|
Autor |
Wiadomość |
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 23:24, 17 Paź 2009 |
|
Nie ma wśród nas oglądających księżyc
nikogo o pięknej twarzy.
Basho
Fakt, że noszę się z zamiarem napisania tego komentarza od tygodnia, i od tygodnia moje rozmowy z Wordem kończą się na kasowaniu garstki z trudem wystukanych słów, może nie świadczy zbyt dobrze o mnie, czytelniczce. O Tobie jednak - jako autorce - i o samym tekście mówi mi wiele. Patrząc na dzieło sztuki, zadaję sobie pytanie: Czy ono mnie obchodzi? Czy mnie wzrusza, prowokuje, inspiruje? Czy czegoś mnie uczy, czy mnie zaskakuje lub zdumiewa? Czy się złoszczę lub ekscytuję? […] Prawdziwa sztuka jest intensywna, prowokacyjna, zachwycająca, podniecająca i burzycielska: ma w sobie element magii, którego nie da się wytłumaczyć (Gottfried Helnwein). Nie uważam za przesadę – w każdym razie nie taką, która mogłaby nieść za sobą jakąkolwiek szkodę – nazwanie Twojej pracy dziełem sztuki. Może jeszcze raczkującym, może niepewnie stawiającym kroki i plączącym się w za dużym nań ubraniu, ale w końcu uśmiechającym się uśmiechem właściwym prawdziwej sztuce. Takiej, która mnie obchodzi – gdy nie mogę usiedzieć w miejscu, wiercę się niespokojnie – która wzrusza – lekko ściskając za gardło albo rozciągając radośnie usta. Prowokuje i inspiruje – wyostrza mój, już i tak potężny, apetyt na haiku i apetyt na poezję w ogóle. Otwiera zaskakująco wiele furtek – a wystarczy do tego trafnie dobrane zdanie, zdawkowy, zdawałoby się, opis emocji, i moje myśli już wystrzeliwują w dziesiątki kierunków, czasem bliskich, znajomych, innym razem – tych dotychczas nieodkrytych. Uczy i zaskakuje – czy to, co nazywam tolerancją, jest nią naprawdę, kiedy mam ochotę zamknąć plik z tekstem w momencie czytania, dość zresztą subtelnego, zbliżenia dwóch mężczyzn? Zdumiewa – jak jedna Angels może pisać tak wiele niesamowitych tekstów? Skąd w Tobie tyle emocji do przelania ich na papier, skąd takie umiejętności, by dzielić się swoją prawdą, prawdą swoich postaci, tak niesamowicie wiarygodnie, sugestywnie? Wywołuje złość i ekscytację, wywołuje wiele innych emocji, tworzących razem zaskakującą mozaikę. Jest intensywna – intensywnością odczuć, które budzi w czytelniku, ale i uczuć bohaterów, które można schwycić i rozetrzeć między palcami, położyć na języku, posmakować - o ile są nazwane. Jeśli nie, wystarczy chwila nieuwagi, by uwikłać się w nie wraz z postaciami. Prowokuje, zachwyca, podnieca, wszystko to jednocześnie. Dławi w zarodku każdą wątpliwość, każdą obiekcję, miast tego skrzy feerią emocji i stanów wyraźniej niż Edward w pełnym słońcu. Elektryzuje powietrze.
I już jesteś uwikłana, a przecież tylko usiadłaś przy komputerze i przeczytałaś kilkanaście stron tekstu. Oczarowana, zakochana, urzeczona.
Wstyd mi, że wszystko, na co jestem w stanie się zdobyć, to patetyczny kisiel, tkwię jednak zakopana w podręczniki po same czubki zmarzniętych uszu i wiem, że albo lakoniczny kisiel dziś, albo mogę liczyć ze strony swojego pozbawionego fałdek mózgu na coś więcej najwyżej za dwa tygodnie, a nie chcę tak długo czekać. Wstyd swoją drogą, gorsza jest dojmująca świadomość, że żaden mój komentarz nie będzie wystarczająco dobry dla tego tekstu. (Robisz ze mną bardzo brzydkie rzeczy, wyzuwasz mnie z resztek konstruktywności i, urczę, już nie będę elo). Już i tak wyznałam temu tekstowi miłość, i kocham go na wszystkie możliwe sposoby, nie wiem, czy jak tak dalej pójdzie, nie pokocham nawet bardziej od Cynamonowego (sic!). Zaznaczam tylko swoją niewdzięczną obecność i nieśmiało dygam nóżką, chociaż Ty i tak wiesz, że tu jestem. Nie wiem, przepraszać czy nie przepraszać – obietnicę harcerską już złożyłam, mam nadzieję, że później, jak już Twoja wena wyniucha mój mózg, będzie ze mną lepiej. Inaczej to Ty możesz ukręcić mój łeb, słowo robala.
Nie przypominam sobie, kiedy ostatnim razem napisałam coś tak krótkiego – i, wiesz, paradoksalnie tylko pod Twoim tekstem mogło do tego dojść. Po prostu zakneblowałaś mi usta, związałaś ręce. W tym miejscu powinien pojawić się długi wywód o urzekającej narracji, niesamowitym stylu, wiarygodności postaci i ich zapierającej dech w piersiach kreacji, tymczasem to wszystko musi zostać we mnie. Do trzydziestego października albo do szóstego rozdziału, kto wie.
Dziękuję za Leę. Dziękuję, że pamiętałaś. Nie mogłaś sprawić mi większej przyjemności. Miałam możliwość przeczytania już kilku niezwykłych tekstów Twojego autorstwa, ale móc czytać Leę, o której Ci marudziłam i o której w Twoim wykonaniu marzyłam - nieziemska sprawa. Nie wyobrażam sobie w tej chwili innej kreacji tej postaci.
Przepraszam nie tyle za długość – nie w niej mierzy się konstruktywność czy treściwość – ale właśnie za brak owej treści. Mam tylko nadzieję, że te wszystkie słowa będą czekać we mnie do następnego razu i przetrzymają sztorm sprawdzianów i nieprzespanych nocy.
Każde lekka, przyjemna narracja, jakie pisałam autorom pod tekstami, staje się kłamstwem, wierutną bzdurą w obliczu lekkości Twojej narracji. Jest jak druga skóra. Tak niesamowicie skonstruowana, przyobleczona w tak kunsztowne opisy, tak prawdziwe emocje, że gdy tylko się w nią wejdzie, trudno uwierzyć, jak można było patrzeć na świat bez jej pryzmatu. Uśmiecham się, kiedy Ty chcesz, żebym się uśmiechnęła, wzruszam pod Twoje dyktando, krzywię z niesmakiem, jak zahipnotyzowana czytając coś, co w rzeczywistości mnie odrzuca. Nazwanie Twojego stylu majstersztykiem wydaje mi się niedopowiedzeniem. Pokochałam Twoją sforę, każdego jej członka z osobna i organizm, który razem tworzą. Przede wszystkim – pokochałam ten tekst. Fanfick? Nie będę go w ten sposób obrażać.
Do następnego.
Ściskam, i choć nie chcę odciągać Twojego wena od tak niesamowitego tekstu, mam nadzieję, że znajdzie chwilę dla mnie, bo inaczej nigdy nie wyduszę z siebie tego wszystkiego, bo chciałabym Ci napisać.
uwikłany robal
[link widoczny dla zalogowanych] Składniki: cukier, skrobia ziemniaczana, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, aromat, sól, witamina C, koncentrat soku owocowego, barwnik: żółcień chinolinowa. Produkt może zawierać śladowe ilości białek mleka.
Jedna porcja pokrywa minimum 25% dziennego zapotrzebowania na witaminę C. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Sob 23:25, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 10:12, 18 Paź 2009 |
|
Przybywam z odzewem. Kurcze, coś krótko. Zapytuję Cię Why, Angie, why? :) Tylko mi nie mów, że for money
Szczerze powiem, że czytając ten rozdział nie byłam specjalnie zniesmaczona ani nic w tym stylu. Plus dla ciebie. Tylko, że wolałam poczytać trochę więcej o Lei, bo to jej postać w Uwikłanych wydaje mi się najbardziej barwna i ciekawa, przynajmniej jak na razie. No cóż, muszę się zadowolić tymi kilkoma linijkami. Wiesz, czasem mi się wydaje,że piszesz bardzo przytłaczająco. Nie zrozum mnie źle, tyle że sama nie wiem jak dokładnie wytłumaczyć moje odczucia. A może to sama, gejowska tematyka tak na mnie wpływa? W końcu ten Seth nie ma wiele wspólnego z tym z Cynamonowego :) W każdym razie sprawiłaś, że zaczęłam postrzegać chłopców trochę normalniej.
Podziwiam Cię za to, że potrafisz w krótki fragment tekstu naładować tak ogromną ilość emocji. To jest naprawdę niesamowite i sprawia, że z przyjemnością sięgam po wszystko co wychodzi spod Twojego pióra, a raczej klawiatury :) Na razie tyle i czekam na dalszy ciąg, mam nadzieję, że nie będzie długo zwlekała z wstawieniem go. Dil |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Nie 12:34, 18 Paź 2009 |
|
Angels - biję ci pokłony, o wielka. Kiśel nad kiślami chciałabym ci zapodać, choć i to mało będzie.
Z każdym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w twoich postaciach. One żyją, jak czytam przeżywam to, co oni przeżywają. I smutno mi jak cholera!
Ale nie odbiegając od tematu. Muszę ci powiedzieć, że w tym rozdziale pokazałaś to, co chciałam zobaczyć. Ten sen... Ach, sen był cudowny. Z jednej strony szkoda, że to tylko fikcja. Jednak gdzieś w serduszku kołacze mi się myśl, że jeszcze mnie zaskoczysz, że dasz im to, co dostać powinni.
