FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 All I Ever Knew [TZN] [+18] Outtake 4 21.08 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Śro 16:27, 11 Lis 2009 Powrót do góry

właśnie sie zbulwersowałam strasznie i muszę sie moim oburzeniem podzielić. Historii się uczę, usiłuję nie myśleć o AIEK no i natrafiam na zdanie: 'oprócz Dachau powstały inne obozy koncentracyjne (...) byli tam przetrzymywani także homoseksualiści (...)' !! Wsciekly grr i jak tu się nie wściec? (swoją drogą, że też nie miałam się o co na nazistów denerwować Rolling Eyes )

Dzięki kirke Embarassed rani - fajnie, bo miał taki być Wink ale może do 10 tez zrobię jakąś ilustrację? Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 16:29, 11 Lis 2009 Powrót do góry

A propos utworów. Mi już od pewnego czasu towarzyszy przy każdym rozdziale, jak tłumaczę kawałek, który pasuje mi nastrojem. To tak jakby moja "playlista". Pisałam już , przy rozdziale 7, że tu mi towarzyszył kawałek "Mouth" grupy Bush. Bardzo, bardzo pasuje mi nastrojem od momentu ucieczki Jazza, przez jego przemowę i kiss. Jest on na moim chomiku, ale jak wam się nie chce, to podaję linka na youtube.
Tylko,że oczywiście ten teledysk (choć ładny) jest od czapy.
http://www.youtube.com/watch?v=WZ-sBEZ92QE
No i u mnie jest o wiele lepsza jakość. Porządnie zakodowane mp3. Polecam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gania
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rumia

PostWysłany: Śro 20:01, 11 Lis 2009 Powrót do góry

A więc dopiero dzisiaj koleżanka pokazała mi tą stronę i muszę powiedziec, że przeczytałam wszystko jednym tchem. Jestem wniebowzięta!!!!!
Po prostu to jest genialne! Sposób w jaki jest to wszystko opisane, forma i nie codzienna fabuła....
....zakochałam się - aż brak mi słów.... Padam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Śro 22:06, 11 Lis 2009 Powrót do góry

hm, coś próbuję stworzyć, ale co chwilę mam inne wizje... bardzo złe wizje... bardzo niegrzeczne wizje "twisted"

zacznę tak jak w priwie do Dzwoneczka... postanowiłam się przemóc... *trzyma wszystkich za rączki* *znowu na grupowej terapii*

Jesteśmy pod prysznicem i jest nam dobrze...
natura Edwarda obdarzyła szczodrze...
cali namydleni spłukujemy strach
Pozwól mi zagościć w twych dzisiejszych snach

Lubię dotyk twej skóry,
gdy wodzę po niej palcami
Wiem, że przekroczyliśmy mury
cieszę się, że jesteśmy sami

to powyżej w miarę romantyczne mam nadzieje...

a poniżej coś dla NAS Uwaga

tak przytuleni stoją pod prysznicem
"Jazz - przytul go, nie bądź głupim cycem"
forum kibicuje całymi nocami...
"nasi chłopcy - tak pięknie zakochani"


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 22:17, 11 Lis 2009 Powrót do góry

*bije brawo urzeczona kreatywnoscią czarodziejki*
Prawdziwy sukub z ciebie, kochana. love Oj, będą sny.
Jakiś uśmiech to w mojej mizerocie łez nad pierwszym rozdziałem AIEW.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Śro 22:20, 11 Lis 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Śro 22:28, 11 Lis 2009 Powrót do góry

O żesz boski Edwardzie!!
Mam już dzisiaj takie wizję przed oczami, że się siebie boję. Dopiero co skończyłam nowy rozdział The List(polecam, gorące Laughing), a tu znowu takie coś. Mój umysł już tego nie ogarnia :D
Cytat:
natura Edwarda obdarzyła szczodrze...

Cytat:
"Jazz - przytul go, nie bądź głupim cycem"

Shocked kirke ma droga, zważaj że na mój starczy wiek. Nie jestem już osiemnastką, żeby moje serce mogło to wytrzymać Laughing Wykończysz mnie Mr. Green
Ja się boję twoich następnych wierszy, jak Gejków kocham :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:32, 11 Lis 2009 Powrót do góry

rani napisał:
O żesz boski Edwardzie!!
Mam już dzisiaj takie wizję przed oczami, że się siebie boję. Dopiero co skończyłam nowy rozdział The List(polecam, gorące Laughing), a tu znowu takie coś. Mój umysł już tego nie ogarnia :D
Cytat:
natura Edwarda obdarzyła szczodrze...

Cytat:
"Jazz - przytul go, nie bądź głupim cycem"

Shocked kirke ma droga, zważaj że na mój starczy wiek. Nie jestem już osiemnastką, żeby moje serce mogło to wytrzymać Laughing Wykończysz mnie Mr. Green
Ja się boję twoich następnych wierszy, jak Gejków kocham :D


Teee... małolata! To co ja mam powiedzieć, hm? Czas trumienkę zamawiać? Laughing

O ja pitolę... AIEK i Lista szybko mnie wykończą Shocked
Zaprawdę, powiadam Wam, czytajcie zacne dzieło, jakim jest The List Embarassed

kirke, mój miszczu, stworzonaś do wielkich rzeczy jest Cool


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:55, 11 Lis 2009 Powrót do góry

Zabij mnie.

Tak i w końcu oto się stało i jestem tu, by komentować. Zwalczyłam w sobie tego wstrętnego lenia i zasiadłam do pisania tego dziwnego komentarza...
Słowem wstępu i wytłumaczenia – czytam Twoje tłumaczenie od samego początku i po prostu chciałam skomentować.
Piszę w trakcie czytania, więc… Trochę dziwnie to wyjdzie. ^^
No i ten komentarz będzie taki dziwny, przez to opowiadanie. Ale o tym dalej. Wink


Na początku był wstęp, czy też ostrzeżenie. I już byłam Twoja. (I teraz wychodzi na jaw jaka to ze mnie zbereźnica). Ale najbardziej zaintrygowałaś mnie tym co napomknęłaś o opisie ich uczuć. Bo dla mnie oczywistym jest, że taki tekst równa się rozbudowane opisy emocji i uczuć, więc spodziewałam się czegoś naprawdę szczególnego. A tu... guzik. Ale spodobało mi się to. Wink Dziwne, choć prawdziwe.

W pierwszym rozdziale pokazany jest Jasper. Ten zły, niedobry „pies na baby”. Okropny facet, który potrzebuje kobiet tylko do jednego. Oj, nie polubiłam Jaspera.
I nagle wchodzi Edward, a wraz z nim Jasper przestaje myśleć jak on i następuje cudowny opis. Uczuć, emocji, barw, zapachów, odczuć... I we mnie też coś drga. Serce. Bo widzę jak piękny jest Edward. Och nie, nie chodzi mi tu o jego wygląd, tylko o to, że poruszył to coś w Jasperze. Jayu, że tak nawiążę do tego, że Jazz należy już kompletnie do Eda. Wink No właśnie. To jedno otarcie, przelotne spojrzenie i jedno słowo, a Jasper jest już Jayem. To było taaaakie słodkie... *___* (Tak, wiem. Yaoi zryło mi mózg i teraz wiem dlaczego dzieci nie powinny tego czytać xD).
Jasper, który uświadamia sobie, że poczuł coś do innego faceta: przeklinający, zagubiony w tym wszystkim, wydał mi się po prosu słodki. Wprost nie mogłam się doczekać następnego rozdziału. Przerywanie w takim momencie było okrutne. Zaczęłam sobie nie wiadomo co wyobrażać, niewiadomo jakie akcje z Edwardem, fascynujące, pełne napięcia rozmowy, spotkanie...
A tu takie coś... Aż się skrzywiłam, po przeczytaniu drugiego rozdziału. Jasper analizujący swoje życie przez cały czas! Rany, przecież tak wiele mogło się stać... A potem ogarnęłam się i doceniłam rozdział drugi. Po chwili spodobał mi się. Bo był w sumie ładnie napisany. Jasper poruszył ważne kwestie, ale bardzo mnie swoimi myślami drażnił. Nosz kurna, facet nie mógł zaakceptować tego, że się zakochał? (Dla mnie to było oczywiste już po pierwszym rozdziale xd). Po raz kolejny uświadczyłam się w przekonaniu, że yaoi mnie zniszczyło. Bo kiedy widzę takiego Jaspera to nie myślę „Jazz zakochał się w Edwardzie, ale że lubi dziewczyny, to jest teraz biseksualny”. Nie, ja myślę „Jasper zakochał się w Edwardzie. Jakie to słodkie”. I Właśnie dlatego rozmyślania Jazza mnie mierziły. Nie mogłam go zrozumieć, bo dla mnie sprawa była oczywista. Zakochał się i nie ma tu nad czym rozmyślać. Koniec kropka, idź do niego i pogadaj z Eddie’m. O.
Ale całość nie była taka zła. Opisy Edwarda wynagrodziły mi te nudnawe momenty rozterek egzystencjalnych Jazza, a końcówka powaliła. To mrugnięcie było totalne. Pokazało, że Edward jest taki bezpośredni i... spoko. To znaczy pewny siebie. Na koniec tego rozdziału pomyślałam: „Dwa silne charaktery. Ciekawe co z tego wyjdzie?”.

