|
Autor |
Wiadomość |
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 19:02, 08 Lis 2009 |
|
Wow takie emocje ze w pewnym momencie myslalam ze Amy rozniesie Belle na strzepki....Huhhh ale bylaby akcja, zazdrosc zawsze robi swoje I dobrze ze bohaterka ma charakterek. ,,Boje sie ze wyskoczysz mi z lodowki,, buehehehehe nie no tym to mnie rozwalilas poprostu ;> |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Caroline Cullen
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P
|
Wysłany:
Nie 21:16, 15 Lis 2009 |
|
W wilczym świecie, rozdział 8
Beta: Lys ;*
Poznałam go po lodowatym i pełnym nienawiści głosie. Z jednej strony dobrze go rozumiałam, bo nie jest łatwo walczyć o kobietę, która prawdopodobnie czuje pociąg do innego faceta. Ale z drugiej strony ta nienawiść miała dotyczyć i mnie. Nie bałam mu się przeciwstawić, bo wiedziałam, że moja siła być może równa się z jego siłą. Tym bardziej, że moje życie stało się takie poplątane, że już się chyba nie dało bardziej skomplikować, a w głowie panowało równie duże zamieszanie.
- Nazwałeś mnie kundlem? – odwróciłam głowę. Tak, to był Edward Cullen. Do mojego nosa uderzyła śmierdząca, wampirza woń.
- Wśród nas nie ma innego psa. Wyczułbym go w promilu kilometra! – zaśmiał się szyderczo.
- Czego chcesz? – odwzajemniłam pogardliwy ton.
- Trzymaj się z daleka od Belli. Dobrze wiem, że ty i ten Black będziecie ją odwodzić od tego, żeby za mnie wyszła, bo to oznacza, że zostanie wampirem. Nie chcę cię przy niej widzieć, rozumiesz? – szepnął ostro.
- Okej, tylko sam jej o tym powiedz, obrońco uciśnionych – parsknęłam śmiechem. – Zresztą… Bella nie jest niewolnicą; może robić co chce.
- Spróbuj tylko nam przeszkodzić – spiorunował mnie wzrokiem.
- To co, zabijesz mnie? - w moim głosie nie słychać było strachu.
- Zrobię wszystko, jeżeli będę musiał. – Cullen zacisnął zęby i odwrócił się na pięcie.
Przewróciłam tylko oczami. I tak nie miałam zamiaru w najbliższym czasie zbliżać się do Belli, żeby nie przyszło mi do głowy rozszarpanie jej. Zadałam sobie sprawę z tego, że staję się niebezpieczna dla otoczenia. W sumie nie wiedziałam czy to źle, czy dobrze, ale to zawsze jakiś plus w konflikcie z Edwardem. Nie wykluczałam możliwości starcia. Jeżeli on pierwszy miałby zaatakować, nie miałam zamiaru uciekać.
Mike odczepił się ode mnie na dobre. Zupełnie mnie ignorował, począwszy od zaprzestania podawania mi plecaka, do uśmiechów, jakie niegdyś namiętnie mi posyłał. To pewnie po tym, co mu ostatnio powiedziałam.
Byłam zrelaksowana i uspokojona; już nie targały mną takie emocje jak poprzednio. Nawet obecność Belli mnie nie drażniła, lecz oczywiście nie odzywałam się do niej pierwsza tak, jak nakazał ‘wielki wampir Cullen’. W sumie Edward od zawsze był mi obojętny; nawet nie uważałam go za kogoś wybitnie przystojnego, jak dużo dziewczyn ze szkoły. To pewnie zasługa mojej wilczej strony: wrodzonej niechęci do wampirów. Większość znanych mi ludzi i reszty stworzeń jakoś specjalnie mnie nie obchodziła. Byłam raczej typem samotnika niż duszą towarzystwa.
Moje opanowanie musiało się jednak kiedyś skończyć.
- Blind, obudź się w końcu! – babka od francuskiego wyrwała mnie z zamyślenia. – Nie uważasz na lekcji!
- Uważam przecież! – zdenerwowałam się.
- To patrz na tablicę! Nic nie wynosisz z moich lekcji!
- W kółko pani coś nie pasuje! – czułam mrowienie w nogach.
- Jak ty się do mnie odnosisz?! Może trochę szacunku dla nauczyciela?
Nie potrzeba mi było dużo.
- Powiem to wprost: jest pani kiepskim nauczycielem, nic nie wynoszę z tych lekcji, bo nie potrafi pani przekazywać wiedzy! – wstałam.
- Dość tego! Do dyrektora!
- A myślałam, że ludzi ceni się za szczerość, nawet do bólu. – tę uwagę nauczycielka puściła mimo uszu. Dobrze, że dyskusja się zakończyła, bo mogłoby się stać coś niedobrego. Poszłam do gabinetu dyrektora i powiedziałam co zrobiłam.
- Amy, nie jesteś pierwszą osobą, która powiedziała tak do pani Gasson, ale mimo to mogłaś jej darować te słowa. Na razie nie mamy żadnej innej nauczycielki, by obsadzić to stanowisko. Przeproś Amandę i przykładaj się do pracy na lekcjach.
No tak, bo co innego mógł powiedzieć dyrektor szkoły? Nieco zrezygnowana wróciłam do klasy. Ze skruszoną miną przeprosiłam nauczycielkę i do dzwonka udawałam, że jest naprawdę cudownie.
Zastanawiałam się co mogę zrobić, by trochę opanować swój gniew. Nie chciałam nikomu zrobić krzywdy, no może poza kilkoma wyjątkami, więc szukałam sposobu, który mógłby mnie uspokoić w mało komfortowych dla mnie sytuacjach. Postanowiłam zapytać o to najlepiej znanego mi wilkołaka.
Spotkaliśmy się, jak zwykle, na plaży w La Push. Najpierw poszliśmy na krótki spacer, a potem zatrzymaliśmy się w pobliżu głazów, przy których niegdyś poznałam kilku innych Indian. Niebo było dość pogodne, morze spokojne. Niedawno musiał być sztorm, gdyż wzdłuż brzegu porozrzucane były małże splątane w wodorostach i niewielkie muszle. Gdzieniegdzie leżały mokre kawałki spróchniałego drewna. Morskie ptaki przecinały powietrze, wydając dźwięki i jakby tańcząc. Jake przerwał mi chwile zamyślenia.
- Chyba chciałaś o czymś porozmawiać? – uśmiechnął się.
- Tak, rzeczywiście. Bo wiesz… mam problem z panowaniem nad swoim gniewem. Jak ktoś mnie zdenerwuje, to zaraz mam wrażenie, że się przemienię. Nie wiem co mam z tym zrobić, bo nie chcę, żeby komuś stała się krzywda. – Darowałam sobie część o tym, że jednak mogłabym użyć swojej siły wobec kilku osób.
- Też miałem tak na początku… musisz to po prostu przeżyć.
- Super – jęknęłam.
- Myślę, że powinnaś spotkać się z całą watahą. Musimy cię wtajemniczyć we wszystko – Jake zapatrzył się w morze.
- Chyba chciałeś powiedzieć, że ze swoją watahą – powiedziałam pytającym głosem.
- Teraz to też twoja wataha. Należysz do niej i masz wobec niej zobowiązania – zaczął.
- Czy wilkołaki nie mogą egzystować samodzielnie, bez watahy?
- Amy, tu są twoje korzenie, tu jest twój dom. Jesteś wilkołakiem, a wilki żyją w stadach. Może ci się to nie spodobać, ale twoim obowiązkiem jest bronić rezerwatu przed wampirami.
- Będę musiała walczyć z Cullenami?
- Jeśli zajdzie taka potrzeba… Masz jutro czas? Moglibyśmy pojechać do domku Sama i Emily, spotkają się tam wszyscy i wyjaśnią, co trzeba.
- Ja nie chcę należeć do żadnego stada! – zrzuciłam jego dłoń ze swojego ramienia.
- Amy, nie masz wyjścia…
- A co jak ktoś nie chce? Przecież nie możecie zmusić mnie siłą!
- Jeśli pomiędzy wampirami, a wilkołakami wyniknie jakaś wojna, bez watahy będziesz w większym zagrożeniu!
- I co z tego? Nikogo przedtem nie obchodził mój los, to dlaczego nagle teraz miałby obchodzić? Przecież nie muszę brać udziału w żadnych wojnach.
- To by było silniejsze od ciebie, uwierz mi… Pragnienie walki, gdy inne wilkołaki walczą jest nie do wytrzymania… - zobaczyłam jego smutne oczy.– Nie jest tak, że nikogo nie obchodzi twój los…
Jego dłoń powędrowała w kierunku moich włosów. Druga objęła mnie w biodrach.
- Jake… - szepnęłam.
Powoli przysuwał się do mnie z drżącym oddechem. W końcu wpoił się swoimi gorącymi ustami w moje, przylgnął swoim ciałem do mojego. Położyłam mu dłoń na torsie i niemalże czułam szybkie bicie jego serca. Nasze języki połączyły się w szalonym tańcu, czułam jakby w mojej głowie raz po raz wybuchały dzikie płomienie. Delikatny pocałunek zmienił się w szybki, namiętny. Jego silne ramiona przytrzymywały mnie przy nim, a palce dotykały świetnie umięśnionego ciała.
- Każdej nocy śnię o tobie, cały czas myślę, jak bardzo bym chciał, żebyś była bezpieczna… ale nie mogę ci tego zapewnić w dużym stopniu, jeśli nie zgodzisz się należeć do watahy… Samotne wilki są bardzo narażone na niebezpieczeństwo – szepnął mi do ucha, obejmując mnie obiema dłońmi w pasie.
- Skoro nalegasz… - powiedziałam niechętnym tonem, nadal oszołomiona po pocałunku. Jego oczy wyglądały jak dwie iskry, błyszczące i ożywione. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Nie wiedziałam jak się mam zachować, więc patrzyłam tylko na niego.
- Zrobiłem coś nie tak? – zapytał szybko.
- Nie, skąd – uśmiechnęłam się i popatrzyłam na swoje stopy.
- Musisz wiedzieć, że czeka mnie bezsenna noc – zaśmiał się pod nosem.
- Nie tylko ciebie – popatrzyłam mu w oczy i znowu umilkłam. Trwaliśmy w tej ciszy przez dłuższy moment, ale nie przeszkadzało mi to.
Czułam się jakby urosły mi skrzydła, a w klatce piersiowej biło serce dwukrotnie większe niż przedtem.
- Amy, może na razie nie mów o tym Belli, ok?
- O tym, czyli o czym? Że będę w grupie walczących przeciwko jej księciu? – zaśmiałam się nieco ironicznie.
- Z tego akurat doskonale zdaje sobie sprawę. O tym, że cię pocałowałem...
- Myślisz, że chcę o tym mówić na prawo i lewo? A może boisz się, że będzie zazdrosna? – zaczęło mnie to irytować.
- Nie, to nie tak… - ciągnął.
- A jak? Ach, przecież Bella jest taka drobna, niewinna i krucha, potrzebuje obrońcy na każdym kroku, a zimny krwiopijca jej nie wystarczy! – przewróciłam oczami. – Musi poczuć, że ma w tobie oparcie, Jake! – zabrzmiało to bardzo sarkastycznie. Miało tak zabrzmieć.
-Teraz to ty zachowujesz się tak, jakbyś była zazdrosna – skrzywił się.
- Ja zazdrosna? Jak dla mnie, to ona może sobie nawet u ciebie zamieszkać. Nie obchodzi mnie to – kopnęłam niewidzialny kamień i odwróciłam się na pięcie.
- Amy, daj spokój, nie bądź dziecinna… - Jacob złapał mnie za ramię i zatrzymał.
- Dziecinna?! A co ona wyprawia? Cały czas chce być w centrum zainteresowania, robi z siebie cierpiącą męczennicę, żeby tylko wzbudzić w tobie litość. A ty dajesz się nabrać na ten cały cyrk… Albo po prostu wiesz, że to gra i CHCESZ się dać nabrać.
Odeszłam bez słowa, a Indianin mnie nie powstrzymał. Uznałam, że tak będzie lepiej.
Nie czułam zupełnie nic. Ani złości, ani radości, niczego. Miałam ochotę zasnąć i obudzić się za tydzień, jak wszyscy sobie poukładamy to, co się dzieje. Głęboko wierzyłam, że Jake w końcu uzmysłowi sobie, że Bella chce nim manipulować, by był jej deską ratunku, oazą spokoju czy czymkolwiek innym. Nie chciałam go w tym popędzać.
Bałam się trochę, że wybierze jednak Bellę. Co więc działo się pomiędzy nami? Kochałam go? Ciężko stwierdzić co do niego czułam. Na pewno nie był mi obojętny, jednak w sercu miałam jakby pustkę. Chciałam, żeby znalazł się ktoś, kto mnie z niej wyleczy. Chciałam, żeby to był on, ale nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym być uzależniona emocjonalnie od konkretnego faceta.
Zawsze wydawało mi się, że jestem silna psychicznie. No właśnie – wydawało się. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 22:48, 15 Lis 2009 |
|
Wow jaki wybuch Amy ma charakterek..Super tu opisujesz sytuacje Bella&Jacob z zacmienia, bo wiekszosc osob powtarza tylko: Jacob byl zly, Jacob narzucal sie Belli, Jacob psul zwiazek Belli i Edwarda bla bla bla...A nikt nie zwrocil uwagi na to ze Bella faktycznie moze nawet niezupelnie swiadomie ale jednak nim manipulowala...Te sprzeczne sygnaly: Nie, ja cie nie kocham ale cie potrzebuje...A Edward byl idealny...ale tak naprawde tylko w widzeniu Belli z drugiej strony wygladalo to inaczej...Znaczy ja nic do zadnych postaci z sagi nie mam uwielbiam wszystkich bohaterow tylko ze nie kazdy zwraca uwage na to ze nikt tam nie byl faktycznie idealny...A twoja bohaterka Amy jako osoba trzecia nie idealizuje nikogo tylko ocenia kazdego z tej innej perspektywy... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Misty butterfly dnia Nie 22:48, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:11, 16 Lis 2009 |
|
Dzięki za powiadomienie o kolejnym rozdziale :* Bardzo czekałam na dalszy ciąg Twojego opowiadania
Zdziwiło mnie, że osobą, która wypowiedziała ostatnie słowa poprzedniego rozdziału okazał się Edward. Nie spodziewałam się po nim takiego zachowania. Te groźby, ton, niemiłe słowa. Nie pomyślałabym, że Cullen może się tak zachować. W sadze nie uciekał się do aż takich kroków. Oczywiście, sprzeczał się z Jacobem, ale nie aż w taki sposób.
A Amy się zrobiła bojowa Dobrze, że się nie dała
Zdziwiło mnie, że dyrektor tak łagodnie zareagował na "wybryk" Amy na francuskim. W większości szkół uczeń zapewne zostałby zawieszony, wyrzucony, wezwano by jego rodziców albo coś w tym stylu. Tutaj dyrektor kazał tylko przeprosić i jeszcze zachowywał się jakby chciał przepraszać za to, że zatrudnił taką beznadziejną nauczycielkę A Amy znów pokazała, że lepiej z nią nie zadzierać.
No i stało się... Amy i Jacob w końcu się pocałowali Ale długo na to czekałyśmy Choć na chwilkę uspokoiła swoje nerwy dzięki temu buziakowi. Już nawet dała się namówić na spotkanie z watahą, gdy znów się pogorszyło przez wspomnienie o Belli i o tym by lepiej nie mówić jej o tym pocałunku. I znów się Amy zdenerwowała. Nie dziwię się jej...
Mam nadzieję, że Jacob dobrze wybierze i postąpi słusznie.
Szkoda, że rozdział taki krótki. Podobał mi się. Czekam na więcej Już nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam serdecznie! :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Holly Black
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:29, 25 Lis 2009 |
|
Czytając twoje opowiadanie po prostu... odpłynęłam Jest takie magiczne i porywa swoją niesamowitą lekkością. Masz styl jaki lubię. Jednym mankamentem jest to, że kończysz w takich emocjonujących momentach...^^ Ale może to i dobrze? Przydaje się trochę niedosytu :) Z niecierpliwością czekam na dłuugi następny part.
Holly Black |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sonea
Wilkołak
Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce
|
Wysłany:
Czw 11:41, 26 Lis 2009 |
|
Pierwszy raz sie wypowiadam w tym temacie i żałuje ze nie zrobiłam tego wcześniej. Bardzo mi sie podoba styl pisania a sama historia jest świetna. Ciesze sie za przynajmnie tutaj Jacob nie jest tak skrzywdzony przez Belle i ma swoją połówkę.
Ciekawa jestem co bedzie dalej.
czekam i pozdrawiam
Sonea. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caroline Cullen
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P
|
Wysłany:
Sob 22:43, 12 Gru 2009 |
|
W wilczym świecie IX
beta: Reilee
Obudziłam się następnego dnia z potwornym bólem głowy. Miałam nadzieję, że Jake się odezwie, ale na moim telefonie nie było ani nowych wiadomości, ani nieodebranych połączeń. Cóż, jego strata. Stwierdziłam, że nie warto się wszystkim przejmować. Przez moje przemyślenia zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam się komu zwierzać. Żadnej bliskiej koleżanki, przyjaciółki. Bella stała się dla mnie wrogiem, a o reszcie znajomych ze szkoły nie warto było wspominać. Cóż, takie jest życie.
Doszłam do wniosku, że opuściłam się w nauce, musiałam to zmienić. Nadal toczyłam wojny z babką od francuskiego.
Mike znowu się do mnie przyczepił. Starałam się nie denerwować, ale to, co on robił, było przesadą. W czasie przerwy na stołówce zapytał mnie, czy pójdę z nim do kina. Mimo uzyskania negatywnej odpowiedzi, po kilku minutach zapytał ponownie. Co za baran! Jessica miała wtedy minę, jakby ktoś podłożył jej pod nos wiadro cebuli i czosnku, ale niewiele mnie to obchodziło.
Po szkole zmierzałam na parking, w stronę naprawionego już auta. Usłyszałam jednak krzyk Belli, a moim oczom ukazał się widok szarpaniny. Edward przytrzymywał Jacoba pod ogrodzeniem, a dziewczyna bezskutecznie próbowała ich rozdzielić. Postanowiłam zainterweniować.
- O co tu chodzi?! – Odepchnęłam Edwarda.
- Łapy precz ode mnie, śmierdzący psie! – Wampir wyrwał się z mojego uścisku.
W tym samym momencie pięść Jake’a zatrzymała się przy jego twarzy. Wampir obnażył kły.
- Nie zapominajcie, gdzie jesteście! – warknęłam.
- W takim razie załatwimy to kiedy indziej – Edward puścił skórzaną kurtkę Jacoba i odszedł z Bellą.
Jake trzymał się za policzek. Odchyliłam delikatnie jego dłoń i zobaczyłam niewielkie skaleczenie, które zniknęło dosłownie w kilka sekund. Wytrzeszczyłam oczy.
- Goi się jak na psie, prawda? – Uśmiechnął się.
- Jak to się stało? – Byłam zdziwiona.
- Rany wilkołaków szybko znikają – odpowiedział.
- O co poszło? – zapytałam.
- Krwiopijca zaczął pyskować, że się go boimy, więc powiększamy watahę… - Przewrócił oczami. – A tak w ogóle, to przyjechałem po ciebie. – Podał mi kask.
- Eeee… po mnie? Po co? – Zdziwiłam się.
- Zobaczysz. – Wcisnął mi kask w ręce i posadził na motorze. Nie miałam śmiałości mu odmówić.
Jechaliśmy w stronę La Push. Słońce miło grzało i zapowiadało się na ciepły wieczór. Stanęliśmy pod domem Jacoba.
- Poczekaj moment. – Pobiegł w stronę domu i chwilę później wrócił z koszem piknikowym. – Chodź. – Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku plaży. Poszliśmy, jak zwykle zresztą, w stronę głazów. Jake rozłożył tam na piasku koc i kazał mi usiąść.
- Amy, na początku, chciałbym cię przeprosić. Może masz rację z tym, co robi Bella. A ja nie powinienem był mówić, że jesteś o mnie zazdrosna. Zresztą, kto by był o mnie zazdrosny.
- Jacob…
- Cicho, pozwól mi skończyć. Trochę się gubię, bo kiedy cię poznałem, wszystko wywróciło się o 180 stopni, cały czas jesteś w mojej głowie i nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę cię następny raz. Możesz uznać mnie za dziwaka, ale to prawda.
Uświadomiłam sobie, że mam dokładnie tak samo.
- Dużo jest rzeczy, których pewnie o wilkołakach nie wiesz, dlatego chciałbym, żebyś jednak pojechała ze mną do Sama i Emily, tam zwykle wszyscy przesiadują.
- Mogę pojechać. – Uśmiechnęłam się.
Siedzieliśmy jeszcze dłuższy czas na plaży, aż nadszedł zmierzch. Niebo było bezchmurne i widać było gwiazdy. Leżeliśmy na kocu w ciszy i patrzyliśmy na nie.
- Chodź, jedziemy. – Jake złapał mnie za rękę.
- Tak późno?
- Dla nich nigdy nie jest późno, Amy . – Uśmiechnął się i pociągnął mnie za sobą.
Jechaliśmy w zupełnie nieznane mi miejsce. Nigdy nie byłam się w tej części rezerwatu. Moim oczom ukazał się niewielki domek z małymi okienkami. Biło z nich światło.
- Jake… - Zatrzymałam idącego w stronę domu Indianina – Czy oni wiedzą, kim naprawdę jestem?
- Wiedzą, nie musisz się niczego bać. Każdy z nas przez to przechodził.
To „z nas” zabrzmiało tak, jakby przyjął mnie do swojej wilczej rodziny. W duchu zrobiło mi się cieplej.
Cicho zapukaliśmy do drzwi, które niemal natychmiast się otworzyły.
- O, to wy! – Z tego, co pamiętałam, to tym facetem był Quil.
Weszliśmy do środka. Trochę dziwnie się czułam, będąc pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń półnagich mężczyzn. Była tam też jedna kobieta z blizną na policzku.
- Witaj Amy, jestem Emily. – Podała mi rękę.
- Witaj w sforze. – Sam położył mi rękę na ramieniu – Nie będziesz jednak jedyną kobietą, jest jeszcze Leah.
- To gdzie ona jest? – zapytałam.
- Nie przyszła – Sam odpowiedział krótko i zmienił temat – Pewnie chcesz się dowiedzieć paru rzeczy?
Zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałam się trochę o przemianie, wpojeniu, legendach związanych z historią sfory. Dzięki chłopakom rozumiałam już, dlaczego zaczęłam się zmieniać – zamieszkałam w pobliżu wampirów. Byli naprawdę bardzo mili, a obawiałam się, że potraktują mnie dość chłodno. Trochę onieśmielało mnie przebywanie w ich towarzystwie – wszyscy dobrze zbudowani i wręcz piękni, a ja byłam szarą myszką, zwykłą dziewczyną. Z nimi czułam się naprawdę dobrze, wszyscy byliśmy tacy sami i nie było wśród nas gorszych czy lepszych osób.
- Amy, a co z twoim tatą? Przecież jest synem Indian? – zapytał Paul.
- Nic nie wiem, zachowuje się normalnie. W sumie praktycznie nie przebywa z wampirami.
- My też z nimi nie przebywaliśmy, a mimo to zaczęliśmy się przemieniać – powiedział Quil.
- Mam nadzieję, że ominęło go to wszystko. Nie chciałabym, żeby był w to wmieszany – stwierdziłam.
- Bierz pod uwagę, że prędzej czy później będziesz musiała o tym powiedzieć rodzicom. W razie, gdybyś musiała stanąć nagle do walki z Cullenami… - zaczął Sam.
- Sądzę, że jest nas na tyle dużo, że nie byłaby nam potrzebna w walce – zaprotestował Jacob.
- Jake, dobrze wiesz o tym, że każdy się przyda. A skoro Amy jest tak blisko przemiany w wilkołaka, umiejętność walki ma wrodzoną. Nie musisz się o nią martwić.
- Właśnie, nie jestem małą dziewczynką. Poradzę sobie. – Uśmiechnęłam się i oparłam dłoń na ramieniu siedzącego obok mnie faceta.
- Nie byłbym taki pewny… - mruknął pod nosem, ale puściłam tę uwagę mimo uszu.
Siedzieliśmy jeszcze dobrą chwilę u Sama i Emily, aż zauważyłam, że jest już zupełnie ciemno. Popatrzyłam na zegarek, była dziewiąta wieczorem.
- Tato mnie zabije – powiedziałam. – Jake, odwieź mnie do domu.
- Zapraszamy do nas ponownie, wpadaj, kiedy tylko będziesz chciała. – Uśmiechnęła się Emily i przytuliła mnie czule.
- Na pewno skorzystam z zaproszenia. – Odwzajemniłam uśmiech – Trzymajcie się.
Wyszliśmy z domku.
- I jak, nie było tak źle, prawda? – zapytał Jake.
- Było bardzo fajnie. Szczerze mówiąc , trochę się bałam.
- Haha! Dlaczego? – Zaśmiał się.
- Bo jestem nowa, nie wszyscy muszą się z tego cieszyć.
- Zapewniam cię, że nikt nie będzie cię traktował inaczej niż resztę. – Założył mi kask i wsiadł na motor. – Jedziemy.
Nie minęło dużo czasu, aż dojechaliśmy do domu.
- Może wejdziesz do środka? – zaproponowałam.
- Jesteś tego pewna? – zapytał.
- Jakbym nie była to bym nie proponowała. – Zrobiłam zapraszający gest.
- No dobra. – Otworzył przede mną drzwi.
Zdziwione spojrzenia moich rodziców trochę mnie speszyły.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? – zapytał ojciec nieco groźnym tonem.
- Jakoś tak wyszło… Przepraszam. – Spuściłam wzrok.
- Żeby to mi było ostatni raz! – powiedział pół żartem, pół serio – No i się zaczęło sprowadzanie chłopców – parsknął śmiechem do mamy.
- Tato! – Przewróciłam oczami i pociągnęłam chichoczącego Jacoba w stronę schodów.
W obcym domu zachowywał się bardzo naturalnie, jakby nie był tu pierwszy raz. Usiadł od razu na moim łóżku i kilka razy się od niego odbił jak mały chłopiec. Stałam w drzwiach z założonymi rękami i powstrzymywałam się od śmiechu.
- No co? – Pokazał rząd śnieżnobiałych zębów.
- Nic takiego, panie Black. – Usiadłam obok niego.
- Wiesz, cieszę się, że poznałaś resztę sfory. I że przyjęli cię w taki sposób – powiedział Jake.
Przytulił mnie i siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Głaskał mnie czule po włosach i delikatnie przyłożył swoje wargi do mojego policzka.
- Amy, kocham cię – wyszeptał. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc nadal go tuliłam. Nie miałam pojęcia, czy czuję do niego to samo. Przecież nie znaliśmy się długo, zaledwie ponad dwa miesiące. Zawsze myślałam, że ludzie muszą się dobrze znać i dopiero potem mogą stwierdzić, że jest między nimi takie uczucie jak miłość. Jacob był po prostu bliską mi osobą, kimś, na kim mogłam polegać i wiedziałam, że nigdy mnie nie zdradzi, oczywiście nie w sensie związku, ale jako przyjaciel. Mimo to, czułam zazdrość, gdy przebywał z Bellą i o niej mówił, nie wspominając o sytuacjach, w których byli blisko siebie. Dobrze jednak wiedziałam, jak ona go zraniła, kiedy nie było przy niej Edwarda, dawała mu złudne nadzieje. Nie chciałam, żeby znowu cierpiał. Nie wiedziałam, czy mogę mu dać to, czego chce. Ciepła, bliskości, a przede wszystkim miłości. Dlatego nie odpowiedziałam mu tymi samymi słowami, by potem wszystkiego nie odkręcać.
- Ty też jesteś dla mnie ważny. – Oparłam głowę na jego ramieniu.
- Ale nie czujesz tego samego, co ja… - Spuścił wzrok.
- Jake, ja po prostu nie jestem pewna… A nie chcę mówić czegoś i mieć nadzieję, że tak się właśnie kiedyś stanie. Nie chcę cię ranić. Obiecuję, że jeśli będę czuć coś więcej, to powiem. Przysięgam.
- Dobrze, nie chcę cię zmuszać. – Popatrzył mi w oczy.
Spędziliśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu Jacob wstał.
- Będę leciał, późno już, a jutro trzeba iść do szkoły. – Pochylił się nade mną i pocałował w policzek.
Odprowadziłam go na dół. Jake otworzył drzwi i puścił mi oczko.
- Dobranoc. – Uśmiechnęłam się i zamknęłam je za nim.
Długo myślałam nad tym wszystkim. Kilka razy w moim życiu zostałam zraniona przez faceta, ale Jacobowi ufałam. Był bardzo czuły i wątpiłam w to, że mógłby kogoś zranić. Nie bałam się spróbować z nim być. Chciałam tylko się upewnić, czy go nie zawiodę.
Czas był teraz najbardziej potrzebną mi rzeczą. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Andel
Człowiek
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ČeštiNěmčiPolštiKrve
|
Wysłany:
Sob 23:21, 12 Gru 2009 |
|
Ok, cieszę się, że nareszcie wrzuciłaś odcinek :)
Miło się czytało tylko tak jakoś brakowało mi tej tajemniczości, śmiesznych dialogów. Te były ok, ale dla mnie jakieś takie smętne jakby zabrakło w nich poczucia humoru
Znalazłam drobny błąd, może się za bardzo czepiam, ale nie sądzicie (mówię to również do bety)
Cytat: |
Stanęliśmy pod domem Jacoba. |
A nie "przed" domem Jacoba. Pod to tak jakbyście wiecie chcieli wejść pod grunt?
Innych błędów raczej nie spotkałam. Wszystko pięknie, chyba ,że to moje zmęczenie nie pozwala mi wyłapać xD |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Andel dnia Sob 23:32, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Holly Black
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 14:33, 13 Gru 2009 |
|
Dzięki za powiadomienie na pw :)
Bardzo lekki i przyjemny part, miło się go czytało.
Zastanawia mnie ta więź między Amy a Jacobem, ciekawe, czy dziewczyna odważy zaangażować się w ich związek :)
I nie mogę się doczekać jej przemiany w wilkołaka
Życzę weny i cierpliwie czekam na następnego parta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 16:55, 13 Gru 2009 |
|
Bardzo podobal mi sie ten rozdzial, to dobra kontynuacja poprzedniego....
Zadneo zbednego obrazania sie, nieodzywania itp....miedzy A&J...
Jakos nie lubie w tym FF-ie Edwarda....nie nie lubie to malo powiedziane, nie znosze...tak to dobre okreslenie;)
To jak zwrocil sie do Amy, i jak traktuje Jacoba...hmmmmm.
I Bella tu jest jeszcze bardziej niezdarna niz w sadze taka biedna, nieporadna dziewczynka...
Ciekawa jestem kiedy Amy zmieni sie w wilkolaka, narazie chdzi jak ta bomba zegarowa;) a no i czekam jak sie rozwinie jej ,,zwiazek,, z Jacobem, bo bardzo na to czekam....
Wiec VENY!!!!..... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 16:08, 17 Gru 2009 |
|
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale jak już wspominałam na pw nie miałam internetu i ciężko mi teraz wszystko ogarnąć i nadrobić zaległości No ale już jestem i zajmuję się komentowaniem
Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa co się dalej wydarzy w Twoim opowiadaniu. Ta cała sytuacja z Amy, Jacobem itd.
Przepychanka między Edwardem i Jacobem podniosła mi ciśnienie, choć żałuję, że nie pociągnęłaś tego wątku trochę dłużej, bo mogłoby wyniknąć z tego coś ciekawego Może Amy by nie wytrzymała i zmieniła się w wilka? Ale trudno się mówi
Urocze było to, że Jake zabrał Amy na plażę i ją przeprosił. Miło z jego strony. Choć szczerze ten wątek też bym pociągnęła trochę dłużej, bo wyglądało to mniej więcej tak: przyjechali, zamienili kilka słów, zrobiło się ciemno i poszli. Kurcze, szkoda, bo mogło wyjść z tego coś ciekawego. Szkoda, że nie rozwinęłaś opisów uczuć Amy... tego jak na przykład się czuła przy Jake'u, jak choćby chwycił ją za rękę, gdy był blisko niej. Niby coś tam wspomniałaś, ale ja niestety czuję w tym momencie niedosyt.
Pobyt u Emily ze sforą fajny, lecz też tak po macoszemu potraktowany. Też szkoda... Myślę, że ta cała rozmowa o wpojeniu itd. mogła trwać przez długi czas. Przecież to mogłoby nawet stanowić cały rozdział, gdyby się postarać
Potem sytuacja w domu Amy, wyznanie Jacoba, rozterki dziewczyny...
Kurcze... powiem coś za co mam nadzieję się nie obrazisz... W Twoim opowiadaniu wszystko bardzo szybko się dzieje, nie zagłębiasz się w sytuacje, uczucia, a przynajmniej nie za bardzo. Czasami wydaje mi się, że to zaleta, bo nie ma dłużyzn, ale z drugiej strony traktuję to jako wadę, gdyż chętnie poczytałabym opisy wszystkich sytuacji, uczuć bohaterów, opisy miejsc itd. A Ty czasami gnasz, rwiesz dialogi i sytuację, traktujesz je powierzchownie jakby ktoś Cię gonił. Naprawdę czasami mam takie odczucie
Pomimo tego chcę byś wiedziała, że naprawdę lubię Twoje opowiadanie, bo jest dużo Jacoba i masz fajne pomysły. Dlatego nie obrażaj się na mnie za te słowa, które napisałam wcześniej.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caroline Cullen
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P
|
Wysłany:
Śro 0:14, 23 Gru 2009 |
|
W wilczym świecie X
Beta: Lys :*
Dwa miesiące później.
Moje życie się nieco ustabilizowało. Przyzwyczaiłam się do tego, że nie jestem człowiekiem. Jak na razie jednak do przemiany nie doszło. Może dlatego, że nikt mnie wystarczająco nie sprowokował? Co najmniej raz w tygodniu jeździłam do Sama i Emily, oraz do reszty sfory. Z nimi czułam się świetnie; w końcu miałam prawdziwych przyjaciół. Chyba nigdy się tak nie śmiałam, jak na spotkaniach z nimi. Widywałam się też prawie codziennie z Jacobem. Nie rozmawialiśmy o naszych relacjach. Musiał zrozumieć, że powinien dać mi trochę czasu. Doszłam już jednak do wniosku, że czuję do niego coś więcej.
Po raz kolejny szykowałam się do wyjazdu do Sama i Emily, gdzie sfora miała się zjawić na kolejnym spotkaniu. Przed wejściem do domu stał Jake.
- Hej, Amy – uśmiechnął się szeroko.
- Cześć, muszę z tobą pogadać – przybliżyłam się. – Bardzo szanuję to, że dałeś mi czas na przemyślenie tego wszystkiego, że mnie nie popędzałeś… Podjęłam już decyzję.
Jacob spojrzał mi w oczy i ujął moją dłoń.
- Chciałabym ci powiedzieć… - zaczęłam.
- Jacob! Cześć! – rozległ się głos, którego właścicielkę miałam okazję już poznać. – Co tam u ciebie? – Leah rzuciła mu się na szyję, kompletnie mnie ignorując. Przyzwyczaiłam się już do tego, że mnie tak traktowała. Paul opowiedział mi całą historię o niej i Samie. Dopiero niedawno zdecydowała się przychodzić na spotkania sfory, nie zważając na swojego byłego i jego narzeczoną. Najwyraźniej znalazła sobie nowy obiekt westchnień – Jacoba, któremu nie za bardzo się to podobało. Śmiałam się pod nosem z jego kwaśnej miny, ale w duchu byłam wściekła. Pocieszałam się myślą, że to tylko taki rodzaj zemsty na Samie, poprzez pokazanie mu, że radzi sobie dobrze bez niego. Co nie zmienia faktu, że byłam strasznie zazdrosna.
Gdy Leah wypuściła Jake’a ze swoich objęć, ten szybko podszedł do mnie, jakby chciał od niej uciec. Nic dziwnego – zachowywała się jak napalona fanka!
- Masz dziś czas? – zapytała, robiąc niewinną minkę, kiedy ja pewnie robiłam się purpurowa ze złości.
- Obawiam się, że nie – stwierdził Indianin, nie udając nawet, że mu przykro z tego powodu.
- Szkoda, bo nie mam z kim pobiegać po lesie – mina dziewczyny zrzędła.
Weszliśmy z Jacobem do środka; wszyscy byli już na swoich miejscach. Siostra Setha usilnie próbowała wciąć się pomiędzy Embry’ego a Jake’a. Gdy udało jej się dopiąć swego, przylgnęłam do mojego towarzysza jak rzep. On sam nieco się zdziwił, ale uśmiechnął się subtelnie i objął mnie ramieniem. Tylko wyobrażałam sobie krzywą minę Lei.
- Macie jakieś plany na weekend?
- Jedziemy z Emily na dwa dni do Port Angeles, odpoczniemy trochę – powiedział Sam.
- Ja nic nie zaplanowałem – stwierdził Quil.
- A co powiecie na biwak na plaży? – zaproponował Paul.
- Ja się nie piszę, jest początek grudnia! Zimno, a ja nie jestem jak na razie chodzącym termoforem – skrzywiłam się.
- Przepraszam, zapomniałem. To wymyślmy coś innego…
- Dlaczego coś innego? Biwak to świetny pomysł, a jak zabraknie jednej osoby to nic się nie stanie. – autorem tych słów była oczywiście Leah. Ciśnienie mi skoczyło, ale jeszcze nad sobą panowałam.
- Jak wszyscy, to wszyscy – podsumował Sam, próbując powstrzymać niepotrzebną sprzeczkę.
- Ciebie i Emily też nie będzie, więc nie rozumiem – udawanie, że Leah nie wie o co chodzi, wychodziło jej świetnie.
- Tak się składa, że cały czas próbujesz odizolować nas od Amy. I nie myśl, że nikt tego nie widzi! – Seth się nieco zdenerwował.
- Ej, spokojnie – powstrzymałam wstającego wilkołaka. – Jak coś ci się we mnie nie podoba to mi powiedz, najlepiej przy wszystkich – popatrzyłam na Leę.
Nastała niezręczna cisza.
- Cóż… – odezwała się Leah. – Myślisz, że jak już się okazało, że jesteś wilkołakiem to będziemy cię kochać, oddawać ci cześć, całować po stopach i Bóg wie co jeszcze?
- O co ci chodzi, dziewczyno? Sam i Emily mnie zapraszają, to przyjeżdżam! Nie widzę powodu, dla którego miałabym ci się tłumaczyć z czegokolwiek – trochę się zdenerwowałam.
- O to, że chcesz ułożyć kogoś pod swoje dyktando i żeby wszyscy robili to, co ci się tylko podoba.
- Nie przemieniłam się, więc nie siedzisz mi w głowie, skąd wiesz, co myślę? – dziewczyna działa mi na nerwy.
- Widzę, co robisz z Jacobem – powiedziała patrząc mi w oczy. Paul nie mógł wytrzymać i wybuchnął śmiechem.
- Co robię? Przebywam z nim? Czy to aż takie karygodne? – w moim głosie dało wyczuć się ironię.
- Próbujesz zrobić z niego taką maskotkę, jaką był dla Belli – jej warga zadrżała. Poczułam wibracje w nogach.
- Maskotkę? To, że chcę, żeby ktoś mnie zaakceptował nazywasz robieniem maskotki?! Zresztą wcale nie proszę ani jego, ani nikogo tutaj o towarzystwo! – wykrzyknęłam wstając od stołu.
- Oj mała, nie bądź taka ostra – zaśmiała się Leah. – Jeszcze się przemienisz.
- Z wielką chęcią złapałabym cię za gardło – warknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Uspokój się, Amy – powiedział spokojnie Jake, łapiąc mnie za rękę i sprowadzając z powrotem na sofę. – Nie warto się denerwować.
Posłuchałam go, ale Leah nie ustąpiła.
- Boisz się, że coś jej zrobię? – parsknęła śmiechem. – No tak, delikatna jak Bella – szturchnęła mnie. Tego było już za wiele. Do głowy uderzył ból, a w nogach i rękach czułam mrowienie. Skóra mnie szczypała, jakby miała zaraz popękać. Nagle poczułam, jakby jakaś błyskawica przeszyła mój kręgosłup i wygięłam się w drugą stronę. Ktoś coś krzyczał, ale nie rozumiałam ani słowa. Usłyszałam pisk niczym dźwięk startującego samolotu. Przed oczami miałam tylko ciemność, ale po chwili pojawiły się kolory i wszystko widziałam ostrzej. Trwało to zaledwie sekundę, a wydawało mi się, jakby upłynęło już kilka minut. Zobaczyłam przerażoną twarz Lei i poczułam niesamowitą chęć zaatakowania jej. Przybliżyłam się do ziemi i skoczyłam. Rywalka zdążyła się przemienić i wybiegła z domu Sama. Podążyłam za nią. Słyszałam za plecami polecenie: „Nie dopuście żeby którejkolwiek stała się krzywda!”.
Cały czas siedziałam uciekającej przede mną wilczycy na ogonie, ale nie mogłam jej złapać. Słyszałam, że jest szybka, ale nie wiedziałam, że aż tak. Mijałam drzewa z zadziwiającą prędkością, przeskakiwałam śliskie kępy roślin i suche gałęzie. Intensywniej odczuwałam wszystkie zapachy, czułam nawet ocean, chociaż znajdował się jakieś dwa kilometry stąd! W głowie odezwał się do mnie głos:
- Amy, zatrzymaj się – to był Jake.
- Nie, Jacob, muszę ją złapać. Nie dam się tak łatwo.
- Nie dogonisz jej! – w tle słyszałam parsknięcie kogoś innego, zapewnie Lei.
- Dogonię. Udowodnię jej, że jestem tak samo silna jak ona.
Przyśpieszyłam tempo. Byłam już coraz bliżej ruchomego celu. Indianin za mną nadal nie ustąpił i biegł, choć byłam pewna, że jakby bardzo chciał to mógłby mnie zatrzymać w każdej chwili. Moje łapy uderzały o ziemię niemalże bez szelestu, choć biegłam naprawdę szybko. Czułam w sobie wielką siłę, gdy mocne mięśnie pracowały bez zmęczenia. Już prawie mogłam złapać Leę pyskiem za ogon, gdy ta zatrzymała się i podskoczyła w górę. Spadła na mnie, przewracając i wbijając kły w mój kark. Zawyłam z bólu i zrzuciłam ją przez głowę z grzbietu. Stałyśmy przed sobą przygotowane do ataku. Te, które są gotowe walczyć ze sobą do końca i chcą, aby wygrała tylko jedna. Warczałyśmy na siebie i tarłyśmy łapami o ziemię. W końcu moja przeciwniczka zaatakowała, skacząc do mnie. Uniosłam się na tylnich łapach i rzuciłam się wprost na jej szyję, drapiąc ją pazurami. Siostra Setha upadła na plecy z rykiem.
- PRZESTAŃCIE! – krzyknął Jacob. Odwróciłam się do niego i zobaczyłam dokładnie tego wilka, który uratował mnie przed wampirem kilka miesięcy temu. Ten sam jasnorudy kolor sierści i zielono-złote oczy. Nadbiegły dwa inne wilkołaki. Jeden był większy z czarną sierścią, a drugi nieco mniejszy, szarawy, złotooki.
- Ta walka nie ma sensu – to był głos Paula.
- Jesteśmy jedną rodziną, nie niszczmy tego - powiedział Sam. – Zaprzestańcie walki.
Samiec Alfa wydał rozkaz, trzeba było go wykonać. Leah nic nie powiedziała, zawarczała tylko i pobiegła bez słowa w leśną gęstwinę. Mój oddech był szybki, nie mogłam ochłonąć po gonitwie.
- Ona już taka jest, szuka zaczepki. Nie możesz dać się jej sprowokować – pouczył mnie Sam.
- Może lepiej będzie, jak sobie pójdę – rzekłam i odbiegłam w stronę domu. Jake chciał mnie zatrzymać, ale Paul powiedział coś w stylu „Daj jej to wszystko przemyśleć, jest w szoku”.
Czułam się jakbym była w ciele wilka od zawsze. Silne mięśnie, wielkie łapy i pysk, ciepła, miękka sierść. Nie słyszałam już myśli Jacoba, Paula i Sama, ale za to cichy szloch dziewczyny. Leah była gdzieś w pobliżu, więc wolałam się usunąć jak najdalej, w razie, gdybym poczuła ponowną chęć rozszarpania jej. Mimo tego co się wydarzyło, byłam spokojna. Chciałam tylko wrócić do domu, zmienić się z powrotem w człowieka i położyć się do łóżka. Nie znałam tego fragmentu lasu, ale intuicja podpowiadała mi, gdzie mam iść Przeskakiwałam nad mokradłami. Bliżej Forks znalazłam się na jakiejś polanie. Była piękna, nawet teraz, gdy wszystkie rośliny usychały i zbliżała się zima. Na jej środku znajdował się niewielki pagórek. Gdzieniegdzie leżały małe kamienie, rosły krzewy, których mokre liście iskrzyły się, nadając blask całej okolicy. Przypomniałam sobie opowieści Belli o pewnym miejscu, gdzie lubiła przebywać z Edwardem. Opisywała je jako „polanę, gdzie zatrzymywał się czas, a problemy znikały gdzieś daleko”. Doszłam do wniosku, że miała na myśli ten piękny obszar. Zostałabym tam dłużej, gdyby nie to, że coraz wyraźniej słyszałam myśli Lei. Nie chciałam kolejnego starcia z nią.
Zmierzchało gdy dobiegłam do domu. Okazało się, że wystarczy silna wola, by powrócić do normalnego ciała. Byłam jednak naga, bo przy przemianie moje wszystkie ubrania się podarły. Okno od mojego pokoju było na niskim piętrze, więc spróbowałam wskoczyć do środka. Ku mojemu zdziwieniu udało mi się to zrobić jednym susem. Pierwsza zmiana w wilkołaka przyniosła mi nadludzką siłę. To akurat mnie cieszyło. Usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach, szybko więc włożyłam coś na siebie i udawałam, że czytam pierwszą lepszą książkę, którą wzięłam z półki.
- Jesteś w domu? – drzwi otworzyła mama.
- Jak widać – uśmiechnęłam się.
- Nawet nie słyszałam, kiedy wróciłaś. Usłyszałam jakiś szelest, więc przyszłam sprawdzić, czy pies czegoś nie zniszczył. – Jessie leżał grzecznie w nogach łóżka.
- Jestem po prostu cicha i szybka – wyszczerzyłam zęby. Mama tylko parsknęła śmiechem i wyszła.
Zerwał się wiatr, który wpadł przez uchylone okno i zrzucił kilka kartek z biurka. Wstałam by je zamknąć, a w oddali zobaczyłam ogromną, czarną chmurę. Co chwilę strzelały z niej pioruny, a po kilku sekundach dołączył grzmot. Zamknęłam okno i zsunęłam roletę. Byłam w miarę odważną dziewczyną, ale burza to jedna z niewielu rzeczy, których się bałam. Grzmoty pojawiały się coraz częściej i były głośniejsze. Szelest drzew oznaczał, że wiatr się nasilił.
Jessie zajęczał i schował się pod łóżkiem.
- Amy, pójdź na strych i zamknij okna w dachu! – krzyknął ojciec. Niechętnie wstałam i wyszłam z pokoju w kierunku kilkustopniowych schodów. Gdy otworzyłam drzwi na poddasze, usłyszałam padający deszcz. Po chwili przez okna wpadł błysk światła i towarzyszący mu grzmot. Serce mi zadudniło, jakbym o mało co nie wpadła pod rozpędzone auto. Biegiem rzuciłam się w stronę jednego okna i zamknęłam je. Niedaleko znajdowało się kolejne. Nie wiem co mnie skusiło, że przez nie spojrzałam, ale akurat wtedy strzeliła kolejna błyskawica. Rozległ się ogromny huk i zdałam sobie sprawę z tego, że w coś trafiła. Patrzyłam w tamtą stronę i nie minęły dwie minuty, jak ku niebu zaczął się ulatniać czarny dym. Zamknęłam okno i zbiegłam po schodach prosto do kuchni, gdzie siedzieli rodzice.
- Tato, błyskawica w coś trafiła i się pali! – krzyknęłam.
- Gdzie się pali? – ojciec wstał z krzesła.
- W okolicy plaży w La Push, sama nie wiem.
- Trzeba zadzwonić pod 112 – mówiąc to, ojciec porwał telefon i zadzwonił przez głośnomówiący.
- Numer alarmowy Forks, jak się pan nazywa, co się stało i gdzie?
- Moje nazwisko Blind, błyskawica uderzyła w coś w okolicach plaży w La Push i się pali. Mieszkamy około dwa kilometry stamtąd i widać dym nad lasem.
- Zgłoszenie przyjęte, już wysyłamy jednostkę gaśniczą i ratunkową. Proszę pozostać w domu dopóki burza się nie uspokoi.
- Dziękuję – odłożył słuchawkę.
- Myślicie, że to las się pali? – zapytałam.
- Najprawdopodobniej, kochanie – powiedziała mama.
Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu, a na wyświetlaczu migał niebieski napis „Quil”.
Dziękuję za cenne rady ;) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Caroline Cullen dnia Śro 0:16, 23 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Śro 2:06, 23 Gru 2009 |
|
No jak możesz przerywać w takim momencie?! Jestem pod wrażeniem. Amy w końcu się przeobraziła, super. Twoja Leah jest taka sama jak u SMayer - chylę czoła, że udało Ci się uchwycić ten niełatwy charakter i sposób bycia tej Szarej Wilczycy. A tak poza tym: lubię to opowiadanie, ponieważ idealnie opisujesz sforę i relacje jakie w niej panują pomiędzy wszystkimi wilczkami. Świetnie opisałaś przemianę Amy i jej pogoń za bardzo szybką Leą, oraz reakcję pozostałych wilków: stateczny Alfa - Sam, nieznośny - Paul. Wkurza mnie trochę postawa Twojego Jake i jego - moim zdaniem - brak zdecydowania w uczuciach. Ale wierzę, że w końcu się facet określi tak do końca. Czekam co dalej. WENY i ZMIERZCHOWYCH ŚWIĄT! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 8:31, 23 Gru 2009 |
|
okej, mimo wczesnej pory wysilę się na coś konstruktywnego.
Powiem Ci, że jest ok. W poprzednich rozdziałach zalatywało mi kiepścizną, ale teraz jest dobrze. Ciekawa akcja, jakieś takie logiczne wypowiedzi. Nie ma nic płytkiego (odnoszę się do tego rozdziału). Kłótnia z Leą była niezła - wiesz, żadne dziecinne pokrzykiwania czy argumenty. Przemiana w wilka świetnie opisana.
I wiesz co? Ogólnie jestem bardziej za opowiadaniami "Edward i Bella", ale dzięki Twojemu FF zmieniłam zdanie. Zwróciłam też uwagę, że Bella jest z deka zaborcza. xd. ale koniec, wróćmy do tematu. Świetnie oddałaś charakter Lei i wczułaś się w jej uczucia.
Jake.. Hmmm... Niech się chłopak w końcu ogarnie i określi, z którą laską chce być xd
Dobra, koniec. Trochę nie myślę nad ranem;P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 11:57, 23 Gru 2009 |
|
Nooo Amy w koncu zmienila sie wilka...i to za sprawka Lei;)
Nie spodziewalam sie, ze Leah bedzie podrywac Jacoba....troche mnie denerwowala....
Nie spodziewalam sie tez ze wzmianka o Belli az tak rozzlosci Amy...;)
Podobalo mi sie jak opisalas przemiane w wilkolaka, mozna to bylo sobie idealnie wyobrazic...;)
Nie jestem jakims znawca ale zaywazylam kilka powtorzen przy koncowce...
,,- Tato, błyskawica w coś trafiła i się pali!* – krzyknęłam.
- Gdzie się pali?** – ojciec wstał z krzesła.
- W okolicy plaży w La Push, sama nie wiem.
- Trzeba zadzwonić pod 112 – mówiąc to, ojciec porwał telefon i zadzwonił przez głośnomówiący.
- Numer alarmowy Forks, jak się pan nazywa, co się stało i gdzie?
- Moje nazwisko Blind, błyskawica uderzyła w coś w okolicach plaży w La Push i się pali**.,,
Ale jakos specjalnie n ie przeszkadza w czytaniu....
Jestem ciekawa coz tym pozarem, wiec VENY!!!!;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Holly Black
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 16:23, 23 Gru 2009 |
|
No właśnie, jak mogłaś przerwać w TYM momencie, hę ?? :) Part jak zawsze bardzo ciekawy, dzięki dokładnym opisom mogłam sobie wszystko wyobrazić :)
A ta Leah wyszła ci świetnie, i u Ciebie i u Meyer była wku...:)
Życzę weny i nie mogę doczekać się kolejnego odcinka :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:18, 23 Gru 2009 |
|
Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że wstawiłaś nowy rozdział :) Bardzo miły prezent świąteczny :) Przeczytałam go z niezwykłą przyjemnością po ciężkim, pracowitym dniu ;)
Cieszę się, że Amy w końcu zrozumiała, że czuje do Jacoba coś więcej. Tylko ta Leah :lol: Lubię ją w sadze, ale to jej zachowanie typu przyklejanie się do Jacoba mnie poirytowało ;) Jasne - chce się odegrać na Samie, ja to rozumiem, ale chciałabym by wreszcie sprawy między Amy, a Jacobem się uspokoiły i wyjaśniły ;)
A potem ta cała sprawa z biwakiem i tekstami Leah. Boże, ona mnie wykończy :lol: I po chwili zrozumiałam co się stanie. Coś czego bardzo wyczekiwałam. Amy zmieniła się w wilkołaka! Świetnie! Jak pięknie rzuciła się na Leah :lol: I potem zaczęły walczyć, ale im przerwano. Brawa dla Amy.
Potem, gdy Amy wracała do domu i trafiła na polanę Belli i Edwarda. Fajnie, że wplotłaś to w swoje opowiadanie. Spodobało mi się to :)
Potem na burza, pożar i telefon Quila. Cholera, co się tam stało?! Czemu skończyłaś w takim momencie? Jak mogłaś to zrobić? Prawie wyrwałam sobie kępę włosów z głowy, gdy zobaczyłam, że to już koniec. Aaaaa!!!
No dobra, przepraszam :P
Bardzo podobał mi się dzisiejszy rozdział. Uważam, że był jednym z najlepszych w Twoim opowiadaniu.
Nie mogę się doczekać kolejnej części.
Pozdrawiam :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nanah
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 13:29, 24 Gru 2009 |
|
Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i nie żałuję.
Albo inaczej - żałuję, że przeczytałam dopiero teraz, bardzo lubię teksty, w których to wilki "grają" główne role.
Gdy Amy dowiedziała się, że jest wilkołakiem brakowało mi Lei, oczekiwałam jej zupełnie innej niż ją przedstawiłaś takiej przyjaznej, a nie złośliwej. I super, że Amy się w końcu przemieniła, ile można czekać? Zaskoczył mnie powód przemiany, nie wytrzymała dziewczyna... Dobrze,że zrozumiała, co czuje do Jacoba, ale źle, że mu tego nie powiedziała. :sad: Paul nie jest gburowaty, ani nieokrzesany, przypomina mi troszkę książkowego Emmeta. Wampiry rzadko wystepują, ale są intrygujące. Edward kłócący się z Bellą?! :shock: I to jeszcze w miejscu publicznym?
Styl mi odpowiada, akcja rozwija się interesująco i ciekawie. Rozdziały kończą się w takich momentach, że chce się czytać dalej, a na nowy rozdział czekam z niecierpliwością.
Chwała Ci za to opowiadanie.
Pozdrawiam i życzę weny.
Nanah |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nanah dnia Czw 13:33, 24 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
alekzz
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .
|
Wysłany:
Pon 18:57, 11 Sty 2010 |
|
Właśnie przeczytałam twoje opowiadanie 'od deski, do deski' i muszę stwierdzić, że jestem pod wrażeniem. Tekst czyta się lekko i przyjemnie. :) I dosłownie widzę się w postaci Amy. Wiem, wiem, brzmi dziwnie, ale chodzi mi więcej o Bellę. Nigdy jej nie lubiłam i myślę o niej tak samo jak Amy w Twojej historii. =) Na razie życzę Ci dużo, dużo weny i przepraszam za moją niekonstruktywność, ale mam za sobą koszmarny dzień. ;] Czekam na następny rozdział.; *
xoxo. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
capricorn
Człowiek
Dołączył: 17 Wrz 2009
Posty: 71 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 16:19, 12 Sty 2010 |
|
Czyta się bardzo fajnie.
Przeczytałam wszystko za jednym razem.
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|