|
Autor |
Wiadomość |
AnnEdward
Człowiek
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Pią 12:39, 31 Lip 2009 |
|
cudowny rozdzialik , zresztą jak zawsze ^^
Nie mogę się doczekać aż w końcu oni ze sobą porozmawiają tak na poważnie.
ciekawe co się stanie na przyjęciu , pewnie Bells ucieknie do Edwarda i może w końcu coś się zacznie między nimi , oby xD
Czekam na następny chapik z niecierpliwością :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Ellentari
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 12:42, 31 Lip 2009 |
|
Po paru rozdziałach niekomentowania postanowiłam napisać parę zdań żeby było wiadomo że nadal czytam :)
Te ostatnie rozdziały jak dla mnie są takie przejściowe, za wiele w sumie nie wnoszą a jednak stanowią istotny element, tak samo będzie jak dla mnie z paroma kolejnymi, zresztą mój ukochany rozdział to 19, w sumie 18 też, a dlaczego to tłumaczka wie zapewne :)
Do samego tłumaczenia nie ma co się przyczepiać, jak dla mnie puki rozumiem czytany teks i zdania są składne to nawet literówek nie widzę, jeżeli w ogóle takowe występują.
Przyjemnego tłumaczenia :)
Pozdrawiam,
E. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pią 14:01, 31 Lip 2009 |
|
"- Jeśli bardzo cię zmęczy – powiedział do mnie Edward – po prostu zwiej i przybiegnij do mnie. Przejmę inicjatywę i jeśli zajdzie taka konieczność, to zamknę ją w szafie.
Miałam dziwne przeczucie, że skorzystam z jego propozycji."
Padłam :D
Ogólnie rozdział świetny - jak zawsze :) Cieszę się, że nie ma tu wielu niedomówień- któr pojawiają się w większości ff-ów - poza ich uczuciami oczywiście. Ale znając życie zorientują się w.. dziwnym momencie. W sensie o tym, co druga osoba czuje. Albo skapną się, ale stwierdzą, że to niemożliwe..
Tłumaczenie jak zawsze świetne. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!
I mam nadzieję, że będzie tam więcej Jaspera -.- I Emmetta :D
Weny, czasu i chęci życzę :)
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
minka123
Człowiek
Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 60 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 14:29, 31 Lip 2009 |
|
Świetny rozdział :D . Tak jak wcześniej mówiłam ten ff należy do moich ulubionych. Podoba mi się to, że Bella przyjaźni się Jasperem. Edward też jest świetny. Dziwie się tylko czemu jeszcze się nie domyślił, że Bella jest w nim zakochana. Mam nadzieje , że szybko się to wyjaśni. Ach i nie mogę doczekać się imprezy u Vollturi. Czuje, że coś ciekawego się wydarzy.Z niecierpliwością czekam, aż nadejdzie poniedziałek.
Weny życzę
pozdrawiam :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez minka123 dnia Pią 14:31, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 14:34, 31 Lip 2009 |
|
Cud, miód i orzeszki :) Świetny rozdzialik, ach jak ja uwielbiam narrację Edwarda! Chociaż co do tego ff to narracja Belli i Edwarda obfituje w dobre poczucie humoru! I za to bardzo lubię ten ff. Jest lekki, bardzo przyjemnie się go czyta i dostarczas poprawę humoru! Świetnie pokazana niepewność co do uczuć drugiej strony. Ciekawi mnie kiedy uda im się wkońcu zgrać ze sobą i odgadnąć swoje tajemnice :)
Tłumaczonko pierwsza klasa, czytało się świetnie. Ach no i rozdziały bardzo długie. Czekam na kolejną porcję humoru w postaci kolejnego rozdziału. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mirell.
Wilkołak
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 148 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wROCK | Tam gdzie szczęście wchłania się z powietrzem.
|
Wysłany:
Pią 15:45, 31 Lip 2009 |
|
Chcę więcej. :) Rozdział mi się podobał, Edward taki waleczny i wgl. Ale czuję niedosyt. Nie tak miała przebiec ta ich rozmowa! Ychh on myśli, że to ona go nie chce, a ona myśli, że to on jej nie chce. To ff ma swój urok, nie mogę się doczekać tego przyjęcia i przygotowań do niego, może Bella zwieje do Edwarda ^^ Fajnie by było gdyby w końcu porozmawiali tak na poważnie, o swoich uczuciach. No ale nie może być zbyt słodko, więc jeszcze pewnie poczekamy. Na przyjęciu będzie Jasper, będzie Alice, czyli coś się święci. Tak samo pewnie z Rosalie i Emmettem. Tylko Edward i Bella pewnie się nie zgrają!
Co do stylu jest okej. Tekst jest przejrzysty, czyta się płynnie, nic nie zgrzyta. Oby tak dalej. Strasznie się cieszę, że ten ff jest tłumaczony i dziękuję za to :)
Czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały i życzę dużo veny.
pozdrawiam
Mirell. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 14:59, 01 Sie 2009 |
|
Co mam rzec? Wow? Nie, to nie wystarczy. Bardzo, ale to bardzo oryginalny pomysł. 'My Mother's Boyfriend' .. Masz fantazję kobieto! W życiu bym na coś takiego nie wpadła. Ciekawe jak potoczy się sprawa z Bellą i Edwardem.. Chyba jeszcze żaden ff aż tak mnie nie wciągnął. Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały. I weny życzę! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ekscentryczna. dnia Sob 15:00, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Jama
Wilkołak
Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 10:36, 02 Sie 2009 |
|
Zacznę od tego, że trochę mnie tu nie było. Niestety, zapuściłam się, jeśli chodzi o pisanie komentarzy do FanFiction.
Nadrobiłam zaległości w czytaniu i postanowiłam, że muszę skomentowac.
Tyle się dzieje w tym opowiadaniu, że nie sposób wymienic. Cieszę się, że Renee zerwała w końcu z Edwardem. Autorce pomysłów nie brakuje.
Ty także świetnie tłumaczysz, ale to już wiesz.
Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedziec tylko, że czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, J. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Pon 11:28, 03 Sie 2009 |
|
Rozdział dwunasty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].
Enjoy! :)
____________________________________
Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s
Rozdział 12 - Catering, część 2.
PLAYLISTA: Jon McLaughlin - So Close
BELLA
- Okej, teraz zrobimy brushettę* - powiedziała mi Alice, gdy w końcu zgromadziła wszystkie składniki.
Stanęłam blisko niej, żeby nie wchodzić w drogę Paulowi i Sethowi, którzy biegali po kuchni w szaleńczym tempie.
Dziewczyna położyła przede mną dwa okrągłe, soczyste pomidory.
- Pokrój je w grube kawałki.
Wzięłam duży nóż i zaczęłam robić to, co mi kazała. Nasza czwórka przybyła do rezydencji państwa Volturi wcześniej, żeby móc przygotować wszystkie posiłki. Reszta miała przyjechać za kilka minut. Pomimo tego, że zostałam zaangażowana do pełnienia funkcji kelnerki, Alice i tak zaciągnęła mnie do kuchni, żebym pomogła przy gotowaniu.
- Czy twój przyjaciel powiedział ci, o której ma zamiar się pojawić? – spytała, krojąc paprykę.
Udało mi się zadzwonić do Jaspera dopiero wtedy, gdy ta dziewczyna dała mi chwilę wytchnienia. Przez cały dzień nie odstępowała mnie na krok, każąc ćwiczyć chodzenie po prostej linii z tacą pełną jedzenia. Gdy w końcu to opanowałam, Alice podniosła poprzeczkę, ustawiając na mojej drodze różne przedmioty, które miałam za zadanie ominąć. Wyjaśniła, że muszę przyzwyczaić się do przeszkód, bo na przyjęciu ludzie będą nieustannie krążyć wokół mnie i często niespodziewanie wejdą mi w drogę. Powinnam przygotować się na każdą ewentualność i cały czas obserwować otoczenie. Spytałam ją, dlaczego chce, żebym to akurat ja jej pomagała, skoro ma do wyboru mnóstwo profesjonalnych kelnerek, ale tylko przygryzła dolną wargę, a w jej oczach pojawiły się dziwne błyski. W tej chwili zorientowałam się, że coś sobie zaplanowała, ale zamiast błagać ją, aby wyjawiła mi swój sekret, po prostu to zignorowałam. Cokolwiek by to nie było, lepiej żyć w błogiej nieświadomości.
Gdy poprosiłam Jaspera, żeby pomógł nam przy przyjęciu, wydawał się niechętny, ale kiedy tylko padło imię Alice, od razu zmienił zdanie i nie mógł się już doczekać wieczoru. Muszę to zapamiętać: jeśli chcę, żeby mój przyjaciel coś zrobił, wystarczy wspomnieć o tej dziewczynie.
- Powinien tu być za kilka minut – odpowiedziałam.
Powoli kiwnęła głową.
- Wydaje się całkiem sympatyczny.
- Och, zdecydowanie taki jest – potwierdziłam. – Gdybyś wiedziała o tych wszystkich cudownych rzeczach, które dla mnie zrobił... ogromnie byś się zdziwiła. Prawdziwa szczęściara ze mnie, że mam takiego przyjaciela. – Uznałam, że dobrze powiedzieć jej o nim parę dobrych słów.
Wygięła wargi w lekkim uśmiechu.
- Skoro jest taki wspaniały, to dlaczego nie jesteście razem?
Niemal prychnęłam.
- Ja i Jasper? W jakimś romantycznym związku? Bez obrazy dla niego, ale na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki i zbiera mi się na wymioty.
Paul zatrzymał się i spojrzał na mnie. Z ust wystawał mu kawałek pepperoni.
- Proszę, nie mów o wymiotach, kiedy jem, bo tracę apetyt.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Przepraszam.
Alice rzuciła w niego kawałkiem papryki.
- I tak nie powinieneś niczego jeść.
- A ty nie powinnaś rzucać jedzeniem! – odgryzł się jej.
- A ty nie powinieneś mówić szefowi, co ma robić! – odparła.
Zachichotałam z powodu ich zachowania. Przekomarzali się niczym rodzeństwo, zupełnie tak samo jak ja i Jasper.
- A co on kazał mi zrobić? – zapytał aksamitny głos dochodzący od strony drzwi.
Zadrżałam i cała zesztywniałam. Nie spodziewałam się, że przyjedzie tak szybko. Sądziłam, że pokaże się tu jako jeden z ostatnich.
Usłyszałam, jak wszedł do pomieszczenia i owionął mnie jego zapach.
- Proszę, proszę – odezwała się Alice. – Patrzcie, kto raczył zaszczycić nas swoją obecnością.
Jak gdyby nigdy nic kontynuowałam krojenie pomidorów i nawet się nie odwróciłam, jednak poczułam na sobie jego spojrzenie. Moja twarz zapłonęła, ale w dalszym ciągu nie ośmieliłam się na niego zerknąć. Jeśli zauważył, że się zarumieniłam, to nie dał nic po sobie poznać.
- W końcu ktoś was musi pilnować, dzieciaki. – Ton jego głosu wskazywał na to, że właśnie się uśmiechał.
Alice prychnęła.
- Jesteś starszy ode mnie tylko o osiem miesięcy.
- Ale jestem – odparł.
Niemalże usłyszałam, jak dziewczyna przewraca oczami.
- Tak właściwie to chyba Bella jest tutaj najmłodsza.
Edward zrobił krok w moją stronę i poczułam bijące od niego ciepło.
- Biorąc pod uwagę dojrzałość, powiedziałbym, że jest najstarsza.
Przygryzłam dolną wargę, aby zapobiec szerokiemu uśmiechowi, który właśnie miał zamiar pojawić mi się na twarzy. Nie udało mi się jednak powstrzymać rumieńca.
Czułam, że Alice mi się przygląda. Popatrzyłam na nią kątem oka i zobaczyłam, że analizuje moje zachowanie. Szybko przybrałam obojętny wyraz twarzy, ale zrobiłam to za późno. Już wiedziała, jak bardzo spodobał mi się komentarz Edwarda.
- Co robicie? – spytał.
- Ja i Bella robimy brushettę, a Paul i Seth arancini** – wyjaśniła Alice.
- A co to takiego? - zapytałam.
- Smażone kulki ryżowe.
- Och – mruknęłam głupio.
- Edwardzie, a jak tam ci idzie z Renee? – zapytała dziewczyna z chytrym uśmieszkiem na ustach, nie odrywając wzroku od przygotowywanego jedzenia.
Trzymany przeze mnie nóż zamiast w pomidora przypadkowo trafił w palec wskazujący mojej lewej ręki…
- Ała!
Alice oderwała się na chwilę od swojego zajęcia i zbadała skaleczenie, podczas gdy Edward położył mi dłoń w dolnej części pleców i pochylił się, żeby zobaczyć ranę.
- Wszystko w porządku? – spytał.
Kiwnęłam głową, a Alice powiedziała:
- No cóż, pomidory i tak są czerwone, więc może nie zauważą krwi.
Zaczęłam się na nią gapić, a po chwili wybuchnęłam śmiechem.
- To obrzydliwe!
Dziewczyna wskazała na moje niezagrażającą życiu obrażenie.
- Jesteś jedyną osobą, która zdecydowała się dodać własny smak do jedzenia.
Powstrzymałam się od wywrócenia oczami.
- Tak, zrobiłam to celowo.
Ścisnęłam miejsce w okolicy skaleczenia i wypłynęło z niego kilka kropelek krwi. Alice odtrąciła moją rękę.
- Przestań. – Popchnęła mnie na twardą klatkę piersiową Edwarda i spojrzała na niego. – Zajmij się nią. – Znów popatrzyła w moją stronę. – A ty trzymaj się z daleka od wszystkich ostrych przedmiotów. – Wzięła nóż i odepchnęła go z dala ode mnie.
Dostrzegłam, że Edward przesłał mi spojrzeniem nieme przeprosiny. Próbowałam zignorować fakt, że nadal byłam do niego przyciśnięta. Wolno przesunął mi swoją rękę po ramieniu, koniuszkami palców dotykając mojej nagiej skóry i jednocześnie powodując powstawanie gęsiej skórki. Odchrząknęłam, ale przestał to robić dopiero wtedy, kiedy dotarł poniżej łokcia.
- Oczyśćmy ranę – szepnął ochrypłym głosem.
Pokiwałam głową, a krew dudniła mi w uszach. Edward swoją gładką dłonią złapał mnie za łokieć i poprowadził do zlewu. Odkręcił kurek i najpierw sam sprawdził, czy temperatura wody jest odpowiednia, a dopiero potem chwycił moją dłoń i wsadził ją pod strumień.
Wstrzymałam oddech i zaczęłam odczuwać lekkie zawroty głowy oraz oszołomienie. Mogłam się skupić tylko na tym, że właśnie mnie dotykał… Jego ramię było rozciągnięte na moich plecach i nadal ściskał mi łokieć. W pewnym momencie jego druga ręka znalazła się przede mną i powędrowała w kierunku nadgarstka. Wolno przesunął dłoń wzdłuż mojej, więc teraz obie ręce Edwarda skradały się w stronę skaleczenia. Pochylił głowę i poczułam jak przyciska mi policzek do skroni.
- Już lepiej? – wyszeptał, prawie mrucząc.
Trąciłam tylko swoją głową jego, bo nie mogłam się poruszyć. Nadal się nie cofnął, a na dodatek poczułam, że nieznacznie zgina kolana, aby nasze twarze znalazły się na tym samym poziomie. Jego usta były niebezpiecznie blisko moich. Wpatrywał się we mnie, a ja pochyliłam się do przodu. Serce waliło mi tak szybko, że w każdej chwili mogło eksplodować. Lada chwila powinnam paść trupem…
Co on wyprawia?! Dlaczego mnie objął?! I dlaczego, do cholery, w ogóle się nad tym zastanawiam?! Przecież nie mam na co narzekać!
- O wiele lepiej – powiedziałam drżącym głosem, który wszystko wydał.
Oczy Edwarda rozszerzyły się, jakby nagle odkrył coś bardzo cennego.
- Nie ma się co martwić, ludziska – usłyszałam donośny okrzyk Emmetta dochodzący ze strony wejścia do kuchni. – Emmett tu jest i już cza... – Jego głos nagle ucichł. – Wow!
Edward odskoczył, a moje policzki zapłonęły. Zerknęłam, żeby zobaczyć, gdzie jest Emmett. Właśnie się na nas gapił.
- Szybko się uwinąłeś, stary – powiedział do brata, mrużąc oczy.
- Pomagałem oczyścić jej ranę z krwi – usprawiedliwił się Edward.
Emmett uniósł brwi.
- Chodzi ci o to, co ty nazywasz „tymi dniami”?
Edward westchnął, a ja podniosłam rękę, aby pokazać jego bratu, że na moim palcu rzeczywiście widnieje niewielkie skaleczenie.
