FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Tracąc niewinność (kontynuacja Otchłani) [T] [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:20, 29 Mar 2009 Powrót do góry

Ten tekst jest kontynuacją Otchłani. Żeby przeczytać to fanfiction, najpierw powinniście przeczytać jego pierwszą część. Akcja Otchłani rozgrywa się po Zmierzchu, z pominięciem Księżyca w nowiu i, co za tym idzie, pozostałych części. Inne są okoliczności i czas przemiany Belli, wyobrażenie autorki o talencie Belli również odbiega od oryginału; tutaj jest ona pół istotą – wyjaśnienia w poprzednim tekście. Jeśli ktoś chciałby jednak przeczytać ten tekst, bez czytania poprzedniego, służę wyjaśnieniem; mimo wszystko zachęcam do zapoznania się z pierwszą częścią. W każdym razie, przed rozpoczęciem czytania pierwszego rozdziału, przypomnijcie sobie epilog Otchłani.

Akcja rozgrywa się w Nowym Jorku, w roku 2025. Bella, już po przemianie i będąc żoną Edwarda, wraz z resztą Cullenów po raz pierwszy ponownie zapisuje się do liceum. A tam... O ile Otchłań skupiała się na emocjach – których i tutaj nie zabraknie – to w tym przypadku nie będzie można narzekać na brak akcji.
Postacie kanoniczne. Tekst AU. +16
Fanfick ma trzynaście rozdziałów. Są dość krótkie – przeważnie po trzy strony w Wordzie – jednak na prośbę autorki będą publikowane pojedynczo.

Ja tylko ten tekst tłumaczę, nie jestem jego autorką, więc może się wydawać, że długość i konstruktywność (bądź jej brak) komentarzy nie leży mi jakoś szczególnie na sercu. Mimo wszystko będę wdzięczna, jeśli postaracie się pisać komentarze dłuższe niż przysłowiowe jednolinijkowce i bardziej niż one treściwe. Skoro ja wysilam się na tłumaczenie, wy możecie od czasu do czasu wysilić się na konstruktywność. Dziękuję.
Będę również wdzięczna za wszelkie uwagi, sugestie dotyczące samego tłumaczenia. Nie oczekuję, że ktoś będzie porównywał tekst z oryginałem i też nie o to mi chodzi. Po prostu jeśli uważacie, że coś zgrzyta, tekst jest niezbyt płynny, źle się Wam czyta – piszcie o tym. Mi, jako osobie tłumaczącej, również zależy na tym, by rozwijać swój warsztat.



Autorka i tytuł oryginału: Enovie, [link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczone za zgodą autorki.
Wszystkie postacie należą do Stephanie Meyer.



Tracąc niewinność

Im dziewczyna niewinniejsza, tym mniej wie o metodach uwodzenia. Pożądanie dopada ją, zanim zdąży się zastanowić, a wtedy - ciekawość i okazja robią resztę.
Giacomo Casanova



* * *

Za betę kłaniam się iskrze. Poza tym dziękuję wszystkim osobom, które w międzyczasie dręczyłam w związku z tym tekstem, pytając o pojedyncze wyrażenia. Taką mam męczącą naturę.

* * *

Rozdział pierwszy
- Wszystko się powtarza -


- Mam nadzieję, że się wam tu spodoba – powiedziała sekretarka z szerokim uśmiechem na swojej pomarszczonej twarzy. W podobnych uśmiechach rozciągały się pomalowane na czerwono usta dwóch młodszych pracownic stojących za nią.
Zapisaliśmy się do liceum w Nowym Jorku. Edward, Emmett i Alice Cullen, Jasper i Rosalie Hale oraz Bella Masen, adoptowane dzieci młodego, odnoszącego sukcesy lekarza Carlisle’a Cullena i jego żony Esme. Nie podobało mi się, że nie mogłam podać swojego prawdziwego nazwiska, które nosiłam w końcu już trzydziesty trzeci rok, rozumiałam jednak taką konieczność. Obrączki musiały zostać na komodzie w sypialni Edwarda i mojej.

Prawda jest taka, że wszyscy członkowie klanu Cullenów to kryminaliści. Na Wschodnie Wybrzeże i na to miejsce dostaliśmy się w końcu drogą wyścieloną sfabrykowanymi nekrologami i aktami urodzenia, fałszywymi dowodami i prawami jazdy oraz wystawionym na osiem osób ubezpieczeniem, oczywiście podrobionym.
Szkoła, w której znaleźliśmy się po naszej przeprowadzce, w pewien sposób przypominała instytut – wrażenie doskonale mi znane jeszcze z Phoenix. Otaczały ją wysokie, druciane ogrodzenia, w środku znajdowały się detektory metalu i strażnicy… Nie da się jednak ukryć, że standardy bezpieczeństwa szły z duchem czasu, więc w roku 2025 wszystko było o wiele nowocześniejsze, niż zapamiętałam z dzieciństwa.
- Są nami zachwycone. – Łagodny głos Edwarda przywrócił mnie do rzeczywistości. - Bardzo spodobaliśmy się pani Hoover, tej młodej z ciemnymi lokami. O ile mnie pamięć nie myli, w jej głowie pojawił się taki zwrot… nieprzyzwoicie gorący. Miała na myśli szczególnie ciebie, Jazz!
- Zauważyłem – wyszczerzył się blondyn.
Jasper wiele lat temu zarzekł się, że po mojej przemianie będzie spędzać ze mną więcej czasu i dotrzymał tej obietnicy. Jednak, chociaż od tamtej pory bardzo się do siebie zbliżyliśmy, istnieje między nami jakaś nieuchwytna bariera, której nie możemy pokonać i pewnie już nigdy jej nie pokonamy. Jasper zbyt różni się od reszty mojego rodzeństwa.
Jeśli chodzi o rozrywkę, Emmett zdecydowanie przysparza mi najwięcej frajdy. Wydaje się być do mnie naprawdę przywiązany, a ja przywiązałam się do niego. To starszy brat, którego nigdy przedtem nie miałam. Można z nim konie kraść lub - w naszym wypadku - na nie polować. Emmett pragnie mojego towarzystwa tak bardzo, jak ja pragnę jego.
Alice była dla mnie najlepszą przyjaciółką już za czasów mojego ludzkiego życia, a od kiedy zostałyśmy siostrami, nasze relacje zacieśniły się jeszcze mocniej. Akceptujemy swoje słabości, które w moim przypadku przejawiają się kompletnym brakiem zainteresowania modą oraz faktem, że w ogóle nie przejmuję się swoim wyglądem, zaś u niej chorobliwą miłością do zakupów. Umiemy też docenić nasze mocne strony – jej udaje się wszystko, czego się podejmie, ja po prostu śpię i się czerwienię. Gdy z nią przebywam, zawsze żałuję, że nie miałam siostry już wcześniej.
Rosalie też jest teraz moją siostrą, ale nie próbuje się z tego powodu ze mną zaprzyjaźnić. Toleruje moją obecność w rodzinie tak długo, jak potrafi. Sporadycznie zdarza nam się gdzieś razem wyjść, spędzić ze sobą trochę czasu, jednak wiem, że to dla niej tak naprawdę nic nie znaczy. Po prostu utrzymuje luźne stosunki z żoną swojego brata, którą wprawdzie akceptuje, ale jej nie kocha. Edward uważa, że jesteśmy jak ogień i woda, i ma rację. W żaden sposób nie dałoby się pogodzić naszych charakterów. Mimo wszystko lubię Rose. Ma w sobie cechy, które mnie w niej fascynują i które zawsze powstrzymują mnie przed wdawaniem się z nią w sprzeczkę. Mam nadzieję, że w jej przypadku wygląda to podobnie.
Tylko Jasper zdaje się być całkiem na uboczu, unika kontaktu z rodziną. Nie przytula ani nie całuje żadnego z nas, a już szczególnie mnie… Słodycz mojego zapachu to dla niego wciąż zbyt wiele – nawet jeśli wie, że nie może mi już zrobić krzywdy. Należy do naszego ekskluzywnego kręgu wyłącznie dlatego, że i Alice stanowi jego część. Alice ponad wszystko kocha rodzinę, a Jasper – Alice. I chociaż wiem, że darzy każde z nas dużą sympatią, to jestem pewna, że bez trudu by nas opuścił, gdyby zabrakło między nami jego ukochanej. Wprawdzie zachowuje się w stosunku do mnie jak brat, ale taki brat, który zawsze pozostanie w pewien sposób nieosiągalny, ponieważ wiedzie życie z dala od świata swojej małej siostrzyczki.

- Znowu jest tak, jak zawsze – prychnęła Rosalie tak cicho, że grupa dzieciaków, która mijała nas z rozdziawionymi ustami, nie mogła jej usłyszeć.
Dla mnie było to jednak całkiem nowe doświadczenie. To pierwszy raz, gdy znowu miałam chodzić do liceum. Uniwersytet to coś zupełnie innego - tam spokojnie mogłam wtopić się w tłum na sali wykładowej, zachowując anonimowość. Nigdy nie miałam większej styczności z ludźmi z roku. A teraz znów będę skazana na tę krępującą integrację z resztą klasy.
Alice rzuciła spojrzenie na swój plan lekcji, zamknęła na moment oczy, a gdy ponownie je otworzyła, jęknęła.
- Pięćdziesiąt procent moich belfrów to wyznawcy przedpotopowych metod nauczania! Będę się straszliwie nudzić!
Rosalie skrzywiła twarz w typowym dla siebie grymasie niezadowolenia.
- A czego się niby spodziewałaś?
- Czy… znacie to przytłaczające uczucie ogarniające człowieka, gdy wchodzi do szkoły pełnej uczniów? A może przeżyliście to już wystarczająco wiele razy? – wtrąciłam cicho.
Na sekundę ściągnęłam na siebie wzrok całej mojej rodziny. W końcu Emmett wzruszył ramionami.
- Taa, z pewnością wystarczająco wiele. Prawdopodobnie już do tego przywykliśmy.
Dalej szliśmy w kierunku naszych klas. Tylko Edward nie odrywał spojrzenia od mojej twarzy. Przyciągnął mnie do siebie.
- Jasper myśli, że jesteś zdenerwowana… Ja też tak uważam – wyszeptał. - Ale przecież to nie pierwszy raz, gdy znowu idziesz do szkoły. Robiłaś to już bardzo często.
- Wiem.
- W takim razie, o co chodzi, kochanie?
- O nic, naprawdę. To minie. Proszę, nie martw się o mnie… Ty też, Jasper.
W rzeczywistości nie chodziło jednak o nic. Niepokój nie opuszczał mnie od chwili, gdy dowiedziałam się, że mam podawać się za szesnastoletnią uczennicę. Niepokój, który – w zaciszu klasy – mógł zaowocować naprawdę różnie. Miałam tylko nadzieję, że nie w ten najgorszy z możliwych sposobów.
A co będzie, jeśli okaże się, że nie pasuję do grupy nastolatków tak samo, jak nie pasowałam do własnej rodziny? Jestem pół istotą, ani człowiekiem, ani nawet prawdziwym wampirem. Posiadam cechy obydwu ras i to nie pozwala mi zaliczać się do żadnej z nich. To ta ciemna strona medalu, jeśli chodzi o mój talent.
- Nie każdą lekcję mamy wspólnie – zwrócił się do mnie Edward. – Na pierwszą godzinę, angielski, idziemy razem, ale później nie widzimy się aż do przerwy obiadowej. – Wykorzystałam chwilę, gdy przyglądał się planowi, by doprowadzić do porządku zdradzający moje myśli wyraz twarzy.
- Mam nadzieję, że przeżyję – mruknęłam.
- Trochę więcej wiary! – odpowiedział, całując mnie w policzek. Na końcu korytarza rozstaliśmy się z rodzeństwem i udaliśmy w stronę naszej klasy.

Byli tam. Wszyscy tak młodzi, że czułam się wśród nich niczym jakiś szpieg dorosłych, którego jeszcze nikt nie zdemaskował. Tak naprawdę fizycznie byłam od nich niewiele starsza – jeśli się dobrze przyjrzeć, niektórzy wydawali się nawet bardziej dojrzali ode mnie. Teoretycznie, dużej części z nich mogłam pomóc w przyjściu na świat podczas mojej przygody z pracą położnej, miałam jednak pewność, że żadna z tych twarzy nie przypominała twarzy dzieci, które trzymałam w ramionach.
Stanęliśmy przed klasą i grzecznie się przedstawiliśmy. Bella Masen i Edward Cullen, przybyliśmy z Polson nad Jeziorem Flathead w Montanie. Nauczycielka wydawała się zadowolona, więc mogliśmy już szukać sobie miejsca z tyłu sali. Usiadłam z westchnieniem. Obserwował nas każdy uczeń, każda para oczu była w nas utkwiona. Nawet nauczycielka wlepiała wzrok o chwilę za długo, zanim w końcu rozpoczęła lekcję. Edward ujął moją dłoń pod ławką, kciukiem łagodnie kreśląc na niej okręgi.
- Wszystko się powtarza… - wymruczał tak cicho, że nie byłam pewna, czy naprawdę to usłyszałam. Spróbowałam się do niego uśmiechnąć.
W tym momencie otworzyły się drzwi i do środka wpadł zdyszany chłopak.
- Pan Candor jak zwykle spóźniony! – zganiła go pani Stark, gdy ze spuszczoną głową zajmował swoje miejsce w pierwszym rzędzie. Ledwo wypowiedziała jego nazwisko, już wyleciało mi z głowy. Tak, jak oni wszyscy, był dla mnie zupełnie nieważny. I tak nie miałam zamiaru zadawać się z jakimkolwiek uczniem.

Zapach Edwarda zawsze stanowił dla mnie najbardziej zmysłową, nasyconą erotyzmem woń ze wszystkich. Nie mogłam wyobrazić sobie nic bardziej pociągającego nad tę intensywną słodycz, jaka go spowijała. W najróżniejszych sytuacjach jego woń ma na mnie odmienny wpływ. Uspokaja, gdy jestem zdenerwowana – więc również w tej chwili wzięłam głęboki wdech. Ale kiedy znajdziemy się sam na sam, a on staje się taki czuły… Wtedy jego zapach działa na mnie w zupełnie inny sposób. Nie było niczego i nikogo, kto mógłby dla mnie lepiej pachnieć… Aż do teraz.
Aromatyczne powietrze, unoszące się nad tym chłopakiem, uderzyło mi do głowy, mącąc w niej i odbierając zdolność racjonalnego myślenia. Jeszcze nigdy nie czułam takiej pokusy. Zauważyłam, jak moje nozdrza się rozszerzają, umożliwiając mi jeszcze intensywniejsze rozkoszowanie się tym cudownym zapachem. Niejasno zdawałam sobie sprawę, że powinnam wstrzymać oddech, aby nie pogrążyć się w moich pragnieniach jeszcze bardziej, by powstrzymać ten głód, ale nie mogłam się do tego zmusić. Brakowało mu tej słodkiej nuty, którą posiadał mój Edward. Ten zapach był mocniejszy i ostrzejszy. Nie dało się go porównać z jakimkolwiek innym, jaki znałam. Po prostu nie istniała dla niego żadna analogia.

W tej chwili wiedziałam, że muszę go mieć. Muszę go zabić. Nie było innego wyjścia. Poza tym, dlaczego nie? Członkowie mojej rodziny sami popełniali morderstwa, a ja jak na razie nie miałam na swoim koncie żadnej zbrodni, mogłam pochwalić się nieposzlakowaną opinią. Byłam nienagannie czysta. Nikt nie będzie mógł mnie potępić za tę chwilę zapomnienia.
Pierwszy raz poczułam, jak na mój język wpływa aż tyle jadu. Smakowałam jego ostrość, delektowałam się nią. Pierwszy raz doświadczyłam tego, jak niebywale silne pragnienie przejmuje kontrolę nad całym moim ciałem. W końcu, pierwszy raz w mojej piersi odezwała się tak mocna potrzeba, że, dla spróbowania choćby kropli tej wspaniale pachnącej krwi, dla chwili eksplodującej we wnętrzu euforii, wywołanej tak cudownym smakiem, bez zastanowienia byłam gotowa zabić. Bez zastanowienia i bez skrupułów.
Niemal widziałam przed oczami samą siebie – napięta szczęka, pulsujące nozdrza, wzrok błędnie mierzący moją bezbronną ofiarę. Owszem, było to przerażające wyobrażenie, jednak – dla mnie, w tej sytuacji – zrozumiałe. Nagle wszystkie te zbędne osoby wokół mnie zniknęły i widziałam już tylko przyszłą ucztę.
Był naprawdę ładnym chłopcem. Czarne, kręcone włosy w nieładzie opadały mu na czoło, a pojedyncze kosmyki przysłaniały lodowo-niebieskie oczy. Wpatrywał się w miejsce po swojej prawej stronie, ale ja nie byłam w stanie oderwać od niego uwagi i przenieść jej na obiekt jego obserwacji. Miał pełne wargi, elegancką, smukłą szyję – moje spojrzenie zatrzymało się na niej na dłuższą chwilę – i był szeroki w barach. Jego cera posiadała niezdrowy szary odcień i w ogóle wydawał się bardzo zmęczony. Ogarnęła mnie jakaś niewytłumaczalna i całkiem bezpodstawna sympatia, jednak nawet ona nie mogła przyćmić wszechogarniającego pragnienia skosztowania jego krwi.
Wyobraziłam sobie, jak pochylam się nad nim, szepcząc do ucha, by za mną poszedł. Jego zapach - ta niesamowicie zmysłowa, uwodzicielska woń - uderzyłby mi do nosa i osiadł na języku. A on by z pewnością posłuchał… Jak każdy inny. Ludzie instynktownie przyciągają do siebie nieszczęścia. Gdy już znaleźlibyśmy się w jakimś ustronnym miejscu, otoczyłabym ramieniem jego kark. Być może czerń moich oczu przeraziłaby go i zacząłby się bronić, ale nie miałby szans. Przytknęłabym usta do jego szyi, w miejscu, gdzie pod skórą pulsuje krew, i…
…czyjaś dłoń zacisnęła się mocno, niemal boleśnie, na moim przedramieniu i ktoś poderwał mnie w górę.
Nie mogłam ugryźć mojej ofiary.

* * *

edit
odrobinę poprawione (głównie zniwelowanie ilości zaimków)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pon 23:46, 07 Lut 2011, w całości zmieniany 45 razy
Zobacz profil autora
Mercy.
Wilkołak



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 23:55, 29 Mar 2009 Powrót do góry

Dobrze, że nie oczekujesz konstruktywnych komentarzy bo przyznam szczerze, że w tej chwili na pewno mnie na coś takiego nie stać.
Mi czytało się bardzo miło i przyjemnie. Naprawdę ładnie i płynnie przetłumaczone Wink
Sam tekst zaciekawił mnie tak bardzo, że nie mogąc się powstrzymać, sięgnęłam po oryginał i zaczęłam czytać następny rozdział tłumacząc w translatorze xD No cóż, raczej nie pomogło mi to za bardzo. Przez Ciebie zaczynam żałować, że poszłam do klasy z językiem hiszpańskim :P
Na koniec dodam jeszcze, że mam nadzieje, że w tym FF Bella nie będzie zdradzała Edwarda, bo po końcówce i tytule takie odniosłam wrażenie (mam cholerną nadzieje, że mylne Wink )
Życzę weny i czasu,
Merc


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anna Scott
Zły wampir



Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...

PostWysłany: Pon 13:48, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Wszystko się powtarza Twisted Evil Tym razem jednak to Bella ma 'ochotę' na swojego klasowego kolegę XD Oj, byle tylko nie zostawiła Edwarda dla tego nędznego człowieczka skąpanego w cudownie słodkim zapachu ... ;]
A teraz coś o pierwszym wrażeniu... Gdy zobaczyłam tytuł tego ff, od razu pomyślałam "Kurczaczki, zaczepisty tytuł!... Tylko czy temat będzie tak samo porywający... Confused" i nie przeliczyłam się ! ! ! Naprawdę bardzuchno mi się podobało! Styl jest ... normalny! Bez żadnych upiększeń, a co jest najważniejsze czyta się szybko i miło! O dreszczyku emocji nie wspomnę ^ ^ < poooookłon dla tłumaczki :D > Gdyby była dalsza część <przetłumaczona> od razu wzięłabym ją w swoje szpony ]:->

Buziaczki i Vena w tłumaczeniu Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Pon 15:00, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Teraz rozumiem tytuł.
Mam nadzieję, że autorka nie spara Belli z tym Candor. To byłoby... do dupy(ostatnio to moje ulubione wyrażenie).
Wszystko ładnie, ślicznie, ale jak nam autorka taki numer odstawi, to nie wiem, czy będę to czytać.
Lepiej byłoby, gdyby go zabiła, czy coś...
CZASU!!!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
majetta
Człowiek



Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)

PostWysłany: Pon 15:21, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Bardzo fajne tłumaczenie:) Czyta się lekko i szybko. Zaczynam rozumieć tytuł (który początkowo wydał mi się dziwny). Ciekawa jestem dalszych wątków ( ale mimo wszystko mam nadzieję, że Belli zbytnio nie odbije:P i że Edwardo jej pomoże - tak wiem jestem beznadziejną romantyczką:P _


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
xxkasia29xx
Wilkołak



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok

PostWysłany: Pon 16:24, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Pierwsze wrażenie: naprawdę ciekawe i mega wciągające opowiadanie, cieszę sie, ze podjęłaś się tłumaczenia Wink Czyta się je sprawnie i szybko, oby tak dalej.
Powodzenia w tłumaczeniu Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
simcha
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Żywiec

PostWysłany: Pon 16:27, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Zaciekawiona tytułem, weszłam i czytam wstęp.
Okazuje sie, że to kontynuacja Otchłani, wiec czytam ją szybciutko,
jestem pod wrazeniem tego opowiadania i zadaje sobie pytanie dlaczego ja tego wcześniej nie przeczytałam?!

Potem powracam do Tracąc niewinność i...

muszę powiedzieć, że ogromnie mi sie podoba, choć to dopiero pierwszy rozdział.

Bardzo dobre tłumaczenie, ale wnoskuje to oczywiście z lekkości i płynności czytania,
a nie ze znajomości orginalnej wersji Wink


Życze WENY w tłumaczeniu i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością, aaaa
i jeszcze obiecuję, że już niezapomne o tym ff i będę czytała gdy tylko dodasz nowy rozdział.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez simcha dnia Pon 16:59, 30 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Algia_N
Nowonarodzony



Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 16:51, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Świetnie napisane i przetłumaczone. Bardzo podoba mi się tytuł. Jestem ciekawa czy Bella zje tego biednego chłopaczka, czy wda się z nim w romans. Mam wielką nadzieję że to pierwsze Wink Nie przeżyłabym gdyby jednak zdradziła Edwarda. Treść jest świetna, i z wielką przyjemnością wejdę przeczytać kolejny rozdział.

Powodzenia w tłumaczeniu. :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ibex
Wilkołak



Dołączył: 12 Sty 2009
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:17, 30 Mar 2009 Powrót do góry

Przyznam się bez bicia, że nie czytałam "Otchłani". Na początku streściłaś o czym była pierwsza część, więc łatwiej i zrozumialej czyta takim osobom jak Ja (nie czytającym pierwszej części). Tak, płynność jest w czytaniu i nie widziałam zbytnio zgrzytów. Miejmy nadzieję, że tajemniczy kolega pociągający Belle (a raczej jego krew) przysporzy nam paru interesujących wątków. Szkoda, że nie rozumiem na czym polega to, iż Bella jest "pół" czymś tam(choć to tylko wina mojego niedoczytania),.. ale poczekam z chęcią, na dalsze części.
Pozdrawiam - Ibex ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Wto 17:29, 31 Mar 2009 Powrót do góry

Cytat:
Wprawdzie zachowuje się w stosunku do mnie jak brat, ale taki brat, który zawsze pozostanie w pewien sposób nieosiągalny, ponieważ wiedzie życie z dala od świata swojej małej siostrzyczki.


Ten nieosiągalny brat za nic mi tu nie pasuje. Brzmi to jakby traktowała go jak faceta, a nie jak brata. Jakby chciała co najmniej konkurować z Alice. Lepiej wpasowałby mi się tutaj epitet – odległy, tudzież daleki… W skrajnym przypadku – zdystansowany (ale tego raczej nie polecam).

Cytat:
Jeszcze nigdy nie czułam takiej pokusy. Zauważyłam, jak moje nozdrza się rozszerzają, umożliwiając mi jeszcze intensywniejsze rozkoszowanie się tym cudownym zapachem. Niejasno zdawałam sobie sprawę, że powinnam wstrzymać oddech, aby nie pogrążyć się w moich pragnieniach jeszcze bardziej, by powstrzymać tę pokusę, ale nie mogłam się do tego zmusić.


Takie małe powtórzenie. Może nie jakieś rażące, może niezbyt bliskie sąsiedztwo, ale lepiej byłoby, gdyby to zmienić. Nie jestem w tym momencie skarbnicą pomysłów, ale w ostateczności można postawić na prostotę i zamiast pokusy dać po prostu chęć. W drugim przypadku. W pierwszym oczywiście odpada xD


Pod tamtym ff napisałam, że liczę na ogromny postęp z Twojej strony i zdecydowanie się nie zawiodłam. Widać, że dojrzewasz Ty i Twój styl (bo wbrew pozorom przy tłumaczeniu takowy też przydatny jest). Nabrałaś pewnego obycia. Pracujesz i starasz się być lepsza z każdym zdaniem, więc jak najbardziej musisz mi odpowiedzieć na pytanie – jak Cię nie kochać? xD Zważywszy na Twoje ględzenie na SB z powodu tego tłumaczenia, a zwłaszcza weny na nie, muszę powiedzieć, że pokazałaś klasę. No dobra… Pomijając to… Pokazałaś się od dobrej strony^^. A nawet od tej baaaardzo dobrej.

Co do samego tekstu. Muszę przyznać, że nie wiem, czy to kwestia rosnących umiejętności autorki, czy Twoich, ale to opowiadanie jest o niebo lepsze. A na pewno dużo lepiej się zaczyna. Widać, że mimo wprowadzenia akcji autorka nie porzuciła idei jak najszerszego otworzenia umysłu bohaterów przed czytelnikiem. Widać, że i Bella z czasem dojrzała. Trochę zniechęca mnie ten jej strach, ale powiedzmy, że to też emocja, więc to już kwestia wizji i nie mnie to oceniać. Szkoda, że Rosalie i Jasper się jednak do niej nie zbliżyli, ale z drugiej strony to dobrze, że nie będzie wszystko słodko i pięknie tak, jak w sadze. Oczywiście z Emmettem dogaduje się świetnie… Cóż za niespodzianka.
Brakuje mi trochę opisu relacji z Carlisle i Esme, ale w tym momencie powinnam się przymknąć, bo przecież nie można odkrywać wszystkiego w pierwszym rozdziale (masakra). Tylko, że ja bym tak bardzo chciała… Ojj, dobra… Zamilknę w tej kwestii.
Kiedy mi powiedziałaś po raz pierwszy, że z Bellą będzie się działo to samo, co kiedyś z Edwardem, miałam mieszane uczucia. Teraz jest trochę lepiej, ale przyznam szczerze, że nie potrafię odtworzyć sobie w głowie, jak to wyglądać będzie. No, ale ok… Czekać, czekać i jeszcze raz czekać. Bo będę to robić – możesz być pewna, że przynajmniej jednego stałego czytelnika masz^^.

Rudzielec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Wto 17:30, 31 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 14:56, 05 Kwi 2009 Powrót do góry

Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział. Postaram się przysiąść do niego wtedy, gdy będę miała już wolne, ale nie obiecuję.

Muszę zaznaczyć, że język, jakim operuje autorka w tym tekście, jest nieco bardziej wymagający niż w przypadku Otchłani (niemiecki też nie jest jej językiem ojczystym), a poza tym ja również wymagam od siebie w tej chwili więcej, więc dopieszczanie tekstu zajmuje mi większą ilość czasu.
Ale rozdziały nie będą pojawiały się tak często, jak w przypadku pierwszego tekstu, przede wszystkim dlatego, że w tej chwili mam naprawdę dużo więcej na głowie. Wolnego czasu bardzo mało.

Pozdrawiam,
robak


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Nie 14:57, 05 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Pon 13:58, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Zauważyłam napis 'kontynuacja Otchłani' i natychmiast w to kliknęłam, pomimo że miałam wyłączyć komputer i uczyć się. Moja silna wola jest jednak słaba, a pokusa przeczytania tego baaardzo silna. Przeczytałam i muszę bezwzględnie oznajmić Ci- nieustraszonej tłumaczce- jak świetnie się spisałaś. 'Otchłań' była w mojej pierwszej piątce, więc niezmiernie się cieszę, że jest kontynuowana. No. Treść jest ciekawa i trzymająca w napięciu, a błędów wcale lub niemal wcale (prócz tego małego powtórzenia, które wypisała Ci już Rudaa). Szkoda, że masz mało wolnego czasu...
Pozdrawiam i życzę weny,
m.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Pon 21:12, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Czytało mi się łatwo, miło i przyjemnie. Żadnych zgrzytów nie dostrzegłam, zresztą, kiedy coś wciąga, to nie zawracam sobie głowy literówkami czy przecinkami - i tak było w tym przypadku.
Bella jest pół-wampirem, pół-człowiekiem? Ciekawy pomysł... Powinnam przeczytać pierwszą część, wtedy na pewno więcej zrozumiem.
Zastanawiam się, co będzie z Bellą i Candorem... Romans czy obiadek? A może 'trudna' przyjaźń? Mam nadzieję, że kolejny rozdział trochę rozjaśni tę sytuację.


Życzę weny oraz czasu i pozdrawiam,
A.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:34, 06 Kwi 2009 Powrót do góry

Och, ja też szybko dołączyłam do tej grupy, Robaczek wie, że jestem fanką jej tłumaczenia, zresztą nie ma czemu się dziwić, bo jak zwykle bez zgrzytów i wszystko płynnie, a to z niemieckiego, czyli jak dla mnie najbardziej sztywnego i twardego języka na świecie.

A teraz troszeczkę o fabule, raczej krótko, bo rzeczywiście miałaś rację, rozdziały nie powalają długością, dlatego zapewne będę rzadziej komentowała (ale zaznaczam, że będę czytać).
Podoba mi się odwrócenie ról, że to Bella będzie miała problem z przystosowaniem się a do tego jeszcze zapach krwi i jej krwiożercze myśli. Bezcenne.
Boje się tylko, i już prawie łapałam że piszę do Mercy o prośbę o ten translator, że mi tu autorka zrobi psikusa i coś się będzie chrzanić między Bellą a Edwardem, z drugiej strony nie ma ona wiele możliwości...
Dobra rozpiszę się następnym razem, jak przeczytam trochę więcej niz kilka tych słów.
Życzę weny no i radości z tłumaczenia.
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annabell
Wilkołak



Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Daleko stąd. ..

PostWysłany: Śro 20:27, 08 Kwi 2009 Powrót do góry

Podoba mi się, aczkolwiek mam nadzieję, że to nie będzie tak, że Bella zakocha się w tym chłopaku tak jak Edward w niej tylko zostanie z Nim, bo to by było trochę nudne :D
Na razie za mało żeby powiedzieć czy będzie to ciekawe (bo poprzednia część czyli ''Otchłań'' naprawdę pochłaniała).
Czekam na więcej i życzę dużo weny do tłumaczenia !!

Annabell love

PS: Czy to opowiadanie jest długie ?? :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annabell dnia Pią 11:09, 10 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:55, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Przykro mi, że musicie tak długo czekać, ale raczej nie jestem w stanie tego zmienić. Jeśli ktoś nadal nie wie, o co chodzi z pół istotą, niech po prostu przeczyta epilog poprzedniego tekstu, jeśli nie chce czytać całości. Dzięki za wszystkie opinie i również tym razem życzę miłej lektury.

edit
poprawiony; dzięki za sugestie

* * *

Za betę bardzo dziękuję iskrze.

* * *


Rozdział drugi
- Ucieczka -

- Zamknij oczy! – wyszeptał do mojego ucha.
Bezradna, usłuchałam. W ten sposób jeszcze silniej wyczuwałam niesamowity zapach, który unosił się w klasie.
- Pani Stark? Obawiam się, że Bella nie czuje się najlepiej. Powinienem chyba zaprowadzić ją do pielęgniarki – powiedział Edward głosem zarezerwowanym specjalnie na te chwile, gdy chciał zrobić na kimś wrażenie, po czym podciągnął mnie w górę. Otoczył ramionami, jakby podpierając, jednak w rzeczywistości usiłował jak najszybciej opuścić klasę, zanim będzie za późno. Mój przegub znalazł się w jego silnym uścisku, bo z każdym krokiem znajdowałam się bliżej upatrzonej ofiary, a ciało poruszało się niezależnie od woli.
- Faktycznie wygląda dość blado. Lepiej niech pani wypocznie, panno Masen.
Przytaknęłam… A przynajmniej tak mi się wydawało.
Edward musiał wręcz wyciągnąć mnie za drzwi, tak że czubkiem stopy zahaczyłam o próg i prawie poleciałabym głową do przodu, gdyby mnie nie przytrzymał.
Uspokoiłam się, a myśli nieco mi się rozjaśniły, gdy znaleźliśmy się na brudnym korytarzu o beżowych ścianach. Woń tysiąca innych uczniów dotarła do mojej świadomości - wśród niej znalazł się także zapach Edwarda.
- Co się, do diabła, dzieje? Wyglądałaś, jakbyś szykowała się do ataku! Twoje oczy są czarne jak węgiel!
Natychmiast zadałam pytanie, które w tej sytuacji zadałby każdy inny wampir.
- Zauważyli to? – Wcześniej wcale nie myślałam o tym, co by się stało, gdyby ktoś spostrzegł tę drobną zmianę w moim wyglądzie.
Zaprzeczył ruchem głowy, przyglądając mi się z troską.
- Rozumiem… - Miał ochrypły głos. Nie potrafiłam rozszyfrować wyrazu jego twarzy.
- Edward… - zaczęłam.
- Powinnaś pojechać do domu. Proszę, weź samochód i jedź do domu, kochanie. – Z tymi słowami wsunął mi w dłoń kluczyki.
Edward kochał swoje auto ponad wszystko. Nikt nie mógł nim jeździć. Nawet mi pozwolił na to jeden jedyny raz i to tylko dlatego, że, cytuję, mnie ubóstwia.

Sama też posiadałam własny samochód - będąc członkiem rodziny Cullenów, trzeba przyzwyczaić się do tego, że nagle zaczyna się wydawać mnóstwo pieniędzy, nawet jeśli wcale się tego nie chce. Jednak, chociaż niemal się z tym pogodziłam - przypuszczam, że w moim przypadku o pełnej akceptacji nie można by mówić choćby i po stu latach - to i tak wolałam jeździć razem z Edwardem.
Spojrzałam na kluczyk w swojej dłoni i zawahałam się. Edward ucałował mnie w czoło, mrucząc:
- Zadbam tu o wszystko.
Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Podczas tych wszystkich lat, które ze sobą spędziliśmy, nauczyłam się trafnie odczytywać jej wyraz, ale tym razem zawiodło całe moje doświadczenie.
Odwrócił się ode mnie i wrócił do klasy. Przez ścianę wyraźnie słyszałam jego słowa, gdy zapewniał nauczycielkę, że wkrótce na pewno poczuję się lepiej i że prawdopodobnie to tylko zdenerwowanie spowodowane pierwszym dniem w nowej szkole.

Ostrożnie, jakbym wchodziła do świątyni, zajęłam miejsce kierowcy w samochodzie. Oparłam głowę o miękką skórę i przez chwilę wpatrywałam się w jasny dach. Wnętrze pachniało Edwardem i innymi członkami mojej rodziny… Wyłącznie nimi.
Odszukałam kluczykiem stacyjkę i odpaliłam silnik. Jego jednostajny szum ukoił nieco moje nerwy, mimo to przycisnęłam gaz trochę zbyt mocno, prawie wyfruwając na podjazd szkolnego parkingu. Niemal widziałam niezadowolenie na twarzy Edwarda. Zwolniłam tempo i wjechałam między rząd stylowych kamienic a brudne slumsy. Poruszałam się w świecie przeciwieństw – zupełnie jak we śnie.

Zamieszkiwany tu przez nas dom był jednym z piękniejszych, w jakich kiedykolwiek się zatrzymywaliśmy. Znajdował się pośrodku Manhattanu, może nie w jakimś szczególnie odosobnionym czy zapewniającym prywatność miejscu, jednak w tak wielkim mieście raczej ciężko tego oczekiwać. Niegdyś funkcjonowała tam szkoła, jedna z tych tworzonych na początku dziewiętnastego wieku, do których mogły uczęszczać tylko rozpuszczone dzieciaki bogatych rodzin kupieckich. Białe, marmurowe podłogi, imponujące kamienne schody, wysokie sufity ze stiukami, przestronne pokoje i ogromne podwórko szkolne, rekompensujące brak ogrodu.
Weszłam do środka przez podwójne drzwi.
- Co tu robisz o tej porze, skarbie?
Esme wychynęła ze swojej pracowni, tak że mogłam dostrzec leżące na biurku architektoniczne szkice najnowszego projektu. Objęłam ją rękoma za szyję, ukrywając twarz w jej ramieniu.
- Było koszmarnie, mamo!
Esme uwielbia, gdy któreś z nas nazywa ją matką. Ja robię to dość rzadko, nadal czuję się mocno przywiązana do Renée - mówię tak do niej jedynie wtedy, gdy naprawdę bardzo jej potrzebuję… Albo ona mnie.
Było w niej jednak coś niezwykle matczynego, gdy mnie tak obejmowała, nie można więc mieć mi za złe, że opowiedziałam jej wszystko, nie opuszczając żadnego makabrycznego szczegółu mojej wizji.
Zwierzanie się Esme w żaden sposób nie przypomina spowiedzi lub rozprawy sądowej. Ona nie ocenia nikogo w ten sposób, wierzy, że ta ciemna strona wampirzej natury stanowi usprawiedliwienie naszych czynów, właściwie równoznaczne ze zbawieniem. Zawsze wykazuje się zrozumieniem i jeszcze nigdy nie odniosłam wrażenia, by było ono udawane. Przypuszczalnie niemałą rolę odgrywa w tym jej radość z możliwości udzielenia pomocy. Taka już z niej matka.
- Może powinnam zadzwonić po Carlisle’a… - zastanawiała się półgłosem, gdy już przyznałam się do winy, z pełną świadomością tego, że dokładnie słyszę każde jej słowo. Chciała pozostawić mi decyzję, czy potrzebuję jego pomocy czy może obejdę się bez niej. O ile ją znam, miała pewność, że w tej szczególnej sytuacji to Carlisle mógłby stanowić dla mnie największe wsparcie i ja sama pragnęłam w to wierzyć.
- Nie, proszę, nie rób tego! Dla niego to też pierwszy dzień i nie powinnaś go fatygować ze szpitala tylko dlatego, że mam mały problem. Wystarczy, że ciebie oderwałam od pracy.
Czułam się winna – w tak krótkim czasie zdołałam ściągnąć na siebie tak wiele niepotrzebnej uwagi, budząc w innych niepokój i wciągając ich w moją osobistą otchłań.
- Ach, Bello! Nic nie mogłoby być dla mnie ważniejsze niż pomoc tobie, gdy jej potrzebujesz!
Za jej dobroć odpłaciłam się tylko wymuszonym uśmiechem, prosto w tę ładną, otwartą i pełną czułości twarz.
- Dziękuję ci!
- Czy nie mogłabyś na trochę zapomnieć o tym wszystkim, oderwać się od tego, dziecko? Prześpij się albo poczytaj sobie coś – powiedziała kojącym głosem i, obejmując mnie ramieniem, zaprowadziła do salonu.
Z wdzięcznością złożyłam głowę na jej barku.
- Ty zawsze wiesz, co zrobić, Esme.

Gdy Edward i moje rodzeństwo wrócili ze szkoły, w najlepsze byłam pogrążona w lekturze „Więzienia między niebem a piekłem” Enovie. Właściwie wolę literaturę osiemnastego wieku, jednak w tamtej chwili taki styl mi odpowiadał. Poza tym to obsesyjne pochłanianie książek doprowadzi do tego, że wkrótce przeczytam wszystkie pozycje z tego stulecia.
Odgłos samochodu przed naszym domem sprawił, że całkiem zapomniałam o powieści. Zbiegłam po schodach w stronę drzwi wejściowych, dwukrotnie się przy tym potykając.
Przede wszystkim szukałam wzroku Alice. Jej twarz była zmartwiona, tak samo jak moja. Potrząsnęła głową, nie dając po sobie poznać, czy coś jeszcze ją trapi.
- Nie wiem, Bello. Nic nie widziałam.
A więc ona też nie. Sama nie wiedziałam, co mogło się wtedy stać. Musiałam odebrać temu żałosnemu chłopakowi życie czy byłabym w stanie oprzeć się pokusie? Potrafiłabym nadal chodzić do szkoły, codziennie narażając się na spotkania z nim? Czy przez mój brak samokontroli mieliśmy opuścić to miejsce na zawsze?
Carlisle tak się cieszył z bycia w Nowym Jorku. Twierdził, że mnóstwo się tu zmieniło, nie mieszkało tu nawet w przybliżeniu tak dużo osób jak przed dwudziestu laty. Smog i zanieczyszczenia wielkiego miasta pochłonęły już wiele ofiar i ci, którzy mieli wybór, woleli je opuścić (z kolei ci, których życie nie mogło już ulec zagrożeniu, ciągnęli tutaj, ha ha). Pozostali na miejscu zapewniali szpitalom niekończącą się pracę. Carlisle mógł tu sporo zdziałać i pod żadnym pozorem nie chciałam mu tej możliwości odbierać.
Rosalie brnęła w moją stronę w widocznie złym humorze, z rozwianą złotą grzywą.
- Jeśli od dzisiaj zostajesz w domu, chyba do ciebie dołączę! Ta szkoła…
- Teraz mamy ważniejsze problemy! – uciął jej ostro Edward.
- Właśnie, Rose! – zagrzmiał Jasper. - Bella przecież już od lat jest pod wpływem Edwarda. Jak znam życie, będzie usiłowała powstrzymać się przed zabiciem faceta, na którego krew ma ochotę i po prostu się w nim zakocha.
Przez moment wokół nas zabrakło powietrza. Oczy Edwarda zwęziły się w szparki i z głębi jego piersi wydobyło się przeciągłe warknięcie, tak że nawet Emmett cofnął się od niego na parę metrów. Mój mąż zrobił duży krok w stronę Jaspera, a ja, spanikowana, już zaczerpnęłam oddechu, by go powstrzymać, gdy odezwała się Alice.
- To było naprawdę niesmaczne, Jazz! – powiedziała z niechętną miną i najwyraźniej nie miała zamiaru już nic dodawać. Przechodząc obok, musnęła drobną dłonią moje ramię i zniknęła na drugim piętrze.
Wyglądało na to, że Edward uznał tę klęskę za wystarczającą karę dla Jaspera za takie komentarze. Warczenie ustało i jego napięte mięśnie wyraźnie się rozluźniły. Blondyn dołączył do Alice, a biegnąc, zerknął jeszcze na mnie ze skruchą. Emmett po raz kolejny wzruszył ramionami i poszedł za Rose, która obrzuciła mnie spojrzeniem, jakim najczęściej udawało jej się mnie zranić. Zdawało się mówić: To wszystko twoja wina! Znów sprowadzasz na naszą rodzinę niebezpieczeństwo! Najgorsze w tym było to, że miała rację. Odwróciła się gwałtownie i z dumnie uniesioną głową wkroczyła do środka.
Edward podszedł do mnie i przyglądał mi się długo, zanim objął moją talię ramieniem i odprowadził do domu.
- Proszę, przestań patrzeć na mnie w ten sposób! – jęknęłam. Moje nerwy stanowiły najbardziej ludzką, czyli najwrażliwszą część mnie. – Ten wzrok wywołuje we mnie poczucie winy, chociaż nic nie przeskrobałam.
Nie odpowiedział.
- Proszę cię, Edward! Ja nawet nie wiem, jak on się nazywa!
- A chciałabyś wiedzieć? – spytał spokojnie. Ten spokój był jednak tylko pozorny. Pod jego gładką taflą coś kipiało i narastało, przerażając mnie.
Teraz już rozumiałam, co oznaczał skruszony wyraz twarzy Jaspera. Nie tyle przepraszał za swoje słowa, ale za to, do czego być może doprowadziły.
Powoli pokręciłam głową. Znać jego imię byłoby jak zawrzeć znajomość ze świnią, zanim pożre się hot doga.
Ale ja nie mam zamiaru nikogo pożerać!
Gdy mocniej potrząsnęłam głową, poczułam lekkie zawroty. Jak zawsze. Guz nadal znajdował się w moim mózgu, wprawdzie zamrożony i nieszkodliwy, ale w dalszym ciągu był w nim intruzem.
Dotarliśmy do ogromnego salonu - dawnej auli – gdzie moje rodzeństwo, porozwalane na fotelach i kanapach, rozmawiało o swoim pierwszym dniu w szkole. Dotrzymywaliśmy im towarzystwa, jednak Edward był dziwnie spokojny, a jego uścisk zbyt mocny. Nie dało się tego znieść!
- Edward! – Odwrócił się do mnie. – Sypialnia.
Emmett zachichotał.
- Oho, teraz dopiero się zacznie.
Edward uśmiechnął się tylko niewzruszony. Po tonie mojego głosu poznał, że nie ma się czego obawiać. Nie z mojej strony.
Właśnie to wydaje mi się tak piękne w małżeństwie. Jakby można czytać w myślach tej jedynej osoby, w myślach, które naprawdę mają dla ciebie znaczenie… Ale to wyłącznie moje zdanie.
Posłusznie podążył za mną. Zamknęłam za nami drzwi.

- Usiądź – zaproponowałam, skinąwszy w stronę łóżka. Wyszczerzył się i wypełnił moje polecenie, podczas gdy ja zrobiłam to samo. Było coś w jego uśmiechu, jego oczach, jego opanowaniu i całej posturze, co znałam nawet za dobrze.
Wyglądał tak zachwycająco, że zapierało mi dech w piersiach. Siedzieliśmy bardzo blisko siebie, nasze uda i ramiona się dotykały. Sposób, w jaki jego skóra – o odcieniu o wiele jaśniejszym i szlachetniejszym niż biała koszula, którą miał na sobie – kontrastowała z ciemnoniebieską pościelą, zdawał się czynić go jeszcze mniej ludzkim niż był w rzeczywistości. Wydawał się w tej chwili jakimś bogiem, który zabłądził na ziemię.
Położyłam mu dłonie na twarzy, przyciągnęłam jego głowę do siebie i pocałowałam.
- Za co? – spytał. Przesunął mi nosem wzdłuż policzka, wdychając mój zapach. – Nie, żeby mi się nie podobało…
- Za to, że wytrzymałeś. Dopiero teraz rozumiem, jakie katusze musiałeś przeżywać, gdy jeszcze byłam człowiekiem. Nieustannie odczuwając głód, który pali gardło, krzycząc o ulgę. Wcześniej nie potrafiłam sobie wyobrazić, że żądza może tak przyćmić wszystko inne. To naprawdę przypomina umieranie z pragnienia. – Zadrżałam, a on przyciągnął mnie do swojej piersi. – A ty tak długo uciszałeś swoje instynkty. To musiało być dla ciebie straszne, a mimo wszystko wziąłeś to na siebie.
Rozluźnił uścisk i odsunął się na kilka centymetrów, marszcząc swoje marmurowe czoło.
- Z tobą było inaczej, Bello. Ja cię kocham! Za moją samokontrolę dostałem najwspanialszą nagrodę. Chęć skosztowania twojej krwi bledła w obliczu szczęścia, jakie stanowiła możliwość bycia z tobą. Ostatecznie zdecydowałem się na większe zaspokojenie.
Roześmiał się, cicho i uwodzicielsko.
- Wybieramy się dzisiejszej nocy na polowanie?
Spojrzałam w jasne oczy o barwie karmelu i westchnęłam.
- Nie, nie jestem spragniona… A to i tak by nie pomogło. – Wiedziałam, że ile bym nie wypiła, w obecności tego chłopaka i tak zawsze odczuwałabym głód.
Przygniotłam plecy Edwarda do materaca naszego łóżka i objęłam mu nogami biodra. Przycisnęłam ręce do twardej piersi, z góry podziwiając ukochanego. Zimne, długie ręce wsunęły się pod mój sweter i powędrowały na plecy, jednak już od dawna nie musiałam obawiać się gęsiej skórki. Pochyliłam się nad jego twarzą, tak że moje włosy opadły mu na czoło, a nasze nosy prawie się stykały. Zaczął płycej oddychać, a w jego oczach płonął ogień.
- Nie chciałabym go zabić – wyszeptałam.
- Też tego nie oczekiwałem.
Pochyliłam się jeszcze mocniej, napierając mu piersiami na tors i niemal dotykając jego ust moimi…
…gdy ktoś zapukał do drzwi.
- Bello? Carlisle chciałby z tobą mówić – zabrzmiał głos Alice.
Wraz z przysięgą małżeńską porzuciłam nie tylko stan panieński, ale też wszelką prywatność. Wystarczy wyobrazić sobie taką scenę - ukochana przybrana matka, która wchodzi do pokoju, by zobaczyć, jak mój mąż ssie mi właśnie z pełnym zaangażowaniem palec u nogi.
Edward westchnął, a jego oddech wniknął do moich otwartych ust. Jakby nie mogła wybrać innej pory!
- Chce tylko z tobą pogadać, nie martw się – wymruczał, delikatnie muskając moje wargi.
Pocałowałam go w czubek nosa i podniosłam się z ociągnięciem.
- Już idę!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pią 13:31, 24 Kwi 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Nati0902
Człowiek



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 18:08, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Podoba mi się bardzo przeczytałam poprzedni twój ff otchłań i dlatego tu trafiłam i jestem godna podziwu. Naprawdę świetnie piszesz może brak tutaj większej ilości opisu uczuć i trochę akcji ale jest naprawdę świetne. Czekam na kolejną część:)

WENY!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
moonynight
Wilkołak



Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia

PostWysłany: Sob 18:57, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Ach, ach, ach! Wdech - wydech! Łiiii!
Okej, uspokoiłam się.
Nareszcie! Nowy rozdział! Ile ja czasu czekałam? Kurczaczki żółciutkie! Nie masz pojęcia jak się cieszę! No.
Kk chyba mi nie wyjdzie- jestem pod zbyt dużym wrażeniem. Przepraszam.
Pozdrawiam i życzę duużo wolnego czasu do tłumaczenia,
m.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 17:16, 19 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
(...) po czym odciągnął mnie od krzesła. Otoczył moje ramiona swoimi, jakby mnie podpierał, jednak w rzeczywistości usiłował jak najszybciej opuścić klasę, zanim będzie za późno. Mój przegub znalazł się w jego silnym uścisku, bo każdy krok niechybnie przybliżał mnie do upatrzonej ofiary, a ciało poruszało się niezależnie od woli.


Tak w ogóle… Odciągnął mnie z krzesła? To mi zgrzyta. Pomógł mi wstać? Eeee.. Nie wiem, ale to dziwnie brzmi. Wiem, że w tutaj trudno obyć się bez tych zaimków, wiem, że nie za bardzo możesz sobie pozwolić na ingerowanie w styl autorki, ale to jest ciężkie i zasadniczo mnie przytłacza. Nie potrafię skupić się na treści, bo zastanawiam się, czy to był jego, czy jej, a może mnie. Gdyby tych zaimków nie było, po prostu mogłabym przepłynąć przez te zdania i ruszyć dalej, ale niestety, one mnie blokują.

Cytat:
Edward kochał swoje auto ponad wszystko. Nikt nie mógł nim jeździć. Nawet mi pozwolił na to jeden jedyny raz i to tylko dlatego, że, cytuję, mnie ubóstwia.


To żart? Prawda?

Cytat:
Sama też posiadałam swój własny samochód- będąc członkiem rodziny Cullenów musisz przyzwyczaić się do tego, że nagle zaczynasz wydawać mnóstwo pieniędzy, nawet jeśli wcale tego nie chcesz. Jednak, chociaż niemal się z tym pogodziłam - przypuszczam, że w moim przypadku o pełnej akceptacji nie można by mówić choćby i po stu latach - to i tak wolałam jeździć razem z Edwardem.


Nie przepadam za takim podkreślaniem wszystkiego. Jeżeli swój, to oczywiste, że własny.
Dalej – czas. Wiem, o co Ci chodziło, gdy odnieść się do teraźniejszości, ale to psuje efekt i nie pozwala czytelnikowi skupić się – ponownie. Może:
(…) będąc członkiem rodziny Cullenów, trzeba się przyzwyczaić, że nagle dostaje się mnóstwo pieniędzy, nawet jeżeli się tego nie chce. Jednak, chociaż niemal się z tym pogodziłam – mogę przypuszczać, że w moim przypadku o pełnej akceptacji można by mówić choćby i po stu latach (…)

Cytat:
- Co ty tu robisz o tej porze, skarbie?


Ja wiem, że z tymi zaimkami to się już nudna robię, ale mi to naprawdę przeszkadza. Czytam i muszę przerwać, bo mi się robi ogromny zgrzyt i nie jestem w stanie nic na to poradzić, nawet jak bardzo się staram. Takie podkreślanie wszystkiego na siłę jest – co tu dużo mówić – nudne, na dłuższą metę. Obyłoby się bez – ty.

Cytat:
Ja robię to dość rzadko, nadal czuję się mocno przywiązana do Renée - mówię tak do niej jedynie wtedy, gdy naprawdę bardzo jej potrzebuję… Albo ona mnie.


I znów czasy – i znów intencja niby jasna, ale zęby mi zgrzytają.

Cytat:
Oczy Edwarda zwęziły się w szparki i z głębi jego piersi wydobyło się przeciągłe warczenie (…)


A nie warknięcie?


W sypialni zdecydowanie pojechałaś z jego wszystkim… Jego oczy, jego nos, jego oddech, jego, jego, jego….

Co do pompatyczności dialogów… Przyznam szczerze, że podczas pierwszego czytania nie zwróciłam na to uwagi, ale rzeczywiście rozmowa BE w sypialni wypadła wyjątkowo sztucznie. I tutaj chodzi o to, że jej myśli są… Proste. Nie ma w nich nic wyszukanego, ot, po prostu sobie są, a tu nagle katusze, pragnienie, żądza itd. Normalnie nie byłoby to problemem, ale gdy wszystko się skumuluje daje taki, a nie inny, efekt.

Z serii co poeta miał na myśli – dlaczego Edward nie usłyszał myśli Alice zbliżającej się do pokoju?

Zasadniczo ten rozdział nie wypadł najlepiej. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy to kwestia tłumaczenia, czy weny autorki, z wiadomych przyczyn, niemniej zgrzytów było sporo. Za wiele się nie dzieje, a do tego jeszcze dołóżmy ciężkość stylu (niestety, tak to wyszło) i potrzebuję powietrza. Wszystkie zdania zwaliły się na mnie murem, przygwoździły i nie pozwalają mi się podnieść. O ile pierwszy rozdział mnie zachwycił, po tym mam dość. Mam ochotę zrzucić winę na te nieszczęsne zaimki, które nie pozwalały mi się skupić na tekście, ale nie wiem, czy to byłoby w stosunku do nich fair, w końcu – co one biedne zawiniły?
Obiecałaś mi akcję i po raz kolejny powinnaś dojść do wniosku, że nie warto nikomu niczego obiecywać xD.
Muszę podkreślić po raz drugi, że nie potrafię pisać komentarzy do tłumaczeń, ale dla Ciebie wszystko, więc jak mi nie wyjdzie, to nie bij.
Dobra – nie wiem, w czym leży problem, a bełkotać też bez sensu nie wolno. Jak mnie olśni to zrobię Edit.
Chciałam napisać coś miłego, ale gorący pies przeważył i nie chcę rozbudowywać tego tematu, bo dopiero jadłam.

R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
vampir
Wilkołak



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Nie 19:09, 19 Kwi 2009 Powrót do góry

Spodobało mi się i to bardzo.
Masz bardzo fajny styl Robaś.
Podoba mi się w tym ff, że tym razem to Bella ma chrapkę na człowieka i ten pomysł, że Bella nadal ma ludzkie cechy.
Jak mogli im przerwać w takim momencie, ale cóż Carlise ma jej coś ważnego do powiedzenia, więc muszą dokończyć później :)
Ciekawe, czy postać tego chłopaka, którego nie może się oprzeć Bells(a dokładnie jego zapachowi) odegra tutaj, jakąś ważniejszą rolę? Może będzie, jakiś romans? Oby nie. Ta propozycja Jaspera, żeby się w nim zakochała była głupia.
Może i rozmowa w sypialni jest sztuczna, ale mi to nie przeszkadza
pozdrawiam
vampir


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin