|
Autor |
Wiadomość |
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Sob 22:41, 16 Sty 2010 |
|
Zapraszam Was na moje kolejne tłumaczenie. Mam nadzieję, że tak jak w przypadku MMB, Stay'a czy HG ono też Wam się spodoba. I bardzo proszę o wyrażanie swoich opinii, bo ten fick tłumaczy mi się wyjątkowo ciężko, gdyż trochę nie mogę się jeszcze wczuć w styl autorki, a trochę też "pomaga" mi w tym dosyć, hm... "naukowe" słownictwo.
Standardowo opowiadanie do znalezienia także na chomiku:
[link widoczny dla zalogowanych]
***
Geniuszowaty Edward uważa, że nie ma szans u popularnej i pięknej Belli. Czy ma rację? A może ona okaże się jedną z dziewczyn, która uważa, że geniusze są lepsi, jeśli chodzi o miłość?
***
Jest to TŁUMACZENIE. Posiadam na nie zgodę.
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Link do profilu cdunbar: [link widoczny dla zalogowanych]
***
+16 ze względu na język, sceny erotyczne i picie nieletnich. Trochę OOC... okej, bardzo OOC.
***
95% przypisów pochodzi od autorki. Tłumaczę je, żebyście lepiej mogli zrozumieć odwołania do danych seriali, gier itd., a także lepiej poznać autorkę. Przyznaję, że cześć z nich trochę skracałam.
____________________________
White & Nerdy - Weird Al Yankovic
I'm nerdy in the extreme
Whiter than sour cream
I was in AV club and glee club
And even the chess team
Only question I ever thought was hard
Was "Do I like Kirk or do I like Picard?"
Spend every weekend at the Renaissance Faire
Got my name on my underwear
--------------------------------------------------------------------------------
Tłumaczyła: marcia993
Beta: chochlica1
Rozdział 1
EDWARD
- I w czym tkwi problem? – spytałem śmiertelnie znudzony, choć nie minęła nawet połowa mojej zmiany.
Zazwyczaj uwielbiłem pracować na linii telefonicznej w pomocy technicznej uniwersytetu, która mieściła się w piwnicy biblioteki lub też „lochu”, jak to niektórzy ją nazywali. Bycie otaczanym przez komputery, przypadkowe części techniczne i regały wyłożone książkami z serii „Jak to zrobić” nie dla wszystkich oznaczało idealne środowisko pracy, ale tutaj, na dole, czułem się jak w domu. Zwłaszcza w dni takie jak ten, kiedy przebywałem sam. Jednak dzisiejszy dzień nie był normalny.
- To po prostu nie pracuje! Robię wszystko, co jest napisane w instrukcji, ale nic nie działa! – dziewczyna jęczała do telefonu. Głośno.
Dlaczego wszystkie pierwszoklasistki musiały jęczeć tak samo? Czy to coś, czego nauczyły się przed ukończeniem liceum?
- Okej, uspokój się i zaczniemy robić to krok po kroku – powiedziałem, mam nadzieję, uspokajającym tonem. – Zainstalowałaś na swoim komputerze program?
Spotkałem się z ciszą, a słaby głosik spytał: - Jaki program?
No i mamy zwycięzcę!
Przynajmniej ten problem został rozwiązany po minucie. Większość telefonów w stylu „pomóż mi zainstalować Internet” trwała od dziesięciu do piętnastu minut.
- Program, który znajduje się na płycie instalacyjnej dołączonej do instrukcji i kabla Ethernet* - wyjaśniłem.
- Ach... no cóż, zrobię to i zobaczę, co się stanie. Dzięki! – odpowiedziała przed rozłączeniem.
No proszę, jak ciężkie może się okazać zainstalowanie prostego, stałego Internetu i skonfigurowanie dostępu do niego na uczelni? Śpiący małpiszon potrafiłby to zrobić.
Zazwyczaj nie jestem taki nieprzyjemny w stosunku do płci pięknej, ale jak się tkwi za biurkiem i odpowiada na telefony podobne do każdego innego, który odebrałeś przez ostatnie trzy godziny, to można się wkurzyć. Nie jestem przecież święty.
Popychając cienkie, czarne oprawki okularów, które nosiłem na swoim nosie od szóstej klasy, wróciłem do rozmowy prowadzonej w jednym z pokoi na czacie, gdzie ostatnio konwersowaliśmy o wyższości korzystania z Javascript nad Flashem. Podczas mojej nieobecności ktoś zaczął temat Pythona**, przez co rozpętało się piekło.
Wylogowałem się i usiadłem na krześle chwilę przed tym, jak usłyszałem głos roznoszący się po korytarzu.
Zaleta przebywania w piwnicy ujawniała się wtedy, gdy ktoś do niej wchodził. Ludzie raczej tu nie przychodzili, a jeśli już ktoś to robił, miał ku temu powód. I to zazwyczaj dawało mi lub komukolwiek, kto się tu znajdował, wystarczająco dużo czasu, by wyglądać na kogoś, kto pracuje nad czymś ważnym, a nie na osobę żyjącą pełnią życia. A właśnie to robimy przez dziewięćdziesiąt procent naszego czasu.
- A tam jest biuro pomocy technicznej – powiedział chłopak, którego głos rozpoznałem. Był to Mike Newton, szef studentów pracujących w bibliotece. Musiał kogoś oprowadzać. – Zwykle jest pełne ludzi – kontynuował. – Jednak odkąd przenieśli je do tej klitki, nie jest ono oficjalne i pracuje tam tylko jedna osoba odpowiadająca na telefony.
Mimo że Mike kierował pracownikami, to tylko on zawsze pokazywał wszystko dziewczynom. I to nie byle jakim. Wybierał sobie jedynie te ładne. Te, z którymi wydawało mu się, że mógłby mieć szansę, nawet jeśli nie mógł wiązać się ze swoimi podwładnymi.
Chociaż tego, co chce z nimi robić, nie można nazwać „wiązaniem się”.
Biedak pewnie nie miał nawet pojęcia, jak ją trzeba poderwać.
Widziałem go kiedyś z jedną w rogu korytarza, bo stali mi na drodze. Mike wskazywał różne rzeczy, a tamta dziewczyna stojąca obok niego udawała zainteresowanie. Powiedziałem „udawała”, ponieważ można było rzec, że jej to nie obchodziło.
Dużo osób mogłoby to potwierdzić, ale oczywiście on tego nie zauważał, bo inaczej nie byłby taki chętny, żeby wyjaśniać każdy drobiazg.
Przez sekundę zerknąłem na dziewczynę. Nawet z daleka była gorąca. Rozumiałem, dlaczego Mike ją wybrał. Drobna, szczupła, ale niewyglądająca niezdrowo, zaokrąglona w odpowiednich miejscach, z ciemnobrązowymi włosami zawiązanymi w niedbałego koczka i twarzy w kształcie serca. Była jak połączenie dziewczyny z sąsiedztwa z seksowną bibliotekarką.
Obróciłem się w stronę monitora i zalogowałem do ostatniej rozmowy, którą prowadziłem, próbując się zachowywać, jak gdybym przez cały czas pracował.
- A to Edward, nasz spec od wszystkich spraw technicznych i nadzorca innych studentów, którzy tu pracują. – Usłyszałem Mike’a, co było sygnałem, bym odwrócił głowę.
Przykleiłem do twarzy uśmiech i spojrzałem na najpiękniejszą dziewczynę, jaką w życiu widziałem. Słowa nie wystarczyły, by ją opisać.
Czy naprawdę myślałem, że z daleka wydawała się gorąca? Bo z bliska to całkiem inna historia. Ona nie była po prostu gorąca, była piękna. Bardziej niż piękna. Była boginią. Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć? Nikt nie mógłby być tak piękny… prawda? Sądziłem, że takie dziewczyny istnieją tylko w fantazjach, komiksach i tych filmach porno, które Emmett tak bardzo lubił oglądać.
Poczułem, jak opadała mi szczęka, kiedy uśmiechnęła się do mnie i grzecznie pomachała. Najmniejsze zmarszczki pojawiły się w kącikach jej oczu, a ja poczułem najdziwniejsze pragnienie, aby je pocałować.
- Cześć, jestem Bella – powiedziała, patrząc na mnie swoimi czekoladowymi oczami i kusząc niczym wołanie syreny. Zatonąłem w nich, pływając szczęśliwie w ich głębi.
Nie wiem, jak długo się w siebie wpatrywaliśmy, ale minęło wystarczająco dużo czasu, by zmusiło to Mike’a do niecierpliwego odchrząknięcia.
Odciągając od niej wzrok i przeczesując ręką włosy, udało mi się wydukać:
- Przepraszam. Cześć.
- Cześć – powtórzyła, delikatnie się czerwieniąc.
O Boże. Ten rumieniec tylko dodał jej piękności, jeśli to w ogóle było możliwe. A jej głos. Czy wspomniałem już o jej głosie? Był delikatny i melodyjny, spłynął po mnie i wydał szumiący dźwięk w mojej głowie. Nie należał do tych denerwujących, ale do tych, które mówiły: „Obudź się. Skup się. Spraw, żeby się jeszcze odezwała”.
- W każdym razie – zaczął Mike, przeciągając te słowa, aby zwrócić na siebie uwagę Belli. Mogłem powiedzieć, że był chętny do odejścia. Nigdy nie zostawał na dole zbyt długo. – Chodźmy na górę i dokończmy całą tę papierkową robotę, żebyś mogła jutro zacząć.
Bogini obróciła głowę i posłała Mike’owi półuśmiech. – Okej.
Nie zrobiłem nic prócz patrzenia, jak wychodzą, zostawiając mnie ponownie samego.
Czy to się naprawdę stało? To wydawało się być bardziej surrealistyczne niż wszystko, czego doświadczyłem w życiu, nawet spotkanie z Jossem Whedonem*** na ComicCon**** dwa lata temu. Pieprzony Joss spadł ze swojej pozycji przez tę dziewczynę.
Bella. Tak miała na imię. Bella. Po włosku to znaczy… „piękna”, tak mi się wydaje, a to pasuje do niej idealnie. Jej rodzice naprawdę wiedzieli, co robią, kiedy ją nazywali.
Ale nie miałem u niej szansy. Byłem kompletnym kujonem i na dodatek nosiłem okulary. Ona miała pewnie chłopaka-sportowca, który znokautowałby mnie jednym uderzeniem. Nie mogłem z kimś takim rywalizować o kogoś takiego jak ona. To nawet nie była rywalizacja.
Więc wypchnąłem ją ze swojego umysłu. Myślenie o niej nie miało sensu, zwłaszcza, że nie mogłem zrobić niczego w tym kierunku. Jedynie potraktować ostatnie pięć minut jako sen i postawić sobie przed oczami jej obraz, gdy będę potrzebował przypomnienia, że anioły chodzą po ziemi.
Moja komórka zadzwoniła, a ja podniosłem ją, by spojrzeć na numer dzwoniącego.
Emmett.
- Słucham? – powiedziałem, odbierając telefon.
- Stary. Musisz przyjść na tę epicką imprezę, którą mamy jutro wieczorem z okazji inauguracji nowego roku szkolnego – krzyczał do telefonu. Zawsze do mnie krzyczał. Ten facet miał tylko dwa tony głosu: o normalnej głośności i głośności imprezowej. Głośność imprezowa była głębsza, bardziej grzmiąca. Na dodatek jego słowa zawsze wydawały się w głośności imprezowej trochę niewyraźne.
- Uch, Emmett. Wiesz, że nienawidzę chodzić na te imprezy bractwa.
- Nie zaczynaj znowu, człowieku. Jesteś teraz w drugiej klasie. O klasę wyżej. Jesteś świetnym towarem dla pierwszoklasistek.
- No nie wiem, pomyślę o tym – obiecałem, mając nadzieję, że do jutra o tym zapomni.
Emmett był świetnym kolesiem, którego znałem od podstawówki, ale czasami mogło go być trochę za wiele. Za wiele z imprezowicza. Za wiele z agresora. Po prostu za wiele.
Przez cały okres szkolny mieszkaliśmy koło siebie, a w liceum staliśmy się przyjaciółmi, zanim paczki w szkole zabroniły nam się spotykać. Ale Emmett był wyjątkiem i zignorował tę szanowaną zasadę. Zachował się jak w filmie Johna Hughesa***** – król kampusu zaprzyjaźnił się z pokornym nudziarzem, nawet jeśli mogło się wydawać, że nic ich nie łączyło.
Był o rok starszy ode mnie, ale ta różnica z łatwością mogłaby zostać wzięta za dziesięć lat. Podczas gdy on rozwijał swoje ciało, tak że każda kobieta w przeciągu pięciu mil pożerała go wzrokiem, ja pozostałem szczupły. Niezupełnie posiadałem mięśnie, ale nie można mnie też nazwać chuderlakiem. Znajdowałem się pośrodku. Żadna dziewczyna się mną nie interesowała, nie kiedy Emmett rozpraszał je swoją muskulaturą i wyglądem, który uwielbiały.
A jakby tego było mało, pełnił funkcję prezesa Sigma Alpha Epsilon, znanego też jako SAE, najbardziej znanego bractwa w kampusie. Każdy wiedział, kim jest. Dzięki temu zyskał na Facebooku jakichś ośmiuset znajomych. To szaleństwo, jaki był popularny.
Miałem szczęście, że posiadałem wystarczającą liczbę przyjaciół z zajęć i pracy, by mieć ich na tamtym portalu ponad pięćdziesiąt. Jednak było mi z tym dobrze. Większość z nich nie wierzyła, że znam Emmetta, bo to wydawało się dla nich zbyt dziwaczne, by mogli pojąć, że się przyjaźnimy. Nie wiedziałem, jak odpowiadać na ich niewyczerpujące pytania, bo sam nie wiedziałem, jak to się działo.
Chyba był zbyt uparty, aby się ze mną nie przyjaźnić.
- Nie przyjmuję do wiadomości tego całego szajsu w stylu „no nie wiem”, Eddie – zażądał Emmett, wyrywając mnie ze swoich rozważań. Nie cierpiałem, kiedy nazywał mnie „Eddie”, ale nie miałem odwagi, by mu o tym powiedzieć. – Przyjdziesz. I na tym koniec tematu. Za bardzo potrzebujesz dziewczyny. Na litość boską, chłopie, masz dwadzieścia jeden lat i ciągle jesteś prawiczkiem!
Skrzywiłem się, gdy on śmiał się do rozpuku ze swojego oświadczenia. Uważał za wielki żart to, że chcę zachować dziewictwo do czasu, aż poznam odpowiednią osobę. Ale dlaczego musi mówić to na głos?! To była jedyna rzecz, którą mu powiedziałem, jednak to nie oznaczało, że chcę, aby każdy znał na wylot moje życie osobiste.
- Emmett, wiesz że to moja własna decyzja i byłbym naprawdę wdzięczny, gdybyś przestał mówić, że jestem... prawiczkiem... na cały głos – wydusiłem z siebie, sycząc na słowie „prawiczek”, jakby ktoś mógł mnie usłyszeć. – Ale jeśli to cię uciszy, to przyjdę na to twoje głupie przyjęcie.