Mnie osobiście homoseksualizm nie rusza, wręcz przeciwnie. Moim zdaniem powinniśmy o tym mówić, a nie robić z tego temat tabu.
Dziękuję ci, że w tak delikatny i subtelny sposób opisujesz to zjawisko. Dzięki temu całokształt robi piorunujące wrażenie. I właśnie ta... niewinność, jest taka smutna.
I księżniczka Lea xD
Kurczę, Angels, nie potrafię pisać konstruktywnych komentarzy, a takie ci się należą.
Pamiętaj jednak, że nawet jak czasami nie skomentuję, to jestem i wiernie trwam u twojego boku i twoich bohaterów.
Czekam na więcej i oby klawiatura ci się nie spaliła )
Pozdrawiam i wysyłam morze weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 23:53, 19 Paź 2009 |
|
Moja wena nie jest nieśmiertelna - wbrew pozorom i bardzo ładnie prosi o komentarze. Nawet krótkie są lepsze od braku odzewu.
[link widoczny dla zalogowanych]
UWIKŁANI
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Prosimy nie drażnić bestii
I feel I change
Back to a better day
Hair stands on the back of my neck
In wildness is the preservation of the world
So seek the wolf in thyself
Shape shift nose to the wind
Shape shift feeling I've been
Move swift all senses clean
Earth's gift
Back to the meaning of wolf and man
Metallica - Of Wolf And Man
2008, Czerwiec
Wracał do La Push - do miejsca, które kiedyś wydawało mu się całym światem i jedynym domem. Machinalnie poprawił skórzaną bransoletkę. Ness wykonała ją własnoręcznie i założyła mu na rękę przy pożegnaniu. Była prosta, dość luźna, by nie ucierpieć w trakcie przemiany, ciemnobrązowa. Dwa cienkie rzemyki zawiązane mocno trzymały ją na miejscu. To, co najważniejsze znajdowało się na wewnętrznej stronie paska, okalającego męski nadgarstek.
Jestem z Tobą. Zawsze.
- Leah! - krzyknął, przygarniając przyjaciółkę do siebie. Potrzebował jej obecności po tym, jak spędził poranek nad grobem ojca.
- Hej, śmierdzielu - odpowiedziała, śmiejąc się głośno. Postawił dziewczynę na ziemi i prychnął.
- Wybacz, o pani, że śmiem kalać twoje czułe powonienie zapachem, który ci nie odpowiada. - Skłonił się, zerkając na Indiankę - jej mina dobitnie świadczyła, że ocenia stan psychiczny zgiętego w pół przewodnika stada.
- Dobrze się czujesz? - zapytała, nie do końca żartując. Znał te charakterystyczne przeciąganie głosek na pamięć. Wyprostował się i skinął lekko głową.
- Jasne, w końcu przyjechałem do domu, prawda?
- Na długo? - Niemal udało się jej ukryć nadzieję.
- Niestety nie. Wpojenie już mi dokucza, ale dwa dni wytrzymam. - Westchnął i włożył ręce w kieszenie bluzy.
- Żałujesz? - szepnęła.
- A mam czego? Zabiłbym ją, gdyby nie to, a w głębi duszy wiedziałem, że to jednak córka Belli. Tak jest lepiej, Lee, wiesz o tym. - Westchnęła, krzywiąc się nieznacznie.
- Nie podoba mi się to wszystko, ale to twój wybór, a ja go szanuję. Muszę - dodała po krótkiej pauzie. Szli obok siebie. Blisko, mimo różnicy wzrostu, w jednym tempie. Jacob wyciągnął rękę z kieszeni i otoczył dziewczynę ramieniem. Na moment zanurzył nos w jej krótkich włosach, nie zatrzymując się, pocałował w czubek głowy. Ich relacja polegała na niedomówieniach, drobnych gestach - wprawnym tańcu na linie rozciągniętej nad wartką, dziką rzeką. Gdyby raz spadli w spienioną wodę, nie byłoby dla nich powrotu.
- Moja szara wilczyco, przyjdę do ciebie wieczorem, dobrze? Mam do pogadania z chłopakami i siostrą - powiedział niskim, chrapliwym głosem. Zadrżała.
- Spotkamy się w lesie, moja matka jest ostatnimi czasy nieznośna i - przełknęła ślinę - Jacob, porozmawiaj z Sethem, proszę.
- Coś nie tak? - Zatrzymał się w pół kroku.
- Nie wiem i to mnie martwi, mi nic nie powie, dlatego... - Urwała.
- Zobaczę, co da się zrobić. - Przytulił ją jeszcze raz i skierował się w stronę swojego dawnego domu. Leah patrzyła na jego plecy, gdy naciągał kaptur na głowę i zagryzła palce w geście zupełnej bezsilności.
Jake siedział przy stole w kuchni i przyglądał się swojej siostrze, przygotowującej posiłek. Wszystko się zmieniało. Nawet domy. Nowe firanki, nowe oblicza. Paul miał wrócić z pracy w ciągu godziny i Black chciał poświęcić te cenne sześćdziesiąt minut siostrze. Jednak co jakiś czas dotykał bransoletki i nie mógł nie myśleć o Nessie, która, choć miała niespełna dwa lata, wyglądała na minimum dwanaście i była zaskakująco rozsądna i dojrzała. Jacob kochał dziewczynkę bezwarunkowo, całym sobą, jednocześnie w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że to efekt wpojenia. Wiedział, że, gdy tylko półwampirzyca będzie na to gotowa, pojawi się pożądanie, ale na razie odczuwał jedynie bolesne przywiązanie. Przypominało to uzależnienie, od którego nie miał szans uciec. I po cichu coraz częściej przyznawał, że nie chce z tym walczyć. W stałości swoich emocji do Renesmee znajdował ukojenie. Wiedział, że ona to odwzajemni - pokazała mu to, dotykając jego policzka przy pożegnaniu. Czy było coś złego w wybraniu prostej, czystej opcji?
- Jacob, słuchasz mnie? - Rachel wydawała się poirytowana.
- Przepraszam, wyłączyłem się na chwilę - powiedział.
- Pytałam, czy chcesz colę do kanapek, czy wolisz coś innego.
- Może być cola, umieram z głodu - odparł.
- Witamy w świecie sfory, Rachel - szepnęła do siebie kobieta i sięgnęła do szafki po wysoką szklankę z grubego szkła. Wiedziała, że gdy Paul przestąpi próg domu, Jake przywdzieje chłodną, oficjalną maskę i ulotni się po upływie najwyżej pół godziny, ale w kilkadziesiąt minut nie dało się nadrobić straconego czasu. Miała nadzieję, że ojciec jej wybaczy, jeśli jego duch to widzi.
Obserwował tłum uczniów, wychodzących ze szkoły - jedni śmiali się i wygłupiali, inni wyglądali jak ofiary katowskich tortur. Chłopcy patrzyli łapczywie na chichoczące dziewczyny w krótkich spódniczkach. Seth szedł obok koleżanki, ubranej w zielone szerokie spodnie i czarną koszulkę - jej czarne włosy sterczały we wszystkie strony i, gdyby nie ilość kolczyków w obu uszach, przypominałaby Alice. Clearwater dyskutował z nią o czymś przyciszonym głosem. Nagle uniósł głowę i wziął głęboki wdech. Jake uśmiechnął się pod nosem - młody już wiedział, więc nie było potrzeby robić mu wstydu przed znajomymi. Faktycznie, nastolatek pożegnał się z rozmówczynią i skręcił w jego stronę. Szczerzył się przy tym tak idiotycznie radośnie, że Jacob nie mógł powstrzymać ukłucia ciepła. Na powitanie uścisnęli sobie ręce i po prostu zaczęli iść obok siebie.
- Zgaduję, że moja siostra cię przysłała - stwierdził krótko.
- Dobrze zgadujesz. - Nie miał zamiaru kłamać.
- Czyli przesłuchanie? - dociekał.
- Niekoniecznie. Wystarczy mi rozmowa. - Black szanował cudzą prywatność. Po lekcji, jaką dostali w sforze Sama, nie było to dziwne.
- Wiesz, nic mi nie jest. Nic złego. W zasadzie. Po prostu...
- Tak?
- Po prostu trochę mi się wszystko pokomplikowało. - Seth rzadko bywał smutny i przygaszony, choć śmierć ojca na zawsze coś w nim zmieniła.
- Chcesz o tym pogadać? - zapytał wprost.
- A użyjesz na mnie rozkazu? - szepnął.
- Oczywiście, że nie. Jeszcze nie upadłem na głowę - oburzył się.
- Przepraszam. - Chłopak wydawał się zmieszany i zagubiony.
- Gonitwa po lesie? - zaproponował, mając nadzieję, że to rozluźni atmosferę.
- Zawsze! - Entuzjazm nastolatka był zabarwiony charakterystyczną nutą umiejętności znajdowania pozytywów w każdej sytuacji.
Dwa wilki stały naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Żaden nawet nie mrugnął. W końcu mniejszy, jasny basior wyskoczył, celując przednimi łapami w bark drugiego. Rozległ się warkot i poszczekiwanie, kiedy zaczęli się nawzajem szarpać za sierść. Jake wyczuwał w Seth'cie jakąś głęboko skrywaną obawę, jakby wstyd, która hamowała jego poczynania - spinała go i ograniczała.
Usiedli na powalonym przez burzę pniu. Seth wiązał buty i poprawiał skarpetki. Jacob patrzył w przestrzeń. Z zamyślenia wyrwał go drżący, niepewny głos.
- Myślę, że jestem gejem.
Obiecał, że nie powie Lei, bo w zasadzie nie było o czym mówić. Niespełna szesnastoletni chłopak miał pełne prawo do kwestionowania własnej seksualności, a nawet jeśli faktycznie preferował płeć brzydką, to nadal pozostawał tym samym Sethem. Wesołym, odpowiedzialnym, odważnym. Jak on, wpojony w półwampirzycę, niegdyś zakochany po uszy w dziewczynie iskrzącego się w słońcu krwiopijcy, mógłby go skrytykować? Mimowolnie jednak obawiał się o reakcję małej, zamkniętej społeczności La Push na takie rewelacje. Nastolatka przerażało ewentualne odrzucenie poza nawias - bał się opinii ludzi i Black nie potrafił odmówić mu racji, ale był ktoś, kto mógł wesprzeć Setha.
- Proszę cię tylko o to, żebyś na niego uważał - stwierdził.
- Wiem - odpowiedział.
- Wiesz, że gdybym mógł tu zostać sam bym się tym zajął. - Jake'a przytłaczała intensywność tego dnia.
- Wakacje zaczynają się w przyszłym tygodniu. Pewnie będzie spędzał sporo czasu z Quilem, więc postaram się mieć na niego oko. - Głos Embry'ego zadrżał, ale Black tego nie zauważył.
- Tyle wystarczy. - Jacob ziewnął, zasłonił usta, potrząsając głową. - Przepraszam cię, ale już pójdę. Zobaczymy się jutro na cmentarzu, dobrze? - Wstał z krzesła i sięgnął po bluzę. Call skinął lekko głową, podchodząc do drzwi.
- Szkoda, że to takie okoliczności - powiedział, naciskając klamkę.
Jake przymknął na chwilę oczy, ale milczał.
Embry odprowadził przyjaciela kawałek, przez moment patrzył, jak znika w ciemności, po czym zawrócił bez słowa do domu. Ta krótka rozmowa zupełnie go wyczerpała. Jak miał uważać na Setha, skoro jedynym, co zagrażało chłopakowi, był on sam? Widział go kilkakrotnie od tamtej kłótni, wymienili chłodne powitania i każdy szedł w swoją stronę, ale taki stan rzeczy nie mógł trwać w nieskończoność. Granica, o której utrzymanie Call walczył od zeszłego roku, została bezsprzecznie przekroczona i trudno mu było się dalej oszukiwać, że młodszy brat Lei jest dla niego tylko bliskim kumplem. Wszystko utrudniał fakt przeistoczeń, które przyspieszyły fizyczny rozwój nastolatka - atrakcyjny wygląd w połączeniu z nietuzinkową osobowością tworzyły pułapkę bez wyjścia. Bestia zawyła przyparta do muru, zaszczuta i sfrustrowana.
Leah wymknęła się z domu przez okno, jak zawsze, gdy nie miała ochoty na kolejną długą rozmowę z matką. Na początku czuła wyrzuty sumienia, ale z czasem, przychodziło jej to tak łatwo jak sama zmiana w wilka. Wyczuła obecność Jacoba z daleka i instynktownie wyszła z cienia. Wyglądał na zmęczonego.
- Ciężki dzień - bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Bywało gorzej - odparł, uśmiechając się, i przytulił ją bez uprzedzenia. Jego ciepło, zapach, obecność działały kojąco, więc odwzajemniła uścisk, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia.
- Myślę, że powinnam zaprosić cię do łóżka - szepnęła. Zachichotał i odpowiedział cicho:
- Myślę, że mógłbym cię wziąć tu i teraz, nie potrzebuję do tego mebli. - Przez chwilę miał wrażenie, że bransoletka zaciśnie się mocniej wokół jego ręki, ale nic się nie stało.
- Kundel - prychnęła, odsuwając się do przyjaciela. - W takim razie proponuję polanę przy strumyku i nocny spacer na ochłodzenie zapędów.
- Biorę wszystko, co tylko mi dasz - odpowiedział, uśmiechając się szelmowsko.
Siedzieli obok siebie. Jake oparł głowę na ramieniu Lei - pół drzemiąc, pół rozmawiając. Mówił powoli i cicho, jakby bał się, że spłoszy chwilę, którą udało im się ukraść. Wiedzieli, że to może być ich ostatni taki moment, ale nie czuli presji i nie stwarzali jej na siłę. Byli obok siebie i dla siebie. W końcu zasnęli, przytuleni, ogrzewając się nawzajem. Jacob obudził się tuż po wschodzie słońca. Popatrzył na Leę z czułością, chwycił delikatnie dłoń dziewczyny i pocałował każdy palec z osobna.
- Pora wstawać, królewno - szepnął, gdy zamrugała oczami i spojrzała na niego zaskoczona.
- Dzień dobry - powiedziała lekko zachrypniętym głosem i cofnęła rękę. Usiadła i przeciągnęła się, ziewając.
- Zobaczymy się później, prawda? - zapytał niepewnie.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała.
- No to idę do hotelu. Marzę o prysznicu i śniadaniu. - Wstał i otrzepał ubranie z brudu.
- Czemu nie zatrzymałeś się we własnym domu? - Leah podniosła się z wdziękiem godnym samej Alice.
- Paul - odparł wprost, nie siląc się na grę pozorów.
- Cóż - sarknęła - rozumiem. - Hotel jest w drugą stronę, więc... - Pocałowała go w policzek.
- Do zobaczenia, szara wilczyco - szepnął. Skinęła głową i pobiegła, nie oglądając się za siebie.
Jake nie przepadał za takimi uroczystościami. Były dla niego jedynie przedstawieniem, które zamiast okazywać zmarłemu szacunek, rozdrapywało rany żywych. Jednak nie miał wyboru - Billy był szanowanym członkiem plemienia i pewne rzeczy po prostu musiały się wydarzyć. Myślał o wielu mądrych słowach, które usłyszał od ojca. Wspominał matkę. Ulotne, zbyt wcześnie zakończone dzieciństwo. Tak bardzo zatopił się w przeszłości, że nie zwrócił uwagi na pełne złości spojrzenie, które posyłał mu mężczyzna stojący na uboczu.
Sam dogonił Jacoba, gdy ten szedł powoli w kierunku, jak mu się zdawało, domu Clearwaterów. Na cmentarzu Leah stała obok Blacka, ale nie odzywali się do siebie, a potem mężczyznę zatrzymały dłużej formalności i starsi członkowie plemienia.
- Jake, czekaj - zawołał. - Chciałbym z tobą porozmawiać.
- O czym? - zapytał i zatrzymał się, odwracając bokiem. Sam podszedł bliżej i wyjaśnił:
- O twoim powrocie.
- Więc nie mamy po co kontynuować naszej pogawędki - uciął.
- Uważam, że powinieneś wrócić, Jake - nalegał mężczyzna.
- Uważam, że to nie twoja sprawa - sarknął Black, wkładając ręce do kieszeni marynarki.
- Naprawdę chciałeś się wpoić w ten pomiot pijawek? - Uley nie potrafił ukryć pogardy w swoim głosie.
- A jeśli tak, to co? - Wiedział, że jeszcze chwila i zmieni się w wilka, ale nie mógł się wycofać. Nie po tym wszystkim.
- Nie widzisz, że zdradzasz naszych przodków? - drążył.
- Przypominam ci, że mój pradziadek zawarł pakt z Cullenami, bo Carlisle uratował życie jego pierworodnemu. - Wziął głęboki wdech i spojrzał Samowi prosto w oczy. Dostrzegł w nich złość i żal.
- Wiem o tym, ale zupełnie tego nie pojmuję. - Skrzywił się z lekceważeniem.
- Może dlatego, że nie pojmujesz czym jest honor, Uley? - Black z rozmysłem poruszył trudny temat. Indianin zacisnął zęby i zmrużył oczy.
- Co insynuujesz, kundlu pijawek?
- Nic nie muszę insynuować. Wszystko podałeś mi na tacy, wyeksponowane i podkreślone, nie uważasz? I jeśli sądzisz, że inwektywami mnie wzruszysz, zmień adresata, bo możesz potem potrzebować dentysty - warknął. Brązowe tęczówki Sama na moment zmieniły kolor na jasnożółty - emocje musiały w nim kipieć.
- Nie porównuj sytuacji z Leą ze sprzedaniem się wampirom, Black - sapnął, zaciskając ręce w pięści.
- Masz rację, tu nie ma co porównywać. Nie widzę równości między zdradą i złamaniem serca dziewczynie, a pozbyciem się uprzedzeń. Tu mogę się z tobą zgodzić - odparł spokojnie. Sam aż się skrzywił.
- Przyznaj, że dobrałeś się jej wczoraj do majtek, sukinsynu. Cały nią pachniesz. - Jake roześmiał się w odpowiedzi.
- Uley, jesteś na samym dnie, głębiej niż sądziłem. Wybacz, ale nie mam ochoty marnować czasu na takie coś, jak ty - skwitował. Sam złapał go za przedramię, ale Jacob wyrwał je natychmiast i spiorunował go wzrokiem tak lodowatym, że mężczyzna jedynie syknął przez zaciśnięte zęby:
- Głupi skurwiel. - Kłykcie Sama zbielały, gdy napiął mięśnie. Jake wykrzywił wargi, odruchowo pokazując zęby w grymasie przypominającym groteskowy uśmiech.
- Chłopcy, coś nie tak? - zapytał spokojnie Charlie Swan, mierząc obu Indian uważnym spojrzeniem. Byli zbyt pochłonięci kłótnią, żeby zauważyć, że ktoś się zbliża.
- Składałem tylko kondolencje przyjacielowi. Właśnie się pożegnaliśmy - skłamał Uley, cedząc słowa. - Do widzenia - dodał i oddalił się szybko. Charlie uniósł brwi i wzruszył ramionami, zerkając na syna Billy'ego.
- Wszystko w porządku? - zadał pytanie. Jacob skinął głową.
- Mam dla pana list od Belli - powiedział i sięgnął do kieszeni.
Pewne porozumienia były zbyt kruche, żeby zbudować na nich coś więcej, niż tylko dyplomatyczną tolerancję. Inne przetrwały kilkadziesiąt lat, by stworzyć most między dwoma antagonistycznymi gatunkami. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 9:55, 20 Paź 2009 |
|
Ten komentarz nie będzie konstruktywny, obiektywny ani nic z tych rzeczy, ale skoro mówisz, że lepiej napisać byle co niż nie napisać... :D
Jestem zdecydowanie przekonana, że to jest najlepszy rozdział w Uwikłanych, oczywiście do tej pory. Długością jak najbardziej mi dopowiada, dobrze, że jest dłuższy niż poprzednie.
Przedstawiłaś Jake'a w taki sposób, że sama najchetniej bym się na niego rzuciła i przeleciała w krzakach
Jego relacje z Leą - bezcenne. Coś genialnego,rany, takiego przyjaciela to ja bym chciała mieć, szkoda, że trafiam na samych sukinsynów Czuję jednak między nimi jakiś żal, smutek nie wiem, ale to jest coś, co przygnębia... Chyba szkoda mi Lei, widać, że potrzebuje Blacka. Cieszę się też, że Jake tak, a nie inaczej zareagował na rewelacje Setha. Choć ma rację, to by było nienaturalne, gdyby taka, mała zamknięta społeczność jak Qulieci w LA Push okazali się tak bardzo tolerancyjni. Nie ma szans i jak na początku nie mogłam o tym czytać, to teraz żal mi chłopców. Oszzz, Ang, co Ty ze mną robisz?
To, a raczej ten, który mi się nie podoba - Sam Nie cierpię typa. Jak w kanonie, tak u Ciebie i wszędzie. Uważam, że on był właśnie taki, a jakby Steph poświęciła mu więcej czasu, pewnie zachowywał by się podobnie. No, na szczęscie nie poświęciła, bo wolę jak Ty to robisz :) Zasrany pies ogrodnika. Nienawidzę go i tyle.
A i moje perełka. Muszę :)
Cytat: |
- Myślę, że powinnam zaprosić cię do łóżka - szepnęła. Zachichotał i odpowiedział cicho:
- Myślę, że mógłbym cię wziąć tu i teraz, nie potrzebuję do tego mebli. |
Cudo! Natomiast nie podoba mi się wpojenie.. Coś jest nie tak ii w tej chwili poczułam taką sympatię do Jacoba i Lei, że najchętniej zatłukłabym Nessie :)
Weny, skoro nie jest nieśmiertelna. Pisaj, Ang :** |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Wto 10:30, 20 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Mary Sue
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 16:11, 20 Paź 2009 |
|
Dobra, już myślałam przez chwilę (setny ułamek sekundy), że Jacob się prześpi z Leą, szczególnie po fragmencie "Przez chwilę miał wrażenie, że bransoletka zaciśnie się mocniej wokół jego ręki(...)". Jakże się zawiodłam, że on nadal z Renesmee jest.
(Ojejej, nie potrafię się wyzbyć uprzedzeń do tej postaci)
Rozdział stanowczo bardzo dobry. Wartka akcja. Dziwi mnie trochę przyjaźń Jacoba i Lei, stanowią między sobą takie... dobra komplementarne (po PP operuję ekonomicznymi terminami :D), że nie wyobrażam sobie teraz, by któregoś z nich nie miałoby w tym opowiadaniu być.
Cytat: |
- Myślę, że jestem gejem. |
Rozwaliła mnie ta deklaracja na łopatki. Zabrzmiało to bezpośrednio i szczerze.
Cóż, to wilkołaki, zawsze można myśleć, że któryś z nich kiedyś się wpoi w inną osobę, możliwe, że jakąś wprowadzoną przez ciebie. Byłoby ciekawie.
Super perspektywa. Twoje opowiadanie - tak właśnie mógłby wyglądać ciąg dalszy życia po nieszczęsnym Przed Świtem.
Weny.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mary Sue dnia Wto 16:13, 20 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Śro 12:00, 21 Paź 2009 |
|
No cóz jak zwykle spóźniona, znów mam dwa rozdziały do nadrobienia. Umówmy się tak, teraz napiszę tylko o piątym, a później dodam kolejny komentarz na temat szóstki. Co by wenę dwa razy nakarmić i by mi w końcu dała odwrotność szóstki :p
Do piątki:
Cała sytuacja z Sethem jest bardzo smutna. Biedak nie potrafi sobie poradzić ze swoimi uczuciami. Gdyby zakochał się w dziewczynie, mógłby radzić się przyjaciela, siostry, Edwarda, a w tej sytuacji czuje się zagłubiony i nie wie do kogo się zwrócić. Zaangażowany w sprawę przyjaciel unika go. Naprawdę nie życzę nikomu, żeby tak musiał się być z myślami. No i Leah, wyczuwa, że coś jest nie tak, martwi się, jak na starszą siostrę przystało. To samo co Seth przeżywa Embry, aż chciałoby się krzyknąć do ich główek: Chłopaki, pogadajcie! No, ale cóż bądźmy cierpliwi, myślę, że rozwiążą to na swój sposób. Wreszcie konfrontacja, ale nie do końca udana (nie w sensie pisarskim), nie doszli do porozumienia i dziwne telepatyczne współodczuwanie rodzeństwa. Ten motyw podobał mi się średnio: Wiem, znane jest wpółodczuwanie emocji przez rodzeństwo (najczęściej bliźniacze i jednojajowe), wiem, wilki i ich połączenie umysłów, myśli, ale połączenie w człowieczej/ mieszanej (1 wilk; 1 człowiek) formie dla mnie już niekoniecznie.
Generalnie wielki plus. Napisałam przed chwilą niobe, że jej opowadanie wydaje mi się obecnie najbardziej ekscytującym. Twoje traktuję zupełnie inaczej. Jako dojrzałą próbę pisarską, w której podejmujesz ważne i trudne tematy. W Twoim opowiadaniu, jak zwykle, królują emocje i uczucia. Że stawiam je wysoko, świadczy mój październikowy ranking i czuję, że w czołówce będzie długo.
Pozdrawiam, szóstka, jak wspomniałam, doczeka się komentarza później. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Czw 20:41, 22 Paź 2009 |
|
Przeczytawszy zaległe cztery rozdziały i przesłuchawszy dwie płyty Anouk, mogę się zabierać za komentowanie. Nie będę się wykręcać, że jestem zła i okropna, bo się obijam i czytam po takim czasie od dodania rozdziału, bo to się już nudne robi, ale nie mogę pominąć jednego – kiedy czytam ciągiem dużo bardziej się w to wkręcam i zastanawiam się, czy podświadomie nie odwlekam czytania, żeby się dłużej porozkoszować. Nie chciałabyś widzieć mojej miny, kiedy dotarłam do końca szóstej części. Myślę, że kot ze Shreka pozazdrościłby mi wyrazu twarzy.
Czytając trzeci i czwarty rozdział miałam wiele obaw. I to właśnie przez styl, o którym Ci wspominałam. Nie do takiej wersji swojego pisarstwa mnie przyzwyczaiłaś. Do tej pory wszystko było owiane tajemnicą, przesączone ciężkimi emocjami, widziane przez pryzmat smutku, może nawet trochę patetyczne i trudne, ale to byłaś Ty. A tutaj mamy nastoletniego Setha, bardzo zagubionego dzieciaka, który potrzebuje uwagi i akceptacji. Styl jest oczywiście adekwatny, ale czytając tak o Lei byłam przerażona nie na żarty. Coś mnie blokowało i bałam się, że nie polubię tego tekstu, co byłoby niewątpliwą stratą. Jednak z każdym następnym zdaniem wciągałam się w niego coraz bardziej i miałam ochotę błagać o więcej.
To, co zrobiłaś tu Sethem jest po prostu piękne. Nie potrafię tego inaczej określić. Może to i banalne słowo, ale przez to (tak mi się wydaje), że tak lubisz tę postać, wkładasz w nią tak wielką ilość serca, że aż puchnie. W pozytywnym znaczeniu tych słów. Bije od niego energia, charyzma – i to wcale nie dlatego że tak mówi narrator. To się czuję, mogę wręcz dotknąć jego emocji i przez to, że są bardzo plastyczne, zbudować z nich własną wizję jego małego świata. Potrafię odnaleźć w nim coś znajomego, co pozwala go zrozumieć, a jednocześnie wiele w nim odkrywam, błądzę i próbuję odnaleźć coraz to nowe rzeczy i cechy, którymi mogę go oznaczyć. Chcę wszystko nazywać, żeby nieokreślone zarysy nie uciekły gdzieś kątem drugiego oka. Chcę je zapamiętać i wracać do nich, czerpać inspirację z postaw i odwoływać się do Setha, kiedy zgłębiam pozostałe postaci.
Zazwyczaj panicznie boję się tego, co może wyniknąć z bawienia się homoseksualizmem w ff, ale u Ciebie nie waham się nawet chwili. Wiem, czego mogę się po Tobie spodziewać i wiem, że się nie zawiodę. Masz klasę i przyzwoitość, nie zrobisz tego w niesmaczny sposób. I z każdą wzmianką na temat relacji Embry – Seth tylko się w tym utwierdzam. Ukazujesz problemy nie zwykłego nastolatka, lecz ogromnego człowieka, nieważne, że młodego, to go nie umniejsza. Pomimo tego starasz się dać mu coś normalnego. Rozterki, niepewność, zawód, samotność, bezsilność. To wszystko sprawia, że ta ludzkość Setha jest jeszcze bardziej ludzka. W rzuci nie stworzyłam większego masła, ale muszę – śmiem twierdzić, że połowa ludzkości nie jest tak ludzka, jak ludzka jest ludzkość Setha.
I w tym momencie nie wypada nie wspomnieć o Embrym (zabij mnie, ale nie potrafię odmieniać – pozostaje mi mieć nadzieję, że nie dałam zbyt dużej plamy). Właściwie to on stoi w gorszym punkcie niż Seth. Przed nim o wiele trudniejsze wyboru, bardziej pociągające pokusy. Gdyby nie to, że Seth jest mi gdzieś tam bliższy z samego faktu bycia nastolatkiem, bardziej litowałabym się nad starszym z nich. Gdzieś tam to naprawdę głęboko rozczula – pokazujesz dwie strony medalu, co naprawdę mnie cieszy, bo niejednokrotnie zastanawiam się, jak coś wygląda z drugiej strony, a Ty tego nie zaniedbujesz.
I teraz muszę dojść do najważniejszego punktu – Leah. To ona zdobyła tak naprawdę moje serce w tym opowiadaniu. Nie powiem, że jej niezłomna i twarda postawa względem Sama mi nie zaimponowała. Zacierałam ręce ze szczęścia, uginałam się pod jej ukrytym cierpieniem i chciałam czuć siłę jej pchnięcia, kiedy przewracała mężczyznę, który złamał jej serce. Gdyby nie ona pewnie nie przebrnęłam bym przed Przed świtem, gdyby nie ona pewnie nie pokochałabym tak Twojego Jake’a. Irytujące jest jego służalcze przywiązanie do Nessie, niech będzie „wpojenie”. A Leah go z tego odziera. To, co się dzieje między nimi jest więcej niż magiczne. Po raz kolejny muszę o tym wspomnieć, ale – niuanse… Właśnie za to pokochałam Twój styl. Do tej pory, kiedy tylko pomyślę o Twoich tekstach dosłownie słyszę gry słowne Alice i Carlisle’a z Nienasycenia. A tutaj – listy. Naprawdę boli mnie, że Internet zastępuje coś tak pięknego i dziękuję Ci, że nie zabrałaś takiej malutkiej, a ważnej rzeczy tej dwójce. To nie jest tylko przyjaźń, to nie jest aż miłość. Coś zawieszonego w próżni – przywiązanie, ale takie, którego nie da się pozbyć nawet, jeżeli bardzo się chce. I o ile przyjaźń Edwarda z Sethem jest czymś ciekawym, odstresowującym, poniekąd zabawnym, o tyle więź łącząca tę dwójkę zmiennokształtnych jest poważna, dojrzała i przesiąknięta ogromną tajemnicą, której nie da się tak po prostu opisać słowami. Dlatego też jestem pod takim wrażeniem, bo Tobie się to jakimś cudem udaje. Mnie odbiera mowę w momencie, kiedy o tym pomyślę, a Ty znajdujesz siłę, chęci i umiejętności do kierowania ich. Czasami mam wrażenie, że to oni kierują Tobą i jeżeli tak jest, pozwalaj im na to. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale Ty potrzebujesz w opowiadaniach czasu i miejsca na rozwinięcie skrzydeł. Nienasycenie na początku też mnie w jakiś sposób przerażało, a z czasem oddałam mu swoje serce. To samo dzieje się tutaj. Wciągam się, chociaż resztki rozsądku krzyczą, że znów się przez Ciebie wpadam w ten fandom, nie potrafię z tego świadomie zrezygnować.
Wracając do Lei – ponad zaangażowanie w relacje z Jakiem i usilną chęć życia stawia troskę o rodzinę. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć w pełni relacji między tym rodzeństwem, może dlatego że sama jestem jedynaczką, ale oni są po prostu przefantastyczni. Te ich przekomarzania tylko dodają uroku do ogromnej miłości, jaką się darzą. Zastanawiam się momentami, czy coś takiego naprawdę istnieje.
Nie wiem, co więcej mogłabym Ci powiedzie, ale jedno jest pewne – czego bym nie dodała, będzie pochwałą w stronę Twoich niebywałych umiejętności. I oby Cię więcej zwątpienia nie napadały. I wen trzymał. A Ty jego.
Pozdrawiam,
R. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Czw 21:15, 22 Paź 2009 |
|
Ach, szósteczka! Niestety namachałam ci wszystko na priva i już nie mam o czym pisać. Powtórzę się, skrótowo. Wybaczysz?
Uwielbiam ten odcinek. Już z całym pominięciem mojej słabości do zespołu Metallica (a ten utwór na S&M jest mmmmmm...!!!). To, co w nim mnie tak rozsłabia to relacja Leah-Jake. Gierki słowne, ale i pełne zaufanie. Oni mogą ze sobą naprawdę szczerze porozmawiać, wszystko sobie opowiedzieć. A jednocześnie, pomimo że należą do tej samej watahy, Jake nie jest jakąś "paplą". W całej watasze panuje takie zaufanie. Nieważne, że mogą słyszeć swoje myśli, gdy są wilkami, że nie powinni mieć tajemnic. Są rzeczy, które, o ile zainteresowani o to nie proszą, nie wychodzą na światło dzienne. Podoba mi się to także w relacji Seth-Jacob. Seth właśnie jemu zaufał. Ciekawe, czy dlatego, że to alfa, czy też dlatego, że to przyjaciel. Bo młody nie powiedział matce, ba, nawet nie siostrze, a przecież dzieli z nią jedną z największych tajemnic swojego życia (wilkołactwo). Drugą zapewne jest preferencja seksualna, którą (po raz kolejny to powiem - jakże realnie!) neguje i z którą się nie zgadza.
Odnośnie stylu - boję się ciebie betować. Bo zawsze czytam i wiem, o co ci chodzi, niby cośtam usiłuję poprawić, ale zawsze boję się, by swoimi poprawkami nie spaprać ci tekstu i nie rozwalić stylu.
Miało być krótko. Wyszło nieco dłużej, ale to dlatego, że się głównie powtarzałam. :P No i zamiast treściwego, bogatego w witaminy komentarza dostajesz fastfood. Mi sori.
jędza thin |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pią 19:07, 23 Paź 2009 |
|
Obiecałam, że pod szóstką będzie osobny komentarz i wypełniam z przyjemnością tę obietnicę. Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością, bo wreszcie Jacob się zmaterializował, nie był tylko kimś z listu, ale prawdziwym, żywym osobnikiem, który cudnie droczy się z Leą. Jego wizyta w La Push wiążę się ze smutnym wydarzeniem – śmiercią ojca. Tym bardziej smutne jest to, że Jake nie może nocować we własnym domu, tylko włóczy się po hotelach. Tego, szczerze mówiąc, najbardziej nie potrafiłam zrozumieć z całego rozdziału. Jasne, że nie chciał spać u siebie, skoro darzy Paula taką antypatią, ale dziwi mnie, że nikt go nie nalegał, by przespał się w gościnie u niego. Leah – okej mama, ale Embry i Quil? Spokojnie mogli zaciągnąć szefa do siebie, nawet pod przymusem.
A teraz wszystkie rozmowy:
Leah- Jacob (przywitanie):
Urocze chciałoby się powiedzieć, chciałoby się powiedzieć – oni do siebie pasują. Gdyby nie to wpojenie. Dowcip i interakcje między nimi sprawiają, że czuje się, iż ta dwójka lubi spędzać ze sobą czas.
Powiedziałaś mi Angie, że skórzaną bransoletkę warto porównać do obroży z Nienasycenia. Nie będę z siebie robić mądrali, mówiąc, że sama to zauważyłam, ale faktycznie w obu Twoich opowiadaniach Jacob został przez kogoś zniewolony. W Nienasyceniu przez okrutnego Quincey'a – tam obroża symbolizowała samo zło – poddaństwo w najgorszym tego słowa znaczeniu, brak możliwości wolnego wyboru. W Uwikłanych bransoletka symbolizuje nie tyle niewolę, co przywiązanie. Nie jest ono bolesne, bo wiąże się z miłością i przyjaźnią. Dodatkowo napis: Jestem z Tobą. Zawsze. świadczy raczej o wzajemnym oddaniu i wspieraniu się, a jednak mimo wszystko bransoletka zniewala. Nie pozwala zapomnieć o wpojeniu. Rani, gdy Jake jest daleko od Nessie. Genialnie to wymyśliłaś. Za przemyślenie fabuły od ogółu do szczegółu masz naprawdę wielki plus. Zasługujesz na miano jednej z najlepszych forowych pisarek (nie będę pisała, że jesteś najlepsza, bo obiektywnie rzecz biorąc, jest jeszcze kilka Pań, które potrafią na równi z Tobą zadbać o wszystko, by tekst płynął i był dopracowany od A do Z, ale z pewnością jesteś najbardziej aktywną i Twoje teksty – ani jeden – nic na tym nie tracą.)
Rachel i Jacob:
Smutne, że mieli tak mało czasu mieli dla siebie. Sama wiem, ile to sześćdziesiąt minut – tyle co nic. Fajnie, że go nakarmiła, dobra siostra. Tylko cola do kanapek? Ble, ech Ci Amerykanie :D
Jacob i Seth:
Dzięki tej rozmowie pokochałam Twojego Jacoba. Ogólnie i tak go uwielbiam, ale tu... zachował się bardzo dojrzale, w ogóle w Twoim opowiadaniu jest na maksa męski i hmm taki odpowiedzialny.
AngelsDream napisał: |
Niespełna szesnastoletni chłopak miał pełne prawo do kwestionowania własnej seksualności, a nawet jeśli faktycznie preferował płeć brzydką, to nadal pozostawał tym samym Sethem. |
To zdanie trzeba podkreślić i powtórzyć. Widzę, że przemycasz prawdy ogólne. Nie dość, że temat odważny przedstawiasz w subtelny sposób, to jeszcze chcąc nie chcąc moralizujesz, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. To prawda - Seth nadal jest tym samym Sethem.
Jacob - Embry:
Tu powiem tylko tyle: Jake o wszystko i wszystkich się troszczy, to musi być dojmujące, że jako wilk Alfa nie może się zająć swoim stadem.
Jake - Leah raz jeszcze:
Już ktoś uwypuklił ich wymianę zdań z podtekstem, więc nie będę się powtarzała, ale to moment który przykuł również moją uwagę. I jeszcze raz robi się smutno, że im los nie dał szansy. Kibicuje Blackwater, oni się wzajemnie uzupełniają. Szkoda, że Twój Jacob nie walczy z wpojeniem, na pewno rozpisałabyś to lepiej, niż Kristine w Rising Sun.
Sam - Jake:
Czy ja mogę jeszcze bardziej nie lubić Sama, nie wiem. Mam plan ocieplić go nieco... ale nie wiem, czy mi się to uda, skoro sama pałam do niego antypatią. Jak on śmiał się tak zachować wobec Jacoba. Obleśny drań bez wyrzutów sumienia (mam na myśli zdanie o dobieraniu się do bielizny).
Na tej wymianie zdań Jake tylko zyskuje.
Angie, mam dodać coś jeszcze? W temacie Twilight może masz jeszcze coś do powiedzenia i chętnie przeczytam wszystko, ale już się na Twilight'cie nie rozwiniesz bardziej. Opowiadanie na pojedynek było świetne – taka dygresja. Wiem, że sobie bez Sagi poradzisz, rozwijaj swoje aniele skrzydła. Ciesz nasze oczy nowymi rozdziałami. Do następnego.
A teraz w prezencie ode mnie, uwaga, uwaga....
Miska własnoręcznie zrobionego kisielu truskawkowego w mojej ulubionej, krowiej misce. Smacznego! Mam jeszcze takich 9, komu się dostanie, zobaczymy!
[link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 19:18, 23 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pią 20:07, 23 Paź 2009 |
|
Ostatnio się lenię z komentarzami, przyznaję i jest mi wstyd. Moim usprawiedliwieniem może być tylko chroniczny brak czasu. Ale już nie narzekam już i przechodzę do rzeczy.
"Uwikłani" to jedno z moich ulubionych opowiadań. I z każdym kolejnym rozdziałem tylko bardziej mi się podoba. Uwielbiam Cię za sposób przedstawienia bohaterów. Każdy jest wielowymiarowy, ma swoje uczucia, własne problemy i sposób, aby sobie z nimi radzić. Uwielbiam Cię za subtelność opisania relacji między nimi. Jacob i Leah zdobyli moje serce. Uwielbiam ich dzięki Tobie. I również uważam, że gdyby nie wpojenie to idealnie by do siebie pasowali. Muszę się przyznać, że sam Jake wywołuje u mnie różne uczucia. W sadze za nim nie przepadałam. Choć muszę obiektywnie powiedzieć, że ta postać ma duży potencjał, można zrobić z niego świetną postać i Tobie to się udało. Dzięki Tobie bardziej doceniłam tą postać. Setha zawsze darzyłam sympatią, ale dopiero po CW go pokochałam. I w tym ff też budzi we mnie bardzo ciepłe uczucia. I na koniec Leah. Różnie ją przedstawiają, ale u Ciebie jest niepowtarzalna. Umieram z ciekawości, żeby się dowiedzieć co jej przygotowałaś. Twój styl jak zawsze mnie czaruje.
Z niecierpliwością czekam na więcej.
Pozdrawiam
niobe |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pią 20:08, 23 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Wto 20:48, 27 Paź 2009 |
|
Przepraszam, że dopiero teraz piszę komentarz. Przeczytałam wcześniej, ale cierpię na tę samą przypadłość, co niobe - chroniczny brak czasu.
Kolejny rozdział upewnił mnie w przekonaniu, które zakiełkowało u mnie przy rozdziale pierwszym i rosło w tempie baobabu - to moje ulubione i, według mnie, najlepsze opowiadanie na forum. Jest po prostu perfekcyjne pod każdym względem (ale o tym już pisałam wcześnej).
Uwydatniłaś w nim coś, co Meyer nieśmiało próbowała przedstawić, ale jej nie wyszło - wpojenie to nie tylko wielka miłość, to brzemię. Widoczne to jest cały czas w postawie Sama, ale też i Jake'a. Straszne jest być tak uwiązanym do drugiej osoby, właściwie bez swojej woli. Sądzę, że gdyby miał wybór, Leah nie byłaby tylko przyjaciółką.
Smutne to wszystko, przytłaczające.
Podoba mi się reakcja Jacoba na wieści Setha i odwaga tego ostatniego. Nie byłabym, chyba, taka dzielna.
Doskonale dobrałaś tytuł, oddaje sytuację każdego bohatera.
Ciężko mi wyjść z klimatu tego opowiadania: zawsze, gdy czytam kolejny rozdział, wchodzę w niego tak głęboko, tak to wszystko przeżywam, że jeszcze dłuuuuugo po zakończeniu czytania w moich myślach jest Seth, Leah, sfora... Czarodziejko... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lilczur dnia Wto 20:49, 27 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 20:27, 01 Lis 2009 |
|
W pisaniu dotarłam do połowy tekstu i musicie wiedzieć, że to dla mnie zawsze najgorszy moment, w którym opowiadaniu najbardziej zagraża zniechęcenie i porzucenie. Do tego - mam jakiś problem ze zmotywowaniem się do czegokolwiek. Wszystko mnie drażni i irytuje i bardzo potrzebuje teraz wszystkiego, co daje kopa do przodu. To niekoniecznie musi być kisiel - uściślam. Myślę, że nie osierocę Uwikłanych, ale... Groźba wisi. Nad Nienasyceniem też wisiała i powstały Cztery smaki, więc może to dobry znak?
----------------------------------------------------------------
[link widoczny dla zalogowanych]
UWIKŁANI
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Kilka centymetrów głębiej
Got to get you out of my mind
But I can’t escape from the feeling
As I try to leave the memory behind
Without you, what’s left to believe in?
And I wonder
Do you ever feel the same?
In whispering darkness
Do you ever hear my name?
Here in the back of your mind
Deep in the back of your mind
Duran Duran - Out of my mind
Jacob usiadł na schodkach werandy i przysunął kopertę do twarzy. Delektował się słabą nutą zapachu Lei, przedłużał chwilę. W końcu rozdarł papier i wyjął kartkę ze środka. Chłonął każde słowo.
Jake, zaledwie kilka dni minęło od Twojego wyjazdu, a ja mam wrażenie, że gdzieś umknęły mi całe lata. Wiem, że tak musi być, ale wciąż trudno mi zaakceptować tę sytuację, mimo że w pełni poparłam decyzję o wyprowadzce razem z nimi. To wszystko jest zbyt skomplikowane. Nie nadążam za własnymi emocjami. Świat już dawno mnie wyprzedził, ale nie poddaję się, wiesz? Jest coś ważnego, na czym cholernie mi zależy, ale na razie nie napiszę więcej - boję się zapeszyć. W związku z tym czuję się jak ostatnia kretynka. Wiem, że zaprzeczysz, ale pomyśl - Leah Clearwater sentymentalna, roztrzęsiona i przesądna, czy to nie brzmi żałośnie? Odpowiem za Ciebie: brzmi i zdaję sobie z tego sprawę...
- Przeszkadzam? - spytała Ness, zamykając za sobą drzwi. Indianin odruchowo złożył z powrotem kartkę i schował ją do kieszeni razem z kopertą.
- Czytałem list od Lee - odpowiedział i spojrzał na dziewczynkę, która coraz bardziej przypominała swoją matkę.
- Przepraszam, przyjdę później - szepnęła, rumieniąc się delikatnie.
- Nie, spokojnie. Usiądź obok mnie. - Uśmiechnął się do niej czule.
- Na pewno? - dociekała.
- Nie, na niby. - Zmarszczył brwi. - Oczywiście, że na pewno. Przecież powiedziałem. - Udał zniecierpliwienie, a Nessie zachichotała, usadowiwszy się wygodnie obok mężczyzny.
- Wybacz. Nie chcę się narzucać, Jake. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i najbliższą osobą po rodzicach - wyznała. - Wiem, że wpojenie... - Kontynuowała, ale przerwał jej w pół zdania:
- Rozmawialiśmy już o tym. - Zabrzmiał bardziej szorstko, niż zamierzał. Dziewczynka skuliła ramiona, a on miał wrażenie, że serce zawiązuje mu się w supełek. Wpojenie przypominało o nienaruszalnych zasadach. - Ness, proszę, wałkowanie tego w kółko nic nie zmieni. - Wahał się, kogo tak naprawdę próbuje przekonać.
- Nie było tematu - stwierdziła cicho, poprawiając płócienne beżowe spodnie.
- Nie było - przyznał.
- Chciałbyś pójść ze mną na polowanie? - zapytała nieśmiało. Rozczochrał jej krótkie włosy i uśmiechnął się szeroko, zanim odpowiedział.
- Ten, kto ostatni na polanie, robi kakao na kolację!
Zerwała się do biegu natychmiast. Rywalizacja była jej drugą naturą. Przez moment obserwował, jak zachodzące słońce subtelnie rozświetla skórę na odsłoniętych przedramionach i łydkach Renesmee, w końcu ruszył za nią w głąb lasu.
Embry krążył po swoim pokoju od ściany do ściany. Czuł się jak więzień we własnym domu. Nie mógł znieść, że Quil spędza czas z Sethem, a potem wraca wieczorami, przynosząc na sobie jego zapach. To było jak tortura - powolna i wymyślna, trafiająca precyzyjnie w czuły punkt. Frustracja mężczyzny sięgała zenitu. Przezornie schodził macosze z drogi; w takim nastroju mógł wywołać jedynie wielką kłótnię o przysłowiowe nic, byle tylko móc na kogoś nawrzeszczeć, a kobieta, jak nikt inny, potrafiła wyprowadzić go z równowagi. Na co dzień doskonale sobie z tym radził, ale ostatnio cała jego cierpliwość została wystawiona na wielką próbę, z którą najwyraźniej słabo sobie radziła.
