FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Szept [NZ] 21.09 cz.8 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Mi
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Kwi 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 0:28, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Leżało pół roku w szufladzie. Wklejam z okazji wakacyjnych porządków.
[OOC] i [AU]
Inteligentnie stwierdzę, że co będzie dalej okaże się dalej.




Szept



- Opowiedz mi o tym. - Wyćwiczonym gestem zsunął okulary na czubek nosa i spojrzał na mnie wyczekująco. Każdy jego ruch, od kręcenia długopisem w dłoni, przez przewracanie z pozorną uwagą kartek swojego notesu, po sposób w jaki intonował poszczególne wyrazy, zdawał się być dla niego codzienną rutyną. Jestem pewna, że pół godziny temu jego twarz nosiła ten sam wyraz uprzejmego zainteresowania co teraz.
- Oczywiście, ja będę mówić, ty milczeć i kiwać głową ze zrozumieniem. Kiedy zgubię wątek powtórzysz moje ostatnie zdanie w formie pytania, podasz chusteczkę gdy zacznie mi się łamać głos, a na koniec spojrzysz na zegarek, westchniesz głęboko i powiesz "do zobaczenia za tydzień, Bello" w myślach mając nadzieję, że w przypływie szaleństwa nie wyskoczę z okna. Przynajmniej nie przed uregulowaniem należności za ten miesiąc.
Posłałam mu przelotne spojrzenie, wracając do nerwowego skubania oparcia miękkiej, jasnokremowej i z całą pewnością skórzanej sofy. Kącik jego ust drgnął nieznacznie.
- Co w takim razie stereotypy każą mi myśleć o tobie, panno Swan?
- Wszystko na temat mojego nudnego przypadku znajduje się w papierowej teczce. Tej samej, której zawartość zawzięcie kartkujesz od piętnastu minut. - Jeszcze tylko trzy kwadranse. Za trzy kwadranse opuszczę ten pachnący czystością, utrzymany w antydepresyjnej, pastelowej tonacji pokój i wrócę do siebie. Spędzę wieczór przed telewizorem, oglądając kaczora Donalda i jedząc lody o smaku czekoladowym. Albo po prostu położę się i zasnę. Tak, to dobry pomysł.
- Wiem co jest w tej teczce. Chcę jednak poznać twój punkt widzenia. Sam wywiad szkolny uzupełniony krótką notatką policyjnego psychologa nie wystarczy. - Miał miły głos. Spokojny, o przyjemnej barwie. Ciekawe czy tego też go nauczyli?
- W takim razie, powinieneś również wiedzieć, że tę przyjacielską pogawędkę zaaranżował mój ojciec i jestem tutaj tylko ze względu na to, że nie pozostawił mi innego wyboru.
- Zawsze ma się wybór, chociaż moim zdaniem, rozsądniej jest porozmawiać ze mną przez czterdzieści pięć minut w tygodniu, niż leżeć przywiązanym do łóżka w szpitalu psychiatrycznym.
Przestałam skubać sofę i spojrzałam na niego zszokowana. Siedział tak jak poprzednio, w lekkim rozkroku, bawiąc się brzegiem leżących na jego kolanach kartek. Musiałam naprawdę zmienić minę, bo podparł nagle brodę na jednej ręce, ukrywając rozbawienie. Jego brew podniosła się sugestywnie ku górze.
- Isabello, nie muszę być śledczym by zauważyć, że opinia wystawiona przez badającego cię psychologa jest delikatnie mówiąc naciągana. Co za tym idzie, to oczywiste, że gdyby twój ojciec nie był policjantem, rozmawialibyśmy w całkiem innej scenerii - nie patrzył na mnie, sunął powoli wzrokiem po przeciwległej ścianie. Zamknęłam oczy. - Nie sądzisz chyba, że ludzi, cudem odratowanych po próbie samobójczej, puszcza się wolno do domów. Szczególnie gdy są tak młodzi jak ty.
Starałam się opanować nerwowe drżenie kolan. Wbiłam w nie z całej siły paznokcie ale, mimo chwilowego bólu, nie przyniosło to większego efektu. Zaciskając mocno szczęki, posłałam siedzącemu naprzeciw mnie mężczyźnie gniewne spojrzenie. Na jego twarzy nie było śladu wcześniejszego rozbawienia. Wpatrywał się w moje nogi, dopóki ciszy nie przerwał dźwięk włączającego się wentylatora.
- Jesteś zdenerwowana.
- Więc tego uczą na Harvardzie? - Warknęłam przez zęby. Szumiało mi w głowie, chociaż sama nie wiem czy bardziej ze złości, czy ze wstydu. Sądziłam, jak widać mylnie, że przeprowadzka do nowego miasta zamknie mało udany rozdział z przeszłości. Wyobrażałam to sobie jak coś w rodzaju drugiej szansy. "Teraz będę nowym człowiekiem", "Nikt mnie tu nie zna, wszystko się ułoży", "Och, jestem Bella - normalna nastolatka, zostańmy przyjaciółmi". Moje porzucone życie przywędrowało za mną w postaci szarej teczki, raz w tygodniu będę je analizować z jakimś obcym facetem, aż osiągnę ten poziom szaleństwa przy którym do zwykłej konwersacji potrzebne jest użycie kaftana.
- Uspokój się, Isabello. Nie jestem tutaj po to żeby doprowadzić do umieszczenia cię w zakładzie. Napijesz się wody? - Krzesło zatrzeszczało cicho kiedy wstawał by za chwilę podać mi plastikowy kubeczek. Przyjęłam go bez słowa, starając się skupić całą uwagę na nie wylaniu na siebie jego zawartości.
- Rozumiem, że w grę nie wchodzi żadna ugoda? - Szepnęłam po chwili ciszy.
- To zależy jaki rodzaj kompromisu masz na myśli, Isabello. - Wydawało mi się, że wyczułam w jego głosie lekkie rozbawienie, ale nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.
- Ten najbardziej korzystny. Ty dostajesz pełne wynagrodzenie za wszystkie umówione wizyty, a ja spędzam czas na nie przeznaczony z dala od tego gabinetu. W domu, w kinie, w łóżku.
- Udam, że nie zrozumiałem. Nie prowadzę sesji w plenerze ani nie odwiedzam pacjentów w ich domach.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Chcę być sama. Bez twoich pytań i dobrych rad, które nic mi nie dadzą. Oboje zaoszczędzimy czas, z czego ty na mnie zarobisz, a ja będę mieć spokój. - Chciałam zobaczyć jego wyraz twarzy. Przez dłuższy czas nic nie mówił co pozwoliło mi mieć nadzieję, że naprawdę zastanawia się nad moją propozycją. Kiedy jednak zebrał się w sobie i odezwał, nie usłyszałam tego na co liczyłam.
- Powinienem teraz westchnąć, bo nasz dzisiejszy czas dobiegł końca - spojrzałam na niego gwałtownie spod kurtyny opadających na twarz włosów. Niemożliwe. - Niestety muszę cię rozczarować panno Swan. Pieniądze, na dzień dzisiejszy, nie mają dla mnie większego znaczenia. Jeśli natomiast chodzi o ciebie, to nie dasz sobie sama rady, Izabello. Dojdziesz do tego prędzej czy później. Wolałbym jednak "prędzej", dlatego proponuję inny rodzaj kompromisu. Nie opuszczasz żadnej sesji i starasz się nie utrudniać mojej pracy. W zamian za to, nie niepokoję twojego ojca zasmucającymi telefonami na temat stanu emocjonalnego jego córki, a ty, poza tymi czterdziestoma pięcioma minutami, możesz dalej odgrywać rolę szczęśliwej i nawróconej nastolatki. - Nie wierzyłam własnym uszom. Wpatrywał się we mnie z bezczelnym uśmiechem, pstrykając srebrnym długopisem. Miał rację, gdyby Charlie dowiedział się o moim braku chęci do "współpracy" mógłby zacząć za bardzo wczuwać się w rolę troskliwego tatusia. Łączą się z tym wszelkiego rodzaju zakazy, nakazy, kary, może i nawet poszukiwanie pomocy u innych źródeł. Wzdrygnęłam się na samą myśl o szpitalu. Z drugiej strony, czy ten młody, siedzący naprzeciwko mężczyzna byłby w stanie skazać mnie na wegetację w szpitalu psychiatrycznym? Kto z nas jest większym wariatem?
- Nie patrz na mnie w ten sposób, widzimy się za tydzień, Isabello - wstał by odprowadzić mnie do wyjścia.
- Bello
- Słucham?
- Nie Isabello tylko Bello, to jedyna akceptowalna przeze mnie forma tego imienia.
Kiwnął głową w geście zrozumienia. Dopiero teraz, stojąc po środku tego pozornie przyjemnego pokoju, mogłam tak naprawdę mu się przyjrzeć. Był zdecydowanie wyższy ode mnie, choć przy swoim metrze siedemdziesiąt, nie zaliczałam tego do jakichś szczególnych wyczynów. Miał lekko rozmierzwione włosy, które bardziej pasowałyby do romantycznego poety niż psychologa. Bez okularów wyglądał mniej poważnie i choć bardzo się przed tym broniłam, siłą rzeczy spojrzałam mu w oczy. W dziwnym świetle sączącym się z wiszącej nad nami jarzeniówki, sprawiały wrażenie złotych. Nie jasnobrązowych, ani piwno-zielonych, tylko dokładnie koloru płynnego miodu. On natomiast, wpatrywał się we mnie tymi najbardziej niespotykanymi soczewkami, z wyrazem charakterystycznego, uprzejmego oczekiwania. Odwróciłam się bez słowa, chwytając za klamkę. Charlie powinien już na mnie czekać, muszę teraz szybko przywołać na twarz najszczerszy uśmiech na jaki mnie stać.
- Bello?
Rzuciłam mu krótkie spojrzenie przez ramię.
- Kończyłem Oxford.
Na zamykanych drzwiach mignęła srebrna tabliczka. Przez chwilę wpatrywałam się w wygrawerowane złotymi literami "Doktor Jasper Hale", zanim ruszyłam przed siebie długim, jasnym korytarzem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mi dnia Nie 23:37, 20 Wrz 2009, w całości zmieniany 9 razy
Zobacz profil autora
Caroline Cullen
Dobry wampir



Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P

PostWysłany: Nie 1:05, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Zapowiada się ciekawie.
Konstrukcja zdań mi się podoba, dialogi także.
Sam fakt nazwiska lekarza wzbudza zainteresowanie.
Czekam na dalszy ciąg :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sophi.e
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Cze 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zaborze/Dąbrowa Górnicza/Katowice

PostWysłany: Nie 1:15, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Fabuła zaczyna się ciekawie. Na błędy nie zwracałam uwagi. Dobrze by było jakbyś na początku tematu wstawiła krótki opis FF.
Jasper jest psychologiem - gdzieś już czytałam, ale pominę to, bo raczej będzie to nieco inny temat(tak mi się wydaje). Czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam, Sophie.:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mistletoe
Moderator



Dołączył: 04 Lis 2008
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 8:09, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Już podoba mi się to opowiadanie, dlatego, że jest inne od tych, które do tej pory czytałam. Masz bardzo ładny, lekki (niczym szept - chciałoby się powiedzieć :)) styl, jednocześnie wyróżniający się, indywidualny. Czytało mi się przyjemnie, nie zauważyłam błędów, potyczek (tylko zgubiłaś kropkę przy "Jesteś zdenerwowana"). Tak czy inaczej, znajdź sobie betę, na pewno się przyda.
Historia bardzo mnie zaintrygowała i na samym początku, gdy czytałam, sądziłam, że postać tego mężczyzny jest nieważna, epizodyczna. Po pewnym czasie zaczęłam myśleć: Chyba jednak nie. Może to Edward? - Taki obrót spraw jednak wydawał mi się być zbyt nudny, łatwy do przewidzenia. Zaskoczyłaś mnie i uszczęśliwiłaś jednocześnie, obsadzając w tej roli Jaspera.
Z zainteresowaniem wyczekuję na kolejny rozdział. Natchnienia życzę. :)
mistletoe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lennie Cullen
Wilkołak



Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Aberdeen. Nasze europejskie Forks. :) / Kwatera Linkin Parku.

PostWysłany: Nie 8:26, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Eee..
Ja czepne: Isabella nie Izabella. Wink

Ogólnie mi się podoba. Kiedy przeczytałam, że Bella chciała popełnić samobójstwo to wyplułam troche wody. Już na początku myślałam, że ten terapeuta to Edward. Ale naszczęście nie :)

Cytat:
- Bello?
Rzuciłam mu krótkie spojrzenie przez ramię.
- Kończyłem Oxford.


Rozesmiałam się.
To wszystko jest zachowane w żartobliwym tonie. Przynajmniej mi sie tak wydaje.
Czekam na następną część.
Pozdrawiam
Walnięta Lennie Cullen


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lennie Cullen dnia Pon 11:55, 29 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mufineczka
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: w mieście marzeń. ;*

PostWysłany: Nie 11:46, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Przeczytałam i mam jedno, wielkie zastrzeżenie!
Dlaczego tak mało pytam się? Dlaczego?
Ogólnie to już wiem, że będzie mi się podobać, głównie dzięki Twojemu stylowi, który jest lekki i przyjemny do czytania.Wink
Fabuła też wydaje się być dosyć ciekawa, zważywszy na rolę Jaspera. Byłam prawie pewna, że terapeutą jest Edward, szczególnie po opisie jego włosów, a tu bach! Niespodzianka! Jasperek.Wink Mam też nadzieję, że Bella nie będzie tak do krzty zniewoloną, przez smutek, żal, wspomnienia i przez co to tam jeszcze może być... Próba samobójcza? Ciekawe, ale smutne... Oby to nie był ff, w którym cierpienie jest na pierwszym miejscu, szczerze już dość się takich opowiadań naczytałam i trochę mnie to dobiło, ale podsumowując tak, czy inaczej będę czytać.Wink

Nie karz zbyt długo czekać!Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:03, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Ładne :D
Przez cały rozdział myślałam, że to E. jest tym psychologiem.
Masz dobry styl. Szczególnie przypadła mi do gustu pierwsza wypowiedź Belli. W ogóle przedstawiłaś ją dosyć ciekawie. Cięte odpowiedzi, niechęć do przebywania tam, gdzie powinna, kaczor Donald w pakiecie z lodami czekoladowymi... Zaciekawiłaś mnie.
Szkoda, że takie coś przeleżało pół roku w szufladzie. Ale myślę, że teraz to nadrobisz, co? :)
Czekam na kolejne części.
Pozdrawiam,
Latte.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Nie 18:43, 28 Cze 2009 Powrót do góry

Nie, no, jest ciekawe Wink
Jasper psychologiem? Nie natknęłam się na coś takiego. W ogóle podoba mi się Twój styl, jest dość lekki, dobrze mi się to czytała. Znalazłam kilka błędów z przecinkami, ale nie będę Ci już ich wypisywać. Dobra beta na pewno je wyłapie. Cóż, nie rzucają się w oczy tak bardzo, ale jednak .. Wink

Z niecierpliwością czekam na więcej,
Pozdrawiam, ściskam, ślę wenę,
Rth


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
sandrixlp
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Nie 20:12, 28 Cze 2009 Powrót do góry

ojej... byłam sceptyczna widząc tytuł tematu... ale teraz nie żałuje, że tu zajrzałam :) piszesz niesamowite dialogi, są sensowne, zabawne i bardzo lekko się je czyta:) końcówka była nieziemska

Cytat:

- Bello?
Rzuciłam mu krótkie spojrzenie przez ramię.
- Kończyłem Oxford.

jesteś naprawdę dobra w pisaniu zabawnych dialogów :D
weny!
pozdrawiam sandrix^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sandrixlp dnia Nie 20:13, 28 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Pon 0:16, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Mi napisał:
Chciałam zobaczyć jego wyraz twarzy. Przez dłuższy czas nic nie mówił co pozwoliło mi mieć nadzieję, że w naprawdę zastanawia się nad moją propozycją.


taka mała literówka :P Powinno być bez w przed naprawdę Wink

Hmm co do ogólnej fabuły, to muszę przyznać, że bardzo mi się podobało.
Jasper psychiatrą Cool Tego jeszcze nie było :D
Podoba mi się też pomysł Belli jako nieszczęśliwej, niedoszłej samobójczyni.
Zdecydowanie pisz dalej Wink Czekam na następne rozdziały.

Pozdrawiam, Landryna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Pon 10:47, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Zaciekawiłaś mnie tym rozdziałem. Dobry dtyl pisarski, łatwo i przyjemnie się czyta. Oby tak dalej. Czekam na kolejny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mi
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Kwi 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pon 20:56, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Dziękuję za wszystkie komentarze Wink




Rozdział 2



Choć wydawało mi się, że od momentu usłyszenia dzwonka, zrobiłam wszystko co w mojej mocy by jak najszybciej dostać się do szkolnej stołówki, na miejscu przywitał mnie tłum, gwar i kompletny brak wolnych miejsc. Tkwiłam więc przez dobre piętnaście minut w niekończącej się kolejce do bufetu, zmieniając co jakiś czas rękę podtrzymującą ciążącą mi, plastikową tacę i zerkając na wiszący na ścianie zegar. Stojący przede mną chłopak bawił się pasemkiem opadającym na twarz szczupłej blondynki, która głośno analizowała prawdopodobną dawkę kalorii jaką może zawierać kawałek czekoladowego ciasta. Kiedy w końcu dokonała życiowego wyboru, rezygnując z porcji słodkości na rzecz jabłka, ogarnęłam zachłannym wzrokiem zawartość metalowych pojemniczków. W pośpiechu stworzyłam na swoim talerzu średnio wyrafinowaną smakowo kompozycję z kotleta schabowego, jajecznicy oraz tosta z dżemem i kompletnie zapominając o zasadzie nie zwracania na siebie uwagi, ruszyłam pędem w stronę jedynego wolnego stolika, znajdującego się w samym kącie stołówki. Pomyślałam nawet, że Bóg sprzyja mi, zsyłając to puste miejsce, z dala od ciekawskich spojrzeń, z którymi spotykam się od momentu przekroczenia szkolnego progu. Zajęłam jedno z pięciu krzeseł i ukryta pod firaną moich roztrzepanych, gęstych włosów, rozpoczęłam sekcję kotleta.
Byłam na półmetku pierwszego dnia w nowej szkole. W tym czasie zdążyłam się zorientować, że nie zawrę tu wielu znajomości. Tłumaczyłam to sobie bardziej opinią wyrobioną pokrótce z podsłuchanych rozmów rówieśników, niż własną nieśmiałością.
Rozmyślania przerwał mi odgłos szurania i lekkie drżenie stolika. Leniwe podniosłam głowę, zdając sobie sprawę, że zarówno moja fryzura jak i mina, potęgują tylko efekt odpychania. Spojrzałam w oczy siedzącej teraz naprzeciw mnie blondynce, która z wymuszonym uśmiechem kończyła obgryzać jabłko.
- Cześć, jestem Jessica, a ty musisz być córką komendanta Swana. Isabella, prawda?
- Tak, Isabella. Chociaż wolę kiedy ludzie mówią do mnie Bella. - Jeśli jesteś to w stanie zapamiętać, Jess.
- Zastanawialiśmy się ze znajomymi, dlaczego się izolujesz? - Spojrzała na grupkę szepczących między sobą osób, na przeciwległym końcu sali.
- To zależy od tego czy obie rozumiemy tak samo słowo "izolacja".
- Och wiesz, chodzi mi o to, że nie podeszłaś do nas na przerwie, w stołówce siadasz w kącie, z dala od ludzi. Podobno nie zamieniłaś z nikim ani słowa.
- Dlatego przyszłaś sprawdzić czy nie jestem czasem ograniczoną psycho-ruchowo niemową?
Jessica zamarła z jabłkiem uniesionym w dłoni.
- To znaczy, chciałam powiedzieć, że bardzo chętnie poznam twoich znajomych. - Zreflektowałam się póki dziewczyna przede mną nie wzięła nóg za pas, by opowiedzieć wszystkim uczniom jak bardzo należy współczuć policjantowi Swan, na którym spoczywa przykry obowiązek opieki nad tak rozwydrzoną nastolatką. - Może masz rację, to mój pierwszy dzień w nowej szkole, czuję się trochę nieswojo.
Efekt był raczej pozytywny. Jessica uśmiechnęła się szeroko i na bezdechu zaczęła opowiadać mi o relacjach rodzinnych swoich przyjaciół. Okazało się, że w Forks jedynactwo jest raczej mało modnym zjawiskiem i większość uczniów pochodzi z rodzin wielodzietnych. Na jaw wyszło również, że w zasadzie nie muszę nikomu streszczać smaczków ze swojej przeszłości, ponieważ mówi o mnie całe miasteczko.
- Co dokładniej o mnie mówią, Jessico? - Spytałam mając nadzieję, że mój głos brzmi w miarę naturalnie.
- Wszystko, Bello. Nawet nie jesteś w stanie się domyślić ile o tobie wiemy. - Odparła beztrosko.
Kiedy moja mina nadal wyrażała lekkie niedowierzanie, przewróciła oczami.
- Jesteś córką komendanta Swana, wyprowadziłaś się stąd z mamą gdy miałaś pięć lat. Twoi rodzice się rozwiedli. Zamieszkałyście w Phoenix. Lubisz czytać książki i chodzić do kina, podobno dobrze gotujesz i zawsze byłaś prymusem. - Wyrecytowała na jednym oddechu.
Naprawdę imponująca wiedza. Dziwię się, że nikt z nich nie podjął się napisania mojej biografii.
- A dlaczego tutaj wróciłam? - Instynktownie zacisnęłam palce na ukrytym w rękawie bluzy nadgarstku.
Jessica mrugnęła nerwowo.
- Słyszałam, że wróciłaś bo twoja mama zakochała się ponownie i wzięła ślub. - Szepnęła, patrząc na mnie jak na wyjątkowo wygłodzonego psiaka. - Podobno nie chciałaś być dla niej ciężarem.
Odetchnęłam z wyraźną ulgą i posłałam jej naprawdę szczery uśmiech.
- Lepiej bym tego nie ujęła.
Jessica przyglądała mi się z wyrazem skrajnego szoku.


Drogę na ostatnią lekcję pokonałam w dość pokaźnej, jak na moją zdolność do przyciągania ludzi, grupie. Mimo, że miałam problem w zapamiętaniu zarówno ich imion jak i miejsca pracy rodziców, czułam się zaakceptowana. Chłopcy, wysoki brunet i nażelowany blondyn, od pięciu minut polecali mi się na przyszłość jako przewodnicy po szkole, w razie gdybym zgubiła drogę do klasy, lub nie umiała poprawnie przeczytać numeru na drzwiach. Cztery towarzyszące im dziewczyny przyglądały się sytuacji z dość sceptycznymi minami, sprawdzając od czasu do czasu niewinnym pytaniem, czy jestem na czasie z radiowymi hitami muzycznymi.
Po wejściu do klasy, gdzie odbywać się miała lekcja biologii, grupa nowo poznanych znajomych rozpierzchła się w różnych kierunkach, zajmując swoje stare miejsca. Stanęłam na środku, błądząc oczami po sali i zdając sobie sprawę, że wszyscy dobrali się w pary. Usiadłam więc, jako ostatni, dwudziesty dziewiąty i z całą pewnością nieparzysty uczeń, w pustej dwuosobowej ławce, patrząc z dziwnym żalem na wolne miejsce obok mnie. W tym roku przyjdzie mi pracować samotnie.
Po godzinie, opuściłam salę bogatsza o przypomnienie faz podziału komórki, które przerabiałam na zajęciach w swojej poprzedniej szkole. Charlie wjechał na szkolny parking rozbryzgując wokół wodę z kałuż, będących pozostałością nocnej burzy. Mimo że nie padało od rana, powietrzu nadal unosił się zapach mokrej od deszczu ziemi.
- Cześć, Bello.
- Cześć, Charlie. - Przez chwilę mocowałam się z pasami na przednim siedzeniu.
- Jak w szkole? - Spytał tym swoim radosnym tonem człowieka, którego spotykają w życiu same przyjemności.
- W porządku.
- Zjemy coś na miejscu, nie będę się zatrzymywać by nie tracić czasu. Dzisiejsze warunki pogodowe nie sprzyjają kierowcom i ich córkom, a nie chcę żebyśmy się spóźnili.
Oparłam czoło o szybę. Drogi w tym rejonie pozostawiały wiele do życzenia. Samochód sunął pod górę, podskakując lekko na wybojach, obraz za oknem pokrywała leśna gęstwina, a z radia sączyło się ciche zawodzenia soulowej piosenkarki. Nie było siły, która wyrwałaby mnie z okropnego stanu otępienia w jakim się znalazłam. Charlie szybko zaprzestał prób podejmowania bezowocnej konwersacji, porzucił też radosne podgwizdywanie, którym uraczył mnie na początku naszej podróży. Prowadził we względnym skupieniu i tylko zmarszczka rosnąca między ściągniętymi brwiami świadczyła o tym, że intensywnie nad czymś myśli. Chwile błogiej ciszy były policzone.
- Bella? - powiedział to prawie szeptem. Bał się mojej reakcji? A może myślał, że zasnęłam?
- Mmm - wydałam z siebie mało zachęcające mruknięcie. Żadnych poważnych rozmów, proszę.
- Myślisz o nim, prawda?
Charlie, przesadzasz.
- Jeśli sądzisz, że uciekłam przed nadopiekuńczością i współczuciem mamy, tylko po to żeby wysłuchać tego samego, tyle że w górskiej scenerii, to jesteś w błędzie. Tato. - Charlie zawsze miękł gdy odwoływałam się do jego ojcostwa.
- Gdybyś jednak chciała porozmawiać...
- Tak, wiem i dziękuję. Doceniam to.
Nie potrzebowałam wsparcia. Wystarczy mi, że zamiast obejrzenia ulubionej kreskówki muszę spędzić trzy godziny w samochodzie, jadąc do śmierdzącego Seattle, na cotygodniową spowiedź u psychologa.
Odsapnęłam głośno, dając do zrozumienia, jak bardzo niewygodny dla mnie temat próbował podjąć i powróciłam do śledzenia mijanej ściany lasu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mi dnia Sob 21:34, 04 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Yvette89
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P

PostWysłany: Pon 22:34, 29 Cze 2009 Powrót do góry

Rozdział tajemniczy :) Podoba mi się to:) Ciekawe i oryginalne :) Oby tak dalej :) Bella potrafiąca przejrzeć druga osobę i mająca zarazem problemy. Charlie troskliwy no i tajemniczy terapeuta Jasper :) Jess, jak zawsze podobnie jak pozostali mieszkańcy, chce poznać nową uczennicę.

Pisz dalej :) Czekam na kolejny rozdział

pozdrawiam i weny życzę :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Landryna
Zły wampir



Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D

PostWysłany: Wto 0:09, 30 Cze 2009 Powrót do góry

Mi napisał:
Chłopacy, wysoki brunet i nażelowany blondyn


Nie ma słowa chłopacy, są za to chłopcy.
Dwa razy znalazłam brak przecinka przez "że". Jestem beznadziejna jeśli chodzi o przecinki, ale raczej każdy wie, że przed "że" stawia się przecinek :)
Lepiej znajdź sobie bete. Tak jest w regulaminie, a poza tym, beta wyłapie błędy, których ty się nie doszukasz. Zawsze tak jest, że w czyimś teksie znajdzie się masę błędów, a w swoim żadnego :P

Co do tekstu, to podoba mi się, że nie biegniesz z wydarzeniami, a wolisz raczej opisać wszystko dokładnie, powoli rozwijać wątki. Jestem strasznie ciekawa, co wyniknie z tych spotkać Belli z Jasperem :)
Pisz, pisz, pisz :D
Weny ;*

Pozdrawiam, Landryna.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 13:45, 30 Cze 2009 Powrót do góry

Bardzo ładne opisy, przyjemnie i szybko się czytało. Jak zaczęłam czytać o lekcji biologii to już myślałam że zaraz wyskoczy Edward ale nie dało go i bardzo dobrze bo to byłoby zbyt oczywiste. Zaciekawiła mnie ta tajemnica o której Bella nie chciała rozmawiać. Czekam więc na kolejny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mistletoe
Moderator



Dołączył: 04 Lis 2008
Posty: 430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 14:19, 30 Cze 2009 Powrót do góry

To:
Cytat:
Zreflektowałam się, póki dziewczyna przede mną nie wzięła nóg za pas(...)

i wcześniej wspomniani "chłopacy", to jedyne błędy, które zauważyłam.
Twoje opowiadanie jest naprawdę inne, niepowtarzalne. Opisujesz lekko i używasz wielu ciekawych zwrotów, porównań itp. Czuję, że twoja Bella ma charakter, własne zdania na każdy temat, jest prawdziwa. To samo z postaciami epizodycznymi, drugoplanowymi. Wydają się być dobrze przemyślani. Cóż, pozostaje mi tylko życzyć ci powodzenia przy pisaniu kolejnych rozdziałów. :)
mistletoe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lesiu.
Człowiek



Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Wto 15:18, 30 Cze 2009 Powrót do góry

Hmm podoba mi się, nawet bardzo.Jeśli były błędy to nie zwróciłam nawet na nie uwagi {jakoś leń mnie złapał, to chyba wakacje tak na mnie działają Wink}.
Jasper terapeutą Belli, ciekawy temat.Jestem ciekawa jak to rozwiniesz i mam nadzieję, że nie wprowadzisz tak szybko Edwarda i całej reszty Cullenów : D.Hmm czy Bella była zakochana z Philu? : O


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Mufineczka
Nowonarodzony



Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: w mieście marzeń. ;*

PostWysłany: Czw 9:47, 02 Lip 2009 Powrót do góry

Mi napisał:
- Myślisz o nim, prawda?


Ja sądzę, że tu chodzi o Edzia ^^ Chociaż już sama nie wiem . :( xD
Ogółem rozdzialik podobał mi się, ale był bardzo króciutki...
Bella nieco mnie zaskoczyła swoją reakcją na Jessice, myślałam, że zachowa się inaczej, ale i tak jest ok . Wink No i ten Charlie taki happy był, co również przypadło mi do gustu, bo zawsze jest raczej gburowaty. ^^
Będę wyczekiwać niecierpliwie następnego rozdzialiku i wyjaśnienia, kim jest ten ' ktoś '. xD

Weny! ;*^^


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mufineczka dnia Czw 9:47, 02 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mi
Nowonarodzony



Dołączył: 21 Kwi 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 21:31, 04 Lip 2009 Powrót do góry

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze. Miło mi czytać, że jak na razie opowiadanie się podoba Wink Pozdrawiam





Rozdział 3




Zapukałam dwukrotnie i nie czekając na odpowiedź, nacisnęłam klamkę. Drzwi ustąpiły, szurając cicho o miękką wykładzinę pokrywająca podłogę gabinetu. Doktor Jasper Hale posłał mi krótkie spojrzenie znad sterty papierowych teczek, zajmujących prawie całą powierzchnię masywnego, mahoniowego biurka.
- Przepraszam za spóźnienie. Korki. - Stanęłam po środku pastelowego pokoju, czekając na polecenia. Jeszcze minutę temu, kiedy biegnąc klatką schodową pokonywałam w pośpiechu pięć pięter, kipiałam ze złości. Sama nie wiem skąd nagle we mnie tyle pokory, by zastanawiać się czy zajęcie miejsca bez zgody mojego psychologa będzie niegrzecznym gestem.
Doktor Hale wstał zza biurka, kierując się w stronę kącika z sofą.
- Dla dobra naszej terapii, lepiej będzie jeśli usiądziesz, Bello.
Zacisnęłam zęby i bez słowa klapnęłam na beżową, skórzaną kanapę. Po chwili namysłu sięgnęłam dłonią w dół, rozwiązując sznurowadła moich czerwonych tenisówek. Bez butów poczułam się mniej bezczelnie, gdy zarzucałam nogi na siedzenie sofy, rozciągając się wygodnie.
- Mam nadzieję, że nie popełniam wielkiego faut pas. Jestem zmęczona - mruknęłam nosowo, rozmasowując palcami skronie. Dopiero leżąc na tej wygodnej, skórzanej kanapie zorientowałam się jak bardzo boli mnie głowa.
- Między innymi po to została tutaj wstawiona. - Mężczyzna przyglądał się z lekko przechyloną głową moim różowym skarpetkom. - Ciężki dzień?
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- To zaczyna brzmieć jak wieczorna, małżeńska pogawędka.
- Dość płytkie skojarzenie.
- Dość niemiłe spostrzeżenie jak na terapeutę, który ma przed sobą niedoszłą samobójczynię.
Doktor Hale powoli przekrzywił głowę w drugą stronę, nadal nie spuszczając wzroku z moich skarpetek.
- Zabrzmiało jak groźba. Wydaje mi się jednak, że dałbym radę cię powstrzymać... gdybyś zapragnęła nagle się zabić.
Zmieniłam pozycję, kładąc się na prawym boku i podpierając policzek na zgiętej ręce.
- Dobrze. W takim razie: tak, miałam ciężki dzień. Dwugodzinna podróż niewygodną, starą ciężarówką w strugach deszczu nie należy do przyjemności.
- Skąd przyjeżdżasz?
- Forks.
- Pan Banner nadal uczy biologii? - Ze zdziwienia otworzyłam zamknięte dotychczas oczy, ale zanim zdołałam zadać pytanie, wyjaśnił. - Mieszkałem kiedyś w Forks. Deszczowo, zielono i nudno.
- Ciekawy zbieg okoliczności. Forks jest raczej małą miejscowością. Do dzisiaj bałam się, że niemożliwym jest spotkanie kogoś kto zna tę dziurę. - Przyjrzałam mu się badawczo, choć sama nie wiem skąd nagle u mnie ta podejrzliwość. Doktor Hale wyglądał prawie tak samo jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Tym razem jednak jego włosy zdawały się być bardziej ułożone. Nie założył również kwadratowych okularów, które, jak podejrzewałam, pełniły bardziej rolę dekoracyjną niż praktyczną. Złote oczy mężczyzny zdecydowanie sprawiały wrażenie dobrze widzących. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że widziały więcej niż powinny.
- Czego jeszcze się boisz, Bello? - Jestem ciekawa, jaki ton przyjmuje jego melodyjny, terapeutyczny głos kiedy pan psycholog zostaje wyprowadzony z równowagi. O ile to w ogóle możliwe.
- Jeśli to pytanie ma służyć jedynie podtrzymaniu konwersacji, to proszę o następne.
- Nalegam.
Wzięłam dwa głębokie oddechy. Zaczyna się.
- Dobrze wiesz czego się boję. Napisali to gdzieś w tej papierowej teczce, pod hasłem: fobie.
Jasper poruszył się, nieznacznie pochylając w moją stronę.
- Jestem od tego by pomóc ci pozbyć się lęków. Na tchórzostwo natomiast, o ile mi wiadomo, nie ma lekarstwa.
Moja ręka bezwiednie powędrowała w stronę oparcia, skubiąc i szarpiąc skórzane obicie.
- Bello, musisz zrozumieć... Pierwszym krokiem do sukcesu jest oswojenie się z myślą, że jest w tobie coś co wymaga naprawy. Niemówienie o problemie nie likwiduje go.
Musiałam siedzieć z bardzo zawziętą miną. Taką też sobie siebie wyobrażałam, zaciskając usta i wbijając wzrok z kolana.
- Powiedz to. - Nalegał, choć nie zwracał się jak do pokrzywdzonego dziecka. W jego tonie dało się słyszeć zdecydowanie. Naprawdę niesamowita zdolność. Zanim poddałam się, zapragnęłam w tamtej chwili posiadać podobną władzę przekonywania głosem.
- Bojęsięciemności. - Wyrzuciłam z siebie na bezdechu i walczyłam przez chwilę z obezwładniającą mnie potrzebą skulenia się.
- Jeszcze raz. Wolno i wyraźnie.
- Sprawia ci to przyjemność? - Warknęłam. Może trochę histerycznie.
Odepchnął się nogami, podjeżdżając bliżej na swoim ruchomym krześle.
- Powtórz.
- Boję się ciemności. Jak dziecko. - Czekałam aż wybuchnie śmiechem. Sama śmiałabym się z podobnej przypadłości, gdyby nie dotyczyła mnie.
- Nyktofobia. - Patrzył na mnie, w ten sam charakterystyczny dla niego sposób, który kojarzę z filmów przyrodniczych. Kot obserwujący ptaka. - Uleczalne.
Nie byłam w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Czułam jak policzki palą mi się ze wstydu. Spuściłam głowę w nadziei, że opadające włosy ukryją moje zażenowanie.
- Co wywołuje u ciebie największy strach? Noc? Gasnące światła? Zaciemnione pomieszczenia? - Słyszałam odgłos stalówki skrobiącej po papierze, nie odważyłam się jednak spojrzeć co pisał.
- Zmierzch.
Pióro zatrzymało się.
- Zmierzch?
- Tak. Kiedy jestem na zewnątrz. Boję się, że... - Miałam wrażenie, że słowa nie przejdą mi przez gardło. - Nie zdążę wrócić.
- I co wtedy?
Spojrzałam na niego trochę zbita z tropu. Co będzie jeśli nie zdążę wrócić przed nocą? Zdawałam sobie sprawę, że z racjonalnego punktu widzenia nic mi nie grozi. Nie umiałam jednak przełożyć tego na praktykę. Zamknęłam oczy i spróbowałam wyobrazić sobie siebie w podobnej sytuacji.
- Zaleje mnie ciemność.
Wiedziałam, że nadal na mnie patrzy, z piórem zawieszonym nieruchomo nad kartką.
Teraz albo nigdy.
- Noc jest zimna, gęsta i płynna. Dociera wszędzie, wypełnia każdą szczelinę. Oblepia mnie, dusi. Nie mogę się ruszyć, nie mogę krzyczeć, nie mogę oddychać. - Mówiłam jak schizofreniczka. Boże, zamkną mnie.
Przeczesałam nerwowo włosy.
- Bello.
Jego głos docierał do mnie jak zza szkła. Coś zatykało mi uszy. Moje ręce mokre od potu, drżące, zaciśnięte na brzegu koszulki. Zamkną mnie. W wariatkowie. Nie pozwolą mi zasnąć przy zapalonym świetle. Z pewnością.
- Oddychaj
Wtedy to poczułam. Sączyło się w mojej głowie i rozlewało przyjemnym ciepłem po całym ciele. Spokój i odrętwienie. Jak po przebudzeniu w szpitalu. Nafaszerowana lekami, bezwolna. Oparłam się ostrożnie o oparcie kanapy i rozluźniłam palce.
Stał nade mną ze szklanką wody w wyciągniętej dłoni, choć moje oczy nie zarejestrowały najmniejszego ruchu.
- Myślę, że na dzisiaj koniec.
Skinęłam głową, niezdolna do większego wysiłku. Usiadł obok mnie i spojrzał na sączące się przez żaluzje pomarańczowe promienie zachodzącego słońca.
- Obiecasz mi coś. Wtedy poczujesz się lepiej i będziesz mogła iść. - Teraz mówił do mnie jak do dziecka, powoli, sprawdzając czy wszystko zrozumiałam. Ponownie skinęłam.
- Obiecaj, że na następne spotkanie przyjedziesz godzinę później i zgodzisz się na wszystko, co zaplanuję.
Patrzył na mnie wyczekująco, nie spuszczając spojrzenia z moich oczu. Nie miałam siły do analizowania jego propozycji. Wszystko wydawało się proste.
- Obiecuję.
Uśmiechnął się kącikiem ust, a ja momentalnie odniosłam wrażenie, że obudziłam się po długim i głębokim śnie. Wypoczęta, z oczyszczonym umysłem.
Odprowadził mnie do drzwi, kładąc rękę na plecach. Poczułam się lekko wypraszana, mimo że jego dłoń nie napierała na mnie w geście popędzania. Kiedy odwróciłam się by w przypływie grzeczności podziękować za pomoc, której w pewnym sensie mi udzielił, zauważyłam jak bardzo wydawał się być zmęczony. Na jego bladej twarzy odznaczały się bardziej niż zwykle fioletowe cienie pod oczami, których kolor stał się dziwnie ciemniejszy, głębszy.
Zjeżdżając pustą windą, obserwowałam swoje nieruchome odbicie w wiszącym na ścianie lusterku, analizując w myślach wszystko co dzisiaj usłyszałam. Charlie czekał w samochodzie. Nadchodził zmierzch.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mi dnia Sob 21:41, 04 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 17:42, 06 Lip 2009 Powrót do góry

Słodki Jezu! Dlaczego do tej pory ukrywałaś to w szufladzie? No dlaczego?
Dochodzę do konkluzji, że Jasper jest wampirem. Jeśli się nie mylę, chwała ci za to! Jak do tej pory żadnej wzmianki o Cullenach, a tym bardziej Edwardzie, za co także chwała ci! Powyżej uszu mam historii rodem z amerykańskich komedii romantycznych i innych tego typu. Naturalnie fajnie się to czyta, ale miło jest też znaleźć coś innego. No i Jasper...
Mało to konstruktywne, i w ogóle, jednakże w przypływie radości jakiej doznałam, kiedy odkryłam, że do tej pory nic nie zmierza w kierunku wielkiej miłości, trudno jest mi się zdobyć na coś normalnego.
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 17:43, 06 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin