|
Autor |
Wiadomość |
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Sob 20:16, 10 Paź 2009 |
|
I mnie chyba wypada się wypowiedzieć Cóż, temat na FF nie jest łatwy i może nie każdemu się spodobać. Ale mnie się podoba - zresztą pisałam to już pod poprzednim rozdz. Cóż, Jasper niby zauroczył się w Edwardzie, ale chyba nie chce aż tak szybko się poddać - stąd ten telefon do Lauren i Jessici. Może to dziwne pytanie, ale skoro już się przy chłopaku podniecił, to ciekawe, czy uda mu się przy dziewczynie Um, dobra. Zawsze ciekawiło mnie to, co raczej nie powinno :P Cóż, tłumaczenie jest dobre. Mimo że jestem trochę do przodu, miło jest przeczytać to samo z tym, że po polsku.
Pozdrawiam i życzę czasu do tłumaczenia,
Rathole |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 17:40, 12 Paź 2009 |
|
Rozdział 3 "Odkrycia"
beta: Rathole
No i byłem tu czterdzieści osiem godzin później.Stałem przed beżowym ceglanym budynkiem Sztuk Wyzwolonych, gapiąc się na niego i próbując zebrać odwagę, żeby wejść. Pójść do sali. Znowu zobaczyć jego.
Część mnie chciała wbiec do środka, żeby sprawdzić, czy to zdarzyło się naprawdę, czy też była to jakaś surrealistyczna sytuacja – przeskok do alternatywnego świata lub coś w tym rodzaju. Ale bałem się tego, co mogłoby się okazać. Bałem się, że mogło to nie być prawdą.
Po prostu to zrób. No, wejdź tam.
Nie! Nie jestem gotowy... jeszcze.
To był naprawdę paskudny budynek. Wybudowany w latach sześćdziesiątych, w nowoczesnym dla tamtych czasów stylu. Teraz wyglądał na przestarzały. Prostopadłościan z metalowymi oknami, których nie dało się otworzyć. Nudny. Równy. Klatka. Swego rodzaju więzienie.
To zabawne, że nigdy go w ten sposób nie postrzegałem. Zawsze widziałem w nim ucieczkę od mojej przeszłości.
Większość moich zajęć odbywała się w tym budynku, ale nigdy tak naprawdę mu się nie przyglądałem. Tylko w ciągu ostatnich dwóch dni często mi się to zdarzało. Przyglądanie się rzeczom.
To znaczy, wnikliwe patrzenie, a nie tylko rzut oka, żeby coś rozpoznać i przenieść wzrok dalej. Analizowanie szczegółów. Zaglądanie do samego serca istoty rzeczy, żeby się przekonać, czy kiedykolwiek coś tak naprawdę widziałem.
Wziąłem łyk kawy (miętowa mocca latte przypominała mi o jego zapachu) i rozmyślałem o moich spostrzeżeniach z ostatnich czterdziestu ośmiu godzin. W poniedziałek po tamtym zdarzeniu... doznaniu... chwili... spotkaniu... czymkolwiek z tym facetem, trochę eksperymentowałem.
Byłem zbyt skołowany, żeby pójść po tym wszystkim na następne zajęcia, więc włóczyłem się po kampusie. Czy ten nagły pociąg do niego i magnetyzm, które czułem, znaczyły, że jestem gejem, a po prostu wcześniej nie miałem o tym pojęcia?
Żeby znaleźć na to odpowiedź, zacząłem obserwować facetów w inny niż dotąd sposób - seksualny. Trochę dziwnie się z tym czułem, ale trzeba było to zrobić. Musiałem wiedzieć.
Taaa, stwierdzenie, że to interesujące i dziwne doświadczenie, byłoby niedopowiedzeniem.
I... nic. Nic nie poczułem. Wyobrażałem sobie, że całuję każdego z nich w sposób, w jaki wyobraziłem sobie wtedy całowanie jego. I nic, nawet ukłucia podniecenia.
Był jeden facet, który wydawał się mieć podobną linię szczęki, jeśli naprawdę mocno zmrużyłem oczy i przechyliłem głowę w bok. Wtedy i tylko wtedy pojawił się maleńki cień pożądania, które czułem do tamtego. Ale prawie trudny do zarejestrowania.
A więc nie byłem homoseksualistą. Dobrze wiedzieć. Jednak nie pociągało mnie pieprzenie się z facetami. Ale to nadal nie tłumaczyło mojej reakcji na niego.
Ciągle nie mam na to odpowiedzi.
Ale w tym momencie nie dbam o to.
Miałem jednak następny problem. W ogóle przestały mnie pociągać kobiety. Kiedy przyglądałem się różnym facetom, sprawdzałem też, czy ciągle czuję pożądanie w kierunku cycków i cipek. Znowu nic. Ten fakt dobił się do mojej głowy późnym wieczorem w domu, gdy Trzepak Numer Jeden i Trzepak Numer Dwa, inaczej znane jako Jessica i Lauren, przybyły w konkretnym celu.
Zaczęło się całkiem nieźle. Wykonały na początek numerek "sześć na dziewięć" na sobie nawzajem i jakkolwiek było to ekscytujące poprzedniej nocy, tym razem kompletnie mnie nie kręciło. Nawet nie chciał mi stanąć, gdy na nie patrzyłem.
Trzepak Jeden popchnęła mnie, żebym się położył i zaczęła pracować nad moim zwiędłym fiutem swoimi kolagenowymi ustami. W końcu odpowiedział i trochę nabrzmiał. Ale po trzydziestu minutach nadal niewiele się z nim działo.
Do czasu, aż zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie, że to jego usta były owinięte wokół mojej długości, poruszając się w górę i w dół, podczas gdy jego zęby delikatnie mnie drapały, a zielone oczy spoglądały w zapamiętaniu spod półprzymkniętych powiek - wtedy naprawdę mi zesztywniał. I zaraz potem doszedłem tak mocno jak nigdy dotąd.
Właśnie wtedy dotarło do mnie, że nie byłem już też heteroseksualistą. Byłem "nimseksualny" - zorientowany seksualnie na niego. A przecież słyszałem go tylko mamroczącego jedno słowo. Nie znałem nawet jego imienia. Nic o nim nie wiedziałem, poza tym, że chodził na te same zajęcia z historii i że pragnąłem go.
Pragnąłem go beznadziejnie.
