|
Poll :: Czy mam publikować resztę? |
Tak |
|
71% |
[ 35 ] |
Nie |
|
28% |
[ 14 ] |
|
Wszystkich Głosów : 49 |
|
Autor |
Wiadomość |
Emilka:)
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 18:06, 10 Lis 2009 |
|
Ja głosuję na 1. opcję :P To trochę nieodpowiednie tak krytykować... chętnie przeczytam inne rozdziały. Podoba mi się twoje poczucie humoru... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
ukos
Zły wampir
Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 0:21, 11 Lis 2009 |
|
Bez bety? - zależy ile beta u Ciebie ma do roboty. Jezeli wylapac pare przecinkow i zablakanych literowek to ok, jezeli wiecej, to sama sobie zaszkodzisz. Bo niezbetowany tekst zle sie odbiera. Nawet dobry.
Czy w ogole wstawiac? Jezeli reszta jest w takim stylu jak ten pierwszy fragment, to ja osobiscie zainteresowana nie jestem. Ale moze jest lepsza. Jak wstawisz to sie dowiem. Jezeli masz tekst gotowy to wstaw, niektorym sie spodobalo,
Emilka - a co nieodpowiedniego widzisz w rzeczowej krytyce? Pokazujac swoj utwor innym, autor musi sie liczyc z tym, ze nie wszystkim sie spodoba. Albo zgola niewielu... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Emilka:)
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 47 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 14:44, 11 Lis 2009 |
|
Po prostu uważam, że to może być trochę nie miłe, bo dziewczyna się starała i to widać a w zamian otrzymała tylko słowa krytyki... Jasne, krytyka jest potrzebna, ale mogłybyście dodać też kilka miłych słów. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Sob 11:45, 14 Lis 2009 |
|
Alicee napisała mi kiedyś, że mam pisać choćby i dla jednego czytelnika. Ja napisałam te 2 rozdziały dla 576 czytelników, którzy uważają mnie za jednego ze swoich ulubionych autorów na włoskiej stronie fanfiction. Przetłumaczyłam to dla 2 przyjaciółek z polski, a tu dalsze 2 rozdziały publikuję dla Emilki, bo odpowiedziała na moje pytanie.
Przed rozdziałem, muszę Wam jednak powiedzieć, że ta wersja jest bardzo mocno ocenzurowana i okrojona. Serii fankików lekcyjnych ie piszę sama, choć jestem głównym autorem. Ja dałam pomysł na 3 rozdział, 1 podrzucił mi już wspominany przyjaciel Jacopo a ten fatalny 2, który był hardcorowy w najgorszy z możliwych sposobów wymyślił mój sąsiad z ławki. Tak więc nie zastaniecie tu oryginalnej wersji, życie mi jeszcze miłe. A teraz dedykacja:
E' gia da 3 ff che mi romperte x 'sta dedica sul sito polacco, allora eccola a Voi:
Un bacione x la mia Adofi e agli incensini all'opio e canape che mi ha regalato x il comply, erano loro a portare l'ispirazione a Filippo, sono loro i "genitori" dei Maria's Friends
Grazie a Te, Fili che mi aiuti a sopravvivere durante 2 ore di spiegazione di latino e mi aiuti a scrivere 'ste cazzate... se adesso ricevero' i commenti negativi, ricordati bene, che e' tutto colpa Tua!
Grazie a Lelly, il mio amore piu' grande, che mi ha portato al cinema e mi ha costretto a vedere Twilight, mai in vita mia cosi tanto ridere! Da quello e' iniziata la mia avventura con le ff
Grazie a Noemi, che mi ha portato a forza a Monte Pulciano e mi ha prestato il mantello rosso. Non ti perdonero' mai x avermi buttato nelle breaccia di Pattinson! Ma almeno i 50 euro li abbiamo presi tutte e due XD
Grazie al mio Jacopo, perche' sei sempre vicino a me, quando ne ho bisogno, grazie per aver avvererato uno dei miei due sogni piu' grandi: Avere un Amico Gay (e che amico Gay!), adesso pero' mi devi trovare il Cane Guida Cieco XD
E alla fine, grazie a te, Krzysiu, che mi stai sempre accanto e ti assicuri che quando sono in vena il mio computer stronzo funzioni e che ho una barretta di lufflee a portata di mano... Grazie x avermi comprato il CD dei Within Tempation che mi portano sempre idee nuove.... Grazie che gia' da un anno (cazzo come vola il tempo!) sei al mio fianco e sopporti le mie crisi dei nervi. Sappi che sei il mio polacco preferito in tutta l'Italia! :*
Teraz, żeby nie było, że nie przestrzegam regulaminu, tłumaczenie:
Już od 3 ff trujecie mi o tę dedykację na polskiej stronie, więc oto i ona:
Buziak dla mojej Adolfi i kadzidełek z opium i konopi, które podarowała mi na urodziny, to one zainspirowały Filippo, to one są "rodzicami' Maria's Friends
Dziękuje Tobie Fili, że pomagasz mi przeżyć 2 godziny lekcji łaciny i pomagasz mi pisać te pierdoły... jeśli teraz dostanę negatywne komentarza, pamiętaj dobrze, że to wszystko Twoja wina!
Dziękuję Lelly, mojej największej miłości, która zabrała mnie do kina i zmusiła mnie do obejrzenia Zmierzchu, jeszcze nigdy w moim życiu się tyle nie naśmiałam! Od tego zaczęła się moja przygoda z ff
Dziękuję Noemi, która siłą zabrała mnie do Monte Pulciano i pożyczyła mi czerwoną pelerynę. Nigdy nie wybaczę Ci, że wepchnęłaś mnie w ramiona Pattinsona! Ale przynajmniej obydwie zarobiłyśmy 50 euro XD
Dziękuje mojemu Jacopo, bo zawsze jesteś blisko, kiedy tego potrzebuję, dziękuję za spełnienie jednego z moich dwóch największych marzeń: Mieć Przyjaciela Geja (i to jakiego przyjaciela geja!) ale teraz musisz mi znaleźć Ślepego Psa Przewodnika XD
I na końcu, dziękuję Tobie Krzysiu, co zawsze jesteś przy mnie i upewniasz się, że kiedy nachodzi mnie wena mój wredny komputer działa, i że mam tabliczkę lufflee w zasięgu ręki... Dziękuję, za to, że kupiłeś mi płytę Within Tempation, którzy zawsze przynoszą mi nowe pomysły... Dziękuje, że już od roku (ku*** jak ten czas leci!) jesteś u mego boku i wytrzymujesz moje załamania nerwowe. wiedz, że jesteś moim ulubionym polakiem w całych Włoszech! :*
Wracając do spraw, które nas interesują:
CZĘŚĆ PIERWSZA:
TRYLOGIA WULGARYZMÓW
Rozdział II
MARIA’S FRIENDS
Czyli jak Carlisle Cullen stał się wampirem
Dawno, dawno temu, a dokładniej w XVII wieku, był sobie pewien młodzieniec, który żył w Londynie. Zwał się Carlisle Cullen i był synem Anglikańskiego pastora z kościoła Świętej Marii, oprócz tego należał także do bractwa „Maria’s Friends”, protoplastów Hippisów, którzy nie mieli nic wspólnego z serialem „Friends” z tvn7.
Maria’s Friends byli to mężowie przeznaczeni do uprawy i sprzedaży drogocennego ziela, nawet jeśli, jeśli mamy być szczerzy, tylko niecała połowa była sprzedawana, ponieważ dobre 60 procent wychodziło przez komin szopy na narzędzia na plebanii, pod postacią dymu. W każdym razie, nie skupiajmy się na tych dygresjach, które nie są znowu aż tak ważne, i wróćmy do rozmowy o kwitnącym biznesie Maria’s Friends.
W rzeczywistości zdzierali ze swych transakcji od ciula pieniędzy, bowiem były uznawane za nielegalne tylko wtedy gdy przyłapał cię ktoś, kogo nie dałoby się skorumpować zdrowym (nie dosłownie, ale w tamtych czasach efekty uboczne narkotyków nie były zbyt dobrze znane) skrętem. A te osoby to: Hamtaro (japoński chomik, jeszcze nie wynaleziony) oraz Neville Longbottom (któremu nieznane były mugolskie zapałki i zapalniczki, niezdolny był także wyczarować ognia więc nie byłby w stanie odpalić sobie blanta).
Możemy więc wywnioskować, że Maria’s Friends było potężną, tajną organizacją, czerpiącą niewyobrażalne korzyści z nielegalnych transakcji. Stowarzyszenie spiskujące? No cóż, oni woleli nazywać siebie „stowarzyszeniem palącym”. A zresztą nie mogliby porównywać się z mafią: przede wszystkim: nie mówili po sycylijsku, z resztą oni kierowali się dobrymi intencjami i solidnymi przekonaniami o zaletach palenia trawy (czytaj: brak odczuwania głodu i gwarantowane kolorowe sny). W rzeczywistości Maria’s Friends, oprócz sprzedawaniu trawy, spotykali się każdej soboty o północy w szopie pastora Kościoła Świętej Marii by dyskutować i śpiewać pieśni ku czci i chwale swego jedynego idola: Gandzi. Ah, i nie zapomnijmy o najważniejszej rzeczy, jaką robili podczas ich cotygodniowych spotkań: palili skręty oczywiście. Tak więc, gdy byli już wystarczająco zjarani, śpiewali swe pieśni, które bardziej przypominały pijackie przyśpiewki żuli spod monopolowego. Mamy wszelkie powody by sądzić, że wieki później, ich ody do Ziela zostały skopiowane przez Piotra Rubika, który podczas kryzysu twórczego zapożyczył niektóre z ich piosenek i dodał do swych psalmów. Z resztą – mówił sobie ten szczwany lis, i nie był całkiem w błędzie – beznadzieja idealnie pasuje do beznadziei, co nie? A te piosenki są tak okropne, że wszyscy pomyślą, że to naprawdę ja je napisałem!
Tamtego wieczora, a była to sobota, Carlisle Cullen wraz ze swym Mistrzem - to on przywiózł Marihuanę z dalekich i odległych krajów południa - znajdował się właśnie w szopie za kościołem. Przygotowywali cotygodniowe spotkanie bractwa, lecz tym razem było inaczej, ponieważ ta noc miała być wyjątkowa. Na podłodze, prócz zwyczajowych karteczek do skręcania i listków o nieomylnym kształcie dłoni (i nie były to bynajmniej liście klonu) były tam także drewniane kołki o zaostrzonych końcach.
To była noc, gdy wierni wielbiciele Gandzi mieli zwalczyć konkurentów, którzy chcieli rozsypać ziarno… (czego? Fantazji*? Sory, straciłam wenę w połowie zdania) jak mówiłam, ziarno, a raczej proszek, śmierci wśród ich wiernej klienteli. Była to święta wojna, której trzeba było się podjąć z odwagą, honorem i determinacją, i Maria’s Frends mogli i być no violence, ale do kurwy nędzy, ch*** pana jak trza to trza!
Krótko mówiąc wampiry zaczęły handlować w Londynie kokainą i ex lojalni palacze marihuany tak polubili nowy biały proszek, że wyrzekli się Gandzi. W tym momencie Maria’s Friends, którzy uważali rozprzestrzenianie Marysi na świecie za swą życiową misję i obywatelski obowiązek, zdecydowali się zareagować i sprowadzić swych klientów powrotem na dobrą drogę.
- Wszystko gotowe bracie? - zapytał Carlisl’a Mistrz, uczeń przytaknął stawiając na skrzynce przykrytej białym lnianym obrusem miskę pełną ziela. Następnie, wahając się, powiedział
- Mistrzu mój, jesteś pewien, że wszystko co mamy zamiar zrobić służy większemu dobru?
- Ja także jestem przeciwny używaniu przemocy! – odparł, odpalając swego pierwszego skręta – lecz w tym wypadku to konieczność, musimy wyplewić niewierność i korupcję z naszego miasta! Maria – niech na wieki palona będzie – nam to wybaczy.
Chłopak przytaknął, mało przekonany: po kilku obliczeniach zorientował się, że gdyby zaproponowali kilka promocji i jakąś reklamę z Dodą, daliby radę wrócić do sprzedaży Magicznego Ziela. Lecz jego Mistrz, surowy konserwatysta, nie chciał słuchać o cycolinach w bikini i promocjach „kup 2, płać za 3”. Mówił, że to nie zadziała, a znając matematyczne zdolności Carlisl’a, które doprowadziły go do skomplikowanej oferty „kup 2, płać za 3”, miał nawet rację. W tej chwili drzwi szopy się otworzyły i wkroczyły do niej dwie postacie spowite w czarne peleryny, z kapturami zasłaniającymi ich twarze.
- Hej bracia – powiedział jeden z nich podciągając rękaw by pokazać im tatuaż w kształcie liścia marihuany, znak przynależności do bractwa – przychodzimy w pokoju aby rozprzestrzeniać Marię - niech na wieki palona będzie
- Wejdźcie do świątyni naszej Pani, kochani bracia, spalmy razem dar dla Jej miłosierdzia! - Zawołał Mistrz, ciepło witając nowoprzybyłych. Czterech smakoszy Ziela szybko odpaliło cztery blanty, czekając na przybycie reszty.
O północy w szopie zebrała się grupa około pięćdziesięciu zatwardziałych palaczy marihuany, a każdy z nich dzierżył w dłoni zapalonego skręta. W tym momencie Mistrz powstał i odchrząknął i odczekał aż ostatni skręt zostanie zgaszony (z wielkim żalem palacza, który go sobie wesoło pociągał)
- Bracia! – powiedział donośnym głosem – ta noc, jest wyjątkowa! Ta noc to noc naszej zemsty i wykarczowania delikwentów profanujących mury tego miasta!
