|
Autor |
Wiadomość |
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 22:28, 02 Paź 2009 |
|
Nie, nie będziecie czekać długo - czwarty rozdział jest już zbetowany, a długość trzeciego jest jak najbardziej zamierzona. Będę oponować za wszelką cenę, bo u mnie rzadko kiedy pośpiech jest doradcą w czymkolwiek.
W tej chwili gotowych jest siedem części, ósma w trakcie. Plan rozpisany na 90% wątków. 10% zostawiam sobie luzu na spontaniczne pomysły.
Mam nadzieję, że w tej chwili jasnym stało się, czemu pierwsze rozdziały wyglądały właśnie tak - były tylko wstępem. Rozbudowanym prologiem.
Oczywiście betowała Thin i bardzo jej za to z tego miejsca dziękuję. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Sob 11:14, 03 Paź 2009 |
|
I w końcu dotarłam, po długich dniach pełnych zawirowań. Czy już wspominałam, że będę tutaj razem z Tobą? xD
A więc, co do rozdziału II. Zgrabny. Bardzo mi się podobał. Wstęp z tekstem z Króla Lwa tylko mnie ucieszył. Ulubiona bajka z dzieciństwa, więc nie mogłam przejść obok niego obojętnie.
Twój styl coraz bardziej mnie urzeka, coraz bardziej się w nim zatracam i znajduję coś nowego. Jeśli powiem, że jesteś genialna, to będzie za mało. Powinnaś wziąć się za jakąś twórczość autorską, serio. Nie marnuj talentu na ff, jesteś stworzona do wyższych celów!
Co do części trzeciej. Tak jak powiedziałaś, albo czytać będziemy, albo nie. Ja będę. Czy masz zawirowania w umyśle, czy też nie, prowadzisz akcję w swój włąsny sposób, który mi przypadł do gustu.
Przyjaźń między wampirem i wilkołakiem - dzięki Ci o wielka, że coś takiego pokazałaś w lekki sposób. Widać, że w umiejętny sposób rozwijasz to, o czym zapomniała nasza SzMeyer. Powinna brać od ciebie lekcje, ot co!
Akcja poszła w zaskakującym kierunku, co nie znaczy, że w złym. Długość też była mała, ale wybaczam Ci :) Jestem pewna, że zrekompensujesz mi to przy kolejnym rozdziale.
Wybacz za tak chaotyczną wypowiedź, ale dopiero co niedawno wstałam i jeszcze chmurki i motylki mam w głowie
Pozdrawiam cię serdecznie z dużą dozą weny |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Sob 14:22, 03 Paź 2009 |
|
Wiszę ci solidny komentarz, po którym powinnam się zbierać z podłogi ze zmęczenia. A zwyczajnie się obijam. Nie zostawiłam ci niczego po drugim rozdziale, za co powinnaś dać mi w łeb bejsbolem (przynajmniej!), bo, kurde, wypadałoby podkarmiać wena tym, którzy na wena z nadwagą zasługują.
Ja, rzecz jasna, nie jestem zaskoczona takim rozwojem wypadków. Kiedy jeszcze świat TWS nie ujrzał tego opowiadania i ono powoli kiełkowało na twym komputerze, dowiedziałam się, co knujesz. Tak więc mi odpadł opad szczęki i okrzyki "WTF?!". Co nie znaczy, że mi z tym źle. Pewne rzeczy są dobre nawet wtedy, gdy z góry wiesz, co się zdarzy. Zresztą ogólny zarys to nie to samo, co szczegóły, więc nie przoduję aż tak bardzo wśród czytelników swoją, ekhem, wiedzą.
Jedyne, do czego mogę*, nie, wróć - CHCIAŁABYM się przyczepić to to, że panowie już sobie znacząco spojrzeli w oczy. Trochę tarzania się po przyrodzie i już - brzdęk! Natomiast na uznanie zasługuje sposób, w jaki wycofałaś bohaterów z tej sytuacji - raczkiem. Rację ma ktoś z moich przedpiszców - te odruchy wymiotne są (jakkolwiek to zabrzmi) świetne. Właśnie to mnie urzekło. Nie było w tym przesady, ostatecznie żaden z chłopaków nie puścił pawia, ale czuje obrzydzenie i szok. No jak to, kurde?! Mam być gejem?! To jest właśnie dobre. Ostatecznie kiedy człowiek zaczyna nazywać po imieniu swoją "przypadłość", pierwszą reakcją jest szok, niedowierzanie i przekonanie, że to nienormalne i obrzydliwe i że "ja nigdy w życiu". To ci się udało, Angels.
Niedługo pewnie dasz czwarty odcinek. A potem będzie się można przykleić do piątego...
Weny!
jędza thin
* Nie mogę, bo to nie mój tekst, nie moja historia i nie ja to piszę. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 16:52, 03 Paź 2009 |
|
AAAAAAAAAAAAAAAAAAA! *łapie się za głowę, biega wokół stołu i drze się wniebogłosy* Geje?!?!?! to znaczy... GEJ?!?!?! Miałam podobny pomysł, ale... nie miałam pomysłu :D Za to Ty wmontowałaś to genialnie, ale... Nie... Powiedz, że to im się śniło :D A ten fragment ze zwilżaniem ust Masakra :D
Cytat: |
Tarmosili się, powarkując i piszcząc |
Jestem zboczona i w ogóle niepoprawna, ale okazało się, że wcale źle mi się nie wydawało!
Muszę odnieść się również do drugiego rozdziału. Cytat na początku sprawił, że zadrżała mi broda, a oczęta się zaszkliły. Serio. Król Lew, to piękna bajka z mojego dzieciństwa i tak ładnie te słowa odnosiły się do całego rozdziału.
Ślicznie piszesz, zwykłe, życiowe sytuacje bardzo ładnie ubierasz w słowa. Spodobały mi się maile na linii Edward - Seth. Poczucie humoru masz bardzo subtelne, acz dosadne.
Jeśli chodzi o kwestię techniczną, to zauważyłam gdzieniegdzie błędną odmianę imion i zapisy dialogów czasami zgrzytały, ale ogólnie jest dobrze :)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam,
M. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 16:59, 03 Paź 2009 |
|
Masquerade. jakbyś mogła napisać w temacie albo na PW te zgrzyty, to byłabym wdzięczna - zawsze jakaś nauka i rozwój, a nikt nie jest (niestety) nieomylny. Ten rozdział był bardzo trudny właśnie ze względu na listy. Zresztą każdy z listowych rozdziałów był lub będzie i te, musicie wybaczyć, mogą wydawać się krótkie, ale to zwyczajnie kwestia ilości wydarzeń i nagromadzenia emocji. Wszystko postaram się równoważyć i stopniowo wyjaśniać. Jeśli kogoś homoseksualizm obrzydza, przepraszam. Dla mnie to takie same pocałunki i erotyka, jak w przypadku par heteroseksualnych, a nie chciałam wielkimi literami pisać o paringu w tym opowiadaniu, ponieważ obawiałam się, że zupełnie (moim zdaniem) niepotrzebnie część osób uprzedziłaby się do Uwikłanych. Komentarze są dość długie, konstruktywne - szybko chcecie ten rozdział z Leą, co? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Sob 17:46, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 17:37, 03 Paź 2009 |
|
Mnie nie chodzi o to, że jest to obrzydliwe. Po prostu nie wyobrażałam sobie wilków w takich rolach :D Poza tym, ja jestem przeciwna homoseksualizmowi i tyle. Jestem wierzącym katolem i nie będę się tego wypierać. Mam kilku znajomych gejów, owszem i bardzo ich lubię, co nie znaczy, że popieram To nie znaczy też, że Twoje opowiadanie przestało mi się przez to podobać. Wcale nie. Bardzo mi się podoba i jestem ciekawa jak to się dalej potoczy, bo nie ma zielonego pojęcia :)
Błędy wypiszę Ci na PW, jak tylko znajdę moment, bo na razie jestem zawalona robotą po uszy. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Sob 18:23, 03 Paź 2009 |
|
Ja tylko wtrącę na szybkiego - homoseksualizm to nie jest coś, co się popiera. To nie partia polityczna czy poglądy tylko orientacja seksualna. Tak samo jak nie mogę powiedzieć, że popieram heteroseksualistów. Bo w czym? Nie ma czego popierać.
To tylko taka mała dygresja odnosząca się do "lubię, ale nie popieram" i mam nadzieję, że nie zostanie pociągnięta w dyskusję. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Sob 18:27, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 18:51, 03 Paź 2009 |
|
A ja to pociągnę. Bo akurat jest co popierać, albo czego nie popierać. Mam szczerze, z grubej rury napisać, czego nie popieram? Chyba każdy wie. A katolik wie to na pewno. Skoro "nie popieram" nie jest dobre, to napiszę "jestem przeciwna". Bo akurat Pismo Święte trochę znam i po prostu mówię "nie"
Kończąc offtop - Tak, Angels! Chcemy rozdział z Leą! :D Ja najchętniej już teraz :D Zresztą, to może być jakikolwiek rozdział, bylebyś Ty go napisała, bo kocham Twój styl |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 14:04, 04 Paź 2009 |
|
Tak wiem, że krótko, ale nie liczy się rozmiar, a emocje i przeżycia. W zasadzie w pierwszej kolejności miałam dać te dwa rozdziały (trzeci i czwarty) razem, ale uznałam, że w ten sposób każdy będzie miał chwilę oddechu i możliwość oswojenia się z uwikłaniem, nie tylko tym Setha. Dalej już nie będę Wam tak wydzierać, obiecuję. A wiecie, że ja dotrzymuję słowa. Angels.
[link widoczny dla zalogowanych]
UWIKŁANI
ROZDZIAŁ CZWARTY
Wyrwane z, wyrwane przez
(After all you put me through,
you think I'd despise you,
but in the end, I wanna thank you because you make that much stronger!)
Makes me that much stronger
Makes me work a little bit harder
It makes me that much wiser
So thanks for making me a fighter
Made me learn a little bit faster
Made my skin a little bit thicker
Makes me that much smarter
So thanks for making me a fighter
Christina Aguilera - Fighter
- Leah, martwię się o niego. On znów się włóczy - zaczęła Sue. Córka popatrzyła na nią z wyraźnym zniecierpliwieniem, ale odpowiedziała spokojnie:
- Mamo, umówił się z kolegami. Nic mu nie jest. Odpuść.
- Ale ty nie rozumiesz. - Urwała.
- Rozumiem, ale nie podzielam. Zrobisz mu tym tylko krzywdę, a chyba nie o to ci chodzi, prawda? - Dziewczyna westchnęła i odruchowo położyła dłoń na kieszeni bluzy, w której znajdował się list od Jake'a.
- Po prostu nie chcę, żeby... On ma dopiero czternaście lat.
- Szesnaście, mamo. Szesnaście i naprawdę nie jest już małym chłopcem. Mogę się założyć, że wróci punktualnie na kolację. - Westchnęła cicho i poklepała matkę po ramieniu. - Wiem, że tęsknisz za ojcem, ale nie tędy droga. Zluzuj młodemu smycz, bo oboje zwariujecie albo ja zwariuję z wami, wybieraj. - Uśmiechnęła się delikatnie, licząc, że Sue odwzajemni gest, ale kobieta tylko opuściła głowę, rezygnując. Dla Lei to było odrobinę za dużo - nie znosiła dramatyzowania i głównie z tego powodu zwykle lepiej dogadywała się z facetami. Ich świat wydawał się o wiele prostszy, a przynajmniej nikt nie komplikował go z braku innych zajęć.
- Idę teraz do siebie. Jeśli będziesz mnie potrzebować, zawołaj - szepnęła, choć wiedziała, że matka nie odezwie się do niej przez najbliższych kilka godzin, jeśli nie dni.
Zamknęła za sobą drzwi pokoju, zaklęła pod nosem i kopnęła leżącą na podłodze poduszkę. Miała dwadzieścia dwa lata i zero własnego życia. Mimowolnie pomyślała o Samie Uleyu - byli razem cholernie szczęśliwi, do czasu, aż nie zaprosiła tu Emily - To moja wina, przepraszam - Young. Pieprzone wpojenie przekreśliło cztery lata ich związku, zabrało Lei wszystko, co miało dla niej jakąś wartość i udowodniło, że miłością można się co najwyżej podetrzeć. W ogólnym rozrachunku nie tylko dowiedziała się, że była okłamywana, bo oczywiście pan Idealny zapomniał wspomnieć o swojej drugiej naturze, ale również skończyła jako wyrzutek - zgorzkniała, samotna i dennie żałosna. Och! Jak ona miała tego dość. Tej dziury, matki, pretensji i wiecznej obecności Sama za jej plecami. Zaręczył się z Emily w 2005, ożenił w 2007, a teraz spłodził potomka. Przynajmniej nie musiała już uważać na swoje myśli. Odkąd Jake wyłamał się spod rozkazu Uleya i przyjął do swojej watahy Setha, Leę, a potem Embry'ego i Quila, dziewczyna mogła myśleć, co chciała i jak tylko chciała. Jacob szanował prywatność swoich przyjaciół i dbał o to, żeby zwyczaje ze sfory Sama nie miały miejsca w ich stadzie. Pamiętała wciąż, jak chłopaków skręciło, gdy Black obwołał ją swoją zastępczynią. Wyli i skowyczeli, ale w końcu każdy uznał jej pozycję i okazał uległość. Te małe kroczki pomogły Lei wyjść z dołka. Nadal była suką - dosłownie i w przenośni, ale nie zachowywała się, jakby miała zamiar zagryźć cały świat. Powiedzmy, że zawęziła grono ofiar do krótkiej listy o dość przewidywalnej treści i choć nigdy nie przyznałaby tego na głos, tęskniła za szczerymi rozmowami z Jake'iem. Poparła go całym sercem, gdy zdecydował się wyjechać, ale zdarzały się dni, takie jak ten, kiedy wolałaby, żeby przyjaciel był obok niej nie tylko myślami, ale też bardziej... namacalnie. Oplotła się własnymi ramionami i zaklęła pod nosem. Roztkliwianie nie pasowało do kobiety, która potrafiła jednym ciosem wilczej łapy powalić łosia, a potem go zjeść. Prychnęła pod nosem, usiadła na podłodze, plecami opierając się o łóżko, i wyjęła kopertę z kieszeni. Była zwykła, ale dla Lei oznaczała chwilę oderwania się od rzeczywistości. Otworzyła ją powoli, z pietyzmem, celebrując każdy gest. Wyciągnęła kartkę i powąchała papier - wyczuła charakterystyczną wampirzą woń, zapach Nessie, ulubione mydło Jake'a i tusz długopisu, a także słabą nutę właściwą dla papeterii, którą kupował.
Witaj!
Wiesz, że nie jestem mistrzem w pisaniu, listów szczególnie, ale czego nie robi się dla przyjaciół, prawda?
Próbuję się przystosować do życia tutaj - jakoś przywyknąć do specyficznego rytmu, w jakim rodzina Cullenów pokonuje każdy dzień. Dużo czasu spędzam z Nessie - myślę, że polubiłabyś ją - ostatnio kazała sobie ściąć włosy na krótko, nie znosi sukienek. Zaryzykuję stwierdzenie, że bywa bardziej męska, niż co poniektórzy brokatowi chłopcy - niech Edward mi wybaczy. Rose zaszczepiła małej miłość do samochodów. Wyobraź sobie, że blondyna dopuściła mnie nawet do kilku swoich cacek, które dopieszcza w garażu. To nasz teren neutralny. Bella powiesiła nad wejściem flagę Szwajcarii. Jak sama twierdzi, w imię tego, co było i tego, co będzie. Niekiedy wydaje mi się, że to wszystko tylko mi się przyśniło, a potem patrzę w brązowe oczy Ness i wiem, że podjąłem słuszną decyzję. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że gdybym podświadomie nie chciał jakoś uratować tego brzdąca, do niczego by nie doszło, ale to wiesz i Ty, a ja nadal zachodzę w głowę, jak Sam mógł...
Radzisz sobie z nim jakoś? Wolałbym nie rozdrapywać zabliźnionych ran, ale czytam między wierszami Twoich listów i widzę. Leah, mnie nie musisz oszukiwać, wiesz? Widziałem Cię bez tych wszystkich masek, pamiętasz? Jeśli poczujesz potrzebę, żeby wyrwać się z La Push, przyjedź tu. Parę sesji z Jasperem i świat będzie piękniejszy, a przy okazji zmienisz otoczenie. Mam przeczucie, że i tak nie skorzystasz, ale nie byłbym sobą, gdybym przynajmniej nie spróbował - wyobraź sobie, że stoję przed Tobą i patrzę na Ciebie błagalnie. Takimi wielkimi oczami! Nie działa? Cholera! Chyba tracę swój niepowtarzalny urok, odkąd mieszkam z wiesz kim. Może kąpiel pomoże?
Spotkamy się w czerwcu - przylecę na kilka dni. Sam. Wtedy Cię przytulę i bądź pewna, że tego nie unikniesz, panno Clearwater.
Jake
Leah prawie popłakała się, czytając list. W końcu zgięła kartkę dwa razy i schowała do kieszeni jeansów. Musiała, choć przez chwilę, pobyć sama - dzika, wolna, nieokiełznana.
Biegła przed siebie, na oślep. Pędziła, by pozbyć się całej, przytłaczającej rzeczywistości. Przeskakiwała nad powalonymi pniami, łamiąc delikatne gałęzie młodych drzew - miała wrażenie, że wyrywa z siebie przeszłość.
Wracała do domu spocona i rozczochrana, na bosaka. Buty niosła w ręku i nuciła cicho piosenkę, którą usłyszała rano w radiu. Po raz pierwszy od bardzo dawna czuła się prawie dobrze. Do momentu, gdy na jej drodze nie stanął Sam Uley.
- Cześć - rzucił nonszalancko.
- Cześć - odwarknęła, próbując go wyminąć, ale złapał ją za ramię i przytrzymał.
- Chciałbym z tobą porozmawiać. - Zachowywał się tak, jakby wciąż miał do niej prawo.
- Chcieć, a móc, to dwie różne sprawy, Uley! Puść mnie, chyba że masz ochotę leczyć rany kąsane - sapnęła, zaciskając zęby.
- Nie ośmieliłabyś się, tylko mnie straszysz, Lee-Lee - szepnął, a w dziewczynie zagotował się gniew. Jak śmiał być tak bezczelny?
- Sprawdź mnie - sarknęła i zatrzęsła się ze złości.
- Jacob wróci na rocznicę, prawda? - spytał, patrząc byłej partnerce w oczy. Szukał tego, co było w nich zawsze, kiedy dotykał jej rozpalonej skóry, ale tym razem znalazł tylko lód.
- Uley, w co ty pogrywasz? Dobrze wiesz, że Jake przyleci przed dwunastym, a teraz naprawdę, puść mnie, zanim dojdzie do czegoś, czego oboje będziemy żałować. - Zrozumiał jej słowa zupełnie opacznie i dotknął wolną dłonią podbródka Lei. W odpowiedzi warknęła gardłowo i odepchnęła go tak mocno, że upadł na plecy. Rzuciła mu w twarz obydwoma butami, splunęła na ziemię obok mężczyzny, po czym pochyliła się i wysyczała:
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj. Po tym, jak wyrwałeś mi serce i wepchnąłeś je z powrotem przez gardło, nie masz prawa nawet na mnie patrzeć. Tylko ze względu na Emily nie zagryzę cię tutaj, rozumiesz?!
Nie spodziewał się tego. Leah zawsze była dość szorstka w obejściu, ale przy nim łagodniała i pokorniała. Tym razem wydawała się opętana przez czystą nienawiść i nawet nie śmiał zaprotestować. Patrzył na jej plecy, gdy odchodziła i słowo "żal" nabrało dla niego nowego znaczenia. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Sob 23:08, 10 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Nie 15:02, 04 Paź 2009 |
|
Tak! Brawo! Leah nareszcie jest naprawdę silną babką, a nie tylko wredną i złośliwą suką. Postawiła się Samowi i o to chodziło. Już nie mogłam patrzyć na Leę-zgryźliwą-bo-skrzywdzoną-przez-Uley'a. Chrzanić go! Bardzo podobały mi się jej ostatnie słowa, były takie drapieżne, ale jednocześnie wyrażały siłę.
Urzekł mnie list Jacoba. Był wprost uroczy, ale Jake zawsze jest taki czuły i słodki, tylko nikt tego nie widzi. W ogóle podobają mi się te listy. Szczere i naturalne, nie czuć w nich sztuczności.
Cieszy mnie, że na razie nie ma u Ciebie wampirów. To znaczy są, ale tylko "listownie" Czynnie nie występują i super :) wiesz, że to lubię :)
Pozdrawiam,
M. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Nie 15:05, 04 Paź 2009 |
|
Starzeję się.
Starzeję się, cholera, bo przestałam opieprzać ludzi. Tak, jakby skończył mi się zapas wredoty. I co ja Ci mam powiedzieć, moja kochana, co? I tak wszystko już wiesz, a ja nie mam zamiaru się powtarzać...
Tak! Tak! Angels w końcu przestała lecieć na łeb, na szyję ^^. Za to będę Cię wielbić pod niebiosa, bo na takie umiejscowienie w czasie dwóch ostatnich notek właśnie czekałam. Jest po prostu idealnie, bo nie widzę w jednej części wydarzeń z całego miesiąca, bo nie pomijasz niczego, bo nareszcie czuję się dopieszczona. A tego dzisiaj potrzebowałam, więc tym bardziej należą Ci się ukłony do samej ziemi.
Cytat: |
Nadal była suką - dosłownie i w przenośni. |
Uwierzysz mi, że właśnie to zdanie określiło mi cały rozdział czwarty? Cholera, to zdanie określa nawet mój dzisiejszy nastrój.
Myślę, że na wyznania miłości jest jeszcze za wcześnie, ale myślę, że polubię Twoją Leę, bo to jest ta wersja Lei, która chodzi mi po głowie od dawna. Taką chciałam ją widzieć. Jakby to powiedziała moja przyjaciółka - jest jak lizak z gumą - twarda na zewnątrz, mięciutka w środku.
I taką Leę mi serwujesz. Zimną sukę, która nie chce przyznać nawet przed sobą, że w rzeczywistości jest ciepłą kluchą. Ale to dobrze. Gdyby wątpiła w swoją suczość, to może zareagowałaby inaczej po spotkaniu z Uleyem - w ten sposób dochodzimy do mojego ulubionego fragmentu. Go Leah, go Leah, go Leah! Należało mu się, należało i to dwa razy mocniej. Cholera, głupi, przerośnięty facet. Jezus, Gdybym spotkała Sama w ciemnej uliczce, to prawdopodobnie nauczyłby się siadać na stojąco.
Ale to może dlatego, że wzrósł mi ostatnio poziom agresji - kiedyś nawet lubiłam kundla.
List Jake'a? Och, list Jake'a... *wzdycha głośno* Jest... jest po prostu idealny. Opis Nessie - cholera, ten chłopak naprawdę ją kocha, a Ty przelewasz to za niego na papier tak prosto i jednocześnie magicznie. Sposób, w jaki opisujesz zachowanie Ness, fakt, że chce obciąć włosy, że interesuje się samochodami, że staje się... męska... Ja widzę w niej małą wersję Lei, która przypomina Jake'owi o LaPush, nawet jeśli nie jest tego świadoma.
No i wspomniałaś o Jasperze - moim prywatnym doktorze Whitlocku. Za to już w ogóle całuję Cię w pięty.
Jak już mówiłam, starzeję się. Nie mogę nawet opieprzyć Cię za zbyt szybką akcję, nawet, gdybym chciała. A nie chcę.
Ave,
M.B. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Nie 15:08, 04 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mary Sue
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 19:41, 04 Paź 2009 |
|
Dobra, tracę jakiekolwiek poczucie, że sklecę ten konstruktywny komentarz. Powiem tyle, że miło i sympatycznie.
Cytat: |
W ogóle podobają mi się te listy. Szczere i naturalne, nie czuć w nich sztuczności. |
Ha, to samo miałam napisać!
To wszystko jest tak naturalne. List od Jake'a był taki... jakiś spontaniczny i normalny. Nie wyuzdany. Zresztą, listy Setha i Edka również takie były, czego w poprzednim komentarzu nie podkreśliłam.
A Uley wydał mi się jakiś nachalny. Jakby chciał Leę napastować.
:D
Cytat: |
Zrozumiał jej słowa zupełnie opacznie i dotknął wolną dłonią podbródka Lei. |
Szczególnie ten fragment potwierdził moją tezę, że Sam mógłby poczuć się trochę... kiepsko, że Leah już nie jest w nim nieszczęśliwie zakochana.
Albo bredzę. Całkiem możliwe.
Wybacz, konstruktywny komentarz nie jest moim najlepszym przyjacielem.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 20:00, 04 Paź 2009 |
|
Już kocham "Uwikłanych". Początkowo mnie ciekawiło Twoje ff, intrygowało, ale teraz zapałałam do niego czystą miłością.
Taka powinna być Leah w ff! Angles i znowu dajesz mi coś czego nie uświadczyłam nigdzie indziej. Jestem całkowicie oczarowana. I jeszcze list. Ja naprawdę nie wiem jak to robisz, ale te kilka zdań wyraża po prostu Jake'a - jego całego. A poza tym coraz bardziej liczę na wakacje Setha i Lei u Cullenów. Uchylisz rąbka tajemnicy czy jest na co czekać ^^?
Sam mi trochę przypomina tego z RS. Wybacz, ale takie skojarzenie nasunęło mi się od razu. Choć u Ciebie jest bardziej wyrazisty, przez co lubię go jeszcze mniej ^^" Niby poddał się temu wpojeniu, ale wciąż myśli o Lei. Co mogę Ci jeszcze powiedzieć? Absolutnie uwielbiam Twój styl i cieszę się, że mogę czytać Twoje kolejne ff.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)
niobe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Pon 12:48, 05 Paź 2009 |
|
Zaczarowałaś mnie tym opowiadaniem. Po pierwszych dwóch rozdziałach napisałam Ci, że jestem zachwycona. Ale po raz kolejny źle dobrałam określenie: jestem totalnie, nieodwołalnie i na zawsze zakochana w tym opowiadaniu. Urzeka mnie lekkość, z jaką budujesz zdania, prowadzisz akcję, przedstawiasz bohaterów. Pięknie opisujesz emocje. Wszystko u Ciebie jest takie naturalne, takie rzeczywiste.
Leah w tym opowiadaniu, o dziwo, mnie nie denerwuje. Za to Sam bardzo! Tak jakby bawiło go igranie z uczuciami Leah.
Homoseksualne zauroczenie wilkołaczków zaskoczyło mnie ogromnie, ale nie obrzydziło. To przecież taka sama miłość, a nikomu w sypialnię nie zaglądam i jak kto lubi, to niech robi. Opisałaś to zresztą tak subtelnie, delikatnie, że nawet gdybym była homofobem, to też by mi się podobało.:) I zgadzam się z przedrozmówczyniami: odruch wymiotny Setha był jaknajbardziej naturalny, przez co cała scena nie przesiąkła sztucznym "romantyzmem".
Ostatnimi czasy mam ograniczony dostęp do Internetu. Nigdy mi to nie przeszkadzało, bo maniaczką nie jestem, ale od kiedy umieszczasz to opowiadanie na forum, nie mogę się doczekać, kiedy zasiądę przed komputerem. To chyba znamiona obsesji...
Uwielbiam to opowiadanie, wiesz? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Pon 14:26, 05 Paź 2009 |
|
Jako że przeczytałam pierwszy rozdział i zostawiłam pod nim komentarz, pomyślałam, że warto byłoby doprowadzić to opowiadanie do końca, czytając je, komentując. Kiedy dodałaś drugi rozdział, jakoś nie byłam w nastroju do czytania. Tak, ten FF ma taki swój niepowtarzalny klimat i przy byle nastroju nie potrafiłabym go czytać. Jeżeli nie teraz, sięgnęłabym kiedyś po niego z pewnością. Dlaczego? Otóż już po pierwszym rozdziale mnie zaczarowałaś. Dosłownie wszystkim - tym, jak piszesz, o czym piszesz, w ogóle o kim. Twój styl jest naprawdę niesamowity. Wszystkie zdania współgrają ze sobą, każde jest przemyślane, a słowo idealnie dopasowane. To właśnie w tym opowiadaniu widzę. Nie przepadam jakoś szczególnie za opowiadaniami ze sforą. Jakby to nazwać... Nic do nich nie mam, w sumie jedno o wpojeniu Leah i Jake'a przetłumaczyłam, ale jakoś mi nie leżą. Zdecydowanie wolę AU. Może zmienię zdanie, jak po "Bliznach..." zabiorę się za trzeci FF, gdzie będą i wampiry, i zmiennokształtni... Dobra, Rath, ogarnij się, bo zbaczasz z tematu, robiąc sobie reklamę :P Hm, o czym to ja... Hm, tak. Nie przepadam za opowiadaniami o takiej tematyce. Do tego zauważyłam, że jest ich niewiele, więc nie wiem skąd moja niechęć. Czyżby przez SZmejer? Ale to dobrze, że o nich piszesz. Zastanawia mnie też, czy pojawią się też w opowiadaniu wampiry. Wrócą, choć na chwilę?
Podoba mi się poruszany temat. Z początku nic takiego nie przeczuwałam. Wydawało mi się, że będzie to coś w stylu Ater. Od narodzin po śmierć opisy życia Setha. Od razu muszę powiedzieć, że to mój ulubiony zmiennokształtny Jednak myliłam się. Nie zawiodłam się do tego - wymyśliłaś naprawdę ciekawą historię. Wpojenie (zakochanie?) dwójki wilkołaków tej samej płci. Brzmi interesująco. Ciekawe, jak to wszystko się dalej potoczy. Będą ze sobą?
Poza tym podoba mi się postać Leah. Za bardzo nie jest zmieniona charakterem od tej Meyeroswkiej, ale jest inna. Tamtej chyba za bardzo dobrze nie znamy. U Ciebie jest pokazana jako silna kobieta, która jednak skrywa w sobie taką cząstkę delikatności i kobiecości. O tym pierwszym może świadczyć ta cała rozmowa z Samem, swoją drogą ciekawe, czego chciał, a o drugim - pisanie listów z Jake'm. Hm, tak, listy... Wręcz emanowały taką przyjaźnią, szczerością, niby poważne i prawdziwe, ale humorystyczne. Co do humoru - podobał mi się list Edwarda do Setha. Fajnie, że wilkołak i wampir naprawdę się zaprzyjaźnili. Okej, w "Przed Świtem" też tak było, ale tutaj jest to inaczej pokazane... Nie sądzę, żeby także do siebie pisali, gdyby w powieści Meyer któryś z nich się wyprowadził.
Co do wyprowadzki - nie czytałam tego szybko, starałam się to robić dokładnie, ale jakoś nie doszukałam się fragmentu, który mówiłby o tym, dlaczego oni wyjechali? To znaczy coś mi tam przemknęło przed oczami - nie mogli mieszkać tak długo w tym samym miejscu, bo mogliby wszyscy nabrać podejrzeń? Hm, chyba tak. Ale drugą rzeczą, która mi umknęła, jest chyba to, dlaczego wszyscy odeszli od Sama, czy Sam ma jakąś inną watahę? Nie zrozumiałam chyba za bardzo tego fragmentu, albo po prostu tego nie wyjaśniłaś. Jeżeli to drugie - mam nadzieję, że to się wyjaśni.
Jeszcze raz się powtórzę - piszesz naprawdę świetnie, interesująco. Potrafisz zainteresować czytelnika, zachęcić do dalszego pisania. Niewielu osobom coś takiego się udaje. Możesz być pewna, że nie narobię sobie znowu takich zaległości, a kolejny swój komentarz wystawię, gdy tylko dodasz V rozdział. No, chociaż się postaram - wiadomo, obowiązki, szkoła i te sprawy
Pozdrawiam,
Rathole
Edit:
Ach, byłabym zapomniała.
Podoba mi się Twój podpis - reklama FF. To jest napisane taka czcionką? Fajna :)
I podoba mi się też jeden z cytatów... Skopiowałam go, ale wyłączył mi się komputer. Coś w stylu: "Miłością to się można co najwyżej podetrzeć" Inni powiedzą, że to prawda, drudzy, którzy są szczęśliwie zakochani, że nie. Mnie ten cytat się podoba.
Edit2:
Cholera, nie umiem pisać długich i treściwych postów. Takie wychodzą mi tylko wtedy, kiedy FF mi się naprawdę podoba, ale jest w nim dużo błędów. U Ciebie zbyt wiele ich nie było i o co wyszło :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pon 14:39, 05 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 14:40, 05 Paź 2009 |
|
Cytat: |
Co do wyprowadzki - nie czytałam tego szybko, starałam się to robić dokładnie, ale jakoś nie doszukałam się fragmentu, który mówiłby o tym, dlaczego oni wyjechali? To znaczy coś mi tam przemknęło przed oczami - nie mogli mieszkać tak długo w tym samym miejscu, bo mogliby wszyscy nabrać podejrzeń? Hm, chyba tak. Ale drugą rzeczą, która mi umknęła, jest chyba to, dlaczego wszyscy odeszli od Sama, czy Sam ma jakąś inną watahę? Nie zrozumiałam chyba za bardzo tego fragmentu, albo po prostu tego nie wyjaśniłaś. Jeżeli to drugie - mam nadzieję, że to się wyjaśni. |
To informacja jeszcze z kanonu. Po tym, jak Jake wyłamał się z rozkazu Sama dotyczącego Ness, dołączył do niego Seth. Z Sethem przyszła Leah, która już miała dość oglądania Sama i dzielenia z nim myśli. Kiedy sfory się pogodziły, do stada Jacoba dołączyli jeszcze Quil i Embry, ale Meyer tego do końca nie wyjaśniła, więc zostawiam tu sobie pewną furtkę, aczkolwiek bardziej skupię się na teraźniejszości. Zwykle lubię skakać po wydarzeniach w przód i w tył, ale już na Nienasyceniu nauczyłam się, że czytelnikom trudno ogarnia się taką chronologię. I w sumie nie dziwne. Co do reszty Waszych pytań o fabułę, wolałabym na nie nie odpowiadać. Powiem tyle, że będzie jeszcze kilka ciekawostek, ale raczej nic, co powala na kolana i nie pozwala wstać. Chyba. Tak sądzę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 11:54, 06 Paź 2009 |
|
Angie, Angie... :)
Czytałam rozdizały na bieżąco jak obiecałam. Zresztą treść mnie zaintrygowała i wciągnęła, więc nie mogłam, ot tak przestać. Nie skomentowałam ostatnim razem, bo.. Dobra od początku.
Miałam wtedy cholernie zły dzień i na wieczór usiadłam spokojnie przy forum i Uwikłanych. Wymiana maili pomiędzy Edem i Sethem mnie urzekła, była taka naturalna, tętniąca prawdziwymi emocjami. Natomiast dalsza część zepsuła mi humor do końca...
thingrodiel ja myślę, że byłaś trochę niepoważna pisząc to:
Cytat: |
Ja tylko wtrącę na szybkiego - homoseksualizm to nie jest coś, co się popiera. To nie partia polityczna czy poglądy tylko orientacja seksualna. Tak samo jak nie mogę powiedzieć, że popieram heteroseksualistów. Bo w czym? Nie ma czego popierać.
To tylko taka mała dygresja odnosząca się do "lubię, ale nie popieram" i mam nadzieję, że nie zostanie pociągnięta w dyskusję. |
Może nie taki był Twój zamiar, ale odebrałam to tak, że Ty swoje zdanie przedstawiłaś, ale nie chciałaś dać powiedzieć nic innym Trochę mnie to zmartwiło, srsly.
Ang, byłabym nieszczera i nie w porządku względem Ciebie jakbym tego nie powiedziała. Nie lubię, nie popieram, nie toleruje i nie wiem co tam jeszcze gejów. I oto powód, dla którego nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Zrobienie pary z Setha i Embry'ego wydaje mi się być, no nie wiem, co najmniej niesmaczne. Nie podoba mi się to i mówię temu wątkowi stanowcze nie.
Czytałam jednak dalej, bo wiem, że Twoje umiejętności są ogromne i czułam, że nie zrobisz z tych wilków głównej pary w opowiadaniu, zobaczymy. Postanowiłam się przełamać, bo przełamałam się przy Aterze i wiesz o tym, nie żałuję. Pewnie jakby sam Szekspir wstał z grobu i napisał o psach to bym tego nie przeczytała, ale Ty mnie zaczarowałaś tym opowiadaniem :) I o ile byłam w stanie nawet zmienić swój pogląd o psach, to o homoseksualiźmie na pewno nie. Tu zgadzam się z wypowiedzią Masquerade.
Idźmy dalej. Bardzo podoba mi się przyjaźń Jacoba z Leą. Myśląc o tym co będzie po BD, właśnie tak sobie wyobrażałam ich relacje. Postawa wilczycy też niczego sobie, w końcu dała popalić Samowi Z drugiej strony z tego krótkiego rozdziału, aż czuć jej rozpacz. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Bo oczywiście będę czytać, ale nie mogłam nie powiedzie Ci, że to mi się nie podoba. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi, bo zdaję sobie sprawę z tego, że jestem trochę chaotyczna w tym komentarzu :)
Weny, Ang! Dil |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Wto 13:37, 06 Paź 2009 |
|
Dilena napisał: |
thingrodiel ja myślę, że byłaś trochę niepoważna pisząc to: |
Nie, byłam śmiertelnie poważna, pisząc ten tekst. Wg mnie Masq użyła nie tego słowa, co trzeba (co wyjaśniłam, a czego się wrednie czepiłam, bom czepliwa jędza), a to, co pod spodem należało rozumieć "Boże, nie róbcie teraz off topu o tolerancji". Tutaj ma być najwyżej dyskusja o samym tekście, a ja nie mam ochoty prowokować innej. To co napisałam o "poparciu", nie miało być traktowane jako potencjalna zachęta do rozmowy nie na temat.
Tak więc - byłam poważna, Dileno. Srsly. :*
A teraz będzie na temat.
No tak, odcinek z Leą. I powiem szczerze, że rzadko kiedy Leah jest tak konkretnie przedstawiona w tekstach. Może to kwestia sytuacji, w jaką pakuję się tę postać. Najczęściej mam wrażenie, że Leah zgrywa się na wredną sukę, ale w środku ma serce mięciutkie jak misiek po cocolino (sp?) i wystarczy ją posmyrać po wrażliwym miejscu, by zaczęła się łamać. Natomiast tutaj nie mam takiego wrażenia.
Za to Sam mnie wnerwił jak mało kto. Jezu, nie rozumiem takich ludzi. Ma Emily, mógłby przestać obnosić się ze swoim poczuciem winy i wreszcie wpaść na pomysł, że nikomu od tego lepiej nie jest. Na dobrą sprawę pałętając się w pobliżu Lei robi jej tylko krzywdę. Jakkolwiek brutalnie to brzmi - czasem lepiej, zdrowiej jest totalnie się odciąć lub pozwolić to zrobić drugiej osobie. Nie marnuje się wtedy czasu na rozpamiętywanie "co by było, gdyby".
Jeśli chodzi o korespondencję - bardziej rozbawił mnie list Edwarda do Setha (nie podejrzewałabym nigdy Edzia o poczucie humoru :P), ale Jake też pisze niczego sobie. Zresztą on ma, mam wrażenie, znacznie poważniejsze treści do przekazania, niż Edward i Seth. Oni podtrzymują nie tyle sam kontakt, co łączącą ich przyjaźń. Zaś Jake i Leah... Nie umiem się wyklawiaturzyć, ale mam wrażenie, że to po prostu coś więcej niż tylko utrzymanie kontaktu (rzecz jasna nie sugeruję, że między nimi coś ma być, nie o to mi chodzi!).
Pozwolę sobie jeszcze odnieść się do przedmowy autorskiej. Owszem, Angels, rozmiar się nie liczy, ale to zależy przy czym. Bo jeśli chodzi o twoją twórczość, to zawsze mamy do czynienia z jakością. A jakość to można długo, długo...
Weny (płodnej),
jędza thin |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Śro 20:50, 07 Paź 2009 |
|
No i jestem ja. Dwa rozdziały mi się zabrały do komentowania, spieszę się, bo jeszcze dojdzie do tego, że wkleisz trzeci i zagłubię się w morzu własnych myśli. :P
Najpierw trójka:
Pierwsza odsłona osobliwego i trudnego tematu. Nie mam nic do powiedzenia o tej części, jest niezwykła tak, jak całe opowiadanie, ale oprócz listów i zabawy chłopaków, która przerodziła się w krępującą dla obu sytuacje nie było akcji. Dopiero kolejny rozdział daje większe światło na historię i w sumie teraz nie dziwię się, że tak szybko ją dałaś.
A listy są urocze, wzrusza mnie ta korespondencja i przyjaźń na odległość, bardzo fajny pomysł, by oprócz sfory również wamiry, a raczej wampir miały/miał udział w opowieści.
W czwartym rozdziale pokazujesz więcej Lei, co mnie akurat bardzo cieszy, rozmowa z matką, w niej Leah okazuje się tą rozsądną i mądrą dziewczyną. Przyjaźń z Jake'iem uwidoczniona w liście od Blacka to chyba jedyne, co podtrzymuje Leę przy życiu, dodaję jej sił i wiary. Wszystko inne jest na jej głowie: mama, zamknięty w sobie brat, opuszczona przez Alfę wataha. Dodatkowo musi obserwować szczęście swojego byłego, a z powodu swojego naznaczenia supernaturalną mocą nie może wyrwać się z małej mieściny. Mimo wszystkich przeciwności jakoś sobie ze wszystki radzi. Konfrontacja z Samem to coś, czego jej nie zazdroszczę.
Jej, nie mogę wydać z siebie nic więcej poza jękiem zachwytu i westchnieniem pozytywnej zazdrości o Twoją płodność. Opowieść nabiera rumieńców z każdą częścią. :)
edit: a tak chciałam jeszcze podjąć temat wykluwającego się nam związku homoseksualnego. Moim zdaniem to żaden offtop, jeśli czytelnicy wypowiadają się o swoich pogladach. Myślę, że pośrednio na tym zależało autorce. Inni poruszają problem narkomanii, przemocy w rodzinie, a tu mamy o odmiennej orientacji, o samoakceptacji siebie takim, jakim się jest. To temat śliski, ale wierzę w to i wiem, że nie został podjęty, by uatrakcyjnić opowiadanie i zaszokować. Od naszej wrażliwości zależy, jak go przyjmiemy. Ja, na przykład reaguję spokojnie, bo jestem tolerancyjna. Nie przeszkadza mi, że ktoś kocha inaczej. Oczywiście, że będę skonfudowana, widząc w publicznym miejscu perwersyjnie liżącą się parę mężczyzn, ale takie samo będzie moje zakłopotanie, gdy ujrzę parę hetero w takiej sytuacji. Natomiast dwójka facetów trzymających się za ręce przywoła na mojej twarzy uśmiech. Polsce i Polakom (mówię o ogóle, niech nikt sobie nie bierze tego do serca i nie poczuwa się do odpowiedzi) daleko do zrozumienia inności, odmienności i wiara nie ma tu nic do tego.
hehe, zawsze mi umyka ważne słowo, stąd te edity |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 21:35, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 18:32, 15 Paź 2009 |
|
Chciałam jeszcze wyjaśnić sprawę grafiki w podpisie, skoro i tak tu jestem. W całości została wykonana przez mojego partnera. Myślę, że nie znajdziecie nigdzie identycznej czcionki, podobną może. On to narysował ręcznie na wydrukowanym napisie, potem sfotografował i pokolorował w programie do obróbki grafiki. Dla potrzeb innego forum powstała wersja na jasnym tle.
Dziś zakończyłam pisać ósmy rozdział. Przeredagowałam na świeżo plan, ale wciąż nie jestem na 100% pewna, ile wyjdzie rozdziałów. Wiem tyle, że rola Lei na pewno rozrosła się poza te ramy, które pierwotnie dla niej zakładałam.
Dla mojej genialnej bety i nie mniej genialnego Motylka.
[link widoczny dla zalogowanych]
UWIKŁANI
ROZDZIAŁ PIĄTY
Twarzą w twarz
I must admit
It's my pride that made me distant
All because
I hoped that you'd be someone different
There's not much I know about you
Fear will always make you blind
But the answer is in clear view
It's amazing what you'll find face to face
Daft Punk - Face to face
Nareszcie! Dotykał, całował, wąchał. Istniał jedynie w tym, co odbierały jego zmysły. Był każdym skrawkiem skóry, który ocierał się o drugiego mężczyznę, każdą kroplą potu spływającą po plecach. Jęknął i przeczesał palcami krótkie, ciemne włosy kochanka; przesunął dłoń na jego kark i przyciągnął bliżej, dużo bliżej. Tylko po to, by móc całować lekko rozchylone usta. Patrzył w brązowe oczy, tak podobne do własnych, i nie mógł uwierzyć, że widzi pożądanie i akceptację. Niemal załkał, przytłoczony wszystkimi uczuciami kotłującymi się wewnątrz skołowanego umysłu. Wszystko zwielokrotniała możliwość swobodnej wymiany myśli i obrazów. Dzięki temu znów oglądał scenę z polany, ale tym razem z perspektywy Embry'ego.
- Pragnąłeś mnie - szepnął.
- Owszem. - Seth zdusił odpowiedź kolejnym pocałunkiem, a kiedy miał wrażenie, że więcej nie zniesie, wgryzł się w kuszącą szyję, by za chwilę lizać skórę wzdłuż obojczyków. Całkowicie dał się ponieść instynktowi i żądzy. Kąsał, całował, odnajdywał, by samemu zagubić się do końca. Obaj poruszali biodrami i nastolatek wiedział, że więcej nie zniesie.
- Już... - jęknął błagalnie i niemal wybuchnął płaczem, gdy uświadomił sobie, że znów śni. Próbował walczyć z organizmem, ale było już za późno. Doszedł bez orgazmu, klnąc pod nosem. Wciąż senny, wstał, przecierając twarz dłońmi. Spojrzał na zegarek, którego wyświetlacz bezlitośnie wskazywał czwartą nad ranem. Matka spała na dole, Leah na piętrze u siebie, ale nie miał ochoty czekać z prysznicem, aż kobiety wstaną. Zerknął na zabrudzone spodnie od pidżamy i skrzywił się z niesmakiem. Nie umiał przestać myśleć o tym wszystkim. Na palcach, najciszej jak się tylko dało, wymknął się z pokoju i przekradł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, oparł o nie plecami i opadł na podłogę. Z kim miał o tym wszystkim rozmawiać, skoro jego najlepszy przyjaciel śnił mu się po nocach, a poza tym unikał go jak zarazy? Mógł napisać do Edwarda, ale za każdym razem, kiedy próbował, brakowało mu słów i odwagi.
- Pieprzyć to - syknął i wstał. Pod prysznic wszedł wciąż ubrany. Odkręcił lodowatą wodę, karząc swoje ciało za każdą nienormalną myśl i brudną zachciankę. Przeklinał wilczą naturę i odporność na bodźce, która z niej wynikała. Strumienie uderzały go w twarz, więc odwrócił się i uderzył głową w ścianę. Po chwili zerknął na kafelki - na szczęście żaden nie pękł. Tylko tego brakowało, żeby zaczął demolować dom.
- Pieprzyć, pieprzyć, pieprzyć - powtarzał, zdejmując spodnie od pidżamy. Wyrzucił je nad drzwiami prysznica, zaprotestowały nieprzyjemnym plaśnięciem. - Pieprzcie się - zripostował i wszedł prosto pod zimny strumień. Nabrał wodę w usta, po czym ją wypluł.
- Embry, czemu to musiałeś być ty? - zapytał cicho.
Leah obudziła się od razu, kiedy usłyszała odkręcaną wodę. Seth od kilku dni był dziwnie nieobecny. Wiedziała, że kręcił się nocami po domu. Czasem wymykał się do lasu przez okno. Z początku pomyślała, że chodzi o zachowanie matki. Sue ostatnio była po prostu niemożliwa, ale wyglądało na to, że młody nawet nie zwrócił uwagi na te wszystkie awantury, kłótnie i nieporozumienia. Cokolwiek go dręczyło, nie dotyczyło sytuacji w rodzinie. Dziewczyna okryła się cienkim prześcieradłem, wpatrując uparcie w sufit, jakby tam mogła znaleźć rozwiązanie. Bycie starszą siostrą nastolatka zwyczajnie ją przerosło.
Quil wszedł do kuchni i skinął starszemu bratu, który siedział dziwnie blady nad kubkiem czarnej, mocnej kawy.
- A ty nie w szkole? - spytał Embry.
- Dziś nie. Jutro mam wielki test - odpowiedział i usiadł na najbliższym wolnym krześle.
- Ojciec wie?
- Oczywiście, że tak. Matka również. Za kogo ty mnie masz? Za samobójcę? - prychnął.
- To moja domena - szepnął mężczyzna, zaciskając wargi w wąską kreskę.
- Ej, brat, co się dzieje? - Quil zaczął się niepokoić.
- Nic, co mógłbyś pomóc rozwiązać, więc zrób sobie śniadanie i zajmij nauką, a ja nie będę ci przeszkadzać - powiedział spokojnie i podszedł do zlewu. Wylał do niego zawartość kubka, opłukał naczynie i odstawił na blat.
- Brie, co jest nie tak? - zwrócił się do niego przezwiskiem, którego używał w dzieciństwie. Wywołał słaby, smutny uśmiech i niczego więcej. Call wyszedł z kuchni, a po chwili charakterystycznie trzasnęły drzwi jego pokoju. Chłopak nie wiedział, jak zareagować, ale miał przeczucie, że w powietrzu wisi coś bardzo gęstego i duszącego.
Seth ledwie mógł wytrzymać w szkole. Denerwowała go cisza na lekcjach i hałas w stołówce. Irytowały go wymieszane ze sobą zapachy i konieczność ciągłego kontrolowania swojej siły, tempa poruszania i emocji - tym bardziej podziwiał Cullenów za wytrwałość, choć dotąd nie pojmował, jakim cudem ktoś z własnej woli chciałby przechodzić przez cały ten cyrk więcej niż raz, szczególnie mając w perspektywie dość długą egzystencję. W dni trochę lepsze od ostatnich pozwalał sobie na złośliwe żarty o szkodliwym wpływie świecenia się w słońcu na pracę mózgu, ale dziś z ledwością powstrzymywał proces zmiany w wilka na środku szkolnego dziedzińca. W La Push wiedza o zmiennokształtnych była powszechna, ale większość plemienia traktowała to tylko jako legendę - mało kto miał świadomość, że obcuje z naznaczonymi na co dzień. Jeszcze dwa stulecia temu Seth byłby traktowany niemal jak bóstwo - na szczęście w XXI wieku rola sfor ograniczała się do chronienia rezerwatu z ukrycia, w cieniu, bez splendoru, ofiar i skomplikowanych zależności społecznych. Mimo to każde dziecko, które choćby minimalnie rokowało w kierunku odziedziczenia Piętna Bayaka, musiało wychować się na terenach należących do Quiletów, zostać odpowiednio przygotowane, by przeistoczenie nie wywołało zbyt wielkiego szoku. Indianie starali się, żeby ich tajemnica nie ujrzała światła dziennego. To dlatego Embry wychował się w rodzinie Ateary...
- O nie, znów o nim myślę - szepnął do siebie.
- Panie Clearwater, może zechciałby się pan podzielić swoimi przemyśleniami z resztą klasy? - zapytał nauczyciel, zerkając na nastolatka surowo. Seth zarumienił się, opuścił głowę i zacisnął pięści.
- Nie, panie Binns*, nie mam nic do powiedzenia, przepraszam - szepnął, mając nadzieję, że zabrzmi to chociaż przekonywająco.
- Nie dziwi mnie to. Skup się na tym, co dzieje się w klasie. - Profesor słynął z nudnych lekcji, prowadzonych bez polotu, a także wyjątkowo niestrawnego głosu, który brzmiał jak zgrzyt paznokci sunących po tablicy. Ten dzień ciągnął się w nieskończoność. Z drugiej strony, kiedy przyjdą wakacje, a wraz z nimi brak regularnego zajęcia, Sethowi pozostanie zbyt wiele wolnego czasu na myślenie, a to wydawało się kiepską alternatywą.
Embry robił wszystko, żeby tylko nie spotkać młodego Clearwatera - na wszelki wypadek starannie kontrolował swoje emocje i myśli. Był od niego starszy o cztery lata i ostatnie, co chciał usłyszeć, to mętne tłumaczenia o hormonach i eksperymentach z własną płcią. Nie wiedział, czy byłby w stanie jeszcze spojrzeć przyjacielowi w oczy. Przywykł do egzystowania poza nawiasem - odkąd sięgał pamięcią żył jako bękart - namacalny dowód głupoty i cudzołóstwa Ateary. Był wdzięczny matce, że mimo wszelkich możliwych utrudnień uczestniczyła w jego wychowaniu i dała mu swoje nazwisko. Był moment, kiedy myślał, że go odrzuciła, zostawiła samemu sobie, ale, gdy zrozumiał, kim naprawdę jest, wybaczył kobiecie brak asertywności. Wiedział, że nie miała szans, by wygrać proces z plemieniem. Wiedział również, że bez przygotowania, które otrzymał, mógł być niebezpieczny dla siebie i otoczenia. Za każdym razem, gdy mijał Emily, dziękował przodkom, że to nie jego pazury okaleczyły niewinną osobę. Współczuł Samowi, choć nigdy specjalnie go nie lubił. Uley mógłby zawisnąć na tęczowym sztandarze homoseksualistów - aż za dobrze uwypuklał prawdę, że normalna orientacja nie równa się hołdowaniu zasadom i posiadaniu mocnego charakteru. Owszem - został przywódcą sfory, ale dość szybko dużo młodszy od niego Jacob i charyzmatyczne rodzeństwo Clearwaterów udowodnili mu, że może sobie swoje uprzedzenia i rozkazy wsadzić głęboko pod czarną kitę. O tak! Embry często myślał o tamtym dniu. O zachowaniu Setha - podziwiał chłopaka już od walki z nowonarodzonymi, ale wtedy dzieciak po prostu rzucił go na kolana. Harry, gdyby żył, byłby z syna cholernie dumny i nie bez powodu. Jak nikt inny potrafił wznieść się ponad stereotypy - był czysty i radosny. Mężczyzna nie mógł zrozumieć, co wstąpiło w nastolatka wtedy w lesie. Nie dopuszczał do siebie myśli, że to mogło być coś innego niż chwilowa zachcianka - bał się rozczarowania. Przerażała go perspektywa utraty kontroli nad sobą, więc unikał Setha za wszelką cenę, żeby emocje zdążyły opaść. Nie przewidział, że pokusa sama go znajdzie i upomni się o swoje prawa głośno. Bardzo głośno.
- Przywal mi i będzie po sprawie - syknął przez zaciśnięte zęby. Dłonie mu drżały, odruchowo napiął plecy, w każdej chwili mógł się zmienić.
- Nie chcę cię bić, Seth - odpowiedział spokojnie.
- Brzydzisz się mnie dotknąć, tak?! - atakował zupełnie na oślep.
- To nie tak - zaczął tłumaczyć, ale nastolatek chwycił go za przód bluzy i popchnął na drzewo.
- Nie musisz się nade mną litować, Call - cedził słowa. - Wiem, że zrobiłem źle, chciałem cię przeprosić, ale ty unikałeś mnie tak dokładnie, że...
- Nie dlatego. Seth, uspokój się - przerwał nastolatkowi.
- Nie chcę się uspokajać! Chcę, żeby było jak przedtem! - dyszał. - Chcę znów mieć przyjaciela. Mam dość tych snów i myśli, rozumiesz? - Emocje zupełnie go zaślepiły. W ostatniej chwili rozwarł dłonie i odskoczył. Zmienił się w wilka w ułamku sekundy. Zaskowyczał żałośnie, podkulił ogon i zniknął w lesie, zanim Embry zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Mógł za nim pobiec, ale wciąż dźwięczały mu w uszach wypowiedziane umęczonym głosem słowa. Seth nie był w stanie w pełni się kontrolować i mężczyzna czuł całe przerażenie i smutek. W pewnym momencie w jego świadomość uderzył ból, obrzydzenie i strach, tak wielkie, że targany torsjami opadł na kolana.
- Coś ty narobił, idioto? - szepnął, ale po chwili wszystko minęło.
Nawet nie waż się za mną iść. - Seth użył dokładnie tych samych słów, a Embry wiedział, że nic nie wskóra, lekceważąc polecenie.
Leah upuściła wycierany talerz na podłogę. Nieprzytomnie patrzyła na odłamki szkła, jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, gdzie się znajduje.
Quil zgiął się w pół, chwytając jednocześnie za brzuch. Wiedział, że ból, który czuje, dotyczy brata i mimowolnie skupił na nim myśli.
Wszystko dobrze?
Tak, mała sprzeczka. Wracam.
Odetchnął z ulgą i zszedł do kuchni. Usiadł przy stole, gotowy czekać na Embry'ego nawet do świtu. Matka od dawna już spała, a ojciec miał dzisiaj nocną zmianę, więc wygodnie rozparł się na krześle, kładąc nogi na blacie.
* Nie mogłam się powstrzymać. Wybacz, profesorze! Historia magii na pewno ma swoich zwolenników.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Sob 20:14, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|