|
Autor |
Wiadomość |
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Wto 22:27, 24 Mar 2009 |
|
Oddaję w wasze ręce przedostatnią część. Przepraszam, że dopiero teraz, ale musiałam gonić mojego wena po pokoju.
Pierwszy raz BwC przeszło przez ocenę bety, więc myślę, że teraz jest idealne. Za co dziękuję cudownej Cornelie
[link widoczny dla zalogowanych]
Enjoy
BETA: Cornelie
Usłyszałam delikatne skrzypnięcie odsuwanego krzesła i po chwili znalazłam się w ramionach Esme. Przyciągnęła mnie mocno do siebie i zaczęła drżeć na całym ciele. Nie miałam pojęcia, co się z nią stało, dopóki nie przemówiła łamiącym się głosem:
- Bello, och, Bello! Jesteś…
- Jestem. – Pogłaskałam ją po plechach.
- Czy ty masz jakiekolwiek pojęcie, jak bardzo się martwiłam?
W jej oczach zalśnił smutek. Emmett miał rację, Esme cierpiała. Nie powinnam się dziwić, straciła część rodziny. Mój wewnętrzny głos mówił mi jednak, że jest w tym i moja wina. Bo jest. Carlisle chrząknął cicho, pragnąc zwrócić na siebie uwagę. Spojrzałam na niego z wyrzutem. Chciałam skupić się na Esme, powiedzieć jej coś, co w najmniejszym stopniu mogłoby jej pomóc.
- Wszyscy cieszymy się z twojego powrotu, Bello –zaczął, a Esme odsunęła się ode mnie, zagryzając dolną wargę. Carlisle oparł rękę na ramieniu żony. – Myślę jednak, że powinnaś iść do Jaspera. On potrzebuje cię najbardziej – dodał szeptem. Esme jęknęła cicho, po czym wtuliła się w męża, próbując uciec przed moim skruszonym spojrzeniem.
- Przepraszam – mruknęłam, gdy Carlisle zmierzył mnie oskarżycielskim spojrzeniem.
- Nie przepraszaj, Bello – Rose wyłoniła się z sąsiedniego pokoju, podchodząc do Emmetta. Wampir z czułością uchwycił jej drobne dłonie i przyłożył sobie do ust. W jego oczach kryła się niewypowiedziana ulga. Zapomniałam już, jak wspaniała może być miłość, więc wpatrywałam się w nich ze zdumieniem. Bolało. – Nie przepraszaj. Po prostu idź do niego.
Kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę schodów. Czułam na swoich plecach wzrok czwórki wampirów, ale nie to napawało mnie lękiem. Miałam stanąć twarzą w twarz z Jasperem. Moim najlepszym przyjacielem i zarazem największym wrogiem. Początkiem szczęścia i końcem samotności. Chociaż wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej…
***
Zapukałam cicho w mahoniowe drzwi, oczekując odpowiedzi. Po kilku sekundach, które dłużyły się w nieskończoność, usłyszałam jego cichy głos:
- Idź sobie.
- Jasper – szepnęłam i przycisnęłam policzek do drzwi. Nie wiem, co chciałam przez to osiągnąć. – Jasper, to ja.
- Wiem, że to ty, Isabello.
Zadrżałam, kiedy wypowiedział moje imię. Nigdy nie mówił do mnie w ten sposób, tym tonem. Po raz pierwszy nazwał mnie Isabellą. Jego ciepły głos uległ zmianie, a może to Jasper się zmienił? I znowu byłam winna. Czy jest na tym świecie coś, czego jeszcze nie spieprzyłam?
- Jasper, wpuść mnie do środka, proszę.
- Nie. Powiedziałem ci chyba, żebyś sobie poszła? - krzyknął. Tracił nad sobą panowanie, dobrze o tym wiedziałam.
Westchnęłam głośno. Nie dawał mi wyboru, a ja nie miałam zamiaru się poddać. Nie po to przyjechałam tu aż z Syberii, żeby zawieść całą rodzinę Cullenów i dać ciała. Byłam im coś winna, a Jasper z pewnością nie pomagał mi w dotrzymaniu obietnicy.
Odsunęłam się od drzwi na tyle, na ile pozwoliła mi na to szerokość korytarza. Oparłam się plecami o przeciwległą ścianę i przymknęłam oczy, próbując zachować spokój umysłu. Gdyby Jasper wyczuł moje zamiary, byłoby po niespodziance. Odkąd przyszło mi rządzić całą populacją krwiożerczych istot, byłam mistrzynią samokontroli. Przynajmniej raz wyszło mi to na dobre.
Odepchnęłam się od ściany i naparłam całym ciałem na drzwi. Posłusznie wyskoczyły z zawiasów i uderzyły z hukiem o podłogę, rozbijając się na setki małych kawałków. Jasper siedział na parapecie i wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem. Kiedy przywykł do zaistniałej sytuacji, posłał mi gniewne spojrzenie.
- Esme będzie wściekła – stwierdził oschle, zezując na kawałki drewna.
Wzruszyłam ramionami, nie spuszczając z niego wzroku. Tak bardzo brakowało mi tego widoku. A teraz był tutaj, na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie tak nieosiągalny. I był wściekły…
Potrząsnęłam szybko głową, by usunąć niepotrzebne myśli.
- Idziemy – powiedziałam z mocą i pociągnęłam go do wyjścia.
- Nigdzie nie idę – wycedził. – Nie z tobą –dodał, ale czułam, jak jego opór słabnie. Przez moje ciało przeszły dreszcze, gdy uchwycił mocno moją dłoń. Błagałam w myślach, by nigdy jej nie puścił.
- Poczekaj – zatrzymał mnie u szczytu schodów. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. – Nie tędy. Przez okno.
-Wiedzą, że tu jestem –wywróciłam oczami.
-Wiem. Nie o to chodzi. Po prostu… oknem, Isabello. Oknem.
Pokiwałam głową, po czym zacisnęłam wolną dłoń w pięść i pozwoliłam mu prowadzić.
Kiedy już znajdziemy się poza zasięgiem Esme, powiem mu, co myślę o jego cholernej Isabelli.
***
Do Forks zawitała zima, racząc nas fantazyjnymi płatkami śniegu, tworzącymi na ziemi delikatną puchową kołderkę. Jak wtedy, gdy wszystko było w porządku. Zamknęłam oczy, napawając się szumem drzew i cichym śpiewem ptaków. Las był uśpiony, ale wciąż żył. Zupełnie tak, jak my.
Jasper krążył pomiędzy drzewami z prędkością światła. Nie rozumiałam, po co to robi, ale wolałam mu nie przeszkadzać. Kiedyś w końcu musi się zatrzymać.
Poczułam, że coś zasłoniło mi słońce, więc otworzyłam oczy. Blondyn opierał się o drzewo, dysząc ciężko. Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy i z uporem maniaka zaciskał usta w cienką kreskę.
Postanowiłam przerwać bolesną ciszę i sprowadzić na siebie gniew mojego przyjaciela. Najwyraźniej milczenie mu odpowiadało.
- Zmęczyłeś się?
- Powiedziałaś mi, że w twoim życiu nie ma dla mnie miejsca – zmrużył oczy.
- Wiem – pokiwałam głową.
- Więc wytłumacz mi, z łaski swojej, co tu robisz?
- Nie mam już życia – szepnęłam, chowając twarz między kolanami. Wahał się chwilę, ale w końcu kucnął przede mną i uniósł delikatnie mój podbródek.
- Spójrz na mnie – rozkazał. – Spójrz na mnie i powiedz mi, że wszystko to, co mówiłaś, było kłamstwem.
Przenikał spojrzeniem przez moją duszę, lustrując ją na wylot. Doskonale wiedział, jaka będzie moja odpowiedź, czekał jednak na mój znak. Przełknęłam ból, który wypełniał szczelnie każdy skrawek mojego ciała. Musiałam uważać na słowa. Nie mogłam go stracić. Nie teraz, kiedy miałam szansę naprawić błędy.
- Nie kłamałam, kiedy powiedziałam ci, że tęsknię – odpowiedziałam powoli. Uśmiechnął się lekko, ale jego oczy wciąż były przepełnione chłodem.
- Nie wiem, czy potrafię ci zaufać.
- Nie oczekuję tego. Nawet o tym nie marzę. Zraniłam cię.
- Zraniłaś przede wszystkim siebie, Bello. Przede wszystkim siebie.
Spojrzałam na niego, próbując zrozumieć jego słowa. Pomógł mi wstać i poprowadził mnie do pobliskiego strumienia.
- Widzisz, Bello, wszystko się zmienia. Woda nieprzerwanie płynie, nic nie jest w stanie jej zatrzymać. Ludzie rodzą się i umierają, bo taka jest kolej rzeczy. Po każdej burzy wschodzi słońce, po każdym dniu przychodzi noc. Jedynie ty utknęłaś w miejscu. Wmawiasz sobie, że to wszystko było twoją winą, ale nie wiesz, jak bardzo się mylisz. Na nic nie miałaś wpływu, nic nie zależało od ciebie. Zrozum to wreszcie! Nie jesteś niczemu winna – potrząsnął mną delikatnie.
- Ale…
- Nie ma żadnego ale. Jeśli wciąż będziesz to rozpamiętywać i szukać winy w każdym drobnym szczególe tamtego wieczoru, do niczego nie dojdziesz. Musisz zrobić krok do przodu. Musisz zapomnieć i pozwolić życiu toczyć się dalej.
- Ale…
- Och, Bello, naprawdę nie mam ochoty dłużej cię przekonywać! – westchnął głośno. – Jeśli ty sama nie zaakceptujesz sytuacji, w której się znaleźliśmy, to jak ja mam ci pomóc?
- To ja miałam ci pomagać – mruknęłam niezadowolona. Zachichotał cicho.
- To naprawdę takie ważne?
- Tak, wydaje mi się, że tak.
- Dobrze. W takim razie wrócimy do domu i oznajmimy Esme, że stałem się najszczęśliwszym wampirem na świecie. Chociaż oboje wiemy, że to nieprawda – stwierdził, nie odwracając wzroku od strumienia.
- Esme bardzo to przeżywa. Martwi się o ciebie – Dotknęłam jego ramienia, ale natychmiast cofnęłam dłoń. Przytrzymał ją w ostatniej chwili, kładąc na niej swoją rękę.
- Zostaw – szepnął. – Tak jest dobrze.
Zbliżyłam się do niego, opierając się teraz całym ciałem o jego plecy. Wciąż trzymał moją dłoń na swoim ramieniu, ale nie wykonał żadnych innych ruchów.
- Esme zasługuje na spokój. Jak nikt inny – powiedział w końcu. Pokiwałam tylko głową. Mój policzek otarł się o jego kark. Odwrócił się gwałtownie w moją stronę i spojrzał na mnie z roztargnieniem. Moja ręka zawisła w powietrzu, po czym opadła bezwładnie wzdłuż ciała.
- Ale ja nie będę szczęśliwy, dopóki w twoim sercu gości smutek. Czy potrafisz się pogodzić ze stratą Edwarda?
- A czy ty potrafisz pogodzić się ze stratą Alice?
- Nie.
- Więc znasz też moją odpowiedź – opuściłam głowę. –Mamy szansę – dodałam, próbując przekonać samą siebie.
- Kobieta z przeszłością i mężczyzna po przejściach – zamruczał do mojego ucha. – Mieszanka wybuchowa. Nie może się nie udać.
Przyciągnął mnie do siebie, ukrywając mnie w swoich ramionach. I znowu to poczułam. Wiedziałam, że będzie dobrze. Miałam jednak nadzieję, że tym razem moje przeczucia się sprawdzą.
Nie będę szczęśliwy, dopóki w twoim sercu gości smutek.
***
- Muszę rozmówić się z Blackiem – z niechęcią oderwałam się od Jaspera. Spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł – pokręcił głową.
- Bo?
- Jak już mówiłem, tylko ty stoisz w miejscu.
- I co? Stał się czterdziestoletnim prawiczkiem? Toż to dopiero postęp!
Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
- Nie, nie jest czterdziestoletnim prawiczkiem. Okej, może jest prawiczkiem, ale nie ma czterdziestu lat.
- No więc? Jasperze Hale, czy ty przede mną coś ukrywasz? – wpatrywałam się w niego z oskarżycielską miną.
- Och, nie licząc tego, że wrócił do Forks, do swojego chorego ojca i stał się wilkołakiem, właściwie nic się nie zmieniło – uśmiechnął się szeroko.
- Stał się, CZYM?!
- Bello, uspokój się, błagam.
- Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz, co?
- Kiedy miałem ci to powiedzieć?
- Nie wiem. Od razu, kiedy się przemienił? – rzuciłam mu gniewne spojrzenie.
- Wtedy nie było dla mnie miejsca w twoim życiu – wzruszył ramionami. Tak, Hale, to najwłaściwsze wytłumaczenie.
- Zamknij się, Hale –popchnęłam go lekko.
- Nie sądziłem, że jesteś taka silna, Swan – uniósł brwi.
- Bo jeszcze nie poznałeś siły królowej wampirów – rzuciłam się na niego, chichocząc cicho.
***
- Black!
- Witaj, Swan. Jakże dawno cię nie widziałem. Co sprowadza cię w moje skromne progi? – uśmiechnął się szeroko, wyciągając przed siebie ręce. Był duży. Naprawdę duży. To chyba właściwie określenie jego wyglądu. Miał na sobie tylko dresowe spodnie, więc byłam narażona na widok jego przerośniętej klatki piersiowej. Nawet jego zapach uległ zmianie. Śmierdział jeszcze mocniej niż poprzednio.
- Krążą plotki, że mnie przeleciałeś – wycedziłam.
- Przez dwadzieścia lat nie raczyłaś zaprzeczyć. To chyba wystarczający dowód na to, że to jednak prawda.
- Black, masturbacja przed moim zdjęciem to nie jest to samo, co stosunek płciowy –warknęłam głośno. Jasper chwycił moją rękę i złagodził mój gniew. Gdyby nie on, ten parszywy pies już dawno wiłby się w agonii.
Zmrużył oczy i zacisnął ręce w pięści.
- Zginiesz, królowo.
- Chciałabym to widzieć - prychnęłam.
Jacobem zaczęły targać potężne dreszcze, jego usta wykrzywiły się w szaleńczym uśmiechu. Po chwili naszym oczom ukazał się ogromny, rudy* wilk. Przełknęłam jad, napływający mi do ust i zwróciłam się w stronę Jaspera. Uśmiechnął się i ścisnął mocniej moją rękę. Kiedy szykowaliśmy się do ataku, zza drzew wyłoniły się kolejne wilki, warcząc głośno.
Nie byliśmy sami.
---
*wiem, że powinno być rdzawy, miedziany czy jakie tam jeszcze macie na niego określenia, ale tu jest po prostu rudy.
Dzisiaj było długo, proszę się więc nie czepiać.
Ostatni rozdział będzie razem z epilogiem, tak jak chciałyście.
Czekajcie cierpliwie, bo będzie długi ^^.
Ave, M.B. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Wto 22:38, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Wto 22:44, 24 Mar 2009 |
|
Nie mogę w to uwierzyć, ale nawet się cieszę, ż Jasper i Bella są razem.
Dodatkowo jest wściekła na Jacoba. Gorzej, że on na nią też...
W sumie to byłoby nawet niezłe zakończenie. Bells i Jazz giną rozszarpani przez sforę.
Naprawdę świety odcinek.
Obyś nie kłamała i następny odcinek serio był długi...
WENA!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Renesme
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 22:50, 24 Mar 2009 |
|
Och od razu mi ulżyło, że się pogodzili... :)
O ile lubię Jacoba to tutaj wyjątkowo namieszał...wrr
I kolejna walka?? Boże co to się będzie działo w ostatnim rozdziale...
Dużo wena i poczekać można w końcu będzie nagroda, niestety na koniec... :( |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Wto 22:54, 24 Mar 2009 |
|
Miałam możliwość betowania tegoż o to rozdziału. Moje zdanie znasz, ale wypowiem się tutaj :)
Ta część była lekka, niezbyt depresyjna, płynnie się ją czytało. Może to zasługa ich spotkania? Napisałaś to tak delikatnie, nie wdając się w zbytnie szczegół, ale oddałaś uczucia, co się chwali.
Jestem bardzo ciekawa co się stanie z wilkołakami i Bellą z Jasperem xD Cóż, zainteresował mnie ten motyw. Taki niby bez wyjścia. Bo ile ich tam jest? Bella z Jasperem są sami xD
Ale czekam na twoje rozwiązanie :)
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
karolciaw
Człowiek
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wałbrzych
|
Wysłany:
Wto 22:57, 24 Mar 2009 |
|
tak wiec przede wszystkim: Jazz jest cudowny, kochany, wyjatkowy, och, ach *zachwycasie*
a tak ogolnie o rozdziale, to bardzo mi sie podobal. nie bylo zadnych zbednych wampirow, ani zimnej suki, a byly piekne uczucia. piosenka swietnie dobrana. a rozmowa Belli z Jasperem po tych 20 latach...
Cytat: |
- Powiedziałaś mi, że w twoim życiu nie ma dla mnie miejsca
(...)
- Nie mam już życia |
Cytat: |
Zraniłaś przede wszystkim siebie, Bello. Przede wszystkim siebie. |
Cytat: |
nie będę szczęśliwy, dopóki w twoim sercu gości smutek |
poprostu pieknie widac ich gleboka milosc, ogromny bol... to, jak potrzebuja siebie nawzajem, jak probuja zbudowac wszystko od nowa, wciaz pamietajac o przeszlosci...
wiesz, ze to uwielbiam a Ty rewelacyjnie opisujesz takie momenty. i jak tu Cie nie kochac?
Cytat: |
- Krążą plotki, że mnie przeleciałeś – wycedziłam.
- Przez dwadzieścia lat nie raczyłaś zaprzeczyć. To chyba wystarczający dowód na to, że to jednak prawda.
- Black, masturbacja przed moim zdjęciem to nie jest to samo, co stosunek płciowy |
no i nie zabraklo tez humoru ach ten Jacob
czekam bardzo cierpliwie na zakonczenie
a wena trzymaj i nie puszaczaj
pozdrawiam i dziekuje za piekny rozdzial
Karolcia |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez karolciaw dnia Śro 13:23, 25 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Wto 23:46, 24 Mar 2009 |
|
Oj moja droga, znowu mnie zaskakujesz ;D To, że B&J się pogodzą to wiedziałam ;D przecież musi być trochę romantic. Ale scena z Jacobem? Bezcenna. Ten tekst o masturbacji przed jej zdjęciami mnie rozłożył i chichrałam się jak głupia, co po części śmiesznie brzmiało przez kaszel :P... Ja nie wiem jak moje koleżanki, ale czuję, że Bella i Jazz ( mmm kochany ^^ ) wyjdą z tego cało :P w końcu nie bez przyczyny jest ona królową wampirów :)
Czekam z niecierpliwością i smutkiem na zakończenie, bo naprawdę bardzo związałam się z Twoim bohaterami .
Pozdrawiam :*:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 10:44, 25 Mar 2009 |
|
No wkońcu udało im się zbliżyć do siebie... Bałam sie tego spotkania, obawiałam się że Bella jak zwykle wszystko spapra - a tu miłe zaskoczenie!
- Kobieta z przeszłością i mężczyzna po przejściach – zamruczał do mojego ucha. – Mieszanka wybuchowa. Nie może się nie udać.
Super ich podsumowałałś :)
No i zakończyłaś znowu w takim momencie?! Gdy szykują się do walki z wilkołakami?! W ostatnim odcinku chcesz to wszystko zmieścić? Mam nadzieję że będzie mega długi:):):)
Oczywiście czekam na niego z niecierpliowścią i mam nadzieję że pozowilisz też zabłysnąć w nim Emmecikowi ze swoim specyficznym poczuciem humorku?!
Pozdrawiam:) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Śro 10:46, 25 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Śro 12:41, 25 Mar 2009 |
|
Hmm, jeszcze nie powinnam się wypowiadać, jestem na czwartej karcie, przed 10 częścią, nie mogę jednak się powstrzymać, aby już wyrazić podziw. Jak dla mnie rewelacja. Kilka zgrzytów fabularnych, ale to typowo subiektywna opinia i teraz trudno byłoby mi wskazać przykłady, bo reszta rekompensuje te uchybienia. Fajny styl, ciekawe dynamiczne dialogi, tajemnica w powietrzu, i dobrze, że tak długo nie jest odkrywana. :)
Będę czytać z ciekawością resztę, ale tymczasem powinnam popracować :). Na pewno napiszę jeszcze ogólne wrażenia po przeczytaniu całości.
A czytania mam sporo, bo dopiero niedawno odnalazłam forum i zaczytuję się w kilku ff. Twój do nich należy, a powiem, że niełatwo mnie można ukontentować. Sama też spróbuję coś napisać. Gratulacje madam butterfly :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wiórek
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D
|
Wysłany:
Śro 13:17, 25 Mar 2009 |
|
I to już?
Koniec?
Będę płakać... <beczy>
Nie no szkoda, ze chcesz już zakończyć, ale w sumie ile można ciagnąć jedną historię? xD
Nie mam nic przeciwko, ale pewnie się zgodzisz... (mam nadzieje, nie bij! )
Ważne, że jest happy end.!
I dzięki temu nie mam prawa sie smucic ^^
dodaj szybko tą końcówke..
walka ze sforą nie okaże się klęską,prawda?
powiedz tylko, że oni nie zginą.. bo dostane zawału.!
Happy End w tym wykonaniu mi sie podoba i nie trzeba ich uśmieracać z rąk psów.. xD
czekam.. ;*** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
host
Zły wampir
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa
|
Wysłany:
Śro 14:27, 25 Mar 2009 |
|
czulam, ze cos sie wydarzy i prosze, zaczyna sie bitwa wampiry vs wilkolaki. moze byc ciekawie, juz nie moge sie doczekac rozwoju akcji. mam nadzieje, ze bedzie krew, pot i niezla bijatyka. tylko nikogo nie usmierc, bo to bylby juz jakis horror.
mam rowniez nadzieje, ze Jazz wybaczy Belli i do siebie wroca i beda szczesliwi. taki happy end by mnie zadowolil. chcociaz jakis niespodziewany zwrot wydarzen tez by mnie zadowolil ale barzdej by mnie zaskoczyl. a ja lubie niespodzanki:]
wierze w Ciebie i w Twoja kreatywnosc.
czekam na rozwiazanie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
love_jasper
Wilkołak
Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 105 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 17:54, 25 Mar 2009 |
|
O, pani (to już tradycja;p)
całe szczęście, że Jasper i Bella nadal cierpią bo nie zdzierżyłabym jakby nagle zapomnieli co się stało i cieszylil się sobą... uff *oddycha z ulga*
"Krążą plotki, że mnie przeleciałeś – wycedziłam.
(...)
- Black, masturbacja przed moim zdjęciem to nie jest to samo, co stosunek płciowy"- tekst miesiąca:D
W temże odcinku było troche do wzruszania i troche do śmiania co mi odpowiada. Ostatnio same smutne zakończenia czytam i ma się czasem ochotę na coś mniej dołującego. Oby Jasper i Bella byli "szczęśliwi" ze sobą, żeby zostali razem. A jeśli planujesz ich zabić to proszę, zabij ich razem- taką piękną śmiercią z patrzeniem w oczy i mówieniem: "kocham cię!", wiem straszna ze mnie romantyczka ale dla mnie to by był w sumie happy end- jak to się mówi tam w górze wszyscy będą szczęśliwi.
"Kiedy szykowaliśmy się do ataku, zza drzew wyłoniły się kolejne wilki, warcząc głośno.Nie byliśmy sami."- będzie ostro <zaciera>:d
I już nie narzekam bo krótko nie było tym razem. Niech wszystkie pokemony będą z tobą, a ja natycham Cię *natycha* żeby ten ostatni odcinek był idealny!
***Co do stwierdzenia "żyli długo i szczęśliwie w Weronie" to myśle, że autorzy tego tekstu nawet nie zdawali sobie sprawy z tego jaki on głęboki;d;d |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fedra
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Mar 2009
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: stolica WLKP.
|
Wysłany:
Śro 18:25, 25 Mar 2009 |
|
Hm. Żebym tu się wypowiedziała to musze sie zebać w sobie. Pierwsza część, że tak powiem strasznie mi sie podobała. Był Emmett, którego uwielbiam za jego cięty dowcip i Jasper, który rzadko kiedy jest tak dobrze podkazany. Potem pojawił sie Edward, big love oraz cała reszta. Fajnie było. Te pierwsze pocałunki pana Halle i panny Swan też były zabawne, natomiast potem jak w samolocie Jazz powiedział do Edwarda, ze obaj kochają tą samą kobietę to zaleciało mi kanonicznym Jacobem! Straszneee. Potem raczej przestało mi się podobać, a teraz jest tak se. Uh. Chociaż fajnie, że znów błysnął Em, a Jazz wkroczył do akcji. Końcówka tego rozdziału też przypadła mi do gustu.
No ni, czekam na zakończenie!
Pozdrawiam,
Nat. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AmeliaRussel
Człowiek
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 57 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Śro 18:29, 25 Mar 2009 |
|
Czytałam twój FF wcześniej, ale z braku czasu i po trochę z lenistwa nie zostawiłam komentarza. Wiem, że to nie jest dobre wytłumaczenie, ale po ostatnich rozdziałach po prostu musiałam zostawić komentarz.
Spodobało mi się twoje opowiadanie m.in. za nutkę komedii i sarkazmu, którą tu włożyłaś. Te wszystkie kłótnie Belli z Emmettem, które były mistrzowskie, zwalały z nóg. Potoczyłaś inaczej historię Belli, czyli jak została wampirem. Nigdy bym nie pomyślała, że Bella i Jane mogłyby być siostrami, i mieć ze sobą jakieś więzy krwi.
Wszystkie te tajemnice, Marvolo jako brat wielkiej trójcy, cała ta sytuacja w twierdzy Volturich, wszystko było tak opisane, że chciało się więcej i więcej.
Bella jako królowa wampirów, to jest coś co jest godne pochwały. Masz naprawdę rozbudowaną wyobraźnię. A te wszystkie cytaty, również te, które ty wymyśliłaś. Opisy uczuć ściskają za serce, cała fabuła jest wzruszająca i trzymająca w napięciu. Owiana tajemnicą, czyli taka jaką uwielbiam.
I zrobiłaś coś, czego nigdy bym się nie spodziewała... Bella & Edward & Jasper.
Bella i Edward to ja oczywiście rozumiem. Ich miłość była jak najbardziej oczywista.
Bella i Jasper to już inna historia. Miło przeczytać inną miłosną historię, lecz związaną z Cullenami. Ich love story jest bardziej skomplikowane, bardziej romantyczne i słodkie. Nie wiedziałam, jakiego słowa użyć.
I była tylko jedna rzecz, która mi zgrzytała. Te 20 lat. No właśnie... Raczej nie mogli dalej studiować w Lynnwood i mieszkać w Forks po 20 latach. Rozumiem 2, 3 lata, ale to tak trochę dziwnie. Ale to jest tylko jedna rzecz do której mogłabym się przyczepić.
Czekam na zakończenie tej całej historii, a wiem, że się zbliża. Nie proszę o happy end, ale proszę o koniec, który złapie za serce. Tylko jednego nie zdzierżę - wilkołaków. Nie rób tego ;p
Weny ;*
Amelia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Śro 18:37, 25 Mar 2009 |
|
Pozwolę sobie odpowiedzieć dla ogółu, łącząc wszystkie wasze refleksje i pytania w jedno.
Czytajcie więc uważnie i szukajcie słów skierowanych ku wam ^^.
1. Jesteście sadystkami, naprawdę Nie zrobię im tego, i jeśli zginą, to w wojnie, którą aktualnie prowadzą wampiry.
2. W ostatnim rozdziale będzie tylko jedna walka. Możecie się więc domyśleć, którą pominę
3. Jeśli chodzi o ich spotkanie, postawiłam głównie na dialog i drobne, pozornie nic nie znaczące gesty. Mam nadzieję, że tak to właśnie odczytałyście.
4. Akcja z Jacobem wyszła jakoś spontanicznie. Nie spodziewałam się po sobie takich słów. Ale widać, że się wam podobało.
5. Tak, Bella wyjątkowo niczego nie spaprała. Ale byłam blisko tego, żeby spaprać to za nią. Cóż, jestem zła
6. Jeśli wystapi Emmett, to naprawdę w niewielkim fragmencie. Pamiętajcie, że mam dużo do napisania ^^
7. Happy end może być tylko chwilowy, nie liczcie na wiele
8. Nie będzie żadnych brutalnych scen walki. Owszem, bedą skutki tych walk, ale nie mam siły ich opisywać. Mam dość pisania takich rzeczy, wolę, żeby ostatni rozdział był trochę łatwiejszy i przyjemniejszy. Co nie znaczy, że pominę wszystkie uczucia.
9. Nie mogłam ich złączyć ot tak. Muszą pamiętać o przeszłości, są nią naznaczeni. Gdyby wszystko było cacy, wyszłoby mdle.
10. Nigdy nie patrzyłam na Jazza przez pryzmat Jacoba, ale może coś w tym jest ^^
Witam również panią Pernix i cieszę się za ten komentarz - mimo, że nie przeczytałaś jeszcze wszystkiego. Początki miałam trudne, więc tymbardziej cieszy mnie fakt, że się podobało.
I dziękuję Fedrze za szczerą wypowiedź, powiedziałaś to, co myślisz i dobrze. Nie każdemu musi się podobać, prawda? ^^
rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro, dziś nie dam rady. Czekajcie cierpliwie.
Jak widzicie, ankieta została usunięta. Kończę ff, więc nie jest już potrzebna
Niech pokemony będą ze mną, a wy mnie natychajcie, żeby odcinek był odealny.
M.B., spoglądająca na was z autoportretowego avatara ^^
Ave.
P.S. Całe szczęście, że odświeżyłam stronę, zanim dodałam posta . Amelio, cóż za długi, budujący komentarz. ^^ Miło mi, że wreszcie się czytało o zaletach tego ff, mimo, że ja nie widzę żadnych ^^
I cóż, jeśli chodzi o te nieszczęsne dwadzieścia lat, to tłumaczyłam to już wcześniej . Wiem, że poplątałam, dlatego tłumaczę jeszcze raz.
To, że wrócili do Lynnwood, nie znaczy, że wciąż tam studiują
Ave, wasza uniżona herbatomaniaczka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Annabell
Wilkołak
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 107 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Daleko stąd. ..
|
Wysłany:
Śro 19:33, 25 Mar 2009 |
|
Wiesz mnie się tam rudy wilk bodoba, bo Jackob jest brzydki, a dobieranie badziej zmysłowych słów popsuło by jego brzydote^^ xD
Ogólnie rozdział bardzo ciekawy. Tylko proszę nie zabijaj ich, bo wyjdzie z tego opowiadania jakaś rzeż dla czytelników. To popsułoby atmosferę !! :D
Czekam na CD i życzę dużo weny, niech ci już nie ucieka !! Lepiej zamknij ją w swojej głowie :)
Annabell |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
SuzKa
Człowiek
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 72 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: w miejscu co nie ma go na mapie - znaczy się Łódź ;)
|
Wysłany:
Śro 22:19, 25 Mar 2009 |
|
związek B&J można poniekąd opisać cytatem z KwN: "Zakaz pamiętania, przy jednoczesnym lęku przed zapomnieniem"
Nie powinni rozpamiętywać dawnych wydarzeń, śmierci tak ważnych dla siebie osób, bo to mogło by zniszczyć ich związek, ale nie mogą też o tym zapomnieć.
Świetny rozdział! Jak zwykle niesamowity opis uczuć. :D
Szkoda, że tak niewiele zostało do końca... i co ja teraz będę czytać po nocach?! :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Czw 16:48, 26 Mar 2009 |
|
przepraszam, że dopiero teraz... ale przez tą naukę nie mam na nic czasu... a tu jeszcze pracę na konkurs z polskiego musiałam poprawić i wydrukować..
co do ostatniego rozdziału... niezwykle poruszający... tyle emocji... każdemu towarzyszyły inne... od radości Esme, poprzez ulgę Rose, strach Belli i coś co czuł Jasper... niechęć?
btw... czy Bella będzie wielką królową i zostanie z Jasperem? już nie mogę się doczekać nxt :)
pozdrawiam :* VenY |
|
|
|
|
LadyBuu
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 17:14, 26 Mar 2009 |
|
O żesz!
Napisałam komentarz, a go nie ma! ;(
No cóż, to jeszcze raz ;P
W końcu!
Myślałam, że już naprawdę nie posłucha jej...
To by była katastrofa!
Ale czuje do niej nadal coś ;D
Ten Jacob, masakra ;P
Co on sobie nie myśli?!
I co, że niby teraz będzie walka tak?
Hm... Mam nadzieję, że Oni [głównie Jasper <3] przeżyją ;P
Jesteś cudowna ponad wszystko! <3
Jak pomyślę, że to koniec to mnie skręca ;(
Weny życzę na ostatnią część!
Ma być najbardziej genialna! ;D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LadyBuu dnia Czw 17:15, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
.Arya.
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 14 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 21:33, 26 Mar 2009 |
|
Ja to mam zapłon, dopiero się dowlekłam.
madam butterfly napisał: |
- Kobieta z przeszłością i mężczyzna po przejściach – zamruczał do mojego ucha. – Mieszanka wybuchowa. Nie może się nie udać. |
"Aaaaaa" nareszcie, nareszcie, nareszcie.
Nie ma to jak przyjść wycieńczonym do domu i przeczytać coś takiego Że też zachciało Ci się wplątać tu jeszcze Blacka. Bezczelne z niego chłopisko no, kto by pomyślał, że jeszcze ze swoją hołotą się będzie pakować na królową wampirów. Jak już go wysmoliłaś to mogłabyś od razu zasmolić :D ? No ale skoro dziś ( tak tak tak, yeah yeah, yep yep) będzie następna część, a zarazem ostatnia ( nie nie nie, no no, non non non) to wszystko się wyjaśni i wreszcie będę mogła spokojnie spać. Tak więc czekam potulnie, kładąc łepek na pozostałość biurka i czuwam... :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Czw 22:55, 26 Mar 2009 |
|
Nadszedł koniec tego ff. Myślę, że tak będzie najlepiej, nie można tego ciągnąć w nieskończoność.
Dziękuję wam wszystkim razem i każdemu z osobna. Za to, że byliście moją inspiracją, za każdy komentarz, który pomógł mi poprawić błędy.
I za to, że polubiliście mojego Emmetta.
Wrócę tu za równy tydzień z kontynuacją Otwórz oczy. Na razie muszę sobie zrobić małą przerwę.
Kocham was całym moim małym serduszkiem.
[link widoczny dla zalogowanych]
BETA: Cornelie (dziękuję Ci ogromnie)
Krążył po pokoju, mamrocząc coś pod nosem. Był zły, a jego poirytowanie udzielało się wszystkim członkom rodziny. Przystawał na chwilę, by posłać nam gniewne spojrzenie, po czym znów zaczynał swój maraton dookoła ogromnego, masywnego stołu umieszczonego w jadalni. Przebiegłam wzrokiem po reszcie Cullenów. Esme stała przy oknie w sąsiednim pokoju. Najwyraźniej odpłynęła gdzieś myślami, bo jej wzrok wydawał się być nieobecny. Rose kurczowo ściskała rękę Emmetta i niepewnie rozglądała się po jadalni, jak gdyby szukała miejsca do ucieczki. Emmett zacisnął wargi i wpatrywał się tępo w dywan.
Zamknęłam oczy i odszukałam po omacku dłoń Jaspera. Uchwyciłam ją bezwiednie, pozwalając mu załagodzić mój niepokój. Zegar wciąż tykał, ale wydawało mi się, że stanęliśmy w miejscu.
Ciche kroki Carlisla ustały, towarzyszyła nam już tylko cisza. Otworzyłam oczy. Natychmiast napotkałam wściekły wzrok najstarszego wampira, więc odwróciłam głowę w bok. Jasper zachichotał nerwowo, po czym ujął mój podbródek i skierował moją twarz do poprzedniej pozycji. Czasami miałam ochotę go zabić.
Carlisle świdrował mnie wzrokiem i nic nie wskazywało na to, by jego gniew miał w jakikolwiek sposób zelżeć.
- Oszaleliście?! – zapytał, nie oczekując nawet odpowiedzi. – Nie wierzę w to, co teraz powiem, ale jesteście skończonymi kretynami – podniósł głos. Esme oderwała się od okna i podeszła do niego niepewnie.
- Carlisle… - Położyła rękę na jego ramieniu, ale natychmiast ją strzepnął.
- Nie mogę tego tolerować. – Pogłaskał ją po policzku i spojrzał na nią przepraszająco. – Nie tym razem.
Ponownie zwrócił się w naszą stronę, zaciskając dłonie w pięści. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Zawsze był opanowany i potrzebny byłby cud, żeby wyprowadzić go z równowagi.
- Carlisle, wiesz dobrze, że nie atakowaliśmy pierwsi! – Jasper zerwał się z kanapy.
- Usiądź – szepnęłam. Odwrócił się do mnie i posłał mi zdezorientowane spojrzenie. Uśmiechnęłam się lekko, a on skinął głową i wrócił do poprzedniej pozycji.
- I co z tego?
- Jak to: co z tego?! – syknął blondyn.
- Od złamania paktu dzieliła was jedna nanosekunda. Czy zdajesz sobie sprawę, do czego by to prowadziło?! – Carlisle pochylił się nad nim i potrząsnął nim mocno. – Wiesz, co by nas czekało? Nie wiesz, do cholery!
- Carlisle, uspokój się. – Emmett stanął za nim, a Rose patrzyła na niego z przerażeniem. – To nam raczej nie pomoże. Po co mamy psuć sobie nerwy tymi psami? Szczerze mówiąc, sam przetrzepałbym im te ich zapchlone tyłki. Już dawno im się należało.
- Będziemy musieli się przeprowadzić – mruknął Carlisle i opuścił ręce w geście rezygnacji.
- Powinniśmy byli to zrobić dwadzieścia lat temu, ale uparłeś się, że Bella nie będzie wiedziała, gdzie nas szukać. A skoro już nas znalazła, to, na co jeszcze czekamy?
- Emmett, to nie takie proste – wampir pokręcił ponuro głową. Spojrzałam na zszokowanego Jaspera. Nie wiedział, jak ma odczytywać nagłe skoki ich emocji.
- Obudź się – szepnęłam mu do ucha. Drgnął lekko, po czym zamknął usta i zaczął wpatrywać się we własne buty.
- Ja nie chcę stąd wyjeżdżać – do rozmowy włączyła się Esme. Wszyscy, prócz Jaspera, zwróciliśmy się w jej kierunku. Carlisle podszedł do niej i przyciągnął ją do siebie.
- Kochanie, już najwyższy czas – pocałował ją delikatnie w czoło.
- Nie chcę – odparła słabym głosem. – Nie chcę.
- Nie mamy wyboru, Esme – mruknął Emmett. Blask jego oczu przygasł, po raz pierwszy dostrzegłam na jego twarzy zmartwienie. Wyraźnie się czymś martwił. Musiało być naprawdę źle.
- Czy… czy te wilkołaki mogą nam coś teraz zrobić? – Przerwałam krępującą ciszę. Esme wyplątała się z objęć męża i uciekła na górę. Poczułam dziwne ukłucie w okolicach serca. To niemożliwe. Może po prostu dręczyły mnie wyrzuty sumienia?
- Nie. Nie złamaliśmy paktu, dzięki Bogu – westchnął Carlisle, odprowadzając Esme wzrokiem. – Ale kto wie, co przyjdzie do głowy tym narwańcom.
- Czyli mogą zaatakować?
- Nie o to powinniśmy się martwić. W świecie wampirów toczy się wojna, Bello. A ty powinnaś zająć odpowiednie miejsce. Musisz sterować swoją świtą i zaprowadzić porządek. Emmett i Jasper wyruszą z tobą, a my zajmiemy się przeprowadzką.
- NIE!!! – Esme zbiegła ze schodów, a Rose zerwała się z fotela. Połączony krzyk obu wampirzyc długo szamotał się po mojej głowie.
- Carlisle, nie pozwolę na to. Straciliśmy już dwie ukochane osoby. Chcesz, by to grono się powiększyło? – jęknęła Esme.
- Wrócę sama. W twierdzy mam odpowiednią ochronę – stwierdziłam, próbując ukryć przerażenie i rozdzierający mnie ból.
- Bello… - Jasper spojrzał na mnie z powątpiewaniem. – Nie stracę cię. Nie teraz. Nie znowu.
- Łabądku, chociaż raz nie udawaj zasranej feministki i daj sobie pomóc – Emmett wywrócił oczami. Rosalie natychmiast trzepnęła go po głowie.
- Wybij sobie z tego pustego łba, że gdziekolwiek pójdziesz! – wrzasnęła. Wampir zachichotał cicho.
- Nie przesadzaj. Cóż złego może mi się stać?
- Och, nic takiego – wzruszyła ramionami. – Śmierć, na przykład? – wycedziła, po czym ruszyła w stronę schodów. Po chwili usłyszeliśmy huk zatrzaskiwanych drzwi.
- Państwo wybaczą, muszę poskromić złośnicę. – Emmett uśmiechnął się lekko i ruszył w ślad za swoją ukochaną.
Jasper przyłożył mi ręce do policzków i zaczął wpatrywać się we mnie z dziwnym rozrzewnieniem.
- Nie pozwolę ci odejść. To nie może się tak skończyć.
- Jasper, musicie już iść – Carlisle chwycił Esme za rękę i ruszył w stronę drugiego pokoju.
- Daj mi jeszcze chwilkę, proszę – szepnął, nie odrywając dłoni od mojej twarzy. Kiwnął lekko głową i wyprowadził swoją oszołomioną żonę z pomieszczenia.
- Jasper…
- Zaszliśmy za daleko. Zbyt długo cierpieliśmy. Nie pozwolę im odebrać tego, co mi zostało. Muszę być przy tobie. Muszę cię bronić. Jestem to winien tobie i Edwardowi – powiedział stanowczo. Skrzywiłam się na wzmiankę o Edwardzie. Rana w moim martwym sercu piekła z taką samą intensywnością, co dwie dekady temu.
- Nie chcę, byś za mnie umierał. Nie ty.
- Nie umrę, Bello. Wszystko będzie w porządku.
- Już to kiedyś słyszałam – mruknęłam. Przytulił mnie mocno i pocałował mnie w czoło.
- Nic nam nie będzie. Obiecuję.
Chciałam mu wierzyć. Naprawdę chciałam.
***
Podniosłam wzrok znad książki i spojrzałam w niebo. Chmury przesuwały się leniwie po niebieskiej powierzchni, całkowicie zasłaniając słońce. Pociąg mknął na północ, w stronę Syberii. Śnieg wciąż przybierał na sile, by w końcu zmienić się w najpotężniejszą zamieć wszechczasów. Uśmiechnęłam się delikatnie. Śnieg był moim milczącym towarzyszem przez ostatnie lata, więc przywitałam go z otwartymi ramionami.
- Piękna pogoda. Wprost idealna na bitwę stulecia – mruknął Emmett. Przeciągnął się z głośnym jękiem, a Jasper zmroził go spojrzeniem.
- Czyżbyś był nieprzystosowany do takich warunków, kopciuszku? – zamknęłam z trzaskiem książkę i zaczęłam wpatrywać się w niego z rozbawieniem.
- Pokażę tym pijawkom, kto tu rządzi – odparł pewnie i na znak, że nie żartuje, zagiął jeden z metalowych drążków.
- Ale wiesz, że te pijawki będą się też ruszać, prawda? – uśmiechnęłam się drwiąco, a Jazz zachichotał.
- Wyobraź sobie, że obiło mi się to o uszy – odpowiedział mi uśmiechem. Pokręciłam tylko głową i znów zwróciłam się w stronę okna. Poczułam, że Jasper obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie. Spojrzałam na niego, ale on zwrócony był w przeciwnym kierunku. Po kilku sekundach drzwi do przedziału przesunęły się i do środka wkroczył młody mężczyzna. Rozejrzał się niepewnie. Jego wzrok zatrzymał się na mnie, a Jasper warknął cicho.
- Przepraszam, czy mogę się do państwa dosiąść? Nigdzie nie ma już miejsca…
Głos mu zadrżał, gdy ujrzał minę mojego towarzysza. Emmett chrząknął cicho, przywołując brata do porządku.
- Przykro nam, ale to chyba nie najlepszy pomysł - powiedziałam powoli i ścisnęłam z całej siły dłoń Jaspera. Jęknął cicho.
- No tak… Jasne. Przepraszam za najście – skinął lekko głową i odwrócił się na pięcie. Kiedy drzwi przedziału zasunęły się za nim, Emmett naskoczył na Jazza:
- Stary, co to było?!
- Co? – Jasper wzruszył tylko ramionami.
- Zachowywałeś się tak, jakbyś chciał go poćwiartować i zjeść na obiad!
- Wcale nie! – zaprotestował gwałtownie. Emmett złapał się za głowę.
- Mój Boże, Jasper! Nie możesz reagować tak na każdego faceta, któremu łabądek wpadnie w oko!
- To nie o to chodziło – syknął cicho. – Koleś coś knuje.
- Skąd ta pewność? – drgnęłam lekko. Jasper natychmiast zesłał na mnie falę spokoju.
- Czułem każdą jego emocję. Targają nim sprzeczne uczucia. Strach zmieszany z determinacją i gniew połączony z niepewnością.
- I to od razu oznacza, że jest zły? Bracie, ćpałeś coś?
- Emmett, a jak wyjaśnisz obecność Amerykanina w pociągu jadącym do nikąd?
- Bo ja wiem? Może chce nam pokibicować?
- Jesteś idiotą, Em.
- Być może – uśmiechnął się kpiarsko. – Ale przynajmniej nie mam schizofrenii.
- Mów, co chcesz, ten typ nie daje mi spokoju.
***
Walka rozgorzała na dobre. Główna brama otoczona była przez buntowników, gdzieniegdzie mogłam dostrzec znajome twarze mojej świty. Odpierali ataki, walczyli z kilkoma wampirami naraz. Było ich stanowczo za mało. Nie wiedziałam, jak długo miało potrwać to oblężenie, ale rebelianci rośli w siłę. Emmett zatarł ręce z uciechy.
- Zapomnij. Najpierw musimy dostać się do środka – warknęłam na niego. Zatrzymał się gwałtownie i zmierzył mnie zawiedzionym wzrokiem.
- Ciekawe jak się tam dostaniemy, łabądku.
- Skrótem, amebo.
- To jest jakiś skrót? – podrapał się po głowie.
- Jak w każdej twierdzy.
- A tajemne przejścia?
- Tysiące – uśmiechnęłam się, widząc jego reakcję. Zachowywał się teraz jak małe dziecko, które dostało największego lizaka w sklepie.
- Mały dureń – mruknął Jasper.
- Sam jesteś mały!
- Jak dzieci. Chodźcie, czas na leżakowanie – westchnęłam głośno, po czym odwróciłam się na pięcie i poprowadziłam ich okrężną drogą. Najpierw musieliśmy porozmawiać z Marvolem, potem mogliśmy się zabrać za rzeź niewiniątek.
***
- Bello! – Wylądowałam w silnych ramionach Marvola. Czułam na szyi jego przyspieszony oddech, a moje stopy niebezpiecznie zawisły w powietrzu.
- Witaj, Marvolo.
- Jasper, Emmett – skinął głową na moich towarzyszy i opuścił mnie na ziemię. – Jak widzisz, Bello, nie jest dobrze. Przyda nam się każda para rąk. Muszę podziękować Carlislowi, że zareagował tak szybko.
- Porozumiewałeś się z nim? – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Oczywiście. A jak inaczej bym was tu ściągnął? Nie mam zdolności telepatycznych, skarbie – mrugnął do mnie.
- Jak przedstawia się sytuacja? – Emmett uśmiechnął się szeroko.
- Emmett – westchnęłam głośno, ale Marvolo uciszył mnie machnięciem ręki.
- Przegrywamy. Ponosimy coraz większe straty, część świty przeszła na stronę rebeliantów.
- Wiesz, co jest przyczyną buntu? – zapytałam, gdy Jasper otoczył mnie ramieniem.
- I tu jest problem. Nikt tego nie wie. Walczą, bo ktoś im obiecał lepsze życie.
- Mają przywódcę?
- Nie. Ktoś, kto ich podburzył, zostawił ich na pastwę losu. Bello, nie ma czasu na rozmowy, musimy walczyć.
Pokiwałam w zamyśleniu głową.
- Marvolo, czy to możliwe, że domniemany przywódca nie jest wampirem? – Jasper przyglądał się Marvolowi z nieukrywaną ciekawością.
- Jasper, co ty…
- Bello, myślę, że wiem, kto za tym stoi – szepnął.
- Zechcesz mi to wszystko wytłumaczyć? – Marvolo podrapał się po głowie.
- Nie ma czasu na rozmowy, musimy walczyć – blondyn powtórzył jego słowa. Marvolo uśmiechnął się blado i ruszył w stronę wyjścia.
- Tak! – wykrzyknął Emmett, nabierając tempa.
Walka.
***
Leżał na ziemi, jego ciałem targały silne drgawki. Jego powieki były zamknięte, ale widziałam wyraźne, gwałtowne ruchy gałek ocznych. Był w amoku, szeptał pospiesznie niezrozumiałe dla mnie słowa. Położyłam sobie jego głowę na kolanach i pozwoliłam walce toczyć się dalej. Muskałam opuszkami palców jego policzki, całowałam delikatnie każdy skrawek jego twarzy i szyi. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to może być koniec. Wciąż miał szansę, mógł z tego wyjść. Był cały i właśnie to trzymało mnie przy życiu. I chociaż żaden pocałunek, żaden dotyk nie mógł mu pomóc, nie przestawałam obdarzać go drobnymi gestami miłości. Kolejny mężczyzna, którego mogę stracić. Nie. Nie, nie, nie, nie! Nie, do cholery!
Nie pozwolę mu na to. Nie może mnie opuścić. Obiecał mi, że wszystko będzie w porządku. Jeśli zginie, skopię mu tyłek, jak tylko spotkam go w piekle.
Drżał coraz mocniej. Zaczęłam szukać wzrokiem jedynej pomocy. Potrzebowałam Marvola. Potrzebowałam go jak nigdy przedtem…
- Bello – Emmett położył mi dłoń na ramieniu. – Bello, nie możesz już nic zrobić.
- Poszukaj Marvola, idioto! – warknęłam. Spojrzał na mnie zmieszany, ale posłusznie się oddalił.
- Bello… Bello – usłyszałam cichy szept. Pochyliłam się nad moim Aniołem, całując go delikatnie w czoło.
- Jestem. Jestem przy tobie.
- Kocham cię, Bello – wycharczał między kolejnymi napadami drgawek. Przyłożyłam mu dłoń do policzka i przełknęłam jad napływający mi do ust. – Przepraszam…
- Nie umierasz, rozumiesz? Wyjdziesz z tego – pokręciłam gwałtownie głową.
- Jesteś moim Aniołem, Bello. Moim najsłodszym grzechem.
- Och, zamknij się, Jasper. Wszystko będzie dobrze, sam tak mówiłeś.
- Bella?
- Marvolo! – rzuciłam mu przelotne spojrzenie. Nie chciałam tracić z oczu Jaspera. – Błagam cię, pomóż mu!
- Nie wiem jak, Bello – jęknął. – Ten jad jest zbyt silny. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. To coś… ten ktoś… to jakby połączenie wilkołaka i wampira. Nie potrafię tego wytłumaczyć… Jego jad jest dla nas śmiertelny.
- ZRÓB COŚ! – załkałam, tracąc panowanie. Emmett patrzył na mnie z przerażeniem.
- Bello, pamiętasz, że kiedyś mnie o coś prosiłaś?
- Tak, pamiętam.
- Więc… myślę, że mógłbym to dla was zrobić… teraz.
- Dla nas? – spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- Nie sądzisz chyba, że was rozdzielę, co?
- A co z resztą Cullenów?
- Poradzimy sobie. Esme wystarczy świadomość, że żyjecie – Emmett poklepał mnie po ramieniu.
- Dobrze, zgoda. Zrób to, co do ciebie należy – kiwnęłam głową.
- Bello, po całej operacji będziecie musieli zapomnieć o tym, kim byliście. Zapomnicie o świecie wampirów, wilkołaków i innych magicznych stworzeń. Będziecie żyć w nieświadomości i umrzecie, kiedy przyjdzie na was czas.
- Szybciej, Marvolo! Jasper umiera…
- Będzie mi cię brakowało, łabądku. – Emmett przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.
- Mnie ciebie też, amebo. – Uśmiechnęłam się lekko. – Przepraszam za wszystko.
- Nie byliśmy dla siebie zbyt mili. Żałuję, że nie można już tego zmienić – mruknął, odwracając wzrok.
- Bello, już czas.
Pochyliłam się ponownie nad Jasperem, składając ostatni pocałunek na jego wampirzym czole.
- Kocham cię wariacie.
Zapomnicie o tym, kim byliście.
EPILOG
Obudziłam się z krzykiem. Kropelki potu spływały po moich plecach, wywołując gęsią skórkę. Potrzebowałam kilku minut, by uspokoić swój oddech. To tylko sen, powtarzałam sobie w myślach, tylko sen.
Kiedy moje oczy przywykły do ciemności, dostrzegłam znajome sylwetki mebli, co przyniosło mi ogromną ulgę. Teraz miałam już pewność, że to, co zobaczyłam było tylko i wyłącznie snem.
Przymknęłam oczy, pragnąc oczyścić swój umysł z natrętnych myśli. Poczułam dotyk zimnych dłoni i delikatny pocałunek złożony na moim ramieniu.
- Bello, co się stało?
- Zły sen – wymamrotałam i odwróciłam się w jego stronę. Spoglądał na mnie z niepokojem. Pogłaskałam go po policzku i uśmiechnęłam się blado.
- Chcesz mi o nim opowiedzieć?
- Nie, chyba nie – zadrżałam.
- Proszę – jęknął błagalnie.
Westchnęłam głośno.
- Ja… ty… nie wiem, od czego zacząć.
- Może od samego początku? –zasugerował.
- Byliśmy… eee… wampirami. I ty… ty byłeś z siostrą twojego szwagra.
- Z Alice? – otworzył szerzej oczy.
- Nie przerywaj!
- Przepraszam. Kontynuuj.
- Tak. Więc byłeś w związku z Alice. A ja byłam z… nie pamiętam, jak się nazywa… brat twojego szwagra.
- Edward?
- Tak, wiedziałam, że to jakieś staromodne imię.
- Byłaś z Edwardem?!
- Jasper!
- Przepraszam – żachnął się. – Co, jak co, ale powinnaś mieć fantazje o swoim świeżo upieczonym mężu, a nie o facecie, którego ledwo znasz.
- Dasz mi skończyć? – zapytałam poirytowana. Kiwnął głową. – Tyle, że miałam do ciebie widoczną słabość. A potem Edward i Alice zginęli, a ty nie chciałeś mi wybaczyć, potem nie widzieliśmy się przez dwadzieścia lat, zostałam królową wampirów i to wszystko było takie… dziwne.
- Królową wampirów? – powtórzył bezmyślnie. – Myślałem, że nie cierpisz władzy.
Przewróciłam oczami.
- To tylko sen, wariacie.
- Co nie zmienia faktu, że śniłaś o Edwardzie – zamruczał mi wprost do ucha.
- Ale byłam z tobą.
- Edward –przypomniał sugestywnie.
- Jesteś niemożliwy. Po co ci to w ogóle mówiłam?
- Niegrzeczna, zła kobieto… - Przewrócił mnie na plecy i położył się na mnie. Moje serce gwałtownie przyspieszyło. – Byliśmy ostatnio frywolni, Bello. – szepnął, wpijając się w moje usta.
- Bardzo frywolni. – jęknęłam cicho.
Uniósł się lekko, po czym zlustrował mnie wzrokiem pełnym pożądania i ściągnął ze mnie koszulkę.
***
-W naszym studiu gościmy panią Isabellę Swan! Witamy, Isabello.
- Po prostu Bello – poprawiłam automatycznie i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Dobrze, po prostu Bello – prowadzący mrugnął do mnie, a publiczność wybuchnęła gromkim śmiechem. Spojrzałam w stronę kulisów i ujrzałam Jaspera, trzymającego naszego małego szkraba na rękach. Uśmiechnął się zachęcająco. – Bello, twoje książki zostały sprzedane w milionach egzemplarzy na całym świecie, sprzedano prawa do filmu. Jak ta niezwykła historia o wampirach zakiełkowała w twojej głowie?
Zaczęłam bawić się nitką wystającą ze spódnicy. Prowadzący chrząknął cicho, a ja w końcu podniosłam wzrok. Kamery zawsze mnie peszyły.
-Cóż, wszystko zaczęło się od pewnego snu…*
---
*specjalne nawiązanie do pani Meyer.
Jeszcze raz wielkie dzięki. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Pią 20:24, 27 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|