I ten fragment rozdziału trzeciego jest po prostu piękny.
Cytat:
Większość moich zajęć odbywała się w tym budynku, ale nigdy tak naprawdę mu się nie przyglądałem. Tylko w ciągu ostatnich dwóch dni często mi się to zdarzało. Przyglądanie się rzeczom.
To znaczy, wnikliwe patrzenie, a nie tylko rzut oka, żeby coś rozpoznać i przenieść wzrok dalej. Analizowanie szczegółów. Zaglądanie do samego serca istoty rzeczy, żeby się przekonać, czy kiedykolwiek coś tak naprawdę widziałem.

Pokazuje jak Jasper się zmienił i to, że sam był tego świadom. Widział nowego siebie i dla mnie nie był już tym „psem na baby”, a Jayem. I ta kawa... Pije ją tylko dlatego, że przypomina mu Edwarda. Po raz kolejny widać jak bardzo on go potrzebuje i pragnie. I to jest cały urok tego opowiadania. Cofam swoje słowa. Ten specyficzny opis uczuć i emocji jest. I jest to inne, bo w większości takich opowiadań ta potrzeba bliskości między tymi facetami pojawia się dopiero później, już po pierwszym zbliżeniu, a tu... No po prostu Jasper umierający z tęsknoty za Edwardem, chociaż w ogóle jeszcze ze sobą nie rozmawiali! Jasper nie wie o Edwardzie kompletnie nic! Pierwszy raz się z takim czymś spotykam i muszę przyznać, że podoba mi się to. Wink W ogóle to opowiadanie odbiega od takich slashowo/yaoicowych ram. Bo gdyby nie to, prawdopodobnie All I Ever Knew nie wywołałoby u mnie takich emocji. A, że jest jakie jest, to... Komentuję. ^^
Następna sprawa godna omówienia, to nimseksualność. Bo kiedy Jasper zaczął patrzeć na innych facetów, żeby się przekonać czy go pociągają, zdziwiłam się, że nie. No bo jak to? Ale po chwili palnęłam się w łeb i przypomniałam sobie, że Jazz kochał już Edwarda. To dlatego nie pociągał go już nikt inny. Bo był w nim po prostu na zabój, nieodwołalnie i po wsze czasy zakochany. I jak tak teraz o tym myślę, to nie jest żadna nimseksualność, to po prostu zakochanie w Eddie’m. Ale Jasper tego nie wiedział i dlatego mu to wybaczam. Wink
Cytat:
Oglądaliśmy wspólnie film na kanapie - ja z głową na jego kolanach.

I wtedy to przelotna myśl zdzieliła mnie w głowę z pełną mocą, a ja uświadomiłam sobie, że Jasper będzie uke/na dole/dziewczyną w tym związku. I to było takie dziwne, bo po raz pierwszy zobaczyłam, że to związek dwóch mężczyzn i coś tu nie gra. Ale już za chwilę zapomniałam o tym i czytałam dalej...
Cytat:
Wtedy uznałem, że przecież to chodziło o niego, a nie o jego płeć. To jego pragnąłem. Więc… chyba mógłbym to zrobić. Właściwie to chciałem.

Piękne. I tyle.

Ach i te wszystkie rzeczy u Eda, które Jasper uważa za seksowne. *__* Uwielbiam kiedy Jazz tak myśli. xd I uśmieszki Jaspera. Cudne. Tak w ogóle to ja ich kocham.
Uch i oto pierwsza rzecz, która mi się nie podoba. Rumieńce Jaspera. Grr... To takie bellowate! Biedny mały Jazzie, co się rumieni z byle powodu, miast facetem być! Zła trochę jestem, ale tylko troszkę.

Rajuśkuu... Cztery tygodnie i nic? o.O Jasper, Pan Gładka Gadka, „pies na baby”, charyzmatyczny, pewny siebie facet i nie zrobił absolutnie niczego, żeby zbliżyć się do obiektu swojej obsesji? W środku aż się zagotowałam. Cztery pełne tygodnie, w ciągu których mogli już zrobić absolutnie wszystko! Autorka sobie w kulki leci, czy co? Ja protestuję.

I nagle pojawia się Emmett. Tak, już wiem czego mi tak brakowało. Do tej pory był tylko Jasper, Edward i bezimienny tłum. W końcu pojawił się ktoś inny, kto wprowadzi jakieś urozmaicenie do tekstu. Bo trzeci rozdział, a w opowiadaniu jak dotąd pojawiły się tylko dwie osoby i jedno miejsce - szkoła. Dopóki nie zjawił się Em, nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, zafascynowana wszystkim co działo się pomiędzy Edem i Jazzem.
Kiedy Emmett zagadał Jazza i ten stracił z oczu Eda, stwierdziłam, że w sumie nic nie szkodzi. Zobaczy go później. Ale też trochę się ucieszyłam, że jednak za nim pognał bo Edwarda, czy też raczej Cuffarda, nigdy nie za wiele. No i trochę przeraziłam się, kiedy nie było go w bibliotece. Mógł być wszędzie. Może w tym czasie umarł? Leży zemdlony gdzieś w kącie? Może go pobili? Albo obściskuje się z jakąś panienką? A może wie, że Jasper go śledzi i ucieka przed nim? To by było najgorsze, zaraz po jego śmierci. Wiem, że to głupie, ale po niektórych opowiadaniach można by było spodziewać się takich rzeczy…
Dlatego też zamarłam razem z Jazzem, ze strachu i oczekiwania. Byłam pewna, że Ed rzuci mu teraz w twarz: „Odwal się ode mnie, pieprzony popaprańcu!”. I kiedy doczytałam ten rozdział do końca, normalnie nie wytrzymałam. Ani myślałam, czekać ani sekundy dłużej, aby dowiedzieć się, jak to się skończyło. W te pędy pognałam do oryginału. I jak się przyssałam, tak się odessałam przy rozdziale dwudziestym pierwszym. A potem przeczytałam jeszcze All i Ever Knew And More. Ale wracając do rozdziału czwartego…

Cytat:
Staliśmy twarzą w twarz. Był tak blisko. Wystarczyło lekko pochylić się do przodu i moje usta dotknęłyby jego ust.

No właśnie. Dlaczego on go nie pocałował? No dlaczego?! Przeklinam autorkę, Jazza i jego durny charakter. Jestem taka niecierpliwa! Ale to wszystko przez AIEK, oj to wszystko przez to…
Po raz kolejny jestem zła na rozwój wypadków. Gdyby J. nie powiedział, że szukał wolnego miejsca do nauki, tylko niego, z pewnością nastąpiłby tu epicki pocałunek. Tak. Tak myślę. Ale nie. Oczywiście.
(Jednak kiedy patrzę na te rozdziały i moje emocje, które mną targały w czasie ich czytania, z perspektywy kilku tygodni i przeczytania wszystkiego, to cenię autorkę, Jazza i jego durny charakter. Wink No bo w sumie to jednocześnie dzieje się tak szybko, a zarazem tak wolno. Gdyby zbliżyli się do siebie w pierwszym rozdziale, w drugim pocałowali, w trzecim poznali siebie bardziej, w czwartym jeszcze bardziej, to w piątym wylądowaliby w łóżku, a w nim z pewnością by nie próżnowali. I nie byłoby czego czytać! I nie byłoby tylu pięknych myśli Jaspera, tylu cudownych i iście epickich sytuacji, i w ogóle).
Nauka w bibliotece jest tak Jasperowata! Te wszystkie myśli, otarcia i teksty o tym, że J. mógłby pójść za Edem na koniec świata. To było przeurocze. Cały rozdział był przeuroczy.
Jazz pokazał całym sobą, jak bardzo zależy mu na Edwardzie. A zależy mu cholernie mocno i autorka dobrze to oddała. Po raz kolejny straciłam kilkanaście minut życia, na rzecz wejścia do umysły Jaya. Poczucia tych niesamowitych emocji, które wydają się być aż nie na miejscu. Po raz kolejny mogłam pośmiać się z małego, biednego, zagubionego chłopca. I miałam okazję trochę lepiej poznać Edwarda. Tego pewnego siebie skubańca, który nieświadomie, bądź, o zgrozo!, świadomie doprowadzającego Jazza do takiego stanu. A kiedy był smutny z powodu jego odejścia, miałam ogromną ochotę uściskać Eda i pocieszyć go. Powiedzieć, żeby się nie martwił, bo Jay go kocha.

Tym razem rozdział jest poświęcony Emmettowi. Zdecydowanie. Pokazuje Ema, jakiego jeszcze nie znałam, który ruszył całą akcję do przodu. Bo gdyby nie on i jego brat, Garrett, jeszcze długo nic by się nie stało, a Edward z pewnością unikałby Jaspera, który nie miałby pojęcia dlaczego tak się dzieje.
Do tego jeszcze moc znaków, przekazów z ukrytym znaczeniem, w których, odnoszę wrażenie, że mistrzem jest Jasper i prowadzi wielowymiarową rozminę na temat każdego gestu, który wykona, a którego nie umie odczytać Edward.
Na przekór poprzednim rozdziałom, Jazz przestał w końcu myśleć jak bohater jakiegoś ff, który twierdziłby, że to otarcie w bibliotece było przypadkiem, i że wcale nie podoba się Edowi. W końcu zaczął myśleć trochę rozsądniej i dobrze, że zwierzył się przyjacielowi. Miał rację, dawanie rad samemu sobie, to nie jest najlepszy pomysł, no i nie będzie się już musiał przejmować tym, co Emmett by powiedział, dowiedziawszy się o tym, że podkochuje się w facecie. Jedna krótka rozmowa i wszystko nabiera sensu, a J. wie już, co ma, i co chce robić.
I naprawdę cieszę się z powodu Ema. Może i jest grającym w szkolnej drużynie, pijącym hektolitry piwa i grającym w gry mięśniakiem, ale umie się zachować. Jest jednocześnie Emmettem i mądrym przyjacielem, który potrafi doradzić w potrzebie. Bo przez masę różnych ff, nie umiem już zobaczyć w Emie kogoś więcej poza mięśniakiem, lubiącym sprośne żarty. Na szczęście jest AIEK. :D
Flirt podczas wykładu? Ryzykowne. Bo wtedy mogą wyjść takie kwiatki… że widzę Edwarda w złym świetle. Jasper przerywa na chwilę, bo nie chce wyjść na jakiegoś jęczącego popaprańca, a Ed już odpuszcza. Już myśli, ze został odrzucony, Jasper go nie chce więcej znać i w ogóle. A niby miał być tym silnym i pewnym siebie facetem, który jako pierwszy zaczyna flirt i nie ucieka niczym wystraszony zając za każdym razem, gdy wyniknie małe nieporozumienie.

I znów Jasper próbuje przekazać coś Edowi, a ten nic. Pewnie napawał się tylko jego dotykiem, pragnąc więcej. Zastanawiam się, czemu oni się tak nie dogadują? Bo ich zachowania są dla mnie znakiem ewidentnego problemu ze wzajemnym zrozumieniem i dotarciem do siebie nawzajem. Po prostu nie mogą się rozpracować i to po tym, kiedy tak długo się obserwowali!
Cytat:
Ależ on jest słodki. Chyba go zaraz poliżę.

W tym momencie jestem w stanie napisać tylko jedno:
xD
Kocham, kocham, kocham Jaspera i jego zaje***te myśli. I jego chichot dwunastolatki. W takich momentach mimowolnie wyobrażam sobie taką rozchichotaną dwunastkę, tańczącą twista, w pustej głowie Jazza. Tak jak w kreskówkach. No może ta głowa nie jest do końca pusta. Cała przestrzeń jest obwieszona obrazami w złotej ramie, przedstawiającymi Eda. Tak, tak właśnie wyobrażam sobie naszego Jaya. Z rozmarzeniem wpatruje się w mówiącego Edwarda, a w jego głowie tańczy ta dziewczyna.
No i w końcu dzieje się coś, czego spodziewałam się już od drugiego rozdziału. Rozmowa. Dopiero teraz. I taka… o niczym, a jednocześnie pozwala im się w końcu nawzajem poznać. Niby nic się nie dzieje, a pewnie w umysłach tych dwóch jest zamęt o wiele większy i bardziej zamącony, niż ktokolwiek mógłby to sobie wyobrazić. Ale ta rozmowa martwi mnie także. Bo jak stwierdził Jasper, teraz, kiedy mógł wymieniać opinie z Edwardem, to stał się od niego jeszcze bardziej uzależniony, niż był wcześniej. Bo chłopcy zaraz rozejdą się i zobaczą pojutrze, a mi będzie szkoda biednego Jazza, który będzie umierał z tęsknoty. Bo coś czuję, że na rozmowie się skończy i nic więcej się nie wydarzy. Poznałam już trochę autorkę i zaczynam domyślać się, jak akcja się potoczy, czy też raczej, jak się nie potoczy. Wink
Rumieniący się Edward. Nie jest zły. Tylko kiedy czerwień wpływa policzki Jaspera, to się denerwuję. Ale Ed może czerwienić mi się do woli. Nie wiem dlaczego, a musze przyznać, że zawsze bardziej lubiłam Jaspera. I tego sagowego i tego z jakiegokolwiek ff.
On ma kolczyk w sutku. Edward. Ma. Pieprzony. Kolczyk. W sutku.
Moje reakcja była identyczna. Edward. Ma. Pieprzony. Kolczyk. W sutku. To takie gejowskie! (Oglądałam kiedyś film, w którym chłopak przekłuł sobie sutek, tak jak jego idol, i dziewczyna zapytała go wcześniej, czy jest pewien, że chce to zrobić, bo sutki przekłuwają sobie tylko geje. A chłopak na to, ze tak, bo jego idol z pewnością jest hetero. A potem okazało się, że jednak nie. I tylko z powodu tego filmu twierdzę, że trzeci kolczyk Eda jest gejowski xd). I właśnie przez tę symulację potknięcia o próg, w wykonaniu Jaspera powiedziało mi, że Ed jest w pełni homo. Ale nie chciałam przyjąć tego do wiadomości, bo to mi jakoś do Edwarda nie pasowało… Po prostu nie pasowało i już. xd
Cytat:
Edward odprowadził mnie do sali. Staliśmy przez chwilę przed drzwiami patrząc na siebie i nie chcąc się rozstawać. Nie chcieliśmy tego zakończyć.

I to mi totalnie przypomniało sagę. Przecież w pierwszej części na początku też tak było. Meyerowski E. odprowadzał B. pod salę gimnastyczną i milczał przez długi czas patrząc na nią, a potem dotykał jej twarzy. I czytając ten fragment AIEK byłam po prostu pewna, że Edward też zaraz dotknie twarzy Jaspera, pogładzi go po policzku, a może nawet pocałuje. Ale zaraz przypomniałam sobie, że to AIEK i czegoś takiego nie będzie.
Cytat:
Obserwowałem go przez chwilę, wiedząc, że zabiera ze sobą moje serce.

Księżyc w nowiu. Z tym, że role są pozamieniane. Normalnie aż oczy szerzej ze zdumienia otworzyłam, zastanawiając się co ta autorka wyczynia. Ale stwierdziłam, że to tylko moja wybujała wyobraźnia i skłonność do wyolbrzymiania pewnych rzeczy. xd
I kolejny raz muszę napisać jak bardzo kocham Jaspera, za te jego myśli. Na początku był niby wrednym dupkiem, a tu teraz… romantyk. Zaczął postrzegać świat inaczej i w końcu w pełni dotarło do niego, że jest zakochany. I już tego nie odrzucał, a cieszyła się. Jednocześnie wiedział także, jakie ryzyko wiąże się z związkiem. I podjął je, nie zważając na nic poza tym, że kocha Edwarda.
Facet strojący się. Jasper, który przywiązywał wagę do tego, która koszula podkreśla kolor jego oczu. I jestem pełna podziwu dla faktu, że w ogóle umiał znaleźć taką koszulę! Przed oczami staje mi niechlujny Jazz z WA i aż śmieję się z siebie, bo zaczynam porównywać Jasperów ze wszystkich opowiadań, które czytałam. I ten, bezsprzecznie, podoba mi się najbardziej. Zdecydowanie.
A do tego ten Jasper całym sobą pogodził się, z tym kim jest jego ukochany. Facet godzący się z tym, że jest „dziewczyną”. Mistrzostwo. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że można jeszcze bardziej podkreślić, jak on za nim szaleje. Normalnie szczęka mi opadła i już kompletnie nie wiem, czego się spodziewać.

I znów rutyna. I znów bez sensu tracą czas. Ja chyba nigdy sobie tego nie daruję. xd
Ale podoba mi się, to że Jasper przestał się w końcu bez sensu rumienić i wkroczył do akcji. No, może nie jakoś spektakularnie, rzucając się na Eda, ale same uśmieszki mi w pełni wystarczają. Bo ileż można. Edward nie powinien być jedynym, który zabiega o względy drugiego. To mi z całą pewnością wystarcza i wynagradza „stracony” czas.
Ja też miałam ochotę go przytulić. No w końcu! Takie zaproszenie do domu wydaje mi się lepszą opcją niż restauracja. W domu Eda będzie tak… intymniej. Nie będą musieli się niczym przejmować, tylko zająć sobą. Twisted Evil
Jakże nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej.

Randka z Edwardem?!
Jasper. Jest. Totalną. Babą.
Przepraszam, ale tylko o tym jestem w stanie myśleć. W życiu (na jego miejscu, rzecz jasna), nie określiłabym tego mianem randki. To mi nie pasuje do faceta… Tak po prostu… Ale niech i będzie randka. Byle by się spotkali.
Tak, on zdecydowanie jest babą. Bo kwiaty?!?! To już przechodzi moje pojęcie. Nie wyobrażam sobie żadnej sensownej sytuacji, w której wręczałabym mężczyźnie kwiaty. Bo to rzecz zarezerwowana… dla kobiet chyba… Czy w tamtej chwili Jasper myślał, że to on będzie dominować w tym związku? No nie, przecież już dawno się pogodził z tym, że „jest dziewczyną”. No to skąd, u licha, pomysł z kwiatami?!
Cytat:
- To proste. Użyj nawilżacza i nałóż gumkę. Nie wiesz, gdzie ten chłopak się szlajał. Masz jeszcze jakiś problem? – powiedział, chichocząc.

Tak. Emmetta też kocham. Za to, że tak się martwi o przyjaciela i zawsze chętnie mu pomoże , czy doradzi. Ale także za jego poczucie humoru. Laughing
Jasper mający nadzieję, że posłał właśnie Edwadowi seksowne spojrzenie. Iście epickie! xD
Ten rozdział już pokochałam, ze względu na wielką dawkę Jasperowych myśli. Jego nieporadności, zawstydzenia i niepewności. Ale to z kurczakiem było… totalne. Modliłam się w duchu, żeby któryś z nich w końcu pękł i rzucił się na drugiego.
Teraz miałam wielką ochotę wcisnąć Caps Locka i napisać, co sądzę o Rosalie. I o Edwardzie. Ale Caps Lock mnie irytuję, więc wypowiem się w bardziej cywilizowany sposób. xD
Jak on w ogóle śmiał?! Zapraszać tak Jaspera na idealną randkę stulecia, a potem przyjmować tą, tą, tą… Uuh…! Nie chcę pisać, bo mnie wygwiazdkuje! Już nawet nie chodzi o to, że on by mógł z nią być, w co nie wierzę, bo to przecież ff (xD). Bo w ogóle jak on mógł się z nią tak bezczelnie witać, i to na oczach Jaspera! On sam się obraził, jak Jazz wtedy przestał się z nim bawić na wykładzie, a on, bezczelnie całuje sobie Rose! I w tej właśnie chwili jestem na niego tak niewyobrażalnie zła, że aż mi się język plącze i literówki robię wszędzie, ale Word dzielnie daje im radę. I dlaczego w ogóle on śmiał tak cieszyć się na widok tej… tej… [dopowiedzcie sobie sami]. Żeby tak chamsko i bezczelnie… *kręci głową z niedowierzaniem*. Sam się o byle co obraził, a tu z takim czymś wyskakuje…
I ja rozumiem dlaczego Jasper wybiegł. Ale, na litość, wziąłby ze sobą chociaż kurtkę…
Wiadoma scena, nie wymaga nawet komentarza. :)
Chciałam… Chciałam napisać tyle rzeczy, ale po prostu mi umknęły. Wsiąkły gdzieś i spłynęły razem z deszczem, prosząc by nie niszczyć tego idealnego momentu. Więc zrobię to, choć mam kilka zarzutów do Jazza. Ale one są już nieistotne.

Dobra, muszę coś powiedzieć. Rozdział ósmy, rozdziałem ósmym, a ja dziwnie się czuję, kiedy oni tak swobodnie zwracają się do siebie po imieniu. Bo z perspektywy czytelnika widziałam tylko ich pierwszą rozmowę i jestem lata świetlne do tyłu z ich relacjami. No bo tak na dobrą sprawę nie wiem o czym sobie gadali i jak wpłynęło to na ich znajomość. I to mnie trochę wytrąca z rytmu czytania. Bo niby gadają ze sobą jak starzy, dobrzy przyjaciele, a dla mnie, nie dalej jak kilkanaście minut temu, dopiero po raz pierwszy ze sobą rozmawiali.

Uh, ten wspólny prysznic mnie zabił. Był taki niewinny, a jednocześnie przepełniony ich wzajemną obsesją. I zapach cedru. Jak dziś mama wspomniała, że lubi perfumy o zapachu cedru, to normalnie zaczęłam się szczerzyć jak głupi do sera, i dziękowałam wszystkim bogom za to, że akurat byłam odwrócona tyłem do wszystkich, i nikt nie miał okazji zobaczyć mojego głupkowatego uśmiechu. Bo z pewnością zaczęto by martwić się o moje zdrowie psychiczne. I chociaż czytałam ten rozdział po raz trzeci, to tak wsiąkłam i się wczuwałam, że nawet zapomniałam co będzie w dalszych rozdziałach i ze zniecierpliwieniem zaczęłam wyczekiwać rozdziału dziewiątego.

Naprawdę mnie zabij, bo wiem jak głupi jest ten komentarz i wrzucam go tylko dlatego, że All I Ever Knew cały czas siedziało mi tam z tyłu głowy, a słowa cisnęły się na klawiaturę. Po prostu musiałam to wszystko z siebie wyrzucić. Bo tak działa na mnie AIEK. Myślę o Jayu i Eddie’m bez przerwy. To opowiadanie wsiąkło we mnie tak, że… No. Że aż posunęłam się do popełnienia komentarza.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Śro 23:59, 11 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mała mi.
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Duże na "K" ;- D

PostWysłany: Czw 7:03, 12 Lis 2009 Powrót do góry

Cytat:
"Jazz - przytul go, nie bądź głupim cycem"
Ha ha ha... Kirkee... Ha ha ha... O żesz... Ha ha ha.
Ta- jesteś jedyna xDD

Dreedzio dziękuję Ci! Nareszcie ktoś napisał dłuższy komentarz ode mnie ;- D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mała mi. dnia Czw 7:07, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 10:52, 12 Lis 2009 Powrót do góry

Dredzio- jestem w szoku Shocked Shocked Shocked
Jeszcze nikt nie zasunął tu takiego komentarza.
Ponieważ muszę w te pędy gnać do roboty, to napiszę coś jeszcze później.
Jak ochłonę.
Aż mi się ręce trzęsą
Wczoraj cały dzień wolny spędziłam przy kompie tłumacząc. Pomyślałam sobie, ze chyba całkiem mi już na mózg padło.
Teraz nie żałuję, że nie byłam nawet na spacerze.
Bo coś takiego przeczytać... love
Pozdrawiam cię serdecznie.
****************************
Po kilku godzinach.
Przerwa w pracy.
Droga Dredzio,
Grzechem byłoby nie odpisać na twój komentarz, tak jak on na to zasługuje - czyli obszernie.
Gdy zaczynałam tłumaczyć AIEK miałam spore trudności za znalezieniem osoby chętnej do betowania tego tekstu.Parę osób mi odmówiło. Nie zdziwiło mnie to, bo zdawałam sobie sprawę,że jest to fanfick kontrowersyjny i byłam ciekawa, czy w ogóle znajdzie on czytelników w naszym, jakże mało tolerancyjnym kraju.
Ciebie, jako potencjalną betę pominęłam, bo zaznaczyłaś w swoim ogłoszeniu, że nie chcesz betować ff +18 ze scenami erotycznymi, zresztą starałam się omijać osoby bardzo młode, mając tu jakiś dylemat moralny.
Ha, ha, ha....kompletnie przeoczyłam ile lat ma Rathole.
*macha rączką podrawiając rath*
Więc kiedy pochwaliłaś rozdział 2 zdziwiłam się, że to czytasz. Zastanawiałam się, czemu w takim razie nie skomentowałaś.
Mniejsza o to, bo warto było poczekać na twój komentarz. Dotychczas nikt w tym temacie nie pokusił się o tak szczegółową i wnikliwą analizę tego tekstu, a manyafandom, gdyby była w stanie to przeczytać, to chyba umarłaby ze szczęścia.
Uwielbiam, gdy ten fanfick wzbudza takie emocje. Wiele twoich odczuć przy czytaniu AIEK brzmi dla mnie bardzo znajomo. Offca napisała kiedyś w komentarzu, że autorka nie używa zbyt wielu słów i siłą tego fanficka jest napięcie między bohaterami. To prawda, dlatego to, co cię czasem irytuje stanowi też o wyjątkowości tego opowiadania. To, co nadchodzi później, osładza wszelkie irytacje, a emocje są jeszcze bardziej intensywne.
Kocham AIEK za te emocje. Za wypieki na twarzy, bicie serca, motyle w brzuchu, a czasem łzy. A gdy czytam taki komentarz, to moje serce się wyrywa i fruwa na małych skrzydełkach dookoła pokoju.
Obserwuję jak rośnie popularność tego opowiadania i dziękuję jakiejś sile, która mnie natchnęła, żeby to tłumaczyć. I autorce, że się na to zgodziła.
I choćbym miała nie spać i nie jeść, to skończę dla was do jutra wieczór zarówno 9-tkę jak i AIEW 1, tak żeby na weekend poszły do bet.
Dziękuję ci za ten komentarz, bo nakarmiłaś mojego wena tak, że leży przeżarty w kącie, trzyma się za brzuch i twierdzi, że się jeszcze długo stamtąd nie ruszy. Jest mój!
Nie złość się tak strasznie na Rosie. Ona nie jest taka zła.
Nie wiem tylko, co to będzie, jak dobrniemy do rozdziału 21, a manyafandom nadal nic nie napisze.
Pozdrawiam, mając nadzieję, że będziesz tu nadal się wypowiadać
Dzwoneczek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Czw 15:59, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Sob 16:34, 14 Lis 2009 Powrót do góry

Jak patrzę na komentarz Dredzia to mi wstyd. Tak się powinno komentować, a nie leniwym być. a teraz nasza 'grupa wsparcia' łapie się za rączki i mówi razem: 'wstydzimy się'.
Ja sie szarpnę na komentarz jak będzie wstawione AIEW - bo to po prostu zwala z nóg. Idę betowac, coby szybciej was tym cudeńkiem uraczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dredzio
Wilkołak



Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 17:45, 14 Lis 2009 Powrót do góry

Embarassed
Khem, nie zapominajcie, że to był komentarz do ośmiu rozdziałów... Więc... ^^"
Dzwoneczku, ano zaznaczyłam, że +18 nie chcę, bo w życiu się nie spodziewałam, że jakiś slash się trafi. A taki slash i przykładowo takie Alphabet Weekends, jest nie do porównania. Nie wiem skąd się to bierze, ale dla mnie para, parze nie równa i opowiadania o dwóch facetach mnie nie ruszają. xD No i fajnie, że pomyślałaś o nas - najmłodszych (mwhahaha, a ja jestem z grudnia i dlatego taka małolata). xD Ale dla mnie już za późno. Dwa lata minęły odkąd zaczęłam czytać yaoi. Laughing
Nie mam w zwyczaju (ha, ha! nie chce mi się! ^^) komentować i bardzo rzadko to robię, ale jak coś naprawdę mi się podoba, a skomentować mi się nie chce, to chwalę posta. Smile Żeby autor/tłumacz wiedział, że zaglądam.
Uwielbiam wnikać w takie rzeczy i wierzcie, bądź nie, ale jeszcze wiele nie dałam rady napisać. xD O, tak, jest jeszcze kilka szczegółów, o których chciałabym wspomnieć, ale... nie chce mi się. xd
Co do Rose, to nie jest tak, że jej nie lubię. Po dalszych rozdziałach zaczęłam ją tolerować, a w komentarzu chciałam po prostu zawrzeć emocje towarzyszące mi czytaniu i nie wybiegać w przyszłość. Skoro przetłumaczyłaś na razie rozdziałów osiem, to osiem skomentowałam. Wink
Obiecuję, że cośtam skrobnę przy następnym rozdziale. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Sob 17:57, 14 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 20:06, 15 Lis 2009 Powrót do góry

No i nadszedł ten czas.
Robię wcinkę między rozdziałami 8 i 9 na "All I Ever Wanted"

Link do oryginału : [link widoczny dla zalogowanych]

Za cudowną betę i wspólne przeżywanie tego rozdziału dziękuję kochanej owieczce. love

Bardzo, na prawdę bardzo polecam czytanie tego rozdziału pod temat muzyczny pochodzący z filmu "KeyPax". Po prostu pasuje idealnie pod ten rozdział. Wprawi was w odpowiedni nastrój. Bo to jest trochę inne niz dotychczasowe rozdziały z punktu widzenia Jazza. Kawałek (KeypaxMain) jest na moim [link widoczny dla zalogowanych] w folderze Muza Ulubione.

A teraz już....

All I Ever Wanted


Edward POV

Rozdział 1


beta: offca



Zawsze myślałem, że będę sam. Nie sądziłem, że ktoś naprawdę mnie zrozumie. Wydawało mi się, że nikomu na mnie nie zależy, z wyjątkiem tych, których zobowiązywały do tego przeszłość lub pokrewieństwo. Byłem pewien, że było mi przeznaczone kroczyć po tym świecie samemu. Uważałem, że jestem zadowolony z mojego samotnego życia, ba, nawet szczęśliwy, i że pragnę, by toczyło się ono dalej tak samo – po prostu tylko ja.

Okazało się, że się myliłem.

Przekonałem się o tym w najbardziej nieprawdopodobny sposób.

To była najlepsza rzecz, jaka mi się kiedykolwiek przydarzyła.



Przewracałem się i rzucałem na łóżku przez większość nocy. W końcu poddałem się i wstałem. Zostało mi kilka godzin na przygotowanie się do pierwszego dnia nowego roku akademickiego, więc doszedłem do wniosku, że bieganie mogłoby pomóc zmniejszyć uczucie podenerwowania, które towarzyszyło mi od kilku tygodni. Nie wiedziałem skąd się wzięło… No cóż, to było kłamstwo. Wiedziałem doskonale. Po prostu nie potrafiłem o tym myśleć.

Chyba raczej nie chcesz o tym myśleć.

Nie, nie jestem w stanie.

Robisz uniki, Eddie.


Nie znosiłem, gdy mój wewnętrzny głos nazywał mnie Eddie’m. To znaczy, wiedziałem, że to ja sam tak na siebie wołam, bo to moja podświadomość czy też inne gówno tego typu. Zdawałem sobie sprawę, że to trochę nienormalne, prowadzić rozmowy sam ze sobą, jednak nic nie mogłem na to poradzić. Często przez wiele dni nie wypowiadałem nawet jednego słowa do drugiej osoby i nie przeszkadzało mi to.

Przypuszczam, że głos w mojej głowie był sposobem na radzenie sobie z różnymi rzeczami. To się zaczęło zaraz po tym jak… cały mój świat rozpadł się na kawałki i roztrzaskał na proch u moich stóp.

Przestań! Nie myśl o tym. Wiesz, dokąd to prowadzi. Albo w końcu otrząśnij się z tego, ty tchórzliwa cipo. To już trzy pieprzone lata. Bądź silny i nie oglądaj się za siebie.

Prychnąłem na to z pogardą. Jak niby miałem „nie oglądać się za siebie”? Próbowałem, naprawdę próbowałem, ale po prostu nie dawałem rady. Nie potrafiłem odłożyć na bok tamtej części mojego życia. Chciałem, by wróciła, a jednocześnie bałem się tego. W głębi duszy tęskniłem za tym, ale powtarzałem sobie, że tak było dla mnie bezpieczniej. Bez bólu, który był nieodłącznym elementem istnienia bliskich ci osób, którym na tobie zależało. Lubiłem stan zobojętnienia, który towarzyszył mojej egzystencji.

Im bardziej starałem się oddalić od ludzi, którzy pozostali w moim życiu, tym bardziej oni nie zgadzali się pozostawić mnie samemu sobie. Rosalie i jej rodzice nie chcieli mnie opuścić i pozwolić bym pogrążył się w samotności, której zarówno pragnąłem jak i nienawidziłem. Sam też miałem kłopot, żeby się od nich odciąć. Nieważne jak bardzo miotałem się i usiłowałem ich odepchnąć, zawsze kończyło się to tym, że z powrotem przyciągałem ich do siebie.

To było błędne koło. Oni nie chcieli się poddać i spisać mnie na straty, a ja, w ukrytych zakamarkach mojej duszy też także tego nie chciałem. Wiedziałem o tym, ale i tak ich odtrącałem, tylko po to, by znów przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Miałem wrażenie, że poczuwają się do odpowiedzialności za mnie. I to było właśnie sednem sprawy – nie chciałem być dla nikogo ciężarem.

Potrzebowałem uwolnić się od tych myśli, więc założyłem na siebie dres i wyszedłem frontowymi drzwiami, żeby pozbyć się wewnętrznych demonów dzięki wysiłkowi fizycznemu. Wskoczyłem do Volvo i odjechałem w stronę bieżni. Okrężny bieg wzdłuż toru wydawał się być lepszym pomysłem w moim obecnym stanie umysłu, niż bieganie po okolicy. Poza tym, nie mógłbym teraz znieść spoglądania na szczęśliwe życie rodzin, które mnie otaczały.

Tor był niemalże opuszczony, z wyjątkiem dwóch samotnych biegaczy. Idealnie. Podczas rozgrzewki zastanawiałem się, jaki jest mój dzisiejszy grafik.

Grafik, tak? To brzmi jakbym miał dzień wypełniony spotkaniami i różnymi obowiązkami.

Tak, plan zajęć. Wykłady się dzisiaj zaczynają, matole.

Taak, to będzie zajmujące.


Nie byłem jakoś szczególnie obciążony przedmiotami w tym semestrze - historia, literatura, psychologia i biologia. Nie będę musiał wkładać wiele wysiłku w naukę. Być może mój rozkład przedmiotów, który był dla mnie łatwizną, też przyczyniał się do uczucia niepokoju. Chyba potrzebowałem jakiegoś wyzwania, potrzebowałem motywacji.

Włożyłem słuchawki do uszu i rozpocząłem bieg, pozwalając myślom błądzić w eterze, w pustce, która towarzyszyła mi, ilekroć biegałem lub pływałem. Wewnątrz niej panowała cisza, nie istniał tam żaden wewnętrzny głos, nie było żadnych wątpliwości ani bólu, w każdym razie innego niż ten spowodowany wysiłkiem fizycznym.

Gdy skończyłem biegać, słońce stało już wysoko na niebie, tor zapełnił się ludźmi, a ja ociekałem potem. Tym razem zmusiłem mięśnie do cięższej pracy niż zwykle, próbując pozbyć się roztrzęsienia, które mnie ostatnio nękało. Wyczerpanie fizyczne było w stanie zmniejszyć lub wygasić to uczucie, które zupełnie mi się nie podobało. Przyprawiało mnie o dreszcze i zawsze miałem wrażenie, że powinienem znajdować się w innym miejscu, niż to, w którym przebywałem. Byłem rozdygotany i nerwowy niczym narkoman na głodzie.

Podczas gdy dochodziłem do siebie po wysiłku, rozmyślałem o wyzwaniu na dziś, które postawiła przede mną Rose. Musiałem je podjąć, bo ta suka miała jakieś nadprzyrodzone zdolności i wiedziałaby, gdybym tego nie zrobił. W piątkowy wieczór poszliśmy do Necto, gdzie po raz kolejny usiłowała doprowadzić do tego, bym wreszcie kogoś zaliczył. Oczywiście znowu poniosła porażkę i skończyło się na tym, że wylądowała w łóżku z jedynym hetero, jaki był w klubie tej nocy, która w jej mniemaniu miała być „przełomowa”. Po tym wydarzeniu, Rosalie zdecydowała, że trzeba mnie trochę przycisnąć. Nakazała mi flirt podczas pierwszego dnia zajęć na uczelni.

To wcale nie była dla mnie drobnostka. Nigdy wcześniej z nikim nie flirtowałem. Nigdy w życiu nie byłem na randce, nie uprawiałem z nikim seksu ani nawet nikogo nie pocałowałem, poza Rosalie. Byłem typowym dwudziestojednoletnim gejem, niemalże prawiczkiem, całkowicie niedoświadczonym, z olbrzymią kolekcją porno. To znaczy, jeżeli było w tym coś typowego.

Wsiadłem do samochodu i w drodze do domu wstąpiłem do Starbucks, po obowiązkową dawkę kofeiny. Zajebiście jej potrzebowałem, choć nie pomagała na moje rozchwianie. To była jedyna rozpusta, na którą sobie pozwalałem, no cóż, oczywiście poza chroniczną masturbacją. Dwa grzeszki. Żaden z nich nie mógł mi poważnie zaszkodzić, więc nie widziałem w tym nic złego.

Gdy skończyłem moją ulubioną, legalną używkę, rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Pozwalając gorącej wodzie rozluźnić zmęczone mięśnie, zrobiłem w myślach listę tego, co muszę zabrać na zajęcia i tego, co powinienem zrobić po szkole. Miałem już wszystkie podręczniki i inne pomoce naukowe, ale wątpiłem, by były mi potrzebne dzisiaj. Musiałem wstąpić do administracji, żeby podrzucić formularz zgłoszenia do drużyn rezerwowych. Lodówka była pusta, więc wyprawa do sklepu spożywczego też wydawała się koniecznością. A potem… nic.

Moje życie można było nazwać co najmniej żałosnym. Nawet nie nazwałbym tego życiem, co najwyżej egzystencją. Chciałem, żeby było inaczej. Wolałbym, by było pełne wypadów z przyjaciółmi, śmiechu i szczęścia, ale się bałem.
Obawiałem się, że zostanie mi to znowu zabrane. Bałem się bólu, który nieodłącznie towarzyszył posiadaniu bliskich osób.

Przestań, Edward. Po prostu przestań. Wcale nie musi tak być…

Ostatnim razem tak właśnie było.

To co innego. Nie chcesz żyć w ten sposób i do cholery, wiesz o tym.

Może.

Może, głupku. Tak bardzo pragniesz ludzi w swoim życiu, że masz na tym tle obsesję. Zrób coś z tym.


Wyzwanie, które postawiła przede mną Rosie miało być pierwszym krokiem na drodze, by mieć „prawdziwe” życie. Cholernie mnie to przerażało, ale to, co mogło z tego wyniknąć, przewyższało mój strach. Byłem osobą zamkniętą w sobie, izolującą się od innych i czułem, że muszę to zmienić albo zeświruję. Ten styl życia przestał funkcjonować. Byłem ponury i uprzykrzałem życie tym kilku osobom, które pozostały blisko mnie.

Lato spędziłem u Hale’ów w Winnetce* , z przerwą na dwutygodniową wycieczkę kampingową. Ja i Rosalie wybraliśmy się do Misiowych Wydm.** To były nasze pierwsze wakacje odkąd… odkąd to się stało. Starałem się być w dobrym nastroju, dla niej, ale wyjazd z nią przywoływał wspomnienie innych wakacji razem – tych ostatnich. Oprócz tego wypadu z Rose, musiałem wreszcie uporządkować sprawy związane z posiadłością rodziców. Dom, w którym się wychowałem stał cichy i opuszczony od dwóch lat. Nie pojechałem tam od pogrzebu rodziców, pozostawiając wszystko tak, jak było. Raz w miesiącu przychodziła sprzątaczka i poza sprzątaniem, sprawdzała, czy wszystko w porządku. Niemniej nadszedł czas, by się z nim rozstać. Wiedziałem, że nie byłbym w stanie znowu tam zamieszkać. Wiązało się z tym zbyt wiele wspomnień, zbyt wiele rzeczy, o których usiłowałem zapomnieć.

Po tym jak wróciliśmy z Misiowych Wydm, Lily i Martin – rodzice Rose, pomogli nam opróżnić i wysprzątać dom. Zatrzymałem bardzo niewiele rzeczy. Większość biżuterii mamy podarowałem Lily i Rose, pozostawiając sobie tylko pierścionek zaręczynowy i perły, które tato dał mamie, gdy mnie urodziła. Przekazałem jakiejś organizacji pomocy wszystkie ubrania, sprzedałem meble antykwariuszowi i zachowałem srebra oraz chińską porcelanę jako przyszły prezent ślubny dla Rosalie. Zawsze podziwiała je, gdy moja mama ich używała, więc pomyślałem, że doceni ten prezent. Ja na pewno nie miałem zamiaru się żenić w najbliższym czasie, a najprawdopodobniej nigdy.

Gdy segregowaliśmy rzeczy rodziców, starałem się być obojętnym i patrzeć na nie, jakby to były rzeczy obcych ludzi. Próbowałem wejść do ich sypialni, ale nie potrafiłem. Zostawiłem to Lily i Rose. Co dziwne, gabinet ojca okazał się dla mnie najłatwiejszym pomieszczeniem, dopóki nie znalazłem w nim kilku swoich dziecięcych rysunków, wykonanych kredkami. Rysunków, które tato zachował. Ryczałem jak jakaś beksa przez resztę dnia. Po tym wydarzeniu, Hale’owie sami dokończyli porządki, a ja skupiłem się na załatwieniu spraw z agentem nieruchomości i prawnikami.

Gdy w czerwcu skończyłem dwadzieścia jeden lat, został mi przekazany fundusz powierniczy oraz masa spadkowa po sprzedaniu posiadłości rodziców. Zamiast szaleć, kupiłem jedynie mały domek, który wynajmowałem już od dwóch lat. To był teraz mój dom i to, że stałem się jego właścicielem dało mi poczucie stabilizacji, którego brakowało mi od śmierci rodziców. Pieniądze ze sprzedaży domu i mebli wpłynęły na to samo konto, co mój fundusz powierniczy i spadek. Byłem teraz bogaty, nie jakoś przesadnie zamożny, ale na tyle, że gdybym był oszczędny i dobrze zainwestował, nie musiałbym już nigdy pracować. Wyglądało to sympatycznie w teorii, ale wiedziałem, że nie jest to coś, czego bym chciał.

Hale’owie wspierali mnie i podnosili na duchu podczas całego tego procesu, ale czułem się, jakby mnie niańczyli i byłem tym przytłoczony. Często na nich wybuchałem i to bez powodu. Atmosfera była już bardzo napięta i wszyscy odetchnęliśmy z ulgą, gdy nadszedł początek roku akademickiego i ja oraz Rose musieliśmy wyjechać. Kochałem Hale’ów, byli dla mnie jak rodzice, ale w tym rzecz – jak rodzice. Nie byli nimi i nikt nie mógł zająć ich miejsca w moim sercu. To miejsce wypełniło się pustką, gdy odeszli i ta pusta przestrzeń sprowadzała mrok na inne zakamarki mojej duszy.

To właśnie wydarzenia tego lata spowodowały mój stan ducha. Sprzedając dom i pozbywając się rzeczy należących do mamy i taty, poczułem się, jakbym na zawsze zatrzaskiwał drzwi, odgradzające mnie od jakiejkolwiek przynależności – do czegoś, do kogoś, do rodziny. Teraz już naprawdę byłem sam.

Woda zrobiła się zupełnie zimna, w czasie gdy wspominałem to okropne lato. Dziś jednak był pierwszy dzień nowego semestru i prawdopodobnie pierwszy dzień nowego Edwarda. Wyszedłszy spod prysznica, owinąłem się ręcznikiem. Przejechałem dłonią po brodzie i postanowiłem, że będę leniwy i się nie ogolę. Zresztą, nie było nikogo, na kim musiałbym zrobić wrażenie. Nikogo na kim chciałbym zrobić wrażenie. Być może, jeśli będę niechlujny i zaniedbany, to facet, z którym spróbuję flirtu nie będzie zainteresowany.

Wiedziałem, że jestem gejem niemal od początku okresu dojrzewania, ale nigdy nikt nie podobał mi się na tyle, bym coś z tym zrobił, zmusił się do jakiegokolwiek działania. Pewnie, byłem przez cały okres szkoły średniej zadurzony w Jacobie Blacku, ale wolałem zostawić to tak, jak było. Nie spieszyłem się, by ujawnić moją orientację seksualną, nie chciałem się narazić na udrękę i ciągłą krytykę, które się z tym wiązały.
Teraz już się z tym nie kryłem i czułem się dobrze ze swoją seksualnością. Zdarzało się, że mężczyźni mnie zaczepiali, ale nie byłem zainteresowany żadnym z nich. Ostatnio nawet zastanawiałem się czy w ogóle istniał ktoś taki, kim mógłbym się zainteresować. Może miałem nigdy nikogo takiego nie znaleźć. Wiedziałem, że nie jestem typem faceta, któremu odpowiadałby przelotny romans bądź niezobowiązujący seks. Rosalie chciała, żebym wyszedł gdzieś czasem i „po prostu żył”, jak to sformułowała. Co dla niej znaczyło pieprzenie każdego chłopaka, który by się nawinął. Jednak musiała zaakceptować to, że nie byłem taki.
Po tym, jak umyłem zęby i włożyłem szkła kontaktowe, skierowałem się do sypialni. Usłyszałem, jak moja komórka wibruje na stoliku nocnym, wskazując na przyjście sms-a. Domyślając się, że pewnie był od Rosie, zignorowałem go i zacząłem się ubierać. Dopiero gdy zawiązałem buty, spojrzałem na wyświetlacz, żeby przeczytać wiadomość.

Lpj zrb to Eddo! Bde wdzła jsl tgo nie zrbsz. uściski – suka.

Chichocząc, napisałem odpowiedź.

Psłchj dzwko, zrbę to tlko dltgo, bo mnie zmszsz. bję się twgo srpwgo. kchm cię,mrau – dupek.

Rosalie uderzyła mnie porządnie tylko raz w życiu. W dziesiątej klasie, gdy powiedziałem Royce’owi, chłopakowi, w którym była zakochana, że jej się podobał. Od tamtego czasu starałem się pozostawać z nią w zgodzie i nie narażać się na jej gniew.

Patrząc na zegarek, zauważyłem, że robi się późno i muszę się pospieszyć. Wrzuciłem do kieszeni komórkę, zebrałem rzeczy, których potrzebowałem na dzisiejsze zajęcia, cisnąłem je do torby, chwyciłem iPoda i klucze, a następnie skierowałem się do drzwi.

Bez problemu znalazłem wolne miejsce na szkolnym parkingu. To chyba cud. Jednak pomimo cudu i tak byłem spóźniony. Starałem się nadrobić stracony czas, biegnąc w kierunku budynku Sztuk Wyzwolonych. Kiedy dopadłem sali wykładowej, jakiś chłopak stał w drzwiach, rozglądając się jak kretyn.

Odchrząknąłem, mając nadzieję, że ten głupek albo wejdzie do środka, albo usunie się z przejścia. Przesunął się na prawo o kilkanaście centymetrów, ale nadal zagradzał przejście.

Co za ku***!

Pieprzyć to.


Ponieważ facet już się nie poruszył, przecisnąłem się koło niego, ocierając klatką piersiową i barkiem o jego plecy, w nadziei, że następnym razem będzie bardziej uprzejmy. Zaraz jednak poczułem się winny, więc obejrzałem się przez ramię, mamrocząc „przepraszam” i poszedłem znaleźć miejsce.

Wszedł profesor z asystentem, na którego prawdopodobnie mieliśmy być skazani do końca roku. Nie byłem właściwie zainteresowany tymi wykładami, ale załatwiały mi punkty zaliczeniowe z historii i przedmiotów humanistycznych i o to chodziło. Starałem się uważać, gdy profesor omawiał konspekt zajęć i to, czego będzie od nas wymagał, ale nie dałem rady. Byłem wykończony po bezsennej nocy i obawiałem się, że raczej niczego dzisiaj nie przyswoję. Głupie wyzwanie Rosalie kołatało się ciągle na progu mojej świadomości, drwiąc ze mnie swoim absurdem.
Przez cały wykład czułem się niespokojny i dręczyła mnie paranoja. Miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odchyliłem szyję i próbowałem się rozciągnąć, siedząc na krześle, aby pozbyć się tego wrażenia. Jednak ono pozostało, dodając się do mojego zmęczenia. Pod koniec zajęć, myślałem że wyjdę ze skóry, żeby uwolnić się od tego uczucia.

Wstałem i wyciągnąłem ręce nad głowę, obracając tułowiem, żeby rozruszać mięśnie pleców, zesztywniałe od siedzenia na niewygodnym krześle. Ziewnąłem, marząc o tym, by zwiać z zajęć, pójść do domu i uciąć sobie drzemkę, ale musiałem zachowywać się odpowiedzialnie.

Odwracając się, żeby zabrać kurtkę, znowu poczułem na sobie czyjś wzrok. Podniosłem głowę i zobaczyłem tamtego kretyna, który wcześniej zagradzał wejście do sali. Patrzył na mnie, jakby był tłustym dzieciakiem, a ja ostatnim kawałkiem ciasta. Jego spojrzenie było czystym pożądaniem i pragnieniem, wprost pożerał mnie wzrokiem. Czułem to spojrzenie na całym ciele, od podeszew stóp po czubek mojego fiuta. Nikt jeszcze nigdy tak na mnie nie patrzył. Moje serce przyspieszyło, a dłonie pokryły się potem, gdy starałem się uspokoić oddech.

Nie mam pojęcia, jak długo tak staliśmy, gapiąc się na siebie nawzajem. Mimo że uporczywie się w niego wpatrywałem, nie mógłbym powiedzieć nic o jego wyglądzie ani o tym co działo się wokół mnie. Jedynie to, że jego oczy były szarozielone, częściowo przysłonięte przez faliste ciemno-blond włosy, i że po raz pierwszy w życiu, ktoś naprawdę mnie pociągał.

Trzasnęły drzwi i ten dźwięk przerwał nasz kontakt, ale nadal patrzyłem na niego, gdy zakładałem na siebie kurtkę i torbę na ramię. Wiedziałem, że muszę iść, ale moje oczy nie chciały porzucić tego widoku. Ciało skręciło się w kierunku wyjścia, ale głowa pozostała w miejscu. To była ta chwila – właściwy moment na flirt. Moja szansa, by wykonać głupie zadanie Rose i być może, po raz pierwszy poderwać faceta.

Umm… co powinienem zrobić? Zagadnąć do niego czy najzwyczajniej się uśmiechnąć? Cholera, jestem kompletnie niedoświadczony w tej dziedzinie.

Może uśmiech albo „oczko”. Taak, mrugnę. To będzie zarówno śmiałe jak i słodkie, a przy tym taki gest świadczyłby o pewności siebie.

Mrugnięcie. Mogę to zrobić… tak sądzę.


Poczułem uśmiech formujący się na moich wargach i adrenalinę, krążącą w żyłach, gdy opuściłem powiekę, mrugając prawym okiem do tego chłopaka. Zanim cokolwiek miało szansę się wydarzyć, odszedłem wolno w kierunku drzwi, skupiając się na tym, żeby się nie potknąć i przypadkiem nie upaść. Gdy tylko znalazłem się za drzwiami, puściłem się biegiem przez korytarz, w poszukiwaniu odosobnionego miejsca. Potrzebowałem go, by pozwolić adrenalinie przepłynąć przez moje ciało i uspokoić się, do cholery.

Oparłem plecy o ścianę i zgiąłem się, trzymając dłonie na kolanach i ciężko dysząc. Pozwoliłem, by ekscytacja z powodu tamtej chwili zawładnęła mną całkowicie. Zrobiłem to. Odważyłem się na flirt. I to nie w stosunku do byle kogo, tylko do kogoś, komu chyba się podobałem. Kogoś, kto mnie pociągał. Nie wiedziałem, czy cokolwiek z tego wyjdzie, ale dokonałem tego i to się liczyło.

Prostując się, westchnąłem ciężko, by po chwili ześlizgnąć się plecami po ścianie i usiąść na podłodze. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Rosalie. Usłyszałem sygnał dwa razy, zanim odebrała.

- Zrobiłeś to, mam rację? – niemal wykrzyczała Rosalie ze słuchawki, tak samo podniecona jak ja.
- Tak, Rosie, zrobiłem to – wyszeptałem pośpiesznie.

Cokolwiek miało się zdarzyć, było to bez znaczenia. Wykonałem pierwszy krok by stawić czoło moim lękom i być może już nigdy nie być samotnym.

--------------------------------------
* Winnetka – miejscowość w stanie Illinois, 23km od Chicago, jedna z najbogatszych w tym stanie.
** Misiowe Wydmy – Sleeping Bear Dunes National Lakeshore, rezerwat przyrody w stanie Michigan, nad jeziorem Michigan

AIEK - Rozdział 9


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 19:19, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Nie 20:43, 15 Lis 2009 Powrót do góry

Zainspirowana Dredziowym komentarzem tworzę niniejszym obiecaną recenzję AIEW, nie tak obszerną, ale z głębi ducha.

Narracja Jaspera ciągle mnie bawi. Jest komiczna, chłopcy są słodcy, a emocje Jaspera, choć szczere i raczej prawdziwe, nieustannie doprowadzają mnie do chichotu. To co mnie tam zachwyca i sprawia, że nie mogę się oderwać i wciąż wracam do tych rozdziałów to jednak nie humor, a napięcie – genialne, doskonale skonstruowane i umiejętnie podsycane napięcie między bohaterami – czyli to, co po stylu literackim doceniam najbardziej. Akcja nie jest tym czego szukam w opowiadaniach. Potrzebuję emocji i to emocji żywych, które mnie wciągną i przytrzymają przy ekranie (kartkach). Gdybym miała mówić o moich ulubionych książkach, to pomijając miejsce pierwsze, które zrealizowało wszystkie wymagane punkty, to cała reszta top10 byłaby książkami, gdzie napięcie miedzy postaciami aż iskrzy. I to jest to, co spodobało mi się w AIEK – to jak wokół siebie krążą, jak się wahają, jak Jasper konfrontuje swoje nowe pragnienia z tym, do czego był przyzwyczajony, jak odczuwa coraz silniejszą potrzebę zbliżenia się do Edwarda, jak akceptuje swoją rolę w tej relacji, jak ryzykuje pewne gesty, niepewny reakcji – super. No i cały ten komizm sytuacyjny, dialogowy i autodialogowy ( z naciskiem na ten ostatni). Genialna sprawa.

Ale AIEW jest inne. Jest niesamowicie melancholijne i przepełnione samotnością. I to wieloma odcieniami samotności, co po prostu mnie zachwyciło. Samotność utraty, samotność izolacji, samotność braku grona przyjaciół, wreszcie najsilniej zaznaczona – samotność braku miłości. Poczucie niespełnienia, jakiejś dziury w duszy, rutyna bezwartościowych dni… Nie piszę o tym, żeby pochwalić Hopey, chociaż należy się dziewczynie, bo ten rozdział jest najlepszym co do tej pory czytałam jej autorstwa. Piszę o tym, żeby jakoś poradzić sobie z emocjami, które we mnie obudził. Bo udało mi się jakoś je zagłuszyć, a ten prosty w sumie tekst sprawił, ze mój własny smutek wypłynął na wierzch. Chyba pokuszę się o nazwanie tego Katharsis, chociaż to określenie nieco na wyrost. Ale oddaje sytuację. Naprawdę, tutejszy Edward tak bardzo samotny, tak bardzo tęskniący za prawdziwym uczuciem, za poczuciem przynależności, a jednocześnie przerażony tą perspektywą zwyczajnie mnie rozkleił. Wydał się taki prawdziwy, taki kompletnie nie papierowy, ale żywy i osadzony w do bólu rzeczywistym świecie. Gdzie samotność jest nie do zniesienia, nawet jeśli wydaje nam się, że sami się na nią zgadzamy, że jest naszą decyzją.
I ten jego flirt! Mrugnął, a jakby góry poruszył, jakby zatrząsł Ziemią w posadach! Jaki był szczęśliwy – bo zaryzykował. Bo wybił pierwszą dziurę w murze, który wokół siebie zbudował. I przez tę dziurę dostrzegł swoją szansę, zobaczył co może zyskać w zamian za postawienie na szali swojego bezpieczeństwa psychicznego, tego konformizmu na który się zdecydował. Jasper ryzykował ośmieszenie się. Edward ryzykował wszystko.
Po prostu piękny tekst. Jak Hopey napisze więcej rozdziałów, to mogę ich nie wytrzymać nerwowo. Zwłaszcza tego, kiedy Jasper uciekł z biblioteki. Rozpacz Edwarda chyba rozedrze mi serce na strzępy.

A teraz gratulacje dla Dzwoneczka! *kłania się nisko i boje brawo* Oddałaś cały ten kalejdoskop emocji wprost fenomenalnie! Kawał rewelacyjnej roboty!

Uff… trochę mi już lepiej. Ale jeszcze mnie to trochę pomęczy.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez offca dnia Nie 20:47, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Misty butterfly
Wilkołak



Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:54, 15 Lis 2009 Powrót do góry

Waw z perspektywy Edwrda to calkiem inna sprawa...Wink Strasznie mi sie podoba to jak piszesz...Eddie niby taki pewny siebie a tu jednak...Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gania
Nowonarodzony



Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rumia

PostWysłany: Nie 21:15, 15 Lis 2009 Powrót do góry

Pokazanie Edwarda jako równie nieśmiałego co Jazz jest świetnym zabiegiem stylistycznym wprowadzonym przez autorkę. Nieśmiałośc Edda sprawia, że postac staje się słodsza i sympatyczniejsza w odbiorze.
Tak wiec, przeżyłam miłe zaskoczenie bo spodziewałam się pewnego siebie, brawurowego Cullena, a tu proszę - niespodzianka. :)
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 21:16, 15 Lis 2009 Powrót do góry

Misty - to nie ja piszę. Ja tylko tłumaczę.
Gania - on tu nazywa się Masen. Patrz rozdział 7.
Owieczko - szczęka mi opadła. Już turla się po podłodze od 15 minut. Co za cudowny komentarz. Ja bym nie umiała tego tak ładnie napisać, ale wszystkie twoje odczucia na temat AIEW równają się moim. Nie żałuję łez wypłakanych przy tym rozdziale, bo jest piękny.
Mam tylko nadzieję, że Hopey pociągnie to dalej i nie każe nam długo czekać.
To taki rodzaj smutku, melancholii, który nas wzbogaca.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 21:18, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Nie 22:18, 15 Lis 2009 Powrót do góry

a ja jak zwykle krótko i beznadziejnie :)

co prawda czytałam wcześniej w oryginale, ale od niemal początku wspomnienia o tym tekście czekałam z niecierpliwością na twoje tłumaczenie...
jak zwykle nie jesteś w stanie mnie zawieść - na prawdę nie potrafisz... Twisted Evil
genialne tłumacznie, lekkie, przyjemne w czytaniu... jednocześnie pochłaniające i absorbujące...
bardzo mi się podoba sytuacja widziana oczami Edwarda Smile jest taki... no cóż... zadziwiająco nieporadny... taki.... niepewny... niezdecydowany, a jednocześnie za wszelką cenę chce udawać pewność siebie... no... uwielbiam go takiego...

mam nadzieję, że autorka pociągnie to dalej Smile

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 22:24, 15 Lis 2009 Powrót do góry

Cytat:
a ja jak zwykle krótko i beznadziejnie

Rolling Eyes Czarodziejko, no co ty? Nigdy nie piszesz beznadziejnie. Ja kocham twoje komentarze. Nie mówiąc o wierszach...*rozmarzyła się*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mała mi.
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Duże na "K" ;- D

PostWysłany: Pon 17:18, 16 Lis 2009 Powrót do góry

Cytat:
przeżyłam miłe zaskoczenie bo spodziewałam się pewnego siebie, brawurowego Cullena
No właśnie... Ja też. Byłam w szoku Very Happy
Ale to słodkie, że on jest taki nieśmiały. Chyba się w Nim zakochałam *_____________*

Ale w AIEW nie tylko Ed mnie zaskoczył. W ogóle całe mnie zaskoczyło. To nie jest jakiś tam sobie inny klimat niż AIEK. To jest zupełnie inne. Takie smutne... ( po za tym momentem, bo przy nim leżałam i kwiczałam:
Cytat:
Lpj zrb to Eddo! Bde wdzła jsl tgo nie zrbsz. uściski – suka.
Chichocząc, napisałem odpowiedź.
Psłchj dzwko, zrbę to tlko dltgo, bo mnie zmszsz. bję się twgo srpwgo. kchm cię,mrau – dupek.
Ha ha ;- D ) Ta samotność Edwarda, otaczająca go rutyna. Ja bym tak nie mogła... A jednak on to lubił. Choć chyba tylko pozornie. Kiedy czytałam o tym jakby chciał wyjść do ludzi, ale przez strach nie potrafił to aż mnie ściskało. Znam to uczucie i myślę, że jestem w stanie sobie wyobrazić co on czuł. Albo kiedy mówił o pustce w swoich myślach:
Cytat:
Wewnątrz niej panowała cisza, nie istniał tam żaden wewnętrzny głos, nie było żadnych wątpliwości ani bólu
... To jest według mnie okropne :-(
Ogólnie AIEW ogromnie melancholijnie wpłynął na mój nastrój ( ale i tak jestem VERY szczęśliwa , że go dodałaś Dzwoneczku ;- D ). Jakoś mnie wzięło na refleksje. Lubię jak coś co czytam wywołuje u mnie takie emocje i myślę, że tego właśnie chciała autorka. Zadziwić i zmusić do refleksji. Teraz nie mogę przestać myśleć jak WSZYSTKO wyglądało od strony Edwarda. Normalnie zaraz mnie tu cholerka trafi, o xD
A później przeżyłam chwilę grozy kiedy stwierdził, że Jazz jest kretynem. Było tak: *szczena na dół*"Ej! To miała być miłość od pierwszego wejrzenia! E no!". Ale była od drugiego, też nieźle ;- D
I wcześniej mówiłam, że rozbawił mnie tylko jeden tekst w AIEW, ale właśnie sobie przypomniałam o końcówce jak zadzwonił do Rose ze "świetną wiadomością" ( hip hip hurraa! ) - ha ha ha, to jak dla mnie też było komiczne.

No to chyba tyle Smile
Już się nie mogę doczekać 9 rozdziału, aa!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin