|
Autor |
Wiadomość |
Anyanka
VIP Grafik
Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 2873 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 362 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krypta Spike'a, bo William the Bloody może mi czytać wiersze non stop
|
Wysłany:
Pią 11:18, 22 Maj 2009 |
|
Opis:
Bella przybywa do Forks, uciekając przed swoim przeznaczeniem. Spotyka rodzinę Cullenów, którzy po jakimś czasie dowiadują się, że nie tylko oni skrywają mroczną tajemnicę... Bella staje przed trudnym wyborem: miłość czy powołanie? Czy uda jej się przezwyciężyć dzielące ich różnice i stawić czoła jej zwierzchnikom?
Witam w świecie, w którym nic już nie jest niemożliwe...
Beta:iga_s
Rozdział 1: Chodzący Ideał
Bella:
Forks. Czy muszę wspominać, jak bardzo nienawidzę tego miejsca? Ale co mogłam zrobić? Musiałam wyjechać, musiałam zostawić wszystko za sobą. Dobrze, że miałam tutaj Charliego. Bez tego nie dałabym rady przekonać mamy do przeprowadzki...
Gdy mijałam granice miasta, nie wiedziałam, czy moja decyzja jest słuszna. Podpowiadało mi ją serce, ale nie byłam pewna. Uciekałam. To bez wątpienia prawda. Czy mnie znajdą i będę musiała wypełnić swoją rolę? Przecież nie mogli mnie zmusić. Chyba.
Odpędziłam wszystkie te myśli gdzieś daleko. Charlie prowadził swój radiowóz w milczeniu, ale wiedziałam, że bardzo się cieszy z mojego przyjazdu. Byłam wdzięczna losowi, że mogłam do niego przyjechać. Przekonanie mamy okazało się dużo trudniejsze. Nie wiedziała, dlaczego tak nagle postanowiłam spędzić trochę czasu u ojca. Wszystko miałam już załatwione. Kiedy za dwa dni przyjdzie poniedziałek, będę musiała stawić czoła nowej szkole, nowym znajomym. Przeraziła mnie trochę ta myśl, ale zaraz zdałam sobie sprawę, że miałam do wyboru nawiązywanie kontaktów z nieznanymi ludźmi lub...
Nawet nie mogłam myśleć o tym, co by mnie czekało, gdybym została w Phoenix. Czemu musiało paść akurat na mnie? Czy nie było nikogo lepszego niż ja? Na pewno by się ktoś taki znalazł. Ale z moim ślepym szczęściem wybrano właśnie mnie…
Znów odgniłam wszelkie myśli związane z tą sprawą. Postanowiłam w duchu, że tamten rozdział życia mam już za sobą i nie będę do niego wracać. Kiedy ukryłam ostatnie związane z nim wspomnienia w zakamarkach mojego umysłu, zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na miejscu. Wokoło sama zieleń. Cóż, czego się mogłam spodziewać? Upału i słońca? Na pewno nie tutaj. Nie byłam pewna, czy w ogóle słońce zagląda w te strony.
Dom pozostał takim, jakim go zapamiętałam. Nic się nie zmieniło. Charlie wziął moje walizki i weszliśmy do środka. We wnętrzu też nie zauważyłam żadnych zmian. Pomimo całej mojej niechęci do tego miasta, czułam się jak u siebie. Dziwnym trafem wydawało mi się, że tu pasuję.
Cały weekend spędziłam na rozpakowywaniu swoich rzeczy i chodzeniu po okolicy. Zdolności kulinarne Charliego były makabryczne, więc cieszyłam się, że chociaż mogę dla niego gotować.
W poniedziałkowy poranek obudziłam się zmęczona. Całą noc na dworze szalała burza i praktycznie nie spałam. Z kiepskim nastrojem zwlokłam się z łóżka i ubrałam się. Nawet nie patrzyłam w co. Było mi to obojętne. Nie chciałam przecież zostać żadną cheerleaderką ani lanserką. Po chwili przypomniałam sobie, że liceum w Forks zapewne nie ma drużyny footballowej, więc cheerleaderki nie były im potrzebne. Z westchnieniem zeszłam na dół. Charliego już nie było. Na kuchennym stole leżała koperta z moim imieniem. Otworzyłam ją i zaczęłam czytać krótki liścik.
Droga Bello.
Przepraszam, że nie mogłem czekać i odwieźć Cię osobiście do szkoły. Mam nadzieję, że wynagrodzę Ci to drobnym prezentem, który czeka przed domem. Jeśli nie wiesz o co chodzi – zajrzyj do koperty.
Powodzenia w pierwszym dniu!
Charlie
Otworzyłam kopertę szerzej i zerknęłam do środka. Zdziwiona wysypałam zawartość na rękę. Upadły na nią kluczyki. Podekscytowana wyszłam na dwór. Na podjeździe stała stara, czerwona furgonetka. Chciałam samochód i nawet nie podejrzewałam, że ojciec może mi zrobić taką niespodziankę! Podbiegłam szybko do auta i oczywiście tuż przed nim się poślizgnęłam. Dla mnie dzień bez jakiekolwiek upadku to dzień stracony. Podniosłam się szybko. Moja niezdarność tylko podtrzymywała mnie przy mniemaniu, że nie byłam tą, za którą mnie uważali w Phoenix… Szybko odgoniłam te myśli, klnąc na siebie w duchu, że znowu do tego wracam. Na szczęście nie zmoczyłam ubrania. Pociągnęłam drzwiczki do siebie i zasiadłam za kierownicą. Ten dzień będzie dobry. Pomimo złego, porannego nastroju cały niepokój się ulotnił. Włożyłam kluczyki do stacyjki i je przekręciłam. Ku mojemu zdziwieniu silnik zapalił za pierwszym razem. Zgasiłam go i wróciłam do domu, uważnie stawiając każdy krok, aby uniknąć kolejnego upadku. Nie zjadłam śniadania, tylko chwyciłam torbę z książkami i ponownie udałam się do mojego nowego samochodu. Był cudowny. Posiedziałam w nim chwilę, żeby się nacieszyć i po chwili ruszyłam do szkoły. Jechałam bardzo ostrożnie, bo ostatecznie nie wiedziałam, czego się mogę po tej furgonetce spodziewać.
Dotarłam na teren szkoły przed czasem. Stanęłam na prawie pustym parkingu i wyjęłam z torby plan, który przysłali mi pocztą. Zorientowałam się, gdzie mniej więcej powinien znajdować się sekretariat. Załatwiłam tam szybko wszelkie formalności i poszłam poszukać klasy, w której miałam pierwszą lekcję.
Poranne zajęcia mijały wolno i monotonnie. Z satysfakcją odkryłam, że jestem do przodu z wszystkich dotychczasowych przedmiotów, więc będę miała dużo wolnego czasu popołudniami. Tylko po co... Poznałam do tej pory parę osób, których imion nie zapamiętałam. Widać było, jak wszyscy się na mnie gapią i nawet tego nie ukrywają. Nie lubiłam skupiać na sobie uwagi. Idący obok mnie Mike, którego poznałam na pierwszej lekcji, trajkotał całą drogę do stołówki. Co chwilę z grzeczności coś wtrącałam, aby nie pomyślał, że go nie słucham. Kiedy byliśmy w kolejce i napełnialiśmy swoje tace, spytał z szerokim uśmiechem:
- To usiądziesz dzisiaj z nami? - Popatrzyłam na niego nieśmiało.
- Wiesz... Nie obraź się, ale jestem typem samotnika i wolałabym siedzieć sama. - Bałam się, że zranię jego uczucia, ale on tylko zachichotał i kiwnął głową.
- Smacznego - powiedział, nadal się uśmiechając i płacąc za lunch. Ruszył w stronę swoich znajomych, a ja odszukałam wolny stolik. Kiedy usiadłam, ludzie dziwnie się na mnie patrzyli i rozmawiali ze sobą po cichu. Dyskretnie obejrzałam się od stóp do głów i stwierdziłam, że mój wygląd był w porządku. Zignorowałam szepty innych i odkręciłam butelkę z colą. I wtedy zobaczyłam ich po raz pierwszy.
Wchodzili jedno za drugim, równym i stanowczym krokiem. Pierwsza ukazała się prześliczna blondynka o figurze modelki, trzymająca za rękę umięśnionego bruneta. ‘Idealna licealna para', pomyślałam. Rozejrzałam się wokoło. Nikt na nich nie patrzył, co wydało mi się dziwne, bo zwykle popularne pary były obgadywane, jeśli tylko znalazły się w zasięgu wzroku. Zaraz po nich pojawiła się niziutka dziewczyna o czarnych, krótkich, postrzępionych włosach z wysokim blondynem o dziwnym wyrazie twarzy. Popatrzyła na mnie przelotnie i szepnęła coś do chłopaka, a ten natychmiast wlepił we mnie wzrok. Cała czwórka odeszła w kierunku barku i wtedy wszedł on.
Nie wiem, czy byłabym w stanie nie upaść, gdybym stała. Kasztanowe, połyskujące włosy, piękna twarz, dobrze zbudowane, chociaż nie za bardzo umięśnione ciało. Chodzący Ideał. Niestety faceci o takim wyglądzie nie mieli nic w głowie. Wydawał się być znudzony, co nawet pasowałoby do postawy szkolnego playboya. Usłyszałam za sobą parę westchnięć. Nie patrząc na nikogo, chłopak dołączył do kolejki. Poruszał się z taką gracją, że o mało co nie wylałam coli na spodnie. Błądziłam za nim wzrokiem. Nie tylko ja. Co druga dziewczyna na niego spoglądała…
Krzesło koło mnie odsunęło się z piskiem i twarz Mike'a zasłoniła mi Chodzący Ideał. Otworzyłam buzię zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że podczas lunchu jeszcze go zobaczę.
- Pomyślałem, że przyda ci się małe wsparcie.
Milczałam, aby nie być wobec niego niegrzeczną. Brak odpowiedzi zbił go z tropu, ale szybko zrozumiał mój tok myślenia i zaczął się tłumaczyć:
- Chodzi o to, że zajęłaś ich stolik. - Machnął ręką w kierunku pięknej piątki.
- Nie widzę, żeby te miejsca były podpisane - odpowiedziałam automatycznie.
- Cullenowie zawsze tu siadają. Nie mówię, że masz się przesiąść! Broń Boże! Chciałem cię tylko uprzedzić, gdyby mieli zamiar tu podejść. - Zaczynał wstawać, ale złapałam go za rękę.
- To może dotrzymasz mi towarzystwa na resztę przerwy? - Tak naprawdę nie miałam na to ochoty, ale chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o tych tajemniczych osobach. Uśmiechnęłam się jak najpiękniej i chyba podziałało, bo mój towarzysz także uśmiechnął się szeroko i rozsiadł się na krześle obok mnie.
- Kim oni w ogóle są? Czy to taka wasza elita? Stanę się ich wrogiem publicznym numer jeden, jeśli nie zwolnię stolika? - zażartowałam.
- Oni nie udzielają się towarzysko, trzymają się od wszystkich z daleka.
Zdziwiło mnie to, co powiedział mój rozmówca, ale nie przerywałam mu, tylko słuchałam dalej.
- Są rodzeństwem. - Musiałam mieć bardzo zdezorientowany wyraz twarzy, bo szybko dodał:
- Doktor Cullen z żoną adoptowali ich. Ta blondynka to Rosalie i jest rodzoną siostrą Jaspera, tego blondyna, a chodzi z Emmettem – tym mięśniakiem. Dziewczyna Jaspera to Alice. Jest trochę dziwna. Zawsze patrzy gdzieś w przestrzeń i wydaje się być nieobecna duchem. A ten ostatni to Edward Cullen.
Widać było, że go nie lubi. Jakby na zawołanie, Edward popatrzył na nas. Podniósł brew i odwrócił wzrok.
- Nie darzysz go sympatią? - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- W sumie nic do niego nie mam. Nie znam gościa. I szczerze mówiąc, nie zależy mi na tym, żeby go poznać. Gdybyś widziała, jak patrzy na te wszystkie dziewczyny...
- Więc to taki typ, który wyrywa laski i potem rzuca je w kąt?
- Nie... Przeciwnie. Nigdy z żadną się nie umówił. Patrzy na nie z pogardą. Jakby żadna z nich nie była wystarczająco dobra... To mnie wkurza. Traktuje je wszystkie z góry. A mógłby mieć każdą.
- Na to wygląda - przytaknęłam i rozejrzałam się dookoła. Niektóre z obserwujących Edwarda dziewczyn spuściły już wzrok, a inne nadal na niego patrzyły. Wychyliłam się trochę zza Mike'a i odszukałam go wzrokiem. Nadal stał w kolejce z rodzeństwem. Tak samo piękny jak przed chwilą.
- Nie marnuj czasu dziewczyno. Jaką masz teraz lekcję?
- Biologię.
Coś go rozbawiło.
- Ja też. Ale niestety mam już partnera w laboratorium, będziesz musiała zająć ostatnie wolne miejsce - dodał tajemniczo i wstał. - Do zobaczenia - rzucił, oddalając się. Nie miałam pojęcia, co mogło być w tym zabawnego. Stołówka powoli pustoszała, więc wzięłam swoje rzeczy, oddałam tacę i ruszyłam na lekcję.
Zanim znalazłam na planie właściwą salę, wszyscy byli już na miejscach. Na szczęście nauczyciel nie zaczął jeszcze lekcji. Wpadając w pośpiechu do klasy, potknęłam się o próg. No tak. To było w moim stylu. W klasie rozbrzmiały chichoty. Po odbyciu krótkiej rozmowy nauczyciel wskazał mi ostatnie wolne miejsce. W tej chwili mnie oświeciło i zrozumiałam rozbawienie Mike'a. Jedyne niezajęte krzesło stało przy nikim innym, jak przy Edwardzie Cullenie...
Z grymasem na twarzy powlokłam się do ławki. Usiadłam w miarę zgrabnie i otworzyłam podręcznik na stornie wskazanej przez nauczyciela. Zerknęłam na mojego sąsiada. Patrzył się na mnie z nieodgadnioną miną. Na jego twarzy mieszało się kilka uczuć. Ciekawość? Wściekłość? Nie mogłam zgadnąć. Lekcja się zaczęła, a on nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Co? - spytałam w końcu.
Podniósł brwi w zdziwieniu, spuścił wzrok, ale po chwili znów na mnie spojrzał. Jego oczy penetrowały moje. Czegoś w nich szukał, ale nie wiedziałam czego.
Podniosłam ręce w poddającym się geście i wlepiłam wzrok w podręcznik. Brak reakcji z jego strony bardzo mnie zirytował. Wypadało by odpowiedzieć chociaż z grzeczności. I w ogóle, co to znaczy, żeby się na kogoś tak ordynarnie gapić?! Jak patrzył się tak na wszystkie dziewczyny, to nic dziwnego, że Mike go nie lubił. Nauczyciel do nas podszedł i położył coś na naszej ławce. Cholera! Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tematu lekcji. Zabawa w cięcie żaby... Zrobiło mi się niedobrze, ale dziwnym trafem opanowałam to uczucie. Normalnie już bym zemdlała, ale dzisiejszy dzień różnił się od pozostałych. Czułam to, ale nie mogłam tego racjonalnie wytłumaczyć.
- Wszystko w porządku? - Melodyjny głos przerwał moje rozmyślania. Popatrzyłam zdziwiona na Edwarda i kiwnęłam szybko głową. Zły ruch. Zakręciło mi się w głowie, więc oparłam ją o ławkę. Mój sąsiad poruszył się nerwowo. Leżałam tak chwilę, aż wirowanie powoli ustawało.
- Mogę?- Popatrzyłam na mój Chodzący Ideał. Trzymał wyciągniętą rękę. Nie byłam pewna, co chce zrobić. Powoli zbliżył ją do mojego policzka i dotknął go. Lodowata dłoń przyniosła ukojenie i... ciepły dreszcz, który przeszył moje ciało. Przeniósł rękę na mój kark. Intensywne uczucie, jakim przez moment mnie obdarzył, zniknęło wraz z cofającą się ode mnie ręką. Czy ludzie mają takie zimne dłonie? 'A czy to ważne?', spytał mój mózg. Nie. To nie było ważne. Ciepło zalało moje ciało. Czułam się lepiej niż przed chwilą. Kogo ja oszukiwałam? Czułam się lepiej niż kiedykolwiek.
- Dzięki - odetchnęłam rozmarzona. Uśmiechnęłam się do niego serdecznie, mając nadzieję, że to przełamało trochę tą niezręczność, jaka była między nami. Myliłam się. Nic nie odpowiadając, odwrócił wzrok. Czy to jakaś kara? Za co? Pragnęłam jeszcze raz poczuć to coś. Ale co miałam zrobić? Przecież nie mogłabym tak po prostu wstać i przytulić go... A szkoda...
Przygryzłam dolną wargę i przekręciłam głowę, przyglądając się mu w milczeniu. Był taki piękny... Miał delikatne rysy twarzy, idealnie nakreśloną linię szczęki. Niczym u idealnej, rzymskiej rzeźby… A może ja śniłam? Nasze oczy się spotkały. Ta zieleń... Jego oczy błyszczały jak szmaragdy i wpatrywały się we mnie intensywnie.
Spokojnie... Tylko spokojnie...
- Zrobimy to? - spytał z uśmiechem. Zakręciło mi się w głowie. Wyciągnął rękę, ale wbrew moim marzeniom nie dotknął mnie, tylko położył przede mną skalpel.
‘Głupia’, skarciłam się w duchu. On po prostu chciał kroić żabę...
_________________________
Wiem, że niektóre fakty nie są zgodne z książką. Mam inną koncepcję wampirów. Wszystko wyjaśni się później.
Ok. Na początek tylko wprowadzenie, potem jest akcja |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anyanka dnia Śro 20:55, 09 Wrz 2009, w całości zmieniany 8 razy
|
|
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Pią 11:51, 22 Maj 2009 |
|
Widzę, że wyruszyłaś z nowym FF ;] zajrzałam tu przez przypadek, z powodu tytułu. 'Sekret' w końcu oznacza jakąś tajemnicę, a ja kocham tajemnice w FFach, zwłaszcza te, których nie można się domyślić, aż do wyjaśnienia.
Do rzeczy. Na początku tylko:
Cytat: |
Musiałam wyjechać, musiałam zostawić wszystko za sobą. |
Lepiej pasowałoby: Musiałam wyjechać, zostawić wszystko za sobą. (to brzmi zdecydowanie lepiej i można uniknąć powtórzenia)
Co mi się rzuciło w oczy: piszesz bardzo krótkie zdania ;P nie powiem, lubię takie, ale czasem brakuje mi dłuższych. To tak, jakby myśl się ucinała i rozpoczynała kolejna.
Cytat: |
Kiedy za dwa dni przyjdzie poniedziałek, będę musiała stawić czoła nowej szkole, nowym znajomym. |
Dni tygodnia nie przychodzą, mogą jedynie być ;P choć można też (po naciągnięciach) napisać, że 'nadchodzą', choć wiadomo, że to nie brzmi poprawnie.
Cytat: |
Przeraziła mnie trochę ta myśl, ale zaraz zdałam sobie sprawę, że miałam do wyboru nawiązywanie kontaktów z nieznanymi ludźmi lub...
Nawet nie mogłam myśleć o tym, co by mnie czekało, gdybym została w Phoenix. Czemu musiało paść akurat na mnie? Czy nie było nikogo lepszego niż ja? Na pewno by się ktoś taki znalazł. Ale z moim ślepym szczęściem wybrano właśnie mnie…
Znów odgniłam wszelkie myśli związane z tą sprawą. |
Powtórzenia, które rzucają się w oczy. Najlepiej jest zastąpić to synonimami.
Cytat: |
Uśmiechnęłam się jak najpiękniej i chyba podziałało, bo mój towarzysz także uśmiechnął się szeroko i rozsiadł się na krześle obok mnie. |
Tu ponownie problem z powtórzeniem.
Cytat: |
- Nie darzysz go sympatią? - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. |
Skoro to było bardziej stwierdzenie, to powinna być kropka, a nie znak zapytania ;]
Cytat: |
Jedyne, niezajęte krzesło stało przy nikim innym, jak przy Edwardzie Cullenie... |
Brak przecinka ;]
Cytat: |
Podniósł brwi w zdziwieniu, spuścił wzrok, ale po chwili znów na mnie spojrzał. Jego oczy penetrowały moje. Czegoś w nich szukał, ale nie wiedziałam czego.
Podniosłam ręce w poddającym się geście i wlepiłam wzrok w podręcznik. |
Cytat: |
Miał delikatne rysy twarzy, idealnie nakreśloną linię szczęki. Niczym u idealnej, rzymskiej rzeźby |
Tu ponownie powtórzenia.
Powiem szczerze, że nie licząc wstępu, prawie wszystko przypomina mi Zmierzch, ale mam nadzieje, że się to zmieni ;] popracuj nad zdaniami, ponieważ niektóre są naprawdę przerażająco krótkie. Podobała mi się końcówka, gdy Edward wyciągnął rękę, żeby położyć skalpel ;] Naprawdę, ciężko stwierdzić co będzie dalej. Wiem jedynie, że Cullenowie są wampirami, skoro Edward miał lodowatą rękę. Nie wiedziałam, że będzie tak chętny, aby dotknąć Bellę na pierwszej lekcji ;P jednak jak wspomniałaś, masz inną koncepcję wampirów. Dobra rada: beta ;] przyda się zwłaszcza do powtórzeń, bo interpunkcja jest w porządku (może nawet beta rozbuduje Ci zdania spójnikami ;>)
Czekam na więcej i oczywiście weny :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Shira
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 11:56, 22 Maj 2009 |
|
Przy końcówce umarłam
Bardzo fajny początek, podoba mi się jak opisujesz reakcje Belli. Faktycznie, zaczęło się podobnie jak u Mayer, ale zasugerowałaś już jakąś mroczną tajemnicę głównej bohaterki i zaciekawiłaś mnie tym :)
Niniejszym zostaję czytelniczką Twojego FF i czekam na ciąg dalszy.
Dużo weny życzę ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivienne Grace
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 12:15, 22 Maj 2009 |
|
Mnie również zaciekawił tytuł. Posiadanie przez Bellę jakiegoś sekretu jest wręcz intrygujące. Mam tylko nadzieję, że nie będzie całkiem kanoniczną Bellą i coś w niej zmienisz.
Bardzo zdziwiło mnie również to, że po raz pierwszy nie denerwowało mnie czytanie o Mike'u :D
Kolejną zagadką jest to jak bardzo zmieniłaś cechy wampirów. Kurczę wychodzi na to, że nic w sumie jeszcze nie wiem :)
I oczywiście genialna końcówka. Najlepsze jest to, że gdy Edward to powiedział, miałam dokładnie to samo skojarzenie co Bella :D No nic trzeba się opanować...
Z pewnością będę dalej czytać to opowiadanie.
Życzę weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Pią 12:18, 22 Maj 2009 |
|
Początek bardzo kojarzy mi się ze Zmierzchem SM. I chciałabym napisać, że to złe i banalne, bo było bardzo dużo podobnych pomysłów. Ale w Twoim ff jest coś, co mnie do niego ciągnie, sprawia, że chce się czytać więcej i więcej. Wciągnęłam się w to opowiadanie i możesz być pewna, że od dzisiaj będę Twoją zagorzałą czytelniczką. Intrygują mnie Cullenowie i te tajemnice...
Życzę dużo weny!
Pozdrawiam.E. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anyanka
VIP Grafik
Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 2873 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 362 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krypta Spike'a, bo William the Bloody może mi czytać wiersze non stop
|
Wysłany:
Pią 12:42, 22 Maj 2009 |
|
Cytat: |
Dobra rada: beta ;] przyda się zwłaszcza do powtórzeń, bo interpunkcja jest w porządku (może nawet beta rozbuduje Ci zdania spójnikami ;>) |
była beta:/
tylko zapomniałam o tym wspomnieć :(
ostatnio coś trafiam na bety po których jest dużo błędów :( |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 12:56, 22 Maj 2009 |
|
Cóż, w końcu to ja poprawiałam ten tekst, więc trzeba się jakoś wytłumaczyć z tych błędów, które zauważyła CoCo.
"Musiałam wyjechać, musiałam zostawić wszystko za sobą."
CoCo: "Lepiej pasowałoby: Musiałam wyjechać, zostawić wszystko za sobą. (to brzmi zdecydowanie lepiej i można uniknąć powtórzenia)"
Rzeczywiście, jest powtórzenie "musiałam", ale to po prostu dla podkreślenia, że Bella nie miała wyboru, czyli "musiała" to zrobić.
A w tym Twoim poprawionym zdaniu można zamiast przecinka wstawić jeszcze "i". Będzie brzmiało jeszcze lepiej. :)
Cytat: |
Kiedy za dwa dni przyjdzie poniedziałek, będę musiała stawić czoła nowej szkole, nowym znajomym. |
CoCo: "Dni tygodnia nie przychodzą, mogą jedynie być ;P choć można też (po naciągnięciach) napisać, że 'nadchodzą', choć wiadomo, że to nie brzmi poprawnie."
Rzeczywiście, dni tygodnia nóg nie mają, więc raczej przyjść nie mogą. :D
Cytat: |
Przeraziła mnie trochę ta myśl, ale zaraz zdałam sobie sprawę, że miałam do wyboru nawiązywanie kontaktów z nieznanymi ludźmi lub...
Nawet nie mogłam myśleć o tym, co by mnie czekało, gdybym została w Phoenix. Czemu musiało paść akurat na mnie? Czy nie było nikogo lepszego niż ja? Na pewno by się ktoś taki znalazł. Ale z moim ślepym szczęściem wybrano właśnie mnie…
Znów odgniłam wszelkie myśli związane z tą sprawą. |
Coco: "Powtórzenia, które rzucają się w oczy. Najlepiej jest zastąpić to synonimami."
I znowu moje niedociągnięcie z tymi powtórzeniami...
Cytat: |
Uśmiechnęłam się jak najpiękniej i chyba podziałało, bo mój towarzysz także uśmiechnął się szeroko i rozsiadł się na krześle obok mnie. |
CoCo: "Tu ponownie problem z powtórzeniem."