Bracia chórem wyrazili swoją zgodę ze słowami pastora, a ci którzy przybyli na zgromadzenie jako pierwsi i zdążyli spalić już około pół tuzina blantów poczęli wykrzykiwać nieistniejące słowa i groźnie wymachiwać pięściami. Mistrz Marihuany znów zażądał ciszy i kontynuował swą wypowiedź:
- Więc bracia, w imię Marii…
- Niech na wieki palona będzie – zawołali wszyscy z żarem
- Pytam was – ciągnął, obserwując wszystkich obecnych – jesteście gotowi na to poświęcenie, by dowieść wielkości Gandzi i rozprzestrzenić jej kult na cały świat?!
- TAK! – Odpowiedzieli chórem wznosząc w górę kołki, noże i widły, które przynieśli ze sobą by zniszczyć wampiry. Mistrz przytaknął i wznosząc ręce ku niebo przemówił:
- A więc powiadam wam bracia spalmy nasze dary dla Marii (niech na wieki palona będzie) i módlmy się o pomoc na tej Świętej Wojnie, a późnie udajmy się na ulice i wyślijmy ich wszystkich do piekła!
- NA ODWYK Z NIMI!!!!
Z tym okrzykiem na ustach, bracia usiedli się w kole i poczęli skręcać swe „dary dla Marii”, podając sobie świecę do odpalenia jonitów. Przez kilka minut palili swe skręty w ciszy, pogrążeni w medytacji. Później, gdy już ostatni blant spoczął w popielniczce, Maria’s Friends wstali, chwycili za pochodnie, widły i drewniane kołki, gotowi by wyplewić konkurentów z Londynu.
Wyszli na ulice śpiewając swe pieśni, które oprócz tego, że były przerażająco podobne do Psalmów Rubika (jeszcze nie napisanych) przypominały piosenki Ich Troje (także i te jeszcze nie napisane, lub skopiowane jeśli wolicie). Nie trzeba było dużo czasu by znaleźli wampiry, lub lepiej, by wampiry znalazły ich: rzeczywiście, podczas gdy Carlisle, Mistrz i reszta braci szli przez pewną wąską uliczkę, dwie zakapturzone postacie wyskoczyły przed nich, jakby pojawiły się znikąd. Obydwoje odrzucili kaptury ukazując swe przepiękne twarze o oczach koloru ciemnej czerwieni. „Oh, spójrzcie jak laska, może byśmy tak później…” pomyślał Carlisle patrząc na piękną wampirzycę o kasztanowych włosach. Lecz chwile potem skarcił się za swe myśli: „Czy ja oszalałem? Zabawiać się z wampirzycą kokainomanką? Nawet po śmierci! Nie zrzeknę się Marii – niech na wieki palona będzie!”
Mistrz, który w swym trójkolorowym berecie i dredach wyglądał wypisz wymaluj niczym Bob Marley podniósł widły i przemówił groźnym głosem do dwóch kokainomanów:
- Degeneraci, wasza godzina nadeszła! Umrzecie, lecz nie spalimy waszych ciał, aby wasz piekielny fetor nie zmieszał się ze słodkim dymem Magicznego Ziela – niech na wieki palone będzie – ze skrętów, które my spalimy, by świętować zwycięstwo nad wami szatańskie odnogi!
Wampir mężczyzna zaśmiał się pod nosem, lecz oczywiście nie uznał za konieczne aby wspomnieć staremu, że jeżeli nie spalą ich resztek, ponownie się złączą. No i, mały szczegół, bracia byli za bardzo zjarani by go zauważyć, nie było wcale tak łatwo rozczłonkować dwa wampiry, nawet jeśli one by się na to zgodziły. W każdym bądź razie, żarliwi uzależnieni od marihuany, nadal kierowali swą prowizoryczną broń w stronę wampirów, a niektórzy z nich prowokacyjnie zapalili skręta.
- Nakazujemy wam – zainterweniował Carlisle wymachując pochodnią – opuścić święte mury naszego miasta i zabrać waszego demonicznego proszku do innych krain!
Wampirzyca wybuchnęła śmiechem i przemówiła swym krystalicznym głosem:
- A niby czemu mielibyśmy was usłuchać? Tu biznes kręci się doskonale. Nie macie pojęcia ilu ćpunów jest w tym mieście!
- Oh, możesz być pewna, że mamy! – Zawołał wściekły Mistrz/Bob Marley – i zanim tu przyjechaliście i zaczęliście zawracać nam dupy, to wszyscy byli naszymi wiernymi klientami jarającymi Marię– niech na wieki palona będzie!
Zwróćcie uwagę na nagłą zmianę języka, spowodowaną zbyt dużą ilością jonitów i złością. W końcu także i wierni palacze Marihuany z XVII wieku pozwalali sobie czasem na niedwuznaczne epitety. W każdym razie, na pewno jesteście ciekawi co się wydarzyło dalej:
- Słuchajcie wy niedorobione ćpuny – Warknął wampir – za kogo wy się macie! Koka jest o wiele lepsza od tej króliczej zieleniny, co sobie popalacie!
-Oh, naprawdę! – Wydarł się hippis, dotknięty do żywego – śmiem w to wątpić! Maria – niech na wieki palona będzie – jest pięćset razy lepsza od tego waszego liofilizowanego procha!
W tym momencie wampir stracił cierpliwość
- Ehi! Przystopuj nędzna żywa kreaturo! Ja żyje o wiele więcej lat niż ty i jak mówię, że koka jest…
- Nie, posłuchaj co ja ci powiem, ty pieprzony kokainomanie! –Odwarknął – jeżeli chodzisz po tym świeci już od tylu lat i jeszcze nie zrozumiałeś, że Marihuana - niech na wieki będzie palona - jest lepsza od koki, to ty jeszcze ku*** nic nie wiesz o życiu!
- Koka jest lepsza! – Krzyknęła wampirzyca, żywo gestykulując
- Marihuana mówie! Ty wciągaczko popiołu!
- Koka ty niedojebany kretynie! Zjarałeś se neurony, oprócz tego twojego zielska!
- I kto to mówi, ty co se mózg wciągnąłeś!
Po tym jak Wielki Mistrz wymówił te obraźliwe słowa, dwa wampiry, zmęczone wysłuchiwaniem krzyków tych narkomanów popieprzonych na punkcie marihuany, rzuciły się na grupę fanatyków, którzy za późno odkryli, że wszystkie legendy o czosnku, krzyżach i kołkach z drewna zostały wymyślone, żeby straszyć niegrzeczne dzieci.
Pierwsi członkowie bractwa Maria’s Friends zostali zamordowani przez dwa wściekłe wampiry, które jednak miały wielką ochotę by pobiec do domu i wciągnąć kilka kresek, więc nie skończyły swego dzieła. Tak więc, gdy oddalały się z miejsca zbrodni, Carlisle począł się czołgać w kierunku jakiegoś odludnego miejsca, gdzie w spokoju mógłby sobie zjarać jakiegoś skręta, ściskając mocno ranę w formie półksiężyca, która widniała na jego szyi.
*http://www.chomikuj.pl/kunka93 [Fancition OST/ Fankiki Lekcyjne/ Maria's Friends][/i] |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 15:35, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ukos
Zły wampir
Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 1:39, 16 Lis 2009 |
|
Cytat: |
narzędzi na plebanii |
literówka - narzędzia
Cytat: |
W każdym bądź razie |
w każdym razie - powiedzenie w każdym bądź razie jest niepoprawne, zawiera przemieszane składniki dwóch innych zwrotów: w każdym razie i bądź co bądź
Cytat: |
przekonaniami w zaletach |
o zaletach
Cytat: |
nie mówili po sycylijsku |
Sycylia ma jakiś swój dialekt?
Cytat: |
Stowarzyszenie spiskujące |
Jakoś nie po polsku. Tajne stowarzyszenie? Stowarzyszenie spiskowców?
Nie wiem, ale spiskujące brzmi dziwnie.
Cytat: |
Ma się wszelkie powody by sądzić |
Wcześniej pisałaś w pierwszej osobie liczby mnogiej, więc skąd teraz to "ma"?
było
Cytat: |
Mistrzem, to on przywiózł Marihuanę z dalekich i odległych krajów południa, |
od to on powinien byc nawias, względnie myślnik
dalekie i odległa to to samo określenie i nie powinno być powtórzone
Cytat: |
Wszystko gotowe bracie? - Zapytał Carlisl’a Mistrz |
zapytal z malej
skąd ten pytajnik?
Cytat: |
drzwi szopy się otworzyły i do schowka wkroczyły |
używając zapewne teleportacji, bo otworzyli szopę, a weszli do schowka - tunel podprzestrzenny czy jak?
liczebniki piszemy słownie
Cytat: |
- Bracia! – Powiedział donośnym głosem – ta noc |
powiedział z małej, noc z wielkiej
Cytat: |
Pytam was – Ciągnął |
ciągnął z małej
Cytat: |
Nie minęło dużo czasu by znaleźli |
nie potrzeba było dużo czasu
Cytat: |
jakby pojawiłby się z nikąd. |
a co to znaczy???
Cytat: |
twarze o oczaczkoloru |
oczach
Cytat: |
niektórzy z nich prowokacyjnie zapaliło skręta. |
zapalili
Cytat: |
- Nakazujemy wam – Zainterweniował |
znowu źle zapisany dialog
Cytat: |
puścić święte mury naszego miasta i do zabrania waszego demonicznego proszku do innych krain! |
i zabrać
Cytat: |
dwa wampiry, zmęczone wysłuchiwaniem krzyków tych narkomanów popieprzonych na punkcie marihuany, rzucili się na grupę fanatyków |
rzuciły
Cytat: |
Pierwsi członkowie bractwa Maria’s Friends zostali zamordowani przez dwa wściekłe wampiry, które jednak miały wielką ochotę by pobiec do domu i wciągnąć kilka kresek, więc nie skończyły swego dzieła. |
no to zostali zamordowani, czy nie dokończyły?
Niezliczonej ilości błędów interpunkcyjnych już mi się nie chciało wypisywać.
Może po włosku piszesz lepiej, ale po polsku kiepściutko.
Sama treść i forma utworu tez mnie nie powaliła.
Owszem, wulgaryzmów jest mniej, ale i tak tekst jest na poziomie dowcipów nastoletnich chłopaczków, wrzucających się nawzajem do kontenera na śmieci.
edit - przeczytałam Twoj poprzedni ff. Nie moge uwierzyć, że pisala to ta sama osoba. Tamtem moze jest leciutko naiwny i niewygladzony stylistycznie, ale ciekawy i napisany z sensem. A tutaj... najwyraźniej z parodią Ci nie po drodze |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ukos dnia Pon 2:26, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 16:36, 16 Lis 2009 |
|
Ukos, jedna rzecz, którą miałam chęć powiedzieć Ci już od dawna: masz zajebisty avatar. Na tym pozytywne myśli, które jestem w stanie napisać Ci w tym momencie się kończą.
Z tego co wiem"w każdym bądź razie" istnieje, ale niech Ci już będzie.
Czy Sycylia ma jakiś dialekt, jeśli się kuźwa nie znasz, to proszę nie zaznaczaj tego jak błędu! Jak kiedyś pojedziesz do Włoch, tudzież poszukasz w internecie informacji o średniowiecznej Italii (nie mówię o Włoszech, bo wtedy to jeszcze Włochy nie były) to się dowiesz, że każdy region, a często i poszczególne miasta, mają swój dialekt. Niektórzy w ogóle nie znają prawdziwego włoskiego (patrz: Neapol), i gwarantuję Ci, że jeżeli ktoś z Florencji usłyszałby dialekt sycylijski to nie zrozumiałby nic.
Z tego co wiem nie piszę po niemiecku, więc do jasnej ciasnej czemu "noc" ma być z wielkiej litery? Jakby chciała podkreślić jej wagę to bym tak właśnie napisała, lecz widocznie nie miałam takiej intencji.
Dalekich i odległych, nie to już pominę...
Mogę zrozumieć, że Ci się nie podoba, dlaczego więc to czytasz? Ja Cię nie zmuszam.
Z parodią mi nie po drodze... Może inaczej, z Waszym poczuciem humoru mi nie po drodze (wiem, że się powtarzam ale jestem wkurzona, miałam okropny dzień, słowem: mam to gdzieś), bo we Włoszech trafiłam na same pozytywne opinie.
Jeśli moje opowiadania nie są na Twoim poziomie, zapraszam do lektury Kafki, Dantego czy Chaucera, może zasłużą na Twój szacunek.
Mimo wszystko dziękuję za komentarz, masz prawo myśleć co chcesz i te myśli wyrazić. Ja po prostu miałam dosyć grzecznego uśmiechania się gdy obrzucacie mnie błotem. Pech chciał, że to Twoja opinia była tą, która sprawiła, że nerwy mi puściły.
Trochę sory za moją ostrość, ale tak właśnie myślę.
Mogę Wam wszystkim obiecać solennie, że po tym rozdziale (patrz niżej) wszystko nabierze innego charakteru i wróci bardziej mój styl.
CZĘŚĆ PIERWSZA:
TRYLOGIA WULGARYZMÓW
Rozdział III
TRUP W SZAFIE JASPER’A
- Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami… no zgadnijcie co było?
- Królewna Śnieżka!
- Woda…
- Tomcio Paluch!
- Ciągle woda…
- Pinokio!
- Otwarte morze…
- Śpiąca Królewna!
- Deszcz, nie, monsun!
- Młotek!
- Ocean Atlantycki… -.-
I co do cholery ma z tym wspólnego młotek? Nie, no ale mówię wam, nie czytaliście tytułu?!
- Żył sobie trup! - BUM! BUM! BUM! [waląc głową o ścianę]
- Nie, nie już mam! Już mam! Była sobie… SZAFA!!!
- Ty jesteś Edward Cullen w przebraniu, prawda? Ja pieprze, czy to możliwe, że na tym świecie jest tylu idiotów, i do tego wszyscy w jednym fanficku! Z resztą ja wam powiem co było: był sobie Jasper Hale!
- Ahhh... od początku wiedziałem!
- Jo, jo, jo! Teraz zostawcie mnie w spokoju i dajcie mi napisać ten rozdział zanim czytelnicy zorientują się, że cierpię na rozszczepienie jaźni…
Więc jak już mówiliśmy, to znaczy, mówiłam, dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma lasami był sobie Jasper Hale. Z całego rodzeństwa Cullen’ów był jedynym, który postanowił przyjąć styl życia ojca, stąd jego wiecznie przyćpana mina (widzieliście film, nie?)
Ponadto, jako dziecko przeczytał zbyt wiele baśni co z czasem przerodziło się w przekonanie, że to on jest Śpiącą Królewną, następny powód, dla którego miał taką a nie inną minę.
Choć być może powinniśmy zbadać bardziej dogłębnie temat „Śpiącej Królewny”, ponieważ uważam to za bardzo interesujący przykład poszczególnych patologiach umysłowych i psychologicznych.
Wiecie, że przez połowę bajki Śpiąca Królewna, no cóż… śpi?
I wiecie, że wampiry, no… nie śpią?
Jedną z paranoi egzystencjalnych Jaspera był właśnie fakt, że on, będąc - do czasu gdy ktoś nie znajdzie dowodów temu zaprzeczających - wampirem nie sypiał.
"Jak czarownica uśpi mnie na 100 lat, jeżeli ja nie mogę zasnąć?" dręczył się biedny Jasper - Aurora
W końcu znalazł wyjście, które (w skromnym mniemaniu autorki) to nic więcej jak zwykła pierdoła.
Tak więc Jasper postanowił podszyć się pod lunatyka, i w ten sposób, gdy zjawi się u niego Książę z Bajki aby obdarować go Pocałunkiem Prawdziwej Miłości, będzie przekonany, że Jasper śpi. Przypuszczam, że teraz już rozumiecie, dlaczego chodzi z miną jak kot skupiający się gdzieś w krzakach.
Mogę powiedzieć wam sekret? Alice postanowiła się z nim związać tylko dlatego, że wzięła go za jasnowidza w transie i, oczywiście, uważała go za godnego siebie towarzysza.
No i ktoś na pewno zauważył, że w filmie Jasper, za każdym razem gdy widzi Bellę ma taki wyraz twarzy jakby ktoś mu kij wepchnął w… no wiecie gdzie. To prawda, ale nie martwcie się na to też jest wytłumaczenie! Otóż Bella jest dziewczyną Edwarda, który uważa ją za swą królewnę, do tego jest człowiekiem a więc może sypiać. A kiedy śpi staje się Śpiącą Królewną**, a Jasper’owi oczywiście nie uśmiechało się mieć konkurencję.
Ale nie zebraliśmy się tutaj by gawędzić o Śpiących Królewnach, a zresztą nawet jeśli kiedykolwiek by istniał jakiś Książę z Bajki, na pewno omijał by Jasper’a - Aurorę wielkim kołem (a więc jest ktoś inteligentny w tym ff! Czuję się zrealizowana…)
Zebraliśmy się tutaj by opowiedzieć o sekretnym sekrecie Jasper’a.
Jakim? – spytacie
O trupie w szafie – odpowiem ja
A wy na to - No to zrozumieliśmy, skończ więc z tymi pieprzonymi metaforami i powiedz nam co to za sekret!
TRUP W SZAFIE!!!! – szybko odpowiem, zanim ktoś się wkurzy i skopie mi tyłek.
Albowiem w szafie Jasper’a NAPRAWDĘ był trup. W prawdzie Jasper w szafie miał tylko kolekcję wyżutych Balonowych Gum do Żucia Donalda, jedyną gumę, którą mama mu kupuje***, a na pewno nie trupów. A więc co tam robił ten trup?
Chcielibyście to wiedzieć co?
Mogłabym od razu powiedzieć skąd w tej fatalnej szafie trup, ale jestem wredna i będę was trzymać w napięciu jeszcze przez kilka chwil.
Nasza historia zaczyna się (w tym radosnym dniu, w tym radosnym dniu, przepraszam za dużo bajek Disney’a) pewnego deszczowego poranka w połowie kwietnia. Siedmiu Cullen’ów siedziało przy stole w kuchni a przed nimi stało siedem szklanek krwi jeleniej, odżywczej i apetycznej jak smażone powietrze. Carlisle, cały rozentuzjazmowany, improwizował dietetyka i zapisał tę drakońską dietę dla całej rodziny, utrzymując, że, nie dość, że świetnie nadawała się do odchudzania, była wyśmienitym sposobem na solidaryzowanie się z dziećmi Trzeciego Świata, które zmarły śmiercią głodową, które jednak jadały więcej niż siedmiu Cullen’ów razem wziętych.
Gdyby wampiry mogły umrzeć z głodu, Cullen’owie już dawno gryźliby ziemię.
Jedynym sympatykiem tej diety był, oczywiście, Carlisle, który dalej wesoło pociągał swą jelenią krew i skręta. Esme nie próbowała go jeszcze zabić tylko i wyłącznie z powodu swego małżeńskiego obowiązku, lecz ich dzieci już planowały morderstwo, kombinując jak można by uczynić je jak najbardziej bolesnym i cierpiętniczym.
Wszyscy byli chudzi i patykowaci, a nawet bledsi niż zazwyczaj: Carlisle był bardziej anorektyczny niż Kate Moss; Edward, Emmett, Alice i Rosalie ledwo trzymali się na nogach gdy wiało a Esme, gdy wchodziła na wagę nie mogła przesunąć igły nawet o gram. Jedyny, który zachował jeszcze trochę ciała to Jasper, który mówił, że ratował go jego powolny metabolizm.
Czy mu wierzyli? Oczywiście, że tak, przy ich sprycie…
- Więc moi drodzy, przed wypiciem proponuję wspólną pieśń ku czci Marii. – powiedział Carlisle – No, wszyscy razem: I’m a little narkoman I like the hashish and marihuana*
Lecz pozostałe sześć wampirów już opróżniło swe szklanki a teraz wpatrywały się w tą jeszcze pełną, należącą do głowy rodziny, dzikim wzrokiem. Carlisle dał sobie spokój z piosenką i szybko chwycił za szklankę, a potem, by ogłuszyć wyrzuty sumienia za nieodśpiewaną pieśń, odpalił jointa.
Podczas gdy Carlisle dedykował się z pasją kultowi Marihuany, reszta Cullen’ów wróciła do swych zajęć: Edward postanowił skomponować symfonię zatytułowaną Oda do Sytości, czyli jaka smaczna jest ludzka krew; Alice zaczęła projektować nową kolekcję, której motywem przewodnim było Pragnienie; Rosalie malowała obraz, na którym Dracula pił krew pewnej dziewicy; Emmett wymyślił nową grę: „wypiję twoją krew” (basującą się na grze w berka) a Esme rozpoczęła projekt nowego supermarketu gdzie sprzedawało się tylko krew.
Oh tak, biedne wampirzyska naprawdę się stoczyły.
Ale Jasper? Blondynek zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.
Minęło sześć dni i nikt go nie widział a siódmego dnia Bóg odpoczął i podziwiał cały burdel, który stworzył w ciągu ostatnich sześciu. Ok, to nie ma nic wspólnego z naszą historią, a zresztą w tamtym momencie Bóg grał w Super Mario na Wii z Świętym Piotrem i Archaniołem Gabrielem, którzy i tak, i tak musieli dać mu wygrać jeśli nie chcieli zostać wysłani do piekła. Dosłownie i w przenośni. Ale to także nie ma nic wspólnego z naszą historią. I przypominam, że w tym fanfiku nie ma żadnych bogów, jest jedynie idol i jest nim Marihuana, nie zapominajmy o tym, inaczej Carlisle odwiedzi nas w naszych domach i nie będzie już taki Happy Hippy jak zazwyczaj… Więc przestańmy mówić o pogańskich pierdołach i pomówmy o naszych wampirach, które, podczas gdy Bóg grał na Wii, zaczęły zastanawiać się gdzie skończył Jasper.
Szukali i szukali, grzebali w Forks i Push… LA PUSH, gdzie znaleźli tylko i wyłącznie biustonosze i stringi w dużych ilościach, wyrzucone do pojemników Caritasu przez Jacob’a, który gdy już stał się hetero nie miał pojęcia co z tym zrobić. Patrzyli w kubłach na śmieci i pod kamieniami ale znaleźli tylko skórki po bananach, robaki i kilka pudełek po niebieskich tabletkach. Tych na wzmocnienie. Zaczęli się więc trochę martwić i, po kolejnych trzech dniach, zauważyli, że czas martwić się na poważnie, biorąc pod uwagę fakt, że Jasper nie dawał znaku życia od dziesięciu dni. Zebrani w kuchni przy swych zwyczajowych szklankach z krwią jelenia (która jest bardzo zdrowa i pomaga ci robić poo poo, tak, że jesteś piękny na zewnątrz i czysty wewnątrz… tylko że wampiry nie robią poo poo…) i zawzięcie dyskutowali o środkach jakie należało podjąć w tej sytuacji.
- Wypijmy za to kochani!
Zaproponował Carlisle podnosząc swoją szklankę. Widząc, że nikt nie był w nastroju na wznoszenie toastów za stratę brata blondyna (nawet jeśli taka sytuacja miała wiele pozytywnych aspektów), Carlisle podniósł także resztę szklanek i po kolei stukał się z każdą sam.
Olewając tą jakże żałosną scenę, reszta próbowała nieudolnie zmusić swe wampirze (i niedorozwinięte) mózgi do myślenia gdzieżby mógł udać się Jasper. Po kilku godzinach robienia MYŚL, MYŚL, MYŚL w stylu Kubusia Puchatka, Emmett’a nagle naszedł jedyny inteligentny pomysł jaki kiedykolwiek miał i mieć będzie w tym ff, to znaczy:
- Eureka, rodzino mam pomysł! Idźmy zobaczyć czy nie ma go w jego sypialni!
Pomysł idiotyczny, banalny i głupi, na pierwszy rzut oka, ale faktem jest, że Cullen’owie nigdy nie pomyśleli by sprawdzić pokój Blondyna, zanim zaalarmowali policję i zadzwonić do Stowarzyszenia Kynologicznego w La Push (którego psy tak naprawdę były wilkami, które tak naprawdę były wilkołakami, które były tak naprawdę zmiennokształtami – jak uświadomił nam Aro – i które tak naprawdę waliło co działo się z Jasper’em, z tego powodu nie bardzo starały się go odnaleźć)
Tak więc Alice, Emmett i Rosalie (Edwarda z nimi nie było – był zajęty obwinianiem się za podwyżki cen paliwa) weszli po schodach i zapukali do drzwi obok, których ktoś przyczepił kartkę z napisem „Książę z Bajki, tędy” i strzałką wskazującą na pokój Jasper’a. Nagle trzech Cullen’ów usłyszało odgłosy zamieszania dochodzące z pokoju oraz dźwięk pośpiesznie zamykanych drzwi, a zaraz po tym czyjś głos: „Znam ze snów Twe usta i oczy Twoje znam. Jak we śnie tę samą masz postać nawet uśmiech ten sam!” * ci, którzy są kompletnymi ignorantami jeśli chodzi o Klasyki Disney’a niech wiedzą, że to piosenka, którą śpiewa Śpiąca Królewna. W tym momencie Cullen’owie postanowili wkroczyć i…
Muzyka rodem z horroru* napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach, napięcie, strach… dobra, starczy już tego kopiuj – wklej…
Ujrzeli Jasper’a, który leżał sobie spokojnie na swym łóżku z peruką blond loków na głowie, ubranego w różową sukienkę godną księżniczki z bajki, zapewne skradzioną z szafy Jacob’a (z resztą, teraz nie była mu już potrzebna) i bukietem czerwonych róż złożonych na piersi. Miał zamknięte oczy, a na czole napisał sobie: śpię, na nieszczęście jednak zrobił to przed lustrem i wszystkie litery napisane były odwrotnie, wiec napis był kompletnie nieczytelny.
- Ehm… Jazz? – powiedział niepewnie Emmett, zaczynając seryjnie martwić się o zdrowie psychiczne wampira
- Śpię. Pocałuj mnie! – odrzekł nie otwierając oczu i nie poruszając się – Ah, i tak w ogóle to mówię przez sen, to dlatego teraz się odzywam. No już, chodź tu i mnie pocałuj!
Emmett zbliżył się do brata pełen obaw, aby sprawdzić czy na szafce nocnej nie ma żadnych strzykawek, lufek czy dziwnych tabletek. Nie znalazł nic takiego, lecz Jasper, wykorzystując jego bliskość, przyciągnął go do siebie i namiętnie pocałował.
- Co ty do chu…?! – wykrzyknął Emmett odskakując w tył i zrzucając Jasper’a na podłogę. Blondas otworzył oczy i ujrzawszy przed sobą Emmett’a zrobił bardzo zawiedzioną minę.
- Oh, nie jesteś Księciem z Bajki…
- Nie, ty pieprzony pedale!
Jasper wydawał się bardzo oburzony tą insynuacją co do jego gustów seksualnych i szybko zaczął się bronić
- Pedale? Niby dlaczego pedale! Ja chodzę z Alice, nie wiedziałeś? – widząc wściekłe spojrzenie tej, która teoretycznie miała być jego dziewczyną, i która była w tej chwili nieco wkurzona (za co ją winić? Jej facet przed chwilą pocałował innego faceta na jej oczach) Jasper zapytał – Alice, to prawda, że jesteś moją dziewczyną?
- O tym porozmawiamy później. – wysyczała lodowato. Tymczasem Rosalie, z wielkim taktem, zauważyła, że skoro Jasper właśnie pocałował Emmett’a to jak najbardziej kwalifikuje się do kategorii homoseksualistów.
- Ale nie! – wrzasnął blondyn – o czym wy myślicie! Przecież ja nie chciałem pocałować Emmett’a, pomyliłem go z Księciem z Bajki!
Alice, Em i Rose spojrzeli na siebie zdezorientowani, po czym Emmett, powoli, bardzo wyraźnie wymawiając każde słowo powiedział:
- Książę z Bajki to też mężczyzna, Jazz, a fakt, że ty chcesz być Śpiącą Królewną wydaje mi się dość…
- Dość nic! – krzyknął Jasper bliski załamania nerwowego – ja chciałem być głównym bohaterem, do cholery! Ta cała dyskryminacja mężczyzn mnie wk***ia!
Nastąpiła pauza, w której Alice i Rose wymieniły przerażone spojrzenia, podczas gdy Em był zajęty czyszczeniem języka środkiem dezynfekującym.
- Jasper, nie ma żadnej dyskryminacji… - powiedziała Rosalie, z całym spokojem na jaki było ją stać – po prostu Śpiąca Królewna jest kobietą…
- A skąd ja to miałem wiedzieć? - wrzasnął histerycznie Jasper. W tym momencie trójka się poddała, zauważając, że Jazz był już straconym przypadkiem i Emm, tak dla zmiany tematu, zaważył:
- Co ty masz za błyszczyk, smakuje jak ludzka krew!
Jasper – Aurora zrobił przestraszoną minę i szybko zlizał czerwoną maź, którą miał na ustach
- To z nowej linii błyszczyków Hello Kitty… - wytłumaczył z miną winowajcy
Ale co z tym wszystkim ma wspólnego trup? No co? Jeszcze się nie domyśliliście? No to ja wam powiem, bo jestem taka dobra i kochana, choć cierpię na rozszczepienie jaźni, i w końcu będziecie mogli odkryć ten tajemniczy sekretny sekret Jasper’a.
Kilka dni później Ed, Carl, Esme, Emm, Alice i Rose byli jeszcze bledsi i chudsi niż przedtem. Wyglądali jak Żydzi zaraz po opuszczeniu obozu koncentracyjnego.
Jasper za to, przybrał kilka kilo…
Co teoretycznie powinno wydać się trochę podejrzane pozostałej szóstce, ale byli tak głodni i niedożywieni, że sadło Jasper’a interesowało ich tylko wtedy, gdy zaczynali brać pod uwagę kanibalizm.
I rzeczywiście, od kilku dni Jasper miał pewne dziwne wrażenie: jego rodzeństwo patrzyło na niego z taką dzikością w przekrwionych oczach jakby chciało go zjeść.
Ale to przecież niemożliwe! Na pewno to tylko jakieś niepotrzebne paranoje!
Pewnego wieczoru Jasper siedział sobie właśnie w swym pokoju i podziwiał swoją kolekcję wyżutych Balonowych Gum do Żucia Donalda, jedyną gumę, którą mama mu kupuje, gdy Carlisle wpadł do jego pokoju cały podniecony.
Na jego widok można by pomyśleć, że Esme w końcu umarła z głodu, dowodząc tym, że wampiry mogły umrzeć na anoreksję, lub, że banda kokainomanów rozbiła obóz pod jego domem tudzież jakiś satanista rozpoczął kampanię „Marihuanie mówimy: NIE!” i tym podobne…
Lecz w rzeczywistości sytuacja była o wiele gorsza. Była tragiczna, nie gorzej, była katastrofalna…
Edward związał się z jakimś wilkołakiem? Nie, to nie może być zawsze jego wina, biedaczek…
W rzeczywistości… Carlisl’owi skończyła się trawa. Był na głodzie i przechodził właśnie kryzys abstynencji. To nie był miły widok, uwierzcie mi. Dwa pozostałe mu neurony wzięły się za rączki i poszły do kina na Piłę 6.
Cóż, jeśli pamiętacie Jasper był jedynym, który kontynuował ojcowską tradycję i palił Marysię.
Tak więc nasz wyznawca Marihuany dobrze to sobie wymyślił udając się na poszukiwania magicznego ziela w szafie Jasper’a.
Kiedy blondas wyczuł jego intencje, pobiegł do szafy i zagrodził drogę Carlisl’owi, z trzydziesto - dwu zębnym uśmiechem przyklejonym do twarzy
- Tatusiu, co tu robisz? – zapytał opierając się o szafę tak, by wampir nie mógł jej otworzyć
- Odsuń się! – nakazał Carlisle władczym tonem – Odsuń się albo poniesiesz konsekwencje twego czynu! Nie możesz rozdzielić mnie i Marii – niech na wieki palona będzie – a ja chcę ją palić, więc odsuń się, bo mi się skończyłem zapasy!
W odpowiedzi Jasper jeszcze bardziej przywarł do szafy. Szkoda, że Carlisle nie był ani w humorze ani w stanie by pamiętać o swych ideałach no violence. Chciał swe ziele i nic ani nikt nie przeszkodzi mu w jego zapaleniu.
- Ale tatku – próbował przemówić mu do rozsądku Jasper – dlaczego nalegasz by aż tyle palić? Niszczysz sobie płuca i mózg, wiesz, że to niezdrowe! I do tego jest nielegalne! A ty chyba nie chcesz robić czegoś co jest nielegalne!
- Odsuń się!
Ale Jazz nie dał za wygraną i dalej przekonywał ojca:
- No tatku, bądź rozsądny: wiesz, że ja cie bardzo, bardzo, bardzo kocham i nigdy bym niczego nie zrobił, gdyby nie było to dla twojego dobra! Nie powinieneś teraz palić, nie wolałbyś porządnej, zdrowej, pysznej szklanki krw…
- ODSUŃ SIĘ DEGENERACIE! – warknął Carlisle zupełnie ogłupiony narkotykowym głodem i odepchnął go na łóżko. Otworzył szafę i zaczął przerzucać wszystkie rzeczy Jasper’a w poszukiwaniu ziela ze źrenicami w kształcie listków marihuany, wyrzucając na zewnątrz wszystkie ciuchy aż…
- Co to jest?! – zapytał wyjmując z szafy trupa. Jasper, który próbował wymknąć się cichaczem, zatrzymał się przy drzwiach z miną zabójcy przyłapanego na miejscu zbrodni. Cóż, wiele nie brakowało. Wziął denatkę i próbował wyrzucić ją za okno, mówiąc:
- Ehm, nic papciu, nic…
Ale Carlisle wziął od niego ciało i dokładnie się mu przyjrzał, i rozpoznał w nim (dzięki swej lekarskiej intuicji, chodź nie jest całkiem wiadomo jak to zrobił biorąc pod uwagę fakt, że jego dwa pozostałe neurony właśnie obściskiwały się w jednej z sal Multikina) pewną dziewczynę, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach tydzień temu. Zaalarmowany i wkurwiony, trochę przez abstynencję, trochę przez nieboszczkę, rzucił Jasper’owi mordercze spojrzenie
- Co to robiło w twojej szafie?
- Nic tatusiu, nic. No proszę nie wkurzaj się – wyjęczał blondas – znalazłem ją na ulicy i wydawała mi się taka… ARTYSTYCZNA, chciałem zrobić z niej ozdóbkę na komodę, wiesz, w celach dekoracyjnych…
Ale Carlisle tego nie chwycił i wkurwiony na maksa krzyknął:
- O nie mój panie! Ty wypiłeś jej krew! Dlatego nie chudłeś, oszukańcze jeden! I tak sobie robiłeś te twoje hiperkaloryczne wyskoki, brzydki obrzydliwcu! Teraz już rozumiem!
Jasper rzeczywiście miał na sumieniu kilka odskoków od diety, no więcej niż kilka… zwykle ukrywał zwłoki, lecz kiedy kilka dni temu Alice, Emmett i Rosalie zapukali do jego drzwi w pośpiechu schował trupa w szafie, a potem był zbyt zdesperowany faktem, że Śpiąca Królewna była dziewczyną, by zajmować się tak przyziemnymi sprawami jak zakopywanie trupów.
- No więc? – zapytał Carlisle wściekłym głosem – tak było, prawda? Wypiłeś jej krew?
- Nie powiem nic zanim nie zjawi się tu mój adwokat!
- Oh, powiesz, powiesz mój panie! – krzyczał Carlisle, goniąc go po całym domu pod rozbawionymi spojrzeniami Edwarda, Alice, Rose i Emmett’a, którzy usiedli się wygodnie na kanapie, chwycili za szklanki z osławioną krwią jelenia i zaczęli zbierać zakłady.
* wszystkie piosenki jak zwykle na [link widoczny dla zalogowanych] [Fancition OST/ Fankiki Lekcyjne/ Trup w szafie Jasper]
** wiem, nie trzyma się to zbytnio kupy, po włosku bowiem mamy tu grę słów, bajka Śpiąca Królewna nazywa się tam Bella Addormentata Nel Bosco, czyli w tłumaczeniu Piękna Śpiąca w Lesie. W wersji oryginalnej: "Bella jest człowiekiem, więc może spać. A kiedy śpi to staje się Śpiącą Piękną", czyli Bella Śpiąca. Niestety w języku polskim nie mamy takiej gry słów, byłam więc zmuszona wymyślić jakiś zamiennik
*** Balonowa Guma do Żucia Donalda naprawdę istniała zapytajcie rodziców, starsze z Was może nawet ją pamiętają. Można chyba dostać jeszcze jakieś kolekcjonerskie okazy na Allegro. Zdanie "jedyną gumę, którą mama mu kupuje" wzięłam z reklamy, tam na serio był taki chłopaczek, który z zadziwiającą prędkością mówił: Balonowa Guma do Żucia Donalda - jedyna guma, którą mama mi kupuje. Pomyślałam, że należy Wam się objaśnienie
THE END OF PART 1 |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 16:39, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
ukos
Zły wampir
Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:41, 16 Lis 2009 |
|
Słoneczko, jak nie chcesz słyszeć słów krytyki, to nie pokazuj swoich wytworów publicznie.
O Sycylię grzecznie spytałam, bo nie wiem - wiesz, ten taki zakręcony znaczek na końcu zdania to pytajnik.
Faktycznie, trzasnęłam się z nocą - ta powinno być z wielkiej litery.
Wklep sobie w wyszukiwarkę frazę "w każdym bądź razie" + poradnia językowa, to się dowiesz, że owszem istnieje, tak jak i istnieje bohater przez "ch". Tylko, że jest błędne.
Jeżeli spodziewałaś się samych "och i ach" to przykro mi - tu panuje zwyczaj, że pisze się prawdę. Bo to jest droga do doskonalenia warsztatu, a nie płytkie pochlebstwa.
Nie należy mylić tego z obrzucaniem błotem - dostałaś komentarz rzeczowy i kulturalny, na który łaskawie odpisałaś, że masz gdzieś opinie czytelników.
Czemu czytam? No cóż, zwykle daję ludziom drugą szansę. Nie zawsze warto... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 15:13, 17 Lis 2009 |
|
Kwiatuszku, czy na końcu nie napisałam, że mimo wszystko dziękuję za Twój komentarz? Więc nie mów mi, że nie życzę sobie krytyki. Jeżeli przejrzysz jeszcze raz 2 rozdział to zobaczysz, że poprawiłam większość zauważonych przez Ciebie błędów.
W KAŻDYM RAZIE przepraszam Cię za to co napisałam wczoraj, to było strasznie chamskie i niedojrzałe. Nie mam prawa wyładowywać złości wywołanej własnymi problemami (nieważnej jak poważnymi) na Was czytelniczkach. Mam nadzieję, że nie będziesz się długo gniewać bo skończyłam z parodią. Tzn z typową parodią XDXDXD.
A co do w każdym bądź razie: mówisz do osoby, która pisała przczułka XD, nie ale to jakieś moje urojenie, że moja pani z polskiego tak mówiła. Wiem jednak, że jest wyrażenie używane potocznie, a ja - od 5 lat nie uczęszczjąc do polskiej szkoły - z ojczystym językiem mam styczność tylko w rozmowach z rodzicami, moim chłopakiem i czasem na gg. Dlatego postanowiłam zajrzeć tutaj, bo zaczynam zapominać.
Jeszcze raz przepraszam, to Ty miałaś rację...
Co do Sycylii, jak się dobrze przyjrzysz, to zobaczysz, że mogło to być nie tylko pytanie, ale także ironiczna uwaga, a ja miałam ostatnio dni na nie, tak więc...
Mam nadzieje, że dasz mi 3 szansę, "za wszystkie grzechy bardzo żałuję, postanawiam poprawę..."
NA TYM KOŃCZYMY TO CO MIAŁO JESZCZE PRZEZ JAKIŚ CZAS TRWAĆ... Mam nadzieję, że nie skreślicie mnie za ten wyskok, zaczęłam pisać coś nowego, już nie parodię, z którą jednak chcę jeszcze raz spróbować. Zmieniam styl, idę w bardziej "cywilizowane" tony.
Nie opuszczajcie mnie, ponieważ już wkrótce pojawią się Lokatorzy (nie bierzcie mnie dosłownie, najpierw muszę odnaleźć wszystkie skrawki prologu i 1 rozdziału i, co najważniejsze, znaleźć betę)
Do "usłyszenia" |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 20:01, 26 Lis 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
kakunia
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Polski :)
|
Wysłany:
Nie 14:50, 20 Gru 2009 |
|
Mnie nie podoba się ten atak na wiarę.
Nie powinno się żartować z czyjegoś wyznania.
Jestem wierząca, ale posiadam też poczucie humoru, lecz pomimo to trochę mnie to uraziło.
Jest tyle śmiesznych rzeczy nadających się do opowiadań bez urażania wyznania drugiej osoby.]
Zapamiętaj to na raz następny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
I_want_to_be_Vampire
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2010
Posty: 68 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pią 16:29, 23 Lip 2010 |
|
Cytat: |
Z tym okrzykiem na ustach, bracia usiedli się w kole i poczęli skręcać swe „dary dla Marii”, podając sobie świecę do odpalenia jonitów. Przez kilka minut palili swe skręty w ciszy, pogrążeni w medytacji. Później, gdy już ostatni blant spoczął w popielniczce, Maria’s Friends wstali, chwycili za pochodnie, widły i drewniane kołki, gotowi by wyplewić konkurentów z Londynu. - |
N i e m a t o j a k m a r i a` s f r i e n d
Szczerze to kocham wszystkie twoje ff [znaczy wszystkie trzy częsci], życze weny na więcej takich ff =* ^^ <3 |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez I_want_to_be_Vampire dnia Sob 15:30, 14 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|