|
Autor |
Wiadomość |
Anahi
Dobry wampir
Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 150 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.
|
Wysłany:
Wto 14:25, 13 Lip 2010 |
|
Ten dodatek traktuję bardziej jako kolejny rozdział; >
Składa się co prawda z samych lemonów, ale mi to absolutnie nie przeszkadza, za to przede wszystkim lubię ten ff. Pokazuje, że seks analny też można ładnie, zgrabnie i romantycznie opisać. Bardzo podoba mi się relacja między Edwardem i Jasperem.
Tutaj sobie pozwolę zacytować:
Cytat: |
Zdumiewało mnie to, że nadal po takim szmacie czasu samo przebywanie z nim wywoływało u mnie ekstatyczne samopoczucie. Zdecydowanie wciąż nie wyszliśmy z fazy głupkowatego upojenia w naszym związku. Jak już wcześniej wspomniałem, wyglądaliśmy w tej chwili jak wzięci żywcem z filmowego romansidła. I nie mógłbym być szczęśliwszy. |
Cieszę się Dzwoneczku, że tłumaczysz te dodatki. Dzięki temu nie jesteśmy w stanie zapomnieć o tym świetnym ff ( jakby to było możliwe ).
Anahi. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anahi dnia Wto 14:28, 13 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Wto 14:37, 13 Lip 2010 |
|
No dobra nie skomentowałam poprzedniego dodatku, więc wypadałoby ten skomentować
Cóż ja mogę powiedzieć? Jest gorąco, jest romantycznie, jest lemoniasto :D
Wszyscy się dziwią, że seks analny można ładnie opisać. Mnie to nie dziwi. Seks, to seks zawsze jest piękny, gdy dwoje ludzi się na coś zgadzają. No chyba, że to pornos, to już nie (Tak, mam traumę, bo trafiłam ostatnio na gejowskie porno zupełnie niechcący i wystarczyło 2 minuty, żeby potrzebny mi był psychiatra :P To było straszne xD).
Autorka za dużo daje tych czułości. Kochanie to, kochanie tamto. Wywaliłabym tego trochę. Nie muszę za każdym razem jak uprawiają seks zapewniać, jak się kochają. Mnie to denerwuje xD
W ogóle zdziwiałam się, ze to dodatek po ostatnim rozdziale i idą na całość. Myślałam, że to jakiś z przeszłości. Bez sensu pisać dodatki, zamiast kolejny rozdział.
Cytat: |
– Niemożliwie cię kocham, zajebiście piękny chłopcze – |
Matko Boska ja tu dostałam takiego ataku śmiechu, że nie mogłam dalej czytać Mnie śmieszy, jak on tak do niego mówi i nic nie mogę na to poradzić.
Strasznie mi się podobają opisy i to, że autorka nie skupia się tylko na samym pieprzeniu. Przeczytałam już to 3 razy od wczoraj :P
Oj dobra, nie wiem co mam więcej napisać. Ile jeszcze jest tych dodatków? Ja bym chciała w końcu nowy rozdział, nie skupiony tylko na lemonach. Rozmowy Jaspera z rodzicami, jakiegoś spotkania z przyjaciółmi, wypadu do kina. Takich zwyczajnych rzeczy. Bo wbrew temu, co większość myśli, ja wcale nie kocham lemonów
Dodatek cudniasty, tłumaczenie cudniaste i beta też cudniasta. Rzekłam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Wto 14:46, 13 Lip 2010 |
|
Cytat: |
Wszyscy się dziwią, że seks analny można ładnie opisać |
No nie, ja się nie dziwię, seks analny jest bardzo ładny.
Cytat: |
Seks, to seks zawsze jest piękny |
Oczywiście, że jest piękny... Ktoś mi kiedyś mówił, że seks jest jak pizza: nawet jak jest zły, to jest dobry.
Poza tym masz rację, ja w ogóle nie przepadam za nadużywaniem poufałych zwrotów typu kochanie, czy nazywanie ludzi przedmiotami lub zwierzętami. Do mnie to po prostu nie przemawia.
Dodatki jeszcze dwa, tak? Potem będziemy musieli sobie znaleźć nową grupową lekturę, a ja już mam propozycję :P
Pozdrawiam
7 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Wto 14:47, 13 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 15:11, 13 Lip 2010 |
|
ostrzeżenie
kirke przeczytała dwa lemony pod rząd...
_________________
generalnie miałam komentować wczoraj, ale jak wiadomo jestem beznadziejna, więc jakoś tak wyszło ;P
od wczoraj nie zmieniło się nic - no może kolor bikini, w którym siedzę... a! i czekoladę z siebie zmyłam
1
AIEK ma w sobie teksty, które zapamiętam na wieki
Cytat: |
Ale on jest słodki, chyba zaraz go poliżę |
...
Cytat: |
– Czyżbyśmy byli odrobinkę pobudzeni? – zapytał najbardziej pewnym siebie tonem, z „moim uśmieszkiem” przylepionym do twarzy.
– Obaj doskonale wiemy, że nie ma tu mowy o żadnej „odrobince” – odparłem, również unosząc brew. |
humor ten rozkłada mnie na łopatki na satynowej pościeli o kolorze burgundzkiego wina (żeby było romantyczniej dodam, że o zmierzchu)... przeważnie nie jestem zbyt romantyczną osobą, ale chyba właśnie taki związek mi się marzy - idealnie dwuznaczny... w komentarzach ... z wiadomą bez słów... (jesli któraś ma coś do zaproponowania - jestem skłonna zgodzić się na wszystkie warunki... a propos - gotuję i świetnie piekę ciasta, ciasteczka... takie hobby... )
no nieważne...
Edward nieustannie kojarzył mi się z kimś mocno romantycznym i wciąż czekającym na przyzwolenie - nienawidzę takich dżentelmenów, co leżą na kompletnie nagiej kobiecie i pytają głupio: mogę? (nieważne)
Edward w wersji agresywnej... hm... na pewno bardzo pociągający, intrygujący... taki inny, a co inne to dobre... :)
Cytat: |
– Nie mogę się doczekać chwili, gdy będę cię pieprzyć – zawarczał cicho.
Ja też czekam z niecierpliwością. |
- ja też czekam ^^
Cytat: |
– Trzymaj je tam albo będą konsekwencje – powiedział surowym tonem, robiąc krok do przodu i ponownie zderzając się z moim ciałem.
– A teraz mam zamiar wyssać tego zabójczego fiuta i jeśli chcesz mieć orgazm, to twoje ręce zostaną tam, gdzie są, zrozumiano? |
a teraz dziewczęta wyobraźcie sobie, że mówicie tak swojemu mężczyźnie... tak na poprawę humoru sobie wyobraźcie... *właśnie zamarzyłam sobie, zeby zobaczyć minę mojego*....
_________________
2
cóż... lubię ich... obu tak po prostu - są idealną parą
no i lubię odliczanie
i chyba sobie marze, że ktoś taki by się przydał...
*kirke puszcza wodze fantazji*...
wyobraźcie sobie niezbyt równą powierzchnię drzwi pod waszymi łopatkami i całkiem interesujący nacisk na klatkę piersiową... no i jeszcze specyficzne uczucie motylków w brzuchu, które łatwo niekiedy pomylić z niestrawnoscią...
koleżanka na przykłąd za czasów, gdy miałyśmy po 15 lat wyznała mi skrycie, że za kazdym razem kiedy się całuje z chłopakiem tak jej buzuje w brzuszku, że martwi się, ze zwymiotuję... (tia... taka mała dygresja...)
niewazne... być może chrzanię jak potłuczona... może nawet na pewno... ale najważniejsze jest przesłanie - które zgubiłam gdzieś w połowie....
a właśnie!
najwazniejsze, że się kochają... że wciąż biegają po deszczu i klepią się po tyłkach z cwanym usmieszkiem, bo wiadomo, że uczucie wciąż kipi :)
______________
generalnie buziaki dla Dzwoneczka :* offcy :* i mojego męża bez skarpetek - rani :*
dziękuję za świetne tłumaczenie, moja mistrzyni - o własnie word mi pokazał, że mistrzynio jest błędem - człowiek uczy sie nawet od firefoxa:)
i tym pozytywnym akcentem kończę - kocham was :)
kirke |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Wto 17:42, 13 Lip 2010 |
|
34'C w cieniu + dodatek do AIEK = ok 100'C w okolicy komputera
ja powiem tym co czytali, że w drugim oknie mam The Training, to chyba też zaczniecie się martwić o elementy obudowy mojego kompa, skłonne zacząć się rozpuszczać...
Oczywiście czytajac komentarze co niektórych (avek, kirke: wystąp!) poplułam się i polałam wodą (z lodówki, toż to szok termiczny!)
Seks analny... hm to nam się na rozważania zebrało. Jak zauważył Jazz: seks jest jak pizza cóż dodać A że można ładnie na ten temat to już mi udowodniła daaawno pani Rice więc objawów zdziwienia nie wykazuję
no właśnie, z tą pełnoletniością to takie tam gadanie. Ja już co prawda +18 jestem, ale zawsze uważałam, że te ograniczenia to pro forma są żeby dorośli czuli się lepiej...
a wracając do chłopaków, to nie sposób nie zgodzić się z którąś z przedmówczyń, że rzecz w istocie sprowadza się do wkładania tego i owego tam i ówdzie. A jednak ładunek emocjonalny jaki temu zajęciu towarzyszy raczej nie pozostawia nikogo obojętnym wobec tej z pozoru prozaicznej czynności Bo jakkolwiek by to wyglądało z zewnątrz, z punktu widzenia głównych zainteresowanych to jest magiczne. I tyle.
i wiecie co? mam do napisania tego typu scenę i teraz zaczynam podziwiać Hopey. Ja naprawdę nie wiem jak ona to robi. Bo ja mam blokadę wielkości Muru Chińskiego... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kitikejt
Zły wampir
Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 19:13, 14 Lip 2010 |
|
Jak już gdzieś tam pisałam, dobry lemon zawsze przyjemnie poczytać , ale wzmianka o prostacie to już o jeden szczegół za dużo jak dla mnie.
Jeżeli chodzi o czułości, to owe „kochania” i „skarby” brzmią w oryginale tak jakoś naturalniej – nawet często powtarzane. W polskiej wersji faktycznie przeszkadza ich nadmiar – ale taka już uroda tego opowiadania , tłumaczenie Dzwoneczkowe jest jak zwykle bez zarzutu
Jeszcze jedno, wolałam regularne rozdziały od dodatków. W dodatkach brakuje mi akcji – ileż można czytać same lemony
Cytat: |
Edward nieustannie kojarzył mi się z kimś mocno romantycznym i wciąż czekającym na przyzwolenie - nienawidzę takich dżentelmenów, co leżą na kompletnie nagiej kobiecie i pytają głupio: mogę? |
Kirke zanim napiszesz coś takiego pisz wyraźne ostrzeżenia . Przeczytałam Twój komentarz przed komentarzem Offcy i moja własna woda z lodówki wylądowała w połowie na laptopie a w połowie w moich płucach – nie ładnie robić takie zamachy na życie koleżanek
A w ogóle, to oddaję pokłon Twojemu poczuciu humoru |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Śro 20:54, 14 Lip 2010 |
|
Kitikejt napisał: |
Cytat: |
Edward nieustannie kojarzył mi się z kimś mocno romantycznym i wciąż czekającym na przyzwolenie - nienawidzę takich dżentelmenów, co leżą na kompletnie nagiej kobiecie i pytają głupio: mogę? |
Kirke zanim napiszesz coś takiego pisz wyraźne ostrzeżenia . Przeczytałam Twój komentarz przed komentarzem Offcy i moja własna woda z lodówki wylądowała w połowie na laptopie a w połowie w moich płucach – nie ładnie robić takie zamachy na życie koleżanek
A w ogóle, to oddaję pokłon Twojemu poczuciu humoru |
ja wiem, że jestem najlepsza... generalnie to proszę się zgłosić kto nie spluł przez mnie monitora ^^ nadrobimy :P
a! i ja nie muszę dawać ostrzeżeń przed moimi postami jestem ostrzeżeniem samym w sobie :)
___________
żeby nie było OT... :P
ja też wolę regularne rozdziały... i ostatnio nawet znowu czytałam stare nasze wypowiedzi o AIEK i myślę, że się staczam... początkowo to nawet robiłam jakieś niedomówienia - albo strzelałam tekst, że mam tak jak rani, a ona odwalała całe zboczuchowanie ;P
a teraz?! bogowie.... :P
i tak sobie myślę, że chłopaki zmieniają trochę nasze podejście do wszystkiego... łącznie z tym, ze w świecie realnym taka ilośc kochanie i skarbie doprowadziłaby mnie do kociokwiku, a tutaj wcale nie przeszkadza... *firefox pokazał mi, ze słowo kociokwik istnieje!*
i tym jakże pozytywnym akcentem chcę na koniec ucałować Dzwoneczka :* i łowieczke :* i KitiKejt :* :P |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Śro 21:12, 14 Lip 2010 |
|
Cytat: |
ileż można czytać same lemony |
ośmielę się nie zgodzić, a w odpowiedzi na pytanie: 'codziennie', w porywach do 'kilka razy dziennie' :D
Cytat: |
ja wiem, że jestem najlepsza... |
to jest coś tak oczywistego, że nie wypada wspominać
Cytat: |
generalnie to proszę się zgłosić kto nie spluł przez mnie monitora ^^ nadrobimy :P |
ja nie splułem, ja się po prostu uśmiechnąłem :)
Cytat: |
a! i ja nie muszę dawać ostrzeżeń przed moimi postami jestem ostrzeżeniem samym w sobie :) |
wstępuję do Twojego fanklubu i uroczyście przydzielam sam sobie tytuł Honorowego Członka - tylko na odznace poproszę Radcliffa zamiast Feltona.
Cytat: |
początkowo to nawet robiłam jakieś niedomówienia - albo strzelałam tekst, że mam tak jak rani, a ona odwalała całe zboczuchowanie ;P
a teraz?! bogowie.... :P |
teraz będę się od Ciebie uczył, zostaniesz moim mentorem i powiem, że mam tak samo jak Ty. i chcę drugą odznakę - ta już może być z Feltonem, przypnę jedną obok drugiej to będą się cieszyły :P
Cytat: |
w świecie realnym taka ilośc kochanie i skarbie doprowadziłaby mnie do kociokwiku |
mi wystarczyłoby po jednym, ale już Ci o tym mówiłem :P
PS. odpowiedź na cytat numer jeden można uznać za nawiązanie do tematu, więc właściwie nie ma offtopu.
Pozdrawiam
7 |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
sam
Człowiek
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa
|
Wysłany:
Czw 22:25, 22 Lip 2010 |
|
Tak czekalam z dnia na dzień po przeczytaniu pierwszego dodatku na drugi, że aż przegapiłam. I dopiero teraz po 10 dniach go przeczytałam!!! Karygodne.
Dziewczyny Dzwoneczku, offco serdeczne dzięki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 17:19, 30 Lip 2010 |
|
Po długim czasie... nadchodzi trzeci. W nietypowym wydaniu - tzw. switch czyli odwracamy role...
ALL I EVER KNEW AND MORE (Outtakes)
3. Ostre pieprzenie
tłumaczenie: offca
beta: Dzwoneczek
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
– Edward, przestań – jęknąłem sfrustrowany.
– Co? Nic nie robię, Jazz – powiedział Edward z uśmieszkiem na twarzy.
Och, on doskonale wiedział, co robi. Tym swoim sprytnym dokuczaniem doprowadzał mnie do cholernego szaleństwa. Byłem już twardy jak marmur przez to jego drażnienie się. I pewien, że już mi się suwak odgniótł na naprężającym się w spodniach fiucie.
Siedzieliśmy przy naszym stoliku w bibliotece, w piątkowy wieczór, pod koniec semestru. Było około dwudziestej trzeciej i budynek świecił pustkami. A dlaczego spędzaliśmy piątkowy wieczór w bibliotece? Cóż, byliśmy zmuszeni uczyć się do nadchodzącej sesji i obaj wiedzieliśmy, że studiując w domowym zaciszu, nie mielibyśmy żadnych szans na naukę… W grę wchodziłyby raczej inne zajęcia, nieco urozmaicone nagością.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Szlag, znowu to robił. Trzymał lewą rękę na prawej piersi, mały palec i serdeczny rozsunięte. Przesuwał je, chwytając swój sutek, ściskał lekko i odciągał od ciała, małym palcem pstrykał w kolczyk, potem puszczał i jego palce wracały do poprzedniej pozycji. Robił to w kółko, dręcząc i kpiąc sobie ze mnie.
Tym razem, kiedy zaczął robić to od nowa, dodał do tego przeciąganie kolczykiem w języku pomiędzy wargami i przesuwanie stopą w górę i w dół mojej łydki. Zasadniczo, cholernie doprowadzał mnie do obłędu i sprawiał, że miałem ochotę rzucić się na niego nad stołem i przelecieć go na tym blacie.
Tak po prawdzie, to faktycznie miałem zamiar to zrobić… w pewnym sensie. Szybko chwyciłem to, czego potrzebowałem z mojej torby, upchnąłem w portfelu, a potem wstałem i okrążyłem stolik, podchodząc do niego. Edward spojrzał na mnie niewinnie, z figlarnym błyskiem w oku. Nie miał pojęcia, co właśnie we mnie wyzwolił. To nie będzie ani słodkie, ani delikatne, ani czułe. To będzie ostre, szybkie, pierwotne pieprzenie.
Chwytając materiał jego koszulki na wysokości obojczyków, wyciągnąłem go z krzesła i poprowadziłem w ciemny, opuszczony kąt biblioteki. Przyciskając jego klatkę piersiową do ostatniego regału w rzędzie, umieściłem jego ręce na brzegu półki.
– Nie waż się, ku***, ruszać tych rąk, Edward. Nawet, do diabła, nie śmiej – warknąłem do jego ucha, odpinając mu pasek i zatrzask szortów.
Miał na tyle luźne spodnie, że nie musiałem rozpinać suwaka, by dostać się do jego tyłka. A ten tyłek był jedyną rzeczą, która mnie w tej chwili interesowała. Opuszczając materiał jego bokserek i szortów, rozstawiłem mu kostki stopą, rozsuwając nogi tak, by mógł mnie przyjąć.
– Chwilę temu byłeś złośliwym draniem. Wiesz, co się dzieje ze złośliwymi draniami, Edwardzie? – spokojnie powiedziałem w jego kark, kiedy rękami gładziłem jego tyłek.
– Nie – zaskomlił, potrząsając głową.
– Pieprzy się ich. Pieprzy się ich ostro i oni nie dochodzą. Słyszysz mnie? Nie spuścisz się – powiedziałem, całując go w szyję i lekko gryząc ucho.
Edward trząsł się teraz, drżał z oczekiwania. Nigdy przedtem nie byłem z nim w ten sposób; tak stanowczo, tak brutalnie. Podobało mi się to i sądząc po reakcji, jemu także. Oczywiście pieprzyliśmy się wcześniej i to ostro, ale zwykle to on mnie posuwał, a nie ja jego.
Rozpiąłem jeansy, uwalniając fiuta, a moja druga ręka chwyciła członka Edwarda przez materiał szortów, sprawiając, że ten jęknął głośno.
– Ćśśś… musisz być cicho, kochanie. Nie chcemy, żeby ktoś nas teraz usłyszał, prawda? – spytałem niskim szeptem, mocniej zaciskając dłoń na jego penisie, podczas gdy mój własny ocierał się o jego tyłek.
– Uhum – odszepnął Edward.
– Grzeczny chłopiec. Jeśli pozostaniesz takim grzecznym chłopcem i będziesz cicho, być może pozwolę ci dojść… ostatecznie – wymruczałem mu do ucha.
Grzebiąc w portfelu, wyciągnąłem zaopatrzenie, które wziąłem z torby. Rozerwałem w zębach opakowanie prezerwatywy i naciągnąłem ją, nim otworzyłem małe opakowanie nawilżacza. Nabrałem trochę na palce i przygotowując Edwarda na mojego fiuta, posmarowałem jego wejście.
– Nawilżacz…? Prezerwatywa? Zaplanowałeś to, Jay? – jęknął Edward, używając zdrobnienia, które dla mnie wymyślił i poruszył biodrami, starając się zapewnić sobie trochę tarcia dzięki mojej dłoni i rozciągającym go placom.
– Nie, planowałem pozwolić ci zaciągnąć mnie do łóżka, po tym jak wrócimy do domu, ale wolałeś droczyć się i znęcać nade mną jak jakiś wkurwiający gnojek, więc musiałem zmienić swoje plany. Prezerwatywa i nawilżacz były w mojej torbie, odkąd poszliśmy z Rose do sex shopu. Mieli darmowe próbki, to wziąłem kilka na wszelki wypadek i patrz, jak się ładnie złożyło. A teraz, jesteś gotowy, żebym cię przeleciał, skarbie? – powiedziałem, pod koniec warcząc mu do ucha.
– Tak, proszę, o Boże, tak. Przeleć mnie, Jay. Pieprz mnie mocno – wyjęczał Edward, przyciskając się do mnie i zginając trochę w talii, żeby dać mi do siebie lepszy dostęp.
Dłonie mojego chłopaka wzmocniły chwyt na półce, kiedy ustawiłem się przy jego wejściu. Trzymając go za biodra, powoli w niego wszedłem, jęcząc nisko, czując, jak mnie otacza. To było niesamowite za każdym, cholernym, pojedynczym razem i nigdy nie miałem dosyć nas razem, w taki sposób.
Zanosiło się na to, że będzie… ostro, ale nie chciałem sprawiać mu bólu, jeśli nie musiałem. Najszybszym sposobem, żeby zrobić mu krzywdę, byłoby wbić się teraz w niego, tak jak pragnąłem, jak domagało się tego moje ciało. Nieważne jednak, jak błagało, bym stracił kontrolę i wziął go siłą, serce przypominało mi, że to był Edward, moja miłość, moje życie, i bez względu na to, jak bardzo tego chciałem, na początku musiałem być ostrożny.
Poruszając się powoli wewnątrz jego wąskiego tyłka, sięgnąłem pod jego spodnie i ścisnąłem jego członka w tym samym rytmie. Edward znowu zaskomlał, chicho błagając, bym przyspieszył, żebym dał mu więcej. Jeśli ktoś by się na nas natknął, byłoby dla niego oczywiste, co robimy, nawet mimo tego, że strategiczne partie ciała mieliśmy zakryte. Ekscytacja tym, że mogliśmy zostać nakryci doprowadzała nas obu do szaleństwa.
Zwiększając tempo i siłę moich pchnięć, szeptałem zbereźne rzeczy do jego ucha, sprawiając, że jeszcze bardziej skomlił przez zaciśnięte wargi. Ze wszystkich sił starał się nie krzyknąć, nie jęczeć, nie wrzeszczeć.
– Tak jest, kochanie, bądź cicho. Bądź cicho, a nadal będę posuwał twój ciasny tyłek, mocno i szybko, tak jak lubisz. Lubisz mocno i szybko, czyż nie, Edwardzie? – powiedziałem w jego kark, będąc już na granicy spełnienia.
– Taaak… uwielbiam, kiedy pieprzysz mnie mocno… i szybko, kiedy… ugh… – kiedy wypowiadasz takie sprośne rzeczy… swoimi wulgarnymi ustami – wyjąkał Edward.
Z tonu jego głosu wiedziałem, że był blisko szczytowania, ale powiedziałem mu, że nie może i byłem cholernie pewien, że wytrzyma. Znęcał się nade mną i musiał być ukarany.
– Nie waż się dojść, Edwardzie. To jest kara za bycie pieprzonym męczyfiutem. Nie spuścisz się.
– Jasper, proszę. Proszę, pozwól mi dojść. Muszę dojść – błagał mnie cicho.
– Nie, nie wolno ci – powiedziałem, gryząc go w ramię, zapewniając tym samym, że mówię poważnie.
– ku***! – Edward krzyknął cicho.
– Szszz, musisz być cicho – wysyczałem, klepiąc go lekko po tyłku, żeby dotarło.
Uciszył się po tym, tylko kwilił i sporadycznie klął półgłosem. Poruszaliśmy się razem, coraz szybciej i szybciej, aż do momentu, gdy nasze biodra tworzyły już tylko zamazany obraz. Byłem na krawędzi, ale nie chciałem jeszcze, żeby to się skończyło. Ten dreszcz związany z robieniem czegoś zakazanego, możliwością przyłapania doprowadzał mnie do szaleństwa.
– Edward, kocham cię, skarbie. Tak cholernie cię kocham. Uwielbiam zanurzać się w tobie. Uwielbiam pieprzyć cię w ten sposób. Nigdy dość. Nigdy nie będę miał cię dosyć – powiedziałem cicho w jego kark.
Poczułem dłoń wsuwającą się w moje włosy, czule głaszczącą mnie po głowie, dając mi do zrozumienia, że on czuje to samo. Był nieposłuszny, ruszając ręce z miejsca, ale w tej chwili miałem to gdzieś. Byłem zbyt pochłonięty uczuciem pomiędzy nami i poddałem się, pozwalając mu robić cokolwiek.
Poruszając ręką, by znów go ścisnąć, wyszeptałem w jego ucho:
– Spuść się dla mnie, kochanie. Dojdź razem ze mną.
Nie chciałem tego kończyć bez niego, lekceważąc moje wcześniejsze życzenie, by kazać mu czekać.
– ku***, Jasper! – wysyczał.
Sięgnąłem, by chwycić czubek jego fiuta i po raz ostatni pchnąłem mocno, zanim pozwoliłem sobie odlecieć. Edward zadrżał, czując, jak go wypełniam i doszedł w moją dłoń, kiedy moja druga ręka prowadziła go przez jego orgazm.
Dyszeliśmy obaj, uspokajając się; warstwa potu sprawiła, że ubrania przykleiły się do nas. Edward oparł czoło o chłodny metal regału i dyszał, biorąc głębokie, ciężkie wdechy.
– O ku***, Jasper. Nigdy wcześniej… nigdy nie byłeś taki – powiedział, starając się złapać oddech. – Co, co to miało być? Nie żebym miał coś przeciwko… w najmniejszym stopniu.
– Nie wiem, kochanie? Po prostu cholernie się podnieciłem. Doprowadziłeś mnie do kompletnego szaleństwa i musiałem cię mieć – odpowiedziałem, całując jego plecy.
– Cóż, przypomnij mi, żebym znów doprowadził cię do kompletnego szaleństwa jakoś wkrótce – zachichotał.
Nagle przepełniła mnie potrzeba czułości i intymności. Uwielbiałem brać Edwarda w ten sposób, zapomnieć się i po prostu poddać pożądaniu, które we mnie wzbudzał, ale potrzebowałem połączenia, więzi, którą czułem, kiedy patrzył w moje oczy, kochając się ze mną. W tym momencie potrzebowałem tego bardziej niż czegokolwiek innego.
– Edward, kochanie, zabierz mnie do domu. Zabierz mnie do domu i kochaj się ze mną. Muszę poczuć cię w sobie. Chcę pokazać ci, jak bardzo cię kocham – wyszeptałem w jego plecy.
– Myślę, że już to zrobiłeś, Jay – odszepnął, obracając się, by wziąć mnie w ramiona i pocałować moje czoło. – Ale okej, zabiorę cię do domu.
– Dziękuję – powiedziałem z wargami przy jego podbródku.
– Nie, to ja ci dziękuję, Jay – odparł, przyciskając usta do moich włosów.
Poprawiliśmy ubrania najlepiej jak się dało, zahaczając o toaletę, żeby się umyć, jeszcze zanim zabraliśmy nasze rzeczy i skierowaliśmy się do domu Edwarda. Kiedy wychodziliśmy przez drzwi biblioteki, Edward zaczął się strasznie głośno śmiać. Zatrzymując się w ciepłym, wieczornym powietrzu, po prostu uniosłem brew, pytając w ten sposób, co było takie cholernie zabawne.
– To po prostu… to, co właśnie zrobiliśmy – przerwał. Skinąłem, by kontynuował.
– Cóż, to było to, o czym sobie marzyłem tego pierwszego dnia w bibliotece. A teraz to nie jest tylko fantazja, to rzeczywistość.
– I to jest zabawne, ponieważ…? – ciągnąłem, zachęcając go, by dokończył.
– Cóż – powiedział, oplatając mnie ramionami w talii i przyciągając do siebie. – To jest zabawne, ponieważ właśnie pieprzyliśmy się w miejscu publicznym, w bibliotece, i to było lepsze niż jakiekolwiek wyobrażenie, które kiedykolwiek przyszło mi do głowy. Nie muszę już więcej fantazjować, Jazz, wszystko jest teraz prawdą, teraz mam ciebie. Spełniłeś wszystkie moje fantazje, wszystkie moje marzenia i to czyni mnie pieprzonym szczęściarzem. Więc to był dobry śmiech. Śmiech szczęścia i euforii – wyszeptał, przesuwając ustami po mojej szczęce, kiedy mówił i całując moje usta, kiedy skończył.
– Otóż to, Eddie, otóż to – odpowiedziałem, całując go mocno, jako że była to absolutna prawda.
All I Ever Knew And More - Outtake 4 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Sob 9:38, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kitikejt
Zły wampir
Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 349 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 18:05, 30 Lip 2010 |
|
W zasadzie miałam nie komentować, ponieważ mam do powiedzenia to co zawsze: za dużo lemonów za mało akcji - wolę regularne opowiadanie od dodatków.
Tłumaczenie, pomimo zamiany ról nadal perfekcyjne - gratuluję i podziwiam.
Co do treści, to jedyna myśl jaka mi przychodzi do głowy to stary slogan "Każdemu, według jego potrzeb"
Myślę, że to dobre posumowanie |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kitikejt dnia Pią 18:06, 30 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
offca
Zły wampir
Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo
|
Wysłany:
Pią 20:07, 30 Lip 2010 |
|
Witajcie szanowni członkowie Gayfamily i wszyscy czytelnicy :) trafiło mi się zostać tłumaczem na 1/8 etatu, co poczytuję sobie za zaszczyt niebagatelny
Jednak i tak laur chwały należy się dzwoneczkowi, bo ilość poprawek jakie naniosła na moje wypociny, kwalifikuje ten tekst jako mimo wszystko jej tłumaczenie
niemniej jednak mam nadzieję, że was nie zawiodłam i moje zastępstwo jakoś podołało.
Lubię ten dodatek, ale zastanawiam się czy nie mam jakiegoś fetyszu na biblioteki xD W każdym razie zabawnie wyszło, że zamieniłyśmy się z dzwonkiem rolami, wtedy gdy i chłopcy zrobili mały switch |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Pią 20:16, 30 Lip 2010 |
|
hmm...
no dobra, to głupie. niby po co mam zaczynać paplać, skoro i tak z góry wiadomo, że mi się spodobało?
Cytat: |
– Nie waż się, ku***, ruszać tych rąk, Edward. Nawet, do diabła, nie śmiej – warknąłem do jego ucha, odpinając mu pasek i zatrzask szortów. |
huh, musiał być na serio wkurzony... albo wkuuuuurzoooonyyyy.
wyobraziłem sobie, że mówi to takim quasi-niewinnym tonem, jakby w ogromnym gniewie tłumaczył pięcioletniemu dziecku, za co zostało ukarane, coś w stylu: "Mówiłem, ci, ale ty nie, ale ty jak zwykle swoje."
I potem uśmiechnąłem się głupio.
Cytat: |
– Nie, planowałem pozwolić ci zaciągnąć mnie do łóżka, po tym jak wrócimy do domu, ale wolałeś droczyć się i znęcać nade mną jak jakiś wkurwiający gnojek, więc musiałem zmienić swoje plany. Prezerwatywa i nawilżacz były w mojej torbie, odkąd poszliśmy z Rose do sex shopu. Mieli darmowe próbki, to wziąłem kilka na wszelki wypadek i patrz, jak się ładnie złożyło. A teraz, jesteś gotowy, żebym cię przeleciał, skarbie? – powiedziałem, pod koniec warcząc mu do ucha. |
w tym momencie spadłem z krzesła.
on... on... on mówi o tym jak o zakupach.... hahaha. no nie, to było świetne.
Cytat: |
– Dziękuję – powiedziałem z wargami przy jego podbródku.
– Nie, to ja ci dziękuję, Jay – odparł, przyciskając usta do moich włosów. |
no nie, ale w tym momencie westchnąłem z irytacją i przewróciłem oczami. nigdy nie przyzwyczaję się do takich rzeczy. nigdy.
a ostatni akapit i dialog... był świetnym ukoronowaniem całego króciutkiego, niemalże boleśnie ściśniętego dodatku. wisienka na miniaturowym torcie. bardzo. tak.
i widzę, że współpraca w różnych... z braku lepszego słowa powiem, że pozycjach... świetnie Wam wychodzi, czyta się płynnie, szybko, a nawet zbyt szybko... ale nie wypada narzekać przy chwaleniu i słodzeniu, więc to wszystko.
***
i, wybaczcie, ale nie mogę się powstrzymać, a dopiero co to zauważyłem...
Cytat: |
- Ostatniej nocy wiłeś się w jękach na tym dywanie. Twoje ciało składało się z pożądania, dyszałeś i błagałeś o więcej. Ostatniej nocy pozwoliłem ci się wziąć w łóżku, obejmowałem cię nogami, a ty ponaglałeś mnie, wydając z siebie dźwięki świadczące o nieziemskiej rozkoszy. Ostatniej nocy zawarłeś pakt z diabłem, sprzedając mi swoją duszę, tak jak ja sprzedałem ci swoją, podpisaliśmy cyrograf. Nie ma ucieczki, nie ma zapomnienia. Pytanie brzmi: chcesz więcej, Harry? |
Czy to jest reklama, coś jak trailer, króciutki pokaz przed premierą? Jeśli tak, to... to ja Ci nie daruję, że każesz mi tyle czekać. To jest po prostu nie fair, tak, bardzo nie fair, i ja po prostu żądam, żebyś w końcu opublikowała te rozdziały, bo... bo... bo już mi się lektura skończyła!
I gdyby w internecie były drzwi, to bym nimi trzasnął. I dobrze wiesz, że w takich sprawach mówię całkowicie poważnie. Na razie jednak zadowolę się rzuceniem myszką, ale to tylko początek. I lepiej nie każ mi długo czekać... ostrzegam z dobrej woli. Pamiętaj, że to ja Cię ustawiłem na piedestale. JA.
Ale jako SHCFK nie umiem się na Ciebie złościć, i nawet nie umiem krzyczeć, więc po prostu upominam. Tak. Powiedzmy, że coś w tym stylu.
Pozdrawiam
SHCKF 7 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Pią 20:30, 30 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 23:58, 31 Lip 2010 |
|
Ojezujezu... To jest takie... Ładne Ja wiem, że mnie nie było, że nie komciałam, ale ja lovam to opowiadanie całym serduszkiem moim. Chciałabym standardowego opowiadania, ale lemony też są pożądane W ogóle dowiedziałam się, że jestem nienormalna, bo wolę opowiadania relacji męsko męskiej :( Tak, kirke dała mi zajęcie, ja się tylko zastanawiam, kiedy będę tłumaczyła, kiedy ja będę pisała opowiadanie, kiedy ja przeczytam zaległe książki? Nigdy, powiadam Wam. Ale ja tu gadu, gadu... Tłumaczenie jak zwykle urocze i jedyne w swoim rodzaju. Moje ulubione i ukochane i Ciebie, Dzwonku, też kocham, a co! Koniec z napięciem przedmiesiączkowym! Kocham Was wszystkich, a co mi tam!
Avatarku, tez zauważyłam tę reklamę i szalenie podoba mi się Twoja sygnatura *.* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 21:26, 02 Sie 2010 |
|
to nie będzie inteligentny komentarz... to może być komentarz poprzeplatany moimi ostatnimi fantazjami o innym zielonookim chłopcze...
ostrzegałam lojalnie
Cytat: |
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza.
Przesuwa. Przytrzymuje. Pociąga. Pstryka. Puszcza. |
ekhm... ekhm... nieważne - jeden z lepszych fragmentów... powtarzalność czynności to sukces sam w sobie (choć akuratnie wtedy chyba chodziło bardziej o regularne rzuty do kosza... ale jak mawiał Harry Potter - seks jest jak quidditch ^^ a orgazm to złapanie znicza^^ )
Cytat: |
W grę wchodziłyby raczej inne zajęcia, nieco urozmaicone nagością. |
tylko nieco? łamią mi serce... a przecież ja uwielbiam nagich mężczyzn :)
Cytat: |
– Taaak… uwielbiam, kiedy pieprzysz mnie mocno… i szybko, kiedy… ugh… – kiedy wypowiadasz takie sprośne rzeczy… swoimi wulgarnymi ustami – wyjąkał Edward. |
10 punktów dla Slytherinu za wulgarne usta i sprośne rzeczy w jednym zdaniu... a dla Ślizgonów dlatego, że tylko oni się na tym znają ^^
Cytat: |
To jest kara za bycie pieprzonym męczyfiutem. Nie spuścisz się. |
30 punktów dla offcy za męczyfiuta ^^ strasznie mi się podoba to słowo
hm, generalnie to bywało lepiej z tymi cytrynami... no było trochu nudno - autorka ciut się wypaliła w tym dodatku - można to było inaczej opisać (a po ostatnich tygodniach - uwierzcie - wiem ^^)...
tak poza nawiasem to chcę powiedzieć, że Avek jest prezesem i Mistrzem Naczelnym mojego fanklubu, który założył i z tego też powodu ma też zaszczyt otrzymać propozycję chodzenia w czarnej pelerynie (tylko w czarnej pelerynie)... bo w pelerynach jest seks ^^
offco - gratulację tłumaczenia :* nie wiedziałam, ze to twoja robota - dopiero sprawdzałam przed chwilą, bo Dzwonek coś chlapnął gdzieś kiedys ;*
buziaki dla cudnej bety :* Dzwoneczka :*
i dla raniaczka :* za moje zdrady i za jej zdrady :*
i dla Avka za to, że jest taki zwariowany :*
i dla mojego męża - Mistrza Eliksirów - Masquerade. :* :* :*
pozdrawia
5 |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 9:32, 21 Sie 2010 |
|
To już ostatni z dostępnych dodatków. A dalszego ciągu głównego opowiadania jak nie ma, tak nie ma... Możemy tylko mieć nadzieję, że Hope jednak pociągnie to dalej...
A tymczasem... no cóż... enjoy!
ALL I EVER KNEW AND MORE (Outtakes)
4. Domowe naprawy
tłumaczenie: Dzwoneczek
beta: offca :*
– Na pewno wiesz, co robisz? – zapytał Edward po raz pięćdziesięciomilionowy.
– Tak, kochanie, wiem, co robię – westchnąłem, notując pomiary i robiąc listę potrzebnego zaopatrzenia.
Zlew w kuchni Edwarda był zapchany. Gdy zapytałem go, dlaczego nie zadzwoni i nie zgłosi tego właścicielowi domu, okazało się, że to on jest właścicielem, więc musiałby zadzwonić do siebie. Przyjąłem tę informację, nie komentując. Nie będę kłamać, trochę mną wstrząsnęło to, że dom należy do niego. To było takie… trwałe, odpowiedzialne. Musiałem przetrawić tę wiadomość i wszystko, co się z nią wiązało. Przede wszystkim to, że Edward był o wiele bogatszy, niż myślałem.
W każdym razie, jeśli chodzi o zlew, użyliśmy Drano* oraz podjęliśmy próbę przepchania za pomocą węża, ale nie pomogło. Młynek do utylizacji odpadów również nie działał. Posiadałem techniczną wiedzę potrzebną do tego, by wymienić taki młynek, bo robiłem to już wcześniej z tatą. Orientowałem się też trochę w hydraulice, wystarczająco, by być w stanie odkręcić rurę i dojść do tego, gdzie tkwi problem. Jeśli byłoby to coś poważnego, pozwoliłbym Edwardowi wezwać hydraulika.
Chciałem zrobić to dla niego sam. To było dziwne uczucie, miałem wrażenie, że tego potrzebuję, tak jakbym pragnął zaopiekować się Edwardem. Może to było coś podobnego do tego, co mój tata czuł w stosunku do mamy, taka pierwotna potrzeba, by udowodnić swoją męskość, naprawiając rozmaite rzeczy w domu. Wiem, że właśnie w tym momencie czułem się męski, jakbym miał przy tym ochotę podrapać się po jajkach albo bębnić w klatkę piersiową, albo coś w tym rodzaju.
– Mógłbym zatrudnić hydraulika lub jakąś złotą rączkę. Nie musisz tego robić, Jay – powiedział Edward, chodząc nerwowo po kuchni.
– Eddie, przestań. Zedrzesz linoleum, jeśli nie przestaniesz – powiedziałem z irytacją, obdarzając go pewnym siebie spojrzeniem. – Umiem to zrobić. Takie rzeczy były na porządku dziennym u nas w domu. Czy ty i twój tata nigdy nie wykonywaliście tego typu napraw wyznaczonych przez mamę?
Edward prychnął i wywrócił oczami, ale przestał chodzić i oparł się o blat naprzeciw zlewu.
– Taa, jasne. Mój ojciec był lekarzem i miał dwie lewe ręce do prac domowych. Nie sądzę, by wiedział, jak się reperuje młynek do śmieci ani nawet, jak wygląda coś takiego – zakpił.
– Naprawdę? Nigdy nic nie naprawiałeś z ojcem? – zapytałem z niedowierzaniem.
– Ano nie. Nigdy nie braliśmy udziału w tego typu rytuale zacieśniania męskich więzi – odrzekł z wyczuwalną nutą smutku w głosie.
Chciałem dowiedzieć się więcej, ale rodzice Edwarda to ciągle była delikatna sprawa. Przygnębiało go rozmawianie o nich, więc potrzebna była zmiana tematu. Szczerze mówiąc, byłem ogromnie ciekawy, jacy byli, pochłaniałem każdą możliwą cząstkę informacji, ale nigdy go nie naciskałem w tej kwestii.
– No cóż, my to robiliśmy. Okej, chyba mam listę wszystkich potrzebnych rzeczy. Gotowy? – zapytałem i podniosłem się spod zlewu, otrzepując kolana z kurzu.
Edward pokiwał głową, taksując mnie pełnym uznania wzrokiem od góry do dołu. Znałem to spojrzenie. To było spojrzenie bardzo napalonego Edwarda. Często tak patrzył, ale tym razem to będzie musiało poczekać.
– Przerwij te sprośne wizje i chodźmy – sapnąłem z irytacją, ale mimo to przeciągnąłem dłonią po jego kroczu.
– Zapłacisz za to – warknął nisko i klepnął mnie w tyłek.
– Och, na to liczę – puściłem do niego oczko.
***
Pojechaliśmy do miejscowego oddziału Lowe’s na zachodnim obrzeżu miasta. Mieszkałem w Ann Arbor od trzech lat, ale tak naprawdę nie zwiedziłem dzielnic poza centrum i obszarem miasteczka uniwersyteckiego. Było dla mnie nieco dziwne myśleć o tym miejscu jako czymś innym niż szkoła, studenci i zaplecze zaspokajające ich potrzeby.
Chyba zawsze byłem tak skupiony na sobie, że nigdy nie dostrzegałem miasta poza uczelnią. W moim umyśle była to jedna całość. Gdy tylko opuściliśmy centrum, stało się dla mnie jasne, że Ann Arbor to coś więcej niż Uniwersytet. Ludzie i ich rodziny przeżywający swoje codzienne życie, dla których uczelnia w ogóle nie istniała.
W jakiś sposób ta myśl spowodowała, że zacząłem się zastanawiać, co będę robił po skończeniu studiów. Nie poświęcałem temu, jak dotąd, zbyt wiele czasu. Zawsze myślałem, że jeśli tylko zdobyłbym fundusze, poszedłbym na uzupełniające studia magisterskie. A po nich… taa… żadnego pomysłu.
Spojrzałem na Edwarda, zastanawiając się, jakie są jego plany na przyszłość. Wspominał kiedyś mimochodem o studiach podyplomowych, ale, podobnie jak ja, jako o czymś odległym, tylko takim pomyśle, a nie czymś postanowionym. Obaj też rozważaliśmy nauczanie, ale sądzę, że to było coś w rodzaju „ jeśli nie wymyślę nic innego, czym chciałbym się zajmować”.
– Kiedy byłeś mały, kim chciałeś być, gdy dorośniesz? – zapytałem i od razu wpadła mi do głowy głupia myśl.
Edward popatrzył na mnie z tajemniczym uśmiechem, po czym się roześmiał. Dlaczego się śmiał? To było poważne pytanie.
– Co?
– Dowolny przykład? – zapytał z uśmieszkiem.
– Tak… A więc? – bąknąłem, naprawdę chcąc poznać odpowiedź.
– Okej, tylko się nie śmiej… Chciałem zostać piekarzem – powiedział, a wyraz jego twarzy wskazywał na oczekiwanie, że go wyśmieję.
– Piekarzem? To znaczy piec chleb? – dociekałem, wysoce zaintrygowany tą informacją.
– Nom, ale raczej torty, ciasteczka i inne słodkości.
– A więc mistrz cukierniczy? Ha, nigdy bym się nie spodziewał, że powiesz coś takiego – odpowiedziałem, wyglądając przez okno i próbując pogodzić tę cząstkę informacji z Edwardem, którego znałem.
– Tak. Pomyślałem, że jeśli piekłbym ciastka i babeczki, to mógłbym je jeść, kiedy tylko bym chciał. Weź pod uwagę, że miałem wtedy siedem lat – powiedział, potrząsając głową.
– Dlaczego tak nie zrobiłeś?
– Ponieważ dorosłem i zrozumiałem, że nie mogę się objadać, ile dusza zapragnie. Nie wiem, to było też… coś, co robiliśmy razem z mamą. Piekliśmy razem, tylko we dwoje. I najbardziej pamiętam nie samo jedzenie, ale to, jak świetnie się bawiliśmy podczas pieczenia. – Edward wzruszył ramionami, ale było widać, że to wspomnienie go zasmuciło.
Sięgnąłem ręką do jego dłoni obejmującej drążek zmiany biegów i ścisnąłem ją lekko. Nie było słów, którymi mógłbym dodać mu otuchy, bądź sprawić, by poczuł się lepiej. Więc zrobiłem jedyną rzecz, którą mogłem zrobić – po prostu byłem przy nim, gdyby mnie potrzebował.
Edward zmienił bieg na niższy, skręcając na parking przy Lowe’s, a moja ręka poruszyła się razem z jego dłonią. Gdy zaparkował i zgasił silnik, odwrócił się twarzą do mnie, przekręcając dłoń, tak by nasze palce się splotły.
– A kim ty chciałeś zostać, gdy dorośniesz? – zapytał, unosząc brew.
– Stereotypowo: lekarzem, kowbojem, strażakiem, gliną, astronautą, kierowcą rajdowym – powiedziałem, czując się kiepsko z moją niezbyt interesującą odpowiedzią.
– Ach, to słodkie – powiedział Edward, wysiadając z samochodu.
Nie no… Ja nie byłem słodki. Byłem męski i twardy.
***
Gdy chodziliśmy po sklepie, gromadząc potrzebne akcesoria, Edward zachowywał się jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Chciał wszystkiego dotknąć i wiedzieć, do czego służy. Zdejmował z półek przypadkowe rzeczy, takie jak pędzle, gałki od szuflad, czy wiatrak sufitowy i wrzucał je do wózka.
To było trochę irytujące, ale pozwoliłem mu czerpać radość z odkrywania sklepu ze sprzętem po raz pierwszy. Musiałem to jednak zakończyć, gdy uparł się, że potrzebuje pilarki stołowej. Edward nie posiadał żadnych narzędzi, nawet młotka ani śrubokrętu, to po co mu pilarka?
Było jeszcze coś – kiedy zapchał się zlew, zapytałem Edwarda, gdzie jest przepychacz. Spojrzał na mnie, jakbym był jakimś wariatem. Wtedy odbyliśmy rozmowę i odkryłem, że ten facet nie miał w domu nic, absolutnie nic, jeśli chodzi o narzędzia. Spytałem go, jak powiesił obrazy, czy złożył cokolwiek. Tylko wzruszył ramionami i odparł: „Rosalie”, jakby to wszystko wyjaśniało, co w sumie było prawdą. To jakaś parodia, żeby dwudziestojednoletni facet nie miał w domu nawet młotka i zamierzałem coś z tym zrobić.
Toteż oprócz zebrania rzeczy potrzebnych do naprawy zlewu i młynka do utylizacji śmieci, wziąłem młotek, śrubokręt i zestaw nasadek, przepychacz, klucze i inne standardowe narzędzia, a nawet młot dwuręczny.
Nie zauważyłem, jak Edward oddalił się w którymś momencie, gdy porównywałem modele młynków. Zdecydowawszy się w końcu na jeden, podniosłem wzrok i spostrzegłem, że go nie ma. Trochę panikując, popchnąłem wózek w stronę końca alei, rozglądając się za nim.
Bóg raczy wiedzieć, w jakie kłopoty mógł się wpakować. Prawdopodobnie właśnie planował, jak dobudować piętro albo dostawał wycenę na wymianę wszystkich wykładzin, albo coś równie bzdurnego.
Znalazłem go w dziale z farbami, przeglądającego wszystkie dostępne odcienie. Trzymał w dłoni kilka pasków próbek i ze zmarszczonymi brwiami badał ciemne zielenie.
– Hej – powiedziałem, podchodząc do niego. Wziąwszy od niego próbki, przyjrzałem się kolorom, które wybrał. – Planujesz coś pomalować?
– Tak, ten dodatkowy pokój – powiedział trochę nieobecnym tonem, nie odrywając wzroku od palety barw.
– Umm, dlaczego? – zapytałem zdezorientowany. Dodatkowy pokój był studiem muzycznym, jak go nazywałem, i miał ściany w takim samym kolorze jak reszta domu – kawowo-miodowym. Czemu Edward chciał go malować?
On tylko wzruszył ramionami, nie patrząc na mnie i kontynuował przeglądanie odcieni, jakby to była wystarczająca odpowiedź na moje pytanie. Trąciłem jego ramię swoim, by zwrócił na mnie uwagę, ale zignorował to i podszedł do innej palety, pochylając się nad nią.
– Czy to jakiś wielki sekret? – zapytałem, czując się trochę zraniony i zirytowany tym, że mi nie odpowiedział.
– Ee tam, po prostu myślę o przekształceniu tego pokoju w coś alternatywnego – powiedział, wyciągając brązowo-zieloną próbkę i przykładając ją do innej, w odcieniu leśno zielonym, którą trzymał w drugiej ręce.
Cholera, miałem zamiar to z niego wyciągnąć. Edward czasami stawał się jakiś taki milczący i tajemniczy, zmuszając mnie, albo żebym odpuścił, albo praktycznie wyciągał z niego informację po kawałku. Byłem zbyt ciekaw, by odpuścić, a więc – po kawałku.
– W co na przykład? – zapytałem, wyciągając nasyconą, rubinową czerwień.
– Umm… może w biuro albo pokój do nauki, albo coś jeszcze innego… – wykrztusił.
– A co z fortepianem i innymi rzeczami, które tam są? – zapytałem, zaszokowany jego odpowiedzią.
Wzruszył ramionami i miałem ochotę go walnąć.
– Dlaczego miałbyś to zrobić? Kochasz swój fortepian. Nie rozumiem, Edward – powiedziałem, obracając się, by spojrzeć na niego.
Po długim westchnieniu wyprostował się i zwrócił twarzą do mnie, ale nie spojrzał mi w oczy. Szurał nogami, a jego ręce bawiły się nerwowo kolorowymi paskami.
– Bo tak, Jasper. Czy to nie może wystarczyć? – Popatrzył spode łba i otarł się o mnie, zmierzając w stronę wózka.
Co jest, do kurwy nędzy?
– Nie – powiedziałem, nie ruszając się z miejsca. – Posłuchaj, Edward. Wiem, że to twój dom i masz prawo robić z nim, co tylko chcesz, ale dlaczego miałbyś pozbywać się pokoju muzycznego? To nie ma dla mnie żadnego sensu.
– Ponieważ, Jay… ponieważ miałem zamiar zrobić z niego pokój dla ciebie, okej? – powiedział, pochylając się nad wózkiem i wsparłszy łokcie na rączce, ukrył twarz w dłoniach.
– Czemu? – zapytałem głupio, przemieszczając się, by stanąć przy nim.
Edward obrócił głowę w moją stronę, ale nie poruszył się ani nic nie powiedział. Dostrzegłem na jego twarzy jakiś wyraz niechęci i nie wiedziałem, co zrobić ani czy to ja go spowodowałem.
– Dlaczego? – ponowiłem pytanie proszącym tonem, gładząc go po plecach.
– Ponieważ… to nie jest tylko mój dom. To jest nasz dom. Chcę, żebyś miał w nim własną przestrzeń, miejsce, które mógłbyś nazwać swoim. Nie chcę, żebyś czuł się, jakbyś był u mnie gościem. Jest nasz – powiedział, podnosząc się i zwracając twarzą do mnie. Położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął do siebie w luźnym uścisku. Z oczami emanującymi szczerością zakończył: – To twoja obecność tam sprawia, że mogę to miejsce nazywać domem.
Popatrzyłem gdzieś ponad ramieniem Edwarda, nie skupiając wzroku na niczym konkretnym, a jego słowa powoli docierały do mojego umysłu. Ten facet był stanowczo za dobry dla mnie. Poświęciłby coś, co było jego pasją, żeby stworzyć dla mnie miejsce. Poczułem całą jego miłość w tym geście i, z kolei, również całą moją miłość do niego.
Naprawdę zmienił mnie w mięczaka.
– Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? – powiedziałem cicho, bardziej do siebie.
– Nie wiem, nie jesteś aż taką dobrą osobą – zachichotał Edward i szybko odskoczył ode mnie.
Tym razem go walnąłem, aczkolwiek lekko, w ramię, mamrocząc przy tym pod nosem: „kretyn”. I tak po prostu – cały ciężki nastrój się rozwiał.
Gdy staliśmy w kolejce do kasy, powiedziałem nonszalancko:
– Wiesz, nie musisz tego robić. To jest mój dom… nasz dom. Nie chcę, żebyś dla mnie rezygnował z fortepianu.
– A co, jeśli ja chcę? – zapytał równie nonszalancko.
– Ale ja nie chcę, więc nie ma to znaczenia. – Wzruszyłem ramionami, wykładając artykuły na taśmę.
– Świetnie, wszystko jedno, ale ta rozmowa nie jest zakończona, tak dla twojej wiadomości – wymamrotał, wyciągając portfel.
Kładąc dłoń na jego nadgarstku, powstrzymałem go od wyjęcia karty kredytowej. Popatrzył na mnie zdezorientowany, ale nic nie powiedział. Przeciągnąłem swoją kartą przez czytnik, zanim mógł zaprotestować. Po podpisaniu pokwitowania, popchnąłem wózek w kierunku wyjścia, z uśmieszkiem oglądając się za siebie przez ramię i patrząc, jak Edward podąża za mną w milczeniu.
– To również mój dom, więc powinienem pomagać w naprawach. – Wzruszyłem ramionami, a Edward otworzył bagażnik Volvo.
– Na to wygląda – powiedział po prostu, pomagając mi załadować torby.
***
– ku***-jebana-mać-w dupę-pierdolony-sukinsyn-skurwysyn!
– Czy użycie słów sukinsyn i skurwysyn jednocześnie to nie przerost formy nad treścią? – zapytał Edward, nawet nie usiłując powstrzymać śmiechu.
– Możesz mi possać, dupku – warknąłem, ssąc kostkę u dłoni, którą właśnie skaleczyłem o głupi, pierdolony zlew Edwarda.
– Och, naprawdę mogę? – powiedział z uśmieszkiem, a potem zaśmiał się w łokieć, który opierał o zgięte kolano.
Leżałem na plecach, w połowie zanurzony pod zlewem. Edward siedział obok mnie i podawał mi narzędzia, gdy poprosiłem, obserwując postępy i wygłaszając uszczypliwe komentarze, co naprawdę, ku***, nie pomagało.
Rura została już wymieniona, nawet jeśli nie potrafiłem stwierdzić, na czym polegał problem ani co zapchało zlew. Teraz działał już jak należy i tylko to się liczyło. Młynek do utylizacji śmieci był już prawie zamontowany, musiałem tylko przykręcić kilka śrub i podłączyć przewody, by skończyć. Dzięki Bogu.
Ten cały projekt okazał się makabrycznie upierdliwy i wyrzucałem sobie, że nie przystałem na propozycję Edwarda, żeby zatrudnić hydraulika. Ale wtedy przypomniałem sobie dumę, która pojawiłaby się, gdybym sam zrobił coś dla niego i było to warte skaleczonej kostki oraz bólu pleców.
Gdy dokręcałem ostatnią śrubkę, poczułem nacisk wywierany na podbrzusze. Zadzierając głowę, ujrzałem krocze i brzuch Edwarda, który właśnie na mnie usiadł.
– Mogę ci w czymś pomóc? – zapytałem, unosząc brwi, gdy pochylił się, żeby zerknąć do środka szafki, w której w połowie leżałem.
– Nie wiem, a możesz? – zapytał bezczelnie, ocierając się lekko tyłkiem o mojego okrytego spodniami fiuta, który akurat poczuł się bardzo zadowolony z poświęconej mu uwagi i powstał, by się przywitać.
– Edward, tak się składa, że jestem tu trochę zajęty. Czy to może poczekać? – zapytałem, a moja głowa na powrót opadła, z głuchym odgłosem uderzenia.
– Nic z tego – odparł, przesuwając się w dół moich nóg, by ocierać się twarzą o Pana Zadowolonego.
Pan Zadowolony stał się naprawdę szczęśliwy.
– Eddie, proszę. Daj mi dziesięć minut i będzie koniec – wycedziłem przez zaciśnięte zęby, gdy on tymczasem brał do ust przez spodnie wybrzuszenie, którym był mój penis i rozprawiał się z paskiem.
– Ale przecież powiedziałeś, że mogę go possać? – odparł niskim tonem, rozpinając suwak rozporka i szarpiąc za nogawki moich bermudów.
– Nie to miałem na myśli i dobrze o tym wiesz – sapnąłem, ale uniosłem biodra, tak żeby mógł ściągnąć w dół materiał. – Jestem cały spocony. Nie wolałbyś poczekać, aż się umyję i będę pachnący?
– Ale mi się podoba, jak teraz pachniesz, taki spocony. To jak czysty, skoncentrowany Jasper. Mógłbym cię wylizać od góry do dołu – powiedział Edward, a jego głos przybrał zmysłową barwę. Poczułem oddech owiewający mojego członka, który już drżał, tęskniąc za dotykiem.
– Posłuchaj, chociaż bardzo pragnąłbym poczuć na sobie twoje usta, muszę to skończyć. Pozwól mi szybko się z tym uporać, a potem możesz mi robić, co tylko zechcesz, okej? – powiedziałem, rozdarty wewnętrznie pomiędzy chęcią zepchnięcia go ze mnie, a pokusą kontynuacji.
– A co powiesz na to, żebym nie przerywał tego, co robię, ty byś sobie w tym czasie kończył, a potem ja pozwolę zrobić ci ze mną, co zechcesz – praktycznie wymruczał, trącając nosem mojego członka.
– Edward… – wykrztusiłem napiętym głosem, gdy pokrył całą jego długość mokrymi pocałunkami.
– Jasper… – odrzekł, wykonując szybkie ruchy językiem po krawędzi czubka.
– ku***… – wymamrotałem, gdy wessał główkę do ust.
– Czy przez „ku***” rozumiesz „tak”? – zapytał, patrząc na mnie z dzikim spojrzeniem w oczach i uśmieszkiem na wargach.
– Tak, nie przerywaj – powiedziałem, kapitulując.
Mogłem to zrobić. Mogłem skończyć składać ten durny kawałek sprzętu, podczas gdy on zajmowałby się mną tam, na dole. A potem bym go wypieprzył… mocno. Zaraz, nie. To on by mnie wypieprzył. O tak, mógłby mnie pieprzyć na blacie.
ku***.
Jęcząc, starałem się skupić na dokręcaniu elementów, podczas gdy Edward skupiał się na elementach innego typu i wziął je do ust. Zaczerpnąłem gwałtownie powietrza i podskoczyłem pod nim, upuszczając jedną z nakrętek, którą w tym czasie próbowałem przymocować.
Oddychając ciężko, trzęsącymi się dłońmi i macającymi niepewnie palcami zdołałem zamocować wszystkie nakrętki. Był to nie lada wyczyn, biorąc pod uwagę, że Edward w tym czasie mi obciągał, a do tego opuszkiem kciuka zataczał kręgi wokół mojego wejścia. Skubaniec dręczył mnie w typowy dla niego sposób.
Wykorzystując całą możliwą koncentrację, podłączyłem przewody, miejmy nadzieję prawidłowo, przerywając kilkakrotnie, by jęczeć i kląć pod wpływem działań Edwarda. Przekrzywiając głowę na bok, otarłem pot z twarzy w materiał koszulki na ramieniu i usiłowałem powstrzymać orgazm.
– ku***, Edward, już prawie kończę – powiedziałem, zamykając oczy i po prostu poddając się doznaniom.
– Masz na myśli młynek do śmieci czy to, że zaraz dojdziesz? – zapytał przekornie, wsuwając we mnie śliski od nawilżacza palec.
Trzy myśli przemknęły przez mój umysł. Pierwsza – jedno i drugie, zdecydowanie taka była odpowiedź. Druga – jak mógł w takim momencie stroić sobie żarty? I trzecia – skąd wytrzasnął nawilżacz?
– Ghhh… jedno i drugie. Proszę, na miłość Boską, nie przestawaj – wydyszałem, poruszając nieznacznie biodrami w zgodnym rytmie.
– Nie przestanę, dopóki nie dojdziesz – powiedział i wrócił do popychania mnie ku nirwanie.
Skończyłem podłączać ostatni przewód i uniosłem się na łokciach, by obserwować spektakl, uderzając się przy okazji w głowę o młynek do śmieci. Cholera, to zabolało. To była zdecydowanie najbardziej niewygodna pozycja, w jakiej kiedykolwiek robiono mi laskę, ale ponieważ orgazm i tak torował sobie właśnie drogę wzdłuż mojego członka, gówno mnie to obchodziło.
– ku***… Właśnie tak, kochanie. Dokładnie tak – jęczałem. Edward spojrzał na mnie, prawie uśmiechając się z fiutem w ustach. Mrugnął do mnie, przeciągając językiem po całej długości, a jego palce poruszały się wytrwale wewnątrz mnie. – O ku***, dochodzę – wydyszałem, głowa opadła mi do tyłu, a spełnienie rozlało się słodkim uczuciem ulgi po całym ciele.
Edward dokładnie wyssał mnie i wylizał, sprowadzając na ziemię i gdy skończył, oparł głowę na moim udzie, leniwie kreśląc po nim okręgi palcem. Ciągle starałem się dojść do siebie, ale dźwignąłem głowę, by spojrzeć na niego.
– Dziękuję – westchnąłem, czym wywołałem jego śmiech. – No co?
– Nic, po prostu zrobiłem to, co mi kazałeś – zaśmiał się, wywracając oczami. – Mniemam, że skończyłeś z tym młynkiem?
– Nom, dotrzymałem mojej części umowy, teraz twoja kolej – powiedziałem, czmychając spod zlewu.
– Jak mnie chcesz? – zapytał Edward, czołgając się w górę mojego uwolnionego ciała.
– Zrozumiałeś to opacznie. Jak ty chcesz mnie? – spytałem, szczypiąc jego brodę.
– Ale nie tak się umówiliśmy – wykrzyknął z uroczym wyrazem zmieszania na twarzy.
– Umowa była taka, że zrobię, co tylko zechcę, a w tym momencie chcę, żebyś mnie pieprzył – wymruczałem nisko, całując go w szyję. – Jestem już gotowy. No to jak mnie chcesz?
– Ja pierdolę!
– Taki był pomysł – roześmiałem się, napierając na niego biodrami.
Edward przysiadł na kolanach i zaczął nerwowo gmerać przy guziku swoich dżinsów. Chyba był bardzo podekscytowany.
– Pomóc ci w tym? – zapytałem, unosząc brwi i siadając.
– Proszę – westchnął, gładząc moje nagie uda, gdy ja rozpinałem mu rozporek.
– No to jak mnie chcesz?
– Szybko i mocno, ale jeśli rozmawiamy o pozycji, to zgiętego w talii, pochylonego nad blatem, z rozstawionymi nogami. W ten sposób jest lepsze podparcie. – Wzruszył ramionami, wstał i wyciągnął do mnie rękę.
– Co tylko Eddie sobie życzy, Eddie dostanie – powiedziałem, ściągając koszulkę przez głowę i zrzucając szorty, a potem pomogłem jemu się rozebrać.
– Naprawdę? Muszę to sobie zapamiętać – powiedział, odwracając mnie.
Szczypnął ustami moje ramię, przemieszczając nas następnie do przodu, aż w końcu zgiąłem się nad zlewem. Chwyciłem się krawędzi, a on przytknął członka do mojego tyłka. Pchnąłem w jego stronę, nie byłem w nastroju do żartów. Chciałem się pieprzyć.
– Daj spokój i przejdź do rzeczy – warknąłem, spoglądając na Edwarda przez ramię.
– Tss, tss… Chyba już ci mówiłem, że cierpliwość jest cnotą – powiedział, muskając palcami w górę i w dół mój przedziałek.
– A ja chyba ci mówiłem, że straciłem cnotę cholernie dawno temu – odparłem, jeszcze bardziej napierając na niego. Trącił nogą moje kostki, chcąc bym rozstawił stopy szerzej. Zrobiłem to z ochotą.
– Czy tego właśnie pragniesz, o Niecierpliwy? – zapytał, ocierając się śliskim czubkiem penisa o moje wejście.
– Tak – wyjęczałem, a moja głowa opadła pod wpływem tego doznania.
– Albo tego? – zawarczał, pokonując główką zaciśnięte zwieracze.
– Tak.
– Albo tego? – zapytał ponownie, wypełniając mnie powoli.
– Tak, o to chodziło. Właśnie tego chcę – ledwo wykrztusiłem.
– Więcej? – spytał, kładąc rękę na moim ramieniu i ściskając je, podczas gdy wysunął się na całą długość i pchnął z powrotem.
– O Boże, tak – błagałem.
– Trzymaj się czegoś, skarbie, bo nie zrobię tego powoli. Tak jak obiecałem, będzie szybko i mocno – zawarczał, ściskając moje ramię mocniej i chwytając udo, by utrzymać mnie w miejscu.
I wtedy zaczął mnie pieprzyć z całej siły. Na początku było mi ciężko, nie będę kłamał, ale opłaciło się, gdy Edward wygiął biodra i pchnął, napierając na moją prostatę, a potem znowu i jeszcze raz…
Jasna. Cholera.
Było mi tak dobrze, nawet więcej niż dobrze. Naprawdę, brakuje mi słów, by opisać to, co czułem, gdy Edward stracił kontrolę i po prostu dał się ponieść. Nie zdarzało się to często i miałem zamiar cieszyć się każdą minutą, dopóki trwało. Mojemu fiutowi też się podobało, bo ocknął się z powrotem do życia.
Zwykle Edward był bardzo rozmowny podczas seksu i nawet wyrażał się spójnie, mówiąc do mnie, jak mu dobrze albo jak bardzo mnie kocha, albo co ma zamiar ze mną zrobić później i tak dalej… Ale tym razem, z jego ust wydobywały się tylko stęknięcia i mamrotane przekleństwa, gdy pieprzył mnie tak mocno, że obaj niemal traciliśmy świadomość.
Mogłem tylko się trzymać, pchać biodrami w jego stronę i starać się nie zapomnieć oddychać. Wydawało się, że trwa to bez końca, że mijają godziny, dni, lata. To było ekstremalnie intensywne doznanie i trochę bolesne, ale jestem chyba masochistą, bo ten ból był na swój sposób przyjemny. Nie żebym pragnął ciągle doświadczać czegoś takiego, ale raz na jakiś czas dobrze było po prostu się pieprzyć i to pieprzyć mocno.
Dyszenie Edwarda stało się płytsze, rytm nieregularny, a pchnięcia wolniejsze, ale jednocześnie mocniejsze. Dłoń, która spoczywała dotąd na moim biodrze, przesunęła się na mojego członka, by pompować w rytmie z pchnięciami. To podwójne doznanie było niemal zbyt trudne do zniesienia.
– Proszę, kochanie, dojdź dla mnie – wydyszał Edward. – Tak blisko…
Mój drugi orgazm nadciągał od pewnego czasu jak pieprzony pociąg towarowy. I kim byłem, by odmówić prośbie ukochanego po takim szczodrym pieprzeniu? Puściłem blat i przesunąłem rękę w dół, by dołączyła do dłoni Edwarda obejmującej mojego członka. Ze splecionymi palcami robiliśmy to razem. Doszedłem nagle i bez ostrzeżenia. Całym moim ciałem wstrząsnęły dreszcze i byłem w tym tak zatracony, że nie wiedziałem, czy Edward poszedł w moje ślady, czy też nie.
Gdy było po wszystkim, opadłem bezwładnym ciałem na blat ze zlewem, a nogi ledwo podtrzymywały mój ciężar. Edward zwolnił i w końcu zatrzymał się, przesunął rękę z ramienia, przeciągając nią przez moje włosy i wsparł czoło o moje plecy.
– Szóstka, Jasper – wysapał, a jego oddech chłodził spoconą skórę.
– Co ty nie powiesz? – zachichotałem, przemieszczając rękę, by dołączyła do jego dłoni na mojej głowie.
– Jak sądzisz, co jeszcze tutaj wymaga naprawy? – zapytał i poznałem po jego tonie, że się uśmiecha.
– Nie mam pojęcia, ale jestem pewien, że coś znajdziemy.
Obaj się roześmieliśmy, bo faktycznie, coś musiało się znaleźć, prawda?
* Drano - środek chemiczny do udrażniania rur, odpowiednik naszego Kreta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 10:19, 21 Sie 2010 |
|
Cytat: |
Nie no… Ja nie byłem słodki. Byłem męski i twardy. |
Och, Jazzy, serio?
Cytat: |
To twoja obecność tam sprawia, że mogę to miejsce nazywać domem. |
To był jeden z tych cholernie uroczych momentów. To wybieranie farby i jak Edward oświadczył Jasperowi, że chce urządzić pokój dla niego.
Cytat: |
Naprawdę zmienił mnie w mięczaka |
Jasper, jakiś ty spostrzegawczy!
Cytat: |
– ku***-jebana-mać-w dupę-pierdolony-sukinsyn-skurwysyn!
– Czy użycie słów sukinsyn i skurwysyn jednocześnie to nie przerost formy nad treścią? – zapytał Edward, nawet nie usiłując powstrzymać śmiechu. |
Ok, dodaję tego bluzga do mojego słownika Edward, ty ugrzeczniona pipo, nie znasz się.
Cytat: |
– Mogę ci w czymś pomóc? – zapytałem, unosząc brwi, gdy pochylił się, żeby zerknąć do środka szafki, w której w połowie leżałem.
– Nie wiem, a możesz? – zapytał bezczelnie, ocierając się lekko tyłkiem o mojego okrytego spodniami fiuta, który akurat poczuł się bardzo zadowolony z poświęconej mu uwagi i powstał, by się przywitać. |
To było mistrzowskie
Cytat: |
Pan Zadowolony stał się naprawdę szczęśliwy. |
Ze zdecydowanym naciskiem na stał
Cytat: |
– Tak, nie przerywaj – powiedziałem, kapitulując. |
Bosz, faceci Nigdy nie trzymają się planu.
Cytat: |
– Tss, tss… Chyba już ci mówiłem, że cierpliwość jest cnotą – powiedział, muskając palcami w górę i w dół mój przedziałek. |
Wyrzucić ze słownika
Cóż, szkoda, że żadnej kontynuacji nie widać, bo ciekawa jestem, jakby to się dalej potoczyło. Ten dodatek też nie był taki ostry, jak zazwyczaj bywało, więc autorka chyba naprawdę się wypala, jeśli już się nie wypaliła. Będę tęskniła za tym opowiadaniem, bo to pierwsze tego typu, jakie czytałam...
Dzwoneczku, dziękuję za tłumaczenie. Jak zwykle spisałaś się fantastycznie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Sob 10:52, 21 Sie 2010 |
|
Och, no nie, chciałem być pierwszy.
Przeczytałem "Draco". Cholera, jestem uzależniony od tego imienia... i różnych takich.
Nie jestem dzisiaj w nastroju na czułości - to dlatego, że przeczytałem znowu "Światło pod wodą", a tam nie ma tego dużo (chwała Merlinowi). Dlatego mam mieszane uczucia co do tej sceny w sklepie, ale cóż, obiektywnie była bardzo dobra.
Cytat: |
– ku***-jebana-mać-w dupę-pierdolony-sukinsyn-skurwysyn! |
Och, to było doskonałe. Zapisać i zapamiętać.
Cytat: |
Ze zdecydowanym naciskiem na stał |
Ojej, to takie perwersyjne... Aż dziw bierze, że nie dostrzegłem podtekstu. Gratulacje, dziesięć punktów dla Twojego domu.
Cytat: |
– Ja pierdolę!
– Taki był pomysł – roześmiałem się, napierając na niego biodrami. |
Kolejna perełka. Uwielbiam takie dwuznaczne sytuacje, jestem w swoim żywiole. Ale to przez Malfoya - w dobrych drarry jest mistrzem obracania wszystkiego w sprośne żarty. A biedny Harry zawsze się rumieni... Za coś takiego powinny być specjalne punkty.
Cytat: |
– Szybko i mocno, ale jeśli rozmawiamy o pozycji, to zgiętego w talii, pochylonego nad blatem, z rozstawionymi nogami. W ten sposób jest lepsze podparcie. – Wzruszył ramionami, wstał i wyciągnął do mnie rękę. |
Cóż... Wow. Następna perełka. Iście ślizgońskie - to brzmi jak wyjęte z ust Księcia.
Cytat: |
Mój drugi orgazm nadciągał od pewnego czasu jak pieprzony pociąg towarowy. |
Stwierdzenie dnia. Trzydzieści punktów dla Ślizgonów - bo tylko oni mogą poszczycić się podobną elokwencją.
Cytat: |
To jak czysty, skoncentrowany Jasper. |
O tak, i to też. Bierz go, perwersyjny samcze!
Masquerade. napisał: |
Cytat: |
– Tss, tss… Chyba już ci mówiłem, że cierpliwość jest cnotą – powiedział, muskając palcami w górę i w dół mój przedziałek. |
Wyrzucić ze słownika |
Salutuję.
Jak dla mnie za dużo sentymentalizmu, a za mało pieprzenia - to bardziej podchodziło pod regularny rozdział. W dodatkach chyba w stanie chodziło o żądzę w stanie surowym - więc przychylam się do zdania Masq.
Ale jednak mam dreszcze.
Na koniec pragnę powiedzieć Wam, żebyście się nie smucili, potężny i szlachetny rodzie Gejmaniaków, albowiem możecie obrać lepszą cząstkę starożytnej mocy i dołączyć do fanklubu Kirke, która co prawda zaniedbuje swoje obowiązki Jej Wysokości i nie rozdaje odznak, ale za to obdarowuje głodnych swoim opowiadaniem (kiedy kolejny rozdział?). Nie wypada biegać z rękami w górze i rozdziawioną gębą, afiszując się własnym fanfiction, ale można się wysługiwać Wiernymi, więc zachęcam w Jej imieniu.
Z poważaniem, albo i bez,
SHCFK 7 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Sob 11:02, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 11:04, 21 Sie 2010 |
|
AvATar7SeVen napisał: |
Cytat: |
Ze zdecydowanym naciskiem na stał |
Ojej, to takie perwersyjne... Aż dziw bierze, że nie dostrzegłem podtekstu. Gratulacje, dziesięć punktów dla Twojego domu. |
Moim domem jest Slytherin, to chyba oczywiste kirke też się ucieszy, mamy szanse na wygranie Pucharu Domów. Yeah.
Co do Światła pod wodą, to właśnie kończę i... jest takie epickie i... ten Draco jest taaakiiii... wspaniały i wkurzający i... przepraszam za off top, ale nie mogłam tego pozostawić bez komentarza, wybacz, Dzwoneczku :* już nie zaśmiecam.
EDIT*wielki, żeby rani widziała*:
Raniaczku, my ich nie porównujemy, gdybyś tylko zechciała przeczytać. Ja też mam dosyć wielu rzeczy, ale nikomu niczego nie zabraniam, bo każdy ma prawo coś lubić/kochać/mieć jakąś pasję. Moją i kilku innych osób jest nią Drarry, a dla Ciebie to Bollywood. Czy kiedykolwiek narzekałam, że mam już dość? A też przecież wspominasz o tym na każdym kroku. Tyle że ja potrafię to zrozumieć.
EDIT2:
ale co ja wciskam? daj spokój... odpowiedziałam tylko na post, ot i wszystko, nie zamierzałam kontynuować rozmowy na ten temat. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Sob 14:53, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
AvATar7SeVen
Człowiek
Dołączył: 27 Mar 2010
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Own
|
Wysłany:
Sob 11:13, 21 Sie 2010 |
|
Oczywiście że to jest w oczywisty sposób oczywiste - w drarry Książę to z reguły moja ulubiona postać. Ale ja jestem w Gryffindorze, bo... cóż. Kocham facetów z intensywnie zielonymi oczami.
Och tak, Światełko to skarbnica humoru. Ale to doskonałe opowiadanie, perfekcyjne w każdym calu, dopracowane, rozwinięte, no i nie ma dwóch stron... Jedno z najlepszych drarry ever.
A już kilka przeczytałem, więc wiem, o czym mówię.
Oczywiście że macie szanse, ale ja zgodnie z regułą w ostatniej chwili uratuję świat i wygram, och tak. Szkoda że jako Gryfon nie mogę oszukiwać, rzuciłbym na Was jakiegoś Imperiusa.
I ja też przepraszam za offtop, a tak w ogóle, to czy w Hyde Parku jest jakiś temat o drarry? Jeśli nie, to wypadałoby założyć. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AvATar7SeVen dnia Sob 11:14, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|