- Koniec z tym - warknął, sięgnąwszy po telefon komórkowy. Nie ufał własnemu głosowi, więc zniżył się do skorzystania z SMS-a.
Seth wziął szybki prysznic, założył bokserki i koszulkę, po czym zszedł do kuchni w poszukiwaniu jedzenia. Matka siedziała przed telewizorem, zapatrzona w jakiś romantyczny film o tragicznej, niespełnionej miłości i chlipała co chwilę, ocierając łzy chusteczką. Leah zamknęła się w swoim pokoju i poprosiła, żeby jej nie przeszkadzać, a to oznaczało dla chłopaka spokojny wieczór, który mógł spędzić na błogim lenistwie przed komputerem. Wzdrygnął się, gdy poczuł zimne kropelki, spływające z wciąż mokrych włosów na plecy. Zareagował odruchowo - machnął kilkakrotnie głową, strzepując nadmiar wody. Może jego siostra miała rację, wspominając wciąż o tym, że zachowuje się jak niewychowany kundel? Wzruszył ramionami, uśmiechając się do trzech kawałków zimnej pizzy, które czekały na niego w lodówce. Sięgnął po talerz z potrawą i dwie puszki Sprite'a. Po namyśle w zęby wziął jeszcze z blatu paczkę bekonowych chrupek, drzwi lodówki zamykając nogą. Zaprowiantowany ruszył na górę, pewny, że śledzi go uważne i oceniające spojrzenie matki.
S.
Chciałbym umieć Ci doradzić. Napisać, że powinieneś zrobić to i to, żeby wszystko skończyło się szczęśliwie, ale nie jestem Alice. Brakuje mi jej intuicji, a nawet, gdybym faktycznie widział przyszłość, to relacje międzyludzkie są zbyt złożone. Zależą od tylu zmiennych, nieprzewidywalnych czynników, że to, co dziś wydaje się dobrym i rozsądnym posunięciem wraz z upływem czasu często okazuje się błędem. Mogę jedynie napisać, z własnego nikłego doświadczenia, że z uczuciami nie wygrasz. Im bardziej będziesz z nimi walczył i je tłumił, tym silniejsze wrócą. Myślę, że jesteś dość odważny, by stawić czoła temu, co się z Tobą dzieje, ale pamiętaj, że pisze to biały facet, który wieki pozostawał prawiczkiem, a potem zakochał się od pierwszego wejrzenia. Tylko od Ciebie zależy, czy mnie posłuchasz.
Stwierdziłeś, że jestem rozsądny, ale to nieprawda i sam o tym dobrze wiesz. Zbyt często dałem ponosić się emocjom, w efekcie czego podjąłem kilka naprawdę pochopnych decyzji. Dlatego nie chciałem Ci doradzać i robię to teraz tylko dlatego, że mnie o to poprosiłeś.
Jake wrócił z La Push i nawet słowem nie zająknął się na Twój temat, ale Ty wiesz, że ja wiem, że on wie… I jestem Ci wdzięczny za okazane zaufanie.
Edward
PS Czy w obecnej sytuacji stwierdzenie: „bierz go” zabrzmi źle?
Seth roześmiał się cicho i wypił spory łyk gazowanego napoju. Cullen naprawdę umiał podtrzymać go na duchu. Nastolatek prawie upuścił puszkę, gdy nagle w ciemnym pokoju rozległ się przytłumiony dźwięk telefonu. Komórkę dostał od matki, ale praktycznie z niej nie korzystał i często odkładał przedmiot w dziwnych miejscach. Normalnie zignorowałby sygnał, szczególnie, że oznaczał nadejście SMS-a, ale zaufał intuicji i zaczął szukać telefonu w pościeli. Faktycznie leżał między ramą łóżka a materacem i Seth nie miał ochoty wnikać skąd wziął się właśnie tam. Nacisnął klawisz i usiadł z westchnieniem.
Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw. Spotkajmy się za pół godziny w lesie. Embry.
Miał ochotę wyskoczyć przez okno natychmiast, tak jak stał - w koszulce i bokserkach, ale wziął kilka głębokich wdechów i sięgnął po spodnie. Założył je, wygładzając zagniecenia. Wciąż wilgotne włosy przeczesał palcami. Skrzywił się, gdy zobaczył, jak bardzo drżą mu ręce. Wiedział, że jeśli pójdzie do lasu tak zdenerwowany, to zmieni się w wilka zanim powie to, co od dawna układał sobie w głowie. Wypił resztę Sprite’a duszkiem. Policzył w myślach do dwudziestu i wyciągnął spod łóżka trampki - znoszone buty, które dostał jeszcze od ojca. Przez chwilę chciał powiedzieć Lei, że wychodzi, ale uświadomił sobie, że musiałby jej wytłumaczyć, czemu spotyka się z Callem w środku nocy i zrezygnował. Na wszelki wypadek jednak ułożył poduszki pod kołdrą tak, by wyglądały, że ktoś pod nią leży. Planował wrócić najpóźniej rano, więc wycieczka, czy też randka, jak ośmielił się pomyśleć, zanim określił się mianem kretyna, nie powinna wyjść na jaw. Telefon odłożył na biurko, uśmiechając się do ekranu.
- Edwardzie, wybacz. Odpiszę ci jutro - szepnął, wyłączając komputer.
Otworzył okno i wyskoczył przez nie, lądując niemal bezszelestnie. Pobiegł od razu między drzewa, starając się natrafić na ślad znajomego zapachu.
Embry słyszał trzask łamanych gałęzi i lekko zdyszany oddech nastolatka. Jego czułe zmysły bombardowało kilkadziesiąt różnych, kuszących bodźców, ale najważniejsze było to, że Seth w ogóle przyszedł. Mężczyzna wyszedł mu na spotkanie, powodując, że chłopak zatrzymał się w pół kroku ze zdziwioną miną. Wyglądał cholernie seksownie, z rozchylonymi wargami, otwartymi szeroko oczami. Jego półdługie ciemne włosy były lekko wilgotne, jakby niedawno się kąpał lub brał prysznic, co wyjaśniało wyrazistą woń mydła i miętowego szamponu. Call skarcił się w myślach - mieli rozmawiać, chciał walczyć o przyjaźń Setha, a ścieżka, którą podążał jego umysł prowadziła jedynie w głąb piekła.
- Przyszedłeś - stwierdził.
- Jak widać - odparł na pozór nonszalancko młodszy zmiennokształtny i podszedł bliżej.
- Chciałem, żebyś wiedział, że nie jestem zły za to, co wydarzyło się na polanie. Wiem, że wszystko wyszło… dziwnie, ale uważam, że nie warto przez taki incydent marnować przyjaźni. - Słowa ledwo przeszły mu przez gardło.
- Nie - padła krótka, ostra odpowiedź.
- Nie, co? - zapytał, zdziwiony.
- Nie chcę się z tobą przyjaźnić, Embry. - Seth był zdeterminowany i wyraźnie zły.
- Przez tamto… - Nie zdołał dokończyć. Nastolatek stracił cierpliwość i po prostu go pocałował. Przez moment obaj zastygli w bezruchu, ale po chwili Call wplótł palce w jego włosy i odwzajemnił pieszczotę. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Pon 18:14, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Nie 20:53, 01 Lis 2009 |
|
Się nie waż osieracać Uwikłanych! Bo przez kolano przełożę i rózgą na gołą rzyć tłuc będę!
Wybacz, że tak skrótowo, ale końcówka wbiła mnie w fotelik. No po prostu miód zlał się z kielicha twej twórczości prosto na me serce (normalnie poezję zaczynam tworzyć, wybacz). Żadnego gadania i ubierania sytuacji w słowa. Wszystko jest jasne i nie ma niedomówień.
Ale zanim nastąpiła końcówka oczy cieszyła spokojna, wyważona, ale soczysta narracja. Słowo za słowem prowadzisz człowieka do punktu, który sama sobie wybierasz, a czytelnik daje się prowadzić niczym po sznurku.
Zaskoczenia nie ma, ale to nie tego typu tekst, by człowieka zastrzelić hasłem "co". Nie liczy się "co", lecz "jak"! I to jest właśnie w twojej twórczości najlepsze. Gdy chcesz zrobić niespodziankę - swobodnie ją robisz. Ale istotne jest też u ciebie stopniowe wprowadzenie, by nic nie wzięło się z powietrza albo zbyt długiego dumania w pokoiku westchnień. I Uwikłanych też się tak wchłania - krok po kroku, stopień za stopniem, w górę i w dół, a czasem po prostej.
Bardzo lubię twój styl i twoją kreację postaci. Edward, jak już wspomniałam w jednym z poprzednich wpisów, ma u ciebie poczucie humoru, jest zabawny, o co nigdy go nie podejrzewałam. I teraz też mnie zabił.
AngelsDream napisał: |
PS Czy w obecnej sytuacji stwierdzenie: „bierz go” zabrzmi źle? |
Nobla jej! Nobla! I beczułkę piwa! Prawdę prawią ci, którzy piszą, żeś najlepszym twórcą na tym forum. Choć nie znam twórczości wszystkich, ośmielam się mniemać, że to prawda.
Mam nadzieję, że to się liczy jako solidny kop w rzyć weny. :)
jędza thin |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 22:40, 01 Lis 2009 |
|
Angles nie możesz mi tego zrobić. Czytam teraz na forum może 5-6 ff, nie mam ochoty zaczynać nic nowego i nie mam nawet czasu! W każdym razie gdybyś zostawiła Uwikłanych złamałabyś moje małe serduszko ^^ Uwielbiam Cię, za to że zdecydowałaś się na taki, bądź co bądź, odważny na tym forum parting.
Ślicznie opisałaś relację Jake i Nessie. Szczerze mówiąc nie przepadam za opisem jak to Jake lata za Renesmee, albo jak jest przez nią porzucany. U Ciebie ujęła mnie ich wzajemna relacja. Taka intensywna, ale jednocześnie subtelna. Nie wiem czy takie połączenie może istnieć, ale dla mnie właśnie tak było :D List Edwarda jest bezcenny. Wiem, że już się nad tym zachwycałam, ale naprawdę to jest godne pochwały.
Cytat: |
biały facet, który wieki pozostawał prawiczkiem, a potem zakochał się od pierwszego wejrzenia |
Chyba jeszcze ani razu nie spotkałam tak dobitnego, a zarazem tak idealnie oddającego naturę Edwarda, zdania. Poza tym to jest bardzo zabawne :D
Podoba mi się Twój Seth, jaki w ogóle zdecydowany ^^ Angles czarujesz mnie Uwikłanymi. Mam nadzieję, że nie porzucisz tego ff. Życzę Ci dużo zapału i weny.
Pozdrawiam
niobe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 23:09, 01 Lis 2009 |
|
Nie wiem czemu, ale wątek Setha i Embryego jakoś mi nie pasuje. Uwielbiam ich, ale nie w ten sposób.
Co do Leah i Jake ciekawe. Ciężko określić, czy Jacob kocha Leah? No po Sam niby o niej myśli, pomimo wpojenia. Problem pojawi się w momencie, kiedy Nessie dorośnie, wtedy będzie musiał wybrać, a zgodnie z wpojeniem, będzie to pół-wampirzyca, a nie wilczyca.
Ale poczekam, co bedzie dalej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ukos
Zły wampir
Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 23:35, 01 Lis 2009 |
|
Na opowiadanie trafiłam przypadkiem.
Boskie!
A, przepraszam, miało być bez kisielu.
Zatem rzeczowo:
Pierwsze to błahostka, ale potem zapomnę - dzięki ogromne za linkowanie postów z kolejnymi odcinkami - nic tak nie zniechęca do czytania jak konieczność przebijania się przez całe strony komentarzy
A bardziej rzeczowo - piękna kreacja postaci. Widać plan i zamysł, oni żyją, myślą, czują i mają osobowość, w przeciwieństwie do licznych ff, gdzie postacie zajmują się jedynie "tonięciem w złotych/brązowych oczach" i "zapominaniem o oddychaniu". Pomysł z homoseksualizmem iście szatański. Nie wiem czemu, ale bardzo podoba mi się "odświętoszkowanie" Sama. A nie, przepraszam, jak się zastanowiłam, to wiem - bo razem z opisem napięć pomiędzy sforami przydaje fabule realizmu i zdecydowanie odsuwa nas od "świata różowej waty cukrowej i jednorożców" w stronę realnego.
Troszkę się jedynie obawiam, czy nie popadniesz w przesadę w druga stronę, na zasadzie, że co ma się nie udać, to się nie uda (jak mawiał mag Murphy). Choć z drugiej strony, życie w tak małej społeczności, praktycznie bez perspektyw, za to z ogromnym brzemieniem zmiennokształtności łatwe być nie musi.
Żeby za słodko nie było - relacje Jacob-Leah średnio mi się podobają. Tzn. od strony technicznej, literackiej, są opisane bardzo dobrze, po prostu prywatnie pewne takie dwuznaczności mi "nie leżą".
Ogromny plus, za negatywne przedstawienie wpojenia. I za zasygnalizowanie, że Nessie też miała problemy z tym faktem.
Bardzo cenię sobie również motta i cytaty przed rozdziałami - wiesz, że dzięki nim można trochę zaglądnąć Ci w duszę?
Podsumowując - czytałam z przyjemnością i teraz zżera mnie ciekawość, jak to pociągniesz dalej.
Dziękuję!
(A! Jakby Ci kiedyś beta zastrajkowała - służę uprzejmie, praca z dobrym tekstem to czysta przyjemność. No i wcześniej znasz zakończenie. ) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Pon 17:50, 02 Lis 2009 |
|
Dlatego właśnie wolę czytać Twoje opowiadania większymi kawałkami… Potrzebuję chwili, żeby się zaklimatyzować, potrzebuję przestrzeni i oddechu, a kiedy łapię się za jeden rozdział, zostaję z tego odarta. I nawet chciałam poczekać trochę, żeby dorwać się od razu do kilku części, ale oczywiście nie wytrzymałam i jak tylko mam wolny dzień – rzuciłam się. I się zawiodłam. Właściwie dopiero ostatnie dwa akapity mnie złapały, z ww. powodu – wczułam się w opowiadanie i … puf. A złapanie jednej fali z tekstem utrudnia mi rzecz, o której zapomniałam wspomnieć w poprzednim komentarzu – denerwują mnie opisy w tym opowiadaniu. Mam wrażenie, że czasami zapominasz zupełnie o tym, że bohater czuje. Ważne jest, że Seth wygładził spodnie ręką, umył zęby, podtarł się, a reakcja na sms’a Calla została potraktowana raczej po macoszemu. Oczywiście nie jest tak zawsze, ale w tym rozdziale to się jakoś uwypukliło. I przez to, że brakuje mi tu uczuć, mam wrażenie, że nic ważnego się w tej części nie zdarzyło. A przecież jest przełom na linii Seth – Embry. Dlaczego ja tego nie czuję? Delikatne ciarki przeszły po plecach, kiedy obserwowałam determinację Seth’a, ale brakowało mi strachu, brakowało mi niezdecydowania, ostatnich wątpliwości, które chciałyby skierować stopy w decydującej chwili w drugą stronę itd. Zwłaszcza ze strony starszego z nich. Nawet ta radość Setha została z czegoś odarta.
Niewątpliwym plusem jest to, że te relacje są bardzo subtelne. Bawisz się i chcesz się bawić, lecz z bohaterami, a nie ich kosztem.
Dalej: moja ulubiona część – drobiazgi.
Cytat: |
- Ten, kto ostatni na polanie, robi kakao na kolację! |
Banan nie schodził mi z twarzy. To kakao mnie uszczęśliwiło tak, jakbym co najmniej sama miała je wypić. Nawet zapomniałam, że go nie lubię.
Nie chcę już sztucznie ciągnąć, ale muszę powtórzyć – jestem po ogromny wrażeniem tego, jak eksploatujesz swojego wena. Ja nie będę przekładać przez kolano – jeżeli potrzebujesz przerwy, to sobie ją zrób. Mnie zawsze będziesz mogła zaliczyć do grona swoich stałych czytelników.
Pozdrawiam,
R. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mary Sue
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 13:01, 03 Lis 2009 |
|
Nie, chyba bym nie zniosła, gdybyś faktycznie porzuciła opowiadanie. Chciałabym przeczytać je do końca.
Czy list od Lei nie został aby przerwany ze względu na pojawienie się panny R, czy to faktycznie tylko tyle Leah napisała?
Lubię ją. Mimo maski twardzielki, w jej wnętrzu jest bardzo wiele skrywanych emocji, które inni niekoniecznie muszą dostrzegać. Szanuję osoby, które przeżywają świat wewnętrznie, nie pokazując wszystkim jacy są naprawdę - z wyjątkiem przyjaciół. Tajemniczość jest pożądana ( ).
Przeanalizowałam odrobinę ten list i... cholera, jestem tak ciekawa co miała na myśli (to znaczy... domyślam się i daj Bóg, żeby było tak jak sobie to wymyśliłam). Czyli kolejna rzecz, ze względu na którą nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
No, wreszcie Embry oprzytomniał. Nie bał już się swoich uczuć i dał się ponieść chwili. Wiem, że pewnie trudno jest homoseksualiście zaakceptować siebie - strach przed reakcjami, rodziną, społeczeństwem i nietolerancją. Ale udało im się! Odwzajemnili swoje pieszczoty i szczęścia życzę!
God bless, że ładnie napisałaś Post Scriptum (PS), bo ludzie naprawdę nie wiedzą, że pomiędzy literkami nie stawia się kropeczek - może od ciebie się nauczą!
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mary Sue dnia Wto 13:03, 03 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Wto 21:34, 03 Lis 2009 |
|
Zacznę trochę nie na temat, ale...
Przed godziną wróciłam z podróży. Przejechałam 460 km. Przekraczając próg domu miałam wrażenie, że padnę na pysk. Zjadłam, wykąpałam się i od razu wlazłam na neta sprawdzić, czy nie ma kolejnego rozdziału Uwikłanych. Bo choćbym ryjkiem szorowała po podłodze, zawsze znajdę czas, siły i chęci, aby przeczytać coś Twojego.
To już chyba uzależnienie.
Byłaby to ogromna strata, gdybyś porzuciła to opowiadanie. Ono jest przecież wyjątkowe. Nie rób nam tego, proszę.
Lubię Edwarda u Ciebie. Jest pełen ciepła i humoru, w końcu nie jest wiecznie zakochaną ciotą.
Cytat: |
PS Czy w obecnej sytuacji stwierdzenie: „bierz go” zabrzmi źle? |
Uśmiałam się ogromnie przy tym zdaniu.:D:D:D
Wszystkie relacje międzyludzkie opisane przez Ciebie są tak delikatne, subtelne, że, paradoksalnie, pozwala to lepiej je zrozumieć, poczuć. Nie zarzucasz patosem, nie przesadzasz z emocjami. Twój tekst jest niczym doskonałe wino - smakuje się je po łyczku i nie ma możliwości zakrztuszenia się nim. Tylko dlaczego te łyczki takie są małe?
Niezmiennie jesteś moim numer one.:D I thin, oczywiście. Tworzycie perfekcyjny duet.:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|