|
Autor |
Wiadomość |
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Czw 19:41, 19 Mar 2009 |
|
ZAKOŃCZONE.
Tym razem na poważnie.
Praca bierze udział w konkursie.
GORZKA CZEKOLADA
„Świat zobaczyć w Ziarenku Piasku
Niebo w Dzikiej Roślinie
Nieskończoność uchwycić w ręku
A Wieczność w godzinie”.
William Blake
[AU/AH]
Na pomysł tej historii wpadłam już bardzo dawno…
A zaczęłam ją od swojej miniaturki. Nie liczę na pochwały. Nie mam też nadziei na pochlebstwa.
Czekam tylko na czytelników, którzy odnajdą w tym tekście swoje dobre i złe strony.
Przeraża mnie ostoja w pisaniu i chcę się piąć jak najwyżej. A to osiągnę tylko z waszą pomocą – krytyczne oko jest niezwykle ważne ; ).
Miniaturkę, od której wszystko w mojej głowie się zaczęło, znajdziecie w Kawiarence, w temacie „Bezmierne morze”, ale tutaj swoją rolę będzie spełniała jako Kartka I.
Beta: Kartka V - mizuki, Rudaa. | mizuki
Narrator: Alice
Forma historii: Dziennik
Daty dodawania kolejnych wpisów: myślę, że jeden wpis na tydzień powinien się pojawić. Możliwe, że głównie przez weekend. Czasami nie da się pogodzić nauki z weną, a nie chcę wstawiać czegoś, czym można sobie d… wytrzeć (jeśli po przeczytaniu stwierdzisz, że te teksty nadają się tylko na papier toaletowy, to bardzo bym prosiła, żeby mnie o tym poinformować. WALIĆ Z GRUBEJ RURY! Nie chcę zaśmiecać forum). Jeśli będę znała dokładną datę wstawienia kolejnego tekstu, dam znać w poście głównym, czyli tutaj.
Malutkie wyjaśnienie na posmakowanie: Brak innych Cullenów, historia dzieje się podczas ludzkiego życia Alice. Sądzisz, że ta historia jest ciągła i ma swój koniec w mojej głowie? Przeciwnie. Ja nawet nie wiem, jak ta historia się rozpocznie. Ona żyje własnym trybem, mimo, iż jeszcze nie jest ubrana w słowa. To tak, jakbyście wy pisali dziennik. Rano wstajesz pełen radości i idziesz do szkoły, a na drugi dzień jedziesz na Hawaje.
Doprawdy, nikt nie ma władzy nad słowami i swoim losem…
Jednolinijkowce są be! Oczekuję TYLKO komentarzy, które coś wniosą do tego opowiadania i do mojego łba. Które mi pomogą. Wyraźcie swoje zdanie. Komentarze bez uzasadnienia do niczego nie są mi potrzebne.
Przepraszam za dosadność. W dzisiejszych czasach inaczej się nie da.
Dziękuję.
Jeśli nie macie nic nowego do powiedzenia w komentarzu, a któryś z wpisów szczególnie przypadnie wam do gustu, to zawsze można inaczej dać autorowi znać, że jego tekst jest dobry. Nawet pochwałą postu.
W niektórych Wpisach może przejawiać się przemoc, lub ogólne opisy zdarzeń, które mogą wzbudzać kontrowersje, oburzenie, lub zniesmaczenie.
GORZKA CZEKOLADA W FORMIE PLIKÓW DO POBRANIA:
PROLOG
[link widoczny dla zalogowanych]
WPIS I
[link widoczny dla zalogowanych]
WPIS II
[link widoczny dla zalogowanych]
WPIS III
[link widoczny dla zalogowanych]
WPIS IV
[link widoczny dla zalogowanych]
WPIS V
[link widoczny dla zalogowanych]
WPIS VI
[link widoczny dla zalogowanych]
[i]WPIS VII[/i]
[link widoczny dla zalogowanych]
WPIS VIII
[link widoczny dla zalogowanych]
WPIS IX
[link widoczny dla zalogowanych]
EPILOG
[link widoczny dla zalogowanych]
WSZYSTKO W JEDNYM PLIKU:
[DO POBRANIA W WinRAR ZIP]
[link widoczny dla zalogowanych]
PLAYLISTA
Tomasz Żółtko - Kochaj mnie i dotykaj
KLICK
Czesław Niemen - Dziwny jest ten świat
KLICK
Jacek Kaczmarski - Mury
KLICK
Dawson's creek- the Pretenders - I'll stand by you
KLICK
The Poets of the Fall - Late goodbye
KLICK
Nirvana - Lithium
KLICK
Yolanda Adams - I believe I can fly
KLICK
BUCK-TICK - Romance
KLICK
Brian Eno - By this river
KLICK
Brian Adams - please forgive me
KLICK
Laura Pausini - It's not goodbye!
KLICK
PROLOG
Moje życie to ścieżka niepewności, ostrych zakrętów, chwil radości, przepełniona szczyptą szaleństwa, oblana słodką czekoladą ciekawych i interesujących rozmów, będących dla mego serca upragnionym ukojeniem i lekarstwem na ból. Moja historia jest jedyną w swoim rodzaju, intrygującą, niespełnioną i z dalekim końcem, którego wciąż trudno zauważyć…
Czyli taką, jak twoja.
Będąc krzywdzoną przez własną rodzinę, zbita przez ukochane osoby, zaszczuta jak pies, trafiłam do centrum piekła, a moje serce mimo ogromnego bólu, który je rozrywa, skręca i przegryza, wciąż silnie trwa i kocha moją rodzinę. Płacze moimi oczami, patrząc na ich oddalające się plecy i cieszy moimi ustami, widząc ich oczy wpatrzone w moje. Zliczając maleńkie diamenciki z ich włosów, kruszące się z ramion pęczniejącego energią Słońca, moje usta śmieją się wbrew mojej woli.
Gdy jednak wpatruję się w intensywnie zielone tęczówki swojej matki, które biją chłodem, suchością i zaciętością, widzę w nich twarz smutnej i zmarnowanej dziewczyny, która codziennie próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie:
„Dlaczego nikt nie wierzy w lepsze jutro?”
Kartka I
„Żyjemy tak jak śnimy – samotnie”.
Joseph Conrad, "Jądro ciemności"
Wpatruję się smutnym wzrokiem w obraz za oknem. Wszędzie jest tak jasno i kolorowo… Tylko w moich oczach wszystko mieni się w odcieniach szarości. Przewracam oczami w każdą stronę, chcąc ogarnąć ten obraz. Nerwowo mrugam powiekami, łapczywie chcąc owładnąć każdy skrawek krajobrazu rozciągającego się za oknem tego przeklętego budynku.
Mam osiemnaście lat i nazywam się Alice. Lekarze poprosili mnie o pisanie dziennika.
Pewnie chcą go potem sprawdzać, by analizować postępy w moim leczeniu, a ja popadam w coraz to większe otępienie. Faszerują mnie setkami lekarstw dziennie, a mój organizm powoli od tego mięknie.
Więc siedzę na parapecie mojego więzienia i z tęsknotą wpatruję się w świat za oknem. Bo miejsce, gdzie przebywam nie jest, ani życiem, ani światem.
