|
Autor |
Wiadomość |
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Nie 19:15, 27 Wrz 2009 |
|
Wszelkie powtórzenia (głównie) i błędy biorę na klatę :P miałam koszmarny tydzień, choć wiem, że to nie ma być wymówka a informacja ;P
W każdym razie: rozdział jest świetny, walka słowna i fizyczna Julki wraz z Nico jest świetna. Nie to, co Meyerowska szmira w czwartej części. Widzimy różne emocje: najpierw coś na kształt zadowolenia i tęsknoty, następnie złość, gniew, przemoc, wybaczenie, miłość. Pięknie. Krótki rozdział, ale obfitujący w wiele uczuć.
Następny będzie jeszcze lepszy :) a ostatni ... ach, poezja :P nie będę Was denerwować :P
Komentujcie, a będzie Wam dane dostać ciasteczko i kalafiorową, którą ugotuje Msq :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez CoCo dnia Nie 19:21, 27 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Pon 6:37, 28 Wrz 2009 |
|
Jako że nie poszłam na ten festyn wczoraj (i nie wyrwałam żadnego przystojnego torowicza ) dałam rady zwlec się rano z łóżka i napisać Ci coś na kształt konstruktywnego komentarza :D
Z początku FF wydawał mi się być nudny, ale teraz końcowymi rozdziałami pokazujesz, na co Cię stać. Piszesz naprawdę świetnie, wciąż coś się dzieje. W tym rozdziale już w ogóle wspaniale (fajne słowo, nie? ) opisalaś wszystkie emocje. Ta bitwa Nico z Julią była niesamowita. Tylko żeby tak mężczyzna kobietę uderzał... ? Szczerze powiedziawszy zdziwił mnie trochę dar Julii. Czy ja dobrze przeczytałam i ona ma skrzydła? Jak Nico? W ogóle to ona jest jakaś inna... No wiesz, te oczy, dziwny dar (dwa dary?). Ale podoba mi się
Błędów kilka biło, interpunkcyjnych, ale czytałam to wczoraj i nie chce mi się szukać Z tym, że te uderzenie czy jakoś tak, między wypowiedziami, napisałabym z dużej litery, a wg mnie kursywa nie jest potrzebna Dlaczego? A dlatego, bo jest to dialog, a wypowiedzi między nawiasami, tj. uderzenie, nie są bezpośrednim komentarzem do tekstu :D
Pozdrawiam,
Rathole
p.s. spiesze sie do szkoly i przepraszam za literowki itd |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Pon 15:01, 28 Wrz 2009 |
|
Nie, no... Nie spodziewałam się AŻ tylu komentarzy. Luuudzie, noooo. Weźcie mnie trochę podbudujcie, bo na razie staje na demotywacji... Aczkolwiek dziękuję pięknie mojej Becie i Wiernej Czytelniczce :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 15:26, 28 Wrz 2009 |
|
Czytając ten rozdział przeżyłam szok - Czy Julia dostała szkrzydeł??? Czy ja coś przeoczyłam? Chyba tak. Rozdział bardzo emocjonalny - świetny opis walki, taki brutalny, Nico bijący Julię trochę mi to nie pasowało... Ale Ty jesteś autorką, więc twoje prawa. Któs napisał że się rozwinęłaś w swoim ff, ze statecznego, takiego ciepłe kluchy zrobiłaś ff w którym akcja goni akcję, a każde kolejne wydarzenie zaksakuje, bohaterka przechodzi totalną metamorfoże i bardzo dobrze. Ciesze się że tak swietnie Ci to wyszło i czekam na więcej:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Pon 15:29, 28 Wrz 2009 |
|
jak zwykle nie moglam doczekac sie kolejnego rozdzialu i na ostatniej lekcji myslalam tylko o tym, aby isc do domu i czytac twoj ff :)
jak zwykle mnie nie zawiodlas, rozdzial jak zwykle wspanialy.
ciagle mnie zaskakujesz i tak bylo tez tym razem :D
uwielbiam ich wybuch gniewu, wspaniale opisujesz emocje targajace nimi,
wyrywanie drzew, walka, zaskoczylas mnie jak zwykle .
ciesze sie, ze julia wrocila do nico i mam nadzieje ze bd sobie zyc dlugo i szczesliwie, bo nie wyobrazam sobie innego zakonczenia niz happy endu :P
tylko ta misja Bogu, nie rozumiem tego za bardzo, jakie maja pelnic przeslanie.
czyzby julia nie byla wampirem? ech, jak zwykle za duzo pytan :D
bledow jak zwykle sie nie dopatrzylam, nie skupialam na nich uwagi, a jesli nawet byly, to nie rzucaly mi sie w oczy :)
dziekuje za rodzial, pozdrawiam,
Paramox22 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
veuna
Wilkołak
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg
|
Wysłany:
Pon 20:09, 28 Wrz 2009 |
|
Niee i po co ten Nico ;P? Sorry, ale on do mnie przestał przemawiać >P Powiem szczerze, że dwa poprzednie rozdziały czytałam jednym tchem. Opisy świetne, takie zmysłowe i konkretne! Podobało mi się strasznie, ale ten Nico...no strawić nie mogę. Jak dla mnie powinien dostać konkretnego kopa w dupę, a jego argumenty podczas kłótni zupełnie do mnie nie przemawiały. Szczerze mam nadzieję, że może jeszcze dostanie kopa w tyłek ;P Wybacz, ale naprawdę Nico mógłby zniknąć XD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 18:36, 03 Paź 2009 |
|
Wstawiam kolejny, przedostatni już rozdział :) Dzisiaj, bo moja beta się spisała, spięła swoje cztery litery i wysłała mi to dzisiaj :) Soł... Bon appetit! :D
poprzedni
Beta: CoCo
25. Powrót
- Co teraz? - zapytałam, nie kryjąc strachu.
- Po prostu tam wejdziemy - odparł, wzruszając ramionami.
- Nie wiem, czy jestem na to gotowa.
- Nigdy nie będziesz gotowa. Musisz po prostu stawić temu czoła.
Przed oczyma rozciągała się dobrze mi znana posiadłość, usytuowana w lesie, kilka kilometrów od głównej drogi. Teoretycznie nic nie powinno ściskać ani dławić, ale poczułam ukłucie w martwym sercu i nie mogłam zaczerpnąć tchu. Tyle wspomnień wiązało się z tym miejscem, a jednak bałam się wejść do środka i spotkać te wszystkie tak dobrze znane twarze, zobaczyć w nich litość, zrozumienie i... przebaczenie. Nie chciałam tego. Miałam nadzieję, że ukarzą mnie za to, co zrobiłam Nico lub będą krzyczeć.
Jednak tak się nie stało.
Gdy przeszliśmy przez próg, spotkało nas siedem wampirów, które ustawiły się w półkolu. Byłam stracona. Gdzie nie uciekłabym wzrokiem, tam napotykałam złociste oczy któregoś z Cullenów. Nie znalazłam w nich nienawiści, chęci zemsty, gniewu ani nawet krztyny złości. Tego się obawiałam... Automatycznie ścisnęłam dłoń Nico, a on moją. Zaczęłam coraz ciężej oddychać, choć przecież wcale nie potrzebowałam powietrza. Oczy zapiekły i poczułam, jakbym miała pod powiekami piasek.
Dopiero teraz, ze zdwojoną siłą uderzyły mnie żal, tęsknota, miłość, cierpienie, świadomość wyrządzonych krzywd i szkód, ale również nienawiść i wściekłość. Te dwie ostatnie skierowałam głównie w stronę samej siebie. Kiedy zajrzałam w ich źrenice, zobaczyłam kim są. Widziałam to, czego dostrzec nie mogłam wcześniej. Jako wampir i Anioł, mogłam zauważyć, jak bardzo mnie kochali, ile dla nich znaczyłam i czy bardzo cierpieli po moim odejściu. Nie mogłam znieść tego widoku. Czułam, że uświadomienie sobie tych wszystkich uczuć zabija mnie od środka, że za chwilę wybuchnę i rozpadnę się na atomy.
Spojrzałam w tęczówki Nico i to okazało się jeszcze gorsze. A może lepsze? Nie wiem, czy umiem opisać słowami to, co w nich zobaczyłam, ale nogi zadrżały, a kolana ugięły się pode mną. W oczach ukochanego widziałam płomień - niezdrowy, błyszczący i widoczny tylko dla mej osoby. Jednak to nie jakiś zwykły płomień. Bardziej przypominał polarną zorzę i mienił się tysiącami kolorów, których nazw nie znałam. Wiedziałam, że to wyjątkowy moment dla nas obojga, bo teraz nie byliśmy już parą wampirów ani zakochanych. Zobaczyłam w źrenicach dwie dusze: moją i jego - przeplatane miłością. Nie, to uczucie nie jest w kolorze czerwieni. Właściwie nie wiem jaki ma odcień, ale wiedziałam, że to właśnie ona. Widziałam też tęsknotę, która spowodowała chwilowe obezwładnienie ciała. Uczucie przeszywało na wskroś, zdawało się miażdżące, jednocześnie niszczyło i wznosiło ponad chmury, przytłaczało.
- To mnie zabija - wyszeptałam niemal bezgłośnie.
- Nie myl ciała z duszą, Julio - wyszeptał do ucha ukochany.
Kochał mnie, ale nie tylko to, co widział na zewnątrz tej powłoki, w której krył się Anioł, bo sługi Bożego nie dotkniesz, nie zobaczysz, nie posmakujesz. Zmysły to narządy zbyt prymitywne, by wiedzieć, że On jest. Aby to wszystko dostrzec, potrzebujesz szóstego zmysłu. Jedynego, który posiada twoja dusza. Potrzebna ci wiara.
Wiedziałam, że stanowimy jedno, ale ograniczały nas ciała. Mimo że trzymałam Nico za rękę, czułam, że nie jesteśmy wystarczająco blisko, a teraz chciałam w rzeczywistości stanowić z nim całość, jako dwie pasujące do siebie połówki. Nie, seks to nie rozwiązanie, jedynie uciecha, której potrzebowało ciało, a ja nie byłam teraz ciałem.
Potrzeba zjednoczenia się rozdzierała mnie od środka. Powodowała, że znów czułam się jak człowiek. Nie mogłam złapać tchu, miałam wrażenie, że serce pęka, a nogi uginają się do tego stopnia, że musiałam przytrzymać się ukochanego, żeby nie upaść. Wciąż patrzyłam w jego oczy, swoiste zwierciadło, żebym mogła dostrzec to, czego doświadczałam. Dwa mieniące się setkami kolorów płomienie złączyły się w jeden, a wstęga nieznanego mi odcienia raz po raz przebijała je tak, jakby chciała zszyć je ze sobą nieznanym, pięknym i niezniszczalnym ściegiem. Nie potrzebowałam już pocałunków i dotyku, bo moje JA nie było już czymś namacalnym.
Wciąż wystarczało mi patrzenie w oczy Anioła, by osiągnąć najwyższe spełnienie i widzieć, jak nasze dusze wreszcie stają się jedną. Wtedy poczułam nieznaną moc, którą ciężko było udźwignąć. Jakby zewsząd napierał głaz, jednak mogłam go unieść i dźwigać tak długo, jak będzie mi dane.
Jesteś gotowausłyszałam szept Anioła, który nawet nie otworzył ust.
A ja nie musiałam już zadawać pytań, bo byliśmy jednym. Wiedziałam na co jestem gotowa.
Wiem odparłam w myślach, uśmiechając się delikatnie.
Płomienie w oczach Nico przygasły i znów staliśmy się duszami zamkniętymi w wampirzych ciałach. Teraz rozumiem, czemu akurat one były dla nas najodpowiedniejsze. Otóż dlatego, iż inne nie zniosłoby tak wielkiego obciążenia i odpowiedzialności, którym jest noszenie w sobie Anioła.
Wszystko to zabrało nam niewiele czasu. Wydawało się, że godziny, tymczasem zaledwie kilka minut. Cullenowie nadal stali przed nami i przypatrywali mi się z tymi samymi wyrazami twarzy i przepełniającymi ich uczuciami, jednak teraz mnie nie przytłaczały. Czułam w sobie nieznaną moc i światło, dzięki którym wszelkie uczucia stały się znane i ze wszystkimi potrafiłam się zidentyfikować, jednak nie oddziaływały w ten sam sposób, co wcześniej.
Wiedziałam, że Edward doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co ja i Nico właśnie przeżyliśmy, znał również nasze myśli. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się delikatnie, jego oczy mówiły wręcz: "Witaj z powrotem". Odetchnęłam i podeszłam do 'rodziców', by przywitać się z nimi. Esme chyba nie mogła wytrzymać tego całego napięcia i rzuciła mi się na szyję z cichym szlochem. Objęłam ją, całując w policzek. Powoli podszedł Carlisle i objął nas obie. Uśmiechnął się delikatnie, a w jego oczach widziałam to samo, co u Edwarda. Musnął ustami mą głowę - ten gest był pełen rodzicielskiej miłości. Carlisle'a również pocałowałam w to samo miejsce, co Esme, by za chwilę odejść i zwrócić się do Emmetta. Kiedy pokonywałam ten krótki dystans, rodzice pozostali przytuleni do siebie i oboje patrzyli, jakbym była ich odnalezioną córką.
Em złapał delikatnie moje dłonie w swoje wielkie ręce i również się przywitał. Wiedziałam, że to zachowanie jest co najmniej dziwne i w jego oczach dostrzegłam coś na kształt... przeprosin? Pokręciłam tylko głową, bo on nie miał mnie za co przepraszać, po czym sama rzuciłam mu się na szyję, ściskając przy tym mocno. Chłopak uniósł mnie i obrócił się wokół własnej osi, potem zatrzymał i podrzucił kilka razy w powietrzu, śmiejąc przy tym tubalnym śmiechem, którego tak bardzo mi brakowało. Przez zachowanie Emmetta poczułam się na chwilę jak dziecko. Sama zaczęłam się śmiać. Ta sytuacja przerwała męczącą ciszę i rozładowała kotłujące się napięcie.
- No już, Em! Postaw ją na ziemi! - krzyknęła Rosalie.
- Poczekaj, Rosie. Muszę się nacieszyć swoją małą siostrzyczką. Nie było jej z nami tak długo! - zawołał i pocałował mnie mocno w policzek, stawiając przy tym na ziemi. Zaśmiałam się jeszcze raz, uderzając Emmetta delikatnie pięścią w ramię, na co on wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
Moje dłonie przechwyciła Rosalie, po czym przyciągnęła do siebie i przytuliła delikatnie.
- Uwierzysz mi, rudzielcu, jeśli powiem, że za tobą tęskniłam? - zapytała, uśmiechając się promiennie.
- Nie wiem, Rose. Będę musiała przetrawić tę informację. Daj mi kilka dni - odparłam i obie zachichotałyśmy.
Skierowałam wzrok w stronę Belli i Edwarda. Chłopak uśmiechał się szeroko, natomiast Bella... cóż, raczej nie wyglądała na zadowoloną, na co wskazywały splecione na piersiach ręce, stopa tupiąca o posadzkę oraz wyraz twarzy, który mówił... Tak, była wściekła.
- Julio Kathleen Patridge, czy masz mi coś do powiedzenia?
Oho. Nikt nigdy nie używał mojego pełnego imienia i nazwiska. Chyba, że coś porządnie przeskrobałam. Czyżby ten moment nadszedł?
- Co? - spytałam zdezorientowana.
- Chcę, żebyś mi to wszystko wyjaśniła. Gdzie byłaś, co robiłaś, czemu Nico musiał szukać cię tak długo?
- Bello, wolałabym teraz o tym nie mówić - wymamrotałam, kładąc nacisk na słowo 'teraz', spuszczając przy tym głowę.
- Nie wywiniesz się od tej rozmowy - odparła, a jej twarz nadal pozostawała ściągnięta w grymasie, by za chwilę w mgnieniu oka się rozpogodzić.
Wywróciłam oczami na ten widok.
- A teraz chodź tu do mnie - powiedziała przyjaciółka i wyciągnęła ręce w moim kierunku.
Podeszłam i obie mocno się przytuliłyśmy. Edward objął nas tak, jak wcześniej Carlisle, a po chwili przyłączyli się do nas dodatkowo Jasper i Alice. Miło być znów w domu.
Z powrotem stanęłam obok Nico, a wszyscy nadal nam się przyglądali. To dość dziwne i pewnie zarumieniłabym się, gdybym mogła. Nagle Edward obrócił głowę w stronę Nico i przypatrywał mu się przez chwilę.
- Serio? - zapytał.
Nico spojrzał na niego, nie rozumiejąc, ale po chwili domyślił się w czym rzecz i pokiwał głową.
- Mamy w Egipcie znajomych i jeden z nich ma taki sam dar - odparł Edward na niemą odpowiedź Anioła.
- Chwila, moment! - zawołał Emmett. - O czym wy mówicie?
- Właśnie - zawtórował zaciekawiony Carlisle.
- Z tego, co wyczytałem z myśli Nicolasa, Julia ma taki sam dar jak Benjamin.
- Hej! To jest niesprawiedliwe - zaoponował Em. - Czemu wszyscy mają 'coś', a ja nie mam nic?
Zauważyłam, że Rosalie wywraca oczami na swojego mężczyznę.
- Jeśli nauczę się panować nad tą zdolnością to zrobię ci mega survival, Emmett - powiedziałam z uśmiechem, na co chłopak wyszczerzył się w mym kierunku.
- To mi pasuje! - zawołał.
- Najlepiej, gdybyśmy zaczęli trenować to od razu - powiedział poważnie Nico. - Potem będę musiał nauczyć cię walczyć - dodał, po czym zamilkł na chwilę, a Edward znów spojrzał na niego, wyczytując coś z myśli.
- A co my będziemy robić w tym czasie? - zapytał wampir, nieco zdenerwowany.
- Zostaniecie w domu. To nie jest wasza walka - odparł ukochany.
- Jaka walka? - spytał podniecony Emmett. - Dawać ich tu!
- Zostaniecie. W domu. - powtórzył dobitnie Nico. - Będziemy mieli odpowiednią pomoc.
Spojrzałam na Anioła, nie rozumiejąc niczego z tej rozmowy, podczas gdy on zajrzał głęboko w moje oczy i znów zobaczyłam tańczące płomienie. Po raz kolejny wyszliśmy z ciał, a Nico przekazał mi wszystko, co chciał, żebym wiedziała.
To nie będzie zwykła walka, bo od niej zależy wszystko. Wszystko…
______________________________________________________________
I jak? :)
Rozdział dostępny na chomiku
[link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Sob 19:29, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
veuna
Wilkołak
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 106 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Kołobrzeg
|
Wysłany:
Sob 18:55, 03 Paź 2009 |
|
No no, wielkie powroty po wielkich rozstaniach rzekłabym :D Słodko i uroczo, fajnie opisałaś reakcję Cullenów na powrót Julii :P Ehh a Nico no to juz chyba sama wiesz bo wielokrotnie o tym wspominałam <.< Nie lubię kolesia i tyle :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Paramox22
Zły wampir
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 281 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 32 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znad morza... no prawie xD
|
Wysłany:
Sob 19:24, 03 Paź 2009 |
|
ciesze sie, ze beta uwinela sie szybciej :D
julia i nico wreszcie razem, to cos na co oplacalo sie czekac :)
cullenowie jak zwykle przyjeli ja cieplo, na co w sumie sie nie dziwialam
chyba nie rozumiem jak to sie stalo, ze julia jest aniolem, jaki byl dar beniamina i co to za misja, ale mam nadzieje, ze to sie wyjasni w ostatnim (niestety) rozdziale
rozdzial jak zwykle cudowny. powtorze sie, wspaniale opisujesz ich emocje, bledow sie nie dopatrzylam :)
pozdrawiam,
Paramox22 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Sob 19:27, 03 Paź 2009 |
|
*wdech, wydech, wdech, wydech*
Kasiu moja droga, czekałam na ten rozdział od... od czasu, gdy Julia przemieniła się w wampira. Byłam tak cholernie ciekawa tego, jak zareagują Cullenowie, że sobie tego nawet nie wyobrażasz :D I się w końcu doczekałam. Cóż, zacznę od samej ich reakcji. Otóż przywitali ją bardzo miło. Nikt się z nią nie chciał kłócić, każdy zachował spokój i cieszył się z powrotu Julii. Rozbawiło mnie zachowanie Emmetta - ten to ma zawsze energię, większą niż Alice. Też bym się poczuła, na miejscu Julii, jak małe dziecko. Hm, uroczo musiało to wyglądać z boku Nigdy wcześniej nie zauważyłam, aby Rose miała coś do Julii, więc nie wiem, skąd wzięło się u mnie zaskoczenie, gdy przeczytałam, jak się z nią, w sumie, czule przywitała. Chciałabym mieć taką rodzinę, jak ona. A zachowanie Belli? Prawie spadłam z krzesła. Zachowała się, jakby Julia była jej córką :D Serio, myślałam, że padnę Ciekawi mnie natomiast, jak zachowywali się Cullenowie, gdy Julia zniknęła - co się w tym czasie wydarzyło, jakie emocje im przeżywały. Kilka rozdziałów temu dałaś nam krótki fragment o tym, co oni przeżywali. Szkoda, że już skończyłaś pisać ten FF - pewnie nic nie będziesz zmieniać - i raczej się o tym nie dowiemy
Pamiętam, jak kiedyś zdradziłaś mi trochę pomysłu na ten FF. Tzn. powiedziałaś mi coś jak chlipałaś mi w gadugaduskie ramię, że Cornelie ukradła Ci pomysł. Wcześniej wspominałaś coś o tytule - Anioły i demony - i teraz nasuwa mi się jedno rozwiązanie, tzn. to, co będzie w kolejnym rozdziale. Skoro tylko Julia i Nico, którzy są Aniołami(?) i wampirami w jednym, mogą tylko na tę bitwę (walkę? mniejsza o to :D) wyruszyć, więc może będzie ona (tj. walka) z... tymi złymi? Nie wiem, z demonami? Cokolwiek miałoby to oznaczać
Pisałam to już naście razy, ale muszę się powtórzyć. Masz naprawdę bardzo dobre pióro. Twoje opisy uczuć, przeżyć są rewelacyjnie napisane. Zawszę czuję się tak, jakbym stała gdzieś z boku, jakbym była jedną z postaci. Nie każdy posiada taką umiejętność. Potrafisz wprowadzić czytelnika w świat przedstawiony w swoim opowiadaniu, potrafisz czytelnika zaciekawisz, potrafisz sprawić, że będzie czytał dalej, że nie skończy w środku rozdziału, nieważne, czy wydarzenia będą mu odpowiadać, czy nie. Pamiętasz, jak rozmawiałyśmy o tym (chyba z Tobą, prawda?), że pomysł na opowiadanie to nie wszystko, że trzeba mieć i chęci, i w ogóle potrafić pisać. Wyobraź sobie, że Ty spełniłaś wszystkie te trzy najważniejsze czynniki. Jeżeli mogłabym tak powiedzieć, dumna jestem z Ciebie :D Choć takie rzeczy powinnam pisać raczej przy ostatnim rozdziale tudzież rozdziale i epilogu, ja musiałam zrobić to tutaj, teraz. Po prostu zaczarowałaś mnie i sprawiłaś, że wręcz pokochałam Twoją twórczość całym serduszkiem. Uwielbiam Twoją Julię - mimo że zachowywała się jak dz***a, nie szanowała się, a wcześniej także i była zbytnio zazdrosna o Nico i czepialska - i Twojego Nico, nawet jeżeli był takim kretynem i pozwolił Julii uwierzyć, że może przestać ją kochać. Uwielbiam Twojego Jaspera, za to, co zrobił Julii, jak chciał jej pomóc. Uwielbiam Twoją Bellę - między innymi za te matczyne słowa, które powiedziała w tym rozdziale, ale ogólnie za wszystko. I Edwarda - na przykład za te jego kanapki, którymi karmił Nico Poza tym sam Carlisle i Esme są naprawdę w porządku - przygarnęli Julię, choć tego nie musieli, dali jej dom, choć właściwie jej nie znali, i przywitali ją, gdy ich opuściła, najlepiej, jak można byłoby sobie wyobrazić. Naprawdę gratuluję Ci stworzenia tak niesamowitych postaci.
Choć Wen nie jest Ci już potrzebny, wysyłam Ci takiego tłustego, grubego niczym spasiony kocur mojej babci, abyś miała chęci, czas i pomysł na napisanie tych dwóch opowiadań, o których mi się już chwaliłaś. Od razu mogę pogratulować becie, bo spisała się naprawdę dobrze - kilka błędów znajdowałam, chyba zawsze, nawet teraz, choć nic nie wypisałam, było kilka zgrzytów, acz małych, jednak też miała (hm, wciąż ma, póki nie ma ostatniego rozdziału ) duży udział w tym FF.
Cholera, rozpisałam się, jakbyś naprawdę planowała zakończyć to opowiadanie na tym rozdziale. Hm, zaskoczyłam Cię, prawda? Cóż, w wolnych chwilach, które mogę nazwać opierdalaniem się, czytam niektóre opowiadania :D A na GG chciałam Cię jedynie wkurzyć :D Spróbuj mi wywinąć coś takiego przy Zagubionych, to Ci tyłek skopię i zobaczysz
Pozdrawiam, ściskam, całuję i takie tam,
Rathole (rzekłabym, choć to trochę już dziwnie zabrzmi, znaczy się wiesz, jakbym puca () waliła, wierna i oddana fanka oraz czytelniczka :D)
Edit:
Matko i córko, pisałam ten komentarz pół godziny Jak mi nie dasz takiego samego na końcu Zagubionych, to Ci skopię tyłek :D Istnieje więc możliwość, że dostaniesz dwa razy. Hm, nawet mocniej niż ja od Ciebie przez GG :D |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Sob 19:29, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Sob 19:44, 03 Paź 2009 |
|
Paramox22 napisał: |
chyba nie rozumiem jak to sie stalo, ze julia jest aniolem |
Kiedyś w którymś rozdziale Nico powiedział, że Julia ma w sobie to "coś", że ma siłę, która jest jednocześnie darem, by przyjąć Anioła
Rathole napisał: |
Szkoda, że już skończyłaś pisać ten FF - pewnie nic nie będziesz zmieniać - i raczej się o tym nie dowiemy |
Właśnie wciąż zastanawiam się nad napisaniem kilku łatek do tego opowiadania, ale to Wy - czytelnicy - zadecydujcie, czy chcecie je czytać, czy nie :)
Rathole napisał: |
Choć Wen nie jest Ci już potrzebny |
Gówno prawda :D Piszę kolejny ff :D Może nie do końca jest tym, o czym Ci wspominałam, ale w jakimś tam stopniu będzie połączeniem jednego i drugiego :D Może nie będzie to jakiś szał, ale wydaje mi się, że tak bardzo źle nie będzie. Niemniej jednak, podzielę się tym z Wami
Pamiętacie, jak CoCo obiecywała w moim imieniu ciasteczka? :D Bierzcie przykład z Rath. Rath, dostajesz ode mnie torta :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Sob 19:45, 03 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Nie 18:01, 04 Paź 2009 |
|
Paramox22 napisał: |
ciesze sie, ze beta uwinela sie szybciej |
ej! Ja mam login/imię itp! :P nie jestem AB, czyli Anonimową Betą :P
Rath: spadłam z krzesła, widząc Twój kilometrowy komentarz :P za to masz już plus i
(nie, to NIE jest łapówka!)
Rathole napisał: |
A zachowanie Belli? Prawie spadłam z krzesła. Zachowała się, jakby Julia była jej córką. Serio, myślałam, że padnę |
to fakt ;] aczkolwiek miało to po prostu zabrzmieć groźnie :P niektórzy przyjaciele w ten sposób reagują :)
Rathole napisał: |
Ciekawi mnie natomiast, jak zachowywali się Cullenowie, gdy Julia zniknęła - co się w tym czasie wydarzyło, jakie emocje im przeżywały. Kilka rozdziałów temu dałaś nam krótki fragment o tym, co oni przeżywali. Szkoda, że już skończyłaś pisać ten FF - pewnie nic nie będziesz zmieniać - i raczej się o tym nie dowiemy |
Moja droga, nie wszystko stracone :P Msq zawsze może dopisać jakiś outtake, prawda ? :> trzeba się ładnie uśmiechnąć i hm, nie wiem, zaśpiewać/zagrać na pianinie/ugotować kalafiorową (oponuję za ostatnią opcją!)
Rathole napisał: |
Od razu mogę pogratulować becie, bo spisała się naprawdę dobrze - kilka błędów znajdowałam, chyba zawsze, nawet teraz, choć nic nie wypisałam, było kilka zgrzytów, acz małych, jednak też miała (hm, wciąż ma, póki nie ma ostatniego rozdziału Wink) duży udział w tym FF. |
dziękuję ;] choć jestem tylko człowiekiem ;P błędy mam na co dzień :P często na zajęciach przywołujemy błędne formy, a wiadomo - one jednak zostają w głowie, cóż ;]
Rathole napisał: |
Jak mi nie dasz takiego samego na końcu Zagubionych, to Ci skopię tyłek |
To groźba! Nie dam pobić mojej Msq :P w ogóle sama miałam się zabrać za Twoich Zagubionych, Rath ;]
Troszkę wtrąciłam się w Waszą pogawędkę, ale trudno ;P wybaczycie mi. Musicie! (dałam ciasteczko, bardzo smaczne, polecam!)
Masquerade. napisał: |
Piszę kolejny ff |
potwierdzam :) myślę, że jak inni napiszą takie komentarze jak Rath, to Msq zjawi się z nowym opowiadaniem już niedługo :> ale wiadomo, musicie dokarmić wena. Rath go nakarmiła na 3 dni już :P
Ok, no, to tyle, co chciałam napisać. Zostałam zmuszona do komentarza :P pewnie Msq mnie teraz wyklina na gg, bo przestałam jej odpisywać, ale powinna mi wybaczyć, widząc ten komentarz. ;] |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Nie 20:17, 04 Paź 2009 |
|
Obiecałam? Umęczona po weselu i poprawinach postanowiłam naskrobać coś jeszcze dziś :)
Jestem tu po raz pierwszy i czuję się lekko... ahh, wstydzę się tak wtrącać na koniec, ale lepiej późno niż wcale :) A że przeczytałam, to głupio byłoby jechać na samych pochwałach czy komentarzach na gg.
To może od początku. Długo, długo tego nie czytałam. Wiedziałam, że Anioły... są twoje - w związku z czym powinny być dobre XD, ale jakoś ciężko było mi się za to wziąć. Ale pewnej pięknej, sobotniej nocy - przez ciebie - naszło mnie na robienie mbooków i tak oto o 3 w nocy miałam przeczytaną połowę ff'a. Już wtedy oczywiście wiedziałam, że to ma to "coś", ale potem znowu minęło trochę czasu, zanim nadrobiłam resztę zaległości. Ubiegły czwartek przypłaciłem humorem - bo się nie wyspałam - żeby tylko skończyć czytać. I tak jak już ci pisałam, z każdym rozdziałem było coraz lepiej. Początek był fajny, ale... zwyczajny. Pomysł z aniołami naprawdę trafiony, bo to w końcu coś nowego - przynajmniej dla mnie. Naprawdę zakochałam się w tym ff'ie po przeczytaniu rozdziałów, w których Nico zaczął ignorować Julię. To właśnie wtedy się popłakałam. Nie mogłam czytać, bo literki w telefonie były za małe, żeby czytać je ze łzami w oczach. Ciężko skomentować mi teraz całą historię, ale właśnie ten moment najbardziej zapadł mi w pamięć. Nigdy nie spodziewałabym się, że Julia będzie wampirem. To stało się tak szybko, że było aż nie do uwierzenia. I to był kolejny rozdział, kiedy podczas czytania... zalałam wyświetlacz łzami. Najbardziej poruszające było to, że właśnie wtedy kiedy Julia była tak zrozpaczona, musiało dojść do czegoś takiego. To były moje ulubione fragmenty w całym opowiadaniu i chyba ograniczę się do skomentowania tylko nich. Tak, jestem okrutna, spodobały mi się te najtragiczniejsze XD
Kończy mi się już wen na komenta i nie wiem, co pisać. Aaa... już mam! Cudownie piszesz. I tu znowu - przynajmniej dla mnie - bardzo widoczne jest to, że im dalej, tym lepiej. A końcówka łącznie z treścią jest już... brak słów. Chyba, tak, Anioły wskakują na pierwszą pozycję moich ulubionych ff'ów.
Rathole napisał: |
Skoro tylko Julia i Nico, którzy są Aniołami(?) i wampirami w jednym, mogą tylko na tę bitwę (walkę? mniejsza o to :D) wyruszyć, więc może będzie ona (tj. walka) z... tymi złymi? |
Czy ja coś wiem? Kiedyś - w piękne wakacyjne dni - jak opowiadałaś mi, że męczysz się z zakończeniem, chyba coś o tym wspominałaś :D Czyli to będzie tak? Ahh, szkoda, że coś takiego szykujesz dopiero na koniec :) O ile się nie mylę i mam dobrą pamięć...
Wtrąciłabym się jeszcze z kilkoma błędami, mam nadzieję, że nikt nie będzie mi tego miał za złe
Cytat: |
Kiedy zajrzałam w ich źrenice, zobaczyłam kim są. |
Zjedzony przecinek po "zobaczyłam".
Cytat: |
- To mnie zabija - wyszeptałam niemal bezgłośnie.
- Nie myl ciała z duszą, Julio - wyszeptał do ucha ukochany. |
Cytat: |
Jesteś gotowausłyszałam szept Anioła, który nawet nie otworzył ust. |
Spacja.
Cytat: |
Wiedziałam na co jestem gotowa. |
Znowu brakuje przecinka.
Cytat: |
...jego oczy mówiły wręcz: "Witaj z powrotem". Odetchnęłam i podeszłam do 'rodziców' |
A tu chodzi mi o cudzysłowy. Raz taki, a raz taki. Wydaje mi się, że w polskim poprawny jest tylko ten podwójny, ale nawet jeśli nie mam racji, to lepiej zdecydować się tylko na jeden rodzaj
Cytat: |
Chyba, że coś porządnie przeskrobałam. |
A ten przecinek raczej zbędny.
Cytat: |
Edward objął nas tak, jak wcześniej Carlisle, a po chwili przyłączyli się do nas dodatkowo Jasper i Alice. |
Cytat: |
Czemu wszyscy mają 'coś', a ja nie mam nic? |
I tu to samo z cudzysłowem.
I mogę się jeszcze na koniec pochwalić, że ja coś wiem o kolejnym ff'ie? No ok, na zgodę już za późno, bo już się pochwaliłam, ale liczę, że niedługo dodasz pierwszy rozdział :) I po raz kolejny obiecuję - jak ja tego nie lubię, za leniwa jestem do robienia dalekobieżnych planów - że będę czytać. Tym razem od samego początku. Zresztą... początek mam już za sobą :P
To na tym chyba już skończę, robota odbębniona, skomentowałam rozdział, mam czyste sumienie i przynajmniej o jeden grzech mniej, że nie jestem niesłowna :P
PS Aha, byłam na początku spięta i przejęta. Chyba mi przeszło. Teraz jest mi za to gorąco :P |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Pon 16:16, 05 Paź 2009 |
|
Dziękuję ;* Jesteście kochane. Takie komentarze mnie motywują, normalnie. Tak bardzo, że wczoraj, jak już leżałam w łóżeczku, zakwitł mi w głowie całkiem niezły plan odnośnie mojego nowego ff... Tzn. wydaje mi się, że jest niezły :D Czy rzeczywiście - ocenicie same :)
mTwil dostała ode mnie ciasteczko. Tez chcecie? Wystarczy napisać komentarz taki jak powyższy :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Czw 18:47, 08 Paź 2009 |
|
Wszem i wobec pragnę ogłosić pewną rzecz. Usiądźcie wygodnie w fotelu/na kanapie/w łóżku/na podłodze, rozluźnijcie się, przygotujcie sobie herbatkę/mocny alkohol/kawę/inne (niepotrzebne skreślić) i delektujcie się chwilą ciszy, która nastała w tym temacie... albowiem powiadam Wam, że to nie potrwa długo! Niedługo Wasz spokój zostanie zakłócony przez krwiożerczy rozdział, który już szykuje się do inwazji i pragnie zagarnąć temat dla siebie, zabrać ze sobą do innego wymiaru zwanego 'Biblioteką'! Tak, koniec zbliża się nieubłaganie, a my nie jesteśmy w stanie tego cofnąć bądź opóźnić. O zgrozo, koniec Aniołów jest coraz bliżej!
W najbliższych godzinach zapewne krwiożercza bestia pojawi się, pokaże wiele literek, wtedy też będziecie mieli możliwość skomentowania, a potem ? Owa bestia pożre opowiadanie, potem nastąpi chaos i pustka.
Czy zwycięży zło ? Czy dobro jest zawsze 'dobrem' ? Czy nic nas już w życiu nie zaskoczy ?
Na te i inne pytania odpowie Wam jutro Msq i jej krwiożerczy potwór, porywający rozdział do 'Biblioteki', oczywiście, nie od razu :P
W każdym razie już możecie oczekiwać TOKDSM (Tego, O Którym Dużo Się Mówi). |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez CoCo dnia Czw 18:51, 08 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Czw 19:26, 08 Paź 2009 |
|
WitOjcie! Nadszedł koniec :) Za moment przedstawię Wam ostatni rozdział mojego pierwszego, acz nie ostatniego opowiadania, ale najpierw...
PODZIĘKOWANIA:
Zacznijmy od początku.
CoCo, trwasz ze mną od samego początku. Wspierasz, doradzasz, motywujesz. I w wielkiej mierze Twoja zasługa w tym, że dotrwałam z tym opowiadaniem do końca. Zaczęło się od zwykłego opowiadanka. Pamiętasz pierwotną wersję? Była do dupy. Potem pokazałam Ci kolejną, zaczęły się rozmowy na gg, przez telefon, na skype... Teraz mogę Ci się wygadać w każdej, naprawdę każdej sprawie. Często rozumiemy się bez słów. Nasza znajomość jest już czymś więcej niż tylko suchą znajomością z forum, ograniczającą się do pogawędek o opowiadaniu na gg. Jesteś moją najlepszą i jedyną Betą, a do tego kimś w rodzaju starszej siostry i przyjaciółki zarazem. Kocham Cię całym tym moim pokiereszowanym serduszkiem i dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłaś. I coś, co obiecałam:
Obie ją uwielbiamy :D Dla Ciebie, kochanie, zupa kalafiorowa, znana też pod nazwą "Ambrozja" :D
Słodkie ciasteczko wyrażające moją miłość :D
Został jeszcze gorący seks, ale tenże sprezentuję Ci, kiedy do mnie przyjedziesz :*
Rathole i mTwil, za pokazywanie błędów, komentarze tak konstruktywne, jak tylko można sobie zamarzyć, wspieranie mnie i topienie mojego wena w kisielu. Dzięki :*
Moderatorom: mistletoe i Susan za pomoc w dodawaniu kolejnych rozdziałów opowiadania. Niby się nie udzielały, ale bez nich nie wiedziałybyście, że jest nowy rozdział. Dziękuję również za to, że jesteście miłe i uczynne, do czego nie przywykłam na tym forum :)
I wreszcie... Dziękuję wszystkim Czytelnikom. Tym, którzy czytali, tym, którzy czytają i tym, którzy czytać będą. Bez Waszych komentarzy nie dotrwałabym do końca. Rzuciłabym to wszystko w cholerę i zajęła się czym innym, ale dawaliście mi kopa i motywację, by robić to, co robię i zrobiła to.
Dzięki Wam wszystkim mogę dzisiaj zaprezentować ostatni rozdział Aniołów i Demonów. Może to moje dziecię nie jest ambitne, ale pierworodne, przez co zawsze będzie szczególne.
Nie przeciągając, wstawiam ostatni, dwudziesty szósty rozdział + epilog. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Beta: CoCo
26. Próba
- Julio, świetnie sobie radzisz z opanowywaniem żywiołów, ale to się na nic nie przyda. Oni są ponad tym, potężniejsi od nas, poradzą sobie z twoimi zabiegami zanim nawet zdążysz mrugnąć. Zresztą… to będzie polana, więc pozostałoby ci jedynie panowanie nad ziemią i roślinnością.
- Ale, Nico, może…
- Julio, nie. Oni są wściekli z natury, a ty rozwścieczysz ich jeszcze bardziej. Zostaw sobie ten dar na inną okazję.
Naburmuszyłam się, kłótnia nie miała sensu. Wiedział lepiej.
Mój ukochany nigdy nie kontaktował się z naszymi „pomocami” w mojej obecności. Kiedy chciał to zrobić, wychodził gdzieś na długi czas, a ja nie wiedziałam: co robi ani gdzie się znajduje i nigdy nie chciał o tym mówić. Zastanawiałam się kim są te istoty, choć uzmysłowiłam sobie, że to ani ludzie, ani wampiry. Poniekąd byłam nawet przekonana o tym, że to raczej my będziemy pełnić rolę „pomocy”.
- Jesteś gotowa? – zapytał Anioł. W jego głosie słyszałam zaciętość, ale i obawę.
- Przy tobie zawsze – odparłam hardo.
- Już niedługo nie będę ci potrzebny – odparł i uśmiechnął się smutno, po czym pocałował delikatnie moje usta.
Nie rozumiałam, jak w ogóle mógł mówić coś takiego. Myślałam, że już wszystko sobie wyjaśniliśmy i byliśmy teraz bliżej niż kiedykolwiek.
- Jak w ogóle możesz tak mówić? – szepnęłam.
- Kochanie, Anioły są podporządkowane Panu. U nas pojęcie wolnej woli ma się nieco inaczej niż u człowieka. Służymy ludziom i Panu – do tego zostaliśmy stworzeni. Nie umiem ci tego wytłumaczyć, przekonasz się sama, na polanie.
- Czy już wiesz kiedy?
- Dziś. O zmierzchu.
- Czy oni już tam będą? – zapytałam, wiedząc o „nich” tylko tyle, że mają pojawić się w umówionym miejscu razem z nami. Nawet nie wiedziałam, o kogo konkretnie pytam.
- Tak – odpowiedział krótko.
Wszyscy siedzieli w salonie. Nikt niczego nie mówił, nawet się nie poruszał. Tylko oczy Edwarda skakały od jednej osoby do drugiej. Domyślałam się, że wyczytuje niepokojące i zaskakujące myśli. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi już wcześniej, teraz czekaliśmy tylko na zachodzące słońce. Nagle Nico poderwał się ze swojego miejsca i wypowiedział słowa, na które wszyscy dzisiaj czekali i których obawiali się najbardziej:
- Już czas.
Wstałam powoli i podeszłam do niego, by za moment odwrócić się i jeszcze raz ogarnąć wzrokiem bliskich. Byli bardzo zdenerwowani, a ja całkowicie spokojna. To dziwne, ale nie czułam się z tym źle. Po prostu miałam świadomość dwóch wyjść: albo przeżyjemy, albo zginiemy.
Odwróciliśmy się, by bez słowa przejść przez drzwi i puścić się biegiem przez las, na polanę. Słońce już zaszło, niebo stało się bezchmurne i gwieździste. Przyglądałam się temu zjawisku przez chwilę, napawając się pięknem.
Staliśmy na obrzeżach polany i dziwiłam się, że jeszcze czekamy. Spojrzałam pytająco na ukochanego, a on tylko przymknął oczy w odpowiedzi. Pozostało tylko wyczekiwanie.
Kilka chwil później, naprzeciwko nas, na drugim końcu polany stanęła zakapturzona postać, mniej więcej mojego wzrostu z jedną ręką opuszczoną wzdłuż tułowia, z dłonią przykrytą rękawem szaty. Druga zaś znajdowała się pod połami odzienia. Postać sunęła w naszym kierunku, a ja odruchowo ścisnęłam dłoń ukochanego. Ten odwzajemnił gest, chcąc mnie uspokoić.
Istota zatrzymała się tuż przed nami, po czym przemówiła:
- Czy jest gotowa?
Męski głos zahuczał w głowie, prawie jak uderzenie potężnego dzwonu, a jego echo zdawało nieść się po lesie. Skuliłam się i jęknęłam, bo to doznanie sprawiło fizyczny ból, ale poczułam również, że zalewa mnie jakaś ogromna fala nieznanego i silnego uczucia. Bałam się, choć ogarnięta żalem musiałam jednak stać się moim przeznaczeniem.
Nico również nie pozostał obojętny na ten nowy dźwięk, bo ścisnął dłoń jeszcze mocniej, ale zdawało się, że obcował z tym odgłosem od dawna.
Ukochany skinął głową.
W jednej sekundzie postać nie miała już na sobie ciemnej szaty z kapturem. Na początku zostałam oślepiona blaskiem, więc schowałam twarz w dłoniach, jednak musiałam zmierzyć się z tym, co przygotowano. Wiedziałam, że tak jasnego blasku nie daje nawet wybuch bomby atomowej, a oczy nie mogły przyzwyczaić się do tego widoku. Podnosiłam powoli głowę i zaczęłam dostrzegać kontury, a potem ogarnęłam z trudem całą sylwetkę postaci. Wydawało się, że ma na sobie spodnie z jasnego płótna, jednak nie wyglądało to na materiał, który mógłby zostać utkany ludzkimi dłońmi. Stopy zdawały się nagie, dzięki czemu zauważyłam również, że nie dotykały bezpośrednio ziemi. Tułów nie był okryty, przez co postać wyglądała na umięśnioną i idealną. Doszłam do wniosku, że nawet mój Anioł nie prezentował się tak wspaniale, jednak to, co czułam, patrząc na tę istotę, to coś więcej niż zachwyt - pożądanie, ale również szacunek i całkowite podporządkowanie. Wreszcie dojrzałam twarz postaci. Smukła, o bardzo delikatnych, niemal kobiecych i równocześnie bardzo męskich rysach. Wszystko idealne… Blade, pełne usta, spory, ale proporcjonalny nos, ciemne brwi i oczy… duże i niebieskie, a w ich źrenicach palił się biały ogień, który hipnotyzował. Kiedy w nie patrzyłam, widziałam ból i tęsknotę, ale nie takie, jakie można sobie wyobrazić. Moją twarz wykrzywił grymas, bo czułam się tak, jakbym płonęła żywym ogniem. Postać spuściła głowę, a ja poczułam ulgę. Jaskrawobiałe włosy istoty, pod wpływem tego gestu, spłynęły niżej, na jej klatkę piersiową. Spłynęły, ponieważ nie były to zwykłe włosy. Zdawały się falować niczym woda.
Trzymał On w dłoni wielki, płonący miecz, który iskrzył błękitnym ogniem, a jego rękojeść została wykonana z nieznanego materiału. Posiadał inne skrzydła niż my – ja i Nico. Nasze zdawały się takie, jakie zwykliśmy widzieć na świętych obrazkach: z piór, zaokrąglone u góry, z kolei jego zdawały się utkane z czystego światła, wyglądały jak macki. Skrzydło dzieliło się na siedem równych części, a każda z nich falowała i zdawała się żyć własnym życiem. Przenikała przez drzewa, znajdujące się dookoła nas, zaś rozpiętość mogła mieć około dwudziestu metrów. Wtedy już wiedziałam, z kim mam do czynienia i automatycznie, jakby był to odruch oczywisty i bezwarunkowy, klęknęłam przed nim i pochyliłam głowę. Wszelkie uczucia, które żywiłam kiedykolwiek wcześniej i do kogokolwiek - zniknęły, rozpłynęły się w powietrzu i zrozumiałam, co miał na myśli Nico. Odeszłam, choć nie chciałam. Opuściłam go mimo woli, bo teraz tej woli już nie miałam. Jedyną i nieskończoną miłością darzyłam Pana i teraz również odczuwałam taką samą tęsknotę i ból, bo chciałam być przy Nim, wielbić Go i znajdować się w Jego łasce. Wtedy wstałam. Blask postaci już mnie nie oślepiał. Poczułam się silna i połączona z nią jakąś niesłychanie dziwną więzią.
- Uriel – szepnęłam.
Archanioł uśmiechnął się niemal niezauważalnie i skinął głową.
- Jest gotowa – powiedział swym przenikliwym głosem, który teraz mogłam znieść, jednak nadal wywoływał ból.
Wtedy znikąd zjawiły się kolejne dwie postaci. Wszystkie podobne do siebie, jednak rozpoznałam je od razu. Uriel miał mnie jedynie przygotować na nadejście Gabriela i Michała. Teraz domyślałam się, że nie zniosłabym widoku ich wszystkich. Oblicze Gabriela zdawało się przepełnione miłosierdziem, ale mogłam w nim dostrzec również swego rodzaju zaciętość, natomiast twarz i spojrzenie Michała wyrażały jedną wielką tęsknotę. Wiedziałam, za kim tęskni, bo ja również przeżywałam to samo.
Poza trzema osobowościami zauważyłam coś jeszcze - świetlisty obłok, który rozciągał się nad Archaniołami.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Rafał – wyszeptałam.
Obłok podpłynął bliżej i zawirował przede mną. Czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie. Odpłynęło z mego ciała wszystko, co je jątrzyło. W końcu to imię oznaczało nic innego jak „Bóg uzdrawia”.
- Miło cię znów tutaj widzieć – odezwał się Gabriel, a jego głos powodował, iż ziemia zaczęła się trząść.
- Jak to…? – zapytałam cicho.
Jednak Archanioł nic nie odpowiedział. Wszyscy, jak na komendę, zwrócili się w jedną stronę.
Z ciemności zaczęły wychodzić różne postaci, ale nie odziane podobnie do Archaniołów. Miały na sobie zwyczajne ubrania, jakie nosi się w dzisiejszych czasach. Jeden z nich odziany był w artystycznie poprzecierane jasnoniebieskie dżinsy, czerwoną, opinającą ciało koszulkę, blond włosy spięte w kucyk, wygolone po bokach i… znałam go aż za dobrze.
Uśmiechał się przyjaźnie w moją stronę, a ja poczułam falę czegoś, co dobrze znałam, jednak nie mogło się przebić przez wewnętrzną barierę. Wiedziałam, co to za uczucie, ale teraz nie byłam już w jego rękach i czerwona mgła nie mogła złapać mnie w swoje sidła.
- Proszę, proszę – odezwał się Gabriel. – Widzę, że nie próżnujesz.
- Nigdy – odparł mężczyzna, uśmiechając się zawadiacko.
- Jakbyś mało złego narobił na tym świecie. Jak się mają dzieci? - zapytał Archanioł.
- Nadzwyczaj dobrze – odrzekł mężczyzna.
- A jak się miewają nasi bracia na dole? – zadał pytanie Gabriel. Brzmiał sarkastycznie, jednak jego głos pobrzmiewał tęsknotą.
- Również nie narzekają.
Ponownie poczułam uderzającą mnie falę znanego uczucia.
- Samaelu, dajże spokój – odezwał się Uriel. – Teraz już nic nie wskórasz, a nawet jeśli, to żaden z nas nie pozwoliłby na to.
Ten wzruszył ramionami tak, jakby chodziło o brak jego ulubionego smaku lizaka w sklepie, a nie o żywą istotę, którą niegdyś uwiódł.
- Zawsze warto spróbować – odparł, ponownie wyszczerzając zęby w uśmiechu.
- Czy to nie Asmodeusz powinien sprawować tę funkcję? Nie myśleliśmy, że powierzy ci opiekę nad swym kunsztem.*
- A jednak – odrzekł. – I chyba całkiem nieźle mi to wyszło, nieprawdaż? – dodał, puszczając do mnie oczko.
Wściekłam się. Byłam dla niego tylko kolejną dziwką.
- No, chyba mi nie powiesz, Michale, że to nie byłoby wielkie osiągnięcie? Już dawno żaden z Aniołów nie zszedł na złą drogę. I właśnie zaczynałem się nudzić, gdy pojawiła się ona. – Kiwnął głową w moją stronę. – Idealna okazja, do sprawdzenia się. Już miałem zaprowadzić jej duszę do Piekła, kiedy pojawił się ten chłoptaś. – Teraz wskazał na Nico.
Anioł nawet nie drgnął na dźwięk tego określenia.
- Gdyby bardziej pilnował swojej panienki, to teraz by tu nas nie było.
- Jeśli nie teraz - to później, ale to stałoby się tak czy inaczej – odparł Uriel.
Samael ponownie wzruszył ramionami.
Zza pleców upadłego Anioła wyszedł kolejny. Wysoki i szczupły. Jego twarz zdawała się niezbyt szczególnie urodziwa, z wyrazem takim, że napawał mnie lękiem.
- Astaroth, cóż za niespodzianka! – zakpił Uriel. – Gdzie podziali się twoi pomocnicy?**
- Dzisiaj mają wolne. Nie wydaje mi się, żeby ta gra wymagała aż tylu osób.
- Pozwól, że ci przypomnę: ani ty, ani twoi pomocnicy NIGDY nie byliście jednymi z nas.
- To był skrót myślowy. Załatwmy to szybko, bo widzisz, mam mnóstwo pracy. – Wyszczerzył się znacząco, a moim oczom ukazał się garnitur zębów, składający się z samych ostrych i białych kłów.
- Nie dziwię się. W dzisiejszych czasach? Musisz mieć roboty po pachy.***
- Nawet sobie nie wyobrażasz – odparł Astaroth, wzdychając teatralnie.
- Wasz czas dobiega końca – powiedział nieprzytomnie Gabriel, patrząc gdzieś w dal.
- Bo? – zdziwił się Samael.
- Bo nigdy więcej na to nie pozwolimy. Ludzie są jeszcze zbyt słabi, by wiedzieć co jest dobre, a co złe i nie potrafią wybrać pomiędzy tymi dwoma.
- Jesteś pewien? – zapytał nowy głos, którego właściciel właśnie wychodził z ciemności. Dźwięk zdawał się czysty jak łza, głęboki, wibrujący, bardzo męski, niemal erotycznie brzmiący. Tak właśnie wyobrażałam sobie niegdyś idealne męskie brzmienie - dziewczęta zawsze wyobrażają sobie takie głupie rzeczy – dlatego, kiedy już go zobaczyłam, nogi ugięły się pode mną i nie wierzyłam własnym oczom.
Czy to możliwe?
Jak on się tu dostał?
Otóż kilka kroków ode mnie stała najpiękniejsza istota. Kiedyś wyśniłam sobie mężczyznę idealnego i to właśnie on! Teraz pojawił się tu, mogłam go dotknąć. Ubrany w czarny garnitur z rozpiętą marynarką, zaś pod nią założona jedwabna koszula w kolorze nieutlenionej krwi, odpięta, ukazująca opalony tors. Usta pełne, włosy kruczoczarne, wydatny nos, a oczy o odcieniu takim samym jak moje. Na żywo był jeszcze piękniejszy niż w marzeniach.
Uśmiechnął się do mnie, ukazując równe śnieżnobiałe zęby i wtedy zrozumiałam z kim mam do czynienia.
Miałam teorię, która dotyczy Złego.**** Nie spotkałam się z takową nigdy wcześniej, ale jeden konkretny powód, który pozwala mi sądzić, iż Zły wcale nie jest czerwoną poczwarą złożoną z góry mięśni, skrzydłami nietoperza, krogulczymi pazurami, dwoma wielkimi rogami i co tam sobie jeszcze ludzie wymyślili. Moim zdaniem jest on uosobieniem naszych najskrytszych marzeń. Wygląda tak, że nogi miękną, ponieważ dopiero kiedy go zobaczymy, stwierdzamy, że pójdziemy za nim w ogień… i z reguły tak właśnie się dzieje.
Zły nie ma płci – zależy ona od tego, kogo właśnie chce uwieść - kobietę lub mężczyznę. Nie ma też określonego wyglądu. Przybiera taki, jaki aktualnie znajduje się w podświadomości wybranej ofiary. Głupia teoria? Możliwe, ale czy ludzie szli by za nim ślepo, gdyby rzeczywiście wyglądał jak potwór? Nie sądzę.
I to właśnie stąd wiedziałam, że stoję twarzą w twarz z pierwszym Upadłym. Bałam się. Bałam, że gdy się do mnie odezwie i zamruczy, bym za nim poszła, zrobię to. Nawet się nie zawaham, choć miałam również siłę - Moc nadaną z góry po to, bym potrafiła oprzeć się pokusie, odróżniła co złe a co dobre, bo takie właśnie są Anioły.
- Lucyfer – powiedział Michał i nie wiem czy to, co zobaczyłam potem, zdawało się tylko imaginacją, czy rzeczywiście tak się stało.
Otóż miałam wrażenie, że Archanioł chciał wykonać gest, który wykonuje się, kiedy dawno się kogoś nie widziało, czyli rozłożenie ramion. Jednak jedynie uniósł delikatnie ręce do góry i począł je rozkładać, ale opamiętał się i opuścił je na powrót, a wszystko to trwało jedynie ułamki sekundy. Natomiast głos Michała nie wyrażał pogardy. Nie było w nim słychać nawet jej marnego cienia. Na pierwszym planie słyszałam tęsknotę, na drugim zaś żal.
- Tak, to ja. Za tę genialną oprawę graficzną podziękujcie waszej damie – odparł z uśmiechem, puszczając do mnie oczko.
Wzdrygnęłam się.
- Umówmy się tak – zaczął Upadły – wezmę ją – Wskazał na mnie – a resztę ludzi zostawię w spokoju. Dobry układ?
- Nie ma mowy – powiedział Nico.
Lucyfer nawet na niego nie spojrzał.
- Cóż oni ci uczynili, Bracie? – zapytał z żalem Gabriel. – Co mieli, czego ty nie dostałeś?
- Miłość – wyszeptał Upadły.
- Miłość? – zdziwił się Archanioł. – Czyż mało jej zaznałeś? – dodał z żalem.
- Miłość Ojca, głupcze! Oni dostali od niego wszystko!
- Ludzie zostali stworzeni na podobieństwo Ojca, ale nie są Nim! To istoty ułomne, nie potrafiące dokonywać słusznych wyborów. My zaś zostaliśmy stworzeni, by im pomagać, uczyć, sprowadzać na ścieżkę, prowadzącą do Pana! W swej nieskończonej miłości podarował nam wolną wolę, a ty, zamiast podziękować za tę łaskę i wykorzystać ją, sprzeniewierzyłeś się, niegodziwcze! Ojciec nadal kocha cię najmocniej, bo to ty miałeś nieść światło, ale wybrałeś inną drogę i odrzuciłeś uczucie, którym my nigdy nie zostaniemy obdarzeni! Niegodzien jesteś nazywać się Lucyfer!*****
Upadły zaśmiał się tylko.
- Kłamiesz! Wypędził mnie z nieba! Czy zrobiłby to, gdyby kochał?! – wykrzyczał, a ja miałam wrażenie, że teraz bardzo cierpi.
- Ja kłamię? Zapomniałeś, Bracie, jak to jest być jednym z nas… - powiedział smutno Gabriel.
Lucyfer spoglądał chwilę w dół, wydawało się, że rozmyślał. Potem skierował swój wzrok w moją stronę, jednakże zrobił to tak gwałtownie, że niemal podskoczyłam.
- Ona – wskazał palcem i poczułam, że się przemieszczam.
Zostałam sparaliżowana, mogłam ruszać jedynie głową i wydawać z siebie dźwięki, jednak nie przyszło mi do głowy, by to zrobić.
- Pójdziesz ze mną – dodał, po czym chwycił moje ciało w silne ramiona. Przestraszyłam się, bo… czułam się dobrze. Zbyt dobrze, ale też nie do końca. Jakaś siła wciąż pchała w stronę Archaniołów i Nico tak bardzo, że poczułam bolesne uciskanie w klatce piersiowej, a z ust wydobył się szloch.
- Nie płacz, kochana – rzekł Lucyfer tonem zatroskanego kochanka i pocałował kącik mego oka, w którym czaiła się pojedyncza łza.
Potem spojrzał w stronę towarzyszy i ostatnim, co zobaczyłam, był Nico, wyrywający się i zatrzymujący go Uriel. Potem nastała ciemność.
No, może niezupełnie ciemność.
Owszem, dookoła nas nie dojrzałam niczego: ani drzew, ani trawy, ani nieba, ani gwiazd – nic. Tylko czarna pustka, jakby ktoś przykrył świat czarną płachtą. Zdawało się dziwnie jasno, wszystko widziałam normalnie, jak w dzień, co nie zmieniało faktu, że nadal niczego tu nie spostrzegłam, poza otaczającą czarną płaszczyzną.
Poczułam obejmujące w talii ramiona i delikatny pocałunek ciepłych warg na szyi. Próbowałam wziąć głębszy oddech, ale urywał się, usiłowałam wyślizgnąć się z objęć, rozluźnić uścisk, ale nie dałam rady. Czułam, że determinacja niedługo obróci się w pył i zostanę stracona jak inne dusze. Nie chciałam myśleć o tym, że on wygląda jak ze snów. Musiałam uwierzyć, że jest okrutny i bezwzględny.
- Wcale nie – zamruczał cicho do ucha. Słyszał myśli. – Powiedz sama. Czy ja naprawdę jestem taki zły? – zagruchał.
Zacisnęłam mocno oczy. Nie chciałam widzieć ziszczenia sennych marzeń. Próbowałam sobie wyobrazić obleśną poczwarę, której z pyska cieknie kwas.
- Tak – odparłam przez zęby.
- Naprawdę tak myślisz? – zapytał z żalem.
Nie mogłam zapomnieć tego, że wszystko - co robią Upadli oraz cała reszta Piekła - jest na opak. Kłamią za każdym razem, teraz już pewnie nawet nie będąc tego świadomym. Byłam więc jednocześnie pewna, iż ten żal jest również udawany.
- Tak – odrzekłam ponownie.
- I na pewno nie chcesz ze mną zostać? – zadał kolejne pytanie, pocierając nosem szyję.
- Nie – powiedziałam stanowczo, nadal zaciskając oczy.
- Rozejrzyj się tylko. To wszystko może być twoje.
Uchyliłam powieki. Znajdowałam się w sypialni. Mogłam to wywnioskować, widząc ogromne łoże z baldachimem. Pokój zdawał się pełen przepychu, podejrzewam, że reszta posiadłości wyglądała tak samo.
- Nie chcę tego. Nie potrzebuję. Mam już wszystko.
Fascynacja przeszła bardzo szybko. Kłamał i był czystym złem. Wszystko, co pokazywał, to bujda i złudzenie.
- A gdybym dał ci to, co Samael? Rozkosz większą niż wszystkie inne razem zebrane? Ja mogę więcej. Spotęguję tamte doznania jeszcze bardziej.
Przeszedł mnie dreszcz na samo wspomnienie, jednak uśmiechnęłam się delikatnie.
- Lucyferze, zostałam obdarzona Łaską. Nie jestem człowiekiem ani nawet wampirem. Rozmawiasz z Aniołem. Co prawda takim, który dopiero ponownie wkroczył na ścieżkę prawości, ale jednak Sługą Bożym, więc chyba zdajesz sobie sprawę, że nie przyziemne sprawy mi w głowie…
- Zostań ze mną. Proszę. Bądź moją królową. Potrzebuję cię – powiedział rozpaczliwie.
- Dobrze wiem, że kłamiesz.
- Proszę… - Złożył dłonie w błagalnym geście i wpatrywał się w oczy. Rzeczywiście, były podobne do moich. Możliwe, że zawierały jakieś głębsze przesłanie, które na chwilę obecną miałam w nosie. Chciałam się stąd wynieść. Niech marzenia pozostaną marzeniami, sny snami, a rzeczywistość niechaj pozostanie rzeczywistością, do której chcę już wracać.
- Nie – odparłam stanowczo.
- Oferuję ci swoje królestwo, nieskończoną rozkosz, wszystkie bogactwa świata, siebie, a ty odmawiasz?!
- Tak. Królestwo, w którym chcę być, jest w Niebie, a wszystkie skarby świata mam tutaj. – Wskazałam na miejsce, w którym znajdowało się serce. – Teraz faktycznie, nie bije, ale jest. A w nim posiadam całe szczęście i skarby, jakie można sobie wymarzyć. Nie będziesz mnie miał, Lucyferze. Oboje dobrze wiemy, że nie dla mnie jest to wszystko. – Wskazałam dłonią otaczające nas bogactwa. – Nie sprzeniewierzę się, bo potrafię kochać, w przeciwieństwie do ciebie. Pozwól mi wrócić. Bardzo za nimi tęsknię.
W mgnieniu oka znalazłam się znów na polanie. Cała, zdrowa, bez obrażeń na ciele i umyśle. Podeszłam spokojnie do Aniołów. Uśmiechnęłam się i rzuciłam na szyję Nico. Miłość do niego wróciła. Nie taka jak poprzednio, bo inna, lecz to właśnie ona…
- Dziękujemy – zagrzmiał Uriel.
Uniosłam brwi w zdziwieniu.
- To był test. Zarówno dla ciebie, pojedynczej jednostki, jak i dla Aniołów. Pokazałaś, że jesteśmy godni miłości Pana, a Zło nie dostanie więcej do dyspozycji całego wieku panowania nad ludźmi. Dzięki tobie będziemy mogli interweniować.
Podszedł do mnie Gabriel, spojrzał głęboko w oczy i znów poczułam się mała, przytłoczona i niezwykle cierpiąca. Położył swe dłonie na ramionach. Wyglądały na wiotkie, eteryczne, delikatne, ale ich dotyk palił, a ciężar wgniatał w ziemię. Czułam ból, cierpiałam… Zerknęłam na Archanioła, nie wiedząc co myśleć. Coś miało się stać.
- Wykonałaś swoje zadanie, Julio – zaczął, uśmiechając się promiennie. Jego dłonie wciąż paliły ciało. – Możesz teraz spokojnie wracać.
- Wracać? Gdzie? – zapytałam przestraszona, a obraz przed oczami zaczął się rozmazywać.
W tym momencie czułam się tak, jakbym znikała. Pogrążyłam się w pustce i już miałam zacząć panikować, kiedy zdałam sobie sprawę, że mogę się poruszać i uchylić powieki.
Kiedy to zrobiłam, nie miałam pojęcia, co jest grane. Leżałam na szpitalnym łóżku, podłączona do kroplówek, w białym pokoju. Radio grało cicho stare przeboje, w wazonie na szafce nocnej stały stokrotki. Popsuł mi się wzrok i węch, i jak, u licha, wbili mi te igły?! Natychmiast zaczęłam je wyjmować, gdy do pokoju weszła kobieta. Rozpoznałam w niej mamę, choć wyglądała na dużo starszą niż ostatnim razem.
- Kochanie! Zostaw te kroplówki! – zawołała. – Richardzie! Obudziła się! Julia się obudziła!
Do pokoju wpadł tata, jego twarz również naznaczył czas. Za nim weszła wysoka, ładna blondynka. April?
Co, do cholery?!
- Obudziłam się? Jak to?
- Kochanie, byłaś w śpiączce przez tyle lat! Poleciałaś do Phoenix spotkać się z Bellą. Okazało się, że wcale jej tam nie ma. Wkładając swoje bagaże z powrotem do taksówki, poważnie uderzyłaś się w głowę klapą od bagażnika. Kierowca mówił, że czułaś się dobrze, gdy zemdlałaś i zawiózł cię do szpitala. Dostałaś krwotoku i zapadłaś w śpiączkę. Niedawno lekarze zauważyli krwiak, który postanowili natychmiast wyciąć i dzięki temu znów jesteś z nami! – zawołała uradowana.
Mnie natomiast wcale nie było do śmiechu.
- Czyli to wszystko… to tylko sen?
- To znaczy co? – zapytał tata.
- Nico, Cullenowie, Niebo i Piekło…
Rodzina uniosła brwi w zdziwieniu. Byłam o krok od wybuchu, kiedy rozległo się ciche pukanie.
Do pokoju wszedł Nico, ubrany w biały kitel. Wciąż przystojny, ale nie tak, jak wcześniej. Jego oczy nie były złote tylko zielone. Twarz zdawała się jak zwykle uśmiechnięta, a spojrzenie radosne.
- Obudziłaś się – powiedział z uśmiechem.
- Nico! Już myślałam, że to wszystko mi się przywidziało! – krzyknęłam, zarzucając mu ręce na szyję.
- Tak… - zaczął zażenowany, powoli zdejmując moje dłonie ze swojej szyi i spoglądając na moją zdziwioną rodzinę. – Rzeczywiście, mam na imię Nicolas. Dobrze zapamiętałaś. A co konkretnie… - przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefonu. – Przepraszam, żona – rzekł po chwili, uśmiechając się niepewnie i odebrał.
Odwrócił się tyłem i rozmawiał szeptem. Łzy zaczęły utrudniać mi widoczność.
- Czy możecie wyjść? Chcę się położyć. Tak dużo wrażeń – skłamałam, wymuszając uśmiech.
- Oczywiście, kochanie – powiedzieli rodzice, a April potaknęła. Na końcu wyszedł Nico, nadal rozmawiając, jednak odwrócił się i uśmiechnął się do mnie. Mój świat i całe życie obróciły się w pył.
*Asmodeusz „patronuje” prostytucji. Jak wiadomo z wcześniejszych rozdziałów – „Connor” - Samael uwiódł Julię, była traktowana jak… um… panienka lekkich obyczajów
**Jego asystentami są demony: Amon, Pruslas, Barbatos i Rashaverak.
***Astaroth jest demonem, zwodzącym za sprawą lenistwa, próżności, racjonalnych filozofii
**** widomo kim jest Zły
***** „Niosący Światło”
EPILOG.
Wszystko, czym żyła przez ostatnie lata, nie istniało. To, co zdawało się jej egzystencją nigdy nie miało racji bytu, więc czym teraz była? Co powinna ze sobą zrobić? Czy istniało coś, co mogłoby jej zadośćuczynić tę stratę?
Starała się zasnąć, może znów powróci do tego snu, wszystko się wyjaśni, dostanie jakieś wskazówki…
Tak się nie stało.
Za każdym razem, gdy otwierała oczy, widziała tę samą salę, grało to samo radio, a na szafce stał ten sam wazon ze stokrotkami.
Wściekła się, zerwała z siebie wszystkie kabelki, próbowała stanąć na nogi i wyjść z tego przeklętego pomieszczenia, ale nie mogła. Słaniała się i nie dotarła nawet do drzwi. Chciała się na czymś wyżyć, kogoś uderzyć, wyzwać, dać upust emocjom i cierpieniu. Zrzuciła ręką szklany wazon. Kałuża wody zamoczyła jej niebieskie kapcie, a kwiaty leżały pośród grubych odłamków szkła.
Płakała z bezsilności. Chciała wrócić. Chciała kochać, być kochaną, być kimś... Zdawała sobie jednak sprawę, że to już nie wróci, skończyło się definitywnie. Podniosła kawałek szkła, nie zastanawiała się nad niczym. Cięła wzdłuż, aż do łokcia. Nawet bardzo nie bolało, tylko trochę szczypało. Położyła się znów na łóżku i spoglądała, jak czerwona krew robi coraz większe plamy na białej pościeli. Zachciało jej się spać, więc zamknęła oczy. Dźwięki dobiegały do niej stłumione. Usłyszała otwierane z impetem się drzwi, ale nie miała już siły, by unieść ciężkie powieki. Oddechy stały się krótsze, ruchy powolne, zredukowane do zupełnego minimum… Poczuła, że ktoś ją unosi.
- Coś ty zrobiła, Julio?! – zabrzmiał głos ukochanego mężczyzny. – Panie! Nie rób mi tego! – zaszlochał. – To był tylko kolejny test! Test! Coś ty zrobiła?! – powtórzył.
Minęło kilka chwil, może godzin, gdy Nico trzymał Julię w swych ramionach, gdy rzekł cicho:
- Żegnaj. – Ponownie załkał. – Teraz jesteś potępioną, ale dla mnie zawsze będziesz moją Julią – powiedział urywanym głosem.
Poczuła ciepłe łzy Nico na swojej dłoni.
- Kocham cię – usłyszała, wydając ostatnie tchnienie.
Znikała, spadała w nieodgadnioną przestrzeń, czarną, bezkresną pustkę. Czy tak wyglądała śmierć? A gdzie tunel, światło? Zaczęła nawet wspominać wszystko, co przeżyła. Poddali ją testowi po raz kolejny, a ona tego nie dostrzegła… Słono zapłaciła za brak zastanowienia. Myślała, jak bardzo kocha Nico, kiedy wpadła miękko w czyjeś ramiona.
- Witaj – odezwał się najbardziej męski ze wszystkich głosów. – Wiedziałem, że wrócisz. – Odwróciła głowę, by spojrzeć prosto w nieprzenikniony błękit oczu, zupełnie identycznych, jak jej własne…
Teraz same widzicie, że życie dziewczyny stworzonej przez mą wybujałą wyobraźnię nie było łatwe ani usłane różami. Nie miało takie być. Poniekąd chciałam uświadomić niektórym, że Dobro to brzemię, które winniśmy nosić całe życie; ciężkie, acz opłacalne. Natomiast Zło jest łatwe i piękne, dlatego łatwiej je wybrać. Wszyscy jesteśmy ludźmi i chcąc nie chcąc idziemy na łatwiznę. A pójście po najmniejszej linii oporu nie jest w porządku. Obiecajcie mi, że zawsze będziecie wybierały Dobro, choćby było bolesne i kopało po tyłku, dobrze? Bo pójście po najmniejszej linii oporu nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem, pamiętajcie.
Dziękuję Wam :*
_____________________________________________________________
Za błędy przepraszam i jeszcze raz wszystkim Wam dziękuję :*
Rozdział już niedługo na moim chomiku :)
[link widoczny dla zalogowanych]
Już jest :) |
Post został pochwalony 5 razy
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Pią 17:53, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Czw 20:10, 08 Paź 2009 |
|
Jak nie przeczytałyście rozdziału - nawet nie patrzcie na mój komentarz! Roi się od spoilerów.
Tak, tak, za błędy ja przepraszam, ale czasem ciężko mi się skupić. Mogę rzec tylko tyle, że kocham Msq całym serduchem!
Poza tym spełniła swój obowiązek (napisała dedykację na co najmniej 5 linijek :P) w każdym razie: obrazek, który jej wysłałam, wyraża wszystko, a resztę pokażę twarzą w twarz swojej siostrze, kochance, żonie, przyjaciółce, ulubienicy, zboczenicy (?). Nigdy bym nie przypuszczała, że znajomość z forum może zaowocować w taki sposób, zwłaszcza że mieszkamy daleko od siebie. Nie zamieniłabym jej na nikogo innego :*
A propos rozdziału: gdy go czytałam, wszystko wydawało mi się takie ... magiczne. Archaniołowie mnie zadziwili, Uriel wystraszył (wszystko dzięki Twoim opisom!), a Connor ponownie wkurzył. Nico okazał się podwładnym Panu, aczkolwiek nigdy nie przestał kochać Julki. Pierwszy test głównej bohaterki mogłam zrozumieć - każdy musi taki przejść, zwłaszcza że nie była osobą świętą. Jednak nie poddała się, odnalazła swą miłość w martwym sercu i pokazała, że nie bogactwa się liczą, ale wnętrze i to, co jest w sercu.
Sytuacja w szpitalu kompletnie (jak to powiada tłumaczka Twilight) zbiła mnie z pantałyku. Nie spodziewałam się tego kompletnie. Julka, która przewróciła się i straciła przytomność, będąc w śpiączce przez tyle lat ? Nico mający żonę i leczący Julię ? Rodzice, którzy nagle zainteresowali się swoim dzieckiem ? Te odwiedziny, normalność ... tak, ona przeszkadzała, zwłaszcza ona. Julka pragnęła być kimś wyjątkowym, miała złożoną psychikę. Żyła na pograniczu dwóch światów: wyimaginowanego, z aniołami, Cullenami, wampirami, Dobrem i Złem a rzeczywistością, która przytłoczyła ją w szpitalu. Koszmarem jest widzieć ukochanego, który nie uważa nas za najważniejszą osobę w życiu ...
Decyzja Julki, zakończenia tego marnego życia, do którego trafiła (bądź w nim trwała ?) zdziwiła mnie, choć spodziewałam się czegoś podobnego. Gdy rozbiła wazon, pocięła się i spoglądała na krew płynącą strumieniami, zastanowiłam się nad jedną rzeczą. Dlaczego jeszcze tyle tekstu przede mną ?! Wyjaśniło się to jednak.
Julka popełniła kolejny błąd, choć wcale jej się nie dziwię! Zostawiona na pastwę innego świata - po prostu chciała z tym skończyć. Myślała, że jeśli umrze, powróci do niej wspomnienie ukochanego, prawdziwej rodziny i miłości Bożej. Tak się nie stało. Usłyszała głos Nico, który zrozpaczony rzekł, że nie przeszła testu ... Wzbudziło to we mnie ogromne emocje, ponieważ Nico nigdy nie wydawał się taki bezradny, człowieczy, zachowywał się jak małe dziecko, któremu umiera ukochana osoba, a on nie może nic z tym zrobić. Cieszę się, że Julka usłyszała najważniejsze słowa właśnie od niego, zanim wydała ostatnie tchnienie i wpadła w złe ręce.
Powiem szczerze, że oczekuję łatek do opowiadania, ewentualnie może Wy, czytelnicy, macie jakieś propozycje ? Sądzę, ze Msq na pewno weźmie takowe propozycje pod uwagę.
edit:
Rath, Twój post mnie zabił długością i wcale nie był niekonstruktywny! Chciałam przeprosić za przecinki (przede wszystkim) i powiedzieć, że "On" został specjalnie :> dla podkreślenia Jego wielkości :)
A teraz, żeby odpowiedzieć na toast:
za Msq, Ciebie i inne czytelniczki, ponieważ bez Was nie byłoby tej historii! |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez CoCo dnia Czw 21:04, 08 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Czw 20:31, 08 Paź 2009 |
|
Ja... Ja... Ja się popłakałam Ale dobra, od początku. Tylko, że ja nie wiem, od czego zacząć... Tak, od początku. Od pierwszych rozdziałów. Nie dbam o to, czy się powtarzam czy nie. Tylko hej! Obrażam się. Naprawdę. Nie dostałam ciasteczka ani torcika, ani zupy... Przecież komentowałam Ci dzielnie każdy rozdział, o którego się tutaj znalazłam
Dobra, ogarnij się. Każdy wie, że te łzy, które rzekomo oznaczają brak ciasteczka od Msq tak naprawdę są oznaką Twojego wzruszenia.
Nieprawda.
Prawda.
Uch, zamknijże się.
Dobra, dobra...
*Bierze kolejny wdech i zastanawia się, czy jest normalna*
*Bierze kolejny wdech i dochodzi do wniosku, ze nie jest*
*Bierze kolejny wdech i wie, że ani nie jest normalna, ani też nie daje konstruktywnego komentarza, tylko pieprzy od rzeczy*
Twoje opowiadanie zaczarowało mnie od samego początku. Stworzyłaś z Julii naprawdę świetną postać. Choć czasami mnie naprawdę denerwowała, to jakoś nie mogłam jej znielubić czy znienawidzić. Tak wspaniale opisywałaś jej uczucia, że strasznie polubiłam. Polubiłam to, jaką ją stworzyłaś. Pokochałam jej charakter. Spodobały mi się wszystkie wydarzenia, jakie z nią opisałaś. Naprawdę niesamowicie CI to wszyło. I świadoma, że będę się powtarzać słownictwem i samą treścią - piszesz wspaniale. Kasiu, po prostu cudownie. To opowiadanie wyszło Ci tak genialnie, że chyba nigdy żadnego tak bardzo nie polubię. Czytało mi się tak płynnie, tak gładko, bez większych zgrzytów... Chciałabym, aby moje opowiadanie także kiedyś takie było I naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak mało osób to komentuje. Ja rozumiem mój FF... Ale Twój? Wybacz, ale to jest lepsze od tych wszystkich TRL, TPW, ba, nawet od mojej kochanej porywaczki. Ale dobra, do rzeczy. Moją opinię co do poprzednich rozdziałów już znasz, więc po prostu napiszę, co sądzę o tym i o całym opowiadaniu.
Myślałam, że Anioły stoczą bitwę z dIabłami. Naprawdę, byłam tego stuprocentowo pewna. Zastanawiałam się cały czas, kiedy w końcu pojawią się "ci źli". Początkowo byłam pewna, że ta zakapturzona postać jest jednym z nich. Swoją drogą ciekawe, skąd Julia znała ich wszystkie imiona :D Ja sama miałam z tym mały problem :P Dobra, odbiegam od tematu. Gdy później Zły zabrał ją do swojego podziemnego królestwa... Hm, nie zaskoczyła mnie. Normalna kobieta z chęcią przyjęłaby całe bogactwo i "idealnego faceta" (nie umiem tego inaczej nazwać). A ona... wróciła do Nico, bo go naprawdę kochała. To była próba. Później kolejna... Z tym szpitalam. Byłam pewna, że to jej się wszystko przyśniło. I to naprawdę tak wyglądało. Gdy Nico powiedział, że dzwoni żona, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. I wreszcie sam koniec... Zrobiłaś z niej takie małe emo :D I epilog dwa razy musiałam przeczytać, aby wszystko połapać. Czyli to była kolejna próba? Nic jej się nie przywidziało? Nico, Cullenowie, Anioły, piekło, niebo... To wszystko istniało naprawdę? Jestem pod wrażeniem wyobraźni.
No, i w końcu Julia trafiła do Złego. I wtedy się rozryczałam jak bóbr. Mimo że jakoś do końca tego nie zrozumiałam, wiem, że Nico ją kocha. I ona go też. A skończyła w taki sposób...
Od razu, skoro wspomniałam o wyobraźni, muszę napisać, że naprawdę swietnie wymyślilas sobie to wszystko z Aniołami. W życiu na coś takiego bym nie wpadła. Jakoś nie potrafię przelać na ekran wszystkich swoich myśli z tym związanych, ale naprawdę jednego możesz być pewna - jestem pod wrażeniem. I w końcu chyba się wyjaśniło. Myślałam, że coś mi umknęło, ale Julia była Aniołem. A teraz... Teraz to ja już nie wiem. W głebi serca pewnie nadal jest, pamięta o Nico... Ale zabiła się, a to jest najgorszy grzech. Przez niego trafila do piekła. Cóż, z drugiej strony dobrze, ze coś takiego pokazałaś. Widać, jak kończą ludzie, którzy popełniają samobójstwa. I nawet taka teoria nie wzięła się w mojej gowie od Ciebie i tego opowiadania - od podstawówki na lekcjach religii mówiono mi, że samobójstwo jest najgorszym grzechem ze wszystkich możliwych. A wiadomo jak ludzie po czymś takim kończą i przede wszystkim gdzie.
Jeszcze raz wspomnę, że piszesz N-I-E-S-A-M-O-W-I-C-I-E. Zakochałam się w tym FF. Z pewnością jeszcze do niego wrócę. Nawet nie raz. Chciałabym przeżyć to wszystko ponownie, każde wydarzenie, zagłebić się w myśli Julii, które tak fantastycznie opisałaś.
I jeszcze raz Ci powiewm - doprowadziłaś mnie do łez. Epilog mnie tak cholernie wzruszył... A do tego teraz wiem, że to już koniec. :( Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czytać na Twój kolejny twór.
Jeszcze tylko o błędach w ostatnim rozdziale wspomnę
Cytat: |
poradzą sobie z twoimi zabiegami zanim nawet zdążysz mrugnąć |
przecinek przed "zanim"
Cytat: |
ja nie wiedziałam: co robi ani gdzie się znajduje i nigdy nie chciał o tym mówić. Zastanawiałam się kim są te istoty, choć uzmysłowiłam sobie, że to ani ludzie, ani wampiry. |
według mnie przed "co robi" na początku lepiej wyglądałby przecinek.
Przecinek przed "kim" w drugim zdaniu
Cytat: |
- Czy już wiesz kiedy?
- Dziś. O zmierzchu.
- Czy oni już tam będą? |
Juz mi zgrzyta. Albo w pierwszej zlikwidowałabym, albo w trzeciej wypowiedzi.
Cytat: |
Trzymał On w dłoni wielki, płonący miecz, |
On jest tutaj zbędne. Wiadomo, o kogo chodzi.
Jeszcze raz się powtórzę - Twoim stylem jestem oczarowana.
Cholera, jestem pewna, że mój komentarz jest tak cholernie pogmatwany i że trudno Ci się go czytało... Ale wydaje mi się, ze jest dlugi i nie mam sily już dzisiaj błędów poprawiać. Wybacz
Pozdrawiam, całuję, ściskam, wysyłam Wena grubego, tłustego na kolejne opowiadanie,
Twoja najwierniejsza czytelniczka (zgaduję, ze muszę podzielić się tą posadą z CoCo ) Rathole.
P.S.
Bym zapomniała.
Jak już o CoCo wspomniałam...
Gratuluję jej betowania tego wszystkiego. Naprawdę się spisałaś. Blędy byly, fakt, ale to nie jest ważne. Po prostu poświęciłaś temu opowiadaniowi czas... I tak, jak Msq napisała - wspierałaś ją, motywowałaś. Ja także Ci za to dziękuję.
Hm, a co do Twojego komentarza pod Zagubionymi. W porządku - jakoś się Msq podzielimy :D [/quote]
Edit:
Tak sobie pomyślałam, żeby chwilę tę nieco umilić ..
Za Msq, za "Anioły i Demony", za CoCo i za wszystkie czytelniczki! :)
|
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Czw 20:55, 08 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Czw 20:46, 08 Paź 2009 |
|
O żesz Tyyyy! Dziękuję, Rath :*:*:* Masz tak ode mnie, żeby nie było Ci smutno:
Ciacho ze szklanicą mleka 2% :D
Naprawdę... Ja pieprzę... Nie wiem, co powiedzieć... Mój Wen topi się w tym kisielu i tarza w wacie cukrowej. Dziękuję :* |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 11:28, 09 Paź 2009 |
|
Jestem wcisnięta w fotel po przeczytaniu twojego ostatniego rozdziału i epilogu...
Zaskoczyłaś mnie to chyba jest za mało powiedziane... Jestem zaszokowana. Najpierw skomentuję zakończenie. Totalnie, absolutnie, niewiarygodnie mnie zaskoczyłaś! Po pierwsze fenomenalnymi opisami, zwrotami akcji, nowymi postaciami. Zrobiłaś tak plastyczne opisy że je po prostu widziałam, zamykałam oczy i bez problemu sobie wszystko potrafiłam wyobraźić! I jestem dzięki temu pełna podziwu. Po drugie tak namotałaś, takie zwroty akcji wprowadziłaś że ich się wogóle nie spodziewałam. A zakończenie, które nam zaserwowałaś zatkało mnie... Chyba nie takiego się spodziewałąm... Ale było piękne. Trochę mi szkoda Julii, sądziłam że dane jej będzie zaznać nieba z Nico a jednak Ty przewrotnie wrzuciłaś ją w ramiona idealnego zła :)
A teraz ogólne. Twoje opowiadanie tak jak już kiedyś pisałam na początku nie zainteresowało mnie zbytnio, czytałam nie angażująć się. Nie potrafiłam się do niego przekonać. Twoja bohaterka mnie tak drażniła w pewnym momencie że miałąm jej serdecznie dość i chciałąm porzucić ten ff! Ale wytrwałam i cieszę się z tego bardzo. Dało mi to możliwość uczestniczenia w metamorfozie twojej i twojego ff! Widać było z rozdziału na rozdział rozwój, każda kolejna część była lepsza. Bardziej dopracowana, przemyślana i twórcza! Twoja postać była fascynująca! Jak zresztą cały ff. Zakończenie przyprawiło mnie o apopleksję serca! I o to chodzi chyba w dobrych ff. Chcemy wrażeń i je otrzymujemy!
Dziękuję że mogłam poczytać sobie twoje ff, które dostarczało mi dużo wrażeń!
Pozdrawiam
ajaczek |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|