|
Autor |
Wiadomość |
AlRose
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 18:18, 26 Lip 2009 |
|
Landryna napisał: |
Jedyne co mogłam zrobić, to trzymać mocno małą Renesmee. |
Po "Jedyne" powinien być przecinek.
Więcej błędów nie ma, no oprócz tego imienia Renesmee, które piszemy najpierw przez jedno e, a potem przez dwa. FF mi się podoba, jest inne. NIe spotkałam sie jeszcze z opowiadaniem o Jane. Zawsze są tylko Culleni, i to też nie wszyscy bo nie spotkałam się jeszcze z takim z punku widzenia Esme lub Carlisla.
Pz. Al |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 19:24, 26 Lip 2009 |
|
oczekuję z niecierpliwością kolejnych tego typu wynurzeń :)
zaczyna być całkiem zabawnie, choć przyznam, że wolałam Jane z pazurem
co do błędów- sami wiecie, gdzie są .. dla mnie komentarze zbędne :) chyba lepiej pisać takie rzeczy na priwie :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Nie 21:21, 26 Lip 2009 |
|
Witaj,
Znalazłam kilka błędów tego samego rodzaju. jak w przykładzie:
-Nie żyje – skwitowałam.
-Zabieramy ją natychmiast do domu! – krzyknął Carlisle.
-Taaa… eee… nie ma za co – wydukałam.
Zapomniałaś dać spacji przed początkiem zdań :D:D
Treść jak zwykle zaskakująca. podoba mi się i pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Pon 20:58, 27 Lip 2009 |
|
Kolejny rozdział i co ja mam powiedzieć? Dobra powtórzę się i powiem, że bardzo mi się podobało. Czyta się lekko i przyjemnie, błędów nie zauważyłam, ale ja nigdy nie zauważam jak czytam coś interesującego.
A ten rozdział miał nieoczekiwany zbieg akcji. Wyjazd na polowanie jakby nigdy nic, a potem ten wypadek i nieprzytomna Renesmee. Nie powiem, trochę mnie to zaskoczyło. Poza tym Jane taka miła, chce uratować Nessie i powstrzymuję się przed atakiem na kierowcę Tir-a. Czuję tu jakiś podstęp :D
Mimo to czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
Tradycyjnie, weny |
|
|
|
|
Anetti
Człowiek
Dołączył: 17 Cze 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Czw 18:17, 30 Lip 2009 |
|
Bardzo fajny ff i zaskakujący fabułą.
Czyta się lekko,płynnie i przyjemnie.Bardzo mało jest ff z Jane jako bohaterką główną.Bardzo mi się podobają te rozdziały sposób w jaki są napisane i oczywiście fabuła :)
Oryginalna,ciekawa i zaskakująca.Ale coś mi się nie wydaję ,że Jane miałaby siłę czując woń krwi się powstrzymać.Ale to już sprawa autorki do ,której nic nie mam bo pisze świetnie ^^.Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
Zostawiam wielki worek z weną w środku
Pozdrawiam Anetti |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Sob 15:12, 01 Sie 2009 |
|
Bardzo fajne ff. Ciekawie się je czyta i z przyjemnością poczekam na następne rozdziały. I życzę dużo weny na następne rozdziały. |
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Sob 16:32, 01 Sie 2009 |
|
TheDoma widzę, że jesteś nowa
Radze się zapoznać z regulaminem. Znajdziesz go TU
Pewnie się zastanawiasz o co mi chodzi? Otóż zabronione jest pisanie jednolinijkowców, które nie wprowadzają nic nowego do tematu. Oczywiście popieram Twoje zdanie odnośnie tego ff, ale to nie powód do pisania tak krótkich komentarzy, które nic nowego nie wnoszą
A teraz coś o tym opowiadaniu (mogę tak to nazwać, prawda? )
Jak już wcześniej wspomniałam bardzo podoba mi się ten ff, ciekawa fabuła, akcja. Po KwN i kolejnych częściach sagi polubiłam tę małą, sadystyczną wampirzyce, choć to może wydawać się dziwne i nierealne :P I tak naprawdę sama nie wiem co w niej lubię. Może tą pewność siebie, bezwzględność, dar? Ale mniejsza o to. Ty przedstawiasz ją w innym świetle. Pomimo, że w pierwszych rozdziałach jest tą samą Jane, którą stworzyła SM to po czasie, gdy "staje się" jedną z Cullenów i obiektem wpojenia Setha(mojego ulubionego wilkołaka), zaczyna się zmieniać w pozytywnym tego słowa znaczeniu :P Podoba mi się ten pomysł. Jane i jej ludzkie uczucia - to coś nowego. Już od jakiegoś czasu czytam Twojego ff ale byłam raczej "cichą" fanka tzn. nie wypowiadałam się. Teraz postanowiłam się "ujawnić" przy okazji upominając jednego nowonarodzonego (wiem, wiem ja też mam status nowonarodzonego, ale jestem obeznana już w większej części z tym forum)
A więc czekam na kolejne rozdziały, które postaram się skomentować i w razie potrzeby uświadomić błędy (choć raczej ich nie będzie) :D
Życzę weny, weny i jeszcze raz weny :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sunny
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Cze 2009
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radlin
|
Wysłany:
Czw 12:33, 06 Sie 2009 |
|
no brawo!
robi sie coraz ciekawiej, ale jakoś nie moge sie przyzwyczaić do Dobrej Jane
nie moge sie nadziwić że nie skorzystała z okazji i nie zrobiła krzywdy Bells czy małej
było troche błędów, ale nie będę się czepiać
życze weny i czekam na więcej |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
paulina95
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 16:07, 06 Sie 2009 |
|
O, Jane się zmienia:)
Może dołączy do rodziny Edwarda, Jane z tego co mi się wydaje
ma dobre serce.
Mam przeczucie że jeszcze pokocha Setha:)
Weny życzę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Landryna
Zły wampir
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D
|
Wysłany:
Sob 11:11, 15 Sie 2009 |
|
Dziękuję wszystkim za te miłe komentarze:). Potraficie karmić mnie weną jak mało kto :D. Jako że prosiliście o dłuższe rozdziały, rozdział 5 liczy sobie o wiele więcej niż poprzednie. Czego nie robi się dla swoich wiernych czytelników
Moja droga Rathole, która sumiennie betowała wszystkie dotychczasowe rozdziały, postanowiła odpocząć od moich błędów stylistycznych i przecinków i wyjechała trochę się pourlopować :D Ale postanowiła, że nie zostawi naszej Jane na lodzie i odstąpiła mi swoją betę :). Dlatego tenże rozdział betowała mTwil.
Rozdział V
Beta : mTwil (dziękuję :))
Pięć minut, dziesięć, dwadzieścia, sześćdziesiąt, sto dwie... I nic. Dokładnie sześć tysięcy sto dwadzieścia sekund temu Carlisle, Bella i Edward zamknęli się w gabinecie doktora, aby ratować Renesmee. Reszta rodziny mogła tylko czekać, siedząc w salonie. Nikt nic nie mówił, ale w powietrzu dało się wyczuć rosnące napięcie. Każdy patrzył w jakiś własny, nieokreślony punkt. To było kompletnie nie do wytrzymania. Jak na złość, z pokoju na górze nie dobiegały żadne dźwięki. Choćby jeden krzyk, który mógłby przynajmniej oznajmić, jak bardzo jest źle. Choćby jeden okrzyk radości zapowiadający szczęśliwy koniec całej tej sytuacji. A tu nic. Kompletna cisza i pustka.
W sto trzeciej minucie drzwi frontowe otworzyły się z impetem i do salonu wpadł uśmiechnięty Jacob. Zlustrował szybko nasze twarze i jego mina niemalże natychmiastowo zrzędła.
- Co jest? – zapytał.
- Rosalie! Nie powiedziałaś mu?! Mówiłaś, że do niego dzwoniłaś! – oburzyła się Alice.
- Nie chciałam dawać mu kolejnego powodu do przychodzenia do naszego domu – powiedziała urażona, po czym odwróciła się w drugą stronę.
- O czym niby mi nie powiedziała? – zapytał Jacob. – Coś z Nessie?!
- Tak – odezwałam się. - Miałyśmy wypadek. Gdy jechałyśmy na polowanie, wjechał w nas ogromny tir. Renesmee jest nieprzytomna, ale Carlisle…
Nie zdążyłam dokończyć, gdyż chłopak był już w połowie drogi do gabinetu. W tej samej chwili drzwi pomieszczenia otworzyły się i stanął w nich doktor. Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi.
- Nessie jest w głębokiej śpiączce; nie reaguje na żadne bodźce, ma osłabiony układ krążenia i problemy z oddychaniem. Musiałem ją intubować. Podałem też leki na krążenie, ale na razie to wszystko, co mogę zrobić. Jesteśmy bezsilni. Będę próbował ją wybudzać, ale musimy liczyć się z tym, że może się nie udać. Uraz był dosyć mocny, dlatego lepiej by było, gdyby zrobiła to samodzielnie. Trzeba czekać.
Jacob od razu wpadł do pokoju. Reszta podążyła za nim. Nie byłam pewna, czy powinnam, ale mimo wszystko poszłam za nimi.
Mała dziewczynka leżała na nowoczesnym szpitalnym łóżku. Z gardła wystawała jej gumowa rurka, która kończyła się przy respiratorze z tlenem. Porcelanowa skóra dziecka pokryta była wielkimi sińcami i zadrapaniami. Do klatki piersiowej przyczepione miała elektrody podłączone do urządzenia, które rejestrowało rytm jej serca. Za jedną rączkę trzymał ją Edward, który obejmował szlochającą Bellę. Drugą dłoń ściskał płaczący Jacob – teraz wyglądający jak kompletny obraz nędzy i rozpaczy. Cały ten widok przyprawiał mnie o smutek. Chciałam, aby ktoś powiedział, że wszystko będzie w porządku, żeby uśmiechnął się i oznajmił, że to tylko głupi żart, że chciał mnie zwyczajnie nabrać. Poczułam lekkie pieczenie oczu. Czyżby pod powieki właśnie cisnęły mi się nieistniejące łzy? Nie, na pewno nie.
- Nie spodziewałem się tego po tobie - szepnął Jasper do mojego ucha.
Spojrzałam na jego twarz. Wyrażała tylko zdziwienie. Musiał wyczuć moje emocje.
- Czego dokładnie? – spytałam łamiącym się głosem.
- Jesteś bardzo przygnębiona. Oczekiwałem raczej jakiś kpin – powiedział, dalej szepcząc. Wszyscy i tak nas słyszeli, ale sądzę, że Jasper, z uwagi na panujący nastrój, nie chciał mówić tego na głos.
- To wszystko przez nią, prawda? – zapytał Jacob, ocierając łzy i z groźną miną wskazując na mnie.
- Nie. Właściwie to ją uratowała – odpowiedział Edward, jednocześnie walcząc ze swoimi emocjami.
- Nie wierzę! – chłopak prawie krzyknął. - Odkąd się tu pojawiła, zdarzają się nam same nieszczęścia! Dziwnym trafem to właśnie ona była przy tym wypadku!
- Powtarzam ci, że to nie jej wina – Edward powiedział przez zaciśnięte zęby.
- To wszystko przez nią – Jacob wyszeptał do siebie.
Wtedy nie wytrzymałam. Miałam ochotę coś mu odkrzyknąć, czymś w niego rzucić. Jak on, do jasnej cholery, mógł?! Przecież uratowałam to dziecko! Głupi pies! Właśnie zastanawiałam się, czy nie użyć wobec tego kundla swojego daru, gdy ktoś – najprawdopodobniej Edward - dał Jasperowi niemy rozkaz, aby wyprowadził mnie z gabinetu.
- Idziemy – rozkazał blondyn i lekko pchnął mnie w stronę drzwi.
Mijały kolejne minuty, godziny, dnie. Stan Nessie ani się nie polepszał, ani na szczęście nie pogarszał. Edward, Bella i Jacob nie odstępowali małej na krok. Czasem było słychać ich krótkie, ciche rozmowy. Zaraz jednak głosy cichły, aby znów zamienić się w ciszę. I czekali. Czekaliśmy wszyscy. Wilk spał po kilka minut dziennie i jadł tylko to, co przynosiła mu Esme. Po dwóch dniach od wypadku Carlisle zaczął próbować wybudzać Renesmee za pomocą leków. Niestety bezskutecznie. Wszystko nagle stało się nadmiernie przytłaczające. Zasłony, wazon na półce, idealnie wypolerowana podłoga. Wszystko. Powinno być mi to obojętne, ale nie było. Atmosfera w domu udzielała się nawet mnie. Jakby wydzielająca się od każdego z Cullenów aura smutku i rozpaczy wnikała w moją osobę. Nawet Jasper zrozumiał, że każdy chce przeżywać te chwile oczekiwania po swojemu i przestał manipulować naszymi emocjami.
To było ponad moje siły.
Nie zorientowałam się, kiedy minęły już trzy dni. Nie zwracałam uwagi na takie rzeczy, jak spoglądanie w kalendarz. Siedziałam nieruchomo niczym głaz, zagłębiając się w swoich myślach.
- Jane? – z otępienia wyrwał mnie głos Esme.
- Tak? – zapytałam.
- Kochanie, jedziemy na polowanie. Udało nam się namówić Edwarda i Bellę, aby pojechali z nami, a wiesz, że to w obecnej sytuacji nie lada wyzwanie. Dlatego chciałam cię prosić, abyś posiedziała trochę przy Nessie. Jacob jest teraz ze sforą. Podobno znaleźli jakieś ślady innego wampira i musiał się tym zająć.
- Bella i Edward zgodzili się z wami pojechać? – spytałam zaskoczona.
- Tak. Ale pod warunkiem, że nie potrwa to dłużej niż dwie, trzy godziny – powiedziała, a następnie dodała – siedzieliby przy niej cały czas, ale pragnienie już im na to nie pozwala. Oni oczywiście twierdzą, że nic się nie dzieje, ale my widzimy, jak jest.
- Dobrze. Pobędę trochę z dzieckiem. Kto jeszcze zostaje?
- Alice i Jasper - opowiedziała.
- Esme, kochanie chodź już – z dworu dobiegł nas krzyk doktora Carlisle’a.
- Do zobaczenia – powiedziała, ucałowała mnie w policzek i ruszyła w stronę drzwi.
Wstałam z kanapy i mimochodem spojrzałam na zegarek stojący na drewnianej szafce. Wskazywał dziewiątą rano. Udałam się do pokoju, w którym leżała Renesmee. Zastałam ją w tej samej pozycji, w jakiej widziałam ją po raz ostatni, przed trzema dniami. Aparatura podłączona do małego ciała syczała w powietrzu. Usiadłam na krześle stojącym obok małego łóżeczka. Siniaki na jej ciele powoli goiły się, a zadrapania zamieniały w małe strupki. Wyglądała wyjątkowo niewinnie i słodko. Czyżbym zaczynała kochać to dziecko? Nie, ja tego nie potrafię. Mogę szanować, lubić, ale nie kochać.
Nawet nie zauważyłam, kiedy złapałam jej malutką dłoń. Nagle coś ścisnęło mnie za rękę. Byłam pewna, że tylko mi się zdawało, ale zaraz poczułam kolejny słaby uścisk.
- Alice! Jasper! – krzyknęłam. Nie zdążyłam się nawet obrócić, gdy ci stali już przede mną.
- Co się stało? – zapytali jednocześnie.
- Renesmee się budzi! – odpowiedziałam radośnie.
Po chwili mała dziewczynka zaczęła powoli otwierać oczy. Gdy już patrzyła na świat zupełnie trzeźwo, po raz trzeci ścisnęła moją dłoń i pokazała mi Bellę i Edwarda.
- Zaraz tu przyjadą. Pójdę po nich zadzwonić – powiedziałam z uśmiechem na ustach. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że w końcu się obudziłaś.
Kolejne tygodnie mijały spokojnie. Sytuacja w domu uspokoiła się, każdy cieszył się z powrotu Nessie do zdrowia. Co do Setha, zżyliśmy się jeszcze bardziej, a jego codzienne wizyty w naszej rezydencji już nikogo nie dziwiły. Sądzę , że gdyby nie miał obowiązków w sforze , to spędzałby ze mną każdą chwilę, odmawiając sobie nawet snu. Właściwie to mi nie przeszkadzało. Miałam towarzystwo, a chłopak nie był nachalny. Myślę, że cierpliwie czekał, aż się w nim zakocham. Ale to było niemożliwe. Mimo wszystko, to dla mnie za duże uczucie. A przynajmniej tak wtedy myślałam.
Pewnej soboty miałyśmy jechać z Rosalie na zakupy, lecz właśnie wtedy musiała zaopiekować się małą, ponieważ reszta była na polowaniu. Ostatecznie w domu zostałyśmy tylko my trzy: ja, ona i mała Renesmee. Kolejna okazja. Lecz i tak przestałam już wyczekiwać szansy, kiedy mogłabym zrealizować mój plan. Wtedy nie chciałam się do tego przyznać, ale teraz wiem, że coraz mniej mi się on podobał, a coraz bardziej przywiązywałam się do tego dziecka. Kiedy byłyśmy same, do domu wszedł Seth, nie zawracając sobie nawet głowy taką czynnością jak pukanie.
- Co dzisiaj robimy, Jane ? – zapytał i rozłożył się na kanapie.
- Najpierw ściągaj te buciory, no chyba że chcesz się narazić na gniew Esme.
- Jak sobie życzysz, królowo – powiedział, ukłonił się aż do podłogi i ściągnął buty, po czym znowu rzucił się na śnieżnobiałą kanapę. – To co robimy?
- Ja idę na polowanie, a ty rób co chcesz – odpowiedziałam.
- Co cię dzisiaj ugryzło? – zapytał, podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Ech, nic. – Spróbowałam się uśmiechnąć. – Masz ochotę iść ze mną?
- Po co pytasz, skoro wiesz? Jane w akcji, super! – Jego entuzjazm był wyjątkowo zaraźliwy.
Biegliśmy razem przez jakąś godzinę. Seth, będąc oczywiście pod postacią wilka, mknął szybciej, lecz ja też nigdy nie pozostawałam w tyle.
Przystanęłam. W nozdrzach poczułam pulsujący ból. Krew. Instynktownie pobiegłam za zapachem. Wilk spieszył za mną, czułam na plecach jego wzrok. Obserwował mnie.
- Teraz się przypatrz. – Odwróciłam się i szepnęłam do zwierzaka.
I zaraz znowu puściłam się pędem. Zobaczyłam ogromnego, pojącego się łosia. Pobawmy się, pomyślałam. Zwolniłam i popatrzyłam zwierzynie w oczy, a następnie obnażyłam zęby. Łoś od razu zrozumiał, co się dzieje i zaczął przede mną zwiewać. I tak mi nie uciekniesz. W ułamku sekundy stałam już przed nim, zatrzymując go jedną ręką. On był większy, a za to ja - silniejsza. Zerknęłam w stronę wilka, który przypatrywał się nam z zaciekawieniem. Zaraz potem zatopiłam zęby w szyi mojej ofiary i oboje osunęliśmy się na ziemię. Gdy wpiłam już ostatnią kroplę krwi, odrzuciłam łeb zwierzęcia na bok, wstałam, poprawiłam bladoróżową, zwiewną sukienkę, którą miałam dzisiaj na sobie i uśmiechnęłam się do mojego towarzysza.
- Chyba powinieneś bardziej bronić swoich kolegów z lasu – zachichotałam i usiadłam na brzegu rzeki.
Seth położył się obok mnie i ułożył głowę na moich kolanach. Niepewnie zaczęłam głaskać go po sierści.
- Lubię twoją sierść. Lubię... ciebie, Seth – te słowa wymknęły z moich ust zupełnie nieoczekiwanie.
Nagle wstał i niespodziewanie przemienił się człowieka, a ja po raz pierwszy zachwycałam się jego nagim ciałem. Nie wyglądało, jakby należało do zwykłego piętnastolatka, bardziej dwudziestolatka. Idealnie umięśniony brzuch, ręce i nogi.
- Kocham cię, Jane – powiedział patrząc mi prosto w oczy. – Czy... Czy mógłbym cię pocałować?
- Zawsze pytasz o to dziewczyny? – zapytałam zszokowana.
- Dotąd nie miałem jeszcze okazji – odpowiedział.
- Rób ze mną, co chcesz – wymruczałam.
Zamknęłam oczy i czekałam na to, co miało się za chwilę stać. Szybko poczułam jego gorące wargi na moich twardych i lodowatych ustach. Najpierw całował mnie delikatnie, potem coraz bardziej namiętnie. Poczułam coś, czego nie czułam jeszcze nigdy - podniecenie seksualne. Przylgnęłam do jego torsu, on tymczasem lekko pieścił moje złote włosy. Trwaliśmy tak przez chwilę, po czym Seth delikatnie zakończył pocałunek. Przez kilka sekund miałam jeszcze zamknięte oczy. Gdy je otworzyłam, wilkołak uśmiechnął się lekko. W jego spojrzeniu prawie dało się odczytać, kto jest teraz dla niego centrum świata. Ja, właśnie ja.
- Kocham cię, Jane – powtórzył.
Zapatrzyłam się w jego oczy. Nawet one potrafiły się uśmiechać. Nagle usłyszałam niedaleko nas trzask gałęzi, a chwilę potem znajomy krzyk.
- Co ty, do jasnej cholery, robisz, Jane?! – wykrzyknął Alec z bardzo nieciekawym wyrazem twarzy.
_________________________
Dla ciekawskich : napisanie tego rozdziału zajęło mi trochę. Będąc w bibliotece, odszukałam w Encyklopedii Zdrowia jak objawia się śpiączka, czym można wybudzać chorego, oraz co dzieje się z nim w tym stanie. Jako że nie posiadam wykształcenia medycznego, mogłam coś przekręcić, za co z góry bardzo przepraszam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 11:34, 15 Sie 2009 |
|
Super, rozdział naprawdę mi się podoba.
Jak można skończyć w takim momencie?
Jestem ciekawa, co zrobi Jane, a tym bardziej Alec.
Błędów nie znalazłam, co jest dodatkowym atutem opowiadania. Za to jestem zła na Jacoba, jak mógł o wszystko obwiniać Jane?
Niecierpliwie czekam na kolejną cześć.
Pozdrawiam Seanice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Sob 11:47, 15 Sie 2009 |
|
O jezu.
Normalnie padłam jak przeczytałam końcówkę tego rozdziału. Ta historia mnie bardzo zaintersowała. Co do błędów, to nie wychwyciłam żadnych albo przynajmniej nic mi sie nie rzuciło w oczy.
Życze mnóstwo weny i jestem ciekawa co z tym Aleciem wyjdzie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Esmeralda
Wilkołak
Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Robertowej polówki ;d instrukcja polówki: max. 2 osoby ;P ewentualnie 3 miejsce w nogach ;]
|
Wysłany:
Sob 19:32, 15 Sie 2009 |
|
Uuu, ostro się robi
Fajnie, że Reneesme już dycha Chociaż to byłoby do przywidzenia.
Relacje Jane-Seth.. jak powiedziałam: Robi się ciekawie
Rozdział najlepszy jak dotąd. Rozwijasz się.
Do tego, jak zauważyłam, lubisz zaskakiwać czytelnika dopiero na samym końcu. Zupełnie jakbyś na czubek deseru lodowego stawiała wisienkę, czyli niespodziankę. Bez niespodzianki rozdział jest jakiś nie swój ;d
Wybacz mi rozumowanie :P
Jestem ciekawa co dalej Klikaj szybko.
Czasu i Inspiracji ;*
Esmm. ;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 18:06, 18 Sie 2009 |
|
jeżeli chodzi o medyczne dywagacje- kuzynka lekarka twierdzi, że poszło znakomicie... :)
rozdział podoba się... bardzo się podoba
z uwag do tekstu:
niepotrzebnie wyprzedzasz czas "A przynajmniej tak wtedy myślałam." - nie wybiegaj- nie będziemy się domyslać :D
druga sprawa: więcej opisów - uczuć... i w ogóle :P
trzecia sprawa: Jane nie czuje pragnienia całując zmiennokształtnego - rozumiem... ale nie czuje tego wstrętnego zapachu ? to mi się nie zgadza
w miare przybywania rozdziałów będzie szerszy komentarz :P i lista życzeń jeśli mogę :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iglak17
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie
|
Wysłany:
Wto 20:18, 18 Sie 2009 |
|
Hmm... Zaciekawił mnie tytuł, więc postanowiłam sprawdzić, co to jest. Szczerze mówiąc, nie tego się spodziewałam.
Wiemy mniej więcej, na czym miałaby polegać zemsta (ucieczka z Renesmee, przynajmniej tak zrozumiałam z tego fragmentu o wypadku), jednak zapewne tytułowa zemsta nieco zmieni postać.
Co mogę powiedzieć? Cóż, nie jestem w stanie traktować tego opowiadania "na poważnie". Przemiana charakteru postaci to nie jest coś, co dzieje się z dnia na dzień, a napisanie, że minęło ileś tam czasu to pewnego rodzaju pójście na skróty. Ludzie (tudzież wampiry) nie zmieniają się ot tak. Brakuje mi tutaj opisów przeżyć wewnętrznych, które uwiarygodniłyby tę niesamowitą zmianę. Dlatego ta Jane kompletnie do mnie nie przemawia. A ta sprawa z Sethem... Ciekawa, aczkolwiek to wszystko dzieje się o wiele za szybko. No i nie zapominajmy, że dla wampirów zapach wilkołaków jest dość nieprzyjemny, wątpię, by Jane nie zwróciła na to uwagi.
I na koniec... Wcale nie chcę Cię zniechęcać do pisania, chociaż tak to mogło zabrzmieć. Wręcz przeciwnie, w końcu trening czyni mistrza, a krytyka działa motywująco. Tak też należy odbierać ten komentarz, bo życzę Ci wszystkiego najlepszego.
Pozdrawiam,
i.17 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sunny
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Cze 2009
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Radlin
|
Wysłany:
Śro 21:26, 19 Sie 2009 |
|
krytyki nie będzie Kasie dopadł dobry humor :D
padam do stóp, rozdział jest cudowny!
przez ciebie zaczynam lubić Jane i za to powinnaś nieźle oberwać :P
nie wspominając już o przerywaniu w takim momencie!!!
znalazłam tylko dwie literówki i raz zabrakło chyba słówka sie, więcej błędów nie stwierdzono
WENY!!! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sunny dnia Śro 21:27, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Pią 19:53, 21 Sie 2009 |
|
Kolejne moje ulubione opowiadanie. Było napisane wspaniale, rozdział czytało się dobrze.
A jeśli chodzi o fabułę, to czytałam z zapartym tchem o Nessie, bo myślałam, że się już nie wybudzi, ale na szczęście nastąpiła euforia i się obudziła :) .
Poza tym jeśli chodzi o Setha i Jane to byłam mile zaskoczona, ponieważ ona powiedziała mu, że go lubi i ogólnie się pocałowali.
Starsznie mi się podobał ten rozdział, czekam na więcej.
Pozdrawiam,
MonsterCookie :P |
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Sob 11:03, 05 Wrz 2009 |
|
Dzięki Tobie polubiłam Jane, naprawdę. Nie przepadałam za nią, ale w tym FF, z każdym rozdziałem, widzę, jak się zmienia. Zmienia na lepsze. Co prawda wiem, jakie będzie zakończenie, ale tego nie zdradzę, ale póki co Jane wywiera na mnie pozytywne wrażenie
WIesz jaka byłam ciekawa, co będzie dalej, gdy skończyłaś w takim momencie?! Na szczęście wysłałaś mi rozdział, który z resztą niedługo będę sprawdzać, i zaspokoiłaś moją ciekawość. W sumie to nie wiem, co mogę jeszcze napisać, bo wybiegnę niechcący do przodu i naspojleruje :P
Pozdrawiam i życzę weny,
Rathole |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Landryna
Zły wampir
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D
|
Wysłany:
Nie 9:37, 13 Wrz 2009 |
|
Przepraszam, że na ten rozdział musieliście czekać tak długo. Miałam z nim trochę problemów. Właściwie został napisany już pod koniec wakacji, ale nie byłam z niego zadowolona i codziennie robiłam jakieś poprawki. No i zaczęła się szkoła. Jestem bardzo wdzięczna Rathole za czas, który poświęca temu opowiadaniu, ale nie mogę wymagać od niej, aby zawalała naukę i betowała moje opowiadanie, zamiast nauki na sprawdzian.
Ten rozdział może was rozczarować. Długo zastanawiałam się jak opisać relacje Jane-Alec. W końcu stwierdziłam, że oni mogą być źli, ale w rzeczywistości naprawdę się kochają.
Nie chcę więcej spamować, także zapraszam na szósty rozdział :).
Rozdział VI
Beta : Rathole
Polecana piosenka : Evanescence-Hello
Szybko podniosłam się z ziemi i popatrzyłam na twarz mojego brata, która wyrażała furię; miał zaciśnięte zęby i usta, a jego wściekły wzrok wędrował ode mnie do Setha. Poczułam ogromny wstyd. Alec właśnie nakrył mnie, jak całowałam się z naszym największym wrogiem. Zdecydowanie dałam się ponieść emocjom. Widok znajomego wampira zadziałał na mnie jak kubeł zimnej wody. Dotarło do mnie, co zrobiłam. Pozwoliłam, aby wilkołak się we mnie wpoił i, co gorsza, sama pragnęłam jego towarzystwa, a dziecku, które mam zabić, uratowałam życie. Jak mogłam być aż taka głupia? Jak mogłam pozwolić na to wszystko? Jak mogłam… pragnąć tego?
A teraz stałam tu, przed moim bratem, który zapewnie został wysłany przez Aro i który patrzył na mnie z taką złością, z jaką jeszcze nigdy dotąd. Spuściłam głowę na znak tego, jak bardzo jest mi wstyd.
- Jak długo już tu stoisz? – spytałam.
- Wystarczająco. Widziałem wszystko – warknął. – Byłem pewny, że go porazisz, a ty… Jane, co się z tobą stało?!
- Uspokój się, zaraz ci wszystko wytłumaczę –odpowiedziałam bratu i odwróciłam głowę w kierunku Setha. – Lepiej będzie, jak już sobie pójdziesz.
- Tak, echem… lepiej – wdusił. – Spotkamy się później.
- Nie , nie spotkacie się później! - krzyknął mój brat. – Albo zaczniesz trzymać się od niej z daleka, albo ty i ci twoi zapchleni przyjaciele będziecie mieć do czynienia z Volturi!
Na twarzy Setha malował się strach.
- Idź już – szepnęłam, zanim zdążył coś opowiedzieć Alecowi. Chłopak bez słowa przemienił się w wilka i pobiegł w północną stronę lasu.
Spojrzałam na brata. Odgadłam, że próbuje to wszystko poukładać sobie jakoś w głowie. Znałam go od kilkuset lat i potrafiłam odgadnąć, o czym myśli po samym wyrazie jego twarzy. Zawsze jednocześnie był moim przyjacielem i bratem, jedyną osobą, której mogłam tak naprawdę zaufać. Potrafiliśmy porozumiewać się bez słów. To właśnie on zawsze chronił mnie przed innymi. Teraz wiedziałam, że będzie mnie musiał ochronić przed mną samą.
- Może się przejdziemy? – zaproponowałam. Alec tylko skinął głową, po czym ruszyliśmy w wolnym, ludzkim tempie wzdłuż rzeki.
Szliśmy tak w ciszy kilka dobrych minut, które wydawały się być godzinami. Co chwila spoglądałam na niego, nie potrafiłam odgadnąć, o czym myśli.
- Powiedz, jak bardzo mnie teraz potępiasz? – zapytałam.
- Nie potępiam. Zastanawiam się tylko, co cię skłoniło do takich czynów – opowiedział. – Wydaje mi się, że strasznie się tutaj zmieniłaś.
- Mnie też się tak wydaje… Wiesz, ja naprawdę ich wszystkich polubiłam. Nie, nie zrozum mnie źle – dodałam, gdy zobaczyłam jego wyraz twarzy. – Po prostu tu jest całkiem inaczej niż w Volterze. Cullenowie naprawdę różnią się od Aro, Marka czy Felixa. To, co zaraz powiem, na pewno cię zdenerwuje, ale trudno. Oni są dobrzy, mili i co najważniejsze kochają się z zupełną wzajemnością. Wszyscy, co do jednego. W ich domu nie ma intryg, kłamstw. Jest za to miłość. Chyba wiesz, co mam na myśli.
- I tobie się to podoba? Tobie? – zapytał zaskoczony.
- Nie wierzę, że to powiem, ale tak. I pragnę tu zostać. Może na kilka lat albo na całą wieczność. Chcę tu być, rozumiesz?
Alec przystanął, ja zrobiłam to samo. Lekko wciągnął powietrze do ust i po chwili je wypuścił.
- Jane, obiecaliśmy służbę Arowi do końca naszego istnienia. Nie możesz po prostu sobie tutaj zostać, bo tak ci się podoba! Przyrzekłaś mu, że zrobisz co masz zrobić i wrócisz.
- Myślisz, że nie wiem? To jest właśnie w tym wszystkim najgorsze. Jestem tam uwiązana jak jakiś pies na smyczy! Nie chcę tak dalej. Aro dał mi nieśmiertelność, ale to nie znaczy, że będę mu usługiwać do końca świata. Przez prawie pięćset lat byłam wiernym sługą. Teraz nadszedł czas, żebym zaczęła sama decydować o swoim życiu.
- I co, chcesz związać się z tym pchlarzem? Mimo że nie ma go od jakichś dwudziestu minut, dalej czuję ten smród.
- Może kiedyś przywyknę – odpowiedziałam i ruszyłam dalej.
- Dobrze, posłuchaj. Nie chcę się z tobą kłócić. Jesteś moją jedyną siostrą. Zawsze o ciebie dbałem. I to się nie zmieni. Do końca będę ci odradzał ten całkowicie urojony pomysł – powiedział, po czym dodał: - Po prostu nie chciałbym, żeby coś ci się stało. Oni ci tego nie odpuszczą.
- Myślę, że warto spróbować – odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko.
- Dawno nie widziałem, żebyś się tak uśmiechała.
- Teraz uśmiecham się codziennie. Czasem nawet kilka razy w ciągu dnia. Jestem… szczęśliwa.
Znowu nastąpiła chwila ciszy. Wiedziałam, że mój brat właśnie przemyśla wszystko, co mu powiedziałam. Szczerze bałam się jego wyroku. Zależało mi na tym, aby zaakceptował mój wybór. Aby powiedział, że jest po mojej stronie i mnie wspiera. Wiedziałam, że nie zawiodę się na nim.
- Sądzę, że masz rację – powiedział.
- Mam?
- Wątpisz w to? – opowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie, ale myślałam, że spróbujesz mnie ochronić przed tym pomysłem.
- Też tak myślałem. Ale widzę, że jest ci tu dobrze i że tego właśnie chcesz. Pozostaje mi jedynie czekać, aż przejrzysz na oczy i wrócisz do Volterry, gdzie jest twoje miejsce.
- Dziękuję – to było jedyne, co potrafiłam powiedzieć w tej chwili. Wzruszenie wzięło we mnie górę. – Ah, powiedz mi coś jeszcze. Aro cię tu przysłał?
- Nie, chciałem po prostu dowiedzieć się, jak sobie radzisz, a on mi na to pozwolił.
Przeszliśmy jeszcze kilka dobrych kilometrów, rozmawiając o tym, co działo się w Volterze po moim wyjeździe, o tym, jak zabili kilku wampirów we wschodniej Rosji, którzy stworzyli trójkę nieśmiertelnych dzieci. Ja opowiedziałam bratu, jak Seth się we mnie wpoił, o naszym wypadku, o śpiączce Renesmee. Nie zauważyłam nawet, kiedy zaczęło się ściemniać.
- Muszę już jechać – powiedział w pewnym momencie Alec.
- Nie zostaniesz u nas trochę? - zapytałam. - Proszę, chociaż kilka dni.
- Nie mogę, zresztą i tak Cullenowie nie byliby zadowoleni z mojej wizyty.
- Porozmawiałabym z nimi i na pewno by cię przyjęli - powiedziałam.
- Nie, naprawdę lepiej będzie, jak już pojadę. Nie nalegaj.
- Dobrze, skoro tak chcesz.
- Trzymaj się moja mała siostrzyczko – powiedział, po czym objął mnie na pożegnanie.
- Do widzenia, Alec – opowiedziałam i przycisnęłam go mocniej do siebie.
Spojrzał mi jeszcze raz w oczy, po czym pobiegł w kierunku Seattle. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 11:36, 13 Wrz 2009 |
|
hm, ciekawe... zastanawiam się nad tym, co będzie dalej
Alec się zgadza... godzi z sytuacją... interesujące, acz abstrakcyjne
pozdrawiam
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|