To coś pomiędzy i nie życzę tego najgorszemu wrogowi. Mam bose stopy. Jest mi zimno. Okna są nieszczelne, a za nimi jest już późna jesień. Moje więzienie, to po prostu mała klitka w szpitalu psychiatrycznym. Ściany są białe, moje ubranie jest białe, stoliki są białe, łóżko jest białe, drzwi są białe! Czuję się tutaj jak zakuta w kajdany. Tak bardzo chciałabym wyjść do ogrodu! Jednak lekarze wciąż powtarzają, że to nie najlepszy pomysł. A tak pięknie jest na zewnątrz! Łzy płyną po moich policzkach, gdy patrzę na ludzi, którzy spacerują chodnikami pod szpitalem, nawet na niego nie spojrzawszy…
Martwią się o niezapłacone rachunki, młode damy niepokoi, czy ich luby oddzwoni, a ja katuję się, uwięziona z własnymi myślami i gryzie mnie pytanie: czy dotrwam jutra…?
Przechytrzyłam jednak psychiatrów. Nie biorę ich lekarstw. Wszelakie płyny zaczęłam wypluwać w toalecie, tabletki chowam pod językiem a później wypluwam, schudłam, bo boję się, że mogą dosypać mi czegoś do chleba czy wody…
Ich lekarstwa kradną mi jasność umysłu. Nie mogę po nich trzeźwo myśleć, sprzeciwić się, czegokolwiek powiedzieć. Plącze mi się język, puchnie. Mam ociężałe powieki, nabrzmiałe usta, ślinię się.
Po niektórych lekach mam białe plamy w pamięci, nie wiem, co robiłam przez parę długich godzin.
Wciąż jednak staram się dbać o siebie. Nie poddam się. Jestem silna! Wciąż dbam o swoje włosy, które przez moją ubogą dietę zmatowiały, straciły swój dawny blask. Noszę tutaj białe spodnie, bluzkę i koszulę.
Mam dosyć tej wszechogarniającej bieli! Tą kartkę z dziennika wyrwę i schowam głęboko pod podłogą, by nikt jej nie dopadł. W zamian napiszę parę zdań, które uszczęśliwią lekarzy, którzy żerują na moim nieszczęściu.
Jest tutaj jednak pewien lekarz, który mi pomaga. Często mnie odwiedza, nawet kilka razy dziennie. Jest przystojny, mimo że ma przedziwny kolor oczu. Jakby głębokiej czerwieni zmieszanej z brązem. Są bardzo ciemne. Czasami, gdy się na mnie denerwuje, stają się czarne. Przynosi mi jednak jedzenie. Trochę, ale zawsze jest czym napełnić brzuch. Szybko jednak ode mnie odchodzi i zawsze ma napiętą szczękę…
Jakby był bardzo zdenerwowany.
Znalazłam się tutaj przez rodziców, którzy uważają, że jestem stuknięta. Czasami za nimi tęsknię.
Nie wiem, co ze mną się dzieje, ale miewam dziwne przeczucia. Niekiedy mówiłam, że matka na pewno zgubi pieniądze.
I rzeczywiście tak było.
Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć. Jest to dziwne i niezwykłe, ale taka jest prawda.
I jestem pewna, że nie postradałam zmysłów.
Czasami rozmyślam o innych. Patrzę w okno naprzeciwko i widzę mojego kolegę, chłopca o imieniu Ian.
Lekarze podejrzewają go o porywczość. Chłopak rozdrapuje sobie ręce do krwi, kąsa innych pacjentów…
A ja widzę, jak nocami płacze, z dłonią przyłożoną do szyby, jakby mówił do mnie: „Zabierz mnie stąd”. Ja także przykładam swoją dłoń do szyby i bezgłośnie odpowiadam: „Chciałabym, ale nie mogę”…
Czasami to bardzo smutne.
Lekarze traktują nas tutaj jak zwierzęta. Prowadzą na nas badania i analizy.
Wschodzi już słońce; niedługo znowu się zacznie.
Zaczną sprawdzać, co zapisałam, co zjadłam, zaczną przypinać do mojego wątłego ciała tysiące rurek, zaczną się analizy…
Codziennie modlę się do Boga o lepsze jutro. Błagam go, aby ktoś mnie stąd zabrał, nawet on sam… A On nie słucha. Jakby nie chciał znać moich problemów. Nie jestem jednak zła na Niego. Widocznie ma dla mnie jakąś drogę, którą poznam w późniejszym czasie. I tylko ta myśl podtrzymuje mnie na duchu.
Żeby całkiem nie stracić zmysłów, często rozmawiam z Bogiem. Wypłakuję mu swoje żale, aby było mi lżej. Nie odpowiada, jakby mnie nie znał. Ale wiem, że wkrótce da mi odpowiedź! Będzie to moja lepsza przyszłość, wierzę w to. Coś się zmieni!
Często mam przeczucie i mocne obrazy w mojej głowie, iż odwiedzi mnie jakaś dobra dusza.
Niezwykły nieznajomy, którzy zabierze mnie do lepszego życia.
I mocno trzymam się tej nadziei.
Kartka II
„Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...”
Leopold Staff, „Deszcz Jesienny”
Zamykam oczy z delikatnym uśmiechem na twarzy. Słońce subtelnym ruchem swoich ciepłych dłoni mknie po cienkiej warstwie skóry na moich powiekach, tworząc przed moimi oczyma kolorowe plamki, oraz lekko zarumienionych policzkach.
Energicznym ruchem palców przeczesałam włosy i podkuliłam nogi pod siebie.
Będąc w swojej wyobraźni, swoich rozmyślaniach, płynąc głębokim i nieskończonym morzem swoich myśli, mogę być po prostu sobą…
Tak po prostu, tak łatwo… Tak prosto i nieskomplikowanie…
Zamykając oczy, widzę siebie pośrodku kolorowego morza, mieniącego się milionami nieskończonych barw. Odmiany czerwieni, fioletu, zieleni, bieli, szmaragdu, o jakich nigdy nikt nie słyszał ani nie śnił! Moje włosy mierzwi delikatny, przyjazny wietrzyk, a kolorowe fale odbijają się od moich nóg, zapraszając do swojej wesołej zabawy.
Wyraziste, wodne zwierzęta rozmawiają ze mną, zapewniając, że jestem wspaniałą dziewczyną.
Niebieskie i zielone delfiny skaczą po falach razem z czerwonymi i szarymi rekinami, które żyją w zgodzie obok siebie.
Z czasem jednak trzeba otworzyć oczy i wrócić do rzeczywistości…
Która nigdy nie będzie u mnie tak wspaniała, jak aluzje mojej duszy, która aż krzyczy o wolność.
Biały parapet jest nagrzewany przez gorący oddech Słońca, którego promienie oświetlają całą salę, w której się znajduję, a która przypomina więzienie, służącym mi za znienawidzony dom.
Ze smutkiem wypisanym na twarzy otwieram oczy i wpatruję się w swoje odbicie na szybie. Z trwogą dotykam drżącymi palcami oczu odbijających się na szkle. Zielone tęczówki błyszczą radością, śmieją się wesoło do otaczającego mnie świata, chociaż żyję gdzieś obok niego… delikatnie wijące się, zielone różyczki w tęczówce biły ciekawością i energią, a w źrenicach zawarte jest całe jestestwo dziewczyny zza okna…
Dlaczego mam wrażenie, że chociaż wygląda tak jak ja, to ma się o niebo lepiej?
Przecież jest na zewnątrz, ja jestem tutaj… Ona całą sobą czuje wolność, ja mam na nogach i rękach ciężkie kajdany…
Dzisiaj odwiedził mnie lekarz. Ten dobry lekarz, jak zwykłam go nazywać w myślach. Zapytał mnie, jak się czuję. Bardzo głupie i niewłaściwie pytanie z jego strony. Jak mam się czuć, skoro jestem zamknięta jak bezbronny króliczek w klatce, który nawet nie może się sprzeciwić? Czuję się źle. Czuję się gorzej.
Jego potężna, zniszczona wieloletnią pracą dłoń, delikatnym ruchem pogłaskała moje włosy. Poczułam się tak, jakbym miała kochającego ojca...
Wpatrywałam się w jego oblicze, odbijające się na szybie. Jego skroń mieniła się barwami tęczy, a ja z zazdrością wpatrywałam się w te kolory...
On nie ściągał mnie z parapetu. Nie krzyczał, gdy uparcie wpatrywałam się w krajobraz za oknem…
On jako jedyny rozumiał, że to, czego potrzebuję, to zapach wolności, powietrza i postawienia nogi poza mury tego szpitala – mojego więzienia zarówno fizycznego, jak i psychicznego.
Chciałam po prostu zasnąć i uśmiechnąć się przez sen, chociaż przez chwilę uwierzyć, że to wszystko w mojej głowie, wszystkie marzenia są prawdą…
Otaczała mnie cisza i spokój. Gdzieś pod sufitem brzęczała maleńka muszka, ale nie zwracałam na nią uwagi…
Dopiero teraz odważyłam się zrobić to, o czym od dawna marzyłam.
Chwyciłam obskurną klamkę i uchyliłam okno…
Moich nozdrzy dobiegł zapach liści, kwiatów i letniego powietrza.
Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jestem na placu zabaw.
Wyobraziłam sobie, że bawię się wraz z innymi dziećmi, a matka podsuwa mi pod nos przepyszne smakołyki, śmiejąc się ku mnie radośnie…
Poczułam, jak po policzkach płyną mi słone łzy, zostawiając za sobą ślady, ale nie zwracałam na to uwagi.
Liczę się tylko ja i mój obraz. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Wto 20:23, 07 Kwi 2009, w całości zmieniany 40 razy
|
|
|
|
|
|
migdałowa
Wilkołak
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 35 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Czw 21:08, 19 Mar 2009 |
|
Cytat: |
Moje życie to ścieżka niepewności, ostrych zakrętów, chwil radości, przepełniona szczyptą szaleństwa, oblana słodką czekoladą ciekawych i interesujących rozmów, będących dla mego serca upragnionym ukojeniem i okładem na ból. |
Nie lepiej lekarstwem?
Cytat: |
Czyli taka, jak twoja. |
Chyba taką. Z kontekstu jest forma poprawniejsza gramatycznie.
Cytat: |
Będąc skrzywdzoną przez własną rodzinę, zbita przez ukochane osoby, zaszczuta jak pies... |
Krzywdzoną - reszta form jest w trybie niedokonanym. ;]
Cytat: |
Wszędzie jest tak jasno i kolorowo…Tylko w moich oczach wszystko jest w odcieniach szarości. |
Powtórzenie. A może ta wersja byłaby lepsza: Tylko w moich oczach wszystko mieni się odcieniami szarości.
Cytat: |
Bo miejsce, gdzie przebywam ja, nie jest, ani życiem, ani światem. |
Zbędne ja i przecinek.
Bo miejsce, gdzie przebywam, nie jest ani życiem, ani światem.
Cytat: |
A tak jest pięknie na zewnątrz! |
A tak pięknie jest na zewnątrz.
Cytat: |
Martwią się o niezapłacone rachunki, młode damy martwią się, czy ich luby oddzwoni, a ja katuję się, uwięziona z własnymi myślami i martwię, czy dotrwam jutra… |
Coś mi nie gra w tym zdaniu. Powtórzenia rażą.
Może: Zapewne dorośli martwią się o niezapłacone rachunki, a młode damy o to, czy ich luby oddzwoni. Ja katuje się, uwięziona z własnymi myślami i zaprzątam sobie głowę pytaniem, czy dotrwam do jutra.
skaczesz z czasami. Powinno być: nie poddam się.
Cytat: |
Czasami za nimi tęsknię.
Nie wiem, co ze mną się dzieje, ale miewam dziwne przeczucia. Czasami mówiłam, że matka na pewno zgubi pieniądze.
I rzeczywiście tak było. |
zamień na niekiedy.
Wniosek z późniejszych zdań: Nadużywasz 'czasami'. Zwróć na to uwagę :)
Ogółem: Masz dobry styl i ślicznie wychodzą ci opisy. Można się w nie doskonale wczuć. Mam nadzieję, że ich nie zabraknie w kolejnych częściach.
W sumie nie zauważyłam braku fabuły. Póki co mi to nie przeszkadza, zobaczymy co później.
Błędy błędami - to z pewnością załatwi dobra beta.
Bardzo mi się podoba wykreowana przez Ciebie postać Alice - jest żywą, uczuciową kobietą, która nie może pogodzić się z tym, co przynosi jej życie. Zupełnie inna, bardziej realistyczniejsza od tej Smeyerowej.
Naprawdę mi się podoba i czekam z niecierpliwością na kolejną cześć.
pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
frill
Człowiek
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań
|
Wysłany:
Czw 21:21, 19 Mar 2009 |
|
weszłam, przeczytałam i nie żałuję.
Zaraz na początku, kiedy dowiedziałam się, że lekarze każą pisać Alice ten dziennik i jej zapiski później sprawdzają, miałam pewną wątpliwość, którą kilka zdań dalej rozwiałaś, bo wszystko pięknie wyjaśniłaś.
Nie przypominam sobie, żebym myślała o Alice jako o bezbronnej dziewczynie, posądzonej o chorobę umysłu, zamkniętej w wariatkowie i faszerowanej lekami. Znane mi były oczywiście fakty o jej przeszłości, ale jakoś nie rozmyślałam o tym niewiadomo ile, a raczej rzekłabym, że nie zastanawiałam się nad tym wcale. Zawsze ją widziałam jako nieśmiertelną wampirzycę z darem widzenia przyszłości, która nie ma sobie równych w walce. Dlatego właśnie spodobała mi się treść, to dla mnie coś nowego, napewno wartego uwagi.
Jeśli chodzi o wykonanie: może najpierw powiem, że zauważyłam kilka małych błędów, których jako autorka mogłaś nie dostrzec. W końcu wiadomo, swoje byki nie są aż tak widoczne. Poprawienie tych niewielkich błędów to myślę tylko dopieszczenie tekstu, czyli robota bety.
Co do przekazu, to naprawdę mi się podoba, skupiasz się na uczuciach Alice: miłości do rodziny pomimo krzywd jakie jej wyrządziła, tęsknocie, sympatii do bliźnich, jej samotności pośród białych ścian; nawiązujesz do otaczającej rzeczywistości i nie zapominasz o błahych sprawach [tzn nie wiem czy błahy to tutaj odpowiedni przymiotnik, ale póki co brak mi lepszego] i zacytuje tytaj jedno zdanie, które bardzo mi się podobało:
'Gdzieś pod sufitem brzęczała maleńka muszka..'
A podobało mi się dlatego, że piszesz o maleńkiej muszce, której tak naprawdę normalny człowiek by nawet nie zarejestrował [podejrzewam], a Alice jako, że siedzi zamknięta bez kontaktu z ludźmi to jej zmysły są wyostrzone i zwraca uwagę na najdrobniejsze szczegóły otoczenia. W tej przerażającej monotonności jest w stanie dostrzec coś tak mało istotnego jak brzęczenie muchy.
Nie wiem czy to dobrze zrozumiałam, ale wcale bym się nie zdziwiła gdyby tak nie było:D
Pewnie się powtórzę, ale znowu mi przeszkadzają te wielokropki... ja wiem, że nie ma ich znowu tak dużo, ale czasami mam wrażenie, że powinnam się doszukiwać nie wiadomo czego w miejscu gdzie występują. Ale to chyba takie moje osobiste skrzywienie:)
mam nadzieję, że wyszło z tego coś sensownego.
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu:)
f. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Czw 21:42, 19 Mar 2009 |
|
frill napisał: |
'Gdzieś pod sufitem brzęczała maleńka muszka..'
A podobało mi się dlatego, że piszesz o maleńkiej muszce, której tak naprawdę normalny człowiek by nawet nie zarejestrował [podejrzewam], a Alice jako, że siedzi zamknięta bez kontaktu z ludźmi to jej zmysły są wyostrzone i zwraca uwagę na najdrobniejsze szczegóły otoczenia. W tej przerażającej monotonności jest w stanie dostrzec coś tak mało istotnego jak brzęczenie muchy.
Nie wiem czy to dobrze zrozumiałam, ale wcale bym się nie zdziwiła gdyby tak nie było:D
|
Tak! idealnie to dostrzegłaś! właśnie to chciałam przekazać, ale pragnęłam też, aby czytelnik sam zagłębił się w literach i zobaczył coś więcej niż to, co ja napisałam. Dziękuję!
Migdałowa - błędy, które przytoczyłaś, są poprawione ; )
A.Rose |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mikayo
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Sty 2009
Posty: 45 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 22:08, 19 Mar 2009 |
|
Droga autorko,
Nie przepadam za narracją pierwszoosobową, a jedną z osób która mnie do niej szczególnie zniechęciła jest Stephenie Meyer. Nie znoszę jej narracji, nie znoszę więc też powielania jej ubogiego stylu w fanfiction. Wzorowanie się na niej, naprawdę nie powinno być priorytetem osób chcących napisać dobry fanfick. Ale pal to sześć, bo schodzę z toru. Przechodząc do sedna - cieszę się, że jednak tego nie zrobiłaś. Twoja narracja jest pierwszoosobowa, ale inna - twoja własna. W końcu. Z racji tego, że zaznaczyłaś, iż jest to dziennik nie mogę przyczepić się do ciągle zmieniającego się czasu narracji. Biorąc pod uwagę fakt, że kartki z pamiętnika polegają na opisywaniu tego co było, jest i będzie, naturalnym jest to, że i czas narracji będzie się zmieniał. Dlatego, mimo że to często mi to zgrzytało - nie czepiam się. Trudno.
Widzę, że ktoś uprzednio zdążył pokazać Ci błędy. Też przewinęły mi się one przy czytaniu, jest jednak jeszcze jedno powtórzenie rzucające się w oczy (nie wiem czy zamierzone, ale jeśli tak to nie trafnie). Ogarnąć;
Cytat: |
Przewracam oczami w każdą stronę, chcąc ogarnąć ten obraz. Nerwowo mrugam powiekami, łapczywie chcąc ogarnąć każdy skrawek krajobrazu rozciągającego się za oknem tego przeklętego budynku. |
Styl masz bardzo ciekawy, rzucasz licznymi refleksjami budując tym samym plastyczny i niezwykle emocjonalny obraz Alice. Łatki mają to do siebie, że pokazują bohaterów w nieco innych sytuacjach - ich przemiany, zmagania z życiem. Od łatki oczekujemy, że spłycona u Szmeyer postać nabierze prawdziwości. Pozwalają przez pryzmat przyjrzeć się bohaterowi i ocenić go w taki sposób, na który czytając sagę nie moglibyśmy wpaść. Za to je uwielbiam.
Twoja mnie satysfakcjonuje. Podkreśliłaś te cechy i uwydatniłaś te emocje, których tak bardziej wcześniej mi brakowało. A jednak martwi mnie fakt, że nie wiesz jeszcze do końca o czym chcesz pisać. Tekst może przybrać monotonii, wkrótce same refleksyjne myśli nie wystarczą by do końca mnie zadowolić. W każdym razie na pewno będę czytać i śledzić twoje dalsze poczynania.
Pozdrawiam,
Mika |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mikayo dnia Pią 17:45, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Czw 22:15, 19 Mar 2009 |
|
Wydaję mi się, że często będę odwiedzać twoje ff, ponieważ bardzo mnie zaintrygowało. Widać, że pracujesz nad pracą i starannie dobierasz słownictwo, sprawdzasz błędy i też poprawiasz.
Jeżeli chodzi o fabułę bardzo mi się podoba. Od dawna szukałam jakiegoś opowiadania o Alice, ponieważ bardzo lubię tą postać, jest chyba mi najbliższą. Według mnie ff jest inne niż wszystkie patrząc na te, kiedy główną bohaterką nazywamy Alice.
Pisz dalej, bardzo mnie zaintrygowałaś, nie mogę doczekać się następnej części.
Tak więc życzę powodzenia w dalszych częściach.
Ps. Ten doktorek, który ją rozumie dosyć przypomina wampira, ciekawe. )) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Czw 22:50, 19 Mar 2009 |
|
Przedewszystkim obiecuję, że jeżeli znajdę pod tym tekstem jednolinijkowiec to zamorduję autora tymi ręcami. Prawą. I lewą.
Ten ff ZASŁUGUJE na KONSTRUKTYWNE komentarze.
Pierwsze wrażenie.
Weszłam tutaj, dlatego że to Twój tekst :P Liczyłam na coś głębokiego i smutnego - i to dostałam. Ale! Załamałam się, gdy zobaczyłam, że to pamiętik Alice. Biję czołem w ziemię, że nie zaznaczyłaś tego w tytule, bo odstraszyłabyś mnie na zawsze. No, ale skoro już weszłam, to przeczytam...
Zacznę od tego, co mi nie grało. To dziennik, więc relacja. Nie pasują mi tu dialogi. Od, kiedy w dzienniku pisze się dokładne cytaty wypowiedzianych słów? Może być - "powiedział mi, że powinnam odpłynąć", ale słowa nie mają prawa być przytaczane.
Bardzo, bardzo przyjemne. Ciepłe i lekkie. Niewiarygodnie operujesz emocjami bohaterki. Subtelnie wprowadzasz ten natrój melancholii i nie dobijasz tym człowieka. Dajesz taką iskierę nadziei umieszczoną w duszy tej małej, nieszczęśliwej osóbki. Dodajesz pozornie nic nie znaczące zdania, jednak po dokładniejszym przyjrzeniu się im, można zobaczyć tę niewiarygodną aurę jaką nimi roztaczasz. Oczywiście nie powiem Ci, że jest idealnie, bo z takim potencjałem możesz zajść o wiele wyżej, zatem bierz się do roboty :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Pią 12:08, 20 Mar 2009 |
|
Rudaa napisał: |
Pierwsze wrażenie.
Weszłam tutaj, dlatego że to Twój tekst :P Liczyłam na coś głębokiego i smutnego - i to dostałam. Ale! Załamałam się, gdy zobaczyłam, że to pamiętik Alice. Biję czołem w ziemię, że nie zaznaczyłaś tego w tytule, bo odstraszyłabyś mnie na zawsze. No, ale skoro już weszłam, to przeczytam...
|
Dlaczego bym cię odstraszyła? Dla mnie Alice to świetna postać, oczywiście, Szmeyer musiała ją spłycić... Dlatego ja staram się to naprawić, ponieważ wierzę, że ta postać jest bardziej głęboka niż ta książkowa.
Rudaa napisał: |
Zacznę od tego, co mi nie grało. To dziennik, więc relacja. Nie pasują mi tu dialogi. Od, kiedy w dzienniku pisze się dokładne cytaty wypowiedzianych słów? Może być - "powiedział mi, że powinnam odpłynąć", ale słowa nie mają prawa być przytaczane.
|
Masz rację! *wali głową w ścianę*. Tak się zatraciłam w pisaniu, że kompletnie o tym zapomniałam! Naprawiłam swój błąd. Przez to wpis straszliwie się skurczył, ale co tam. Mam nauczkę na przyszłość.
Dziękuję za opinie. Czyli walczę dalej... Może jutro dodam Wpis III i wtedy zacznę swoją kolejkę. I będę dodawała coś raz w tygodniu. Dzisiaj już nie dam rady, ponieważ wieczorem idę na otwarcie boiska w mojej szkole i na mecz z tejże okazji. A później mam sprawę do załatwienia ; )
Pozdrawiam,
A.Rose |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
fflower
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kolorowy świat
|
Wysłany:
Pią 23:18, 20 Mar 2009 |
|
Depresyjne, ale mi się spodobało. Ukazujesz inna stronę Alice. Mam nadzieję, że będziesz dalej pisała i się rozwijała.
Chciałabym zauważyć pewien błąd, a może nie tyle, co błąd, ale drobne niedociągnięcie. Często powtarzasz niektóre słowa.Wiem, że może być trudno je zastąpić, ale jakoś tak mnie to trapiło, mimo że to w zasadzie nie był błąd językowy (po kilku zdaniach wprowadzałaś ponownie te słowa, ale dla mnie trochę za szybko). Nie twierdzę, że musisz to poprawić, ale może chociaż w przyszłości postaraj się używać wyrazów bliskoznacznych. Wiem, czepiam się szczegółów, ale ja tylko chcę pomóc.
Ale powodzenia :))
A poza tym lubię dołujące i smutne historie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Sob 17:29, 21 Mar 2009 |
|
Dodaję kolejny wpis, na razie bez bety.
Życzę miłego zagłębiania się w umysł Alice. Chociaż, czy ja wiem, czy miłego?
No, nieważne.
Jeśli wy prowadzicie dziennik, to zapisujecie w nim to, co jest dla was ważne...
Dla Alice najważniejsze są przemyślenia i pytania, na które nie może znaleźć odpowiedzi, chociaż szuka.
Przyjemnego czytania.
Kartka III
Ludzie są bezradni wobec losu, są ofiarami czasu. I własnych uczuć...
John Irving
Pisane przy The Pretenders – I’ll Stand by You
Dzisiejszy poranek wniósł wiele nadziei, ale też bólu do mego zlęknionego serca. Na twarzy rozkwitł od tak długa nawoływany przez mój głos uśmiech…
A wszystko za sprawą kawałka papieru i paru nakreślonych na nim zdań. Mam dziwną ochotę wciąż czytać ten list i czytać, ciągle od nowa i od nowa. I móc nigdy nie przestać. Móc wciąż smakować litery na swym języku. Wdychać zapach euforii, która we mnie zapłonęła. A wszystko przez to, że napisała do mnie Cynthia…
"Droga Alice,
Rodzice nie pozwalają mi do Ciebie pisać. Mówią, że postradałaś zmysły, ale ja wiem, że to nieprawda. Mam nadzieję, że uda mi się wyrwać na parę minut, żeby móc zobaczyć twoją twarz…
Kochająca Cię na zawsze
Cynthia”
Przytuliłam list do swej piersi, a po policzku spłynęła jedna, samotna łza. Starłam ją palcem, wpatrując się w nią przez chwilę. Postradałam zmysły? To tak myślą rodzice o swych dzieciach…?
Czuję się okropnie. Czuję ciężar na duszy i nie mogę się go pozbyć. Moja mała, biedna siostrzyczka…
Moje serce tak bardzo rwie się do niej! A jedyną przeszkodzą dla szczęścia jest mur, tworzący więzienie, którego nienawidzę z całego swojego jestestwa. Czy jest coś gorszego od braku wolności? Ciągłego faszerowania cię lekami, kłamstw, oszustw, buntowania się twoich myśli, gromadzenia pytań, na które nie ma odpowiedzi...
Samotność.
Czy jest coś gorszego? Wszyscy marzą o tak błahych sprawach, jakimi są jutrzejsze zagospodarowanie czasu, czy wybór sklepu, których i tak jest niewiele. Tylko nieliczni byliby w stanie mnie zrozumieć.
Może Ty?
Z pewnością grupa ludzi, dla których uczucia są najważniejsze. Tak, jestem przekonana, że oni mnie rozumieją. Że wiedzą, iż moim sercem, duszą i umysłem targa przemożna chęć ucieczki, by posmakować trochę wolności, szczęścia…
Smaku posiadania rodziny.
To takie potworne uczucie, gdy codziennie na nowo odkrywam swą samotność. Gdy przyjmuję do wiadomości, że dzisiaj nie przywita mnie matka, ojciec czy siostra.
Ani dziś, ani jutro, ani nigdy więcej.
Mimo tego wszechogarniającego mnie bólu, jakim jest pustka w sercu, wciąż czuję iskierkę radości.
Chwila spotkania z rodziną, którą przeciwko wszystkiemu wciąż kocham, jest bezcenna…
Nie tylko to daje mi tę błogą chwilkę radości.
Wszystko dzieje się także za sprawą słońca, które ukazało się na horyzoncie. Mimo późnej jesieni, oświetliło moją bladą twarz i ociepliło. Rzuciło także swoje promienie na budynek, w którym żyję i funkcjonuję. Po cichu liczę na to, że w tak piękny dzień, rodzice postanowią mnie jednak odwiedzić…
Chociaż w głębi duszy doskonale wiem, że to nie za nimi najbardziej tęsknię. Nie za nimi, moje serce krzyczy z bezsilności i rozpaczy. Moje serce wyciąga swoje małe rączki do mojej siostrzyczki.
Ale mój promyczek, który swoją obecnością dodaje mi oddechu, się nie zjawia. Panie Boże… Czy to dlatego, że czasami jestem nieznośna? Czy to dlatego, że moja głowa przepełniona jest złymi myślami? Nie mogę się od nich uwolnić, one mnie zatruwają… Tak sądzisz, prawda? To dlatego, że codziennie pytam cię, czy istnieje miłość odwzajemniona. Czy istnieje sprawiedliwość i szczerość na tym padole łez. W każdy dzień nieubłagalnie płynie czas, a ty do mnie nawet nie zerkniesz. Wiedz jednak, że się nie gniewam.
Wciąż potulnie czekam na Ciebie, ponieważ wierzę.
Jest już późne południe, a wciąż nie dostałam jedzenia. Wiem, dlaczego. Nie musisz mi mówić. To za to, że wczoraj nie spełniałam swojej roli chorej psychicznie przy lekarzach. Byłam jak otępiona. Nie zapisałam też nic w swoim dzienniku, to ich rozgniewało. Nie reagowałam, gdy do mnie mówili. Po prostu byłam obok tego, ponieważ nie chcę już więcej brać udziału w tej maskaradzie. Mój żołądek skręca się z głodu, ale wiem, że muszę wytrwać. To trudne, nawet bardzo.
Nawet nie masz pojęcia jak bardzo…
Chciałabym teraz porozmawiać z Moim Lekarzem. Odwiedził mnie dzisiaj tylko raz, bez żadnego słowa.
Tylko po to, aby przekazać mi list od mojej siostrzyczki, mojej iskierki, mojego oddechu.
Czy wszyscy się na mnie gniewają? Lekarze, dla których jestem ciężkim i utrudniającym pracę przypadkiem, Mój Lekarz, z którym wczoraj nie chciałam rozmawiać, ponieważ biłam się z własnymi myślami, moi rodzice, którzy z jakiegoś powodu czują do mnie odrazę i nie chcą puścić do mnie Cynthii…?
Nawet ci, na których tak bardzo mi zależy.
Trzęsie mi się ręka. Czy to z głodu? Czy z leków? Dzisiaj nie opętały mnie kajdany umysłu. Nie udało mi się też tych tabletek wypluć.
Wepchali mi je siłą do gardła.
A może to od nadziei, która zakuła mnie w swe zimne kajdany? Nie dziw mi się…
Moja siostra to jedyna osoba na tym świecie, która daje mi trochę czułości, szczyptę szczerego uśmiechu, parę minut żywej i głębokiej rozmowy…
Potrafi tchnąć we mnie nowe życie i napełnia mnie energią na parę kolejnych dni, abym mogła walczyć z moim losem.
Ponieważ mam dla kogo to robić.
Uważnie wsłuchuję się w ciche tykanie zegara i wciąż mam nadzieję na zobaczenie wesołej twarzyczki mojej siostry.
Pogrzebane nadzieje. Ona nie przyjdzie! A ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę…
Ale serce jest głupie. Nie chce mnie słuchać i wciąż przyśpiesza swój bieg na widok każdej przechodzącej obok szpitala młodej dziewczyny…
Boję się, że nie dotrwam tutaj kolejnego dnia. To piekło, istne piekło. Powoli zaczynam tutaj tracić zmysły. Coś dzieje się z moim umysłem. Coś bardzo niedobrego!
Czuję, jak mięknę gdy codziennie rano resztkami sił zmuszam swoje ciało do podniesienia się z łóżka, a umysł do racjonalnego myślenia…
Traktują nas jak zwierzęta doświadczalne. Zaciskam pięści i uderzam nimi o ścianę, aż zedrę skórę do krwi. A wszystko po to, by dać upust gromadzącym się we mnie emocjom…
Później ukrywam dłoń, a łzy same płyną mi z oczu, tak bardzo boli własne cierpienie. Nikt tutaj nie zagospodaruje mi czasu, nie da nadziei, nie porozmawia, nie pozwoli uwierzyć, że świat nie do końca jest tak bardzo zepsuty.
Zwierzęta są bardziej inteligentne od nas, ludzi. Od potworów. Nikczemnych, plugawych stworzeń z głębi najgorszych otchłani.
A nocami płaczę. Płaczę i chowam twarz w dłoniach. Kryję się też po kątach, czując w swojej duszy część bezbronnego dziecka, które gromadzi w sobie wszystkie złe uczucia całego świata i nie może z nimi nic zrobić, jak tylko je kumulować we wnętrzu…
Zastanawiam się też, dlaczego w moich snach wciąż przejawia się dziwna postać, uśmiechająca się do mnie? Nie widzę jej oczu, nie widzę jej sylwetki.
Widzę tylko śmiejące się usta...
Ludzie będą gadać i wszystko rozgrzebywać. Człowiek nie pochodzi od małpy, tylko od kury.
Carlos Ruiz Zafón — Cień wiatru |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Nie 13:16, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
frill
Człowiek
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań
|
Wysłany:
Sob 19:08, 21 Mar 2009 |
|
Ulubione zdanie tej części:
'Nikczemnych, plugawych stworzeń z głębi najgorszych otchłani. '
jeśli chodzi zaś o najmniej fajne:
'Dzisiejszego dnia moje serce tętni olbrzymią nadzieją, która przelewa się aż po same brzegi.' jakoś mi się to nie podoba. Próbowałam coś wymyślić zamiast, coś co by troszkę lepiej brzmiało, ale mam dzisiaj blokadę i trudno mi sklecić jakiekolwiek sensowne zdanie. Wybacz. Nie pasuje mi, że serce tętni nadzieją; można żyć albo żywić się nadzieją, serce może byc wypełnione nadzieją.
Szczerze powiem, że ta część do mnie nie przemówiła jak poprzednie. Mogłaś rozwinąć powód jej tęsknoty, domyślam się dlaczego ona tęskni za siostrą, ale są to tylko moje przypuszczenia, które mogą nie mieć z Twoimi zamierzeniami nic wspólnego, więc nie zaszkodziłoby gdybyś to opisała.
Zauważyłam kilka powtórzeń i jest to dla mnie zdecydowanie za mało treści, teraz kiedy już dałaś pokaz swoich możliwości.:)
Całość brzmi tak sucho, niektóre momenty ciekawe i owszem, ale ja chcę bardziej konkretnie, bardziej szczegółowo!!
frill |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Nie 0:26, 22 Mar 2009 |
|
Cytat: |
Mimo później jesieni, oświetliło moją bladą twarz i ociepliło. |
Mimo późnej jesieni, oświetliło moją bladą twarz i ociepliło.
Chyba jedyna literówka. Dobrze radzisz sobie bez bety, większe błędy nie rzucają się w oczy, bo ich po prostu nie ma.
Jeśli chodzi o treść większość kartki III poświęciłaś rozmyślaniom Alice.
Cóż, trzeba było wczuć się w tekst, aby mógł się spodobać. Zaczynasz powoli rozkręcać sytuację, można więc stwierdzić, że wszystko precyzyjnie dopracowujesz. Podoba mi się taktyka jaką przyjęłaś.
Pisz dalej, z chęcią poczytam. Pozdrawiam i oczywiście życzę weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Nie 13:22, 22 Mar 2009 |
|
Dzisiaj kolejny wpis. Następny najprawdopodobniej w przyszły weekend, ponieważ niezbyt ciekawie zapowiada się nadchodzący tydzień ; )
Zmieniłam jeden malutki szczegół. Alice ma bardzo długie, proste włosy.
WPIS IV
Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym.
Jan Paweł II
Duszę się otaczającą mnie ciszą. Dławię się nią, czuję jej zimne dłonie na mojej wychudzonej szyi.
To mój trzeci dzień bez jedzenia. Czuję, jak żołądek skręca się w ciasny supełek, a w ustach czuję gorycz zmieszaną z żółcią. Czuję się bezsilna i już wiem, dlaczego ludzi tak bardzo przeraża nazwa budynku, w którym się znajduję.
„Szpital Psychiatryczny”.
To drugi człowiek, a raczej jego brak, doprowadza mnie do rozpaczy, szału, wycia i otępienia…
Jak myślisz, jakie to uczucie, gdy nie masz do kogo ust otworzyć? Jakie to uczucie, gdy nie doznajesz tak błahych spraw, jakimi są pierwsza miłość, pierwsze splecenie dłoni, pierwszy pocałunek…
Jakie to uczucie, gdy to wszystko dotyka cię tylko w snach?
Często uchylam okno, by wdychać powietrze i zapachy panujące na zewnątrz. W moim więzieniu czuć zapach stęchlizny, samotności, strachu, starej pościeli, leków, trwogi…
Tam, na zewnątrz, to, do czego codziennie chcę uciekać, pachnie wolnością, świeżością, trawą, liśćmi, drugim człowiekiem…
Tylko widok psują mi kraty, unicestwiające moje marzenia.
Dziś przyszedł do mnie Mój Lekarz. Obawiam się, że przez długi czas go nie zobaczę…
Gdy tylko o tym pomyślę, mam ochotę uderzać głową w ścianę i wołać go, wciąż nawoływać, przepraszać za to, że pozwoliłam, by moje ciało wzięło górę nad umysłem.
Który powoli także zaczyna wymykać się spod kontroli.
Przyszedł do mojej małej klitki, lekko uśmiechnięty, zastając mnie jak zwykle siedzącą na parapecie. Podszedł i pogłaskał mnie po włosach mówiąc, że w moich oczach zbyt wyraźnie widać tęsknotę, smutek, ból i pragnienie…
Odwróciłam wtedy delikatnie głowę w jego stronę i spojrzałam w jego ciemne oczy…
Zaczęłam w nich tonąć, a serce przyśpieszyło swój bieg. Co rusz ciemniejsze cętki w tęczówce hipnotyzowały mnie, a jaśniejsze plamki w brązowo-czerwonych oczach kradły moje myśli. Dotknęłam dłonią jego gładkiego policzka, chcąc zbadać jego strukturę…
To wtedy odskoczył ode mnie jak oparzony, a jego usta krzyknęły na mnie. Skuliłam się, przerażona i cofnęłam rękę. Zamrugałam parę razy oczami, ale Mój Lekarz, mrucząc coś gniewnie pod nosem, wyszedł, trzaskając drzwiami.
Od tego momentu nikt mnie nie odwiedził, zostawiając mnie na pastwę swego losu.
Nie byłam w nim zakochana, błagam, niech nikt tak nie myśli…
Ja tylko widzę w nim upragnionego ojca.
Chciałam powiedzieć mu, że jest drugą, najbliższą mi osobą, zaraz po mojej siostrzyczce. Że dzięki niemu wiem, że nie muszę być wrakiem człowieka i śmietnikiem uczuć tego świata.
Ale on chyba nie zrozumiał moich intencji. Jest mi przykro. Czuję obezwładniający ból, a dusza krzyczy za nim…
Wpatruję się w okno i widzę, jak Mój Lekarz wychodzi ze szpitala. Nie pożegnał się ze mną.
Wciąż jest na mnie zły.
Przez krótki moment uniósł twarz ku niebu i spojrzał wprost w moje oczy, chociaż mój pokój mieści się prawie na ostatnim piętrze szpitala.
Ale wiedziałam, że patrzy wprost na mnie. I chociaż nie widziałam dokładnie jego twarzy, to wiedziałam, że lekko się uśmiechnął.
Tchnął w moje małe serce nadzieję i wiem, że jutro znowu do mnie zawita, a moje karygodne zachowanie puści w niepamięć.
Piszę na nowych kartkach, które Mój Lekarz podarował mi w tajemnicy przed innymi. Codziennie to, co zapisuję, zabiera wieczorem do siebie i obiecuje, że dla mnie przechowa te zapiski, aby nikt się do nich nie dobrał.
Ufam mu i pozwalam czytać moje myśli. A dlaczegoż to wszystko?
Dlatego, że wczoraj inni lekarze znaleźli moje kartki…
Rozpętała się prawdziwa wojna. Podwojenie leków, brak jedzenia i higieny, brak kontaktów z kimkolwiek…
Czy można jeszcze bardziej mi ukrzywdzić?
I tak siedzę tutaj sama jak palec, męcząc się z własnym ciałem i umysłem, a myśli gryzą moją czaszkę.
Wszystkie kartki zostały zabrane, zniszczone…
Jestem tutaj traktowana jak śmieć.
Śmieć, który jest koszem na uczuciowe śmieci całego świata. Cóż za ironia losu.
Codziennie płaczę, chociaż łez zaczyna już brakować.
Więc płaczę na sucho. Wyję i kąsam ściany, chcąc się przez nie przebić na zewnątrz.
Jestem pełna bólu, nadziei, miłości do świata…
Jestem tak bardzo pełna sprzecznych uczuć, że dziwię się, gdzie to wszystko mieszczę.
Dzisiaj znowu śniłam o dziwnym nieznajomym, który chwycił mnie za rękę i pocałował…
Powiedział, że jestem cudowną istotą i nie zasługuję na cierpienie.
Miał jasne blond włosy, był wysoki i miał niebieskie oczy…
To te oczy ciągle tkwią w mej pamięci. Niebieskie cętki, przypominające spokojne i bezmierne morze, w którym nie tonęłam, a unosiłam się na powierzchni. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Nie 20:16, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ScaryMary
Dobry wampir
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.
|
Wysłany:
Nie 14:17, 22 Mar 2009 |
|
O. Mój. Boże.
Anno. Nie mogę się pozbierać. Ten fanfick zaparł mi dech w piersiach. Naprawdę. Strasznie depresyjny. Ale wydaje mi się, że od czasu do czasu można sobie na coś. Coś co przywróci nas do rzeczywistości, gdy za bardzo zapuścimy się w marzenia. Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Może po prostu to, że to jest piękne? Nie będę czepiać się błędów, których nie wyłapałam nawet zbyt dużo, nie będę żalić się nad jakimiś niepoprawnościami, zwyczajnie będę upajać się tym tekstem, bo jest śliczny. Pełno poetyzmu, wszystko ładnie zamknięte w rozdziałach. Nie oczekuję tu akcji, uczucia także są ważne. Wszyscy wiemy, że są fanficki takie, które można tylko czytać i czekać na kolejną część, są takie, którymi już się przyjadamy ale i są takie, które wplatają się w naszą codzienność. Anno, gratuluję Ci tego zmysłu, który niewiele osób posiada. Mianowicie lekkości pisania trudnych rzeczy. Wspaniale.
Mary ; * |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
frill
Człowiek
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań
|
Wysłany:
Nie 14:55, 22 Mar 2009 |
|
Tak, tak, tak, tak, tak i tak!!
Ale może zacznę od początku. Przeczytałam poprawioną kartkę III i jestem zadowolona i najedzona. Po poprawce uderzyła we mnie większa ilość jej uczuć i nie mam w zupełności żadnych zastrzeżeń.
Jeśli chodzi zaś o nowo dodaną kartkę IV to leże. Ja wiedziałam na ile Cię stać. Po prostu rozpłynęłam się w jej bólu i sama chciałam pobiec, wyrwać kraty i ją uwolnić. Widziałam jej smutne oczy wpatrujące się w bramę w oczekiwaniu na przybycie siostry. A nawet widziałam jak kąsa ściany. To jest naprawdę cudowne, w jaki sposób przedstawiłaś kolejny dzień jej beznadziejnej egzystenji.
Biedna Alice nie jest szalona, dopiero przez izolację i brak kontaktu z kimkolwiek zwariuje.
Może jestem za bardzo czepliwa ale:
'Który powoli także zaczyna wyślizgiwać się z mojej kontroli. ' może lepiej by brzmiało: 'Który powoli także zaczyna wymykać się spod kontroli.'
Ale mimo tego małego prawie błędu, jestem zachwycona i nawet nie wiesz ile radości przyniosło mi czytanie tej części.
tradycyjnie mam kilka swoich faworytów:
'Że dzięki niemu wiem, że nie muszę być wrakiem człowieka i śmietnikiem uczuć tego świata. '
'To te oczy ciągle tkwią w mej pamięci. Niebieskie cętki, przypominające spokojne i bezmierne morze, w którym nie tonęłam, a unosiłam się na powierzchni.' to mnie powaliło i już nie wstałam.
z szacunkiem
frill |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Nie 15:26, 22 Mar 2009 |
|
Chwyciło mnie za serce i zacisnęło mocno palce. Czasami ma sie wrazenie zbyt słodkiej czekolady czytając przejmujące opisy uczuć, otoczenia. Twoje opowiadanie jest gorzką czekoladą. Smaczne, chce więcej.
W sumie wiadomo jak historia się kończy. 'długo kazaleś mi na siebie czekać' 'przykro mi to słyszeć'. ale bede rozczarowana jak zakończy sie inaczej. serio serio.
Nie mam uwag, biore Twoje błedy za oczywistość, bo ich tło zbyt mnie pochłania.
Najlepiej ujęłaś to co teraz czuje:
Cytat: |
Mam dziwną ochotę wciąż czytać ten list i czytać, ciągle od nowa i od nowa. I móc nigdy nie przestać. Móc wciąż smakować litery na swym języku. Wdychać zapach euforii, która we mnie zapłonęła. |
|
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Nie 16:16, 22 Mar 2009 |
|
Ujmujące. Wszystko na swoim miejscu, jednak wydaje mi się, że rozważania i boleść Alice, które ciągle są wyrażane, powoli zaczynają być nudnawe. Oczywiście, jej filozofie zmuszają do refleksji, ale nie mogę doczekać się punktu zwrotnego opowiadania.
Mam nadzieję, że za niedługo dostanę swój upragniony zwrot akcji.
Chciałabym też dodać, że w opowiadaniu spodobało mi się to, że nie ma "miziu-miziu". Twój oryginalny pomysł jest kontrastem do sporej większości ff na forum.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następne kartki.
weny |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wela dnia Nie 19:20, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
migdałowa
Wilkołak
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 35 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Nie 20:08, 22 Mar 2009 |
|
Cytat: |
Jak myślisz, jakie to uczucie, gdy nie masz do kogo ust otworzyć? Jakie to uczucie, gdy nie doznajesz tak błahych spraw, jakimi są pierwsza miłość, pierwszy dotyk wspólnych dłoni, pierwszy pocałunek… |
cosik mi nie gra.
... pierwsze splecenie dłoni ...
Cytat: |
A to wszystko dotyka cię tylko w snach? |
Jakie to uczucie, gdy to wszystko dotyka cię tylko w snach?
[ powtórzenia tutaj dodają wyrazu]
Cytat: |
W moim więzieniu panuje zapach stęchlizny, samotności, strachu, starej pościeli, leków, trwogi… |
czuć.
Cytat: |
Czuję obezwładniający mnie ból |
mnie zbędne
BTW. nie zaczyna się zdań od ,,ale''.
Śliczne, śliczne, śliczne.
Jest głębia, są epitety, porównania, metafory. Liryka pełną piersią.
refleksyjne, pełne pasji.
Czyli to co lubię najbardziej. I do tego wykreowana postać Alice...
Jedyne, co mam do zarzucenia to ww [drobne] błędy.
pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Nie 23:29, 22 Mar 2009 |
|
Nie wiem dokładnie co powiedzieć. Poruszyłaś mnie swoim tekstem. Czuję się jakby tam była razem z nią.
Czuję to co ona, widzę to co ona - to jest niesamowite. Operujesz słowami w sposób
świetny.
Ujęłaś mnie. Ta historia jest po prostu powalająca a wykonanie jeszcze lepsze.
Potrafisz pokazać czytelnikowi wszystko, co ma zobaczyć i widzi.
Jestem bardzo zachwycona. Żałuję, że dopiero teraz wzięłam się za ten ff. Wybacz :))
Ale od dzisiaj będę go czytać.
I cieszy mnie to, że piszesz o Alice.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cornelie dnia Nie 23:30, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Pon 8:38, 23 Mar 2009 |
|
1. Irytuje mnie to Twoje określenia dla oczu.. "cętki" Raz - spoko. Brzmi iście poetycko, ale co za dużo to nie zdrowo. Jak będziesz przesadzać to Ci wyjdzie twilightowy pantałyk :P
2. W pierwszym akapicie wyraźnie nadużywasz słowa "czuć". Być może to celowe powtórzenia, niemniej bardzo rzucają się w oczy i przeszkadzają w dogłębnym zrozumieniu tekstu. Obawiam sie, że nie o taki efekt Ci chodziło ^^
3. Ja już nie wiem do czego sie przyczepić! Obiecałam, że będę krzyczeć, ale ja już naprawdę nie wiem, na co :P
Jest przecudownie. Nie potrafię skupić się na niedociągnięciach w obliczu TAKICH słów. Opisujesz tę dziewczynę w niesamowity sposób. Widzimy w niej zalążki przyszłej, kanonicznej postaci, jednak jest inna, bo i czasy są inne. Oddajesz jej uczucia w piękny sposób. To poczucie odizolowania, samotność i skrajny przypadek duchowej klaustrofobii. Ponadto - lekarz/wampir. Podoba mi się to, że jest wierna swojemu wyśnionemu Jazzowi, jeszcze zanim go tak naprawdę poznaje. To jest takie... Twilightowe i nie meyerowe :P Traktuje swojego jedynego pseudo przyjaciela jak ojca, który właściwie, w pewnym pokręconym sensie, w przyszłości stanie się nim.
Wiesz, że czekam na następną kratkę ^^
I muszę życzyć przepisowego wena (żeby nie było :P).
I niech Badward ma Cię w opiece xD
Rud. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|