- Ta mała, czerwona linia wymagała zaopiekowania się nią całą? – zapytał Emmett z powątpiewaniem. – Cóż, Bello, przynajmniej teraz już wiesz, jak bardzo dba on o wszystkie twoje szpary.
Paul zaczął dusić się czymś, co właśnie przeżuwał i zakasłał. Ramiona Alice zatrzęsły się od ukrywanego śmiechu. Próbowała udawać, że nie interesuje jej ta sytuacja. Edward wyglądał na tak samo speszonego jak ja. Seth podszedł do Paula i klepnął go po plecach.
Jasper, James, Victoria i Rosalie weszli do kuchni, rozglądając się dookoła.
- Czy Paul umiera? – spytał James.
Jasper podszedł do mnie i pochylił się nad zlewem, żeby zobaczyć, co robię.
- Co ci się stało? – zapytał.
- Och, nie przejmuj się tym – powiedział Emmett. – Mój braciszek naprawdę dobrze się nią zaopiekował.
Jasper warknął na Edwarda.
- Co to znaczy?
- Nic – odpowiedziałam szybko i odwróciłam głowę. – Sądzę, że powinniśmy się przygotować. No dalej. – Złapałam go za rękę i wyciągnęłam z kuchni bez odwracania się do nikogo, aby porozmawiać z nim na osobności.
Gdy tylko doszliśmy do ustronnego kąta, zatrzymałam się, abyśmy mogli pogadać bez świadków. Jasper położył ręce na moich ramionach, a jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
- Jezu, Bello! – Dotknął dłonią miejsca ponad moim sercem. – Czuję bicie twojego serca! Zobaczyłaś ducha czy co?
Pokręciłam głową.
- Edwarda. – Tylko tyle potrafiłam z siebie wykrztusić.
- Co on ci zrobił? – spytał natarczywie.
- Myślisz... całkiem możliwe, że zwariowałam, ale... czy myślisz, że... może... może nawet trochę.... myślisz, że Edward... mnie lubi? – wyjąkałam.
Jasper odwrócił wzrok, jakby coś ukrywał. Przez cały czas mojego zauroczenia ani razu nie zapytałam go, czy uważa, że Edward może… coś do mnie czuć. Ciągle rozmawialiśmy tylko o tym, jakie to straszne, że on umawia się z moją matką. To prawdopodobnie szalone nawet rozważać pomysł, że Edward odwzajemnia moje uczucia, ale w kuchni coś się między nami wydarzyło. Coś… bardzo intymnego.
- Jasper! – zawołałam. – Wiesz coś?
Nagle usłyszeliśmy w pobliżu głosy. Goście zaczęli przychodzić do rezydencji.
- Pogadamy o tym później – powiedział szybko. – Teraz musimy zabrać się do pracy.
*****************************
Godzinę później krążyłam w ogromnym tłumie gości ubranych w eleganckie suknie i garnitury. Ludzie z powodzeniem mogli całkowicie zapełnić kilka sporych pokoi.
Przyjęcie zostało zorganizowane dla najstarszej córki państwa Volturi, Jane. Następnego ranka miała wyjechać do college’u, więc rodzice urządzili jej mały bal pożegnalny. Alice poproszono o zorganizowanie cateringu w ostatniej chwili, ponieważ jakaś firma, którą wcześniej się tym zajmowała, spieprzyła swoje zadanie i organizatorzy podziękowali jej za współpracę. Po tym zdarzeniu Jane dostała napadu złości, więc trzeba było natychmiast znaleźć kogoś odpowiedniego na zastępstwo, a jej ojciec, Aro, romansował z jedną młodych służących, ale jego żona udawała, że nic o tym nie wiedziała.
Tego wszystkiego dowiedziałam się, stojąc obok grupy plotkujących kobiet, które wydawały się zupełnie nie troszczyć o to, że mogłam wszystko usłyszeć. Przecież pełniłam tylko funkcję kelnerki. Pewnie dla nich nie byłam prawdziwym człowiekiem.
Zauważyłam, że montowano jakąś platformę, na której prawdopodobnie po południu goście mieli tańczyć. Zespół muzyczny tez dopiero co się rozkładał.
Chodziłam dookoła pomieszczenia, trzymając tacę pełną przystawek o tak trudnych nazwach, że nie potrafiłam ich wymówić. Większość ludzi ignorowała mnie i nigdy nie utrzymywała ze mną kontaktu wzrokowego. Tylko mężczyźni z małej grupki patrzyli w moim kierunku i się uśmiechali, a kilka kobiet zadało mi jakieś pytania, ale nic nie usłyszałam, bo wokół nas ciągle rozbrzmiewały głośne rozmowy.
- Psst!
Nadal chodziłam wśród tłumu.
- PSST!
Obróciłam się w kierunku hałasu i ujrzałam dziewczynę z krótkimi, jasnymi włosami zerkającą z rogu w moją stronę. Zerknęłam do tyłu przez ramię i zobaczyłam, że nikt na nią nie patrzy. Czy ona próbuje zwrócić moją uwagę?
Kiwnęła na mnie głową.
- Tak, ty!
Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła, by upewnić się, że nie mówiła do nikogo innego. Powoli do niej podeszłam. Kiedy byłam już bardzo blisko, dziewczyna chwyciła mnie za ramię i przyciągnęła do siebie.
- Możesz mnie zapiąć? – spytała.
Zdziwiona otworzyłam usta. O czym ona mówi?
- Co?
Westchnęła i obróciła się do mnie plecami.
- Moją sukienkę – wyjaśniła.
- Och! – Próbowałam najlepiej jak mogłam zapiąć jej sukienkę jedną ręką, w drugiej podrzucając tacę, która zatrzęsła się parę razy.
- Moja mama nalega, żebym zmieniała strój co pół godziny – powiedziała z wyraźnym wstrętem.
- Beznadziejna sytuacja – odparłam niepewnie, nie wiedząc, co powinnam jeszcze dodać. Chciałam po prostu dać jej do zrozumienia, że wiem, o co chodzi, żeby nie musiała się upewniać, czy znam angielski (jak ostatnia kobieta, która mnie o coś pytała).
- Wystarczająco beznadziejne jest to, że zaprosiła tutaj wszystkich swoich dumnych znajomych, więc musiałam zadzwonić po przyjaciół. Podczas mojej ostatniej nocy w mieście wolałabym wyskoczyć gdzieś za znajomymi.
- Ty jesteś Jane? – spytałam zaskoczona. Plotkary sprawiły, że myślałam o niej jako o rozpuszczonym bachorze, a ta dziewczyna wcale nie wydawała mi się taka zła. Nie rzucała mi wyniosłych spojrzeń ani nic w tym rodzaju. Nawet brzmiała tak, jakby w ogóle nie chciała tutaj być.
- To ja – potwierdziła.
- Okej, gotowe – powiedziałam, mając na myśli jej sukienkę. Odwróciła się i uśmiechnęła się do mnie.
- Dzięki.
Pokiwałam głową.
- Nie ma za co.
Oddaliłam się, żeby wrócić do pracy, ale jej głos mnie zatrzymał.
- Hej, czekaj! – Odwróciła się i wzięła kopertę leżącą za nią na małym stoliku, po czym mi ją podała. – Możesz wyświadczyć mi kolejną, wielką przysługę?
Spojrzałam na list i go wzięłam.
- Napisałam to do mojego ojca – powiedziała i wskazała na mężczyznę siedzącego obok grupki ludzi. – Mogłabyś mu to przekazać? Zrobiłabym to sama, ale wolałabym, żeby ktoś mnie wyręczył.
Zmarszczyłam brwi. To trochę dziwne.
Zauważyła moją minę i zaczęła wyjaśniać:
- To mój list pożegnalny. Rzadko z nim rozmawiam i czuję się strasznie niezręcznie, jeśli muszę powiedzieć mu coś osobiście.
Poczułam, jak przeszywa mnie współczucie. Doskonale zdawałam sobie sprawę, jak to jest, kiedy nie ma się dobrych relacji z własnym ojcem.
- Jasne – zgodziłam się, a Jane posłała mi półuśmiech.
- Dzięki.
Kiwnęłam głową i odwróciłam się, by podejść do jej ojca. Przeciskałam się przez tłum, aż w końcu doszłam do Ara. Ściskałam kopertę w dłoni i nagle zaczęłam się denerwować. Mam mu to po prostu podać czy powinnam też coś wyjaśnić?
- Przepraszam? – powiedziałam nieśmiało.
Aro podniósł głowę i nasze oczy się spotkały. Uśmiechnął się szeroko.
- Witam.
Spróbowałam się uśmiechnąć, ale kąciki moich ust jedynie zadrżały.
- Pańska córka... Jane... prosiła, żebym panu to dała.
Popatrzył na moją rękę, a ja podałam mu kopertę. Wziął ją i położył koło siebie, nawet nie zawracając sobie głowy sprawdzeniem jej zawartości. Pozbył się tego, jakby to nic nie znaczyło. Podniósł się i stanął nade mną.
- Jak masz na imię, ślicznotko?
Zamrugałam i zachwiałam się do tyłu, wpadając na jednego z gości.
- Przepraszam – wymamrotałam i znów spojrzałam na Ara. – Um... Bella? – Brzmiało to bardziej jak pytanie.
Zaśmiał się.
- Bardzo odpowiednie imię.
Nerwowo odwróciłam wzrok. Według mnie facet miał około pięćdziesięciu lat. Jego lepka ręka dotknęła mojego ramienia i cofnęłam je do tyłu.
- Szzz… – zagruchał.
- Powinnam wracać do kuchni – powiedziałam pospiesznie.
Jego dłoń zsunęła się w dół moich pleców i prawie krzyknęłam.
- Ile ci płacą? Mogę dać ci dwa razy tyle – wyszeptał wymownie.
- Przepraszam? – odparłam z zszokowanym wyrazem twarzy.
- Moja sypialnia jest na drugim piętrze, trzecie drzwi od lewej. Dobrze płacę – powiedział, puszczając mi oko.
Westchnęłam. Co za dupek! Nie jestem dziwką!
- Idź do diabła! – prychnęłam na niego.
Zachichotał.
- Oferta jest nadal aktualna.
Uwolniłam się z jego uścisku i rozdrażniona zaczęłam szybko iść, aż w końcu na kogoś wpadłam. Upuściłam tacę, a po jej zetknięciu z podłogą rozległ się głośny dźwięk. Jedzenie leżało dookoła niej.
- O mój Boże! – powiedziałam, a moje oczy napełniły się łzami. Co za niezdara ze mnie! Zrujnuję to przyjęcie! A na dodatek przed chwilą ojciec Jane potraktował mnie jak jakąś szumowinę, która nadaje się tylko do tego, aby się z nią przespać! – Tak mi przykro!
Podniosłam głowę i zobaczyłam Edwarda. Pochylił się, by pomóc mi wszystko pozbierać.
- Nic się nie stało, nie przejmuj się.
Mruganiem spróbowałam pozbyć się łez.
- Hej – powiedział łagodnie. – Co jest?
Pokręciłam głową.
- Nic.
- Bella – powiedział tonem, który świadczył o tym, że mi nie wierzy.
Zerknęłam na Ara, który gapił się w naszą stronę i bezczelnie się śmiał.
- Palant – wyszeptałam.
- Co to było? – spytał Edward.
Spojrzałam na niego i westchnęłam.
- Nic.
Edward popatrzył na mnie, a potem na Ara.
- Czy coś się stało?
Ponownie westchnęłam.
- Powiedzmy, że ten facet nie widzi różnicy pomiędzy usługami cateringu a agencji towarzyskiej.
Edward po chwili zrozumiał i na jego twarzy pojawiła się lekka wściekłość.
- W porządku – wymamrotałam. – Nie przejmuj się. Nie jestem przecież nikim ważnym, tylko przedmiotem, którego się pożąda i składa mu się propozycje…
Edward przerwał mi, łapiąc moją za rękę. Nasze spojrzenia się spotkały.
- Przepraszam – szepnęłam.
- Nie przepraszaj. Chcesz zaczerpnąć trochę świeżego powietrza?
Kiwnęłam głową, a on zebrał resztki przystawek z podłogi i z powrotem położył je na tacy.
- Chodźmy – powiedział do mnie i wstał.
Poszłam za nim do kuchni i wrzuciłam jedzenie do kosza, bo nie nadawało się już do niczego. Odstawiłam tacę na blat i rozejrzałam się dookoła. Alice rozmawiała z Jasperem, który pochylał się ku niej nad wysepką kuchenną. Oboje się śmiali, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi.
Rosalie I Emmett także byli zaangażowani w prywatną rozmowę, a James i Victoria stali w kącie, całując się. Jezu, czy ja jedna jeszcze pracowałam?! Spojrzałam na Paula I Setha. Przynajmniej oni wykonywali jeszcze swoje zadania.
Nagle zdałam sobie sprawę, że wszyscy dobrali się w pary. Rosalie i Emmett, Jasper i Alice, Victoria i James... Czy tylko ja zawsze będę sama?
Edward odchrząknął i skinął na mnie, abym za nim poszła. Przeszliśmy przez tłum i wyszliśmy na patio. Na dworze panowała ciemność, migotały jedynie białe światła, które rozwieszono w ogrodzie. Było cudownie... i romantycznie, ale trochę chłodno i wiał lekki wiaterek.
Poszliśmy dalej i zadrżałam. Edward zerknął na mnie i ściągnął marynarkę. Spojrzałam na niego i pokręciłam głową, wiedząc, co chce zrobić.
- Proszę – powiedział i założył marynarkę na moich ramionach. – Nie chcę, żebyś zmarzła.
Posłałam mu uśmiech i wtuliłam się w jego marynarkę.
- Dzięki.
Spacerowaliśmy po ogrodzie w milczeniu, ramię w ramię. To nie była niezręczna cisza, tylko odprężająco miła. Popatrzyłam w górę i westchnęłam. Z całą pewnością zapowiadała się piękna noc. Na przejrzystym niebie świeciły gwiazdy, a niektóre z nich nawet spadały, co nie zdarza się przecież bardzo często.
Przeniosłam wzrok na cudowny ogród, a po chwili zerknęłam na Edwarda. Przyglądał mi się, ale pod wpływem mojego spojrzenia natychmiast odwrócił głowę i wyglądał na zawstydzonego tym, że przyłapałam go na obserwowaniu mnie.
- Chcesz o tym porozmawiać? – spytał znienacka.
Nie byłam do końca pewna, o co mu chodzi. Przecież o tylu rzeczach powinniśmy porozmawiać.
- O czym? – zapytałam.
Spacerowaliśmy przez kolejną minutę, zanim odpowiedział:
- O tym, dlaczego byłaś zdenerwowana.
Zatrzymałam się, a on odwrócił się twarzą do mnie.
- Na to składa się wiele różnych spraw. Nie chodziło tylko o to, co ten facet mi powiedział… No cóż, to po części też.
Zrobił krok w moją stronę i nasze twarze dzieliły teraz cale.
- Mam na głowie mnóstwo rzeczy – kontynuowałam. – Przede wszystkim mama Jaspera mnie trochę denerwuje, ale jednocześnie strasznie się o nią martwię… A poza tym dochodzi do tego... – Przerwałam. Nie, nie mogę mu powiedzieć.
- Co? – naciskał.
Pokręciłam głową i odwróciłam się. Poszedł za mną i dotknął mojego ramienia.
- Bello, powiedz mi – poprosił.
Otworzyłam usta, ale zamknęłam je, bo usłyszałam, jak ktoś w środku rezydencji przez mikrofon prosi Jane i jej chłopaka, aby weszli na podwyższenie do tańczenia, ponieważ zaraz zabrzmi piosenka specjalnie dla nich.
- Bello – powtórzył Edward.
- Nie mogę – wyszeptałam. To jest złe! To były chłopak mojej matki! A teraz wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej… Co on do mnie czuje? Czy naprawdę powinnam się z nim spotykać, jeśli mnie lubi?
Popłynęły pierwsze tony wolnej piosenki i odwróciłam głowę w stronę rezydencji.
Jesteś w moich ramionach (You’re in my arms)
I cały świat jest spokojny (And all the world is calm)
Muzyka gra tylko dla nas dwojga (The music playing on for only two)
Tak blisko razem (So close together)
I kiedy jestem z tobą (And when I’m with you)
Tak blisko, czuję, że żyję (So close to feeling alive)
- Powinniśmy wracać – powiedziałam.
- Wiesz, że Renee i ja zerwaliśmy ze sobą? – zapytał nagle.
Moje serce zaczęło walić.
Życie idzie naprzód (A life goes by)
Romantyczne marzenia muszą się skończyć (Romantic dreams will stop)
Więc żegnam cię, a ty nigdy się nie dowiesz (So I bid mine goodbye and never knew)
Tak blisko czekałem, czekałem tu z tobą (So close was waiting, waiting here with you)
- Tak – powiedziałam cicho.
Podszedł bliżej.
- Wiesz dlaczego?
Odchrząknęłam.
- Powiedziała, że oddalaliście się od siebie.
- Tak – potwierdził.
Muzyka nadal grała w tle.
Tak blisko do osiągnięcia tego słynnego happy endu (So close to reaching that famous happy end)
I do uwierzenia, że nic nie było udawane (Almost believing this was not prebend)
I teraz jesteś przy mnie i popatrz jak daleko zaszliśmy (And now you’re beside me and look how far we’ve come)
Tak blisko, a jednocześnie tak daleko (So far we are so close)
- Naprawdę powinniśmy wracać. – Wskazałam głową w kierunku rezydencji.
Zrobił kolejny krok w moją stronę.
- Później.
I jak mogę stawić czoła bezimiennym dniom (How could I face the faceless days)
Jeśli mam cię stracić teraz? (If I should lose you now?)
Jesteśmy tak blisko (We’re so close)
Wpatrywałam się w jego zielone oczy, a moje wargi się rozchyliły.
- Goście mogą potrzebować więcej... jedzenia.
- Mogą zgłodnieć – wyszeptał, a ja kiwnęłam głową.
- Mogą zgłodnieć – zgodziłam się.
Wyglądał na nieco zdenerwowanego, gdy zrobił kolejny krok.
Przełknęłam.
Jego oczy poszukały moich.
Moje oczy powędrowały do jego ust.
Poczułam jego ręce na moich ramionach.
Jego oczy spojrzały na moje usta…
Tak blisko (So close)
Tak blisko (So close)
I wciąż tak daleko (And still so far)
- Bella!
Usłyszałam za mną odgłos kroków. Odeszłam od Edwarda i zobaczyłam biegnącego do nas Jaspera.
- Musimy iść! – Nie mógł złapać oddechu.
- Tylko rozmawialiśmy...
Dyszał.
- Twoja… mama…
- Co z moją mamą?
- Był wypadek. Zadzwonili ze szpitala...
Nie miał nawet szans, żeby dokończyć to zdanie, bo zaczęłam biec w kierunku rezydencji, a przy okazji spadła ze mnie marynarka Edwarda. Jedyną rzeczą, która mnie teraz interesowała, było wskoczenie do samochodu i dowiedzenie się, co stało się mojej mamie.
__________________________________________
*Bruschetta - rodzaj przekąski pochodzącej z Włoch. Grzanka której podstawą jest pieczywo, posmarowane oliwą i roztartym czosnkiem. Istnieje wiele wariantów tego dania. Najczęściej podawane jest z mieszanką świeżo pokrojonych pomidorów i ogórków.
**Arancini - lepione z ryżu i usmażone na złoto kule z nadzieniem mięsnym lub mięsno-serowym. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Pon 13:33, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Pon 11:51, 03 Sie 2009 |
|
Aż zgłodnialam czytając ten rozdział. Też bym z chęcią zjadła te dania co Alice szykowała. :D
Tłumaczenie nadal mnie nie rozczarowało, dobrze ci naprawdę idzie. Czekam na więcej, gdyz jestem zbyt leniwa i do oryginału nie chce mi się sięgać :D
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pon 11:51, 03 Sie 2009 |
|
No cóż, pięknie.
Kiedy zoabaczyłam pierwszy rozdział Twojego tłumaczenia zaraz sięgnęłam po oryginał i przeczytałam go właśnie do 12 rozdziału, później nie miałam czasu, wypadło mi z głowy i pochłonął mnie inny ff.
Teraz nie żałuję, że nie doczytałam reszty, bo wreszcie mogę śledzić tłumaczenie z prawdziwym zainteresowaniem i ciekawością: co dalej.
Masz wiele czytelniczek zachwalających Twoją pracę, więc nie będę za wiele słodzić.
Po prostu odwalasz kawał dobrej roboty i chwała Ci za to.
A rozdział był bombowy, trzyma w napięciu. Ciekawe co z Renee, mam nadzieję, że nic poważnego, zresztą Phil na pewno będzie się nią troszczyć. :)
Pozdrawiam i życzę wytrwałości. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 12:30, 03 Sie 2009 |
|
Ach... A było już tak blisko!! Już prawie się pocałowali!! I nagle wypadek Renee...;/ Nie mogła z tym poczekać jeszcze z 3 minuty?? Nie no wiem to głupie xD Ale już było tak blisko!! Oczywiście rozdział genialny nie mogę teraz doczekać się tylko piątku w południe na następny rozdział :) Emmett jest świetny... A szczególnie ten tekst
Cytat: |
- Ta mała, czerwona linia wymagała zaopiekowania się nią całą? – zapytał Emmett z powątpiewaniem. – Cóż, Bello, przynajmniej teraz już wiesz, jak bardzo dba on o wszystkie twoje szpary. |
Myślałam, że padnę xD
Cały rozdział jest naprawdę fajnie przetłumaczony i wchłonęłam go bardzo szybko:) Sorki ale dzisiaj nie mam głowy do pisania dobrych komentarzy więc już skończę :)
pozdrawiam
n/zszpary. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pon 12:31, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pon 12:34, 03 Sie 2009 |
|
Ehh a było tak blisko i mogło być tak pięknie... To nie, znów się musiał wkraść jakiś dramat... Swoją drogą ciekawe, co stało się Renee. Ale coś czuję, że będzie dobrze :) Chyba, że znów coś im życie schrzani... Tego się można spodziewać. Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Pewnie, droga Marto, już niedługo wstawisz kolejny rozdział i wynagrodzisz swoim wszystkim fankom czas, w trakcie którego myślały godzinami i sprawdzały co kilkanaście minut, czy już jest następny chapter. :) Póki co - oby tak dalej.
Pozdrawiam, Marta |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 13:04, 03 Sie 2009 |
|
Tekst ze szparą mnie totalnie rozwalił
Rozdzialik jak zwykle pierwsza klasa, tłumaczonko wiernie oddaje klmat panujący w tym ff, świetnie przedstawia emocje bohaterów. Cieszę że mogę czytać tak dobre tłumaczenie!
A rozdzialik jak zwykle mnie bardzo intrygował, już myślałam że dane im będzie doznać uczucia pierwszego pocałunku, a tu niestety pozostaje dalsze czekanie... Podobało mi się opisanie tych dwóch bliskich scen Belli i Edwarda. Czekam na więcej takich opisów.
Czekam na kolejny tak świetnie przetłumaczony rozdzialik :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pon 13:26, 03 Sie 2009 |
|
"Alice rzuciła w nim kawałkiem papryki.
- I tak nie powinieneś niczego jeść. "
w niego - lepiej by pasowało
"- Napisałam to do mojego ojca – powiedziała i wskazała na mężczyznę siedzącego obok grupki ludzi. – Mogłabyś mu to przekazać? Zrobiłabym to sama, ale wolałabym, że ktoś mnie wyręczył. "
żeby powinno być zamiast że
"- Proszę – powiedział i założył marynarkę na moich ramionach. – Nie chcę, żeby zmarzła. "
żebyś :)
Małe błędy, ale zawsze można poprawić, prawda? ;D
Tłumaczenie jak zwykle - świetne. Mimo, że czytałam już po angielsku ten rozdział. - Przyznaję się bez bicia... Nie wytrzymałam. - To i tak akcja mnie wciągnęła.
Emmett jak zwykle powala xD
A Edward... hmm.. Widzę, że zabrał się do roboty xD Ale dlaczego wtedy, przy wszystkich chciał ją pocałować? Bo chciał, prawda? :D
Co do Renee to szkoda mi jej... Przecież ona była dobra! Ja tylko błagam, żeby z tego ff nie zrobiła się brazylijska telenowela...
Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie. - Postaram się powstrzymać przed czytaniem oryginału xD
Weny, czasu i chęci do tłumaczenia!
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wireless
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z objęć Roberta :D
|
Wysłany:
Pon 16:40, 03 Sie 2009 |
|
Piękny rozdział. Tłumaczenie po prostu cud, miód orzeszki i makarena.
Z tymi szparami Emmett mnie rozwalił. Kurde, już mieli się pocałować, a tutaj wieść o wypadku Renee.
Najbardziej podobała mi się ostatnia scena przed Rezydencją, a zwłaszcza te słowa piosenki przeplatane wraz z tekstem. Tak hmn ... dwuznacznie.
Tak bardzo nie mogłam doczekać się następnego rozdziału, że o mało co, nie sięgnęłam po angielską wersję.
Wierzę w Ciebie.
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału
Maczu Pikczu, wireless. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cull
Dobry wampir
Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 1101 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 49 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z domu
|
Wysłany:
Pon 16:44, 03 Sie 2009 |
|
Swietny rozdzial. Super, ze tlumaczysz ten ff, bo jest godny uwagi
Szkoda, ze akurat w takim momencie cos stało się mamie Belli. E i B mieli okazje szczerze porozmawiac.
Czekam na kolejny rozdzial, mam nadzieje równie dobry
i moment w którym myslalam, ze spadne z krzesła:
Alice_415 napisał: |
– Cóż, Bello, przynajmniej teraz już wiesz, jak bardzo dba on o wszystkie twoje szpary. |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Witness
Wilkołak
Dołączył: 18 Mar 2009
Posty: 166 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 17:12, 03 Sie 2009 |
|
Cóż mogę napisać? Chyba jak zwykle, że to fantastyczny rozdział.
Aro w wersji playboy'a podrywającego nastolatki <lol>
I wreszcie coś między Edwardem i Bellą, już prawie, już prawie i teraz z jeszcze większym niż do tej pory utęsknieniem będę śledzić kolejne rozdziały
Tówj styl dziewczyny jest cudowny, lekki i fantastycznie się czyta, pomimo paru wpadek, które już przytoczyła koleżanka Swan.
Weny!!i chęci do tłumaczenia, jestem Twoim stałym czytelnikiem!!
Pozdrawiam, Witness |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
namesse
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Pon 17:21, 03 Sie 2009 |
|
Cytat: |
- Ta mała, czerwona linia wymagała zaopiekowania się nią całą? – zapytał Emmett z powątpiewaniem. – Cóż, Bello, przynajmniej teraz już wiesz, jak bardzo dba on o wszystkie twoje szpary. |
Wciąż się śmieję z tego momentu Umocnił jeszcze bardziej moją miłość do Emmetta. A co do treści, to rozdział, jak zwykle intrygujący. Z jednej strony Edward myśli, że Bella nic do niego nie czuje, z drugiej zaś, w takiej samej sytuacji jest Bella. Co do końcówki - mam nadzieję, że Renee nic się nie stało, ale o tym dowiemy się wraz z nowym rozdziałem.
Życzę weny w dalszym tłumaczeniu :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Pon 21:51, 03 Sie 2009 |
|
Dobra, szok miął mogę pisac, a więc tak, że kurde im musieli przeszkodzic... ale to wypadek Renee to po prawdzie rozumiem jej zachowanie, też bym tap postąpiła. Nie wiem jak wytrzymam do piątku, denerwuję się o mastkę Belli. Drażni mnie w Edwardzie i Belli to niezdawane sobie sprawy o uczuciach drugiej osoby,a le dzięki temu jest więcej rozdziałów. Ten to chyba pobił wszystkie na łeb na szyję. Jak na razie to mój ulubiony. Aż normalnie dech mi zaparło jak czytałam dwie ostatnie strony... Co do tłumaczenia to się nie rozpisuję bo jest jak zawsze fenomenalne.
Życzę weny i czasu do tłumaczenia.
pozdrawiam,
yeans-girl |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|