FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Wszystko w jej uśmiechu... (Alice & Jasper) [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Agga
Człowiek



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: fucking gazebo...

PostWysłany: Nie 16:22, 11 Sty 2009 Powrót do góry

Podziwiam, podziwiam
tak dobrze tłumaczysz ten tekst Smile
A co do pary Jasper Alice... Bardzo ich lubię również żałuję, że p. Meyer nie poświęciła im więcej miejsca w sadze... No ale nic to, zawsze znajdą się jacyś utalentowani młodzi ludzie, którzy się tym zajmą ;p

Pozdrawiam ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Giraffaaa
Człowiek



Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc!

PostWysłany: Pon 20:30, 12 Sty 2009 Powrót do góry

Otóż rozmawiałam z Tacyen, o tym kiedy wstawi nową część, ale niestety jest ona zawalona maturami i pozwoliła przetłumaczyć mi następną część opowiadania o Alice i Jasperze.Jestem tylko na zastępstwie i mam nadzieję, że moje tłumaczenie nie będzie dużo gorsze od tłumaczenia Tacyen, którą serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia na maturze !! Wink
Teks betowała Martte, której serdecznie dziękuję za wszelkie wskazówki i poprawki !! Pozdrawiam ją gorąco :* No to miłego czytania xD


Widząc poszerzające się w szoku oczy Alice, Jasper szybko zrobił krok wstecz krytykując się w duchu.
Ledwo ją znasz- zbeształ się. Coś ty sobie myślał, całując ją?
-Przepraszam, Alice- powiedział. -To było nadzwyczaj natarczywe z mojej strony i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
Zamrugała.
-Obiecujesz, że co się więcej nie powtórzy?- zapytała bezmyślnie.
-Nie pocałuję cię- odparł łagodnie,a jego oczy skupiły się na podłodze.
Alice zaśmiała się wbrew sobie i złapała jego rękę. Zbliżyła ją do swoich ust, pocałowała jej wewnętrzną część i owinęła wokół niej swoje palce.
-Jasper, to może nieodpowiednia chwila na taką rozmowę- zaczęła z udawaną powagą. - Ale w przyszłości zamierzasz całować mnie dość często.
Jego oczy podniosły się, a napotykając jej wzrok, uśmiechnął się szeroko.
-Zamierzam?- zapytał cicho, zatrzymując wzrok na niej.
Oddech zamarł jej w gardle i skinęła głową, gdy on odwracał się, by przed nią stanąć.
-Zaczekaj- powiedziała, trzymając rękę w górze.- Jest jeszcze coś.
Przechylił głowę i czekał.
-Twoje oczy- zdziwiła się, stając na palcach, aby zajrzeć w nie dokładniej.
Jasper zmarszczył brwi w niemym pytaniu. W jego tęczówkach błysnęło zakłopotanie.
-Masz trochę złota w oczach. - Alice odetchnęła, wycofując się z gracją na piętach.
Jasper patrzył na nią, wciąż zakłopotany.
-Muszę ci coś pokazać- dumała pod nosem.- Może wtedy zrozumiesz.
-Pokazać mi co?- zapytał.
Patrzyła na niego z kpiącym uśmiechem.
-Co myślisz o Ohio?- zapytała.
Zawrócili razem, lecąc przez śnieżną noc na lekkich stopach. Nie rozmawiali, dopóki nie doszli do ciemnego parkingu, gdzie stało czerwone auto Alice.
Gdy rozdzielili się na chwilę, aby wślizgnąć się do jego wnętrza, Jasper zatrzymał się.
Czuł się spokojniej niż przez cały wiek, a to wszystko z powodu drobnej kobiety, która obmacywała swoją torebkę i syczała czteroliterowe słowa pod nosem.
Dzwonienie przerwało ciszę na parkingu i Jasper podniósł wzrok, aby zobaczyć uśmiechającą się tryumfalnie Alice, trzymającą kurczowo błyszczące, srebrne kluczyki.
-Znalazłam je- powiedziała dumnie, a on zaśmiał się, nie będąc w stanie oderwać od niej oczu.
Oprawiona była światłem z parkingu, i jedynie latarnia uliczna i jej cytrynowy blask mienił się we włosach i nadał skórze Alice blasku w sposób, który widoczny był tylko dla jego krytycznego oka.
Wtedy zrobiła zeza, otworzyła samochód i zniknęła w środku z szybkim uśmiechem.
Jasper zaśmiał się i dołączył do niej, a niski gwizd wyrwał mu się z ust, ponieważ zobaczył samochód po raz pierwszy.
-To jest Barchetta, prawda?- zapytał z zachwytem.
Alice kiwnęła głową. -Mam słabość do włoskich samochodów- przyznała się z miną winowajcy.
Jasper rzucił na nią okiem, powoli mówiąc do siebie w myślach.
Czy ona kiedykolwiek przestanie mnie zaskakiwać?
…oraz…
Mam nadzieję, że nie.
Uśmiechnął się w ciemnościach.
-To bardzo drogi samochód- powiedział.
Alice pokręciła przecząco głową.
-Słyszałeś o giełdzie papierów wartościowych?- zapytała.
Gdy Jasper kiwnął głową, uśmiechnęła się i klepnęła się w czoło.
Jego głęboki śmiech wypełnił samochód, powodując, że uśmiech na wargach Alice rozszerzył się.
-To nie kradzież- powiedziała, trochę obronnie. -Nie mogę temu zapobiec, jeśli widzę, które akcje zamierzają spaść.
Jasper ucichł, ale wesołość wciąż tańczyła w jego oczach.
-Jesteś kobietą o rzadkich talentach-stwierdził poważnie, a kiedy obróciła twarz w jego stronę, uśmiechnął się niewinnie i puścił jej oko.
Żartobliwie wywróciła oczami i włączyła radio. Glenn Miller popłynął w głośników, gdy jechała ulicami Filadelfii, a śnieg łagodnie opadał na okna.
Podróż powrotna do Ohio przebiegła szybko, ponieważ oboje wymieniali się historiami.
Alice mówiła mu o Jacku, podczas błyskawicznej podróży przez Zachodnią Filadelfię, a Jasper opowiedział historię nomadów, których spotkał i miejsc, w których przebywał, podczas samotnych lat. Oboje dostali ataku śmiechu, bo odkryli, że byli w tym samym stanie na sześć różnych okazji.
Słońce dopiero zaczynało świecić poprzez drzewa, gdy Alice skierowała samochód na podjazd skromnego, dwupiętrowego, ceglanego domu, który należał do niej przez ostatnie 3 lata.
Jasper siedział cicho przez ostatni etap jazdy, zadowalając się pocieraniem jej kolana, gdy prowadziła i oglądając nieurodzajne drzewa, przemykające jak błyskawica.
Teraz, gdy samochód zatrzymał się na podjeździe, Jasper zwrócił się do niej z pytaniem.
-I co teraz?- Promienie zachodzącego słońca uderzały w jego miodowo zabarwione włosy i zamieniały je w złote nici.
Pokazała swój słoneczny uśmiech.
-Forks- powiedziała mimochodem, gdy wyciągnęła kluczyki ze stacyjki i wysunęła się z samochodu, kręcąc piruety do głównych drzwi domu.
-Forks?- powtórzył, marszcząc brwi i po fakcie zdając sobie sprawę, że mówił do pustego auta.
-Pytam o przyszłość, a ona mówi o naczyniach*- wymamrotał do siebie.
Wyszedł z samochodu i podążył za nią do domu, a lekki, kwiecisty zapach zaatakował jego nozdrza, gdy wszedł do salonu. Alice stała przy stoliku na prawo, przerzucając plik papierów na szczycie.
-Słyszałam to- powiedziała zza swojego ramienia, a kosmyk jej jedwabistych włosów opadł jej na oczy, gdy odwróciła się, by zerknąć na niego.
Jasper uniósł brwi i zapytał:
-Gdzie pojedziemy po Forks, Alice? Spoons? Spatulas?**
Zaśmiała się i zakręciła płynnie, dając mu jeden z kawałków papieru. Wziął go, oceniając szkic widniejący na bladej kartce.
To był rysunek przedstawiający szóstkę ludzi, naszkicowany węglem drzewnym i zacieniony ręką eksperta. Rozpoznał siebie na czele, ale pomyślał bezpodstawnie, że został naszkicowany z kochającym okiem; jego twarz miała więcej życzliwości niż ta, którą widywał w lustrze.
Gdy studiował rysunek, natychmiast zobaczył dlaczego Alice patrzyła taka zszokowana na zmianę koloru w jego oczach.
Poznał, że jego oczy na rysunku były szkarłatne.
Pozostała piątka ludzi miała oczy w kolorze czystego złota.
Alice dołączyła do niego tanecznym krokiem.
-To są Cullenowie- wyjaśniła.- Wampiry-wegetarianie, o których ci mówiłam.
Jej głos zabarwiony był uczuciem, gdy wskazywała każdą postać po kolei.
-Carlise i Esme- powiedziała,a jej maleńki palec obrysowywał postać przystojnego blondyna i brunetki ze słodkim uśmiechem na ustach. -Jeśli chcesz uważać ich za rodzinę, to ta dwójka zaliczałaby się do rodziców.
Jasper pomyślał, że wyglądają zbyt młodo by uważać ich za rodziców, ale siedział cicho, podczas gdy Alice kontynuowała swój recital.
-Emmett i Rosalie- ciągnęła, wskazując na dużego niedźwiedzia-człowieka i piękną blondynkę, ich ręce splecione były razem.
-I Edward- stwierdziła, stukając palcem w postać najmłodszego; mężczyzny ze świecącymi, brązowymi włosami i wesołą iskierką w oczach. Drobny ton adoracji wkradł się do jej głosu, gdy wymawiała jego imię i Jasper spojrzał na nią ze zmarszczonym czołem.
-Lubisz go-stwierdził dociekliwym tonem.
-Jest taki jak my- wyjaśniła. -Wyjątkowy. Potrafi czytać w myślach.
Jasper zbladł, a ona zaśmiała się słodko, dźwięk pozostał w harmonii z małym przedpokojem.
-On jest miły- powiedziała swobodnie.
-I oni są w Forks- zgadnął Jasper.
Potrząsnęła przecząco głową.
-Jeszcze nie- powiedziała.- Ale tam ich znajdziemy.
-Kiedy?- zapytał.
Wesoły błysk zagościł w jej oczach.
-Nie przez kilka najbliższych lat- powiedziała łagodnie, oczami objęła jego postać.- Wciąż mamy czas dla siebie.
Uśmiechnął się i chwycił jej rękę, a jego stopa łagodnie kopnęła główne drzwi, zamykając je za nim.

*Forks to po angielsku widelce, więc Jasper mówiąc o naczyniach, miał na myśli widelce
** Gra słów: Forks - widelce, Spoons – łyżki, Spatulas - łopatki


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Giraffaaa dnia Sob 20:28, 17 Sty 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Tacyen
Dobry wampir



Dołączył: 14 Sie 2008
Posty: 1028
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 16:18, 30 Sty 2009 Powrót do góry

Dzięki Graffaaa, ale już coraz lepiej z czasem wolnym :)
Ostatni fragment opowiadania, na razie więcej nie ma :D
Miłego czytania (za błędy przepraszam, sprawdzać mi się nie chciało... ) :D

Część 4

Dni przechodziły zadziwiająco szybko w tygodnie wspólnego życia w jednym domu.
Jasper zażądał sypialni na piętrze tej samej nocy, kiedy przybyli do Columbus. Jego decyzja była przyczyną ich pierwszej kłótni.
- My nie śpimy... – zaprotestowała Alice, kiedy odmówił pozostania w jej słonecznej sypialni na parterze. – Chyba nie zgrzeszymy tak bardzo, kiedy będziesz trzymał ubrania w tej samej szafie co ja…
W odpowiedzi uśmiechnął się i wytłumaczył cierpliwie:
- To nie tak, że nie chce zostać z Tobą w tym samym pokoju... – powiedział. – Chce tylko wszystko zrobić jak należy.
Alice tupnęła nogą, a jej brwi zmarszczyły się pod wpływem gniewu.
Prywatnie Jasper sądził, że jest słodka w swojej irytacji, ale cenił swoje życie i nigdy nie powiedziałby tego na głos.
- Nie proszę cię przecież, żebyś ściągnął ze mnie ubranie i mnie wykorzystał! – powiedziała gniewnie, a Jasper musiał przygryźć swój policzek żeby ukryć pchający się na usta uśmiech.
- Alice... – powiedział w końcu, łapiąc ją za rękę i całując w palce. – Jestem staromodny. Urodziłem się prawie sto lat przed tobą i mogę ci powiedzieć, że moja matka nigdy nie dzieliła sypialni z moim ojcem zanim się nie pobrali.
- Wiem co widziałaś i wiem dokąd to zmierza. – kontynuował delikatnie. – Ale zasługujesz na coś lepszego, niż na mężczyznę, który robi rzeczy nie po kolei.
Alice wycofała się z braku dalszych argumentów, co zaowocowało pomalowanym na zielono pokojem dla Jaspera.
Byli razem w sypialni pewnego słonecznego popołudnia dwa tygodnie przed przybyciem do Columbus. Żaluzje były otwarte i promienie słoneczne wlewały się do pomieszczenia, a delikatne błyszczące pryzmaty odbijały się od ścian.
Leżeli razem na łóżku wyłożonym jasno zieloną pościelą. Jasper wyciągnął się na poduszkach, a Alice leżała na brzuchu z głową spoczywającą na jego kolanach.
- Wkrótce przyjdzie wiosna…- powiedziała w idyllicznym nastroju, podnosząc głowę znad kartek papieru, na których szkicowała.
- Mmm… - Jasper zamruczał nie podnosząc głowy znad czytanej książki o Pierwszej Wojnie Światowej, która leżała na jego udach.
Alice pocałowała go w kolano i wróciła do swojego rysunku. Zamknął książkę, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
Podsunęła mu pewien pomysł.
Tydzień później przyszedł do niej z pewnym pytaniem.
- Alice? – zapytał, zaglądając przez drzwi do pokoju gościnnego.
Siedziała przy pianinie koło okna, przeglądając nuty do Chopstick’a.
Wszedł do pokoju i usiadł za nią, kiedy grała piosenkę w całości. Wspaniałe zakończenie utworu sprawiło, że Jasper nagrodził je ekstrawaganckimi brawami.
- Czy mogę cię o coś zapytać, panno Beethoven? – zaczął, a ona potrząsnęła głową w kierunku pianina i zaczęła grać jak szalona, a nuty rozbrzmiewały po całym pokoju.
Patrzył na nią w rozbawieniu, kiedy przeczesała palcami włosy i odwróciła się do niego w szybkim tempie.
- Możesz mówić. – powiedziała z majestatyczną miną.
Kocham ją, pomyślał natychmiastowo i będąc lekko zaskoczony stwierdził, że to odkrycie nie wstrząsnęło nim aż tak bardzo.
- Kiedy będzie burza? – zapytał.
Skuliła się nieznacznie a jej oczy miały ten oniryczny wygląd, tak charakterystyczny zawsze wtedy, kiedy patrzyła w przyszłość.
- W następną środę. – powiedziała w końcu, a jej oczy powróciły do normalnego stanu, kiedy się do niego uśmiechnęła. – Planujesz wyrwać kawałek dachu i urządzić w jednym z pokoi na piętrze basen?
- Przeszło mi to przez myśl… - wyznał. – Ale zostawię to na twój przyszły prezent gwiazdkowy.
Patrzyła na niego z ciekawością.
- Chcesz żebym dała ci spokój? – zapytała.
Pochylił się i pocałował ją w nos, a ona spojrzała na niego figlarnie.
- Niestety chcesz zepsuć niespodziankę… - powiedział z uśmiechem, wstał od fortepianu i zniknął w swoim pokoju.

Środa nadeszła razem z groźnie wyglądającymi chmurami burzowymi, a Jasper przeszedł do niej wczesnym popołudniem.
- Masz chwilę? – zapytał, a następnie wyciągnął zza siebie basebolową czapkę i przykrył nią jej krótkie warkocze na głowie.
Zmarszczyła nos i popatrzyła na niego z mocnym zaciekawieniem.
- To zależy od tego, co planujesz zrobić w tę jedną minutę… - zaczęła się drażnić, a on zaciągnął jej figlarnie daszek czapki na oczy.
Spojrzała na niego komicznie swoimi niebieskimi oczami, a on zaczął się śmiać.
- No dalej, głuptasie! – powiedział, podnosząc ją i podrzucając delikatnie w powietrzu.
Trzymając się za ręce, oddalali się od swojego podwórka do lasu niedaleko Athens.
- Polujemy? – zapytała zagubiona, kiedy patrzyła na drzewa spod swojej czapki.
Jasper uśmiechnął się tylko, mocniej ściskając jej dłoń i zaciągając głębiej w ciemny las. Piorun uderzył, kiedy byli pod kopułami wysokich drzew.
W końcu drzewa zaczęły się przerzedzać a ich miejsce zajęła duża przestrzeń polany, znajdującej się gdzieś w środku lasu. Oczy Alice spoczęły na paru obiektach ustawionych pośrodku polany, a jej ręce powędrowały do ust.
- Będziemy grać w Baseball? – zapytała. Kiedy zobaczyła, że Jasper przytaknął zaczęła klaskać w dłonie.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu widząc jej zachwyt, ruszył więc w kierunku przygotowanych wcześniej przedmiotów starannie ukrytych w lesie. Szybko, przebył przez boisko i wrócił do bazy gdzie znalazł Alice z kijem w ręce. Ona posłała mu piłkę, a on poleciał w jej kierunku niczym błyskawica, przypominając otaczające ich naturalne burzowe zjawiska.
- Gotowa? – krzyknął, a kiedy zobaczył, że Alice skinęła głową posłał w jej kierunku łatwą do odbicia piłkę.
Zapomniał, że nierozsądnie było nie doceniać Alice.
Uderzyła piłkę z głośnym hukiem i szybko pobiegła do pierwszej bazy, zanim Jasper miał czas zorientować się, że już wcześniej grała w baseball. Przebijając się przez drzewa, złapał piłkę i wrócił na boisko tylko po to, żeby zobaczyć siedzącą na bazie dziewczynę, która uśmiechała się z satysfakcją.
- Miałaś przewagę! – oskarżył ją, a Alice załopotała niewinnie rzęsami.
- Jasper, nic nie poradzę, że grasz jak dziewczyna.. – wytłumaczyła delikatnie, uśmiechając się kiedy patrzył na nią, a następnie ruszył z miejsca.
Zmiótł ją z bazy a następnie wziął w ramiona i zanim deszcz uderzył o ziemię pocałował ją delikatnie, a ona wplotła ręce w jego złote włosy.
Zastygli w objęciach na kilka długich chwil, a deszczy uderzał w ich sylwetki, kiedy dotykali się nawzajem.
W końcu Jasper odsunął się, jego oddech przyspieszył, gdy studiował jej ciało.
Wiatr porwał czapkę z głowy Alice, sprawiając, że włosy owlekły jej twarz. Wpatrywała się w niego złotymi oczami z lekka pokrytymi jeszcze czerwienią.
- Chciałem to zrobić od dawna.. – wyznał, a jej słoneczny uśmiech uderzył w jego uszy niczym odgłos dzwoneczków.
- Kocham Cię. – powiedziała szczerze. Jego oczy złagodniały jeszcze bardziej i pocałował ją w noc.
- Kocham Cię… - Powiedział delikatnie, a następnie objął ja i pocałował jeszcze raz.
Pozwoliła mu całować się trochę dłużej, gdy nagle poczuł, że coś kłuje go w żebra.
Popatrzył na nią zaciekawiony, a ona uśmiechnęła się szelmowsko.
- Grajmy! – powiedziała ze śmiechem na ustach.

:) :) :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 18:12, 05 Lut 2009 Powrót do góry

Jak rozumiem, to już koniec.
Podobało mi się - ale to uwaga do autora, nie tłumacza. Myślę, że wy sobie poradziliście, aczkolwiek w trzecim (?) odcinku, forks to widelec, nie garnek. Jeżeli Giraffaaa wie co trzyma się na stole i w szufladach to wiedziałaby, że widelce czy łyżeczki to SZTUĆCE, nie naczynia. zabrzmiało to nieco... nieodpowiednio.
Zabrakło mi momentu, kiedy Alice z Jazz'em wpadają do domu Cullen'ów jakby nigdy nic, Esme jest zdezorientowana, a rzeczy Edwarda lądują w garażu. ale to się tyczy jak powyżej autora.
Miło było, szkoda że się już skończyło.
Pozdrawiam,
Ammit
happymeal0
Nowonarodzony



Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z daleka ; )

PostWysłany: Śro 18:05, 01 Wrz 2010 Powrót do góry

fajne, fajne . mołoby być więcej opisów miejsca akcji , ale daje rade ; ]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan221
Nowonarodzony



Dołączył: 07 Lip 2012
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Nie 17:32, 15 Lip 2012 Powrót do góry

Koniec?! Jak to! Zabrałaś mi życie:(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
LewMasochista
Wilkołak



Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 10:53, 20 Sie 2012 Powrót do góry

Ech...dlaczego Mayer tak mało poświęciła w książce miejsca Alice i Jasperowi??:( Podoba mi się ten ff...tylko, tak jak czytałam wcześniej,mi również brakuje opisu momentu, w którym wpadają do Cullenów. A tak poza tym ? Podobuje mnie się! Może autorka go wskrzesi???


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin