FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 thin: tfu!rczość pocieszna / 05.01.2011 / Miód perwera [M] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pią 19:56, 17 Wrz 2010 Powrót do góry

No właśnie też mnie zafrapowało, o co chodzi z tym smutnym zakończeniem? Bo Aro wziął się wreszcie do roboty i tylko powiedział Sulpicii, by jęczała, bo chce słyszeć, że przeżywa rozkosz (dodatkowa podnieta dla wielu facetów). Nie rozumiem, o co chodzi z tym smutkiem. Jak to dokładnie odbierasz?
Hmm, napisałaś, że minimalna ilość błędów... czyli że jakieś się ostały. W wolnej chwili daj mi znać, co było nie tak, to poprawię. Nie cierpię zostawiać kwiatków na oślej łączce...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zua_15
Wilkołak



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: opolskie

PostWysłany: Sob 16:19, 18 Wrz 2010 Powrót do góry

Więc właśnie odebrałam tą końcówkę, jakby taka... prośba, jakby miała jęczeć na siłę, właśnie, jakby jej się nie podobało, a go to boli, wolałby wiedzieć, że jest jej dobrze. Może źle przeczytałam, ale:
...Sulpicio? Jęcz dla mnie. Chcę słyszeć, że jest ci dobrze... - odebrałam to jako mówione tonem niepewności, zawodu... Tak jakby Aro nie był pewny, że Sulpicii jest dobrze; chciałby to wiedzieć. To, że ona nie jęczy zmusza go do zastanowienia, czy wszystko na pewno ok...
Być może źle to po prostu zinterpretowałam. Wybacz, ale wiesz - wolę się upewnić ; )

Co do błędów - wiesz, w sumie to nie jestem w 100% pewna czy jakieś błędy były - może to po prostu kwestia, że tak powiem "gustu" - jak komu lepiej się czyta. Ale gdy znajdę dłuższą, wolną chwilę - bo w tym momencie, nie za bardzo mam czas - to przejrzę raz jeszcze cały tekst i jak coś zauważę, to zapodam.

Pozdrawiam. ; *
Zua.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Sob 16:30, 18 Wrz 2010 Powrót do góry

Akurat Aro miałby 100% pewności - pamiętasz o jego talencie? Więc on prosi o ten jęk, bo go to podnieca. Li i tylko. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zua_15
Wilkołak



Dołączył: 22 Lis 2009
Posty: 151
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: opolskie

PostWysłany: Sob 19:22, 18 Wrz 2010 Powrót do góry

Ach, no tak. Przepraszam, mój błąd ; )
Tak więc - gratuluję raz jeszcze wygranej! Tekst udany : *


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Wto 19:33, 21 Wrz 2010 Powrót do góry

Thin, przede wszystkim jeszcze raz gratuluję.
Twój tekst, jak dla mnie był w zasadzie poza wszelką konkurencją. Głównie ze względu na kapitalny pomysł, formę i styl. A! Zapomniałabym o bohaterach, a raczej o głównym narratorze – Aro.
Uwierz mi czytając ten tekst po raz pierwszy śmiałam się na głos, aż się na mnie domownicy patrzyli jak na nienormalną. Ale szczerze, miałam to gdzieś. Zadzwoniłam zaraz później do mojej mamy, która czasem również poczytuje nasze forum i kazałam przeczytać Twojego lemonka. Oddzwoniła po kilkunastu minutach chichocząc w słuchawkę. Miałam wrażenie, że zacznie się zaraz turlać ze śmiechu.
Aro w Twoim tekście jest swoją własną, przepiękną karykaturą. Jak wejdzie na ekrany BD i zacznę się śmiać w kinie w kluczowej scenie na łące, w trakcie konfrontacji Cullenów i sfory z Volturi, to będzie to Twoja wina. A raczej Twojego tekstu.
Erotyczne wspomnienia starego wampira, jego bezbłędne i trafne komentarze poszczególnych zachowań Marka, Kajusza czy Cullenów są po prostu znakomite. Nie mówiąc o fragmencie o da Vincim.
Chylę czoła przed Twoimi niebanalnymi umiejętnościami. Nie sztuką jest pisać dobrze, tego można się zawsze wyuczyć, wypracować styl itd. Sztuką jest pisać tak, aby rozbawić czytelnika do łez, wprawić go w doskonały nastrój. Ty masz ten dar.
Dziękuję za wspaniały tekst. BB


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Śro 23:05, 05 Sty 2011 Powrót do góry

To miało być trochę łagodniejsze, ale jak zaczęłam pisać... A więc proszę, odprysk do MOK. Niczego nie brać na śmiertelnie poważnie.
I jeszcze jedno - ja nic nie piłam!
Autobeta.


----


MIÓD PERWERA


Na osobistej liście najgorszych poranków Charliego Swana dzisiejszy znajdował się w okolicach samego szczytu, bezlitośnie deklasując dzień jego własnego ślubu, kiedy to z wielkim kacem składał przysięgę małżeńską i omal nie pomylił imienia panny młodej z imieniem teściowej, oraz pobudkę w środku lasu, w którym grasował grizzly.
Otóż z samego rana zadzwonił telefon, a interesant dość niewyraźnie wymamrotał w słuchawkę, że chyba potrzebuje pomocy komendanta.
- Homemfacie... - usłyszał Charlie błagalny szept.
- Kto mówi?
- Ike On.
- Przepraszam, nie dosłyszałem...?
- Ke Ton! - zawołał zdesperowany głos.
Charlie nie przypominał sobie nikogo znajomego z japońsko brzmiącym nazwiskiem, ale postanowił być uprzejmy. To nigdy nie bolało, a biedny obcokrajowiec najwyraźniej pilnie potrzebował jego wsparcia. Przyjaźń między narodami...
- Panie Ke Ton, skąd pan ma mój prywatny numer i o co chodzi?
- Mfhkszsz... - usłyszał w odpowiedzi.
- Czy mógłby pan mówić po angielsku? - zapytał tak grzecznie, jak tylko mógł.
- Mfię ohansku!
Był to albo jakiś nieznany dialekt japoński, albo Charlie Swan nawiązał połączenie z kosmitami. Jako że w jego życiu wydarzyło się wystarczająco dużo dziwactw, zmówił szybką modlitwę, by nikt nie chciał go zabrać w przestworza i dogłębnie przebadać, po czym odetchnął głęboko, wyciszył myśli i najspokojniej jak tylko mógł, powiedział:
- Nie denerwujmy się, dobrze? Proszę powoli i wyraźnie powiedzieć, co się takiego stało.
- Homefacie... Mófi Ike Uton...
- Mike? To ty?
- Ufff... freszcie...
Metodą powolnego artykułowania każdej sylaby z osobna (a niektórych nawet po kilka razy, bo Charlie za nic nie mógł zrozumieć, o co chodzi) komendant ustalił, że młody Newton wpakował się w coś, co odbiega od powszechnie uznanej normy, ale chłopak nie bardzo chciał zdradzić przez telefon, co to za kabała. Swan taktownie nie wytknął mu, że jego prywatny telefon z pewnością nie jest na podsłuchu, chyba że pani Stanley posunęła się do tego stopnia w szpiclowaniu, w co szczerze wątpił.
Nie naciskał na wyznania. Doszedł bowiem do wniosku, że i tak wszystkiego dowie się na miejscu. Ucieszył się, że raczej nie nawiąże przy tym bliższej znajomości z zielonymi ludkami, choć niebezpiecznie zakołatała mu myśl, że nic nie wyklucza czarownic, a może i samego Harry'ego Pottera. Forks okazało się przecież bardzo dziwnym miejscem, obfitującym w stworzenia nie występujące w przyrodzie na całym świecie. No, przynajmniej nie w dużym zagęszczeniu, inaczej dawno byłoby coś o owych istotach ogłoszone, może nawet zostałyby wymienione w podręcznikach do biologii.
Przetarł oczy, wstał, przeciągnął się, dopił kawę i poszedł na poszukiwanie czystych spodni. Poprzedniego wieczoru wywrócił się na ścieżce wiodącej do jego osobistego domu. No żeby własna posesja stanęła przeciwko niemu, nie do pomyślenia... Ale ani słowa Sue!
Czuł się nieswojo, wsiadając do policyjnego wozu bez odznaki i munduru. Ale była sobota, a Charlie miał wolne. Uznał to za wystarczające usprawiedliwienie.
Po czym przypomniał sobie, że i tak jest najwyższym rangą policjantem i nikt mu nie narobi rabanu za brak pełnego rynsztunku.
Pocieszywszy się tą myślą, ruszył z całą energią, na jaką stać było stary radiowóz.
- Trzeba cię będzie wymienić, stary – mruknął w stronę kierownicy. Wóz w odpowiedzi zajęczał na zakręcie, jakby chciał mu powiedzieć, że jeszcze za wcześnie na emeryturę i jak go podocierać tu i ówdzie, to będzie sprawował się lepiej niż niejeden młodzieniaszek. Po prawdzie Charlie musiał przyznać mu rację – nowe samochody jakoś często się psuły, a stary dodge trzymał się równie wytrwale jak deklaracja niepodległości.
Komendant przestał o tym dumać, kiedy zorientował się, że wyraża swe myśli na głos i ewidentnie oczekuje od wozu odpowiedzi.
I on śmiał czepiać się wampirów...

Mały motelik, do którego wezwał go Mike, nie rzucał się za bardzo w oczy. Właściwie nie musiał – w mieście nie było dla niego konkurencji, miejscowi tak czy siak kierowali przybyszów w jego stronę. Dzięki temu nikogo nie straszył wielki neon, za to całość sprawiała miłe, intymne wrażenie. Idealne miejsce na schadzkę.
Ponieważ młody Newton nie powiedział, że potrzebuje pomocy we własnym domu, tylko właśnie tutaj, Charlie miał niejakie obawy przed tym, co się stało i co właściwie chłopak tu robił.
Oraz z kim to robił i czy Charliemu zostaną oszczędzone szczegóły.
Niestety, nie zostaną, ale o tym jeszcze biedny komendant Swan nie wiedział. Przed nim jeszcze tylko jakieś pięć minut błogiej nieświadomości...

Wszedł do recepcji. Za ladą nie siedział Sonny, co Charliego dosyć ucieszyło. Sonny był miłym, spokojnym facetem i od lat prowadził ten motel wraz ze swoją żoną, ale trzeba przyznać, że jego postura, wejrzenie i pospolita twarz nieodmiennie kojarzyły się wszystkim z Normanem Batesem*. Charlie na swój sposób lubił tego gościa, ale czułby się niezręcznie, gdyby miał teraz rozmawiać akurat z nim.
- Witaj, Chantal! - zagaił do kobiety stojącej w recepcji.
Z kolei żona Sonny'ego miała imię, które kojarzyło się z najdroższym, subtelnym szampanem. Należało jednak do tęgiej, zażywnej kobiety, której niespożyta energia wciąż wprawiała sąsiedztwo w zadziwienie. Istniała teoria, że gdyby jej energię spożytkować na oświetlenie miasta, latarnie w Forks paliłyby się bez przerwy przez cały rok.
- O, Charlie. Co tam? - zapytała, odkładając gazetę z plotkami z Hollywood.
- Słuchaj, zameldował się u ciebie Michael Newton?
- Może i się zameldował. Wmieszał się w coś? - zapytała podejrzliwie.
- Mam nadzieję, że nie. Wezwał mnie do siebie, muszę z nim pogadać.
Chantal przewróciła oczami.
- Jest pod piątką.
- Daj mi zapasowe klucze, nie jestem pewien, czy da radę sam mi otworzyć drzwi.
Kobieta uniosła brwi i nadstawiła uszu.
- W nocy był całkiem żwawy, Sonny słyszał go aż w recepcji.
Właśnie nadeszła ta chwila, kiedy nieznośne detale postanowiły zepsuć Charliemu dzień.
- Słucham?
- No wiesz, przyjechał tu z twoją podwładną – starannie wymówiła ostatnie słowo i rzuciła komendantowi znaczące spojrzenie. - Nie nudzili się chyba.
Charlie zacisnął powieki.
- Chantal... ehm, nieważne. Po prostu daj mi klucz, dobrze?
Pulchna rączka właścicielki energicznie rzuciła brzęczącym kółeczkiem w stronę przybysza.
- Nie wiem, co tam zastaniesz, ale przygotuj się na inscenizację „Kaliguli”.**

Z lękiem włożył klucz do zamka i przekręcił.
Dwa wdechy.
Wszedł do środka i zamknął drzwi.
Okna były zasłonięte, a w pokoju panowała niemal absolutna ciemność. Można było zobaczyć jedynie zarysy mebli. Na środku zapewne stało łóżko.
- Mike? Jesteś tu?
- Mhm... łócho...
Charlie z ciężkim westchnieniem wymacał na ścianie włącznik i po pstryknięciu zapanowała jasność. A potem skierował wzrok na środek pokoju i zamarł ze zgrozy.
Krwiopijstwo Edwarda Cullena to nic w porównaniu z tym, co zobaczył!
Wielkie łóżko zajmowało lwią część pokoju, zgodnie z zasadą cholernego apartamentu dla nowożeńców nakrywała je bladoróżowa kapa z kokardkami. Na stojącej niewinnie obok szafce prężył się dumnie arsenał... Charlie szybko zaczął sobie wmawiać, że to przyrządy do masażu i nie dopuścił do siebie żadnego innego wyjaśnienia, do czego mogłyby służyć te... te rzeczy.
Wisienką na czubeczku owego tortu był jednak Mike Newton na łóżku.
Rozebrany do rosołu chłopak leżał rozciągnięty na całej szerokości narzuty. Zarówno nogi jak i ręce miał przykute do ram kajdankami z żółtym futerkiem, zaś jego klejnoty rodowe skrywał tylko kawałek szmatki w panterkę. Z ust udało mu się wypluć część materiałowego kwiatka użytego w charakterze knebla, zaś tuż przy twarzy leżała słuchawka od telefonu bezprzewodowego.
- Jezus Maria! - jęknął Charlie.
- Pomofe mi pan? - wystękał Mike, usiłując wypluć resztkę knebla.
Swan odchrząknął i zapytał:
- Gdzie kluczyki?
- Fuflada.
Komendant z odrazą zbliżył się do nocnej szafki, wysunął szufladę i zajrzał do środka. Wyciągnął kluczyki po czym, najspokojniej jak tylko mógł, uwolnił Mike'a z kajdanek. Chłopak zerwał się z łóżka jak oparzony, wyciągnął resztkę kwiatka z ust i pognał do łazienki.
Zza zatrzaśniętych drzwi Charlie usłyszał tylko pełne ulgi „Aaaaach!”. Komendant oparł się o ścianę obok, skrzyżował ramiona na piersi i wpatrując się w klamkę, zapytał:
- Mike, co się... ahm... jak ty się właściwie znalazłeś... w tej... yyy... pozycji?
Dobiegł go szum wody spuszczanej w toalecie, a potem lecącej z kranu. Wreszcie Mike i kawałek materiału w panterkę na kluczowym miejscu wychynęli z toalety. Newton płonął rumieńcem godnym dziewicy w noc poślubną. Podrapał się z zażenowaniem w kark.
- No, wie pan...
- Nie wiem. Nie opowiadaj mi szczegółów, proszę cię, po prostu powiedz, czy jestem na miejscu przestępstwa, czy też nie.
- Nie, nic mi nie jest. - Mike uśmiechnął się nieśmiało, po czym, o ile to możliwe, poczerwieniał jeszcze mocniej i spuścił głowę.
- Odwieźć cię do domu?
Głowa Newtona natychmiast się poderwała.
- Żartuje pan? Amanda się wścieknie. Mamy plany na dzisiaj!
- Pla... plany? - Charlie robił, co mógł, by nie wytrzeszczać oczu, ale przegrał tę walkę. Zdradziły go także brwi, nieposłusznie powędrowawszy w górę.
- No, kontynuujemy... nieważne. Zakuje mnie pan z powrotem?
Gdyby Charlie nie opierał się o ścianę, prawdopodobnie padłby jak długi. Ale ściana wiernie trwała na swym posterunku, więc nic takiego się nie wydarzyło.
- Jak to?
- No... muszę być gotowy, rozumie pan.
- Dobra, młody człowieku, dosyć tego! Wyjaśnij mi, co tu się wyprawia, bo kompletnie nic nie rozumiem! - rozzłościł się Charlie. Wyparzył z domu, by ratować biedaka z jakiejś opresji, zastał go związanego i na poły zakneblowanego, rzucił mu się na ratunek, a teraz ma go zakuć z powrotem?!
- Bo widzi pan, razem z Amandą weszliśmy... tak jakby... w nową fazę naszego związku. Tylko że rano mi powiedziała, że dziś ma pracującą sobotę i pojechała na komendę. Zapomniała mnie rozkuć.
- To fajnie, ale wezwałeś mnie na pomoc, ja cię rozkułem, a teraz chcesz się znowu dać zakuć?
Mike usiadł na łóżku.
- Jak w ogóle dostałeś się do telefonu?
- Zleciał w nocy, zauważyłem rano. Na szczęście.
- Świetnie, a jak wystukałeś do mnie numer?
- Nosem – bąknął Mike.
- Czemu akurat ja?
- Bo pan nikomu nie powie – odparł z prostotą chłopak. Charliego zatchnęła jego ufność i niewinne wejrzenie pośród morza perwersji wokół. Kątem oka komendant wyłapał leżący na podłodze pejcz. Aż nim zatrzęsło.
- O ile mi wiadomo Sonny programuje telefony na najważniejsze numery. Policja jest bodajże pod jedynką, wystarczyło nacisnąć i dodzwoniłbyś się na komendę.
- Komendancie, wiedziałem, że Amanda jest w pracy, ale kto jeszcze? A jeśli nie ona by odebrała?
- Dobrze, ale po co wezwałeś mnie na pomoc, skoro najwyraźniej chcesz zostać znowu skuty i... skuty – chrząknął Swan.
Mike wzruszył ramionami.
- Nie wyobraża pan sobie, jak strasznie chciało mi się sikać. Leżę tu tak ładnych parę godzin, Amanda wróci koło czwartej, nie mogłem już wytrzymać. No i chciałem się nieco przeciągnąć, trochę mi stawy się zastały.
To mówiąc, sięgnął po kajdanki i zatrzasnął jedną z obręczy na swoim nadgarstku.
- Myślę, że sobie poradzisz – warknął Charlie. - Ale nie wchodź mi w najbliższym czasie w drogę, bo ci załatwię takie warunki, że nie wiem, czy w ogóle dasz radę się wysikać!
To powiedziawszy, wyszedł, trzasnąwszy drzwiami. Szedł energicznym krokiem ku wyjściu, mamrocząc o zboczeńcach, niewyżytych gówniarzach i Amandzie Rivers, której przydałoby się porządne lanie. Albo lepiej nie, bo jeszcze sprawiłoby jej to przyjemność!
- No i jak? „Kaligula”? - zagadnęła go Chantal, kiedy mijał recepcję.
- „Kaligula”? - zapytał ze zdziwieniem Charlie. - Kaligula był dziewicą!
Odjechał z motelu z piskiem opon. Do domu. Do kawy. Do jakiegoś ciastka, na pewno jakieś się zachowały. A potem do Sue. Do całego rozkosznego La Push.
Bo niczego tak bardzo teraz nie potrzebował, jak solidnej dawki normalności z wilkołakami i wampirami na czele.


KONIEC



* bohater „Psychozy” A. Hitchcocka
** film z 1979 roku z Malcolmem McDowellem w roli Kaliguli: [link widoczny dla zalogowanych](film)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Czw 19:52, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 14:13, 06 Sty 2011 Powrót do góry

Ach, thinu, uwielbiam twoje pióro! Zawsze poprawia mi nastrój. A jeśli jeszcze to jest dodatek do MOK, no to nic nie mogło powstrzymać mnie przed przeczytaniem.
Pierwszy raz zaczęłam chcichotać przy "japońsko brzmiącym nazwisku". Świetnie udało ci się "z japońska" wyartukułować kawałki nazwiska Mike'a. No i cały opis tej rozmowy jest przezabawny.
Uwielbiam to, z jakim wdziękiem przemycasz do tekstu przeróżne zabawne szczególiki nadające charakter postaciom czy sytuacjom, jak np. to o pani Stanley albo to, że własna chałupa wystąpiła przeciw komendantowi, czy też ściana trwająca wiernie na swoim posterunku. To smaczki, które są dla ciebie bardzo charakterystyczne i za to cię kochamy.
Fantastyczne jak zawsze są twoje porównania, jak i opisy postaci. Np. to:
Cytat:
Istniała teoria, że gdyby jej energię spożytkować na oświetlenie miasta, latarnie paliłyby się bez przerwy przez cały rok.

Naprawdę zazdroszczę ci wyobraźni. Skąd ty bierzesz takie rzeczy?
"Przyrządy do masażu" mnie rozwaliły. Fantastycznie opisujesz reakcje i myśli Charliego, mimo że to nie pierwszoosobówka. Mniamuśne!
Cytat:
Wreszcie Mike i kawałek materiału w panterkę na kluczowym miejscu wychynęli z toalety.

Laughing Laughing Laughing Laughing Laughing Medal normalnie!

No, trochę błędów jest... Wiem, że ty się nie obrażasz za ich wypisywanie, jeno nawet jesteś wdzięczna za znalezienie chwastów i rzucasz się do poprawiania, więc wypiszę ci te, które przyuważyłam:

Cytat:
Był to albo jakiś nieznany dialekt japoński, albo Charlie Swan nawiązał połączenie z kosmitami. Jako że w jego życiu wydarzyło się wystarczająco dużo dziwactw, zmówił szybką modlitwę, by nikt nie chciał go zabrać w przestworza i dogłębnie przebadać, po czym odetchnął głęboko, uspokoił się i najspokojniej jak tylko mógł powiedział:


Poza powtórzeniem na żółto brakuje przecinków przed "jak tylko mógł" i przed "powiedział". To znaczy ten pierwszy jest dyskusyjny, zawsze w podobnych przypadkach mam wątpliwości, a korpus podaje i takie i takie przykłady. Za to ten drugi rozdzielający "mógł" i "potrafił" na pewno jest konieczny.
Cytat:
Czuł się nieswojo wsiadając do policyjnego wozu bez odznaki i munduru.

Tu brakuje przecineczka przed "wsiadając".
Cytat:
Po czym przypomniał sobie, że i tak był najwyższym rangą policjantem i nikt mu nie narobi rabanu za brak pełnego rynsztunku.

że i tak jest najwyższym rangą policjantem.
Cytat:
Pocieszywszy się tą myślą ruszył z całą energią, na jaką stać było stary radiowóz.

Przecinek przed "ruszył".
Cytat:
Komendant przestał o tym rozmyślać, kiedy zorientował się, że wyraża swe myśli na głos i ewidentnie oczekuje od wozu odpowiedzi.

Rozmyślał i myśli trochę blisko...
Cytat:
Niestety, nie zostaną, ale o tym jeszcze biedny komendant Swan nie wiedział. Zostało mu jakieś pięć minut błogiej nieświadomości.

Zostaną i zostało tez trochę blisko.
Cytat:
Pulchna rączka właścicielki energicznie rzuciła brzęczącymi kółeczkiem w stronę przybysza.

"brzeczącymi kółeczkiem"? Tu chyba coś się ci pozajączkowało. Albo brzęczącym kółeczkiem, albo brzęczącymi kółeczkiem kluczami...
Cytat:
- Jezus Maria! - jęknął.

Tu by się przydało "jęknął Charlie", bo poprzednie zdania mówią o Newtonie.
Cytat:
Wyciągnął kluczyki po czym najspokojniej jak tylko mógł uwolnił Mike'a z kajdanek.

Przecinek przed "najskopojniej", przecinek przed "uwolnił".
Cytat:
Komendant oparł się o ścianę obok, skrzyżował ramiona na piersi i wpatrując się w klamkę zapytał:

Przecinek przed "zapytał".
Cytat:
Dobiegł go szum wody spuszczanej w toalecie, a potem puszczonej z kranu.

Może "lecącej" z kranu?
Cytat:
- Charlie robił co mógł, by nie wytrzeszczać oczu, ale przegrał tę walkę.

Przecinek przed "co mógł".
Cytat:
To mówiąc sięgnął po kajdanki i zatrzasnął jedną z obręczy na swoim nadgarstku.

Przecinek między "mówiąc" a "sięgnął".
Cytat:
- Ale nie wchodź mi w najbliższym czasie drogę, bo ci załatwię takie warunki, że nie wiem, czy w ogóle dasz radę się wysikać!

w drogę
Cytat:
To powiedziawszy wyszedł, trzasnąwszy drzwiami.

Przecinek między "wyszedł" a "powiedziawszy".
Cytat:
Do całego, rozkosznego La Push.

A sio z tym przecinkiem.


I na koniec dodam jeszcze, że finał bombowy! Strasznie podobała mi się ta "normalność z wilkołakami i wampirami na czele". Gratulacje, thinu i więcej taki tekstów proszę :)


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Czw 14:21, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:42, 06 Sty 2011 Powrót do góry

Thin, powiem Ci, że śmiałam się już, gdy zobaczyłam tytuł. A to był dopiero początek, to co działo się potem sprawiło, że śmiałam się w głos do monitora. A dzisiejszy dzień w całości był praktycznie przepełniony u mnie smutkiem, więc dziękuję, że mnie rozweseliłaś.

W temacie old wspominałaś o Mike'u i że będzie do podpięte pod MOK. Spodziewałam się wielu rzeczy, ale nie tego, co mnie tu spotkało, naprawdę. Początek mnie zabił, gdy Charlie zastanawiał się, czy dzwoni jakiś Japończyk, który potrzebuje pomocy, czy też może skontaktował się z kosmitami, którzy chcą go porwać i przeprowadzić na nim badania. Aż bałam się pomyśleć, co się stało Newtonowi. Moja wyobraźnia podpowiadała mi taki obrazek, że Mike leży gdzieś pobity, z wybitymi zębami i dlatego tak gada. Miałam go już zakrwawionego przed oczami. Bo albo ktoś go napadł, albo pokłócił się z Amandą i ona go tak urządziła.
Bałam się tego, co Charlie zastanie, gdy dotrze do pokoju, w którym był. Tutaj jeszcze był świetny tekst o energii kobiety i wykorzystaniu jej w Forks. Dobre to było, naprawdę. No i te wzmianki, że Newton był bardzo żwawy wcześniej. Biedny Charlie musiał się czuć naprawdę dziwnie, gdy zobaczył Mike'a na łóżku, z kajdankami, kawałkiem materiału i z arsenałem na szafce, no i z kneblem Laughing I go uwolnił, ten siku zrobił i poprosił o ponowne uwięzienie. Tego się nie spodziewałam. Wyobraziłam sobie Charliego w tej sytuacji i ryczałam ze śmiechu. Jego mina musiała być naprawdę zabójcza. Wiesz, że uwielbiam komendanta Swana i jego zachowanie i że bardzo za nim tęskniłam, więc nie zdajesz sobie sprawy, jaką radochę sprawiłaś mi tym tekstem i powrotem do tego cudownego świata, jaki stworzyłaś w MOK.
Końcówka świetna, jak Charlie wyszedł i ten tekst o Kaliguli. I piękne zdanie:

Cytat:
Bo niczego tak bardzo teraz nie potrzebował, jak solidnej dawki normalności z wilkołakami i wampirami na czele.


Nie pomyślałam, że Charlie może tak pomyśleć, serio. Wszyscy, ale nie on. Jednak i tak bardzo mi to do niego w obecnej chwili pasuje. Wolał ten dziwny świat, do którego nie mógł się przyzwyczaić od Mike'a i perwersji, która okazała się gorsza od picia krwi przez Edwarda. Ten tekst o nim też był boski.
No i chciałam też wspomnieć, że wplotłaś świetnie fragmenty o codzienności, te które tak lubię. O wolnej sobocie, o aucie, czystych spodniach, Sue, ciastach itd. Zawsze to u Ciebie lubiłam, bo wywoływało to u mnie pozytywne emocje i sprawiało, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. Tak było i teraz.
Dziękuję Ci za to. Za chwilowy powrót do ukochanego świata. Za Charliego. I za Miód Perwera Wink

Czekam na kolejne teksty!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Czw 20:31, 06 Sty 2011 Powrót do góry

Thinuś,
I ja dołączam do osób, którym skutecznie poprawiłaś humor. Będzie krótko, bo w zasadzie koleżanki przede mną napisały już wszystko. Przeczytałam wczoraj wieczorem, jak tylko wstawiłaś, a w zasadzie uśmiecham się do dziś, na samo wspomnienie tej miniaturki.
Po pierwsze „pyszny” Charlie. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale ta postać u Ciebie jest po prostu nie do pobicia. I niech się schowają wszystkie Badwardy, przemieleni sto razy przez wyżymaczkę Volturi, łamagi Belle i Belle - Super Hero, rozmaite przytulaśne Emmetty, kapitalne Jaspery a nawet wyłuzdane Alice. Cholera! Nawet mój ukochany Jacob może ewentualnie Twojemu Charliemu przynosić w zębach kapcie. Komendant Swan wg Thina normalnie rządzi!
Oczywiście uchachałam się jak głupia przy rozmowie telefonicznej Mike’a z Charliem, nie mówiąc o scenie z okryciem w panterkę przyrodzenia Newtona.
I tylko stoicki spokój Charliego mógł mnie uratować, choć na końcu, powiem szczerze, że pewnie zareagowałabym tak, jak on. Wznosząc oczy do nieba i prosząc o chwilę normalności z wilkołaczkami i bandą wampirów-wegetarian.
Thinku, pisz więcej i częściej, bo Twoi bohaterowie potrafią czynić cuda. Sprawiają, że mam dobry nastrój na samo ich wspomnienie. To zaczyna być jak warunkowanie klasyczne u psów Pawłowa. Thin napisze mini – Bajka ma dobry humor.
Ściskam.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin