|
Autor |
Wiadomość |
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Nie 10:06, 16 Maj 2010 |
|
Może w tym przypadku normalność może być dziwna, skoro my z tymi swoimi numerkami prześcigamy się, kto będzie bliżej 9 :)
Ja wygrywam i się cieszę.
Dobrze, że teraz przynajmniej już wiem.
A to, że nie wiedzą - czy to źle? Taka konspiracja jest dosyć ekscytująca.
ave 3, 4, 4,5, 5 i ave 7!
pozdrawiam
2x7 |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Nie 10:23, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 10:58, 16 Maj 2010 |
|
od razu trzeba być bliżej 9 - dlaczego? to też pewna forma zamknięcia się na innych ^^
nadszedł mój komentarz - no duże kroki robił - dużo nad sobą myślał i nie wymyślił nic nowego, prócz tego, że było słodko... ale nie było mdło... romantyzm - choć trochę może zbyt mocny jak na dwójkę mężczyzn był uroczy... ale pamiętajmy, że to kobieca wizja, więc się nie czepiam niczego - tym bardziej, że się podobało, a to przecież najważniejsze...
prezenty - no ładnie... to zawsze kolejny krok w związku - w tym przypadku ogromny, bo Jasper ofiarował Edwardowi coś, co od dobrych kilku lat należało do jego rodziny - pamiątki, swoją historię... to zobowiązuje...
natomiast Edward... ta skórzana opaska to jak obrączka... no łezka prawie popłynęła... prawie, bo wyobraziłam sobie Jazza w samej opasce i jakoś myśli poszły właściwie w innym kierunku... nieważne... seska pewnie wie o co kaman... (znowu myślę o opasce ... )
no i te klucze... zaproszenie do domu... mrau... to trudny krok w związku tym bardziej, że rzadko jesteśmy pewni tego jak propozycja zostanie odebrana i zrozumiana... ale to przecież Jasper i Edward, więc nie może być inaczej niż słodko... i erotycznie... no i pomysłowo... poza granicami...
poza tym oczywiście rozbawiła mnie mała konwersacja wewnątrzjasperowa
Jasper myśli napisał: |
To jest lepsze niż prezenty ode mnie. Jak to jest, że on dokładnie wie, co mi dać?
Głupku, to przecież Edward, on wie wszystko. Jeszcze się tego nie nauczyłeś? |
nie mogę się nie uśmiechać... ale ta wiara w to, że Edward jest nieomylny, wszystkowiedzący... bogowie olimpijscy i wy rzymscy-fałszywi... to takie różowe okulary, które się ma przez pierwsze tygodnie trwania związku... a oni zdają się je nosić cały czas... bardzo mi się to podoba, bo chyba zaczynam o czymś takim marzyć ;P
no, następnym razem, gdy się odezwę będzie wiersz... w przeprosiny za zaniedbywanie...
no i nie mogę nie skomentować nowego avka Dzwoneczka - jak dla mnie bomba - codziennie mogę na niego patrzeć :)
całuję genialną tłumaczkę :*, super betę :* i moją żonę :*
pozdrawia
no właśnie - kłopotek, co wpisać...
kirke na 5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Nie 10:53, 30 Maj 2010 |
|
Przeczytałam. Ociągałam się ze względu na szkołę, ale teraz mam już mnóstwo czasu i mogę nadrabiać wszystkie zaległości. Nie było mnie tu chyba i pod poprzednim rozdziałem, ale odniosę się tylko do ostatniego. Niestety, a raczej na szczęście, nic się nie zmieniło. Uwielbiałam ten rozdział przez pierwszą połowę. Nie jestem romantyczką (tak mi się przynajmniej wydaje) ale ta scena była sama w sobie piękna, słodka, urocza. Uwielbiam ich właśnie za relacje, jakie miedź nimi panują, sposób, w jaki się do siebie odnoszą, jak w swoim towarzystwie się zachowują i jak rozkoszni są. Ta scena nabiera jeszcze większego znaczenia i zmienia się mój sposób myślenia, kiedy z powrotem przypominam sobie o nietypowości tego związku. I mogłabym powiedzieć, że najprawdopodobniej przez to, że Jasper jest narratorem i przez jego wrażliwość, zapominam o głównym temacie tego ff'a. Tak jak na początku zwracałam jeszcze na to uwagę i była to dla mnie trochę kontrowersyjna kwestia, teraz nie zwracam na to nawet uwagi. I autorka albo a) dała wyczuć tam zwyczajną relację, przez różnice w charakterze bohaterów, albo b) pokazała jak zwyczajny i naturalny jest to związek. Z początku być może szokujący i inny, sądząc po ocenie okładki, ale w rzeczywistości i w kwestii tego, co najważniejsze - uczuć - niczym się nie różniący. Muszę powiedzieć, że sama z czasem doszłam do takich wniosków i zmieniłam nastawienie do tej historii. Z opowiadania o gejach (wow!), co przy pierwszych rozdziałach było ważnym tematem, stało się jednym wielkim lemonem. A jeśli chodzi o to - nie zmieniłam zdania i kiedy przeszłam do drugiej części tego rozdziału, było ach, a jednak. Ble, ble, ble, nie lubię tryskającej spermy.
Mam taki mały problem, bo nie umiem mówić tu o treści, o zdarzeniach. Nie wiem, co mogłabym powiedzieć o ich prezentach czy wyjeździe na święta. Odsuwam tu takie rzeczy na bok i skupiam się na uczuciach czy czymś, co zwyczajnie można przeżyć. Może dlatego, że nauczyłam się tego przy lemonach, kiedy cała akcja stawała się dla mnie najmniej istotna.
Hm, dziś to chyba na tyle, następnym razem postaram się być bardziej wnikliwa.
Pozdrawiam, Twilek. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pampa
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 1916 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 57 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 20:56, 30 Maj 2010 |
|
to ja tak po swojemu, prosto
przeczytałam od razu wszystko, nie dane mi było do tej pory czekać na następne rozdziały więc jestem że tak powiem na świeżo
na sam początek wielki szacun dla Dzwonka za chęci, za umiejętności, za podjęcie tematu, za humor który na pewno tam wprowadziła (a przynajmniej przełożyła na polskie realia )
a samo opowiadanie... cóż, najpierw może wyjaśnie, że homofobką nie jestem. ani mnie to grzeje ani ziębi co kto w swoich sypialniach i z kim robi
mimo to, po przeczytaniu rozdziałów w których opisane były intymne sceny między bohaterami jakoś tak... trochę nieswojo, trochę dziwnie mi się to czytało. Potem sobie zdałam sprawę że to najprawdopodobniej wina/skutek tego że nie pasowali mi główni bohaterowie a dokładnie postacie z sagi
teraz jestem przekonana, że za każdym razem jak będę widzieć akcje Bella - Edek to w kącie będzie mi się pojawiała sylwetka Jaspera z namiotem w spodniach
z drugiej jednak strony, sceny są tak dobrze opisane że wywoływały u mnie rumieńce i wręcz budyń w kolanach
całość jest opisana z niesamowitym wręcz humorem, postacie są rewelacyjnie nakreślone, wyraziste. Uwielbiam Emmeta i Rosalie, po prostu są boscy
i tak przez Dzwonka stałam się niewolniczą fanką AIEK i teraz jak zapewne Wy wszyscy tutaj będę z niecierpliwością czekać na następne rozdziały |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 19:58, 01 Cze 2010 |
|
UWAGA! LEMONY! NIE DLA DZIECI I WRAŻLIWYCH!
Rozdział 22 "Zdradziecki telefon i pierwszy raz razy dwa"
beta: offca - moja kochana iskierka
To jest wkurwiające niczym wrzód na tyłku.
Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego ludzie poświęcają wiele godzin na przyozdabianie domu wszystkimi tymi Bożonarodzeniowymi pierdołami tylko po to, żeby kilka tygodni później je zdjąć. Wydawało mi się to idiotyczne, ale moja mama uwielbiała, gdy cały dom był udekorowany.
Sama wymigała się od zdejmowania tego syfu, obwieszczając, że ma na głowie zakupy spożywcze i przygotowanie potraw na doroczne przyjęcie Sylwestrowe, wydawane przez rodziców dziś wieczorem. Wobec tego sprzątanie i ściąganie ozdób przypadło w udziale mnie i ojcu. Była dopiero dziewiąta rano, ileż ta kobieta miała do ugotowania?
Gdy tata i ja borykaliśmy się ze zdejmowaniem pieprzonego miliona sznurów światełek z gigantycznej choinki, na którą uparła się mama, moja komórka zabrzęczała w kieszeni. Sięgnąwszy poprzez sploty lampek udrapowanych na barkach i ramionach, zobaczyłem, że dostałem SMS od… Emmetta? To nie było zbyt osobliwe, po prostu ostatnio większość wiadomości była od Edwarda.
stary, mus coś zrbić z Emowardem. nmożlwie nas dłje. bziaki r/e
Zmarszczyłem brwi na ten opis. Rozmawialiśmy z Edwardem bądź wymienialiśmy SMS-y każdego dnia naszej rozłąki. Tęskniłem za nim i on za mną też, ale ilekroć mieliśmy kontakt, wydawał się być w dobrym nastroju.
Do tekstu dołączony był obrazek. Otworzyłem go i zobaczyłem, do czego odnosił się Emmett. Zdjęcie przedstawiało Edwarda. W żadnym razie nie wyglądał na szczęśliwego. Wyglądał jak… Jedynym trafnym słowem byłoby: załamany albo przygnębiony. Ta fotografia z pewnością została zrobiona bez jego wiedzy, nie patrzył w obiektyw. Brwi miał zmarszczone, a wargi lekko wydęte. Komuś, kto go nie zna, mogłoby się wydawać, że jest po prostu w złym nastroju. Ale ja go znałem i nawet na tym złej jakości telefonicznym obrazku mogłem dostrzec smutek w jego oczach.
Cholera.
To było długie półtora tygodnia dla nas obu. Staraliśmy się nawzajem podtrzymywać na duchu i sądziłem, że nam się to udało. Opowiadałem mu historyjki o siostrach, relacjonowałem błazeńskie wybryki mojego zwariowanego ojca i interwencje mamy. Od niego z kolei dowiedziałem się, jak to Em i Rose zajmowali się sobą natychmiast, gdy tylko rodziców nie było w domu, a podczas ich obecności Emmett zachowywał się jak wzór dobrego wychowania i nienagannych manier. Z początku Edward pomyślał, że może ktoś inny przywłaszczył sobie ciało Emmetta.
Były też inne rozmowy telefoniczne, które odbywały się późno w nocy. Te, które pozostawiały nas w poczuciu spełnienia, ale czyniły wzajemną tęsknotę jeszcze bardziej nieznośną. Jedną z korzyści tych nocnych rozmów było odkrycie przeze mnie, jak bardzo sprośnym językiem potrafi się wyrażać Edward. To znaczy, wiedziałem o tym do pewnego stopnia, ale czegoś takiego jeszcze nigdy mi nie zaprezentował. Dzięki Bogu, że nie mógł widzieć, jak się czerwieniłem, gdy mówił do mnie najbardziej niegrzeczne i perwersyjne rzeczy.
Jednak to była myśl do odłożenia na później. Edward, będąc osobą kompletnie pozbawioną egoizmu, ukrywał to, jak dotkliwie odczuwał naszą rozłąkę i jak źle znosił towarzystwo rodziny, która tak naprawdę nie była jego rodziną. Jedyne, czego pragnąłem w tym momencie, to go przytulić.
Po prostu… ku***.
Po odpisaniu Emmettowi, że się tym zajmę, wyplątałem się ze świątecznych świecidełek.
– Hej, tato, muszę do kogoś zadzwonić. Myślisz, że mógłbyś przez chwilę poradzić sobie z tym sam? – zapytałem, wciskając już szybkie wybieranie numeru Edwarda.
– Nie próbujesz wymigać się od pomocy, prawda? – spytał ojciec, unosząc brwi i patrząc na mnie sceptycznie.
– Nie, przysięgam. Tkwimy w tym razem, a nie porzuca się towarzysza niedoli – zapewniłem go. – Po prostu potrzebuję kilku minut, żeby coś załatwić.
– To coś nie ma przypadkiem nic wspólnego z tajemniczymi telefonami i SMS-ami, które wywołują głupkowaty uśmiech na twojej twarzy? – zapytał porozumiewawczym tonem.
Jeszcze nie wyjawiłem prawdy rodzicom. Chyba milion razy już zabierałem się do tego, ale gdy tylko zaczynałem, natychmiast tchórzyłem. Wiedziałem, że zachowuję się jak cipa i że oni zdają sobie sprawę, iż coś jest na rzeczy. Mama obserwowała mnie wzrokiem jastrzębia, odkąd przyjechałem, ale nie przyznała się do tego i nie zapytała wprost, o co chodzi. O nie, Judy Whitlock prędzej przetrzymałaby mnie, czekając, aż sam do niej przyjdę. To było co najmniej wytrącające z równowagi.
– Może mieć – wzruszyłem ramionami, po czym wyszedłem na ganek, żeby móc porozmawiać bez świadków.
Było zajebiście zimno, ale zaryzykowałbym hipotermię, żeby zapewnić sobie trochę prywatności w domu, w którym takie pojęcie było wszystkim obce.
– Hej – odezwał się Edward, odbierając po trzecim sygnale. Ten smutek był obecny w jego głosie. Nieważne, jak bardzo starał się to ukrywać, usłyszałem go.
– Hej, co słychać? – zapytałem nieprzekonująco, nie wiedząc, jak to zmienić, będąc tak daleko od niego.
– Nic specjalnego, oglądam, jak Em i Ross wysysają sobie buźki, standard – zażartował, po czym nastąpił głuchy odgłos uderzenia, co pewnie znaczyło, że oberwał od Emmetta.
– No cóż, to musi być odrażające, całować dziewczynę. Kto chciałby robić coś tak paskudnego? – odparłem, próbując go rozśmieszyć. Udało się.
– No właśnie, prawda? Dziewczyny roznoszą choroby i całe są gąbczaste. Tylko szaleniec chciałby zbliżyć usta do czegoś takiego – powiedział głośniej mój chłopak, w oczywisty sposób dążąc do tego, by Em i Rose go usłyszeli.
Coś mocno walnęło, potem trzasnęło i usłyszałem głos Edwarda krzyczącego: „o ku***”, wraz z Rose mówiącą w tle: „ja ci dam gąbczaste”. Później rozległ się dźwięk świadczący o upuszczonym telefonie, a po nim, sądząc po odgłosach, rozpoczęła się trzecia wojna światowa.
Nie mogłem się powstrzymać od śmiechu, gdy słyszałem, jak Emmmett kibicuje Edwardowi, a następnie, jak Rose oświadcza, że jeśli Em ma nadzieję na jakikolwiek seks jeszcze w tym życiu, to lepiej niech zmieni melodię naprawdę, ku***, szybko. To ciągnęło się przez kilka minut, z telefonem zupełnie zapomnianym na podłodze po tamtej stronie, podczas gdy trójka moich przyjaciół siłowała się i kłóciła ze sobą. Tak bardzo mi ich brakowało w tym momencie. W końcu zapanował spokój i Edward wrócił „na linię”.
– To była niezła zabawa – wysapał, z trudem łapiąc oddech, ale sprawiając wrażenie radosnego. – Jakie masz plany na wieczór?
– Rodzice, jak co roku, urządzają imprezę Sylwestrową. Przypuszczam, że trochę z nimi pobędę, żeby popatrzeć, jak mój ojciec tradycyjnie robi z siebie głupka i jak mama zgrywa zażenowaną, gdy tak naprawdę cichaczem to uwielbia.
– Brzmi jak dobra zabawa. Nie zapomnij zrobić zdjęć. Chcę wszystko zobaczyć – powiedział Edward.
– A co z tobą? Zaplanowaliście coś we trójkę?
– Cóż, rodzice Rose idą na jakiś bal dobroczynny, czy coś takiego. Mieli zaproszenia dla mnie i dla niej, ale nie byli świadomi tego, że pojawi się Emmett, dowiedzieli się o tym dwa dni przed naszym przyjazdem. Więc oddałem mu moje zaproszenie i będę sobie spokojnie imprezował tu, w domu – odrzekł smutnym głosem.
– Kochanie, nikt w ten wieczór nie powinien być sam. Żałuję, że nie mogę teraz być tam z tobą – powiedziałem, współczując nam obu.
– Wiem, Jay, ja też. Słuchaj, sexy para ciska we mnie gromy spojrzeniem. Chcą iść na zakupy, czy coś w tym stylu i upierają się, żebym im towarzyszył. Kocham cię i zadzwonię do ciebie o północy, w ten sposób powitamy Nowy Rok razem. Tęsknię za tobą, do zobaczenia niedługo – zakończył nieco weselszym tonem.
– Też cię kocham, skarbie. Jeszcze tylko kilka dni – powiedziałem, zanim się rozłączyłem.
– A więc kocham i skarbie, tak? – odezwał się głos za mną.
O cholera.
– Mamo, nie wiedziałem, że tu jesteś – powiedziałem, odwracając się twarzą do niej.
– Aha! A teraz opowiedz mi o Skarbie – zażądała, unosząc brwi i prowokując mnie, bym stawił jej czoło.
Tkwię po uszy w szambie.
Wcale nie. Przestań być tchórzliwą cipą i powiedz jej wreszcie.
– Umm, to ktoś, z kim się widuję od kilku miesięcy – odparłem wymijająco, drapiąc się po policzku.
– Powiedziałeś mi w Święto Dziękczynienia, że z nikim się nie spotykasz. I słyszałam: „kochanie”. To dla mnie brzmi cholernie poważnie, Jazz – rzekła, przypierając mnie do muru.
– Pamiętam, co powiedziałem. – Wydąłem wargi jak nadąsane dziecko. – Po prostu nie chciałem ci o tym mówić przez telefon. To jest poważne, mamo. Jestem zakochany i bardzo szczęśliwy. Znalazłem kogoś, kto daje mi szczęście.
Niezły sposób z nieużywaniem zaimków osobowych, spryciarzu.
– W takim razie chcę się dowiedzieć wszystkiego na jej temat. Dlaczego do tej pory o niej nie wspomniałeś? Twój ojciec i ja nie jesteśmy przecież głupi. Wiemy, że coś jest na rzeczy, odkąd przyjechałeś do domu. Widzimy, że jesteś szczęśliwy z kimś, z kim ciągle rozmawiasz przez telefon. A ja w szczególności jestem zadowolona, że zmieniłeś swoje dziwkarskie przyzwyczajenia – powiedziała mama, przytulając mnie.
Nigdy więcej nie chciałbym usłyszeć, jak moja mama mówi „dziwkarski”. Mam dreszcze.
Ale oprócz tego użyła słowa „jej” i nie miałem serca korygować tego błędu w tym momencie. Tak bardzo cieszyła się moim szczęściem, nie chciałem tego niszczyć.
– Mamo, obiecuję, że usiądziemy we troje, z tatą i porozmawiamy o tym, ale nie dzisiaj, dobrze? Za dużo się dzieje – błagałem.
– Okej, ale nie myśl sobie, że ci uszło na sucho, mój panie. Ta konwersacja nie jest skończona – oświadczyła, cofając się i wymachując groźnie palcem wskazującym.
– Dobrze, dobrze. Muszę iść pomóc tacie, zanim sam siebie udusi – rzuciłem i czym prędzej czmychnąłem, by zniknąć jej z oczu.
Później tego wieczora, przyjęcie moich rodziców rozkręciło się na dobre, a ja, ku mojemu zaskoczeniu, bawiłem się naprawdę nieźle. Wszyscy zgromadzili się w salonie; był dość zatłoczony, ale nie zapchany. Ludzie wzajemnie się przekrzykiwali, prowadząc wiele różnych rozmów w tym samym czasie. Ten chaos był kojący.
Udało mi się umknąć przed rodzicami i uniknąć ich prób poruszenia niewygodnego tematu, czyli mojego zaangażowania w związek z nieznaną im dziewczyną. Teraz, gdy trwała impreza, zdałem sobie sprawę, że oddaliłem szczegółowe przesłuchanie o kolejny dzień. Powiem im… jutro.
Z pewnością.
Zrobiłem zdjęcia wszystkich możliwych wybryków i zabawnych sytuacji, które się zdarzyły, żeby potem wspólnie je pooglądać z Edwardem po powrocie. Miło było spędzać czas w otoczeniu rodziny i przyjaciół, wszystkich, w gronie których dorastałem, ale tęskniłem za Edwardem i Emmettem, a nawet za Rosalie.
Adoratorzy moich sióstr byli obecni na przyjęciu i robiłem co w mojej mocy, by na nich groźnie nie spoglądać. Przyłapałem Lucy i Tony’ego Claytona na całowaniu się w garderobie i szybko ich rozdzieliłem, dając Lucy swój telefon, żeby poszła zrobić zdjęcia dla „moich przyjaciół w szkole” i mając nadzieję, że to ją jakoś rozproszy.
Popędziła natychmiast, aby się tym zająć, podczas gdy ja jednym okiem świdrowałem chłopaka, który zbezcześcił niewinność mojej małej siostrzyczki. Przyszło kilku dawnych przyjaciół ze szkoły i siedzieliśmy razem w grupce, plotkując i nadrabiając zaległości. Było miło.
Hałas naszych rozmów ucichł, gdy Lucy wrzasnęła: – O rany! O rany! O Boże! – głosem tak piskliwym, że mógłby skruszyć szkło. Patrząc przez pokój, by zorientować się, co jest powodem tej wrzawy, zobaczyłem, że siostra ściska w dłoniach mój telefon.
O ja pierdolę.
– Jasper, czy ty na tym zdjęciu całujesz chłopaka? – wykrzyknęła ponownie Lucy, wyciągając przed siebie rękę z telefonem wyświetlającym obrazek, na którym całowaliśmy się z Edwardem, tak żeby każdy mógł widzieć.
A niech mnie… w tyłek i bez nawilżacza.
Stwierdzić, że w pokoju zapadła cisza, byłoby niedopowiedzeniem. Wszyscy utkwili we mnie wzrok, to znaczy po tym, jak już przyjrzeli się zdjęciu w telefonie. Wiele twarzy wyrażało szok, ale ja skupiłem się jedynie na tych, które należały do moich rodziców. A wyrażały one znacznie więcej niż szok. Konsternację, smutek, a przede wszystkim – rozczarowanie.
Nie mogłem znieść tego spojrzenia, więc zrobiłem jedyną rzecz, na jaką było mnie stać – wyszedłem z domu bez słowa. Pobiegłem na róg ulicy, którą, na moje pieprzone szczęście, przejeżdżała taksówka. Przywołując ją, miałem w głowie tylko jeden cel: Edwarda.
Na szczęście miałem przy sobie portfel i klucze. Na nieszczęście, nie zabrałem kurtki ani telefonu, ani niczego innego. Kurs do Ann Arbor to spory koszt, ale nie potrafiłem w tym momencie stawić czoła rodzicom. Nie przy tych wszystkich świadkach, gapiących się i snujących przypuszczenia. To było zbyt wiele.
Nie w taki sposób chciałem wyjawić prawdę rodzinie. Miałem w głowie ułożoną mowę, pragnąłem im opowiedzieć o tym, jak bardzo szczęśliwy jestem i o osobie będącej tego przyczyną. Potem, powoli naprowadziłbym ich na to, że ten ktoś jest mężczyzną, ma na imię Edward i że jestem w nim bardzo zakochany.
Nigdy, w żadnym scenariuszu nie wyobrażałem sobie, że mogłoby się to wydarzyć przed tłumem ludzi. Albo że wydałaby mnie moja własna siostra. Nie mogłem cofnąć czasu i czegokolwiek zmienić, nie było też sensu rozpaczać, że nie powiedziałem im wcześniej. Cała odpowiedzialność spoczywała na mnie i wiedziałem, że w końcu będę musiał wypić piwo, którego naważyłem, ale nie w tej chwili, nie tej nocy. Wszystkim, czego w tym momencie pragnąłem, był Edward. A ponieważ nie mogłem go mieć, musiał mi wystarczyć jego dom.
Gdy przyjechałem na miejsce, na ganku i w salonie paliły się światła, jakby zapraszały mnie do środka. Zapłaciłem kierowcy, dając mu szczodry napiwek i wyczerpując w ten sposób cały zapas gotówki, jaki miałem. Mozolnie dobrnąłem do drzwi, spostrzegając po drodze, że ktoś odśnieżył chodnik i wysypał go solą.
Wsuwając w zamek klucz, który dał mi Edward, usłyszałem coś, co brzmiało, jakby wewnątrz ktoś grał na fortepianie, ale zlekceważyłem to, jako wytwór mojej nadgorliwej wyobraźni. Gdy byłem już po drugiej stronie drzwi, zdałem sobie sprawę, że nie była to iluzja i rzeczywiście ktoś gra. Popędziłem do pokoju muzycznego i zastałem tam Edwarda, pochylonego nad klawiaturą i zatraconego w muzyce powstającej pod jego palcami.
Inaczej niż zeszłym razem, gdy znalazłem go grającego, teraz pośpieszyłem do niego od razu. Podszedłem od tyłu i przytuliłem go, czując ulgę, że nie był złudzeniem. Dźwięki urwały się, gdy Edward podskoczył z wrażenia i chwycił mnie za przedramiona.
– Jasper? – powiedział, obróciwszy głowę, by mi się przyjrzeć.
– Tak, kochanie, to ja – odparłem, pocierając nosem o jego włosy i wdychając znajomy zapach, utrwalając to wszystko w pamięci.
– Co ty tu robisz? – zapytał, okręcając się w moich objęciach, by być twarzą do mnie.
– Mógłbym spytać cię o to samo, ale w tej chwili nie ma to dla mnie większego znaczenia. Jesteś tutaj i tylko to się liczy – odpowiedziałem.
Dźwignąwszy go z ławki, żeby móc w pełni uścisnąć, odetchnąłem z ulgą – był tutaj, stał tuż przede mną, właśnie teraz, gdy go najbardziej potrzebowałem. Wydawał się jeszcze piękniejszy, niż zapamiętałem, ale to na pewno mój umysł stroił sobie ze mnie żarty albo czas rozłąki tak podziałał. Było tak niesamowicie cudownie po prostu czuć znowu jego obecność, zniknął tępy ból w moim wnętrzu, zastąpiony falą ciepła, które ogarniało mnie zawsze, gdy byłem blisko niego.
– Edward, potrzebuję cię. Proszę – błagałem, całując go jak desperat, po raz pierwszy od czasu, który wydawał się wiecznością. Po kilku minutach ponownego zaznajamiania się z jego ustami, odsunąłem się i wsparłem czoło o jego głowę. Była tylko jedna rzecz, której pragnąłem właśnie teraz.
– Chcę należeć do ciebie, kochanie.
– Jay, nie wiem, co się stało, ale nie jestem przekonany, czy to jest najlepszy moment – wykrztusił, przyglądając mi się i poszukując na mojej twarzy śladu tego, co najwyraźniej mnie martwiło.
– Kochanie, potrzebuję cię. Pragnę cię dotykać, trzymać w ramionach, kochać. Chcę, żebyś to samo robił ze mną. Obiecuję, że ci powiem, ale potem. Proszę? – błagałem, jednocześnie prowadząc nas w stronę sypialni.
Bez stawiania zbytniego oporu Edward poddał się i natarł na mnie z zachłannością, jakiej dotąd u niego nie widziałem. Wyglądało na to, że on też był mnie spragniony tak bardzo, jak ja jego. Wkrótce obaj byliśmy nadzy, Edward leżał na mnie i poruszaliśmy się, ocierając o siebie. To było szalone, namiętne i zajebiście wspaniałe. Nie istniało nic poza nami, nie było rodziców, zmartwień ani smutku. Jedynie miłość, pożądanie i przyjemność, którą sobie wzajemnie dawaliśmy.
Edward chwycił buteleczkę nawilżacza i przesunął się w dół. Niemal z szacunkiem spojrzał na mojego członka, po czym przejechał po nim opuszkami palców, jakby ucząc się mnie na nowo i doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Potrzebowałem więcej, chciałem go całego.
– Proszę.
Patrząc na mnie błyszczącymi oczami, powiedział:
– Wiem, że to mało romantyczne i na dodatek raniące moje ego, mówić ci coś takiego, ale nie uda mi się wytrwać zbyt długo. Ale, ku***, obiecuję, że ci to wynagrodzę.
Mogłem jedynie pokiwać głową, jako że moc jego spojrzenia i determinacja w głosie odebrała mi mowę. Ogarnęło mnie zdenerwowanie, gdy Edward zgiął mi nogi w kolanach i rozłożył moje uda, eksponując wszystko. Miałem jako takie pojęcie, z logistycznego punktu widzenia, co się teraz ma wydarzyć i… strasznie tego chciałem. Zdawałem sobie sprawę, że czeka mnie co najmniej dyskomfort, a najprawdopodobniej ból. Ale miałem nadzieję, że w którymś momencie przerodzi się to w przyjemność. Niesamowitą przyjemność.
Poza tym, nie chodziło wyłącznie o aspekt fizyczny. Chodziło o połączenie jego i mnie w jedną całość. To właśnie więź emocjonalna, osiągnięta poprzez fizyczne zespolenie była tym, czego potrzebowałem, czego obaj potrzebowaliśmy.
Edward pochylił głowę i objąwszy ustami mojego penisa, zaczął go pieścić językiem. Byłem tak skupiony na tym doznaniu, że aż podskoczyłem, gdy poczułem śliski palec napierający na moje wejście.
– Ciii… spokojnie. Chcę spróbować uczynić to dla ciebie jak najmniej bolesnym, ale musisz mi pomóc i się odprężyć – powiedział Edward, uwalniając mojego członka, za to rytmicznie wsuwając we mnie i wysuwając palec.
Biorąc głęboki wdech i wydychając powoli powietrze, zrobiłem, jak prosił. Wiedziałem, że muszę się zrelaksować, że spinanie się sprawi, iż będzie to trudniejsze dla nas obu. Powróciwszy do pieszczenia mojego członka, Edward dodał po jakimś czasie drugi palec. Ponownie się napiąłem, ale zaraz rozluźniłem mięśnie i wtedy dyskomfort zniknął.
Robiliśmy to już wcześniej, przygotowując się na ten moment. Teraz gdy nadszedł, okazało się, że i tak było to nieprzydatne. Bo w głębi umysłu podczas tych prób wiedziałem, że skończy się na palcach. Tym razem mieliśmy się nie zatrzymać, dopóki Edward nie znajdzie się we mnie. Ta myśl zarówno mnie przerażała, jak i ekscytowała. Chciałem tego, chciałem jego, ale zdawałem sobie sprawę, że po tym nie będzie już powrotu do tego, co było.
A chciałbyś tego? Zawrócić?
Nie, ale to takie… nieodwracalne.
Nie robisz sobie przecież tatuażu, tylko masz się pieprzyć. To wielka różnica.
Wypierając wszystkie myśli z umysłu, skoncentrowałem się na języku Edwarda, który zataczał kółka wokół główki mojego penisa, przyprawiając mnie o dreszcze. Do tego czasu Edward dołączył trzeci palec, rozciągając mnie odpowiednio. Patrzył mi w oczy i nie wydawał się ani zdenerwowany, ani niecierpliwy, ani też przestraszony. Jedynie wdzięczny, kochający i zajebiście podniecony. I to był właśnie moment, w którym wiedziałem bez cienia wątpliwości, że jestem gotowy.
– Jestem gotowy – wyszeptałem do niego.
– Na pewno? – zapytał, przysiadając na piętach.
Kiwając potwierdzająco głową, spytałem: – Jak chcesz to zrobić?
– Umm… Wiem, że może to nie najintymniejsza pozycja, ale myślę, że najlepiej byłoby, gdybyś wsparł się na kolanach, a ja ulokowałbym się za tobą. Jestem pewien, że w ten sposób nie powinno być tak źle – odpowiedział niepewnie, głaszcząc mnie po udzie.
Wtedy przypomniałem sobie, że przecież dla niego to też jest nieznany teren. Nie byłem w tym osamotniony. Uczyliśmy się tego razem i razem robiliśmy to po raz pierwszy. Myśl, że Edward był w głębi ducha tak samo zdenerwowany, choć to ukrywał, dodawała mi otuchy.
– Okej – przytaknąłem, biorąc do ręki przygotowaną wcześniej prezerwatywę i nakładając mu ją.
Wziąwszy buteleczkę z nawilżaczem, pokryłem nim szczodrze jego osłoniętego kondomem członka, jednocześnie całując Edwarda gwałtownie i próbując w ten sposób uwolnić się od napięcia nerwowego. Gdy skończyłem, przekręciłem się i zgiąwszy nogi w kolanach, wsparłem brzuch na udach. Czułem się strasznie odsłonięty i szczerze mówiąc, miałem wrażenie, że wyglądam głupio i raczej mało seksownie w tej pozycji.
Edward odegnał te uczucia, czule wodząc dłonią wzdłuż moich pleców, szepcząc, jaki jestem piękny i jak bardzo mnie pragnie. Uspokajał mnie tak, jak tylko on to potrafił. Tego właśnie chciałem – tych pełnych miłości, czułych dotknięć oraz szeptanych komplementów. Dzięki nim warto było znieść dyskomfort i ból, których się spodziewałem.
Znowu poczułem palce u wejścia, a Edward oparł czoło między moimi łopatkami. Było wilgotne, świadcząc o zdenerwowaniu. Sięgając przez ramię, musnąłem jego włosy na tyle, na ile mogłem.
– Edward, chcę tego. Chcę tego z tobą, tylko z tobą – wymamrotałem, starając się go uspokoić. – Jestem gotowy. My jesteśmy gotowi.
Jego czoło przesunęło się po moim kręgosłupie, palce zostały wycofane, a zamiast nich u wejścia poczułem członka. Edward nie napierał ani nie przyciągał mnie. Po prostu tkwił tam nieruchomo, jak gdyby przysposabiając się do tego, co miało się wydarzyć. Byłem w stanie wyczuć energię kumulującą się z jego nerwów i pulsujące w nim napięcie.
– Edward, nie sądzisz, że już najwyższy czas pożegnać się z dziewictwem? Ja przynajmniej chciałbym je stracić – roześmiałem się.
– Jak to jest, że ty po prostu wiesz, co do mnie powiedzieć – również się roześmiał, ocierając czołem o moje plecy i otaczając ramieniem barki, by przyciągnąć mnie bliżej. – Tak naprawdę to bardziej się martwię, że sprawię ci ból i nie wytrwam na tyle długo, by okazało się, że było warto.
– Nieważne, długo czy krótko, będzie warto. Obaj zdajemy sobie sprawę, że ta runda długo nie potrwa. Po prostu zróbmy to, żebyśmy mogli przejść do rundy drugiej – powiedziałem, wtulając policzek w jego ramię. To miało być bardziej dla niego niż dla mnie. Wiedziałem o tym i najwyraźniej mój fiut też wiedział, bo sflaczał.
– Okej, jesteś gotowy? – zapytał, całując mnie przy kręgosłupie.
Kiwając po prostu głową, wypchnąłem biodra nieco w tył. Przystawiając główkę swojego penisa do mojego otworu, pchnął z wahaniem, pokonując naturalny opór ciała.
– Kocham cię, Jay – wyszeptał w moje plecy, po czym wepchnął we mnie członka.
– Też cię kocham – wydusiłem przez zaciśnięte zęby, gdy ból, niepodobny do żadnego innego, jaki zdarzyło mi się czuć, przeszył dolną połowę mojego ciała, sprawiając, że natychmiast się spiąłem.
– Oddychaj, skarbie. Musisz oddychać – powiedział Edward. Jego głos również wykazywał napięcie.
Zrobiłem, jak mi kazał – wciągnąłem głęboko powietrze i wolno wypuściłem, kilka razy. Ból rozproszył się i pozostał tylko nieznaczny dyskomfort. Wiedziałem, że najgorsze już za mną. Edward ścisnął moje ramię, po czym w ślimaczym tempie wykonał biodrami ruch do przodu, aż całą długością znalazł się wewnątrz mnie.
– ku***, Jay, po prostu ku***! – wykrztusił przez zaciśnięte zęby przy moich plecach. Słychać w tym było przyjemność graniczącą z cierpieniem i wiedziałem, że był blisko orgazmu.
Ból zniknął już całkowicie, ustępując miejsca jedynie dziwnemu wrażeniu niewygodnego rozciągnięcia. Nie było zbyt przyjemne, ale nie spodziewałem się, że będzie. Nie za pierwszym razem. Jednak odczuwałem też połączenie, zespolenie z Edwardem i bliskość, której nie doświadczyłem w żadnym z moich przeszłych podbojów.
Oczekiwałem, że zacznie się poruszać, lub coś zrobi, cokolwiek, więc zacisnąłem mięśnie wokół niego, tak jak tylko mogłem najlepiej, żeby dać mu to do zrozumienia. To spowodowało jego natychmiastowy wytrysk. Czułem, jak spuszcza się w kondom, a jego ciałem wstrząsają dreszcze, przy akompaniamencie charczenia i przekleństw.
Ja pierdolę, dobry jestem.
Edward opadł na mnie bezwładnie, jego policzek trącał mój bark, gdy oddech powracał do normalnego tempa.
– Cóż, to było interesujące – powiedziałem, nie bardzo wierząc w to, co się właśnie wydarzyło.
– Całkowicie się z tobą zgadzam. – Jego chichot wstrząsał naszymi ciałami.
– A więc, przyjmuję, że było dobrze? – zapytałem, muskając włosy mojego chłopaka.
– Można tak powiedzieć. Dobrze nie jest jednak określeniem, które się nasuwa – odparł.
Powoli uniósł ciało z moich pleców i wyciągnął ze mnie wiotkiego penisa. Doznanie, gdy opuszczał moje wnętrze, było osobliwe i niemal natychmiast odczułem stratę. Chciałem go w ten sposób znowu, i to niedługo. Gładząc mnie czule po plecach i całując u podstawy kręgosłupa, Edward opadł na łóżko i westchnął głośno.
– A jakiego sformułowania byś użył? – zapytałem.
Okręcając się na bok, żeby móc na niego patrzeć syknąłem wskutek raptownego bólu, spowodowanego tym ruchem. Nie był to jakiś wielki dyskomfort, jak można by oczekiwać, ale warto było pocierpieć, żeby zobaczyć ten wyraz twarzy mojego ukochanego.
– Nie sądzę, że istnieje odpowiednie, naprawdę. Ale jak ty się czujesz? – zapytał, przyglądając mi się promiennym spojrzeniem, pełnym miłości i wdzięczności.
– W porządku. Trochę obolały. Nic, czego bym się nie spodziewał – wzruszyłem ramionami, bo taka była prawda.
– Na pewno?
– Tak, na pewno – odpowiedziałem, trącając pięścią jego ramię, żeby dać mu to jasno do zrozumienia.
– Okej.
Edward westchnął głośno, po czym wstał z łóżka i zniknął z pokoju. Wkrótce wrócił, odświeżony i z myjką w dłoni, namoczoną w ciepłej wodzie. Podszedł do mnie i delikatnie oczyścił moje ciało ze wszystkich śladów tego, co tu przed chwilą zaszło. Gdy skończył, wczołgał się do łóżka i ułożył za mną „na łyżeczkę”, przyciągając mnie do siebie tak blisko, że niemal ciężko było mi oddychać.
– No dobrze – powiedział z wahaniem, zanim podjął po chwili. – Powiesz mi, dlaczego nagle pojawiłeś się w moim domu w sylwestrowy wieczór, a potem błagałeś mnie, żebym cię wziął?
– Wcale cię nie błagałem – prychnąłem.
– Semantyka. Co się dzieje, Jay? – zapytał, przeciągając nosem w górę i w dół po moim karku.
– Czy nie możemy po prostu rozkoszować się chwilą? – spytałem, wykręcając się od odpowiedzi.
Edward sapnął z irytacją w moją szyję, po czym westchnął bardziej do siebie, jakby miał do czynienia z nieznośnym dzieckiem. Zdawałem sobie sprawę, że tak właśnie się zachowuję.
– Możemy się rozkoszować i rozmawiać w tym samym czasie. Im szybciej wyrzucisz to z siebie, tym prędzej będę mógł cie znowu mieć. Wiesz przecież, że możesz powiedzieć mi wszystko, prawda? – zapytał, całując mnie w szyję i przełamując mój opór.
– Wiem. I powiem ci, ale przedtem porozmawiajmy o tym, dlaczego ty tutaj jesteś, podczas gdy powinieneś być w Winnetce. Jeszcze dziś rano, gdy się słyszeliśmy, byłeś tam. Co się stało? – powiedziałem surowym tonem, odwracając głowę, by spojrzeć na niego przez ramię i uniosłem oskarżycielsko brwi.
– Ech, to będzie brzmiało żałośnie, ale proszę bardzo. Po tym jak skończyliśmy gadać przez telefon, było mi smutno i czułem się okropnie. Rose i Em starali się mnie rozweselić, ale ich pławienie się w szczęściu tylko pogarszało sprawę. Chciałem być blisko ciebie i pomysł, żeby spędzić dzisiejszy wieczór samotnie, błąkając się po wielkim domu Hale’ów, wydał mi się mniej niż pociągający. Więc złapałem w południe pociąg z Chicago i wróciłem. Tutaj przynajmniej mogłem być bliżej ciebie, a także czuć się swobodnie we własnym domu, rozumiesz?
– To ma sens i wcale nie jest żałosne. Zrobiłem tak samo, ale w innych okolicznościach – powiedziałem. Odwróciwszy głowę z powrotem i patrząc przed siebie na pokój, myślałem o wszystkim, co się wydarzyło.
– No to powiesz mi wreszcie, co się stało? Zakładam, że twoi rodzice już o nas wiedzą, zważywszy na to, co zaszło przed chwilą. Czy się mylę? – zapytał łagodnie, wzmacniając na moment uścisk.
– Wiedzą, ale chodzi o to, jak się dowiedzieli – westchnąłem, zagrzebując się bardziej w objęcia Edwarda.
Nie miałem zamiaru płakać, mimo że czułem zbierające się łzy. Sam sobie zapracowałem na to, co się zdarzyło. Mogłem winić tylko siebie. Gdybym nie był taką cipą i po prostu im powiedział, nie tak by to wszystko wyglądało.
Edward słuchał cierpliwie, gdy opowiadałem o tym, jak zmagałem się z wyznaniem prawdy rodzicom przez ostatnie półtora tygodnia. Jak parokrotnie stchórzyłem i jak mama dorwała mnie rano na ganku. O unikaniu rodziców po tym zdarzeniu, głośnym i publicznym wsypaniu mnie przez Lucy oraz, że tak powiem, o ucieczce z miejsca przestępstwa.
Zamiast pocieszać mnie i głaskać po głowie, powiedział mi, co zrobiłem źle i jak powinienem był to załatwić. To było szczere i ostre, dokładnie to, co potrzebowałem usłyszeć. Edward uświadomił mi też, że należało zostać i porozmawiać z rodzicami, bez względu na to, jak niezręczna stała się sytuacja. Przypuszczał, że zadręczają się teraz tym, co się ze mną dzieje i nakazał mi, żebym przynajmniej dał im znać, że wszystko ze mną w porządku.
Wręczył mi swój telefon i nie ustąpił, dopóki do nich nie zadzwoniłem. Nie był na mnie zły, jedynie rozczarowany, że zrobiłem coś tak nieodpowiedzialnego. Wiedziałem, że ma rację i nie było mi przykro z powodu jego tonu czy też ostrych słów. Myślałem o tym dokładnie w ten sam sposób.
Zadzwoniłem więc do rodziców i powiadomiłem ich, że mam się dobrze, wróciłem do szkoły i że zobaczę się z nimi następnego dnia. Przeprosiwszy za to, że tak wybiegłem i że przez to martwili się o mnie, zapewniłem, że wkrótce o wszystkim porozmawiamy. Temat mojej orientacji seksualnej i zdjęcia faceta, którego całowałem nie został poruszony. Rodzice wyrazili jedynie ulgę, słysząc, że jestem bezpieczny i nic mi nie jest. I za to byłem im dozgonnie wdzięczny.
Po tym telefonie nastrój zrobił się nieco lżejszy. Trzymając się w objęciach, rozmawialiśmy o wszystkim, co wydarzyło się podczas naszej rozłąki, jak i o tym, co przeżyliśmy razem chwilę temu. Żartowaliśmy na temat odczucia ulgi z pozbycia się etykietki „prawiczek”. Mówiliśmy sobie, jak cholernie szczęśliwi jesteśmy, że możemy znowu być razem, nie mogąc uwierzyć w zrządzenie losu, które przyciągnęło nas do siebie właśnie wtedy, gdy tak bardzo byliśmy sobie potrzebni.
Gdy klimat tej rozmowy stał się bardziej zmysłowy, tak jak to zawsze się działo w naszym przypadku, wyczułem, jak Edward za mną twardnieje, co spowodowało w konsekwencji erekcję u mnie. Pozostaliśmy ułożeni na boku, Edward zasypywał moje plecy, ramiona i szyję mokrymi pocałunkami i uszczypnięciami, podczas gdy jego ręce wyrabiały cuda z moją klatką piersiową i brzuchem. Podniecenie narastało powoli, za to intensywnie, obaj pragnęliśmy delektować się tą chwilą, wyryć ją trwale w pamięci. Tym razem wiedziałem, czego oczekiwać, gdy ponownie przygotowywał mnie na jego przyjęcie.
Zgiąłem nogę i przyciągnąłem kolano do klatki piersiowej, by dać mu więcej przestrzeni, gdy wszedł we mnie po raz drugi. Ciągle czułem dyskomfort i nieznaczny ból, ale teraz był też nowy element. Przyjemność. Doznanie niepodobne do żadnego z tych, których dotąd doświadczyłem. Bardzo intensywne i pochłaniające. Tylko ono się liczyło.
Jedno ramię Edwarda było ułożone pode mną, trzymając mnie jak najbliżej niego, drugie krzyżowało się z moim i dotykało klatki piersiowej, z dłonią zakotwiczoną na moim barku, działającą jak dźwignia. Czułem jego dyszenie na karku. Nasze ciała były dociśnięte do siebie od ramion po biodra, bliżej, niż bym sądził, że to możliwe. Trzymałem rękę na biodrze Edwarda i zachęcałem go, ustalałem tempo. To było wszystko, na co mogłem mieć wpływ, zbyt mocno zatracony, by robić cokolwiek poza odczuwaniem.
Nie padały żadne słowa, jedynie nieskładne pomruki wyrażające miłość, całkowitą jedność i rozkosz, razem z jękami i sapaniem, gdy poruszaliśmy się synchronicznie, działając wespół, by osiągnąć spełnienie. Dłoń Edwarda opuściła mój bark, by owinąć się wokół członka, przeciągając po nim razem z każdym pchnięciem. Jego zęby kąsały moją szyję. Dotyk i ugryzienia niezmiernie zwiększały wymiar doznań.
Dzieląc ten jedyny perfekcyjny, krystaliczny moment, który pojawia się tylko wtedy, gdy jest się zespolonym z drugą osobą, dotarliśmy razem do punktu, w którym świat zatrząsł się wokół nas i razem wpadaliśmy w cudowną otchłań, gdzie nie istnieje nic poza zmysłami, przyjemnością i poczuciem stanowienia kompletnej całości.
All I Ever Knew And More _ Outtake 1
-------------------
No cóż... na razie nie ma dalszych rozdziałów, jak wiecie. Napiszę do Hope i zobaczymy, co odpowie. Póki co, będę wam umilać czas lemonowymi dodatkami "All I Ever Mnew And More". |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 15:15, 20 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Kitikejt
Zły wampir
Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:00, 01 Cze 2010 |
|
Z natury swojej i założeń programowych nie czytam FF, ale... Koleżanki Oldboyki tak nęciły, drażniły, zachęcały, że nie oparłam się i przeczytałam .
O fabule dyskutować nie będę albowiem „de gustibus ...”. Powiem tylko, że skoro ja wolę facetów to nie mnie potępiać kogokolwiek za podobne pragnienia .
Jeżeli chodzi o resztę to AIEK jest całkiem fajnie napisany. Żywe opisy (momentami aż zbyt obrazowe ), świetnie przedstawieni bohaterowie oraz spora dawka humoru sprawiają, że czyta się szybko i przyjemnie. Na kolana powalały mnie zwłaszcza auto-dialogi Jaspera .
Momentami chichotałam jak szalona, by za moment spłonąć wściekłym rumieńcem (mimo iż nie zaliczam się do przesadnie pruderyjnych osób). Uważam, że tekst, który jest w stanie wywołać uczucia u czytelnika jest tekstem co najmniej dobrym .
Jedno „ale” to sprawa, która przeszkadza mi przy wszystkich FF. Jak widać autorka ma wyobraźnię i talent by swoją wizję ubrać w słowa, nie widzę więc powodu, dla którego nie mogła by się pokusić o własnych bohaterów. Czy to musiał być Edward, Jasper, Emmet itp.? Drażniły mnie wszelkie odwołania do Sagi Zmierzchu, zwłaszcza, że dla fabuły były one zupełnie nieistotne. Gdyby bohater miał na imię John, Wojtek, czy jakkolwiek inaczej, gdyby jeździł zielonym, fioletowym czy żółtym w kwiatki volkswagenem, polonezem, fiatem zamiast srebrnego volvo nie miało by to żadnego wpływu na jakość opowiadania a było by całkowicie „własnością” autorki. Wiem, wiem – nie był by to wtedy ff ale tak już mam . Uważam, że zarówno bohaterowie, ich unikatowe atrybuty jak i wymyślony świat należą do autora, który ich powołał do życia. Wszelkie podejmowane próby pisarskie są godne pochwały – w końcu zawsze jest szansa na kolejny fenomen , ale skoro ktoś tworzy nowe opowiadanie, które „firmuje” własnym nazwiskiem / pseudonimem, winien sobie zapewnić własnych bohaterów i odpowiedni dla nich świat.
Jeszcze słówko do Tłumaczki. Przyznaję się bez bicia, że nie oparłam się i przeczytałam sobie 22 rozdział w oryginale, zamiast grzecznie poczekać na tłumaczenie . Pierwszy raz zdarzyło mi się znaleźć tekst, który byłby lepszy w tłumaczeniu niż w oryginale. Bardzo dużo czytam, zarówno po polsku jak i po angielsku i szczerze muszę powiedzieć: chylę czoła! Czytanie w obcym języku jest łatwe, ale tłumaczenie, tak by nie „zgubić” po drodze oryginału nie jest sprawą prostą. Gratuluję. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Wto 20:11, 01 Cze 2010 |
|
noo Kitkejt to nasz dział 'Kącik autora' jest stworzony dla ciebie :) A szczerze mówiąc zwykle mam ten sam problem i dlatego czytam bardzo niewiele ff'ów. Ale ten mnie sobie kupił
ostatni rozdział jakaś nostalgia mnie dopada... Ale mamy jeszcze dodatki chociaż pewnie umrę od tych wszystkich nieestetycznych czasowników i rzeczowników, ale czego się nie robi dla gayfamily xD
Ten rozdział jest dość emocjonujący, trzeba przyznać. Wyjście z szafy Jaspera było spektakularne i pewnie strasznie traumatyczne. A cipa to z niego straszna, nie da się ukryć. No zwiał! no co, spodziewał się, że rodzinka rzuci się na niego z widelcami, wyciągniętymi z pieczeni? I rzuci się kastrować? No bez przesady - stchórzył.
Ale dzięki temu miałyśmy w końcu TĘ scenę
Hopey nie wie co to poetycki opis więc zaserwowała nam naturalizm w pełnej krasie Cóż - wyszło autentycznie i w sumie fajnie. W dodatkach jest więcej finezji
No ale jestem dumna z naszych chłopców - precz z dziewictwem! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kju
Dobry wampir
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 836 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:25, 01 Cze 2010 |
|
piekny rozdzial, jestem usatysfakcjonowania, ze juz maja inicjajcje za soba
natomiast rozczarowal mnie Jazz, normalnie frajer pompka, ze sie ociagal z wyjawieniem prawdy, aczkolwiek jest w tym taki ludzki i poniekad moge sobie wyobrazic jego lek i obawe przed decydujaca rozmowa z rodzicami
Edzio cud miod i orzeszki, bezgranicznie zakochany, cieply czlowiek
przecudnie opisane emocje, wzruszenia, doznania,
dzieki Dzwoneczku i offco za kawal dobrej roboty |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pampa
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 1916 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 57 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:33, 01 Cze 2010 |
|
a ja się posikałam ze śmiechu w urywku o tym jak to się stało, że się zes*ało i wyszło szydło z worka [prawie dosłownie ]
ciekawe czym mnie autorka dalej zaskoczy, bo to był chyba taki najcięższy moment. co też może się jeszcze ciekawe stać ?
super drogie panie, kawał świetnej roboty. jak zwykle zresztą |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Wto 20:52, 01 Cze 2010 |
|
Spieprzył mi się enter! ;<
Mamyyy nowy rozdział *szaleństwo wypisane na twarzy, nadmierna praca ślinianek*
Cytat: |
– Rodzice, jak co roku, urządzają imprezę Sylwestrową. Przypuszczam, że trochę z nimi pobędę, żeby popatrzeć, jak mój ojciec tradycyjnie robi z siebie głupka i jak mama zgrywa zażenowaną, gdy tak naprawdę cichaczem to uwielbia. |
Typowe święta. Wyglądają tak jak u każdej 'normalnej' rodziny. Właściwie pomyślałam, że ktoś opisał moje święta. Moja mama dostaje podobnej gorączki z ozdobami. Obrus w bałwanki, przynajmniej trzy miniaturki choinek na meblach, dzwoneczki, pierniczki... tylko choinki nie mamy od 2 lat bo nie chce się nam pierdzielić z rozplątywaniem światełek na trzy długości pokoju.. ;p
Cytat: |
To spowodowało jego natychmiastowy wytrysk. Czułem, jak spuszcza się w kondom, a jego ciałem wstrząsają dreszcze, przy akompaniamencie charczenia i przekleństw.
Ja pierdolę, dobry jestem. |
Tutaj rykłam śmiechem ;D
Mocne.
Kurczę, powiem że rozdział totalnie mnie rozczulił. Przeczułam, że stanie się coś mało komfortowego, z drugiej strony nie byłam w stanie przewidzieć reakcji na wiadomość że Jasper jest gejem. Nie powiem, to byłoby nie do przyjęcia w wielu wypadkach a tutaj liczyło się tylko bezpieczeństwo syna.. więc w ostateczności sądzę, że jakoś rodzice ochłoną i świadomość że syn jest gejem zostanie neutralnie a nawet pozytywie odebrana. Ma jedną osobą która kocha i darzy ogromnym uczuciem, jest oddany.. na pewno lepiej byłoby gdyby Edward był Edwardą, ale... miłości się przecież nie wybiera a według mnie, jakiekolwiek przejawy szczerego oddania zasługują na pochwałę. Nie mam jeszcze dzieci, ale planuję takowe.. więc , czemu miałabym skreślać kogoś za miłość. Wiem, że uczą nas w szkołach inaczej, na religii czy katechezie, mówią że to choroba którą powinno się leczyć ale dlaczego ludzie którzy 'piją krew' i 'jedzą ciało' mają mówić mi czym jest miłość a czym nie jest. W każdym razie, nie miałam mówić o miłości i problemach etycznych kościoła katolickiego w XXI wieku.. ale wiąże się to z tematem. Co do tłumaczenia, musimy pochwalić tłumaczkę.. bo robisz to na wysokim poziomie. Bardzo mi się podobało, świetna współpraca bety i tłumaczki. Wyszło z tego coś godnego przeczytania i spędzenia na tym czasu.. Więc, ja deklaruje się jako osoba bardzo uszczęśliwiona nowym rozdziałem. Mam nadzieje, że nie będziemy czekać tyle czasu na kolejną partię przygód Jaspera i Edwarda. Bardzo ciekawi mnie jak rozwiąże się sprawa między Jasperem a jego rodzicami. Właściwie, skoro wiedzą że jest już "ktoś" zabrałabym Edwarda do domu rodzinnego i przedstawiła. Czy jest jakikolwiek wybór? Może wydać się to dla innych ohydne , ale jeśli rodzice zauważyliby ich "miłość" to nie mieliby nic przeciwko. Jeśli byliby naocznymi świadkami ich głębokiego uczucia.. nie stanęliby przecież na przeciwko ich szczęściu. No i rozdział był mocnym lemonem. Nie powiem. Muszę przyznać, że nie wiedziałam iż seks analny może być tak fantastycznie opisany. Pod względem technicznym mnie to trochę bolało, takowe.. rozciąganie tyłka. Ale to przecież kolejny 'rodzaj' miłości fizycznej ;D więc.. tyle od mojej osoby.
Gorąco (lemoniasto) pozdrawiam...
Uskrzydlona. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Wto 20:54, 01 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
vampirelover
Zły wampir
Dołączył: 13 Sty 2010
Posty: 287 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 22:49, 01 Cze 2010 |
|
Kitikejt napisał: |
Jedno „ale” to sprawa, która przeszkadza mi przy wszystkich FF. Jak widać autorka ma wyobraźnię i talent by swoją wizję ubrać w słowa, nie widzę więc powodu, dla którego nie mogła by się pokusić o własnych bohaterów. Czy to musiał być Edward, Jasper, Emmet itp.? Drażniły mnie wszelkie odwołania do Sagi Zmierzchu, zwłaszcza, że dla fabuły były one zupełnie nieistotne. Gdyby bohater miał na imię John, Wojtek, czy jakkolwiek inaczej, gdyby jeździł zielonym, fioletowym czy żółtym w kwiatki volkswagenem, polonezem, fiatem zamiast srebrnego volvo nie miało by to żadnego wpływu na jakość opowiadania a było by całkowicie „własnością” autorki |
kitikejt nie sadzę że gdyby głównym bohaterem był jakis Wojtek czy John ten ff rownie mocno by mnie urzekł. O to właśnie w tym wszystkim chodzi, ze to Edward z sagi jest w tym ff a nie jakiś Edek z ulicy. O Edku z ulicy i jego łóżkowych wygibasach na pewno nie czytałabym z wypiekami na twarzy. A tak mogę sobie to zwizualizować i czytając widzę twarz Roberta
Szkoda ze to juz koniec...jakoś smutno , bo nie wiem co z Edwardem...czy też zostanie rozdziewiczony?? Ale rozdział jak zwykle dopracowany perfekcyjnie, ukłony w stronę Dzwoneczka i offcy. Dzięki wielkie za tak miłe i niezapomniane wrazenia , dzięki temu ff poznałam co to znaczy miłość gejowska i ze może być równie piękna jak ta między kobietą i męzczyzną. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Śro 12:28, 02 Cze 2010 |
|
offca napisał: |
precz z dziewictwem! |
tak! tak! tak! *kirke właśnie turla się ze śmiechu*
Edward napisał: |
– Wiem, że to mało romantyczne i na dodatek raniące moje ego, mówić ci coś takiego, ale nie uda mi się wytrwać zbyt długo. Ale, ku***, obiecuję, że ci to wynagrodzę. |
normalnie - ja myślę ;P
było zdecydowanie mniej romantycznie... jakoś bardziej fizycznie, ale narzekać nie będę... muszę się naczytać, bo postanowilam dzielnie stworzyć scenę erotyczną i chyba trochu mi to zajmie...
martwi mnie, że 22 już jest po polsku, a 23 po angielsku jeszcze nie... nawet miałam wyskoczyć z propozycją, żeby któraś się może pokusiła o fanfick fanficka :P ja bym sobie jeszcze poczytała na temat chłopaków :P czekam zatem grzecznie na dodatki ;P
tak własnie myślałam, że to nie będzie inteligentny i wiele wnoszacy komentarz ale któż się takiego po mnie spodziewał?
ale pozwolę sobie przytoczyć pewną wypowiedź, która zwalila mnie z nóg:
offca napisał: |
Wyjście z szafy Jaspera było spektakularne i pewnie strasznie traumatyczne. A cipa to z niego straszna, nie da się ukryć. No zwiał! no co, spodziewał się, że rodzinka rzuci się na niego z widelcami, wyciągniętymi z pieczeni? I rzuci się kastrować? No bez przesady - stchórzył. |
owieczko - pierwszy raz widzę z twej klawiatury takie słowa dosadne ;P cholera :P
dobra - nie napiszę, ze cudownie tłumaczysz Dzwoneczku, bo się powtórzę... i nie podziękuję offcy za to, ze tak szybko betuje, bo też jakoś głupio jedno i to samo...
całuski dziewczęta... takie po 22.00 na leżąco
pozdrawia
5
PS: całuski też dla mojej zony :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Śro 13:13, 02 Cze 2010 |
|
Oto i ja przybyłam
Coby tu napisać żeby było w miarę mądrze i nieperwersyjnie... hmmm...
Cytat: |
precz z dziewictwem!
tak! tak! tak! *kirke właśnie turla się ze śmiechu* |
Tak! Ja chce taki transparent! Hohoho dziewictwo to zło! Jezu, wróć. Miało być mądrze xD
Początek był taki zwyczajny i kompletnie nie zapowiadał tego, co ma się zdarzyć. Po prostu miłe spędzanie czasu z rodziną.
Szkoda mi było Edwarda, który taki biedny i samotny musiał sobie siedzieć i przyglądać, jak Emmett i Rose przyssawają się do siebie. Pewnie źle mu było siedzieć, tak z obcą rodziną. Bo w taki czas trzeba być ze swoją, prawdziwą. Co ja gadam?! Przecież ja nie znoszę świąt xD
On jest strasznie podatny na zranienia, on w głębi duszy jest małym, samotnym chłopczykiem, który marzy o tym, żeby ktoś go przytulił. Ja go takim widzę.
Moment dowiedzenia się prawdy przez rodzinę Jaspera był dla mnie trochę przemelodramatyzowany. O Jezu jakie trudne słowo Nie mogła tego jakoś normalniej napisać? Nie mogli się po prostu pokłócić, albo coś? Nie, Jasper musiał wybiec bez kurtki i telefonu i w środku nocy jechać do Edwarda. A on tam oczywiście musiał być. No proszę was, za dużo lukru w tym, za dużo xD
W sumie nie dziwię się, że uciekł. Za dużo tam było ludzi, po prostu go to przerosło. Pewnie, jakby była tylko jego rodzina, to by został.
No dobra czas przejść do setna
Pamiętam, gdy ten rozdział pojawił się po angielsku, a ja wtedy miałam zepsutego kompa. Shanti napisała do mnie smsa z 15 wykrzyknikami xD Potem jak przeczytałam u szwagra na kompie, to obie się z shanti zgodziłyśmy, że ich pierwszy raz był bardzo podobny do tego z QAF. No bo jest. Ten kto oglądał, ten wie. Może w QAF nie było przy tym miłości, jak tu. Jednak widzę podobieństwo.
Podoba mi się, że nie ma przy tym dyrdymałów w stylu: Och mój kochany, najsłodszy, pragnę cię całym moim sercem" autorka skupiła się tu najbardziej na samym akcie fizycznym. No i dobrze, bo on był w tym momencie najważniejszy.
Czy mi się podobało? No oczywiście
Owieczka napisała, że zamiast poetyckiego opisu, zaserwowała nam Hopey naturalizm. I bardzo dobrze! Ja tam żadnej poetyki nie chce, gdy dwóch facetów się pieprzy xD Och jestem taka wulgarna, shame on me :P Przy następnych opisach może być już bardziej subtelnie. Choć dla mnie i tak to było delikatne.
Bardzo to naturalnie wyszło. Jest ból, jest dziwne uczucie. Wiecie co mnie często w romansach wkurza? Mówię tak ogólnie. Mamy faceta i kobietę, która zawsze jest dziewicą. Ale jak ma swój pierwszy raz, to przeżywa piętnaście orgazmów naraz No ludzie kochani A tu tak tego nie ma. Dla Jaspera to jest pierwszy raz, bo geje są dziewicami xD Bo u nich to też tak przebiega. Czy ja w ogóle mówię z sensem? :P
Nie było to jakieś spektakularne, ale po prostu prawdziwe. I mi się to podobało. A drugi raz? Och i och. Nie wiem co napisać :P
Ogólnie rozdział bardzo fajny, choć moim ulubionym nie jest. No chyba że druga połowa Jestem bardzo ciekawa co dalej będzie. Mają już za sobą seks, rodzice Jaspera znają prawdę. Więc co? Hopey może sama nie wie i dlatego nie pisze. Może jakaś drama będzie? Mogłaby być. I jeszcze kila soczystych lemonów :D
Cytat: |
nawet miałam wyskoczyć z propozycją, żeby któraś się może pokusiła o fanfick fanficka :P |
I to jest dobry pomysł! kirke to kiedy się zabierasz?
Cytat: |
PS: całuski też dla mojej zony :* |
Żona całuje bardzo mocno :* Bez skarpetek
Dzwonku mówiłam ci już, że cię kocham? :D I ciebie owieczko też :D Nie wyszło mądrze nie? No cóż, chyba przestanę nawet próbować :P
Było bosko. Nioch nioch.
raniaczek spamiaczek
Ps. A jeszcze wam pokaże coś, co Godmother ogląda od wczoraj: http://www.youtube.com/watch?v=R9Ne38VEmlk&playnext_from=TL&videos=IF36kgc3zCk niektóre sceny można podpiąć pod AIEK :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Śro 13:34, 02 Cze 2010 |
|
rani napisał: |
Dla Jaspera to jest pierwszy raz, bo geje są dziewicami xD Bo u nich to też tak przebiega. |
nie, nie piszesz z sensem... ale i tak cię kocham
rani napisał: |
kirke to kiedy się zabierasz? Laughing |
no ja nie bardzo ;P ale liczę na ciebie :P
rani napisał: |
Hohoho dziewictwo to zło! |
e.... pragnę zaprzeczyć :P z całego swego serca... dlaczego od razu zło :P hehehe
a żeby było jakoś bardziej na temat...
urywek, a raczej wprawka dla czegoś, co powstaje w mym chorym umyśle...
nie traktować powaznie :)
Jasper tuż po scenie z telefonem w dłoniach Lucy :)
przerażony sytuacji rozwiązaniem
gdzie pieprz rośnie - do ciebie zwiałem
owinąłem się tobą niczym ciepłym kocem...
spędzić mógłbym tak wszystkie noce...
miłego dnia i wieczne pocałunki dla Dzwoneczka, offcy i rani :(
pozdrawia
5 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Viv
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp
|
Wysłany:
Śro 14:11, 02 Cze 2010 |
|
Dzwoneczku to był ten rozdział, którego najbardziej się bałam. Po przeczytaniu stwierdzam, że nie był taki, jakiego się spodziewałam. Po tych wszystkich, lemonowych jakie do tej pory czytałam spodziewałam się czegoś innego. Czegoś bardziej kiślowatego, przesłodzonego, okrutnie mizianego. To było bardziej szczegółowe, techniczne, i bardzo seksowne, jeśli można to tak nazwać. Tak po prawdzie było tak jakoś idealnie utrafione.
Nie wiem czy to wina autorki, czy twojego tłumaczenia, tudzież wielkiego poczucia humoru i wielkiego zasobu słownictwa, ale mój monitor potrzebuje szczegółowego czyszczenia. Te ich niektóre teksty są zabijające, Za ogromne wzruszenie, za hot sceny, za wielką dawkę humoru, dziękuje Dzwoneczku, jesteś niesamowita.
Miałam wczoraj nie czytać, ale te miłe koleżanki z old tak się rajcowały, że zajrzałam na chwilę. Rozbroiła mnie parówka seski i dostałam ataku śmiechu i dopiero dzisiaj skończyłam.
Dobra wracając do rozdziału, szkoda, że nie wiadomo, kiedy będzie następny. Ciekawa jestem jak uda się Jasperowi rozdziewiczyć Edwarda, bo raczej długo to nie potrwa. Może trochę dłużej wytrzyma, bo w końcu jakieś doświadczenie ma, chociaż gdzie indziej celował to jednak coś się tam liczy. Wiem, że tu dużą role odgrywają uczucia, więc i sam akt jest bardziej intymny, podniecający i co tam jeszcze, wiec pewnie będzie podobna sytuacja.
Ale trzymam kciuki za niego bo robi się jakoś bardzo niewieści powoli.
Sytuacja w domu, no jak to któraś nazwała, Jasper to cipa. Tak uciekać z domu. Mógł przecież wrócić po ochłonięciu. Przecież chyba by go nie zabili. Rodzice na pewno byli w szoku jak i goście, ale chociaż ma to chłopak za sobą. Nie było to zbyt komfortowe ujawnienie, ale z drugiej strony ta ucieczka pozwoli i jemu i rodzicom na poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Przy następnej okazji może wyjaśnią to sobie już na spokojnie. Rodzice jego wydaja się całkiem spoko, a tekst mamy o dziwkarzu był zarąbisty.
No szkoda ze nie wiadomo ile przyjdzie nam czekać na następny, ale na razie dziękuję za ten Dzwoneczku, jesteś wielka.
A ile dziewcząt opierających się już namówiłaś na czytanie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anahi
Dobry wampir
Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 150 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.
|
Wysłany:
Śro 17:54, 02 Cze 2010 |
|
Jest nowy chapik. Gdybym tak przez przypadek nie weszła do tego działu, pewnie jeszcze długo bym nie wiedziała, że się pojawił .
Obawiałam się tego rozdziału. Przede wszystkim reakcji rodziców Jaspera na orientację seksualną ich syna. Ale myślałam, że będzie gorzej. Tutaj rodzice po prostu zaniemówili, a w mojej wyobraźni matka Jaspera drze się na syna w niebo głosy, a ojciec wyrzuca jego i Edwarda z domu. Choć zobaczymy co będzie jak poznają go osobiście. Na miejscu Jaspera oczywiście zabrałabym swojego chłopaka do domu rodzinnego, ale za jakiś czas. Jego rodzice muszą otrząsnąć się z szoku i to przetrawić, na spokojnie. Na pewno nie będzie to dla nich łatwe zważając na to, że jeszcze niedawno ich synek był niezłym kobieciarzem, a teraz żyje sobie w szczęśliwym związku z .. mężczyzną.
Sam moment ujawnienia się nie był sprzyjający. To nie powinno tak być, nie przy tylu ludziach, ale z drugiej strony tak myślę, że inaczej Jasper chyba w ogóle ie odważyłby się powiedzieć cokolwiek.
Podobał mi się moment ich pierwszego razu. Był bardzo ładnie, zgrabnie opisany i przetłumaczony.
Teraz sobie pozwolę zacytować moją, drogą koleżankę.
uskrzydlona napisał: |
No i rozdział był mocnym lemonem. Nie powiem. Muszę przyznać, że nie wiedziałam iż seks analny może być tak fantastycznie opisany. Pod względem technicznym mnie to trochę bolało, takowe.. rozciąganie tyłka. Ale to przecież kolejny 'rodzaj' miłości fizycznej ;D więc.. tyle od mojej osoby. |
Nic dodać, nic ująć.
Teraz nie wiemy kiedy pojawią się kolejne rozdziały, o ile w ogóle się pojawią.
Miejmy nadzieję, a na tę chwilę chciałabym podziękować naszej drogiej tłumaczce za pracę którą wykonała. Wiem że tłumaczenie to nie jest nic prostego, trzeba zadbać o to by każde zdanie ładnie brzmiało, by nie było żadnych zgrzytów itd.
Dziekuje jeszcze raz ! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anahi dnia Śro 17:57, 02 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
seska
Dobry wampir
Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 18:43, 02 Cze 2010 |
|
No to jeszcze ja
Mój komentarz nie będzie zasadniczo różnił się od pozostałych, bo i za wiele więcej powiedzieć nie można
Rozdział mi się podobał. Choć nie był bardzo romantyczny, jak wcześniejsze, chyba bardziej przypadł mi do gustu. Był taki... życiowy. Bez owijania w bawełnę, nadmiernego słodzenia...
Pierwszy wspólny raz opisany naturalnie, znów - realistycznie. Czytając opis zbliżenia można naprawdę wczuć się w to, co przeżywał Jazz. Tak myślę
Najbardziej zaskoczyła mnie Lucy. Nikt chyba o niej nie wspomniał, ale dziewczę zachowało się bardzo nieodpowiedzialnie. Jest nastolatką, więc wypadałoby się posługiwać móżdżkiem
Zdaję sobie sprawę, że była podekscytowana, ale sorry... bez przesady. Chyba mogła zdawać sobie sprawę z tego, na co naraża Jaspera i swoją rodzinę?
Po Jazzie wiele nie oczekiwałam i spodziewałam się, że sam nie powie rodzicom o Edwardzie.
Jak widzę, nie myliłam się. Szkoda, że ponownie okazał się tchórzem. Mógł przyznać się rodzinie do swojej sympatii. I tak miał w perspektywie dwie opcje - albo rodzina zaliczyłaby szok i pogodziła się z rzeczywistością - a Jasper miałby to z głowy i byłby szczęśliwy; albo rodzina by go wyklęła i tak czy siak - pojechałby do Edwarda, ino trochę wcześniej
A tak - okazał się doopą wołową, a nie facetem z jajami
Ale, sama chciałam trochę dramy i jest. Więc cieszę się z całości
Smutno było mi tylko ze względu na Edwarda. Sam, bez swojej miłości, oglądający migdalących się Rose i Emmetta... Dobrze, że chociaż małą bitwę mu zorganizowali dla zapewnienia rozrywki
Dzwoneczku, offco - ponownie brawa za wspólną pracę. Uprzejmie proszę o jak najszybsze wrzucenie dodatkowych materiałów |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Śro 18:56, 02 Cze 2010 |
|
:O
Ale przeżyłem szok, gdy wszedłem na forum, a tu... bach! Nowy rozdział. I nawet nie przyszło mi powiadomienie o odpowiedzi na skrzynkę. Hmm, zdziwiłem się, ale no dobra, nie będę narzekał - w tych warunkach pojęcie narzekania nie istnieje.
Pierwsze, co mnie zdziwiło, to reakcja siostry Jaspera. Jako 7 jestem w sumie zaszokowany. Nie wiem, ale moja siostra nie poleciałaby z telefonem do hałastry. Może to i naiwne, że tak sądzę, ale jednak to by mnie zabolało.
Ach, Siostry, widzę, że przeżywacie postępowanie Jaspera, ale je go rozumiem - miał największy sekret, coś, do czego sam się przyzwyczajał jakiś czas, coś, co w powszechnej opinii jest uważane ze osobliwe... Gdy nagle pozbył się tej osłony, poczuł się, jakby zabrano mu tarcze, jakby stał tam nagi, z wypisanymi na czole wszystkimi swoimi myślami z całego życia, jakby był przezroczysty... Miał mało czasu na przemyślenia i wybrał najprostsze rozwiązanie.
Przynajmniej ja tak uważam.
A co do lemona... Ach, było po prostu edwardowo i jaspercystycznie. I nie chodzi tutaj wcale o sam moment kontaktu, ale o tą otoczkę, pełną miłości, szacunku, uwielbienia, czci... Jako matematyk powiem tak:
Cytat: |
|
...przy czym należy dodać, że x jest płci męskiej.
Haha, na pomysł ffff kiedyś sam wpadłem, zastanawiałem się tylko, kto pierwszy wyskoczy z taką propozycją, ale jak to powiadają: "kto wymyśla, ten..." :D
Wstyd się przyznać, ale jakoś obeszło się bez chusteczek... Ale to dlatego, że aktualnie jestem zaczytany w Mortal Instruments i nie dostrzegam świata poza tą trylogią - co nie znaczy, że już nie kocham AIEK, ależ skąd. Po prostu mam inny priorytet :D Ale to w sumie dobrze, bo wyleczyłem się z jednego uzależnienia... kosztem drugiego - to już dodałem niewidocznym tuszem, więc tego nie widzicie.
A niedosyt jest, więc trzeba zaserwować wygłodniałym gaylwiątkom drobne przystawki przed prawdziwym befsztykiem o wadze dwudziestu trzech kilogramów - pozostaje mieć nadzieję, że niedługo manyafandom zaprosi nas na obiad.
Pozdrawia
2x7
który zapomniał o
ave 3, 3,5, 4, 5, 7! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Śro 19:05, 02 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 20:08, 02 Cze 2010 |
|
Rozczarowałam się. I to nawet bardzo.
zero jakiegoś uczucia.. kompletnie bez hm.. ikry? opisane sucho, bezuczuciowo. i ja się w tejże chwili pytam: co się dzieje z autorką? jeszcze przy ostatnich rozdziałach było tak fajnie, jakoś romantycznie opisane, a tu nagle krótki numerek i spierdalaj? niee.. ja poczekam na coś lepszego i mam nadzieję, że się doczekam.
jak dla mnie to było takowe sprawdzenie: pójdzie czy nie pójdzie? (a raczej wejdzie.)
powtórzę jeszcze raz: rozczarowanie ze mnie nie może zejść. dzisiaj pochwał nie będzie.
smutno macham do tłumaczek i autorki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bugsbany
Wilkołak
Dołączył: 07 Sty 2010
Posty: 101 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 7:38, 03 Cze 2010 |
|
Miałam nadzieję, że Jasper powie rodzicom o Edwardzie a tu taka klapa Gdybym miała taką siostrę to chyba bym ja udusiła...jak mogła tak się zachować w dodatku przy tylu obcych ludziach? Postawiła brata i rodziców w bardzo niezręcznej sytuacji. Ciekawe jak się to wszystko potoczy...chociaż czuję, że rodzice nie zostawią syna samego, nie odrzucą go. Szkoda mi troszkę Edwarda....musiało mu być przykro, że jego ukochany przez póltora tygodnia nie potrafił się zebrać w sobie i przyznać do swojej orientacji.
Jeżeli chodzi o fragment ich zbliżenia to było takie realistyczne, nie bajkowe, bez przesadnego słodzenia i romantyzmu. Podobało mi się
Padam u Twych nóżek Dzwoneczku za to tłumaczenie i czekam na rozmowę z rodzicami.....teraz Jasper może zabrać ze sobą Edwarda skoro i tak rodzice wiedzą kim jest ukochana osobą syna |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|