|
Autor |
Wiadomość |
Verderben
Wilkołak
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 18:54, 02 Lut 2010 |
|
lola13: zdajesz sobie sprawę, że dziewczyny to tylko tłumaczą? Chociaż nie... To ciężka robota, a więc 'aż' lepiej pasuje. W ogóle tłumaczą to z języka niemieckiego, a więc pokłony dla nich, bo ja się trzeci rok niemca uczę, a i tak to dla mnie nadal czarna magia jest.
Co do rozdziału.
Bardzo się ciesze, że oszczędzono nam melodramatycznej sytuacji między Bellą a Jacobem. To wręcz cudownie, że oboje się w kimś zauroczyli, bo zdecydowanie szkoda byłby niszczyć tą więź między nimi. Ponieważ jest ona taka słodka, urocza i ogólnie niewinna. Mimo, iż zdecydowanie za często B. i J. robieni są przyjaciół (którzy zachowują się jak rodzeństwo), to wydaje mi się, że to tego ff pasuje. I tak dużo się dzieje między Ed.em i Bellą, trójkąta raczej nie potrzebujemy.
A Edward... za cholerę nie potrafię rozgryźć tego małego czarnego. Nawet mnie frustruje jego milczenie. Choć mnie to tam nietrudno zdenerwować. Ma się ten dar bulwersowania o byle gówno. xD Hmm, szczerze liczę na to, że jak E. się już odezwie, to nie będzie taka gadka z dupy wzięta, ale krok do przodu w relacjach jego i Belli.
XOXO |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Verderben dnia Wto 19:22, 02 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
lucy2001
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Wrz 2009
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:41, 02 Lut 2010 |
|
Martuś wstawiam i tu komenta. Dziewczyny bardzo dziękuję za nowy rozdział. Rewelacja tłumaczenie. Nawet przez chwilę wstrzymałam oddech jak Jacob zwierzał się Belli. Myślałam, że chce wyznać jej miłość ufff kamień z serca. Nie kumam o co chodzi Edwardowi, na co kurna czeka... mam nadzieję, że przekonamy się już wkrótce. Pozdrawiam. Weny i dużo czasu życzę i mam nadzieję, że kolejny czapik będzie w środę [:D] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Wto 22:56, 02 Lut 2010 |
|
Przeczytałam i... Ech;p
Edward powinien się pospieszyć i dać jakiś znak Belli, a nie się obija i czeka na gwiazdkę z nieba ;P Niech łapie dziewczynę póki może;p
Jako jeden z niewielu ff-ów WR posiada postać Jake'a jako tylko i wyłącznie przyjaciela Belli i to jest ogromny plus tego opo :D Nie mogę jak Indianin ugania się za panną Swa :D Jednak tutaj broni jej i traktuje jak siostrę :) Z początku sądziłam, że chce jej wyznać miłość, ale nie :D I dobrze :D
Co do Belli to w końcu wie, jak czuł się Cullen, kiedy to ona nie zwracała na niego uwagi... Chociaż chłopak przegina. Jednak z drugiej strony może myśleć, że ona chce mu tylko podziękować i nic więcej... Poza tym widział ją z Jackobem, a zatem nie wiadomo co mu się w tej główce kłębi. Niedługo się wszystko wyjaśni, a ja już nie mogę się tego doczekać! :D
Marta, dziękuję za ten rozdział :D Świetne tłumaczenie, jak zawsze, tak jak i Beta Nie wspominam już o speedzie :D
Czasu, weny i więcej komentów życzę Bo chyba tylko tego trzeba :D
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Śro 11:20, 03 Lut 2010 |
|
Córka marnotrawna powróciła
Jak mogłam zapomnieć o tym ff-ie? Jak? Ostatni rozdział jaki czytałam to był ten, w którym byli na kolacji... To straszne.
No i tak, siedząc od wczoraj, nadrabiam me zaległości. Przeczytałam... 13 rozdziałów? A i tak mam ogromny niedosyt!
Sytuacja między Edwardem i Bellą się skomplikowała... i to bardzo. Zastanawia mnie czemu Edward nic z tym nie robi, mimo że Bella wykonała pierwszy krok... Wciąż go wykonuje w sumie. (Niecierpliwie będę czekać na ten Epov :) )
Bella tu jest taka.... bellowata. Znaczy teoretycznie powiedziała "nie" ale jest totalnie niekonsekwentna, a to neutralizuje poprzednie "nie". Gdyby nie spotkała Jake'a to... No nie wiem. Tak jak było napisane w którymś rozdziale: on jest jej aniołem stróżem :)
Momentami mam okropne wrażenie, że ten ff bazuje dokładnie na Zmierzchu, no może poza zamieszaniem na początku. np. Port Angeles i teraz ten telefon Jacoba... A w mojej głowie było tylko: NIE! NIE PRZEMIANA! NIE MIAŁO TU BYĆ WILKOŁAKÓW!
Na szczęście okazało się, że to bardziej ludzki, normalny powód :)
Tłumaczenie świetne i wciąż podziwiam Was za to, że podjęłyście się przekładu z niemieckiego. No i oczywiście jestem za to bardzo wdzięczna!
Weny, czasu, chęci do tłumaczenia i wielu wenodajnych komentarzy :)
Mam ogromną nadzieję, że rozdział pojawi się wkrótce :P
(Czy tylko ja na połączenie Edward+Bella+wolna chata+pogodzenie się mam zb... dziwne myśli? xD)
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Śro 11:41, 03 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Pią 23:29, 05 Lut 2010 |
|
Przybywam z nowy rozdziałem, jednam z małym poślizgiem. :P Mam nadzieję, że czekaliście :) Po tym rozdziale nie ma opcji, żebyście nie zostawili po sobie komentarzy! Jest na tyle ciekawy, że dosłownie musicie. :P Oczywiście dziękujemy za dotychczasowe posty z opiniami :)
Kolejne rozdziały będą się pojawiały trochę rzadziej - przynajmniej z mojej strony, gdyż zaczęła się szkoła i czasami nie daję już rady lecieć na kilka etatów na raz. Mam nadzieję, że zrozumiecie :) Jednak nie będą to przerwy dłuższe niż tydzień! Czyli można powiedzieć, że najgorszym przypadku wracamy do starej formy wrzucania rozdziałów raz ta tydzień, także nie powinniście chyba narzekać. :) Jest jeszcze druga kwestia, a mianowicie wspominałam już o tym, że po następnym rozdziale będziemy wrzucać chapsy złożone z dwóch/trzech, a czasami nawet czterech rozdziałów, gdyż nie chcemy rozdzielać ważnych akcji tak jak jest to w oryginale. Także w takich wypadkach będziecie musiały się uzbroić w cierpliwość, ale mniej więcej daty pojawiania się będziemy podawać z kilkudniowym wyprzedzeniem. :)
A teraz to, co tygrysy lubią najbardziej, czyli... rozdział!
Betowała: Ewelina :*
Rozdział 21.
Fantazja i rzeczywistość
W poniedziałkowy poranek wydawało mi się jakbym była w domu duchów. Panowała taka niesamowita cisza. Przyzwyczaiłam się po prostu do tego, że Renee hałasowała w kuchni przez dwadzieścia cztery godziny dziennie, siedem dni w tygodniu. No tak, może to była lekka przesada, ale dziwiłam się często, co ona tam ciągle czyści.
W każdym bądź razie przez tę ciszę pojechałam wcześniej do szkoły. Chyba rzeczywiście nadawałam z Angelą na tych samych falach, gdyż kiedy zajechałam na miejsce, ona już tam była. Musiałam jej dokładnie zdać relację z rozmowy z Jacobem. Bardzo się ucieszyła.
- W tak razie musimy jeszcze tylko otworzyć oczy Edwardowi - powiedziała zdecydowanie, a ja zaśmiałam się żałośnie.
- Gdyby to było takie proste... - wymruczałam. - Widziałaś przecież, że nie zareagował na frezje. Co powinnam jeszcze zrobić? Kazać wydrukować w gazetce szkolnej: Edwardzie, chcesz być ze mną? Twój łabędź - dodałam sarkastycznie i potrząsnęłam głową.
- To nie jest głupi pomysł - powiedziała Angela i spojrzałam się na nią zdumiona.
- Nawet nie próbuj! - prawie krzyknęłam, a ona się wyszczerzyła.
- W porządku. Znam cię przecież i nadal mam głowę na karku - powiedziała, śmiejąc się.
- Więc musisz mnie tak straszyć? - W dalszym ciągu byłam podburzona. Że też wpadłam na taki pomysł, zdziwiłam się. Jak zrozpaczony musiał być człowiek, który chwyta się takich środków? Odpowiedź była prosta: tak zrozpaczony jak ja. Westchnęłam i położyłam czoło na stole. Angela ostrożnie mnie pogłaskała.
- Zyskałyśmy już więcej uwagi - oznajmiła współczująco. Miałam nadzieję, że jest to prawda. Przez ostatnie dni modliłam się, żeby powiedział te zbawcze słowa „zostańmy przyjaciółmi”. To byłby początek, podstawa, możliwość na więcej...
I wtedy jakiś głos szepnął mi do ucha, że moja jedyna szansa na bycie z Edwardem legła w gruzach, że był lśniącą gwiazdą na niebie, której nie dało się dosięgnąć, a ja mogłam do końca życia gapić się w nocne niebo.
- O wilku mowa - szepnęła Angela. Podniosłam głowę pytająco i dokładnie w tym momencie uświadomiłam sobie co albo raczej kogo miała na myśli. Wkrótce krzesło obok mnie zostało przesunięte po ziemi, a ja usiadłam w bardziej subtelnej pozycji. Już od tygodnia pożyczałam od Angeli lusterko. Pokazywała mi krótkimi gestami czy Edward jakkolwiek inaczej zachowywał się niż zwykle. I także dziś potrząsnęła rozczarowująco głowę. Stłumiłam westchnięcie, skinęłam jej z wdzięczności i obróciłam znowu do swojego stolika.
Rzuciłam spojrzenie w jego stronę, a wzrok Edwarda jak zawsze był zapierający dech w piersiach. Jego włosy... w nieładzie... dzikie... prawie zwierzęco potargane tak, że najchętniej rzuciłabym się na niego, by zakopać w nich moje palce przez tę pokusę...
Zamiast tego trzymałam palce kurczowo uczepione u spodni i poświęcałam jak największą uwagę temu, co działo się za oknem i szukałam na niebie kształtów z chmur.
Była to jedyna rzecz, która powstrzymywała mnie przed gapieniem się na niego przez cały czas. Jednak na prawie co drugiej chmurze widziałam twarz Edwarda. Z jednej strony, potem drugiej, bezpośrednio przede mną albo ze spojrzeniem ponad moimi ramionami i zielone oczy wwiercające się w moje. Prawdopodobnie gdybym wyszła na ulicę, rzucałabym się przechodniom do szyj, bo mój umysł płatał mi figle i wszędzie widziałam jego. Znowu stłumiłam westchnie.
Podczas lekcji moje myśli nadal wirowały wokół niego. Zamknęłam na moment oczy i spróbowałam zapanować nad sobą. Miałam już wystarczająco dużo takich scen podczas snów, że nie potrzebowałam kolejnych epizodów na jawie, które tak czy inaczej na nic się nie zdadzą.
Nie wyczuł tych wszystkich spojrzeń, jakie na niego rzucałam?
Nie wyczuwał napięcia, jakie we mnie się potęgowało, ilekroć tylko przechodził obok mnie?
Nie słyszał bicia mojego serca, które wzmagało się z każdą godziną spędzoną obok niego?
Nie widział mojego bardziej niż zadowolonego uśmiechu, zawsze wtedy, kiedy byłam przekonana, że mnie obserwuje?
Jak się okazuje: nie. Także kiedy byłam wystarczająco pewna, że niepokoił się o mnie i troszczył. W takim razie temu sprytnemu chłopakowi na mnie nie zależało, bo przecież moje zachowanie było bardzo widoczne.
Nie podczas lekcji! - upomniałam się po raz kolejny. Dom czekał na mnie pusty. Nie musiałam pracować, więc miałam wystarczająco czasu na rozmyślania.
Skrzywiłam się, kiedy poczułam rękę na ramieniu i spojrzałam pełna nadziei, jednak zobaczyłam tylko Angelę, która wyrwała mnie z moich fantazji, ponieważ lekcja dobiegła końca. Dałam upust westchnieniu, a ona wyszeptała: przykro mi. Wiedziałam, że życzyła mi, abym powróciła z Edwardem na zwykłą drogę relacji.
Podczas przerwy obiadowej trafiłam na zaskakujący obraz. Edward rozmawiał z trzema kolegami z paczki. Czwartego nigdzie nie widziałam. Siedziałam z przyjaciółmi, a moje spojrzenie lepiło się cały czas w stronę stołu Edwarda i przerwałam w środku rozmowy.
- Gdzie jest Matt? - Mike wyszczerzył zęby i obrócił głowę w przeciwnym kierunku. Przekręciłam się i widziałam go, jak siedział przy stole i drętwo wpatrywał się w okno. Edward musiał go wyrzucić z paczki. Moje serce zrobiło fikołka. Mimo że całą trójka była zamieszana w niedawne zajście, to przyszło mi do głowy, że to Matt był inicjatorem akcji. I pomimo że był unikany przez wszystkich, to cieszyłam się z cudzej krzywdy. Byłam niezmiernie wdzięczna za to Edwardowi. Uśmiechnęłam się zadowolona i spojrzałam krótko na obiekt moich westchnień, który grzecznie rozmawiał z pozostałymi chłopakami, więc poświęciłam uwagę na rozmowy z przyjaciółmi. Angela szczerzyła się tak samo jak ja. Tak, dobrze się tak stało.
Biologia wydawała się dzisiaj interesująca. Pan Banner wyjaśnił nam co nieco o chromosomach i resztę lekcji mieliśmy spędzić nad mikroskopami. Więc znowu musieliśmy pracować w dwójkach i byłam całkowicie przygotowana na bycie miłą dla Edwarda. Może przyniesie to jeszcze jakiś nieoczekiwany zwrot akcji.
Kiedy nauczyciel skończył mówić o dzisiejszym materiale, objaśnił, co mamy zrobić z mikroskopami i prawdę mówiąc, zabrzmiało to całkiem parszywie. Wykrzywiłam parę razy twarz ze wstrętu, jednak podczas eksperymentowania z Edwardem mogłam się spokojnie tego podjąć. Na zakończenie pan Banner powiedział, że mamy wziąć po jednym mikroskopie z szafy i pincety, a preparaty z larwami much z jego biurka.
Zebrałam w sobie całe męstwo i zagadnęłam do Edwarda o podział pracy.
- Pójdę po preparaty - powiedziałam i patrzyłam przy tym bezpośrednio na niego.
- Hm - wymruczał tylko, wstał i poszedł w kierunku szafy. To nie wyglądało dobrze. Jednak były też plusy. Mogło być już tylko lepiej. Sprowadziłam z biurka potrzebne narzędzia i usiadłam z powrotem do naszego stolika. Edward tymczasem ustawił mikroskop na środku. Złożyłam wszystko i spróbowałam ponownie szczęścia.
- Chciałbyś zacząć? - spytałam lekko i odchrząknęłam.
- Hm - ponownie zamruczał i przyciągnął mikroskop do siebie. Nałożył preparat, wziął pincety do rąk i spojrzał przez okular. Obserwowałam, jak powoli przysuwał narzędzie bliżej larwy, jedną z nich złapał mocno preparat, a drugą przystawił do głowy larwy. Przynajmniej próbował to zrobić. Jego ręka drżała tak bardzo, że nie był w stanie jej uspokoić.
Oparł się o mikroskop, jego dłoń zatrzęsła się krótko, a ja parsknęłam przy tym. Zastanawiałam się czy obstawiał na takie same powody jak ja, że miał te trudności.
Przyglądał się znowu preparatowi, przystawił pincetę i... ponownie klęska. Wykrzywił twarz w grymasie, odłożył narzędzia i bez słowa przesunął mikroskop do mnie. Byłam przede wszystkim zaskoczona, bo nie liczyłam się z tym, że tak szybko się podda, jednak nie mogłam zrobić nić więcej, jak tylko zachichotać.
Błąd. Głowa Edwarda strzeliła w moją stronę i wyglądał na złego. Szybko oniemiałam i poświęciłam całą uwagę mikroskopowi. Chciałam być miła, a znowu wszystko popsułam.
Wzięłam pincety i obejrzałam preparat. Parszywe bydło. Pokręciłam nosem z niesmakiem i przełożyłam narzędzia, co udało mi się za jednym zamachem. Zadowolona wyszczerzyłam zęby. Pociągnęłam delikatnie jedną pincetę i oddzieliłam głowę larwy od ciała z przewodem pokarmowym. Z każdym milimetrem, z którym przesuwałam główkę, mój grymas stawał się większy ze wstrętu. To było po prostu takie... ugh.
I wtedy usłyszałam dźwięk, przy którym moje serce zabiło szybciej. Powoli spojrzałam w górę ponad mikroskop i przyjrzałam się Edwardowi, którego przelotny uśmiech zamienił się gwałtownie w surową linię. Jego mina po chwili była zupełnie bez wyrazu. Nie mogłam odwrócić spojrzenia. Wiedziałam dobrze, że cały czas mnie obserwował tak jak ja jego wcześniej. I także on się nie odwrócił. Wzajemnie patrzyliśmy się sobie w oczy. Spokój i zadowolenie narastało we mnie bardziej niż mogłam to sobie wyobrazić.
Patrzy na mnie, głos odzywał się ciągle w mojej głowie. Zanim nie mogłabym się kryć z uczuciami, skierowałam się znowu w stronę mikroskopu i dopiero wtedy pozwoliłam sobie na lekki uśmiech. Wprawdzie miałam nadzieję, że nie zauważył tego. Nie chciałam, żeby wiedział, że uśmiecham się przez niego.
Skupiłam się znowu na larwie i pokręciłam nosem. Przezornie obróciłam główkę tak, że mogłam poznać gruczoły ślinowe, które wcześniej naszkicował pan Banner. W prawej ręce trzymałam pincetę w jednym miejscu, spojrzałam w górę i zabrałam drugą ręką kolejny preparat. Przekręciłam śruby w mikroskopie, dzięki czemu mogłam oglądać gruczoły bliżej. Spojrzałam przez okular, ustawiłam ostrość i zobaczyłam natychmiast olbrzymie chromosomy. To było nieprawdopodobne. Mimo woli uśmiechnęłam się.
Kiedy się napatrzyłam, wzięłam pincetę i odchyliłam się do tyłu. Odłożyłam używane narzędzia i przysunęłam wyzywająco mikroskop do Edwarda.
- Twoja ko... - przerwałam i oniemiałam, kiedy na niego spojrzałam i zauważyłam, że w dalszym ciągu mnie obserwuje. Jego wyraz twarzy nie zmienił się wprawdzie, jednak nadal patrzył mi w oczy, a mój brzuch był pełen motyli. Znowu pożądanie dało o sobie znać. Chciałam zakopać palce się w jego włosach, chciałam naciskać moimi wargami na jego, chciałam poczuć ogień, który towarzyszyłby przy tym, moje ciało idealnie dopasowane do niego, moje ręce wędrujące w dół, na jego piersi, która z pewnością była milsza w dotyku bez t-shirtu.
Edward przerwał kontakt wzrokowy i odwrócił się w stronę mikroskopu, a moja fantazja zniknęła. Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam w bok, by zebrać się w sobie. Rzeczywiście wyglądałam jakbym polowała na łakocie? Tak, na pewno. Jakie to męczące! Z pewnością nabrałam rumieńców. Przymknęłam oczy, oddychałam głęboko i spróbowałam przyglądać mu się jak najbardziej możliwie bez zainteresowania.
Pozostało doświadczenie. Podczas gdy Edward, tym razem ze spokojniejszą ręką, rozdzielał przed sobą larwę, opuściłam na niego wzrok. Ta, zupełnie dobrze. Niestety, jedyne, co mogłam zauważyć, to zarys jego mięśni, które odznaczały się pod koszulką. Również jego biceps wyglądał pokaźnie. Z emocji - a może raczej podniecenia? - przygryzłam nerwowo dolną wargę i kazałam mojemu spojrzeniu rozkosznie wędrować w... hmm... dalsze regiony... Przynajmniej tak daleko jak było to tylko możliwe. Gdyby nie te wszystkie pary uszu otaczające mnie, z pewnością zaczęłabym mruczeć. To, co widziałam, bardzo mi się podobało.
Ziemia do Belli! - upomniałam się i spojrzałam na mikroskop. Edward patrzył się prosto na niego i obstawiałam, że mógł poznać już parę chromosomów. I dopiero teraz rzuciło mi się w oczu, że szczerzył zęby. Przeoczyłam jakiś dowcip? Rzucił krótkie spojrzenie w moją stronę, nim powrócił do okularu i lekko zachichotał.
O Boże! Chwilowo zdrętwiałam. Musiał zobaczyć, że połykałam go wzrokiem. Nie wiedziałam czy miałam powody, by zapaść się pod ziemię, że w ogóle zrobiłam coś takiego czy raczej być zadowolona, ponieważ najwidoczniej rozkoszował się tym. Rozważyłam środkową drogę, popatrzyłam się w stronę okna i nie żałowałam sobie dużego uśmiechu. Wierzyłam, że w końcu odnajdziemy wspólny język i będziemy się normalnie ze sobą obchodzić... tak daleko jak można nazwać to normalnym.
Nie minęło pięć minut, kiedy zadzwonił dzwonek kończący lekcję. Pan Banner zażądał jeszcze, żebyśmy uprzątnęli mikroskopy i pincety. Jak wcześniej się umówiliśmy, Edward odniósł mikroskop, podczas gdy ja złapałam narzędzia. Kiedy obróciłam się znowu, zauważyłam, że pakował już swoje rzeczy. Najchętniej przebiegłabym dzielącą nas przestrzeń, by choć jeszcze przez chwilę przy nim postać. Wydawał się, jakby czegoś szukał, aż jego spojrzenie padło na mnie. Przez moment trwający wieczność patrzyliśmy się na siebie, nim odwrócił się i z lekkim uśmiechem wyszedł na zewnątrz.
W środku wydawałam radosne okrzyki bez końca. Wszystko wskazywało, że idziemy w dobrym kierunku. I to w dość interesującym... Byłam ciekawa, co przyniosą najbliższe godziny. Jedno było pewne - żadnej nudy. Pozbierałam swoje rzeczy i zebrałam się do odejścia w stronę hali sportowej. Tym razem byłam tą, która była myślami całkowicie gdzie indziej, i dlatego trener po jakimś czasie zmienił mnie z inną dziewczyną. Godzinę później Jessica podeszła do mnie i spytała, jak się mają sprawy. Wzruszyłam ramionami.
- Mam dobry humor - odpowiedziałam sucho, a Jess posłała mi znany uśmiech.
- Dobry humor nie wystarczy, by ktoś był w siódmym niebie - stwierdziła dosadnie. To jasne, że zauważyła coś. Kiedy w grę wchodzili chłopacy, wiedziała o wszystkim.
- Skoro tak mówisz - powiedziałam tylko i próbowałam zadźwięczeć z obojętnością. - Moich rodziców nie ma w tym tygodniu i rozmyślałam, co mogę robić - dodałam. Jessica przez chwilę nad czymś rozmyślała, co było u niej rzadkością, i ostatecznie skinęła głową. Byłam zaskoczona, jednak miałam nadzieję, że nie zauważyła tego, ponieważ uwierzyła mi. Miała wyjątkowo rację, ale tak po prostu odpuściła.
Odpowiadało mi to. Jeśli wiedziałaby, że rozmawiam z Edwardem to... tak, to cóż właściwie? Coś się działo między nami? Przecież nie zabrnęliśmy jeszcze tak daleko. Więc... kiedy opowiedziałabym jej, że zrobiłam z siebie głupka przy Edwardzie, cała szkoła by się o tym dowiedziała. Właściwie uważałam to nawet za coś... drażliwego jak tajemnicę, jak gdybyśmy musieli za każdym razem, kiedy ktoś nas spotka, zamykać się jakimś pomieszczeniu i wtedy...
Okej, wystarczy! Dosyć materiału dla moich snów na dzisiejszą noc!
Szczerząc zęby, poszłam do mojego samochodu i pojechałam do domu. Byłam na tyle rozkojarzona, że nie dałabym rady długo siedzieć nad pracami domowymi i potrzebowałam długiego snu. I jak oczekiwałam, śniłam o Edwardzie... o mnie... o nas...
**
Nazajutrz rano byłam już całkowicie gotowa, żeby opowiedzieć o wszystkim Angeli. Ledwo przybyłyśmy na parking, przywitałyśmy się i zaczęłam składać całą relację na jednym wdechu. Była to nowina dobra, bardzo dobra. Opowiadałam dziewczynie po drodze na angielski i także jeszcze w klasie, kiedy było dość głośno i nikt nie mógł usłyszeć naszej rozmowy. Była zaskoczona i zarazem cieszyła się razem ze mną.
- Przyszedł - szepnęła nagle. Czekałam w napięciu na to, co tym razem zrobi. Uważnie patrzyłam na Angelę, która w dalszym ciągu obserwowała Edwarda. Wydawała się być całkowicie skołowana i wyciągnęła powoli głowę w górę, aż... jej usta otworzyły się zupełnie w wielkim szoku. Coś dziwnego musiało się przydarzyć. Patrzyłam na nią pytającym wzorkiem, jednak ona rzucała tylko spojrzenia między mną a Edwardem. Wzruszyłam ramionami, by dać znać, że nic nie rozumiem. Ręką pokazała mi, że mam się obrócić. Kiwnęłam krótko, zrobiłam się aż za bardzo spokojna i obróciłam krzesło. Podczas gdy wykonywałam ten manewr, odsuwając się od stolika, zobaczyłam Edwarda i jego książkę od angielskiego otworzoną na stole. Z zaskoczenia moje ręce wypuściły oparcie krzesła i siła ciążenia zadbała o to, żebym straciła równowagę i runęła głową naprzód. Widziałam już płytę stołu, która nieubłaganie miała się zderzyć z moim czołem, jednak silna ręka złapała mnie za ramię i uchroniła przed wypadkiem. Zszokowana gapiłam się na blat tylko centymetr przede mną, przekręciłam lekko głowę z powodu bólu, którzy szybko pojawił się w moim ramieniu. Zobaczyłam na nim długie palce, które mocno mnie trzymały... te zawsze zręczne ręce, pewne uchwytu.
Musiałam ciężko przełknąć ślinę. Wyczułam gorąco, które rozpłynęło się po moim ciele, ponieważ fantazja znowu nadeszła. Moje spojrzenie wędrowało powoli od ramienia w górę na napięte mięśnie w ręce, która była łatwa do poznania i którą życzyłam sobie móc dotykać. Ramię, do którego chciałam się przytulać. Szyja, na której występowała widoczna żyła, na której najchętniej złożyłabym wargi. Twarz, która wyrażała troskliwość bijącą z oczu, a te wwiercały się w moje, poprzez jedyną w swoim rodzaju zieleń.
Trwaliśmy w namacalnej wieczności z pewnością w bardziej niż niedorzecznej pozycji, jednak żadne z nas nie miało chęci czegokolwiek zmieniać. Ostatecznie Edward przezornie rozluźnił się i jeszcze wolniej puszczał moje ramię. Położyłam stopy na ziemi, by złapać równowagę i podniosłam się powoli. Zwolnił uchwyt całkowicie dopiero wtedy, gdy usiadłam porządnie na krześle. Wpatrywaliśmy się sobie nieprzerwanie w oczy.
- Dziękuję - powiedziałam cicho, w dalszym ciągu zszokowana, kiedy kącik ust Edwarda uniósł się w górę i podarował mi nieodparty uśmiech.
- Nie ma sprawy. - Przy dźwięku jego głosu, tym razem przyjaznym, byłam odurzona, że prawie straciłabym znowu równowagę na krześle. Edward odwrócił spojrzenie na tablicę i również to zrobiłam. Oglądałam moje trzęsące się ręce, które drżały z powodu szoku albo dotyku nieoczekiwanego zbawcy i odetchnęłam parę razy głęboko, by się uspokoić.
Usłyszałam pana Masona, który jak zwykle zaczął swój monolog. Przy tym rzuciłam spojrzenie na książkę Edwarda, która ciągle leżała otwarta na stole. Zapomniałam całkiem o powodzie mojego małego fatum. Dokładniej mówiąc, powód ten leżał na stronie podręcznika.
Pierwsza z moich frezji.
Miał ją w książce, może nawet wysuszoną, ponieważ była całkowicie płaska i oprócz kolorytu nie traciła na piękności.
Zabrał ją ze sobą.
To był z pewnością jego ruch. W tym momencie zapomniałam o panie Masonie i o tym, że byłam w klasie. Widziałam tylko frezję i Edwarda. Faktycznie byłam w siódmym niebie. Pokazał mi jasno i wyraźnie, że chciał więcej. Pytałam się tylko, na co on czekał? Dlaczego w dalszym ciągu nie chciał tego powiedzieć?
Nie mogłam przerwać rozmyślania, gdyż fantazja w dalszym ciągu mnie prześladowała, a skończyła się dopiero, kiedy Edward zatrzasnął książkę. Lekko skołowana patrzyłam na tablicę, przy której stał nauczyciel i przypomniałam sobie, że nadal trwa lekcja. Niestety. Ciągle jak najdyskretniej obserwowałam Edwarda, nawet wtedy, gdy pakowaliśmy rzeczy. Spojrzał na mnie krótko, wyszczerzył zęby i opuścił pomieszczenie. Czekałam już w napięciu, co się stanie na biologii.
Komentarze, komentarze! ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Pią 23:39, 05 Lut 2010 |
|
Tak, zdecydowanie Marta miała rację: rozdział naprawdę słodki. A kiedy przeczytałam o tym zasuszonym kwiatku, to nasunęło mi się pytanie czy w dzisiejszych czasach żyją jacyś romantyczni faceci...? Romantyczni i odważni, aby odkryć się ze swoimi uczuciami.
Lekcja biologii, pomimo eksperymentu z larwą, była wg mnie całkiem słodka. Ukradkowe spojrzenia, uśmiechy... Czegóż chcieć więcej? Cieszy mnie to, że lody zaczynają topnieć, zwłaszcza jeśli chodzi o Edwarda. Bo o Bellę o jej fantazje się nie martwię.
WR świetne, dziękuje za nowy rozdział! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MissCullen
Nowonarodzony
Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 1:27, 06 Lut 2010 |
|
Obie macie rację: rozdział jest całkiem słodki, przyjemnie się go czyta :)
Jednocześnie cały czas się śmiałam, głównie z Belli i jej snów na jawie, gdy tylko Edward pojawił się w pobliżu.
Jak dla mnie doświadczenie z larwą nie było takie złe, myślę, że mogło być całkiem ciekawe (pewnie ze względu na kierunek moich studiów).
Pierwszy raz spotykam się z facetem, który ma odwagę trzymać zasuszony kwiat w swojej książce. Dotąd myślałam, że jest to domena kobiet-romantyczek.
Mówiłam już, że uwielbiam ten ff?
Jeśli nie, mój błąd. Powinnam była.
Jeśli tak, to, cóż, powtórzę się.
Uwieeeelbiaaaam ten ff! Głównie dlatego, że w każdym rozdziale coś się dzieje i zawsze zostawia za sobą niedosyt. I wtedy siedzę jak na szpilkach i czekam na kolejny. Szkoda, że znowu będą nieco rzadziej, ale wiadomo - szkoła, to szkoła.
Ok, chyba się troszkę rozgadałam... pora kończyć.
Więc jeszcze tylko jedno: WENY życzę :)
MissCullen. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Sob 3:03, 06 Lut 2010 |
|
No! To dopiero nazywają się podchody! Zabawa w kotka i myszkę również odpowiada ich zachowaniu. Jak widać zabiegi Belli z frezjami odniosły skute, ale nadal nie wiadomo, co siedzi w głowie Edwarda. Jego zachowania mówi, że jest zainteresowany Bella. Nawet ona sama doszła do tego wniosku, tylko czy, aby na pewno Cullen nie ma powodu do dystansu?;p Cóż, posiadanie takiej przyjaciółki jak Angela to skarb na wagę złota i ona na pewno pomoże pannie Swan rozgryźć to wszystko. Pozostaje cierpliwie czekać, aż ta gra pomiędzy bohaterami nareszcie się zakończy i dojdzie do konfrontacji :D
Dziękuję za ten rozdział i ściskam gorąco;)
Czasu i weny :) |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
maraa17
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 12:25, 06 Lut 2010 |
|
No nieźle. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
W końcu jakiś ruch Edwarda. Ciekawe co się wydarzy na biologi?
Życzę WENY :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 18:06, 06 Lut 2010 |
|
Cytat: |
Znowu stłumiłam westchnie. |
westchnienie :P
to jeden z trudniejszych dla mnie ffów - ja już nie mogę sie doczekać końca... nie dlatego, ze to zły ff, ale właśnie dlatego, ze taki dobry - bardzo chciałabym już wiedzieć jak wszystko autorka zakończy - poza tym mam dość ich mijania się - to dość stresujące ;P
zobaczymy co nam autorka zaserwuje na biologii...
ale romantyzm Edwarda - ta zasuszona frezja... urocze - jakoś mnie wzięło - może dlatego, że też jestem sentymentalna :P
ha! mam nadzieje, że Swan coś zrobi takiego jej - przydałoby się :)
dziękuję tłumaczkom ;P
i jak zwykle morduje za przerywanie w takich momentach, bo teraz i my nie możemy doczekać się lekcji biologii :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Shili
Człowiek
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:15, 06 Lut 2010 |
|
Jak dla mnie ten rozdział był świetny, wreszcie coś ruszyło i mimo, że wygląda to jak zabawa w kotka i myszkę to bardzo mi się podoba. Nie spodziewałam się, że Edward zrobi coś takiego, niby nic wielkiego, ale jednak pokazał, że dla niego to wszystko też dużo znaczy. Podobają mi się te ich uśmiechy i chichoty, ale z niecierpliwością czekam na biologie i to co się na niej wydarzy, bo ciekawość mnie zżera od środka, że tak powiem. Czytając ten rozdział wciąż pojawiał się u mnie banan na twarzy i muszę powiedzieć, że uwielbiam ten ff i aktualnie podskakuję z ekscytacji nad dzisiejszym(a właściwie wczorajszym) rozdziałem niczym piłeczka do ping-ponga. Czekam na więcej, pozdrawiam i bardzo, bardzo dziękuje wam za tłumaczenie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
unusual
Człowiek
Dołączył: 31 Gru 2009
Posty: 77 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Niebo;)
|
Wysłany:
Sob 22:31, 06 Lut 2010 |
|
Dla mnie rozdział był genialny. Nareszcie Bella i Edward przełamują lody, myślałam, że już się nie doczekam . Lekcja biologii była osobliwa i urocza. Te ukradkowe spojrzenia, uśmiechy. Podoba mi się wrażliwość Edwarda i brak strachu w okazywaniu uczuć i sama frezja w książce. Nie dziwię się reakcji Belli- moja byłaby całkiem podobna. No i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział- przerwać w takim momencie?! Toż to skandal!
Życzę powodzenia w tłumaczeniu:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Olcia
Zły wampir
Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 377 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Leszno
|
Wysłany:
Pon 20:59, 08 Lut 2010 |
|
Dziękujemy za wszelkie komentarze.
Wiemy, że czekacie, ale nie zawsze, mimo ogromnych chęci, możemy przybyć do was i dać wam coś nowego. Teoretycznie powinnam poczekać z tym rozdziałem jeszcze trochę, ponieważ...
Nie powiem, gdyż zdradziłabym co nieco z tej części, więc milczę.
Po tej części przyjdzie pora na tzw. zlepieńca, czyli dwa rozdziały zusammen. Kiedy? Na razie planowa data, to sobota, czyli 12.02, ale tak naprawdę wszystko zależy od was. A wasze komentarze potrafią podbudować człowieka i dać mu siłę do dalszej roboty, wiecie, co chciałam wam przez to powiedzieć...
Ok, już nie przeciągam, bo po co.
Rozdział 22
Wyznanie
Beta: Reilee :*
Kiedy cały czas wpatrywałam się w drzwi, przez które właśnie przeszedł Edward, podeszła do mnie Angela, uśmiechając się radośnie. Na mojej twarzy także gościł szeroki uśmiech. O mały włos nie rzuciłabym się jej na szyję, piszcząc i chichocząc przy okazji. Zamiast tego wstałam i objęłam ją delikatnie.
- Nareszcie – wyszeptałam bardziej do siebie.
- Jeśli to prawda, traf miłością rządzi. Jednego Kupid, który sercem włada, zabija strzałą, inny w sidła wpada.* – Angela zacytowała Szekspira. Odsunęłam się trochę i spojrzałam na nią pytająco. – Bądź co bądź, udało ci się go zwabić tymi frezjami. To przecież jest prawda – wytłumaczyła i wzruszyła ramionami. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko się roześmiać.
- Jak zawsze – odparłam, po czym po chwili ciągnęłam dalej. – Prawda jest taka, że faktycznie zadziałało. Zadaję sobie tylko jedno pytanie, czy dostał jakiegoś natchnienia przez noc i dlaczego w takim razie tak długo czekał.
- Cóż, kiedy już się z tym uporacie i w końcu będziecie razem, musisz go o to zapytać, ponieważ mnie też ciekawi jego odpowiedź. Przecież nikt nie może być aż tak ślepym – rzekła Angela podczas drogi na kolejną lekcję.
Przez resztę dnia na mojej twarzy gościł uśmiech. Niektórzy nauczyciele wydawali się być zaskoczeni, iż odpowiadam na ich pytania, będąc przy tym w wyśmienitym humorze. W czasie drogi na stołówkę poczułam, jak motylki w brzuchu zaczynają swój taniec. Kiedy tylko przeszłam przez drzwi, najpierw spojrzałam na stolik, przy którym siedział normalnie Edward. Tym razem też go tam dostrzegłam. Zrobiłam kilka kroków, przybliżając się do przyjaciół, cały czas obserwując chłopaka, kiedy nagle przekręcił głowę w kierunku drzwi. Jego wzrok zatrzymał się na mnie, po czym uśmiechnął się lekko. Jeszcze zanim usiadłam, odwrócił się ponownie do przyjaciół. Spojrzałam na Angelę, która miała uśmiech na twarzy i mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Oczywiście obserwowała całą sytuację.
- Bella? – Usłyszałam głos Bena obok siebie, więc obróciłam się do niego z oczekującym spojrzeniem. – Mogę cię o coś spytać? – dodał. Spoglądał to na mnie, to na Angelę i tak w kółko. Przytaknęłam i już chciał mówić dalej, kiedy przyjaciółka odchrząknęła wyraźnie tak, że Ben i ja spojrzeliśmy na nią. Z wściekłością wpatrywała się w chłopaka. Co było z nimi nie tak?
- Ach, już nic – powiedział nagle. Spojrzałam znów na niego.
- Możesz śmiało pytać – upewniłam go.
- Nie, to nic ważnego. Zapomnij. – Wyciągnął komórkę z kieszeni i zaczął coś robić. Zirytowana spojrzałam na Angelę, ale ta kartkowała książkę od hiszpańskiego, jakby przez cały ten czas nie robiła niczego innego. Mike i Jessica wydawali się być pochłonięci rozmową, niczego nie zauważyli.
- Ang? – spytałam oczekująco. Spojrzała znad książki i czekała, aż powiem coś dalej. – Co? – Nie wiedziałam, jak powinnam to wyrazić.
- Co, co? – odparła. Zachowywała się, jakby nic nie miało miejsca.
- Ang – powiedziałam z naciskiem. Westchnęła i odłożyła podręcznik. Spojrzała krótko na resztę, siedzącą przy stoliku, po czym przechyliła głowę na bok, jakby chciała mi coś pokazać. Spojrzałam w tamtym kierunku, ale już w połowie drogi wiedziałam, co tam na mnie czeka. Gdybym się dalej odwracała, napotkałabym wzrok Edwarda.
Czyli Ben także zauważył, że Edward i ja zachowujemy się… inaczej. Musiałam się przygotować albo i nie na to, że w najbliższej przyszłości opowie o tym innym. Westchnęłam. Nie wiedziałam, czy będą się ze mną cieszyć, czy będą wzburzeni. Druga wersja była bardzo prawdopodobna w przypadku Jessici. Niepokoiło mnie jeszcze, że ta nowinka bardzo szybko rozniosłaby się po całej szkole. Przez resztę przerwy rozmyślałam, jak najlepiej powinnam postąpić.
Idąc na biologię, miałam dziwne wrażenie, jakbym była obserwowana. Z początku myślałam, że mój umysł płata mi figla, ale kiedy usiadłam w klasie, zobaczyłam, że Edward znajdował się bezpośrednio za mną. Więc nie miałam żadnej paranoi. Wyciągnęłam rzeczy z torby, patrząc przy tym na niego. Fakt, że wyciągnął podręcznik od biologii, bardzo mnie zdziwił, ponieważ normalnie czynił to, kiedy zaszła taka potrzeba, czyli kiedy nauczyciel kazał nam coś przeczytać.
W następnym momencie domyślałam się, co może się zaraz wydarzyć. Edward otworzył książkę w określonym miejscu, a mojemu oczom ukazały się dwie ususzone frezje. Mimo iż byłam w pewien sposób na to przygotowana, z zaskoczenia wyślizgnęła mi się książka z ręki i z głuchym dźwiękiem spadła na ziemię, a właściwie na moją stopę.
- Auć! – krzyknęłam, wstając przy tym gwałtownie z krzesła oraz trzymając jedną dłoń na stoliku. Podkurczyłam nogę i chwyciłam ręką bolącą nogę. Wszyscy, którzy byli obecni w sali odwrócili się, ale kiedy zauważyli, że tylko coś mi spadło, powrócili do swoich rozmów. Dlaczego ta cholerna książka musiała być tak duża i ciężka? ku***, ale boli. Potarłam kilka razy bolące miejsce, chociaż przez buta zbyt dużo to nie dało.
Nagle w polu widzenia pojawiła się dłoń, która sięgała po książkę, która wciąż leżała na podłodze. Zdziwiona spojrzałam na Edwarda. Musiał się pochylić nad stołem. Jego głowa znajdowała się zaledwie centymetr od mojej ręki. Pokusa, żeby dotknąć jego włosów była tak silna, że jeszcze kilka sekund w takiej pozycji, a nie byłabym w stanie się powstrzymać. Już wyciągałam palce, kiedy się podniósł i położył książkę na stole. Zostałam w tej dziwnej pozycji jeszcze przez chwilę, wpatrując się w Edwarda, który wolał skierować wzrok na tablicę. Zapomniałam o bólu w stopie.
- Dziękuję – wyszeptałam. Edward odwrócił się lekko do mnie i uśmiechnął się w ten szelmowski sposób, patrząc mi przy tym w oczy.
- Proszę bardzo. – Przyjemny dreszczyk przebiegł mi po plecach. Ten uwodzicielski ton mógł zapowiadać mój upadek. Następnym razem z pewnością rzucę się na niego. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku tak, że znowu zastygłam w dziwnej pozycji. Wpatrywaliśmy się w siebie, dopóki pan Banner nie wszedł do klasy, robiąc przy tym dużo hałasu. Szybko wyprostowałam się i skoncentrowałam na lekcji, aczkolwiek nie mogłam się powstrzymać od regularnego spoglądania na frezje i Edwarda.
Po skończonej lekcji Edward uśmiechnął się lekko. Kiedy wyszedł przez drzwi, oparłam łokcie na blacie i położyłam brodę na złożonych dłoniach. Rozmarzonym wzrokiem spojrzałam na drzwi i przez kilka minut zatonęłam we własnych fantazjach, w których Edward nie wyszedł tak po prostu z klasy, nie…
Podszedł do mnie z uwodzicielskim uśmiechem na ustach. Wziął mnie za rękę i podniósł z krzesła. Wyprowadził z sali, po czym przeszliśmy przez korytarz, a on nie spuszczał ze mnie wzroku. Zabrał mnie na parking do czarnej limuzyny. Otworzył mi drzwi na tylne siedzenie, a ja bez wahania wsiadłam, a on za mną. Dzięki mocno przyciemnianym szybom byliśmy chronieni przed wzrokiem ciekawskich ludzi i wiedziałam, co mnie czekało.
Spojrzał na mnie od góry do dołu, a moje serce zaczęło bić szybciej. Odwrócił się do mnie, wolno… według mnie aż nazbyt wolno. Pochyliłam się do niego. Na karku poczułam jego dłoń, po chwili druga była na mojej talii. Nosem przejechał po moich kościach policzkowych. To tylko nikły ślad dotyku, a ja już jęczałam cicho pełna pożądania.
- Panno Swan… - wyszeptał mi do ucha.
- Panno Swan… - Jego głos przyprawił mnie o gęsią skórkę.
- Panno Swan?
Wróciłam z powrotem do rzeczywistości i spostrzegłam przed sobą pana Bannera, który wydawał się być lekko zaniepokojony.
- Wszystko w porządku?
O mój Boże!!!
Mam nadzieję, że niczego nie zauważył lub, co gorsza, że przez nieuwagę nie powiedziałam czegoś na głos.
- P-przepraszam – odparłam szybko, chwyciłam swoje rzeczy i pospiesznie opuściłam klasę. Bardziej niezręcznie prawdopodobnie już nie mogło być. Właśnie czegoś takiego chciałabym uniknąć.
- Ale oczywiście, nasza kochana Bella, nie miała niczego lepszego do roboty, jak dać ponieść się własnej wyobraźni i to na oczach nauczyciela – powiedziałam drażliwie w myślach.
Byłam spóźniona już na lekcję wychowania fizycznego, więc udałam się od razu na salę gimnastyczną. Mimo to byłam i tak zbyt późno, dlatego za karę musiałam po zajęciach wszystko sama posprzątać. Kiedy w końcu skończyłam, wyczerpana poszłam do samochodu. W drodze do domu myślałam nad tym, czy powinnam pokazać Edwardowi, że go zrozumiałam. Ale z drugiej strony czy mój przykry wypadek nie pokazywał już właściwie wszystkiego… a może nie? Zdecydowałam, że poczekam najpierw na kolejny dzień.
***
Środa minęła dokładnie tak samo jak poprzedni dzień, no prawie tak samo. Tym razem byłam przygotowana na to, ze Edward wyciągnie książkę, otworzy ją, a moim oczom ukaże się kolejna frezja. Wskutek tego nie było już żadnych nieszczęśliwych wypadków w międzyczasie. Z drugiej strony było mi jeszcze trudniej trzymać ręce przy sobie. Musiałam się skoncentrować na czymś innym, a nie zostało mi nic innego niż przyglądanie się chmurom za oknem. Miałam uczucie, że Edward spojrzał dziwnie na mnie kilka razy, jakby nie był pewny, co powinien o tym wszystkim sądzić, ale kiedy opuszczał klasę, na ustach miał mój ulubiony uśmiech. Dlatego musiałam mieć po prostu nadzieję, że nie zrozumiał mnie źle, a właściwie mojej ostrożnej postawy.
Na początku biologii zauważyłam, że zachował dokładną kolejność. Wiedział w jaki dzień, którą frezję mu zostawiłam. Została więc tylko ta, którą przyniosłam mu w piątek. Z pewnością będzie ją miał jutro ze sobą na angielskim. Zadałam sobie pytanie, co w takim razie z biologią. Czy powinnam coś przygotować? Ale możliwe też było, że Edward miał już coś przyszykowane. Nawet jeśli nie przychodziło mi to z łatwością, postanowiłam zostawić inicjatywę Edwardowi.
***
Był czwartek. Tego ranka opowiedziałam jak zwykle Angeli o lekcji biologii. Była prawie tak samo zdenerwowana jak ja, tym co się dzisiaj wydarzy. Na pierwszej lekcji Edward pokazał mi ostatnią frezję, tak jak się tego spodziewałam. Kiedy weszłam do stołówki na przerwie, byłam zaskoczona, ponieważ nie śledził mnie wzrokiem, jak to robił wcześniej. Siedział przy swoim stoliku, wpatrywał się w talerz przed sobą i wydawała się rozmyślać. Przez całą przerwę rozmawiał ze swoimi kolegami. Jego zachowanie zaniepokoiło mnie odrobinę. Na angielskim zachowywał się normalnie. Przez cały czas pytałam się siebie, co go tak absorbowało?
Tym razem Edward był przede mną w klasie od biologii. Obserwowałam go już podczas drogi do stolika. Może w ten sposób mogłam się dowiedzieć, co z nim było. Cały czas był pochłonięty w swoich myślach tak, że kiedy usiadłam, nawet nie zareagował. Jego wzrok skierowany był na tablicę, ale wątpiłam, żeby w ogóle ją zauważał. Całą uwagę poświęciłam znowu chmurom na zewnątrz i także się zamyśliłam. Miałam nadzieję, że to między Edwardem a mną, nieważne jak by to określić, nie skończyło się nagle. W każdym razie zachowywał się dziwnie.
Lekcja nie minęła normalnie. Edward był zatopiony w swoich rozmyślaniach, a nie w temacie zajęć. Było to widoczne, kiedy pan Banner zadał mu dwa razy pytanie i za każdym razem musiał powtarzać, ponieważ Edward nie reagował od razu. Naprawdę dziwne.
Jakieś piętnaście minut przed końcem lekcji, pan Banner rozdał kartki z zadaniami. Mieliśmy odpowiedzieć na pytania, a następnie wymienić się kartkami z sąsiadami, żeby sprawdzić odpowiedzi. Nieszkodliwe zadanie, ale dające mi szansę na rozmowę z Edwardem. Napisałam odpowiedzi na jednej i drugiej stronie kartki i odłożyłam na środek stolika. Kiedy czekałam na to, aż Edward skończy, dla urozmaicenia wpatrywałam się w bezsensowny wzór na pustej kartce, a przy tym ukradkiem spoglądałam na niego. Kiedy usłyszałam szelest kartek, podniosłam wzrok. Chłopak wymienił kartki. Wzdychając, przyciągnęłam jego kartkę do siebie i zabrałam się do poprawy. Wydawało się, że nie potrzebowaliśmy do tego zadania rozmowy, czym byłam bardziej niż zawiedziona.
Zabrałam książkę do ręki i przejrzałam jego odpowiedzi. Nie było niczego do poprawienia, jedynie postawić kilka haczyków. Mimo to sprawdziłam dokładnie każde zdanie w podręczniku dla zabicia czasu. Tym razem Edward był szybszy niż ja i położył moją kartkę między nas, kiedy ja dopiero zaczęłam sprawdzać drugą stronę. Kiedy skończyłam, wymieniłam kartki, a swoją, nie zwracając większej uwagi, schowałam do segregatora, na który następnie położyłam książkę. Nie miałam potrzeby, żeby sprawdzić, czy moje odpowiedzi były prawidłowe. Byłam pewna tego, że były. Oprócz tego zostawiłam w spokoju zachowanie Edwarda. Kiedy nie miałam już nic lepszego do roboty, zaczęłam znowu obserwować chmury, dopóki pan Banner nie podszedł do naszego stolika.
- Skończyliście? – spytał.
- Tak, proszę pana – odparł Edward, podczas kiedy ja dopiero odwracałam się do nauczyciela. Jego głos przyprawił mnie o gęsią skórkę mimo, że te trzy słowa nie były skierowane do mnie.
- Mogę? – Pan Banner wyciągnął rękę po kartkę Edwarda, który mu ją podawał i odwrócił ją tak, żeby nauczyciel mógł bez trudu przeczytać jej treść. Pan Banner przebiegł wzrokiem po odpowiedziach, przytakując przy tym lekko głową. Kiedy skończył, oddał kawałek papieru Edwardowi i zwrócił się do mnie.
- Isabella? – Chciał także zobaczyć moją. Kątem oka dostrzegłam, jak mój sąsiad z ławki nagle sztywnieje na swoim krześle. To było jeszcze bardziej dziwne. O co mu chodzi?
- Ja już ją spakowałam, panie Banner. – Spojrzał na zegarek, a potem po klasie.
- Hm, wygląda na to, że będziemy musieli i tak omówić to na następnej lekcji – powiedział nauczyciel i odszedł. Edward się rozluźnił. Bardzo, bardzo dziwne.
Wraz z dzwonkiem spakowaliśmy nasze rzeczy, a kiedy byłam gotowa spojrzałam na Edwarda. Wzdrygnęłam się lekko z zaskoczenia, ponieważ przyglądał mi się, ale nie jak zwykle z przelotnym lub szelmowskim uśmiechem, tylko jakimś takim dziwnym… odprężonym wzrokiem. A w następnym momencie już się obrócił i wyszedł na zewnątrz. To była już dziwność w najwyższej formie.
Co! Było! Grane!?
Chciałam znać odpowiedź na to pytanie. Dlaczego nie mógł po prostu ze mną porozmawiać? Dlaczego ja go nie zagadam? Teraz było już za późno.
Głupia Bella, głupia Bella! – klęłam na siebie samą. Dzisiejszej nocy nie będę mogła spać spokojnie.
Zajęcia wychowania fizycznego były dzisiaj znowu bardzo męczące. Byłam za to szczęśliwa, że miałam jeszcze półtora tygodnia urlopu. W domu opadłam wyczerpana na kanapę i rozmyślałam przez kilka minut o Edwardzie. Czym różnił się dzisiejszy dzień od poprzednich? Musiałam coś przeoczyć. Po angielskim był jak odmieniony. Wydawał się… na coś… czekać?
Nagle przyszła mi do głowy myśl, która spowodowała, że ze strachem poderwałam się z kanapy. Czy spekulował, że teraz ja znowu przejmuję inicjatywę? Dlatego spoglądał na mnie tak wyczekująco, ponieważ sądził, że coś mu powiem? Z pewnością tak było, a ja głupia krowa nie zauważyłam tego. Mogłabym sama dać sobie w pysk.
Westchnęłam. Nie miałam na nic ochoty, a musiałam odrobić zadanie domowe. Ale wcześniej zabrałam z kuchni coś do picia i do zajedzenia nerwów. Następnie usiadłam na podłodze przed stolikiem w salonie, chwyciłam pilot od starego zestawu stereo i skakałam po kanałach muzycznych, zanim nie trafiłam na coś odpowiedniego. W końcu przyszykowałam książki i otworzyłam segregator. Kartka z zadaniami z biologii, która była luźno włożona, została porwana przez lekki powiew wiatru z stołu i odwróciła się. Teraz dopiero zobaczyłam drugą stronę.
W jakiś sposób mój umysł był jak zaćmiony, jeszcze przez chyba pół wieczności siedziałam i przypatrywałam się kartce.
W końcu przesunęłam lekko segregator i powoli schyliłam się po papier. Podniosłam go ostrożnie i położyłam przed sobą na stole. Do mojej karty z zadaniami była przyczepiona dwoma kawałkami taśmy biała kartka A5, starannie zgięta w połowie. Ostrożnie odkleiłam taśmę, żeby nie uszkodzić zadania. Wydawało mi się, jakbym wiecznie na to czekała. Odłożyłam biologię do segregatora i odsunęłam go na bok. Ciekawa otworzyłam białą kartkę i przeczytałam pierwsze słowo.
Bello
Spojrzałam na wzór poniżej, ale szczerze powiedziawszy, bałam się dalej czytać. Powodu tego zachowania sama nie znałam. Głęboko oddychając, odłożyłam kartkę na stół i skierowałam wzrok na coś innego.
Dobry Boże, jak można bać się kawałka papieru?
Zmusiłam się, żeby ponownie spojrzeń na kartkę, przeczytać kolejne zdanie i szybko odwrócić wzrok. Teraz naprawdę odczuwałam strach przed tym, co było dalej napisane. Wiedziałam, kto to napisał. Poczułam, jak żołądek mi się skręca. Cały czas miałam nadzieję, że jest tam napisane coś dobrego. Maleńkie zaznaczenie, nadzieja, cokolwiek. Najważniejsze było to, że to było… przyjazne. Zamknęłam oczy i policzyłam w myślach do pięćdziesięciu, zanim zebrałam się na odwagę, żeby czytać dalej.
Linijka po linijce.
Raz. Jeszcze raz.
Znaczenia słów docierały do mnie powoli.
Trzeci raz.
Zdumienie pojawiło się na mojej twarzy.
Czwarty raz… piąty…
Zaczęły mi się trząść ręce.
Szósty…
- Edward – wymamrotałam.
*cytat z komedii Szekspira „Wiele hałasu o nic” Akt III, scena I
___________
I jak? Tylko nie gryźć, bić i co tam wam jeszcze przyjdzie do głowy, no chyba, że w formie pisemnej, to zezwalam.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Pon 21:17, 08 Lut 2010 |
|
Czy jeśli będę Was błagać na kolanach to wstawicie szybciej następny rozdział? Jeśli tego nie zrobicie, to strasznie skrzywdzicie nas, czytelników. Nie n, żartuje. Ale jestem tak zdesperowana, aby wiedzieć co jej napisał, że szlag mnie trafia. Czy to było wyznanie miłości? Wyjaśnienie, dlaczego tak się zachowywał? Swoją drogą, Bella pierwszy raz przeklęła.A jej fantazje przyprawiają o miłe dreszcze. I mam nadzieję, że niedługo fikcja stanie się rzeczywistością.
Ich uczucie jest piękne, pomimo tego, iż jeszcze nic sobie nie wyznali. Kocham romantyczne opowieści, a WR z pewnością ma ten romantyczny klimat.
Dziewczyny, jesteście świetne, dziękuje Wam za ten rozdział i błagam o kolejny:)
Buziaki.
Edit: nie gryzę, bo po co, tylko ładnie proszę o kolejny rozdział:) |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 21:23, 08 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Pon 21:22, 08 Lut 2010 |
|
Generalnie chciałaby tylko dodać, że "ból" jaki odczujecie po końcówce tego rozdziału, zostanie wynagrodzony kilkakrotnie w kolejnym "zlepcu", gdyż te 2 rozdziały będą najlepsze z dotychczasowych. :D
I naprawdę prosimy nie wieszać na nas psów! xD To autorka! xD
Zobaczymy, kto ma na tyle silną wole, żeby nie zajrzeć do oryginału, ha. :D
Kommentare, Kommentare, bitte... :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Pon 21:32, 08 Lut 2010 |
|
Laski, co ja Wam powiem? :D
Że świetnie? To wiecie. Że rozdział boski? Macie świadomość. Iż nie mogę się doczekać na dalszy chap? Oczywiste :D Jesteście świetne i oby tak dalej Czekam niecierpliwie do soboty, mimo że wiem co Edward napisał Belli na kartce;p Wiadomo, polski to polski ;p Dzięki jeszcze raz! Przepraszam za mało KK.
Ściskam i czasu z weną życzę! :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Reilee
Zły wampir
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 320 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gloomy Swamp
|
Wysłany:
Pon 21:57, 08 Lut 2010 |
|
Marsi napisał: |
Zobaczymy, kto ma na tyle silną wole, żeby nie zajrzeć do oryginału, ha. :D |
Marsi, powiem Ci, że miałabym moją silną wolę głęboko w nosie, gdybym tylko znała lepiej niemiecki xD
To mnie właśnie najbardziej irytuje w tym ff! Nie wiem, co się wydarzy i jestem skazana na czekanie na Wasze tłumaczenie. Dzięki bogom, jestem betą, więc odrobinę wcześniej dostaję co drugi rozdział. Ale i tak źle mi z tym, że nie wiem, co on jej napisał!!! I się nie dowiem do soboty, bo pewnie ze zlepca wcześniej dostanę rozdział Olci, czyli 24, a tam nie będzie listu. Jestem nieszczęśliwa. T_T
XD
Nie lubię autorki (jak można być tak okrutnym, przedłużać wszystko w nieskończoność i kończyć w takim momencie?!) i Belli. Jeżu, ona jest walnięta, raz tak, raz nie.
Przynajmniej Edzio jest słodki.
Pozdro! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Verderben
Wilkołak
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 21:36, 09 Lut 2010 |
|
To straszne, że rozdział kończy się w takim momencie. Śmiem wręcz przypuszczać, że autorka ma jakieś sadystyczne skłonności. xD
Cytat: |
Zobaczymy, kto ma na tyle silną wole, żeby nie zajrzeć do oryginału, ha. :D |
Teraz to nie kwestia silnej woli, ale znajomości języka. Graa! Z translatora korzystać nie będę. Prędzej odpowiedziałabym na pytanie 'Co było wcześniej, kogut czy jajko?' niż zrozumiała zdania, które by wyszły z takiego tłumaczenia.
Podarowanie tej karteczki może i było urocze (choć wolałabym, żeby Edward powiedział coś dłuższego do Belli), to jednak nie wiem czy treść również jest warta pochwały. Brr, kurczę. Jestem całkowicie zdana na wasze tłumaczenie i to mnie trochę... jakby trochę... dołuje?
Pozostaje mi życzyć weny i w ogóle dużo wolnego czasu, abyście miały czas z siedzeniem nad WR. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 22:00, 09 Lut 2010 |
|
Cytat: |
Zobaczymy, kto ma na tyle silną wole, żeby nie zajrzeć do oryginału, ha. :D |
... Boże... to chyba pierwszy raz jak żałuję, że nie znam niemieckiego... a uczyłam się... przeszło pięć lat... :P
w zasadzie sytuacja się zacieśnia... nie może dojść do niczego innego jak do konfrontacji i tego czekam z przejęciem... nie bardzo wiem, co napisał Edward, ale mam nadzieję, że jego dziwna mania prześladowcza nie objawi się żadnym kolejnym wybrykiem... biorąc pod uwagę jego wcześniejsze wyczyny uważam, że alkohol jednak szkodzi niektórym - dlatego powinno go zostać więcej dla nas ;]
może to mało wychowawcze, ale przynajmniej szczere ;P
dziękuję uroczym tłumaczkom
pozdrawiam
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
maraa17
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 16:22, 10 Lut 2010 |
|
POprostu brak mi słów :) Super rozdział !!! Jestem ciekawa jak się to potoczy. I czy Bella będzie z Edwardem ?
CZekam na kolejny rozdział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|