|
Autor |
Wiadomość |
Suhak
Zasłużony
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 136 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie
|
Wysłany:
Wto 22:26, 17 Mar 2009 |
|
Rozdział IX
Zamknąłem oczy. Nessie. Nessie. Nessie.
Moja córka zbliża się do mojego domu. Moja córuchna...
Tato...?
- Edwardzie, co się stało? - Aniołek był naprawdę przestraszony.
Uśmiechnąłem się.
- Chyba mam gości. A raczej gościa.
- Kto to?
- Pamiętasz tą dedykację w książce, z której dowiedziałaś się, jak mam na imię?
- Pamiętam.
- To drugie imię...
- Bella - wpadła mi w słowo. - Pamiętam.
- Należy do mojej żony.
Milczała, ale jej serce przyspieszyło.
- Domyśliłam się - wymamrotała po chwili.
Zastanawiałem się, co powiedzieć dalej, kiedy mnie uratowała.
- To przez nią byłeś taki nieszczęśliwy?
Zmierzyłem ją wzrokiem.
- Tak.
- Tego też się domyśliłam, ale wolałam się upewnić.
Łyknęła kakao.
- Co się z nią stało?
- Odeszła ode mnie. Ale nie o to mi chodzi. Nigdy ci tego nie mówiłem, ale... wiesz, że mam córkę?
Tato...
- Córkę? - Oczy Aniołka zrobiły się wielkie jak spodki.
Pukanie.
Tatuś!...
- Poczekaj tu... - wyszeptałem do niej i podszedłem do drzwi.
Gdy je otworzyłem, poczułem się, jakby coś ciepłego rozlało się po moim ciele. Przed moim małym domkiem stała moja córeczka, moje cudo, najukochańszy skarb... Rzuciła mi się w ramiona ze łzami w oczach, łkając i szepcząc mi do ucha jakieś niezrozumiałe przeprosiny, a ja głaskałem ją po plecach, włosach, głowie, całowałem po twarzy, wycierałem mokre policzki, uciszałem jej kompletnie niepotrzebne przeprosiny...
- Tatuś - wyszeptała wreszcie coś zrozumiałego. - Tatuś, ja przepraszam... Ja nie powinnam była... To nie była twoja...
Zmarszczyłem brwi.
- Nie moja wina? - Zaśmiałem się gorzko. - To, co zrobiłem...
Kiedy ty nic nie zrobiłeś!
- No właśnie! - powiedziałem, kręcąc głową. - Nic nie zrobiłem, ze zwykłego chamstwa, zazdrości i zawiści... Patrzyłem, jak ten... ten... psychol morduje kogoś, kogo kochałaś... I nawet palcem nie kiwnąłem...
Nessie także pokręciła głową, osuszając sobie policzki wierzchem dłoni.
- To nie ty zawiniłeś - powiedziała tak stanowczo, że postanowiłem porzucić wszelaką polemikę.
- Wejdziesz? - zapytałem, otwierając szerzej drzwi. Moja córeczka przekroczyła próg domu bez słowa. - Och, chciałbym ci kogoś przedstawić. Nessie, to jest moja przy... - nagle urwałem, bo uświadomiłem sobie, że Aniołka nie ma w pokoju.
Zauważyłbym, jakby wychodziła.
Tato?
W milczeniu wszedłem do pokoju, w którym ją zostawiłem, rozglądając się uważnie. Nabrałem powietrza w płuca. Nie czułem jej zapachu, może śladowe dowody jej obecności w przeszłości, ale w tej chwili na pewno jej tu nie było...
- Tato, o co chodzi?
Nadal nic nie mówiąc, wyszedłem poza próg domu i rozejrzałem się. Pustki. A przecież nie chodziła aż tak szybko, by w takim tempie odejść... Dodatkowo, musiałaby nas minąć, albo wyjść przez okno, co na pewno nie uciekłoby mojej uwadze. No i podstawowe pytanie - czemu uciekła?...
- Tato, kogo chcesz mi przedstawić?
Wszedłem do domu, zamykając drzwi.
- Nikogo, skarbie.
__________________
Eee... Przysięgam, następny i zarazem ostatni rozdział (cały epilog wywaliłam ze względu na totalnie zmienione zakończenie) będzie długaśny (jak na ten FF) oraz wszystko zostanie wyjaśnione, a i jednocześnie nic nie będzie. To Wam mogę obiecać, o. : D
Jeżeli jakieś fakty nie będą się zgadzać - mam na myśli, że w moich wypowiedziach a nie rozdziałach - to przepraszam. Jak już mówiłam - całe 4 rozdziały i epilog, kończące tego FF, poszły w las zwany Koszem. Pozdrawiam (i liczę na opinie! Konstruktywne, oczywiście). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Sunrisempire
Człowiek
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 62 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 22:35, 17 Mar 2009 |
|
Jak zwykle, napisałaś genialnie. Szkoda, że to już praktycznie koniec... Będzie mi brakowało tego Anioła.... Jestem ciekawa kim on jest, a teraz to już w ogóle mam wrażenie, że Edward tylko ją sobie wyobrażał. No cóż, ale skoro wyjaśnisz to w następnym rozdziale, to już nie mogę się doczekać.Mam też nadzieję, że jak skończysz pisać to, to w Twojej głowie narodzi się jakiś nowy, równie genialny pomysł, bo kocham czytać Twoje ff, po prostu świetnie piszesz, a czyta się bardzo przyjemnie.
Pozdrawiam i życzę dużej weny,
Sunrisempire. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Silvia_sb
Wilkołak
Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 127 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Wto 22:52, 17 Mar 2009 |
|
No, to ponownie JA :)
Tym razem podbiłaś mnie totalnie. Było tak jak lubię. Dalej tajemniczo i tak... ciekawie...
Coś czuje, że Jacob pożegnał się z tym światem i że stąd ten cały problem. Tylko dlaczego to trwało tak długo? Co się zmieniło? Dlaczego wróciła? I skoro to ONA została najbardziej zraniona, i zrozumiała że się pomyliła, to gdzie jest jej mama?
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy..
Aaaaaa, Anioł... czyli jednak mamy anioła. Bo innego wyjści nie ma. Chyba że to chory wytwór wyobraźni ... ale nie, nie może być. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lesiu.
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 22:59, 17 Mar 2009 |
|
Aniołem była Bella?
nie napisze nic konstruktywnego bo mi mowe odjęło.
to jest tak napisane...tajemniczo i w ogóle.nie mogę doczekać się ostatniej części xD wena : D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 23:03, 17 Mar 2009 |
|
Po raz kolejny przeglądałam dziś czy któryś z moich ulubionych FF zaktualizowano. Musiałabyś zobaczyć moją radość przed chwilą. Skakałam na krześle jak małe dziecko.
Zaczyna sie tłumaczyć wszyskto, robić przejzyscie. I tu moja prośba : odzyskaj te 4 rodziały z kosza:) mogłabyś je wstawić jako alternatywne zakończenie, albo chociaż podzielić sie ze mną krótkim rzeczowym streszczeniem:D prosze prosze prosze |
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Śro 8:35, 18 Mar 2009 |
|
Suszaczku mój Ty najdroższy...
Moje krótkie, a jednocześnie dotkliwe załamanie psychofizyczne będące skutkiem nadmiarem wszystkiego, z wyjątkiem snu, spowodowało, że dotarłam tu dopiero dziś. Ale wiem, że jestem najwspanialszy, kochany Rudzielec i dlatego mi wybaczysz ^^
Jak wiesz, bo Ci już mówiłam, różnica jest ogromna. Oczywiście wszystko super, widać zmiany w zachowaniu Edwarda, ale jednocześnie nie podajesz niczego na srebrnej tacy, zawiniętego w kolorową wstążeczkę. Widać, że myślisz nad każdą napisaną literką, a przy tym bawisz się słowem i nie boisz się tego.
Przyznam, że zaniepokoiło mnie ta nagła zmiana zakończenia. Oczywiście cały czas doradzałam Ci poprawki, ale nie sądziłam, że (chociaż tutaj zasłużona jest JoanS) zmienisz całkowicie zakończenie. Nie wiem, czy zmusił Cię do tego brak logiki w nim, czy zrobiłaś to pod publiczkę, ale ja jestem usatysfakcjonowana (chociaż jeszcze nie zadowolona, bo dalej czekam na końcówkę). Narazie jedynie utwierdzam się w przekonaniu, że moja teoria z Aniołem się sprawdzaa, więc czuję się napompowana dumą ^^
Co mi nie gra? Boję się, że za szybko przeskoczyłaś. W jednym odcinku mamy całkowicie otępiałego E., w kolejnym progres, a w następnym jest już praktycznie w pełni władz umysłowych. Nie wiem, może to taki schiz spowodowany zmęczeniem i jak zabiorę się za to jeszcze raz to mi przejdzie, ale takie moje prywatne odczucie... Przynajmniej na dzień dzisiejszy.
Kisiel musi być - czekam na X ^^
Rudzielec. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
grenouillle
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: byydzia ;D
|
Wysłany:
Śro 11:59, 18 Mar 2009 |
|
Kurczę, ciekawa jestem jak się to wszystko wyjaśni!
Umiesz zaciekawić czytelnika :D
Błędów nie zauważyłam, jak zwykle fajnie się czyta, więc...
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
caroline200
Człowiek
Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."
|
Wysłany:
Śro 14:05, 18 Mar 2009 |
|
Kurcze...
No i się wszystko się popierdzieliło!
Ed był z Bells, ona urodziła Nessie, a potem z powodu, którego jeszcze nie znamy go zostawiła i zabrała ze sobą Reneesme, tak?
I co się stało z "Aniołkiem" i dlaczego ona nie ma imienia?
Uciekła, bo... no właśnie, bo co?
Cholera!
Kiedy następna ( ostatnia :(() część?
Mam nadzieję, że chociaż większość się wyjaśni.
Co do opowiadania ogółem:
Jest pisane fajnie. Tak inaczej niż inne.
Treść też taka inna... taka nieszablonowa i dająca do myślenia.
Ukłony dla autorki!
Buziaki,
Caroline. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Suhak
Zasłużony
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 136 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie
|
Wysłany:
Śro 21:07, 18 Mar 2009 |
|
Rozdział X
Nie otwierałem już okna o świcie.
Kilka dni po Nessie, do mojego domu zawitała Bella. Zapłakana i załamana, przepraszała mnie - zupełnie niepotrzebnie - w moich ramionach, a i ja szeptałem jej do ucha najsłodsze i najszczersze przeprosiny, na jakie było mnie stać. Wybaczyłem jej odejście, ona wybaczyła mi obojętność wobec zbrodni sprzed wielu, wielu lat oraz krótki epizod z Tanyą w tle. Już więcej do tego nie wracaliśmy.
Gdzie podział się Anioł? Przez wiele następnych miesięcy nie dane mi było się tego dowiedzieć. Wiem, że zanim znów ją zobaczyłem, żyłem - no, „egzystowałem”, jak na wampira przystało - pełną piersią. Byłem szczęśliwy, wręcz przeszczęśliwy powrotem mojej córki i żony, opiekowałem się nimi, kochałem je i codziennie dziękowałem Bogu, że sprawy przybrały taki obrót.
Cokolwiek stało się z Aniołem, wiedziałem jedno - to wątłe uczucie, którym do niej pałałem, było niczym w porównaniu z tym, co czułem do Belli. Być może i Aniołek był iskierką w tym niekrótkim „bezbellowym” fragmencie mego istnienia, ale zniknął bez słowa... Owszem, to było przykre, ale... Nie myślałem o tym. Miałem przez to drobne wyrzuty sumienia, ale byłem zbyt zajęty radością z powodu powrotu Belli, by mieć czas na zamartwianie się. Okrutne?...
Tak, byłem Aniołkowi dużo winny. Dzięki niej nie zmieniłem się w zombie ani nie popełniłem samobójstwa po wizycie Tanyi. Ale przecież nie kazałem jej odchodzić...
Któregoś dnia Bella wyruszyła z Renesmee na spacer, a ja zostałem sam, czytając książkę. Wspominałem właśnie cudowne chwile spędzone z ukochaną poprzedniego wieczoru, gdy usłyszałem cichutki, prawie już zapomniany przeze mnie głosik:
- Edwardzie...?
Podniosłem szybko głowę znad książki i zobaczyłem Anioła. Wstałem szybko.
- Aniołku!
Nie wiedziałem, jak zareagować - czy się śmiać, płakać, rzucić się jej w ramiona...
- Gdzieś ty była? - zapytałem cicho, ale w moim głosie zabrzmiała nutka czułości.
- Gdzie ja byłam? - Aniołek zrobił krok w moim kierunku. - A ty, gdzie byłeś?
Zmarszczyłem brwi.
- Myślałem, że minęły już czasy, gdy odpowiadamy sobie pytaniami na pytania.
- Myślałam, że nadeszły czasy, w których nie zapominasz o dawnych przyjaciołach.
Wytrzeszczyłem oczy.
- Ja zapomniałem o tobie? Przecież to ty odeszłaś!
- Nie odeszłabym, gdybym nie musiała. - Aniołek zrobił kolejny krok w moim kierunku.
- Nie rozumiem. Kazałem ci poczekać, nie chciałem przecież, żebyś odchodziła...
- Tak? Naprawdę? I tęskniłeś za mną gorąco każdego dnia? Wyglądałeś mnie przez okno? Myślałeś o mnie codziennie? Miałeś wyrzuty sumienia, bo byłeś przekonany, że to ty coś zrobiłeś nie tak?...
- Ja... Ja po prostu wiedziałem, że wrócisz.
Aniołek odwrócił głowę w stronę okna z zamglonym wzrokiem.
- Oto jestem - wymamrotała niezbyt przytomnie.
Nie wiedziałem, co mam zrobić czy powiedzieć. Milczeliśmy obydwoje, gdy zdobyłem się na pytanie:
- Co się stało, Aniołku?
Spojrzała na mnie smutno.
- Zapomniałeś o mnie.
Pokręciłem głową.
- Gdy przyszła Nessie, kazałem ci czekać. A ty zniknęłaś. Dlaczego poszłaś?
- Edwardzie, przecież ci powiedziałam. Musiałam, bo wiedziałam, że nie ma już dla mnie miejsca w twoim sercu.
Zmarszczyłem brwi po raz kolejny.
- Nie rozumiem.
- Nigdy nie będę dla ciebie tym, kim dla ciebie jest Bella - westchnęła. - Nie ma dla mnie miejsca w twoim życiu.
- Nie chciałem, żebyś odchodziła...
- Tak będzie lepiej.
Jej słowa wibrowały w powietrzu.
- Wiesz - kontynuowała, znów robiąc krok w moją stronę. Teraz jednak trochę się jej zląkłem... - Nie przychodzę do każdego. Tylko nieliczni mają tyle szczęścia, co ty. Tylko nielicznym jestem w stanie pomóc.
- Kiedyś mnie potrzebowałeś - kontynuowała po dłuższej chwili milczenia - ale to się zmieniło. Już nie muszę ci pomagać. Już mnie nie chcesz.
- Aniołku, co ty...
- Wiem o tym, Edwardzie. Widzę to w twoim sercu.
Pokręciłem głową.
- Jak mogę cię nie chcieć? Kazałem ci zostać...
- Nie słuchasz mnie.
Pokręciłem głową.
- Powiedz mi wszystko od początku. Co oznacza to, że nie przychodzisz do każdego? Do każdego - kogo? Dlaczego musiałaś odejść, skoro powiedziałem inaczej?
Westchnęła głęboko.
- Okłamałam cię, Edwardzie. Okłamałam cię, gdy powiedziałam, że nie mam imienia. Mam, ale go nie używam. - Spojrzała na krajobraz za oknem. - Na imię mi Nadzieja.
Zamrugałem, zastanawiając się, o co jej chodzi. Na myśl nasuwało mi się jedno wytłumaczenie, ale to oznaczałoby, że jestem wariatem...
- Ładnie.
Zaśmiała się.
- Nie wiesz, co o tym myśleć, co? Podpowiem ci - na imię mam Nadzieja i jestem Nadzieją. Nie przychodzę do każdego - tylko do tych, którzy stracili wiarę w Dobro. Przychodzę i pomagam, bo jestem Nadzieją. Ja to Nadzieja, Nadzieja to ja.
- Czyli... Czyli ty nie istniejesz? - odważyłem się zapytać.
Posmutniała.
- Przykro mi, że tak myślisz.
- Czekaj, nie to mam na myśli - powiedziałem szybko. - Istniejesz, ale...
- Niektórzy mnie nie potrzebują - przerwała mi, nadal patrząc przez okno rozmarzonym wzrokiem. - Wiodą spokojne życie z własnymi zasobami Nadziei na lepsze jutro. Ale są tacy, którzy stracili sens życia. Wtedy przychodzę i pomagam. Tak jak w twoim przypadku. Przykro mi, że teraz uważasz, że mnie nie ma...
- Mam na myśli... Że nie jesteś z krwi i kości - wyjaśniłem.
- Oczywiście, że jestem! - oburzyła się, a w jej oczach zauważyłem zdziwienie. - Jak mogłabym nie być?
O co w tym wszystkim chodziło? Chodząca, materialna, istniejąca i niewyimaginowana Nadzieja? Co to ma znaczyć? Zwariowałem i mam zwidy? Czyżby ona nigdy nie istniała?...
- Czy to oznacza, że jak przyszła Nessie - zacząłem powoli - odeszłaś, bo już nie potrzebowałem nadziei?
- Tak.
- A jesteś tu, bo cię znów potrzebuję?
- Nie.
- Znowu nie rozumiem.
Westchnęła.
- Przyszłam, bo... Bo tęsknię, Edwardzie - wyszeptała bardzo cicho, a jej oczy się zaszkliły. - Być może i jestem trochę inna od przeciętnego człowieka, ale nadal mam uczucia. Zakochałam się w tobie - wyjaśniła, wycierając samotną łzę spływającą po jej policzku. - A ty... A ty także mnie kochałeś. Przez moment. Kochałeś to, że jestem. Że w twoim życiu pojawiła się Nadzieja. A potem przestałeś mnie potrzebować i całe twoje przywiązanie prysło niczym bańka mydlana...
Pociągnęła nosem i spojrzała na mnie.
- Przyszłam, żeby ci o tym wszystkim powiedzieć. Cieszę się, że mogłam ci pomóc, przywrócić normalność w twoim życiu. Że mnie chciałeś, zaakceptowałeś, kochałeś, przyjąłeś do swojego serca. Teraz muszę odejść i już nie wrócę. Mam wiele innych przypadków do załatwienia... Jak to fatalnie brzmi - powiedziała nagle weselszym tonem i uśmiechnęła się pod nosem. - „Przypadki”. Jakbym była jakimś diagnostykiem. - Zamilkła. - I wiesz co, Edwardzie? Nie było żadnej książki. Żadnej dedykacji... To wszystko jest zapisane gdzie indziej. - Spojrzała w niebo za oknem.
Milczałem. Ciężko mi było to wszystko pojąć...
- Tu nie ma nic do rozumienia, Edwardzie - wymamrotała nagle. - Tu trzeba uwierzyć.
A potem zniknęła na zawsze.
KONIEC
_________________________
Eeeee...
Mi się podoba to moje zakończenie, a co. Hm, momentami kiczowato wyszło, ale kij z tym wszystkim, ja tam jestem z siebie dumna : >
Pierwotne zakończenie było zupełnie inne, ale nabierałam coraz więcej wątpliwości po Waszych komentarzach. Tak czy siak, teraz pierwsza wersja "Kubka..." wydaje mi się nielogiczna i denna, cóż. Ta taka też mi się pewnie będzie wydawać za kilka dni, ale to nic : D
Hmm, teraz wyprzedzam pytania - dlaczego nie opisałam, co dokładnie stało się w ich życiu? Zastanawiałam się długo i uznałam, że byłoby to trochę sztuczne i niepotrzebne. Jest to narracja Edwarda i Edward nie czuł potrzeby tłumaczenia tego przed samym sobą, a gdybym wepchnęła dialogi mogłoby wyjść dziwnie... Mam nadzieję, że domyśliliście się, o co poszło. Mam też nadzieję, że nie dostanę komentarzy w stylu "Wątpię, aby mogli się z tego powodu rozstać". Ja pamiętam jeden tekst Edwarda - coś w stylu: "Po 70 latach ma się problem z głowy, bo wszyscy, których znamy, już nie żyją". Pani Meyer nie uwzględniła tego, a w każdym razie nie uwypukliła, że w wampirzym żywocie Belli nadejdzie czas, w którym będzie musiała patrzeć na śmierć bliskich. A musiała. Psychika każdego człowieka jest inna, ja na przykład bym nie wytrzymała takiego czegoś...
Czy Anioł była Aniołem, zapytacie. : ]
Interpretujcie sobie, jak chcecie. To zależy od Was. Jest z krwi i kości, istnieje, nie jest wymysłem Edwarda, ale nie jest też do końca człowiekiem. Mam nadzieję, że pomysł z Nadzieją nie wydaje Wam się zbyt tkliwy, ale w sumie to było odpowiednie rozwiązanie, w szczególności, gdy się patrzy na prolog - "A potem pojawiła się Ona". Wyjaśnia też chwilowe zafascynowanie jej osobą. Oraz to, dlaczego to uczucie tak szybko wygasło.
To tyle moich odgórnych tłumaczeń.
Pozdrawiam i dziękuję wszystkim, którzy byli moimi wiernymi lub jednoodcinkowymi Czytelnikami. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zajrzycie do moich potforków
Suhak |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
host
Zły wampir
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa
|
Wysłany:
Śro 22:00, 18 Mar 2009 |
|
Nadzieja! Aniol byl Nadzieja! jak to przeczytalam i to do mnie dotarlo to szczeka mi opadla.
jestes genialna! wdrozyc taki pomysl w zycie i w dodatku z sukcesem graniczy z cudem. a Tobie sie to udalo, nawet wiecej, zaczarowalas mnie tym ff.
ta idea z aniolem jako Nadzieja, wydaje sie taki prosty i banalny, ze az w swojej prostocie genialny. nigdy bym na to nie wpadla. jestes geniuszem.
no brak mi slow. chyba nici z konstruktywnego komentarza.
Nadzieja matka glupich. Edzio byl tak zaglebiony w swojej tesknocie za Bella i Renesmee, stracil sens zycia i stracil swoja wlasna nadzieje, na lepsze jutro. wlasnie wtedy pojawia sie aniol przynoszacy mu nowa nadzieje, siebie we wlasnej osobie, aby mogl znowu w nia uwierzyc.
piekne i wymowne z nutka moralizmu na koncu.
Nadzieja zawsze zostanie, gdy juz wszystko zgasnie.
dziekuje Ci za ten szczegolny ff. wyryl on wielki slad w moim serduszku.
Ave |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Silvia_sb
Wilkołak
Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 127 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Śro 22:01, 18 Mar 2009 |
|
Zakończyłaś serio genialnie
Pomysł z NADZIEJĄ był bardzo dobry. To wszystko wyjaśnia. To że zniknęła, to że była... to że wróciła? Dobrze że mieliśmy okazję dowiedzieć się kim jest i dlaczego się pojawiła. Troszeczkę nie pasuje mi to, że była w Edwardzie zakochana, ale i to da się zrozumieć.
Chyba rozumiem dlaczego bohaterowie się rozstali... śmierć nie jest łatwa, nie jest przyjemna, a patrzenie na nią... coż, to też może zabić... a na pewno rozdzielić.
Więc zrozumiałam, pojęlam...
DZIĘKUJE CI ZA TO OPOWIADANIE :)
I za NADZIEJĘ :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zakrecona01
Człowiek
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Śro 22:07, 18 Mar 2009 |
|
W sumie spodziewałam się innego zakończenia. Nie wiem czemu myślałam że Anioł był wyobrażeniem Edwarda. Powiem Ci szczerze że zaskoczyłaś mnie i to tak porządnie. W sumie jedyne czego mi szkoda to fakt, że jest to już koniec... Jednak mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać i wkrótce pojawi się jakiś nowy ff spod twojego pióra :)
Dużo weny i chęci :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Śro 22:09, 18 Mar 2009 |
|
I co?! I co?! I kto tu jest guru?! Hę?! I kto miał od początku rację?! :D :P
[Koniec zacieszonej ekscytacji.]
Teraz będzie opieprz, więc się patrz mnie na literki, dziewczyno.
Co to do cholery było?!
"(...)dlaczego nie opisałam, co dokładnie stało się w ich życiu?"
Nie no, ja padnę na zawał. Obiecałaś, że nie wyjaśnisz nam do końca jak to było, a tymczasem podałaś nam wszystko w czerwonym pudełeczku z dedykacją! Czytam z bananem na ustach. Bella wróciła, Aniołek odszedł. A tu proszę, jednak nie do końca - uśmiecham się jeszcze szerzej, bo widzę ten odstęp i myślę, że pewnie teraz zostawisz historię niedokończoną i Edward do końca swoich dni będzie się głowił kim była ta dziewczyna. I już napawam się myślą, że była jego nadzieją, wytwarzam sobie w pokręconej główce miliard scenariuszy i...
"Mam na imię Nadzieja".
No WTF?!
Motyla noga! Badwardzie najdroższy! Susz, kocham Cię no, ale jak w morde kopane zamorduję!
A wiesz, co jest najgorsze? Że gdyby mu się przedstawiła i znikła... Cokolwiek, byleby szybciej poszła to bym się rozpływała, kiślowała i zaprosiła Cię na oblewanie!
Tak cholernie mi się podoba ten ff. Z każdą linijką przekonywałaś mnie do niego coraz bardziej. Dniami i nocami się głowiłam, co Ty wymyślisz. Weszłam tu z zamiarem nasłodzenia Ci ile wlezie, ale nie...
Teraz idę się pogrążyć w żałobie, a jak ochłonę to zrobię EDIT i pokiśluję... Może.
Zły Rudzielec. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Śro 22:31, 18 Mar 2009 |
|
I co ja ci mogę powiedzieć?? :))
Jestem pod wrażeniem. Zakończyłaś fantastycznie. Po prostu mnie zatkało. I ta Nadzieja i jej wyznanie miłości. Fenomen.
Smutno mi, że tak szybko się to skończyło, bo bardzo przyjemnie czyta się twoje twory.
Ach, nawet mi się łezka zakręciła...
Mam wielką nadzieję, że uraczysz nas czymś jeszcze tak fantastycznym jak to, co mogłam czytać powyżej.
Pozdrawiam Suhaczku! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 23:09, 18 Mar 2009 |
|
Niby pozytywne zakończenie ale jednak czuje smutek i jakaś melancholia mnie dopadła. Jakoś nie jestem do końca zaspokojona, czuję niedosyt.
Jakoś naprawdę smutne to wszystko...
Najbardziej z całego twojego FF chwyciło mnie za serce jak Edward mówił o Nessi , z taką czułościa i ojcowska miłością tak jak to powinno być.
A nie mówienie do ojca po imieniu.To było PIĘKNE.
GRATULUJE |
|
|
|
|
love_jasper
Wilkołak
Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 105 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 23:55, 18 Mar 2009 |
|
łaaa! w końcu pojęłam!
Jak na mój blondynkowy rozum to i tak niezły wynik...;d
Cały ten ff był taki twórczy. Taki... no, zachód słońca, kula odnista;d;
Czeszę się, że Bella i Nessie wróciły do Edwarda. To jest takie pocieszające, dodaje otuchy. Przykro z powodu Nadziei- tej to musi być ciężko...
Teraz muszę podzielić się moim słynnym SKOJARZENIEM po przeczytaniu ostatniego rodziałku;d Aniołek miał na imię Nadzieja. nie? Nadzieja to po ang. hope, a w Modzie na Sukces (<hahaha>) Córka Brók i Dikona (w czasie poczęcia męża Bridżet) ma na imie jak? No jak? Hope! Tak!
Jakoś tak mi się skojarzyło i mimo powagi tego ff parskłam smiecham;d eh
Niech Bóg będzie z Tobą!! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez love_jasper dnia Czw 0:11, 19 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
JoanSpinus
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bournemouth
|
Wysłany:
Czw 4:49, 19 Mar 2009 |
|
Co, do fucka, mają znaczyć ostatnie trzy rozdziały??!!
Mam parę pytanek kobiełko....
- Gdzie podziałaś tajemnicę, misterium, zagadkę, całą ""abrakadabrę"??
- Gdzie zgubiłaś eteryczność, finezję, misterność, wiotkość i subtelną poetykę, którymi to zawojowałaś wykreowany świat?? (i mnie!!)
- Gdzie aluzyjność, ambiwalentność i złożoność tegoż świata ??
- Co miał oznaczać ten raptowny skok w nadprzestrzeń - w rozdziale ósmym, ześwirował Ci hipernapęd??
- I ostatnie, acz kluczowe dla sprawy: - KTO POWIEDZIAŁ, ŻE TO PIER*****Y KONCERT ŻYCZEŃ !!!???(PRZEPRASZAM, "UNIESŁAM SIĘ")
Napisała Ci kiedyś: "To TY rozdajesz karty"
To co piszemy, to tylko sugestie, porady, podpowiedzi, wskazówki, nierzadko wymuszające dezyderaty, czasem tlące się marzenia (jak w przypadku Rudej ) - zabić, wykrwawić, zeszmacić jakąś Oną czy Onego..., ale nadal podtrzymuję - to TYLKO słowa.
Wiesz jak tworzą się indywidualności? Poprzez odrzucenie norm!
Gdzieś na forum przeczytałam i zamarłam: Zlałaś nas, nie słuchasz co do ciebie mówimy, CHCEMY CI POMÓC..., a Ty i tak piszesz swoje... - no żesz kuźwa, to kto tu w końcu jest płótnem, farbą i malarzem!!!???
(nie ma "cydzka", ponieważ nie jest wiernie oddane, a tylko przypomniane, to tak gwoli praw autorskich :D)
Popełniłaś zaje***te, pisarskie przestępstwo pisząc pod publiczkę!
Nigdy, ale to przenigdy, tego nie rób!! (no i znowu się "uniesłam", ach)
Pomyśl, co byś zrobiła, gdyby ktoś Ci napisał, że jesteś grafomanką z kompleksem megalomanii.........., no nic, tylko żylska pruć!
Czytaj nas, oddzielaj prawdę od fałszu i odrzuć fałszywą skromność.
Pierwsze rozdziały tchnęły świeżością, rzadką już niestety tutaj i nie wszyscy zrozumieli, w jakim kierunku zmierzasz, nie pytali, nie dbali o Ciebie jako autora, tylko wymagali ICH, WŁASNYCH CUDÓW.
A Ty, oczywiście, miast odpowiadać z 'wrodzoną' skromnością i dyplomatycznie, acz powściągliwie - "dziękuję miłe forumowiczki, przyjęłam do wiadomości (i pomyślę, nim to całe badziewie wykorzystam), obgryzłaś paznokcie, później palce i nie było już czym pisać....., bo ostatnich 3 rozdziałów, na pewno Suhak nie pisała...
Hmm, rzadko piszę komy, czyt. "SUBIEKTYWNE odczucia po przeczytaniu", bo jest tak niewiele dobrych tekstów, że na inne szkoda pary, lepiej polemizować z kimś kto czuje całym sobą (jak Ty), co robi, pisze i czym nas - wybredne, bure suczyska częstuje.
A propos, częstowania, to może zaserwujesz nam, w ramach "zadośćuczynienia", pierwotne zakończenie...
Dekalog Suhak:
1. TO MOJE OPOWIADANIE
2. WEZMĘ POD ROZWAGĘ GŁOSY INNYCH,
i choćby się pluli - patrz PUNKT 1.
Reasumując, pisz, tym Swoim eterycznym, wysublimowanym, "abrakadabrowskim" stylem i urzekaj nas dalej.
A..... i pamiętaj ! Patrz PUNKT 1.
Do Worda Autorko! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
an_mo
Wilkołak
Dołączył: 09 Wrz 2008
Posty: 143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Muppetowa xd
|
Wysłany:
Czw 10:37, 19 Mar 2009 |
|
Dobrnęłam do końca ... i żal mi ... żal tego że to juz koniec.
Fantastyczne ff - rzadko się takie spotyka. Konkretnie to ja po prostu odpływałam za kazdym razem jak czytałam rozdzial ...
Podziwiam za pomysl i wykonanie.
Nurtuje mnie jeszcze jedna rzecz ... mianowicie jak wyglądało pierwotne zakonczenie ?!
Nie mówie ze to jest złe, bo bym kłamała - jest naprawde cudowne !
Ale tamto tez chcialałby poznac :)
Nadzieja ... wszystkim nam jej potrzeba ! Tylko jak ona sama powiedziała - nie do wszystkich przychodzi ...
Jeszcze raz gratuluje !!!!
pozdrawiam Ann :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 10:52, 19 Mar 2009 |
|
Zaczarownanie opowiadanie! NA początku trochę nie potrafiłam przez niego przebrnąć... Był zbyt dziwny dla mnie ale dopiero na samay końcu wszystko zrozumiałam!! Taki inny ten ff! Gratuluję pomysłu i stylu pisarskiego!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Never_Think
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 12:08, 19 Mar 2009 |
|
Ja też chcę pierwsze zakończenie! :D
To mi się podobało, ale jest takie jakieś nie "twoje".
Nie wiem jak to napisać...
***
Strasznie mi się twój styl podoba, jest taki tajemniczy i inny.
Weny na następne FF bo mam nadzieję, że się pojawią!
Pozdrawiam,
Never Think. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|