- Tak! Nie pożałujesz tego, brachu. KD****** jest w tym roku naszym bliźniaczym stowarzyszeniem i organizują z nami tę imprezę – wyjaśnił, podnosząc głos przy każdym kolejnym wyrazie. – Mają u siebie kilka naprawdę gorących lasek i jestem pewien, że jakąś dla ciebie znajdę.
- Dobrze wiedzieć – wymamrotałem, zdając już sobie sprawę, że to całe „znajdowanie” nie dojdzie do skutku, gdy tylko dziewczyna lepiej mi się przyjrzy. Te ładne nie lecą na kujonów, chyba że mają dużo kasy jak Bill Gates. Ale to nie dotyczy reszty z nas, bo takie coś dzieje się tylko w filmach. – No to do zobaczenia jutro. Muszę odejść od telefonu i wrócić do pracy.
- Jasne, jasne. Do jutra!
Nacisnął “rozłącz”, a ja wydałem z siebie dźwięk niezadowolenia. Głupi, nawiedzony sportowiec. Wiem, że w głębi serca chciał dla mnie jak najlepiej, ale kto powiedział, że pójście na imprezę jest dla mnie dobrym rozwiązaniem?
Przez kilka sekund zastanawiałem się, czy mógłbym tam spotkać Bellę, ale szybko odrzuciłem tę myśl. Myślenie o niej nie przyniesie mi niczego dobrego.
Uch, nienawidziłem imprez bardziej niż czegokolwiek innego. No ale Emmett uwielbiał zwłaszcza te z dzikimi tańcami, alkoholem i ogólną rozpustą. Ja lubiłem chodzić na inne, które wymagały Red Bulla, rozmów o sieci Lan******* i Unreal World Tournament********.
Telefon znowu zadzwonił, więc podniosłem słuchawkę, godząc się na to, że kolejna ciemna pierwszoklasistka nie będzie umiała postępować zgodnie z instrukcją.
To będzie długie pięć godzin, nim moja zmiana się skończy...
__________________________
*Kabel Ethernet – magiczny mały kabel łączący komputer sieci lokalnej z modemem lub kablem ustalającym połączenie internetowe. Zasadniczo to, co przynosi dobrodziejstwa Internetu.
**Javascipt, Flash i Python – różne rodzaje kodowania, których można użyć, a każdy z nich spełnia różne potrzeby w świecie programistów komputerowych. Tak naprawdę nie znam się na ich plusach i minusach, więc proszę, nie pytajcie mnie o to (mnie lepiej też, bo niewiele Wam na ten temat powiem – przyp. tłum.).
***Joss Whedon – genialny facet, twórca „Buffy: postrachu wampirów”, „Anioła ciemności” i „Firefly”, które kocham całym sercem (ja też, z wyjątkiem „Firefly” – przyp. tłum.), „Serenity”, „Dr. Horrible’s Sing-Along Blog”, który jest uroczy i który kocham (jak możecie zauważyć po awatarze, który mam na profilu) i nowego serialu Foxa – „Dollhouse”. Poważnie, oglądnijcie każdą rzecz, którą stworzył. One są niesamowite i na pewno tego nie pożałujecie.
****ComicCon – konferencja, która odbywa się co roku w San Diego i skupia wszystkich samotników, ofiary losu, geniuszy, degeneratów, frajerów, fanów Sci-Fi i naukowców. Marzę o tym, aby mieszkać wystarczająco blisko i móc tam pojechać.
*****John Hughes – błyskotliwy scenarzysta, który zdefiniował życie nastolatków w latach osiemdziesiątych w filmach takich jak „Sixteen Candles”, „Ferris Bueller's Day Off”, „The Breakfast Club”, „Pretty In Pink” i „National Lampoon's Vacation” (jeśli go nie znacie, musieliście mieszkać w jaskini przez całe swoje życie albo urodzić się w ciągu ostatnich trzynastu lat).
******KD – Delta Kappa – krajowe stowarzyszenie. Wielu moich przyjaciół do niego należało, kiedy chodziłam do college’u, dlatego wybrałam właśnie to bractwo.
*******Przyjęcia Lan – odbywają się wtedy, kiedy kilku nudziarzy spotyka się i podłącza ich komputery do tej samej sieci, żeby mogli wspólnie grać w gry albo dzielić się swoimi rzeczami bez konieczności przechodzenia przez kolejną sieć. Większość osób to robi, ale czasami bywałam na takich przyjęciach i naprawdę dobrze się bawiłam. Więc nie skreślajcie ich, zanim sami się tam nie znajdziecie.
********Unreal World Tournament – świetna gra, gdzie głównie strzelasz do ludzi z innych drużyn. Jak w wersji Multi-player, ale o wiele lepsza. Zwłaszcza kiedy zdobywasz broń palną (kto nigdy w to nie grał, niech żałuje :D – przyp. tłum.). |
Post został pochwalony 3 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Sob 19:33, 14 Sie 2010, w całości zmieniany 7 razy
|
|
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Sob 23:13, 16 Sty 2010 |
|
Ojj, a gdzie komentarze? jak już Marta coś wybiera do tłumaczenia, to to musi być dobre:)
Temat dość unikatowy, jakoś nie mogę sobie przypomnieć podobnej tematyki. Zaskoczył mnie ten prawiczek, serio. Spodziewałam się, że pomimo kujoństwa Edward miał jakieś...kontakty, związki, powiązania...Cokolwiek. Ale mniejsza o to. Zdaje mi się, że Bella jest tak samo niewinna, co on.
Zapowiada się niezłe opowiadanie, więc nie pozostaje mi nic innego jak dziękować za ten rozdział i czekać na kolejny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fresz
Gość
|
Wysłany:
Sob 23:53, 16 Sty 2010 |
|
Czytając tekst, kompletnie zapominałam, że to tłumaczenie. Naprawdę, świetnie przełożony rozdział.
Co do ff'owego pomysłu... Ta fabuła ma patent Jakaś część młodzieżowych filmów jest o podobnej tematyce i ludzie to oglądają, z Resident Geek będzie tak samo
Edward kujon, niby ścisły umysł, ale piękna Bella mu w głowie przewraca... Ogólnie rzecz biorąc, ff sprawia wrażenie lekkiego.
Mogę jedynie domyślać się, co będzie dalej (dobra, mogę luknąć do oryginału), ale nic nie mogę poradzić na to, że dalsza fabuła sama się nasuwa. Mam nadzieję, że autorka jednak jeszcze zaskoczy.
Czasu i chęci do tłumaczenia życzę! |
|
|
|
|
Bieniutek
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gorzów Wlkp.
|
Wysłany:
Nie 0:09, 17 Sty 2010 |
|
naprawde fajnie sie zapowiada. Ale Edward jako prawiczek? Niezła odmiana. Z reguły to on ma na swoim koncie miliard zaliczonych dziewczyn, a Bella jest dziewicą ;P. Tłumaczenie jak zwykle bezbłedne
weny i czasu^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Viv
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp
|
Wysłany:
Pon 14:50, 18 Sty 2010 |
|
Fajnie się zapowiada .
Właściwie to odwrotna sytuacja , zawsze Bella była cnotką-niewydymką ,
a teraz mamy Edwarda kujona . Może być ciekawie , zależ jeszcze jaki autorka miała pomysł na pannę B .
Tak apropo to świetny baner . W pierwszej chwili to myślałam , że to Mike jest na nim . W takiej wersji Eda jeszcze nie widziałam . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
_Alice_Cullen_
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 44 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Częstochowa / SF / Forks
|
Wysłany:
Pon 15:14, 18 Sty 2010 |
|
Gdy przeczytałam pierwsze kilka linijek muszę przyznać się od razu, że pomyślałam "kolejna lipa", ale potem można wywnioskować że naprawdę może być fajne. Jedno niezbyt mi się podoba :( Jeżeli Edward wygląda tak samo jak na zdjęciu u góry, to dno totalne. Zawsze jest pokazywany jako najprzystojniejszy facet na ziemi, a tu? Prawiczek... też wymyśliła... W końcu to jest OOC.
Czekam na dalszy rozdział. Weny :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 21:49, 18 Sty 2010 |
|
kiedy zobaczyłam, że to twoje tłumaczenie mariciu - Boże odmieniłam - wiedziałam, że będzie nie tylko dobra jakość czytania, ale także bardzo ciekawy ff...
no i nie pomyliłam się... Edward komputerowiec - właśnie zaczęli mnie interesować zakręceni faceci :P (żartuje)
dość ciekawa sprawa... niby podobieństwo do innych ffów, ale dostrzegam też konkretne różnice, które mnie bardzo cieszą... na pewno ten rozdział mnie wchłonął, więc kolejny pewnie pochłonie... i tak to się skończy, że zostanę z tobą do końca...
dziękuję, że poświęcasz swój czas i energię na tłumaczenie
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Śro 9:29, 20 Sty 2010 |
|
Jako uczennica powinnam mieć dość wszelakich treści w szkole, o szkole i po szkole. Bynajmniej zapowiada się coś ciekawego, z tekstami które może rzucą mnie na kolana. Przynajmniej mam taką nadzieje. Mimo to, nie wiem czy coś pobije Pana Okropnego, a takie typu tekstu o szkole zawsze mi się kojarzą ;p W dodatku ta cała informatyka , jestem z tego zielona ; może gorzej ;p Siedzę właśnie na religii w szkole a dziewczyny wyją mi za plecami 'hosanna memu Bogu' Czekam na kolejny rozdział, może się coś rozwiąże , do czegoś dojdzie na tej imprezie. Czytanie o tych całych bractwach to jak przenoszenie się do innego świata , kojarzącego mi się z American Pie , ewentualnie Wiecznym Studentem ;p John Hughes - nie znam i żyję ;p ... może widział wiele , nakręcił wiele ;p Ja za najlepszą definicję uważam film 'Rules of Attraction' i poniekąd kojarzy mi się z życiem studentów. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
behappy
Wilkołak
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 17:02, 20 Sty 2010 |
|
Nawet podoba mi się, odwrócone strony- super, bo w innych ff jest zwykle:Edward ten popularny albo odważny, natomiast Bella jest tą nieśmiałą fajtłapą. A tu taka niespodzianka. Dopiero to początek więc nie ma za dużo do powiedzenia.
Pozdrawiam
B |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Sob 20:30, 23 Sty 2010 |
|
Eweluś, słońce, dzięki za takie zaufanie. ;* Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę.
Fresh i Bieniutku, Wam też bardzo dziękuję za ten komplement. ;*
Viviaan, tu akurat gratulację należą się chochlicy1, która jest po prostu mistrzem PhotoFiltra.
_Alice_Cullen_, nie chcę Cię martwić, ale tak, Edward tak wygląda. Autorka kiedyś pisała, że wzoruje się na wyglądzie Roba z Bad Mother's Handbook, a to, użyte w bannerze (z How To Be), naprawdę niewiele się różni od jego wizerunku z tamtego filmu.
Kirke, jej, jakie wyznanie, haha. Dzięki, kochana. ;* PS, czy mój nick się ciężko odmienia?
A teraz tak ogólnie dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam na drugi rozdział.
[link widoczny dla zalogowanych]
____________________________
Clothes Off! - Gym Class Heroes ft. Fall Out Boy
We have to take our clothes off
We have to party all night
And we have to take our clothes off
To have a good time
--------------------------------------------------------------------------------
Tłumaczyła: marcia993
Beta: chochlica1
Rozdział 2
EDWARD
Dzięki Bogu to już koniec, ucieszyłem się, gdy po skończeniu zmiany zmierzałem do swojego mieszkania, które znajdowało się o rzut beretem od biblioteki. Wszystkim, co pragnąłem robić przez następne dwadzieścia cztery godziny, było zalogowanie się na moje konto WoW* i zagranie na siedemdziesiątym poziomie – Undead Priest.
Ale niestety musiałem jutro pracować.
Zapowiadał się monstrualnie nerwowy dzień, kiedy to nowi pierwszoklasiści będą się rozprzestrzeniać po kampusie niczym szarańcza. Poczułem się zmęczony na samą myśl o tych wszystkich telefonach, na jakie będę musiał odpowiadać, i ludziach, których będę musiał wysłuchiwać, co mogłoby mnie później doprowadzić do tego, że zacznę walić głową w ścianę.
A potem, o zgrozo, będę musiał iść na imprezę bractwa.
Wiedziałem, że chociaż tego pragnąłem, nie miałem szansy, aby się z tego wymigać, ponieważ nikt nie odmawia Emmettowi, jeśli wcześniej obieca swoje przybycie. Po prostu już na to za późno. A ja miałem cholerną pewność, że nie zostanę jedną z tych osób, która tam narozrabia.
Jednak wydawało mi się, że to nie oznacza, iż będę musiał się tam zjawić w pojedynkę, przez co w mojej głowie uformował się pewien plan.
Otworzyłem drzwi do mieszkania i wkroczyłem do środka. – Hej, Ben! Jesteś?
Było to bezcelowe pytanie, ponieważ słyszałem głośne beaty techno, które zawsze dochodziły z jego pokoju. Przez calusieńki miesiąc. On chyba nie słuchał niczego innego. Współczułem jego bębenkom w uszach, ponieważ ostatecznie zacznie mieć w przyszłości problemy ze słuchem.
Ruszyłem do jego pokoju i głośno zapukałem, by usłyszał mnie pomimo muzyki. Kilka minut później ściszył ją i otworzył drzwi.
- Siema, Edward, co jest? – zapytał, wyglądając na półprzytomnego.
Czy on spał przy tej okropnej muzyce? Nie żebym w ogóle mógł zaklasyfikować to, czego słucha, jako muzykę... Dla mnie to był po prostu hałas.
- Cześć, wiesz, zastanawiałem się, czy masz plany na jutrzejszy wieczór – powiedziałem bardzo nonszalancko.
- Taa, Ang wyciąga mnie na tę imprezę organizowaną przez jej stowarzyszenie – wymamrotał, przecierając oko pięścią.
Żywiłem nadzieję, że tak odpowie.
Ang to Angela, dziewczyna Bena, z którą spotyka się od dwóch lat, i przypadkowo także członkini bractwa Kappa Delta. Tego samego, jakie współorganizuje balangę, do uczestniczenia w której zmusił mnie Emmett.
Tak, świat był mały.
Czasami aż za bardzo, pomyślałem, zwężając oczy. To pewnie dlatego w wolnym czasie uciekam do przestrzeni kosmicznych i światów fantazji...
Ech, dosyć tej psychologicznej paplaniny. Wiedziałem, że zapisanie się na zajęcia z psychologii w zeszłym roku było błędem. Powróciłem do swojego niezawodnego planu, ponieważ wiedziałem, że Ben stawi się na wskazanym przyjęciu.
- Ono odbędzie w domu SAE? – spytałem, nie pozwalając na żadne zawroty głowy, które czułem, gdy prowadziłem go wybraną przeze mnie ścieżką.
W tej chwili poczułem się niczym Bóg.
- No jasne. SAE jest w tym roku ich bratnim stowarzyszeniem, z czego Ang się szczególnie cieszy, ale mniejsza o to. – Chwilę później odezwał się: - Czemu pytasz?
Wzruszyłem ramionami, nadal świetnie to rozgrywając. – Emmett zadzwonił do mnie i chciał, żebym na nią przyszedł. A skoro ty też idziesz, to może pójdziemy razem?
Wtedy zorientowałem się, że obrałem zły kierunek. Te słowa mogły oznaczać, że zapraszam Bena na randkę. A tego nie robiłem. Bo nie mam takich ciagot. Dlatego pospiesznie dodałem: - Miałem na myśli ciebie, Angelę i mnie.
- Dobra, okej. Mi tam bez różnicy. Jadę po nią do domu Kappa Delta około dziewiątej. Pasuje ci?
- Idealnie. Dzięki, Ben – wyrzuciłem z siebie, na chwilę zapominając o tym, że miałem to świetnie rozegrać. Tyle że byłem po prostu szczęśliwy, bo chociaż tego jednego wieczoru nie musiałem stać się tematem rozmów, dlatego że przybyłem na imprezę sam. – Już daję ci spokój. Wróć sobie do tego, co robiłeś.
- Ej, Edward! - krzyknął, nagle sobie o czymś przypominając. – Chłopaki chcą grać w weekend w D&D**. Wchodzisz w to?
- Przecież wiesz. Ale tylko wtedy, jeśli Mike nie będzie temu przewodniczył. – Zamarłem, przypominając sobie naszą ostatnią grę. Eric sądził, że zabawnie będzie wybijać nas z jakichś głupich powodów, więc on strzelał z łuku tylko po to, aby przełamać ogromne drzewo i nas nim zmiażdżyć. Tępe, bezcelowe przyczyny.
- Popieram. Wątpię, żeby ktoś jeszcze tego chciał – powiedział z entuzjazmem.
Kiedy patrzyliśmy się na siebie, nie wiedząc, co powiedzieć, nastała krótka, niezręczna chwila. Mieszkałem z Benem od miesiąca i mimo że od początku studiów chodziliśmy na kilka tych samych zajęć, bo oboje interesowaliśmy się komputerami, wciąż wytwarzały się między nami momenty takie jak ten, które podtrzymywały tę dziwną, wręcz emanującą słowami „nie znam cię zbyt dobrze, żeby odejść tak po prostu bez słowa” atmosferę.
- Okej – niezręcznie przerwałam ciszę. – Idę coś zjeść.
- Brzmi nieźle. Do zobaczenia – powiedział Ben przed oddaleniem się i zamknięciem drzwi.
- Tak – wybełkotałem, kierując się do kuchni.
Ben i ja zaprzyjaźniliśmy się pewnego dnia na zajęciach w pierwszym semestrze, po tym jak mimochodem wspomniałem, że mam ogromną kolekcję komiksów o X-menie. Nasza wzajemna miłość do wszystkich rzeczy z nim związanych poprowadziła do odkrycia innych łączących nas zainteresowań. Więc kiedy pod koniec roku musieliśmy się zdecydować, z kim chce się dzielić mieszkanie, podjęcie decyzji wcale nie było trudne, nawet jeśli on niewyobrażalnie głośno słuchał techno przez cały dzień... i noc.
Dochodząc do kuchni, wziąłem Hot Pocket*** i wyciągnąłem Dr. Peppera**** z lodówki. Później zamknąłem się na noc w pokoju, wygrywając na polach bitwy Arathi Basin.
--------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia praca minęła mi szybciej, niż się spodziewałem. Miałem nadzieję, że w pewnej chwili między ciągłymi bieganinami po bibliotece zobaczę Bellę, lecz nie było mi to dane.
Jednak może to nawet i lepiej. Nie lubiłem robić sobie nadziei, marząc, żeby ją zobaczyć, i cały czas wodząc wzrokiem w jej poszukiwaniu. To nie fair w stosunku do mojego serca. Zaczynało bić nierówno za każdym razem, gdy kątem oka dostrzegałem dziewczynę z ciemnobrązowymi włosami i od razu obracałem się, by sprawdzić, czy to ona. Sądziłem, że jeśli nie będę jej widzieć przez wystarczająco długi okres czasu, zauroczenie minie.
Dzisiejszego wieczoru miałem tylko iść na przyjęcie, pokazać się Emmettowi, aby nie mówił, że się wymigałem, a następnie przeznaczyć kilka chwil mojemu Łowcy Orków. Musiał znowu dostać się na kolejny level, bym mógł przejść przez Jęczące Jaskinie. Jedynym minusem tego planu było to, że musiałbym zacząć czatować z Barrensem. A nikt nie chciałby tego robić, gdyby miał wybór.
Ben i ja wyruszyliśmy do domu bractwa KD o ósmej czterdzieści pięć i nim się zorientowałem, szedłem za nimi do domu SAE, który znajdował się za Greek Row. Z odległości dwustu jardów słyszałem dobiegającą stamtąd muzykę.
O Boże. Ten gówniany rap zabije moje komórki mózgowe... Kiedy zbliżaliśmy się do domu, zobaczyłem stojących przed nim ludzi. Skupili się w kole, kibicując temu, co działo się w samym jego środku. Gdy podszedłem bliżej, ujrzałem dwie dziewczyny w bikini, które walczyły ze sobą w basenie pełnym... czegoś, co przypominało żel smarujący, jeśli musiałbym już to stwierdzić. Bardzo z klasą.
Emmett chyba znowu naoglądał się „Niezaliczonej”******.
Kiedy weszliśmy do domu, ludzie byli ściśnięci ramię w ramię. A gdy rozejrzałem się dookoła, zauważyłem, że na tę imprezę przybyli wszyscy studenci.
No dobra, może nie wszyscy, ale wystarczająca ilość, byśmy byli ściśnięci jak barany idące na rzeź. Nie miałem szans, aby Emmett znalazł mnie w tym domu wariatów, więc poważnie zacząłem się zastanawiać nad zwianiem stamtąd.
Angela i Ben zasygnalizowali mi ręką, że idą po piwo, ponieważ było za głośno, bym mógł coś dosłyszeć. Chyba że znajdowałbym się w odległości kilku centymetrów. Przytaknąłem w aprobacie i odszedłem trochę, znajdując sobie miejsce pod ścianą, gdzie nie stało zbyt wiele osób.
Gdy tam tkwiłem i obserwowałem ludzi pijących z plastikowych kubków i próbujących flirtować oraz się uspołeczniać, zastanowiłem się nad tym, co mogę zrobić. Miałem trzy opcje: pierwsza – mogłem się zerwać, zadzwonić rano do Emmetta i powiedzieć, jak cudowne było to przyjęcie, chociaż tak naprawdę nie zostałbym tu długo; druga – mogłem zostać, znaleźć Emmetta i wtedy się zerwać i zrezygnować z porannej rozmowy telefonicznej; trzecia – zostać tu, włóczyć się w nieskończoność i nie znaleźć Emmetta, marnując tylko kilka godzin na przyjęciu, na którym nie miałem ochoty się znaleźć.
Opcja numer jeden była moją ulubioną.
Przynajmniej do czasu, kiedy zobaczyłem Emma po drugiej stronie pokoju. A on zobaczył mnie.
Cholera.
To była opcja numer dwa.
Pokazał mi, żebym się do niego przyłączył, więc zacząłem do niego iść. Poczułem nacisk na swoim ramieniu, gdyż ktoś położył na nim rękę, a potem gorący podmuch powietrza przy swoim uchu, nim usłyszałem, jak delikatny, melodyjny głos zapytał: - Czy ja cię nie znam?
* WoW lub World of Warcraft – niesamowicie wciągająca MMORGP – (massive multi-layer online role-playing game), która pozwala aktywnie uczestniczyć w nieustannej walce dobra ze złem lub raczej Sojuszu wobec Hordy. Poziom 70 jest najwyższym, jaki można osiągnąć w tej grze, natomiast Undead Priest jest członkiem Hordy, który głównie leczy graczy, gdy ich poziom zdrowia jest niski. Pola bitwy Arathi Basin są extra poziomem, na którym możesz grać dla zabawy. Łowca Orków jest członkiem Hordy, który przebywa w towarzystwie zwierząt i strzela z łuku. Jęczące jaskinie są w łatwiejszych poziomach. Natomiast czatowanie z Barrensem odnosi się do wiadomości, która się dostaje w Barrens, poszukiwanie (pierwsze doświadczenie). Czytanie tych wiadomości jest przykrym procesem. Większość ludzi odrzuca opcję pogawędki.
** D&D lub też Dungeons and Dragons – gra RPG, która, z tego, co wiem, jest podobna do „Władcy Pierścieni”, ale z kośćmi i własną wyobraźnią. Naprawdę, tylko tyle wiem. Nawet nie wiem, czy „przewodniczenie” jest odpowiednim słowem w tym przypadku.
*** Rodzaj jedzenia - [link widoczny dla zalogowanych] (przyp. tłum.)
**** Dr. Pepper – nieoficjalny napój z Teksasu, z którego pochodzę. Jest pyszny, o wiele lepszy niż Cola.
***** „Old School” – amer. film z 2003 roku; [link widoczny dla zalogowanych] (przyp. tłum.). |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Czw 21:34, 11 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Sob 20:42, 23 Sty 2010 |
|
Ta impreza będzie lepsza dla Edwarda, niż on sam może sobie wyobrazić. Jednak kiedy przeczytałam o tych laskach w bikini, to przypomniał mi się taki program, który kiedyś emitowała pewna stacja telewizyjna. A tam, pewne panie, ubrane równie skąpo, walczyły w kisielu czy w innej substancji. I proszę! Mamy podobną sytuacje w tym opowiadaniu:) Może pewnie się wszyscy zdziwią, ale te "zapasy" idealnie wkomponowały się w ten cały rozgardiasz związany z imprezą. Widać, że Emm maczał, "dosłownie", w tym palce.
A teraz inna sprawa. Żal mi Eda, no! Facet nie ma ani laski, ani super współlokatora, a jego zainteresowania odstraszają każdą dziewczynę. No, prawie każdą, prawda? Bella pewnie dostrzeże jego piękno:)
Dziękuje za rozdział, jak to dobrze móc przeczytać coś typowo życiowego (chodzi o studia, dziwne zainteresowania bla bla bla). Powodzenia w tłumaczeniu, nie ma to jak regularność dodawania chapów.:P
PS. Marta, jesteś wielka i RG coraz bardziej wnika w mój umysł.Kłaniam się nisko przed Twoją pracą |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Sob 20:45, 23 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Nie 0:17, 24 Sty 2010 |
|
Najbardziej bawią mnie te nawiązania do WoWa. Z całej gry w którą namiętnie grywa mój chłopak kojarzę krainę o nazwie Goldshire gdzie pije się piwo i (chyba?) mieszkają ludzie. Teraz nawet wiem , że jak grał postacią która leczy to ma jakąś nazwę. Z resztą sama uważam ,że to nudne. Lepiej zabijać niż leczyć.
Pomijając to ciągłe nawiązywanie do gier i życie jakie prowadzą no-life`y. Podoba mi się strasznie , wbrew pozorom dużo jest takich zakręconych chłopaków którzy posługują się tajemniczym językiem informatyki , mają swój urok ;-)
Co do opowiadania, po prostu zabójcze. Nie czytałam nigdy nic podobnego, oczywiście przewijały się całe tony studentów, życie w collegu czy imprezy domów alfa aż do omega ;p ale Edward - informatyk który zalicza kolejny level i ugania się za szkolną pięknością? Nie pamiętam nic takiego ;p
Koniecznie czekam na więcej ;-)
pozdrawiam , Uskrzydlona |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 19:49, 24 Sty 2010 |
|
Cytat: |
Kirke, jej, jakie wyznanie, haha. Dzięki, kochana. ;* PS, czy mój nick się ciężko odmienia? |
tak, pewnie zrobiłam nawet kilka błędów znając mnie ;P
hehe... uwielbiam te zbiegi okoliczności, ale może po kolei...
autorka ma u mnie ogromny plus za zrobienie z Edwarda porządnego informatyka - a znam ich wielu i akurat TAKICH chyba z 10 - jestem ich Emmettem, co ich na imprezy wyciąga, więc potrafię też pilnować, żeby nie uciekli wcześniej niż pozwolę :)
podziwiam autorską znajomość informatycznego świata, a tym bardziej twoją - droga marciu :P po polsku połowy nie rozumiem, co dopiero po angielsku :P
kiedy czytam ten ff ciągle mi się przypominają filmy typu Zemsta Frajerów :P ale nie będę nic sugerować, bo nie wiem co będzie dalej ;P
a teraz - uwielbiam zbiegi okoliczności... kampus - nie wiem ile tych studentów tam jest, ale pewnie dużo, a oni się spotykają... razem... romantycznie... i do tego ona go rozpoznaje... bo on pewnie sam by do niej nie podszedł :P
bardzo podoba mi się twoje tłumaczenie i ten ff :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kristenhn
Wilkołak
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 206 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 22:21, 29 Sty 2010 |
|
Pewnie teraz gotuje ci się krew na wiadomość, że zajrzałam do wersji angielskiej, ale nie mogłam się powstrzymać. Wiesz, że ciężko jest mi wytrzymać z HG, ale daję radę
Kolejny świetny wybór ficka, którego mogę ci tylko pogratulować. Tematyka ciekawa, Edward - informatyk, Bella - seks bomba? To nie może się skończyć dobrze
Cóż mogę rzec? Fajnie, że jest coś nowego, bo o takim Edwardzie jeszcze nie czytałam, a naprawdę podoba mi się ten pomysł. Bella wydaje się miłą dziewczyną z sąsiedztwa, jednak z wyglądu przeraża - pozytywnie! - Edwarda, który aż się trzęsie na jej widok
Co by nikomu nie spojlerować (bo już nie pamiętam co było w tych rozdziałach, a co w tych, na które rzuciłam okiem), kończę i czekam na trzeci rozdział, aby się zagłębić w tego, z pewnością cudownego, ffa
Weny na tłumaczenie. I czasu! Duuużo czasu, bo z nim ostatnio krucho jest |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fresz
Gość
|
Wysłany:
Sob 21:10, 30 Sty 2010 |
|
Na początek mały dubel.
Cytat: |
Eric sądził, że zabawnie będzie wybijać nas z jakichś głupich powodów,, więc on strzelał z łuku tylko po to, aby przełamać ogromne drzewo i nas nim zmiażdżyć. |
A teraz o tekście właściwym.
Podziwiam Cię za to tłumaczenie, innych fanfików Twojego przekładu niestety nie czytałam, ale w Resident Geek potrafisz sprawić, że nie czuję, że to tłumaczenie. Może przy czytaniu jakiegoś jednego fragmentu czułam taką szorstkość.
Edward jest taki nieszablonowy... Aby nie zapomnieć o jego "kujoństwie" musiałam czasami spoglądać na zdjęcie w bannerze. Mam nadzieję, że osobą, która zaczepiła Edwarda, będzie Bella )oczywiście)
Postanowiłam się przemóc, przeczytać i skomentować (co ostatnio nie przychodzi mi z łatwością...) ;]
Życzę chęci i czasu na tłumaczenie! |
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Sob 21:18, 30 Sty 2010 |
|
Dziękuję za komentarze, ale czy mogę prosić o jeszcze więcej?
Heh, kirke, tak, literówkę za pierwszym razem zrobiłaś, ale cii.
[link widoczny dla zalogowanych]
____________________________
Underneath It All – Gwen Stefani
There’s times where I want something more
Someone more like me
There’s times when this dress rehearsal
Seems incomplete
But, you see the colors in me like no one else
And behind your dark glasses you’re...
You’re something else
--------------------------------------------------------------------------------
Tłumaczyła: marcia993
Beta: chochlica1
Rozdział 3
BELLA
- Czy ja cię nie znam? – spytałam tak cicho, jak mogłam przy głośnej muzyce i imprezowej atmosferze, chwilę przed wciągnięciem do płuc jego zapachu wraz z powietrzem, którego tak bardzo teraz potrzebowałam. O rany. Pachniał tak dobrze, jak wyglądał. Nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe.
Nie miałam też pojęcia, że to, co chciałam zrobić, było wykonalne, więc w tym świetle wszystko wydawało się prawdopodobne.
Nieznacznie się odsunęłam, a jego twarz obróciła się w moją stronę, przez co nasze głowy się ze sobą zderzyły. Gdy na mnie spojrzał, jego zielone oczy poszerzyły się w tych uroczych, mądrych okularach, które nosił.
Boże, był cudowny. Gdyby mi pozwolił, naprawdę wpatrywałabym się w niego przez cały dzień.
Co miały w sobie te okulary, że w nich wyglądał jeszcze ponętniej?
Musiał to być jakiś dziwny wybryk natury, bo przecież powinny sprawiać, iż kolor oczu ich posiadaczy matowiał i wydobywać z nich całą inteligencję, jeśli się ją posiadało. Ale w rzeczywistości dolały tylko oliwy do ognia. Przynajmniej w moim mniemaniu.
Ma fascynacja okularami prawdopodobnie sięgała czasów „Nowych przygód Supermana”*. W prawdziwym życiu Dean Cain był nieziemsko przystojny, ale kiedy zakładał parę szkieł, to tylko dwukrotnie podkreślało jego seksapil. Oczywiście kiedy zaczęto emitować ten serial, byłam dopiero nastolatką, więc wtedy jeszcze w pełni nie podziwiałam tego, jaki był gorący. I chociaż miałam niewiele lat, nie czyniło to tego faktu mniej prawdziwym.
Nadal pamiętam, co myślałam, oglądając pierwszy sezon. „Dlaczego Lois leci na Supermana? Clark jest dziesięć razy seksowniejszy niż on i przecież chce z nią być”.
Tak, wiedziałam, że Clark i Superman to ta sama osoba, lecz jeden z nich był dostępny, uroczy i inteligentny, a drugi nieznośny, lekkomyślny i denerwujący w tym samym czasie. Nie wydaje mi się, abym miała co komentować.
Może problem w tym, że Lois nie potrafiła zobaczyć niczego innego oprócz obcisłego wdzianka, które przylegało do umięśnionego ciała Supermana, i nawet nie pofatygowała się, by spojrzeć na jego twarz i dostrzec to wszystko.
Tak szczerze - mięśniacy nie robią na mnie zbyt dużego wrażenia. Moja przyjaciółka, Rosalie, uwielbia przystojnych, umięśnionych facetów, ale ja wolę mężczyzn trochę szczuplejszych i mniej żylastych.
Jak Edward.
W nim było coś więcej niż tylko wygląd czy nieuporządkowane, kasztanowe włosy, które wyglądały na tak miękkie, że aż miałam ochotę przeczesać je palcami, a potem złapać i już nigdy nie puszczać.
Nie, to coś we wnętrzu Edwarda, coś, co mnie do niego przyciągało. Coś, co sprawiało, że się nim zainteresowałam już wtedy, gdy wczorajszego dnia ujrzałam go po raz pierwszy. Jakby dzwonek w mojej głowie włączył się, kiedy go zobaczyłam i zwróciłam uwagę na jego obecność w pokoju, po czym non stop o nim myślałam.
To ten sam dźwięk, który słyszałam teraz, odkąd wszedł do tego domu, a ja go dostrzegłam w jego całej chwale komputerowego maniaka. Wyglądał, jakby czuł się niezręcznie, a ja nie wiedziałam, co sprawiło, że tu przyszedł. Jednak bardzo się cieszyłam, że to zrobił.
I nim całkowicie obmyśliłam swój plan oraz to, co mogłoby się zdarzyć, gdyby odmówił, podeszłam do niego, pochyliłam się naprawdę blisko i wypowiedziałam najgłupszą kwestię na świecie.
Ale już tam byłam. Jeszcze mogło wyjść z tego coś dobrego, prawda?
- Gdybym cię o coś poprosiła, zrobiłbyś to dla mnie? – zapytałam, modląc się, by powiedział „tak”. Nie znałam innych facetów, którzy się tutaj znajdowali, i nawet nie chciałam spytać nikogo innego. Edward miał w sobie coś szczególnego, dzięki czemu czułam się bezpiecznie. Jakby nie pozwolił nikomu mnie skrzywdzić.
Nasze twarze dzieliły tylko centymetry i widziałam każde uczucie, które przez niego przechodziło, gdy rozważał moje pytanie: zaskoczenie, konsternację, niepewność, a następnie determinację. Przytaknął, a ja oparłam się o niego, więc nasze policzki niemal się dotykały. Moja ręka skradała się po jego ramieniu.
Jego zadziwiająco twardym ramieniu.
- Mógłbyś przez pięć minut udawać mojego chłopaka?
Chciałam kontynuować wyjaśnienia, ale mój mózg przestał odpowiednio funkcjonować i skończyłam na delikatnym westchnięciu, kiedy to poczułam jego rękę na swoim biodrze. Ciepło Edwarda było cudowne i mogłam je poczuć nawet przez warstwę ciuchów.
Wyobraź sobie, jakie byłoby bez nich – powiedziały me zbłąkane myśli i mimowolnie przyspieszył mi oddech, gdy to sobie zobrazowałam.
- Co mam zrobić? – Usłyszałam go, a jego oddech popieścił mój policzek. Delikatny głos sprawił, że się rozpłynęłam, nim poczułam ulgę z powodu tych słów. Postępował według mojego planu.
Dzięki Bogu za te maluteńkie cuda.
- Pocałuj mnie. – Odetchnęłam przed odsunięciem się i spojrzeniem mu prosto w oczy. Za szkłami wyglądały cudownie i miałam przeczucie, że gdyby ściągnął okulary, końcowy efekt by mnie rozkojarzył.
Przez chwilę stał oniemiały. Przez sekundę myślałam, że zaszłam zbyt daleko, lecz pomalutku pochylił się bliżej, do czasu aż jego wargi delikatnie musnęły moje.
W tym momencie poczułam przechodzącą z ust aż do palców u stop – gdzie je skręciła - elektryczność. Po tym byłam stracona.
Nie wykonał żadnego ruchu, by pogłębić pocałunek, ale ten łagodny kontakt wystarczył, bym doznała gorącego napięcia seksualnego, które wypełniło powietrze dookoła mnie, sprawiając, że zrobiło mi się niewyobrażalnie gorąco. Miałam nadzieję, że czuł to samo i to uczucie nie było tylko jednostronne.
Nie zdołałam powstrzymać się od zmierzwienia ręką jego włosów. Były takie jedwabiste i miękkie. O wiele bardziej, niż mógłby to przypuszczać obserwator z zewnątrz. Zostały stworzone, by ich dotykać.
Nigdy wcześniej się tak nie czułam, chociaż był to bardzo niewinny pocałunek. Gdy staliśmy tam w samym środku szalejącego przyjęcia, czas się dla mnie zatrzymał.
Chciałam więcej. Chciałam o wiele więcej, co mnie trochę przeraziło, ponieważ nigdy nie poczułam czegoś podobnego do żadnego chłopaka. Na dodatek nie chciałam wkurzać go jeszcze bardziej, niż już to tą prośbą uczyniłam.
Niechętnie więc się wycofałam i uwolniłam rękę z jego włosów.
Edward spojrzał na mnie z ciepłem w oczach i oddychał tak ciężko jak ja. To, że działam na niego tak samo, przyprawiło mnie o nieopisany dreszczyk emocji. Dało mi także nadzieję, że może to „więcej”, które skandowała moja głowa, nastąpi, jeśli właściwie to rozegram.
Ale właśnie teraz musiałam trzymać się planu.
- Czy ten wielki, opalony facet z prostymi, czarnymi włosami, który stoi za mną, się na nas patrzy? – zapytałam trochę bardziej zdyszana, niż się spodziewałam.
Uniósł pytająco brew, lecz zerknął za moje ramię i pokiwał nieznacznie głową w potwierdzeniu.
- Wygląda, jakby był zły?
Musiałam to wiedzieć. Jeśli miało dojść między nimi do konfrontacji, byłam zobowiązana, by wyciągnąć stąd Edwarda najszybciej, jak się da.
- Nie. Wyszedł – odpowiedział Edward, ponownie patrząc na mnie.
Posłałam mu uśmiech pełen wdzięczności za pomoc i radości za to, że odważyłam się nagiąć swoje normy i wyjść, aby go pocałować. Nie tylko sprawiał, że czułam się bezpiecznie, ale też wpływał jakoś na mój poziom śmiałości i poczucia własnej wartości.
Alice byłaby ze mnie dumna.
- To twój chłopak? – zapytał, brzmiąc na zmieszanego.
- Nie. Tylko niechciany adorator – odparłam, próbując wymyślić najlepszy sposób, aby wyjść z Edwardem do holu. Tu było zbyt głośno, by rozmawiać i zbyt tłoczno, by utrzymać między sobą komfortową odległość
Oczywiście nie przeszkadzało mi bycie blisko niego, gdy rozmawialiśmy. Jeśli robilibyśmy to na mój sposób, cały czas stałabym niedaleko niego.
- Cóż... – zaczął, oczywiście czując się niezręcznie. Albo może po prostu nie wiedział, co powiedzieć? Wątpię, żeby takie sytuacje zdarzały się w jego życiu codziennie, mimo że wiedziałam, iż parę dziewczyn na pewno skopiowałoby mój pomysł i postąpiło z nim identycznie.
O Boże. Myślenie o innych dziewczynach doprowadziło do tego, że zastanawiałam się nad tym, czy... miał dziewczynę?
Na tę myśl kłębiło mi się w żołądku, a moja twarz musiała odzwierciedlać nagłe mdłości, ponieważ spytał: - Dobrze się czujesz?
Oddychaj, Bello – przypomniałam sobie. Zaczerpnij tylko kilka oddechów i będzie w porządku.
- Tak, dobrze. Ale ta muzyka jest naprawdę głośna. Chciałbyś może stąd wyjść? – spytałam, po raz kolejny modląc się, by powiedział „tak”.
Przygryzł wargę w najbardziej uroczy sposób, rozważając swoją odpowiedź. Chciałam go znowu pocałować. Chociaż nie, nie tylko pocałować. Chciałam go zaatakować, przycisnąć gdzieś do ściany i nigdy nie wypuszczać, by zaczerpnął powietrza.
Proszę, zgódź się, proszę, zgódź się, proszę, zgódź się...
*Lois & Clark: The New Adventures of Superman – kompletnie tandetny i wspaniały serial, który emitowano na początku lat dziewięćdziesiątych, występowali w nim: Teri Hatcher i Dean Cain jako Lois Lane i Clark Kent. Całkowicie kochałam pierwszy i drugi sezon, ale później to zrobiło się śmieszne. Lecz Dean Cain nadal pozostał goorący, mimo że minęło już wiele lat. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Sob 21:28, 30 Sty 2010 |
|
Za krótkie!!! Ewidentnie za krótkie! Dziwnie się czyta, kiedy to Bella wychodzi z jakąkolwiek inicjatywą. Fabuła idzie w dobrym kierunku, aczkolwiek założę się, że Edward pomyśli, iż dziewczyna zrobiła to tylko po to, aby pozbyć się adoratora. Tj chciała, ale później bardzo cię...wciągnęła w tę scenkę. Wg mnie RG to urokliwe opowiadanie o tym, że wygląd zewnętrzny nie ma żadnego znaczenia i ludzie powinny patrzeć sercem a nie oczami na drugą osobę.
Dziękuje za rozdzialik, Martuś:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Nie 22:46, 31 Sty 2010 |
|
Podoba mi się jak postać Belli zostaje kreowana na taką szaloną i nieprzewidywalną , zupełnie odwrotnie co do kanonu.
Cytat: |
- Czy ten wielki, opalony facet z prostymi, czarnymi włosami, który stoi za mną, się na nas patrzy? |
yyy.. Jacob? ;p Chciałabym aby rozwinięto wątek adoratora, może to jakiś sympatyczny psychopata. Nie pamiętam żeby Jacoba kiedykolwiek kreowano ja psychopatę. ;< a szkoda!
ahhh, mowa o serialu na który też patrzyłam wraz z moją mamą. Według mnie to najlepsza kreacja Supermana. ;p
ale krótko! halo! ;<
przynajmniej treść nam to wynagradza.
czekając na więcej..
pozdrawiam, Uskrzydlona. ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madziorsko
Człowiek
Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 53 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 22:46, 31 Sty 2010 |
|
Fajnie, fajnie, ale zdecydowanie za szybko. Opowiadanie na razie czyta się bardzo miło. Najbardziej podoba mi się postać Belli, która nie jest w końcu wielką ofermą. Za to Edward na razie nie podbił mojego serca. To on jest taką ofermą, co jakoś mi nie odpowiada. Mam nadzieję, że niedługo pokaże się z najlepszej strony
Podobała mi się bardzo sytuacja na dyskotece. Była taka "inna". Zdziwiły mnie tylko odczucia Belli, co do Edwarda. W końcu on nie należy do najciekawszych, a ona od razu czuje mocne podążanie. No ale może jednak się mylę, co do niego.
Jeszcze raz muszę wspomnieć, że wszystko zdarzyło się trochę za szybko. Moim zdaniem powinno być o wiele dłuższe wprowadzenie.
Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach zdarzy się coś niespodziewanego, a nie będzie to kolejne amerykańskie romansidło :)
Jeśli chodzi o tłumaczenie, to oczywiście jest świetne. Czyta się szybko i lekko. Nie zwracałam uwagi na błędy i żadne nie rzuciły mi się w oczy.
Mam tylko te kilka zastrzeżeń, co do fabuły, ale to w końcu nie twoja wina
Tłumacz dalej, a ja na pewno będę czytała :)
Pozdrawiam,
Madziorsko
Edit. Zapomniałam wspomnieć jeszcze o dwóch rzeczach, które mi się spodobały. Chodzi mi o te momenty z superman'em i tajemniczym adoratorem. Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy, kim on jest :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Madziorsko dnia Nie 22:49, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
behappy
Wilkołak
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 10:57, 01 Lut 2010 |
|
Jakoś dziwnie czułam się czytając ten rozdział w oczach Belli. Jakoś nie pasuje mi ta inicjatywa ze strony Belli, bo myślałam, że bedzie to historia w stylu piękna i bestia. Lecz zamiast besti jest maniak komputerów. zdziwiłam się, że Bella zakochała się w edwardzie, bo myślałam, że jest jakąś popsutą lalunią.
Życzę dużo weny i czekam.
B |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|