Tutaj bardzo trudno zastąpić to drugie "uśmiechnął się". Jakoś nie pasowało mi "wyszczerzył się", "ukazał zęby", "wygiął usta w uśmiechu" (ale tutaj tez by był ten "uśmiech" :D).
Cytat: |
- Nie darzysz go sympatią? - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. |
CoCo: "Skoro to było bardziej stwierdzenie, to powinna być kropka, a nie znak zapytania ;]"
A może to dla Belli wydawało się stwierdzeniem, a tak naprawdę dla Edwarda było pytaniem? :D Nie, masz rację. Powinna być kropka.
Cytat: |
Jedyne, niezajęte krzesło stało przy nikim innym, jak przy Edwardzie Cullenie... |
CoCo: "Brak przecinka ;]"
Mój błąd.
Cytat: |
Podniósł brwi w zdziwieniu, spuścił wzrok, ale po chwili znów na mnie spojrzał. Jego oczy penetrowały moje. Czegoś w nich szukał, ale nie wiedziałam czego.
Podniosłam ręce w poddającym się geście i wlepiłam wzrok w podręcznik. |
Cytat: |
Miał delikatne rysy twarzy, idealnie nakreśloną linię szczęki. Niczym u idealnej, rzymskiej rzeźby |
CoCo: "Tu ponownie powtórzenia."
I znowu te powtórzenia... Zamiast "podnieść brwi" można "unieść brwi", a ta "idealna grecka rzeźba" może być też "wspaniałą grecką rzeźbą".
CoCo: "Dobra rada: beta ;] przyda się zwłaszcza do powtórzeń, bo interpunkcja jest w porządku (może nawet beta rozbuduje Ci zdania spójnikami ;>)"
Tu decyzję zmiany bety zostawiam Anyance (chyba tak to się odmienia :D). Fakt, nieco (a nawet bardzo :() zawiodłam. Błędy się znalazły i bardzo przepraszam za moją nieuwagę, ale postaram się poprawić na przyszłość i wziąć sobie do serca wszystkie sugestie Czytelniczek i Czytelników. :)
A co do tekstu, to bardzo mi się podoba. Mogę tylko powiedzieć, że naprawdę będzie ciekawie. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez iga_s dnia Pią 12:58, 22 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Pią 13:12, 22 Maj 2009 |
|
I to mi się podoba :) zgadzanie, bądź nie, z inną osobą na temat błędów w tekście, do tego wytłumaczenie, co i jak. Już u mnie zyskałaś ;]
iga_s napisał: |
Cytat: |
Uśmiechnęłam się jak najpiękniej i chyba podziałało, bo mój towarzysz także uśmiechnął się szeroko i rozsiadł się na krześle obok mnie. |
CoCo: "Tu ponownie problem z powtórzeniem."
Tutaj bardzo trudno zastąpić to drugie "uśmiechnął się". Jakoś nie pasowało mi "wyszczerzył się", "ukazał zęby", "wygiął usta w uśmiechu" (ale tutaj tez by był ten "uśmiech" :D).
|
Tak, zgadzam się, ciężko to zastąpić czymś innym, można ująć to tak, jak napisałaś, bądź "mój towarzysz przybrał identyczny wyraz twarzy i rozsiadł się na krześle obok." Oczywiście to tylko moje małe sugestie, których nie należy się słuchać, bo, jak wiadomo, każdy ma inne pomysły :)
iga_s napisał: |
Cytat: |
- Nie darzysz go sympatią? - To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. |
CoCo: "Skoro to było bardziej stwierdzenie, to powinna być kropka, a nie znak zapytania ;]"
A może to dla Belli wydawało się stwierdzeniem, a tak naprawdę dla Edwarda było pytaniem? :D Nie, masz rację. Powinna być kropka.
|
Z jednej strony masz rację, ale jeśli Bella dodaje, że było to raczej stwierdzenie, niż pytanie, to kropka powinna być. :) Poza tym nie wiemy czy dla Edwarda było to pytaniem, prawda ? ;] no dobra, dość na ten temat ;P
iga_s napisał: |
CoCo: "Dobra rada: beta ;] przyda się zwłaszcza do powtórzeń, bo interpunkcja jest w porządku (może nawet beta rozbuduje Ci zdania spójnikami ;>)"
Tu decyzję zmiany bety zostawiam Anyance (chyba tak to się odmienia :D). Fakt, nieco (a nawet bardzo :() zawiodłam. Błędy się znalazły i bardzo przepraszam za moją nieuwagę, ale postaram się poprawić na przyszłość i wziąć sobie do serca wszystkie sugestie Czytelniczek i Czytelników. :) |
Broń Boże, jeśli chodzi o zmianę! Nie twierdzę, że Anyanka powinna zmienić betę, ale uważam, że powinnaś, droga Igo, zwrócić uwagę głównie na powtórzenia ;> i wtedy powinno być już zdecydowanie lepiej, bo jak wspomniałam wcześniej, interpunkcja nie kuleje.
Życzę Wam powodzenia i Tobie Igo, i przede wszystkim Anyance :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
majetta
Człowiek
Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)
|
Wysłany:
Pią 15:08, 22 Maj 2009 |
|
Intrugujące...Bella narazie sprawia wrażenie zwykłej dziewczyny, ciekawa jaki to ona ma sekret :) I czy Edzio będzie w stanie się z nim zmierzyć :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 15:12, 22 Maj 2009 |
|
I jeszcze błędzik : zamiast stronie jest stornie ;D
Ogólnie fajny czekam na dalsze części. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Pią 16:00, 22 Maj 2009 |
|
Podobnie jak innych, zainteresował mnie tytuł, wiec zajrzałam, przeczytałam i wypadałoby też skomentować :)
Rozdział bardzo mi sie podoba. Na początku faktycznie było sporo podobieństw do oryginału S.Meyer, ale później się rozwiały.
Tak sie zastanawiam od czego Bella musiała uciekać... - mam nadzieje, że to się wyjaśni, ale wątpię, ze nastąpi to w najbliższym czasie
Cytat: |
Głupia’, skarciłam się w duchu. On po prostu chciał kroić żabę... |
-> to zdanie mnie całkowicie rozbroiło :D
Pozdrawiam i życzę dużo weny i jeszcze więcej czasu na pisanie
Kasia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pią 16:34, 22 Maj 2009 |
|
Och!
Podoba mi się ;] Zacznę najpierw od styul - wszystko bardzo ładnie i zgrabnie napisane lekko sie czyta, choć w pewnym momencie miałam wrażenie, że troche gonisz z akcją.
A co do samej fabuły to wręcz umieram z ciekawości, żeby się dowiedzieć co sie stanie dalej tak samo męczy mnie, że nie wiem przed czym Bella ucieka. Nie wiem czy prawidłowo, ale w mojej głowie pojawiła się myśl, że może jes porgomcą wampirów, ale może za bardzo sie sugerowałam Twoim avatarem ^^
I zgadzam się z poprzedniczkami ostatnie zdania są cudne :D
Jedno z pewnościa mogę obiecać - na pewno przeczytam kolejny rozdział ;]
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kamosoka
Człowiek
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 17:17, 22 Maj 2009 |
|
no, w koncu będę miała znów pretekst , by częsciej zaglądać na forum:)
Bardzo mi sie podoba, niby zdarzenia podobne do tych z ksiąznki a jednak zupełnie inaczej opisane, coś czuję, że będzie się to swietnie rozwijac, bardzo lubię twój styl i ta gra słowna:
"zrobimy to?"
Naprawdę bardzo ciekawie się zapowiada, mam nadzieję, że będziesz dodawac
nowe rozdziały z większą częstotliwością niz "Silną wolę" |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anyanka
VIP Grafik
Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 2873 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 362 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krypta Spike'a, bo William the Bloody może mi czytać wiersze non stop
|
Wysłany:
Śro 9:57, 27 Maj 2009 |
|
Nowy rozdział w 1 poście :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Śro 11:05, 27 Maj 2009 |
|
Przeczytałam i sama nie wiem. Z jednej strony to wszystko tak diabelnie przypomina "Zmierzch" SM i to mnie odrzuca. Ucieczka, ta elektryczność, zimna skóra, czytanie w myślach... Z drugiej ciekawi mnie tajemnica Belli i skoro Edward jest wampirem, to dlaczego nie odczuwa pragnienia?
No cóż, czekam na dalsze części, bo właściwie Twój ff przypadł mi do gustu.
Pozdrawiam i życzę weny.E. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 11:09, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Śro 18:55, 27 Maj 2009 |
|
Bardzo, bardzo intrygujące.
Zastanawiam sie tylko czemu nie wklejasz tutaj rozdziałów? Dla mnie czytanie tutaj ma bardzo duży urok, ale cóż Twój wybór :P
Masz bardzo lekki styl, przyjemnie się czyta.
Podoba mi się, że drugi rozdział jest pisany z perspektywy Edwarda, która zresztą wyszła Ci bardzo zgrabnie. Tak edwardowato ;] Jestem niezmiernie ciekawa co ukrywa Bella i co ma zamiar zrobić teraz Edward. Bardzo dużo pytań bez odpowiedzi, ale mam nadzieję, że niedlugo wszystkiego się dowiem :P
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Śro 19:27, 27 Maj 2009 |
|
Wreszcie kolejny rozdział :) szczerze mówiąc, nie mogłam go na początku znaleźć, gdyż myślałam, że będzie w ostatnim poście. Jednak dodałaś link do ściągnięcia i jak Ci wygodniej tak robić, to nie ma problemu - zawsze ściągnę Twoje opowiadanie, bo mnie bardzo interesuje.
Znalazłam parę błędów, głównie interpunkcyjnych (ale to można w sumie pominąć, bo nie są tak rażące). Jedynie:
Cytat: |
Bóg postanowił ukarać mnie za wszystkie moje złe uczynki, zsyłając ją na ziemię. |
Przed "zsyłając" nie powinno być przecinka wbrew pozorom.
Cytat: |
Nagle Alice wsunęła do samochodu, zajmując siedzenie pasażera. |
Powinno być chyba: wsunęła się ? ;] rozumiem, że to przeoczenie :)
Co do samej treści - bardzo mi się podobało. Sprzątanie klasy z tych ohydnych żab, że Edward się zaoferował pomóc Belli, ich dotyk, który został przerwany przez Emmetta. Naprawdę wielbię Twoje opisy. I jestem ciekawa, na jaki pomysł wpadł Edward. Pewnie zawita do Belli, albo coś w tym guście ;> Oczywiście będę czekać cierpliwie na kolejny rozdział. Zapowiada się zupełnie inna historia, przez co mam jeszcze większe zadowolenie z czytania :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anyanka
VIP Grafik
Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 2873 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 362 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krypta Spike'a, bo William the Bloody może mi czytać wiersze non stop
|
Wysłany:
Śro 19:38, 27 Maj 2009 |
|
Daje linki do nowych rozdziałów w pierwszych postach, bo tak jest w regulaminie
Nie chcę dostać ostrzeżenia, ani mieć zablokowanego opowiadania :)
Nowy rozdział wkrótce. Napisany jest, ale chce dać jeszcze raz komuś do sprawdzenia, żeby znów nie był błędów |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iga_s
Wilkołak
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 20:09, 27 Maj 2009 |
|
I czujne oko CoCo znowu znalazło błędy w poprawionym przeze mnie tekście. Załamuję się...
Nie, spokojnie. Na razie się jeszcze nie załamię, ale jest mi strasznie głupio. Po tylu przeczytaniach przeze mnie tego rozdziału błędów nie powinno być w ogóle, a jednak jakieś znowu się wkradły. Cóż, to może jakiś znak, że na razie nie powinnam pełnić funkcji bety? :(
Teraz o rozdziale. Podoba mi się, że został napisany z perspektywy Edwarda. Anyanka świetnie opisała, jak mocno działała na niego Bella, ale tym razem nie dlatego, że chciał ją zabić, tylko dlatego, że "coś" go do niej ciągnęło. Cóż, może sugestia Emmetta była słuszna? :) Czekam na kolejne rozdziały z perspektywy Edwarda, bo od Belli to się chyba niezbyt wiele na ten temat dowiemy.
Pozdrawiam, Iga. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anyanka
VIP Grafik
Dołączył: 22 Lis 2008
Posty: 2873 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 362 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: krypta Spike'a, bo William the Bloody może mi czytać wiersze non stop
|
Wysłany:
Czw 12:51, 11 Cze 2009 |
|
beta: Sereey
Rozdział 2: Dotyk
Edward:
Kiedy moja ręka wędrowała w kierunku jej twarzy, tak właściwie nie wiedziałem, co miałem zamiar zrobić. Te brązowe, piękne oczy o głębokim spojrzeniu, ta niewinna twarzyczka otoczona brązowymi falami włosów… Wszystko to przyciągało mnie jak magnes. Na dodatek nie mogłem dowiedzieć się, co tak naprawdę siedziało jej w głowie. Dlaczego?! Czyżbym stracił umiejętność czytania w umysłach innych osób...? Gdzieś w tyle klasy usłyszałem myśli Mike’a, w których obrzucał mnie błotem, zatem moja hipoteza okazała się błędna...
Zdawałem sobie sprawę, że nie powinienem dotykać tej dziewczyny, że to będzie błąd… Ale coś ciągnęło mnie w jej stronę i nie mogłem nad tym zapanować. Po części chciałem też ulżyć jej zimnem swojej skóry, która działała lepiej niż niejeden kompres. Przynajmniej tyle mogłem zrobić.
Gdy jej dotknąłem, stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałem. Przez moje ciało przeszedł tak intensywny impuls, że aż się przestraszyłem… Odruchowo cofnąłem rękę, starając się jednak robić to w miarę powoli. Ciepło… Poczułem niewiarygodne ciepło i coś, czego nie byłem w stanie bliżej określić. Tak dawno nie miałem styczności z żadnymi emocjami...
- Dzięki - powiedziała z wyraźną ulgą. Uśmiechnęła się do mnie serdecznie, co wywołało w moim ciele namiastkę tego dziwnego uczucia. Musiałem spuścić wzrok, ale kątem oka zauważyłem, że przygryzła wargę. Kolejny dreszcz i trochę tego „cosia”…
Pragnąłem doświadczyć tego jeszcze raz, dotykać ją tak długo, aż zaspokoję ciekawość i dowiem się, co ona ze mną robi. Bo przecież coś musiała robić! Była zwykłą dziewczyną, taką jak każda inna, ale działała na mnie jak widok oazy dla spragnionego wędrowca na pustyni…
Bella przyglądała mi się z ciekawością, podczas gdy ja walczyłem z pragnieniem dotknięcia jej. Nie zastanawiając się zbytnio, podniosłem w końcu wzrok i napotkałem jej cudowne oczy. Lśniły... Przyciągały... Kusiły...
- Zrobimy to? – spytałem, uśmiechając się na dwuznaczność tych słów. Na jej twarzy pojawił się lekki, niedostrzegalny dla ludzkiego oka rumieniec. Położyłem przed nią skalpel. Ciągle emanowało od niej to dziwne ciepło... Musiałem użyć całej swojej silnej woli, aby cofnąć rękę i nie dotknąć Belli. Niezręcznie wzięła przyrząd do ręki i zawahałem się, czy przekazanie jej niebezpiecznego narzędzia to aby na pewno dobry pomysł… Ale gdy tylko dotknęła ostrzem skóry żaby, wykonała gładkie i szybkie nacięcie. Zdziwiła mnie u niej taka precyzja.
- Wow. Naprawdę ładnie - pochwaliłem ją szczerze. Nie odpowiedziała, zarumieniła się tylko i wzruszyła skromnie ramionami.
Resztę lekcji spędziliśmy w milczeniu, ale co chwilę zerkaliśmy na siebie ukradkiem. Kiedy już rozebraliśmy płaza na czynniki pierwsze, zadzwonił dzwonek. Nie wybiegłem z klasy tak jak zwykle, tylko chwilę poczekałem. Moja sąsiadka z ławki zaczęła wrzucać do torby swoje książki.
- Kto pomoże ze sprzątaniem? - spytał nauczyciel. Żaden z uczniów się nie zgłosił, za to wszyscy rzucili się do drzwi. Już miałem się zaoferować, jednak Bella mnie uprzedziła.
- Ja pomogę.
- Bardzo miło z twojej strony. Jesteś pewna? – zapytał, przyglądając się jej tak, jakby wątpił, czy da sobie radę. Żadna dziewczyna nie zgłosiłaby się dobrowolnie do sprzątania czegoś takiego.
- Pomogę jej. – Na nic zdała się moja umiejętność szybkiego myślenia, bo wypowiedziałem te słowa zanim zdążyłem się nad nimi lepiej zastanowić. Nauczyciel przytaknął i wyszedł za ostatnim uczniem. Bella nie odezwała się do mnie ani słowem, tylko poszła do najodleglejszego kąta klasy i zaczęła wrzucać pozostałości żab do kosza.
- Wcale nie potrzebowałam pomocy - powiedziała po chwili. Jej zdeterminowana mina mnie rozbawiła.
- Wolałem się upewnić, że nie zasłabniesz, jak ci to przydarzyło na lekcji, Bello.
- Po pierwsze: nie zasłabłam, a po drugie: nie sądzę, żebym ci się przedstawiała.
Podniosłem jedną brew i uśmiechnąłem się.
- Myślisz, że dzisiaj wydarzyło się coś ciekawszego niż twój przyjazd? Sądzę, że to jedyna atrakcja dla Forks od ostatnich kilku miesięcy.
Zamyśliła się na chwilę, po czym wzruszyła ramionami i przeszła do następnej ławki. Podszedłem do rzędu pod oknem i zacząłem sprzątać stoliki.
- A tak w ogóle to jestem Edward. – Wiedziała już, jak się nazywam, bo Mike opowiedział jej o mnie i mojej rodzinie, ale byłbym niegrzeczny, gdybym się nie przedstawił. Uśmiechnęła się i powróciła do przerwanej czynności.
Po dziesięciu minutach doprowadziliśmy klasę do porządku. Przez cały ten czas starałem się trzymać od Belli z daleka, ale było to naprawdę trudne. Kiedy podeszliśmy do naszej ławki po swoje rzeczy, niebezpiecznie się do mnie przybliżyła. Znowu poczułem niewiarygodne ciepło… W tej chwili nic oprócz niego się dla mnie liczyło. Przepuściłem ją w tych cholernie wąskich drzwiach i nie miałem już szans, żeby się opanować. Wyprostowałem rękę tak, że gdy przechodziła, dotknęła jej własnymi palcami. Powróciły przyjemne dreszcze…
Bella popatrzyła na mnie zaskoczona, ale nie odskoczyła. Dziwne uczucie nasilało się z sekundy na sekundę i było coraz cieplej… Wydawało mi się, że na powrót stałem się zwykłym człowiekiem.... Nigdy nic nie wywarło na mnie takiego wrażenia…
Nie wiem dokładnie, ile czasu staliśmy w drzwiach, patrząc sobie w oczy. Połączyłem jej palce ze swoimi, abym mógł zaznać jeszcze tego wspaniałego uczucia, a Bella wydawała się nie mieć nic przeciwko. Czy mogła czuć to co ja? Czy to było możliwe...?
Rozmyślania przerwał mi niemy krzyk Emmetta.
'Edward! Co ty wyprawiasz?!'. Otrząsnąłem się i odszukałem go wzrokiem. Nie zdawałem sobie sprawy, że przechodzący uczniowie gapią się na nas z otwartymi ustami. W tłumie stała cała moja rodzina i wkurzony Mike. Puściłem gwałtownie rękę Belli i pośpiesznym, ludzkim krokiem oddaliłem się stamtąd. Nie oglądając się za siebie, pognałem prosto do mojego Volvo. Co z tego, że miałem jeszcze inne lekcje? I co ja najlepszego wyprawiałem?! Czy nie powinienem trzymać się od ludzi z daleka? Co ta dziewczyna ze mną robiła…?
Była karą… Bóg postanowił ukarać mnie za wszystkie moje złe uczynki, zsyłając ją na ziemię. Poddał mnie próbie, której najwyraźniej nie przeszedłem - Bella mnie kusiła, a ja uległem…
Nagle Alice wsunęła do samochodu, zajmując siedzenie pasażera.
- Co to było?
- Nie wiem, o co ci chodzi - odpowiedziałem jej chłodno, ale zaraz tego pożałowałem. Nie powinienem jej tak traktować, ona na pewno by mnie zrozumiała.
- Przepraszam, Alice. Po prostu nie mam pojęcia, co się stało. Ona była... Jej dotyk był... Pobudził mnie do życia. To uczucie, to ciepło bijące od niej… Nie wiem, co to było…
Wysłuchała mnie w milczeniu. 'Może Carlisle...', zaczęła w myślach, ale nie skończyła, bo do okna od mojej strony podszedł Emmett.
- Powiem ci, co to było - pożądanie. Najnormalniej w świecie ona cię pociąga i chcesz...
Nie dałem mu skończyć, bo zorientowałem się, co miał na myśli…
- Emmett, przestań! Nie czas na żarty. Wsiadajcie wszyscy. Odwiozę was do domu.
'A ty? Co zamierzasz?', spytała Alice.
- Jeszcze nie wiem... – odpowiedziałem, ale w głowie już ułożyłem plan działania. Moja siostra wyłapała wizję w momencie, kiedy podjąłem decyzję. Ścisnęła mnie za ramię i uśmiechnęła się blado. 'Zrób to, co uważasz za słuszne'.
beta: Sereey
Rozdział 3: Siła
Bella:
Co. To. Było?! Co to do cholery było?!
Musiałam się uspokoić i zacząć myśleć racjonalnie, ale utrudniał mi to tłum gapiów, który odprowadził wzrokiem Edwarda i z powrotem zaczął wpatrywać się we mnie. Nagle zrobiło mi się gorąco. Wyszłam z klasy i ruszyłam korytarzem. Do tego wszystkiego po paru metrach potknęłam się o własną nogę… Na szczęście Mike mnie złapał, a następnie pomógł mi przedrzeć się przez uczniów i zaprowadził w ustronne miejsce.
- W porządku? - spytał chłodno, kiedy oparłam się o ścianę.
- Chyba tak. – Chciałam mu podziękować, ale on już odwrócił się i zaczął odchodzić, jednak w pewnej chwili zawahał się i popatrzył na mnie. Wyraźnie było widać, że toczy ze sobą jakąś wewnętrzną walkę…
- Co ty właściwie z nim robiłaś?
- Sprzątałam salę po zajęciach.
- Chodziło mi o to trzymanie się za ręce. Nie wiedziałem, że coś cię z nim łączy – odparł zdenerwowanym tonem. Szybko do mnie podszedł i chwycił moje ramiona. - To nie jest chłopak dla ciebie!
- Puść mnie! – krzyknęłam, ale nie posłuchał i potrząsnął mną parę razy. Zabolało… Wiedziałam, że nie mam większych szans wyswobodzić się z jego mocnego uścisku, jednak i tak postanowiłam spróbować. Odepchnęłam go od siebie, przez co upadł z hukiem na przeciwległą ścianę. Przestraszyłam się własnej siły...
Uznałam, że nie zniosę już dzisiaj żadnych niespodzianek. Chwyciłam torbę i spojrzałam na Mike’a.
- Trzymaj się ode mnie z daleka - warknęłam i zostawiłam go z zaskoczonym wyrazem twarzy. Tego dnia wydarzyło się stanowczo zbyt wiele dziwnych rzeczy… Nie wiedziałam, jakim cudem tak mocno odepchnęłam całkiem dobrze umięśnionego chłopaka… Ale czy to ważne? Liczy się tylko to, że mi się udało.
Ruszyłam przez parking do mojej furgonetki. W połowie drogi zdałam sobie sprawę, że mam w planie jeszcze jedną lekcję, a nie powinnam zrywać się z zajęć już pierwszego dnia… Niechętnie się odwróciłam i wróciłam do szkoły. Gdy tylko przekroczyłam próg wejściowych drzwi, usłyszałam denerwujące szepty:
- Po biologii urządzili z Cullenem niezłe przedstawienie…
- Podobno znokautowała Newtona, kiedy próbował jej pomóc…
- Ta nowa i Cullen, coś podobnego, szybka jest…
Udawałam, że tego nie zauważam i zatopiłam się w myślach o niedawnym wydarzeniu, w którym główne role odegraliśmy ja i Edward. Ciągle czułam na skórze jego dotyk i to dziwne ciepło przepływające przez moje ciało… Co on ze mną robił?
Rozkoszowałam się tym wspomnieniem aż do końca ostatniej lekcji. Gdy wsiadłam do swojej furgonetki, jak najszybciej opuściłam szkolny parking. Chciałam znaleźć się w swoim bezpiecznym pokoju, z daleka od wszelkich uwodzicieli i napastników.
Weszłam do pustego domu i czym prędzej pognałam na górę. Rzuciłam torbę pod łóżko i miałam już usiąść, kiedy zauważyłam na biurku kopertę. Kolejny list od Charliego? Wzięłam ją do ręki i gdy tylko przeczytałam wiadomość, zrobiło mi się słabo. Upuściłam kartkę i osunęłam się na podłogę.
’Obserwujemy Cię. Po to nas stworzono. Czy nie czułaś tej siły, kiedy odpychałaś tamtego chłopka? Przed przeznaczeniem nie uciekniesz... Wkrótce będziesz gotowa’.
Ciągle powtarzałam sobie w głowie te zdania. Cóż, powinnam się domyślić, że będą próbowali mnie odnaleźć, tylko nie sądziłam, że uda im się tak szybko… To miał być zamknięty rozdział! To w ogóle nie miało się zdarzyć! Łzy spłynęły po moim policzku. Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy? Czy było prawdą, to co napisali?
- Nigdy nie będę na to gotowa! - krzyknęłam do pustych ścian. Skoro mnie obserwowali, powinni to usłyszeć. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
Po kilku minutach mój oddech wrócił do normy. Wytarłam łzy i zeszłam na dół, aby przyszykować ojcu obiad. Wyłożyłam na blat wszystkie składniki potrzebne do przyrządzenia kurczaka i wzięłam się do gotowania. Pomogło mi to odgonić niepotrzebne myśli. Kiedy wkładałam jedzenie do piekarnika, zadzwonił telefon. Przez moment się zawahałam, bo przyszło mi na myśl, że Mike mógł zgłosić pobicie i pan dyrektor postanowił do mnie zatelefonować. Stwierdziłam jednak, że byłoby to mało prawdopodobne, więc ostatecznie podniosłam słuchawkę.
- Halo?
- Bella?
- Tak... - odpowiedziałam niepewnie. - Kto mówi?
- Jessica. Poznałyśmy się dzisiaj.
Nie mogłam sobie przypomnieć, która to dziewczyna, ale postanowiłam nie zdradzać się ze swoją słabą pamięcią do twarzy i imion.
- Ach, cześć. W czym mogę ci pomóc?
- Chciałabym cię o coś spytać. Wszyscy rozmawiali dzisiaj o tobie. Może to i nie moja sprawa, ale ciekawość mnie zżera. Jak udało ci się poderwać Edwarda Cullena? Znaczy, nie znałaś go wcześniej, prawda? Bo wiele dziewczyn próbowało przed tobą i nawet nie raczył z nimi porozmawiać. Co takiego zrobiłaś? A może to on zaczął?
Z wrażenia odebrało mi na chwilkę mowę. Jak można było wyrzucić z siebie tyle pytań w tak krótkim czasie?
- Ja… Wcale go nie podrywałam... - Wiedziałam już, że rozmawiam z plotkarą i to, co powiem, obleci niebawem całą szkołę. Nigdy nie byłam dobra w kłamaniu, a miałam z tym jeszcze większe problemy, jeśli musiałam wymyślić na poczekaniu coś całkiem logicznego. - Może porozmawiamy jutro w szkole? To chyba nie jest rozmowa na telefon.
- Masz rację! Złapię cię z samego rana na parkingu! Do zobaczenia!
Załamana odwiesiłam słuchawkę. Byłam przyparta do muru. Musiałam się dobrze zastanowić, co miałam jej powiedzieć.
W sumie nie! Powiem jej, że to on zaczął i nie mam pojęcia dlaczego. Mogłam to powtarzać bez wahania, zupełnie jak mantrę, a resztę niech tłumaczy mój Chodzący Ideał. Nie sądziłam, że rozwiązanie przyjdzie tak szybko. Naszły mnie jednak wątpliwości… A jeśli on pierwszy powie, że to ja go zaczepiłam i mam sama to wyjaśnić?
Przygryzłam wargę i zastanowiłam się nad tym dokładniej. Sprawa nie mogła czekać. Sprawdziłam rozmowy przychodzące i wybrałam numer Jessici.
- Jessica Stanley przy telefonie.
- Hej. Tu Bella. Pomyślałam, że pewnie umierasz z niecierpliwości i po krótkim przemyśleniu, postanowiłam ci od razu wszystko powiedzieć.
- Jak to miło z twojej strony! Opowiadaj!
- Przede wszystkim chciałam zapytać, czy masz numer telefonu do Edwarda. Nie tylko ty nie wiesz, o co mu chodzi. Ja również. Sprzątaliśmy salę po biologii i kiedy wychodziliśmy, po prostu chwycił mnie za rękę. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam, jak mam się zachować. Musiałam czekać na to, aż przestanie…
- Serio? Rany! Czyli to on zaczął! Fajnie!
- Fajnie? Ale ja nie wiem, o co mu chodziło... Dobra, masz ten numer?
- Przykro mi, ale nie mam. Wątpię, by ktokolwiek ze szkoły go miał. Oczywiście oprócz rodzeństwa. Umówisz się z nim jeszcze?
- Nie sądzę, żeby to było coś więcej niż jego wygłupy.
- Możliwe... No cóż... Muszę kończyć, bo mama mnie woła. Do jutra.
- Do jutra.
Odłożyłam słuchawkę i wiedziałam, że Jessica właśnie obdzwania całą szkołę. Nie byłam pewna, czego tak naprawdę mogę się spodziewać. Szepty zapewne nie ustaną, ale nie będę musiała tłumaczyć każdemu tego, co się stało. Miałam też nadzieję, że Mike nie gniewał się na mnie za moje zachowanie. Żadni wrogowie nie są mi potrzebni.
Pomyślałam o Edwardzie. Przypomniałam sobie jego idealną twarz i ciało, te oczy wpatrujące się we mnie uporczywie… Niestety nie mogłam wyobrazić sobie uczucia, jakie towarzyszyło jego dotykowi…
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk wjeżdżającego na podjazd samochodu. Wyciągnęłam gotowego kurczaka z piekarnika i wyłożyłam obiad na talerze. Charlie serdecznie mnie przywitał i popytał o pierwszy dzień szkoły, a po zjedzeniu posiłku poszedł oglądać mecz. Natomiast ja pozmywałam i dziękowałam opatrzności, że nie chciał ze mną dzisiaj dłużej rozmawiać. Mogłam spokojnie pójść do swojego pokoju. Na podłodze ciągle leżał liścik. Podniosłam go i porwałam na drobniutkie kawałeczki, które rzuciłam w kierunku kosza. Każda malutka cząstka trafiła do niego bez problemu. Zdziwiła mnie moja celność, bo normalnie miałabym szczęście, gdyby choć jeden skrawek tam trafił. Wściekła na cały świat kopnęłam pojemnik i jego zawartość wysypała się na dywan. Nie miałam ochoty tego zbierać, więc zostawiłam sprzątanie na później. Wzięłam kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Po długim, gorącym prysznicu wpakowałam się od razu do łóżka, ale gdy tylko zamknęłam oczy, ukazała mi się twarz Edwarda. Próbowałam się skupić na czymś innym, ale mi się to nie udało i zasnęłam dopiero po kilku godzinach.
Budzik zadzwonił tego ranka wyjątkowo głośno. Wyłączyłam go i rzuciłam w najdalszy kąt pokoju. Za oknem wiatr szarpał drzewa, a deszcz uderzał rytmicznie o szybę. Nic nie wskazywało na to, że ten dzień ma być lepszy od poprzedniego. Wybrałam z szafy szeroką, ciemną bluzę z kapturem, pod którym mogłam się schować. Ubrana i umyta zeszłam na śniadanie. Na myśl o szkole zrobiło mi się niedobrze, ale i tak musiałam coś przekąsić, bo wczorajszy dzień przeżyłam praktycznie tylko o obiedzie. Zjadłam płatki z mlekiem, wzięłam torbę i ruszyłam do samochodu. Mój wzrok przykuł srebrny samochód zaparkowany dwa domy dalej. Nie sądziłam, że sąsiadów stać na takie auto. Z tej odległości nie zdołałam rozpoznać marki, ale miałam wrażenie, że gdzieś już ten samochód widziałam. Rzuciłam bagaż na siedzenie pasażera i przekręciłam kluczyk, ale nic się nie stało. Ach, nawet furgonetka odmówiła mi dzisiaj posłuszeństwa! Nie poddałam się jednak i spróbowałam jeszcze raz. Cisza... Zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam pójść pieszo... Ale do trzech razy sztuka! Ponownie przekręciłam kluczyk i silnik zaskoczył. Całe szczęście…
Ostrożnie opuściłam podjazd i wjechałam na główną drogę. Zerknęłam na tylne lusterko i zauważyłam, że srebrny samochód podążał za mną. Zjechałam trochę na bok, żeby można było mnie wyprzedzić, ale Volvo (bo to była marka tego pojazdu) tylko zwolniło i oddaliło się trochę. Pomyślałam, że to dziwne, bo z pewnością mogło rozwinąć znacznie większą prędkość niż moja furgonetka, ale widocznie kierowca wolał być ostrożny w taką pogodę. Stwierdziłam, że to całkiem rozsądne.
Po jakimś czasie zaczęłam się denerwować, bo z tamto autoo cały czas za mną jechało. Kiedy dotarłam na szkolny parking, on również się tam zatrzymał, parkując jak najdalej ode mnie. Zgasiłam silnik i czekałam, ponieważ chciałam zobaczyć tego tajemniczego kierowcę, ale schodzący się uczniowie zasłonili mi widok. Ktoś zapukał w boczną szybę tak głośno, że aż podskoczyłam. Uśmiechała się do mnie brunetka z kręconymi włosami. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć - powitała mnie dziewczyna. Po głosie poznałam, że to Jessica.
- Hej.
- Jak się czujesz? Fatalna pogoda, co? Pewnie nie jesteś przyzwyczajona do deszczu - zaczęła paplać, a ja tylko co jakiś czas wtrącałam pojedyncze wyrazy. Przeszłyśmy koło śledzącego mnie Volvo.
- Czyj to samochód? - przerwałam jej monolog o nauczycielce hiszpańskiego.
- Niezły, nie? Zupełnie jak jego właściciel... - westchnęła rozmarzona. - To auto Edwarda.
Natychmiast stanęłam. Śledził mnie? Dlaczego? Zaczęłam się trochę bać. To całe dotykanie i patrzenie w oczy… Może był jakimś zboczeńcem?
- Co jest? - spytała mnie zdezorientowana koleżanka. Popatrzyłam na nią niepewnie. Nie mogłam jej powiedzieć, do jakich wniosków doszłam, bo by się komuś wygadała przy pierwszej lepszej okazji. Z mętlikiem w głowie ruszyłam na zajęcia.
Przedpołudniowe lekcje minęły w miarę szybko. Z ulgą zauważyłam, że ludzie nie gapią się na mnie tak jak wczoraj. Tylko od czasu do czasu ktoś szepnął komuś coś do ucha. W drzwiach stołówki spotkałam Jessicę i Mike'a. Uśmiechnęłam się nieśmiało do chłopaka, przepraszając jednocześnie za wczorajsze zachowanie. On wydawał się już o tym zapomnieć i jak gdyby nigdy nic po prostu zaczął rozmowę. Tym razem przystałam na propozycję przyłączenia się do nich. Nie miałam najmniejszej ochoty siedzieć sama i narażać się na jakieś niepotrzebne komentarze.
Zapamiętałam już imiona wszystkich uczniów siedzących przy naszym stole. Szczególnie sympatyczna wydała mi się Angela, bo nie przypatrywała mi się tak nachalnie, jak inni. Kątem oka dostrzegłam, że Cullenowie wchodzą do stołówki. Podobnie jak wczoraj wkroczyli do pomieszczenia dostojnym krokiem i zajęli swoje zwykłe miejsca. Nie wzięli nawet nic do jedzenia. Mój wzrok spoczął na Edwardzie. Okazał się jeszcze piękniejszy niż w snach… Miał na sobie obcisłą bluzę, która idealnie podkreślała jego doskonałe w każdym calu ciało. Powstrzymałam westchnienie i odwróciłam się do towarzyszy. Wszyscy patrzyli na mnie i czekali na to, aż w końcu coś powiem. Poczułam, że się rumienię i spuściłam wzrok, uporczywie wpatrując się w moją bułkę. Chciałam, żeby lunch jak najszybciej się skończył. Przez ten czas tylko raz zerknęłam na mój ideał i natychmiast tego pożałowałam, bo wpatrywał się we mnie intensywnie. Jego rodzeństwo wydawało się tego nie zauważać. Rozmawiali między sobą i udawali, że ich młodszy brat nie istnieje.
Po skończonym posiłku niechętnie powlokłam się na biologię. Mike dodał mi otuchy i powiedział, że w razie potrzeby mu przywali. Chciałabym to zobaczyć.
Edward już siedział na swoim miejscu i wyglądał przez okno. Zrobiło mi się głupio. O czym miałam z nim rozmawiać? Czy powinnam go spytać, czemu za mną jechał? A może by się zdenerwował? Zajęłam niepewnie miejsce, ale nawet nie zerknął w moją stronę. Kiedy wszedł nauczyciel, klasa skupiła uwagę na nim, a mój sąsiad wreszcie zaszczycił mnie spojrzeniem. Wydawał się być bardzo zmęczony. Czyżby też miał za sobą nieprzespaną noc?
- Nieźle zbyłaś Jessicę - szepnął tak, żebym tylko ja go usłyszała.
- Skąd wiesz, o czym z nią rozmawiałam?
- Każdy to wie, Bello. - Na dźwięk mojego imienia w jego ustach poczułam się cudownie. Fala ciepła wypełniła mnie od środka, a uśmiech, który pojawił się właśnie na jego twarzy, cudem nie wywołał u mnie ataku serca. Z trudem przypomniałam sobie, o co miałam go zapytać.
- Ty jesteś posiadaczem srebrnego Volvo?
- Zgadza się – odpowiedział trochę zbity z tropu.
- To może powiesz mi, po co za mną dzisiaj jechałeś? I skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
Nerwowo zacisnął szczękę. Zerknął szybko na nauczyciela i odpowiedział mi dopiero wtedy, gdy upewnił się, że reszta uczniów całkowicie zajmuje się lekcją.
- Chciałem z tobą porozmawiać, ale zmieniłem zdanie. Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
- Wcale się nie przestraszyłam.
Wywrócił oczami. Otworzyłam książkę na odpowiedniej stronie. Ktoś szturchnął mnie w plecy. Odwróciłam się i z ręki jakiegoś chłopaka wzięłam mały liścik, który dyskretnie odczytałam.
Wszystko w porządku? Mam wstać i cię uratować?
Uśmiechnęłam się, bo to z całą pewnością Mike posłał mi tę notkę. Odwróciłam się do niego i kiwnęłam głową na znak, że jest okej.
- Twój chłopak jest zazdrosny? - spytał Edward.
- Słucham?
- Pytałem, czy jest zazdrosny. Wczoraj, po biologii na korytarzu wyglądał tak, jakby chciał mnie zdzielić po twarzy.
- A tak a propos tego... – zaczęłam niepewnie, przygryzając wargę. - Co to było?
- O co konkretnie ci chodzi? – odparł, chcąc się chyba ze mną podrażnić.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
- A możemy pogadać później? - Kiwnął głową w kierunku nauczyciela, który właśnie się do nas zbliżał.
- Jasne.
Jednak po skończonych lekcjach nigdzie nie mogłam go znaleźć. W końcu poszłam na parking i odkryłam, że jego samochodu też już nie było, więc doszłam do wniosku, że po prostu mnie wystawił. Świetnie…
Wściekła wróciłam do domu. Po ugotowaniu obiadu i odrobieniu zadań domowych położyłam się spać. Gdy tylko zamknęłam oczy, znowu przywitała mnie twarz Edward, ale tym razem szybko odpłynęłam w krainę snów.
Następnego dnia, z przykrością i wściekłością zarazem, stwierdziłam, że Cullenów nie ma w szkole. Jessica wyjaśniła, że w słoneczne dni całą rodziną jeżdżą na kempingi, czy coś w tym stylu. Nie pojawili się do końca tygodnia. W piątkowe popołudnie byłam nie do życia. Charlie z pewnością to zauważył, że coś jest nie tak, ale nie odezwał się na ten temat ani jednym słowem. Dla ukojenia nerwów wybrałam się na spacer do lasu. W pewnym momencie ze złością uderzyłam pięścią w drzewo. Zdziwiłam się, że nic sobie nie złamałam, a w pniu powstało małe wgłębienie… Skąd ja miałam tyle siły?! Nie obeszło się jednak bezboleśnie, bo na kostkach moich palców widniały rany, z których sączyła się krew. Szybko wyciągnęłam chusteczkę z kieszeni kurtki i owinęłam dłoń. Dalszy spacer nie miał sensu, więc wróciłam do domu. Gdy tylko weszłam do kuchni, zadzwonił telefon.
- Halo?
- Twoja siła rośnie. Myślę, że jesteś gotowa - zabrzmiał kobiecy głos.
Przeraziłam się i odłożyłam słuchawkę. Byłam przez nich cały czas obserwowana. Czemu nie mogli dać mi spokoju?! Znowu rozległ się dzwonek. W obawie przed tym, że Charlie może się zainteresować, kto do nas telefonuje, ponownie odebrałam.
- Wiesz, że opór nie ma sensu.
- Może - odparłam pokonana.
- To znaczy, że chcesz już zacząć?
- A uda mi się przed tym uciec?
- Nie.
- Kiedy i gdzie?
- Spotkajmy się dzisiaj o północy na wschodniej granicy miasta.
- Słucham? Podobno mnie obserwujecie. Margaret, sądzisz, że Charlie mnie nie nakryje? Albo że nie usłyszy mojej furgonetki?
- Racja. Przepraszam. Wymknij się, a ja będę czekać przed tylnym wyjściem.
- W porządku.
- Do zobaczenia, Bello. Cieszę się, że tak szybko się zdecydowałaś.
Odwiesiłam słuchawkę. Poddałam się, bo czy mogłam dalej stawiać opór? Moje przeznaczenie i tak by mnie dosięgło. Zrezygnowana poszłam spać wcześniej, mając nadzieję, że chociaż te kilka godzin błogiej nieświadomości mnie uspokoi... Przed zaśnięciem przypomniało mi się jeszcze pierwsze zdanie Margaret, jakie od niej usłyszałam: ‘W każdym pokoleniu rodzi się Wybrana’. Tylko czemu to byłam akurat ja?!
__________________
Jeśli ktoś się domyśla co jest grane to cicho sza :P Niech inni mają potem niespodziankę |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anyanka dnia Czw 20:58, 18 Cze 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|