Wtedy przyszła mi do głowy myśl, która mnie przeraziła. Co jeśli on nie zechciałby mnie? Co bym zrobił? Co mógłbym zrobić, gdyby rzeczywiście tak było?
Szybko i trochę chamsko wykopałem oba Trzepaki z mojego mieszkania.
Położyłem się do łóżka i usiłowałem zasnąć. Niestety, ponieważ przechodziłem kryzys osobowości, sen był poza zasięgiem.
Po postawieniu sobie wielu zastanawiających pytań, które mnie przerastały, nie doszedłem do żadnych wniosków i w końcu odpłynąłem w nieregularny, płytki sen.
Rano, gdy się obudziłem, czułem się zmęczony i niespokojny. Śniłem o nim. Ale nie w seksualny sposób. Po prostu on i ja razem. W różnych sytuacjach. Piliśmy kawę w kawiarni. Chodziliśmy razem na zajęcia. Graliśmy w futbol na dziedzińcu. Oglądaliśmy wspólnie film na kanapie - ja z głową na jego kolanach.
Zdecydowałem, że pójdę pobiegać i spróbuję oczyścić umysł. Jesienne powietrze było chłodne, ostre i przesiąknięte zapachem suchych liści. Uwielbiałem tę woń. Przypominała mi o dzieciństwie, gdy grabiło się liście, tworząc z nich wielką stertę. Potem można było na nią skoczyć i całkowicie się w niej zakopać. Być otoczonym przez trzeszczące liście, gdy ciepłe jesienne słońce przesączało przez nie swój blask.. Czuć się bezpiecznym, jakby nic nie mogło cię zranić. Chciałem się tak poczuć teraz.
Ale teraz czułem się podatny na zranienie. Jak gdyby moje serce znajdowało się na zewnątrz, odkryte, i jedno niewłaściwe dotknięcie mogło zniszczyć je na zawsze.
Miałem wrażenie, że nadciąga coś wielkiego, gotowe, by pogrążyć mnie w dowolnym momencie. Już wydarzyło się coś, co zmieniło moje życie. Problemem była moja decyzja, co z tym zrobić. Starałem się go jakoś rozwiązać, ale nic nie osiągnąłem.
Po powrocie do domu wziąłem prysznic. Gdy chwyciłem za butelkę szamponu, uświadomiłem sobie, że jest o zapachu zielonego jabłka. Co z kolei przypomniało mi o jego zielonych oczach.
Momentalnie mi stanął. ku***. Teraz miałem inny problem.
Pieprzyć to, zdecydowałem i zonanizowałem się, przypominając sobie jego na sali wykładowej i fantazję o nim, którą stworzyłem wczoraj. Podziałało jak jakieś pieprzone zaklęcie.
Po tym jak doszedłem, pomyślałem o samym akcie seksualnym. Co by się stało, gdybym okazał się szczęściarzem i on odwzajemniałby to, co do niego czułem? Lub przynajmniej też bym go pociągał? Czy mógłbym to zrobić? Czy mógłbym naprawdę zdecydować się na fizyczny akt i być tak blisko z facetem? Czy stchórzyłbym w kluczowym momencie?
Wtedy uznałem, że przecież to chodziło o niego, a nie o jego płeć. To jego pragnąłem. Więc… chyba mógłbym to zrobić. Właściwie to chciałem.
A więc rozwiązałem ten dylemat. I decyzja okazała się zaskakująco łatwa.
Pragnąłem go i chciałem go poznać. Bardziej niż fizycznie. To było coś więcej niż zwykłe pożądanie.
Przyciągało mnie do niego, nie tylko do jego ciała. Do osoby, którą był. Nawet jeśli stanowił dla mnie tajemnicę, zamierzałem ją odkryć.
Spędziłem resztę dnia na bezsensownych eksperymentach dotyczących moich upodobań. On wywrócił mój świat do góry nogami i nagle kwestionowałem wszystko. Wszystko, co wydawało mi się znane i oczywiste.
Na przykład, czy lubiłem "Lucky Charms", ponieważ były "magicznie przepyszne", czy też dlatego, że jadłem je na śniadanie niemal codziennie, od kiedy skończyłem sześć lat? Odkryłem, że jednak były "magicznie przepyszne" i zjadłem całe pudełko.
Czy studiowałem historię, bo była moją pasją, czy też dlatego, że łatwo mi to przychodziło?
Tego nie mogłem stwierdzić za pomocą prostego eksperymentu. Ta kwestia wymagała większych przemyśleń, na które nie miałem ochoty w tym momencie, więc odłożyłem to pytanie na później.
W dużej mierze mogłem stwierdzić, iż naprawdę lubiłem większość rzeczy, które sądziłem, że lubię. Z wyjątkiem Budweisera, jajecznicy, wyścigów NASCAR i filmu "Ace Ventura - Psi Detektyw". Tych rzeczy nie znosiłem.
Wracając do chwili obecnej - tkwiłem jak idiota na zewnątrz, bojąc się stanąć twarzą w twarz z czymś, co stało się dla mnie najważniejsze. A właściwie z kimś. Z nim.
Pieprzyć to. Czas stawić temu czoło lub poddać się.
Biorąc ostatni łyk kawy, teraz już zimnej, wszedłem do budynku i ruszyłem ku swemu przeznaczeniu.
Spóźniłem się... znowu. Otworzyłem drzwi do sali wykładowej najciszej, jak się dało, ale potknąłem się o próg i puściłem drzwi, które trzasnęły za mną głośno.
Asystent przestał mówić i wszystkie twarze zwróciły się w moją stronę. Stałem w drzwiach jak kretyn. Przeszukałem wzrokiem tłum i nagle namierzyłem jego.
Wszystko, co czułem w poniedziałek, wróciło. Fascynacja. Przyciąganie. Pragnienie. Pożądanie. Tylko że teraz te uczucia były nawet bardziej intensywne. Potężne.
Jego ręka tkwiła we włosach, podpierając głowę, podczas gdy drugą coś notował. Miał na sobie t-shirt z krótkimi rękawami i skórzaną opaskę na przedramieniu. Jego mięśnie ramion były mocne i wyraźnie zarysowane. Podobnie jak mięśnie brzucha, które zaobserwowałem dwa dni temu.
Delikatna smuga złoto-brązowego zarostu pokrywała przedramiona. Byłem ciekaw, jakie uczucie sprawiałaby, ocierając się o mój nagi tors, podczas gdy on...
Fuj. Przestań, Jasper. Przestań, zanim będzie za późno.
Racja. Żadnego myślenia na temat jego ciała.
Wchodząc dalej do sali, żeby zająć miejsce, popatrzyłem na jego twarz. Dzisiaj miał okulary. Czarne plastikowe oprawki w stylu "geek-chic". A niech mnie... Seksowne jak cholera.
Ale to oczy za okularami oraz jego usta igrały sobie ze mną tym razem. Jego spojrzenie było tak samo intensywne przez szkła. Dostrzegłem w nich psotną iskrę, gdy spojrzał na mnie. Jego wzrok chłonął mnie tak, jak ja pochłaniałem go wcześniej.
Następnie, ja pierdolę, jego usta uformowały najbardziej seksowny asymetryczny uśmieszek. Uśmieszek, który był skierowany w moją stronę.
Czerwieniąc się, spuściłem głowę i usiadłem kilka rzędów za nim. Tym razem uważałem na zajęciach, tylko od czasu do czasu zerkając na niego.
Po mojej reakcji na incydent z uśmieszkiem, po raz pierwszy w życiu zdałem sobie sprawę, że jestem nieśmiały. Ja, Pan Gładka Gadka, który mógł i oczarować, i zdobyć każdą! Wydało mi się to tak absurdalne, że aż głośno zachichotałem i znowu wszyscy spojrzeli w moją stronę. On też się odwrócił i powtórzył ten uśmieszek.
Boże. Dopomóż. Mi. Nie miałem wyjścia i też się uśmiechnąłem. Asystent zmroził mnie spojrzeniem. Odchrząknąłem, kierując wzrok na notatki, a moje policzki zaczęły pulsować czerwienią.
To już drugi raz. Przecież ja się nigdy nie rumienię.
Co się, do diabła, ze mną dzieje?
Po tym jak wykład się skończył, chłopak wstał, rzucając krótkie spojrzenie w moją stronę. Zadarł lekko głowę do góry, jakby chciał coś potwierdzić i wyszedł.
I tyle. Nic więcej.
Cóż, pieprzyć to.
Postanowiłem go śledzić. Śledziłem go cały dzień. Przez dwa jego następne wykłady, przerwę na kawę i godzinę lub dwie w bibliotece. Gdy w końcu zobaczyłem, jak wsiada do srebrnego Volvo i odjeżdża, zawróciłem i udałem się do administracji.
Po szybkim przewertowaniu katalogu kursów, użyłem swego naturalnego wdzięku wobec pani za biurkiem i udało mi się zmienić mój rozkład zajęć tak, że w poniedziałki, środy i piątki mieliśmy zajęcia w tych samych budynkach i w tym samym czasie.
Rozważyłem szybko dowiedzenie się, na jakie wykłady dzisiaj poszedł i ewentualne zapisanie się na nie. Ale na szczęście rozsądek podpowiedział mi, że to nie byłaby najlepsza decyzja w tym momencie.
...................................................................................................................................
Cztery tygodnie później nadal nic nie wiedziałem na temat jego tożsamości. Przez cały ten czas go śledziłem. Zawsze z daleka. Zawsze upewniając się, że mnie nie zobaczy. Niczym jakiś dewiant. Jak szpiegujący zboczeniec. Jak ogarnięty obsesją żałosny natręt.
Wciąż nie mogłem się zebrać na odwagę, żeby z nim porozmawiać. Żeby dowiedzieć się o nim czegokolwiek ponadto, co zaobserwowałem podczas mojego... szpiegowania.
Znałem już jego rutynę. Pojawiał się wraz ze swoim srebrnym Volvo dwadzieścia minut przed naszymi zajęciami z historii i parkował na studenckim parkingu, skąd można było dojść w ciągu pięciu minut do sali wykładowej. Po zajęciach z historii zwykle szedł do bufetu w budynku obok, żeby wypić kawę, zawsze karmelową latte z mlekiem sojowym. Potem wracał do gmachu Sztuk Wyzwolonych na zajęcia, które nazywały się "Amerykańska literatura w dwudziestym wieku". Po wykładzie z literatury przecinał dziedziniec, idąc do studenckiej biblioteki, gdzie spędzał około dwóch godzin. Zawsze siedział przy tym samym stole, o ile nikt wcześniej nie zajął.
W końcu znowu wracał do budynku Sztuk Wyzwolonych na jakiś kurs z psychologii. Po tych zajęciach szedł do samochodu i odjeżdżał.
Gdy wychodził z sali wykładowej, natychmiast wkładał słuchawki do uszu. Wyjmował je tylko przed wejściem na zajęcia.
Nigdy z nikim nie rozmawiał. Z nikim się nie spotykał. Ale wydawał się całkiem zadowolony ze swojej samotności. Jednak nie wyglądał na szczęśliwego. Jak gdyby tylko egzystował, a nie żył naprawdę.
Podczas tych czterech tygodni, kiedy go śledziłem, nic tak naprawdę nie odkryłem na jego temat. Nawet jego imienia. To było niemożliwie frustrujące.
Przez ten okres czasu kontynuowaliśmy nasz... flirt, czy co to było, podczas zajęć z historii. On posyłał mi uśmieszki, ja czerwieniłem się i zwieszałem głowę.
Był pierwszy piątek października, właśnie się skończył drugi wykład tego dnia. Szedłem za nim jakieś sto metrów, kiedy nagle usłyszałem, jak ktoś wykrzykuje moje imię.
Rozejrzałem się wokół, żeby zobaczyć, kto mnie woła i zauważyłem mojego kumpla, Emmetta. Nie widziałem go od tej nocy, kiedy zabrałem do domu panny Trzepak Jeden i Trzepak Dwa.
Od kiedy rozpocząłem moją prześladowczą działalność, nie spędzałem czasu z przyjaciółmi. Cały mój świat obracał się obecnie dookoła niego. I szczerze mówiąc, nie wiedziałem, co mam powiedzieć moim kolegom. Raczej nie sądziłem, że mogłoby to być coś w stylu: „O, tak przy okazji, myślę, że zakochałem się w kimś, z kim jeszcze nawet nigdy nie rozmawiałem, a tu jest haczyk: to facet".
To chyba nie zostałoby odebrane zbyt dobrze. Więc unikałem wszystkich. Nie odpowiadałem na telefony. Nigdzie nie wychodziłem. Ukrywałem się w swoim mieszkaniu.
Emmett podbiegł do mnie, podczas gdy on się oddalał. Nie przejąłem się tym, bo dobrze wiedziałem, dokąd zmierza.
- Jasper, brachu, gdzieś ty się, do kurwy nędzy, podziewał? - zapytał Emmett i jednocześnie klepnął mnie mocno w plecy.
Emmett był wielkim facetem. Grał w futbol i miał potężne mięśnie. Więc kiedy mnie walnął, poleciałem do przodu i się przewróciłem. Roześmiał się głośno i dobrodusznie, pomagając mi wstać. Był kretynem, ale zawsze mogłem na niego liczyć, gdy tego potrzebowałem.
Kiedy w końcu się wyprostowałem, odpowiedziałem: - No, wiesz... Kręciłem się tu i tam. Byłem zajęty szkołą. Ilość zajęć w tym semestrze daje mi nieźle w kość.
To kłamstwo i dobrze o tym wiesz.
Nie mogę mu przecież powiedzieć, że zamieniłem się w nieszczęśliwie zakochanego natręta z tendencjami prześladowczymi.
- Wyjdź dzisiaj wieczorem z nami. Jest piątek i wiem, że na pewno wacek ci usycha z tęsknoty za jakąś cipką - powiedział raczej głośno. Przechodzący obok ludzie gapili się na mnie i chichotali.
Super. Dokładnie tego potrzebowałem. Niech każdy wie o moim ostatnim braku seksu.
Ten brak jakichkolwiek działań w tym temacie wynikał z tego, że czułem się rozbity po niefortunnym incydencie z Trzepakami. Nie pragnąłem też nikogo, jedynie jego. Po raz pierwszy w swoim dorosłym życiu byłem seksualnym abstynentem.
- Nie wiem, stary... Chciałem po prostu trochę wyluzować, kumasz? - powiedziałem, drapiąc się po głowie. Denerwowałem się. Bałem się, że zaraz wyrzucę z siebie to, co mnie trapiło, że opowiem mu, przez co przechodzę. Musiałem pozbyć się przyjaciela, i to szybko.
Jednocześnie chciałem z powrotem znaleźć się obok niego. Wiedziałem, że właśnie teraz mogę być blisko, no może stosunkowo blisko, bez zostania przyłapanym. Wkurzające.
- Słuchaj, stary, muszę się zmywać. Zadzwoń później i zobaczymy, okej? - powiedziałem i pobiegłem w kierunku biblioteki bez oglądania się za siebie i czekania na odpowiedź.
Wbiegłem do czytelni, z trudem łapiąc oddech i usiłując się uspokoić. Kiedy mi się w końcu udało, poszedłem tam, gdzie powinien siedzieć. Nie było go. Ogarnęła mnie panika. Rozglądając się wokół i nie dbając o to, że mogę zostać przyłapany, zacząłem go szukać.
Przeszukałem całą bibliotekę. Wszystkie siedem pierdolonych pięter. I nie znalazłem go.
Gdzie on, do cholery, jest? Muszę go zobaczyć.
Był dla mnie jak narkotyk. Przebywanie blisko niego uspokajało mnie, ekscytowało, łagodziło cierpienie i odurzało jednocześnie.
Wróciłem z powrotem do miejsca, gdzie zawsze siedział, ale nadal nie przyszedł. Gapiłem się na jego stolik, marząc, by się pojawił. Byłem tak skoncentrowany na swoim pragnieniu ujrzenia go, że nie byłem świadomy, iż ktoś za mną stoi. Do czasu, aż odetchnąłem głęboko i poczułem ten zapach, który przywołał tęsknotę i rozprzestrzenił ją po całym moim ciele.
Stał zaraz za mną. Czułem wręcz gorąco jego ciała promieniujące na mnie.
Wystarczyło się odwrócić.
Ale zamarłem ze strachu i oczekiwania.
- Mnie szukasz? - spytał prosto do mojego ucha aksamitnym, głęboko zmysłowym głosem, za który w ciągu ostatniego miesiąca, aby tylko go usłyszeć, mogłem nawet umrzeć. Nachylał się w moją stronę, nie dotykając.
Odwróć się. Odwróć się teraz!
Moje ciało drżało, wiedząc, że oto nadszedł moment, na który czekałem cztery tygodnie.
Przygotowując się psychicznie na to, cokolwiek miało się za chwilę zdarzyć, odwróciłem się, by stawić czoło mojej, jak miałem nadzieję, przyszłości. Bo on był już dla mnie wszystkim.
Rozdział 4 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 16:59, 12 Gru 2010, w całości zmieniany 8 razy
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Pon 18:02, 12 Paź 2009 |
|
OMG, OMG, OMG
Chyba w tym momencie ten FF trafił na moją listę ulubionych.
Co za fantastyczny rozdział.
To jest tak świetnie opisane, że jak się czyta nie ma się żadnego obrzydzenia. Tak, jakby opisana miłość mężczyzny do kobiety.
Napadu śmiechu dostałam i śmiałam się przez pół rozdziału Ten Jasper jest naprawdę zabawny z tą swoją psychozą :D
Edward jest dla niego już jak narkotyk. Widać, że chcę z nim być, ale z drugiej strony się tego boi. Jest zagubiony.
Jego eksperymenty było boskie :D
Cytat: |
Trzepak Numer Jeden i Trzepak Numer Dwa, inaczej znane jako Jessica i Lauren, przybyły w konkretnym celu. |
Na tym padłam zaje***te.
A Edward...achhh. Jest taki tajemniczy, seksowny z tym wszystkowiedzącym uśmieszkiem i na pewno jest gejem. Przynajmniej tak mi się wydaję :D
I koniec - powiedz mi kobieto, kiedy następny rozdział, bo chyba nie wytrzymam. Ależ to było zmysłowe I takie delikatne.
Bardzo, bardzo mi się podoba (bo ze mnie taki mały perwers )
Weny i czasu do dalszego tłumaczenia :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rani dnia Pon 18:03, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Pon 18:12, 12 Paź 2009 |
|
Jest miło i przyjemnie, rozdział intrygujący tak, jak poprzednie, ze względu na tematykę, tłumaczenie ma sporo niedociągnięć i momentami brzmi jak żywcem wyjęte z translatora. Błędów było sporo. Mogłabym winić betę, gdybym jej nie znała. Na Twoje nieszczęście, dzwoneczku, znam Rathole dosyć dobrze, dlatego byłabym wdzięczna, gdybyś jej nie popędzała. Wiem, że byłaby w stanie bardziej się przyłożyć, ale człowiek w stresie wiele nie zdziała. Nie jesteś pępuszkiem świata i chyba pora zrozumieć, że Beta też człowiek i ma swoje życie poza betowaniem Twojego tłumaczenia.
M. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
shantibella
Wilkołak
Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 215 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mannatu ;)
|
Wysłany:
Pon 18:16, 12 Paź 2009 |
|
*Biegam wokół pokoju o macham rączkami*
O matko nieświęta, orędowniczko pożądania!!!
Jakie to jest z.a.j.e.b.i.s.t.e!
Cytat: |
Byłem "nimseksualny" -zorientowany seksualnie na niego. |
Piękne, cudowne, fantastyczne!
W sumie cały rozdział skupia się na odczuciach Jaspera względem Edwarda a czyta się absolutnie jedym tchem niczym wielowątkowe opowiadanie o pędzącej akcji.
Jak to jest pięknie opisane! Ach, ach, ach <3
Wszystkie wstrętne i paskudne homofoby powinny dostawac to jako obowiązkową lekture, o!
Koniec, przepadłam, idę do oryginału ale urzeczona Twoim tłumaczeniem będe je śledzić.
Zapału do dalszego tłumaczenia życze!
Edwardseksualna shanti. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Pon 18:34, 12 Paź 2009 |
|
No, to chyba i ja skomentuję.
Za błędy z góry przepraszam. Siedzę włąśnie z 37,7 temperaturą i... Dobra, wiem, że to mnie nie usprawiedliwia, ale Dzwoneczek chciała rozdział na dzisiaj. No, co do rozdziału.
*stara się pisać tak, jakby nie przeczytała dalszych rozdziałów*
Powoli zaczyna się coś dziać. Trzepaki mnie zabiły wręcz zabiły. Odnoszę wrażenie, że Edward zaczyna być zainteresowany Jasperem. Poza tym ta końcówka mnie w tym utwierdza.
Tłumaczenie może być, choć znając oryginał zmieniłabym kilka rzeczy, pozdrawiam,
rath
Edit:
dzwoneczek napisał: |
Nie, no jeszcze wczoraj byłam zdrowa, a prosiłaś wczoraj :) |
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pon 18:45, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 18:40, 12 Paź 2009 |
|
Rani - ten rozdział też należy do moich ulubionych. Nie wiem, kiedy następny. Chciałabym jakoś w środku tygodnia, ale Rathole go nie sprawdzi, bo nie ma czasu do piątku, a nie będę jej prosić i popędzać, bo mnie Masquerade żywcem obedrze ze skóry.
Masquerade - naprawde nie używam translatora. Jeżeli widzisz jakieś błędy, to napisz jakie, a poprawię. No chyba, ze ci się nie chce. Rozumiem. Naprawdę nie uważam się za pępek świata. Po prostu trochę się angażuję emocjonalnie w ten fanfick. Jestem trochę niecierpliwą osobą, gdy mi na czymś zależy. Nie sądziłam, że tak naciskam na Rath.
Rath - wiesz, że jak prosiłam na dzisiaj to nie wiedziałam, ze jesteś chora. Teraz to wyjdę na bezlitosną sukę.
Edit : tak naprawdę to prosiłam w czwartek czy nawet środę. Znowu wychodzę na sukę, co ci daje tylko jeden dzień na betę. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 19:11, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 19:21, 12 Paź 2009 |
|
Jasper przeszedł na wrażliwą stronę życia... brawo...
opisane bardzo realistycznie... acz dalej dla mnie za szybko... choć rozumiem dlaczego i wcale się nie czepiam...
opowiadanie świetne wprost...
tłumaczenie tak płynne, że aż się zachłysnę ;P
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Jama
Wilkołak
Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:28, 12 Paź 2009 |
|
No, no kolejny raz jestem pod wrażeniem zwłaszcza tego, jak to w miarę zgrabnie wyszło. Póki co, to chyba mój ulubiony rozdział :D.
Trzepaki mnie rozwaliły. A teraz taka prywatna dygresja: przy "sześc na dziewięc" rżałam jak koń, mam z tym pewne wspomnienia (broń Panie Boże jakieś no wiecie... ). Koniec prywatnej dygresji.
Szczerze mówiąc, końcówka mnie, ehm, nieco wzruszyła. To kiedy Jasper powiedział, że teraz Edward jest dla niego wszystkim.
Jak dla mnie, to on (Edward) też będzie gejem. Mam takie przeczucie , ale nie chciałabym zgadywac.
Jest jeden, jedyny błędzik, który wyłapałam:
Cytat: |
Byłem "nimseksualny" -zorientowany seksualnie na niego. |
Tu powinna byc spacja po myślniku, przed "zorientowany".
Swoją drogą "nimseksualny" też mnie powaliło :D.
Czekam na kolejny rozdział, oby pojawił się jak najszybciej . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Y_jak_IRT
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Wrz 2009
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 20:53, 12 Paź 2009 |
|
OME...&J!!!
To jest BOSKIE
Po prostu brak mi słów! Nie spotkałam (niestety) tego ff'a wcześniej, więc nie wiedziałam czego się spodziewać. Czytam, czytam i BUM! - zakochałam się w tym opowiadaniu!
Jest zupełnie inne od reszty. Zaskakujące. Nowe. Napiszę nawet, że po tej całej chmarze E&B ciekawsze! =D
Ekspertem nie jestem, ale tłumaczenie czyta mi się gładko i przyjemnie, a o to chyba chodzi?
Strasznie się cieszę, że tłumaczysz tego ff'a! Życzę czasu i zapału do dalszej pracy! :D
Y. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 20:56, 12 Paź 2009 |
|
O jak miło, ze się niektórym to tłumaczenie jednak podoba. Chyba mi to było potrzebne, bo po tym jak mnie Masquerade opieprzyła, musiałam se wino otworzyć. No cóż, są lepsze i gorsze dni. Nie zawsze ta muza sra na głowę równo. Ale tu nasrała obficie dwa razy - chodzi o "nimseksualny - zorientowany seksualnie na niego" i "Trzepaki". To moje własne pomysły. Miło, że się wam podobają.
Jama - spację poprawiłam. Czy Edward okaże się gejem - nie powiem. A propos tego "też" - Jasper nie jest gejem! Jest jak widać biseksualny. Przeżywał przecież orgazmy z kobietami. Teraz po prostu nagle zakochał się w facecie. To się naprawdę zdarza.
A, jeszcze jedno. Shantibella - ja też jestem "Edwardoseksualna". Zawsze. (No może z wyjątkiem mojego męża, który na szczęście nic sobie nie robi z mojej wielkiej miłości do Edwarda. I Roba, he,he.) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Pon 21:03, 12 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Pon 21:05, 12 Paź 2009 |
|
O ja pieprzę. Helloł! Nie powiedziałam, że mi się nie podoba, tylko, że momentami pozostawia trochę do życzenia. Ja tylko sugeruję, a w zamian słyszę, żem sucz. Czasem niektóre zwroty można by bardziej na polski. Tak zwana interpretacja tekstu. Tłumaczom wolno.
Co do Rath, to napisałam jedynie, że również jest człowiekiem, a jeśli chcesz wstawiać tekst tak często, jak do tej pory, to może znajdź sobie jakąś betę zastępczą, bo ciężko pogodzić zapieprz w szkole, do tego mieć czas wolny i betować teksty (a tutaj trzeba się przyłożyć) - sama zresztą wiesz jak to jest.
Tymczasem idę się walnąć do wyra i posłuchać głośno muzyki przed jutrzejszym kolejnym dniem w chemiku.
Pozdrawiam i życzę dobrej nocy,
M. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 18:25, 14 Paź 2009 |
|
Uwaga!!!
Od dzisiaj "All I Ever Knew dostępne również w formie .pdf na moim gryzoniu.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Monika W
Wilkołak
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 8:46, 15 Paź 2009 |
|
Dopiero dzisiaj tu trafiłam i wow. Powaliło mnie.
Tego jeszcze nie czytałam :) Mega
FF właśnie trafił na moją listę ulubionych - będętu wpadać cześciej.
Bradzo poodba mi się tu Jasper - facet który zawsze wiedział czego chce, kim jest i nie było rzeczy która by go zaskoczyła. Jak spotyka Edwarda traci całą pewnośc siebie i zaczyna sie miotać.. Bardzom dobre.
Czekam na wiecej :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 11:22, 17 Paź 2009 |
|
Rzucam wam "na pożarcie" czwarty rozdział.
Chciałabym bardzo bardzo podziękować za betę Volvo ( i za jej zabawne i dosadne komentarze w nawiasach). Ona, choć czasami zagląda na to forum, nie zajmuje się betowaniem. Jest zawodową tłumaczką. Dla mnie zrobiła wyjątek. Dziękuję kochana szwagierko! :D :D :D .
Oczywiscie rozdział również na [link widoczny dla zalogowanych].
Rozdział 4 "Pierwsze słowa i atak paniki"
beta: Volvo
Staliśmy twarzą w twarz. Był tak blisko. Wystarczyło lekko pochylić się do przodu i moje usta dotknęłyby jego ust.
Wciąż jeszcze nie spojrzałem mu w oczy. Byłem pochłonięty wpatrywaniem się w jego wargi. Zastanawiałem się, czy są tak miękkie i jędrne, na jakie wyglądają. Byłem ciekaw, jak smakuje. Niczego dotąd w całym moim życiu nie pragnąłem tak mocno, jak tego, żeby go pocałować.
Chcąc uniknąć żenującej sytuacji, jaka by powstała, gdybym to zrobił, cofnąłem się o krok. Poza tym, im dalej znajdowałem się od niego, tego zapachu i żaru jego ciała, tym lepiej wydawał się funkcjonować mój mózg.
Jasper, oprzytomniej i otwórz swoją cholerną gębę. Odezwij się do niego, idioto.
Co mam powiedzieć? Zaraz... Co on powiedział?
Mam prze-je-ba-ne.
Pamiętając jego pytanie: „Mnie szukasz?" – postanowiłem powiedzieć pierwsze, co przyszło mi do głowy, mając nadzieję, że to kupi.
- Ee... Nie. Szukałem wolnego miejsca do nauki - wydusiłem i wreszcie spojrzałem mu w oczy. Momentalnie poczułem w głowie pustkę.
Te oczy… Cholera, jego oczy miały barwę przejrzystej, przenikającej, jasnej zieleni.
Mignęły mi wcześniej kilka razy, lecz nigdy nie widziałem ich z tak bliska. Nie doceniałem ich w swoich wspomnieniach . Mógłbym się w nich zatracić, gdybym sobie na to pozwolił.
Uniósł brew z powątpiewaniem i powiedział: – Naprawdę? – zupełnie nie kupując tego tekstu o szukaniu miejsca do nauki. Czy wiedział, że łaziłem za nim przez ostatnie tygodnie jak zagubiony mały szczeniak? Jeśli tak, to rzeczywiście miałem przesrane.
- Tak - odpowiedziałem nieprzekonująco.
- No cóż, możesz usiąść ze mną, jeśli chcesz... Jestem spokojną osobą, nie będę ci przeszkadzał w... hm, nauce - powiedział żartobliwie.
Sposób, w jaki podkreślił słowo "nauce", świadczył o tym, że wie. Był świadomy , że go śledziłem. A jednak stał tu przede mną i nawet stroił sobie ze mnie żarty. Nie zwymyślał mnie. Chciałem go przytulić. Coraz bardziej.
- Okej - powiedziałem niepewnie, odwracając się i dając mu do zrozumienia, że pójdę za nim.
Poszedłbym za nim na koniec świata, gdyby mi pozwolił.
On po prostu skinął głową i ruszył naprzód. Mijając mnie, ramieniem otarł się o moją klatkę piersiową. Nawet przez warstwę materiału czułem bijący od niego żar. Podobnie jak przy pierwszym spotkaniu wciągnąłem głęboko powietrze i znowu odurzył mnie jego zapach. Od razu mi stanął. Znowu się zaczerwieniłem. Mój umysł nie był w stanie myśleć klarownie.
Dobra, to musiało być zamierzone. Miał tyle miejsca, żeby swobodnie mnie wyminąć.
Jeżeli to było celowe... czy to znaczy...?
Jasper, ty kretynie, idź za nim. Przestań o tym myśleć. Skup się, do cholery.
Usiadł na swoim zwykłym miejscu, kładąc torbę na stole. Ja zająłem miejsce naprzeciwko i wyciągnąłem pierwszą książkę, jaka wpadła mi w ręce. W tej sytuacji nie było mowy o nauce.
On też wyciągnął książkę, ale nie podręcznik. Wyjąwszy słuchawki z uszu, wyłączył iPoda i wrzucił go do torby.
Czy to znaczy, że chce ze mną rozmawiać? Przecież zawsze ma w uszach te pieprzone słuchawki! Jak mam zareagować?
Chłopie, uspokój się. Nabawisz się tętniaka.
Gapiłem się na niego, próbując wymyślić coś, co mógłbym powiedzieć i nie wyjść na idiotę. Nie chciałem, żeby uważał mnie za jeszcze większego kretyna.
- Chyba mamy razem wykłady z historii? - wypaliłem i zaraz potem trzasnąłem się w myślach w czoło.
On zachichotał, podśmiewając się z mojego durnego tekstu, ale nie podniósł głowy znad książki.
– Taaak, sądzę, że rzeczywiście mamy razem historię – odpowiedział trochę sarkastycznie. Mój mózg uczepił się tylko dwóch słów: „mamy" i "razem" i prawie się rozpłynąłem.
– Lubisz to...? To znaczy te wykłady? – zapytałem.
– Są w porządku. Co najmniej... interesujące. Tak w ogóle to jestem Edward – dodał po prostu z nutą rozbawienia w głosie.
Jego oczy w końcu na mnie spojrzały, zaintrygowane i trochę figlarne. Do cholery, jak to mnie kręciło! Zobaczyć takie jego spojrzenie. Chciałem, żeby nie przestawał patrzeć na mnie w ten sposób.
Co ważniejsze, nareszcie znałem jego imię: Edward. Edward. Tak łatwo się wymawia. Wyglądał na Edwarda, jeżeli w ogóle można powiedzieć, że ktoś wygląda na swoje imię.
Ach, ty głupia pało, przedstaw mu się wreszcie.
- Miło cię poznać, Edwardzie, jestem Jasper.
Powinienem był wyciągnąć rękę, żeby uścisnąć jego... Edwarda dłoń, ale nie mogłem. Nie poradziłbym sobie chyba w tym momencie z jego dotykiem, więc stanowczo trzymałem ręce na kolanach. Nawet jeśli marzyłem, żeby chwycić go i już nigdy nie puścić.
- Jasper to dość nietypowe imię. Trochę… niedzisiejsze - powiedział ze szczerym zainteresowaniem.
- To stare rodzinne imię. Edward też brzmi nieco staroświecko, nie sądzisz? - odparowałem nieco dosadnie.
Byłem drażliwy na punkcie imienia, gdyż w szkole było ono powodem niekończących się docinków. Zostałem tak nazwany po moim pradziadku ze strony matki, bo byłem jego pierwszym męskim potomkiem.
- Zgadza się, ale jest też ładne i... - Edward urwał, jakby nie chciał dokończyć tego zdania.
Pochylaliśmy się obaj nad stołem, jeden w stronę drugiego. Patrząc sobie w oczy, toczyliśmy swego rodzaju walkę charakterów.
- Ale jest też ładne i... co? - zapytałem, chcąc usłyszeć to, czego nie powiedział.
- Nic, nieważne... to naprawdę nieistotne - odparł Edward, opierając się z powrotem o oparcie krzesła i wracając do czytania, kończąc tym samym naszą konwersację, zanim się tak naprawdę zaczęła.
Przypuszczam, że czas na wstępne zapoznanie się minął. Cholera.
Przyjmując na krześle pozycję, która była lustrzanym odbiciem jego, przetrawiłem tę krótką rozmowę w swojej głowie. Szukałem jakiejkolwiek wskazówki, jak mam postępować dalej.
Nastrój się zmienił, gdy zapanowała cisza. Wyczuwałem wokół nas wyraźne napięcie, wskutek którego powietrze aż „iskrzyło”. Miałem wrażenie, że jeśli dobrze bym się wpatrzył w przestrzeń między nami, to zobaczyłbym iskry przelatujące tam i z powrotem, wypełniające nas ładunkami.
On... Nie, nie on... Edward. Edward siedział cicho naprzeciw mnie, czytając książkę. Była to "Lolita"* - przypuszczam, że jego lektura. Udawałem, że przygotowuję się do zajęć z socjologii. W rzeczywistości zerkałem na niego, to znaczy na Edwarda, co minutę lub dwie. Nie mogłem uwierzyć, że siedzę z nim przy stole i nie muszę go obserwować z daleka.
Za każdym razem, gdy patrzyłem na niego... na Edwarda... on spoglądał też na mnie i uśmiechał się tym "moim uśmieszkiem", jak go nazwałem. Następnie wracał do czytania książki. To było przeurocze.
Siedzieliśmy tak obaj, udając, że czytamy, a powietrze było ciężkie jak przed burzą. Wolałbym robić milion innych rzeczy... oczywiście z nim. Przynajmniej pewne rzeczy wolałbym robić razem.
Edward odchrząknął i zostałem wyrwany ze snu na jawie, w którym całowaliśmy się głęboko, a on przyciskał mnie do półek.
Podnosząc głowę, zobaczyłem, że ciągle czyta, lub udaje, że czyta, z "moim uśmieszkiem" na twarzy. Byłem tak zatopiony w marzeniach, że zapomniałem patrzeć na niego w tym czasie. Na wspomnienie mojej wizji i tego, że jej współuczestnik siedzi półtora metra ode mnie, znowu się zaczerwieniłem. Śniłem na jawie o nim... o Edwardzie, a on siedział przecież naprzeciw mnie. Znowu czułem się jak idiota.
Zgarbiłem się na krześle, rozczarowany sobą, że zmarnowałem ten czas, i ze zmarszczonymi brwiami wróciłem do udawania, że się uczę. Nagle poczułem, że coś dotknęło wewnętrznej strony mojej stopy i lekko się o nią otarło. Podskoczyłem z wrażenia i spojrzałem na Edwarda.
Jego ramiona dwukrotnie zadrgały, jakby śmiał się bezgłośnie, ale nie podniósł wzroku znad książki, a jego stopa nie zmieniła pozycji.
Co to wszystko miało znaczyć? Kompletnie się pogubiłem. Czy on mnie podrywał? Czy my flirtowaliśmy? Naprawdę nie wiedziałem.
Ale... te wszystkie uśmieszki, ocieranie się o mnie, spojrzenia i teraz ta akcja pod stołem musiały coś oznaczać, prawda?
Nigdy nikt nie flirtował ze mną w ten sposób. Zwykle to ja wykorzystywałem uśmiech i urok osobisty, żeby olśnić dziewczynę tak, by mi uległa. Żaden flirt nie był potrzebny.
Jak się podrywa faceta, gdy samemu jest się facetem? Czy to całe flirtowanie znaczyło, że ja też mu się podobam? Czy on jest gejem? Czy też jest zorientowany seksualnie tylko na mnie, tak jak ja na niego? Czyżby odczuwał to samo przyciąganie i potrzebę, by poznać mnie w każdym szczególe, tak jak ja chciałem poznać jego? Byłbym aż takim farciarzem?
Ciche klikanie wyrwało mnie z zamyślenia. Skierowałem wzrok ku twarzy Edwarda, na której istotnie moja uwaga powinna być skupiona. Głowę miał wciąż pochyloną nad książką, ale między jego wargami dostrzegłem małą srebrną kuleczkę. Przesuwał ją tam i z powrotem, stukając delikatnie o zęby. W tym momencie dotarło do mnie, że on miał kolczyk... w języku.
O w mordę.
Momentalnie mi zesztywniał i poczułem wilgoć na czubku.
On ma kolczyk w języku. On ma kolczyk w języku. Edward ma kolczyk w języku.
Wizje Edwarda i rozmaitych pikantnych zastosowań tego pieprzonego kolczyka na moim ciele zaczęły wypełniać mój umysł. Pod ich wpływem głośno jęknąłem. Musiałem stąd spieprzać, i to szybko. Naprawdę błyskawicznie. Inaczej moje ciało zbuntuje się przeciw umysłowi i zrobi coś bardzo zawstydzającego, co zrujnuje wszelkie szanse, jakie mam na znajomość z Edwardem.
Rusz się, Jasper. Idź. Uciekaj. TERAZ!!!
Wrzuciłem książkę do torby i wstałem raptownie, przewracając krzesło. Edward spojrzał na mnie, zaalarmowany moim nagłym ruchem. Mała srebrna kuleczka wciąż tkwiła między jego wargami.
– Prze... przepraszam, ale... ale muszę... muszę już iść i… do zobaczenia... w poniedziałek... ee... na zajęciach, okej? – wyjąkałem, podnosząc krzesło i zarzucając torbę na ramię. Edward wstał i wyciągnął rękę, jakby chciał mnie zatrzymać. Kolczyk schował się w ustach. Jakaś część mnie żałowała, że zniknął. Uśmiech na twarzy Edwarda zgasł bezpowrotnie, a opuszczona ręka zwisła bezwładnie u jego boku.
- Okej... w takim razie do zobaczenia. – powiedział smutno Edward i opadł z powrotem na krzesło.
Poczułem ucisk w sercu na widok, że jego dobry nastrój sprzed zaledwie kilku chwil ulotnił się, zastąpiony uczuciem zranienia. To, że byłem tego przyczyną, sprawiło mi ból.
Nie chciałem go zranić, nie chciałem, by cierpiał czy był smutny. Nigdy.
Ale panika z powodu reakcji mojego ciała i zagrożenia utraty kontroli sprawiła, że odwróciłem się i wybiegłem.
Niczego tak nie pragnąłem w tej chwili jak tego, żeby zawrócić. Wrócić do niego i sprawić, by smutek i ból zniknęły z jego twarzy.
* - "Lolita" - powieść Vladimira Nabokova.
Rozdział 5 |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 19:50, 12 Gru 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
Jama
Wilkołak
Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 14:38, 17 Paź 2009 |
|
Stwierdzam, że z pojawianiem się kolejnych rozdziałów to opowiadanie coraz bardziej mi się podoba, a po dzisiejszym to już kompletnie. Coś w tym musi byc, może to właśnie ta tematyka? No cóż, nieistotne. Ważne, że przypada do gustu :D.
Przeżyłam kolejny szok związany z tym FF, mianowicie - Edward z kolczykiem w języku? . Ale to i tak działa na plus. Im więcej takich zaskoczeń tym lepiej.
Błąd, który jako jedyny rzucił mi się w oczy:
Cytat: |
- Taaak, sądzę, że rzeczywiście mamy razem historię. - odpowiedział trochę trochę sarkastycznie. |
Za dużo o jedno "trochę".
Nie mam żadnych zastrzeżeń co do tej części. Jak w poprzednich odcinkach nic mnie nie zawiodło. Na zakończenie, tradycyjnie mogę dodac, że czekam na kolejny rozdział . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 14:44, 17 Paź 2009 |
|
Już poprawiłam ten głupi błąd. To moja wina. Powstał przy wymazywaniu komentarzy od bety. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 17:43, 17 Paź 2009 |
|
kolczyk w języku... flirtujący Edward... brak kobiet w opowiadaniu... faktycznie wszystko zmierza w dobrym kierunku :)
ten ff dalej mnie intryguje... chcę wiedzieć... chcę wiedzieć co będzie dalej...
reakcje czysto fizyczne Jaspera są zaskakujace, ale bardzo... bardzo zabawne
poza tym - podkochuje się jak podlotek :P a to już duży chłopiec
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 17:53, 17 Paź 2009 |
|
Duży chłopiec, ale kocha pierwszy raz. Kobieta będzie. Jedna. Nie powiem, która. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
sandwich
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:13, 17 Paź 2009 |
|
Nie sądziłam, iż znajdę tutaj slash, a tu proszę!
Lubię opowiadania hetero, ale mam to na co dzień, więc uwielbiam poczytać o miłości zarówno psychicznej jak i fizycznej między mężczyznami.
Znalazłaś, tłumaczko, niesamowicie wciągające opowiadanie, a ponieważ niezbyt władam j. angielskim, to tym bardziej wychwalam Cię pod niebiosa, że podjęłaś się przekładu.
Nie wiem, na ile jest to zasługa Twoja czy bety, ale tekst czyta się płynnie i można powiedzieć, że na jednym wdechu.
Jasper jest niesamowity, jego duchowe rozterki i targające nim emocje bardzo plastycznie przedstawione, aż w niektórych momentach robi się gorąco.
Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam i wena przykutego do kaloryfera życzę. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez sandwich dnia Śro 17:56, 20 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|