, przez co kolejny słoń postanowił urządzić sobie imprezę na mojej piersi. Chciałam przełknąć ślinę, ale dławiąca suchość w gardle nie pozwalała nawet na mały wdech. Wiedziałam, że nie wytrzymam ani minuty dłużej. Nie miałam siły podnieść się i udać do jakiegokolwiek źródła świeżego powietrza.
- Witaj w moim świecie, suko. – Na dźwięk tak znajomego, a jednocześnie znienawidzonego głosu, oczy przeszły mi mgłą.
Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam, była przerażona twarz mojej matki.
EPOV
- Dziękuję, Alice. Jestem twoim dłużnikiem.
Odłożyłem słuchawkę cały rozpromieniony. Bella dostała paczkę. Wiedziałem, że nie lubiła prezentów i niespodzianek, ale nie potrafiłbym wytrzymać ani chwili dłużej bez kontaktu z nią. Niecierpliwie zacząłem czekać na jakiekolwiek wieści.
Nie mogłem nawet przez chwilę pozbyć się wrażenia, że dzieje się coś złego. Ta dziewczyna bez przerwy pakowała się w jakieś kłopoty. W dodatku nie można było jej uznać za osobę przy zdrowych zmysłach, z oczywistych względów, więc uznałem, że moje zamartwianie się nie jest bezpodstawne.
- Z kim rozmawiałeś? – Usłyszałem głos Carlisle’a.
Stał oparty o framugę drzwi i patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Z Alice – odpowiedziałem szybko. Może nawet zbyt szybko.
- Co u Belli?
Znał mnie zbyt dobrze, żeby bez podsłuchiwania nie wiedzieć, o czym rozmawiałem z przyjaciółką.
- To skomplikowane.
- Nie wątpię, ale pamiętaj, że musisz coś zrobić.
- O czym ty mówisz? – zapytałem, podnosząc wzrok, który chwilę wcześniej był wlepiony w dywan.
- Wiesz, o czym mówię. Nie masz pewności. Myślisz, że to schizofrenia, bo tak powiedział ci szkolny psycholog, który cały dzień popija kawę w swoim gabinecie, udając, że pomaga uczniom. Nie potrafił do niej dotrzeć wcześniej, więc i teraz nie dotrze. A nawet jeżeli, to jest już za późno. Ona potrzebuje specjalisty, który odpowiednio ją zdiagnozuje, a w razie potrzeby zapewni leczenie.
- Ale…
- Nie – przerwał mi. Zdziwiło mnie to, bo rzadko kiedy zdarzało mu się to robić. Ponadto stanowczość w jego głosie nie pozwalała na sprzeciwy. Nie do takiej wizji siebie mnie przyzwyczaił. – Nie, Edwardzie. Tu nie chodzi tylko o nią, ale i o ciebie. Możesz sobie codziennie zadawać wiele pytań, możesz nawet na nie odpowiadać, ale nigdy nie uda ci się jej pomóc tylko dobrą wolą. Masz przed sobą świetlaną przyszłość, ale jeżeli będziesz się na nią wciąż oglądać, do niczego nie dojdziesz.
- A więc o to chodzi? – prychnąłem. – O moją przyszłość? A co z jej przyszłością?! – Przestałem panować nad sobą. Nie mogłem uwierzyć, że Carlisle, ten sam, który był dla mnie zawsze podporą, bawił się w takie zagrania.
- Edwardzie, proszę cię, uspokój się. Musisz na to spojrzeć racjonalnie. Wyjeżdżasz za rok na stypendium, a ona nie będzie mogła pojechać z tobą, jeżeli jest chora. Będziesz ją musiał tu zostawić. Samą. Zapewnij jej, póki jeszcze możesz, jakiekolwiek zabezpieczenie. A w tym wypadku jedynym zabezpieczeniem, na które cię stać, to zaprowadzenie jej do dobrego psychiatry.
Miał dużo racji, ale żadne argumenty do mnie nie przemawiały. Temat Belli był niezwykle wrażliwy, a Carlisle tylko dolewał oliwy do ognia. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym ją zostawić. Byłbym w stanie zrezygnować z wyjazdu, jeżeli to mogłoby jej pomóc.
- Ona się na to nie zgodzi – rzuciłem, zaciskając zęby.
- To ją na to namów. Jeżeli chcesz jej naprawdę pomóc, zrób to.
Musiałem przetrawić to, co usłyszałem, jeżeli nie chciałem naskoczyć bez powodu na Carlisle’a. Wstałem z zamiarem opuszczenia pokoju.
- Poczekaj – powiedział Carlisle, zagradzając mi przejście. – Chcesz być lekarzem. Pomyśl przez chwilę, że Bella to twoja pacjentka. Nie będziesz dobry w tym zawodzie, jeżeli nie postawisz jej zdrowia na pierwszym miejscu.
Bez słowa, wyminąłem go . Wybiegłem z hotelu bez jasno obranego celu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wireless
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D
|
Wysłany:
Sob 13:38, 01 Sie 2009 |
|
Ja też chcę taki Elo Podpis! :D
Oj, Rudaa, Rudaa ... to sobie nagrabiłaś! Dwa miesiące, no nieźle. Ale wiesz co? Nie potrafię opisać tego, co czuję po przeczytaniu tego rozdziału. Wiem tylko jedno - wszyscy mnie wkurzają ^^' Może to głupie, ale ta historia zrobiła się taka hmn... o, 'ciężka'. Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli. Troszkę się zmęczyłam i moim zdaniem ciągnie się to zbyt długo. Fakt faktem, fabuła jest w miarę ciekawa, charaktery postaci też, ale definitywnie, mogłaś rozegrać to trochę inaczej.
Proszę, nie bij
Kończ już, ale zakończ dobrze. Wierzę w Ciebie, Rudzielcu - wireless. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 16:48, 01 Sie 2009 |
|
No, Rudzie! At last! Myślałam, że się nie doczekam :P
OK, mam jedno ALE. Co do zaciskania dłoni w pięść, to przy uderzeniu jest to wręcz wymagane :D Chodzi o to, żeby nie wkładać do środka kciuka, bo przy mocnym uderzeniu się połamie. O! :P
Co do treści: Cieszy mnie, że chcesz skończyć to opowiadanie, ale widać, że Cię ono już męczy. Wszystko jest jak najbardziej w porządku, jednak nie ma już tego, co było na samym początku. Ten rozdział nie wywołał we mnie ekscytacji, jednak utwierdziłam się w tym, że Edward jest nadopiekuńczy, a Bella jest suką. No, ale czekam na następne rozdziały i mam nadzieję, że na końcu mnie zaskoczysz
Pozdrawiam,
M. vel P. :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Sob 17:56, 01 Sie 2009 |
|
Na końcu to będzie... hmm. Ja nie wiem czy mam w to wierzyć.
W każdym razie co do rozdziału - tak jak powiedziała Msq widać, że PR cię męczy (jak zaznaczyłaś nad rozdziałem) i rzeczywiście opowiadanie straciło te psychodeliczne coś. :D Mam na myśli to, że nie popisałaś się w tym rozdziale swoimi umiejętnościami i charakterystycznymi oznakami twojego stylu. Ja wiem, że nie w każdym rozdziale wykorzystuje się opisy przyrody, jednak gdyby zapał był ten sam atak Belli zapewne opisałabyś dwa razy dłużej i to w taki sposób, że musiałabym czytać to po kilka razy, aby w pełni zrozumieć i odnaleźć się w tekście.
Odnośnie bohaterów to ciotowaty Edward udaje takiego zajebistego typa, który ma przed sobą przyszłość i karierę tyle, że tak naprawdę nie potrafi zająć się Bellą. Po pierwsze jest zbyt dziecinny, po drugie cała ta sytuacja go przerasta, a po trzecie zero w nim odpowiedzialności. Jest zakochanym nieszczęśliwcem, który ma życiowego pecha, bo gdy zbliżył się (powiedzmy) do Belli to oczywiście wyjechał. Jakby jaja miał, jestem pewna, że by został.
Pieprzona kretynko. - Bardzo spodobała mi się ta riposta.
Kończę i czekam na di_end. Na samą myśl jestem podekscytowana.
Siemanko, powodzonka, bad elo seksik wela, mrał.
WENKUY :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wela dnia Sob 17:59, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ScaryMary
Dobry wampir
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.
|
Wysłany:
Sob 22:13, 01 Sie 2009 |
|
Kochanie, ten rozdział mnie nie zafascynował./ Zawiodłam się, srsly. Okej - chcesz skończyć, wszystko fajnie, ale skoro nie masz na to sił, to może zawieś wszystko na parę tygodni? Nic nie zaszkodzi, a może się polepszy. Jednak... Skoro już wiesz, że będzie to dla Ciebie trudnością, to ciągnij to bez uczucia, tak jak teraz, albo po prostu napisz ckliwe zakończenie : ) Choć dobrze wiem, że sobie na to nie pozwolisz... Cóż mówić, Rudzielcu. Dobrze widzę, że fandom Twilight nie fascynuje Cię tak, jak robił to niegdyś : )
Uczucie czytelniczki. Rozdział nic nie wniósł do tego opowiadania, naprawdę. Tym się zawiodłam. Choć ja jestem dziwna, dla mnie w każdym fanficku musi się coś dziać, musi być ten dreszczyk emocji, Ty mi to zapewniałaś. Zawsze. Ale tym razem nie poczułam nic. Ale wierzę, że dasz radę to pociągnąć. Tylko błagam, nie na siłę...
Maryś : * |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Sob 22:18, 01 Sie 2009 |
|
Wcześniej napisałam wyczerpujący komentarz więc teraz tylko dodam, że rozdział fajny, napisany z 2 perspektyw. Ciekawi mnie co jest w tej paczuszce i czy Edward zdoła namówić Bells na leczenie :) Mam nadzieję, że tak a później wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Bo ja uwielbiam Happy Endy i mam ogromną nadzieję, że i tym razem na taki natrafię. Mam nadzieję, że się nie mylę... Bo jak tak, to proszę ostrzec mnie jeśli końcówka, będzie smutna.Nie mam nerwów ze stali więc odpuściła bym sobie czytanie tego przed pójściem spania... Najwyżej na drugi dzień bym przeczytała :)
No to jesteśmy umówione
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 13:07, 02 Sie 2009 |
|
Bardzo ciekawe opowiadanie. Przypomina mi trochę Niebezpieczny umysł, ale to przez schizofrenię. Świetnie się je czyta. Często trudno oddzielić rzeczywistość od urojeń i powiem Ci Rudaa, że to dodaje Psychodelicznemu rajowi jakiejś tajemnicy, sprawia, że jest jeszcze ciekawszy. Może moja wypowiedź jest trochę niezrozumiała, ale trudno mi dokładnie wyrazić, jakie wrażenie na mnie robi Twój tekst. Na dodatek temat - psychika ludzka - niezwykle mi pod pasował...
W każdym bądź razie, jestem zachwycona tym opowiadaniem.
Rozumiem, że Ciebie już znudziło, tak po prostu jest... :) Czas nie zawsze działa na korzyść...
Chętnie przeczytam jeszcze dwa ostatnie rozdziały i epilog. Jest warto.
I na koniec - gratuluje pomysłu i dobrego pióra.
Do następnego.
Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
TempestaRosa
Wilkołak
Dołączył: 18 Sie 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cardiff
|
Wysłany:
Śro 13:20, 19 Sie 2009 |
|
Ja tak sobie wcześniej czytałam ten ff, a tak teraz przeczytałam 10rozdziałów na raz. Może tylko mi się tak wydaje, ale twoje znudzenie tym ff zaczyna się powoli robić widoczne, ale PR jest na tyle świetnym ff, że wciąż czyta się wspaniale.
Masz bogate słownictwo i oryginalny pomysł, a z ff o chorobie psychicznej spotkałam się wcześniej tylko dwa razy.
Ogólnie rozdział niezazbyt wniósł coś nowego, praktycznie nic się nie działo, a ta ucieczka Edwarda jakaś denna mi się wydała O_o ale to może moje widzimisie, nie wiem.
Tak przeczytałam komentarz ScaryMary i stwierdziłam, że ma racje. Chyba lepiej byłoby odpocząć niż pisać na siłę.
Pozdrawiam,
TempestaRosa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
sayuri
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 22:34, 28 Gru 2009 |
|
Ach, ach ! Przypomniałam sobie o tym forum po dłuuugim czasie i miałam nadzieję, że wszystkie opowiadania, które kiedyś zaczęłam czytać będą już zakończone i z wielką przyjemnością je przeczytam, a tu taka niespodzianka... Ten ff jest jednym z moich ulubionych i bardzo czekam na kontynuację ;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|