FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Lustra [T] [Z] Epilog - 20.09 + outtake - 24.09 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
elektra21
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:12, 16 Cze 2010 Powrót do góry

Rozłoszczony Edward? To musiało być na prawdę przerażające. Jaki był zaskoczony, gdy wparował do pokoju? Bella się nim odpowiednio zajęła. Kiedy Edward zda sobie sprawę, że Bella jest tą Bellą?
Dzięki za rozdział. Oczywiście wspaniały jak zawsze. Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Sob 19:36, 19 Cze 2010 Powrót do góry

Wracam z wycieczki i patrze a tu nowy rozdział Luster, ale zaraz coś mi tu nie pasuje ominęłam jeden rozdział i jakie było moje zdziwienie, że nie jeden a aż trzy! Wielkie dzięki:*

Z początkowej magii i tego czegoś co miało to opowiadanie nie zostało praktycznie nic i skłamałabym mówiąc, że ff na tym nie stracił. A szkoda bardzo, ale cóż taka jest wizja autorki, coraz więcej scen łóżkowych i początkowo subtelny, magiczny ff zamienia się pomału w pornola? momentami. W tym momencie krytykuje tylko i wyłącznie autorkę nie tłumaczy, którzy swoją drogą odwalają kawał dobrej roboty i chwała wam za to. Wierzę, że jeżeli Pesta zdecydowała się na tłumaczenie akurat tego ff to jest wart dalszego czytania i tak też uczynię(: Nie jestem aż taką świętoszką więc...
Co do tych 3 czy nawet 4 rozdziałów to.... Edward jest strasznie nieśmiały i speszony co jest z jednej strony śmieszne a drugiej urocze(: No i Bella wie, a Edward się domyśla, zobaczymy kiedy to się wyjawi.

Więc weny, czasu, chęci i motywacji do dalszego tłumaczenia i jednocześnie wielkie dzięki.
Pozdrawiam Aja(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Perunia
Człowiek



Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 17:44, 24 Cze 2010 Powrót do góry

witam
serwuje kolejny rozdział, powiem, że dość ciekawy ;-)
Miłego czytania
Rozdział również na chomiku - smok_z


Lustra – rozdział 15
autor: adorablecullan
tłumaczył: Smok_z
korekta: Perunia

Wyszedłem z sali egzaminacyjnej i oparłem się o najbliższą ścianę. Moja głowa pulsowała. Powinienem cieszyć się, bo właśnie zakończyłem ostatni egzamin w sesji (matematykę stosowaną, mój ulubiony przedmiot), ale właśnie teraz poczułem się wyczerpany. Część moich kolegów przechadzała się po budynku, wyglądali na równie wyczerpanych. Wymieniłem parę zdań z kilkoma z nich, potem powlokłem się na zewnątrz, by zaczerpnąć powietrza.
Nie było jeszcze piątej po południu, ale niebo już się ściemniło. To był szary, deszczowy dzień, typowy dla zimy w San Francisco. Wziąłem kilka głębokich wdechów wilgotnego, zimnego powietrza, starając się ochłonąć po egzaminie. Bella miała swój ostatni egzamin rano i mieliśmy dzisiaj świętować. Sięgnąłem do torby, wyciągnąłem telefon, chciałem włożyć go z powrotem. Żadnych wiadomości.
Wpychałem go do torby, kiedy zadzwonił. Alice. Przeszył mnie chłód. Alice miała tak dokładne wyczucie czasu, że prawie na pewno znaczyło to, że czekała, aż zobaczy mnie wkładającego telefon z powrotem. Znaczyło to, że chodziło o coś ważnego.
- Co się stało – spytałem natychmiast.
- Musisz przyjechać do domu – powiedziała, starając się brzmieć spokojnie, ale nie całkiem jej się to udało.
- Powiedz mi co się stało, Alice – powiedziałem, wygrzebując z kieszeni kluczyki i szybko zmierzając przez parking do samochodu.
- To Bella – powiedziała, a ja stanąłem jak wryty. – W porządku, Edwardzie. Z nią dobrze, fizycznie. Po prostu cię potrzebuje. Właśnie tutaj. Jest z nami.
Nie zawracałem sobie głowy, aby się pożegnać albo przestać zastanawiać się, dlaczego Bella była w naszym domu. Po prostu zacząłem biec.
Alice, Jasper i Emmett siedzieli w salonie, wyglądali na zakłopotanych, kiedy wpadłem do domu.
- Gdzie ona jest – zażądałem odpowiedzi. – Co się stało?
- Miała rozmowę telefoniczną – powiedziała Alice – z ojcem.
Otworzyłem drzwi od sypialni, kiedy nie odpowiedziała na moje pukanie. Siedziała na łóżku, obrócona plecami w moją stronę.
- Bella? – powiedziałem delikatnie. Nie było odpowiedzi.
Podszedłem do jej strony łóżka. Siedziała z telefonem w ręce. Nie płakała, po prostu siedziała i patrzyła przed siebie. Jej twarz była bez wyrazu. Usiadłem obok niej, jej oczy ruszyły się, aby spojrzeć na mnie.
- Bello, kochanie, co się stało? – wziąłem jej zimne palce w dłonie i pogłaskałem je delikatnie.
- Ojciec do mnie zadzwonił – powiedziała, jednak brzmiała strasznie. – Nie odzywał się do mnie od miesięcy, ale musiał zadzwonić przed feriami, tylko po to, by pokazać, że jest dobrym tatą. – zaśmiała się pusto.
- Co ci powiedział? – spytałem.
- Oh, no wiesz. Chciał wiedzieć, jak w szkole. Czy mam dobre oceny, to bardzo dla niego ważne. Jakie mam plany związane z karierą, jaką pracę chcę znaleźć po studiach. – Nic z tego nie brzmiało na razie alarmująco. – Pytał, czy odzywała się mama i dziadek, czy słyszałam coś o moim „nie nadającym się do niczego byłym mężu.” I spytał, czy spotykam się z kimś nowym. – Głos Belli zadrżał, a ja ścisnąłem jej dłoń, aby dodać jej otuchy.
- Powiedziałam mu, że spotkałam kogoś. Miłego faceta, kogoś naprawdę wyjątkowego. – Część mnie zadrżała z podniecenia, że Bella nazywa mnie wyjątkowym, a część mnie poczuła się słabo, bo prawie na pewno to ta część rozmowy, kiedy rzeczy idą źle. – Zadawał mnóstwo pytań na twój temat. Co studiujesz, jak chcesz poprowadzić swoją karierę. Z jakiej pochodzisz rodziny. Był pod wrażeniem, powiedział, że wyglądasz na dobrą okazję.
- Więc, taa – wymamrotałem. – Nie wie, czy mnie nie zranisz – Bella przytaknęła nieobecnie, jakby nie zrozumiała, co powiedziałem. Jej bez wyrazu twarz nagle skręciła się z bólu.
- Potem spytał, jak dałam radę tak ogłupić porządnego młodego faceta, że się ze mną spotyka. Czy zamierzam ci powiedzieć, że zostawiłam kogoś innego, czy będę to ukrywała dopóki nie zaciągnę cię do ołtarza. Ponieważ miły, bystry chłopak jak ty, z bogatej rodziny nie powinien chcieć poślubić kogoś takiego jak ja.
Szczęka mi opadła ze strachu w tym momencie, zastanawiałem się, czy dobrze usłyszałem. Potem spojrzałem na twarz Belli, łzy lśniły w jej oczach i wiedziałem, że tak.
- Co? – szepnąłem. – Powiedział to? Tobie? – przytaknęła i pierwsza łza spłynęła po jej policzku. – Ja … nie rozumiem. Jak mógł? Jak mógł ci to powiedzieć?
- Nie wiem – powiedziała, potrząsając głową, popłynęło więcej łez. – Sądzę, że był trochę pijany, ale to żadna wymówka. Nie wiem, co za ojciec nazywa córkę dziwką. Wiem, że go zawiodłam, wiem, że popełniłam błędy. Ale robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby wszystko naprawić, aby wyprostować swoje życie. Cholera, nie uprawiałam seksu od ponad pięciu lat! Tak bardzo się starałam. – Zmarszczyła twarz, wyglądała jak dziecko, wywołując u mnie ciarki pełzające w górę i w dół kręgosłupa. – Mój ojciec nazwał mnie dziwką.
- Ja … ja… - Nie miałem pojęcia, co powiedzieć i uświadomiłem sobie, że nie ma takich słów, które mogłyby poprawić tę sytuację. Więc objąłem ją ramionami i trzymałem w uścisku. Na początku, było to jak tulenie kamienia, zimnego, twardego, nie odpowiadającego. Potem objęła mnie rękoma i zawinęła dłonie w tył mojego swetra. I wtedy zaczęła płakać na całego.
Przyciągnąłem Bellę do siebie, kołysząc ją, kiedy płakała. Mijały minuty i nie widziałem znaku, aby jej przechodziło. Powoli, odchyliłem się do tyłu, pociągając za sobą Bellę. Położyłem się na łóżku ze skuloną Bellą przede mną. Nie miałem pomysłu, co powiedzieć albo zrobić. Wszystko co wiedziałem to to, że potwornie cierpiała i ja nie mogłem tego powstrzymać.
A ja ją trzymałem.
- Dobrze, już dobrze – uspakajałem ją, gładząc jej włosy. – Jestem tutaj. Już dobrze.
- Zostawił mnie – wyszeptała po dłuższej chwili, jej głos się łamał. – Zostawił mnie. Po prostu mnie zostawił. Nie wiem dlaczego.
- Nie zostawię cię – odpowiedziałem. – Obiecuję. Nie chcę ciebie opuszczać.
- Zrobisz to – załkała. – Zrobiłeś to wcześniej i zrobisz ponownie. Wiem, że tak. – Było tego jeszcze więcej, ale ginęło w jej szlochu. Osłupiałem. Przycisnąłem ją mocniej do siebie, kołysząc delikatnie. Może emocjonalne rozchwianie powodowało, że była zagubiona. Obawiałem się, że brała mnie za Jamesa.
Może myśli, że w istocie jesteś kimś innym.
Zacisnąłem szczęki, aby powstrzymać jęk chcący się wydostać z mojego gardła. Moje oczy wywróciły się, a bicie serca gwałtownie przyspieszyło. Atak nadchodził…
Powstrzymaj to! Wiesz, kogo trzymasz w ramionach. Nawet nie myśl, aby uciec, nawet nie myśl, aby ją zostawić!
Belli drżące ciało naciskało na mnie, dając mi wsparcie. Tyle razy wspierała mnie, pomagała mi przy atakach i złych snach i w nieprzyjaznym otoczeniu … a teraz pierwszy raz przyszła do mnie po pomoc, a ja rozpadałem się na strzępy tuż przed nią. Mocniej przycisnąłem ją do swojej piersi, czerwieniejąc z wysiłku powstrzymywania ciemności, która chciała mnie pochłonąć. Nie było sposobu, w jaki mógłbym to zrobić. Nie było.
Ale zrobiłem to.
Obrazy przelewały się przez mój umysł wielką, rozlaną falą. Wspomnienia świata w lustrze, czarnego potwora i wszystkiego innego, co trzymałem zamknięte w głębi swojego umysłu. Ale przede wszystkim te o Swan. Nie te powierzchowne wspomnienie jej, które przywoływałem myśląc o niej co dzień, ale wszystkie, przejrzystość jej skóry, zapach jej włosów, dźwięk jej niezbyt częstego śmiechu, niemiłe spojrzenia, jakim mnie obrzucała, gdy pozwalałem jej w coś wygrać. Jej palce zanurzone w moich włosach. Miękkość jej ust podczas naszego jedynego pocałunku. Wszystkie.
Ale raczej to, niż szukanie ucieczki w relatywnie przyjemnym stanie półprzytomności i śnie, musiałem wytrzymać obecność tego. Musiałem zostać przytomnym, dla niej.
W końcu szloch Belli ucichł do pociągania nosem i następującego po nim gwałtownego wdechu. Mój sweter wyślizgnął się z jej rąk, a ona zmierzała ku niespokojnemu snowi. W trakcie tego nie mogłem się poruszyć. Znosiłem to sekundę po sekundzie, minutę po minucie. Przypominając sobie wszystko, co chciałem zapomnieć, słuchając głęboko pogrzebanego we mnie mojego trzynastoletniego głosu, który błagał mnie, abym nie poddawał się atakowi.
Aż wreszcie … wreszcie wszystko zaczęło się kończyć. Moje tętno zwolniło, a obrazy wewnątrz mojego umysłu blakły.
Scena skończyła się.
Po chwili odsunąłem moje obolałe kończyny od Belli, starając się nie zakłócić jej niespokojnego snu. Minęło prawie dziesięć minut, zanim poczułem, że mogę chodzić. Skorzystałem z łazienki i rozważałem wzięcie prysznica, ale poprzestałem na opłukaniu twarzy i szyi. Alice stała przed łazienką, kiedy otworzyłem drzwi. Zatrzymałem się i ciężko oparłem o drzwi.
Moja siostra nic nie powiedziała, po prostu stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek. Potem mocno mnie uściskała i wepchnęła do mojej sypialni.
Wgramoliłem się do łóżka w koszulce i szortach. Obok mnie Bella była całkowicie ubrana. Ściągnąłem jej skarpetki i spodnie dresowe, starając nie czuć się jak degenerat, kiedy ją rozbierałem. Otuliłem ją kocem, zostawiając zakładkę pomiędzy nami. To był długi, wyczerpujący dzień, ale sen jakoś wykraczał poza moje zrozumienie. Leżałem obok Belli, ręką delikatnie dotykając jej nadgarstka. Wydawała się mała i krucha przy mnie, potężnym, co tylko podkreślało, jak silna naprawdę była.
Silna, piękna, inteligentna, współczująca. Wszystko, co wierzyłem, że powinna mieć Swan, kiedy ją w końcu odnalazłem.
Tak – powiedziałem do uporczywego głosu w mojej głowie, było równie dobre jak milczenie. Podziwiam to. Bella przypomina mi Swan.
Wiem – odpowiedział głos i uleciał z mojego umysłu. – Mi także.
Spałem bardzo mało w nocy, budziłem się często, gdy Bella załkała. Jej ból podążył za nią do jej snów, spędziła noc jęcząc i szarpiąc się obok mnie. Tuliłem ją całą noc, gładziłem ją po plecach i szeptałem do ucha, kiedy stawała się wzburzona. Obudziła się z krzykiem około trzeciej nad ranem, prawie przestraszyła mnie na śmierć.
- Zostaw go! – wrzasnęła, Wywijając rękami wokół mojej głowy, jakbym starał się ją powstrzymać. Musiałem nią potrząsnąć raz, czy dwa razy, zanim rozbudziła się wystarczającą, by uświadomić sobie, że była bezpieczna. Spojrzała na mnie zmieszana, potem znów opadła w moje ramiona. W kilka chwil później znowu zasnęła.
To był długa noc.
Kiedy się obudziłem była prawie dziesiąta. Bella leżała obok mnie, patrząc na mnie. Jej oczy były czerwone i opuchnięte, ale wygląd załamania zniknął z jej twarzy. Uśmiechnąłem się do niej.
- Cześć – powiedziałem delikatnie, kładąc zewnętrzną powierzchnię mojej dłoni na jej miękkim policzku. Odpowiedziała delikatnym uśmiechem, który pojawił się też w jej oczach.
- Cześć. – Przesunęła się po łóżku w moje ramiona. – Dziękuję – szepnęła mi na ucho. – Dziękuję, że zostałeś za mną
- Myślałem, że to powiedziałem – odparłem. – Nie zostawię cię. Nigdy. – Zamknąłem ramiona wokół jej szczupłego ciała, czując się bardzo opiekuńczo. – Chcesz porozmawiać … o tym co zaszło z twoim ojcem? – zapytałem. Bella poruszyła się niespokojnie w moich ramionach.
- Może trochę – powiedziała. – Po tym co powiedział … poprosiłam go, by powtórzył, ponieważ sądziłam na początku, że źle usłyszałam. Więc powtórzył. A kiedy spytałam go, jak mógł powiedzieć mi coś takiego, powiedział, że jest moim ojcem i ma prawo mówić mi cokolwiek, na co ma ochotę.
Myślałem o swoim własnym ojcu i jego bezgranicznej miłości do mnie, Alice i Emmetta. O jego niesłabnących szacunku i grzeczności wobec wszystkich kobiet, a zwłaszcza wobec mojej mamy, którą cenił wysoko. Jaki był z nas dumny, nawet, gdy zawodziliśmy. Nigdy nie przestawał nas wspierać, wszystkich swoich dzieci. I Jaspera, którego czule nazywał swoim czwartym dzieckiem. Carlisle Cullen był w stanie obciąć sobie język, aby nie powiedzieć niczego tak złego, co spotkało Bellę.
- Nikt nie ma prawa odmawiać ci w ten sposób szacunku, nikt – powiedziałem zapalczywie.
- Wiem. Był czas, kiedy nie wiedziałam o tym, ale wiele się nauczyłam od wtedy. – Bella westchnęła i objęła mnie mocniej. – Dlatego powiedziałam ojcu, że nie sądzę, abyśmy mieli jeszcze sobie cokolwiek do powiedzenia. Pożegnałam się i rozłączyłam.
- Czy dobrze się czujesz z tą decyzją … teraz? – spytałem.
- Taa – odpowiedziała bez wahania. – Wiem, co zrobiłam. – Przerwała, jej palce kreśliły przez koszulę kółka na moich barkach. – Jeśli zadzwoni z przeprosinami, będę chciała z nim o tym porozmawiać. Jeśli nie, to będzie jego wybór. Prze nikogo nie chcę być więcej tak traktowana.
- Przykro mi, że to się stało, kochanie – powiedziałem po chwili. – Wiem ile cię to kosztowało, sądzę, że podjęłaś właściwą decyzję, jestem z ciebie dumny. Chcę, żebyś wiedziała, że będę cię wspierał. – Skinęła głową i ścisnęła mnie mocno. Zaschło mi w gardle na myśl, jak musiała się czuć. Wszystko, co chciałem, to uwolnić ją od bólu, chronić ją, kochać ją.
Byłem zakochany w Belli.
Leżeliśmy razem, ogrzewając się wzajemnie. Jej palce nadal krążyły po moich barkach, a moje ręce spoczywały pomiędzy jej łopatkami. Nasze stopy były splątane razem. Była wszystkim, czego pragnąłem od kobiety, a żadna chwila mogła już nie być bardziej doskonała.
- Bello?
- Mmmmm? – Oddychaj głęboko, nie jąkaj się!
- Kocham cię.
Nastała chwila ciszy, wystarczająco długa, abym chciał trzymać usta zamknięte. Może wystraszyłem ją moją nagłą deklaracją.
- Też ciebie kocham – wymruczała w moją szyję, a następnie delikatnie mnie pocałowała. Jej słowa spowodowały szybsze bicie mojego serca, czułem się oszołomiony, myślałem nawet, że zemdleję. Żadna dziewczyna nigdy mi tego nie powiedziała, przynajmniej żadna, z którą leżałem nie wykąpany w łóżku, z nieświeżym oddechem i potarganymi włosami. Myśli zaprzątała mi higiena mojej jamy ustnej, więc przyciągnąłem lekko Bellę i dałem jej niewinny pocałunek w odpowiedzi, potem przycisnąłem ją mocniej do mojego ciała.
I wtedy zdałem sobie sprawę, że chcę opowiedzieć jej całą historię tego, co działo się ze mną przez te wszystkie lata.

Punkt widzenia Belli

Został ze mną przez całą noc. Przez każdą sekundę i każdą minutę nocy, wiedziałam, że był tutaj. Nie wiedziałam, co naprawdę znaczy mieć kogoś przy sobie w takich chwilach.
Moja matka, która kochała mnie serdecznie, była tak roztargniona jak mało kto. Spędziłam mnóstwo czasu przyglądając się jej, bez wzajemności. Mój ojciec … więc, mój ojciec miał tylko dla mnie czas, gdy mu pasowało. Byłam jedynaczką, ze słabą zdolnością do zawierania bliższych znajomości. Byłam zbyt nieśmiała, zbyt cicha. Natomiast instynkt posiadania Jamesa powodował, że czułam się traktowana powierzchownie, podczas gdy głęboko w swoim wnętrzu wiedziałam, że moje potrzeby nie zostaną zaspokojone w tym związku. Teddy był jedyną osobą, z którą czułam się głęboko związana. A on odszedł. Wierzyłam, że na zawsze.
Do cudownego powrotu w osobie Edwarda Cullena, który mnie kochał.
Natłok emocji, który czułam słuchając go, był nieporównywalny. Przez chwilę, byłam przytłoczona, nie mogłam wydać z siebie dźwięku. Kiedy już mogłam się odezwać, nie mogłam wznieść mojego głosu ponad szept i nie mogłam się powstrzymać przed złożeniem pocałunku na jego nieogolonej szyi.
Tuliliśmy się przez dłuższą chwilę, delektując się nową zażyłością pomiędzy nami. Wiedziałam, że byliśmy obrzydliwie, omdlewająco słodcy, ale nie mogłam się powstrzymać. Byłam zdziwiona, że nie było tu kupidynów, serc i ćwierkających ptaków, zataczających kółka nad naszymi zakochanymi głowami. Na szczęście nie było nikogo poza nami.
- Przepraszam, że zrujnowałam ostatnią noc – w końcu wyszeptałam. – Zamierzaliśmy wyjść i świętować, zanim wyjedziemy na świąteczną przerwę.
- To nie ma znaczenia – powiedział z niewielkim wzruszeniem ramion. – Możemy świętować dzisiaj. Albo, kiedy wrócisz z Phoenix. – Odchylił się do tyłu, jego przystojna twarz wyglądała na zmartwioną. – Chciałabym, abyśmy razem spędzili Święta.
- Wiem, czuję to samo. – Przeciągnęłam palce w dół jego ramienia, wywołując u niego gęsią skórkę. – Ale nie byłam w domu na Święto Dziękczynienia i moja mama oszaleje, jak nie przyjadę do domu. – Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. – Mam dla ciebie prezent, świąteczny. Mogę ci go dać ostatniej nocy przed wyjazdem? – Edward oblał się rumieńcem i pocałował mnie w czoło.
- Nie musisz tego robić – powiedział zmieszanym tonem. – Ja też mam coś dla ciebie. I chcę Ci go dać zanim wyjedziesz. Wyjeżdżasz w niedzielę? – Przytaknęłam. Był już piątkowy ranek, nie wiedziałam, gdzie zniknęły ostatnie tygodnie. – Więc zjemy jutro kolację i wymienimy prezenty.
- U mnie – powiedziałam. – Chcę, by to było u mnie. – Spojrzał na mnie pytająco. – Moje współlokatorki wyjadą, więc będziemy mieli mieszkanie tylko dla siebie.
- Dobrze – powiedział, obejmując dłońmi moją twarz. – Kocham cię – powiedział z promiennym uśmiechem. – Mógłbym ci to mówić codziennie, wiesz?
- Mogłabym tego słuchać każdego dnia. Też ciebie kocham, Edwardzie.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi, które spowodowało, że podskoczyliśmy.
- Jeśli skończyliście już swoje słodkie zaloty, to zapraszamy was na brunch! – krzyknęła Alice. – Wychodzimy za godzinę!
- Czy ty do tego przywykłeś? – spytałam, martwiąc się, że Alice wie tak wiele o naszym związku.
- Taa – powiedział Edward, czerwieniejąc gwałtownie, kiedy wstawał z łóżka. – Ale trzeba na to czasu. Nie pytaj ile, bo jeszcze nie wiem.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
pestka
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Royston Vasey

PostWysłany: Pią 20:38, 09 Lip 2010 Powrót do góry

Uhuhu, ile komentarzy pod ostatnim rozdziałem, spokojnie ludzie, nie pchajcie się. Wink

beta: marta_potorsia

Rozdział 16

PWE


Dwa dni wcześniej

Świąteczne zakupy, wiedziałem to z mojego gorzkiego doświadczenia, były torturą. Tłumy ludzi, sklepy pełne różnych zapachów, bombardujące cię promocje… to wszystko mnie przerastało.
Zakupy przez Internet były moim zwykłym modus operandi*, jednak kupowanie Belli prezentu przez Internet nie wydawało się w porządku. Wiedziałem, co chcę jej podarować, jednak to wymagałoby wyprawy do domu i stresującej rozmowy z mamą.
Bella była tego warta.
Nie miałem egzaminów we środę, więc zadzwoniłem rano do rodzicielki i przyjechałem do niej po południu. Mój ojciec był na dyżurze w szpitalu, mieliśmy więc czas dla siebie.
Esme zawołała mnie z kuchni, gdy pojawiłem się w drzwiach. Zdjąłem buty i gdy wszedłem do pomieszczenia, wyjmowała akurat ciasteczka z piekarnika. Próbowałem chwycić jedno znad jej ramienia, jednak odgoniła mnie rękawicą kuchenną. Wycofałem się i oparłem plecami o ścianę, by móc obserwować matkę krzątającą się po kuchni – pracowała jako projektant wnętrz, więc zwykle całymi dniami była zajęta, dlatego też widok jej w roli Donny Reed** należał do rzadkości.
- Już – powiedziała, kładąc ostatnie ciasteczko na półce do chłodzenia. Energicznie włączyła zmywarkę do naczyń.
- Wybrałeś dobry dzień na wizytę, Edwardzie. Właśnie skończyłam mój ostatni poważny kontrakt przed wakacjami i próbuję nadrobić zaległości w pieczeniu, zanim zleci się tu ta żarłoczna horda. – Mama stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek. – Jak się miewa mój synek? Egzaminy poszły dobrze?
Widziałem, jak oczami prześwietla moją twarz, tak jak to miała w zwyczaju. Nagle uśmiechnęła się, jakby znalazła coś, czego szukała.
- Jak na razie – odparłem. – Mam jutro jeszcze jeden. Matematyka stosowana. Powinienem sobie z nim poradzić.
Nalała kubek kawy i podała mi go razem z garścią ciepłych ciasteczek. Uśmiechnąłem się szeroko i jej twarz pojaśniała. Poszliśmy razem do salonu.
- Co u Belli? – zapytała, gdy przeżuwałem kolejne ciasteczko. Zarumieniłem się i oczy mamy rozszerzyły się z zadowolenia. – Wszystko dobrze, tak?
- Dobrze. Ona też ma jutro ostatni egzamin. – Mama patrzyła na mnie z oczekiwaniem. – I yy… sprawy mają się dobrze, tak. Bardzo dobrze.
Uznałem to za znak do rozpoczęcia tej stresującej rozmowy.
- Tak właściwie to zastanawiałem się, czy mogłabyś… pomóc mi… z prezentem dla Belli.
- Potrzebujesz mojej pomocy? – zapytała mnie z zaskoczeniem. Zwykle to Alice była osobą, do której każdy zgłaszał się z takim problemem; w końcu często mogła przewidzieć, co dana osoba chce dostać. – Chcesz kupić jej coś do domu?
- Nie, mamo – powiedziałem, zbierając się w sobie. – Chcę dać jej coś, co zostawiła mi babcia.
Ręka mojej mamy powędrowała do ust i usłyszałem jej zszokowane westchnięcie. Cholera.
- Edwardzie – odezwała się – rzeczy, które zostawiła ci moja matka są twoje i możesz z nimi zrobić, co tylko zechcesz. Ale czy nie jest za wcześnie na podarowanie Belli… pierścionka zaręczynowego?
Prawie opuściłem na podłogę swoją filiżankę. Jedną z rzeczy, które zostawiła mi babcia, był diamentowy pierścionek z karteczką, na której napisane było, że mogę dać go swojej przyszłej żonie, gdy przyjdzie czas.
- O mój Boże, nie! Nie. Nie o tym myślałem – wyrzuciłem z siebie, a twarz mojej mamy złagodniała. – Mówiłem, że sprawy między nami układają się naprawdę dobrze, a nie że postradałem rozum.
- Przepraszam, Edwardzie… Powinnam była wiedzieć, że nie działałbyś tak pochopnie. Po prostu nigdy wcześniej nie widzieliśmy cię takiego szczęśliwego… ani takiego zakochanego… więc wyciągnęłam błędne wnioski.
Zakochanego. Zakochanego w Belli. Boże, jestem w niej zakochany po uszy. Skup się, Ewardzie!
- W porządku – powiedziałem. – Powinienem był bardziej sprecyzować, o jaki prezent mi chodzi.
Matka zmarszczyła brwi, po czym się uśmiechnęła.
- Och. Teraz rozumiem. Babcia to przewidziała, prawda? No dalej – powiedziała, wstając. – Znajdźmy to.

Sobotnie popołudnie

Zadzwoniłem do drzwi Belli, nerwowo przeczesując włosy palcami. Otworzyła drzwi niemal natychmiast, uśmiechając się szeroko. Podałem jej dzikie kwiaty, tak jak ostatnio. Alice powiedziała, że będą najlepsze. Stałem jak idiota przy wejściu, trzymając pięknie opakowany prezent w drugiej ręce.
- Nie masz zamiaru wejść? – zapytała nieśmiało. Wszedłem za nią; cały dom pachniał niebiańsko i wiedziałem, że Bella robi coś niesamowitego na obiad. Jej mały salon był świątecznie udekorowany, a w rogu znajdowała się choinka. Na półce nad kominkiem stały świeczki i artystycznie porozrzucane szyszki. Obok drzewka leżały trzy płaskie paczki jedna na drugiej, związane dużą czerwoną wstążką.
- Hmm… to dla ciebie – powiedziałem, podając jej małą paczkę. Uśmiechnęła się i postawiła ją na szczycie paczek. Następnie przytuliła się do mnie i mnie pocałowała. I jeszcze raz. I jeszcze.
- Tak lepiej – powiedziała zasapana. – Wesołych świąt, kochanie.
- Nawzajem – odpowiedziałem, pozwalając swoim hormonom nieco poszaleć. – Nie wiem, co tam gotujesz, ale pachnie cudownie. Ty też jesteś cudowna.
Nie mogąc się powstrzymać, ponownie ją uściskałem i pocałowałem, rozchylając jej usta językiem i znajdując odprężenie w jej ustach. W kuchni rozległ się głośny dzwonek i Bella zachichotała.
- O ile nie chcesz mieć spalonego obiadu, musisz mnie puścić, Edwardzie. – Niechętnie ją uwolniłem i patrzyłem, jak znika w kuchni. Usiadłem na kanapie, poprawiłem się szybko i przełknąłem swój strach.
Dzisiaj powiem Belli wszystko. O mnie i moim popieprzonym dorastaniu. O lustrzanym świecie. O Swan.
Nie byłem do końca pewien, czy mogłem. Jedynymi osobami, którym o tym powiedzieliśmy byli Jasper i Emmett… i to Alice mówiła najwięcej. Dodatkowo oni znali mnie całe życie i wiedzieli, że przeżyłem coś traumatycznego. Teraz było zupełnie inaczej. Gdyby Bella nie okazała się tak otwarta, jak się spodziewałem, to mógłby być koniec naszego związku.
Ale ona musiała poznać prawdę. Powiedziała, że mnie kocha, jednak dopóki nie zrozumie mojej mrocznej strony, nie dowie się, kogo kochała tak naprawdę.
- Edward?
Spojrzałem w górę, zaskoczony. Bella stała przede mną, patrząc ze zdziwieniem.
- Chyba odpłynąłeś przez chwilę. Pytałam, czy chcesz teraz otworzyć swój prezent. Potem możemy zjeść kolację. Co o tym sądzisz?
- Hmm… Dobry pomysł – powiedziałem, coraz bardziej się denerwując. Bella podniosła stos paczek spod drzewka i położyła je obok mnie. Usiadła po drugiej stronie, kołysząc się z podekscytowania. Rozwiązałem kokardę i zdjąłem papier z pierwszej paczki. Po chwili widziałem już, co w niej było.
- Mój Boże... – powiedziałem nagle. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Z wysiłkiem przełknąłem ślinę. Przez chwilę myślałem, że zacznę płakać. – Bello… - Sięgnąłem po pozostałe dwa prezenty i otworzyłem je drżącymi palcami. Ze strachem i czułością przejechałem po ich powierzchni.
- Myślałam… że może znów zechciałbyś zacząć rysować – powiedziała delikatnie. To były dwa pudełka z kredkami i szkicownik. Wszystko najwyższej jakości, w pełni profesjonalne. Rozpoznałem logo jednego z najlepszych sklepów dla artystów w San Francisco. Musiała wydać fortunę…
- N-n-nie wiem, co powiedzieć – wymamrotałem. – To jest piękne, po prostu piękne. – Spojrzałem w górę z podziwem. – Dziękuję. Nie mogę uwierzyć, że pamiętałaś, że kiedyś rysowałem. Tylko raz o tym wspomniałem…
Zaczerwieniła się i spuściła wzrok. Zacząłem się zastanawiać, czy Alice jej o tym nie powiedziała.
- Nie jestem pewien, czy znów mogę zacząć rysować, ale chciałbym spróbować. Chciałbym narysować ciebie – stwierdziłem szybko.
- Jest jeszcze drugi prezent, innego typu – powiedziała poważnie. – Ale pokażę ci go za jakiś czas. To coś bardziej dla nas obojga.
Wciąż wpatrywałem się w sprzęt do rysunku. Moje palce wręcz rwały się do otworzenia pudełka z kredkami i rozpoczęcia szkicu. Tak bardzo za tym tęskniłem. Nagle zdałem sobie sprawę, że jestem niegrzeczny. Położyłem te cudeńka na stole obok mnie i sięgnąłem po mały prezent, który ze sobą przyniosłem. Esme go opakowała, sprawiając, że z zewnątrz był tak samo piękny jak jego zawartość.
- To dla ciebie – powiedziałem z zażenowaniem. Bella wzięła go ode mnie i rozwiązała srebrną wstążkę. Włożyła rękę do środka i wyciągnęła paczkę owiniętą w chusteczkę, którą delikatnie zdjęła. Westchnęła głośno, gdy najpierw pierwszy, a następnie drugi błyszczący sekret został ujawniony.
- Och, Edwardzie! – krzyknęła. – O nie, to klasyki… antyki! – Spojrzała na mnie z konsternacją. – Nie mogę ich przyjąć; to musi być rodzinna pamiątka!
- Należały do mojej babci – powiedziałem z dumnym uśmiechem. Wziąłem je i wsunąłem w jej włosy. – A teraz są twoje.
Nad kominkiem znajdowało się lustro. Wstałem i popchnąłem ją delikatnie w jego kierunku.
- Pięknie w nich wyglądasz.
Migocząc w ciepłym świetle, na tle jej pięknych brązowych włosów spoczęły dwie srebrne spinki ozdobione błyszczącymi kamykami. Bella zacisnęła dłonie, a w kącikach jej oczu zaczęły zbierać się łzy.
- Nie mogę… Edwardzie… - Położyłem palec na jej drżących ustach i spojrzałem na jej odbicie.
- Nie są warte fortuny – zapewniłem ją. – Kamyki są ładne, ale nie prawdziwe. Ich wartość wiąże się z tym, co znaczą dla naszej rodziny. Moja babcia przekazała mi je w swoim testamencie – wszyscy myśleli, że to zabawne, że przekazała mi, najstarszemu wnukowi, komplet spinek do włosów. Dodała do nich krótką wiadomość. Zrobiła tak zresztą z każdą inną osobistą pamiątką, pozostawioną któremuś z nas. Brzmiała ona następująco: „To stanie się oczywiste, gdy przyjdzie na to czas”. I miała rację. Kto, jeśli nie ty, kochanie?
Łzy zaczęły spływać po jej policzkach, więc starłem je palcami.
- Proszę, nie płacz – wyszeptałem. – Są dla ciebie stworzone. Tak jak ty jesteś stworzona dla mnie.
Popchnąłem ją delikatnie na kanapę. Ująłem jej dłonie, a moje serce zaczęło walić jak szalone.
- Bello, chcę dać ci coś jeszcze. Nie wiem, czy uznasz to za prezent. Bardzo ciężko mi o tym mówić, ale muszę się z tobą czymś podzielić. – Przełknąłem ślinę i natychmiast zaschło mi w ustach. – Muszę ci opowiedzieć… o tym, co stało się, gdy byłem mały. To, przez co stałem się… taki, jaki jestem obecnie.
Bella otworzyła szerzej oczy.
- Jesteś pewien? – zapytała. – Nie musisz tego robić, przecież wiesz. Mogę poczekać, aż będziesz gotów.
- Jestem gotów. Po prostu boję się, że uznasz mnie za wariata.
Bella zachichotała.
- Nie wydaje mi się – powiedziała. – Ale pozwól, że naleję ci lampkę wina. I sobie też. Lubisz czerwone? Mam butelkę argentyńskiego Malbeca.
- Kiedy miałem osiem lat, wkroczyłem do innego świata. Nie w sensie filozoficznym, tylko dosłownym. Pewnej nocy przeszedłem przez lustro w naszym salonie do innego świata. – Moje dłonie drżały tak bardzo, że wino prawie wylewało mi się z kieliszka. Wziąłem porządny łyk i oddałem go Belli. Kiwnęła zachęcająco głową. Uspokoił mnie fakt, że nie roześmiała mi się w twarz. Postanowiłem kontynuować.
- Nie wiem, gdzie to było. Nie wiem, jak się tam dostaliśmy ani dlaczego. Ale to było prawdziwe, Bello. Prawdziwe. To nie była jakaś gra ani sen. – Oddychaj głęboko. Dobrze ci idzie. – I przez następne pięć lat wchodziłem tam kilka razy w tygodniu. Zawsze nocą. Zawsze tam zasypialiśmy i następnego poranka budziłem się w swoim łóżku.
Zaryzykowałem podniesienie wzroku ze swoich dłoni na jej twarz. Była spokojna, na jej twarzy nie malowało się nic poza współczuciem i spokojem. Znałem to spojrzenie – tradycyjna pokerowa twarz psychologa. Moje serce zadrżało. Nie wierzyła mi.
- Kilka razy użyłeś liczby mnogiej – powiedziała cicho. – Był tam z tobą ktoś jeszcze?
Kiwnąłem głową.
- Tak – odparłem. – Dziewczyna. Ona była… też stamtąd. Nigdy tak naprawdę nie dowiedziałem się, jak dostała się do lustrzanego świata. O pewnych rzeczach nie mogliśmy tam rozmawiać.
Milczałem przez chwilę, zbierając się w sobie. Boże, nie wiem, czy mogę jej o tym powiedzieć.
- Miała na imię Swan. – Wydało mi się, że Bella wydała z siebie cichy odgłos, jednak kiedy podniosłem wzrok, jej mina była nieprzenikniona. Nic nie mogłem wyczytać z jej twarzy. – Była dla mnie bardzo ważna.
- Twoja pierwsza miłość? – wymamrotała Bella. Kiwnąłem głową, spoglądając na swoje dłonie. Chciałbym wiedzieć, o czym myśli.
- Tak, pierwsza miłość, pierwszy pocałunek. Wiesz, jak to jest. Byliśmy sobie bardzo bliscy. – Delikatnie dotknąłem bransoletki z włosów Swan. – To jej włosy. Jedyna rzecz, jaka mi po niej została. Jedyny dowód, że lustrzany świat – i Swan – kiedykolwiek istniały.
- Co stało się z lustrzanym światem?
- Pewnej nocy, kiedy mieliśmy po trzynaście lat, ja i Swan byliśmy wewnątrz lustra. W moim domu miało miejsce trzęsienie ziemi. Swan wypchnęła mnie, wprost do realnego świata. Ocaliła mnie. W innym wypadku utknąłbym w lustrzanym świecie z… - Zadrżałem. Było za wcześnie, by powiedzieć Belli o czarnym potworze. – Ocaliła mnie i na tym skończę. – Poczułem, jak do oczu napływają mi łzy; mówiłem o tym po raz pierwszy od nie wiem ilu lat. – Jednak lustro roztrzaskało się podczas trzęsienia. Roztrzaskało się i nigdy już nie mogłem do niego wejść.
Zakryłem twarz dłońmi i łzy zaczęły spływać mi po twarzy.
- Zostawiłem Swan samą. Nie mogłem jej później odnaleźć… Boże, tak bardzo starałem się ją odnaleźć.
Z niespodziewaną siłą Bella przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła. Płakałem jej w ramię, czując jak ból tamtej nocy sprzed dziesięciu lat znów się ze mnie wylewa. Kiedy odzyskałem trochę kontroli, odsunąłem się nieco i zobaczyłem, że po twarzy Belli również spływają łzy.
- Co się później stało? – wyszeptała.
- Wylądowałem z powrotem w moim domu w środku poważnego trzęsienia ziemi. Patrzyłem, jak moje dzieciństwo roztrzaskuje się w kawałki – dosłownie – gdy na moich oczach lustro spadło ze ściany. Byłem oddzielony od reszty rodziny i śmiertelnie wystraszony. – Bella drżała w moich ramionach, więc przytuliłem ją mocniej. – Miałem tylko trzynaście lat. Nie myślałem o implikacjach tego, co miałem zrobić, aż było za późno…
Usiadłem, zdjąłem sweter i zatoczyłem rękawy koszuli.
- Spanikowałem – wyznałem, pokazując jej cienkie białe blizny na przedramionach. – Zacząłem bić się z lustrem, próbując wrócić do Swan. Krzyczałem do niej. Ojciec mnie złapał… a ja wszystko wykrzyczałem. Wszystko. Wpadłem w histerię; musieli uspokoić mnie lekami w szpitalu.
- Mój Boże – powiedziała słabo. Kolory odpłynęły z jej twarzy i zacząłem się zastanawiać dlaczego. Tak wczuła się w moją historię? Czy to ja ją przeraziłem?
- Kiedy byłem pod narkozą, miałem sen, w którym… mogłem zobaczyć się po raz ostatni ze Swan i pożegnać się z nią. Pocałowałem ją… - Przerwałem i z trudem przełknąłem ślinę. – Ostatnią rzeczą, jaką mi powiedziała, była rada, bym kłamał. Tak więc zrobiłem. Słyszałem, jak mój ojciec rozmawia z lekarzem – myśleli, że mam schizofrenię. Alice mnie ostrzegła. Ja… ja powiedziałem im, że to był sen, że jestem zmieszany. – Zacząłem się zastanawiać, czy moje słowa mają jeszcze sens. – Zakopałem głęboko tę część siebie. I wtedy całkiem się zagubiłem. Resztę mojego życia spędziłem, okłamując lekarzy… psychiatrów… moich rodziców… wszystkich.
- Nic dziwnego, że po tylu latach nadal cierpisz na PTSD – powiedziała Bella łamiącym się głosem. – Nigdy nie mogłeś powiedzieć prawdy o tym, co się stało i nigdy nie otrzymałeś odpowiedniego leczenia. – Kiwnąłem głową. – Dlatego Alice zaczęła studiować psychologię, prawda? Ma nadzieję, że któregoś dnia będzie mogła ci pomóc.
- Tak mi się wydaje – powiedziałem. – Nigdy nie powiedziała tego wprost, ale podejrzewałem to od dawna. Alice jest dla mnie… darem od Boga. To dzięki niej żyję. I dzięki Jasperowi. Emmett też zna prawdę, ale dla niego trudniej to zrozumieć, bo był małym chłopcem, gdy to się stało. – Spojrzałem na nią bezbronnym spojrzeniem. – Jesteś pierwszą osobą, której o tym powiedziałem.
I naprawdę się boję, że przestaniesz mnie kochać teraz, gdy się tym z tobą podzieliłem.
- Och, kochanie – powiedziała drżącym głosem – Tak się cieszę, że mi powiedziałeś.
- Czy ty… - zamilkłem, bojąc się dokończyć pytanie. Czekała cierpliwie u mego boku. – Bello, czy ty mi wierzysz?
Nastąpiła długa pauza i miałem okropne przeczucie, że zaraz zwymiotuję. Wstała, a ja usiadłem na przeciwko, spuściłem głowę i skuliłem ramiona.
- Chodź ze mną – powiedziała dziwnym tonem. – Na górze lepiej odpowiem ci na to pytanie.
Odstawiłem kieliszek z winem, po czym wstałem. Alkohol dodał mi trochę odwagi. Na drżących nogach podążyłem za nią na piętro. Nigdy wcześniej tam nie byłem.
Było późne popołudnie, wkrótce miał zapaść zmrok. Bella zatrzymała się przy drzwiach do sypialni, otworzyła je i gestem zaprosiła mnie do środka. Zrobiłem trzy kroki i zatrzymałem się, zdumiony.
- Och, wow. Czy to nowe? Zdobyłaś je dla nas? – zapytałem, zdumiony. Przed nami znajdowało się ogromne łóżko z ramą z kutego żelaza. Było piękne; znajdowało się na nim mnóstwo poduszek i staromodna kołdra.
- Nie, Edwardzie – powiedziała Bella łamiącym się głosem. – To moje łóżko. Mam je od lat.
Zmarszczyłem z zakłopotaniem czoło.
- Ale powiedziałaś, że masz małe łóżko i dlatego nie mogę zostać… - przerwałem, mój głos zawahał się. Znów poczułem się słabo. Czy w ten sposób chciała mi powiedzieć, że nigdy nie byłem mile widziany w jej łóżku? I nigdy nie będę, gdy już wie, jakim jestem dziwakiem?
Bella zrobiła kilka kroków w moim kierunku, stanęła za mną i wzięła mnie za ramiona.
- Nie, kochany – powiedziała głosem drżącym od emocji. – Nie chciałam, żebyś przychodził tu, zanim będę gotowa na pokazanie ci tego.
Delikatnie odwróciła mnie o dziewięćdziesiąt stopni. Spojrzałem ze zmieszaniem na drugą stronę sypialni. To był najzwyczajniej wyglądający pokój. Na ścianie znajdowały się jakieś obrazy, otaczające ogromne lustro w żelaznej ramie. To lustro było dla mnie tak znajome, że na początku nie zrobiło na mnie wrażenia. Dopiero po chwili to dostrzegłem.
- Bello. Jak moje lustro znalazło się w twojej sypialni? – zapytałem, całkowicie skołowany.
- Nie rozumiesz? – wyszeptała mi do ucha. – To moje lustro.
Stałem tam, zagubiony. Wyczuła to i powtórzyła:
- To moje lustro.
Kolejna pauza.
- Teddy – wyszeptała. – To ja, Swan.
Zobaczyłem, jak podłoga pędzi w moim kierunku. A później nie było nic.



* łac. , sposób działania
** Donna Reed – amerykańska aktorka specjalizująca się w rolach pań domu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bina
Nowonarodzony



Dołączył: 16 Mar 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:48, 09 Lip 2010 Powrót do góry

O. Mój. Boże.

Wybacz, ale na inny komentarz mnie nie stać, bo brak mi słów. A nie pozwolę, żeby twoja praca po raz kolejny pozostała bez komentarza, bo w pełni zasługujesz na wyrazy uznania :)

Odwalasz zbyt dobrą robotę tłumacząc to opowiadanie. Aż mnie skręca z ciekawości jak się ono skończy, czy będzie happy end, czy nie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo zastanawiam się czy Edward jej uwierzy, czy nie uzna tego za spisek Alice i Belli, żeby przywrócić go do normalności. Rozdział mnie tak wciągnął, że nawet nie zwróciłam uwagi czy były jakiekolwiek błędy, więc w tej kwestii nie mam nic do powiedzenia Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bina dnia Pią 21:52, 09 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
izka89
Człowiek



Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 13:14, 10 Lip 2010 Powrót do góry

Fantastyczny rozdział oczywiscie w duzej mierze dzieki twojemu świetnemu tlumaczeniu :) W kkoncu cos sie zaczelo wyjasniac tak do konca tylko ciekawa jestem jak Edward na to zareaguje gdy juz odzyska przytomnosc :) Chyba nieublaganie zblizamy sie do konca prawda? Nie zajrzalam do oryginalu wiec nie wiem tak naprawde ale bardzo ci dziekuje za tlumaczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Nie 22:45, 11 Lip 2010 Powrót do góry

No to już wie(: ogólnie bardzo miły rozdział, podobała mi się reakcja Edwarda gdy Esme pomyślała, że chodzi mu o pierścionek zaręczynowy, nie wiem czemu ale rozbawiła mnie(:
Co tu dużo pisać, ciekawa jestem co będzie się dziać jak już wszystko sobie wytłumaczą itp. Tłumaczenie jak zawsze profesjonalne.
Do następnego rozdziału i czasu, chęci oraz motywacji.
Pozdrawiam Aja(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Sarabi
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 8:02, 12 Lip 2010 Powrót do góry

O mój Boże! To na pewno nie jest konstruktywny komentarz, ale tak na to czekałam, że aż mi dech zaparło i wyłączyło na chwilkę szare komórki. Pod koniec miałam łzy w oczach. Rozdział piękny. Niby była tylko rozmowa, a tyle się wydarzyło. I jeszcze ten romantyczny gest: polne kwiaty i spinki do włosów babci.
Obydwoje są mocnymi charakterami, choć potwornie zagubionymi.
Poprzednio czekałam z niecierpliwością (przepraszam za brak kk), ale teraz, po takim zakończeniu, to ciekawość rozerwie mnie na strzępy Smile
Dziekuję, czekam na więcej i pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dropout
Wilkołak



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 12:01, 14 Lip 2010 Powrót do góry

Chyba w ogóle nie komentowałam tego tłumaczenia, ale jestem jego wierną fanką i kibicuję z mocno zaciśniętymi kciukami Wink
Cóż, magiczny świat lustra był bardzo ciekawy. I ten potwór... Myślałam, że ta magia pociągnie się dłużej i będzie więcej, ale jest dobrze Wink
Skomentuję może ostatni rozdział, bo najlepiej go pamiętam.
Oczywiście jestem ciekawa reakcji Edwarda na "Teddy, to ja Swan". To było jak piorun, tak błyskawicznie i prosto z mostu. Oby nie miał żadnego ataku ani nic. Dziwię się, że nie poznał jej po włosach, zapachu, choćby nawet oczach.
Cieszę się, że w końcu to z siebie wyrzucił, tą całą historię i całą resztę.
(Muszę przyznać, że nowe nazwisko Belli jest przekomiczne Laughing)
Nie będzie to konstruktywne, bo takich nie umiem pisać, ale macie dla kogo tłumaczyć :) Dziwię się, że przed przedostatnim rozdziałem był taki szum. To tłumaczenie zasługuje na komentarze i dlatego piszę.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Sob 13:34, 24 Lip 2010 Powrót do góry

Okej, ja wstawiam rozdział, pestka aktualizuje datę, gdy będzie mogła Wink Mam nadzieję, że nie powstrzyma to czytelników od zaglądania tu. :D
Jeśli któraś z moderatorek weszłaby na ten temat, gdy data będzie jeszcze niezmieniona - proszę, naprawcie to :)

A teraz co do rozdziału. Chyba nie było jeszcze rozdziału, który tłumaczyłoby mi się tak ciężko. Nie chodzi nawet o słownictwo, ale o.. tematykę. :D Zresztą zobaczycie. No ale starałam się. Mam nadzieję, że go nie zepsułam i ładnie proszę o szczere opinie Wink


Rozdział 17

Tłumaczenie: Swan
Beta: marta_potorsia


PW Belli

Patrzyłam zszokowana, jak Edward upada na podłogę, jakby dostał w głowę siekierą. Rozważałam retrospekcję, ale to prawie na pewno nie była retrospekcja.
To, co zrobiłaś, było naprawdę cholernie głupie, Bello.
Skop sobie za to dupę później, okej? Masz faceta tu na dole.

Upadłam na kolana obok niego. Nie trząsł się ani nie pokazywał żadnych innych oznak retrospekcji. Obróciłam go na bok do bezpiecznej pozycji i podłożyłam poduszkę pod głowę. Kiedy byłam pewna, że nic mu się nie stanie, poleciałam do łazienki pomoczyć ściereczkę. Przetarłam jego czoło, a chwilę później on wydał z siebie cichy jęk i poruszył się.
- Edward? – powiedziałam, starając się zachować spokój. – Zemdlałeś na podłogę mojej sypialni. Wszystko z tobą w porządku, ale lepiej, żebyś póki co pozostał w pozycji leżącej.
- Nie czuję się dobrze – wymamrotał. Wcisnęłam zimną ściereczkę do jego rąk i przysunęłam kosz bliżej jego głowy. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę. Pocierałam jego ramiona, krytykując siebie za nie przekazanie mu tego inaczej, za nie ułatwienie mu tego, za mówienie mu za prędko, za mówienie mu przed kolacją.
Już się stało. Zrobiłaś, co uznałaś za najlepsze.
Ręka Edwarda ruszyła w górę i złapała moją. Pociągnął moje palce w dół i przycisnął je do swej twarzy.
- Swan – wyszeptał w szary półmrok mojego pokoju. Mogłam poczuć, jak jego serce przyspiesza, a jego dłonie stawały się śliskie od potu. Omdlenia były wynikiem połączenia szoku, lęku i alkoholu na pusty żołądek.
Teraz nadchodziła matka wszystkich retrospekcji.
Złapałam jedną z jego dłoni i pochyliłam się nad nim, tak jakbym mogła ochronić go od ataku, który wdzierał się do jego umysłu. Zacisnął szczękę i niski jęk zabrzmiał głęboko w jego gardle. Jego uścisk na mojej dłoni się zacieśnił. Złapałam jego podbródek, podnosząc jego twarz w górę, do mojej. Jego brwi były zmarszczone, każdy gram siły wkładał w powstrzymanie tego.
- Wyrzuć to z siebie, kochany – wyszeptałam. – Jestem tutaj. Po prostu to wyrzuć. - Zwątpienie błysnęło w jego oczach, gdy to powiedziałam i wiedziałam, że to, o co prosiłam, musi być prawie że niemożliwe dla kogoś, kto spędził dziesięć lat na trenowaniu siebie, aby w takich momentach siedzieć cicho. Potem jego oczy wywróciły się i zaczęło się drżenie.

PW Edwarda

- Wyrzuć to z siebie, kochany. Jestem tutaj. Po prostu to wyrzuć.
Ze wszystkich rzeczy, o które mogła mnie poprosić…
Mogłem poczuć, że retrospekcja nadchodzi, była ogromna. Jak mogłaby nie być po tak dużym ujawnieniu? Zwaliła się na mnie, jak pociąg towarowy i bałem się, że gdy nadejdzie, rozszarpie mój mózg na strzępy.
Ale ta myśl zniknęła sekundę później. Zapora pękła i wszystko zalało mój umysł. Wszystko.
Zaczęło się od niewyraźnego, nerwowego obrazu mojej babci, trzymającej małe dziecko, owinięte w niebieski kocyk, mające drewnianą łyżkę w buzi. Alice? Zastanowiłem się przelotnie, wiedząc, że to niemożliwe, odkąd babcia umarła w noc narodzin Alice. Obrazy zaczęły przesuwać się szybciej, a ten poprzedni został wymieciony przez powódź kolejnych.
Moje pierwsze spojrzenie na Swan, siedzącą na podłodze, daleko, po drugiej stronie lustra. Czarny potwór, pojawiający się nad nią tej pierwszej nocy, gdy krzyczała ze strachu. Swan i ja ścigający się na wzgórze. Pierwszy raz, gdy wpadła w strumyk na łące. Zasypianie na trawie obok niej. Trzymanie jej dłoni. Każde wspomnienie, każdy moment… dopóki wszystko wokół nas się nie zawaliło. Przelatywanie przez lustro, patrzenie na znikający obraz Swan, gdy wpadłem w piekło, które rozpętało się podczas trzęsienia. Pocałunek na do widzenia.
Jednakże to nie były najgorsze sztuczki, które mój umysł mógł wykorzystać. To były wspomnienia. Później nadeszły koszmary, potworne fantazje o tym, co się stało, noc po tym zostałem wypchnięty z powrotem do mojego świata.
Gdzieś w dali byłem w stanie słyszeć czyjś krzyk.
Zostawiłem Swan samą z czarnym potworem.
W moich snach ona zawsze ginęła nieszczęśliwie. Wrzeszcząc moje imię. Zawsze było za dużo krwi. I nie ważne, jak bardzo się starałem, nie potrafiłem obudzić się, zanim czarny potwór nie zaczął zjadać jej zwłok.
To moja wina. Zabiłem ją. Zasłużyłem na to.
Potem przyszedł niebezpieczny bałagan obrazów z następnych dziesięciu lat mojego ponurego życia. Czas, gdy ojciec padł na kolana ze łzami w oczach, błagając mnie o powiedzenie mu, co naprawdę stało się tej nocy. Łkanie i łomot, gdy hipnotyzer starał się wprowadzić mnie w trans, oszalały na punkcie odebrania mi kontroli. Leżenie przytomnym w nocy, słysząc, jak moja matka płacze, ponieważ nie rozumie, co poszło źle z jej najstarszym synem.
Wszystko, Edwardzie. Dziś widzisz wszystko.
Krzyki, które słyszałem w oddali zmieniły się w rozdzierające szlochy i zastanawiałem się trochę, skąd pochodzą. Mogłem poczuć ciepło na plecach i ramiona trzymające mnie ciasno. Głos Belli.
Każda wulgarna kpina na korytarzu w liceum (Cullen, ty szalony popaprańcu, czy ty chociaż wiesz, jak wygląda ci**a?). Emmett, jego twarz wykrzywiająca się z wściekłości i wstydu, stojący nade mną za salą gimnastyczną w szkole po uratowaniu mnie przed kolejnym laniem, jego głos dzwoniący wściekle w moich uszach. Powinienem pozwolić im skopać twoją pedałowatą dupę, frajerze! Nienawidzę tego, że jesteś moim bratem! Po tym bardzo mnie przepraszał, mówiąc, że zagubił się w ferworze walki, ale wiedziałem lepiej.
Popchnięcie Jaspera na ścianę mojej sypialni i później uderzenie go pięścią w twarz w dzień, gdy zapytał o moje pozwolenie, żeby zabrać Alice na randkę. Nie dlatego, że nie chciałem, żeby mój najlepszy przyjaciel umawiał się z moją siostrą – Alice od lat wiedziała, że skończą razem, oczywiście byli sobie przeznaczeni. Nie, uderzyłem mojego najlepszego przyjaciela, ponieważ byłem tak obrzydliwie zazdrosny o niego i miłość, jaką znajdzie z Alice. Miłość, której, wydawało mi się, że zawsze mi odmawiano, ponieważ byłem całkowicie popierdolony.
Później nadeszło najgorsze wspomnienie ze wszystkich, to, które trzymałem w tak odległych zakamarkach mojego umysłu, jak to było możliwe…Alice wyłamująca solidne, drewniane drzwi łazienkowe, z jej nagimi, krwawiącymi rękami, wyrywając nóż z mojego uścisku, gdy zacząłem przecinanie nim mojego nadgarstka w mojej jednej i jedynej próbie samobójczej.
Proszę, nic więcej.
To było, jakby ktoś wyłączył telewizor. Mój umysł był nagle cichy. Moje wspomnienia ustały. Gdzieś w dali mogłem poczuć ciepło kogoś trzymającego mnie, szeptającego moje imię. I wtedy nadszedł ostatni obraz. Nie wspomnienie, z tego co wiem, to nigdy wcześniej się nie wydarzyło. Zastanawiałem się, czy tak właśnie czuje się Alice, gdy ma wizję czegoś, co ma nadejść.
Klękanie na wzgórzu w świecie za lustrem, przy dwóch księżycach. Uniesienie głowy, aby spojrzeć w twarz kobiecie, która nie była jak żadna z tych, które widywałem wcześniej. Z czerwonymi włosami, spływającymi na jej plecy. I oczami, które były przez moment tak szokująco znajome, że nie mogłem oddychać.
A potem tak szybko jak obraz się pojawił, tak szybko zniknął.
I to był koniec.
Świadomość wolno wróciła do mojego ciała. Byłem zmęczony, ale nie obezwładniająco wykończony, tak jak to zazwyczaj bywało po retrospekcji.
Mogłem poczuć ciepłą rękę pocierającą delikatnie moją rękę. To było miłe.
Poczułem, że moje gardło było całe starte i suche jak wiór. Polizałem usta, starając się dać trochę śliny na nie. Zauważyłem, że moje usta ani mój język nie były zranione… żadnych ugryzień, żadnego krwawienia. Po prostu suchość. Nie potrafiłem sobie przypomnieć ostatniej retrospekcji, przy której nie ugryzłbym sobie języka.
Ciepłe ciało przycisnęło się do mojego od tyłu. Bella. Nuciła sobie bez melodii, pocierając moją rękę. Co chwilę mruczała coś uspokajającego, a potem wracała do swego nucenia.
Starałem się otworzyć oczy, były lepkie i nie chciały współpracować. Udało mi się otworzyć jedno, ale tylko do połowy, wtedy się zatrzymało. Może mam podbite oko? Nie pamiętałem uderzania w nic, gdy upadałem. Udało mi się otworzyć drugie i rozejrzałem się nieprzytomnie po pokoju.
Podłoga. Był kawałek mebla obok mnie… łóżko. A poza tym… lustro.
- Bella – wyszeptałem, ale wyszedł ze mnie jedynie gwiżdżący skrzek. Ręka na moim ramieniu się zatrzymała, a ona pochyliła się nade mną z drżącym uśmiechem. Coś zimnego było przyciśnięte do moich dłoni. Butelka z wodą. Piłem łapczywie, starając się przegnać dyskomfort. Podniosłem rękę, aby przetrzeć moje usta, a gdy ją odsunąłem, była cała mokra z łez i smarków. Bella wyczyściła mi twarz i wyrzuciła chusteczkę do kosza na śmieci, znajdującego się w pobliżu.
- Bello, co mi się stało? – starałem się zapytać, ale mój głos był ochrypnięty.
- Miałeś retrospekcję – powiedziała. Przewróciłem się na plecy i usiadłem delikatnie, opierając się o bok łóżka. – Ta była inna on poprzednich.
- Nie skrzywdziłem się tak bardzo, jak robiłem to zazwyczaj – powiedziałem. Bella przytaknęła, odsuwając włosy z mojej twarzy.
- Pozwoliłeś wydostać się większej ilości spraw. Ty… dużo krzyczałeś. Płakałeś. Mówiłeś różne rzeczy. – Nie byłem pewien, czy podoba mi się to, jak to brzmiało, ale odpuściłem póki co. Właśnie teraz mieliśmy ważniejsze rzeczy do rozmowy. W końcu.
- Chcę dłużej porozmawiać – powiedziałem. – Ale muszę się położyć. Pomożesz mi wejść do łóżka?

Pw Belli

Edward wczołgał się na łóżko i opadł na nie z głośnym westchnięciem. Przyniosłam mu świeżą wodę, zmniejszyłam światło i zapaliłam świeczki na komodzie. Po tym położyłam się obok niego. Przez długi czas nie rozmawialiśmy. Po prostu leżeliśmy obok siebie, trzymając za dłonie, patrząc na siebie. Jego oczy były spuchnięte od płaczu, ale wciąż były najpiękniejszą rzeczą, jaką w życiu widziałam.
Oczami Teddy’ego.
Wypuścił z siebie długie, drżące westchnienie i zadał jedyne pytanie, które bałam się usłyszeć.
- Od jak dawna wiesz, Bello?
O Boże, co jeśli jest na mnie zły? Ale nie było sensu kłamać, nie teraz, nie kiedy dopiero co się odnaleźliśmy.
- Podejrzewałam? Od jakiegoś czasu. Od tej nocy w Jupiterze. – Uśmiechnęłam się, przypominając sobie ten niesamowity, niezręczny, wspaniały pierwszy pocałunek na parkingu. – Ale wiedziałam na pewno? Chwilę po Święcie Dziękczynienia. Tylko parę tygodni. – Przerwałam, nie chcąc spowodować większej ilości problemów. – Myślę, że Alice wie dłużej.
Emocje przemykające przez jego twarz – złość, irytacja, frustracja. A potem one odeszły, zostawiając jedynie rezygnację.
- Jesteś na mnie strasznie zły? – zapytałam ze strachem. Popatrzył na mnie z zaskoczeniem, jego oczy złagodniały.
- Boże, nie – powiedział, podnosząc rękę, aby złapać nią mój policzek. – Żyłem z moją chorobą przez dziesięć lat, Bello. Znam moje ograniczenia. Tak jak Alice. I, jak widać, ty też. – Przejechał wolno ręką po mojej szczęce i w dół, po szyi, powodując u mnie dreszcze. – Po dziesięciu latach szukania, czekania i nadziei, nie będę rozpaczał po kilku dodatkowych tygodniach trzymania mnie z dala. – Wypuściłam powietrze, które nawet nie wiedziałam, że wstrzymuję i położyłam ręce na jego. Leżeliśmy tam, połączeni.
- Muszę coś wiedzieć – powiedział cicho. – Muszę wiedzieć, co stało się w noc trzęsienia. Po tym jak wepchnęłaś mnie do tego świata. To prześladowało mnie przez wszystkie te lata, to, że zostawiłem cię tam z tym… czymś. Muszę wiedzieć, co to ci zrobiło. Czarny potwór. – Popatrzyłam na niego, zaskoczona.
- Nic – powiedziałam. – Shra nic nie zrobił. Poza sprawieniem, że uwierzyłam, iż nie żyjesz, oczywiście. – Szczęka Edwarda otwarła się komicznie; gdyby to nie był tak ważny moment, pewnie bym się roześmiała.
- To ma imię? Czarny potwór ma imię? Skąd to wiesz?
- Opowiem ci o tym więcej później – obiecałam. – Jedna opowieść na raz…

Dziesięć lat wcześniej.
-IDŹ! – krzyknęłam i popchnęłam go przez lustro z większą ilością siły niż spodziewałam się, że posiadam. Teddy poleciał przez lustro, krzycząc i starając się złapać moją dłoń. Dzięki lustru mogłam widzieć go siedzącego na podłodze pokoju, kawałek tynku spadł mu na włosy. Otworzył usta i krzyknął coś, czego nie potrafiłam usłyszeć.
Kolejny przerażający huk wypełnił powietrze, a za nim dało się słyszeć dźwięk przeciążonego metalu. Ramka wisząca w powietrzu przede mną ześlizgnęła się w dół i odpadła. Usłyszałam okropny dźwięk tłuczenia, a potem wszystko zniknęło. Jakby nigdy nie istniało.
Cisza była ogłuszająca. Odwróciłam się gorączkowo, aby się upewnić, czy moje lustro wciąż tam jest – było, zawieszone w powietrzu na dalekiej stronie wzgórza, tak jakby zawsze tam było.
Lustro Teddy’ego zniknęło. Stłukło się. Prawdopodobnie nie ma szans na naprawę. Możliwe, że cały jego dom się zawalił, z nim w środku.
Nigdy więcej go nie zobaczę.
Zabiłam go.
Chciałam krzyczeć, płakać, zwymiotować. Zamiast tego stałam tam, otępiała, moje trzynastoletnie ciało trzęsło się w panice. Nagły ruch w moim polu widzenia sprawił, że nagle się odwiesiłam, krzyk wyrwał się z mojego gardła. To był czarny potwór, zapomniałam, że tu był, obserwując. Popatrzyłam na niego… i popatrzyłam znowu.
Wyglądał inaczej. Mniej przerażająco niż wcześniej. Nie rozumiałam tego.
- Jak podobał ci się pierwszy posmak śmierci w twoim życiu, Isabello Swan? – skrzeknął na mnie z przebiegłym uśmiechem. – Przywyknij do tego. Poznasz jej więcej. Aż wreszcie będziemy mieli tylko siebie. – Moje usta poruszały się, nie wydając dźwięku, w reakcji na te przerażające, tajemnicze słowa. – Ale mam dziś wieczorem dużo pracy. Zobaczymy się innym razem, kobieto-dziecko. – Odwrócił się i skoczył w noc.
Stałam tam, patrząc w miejsce, gdzie zniknął potwór. Zrobiłam kilka kroków, upadłam na trawę i zaczęłam krzyczeć.


- Płakałam przez godziny. Gdy się obudziłam, byłam z powrotem w łóżku, jak zawsze – powiedziałam łagodnie. – A moje lustro znów było tylko lustrem. Nigdy nie byłam tam ponownie, ani nie widziałam, żeby zachowywało się inaczej niż inne normalne lustra.
Edward wypuścił drżąco powietrze i przytulił mnie do siebie. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
- Przez ostatnie dziesięć lat żyłem w przekonaniu, że on… zjadł cię… tam – powiedział trzęsącym się głosem. – Znęcał się nad tobą w jakiś straszny sposób. Najgorsze sny miałem właśnie o tym. – Otoczyłam go ręką i przycisnęłam bliżej niego. Po dłuższej chwili troszkę się odsunęłam.
- Czekaj… zapomniałam o czymś. O czymś dziwnym, co stało się, gdy przeszedłeś przez lustro, ale zanim się obudziłam w domu. To było… jak sen… ale też nie jak sen. Byłeś tam. - Twarz Edwarda rozjaśniła się, jakby sobie coś przypomniał. – Też tak miałeś?
- Tak! To mi się stało, gdy byłem w szpitalu. Byłem pod wpływem środków na uspokojenie i nigdy nie dowiedziałem się czy to był sen, czy nie. Byliśmy razem, a ty płakałaś. – Przejechał kciukiem po moich ustach. – Ja… Ja pocałowałem cię w tym śnie. To było takie prawdziwe. – Edward wyglądał przez chwilę na spłoszonego. – To był mój pierwszy pocałunek. – Czułam jak jego ciało ruszyło się przy moim i moja twarz stała się gorąca.
- Mój też – powiedziałam lekko. Edward położył rękę na moim policzku i przyciągnął mnie bliżej swoich ust, a następnie nakrył moje wargi swoimi. To był długi, słodki pocałunek, który sprawił, że moje palce u nóg się podkurczyły. – Jesteś teraz w tym nawet lepszy, niż byłeś wtedy – udało mi się powiedzieć, gdy przerwaliśmy. Edward uśmiechnął się krzywo, sprawiając, że chciałam go nawet bardziej. – Ale chciałabym, żebyś powiedział mi po prostu swoje imię w tym śnie – powiedziałam, szturchając go. – To zaoszczędziłoby mi wielu lat, w ciągu których myślałam, że nie żyjesz.
- Myślałaś, że nie żyję? – zapytał, podnosząc głowę z poduszki. – Serio?
- Tak. – Położyłam głowę z powrotem na jego klatce i opowiedziałam o znalezieniu nekrologu trzynastoletniego Teodora Shepherda. – Nawet znalazłam jego nagrobek, odwiedziłam go, zostawiłam kwiaty. Czasem siadałam tam i rozmawiałam z tobą – powiedziałam tęsknie. – Najgorsze było…
- … nie posiadanie nikogo, z kim można by o tym porozmawiać – dokończył Edward. - To było najgorsze. – Otworzyłam usta, aby mu powiedzieć, że miałam z kim o tym porozmawiać, ale wtedy jego żołądek głośno się odezwał. Podniosłam głowę z jego klatki i zerknęłam na zegarek. Prawie 20:30 i żadne z nas nie jadło.
- Zrujnowałem kolację, prawda? – jęknął. Uśmiechnęłam się i zaczęłam wstawać z łóżka.
- Nie sądzę – powiedziałam, dając mu małego buziaka. – Daj mi parę minut. Zostań tu.

Pw Edwarda

Półtora godziny później leżałem na ziemi, karmiąc Bellę deserem. Po wieczorze pełnym strachu stało się… magicznie.
Bella zrobiła dwie lub trzy wycieczki w górę i w dół schodów, za każdym razem wracając z bardziej wspaniałymi rzeczami. Położyłem koc na podłodze i zapaliłem więcej świeczek. Bella przyniosła tackę z dwoma kawałkami pieczeni wołowej, wciąż troszkę ciepłej po spędzeniu paru godzin leżenia na blacie. Podgrzała pieczone ziemniaki w mikrofalówce i wzięła doprawioną sałatkę z lodówki. Uratowała butelkę wina, którą porzuciliśmy w salonie. A, już teraz twardemu jak skała puddingowi Yorkshire odprawiła przyzwoity pochówek w kontenerze na śmieci.
- To mała cena za nasz wieczór – powiedziała z uśmiechem. – Choć i tak jestem trochę smutna. Pudding dla odmiany wyszedł dobrze. – Deser okazał się być czymś w rodzaju odwróconego, czekoladowego, lepkiego ciasta z wręcz grzeszną ilością polewy mokka. Wszystko było domowej roboty i okazało się pyszne.
Odkroiłem kawałek ciasta i podniosłem go w kierunku Belli, która uśmiechnęła się i pochyliła. Otworzyła usta i otoczyła nimi łyżkę, zamykając oczy z przyjemności. Jej różowe usta bardzo wolno ześliznęły się z czubka łyżki, wyciągnęła język, żeby oblizać okruszki. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie przez rzęsy.
Łyżeczka zwisła bezwładnie między moimi palcami. Moje oczy były wielkie jak spodki, ledwo potrafiłem oddychać i cieszyłem się, że leżę na brzuchu, ponieważ z niczego przeszedłem do pełnej erekcji w parę sekund.
- Chcesz trochę, Edwardzie? – zapytała z uśmiechem. Kiwnąłem w milczeniu. Bella wbiła jej łyżeczkę w ciasto i włożyła ją w moje usta. – Uuups – powiedziała niewinnie, gdy trochę polewy skapało na mój policzek. – Pozwól, że ja się tym zajmę. – Pochyliła się blisko, jej zapach otoczył mnie, gdy zlizywała czekoladę z mojego policzka. Zaczęła się odsuwać, ale położyłem dłoń na tyle jej głowy, aby powstrzymać ją od wyślizgnięcia się.
- Nie tak prędko – powiedziałem, zanurzając palec w polewie. Podniosłem go do jej ust, trzęsąc się z przyjemności, gdy polizała jego długość, a potem zaczęła go ssać. Szarpnęła go rozkosznie, a doznania uderzyły prosto w mojego bolącego penisa i sprawiły, że musiałem łapać oddech. Powoli wycofałem palec, przyciągając ją do moich ust. Gdy była wystarczająco blisko, złapałem jej wargi moimi. Smakowała czekoladą i jęknęła, gdy wsadziłem mój język do jej ust.
- Mmmmm – wymamrotałem w końcu, naprzeciwko jej ust, gdy się rozdzieliliśmy. – Dobrze smakujesz.
- Tak jak ty – odpowiedziała na bezdechu. Leżeliśmy tam, nos w nos, patrząc na siebie przez długi czas.
Była moją Swan. A teraz stała się moją Bellą.
Należymy do siebie. Zawsze należeliśmy.
- Chciałbym iść do łóżka – wyszeptałem. Twarz Belli zmieniła się natychmiast, jej czoło zmarszczyło się w trosce.
- Musisz być wykończony. Chodź na łóżko. Ja to posprzątam. Ty po prostu… - Chciała wstać, ale ja położyłem palec na jej pięknych ustach.
- Źle mnie zrozumiałaś – powiedziałem drżącym głosem. – Chcę iść do łóżka… i się z tobą kochać. – Jej oczy się rozszerzyły. – Jeśli mi pozwolisz – dodałem niezręcznie. Przez chwilę nie odpowiadała, a ja się zaniepokoiłem.
- Pozwolę – powiedziała w końcu. I się uśmiechnęła.
Rozebrałem się do bokserek i umyłem w łazience. W szafce z lekami była nowa szczoteczka do zębów, której mogłem użyć.
Wszedłem z powrotem do pokoju Belli, podczas gdy ona wkładała naczynia do zlewu na dole. Stałem obok lustra przy końcu łóżka, moje palce przejechały po kutym metalowym wzorze. Nie był dokładnie taki jak mój… Dostrzegałem małe różnice w obróbce metalu. Ale oba kawałki były na pewno robione przez tego samego artystę. Zastanawiałem się, kto to był.
Bella weszła na górę i zniknęła w łazience, aby się odświeżyć. Zostałem, gdzie byłem, zagubiony w myślach. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, co się dzisiaj wydarzyło. Albo w to, co miało się wydarzyć.
Oczywiście byłem zdenerwowany. Byłem dwudziestoczterolatkiem, który miał przestać być prawiczkiem. Ale to już mnie nie przerażało. I pierwszy raz w moim życiu czułem się wystarczająco komfortowo z samym sobą, aby oddać tę część mnie innej osobie. Myślałem o tym, jak ważne to było dla mnie, gdy usłyszałem cichy odgłos za mną. Podniosłem wzrok i zobaczyłem w lustrze Bellę. Zaparło mi dech i mogłem poczuć jak całe moje ciało reaguje na to, co zobaczyłem.
Stała w otwartych drzwiach, rumieniąc się, gdy moje oczy się rozszerzyły. Jej włosy opadły wokół jej ciała, aż do kolan. Jej biała skóra migotała w świetle świec. Nie miała na sobie nic, pozostawiając okrycie ciała jedynie swoim wspaniałym włosom.
- Chodź – powiedziała, wyciągając rękę.
- Jesteś najpiękniejszą rzeczą na świecie – sapnąłem, przenosząc ręce na jej pełne uda. Bardzo delikatnie podniosłem ją i położyłem na jej łóżku, po czym położyłem się obok niej. Cały pokój był naładowany elektrycznością. Magią.
Pocałowałem ją łapczywie, pragnąc jej tak strasznie, ale jednocześnie nie chcąc przyspieszać spraw. Pozwoliłem ustom zostać na jej, a potem wolno zjechałem niżej, badając linię jej szczęki, a następnie jej szyję. Bella mruczała z zadowoleniem pode mną, jej ręce przemykały po moich ramionach i powrotem, wywołując gęsią skórkę, gdzie tylko mnie dotknęła. Przesunęły się na moją szyję i zatopiły w moich włosach, jej palce pocierały i drapały moją głowę.
- O, Boże – jęknąłem, czując, że staję się niemożliwie twardszy. – Jest wspaniale, gdy tak robisz. – Bella nie odpowiedziała, tylko pchnęła moją głowę w dół. Przejechałem ustami po jej twardych, małych sutkach, dotykając ich lekko językiem, dopóki nie zaczęła wyginać swojej głowy na poduszce. Wtedy wziąłem jeden, a potem drugi w usta i ssałem je.
Bella dyszała, gdy w końcu mnie od siebie odepchnęła, były różowe i opuchnięte. Powiodła ręką po mojej klatce piersiowej i w dół mojego ciała, aż trafiła na wybrzuszenie w bokserkach. Palce Belli jeździły lekko w dół i w górę mojego napiętego członka przez materiał bielizny. Potem delikatnie załapała pasek moich bokserek i ściągnęła je z moich nóg swoimi stopami. Nie mogłem powstrzymać jęku, gdy jej palce zacisnęły się wokół mnie. Ale sięgnąłem w dół i złapałem jej rękę.
- To jest cudowne uczucie, ale proszę nie – błagałem. – Chcę, żeby to było dobre dla ciebie. I boję się, że jeśli będziesz kochać mnie za bardzo przed… to nie będę w stanie cię zadowolić. – Bella uwolniła moją erekcję i przesunęła swoje ciało, rozszerzając nogi tak, że zgrabnie wślizgnąłem się między nie.
- To niemożliwe, żebyś mnie nie zaspokoił – powiedziała, składając miękki pocałunek na moim czole. – Posiadanie ciebie tu ze mną, w moich ramionach, jest czystą przyjemnością. Ale pierwszy raz jest dla ciebie, ukochany. Ja już swój miałam. Teraz wszystko, czego chcę, to żebyś poznał radość i miłość podczas twojego pierwszego razu.
- Ale chcę, żebyś… - To była jej kolej na położenie palca na moich ustach.
- Wiem. Ale mamy wystarczająco dużo czasu, skarbie. – Bella uśmiechnęła się dziwnie. –Możemy sobie najpierw coś wyjaśnić? – Popatrzyłem na nią zdziwiony. – Jestem na tabletkach. I byłam u lekarza w zeszłym miesiącu na corocznej kontroli i jestem… no wiesz… wolna od wszelkich chorób przenoszonych drogą płciową.
- Och – powiedziałem nieprzekonywująco, czując, że moja twarz się czerwieni. – Um… Ja też, tak sądzę. – Bella zaśmiała się miękko, jej palce powędrowały na tył mojej szyi. Przyciągnęła mnie do siebie na następny pocałunek, i następny. Nim zauważyłem, ona przesunęła swoje ciało w dół i trochę uniosła uda. Jej noga potarła o mnie i nagle poczułem, że czubek mojego penisa dotyka jej ciepłej wilgoci. Sapnąłem, rozerwany między odsunięciem się (co wydawało się tym, co powinien zrobić dżentelmen), a pchnięciem w przód (o co cała dolna część mojego ciała wręcz krzyczała, żebym zrobił natychmiast, a nawet wcześniej).
- Ja… Um… Ach… Czy ty… um… gotowa? – wyjąkałem.
- Nawet bardzo – wyszeptała. Sięgnęła między nas i złapała mojego bolącego, napiętego penisa w dłoń i poprowadziła mnie bardzo delikatnie do jej wejścia. Umieściła mnie w sobie i odsunęła rękę.
Biorąc głęboki wdech, wolno pchnąłem.
Ciepło. Mokro. Ciasno. Tak…dobrze.
- Och… - odetchnąłem cicho. Czułem się jak przy puzzlach, jakby coś, czego szukałem od bardzo długiego czasu, nagle wskoczyło w odpowiednie miejsce. Pierwszy raz od lat wszystko miało sens. Bella obserwowała moją twarz z bliska i się uśmiechnęła, widząc przyjemność wypływającą wręcz z mojej twarzy.
- Okej, kochanie. Teraz się poruszę. Też tak zrób. – I z tym przesunęła biodra w górę, popychając mnie dalej w głąb jej ciała. Pragnienie, aby pchnąć, było tak przytłaczające, że cofnąłem się trochę i wślizgnąłem z powrotem. Uczucie mojej twardej długości poruszającej się tam i z powrotem w niej było niesamowite. Bella w środku była jak ciepły, mokry aksamit. Każdy jej cal łapał mnie ciasno, ściskając mojego bardzo podnieconego penisa. Jęknąłem, rozumiejąc teraz, czemu powiedziała, że pierwszy raz był tylko dla mnie.
- Jesteś… taka wspaniała – sapnąłem, obniżając się na rękach, aby ją pocałować. Nowy kąt prawie posłał mnie w kosmos, więc musiałem na chwilę przestać się ruszać, żeby odzyskać tę małą ilość kontroli, jaką posiadałem. – Tak bardzo cię kocham.
- Też cię kocham – wyszeptała. Pchnąłem w nią nieco mocniej, a moje oczy wywróciły się do tyłu. Po paru minutach kołysania się w tył i w przód wewnątrz niej, wszystko w moim ciele zaczęło przyspieszać, a moje próby utrzymania wszystkiego pod kontrolą nagle przestały działać.
- Ja… Ja… Och, Bello… O Boże… - Rozchodzące się ciepło w pachwinach powiedziało mi, że byłem u kresu wytrzymałości, zacisnąłem zęby, gdy wszystkie mięśnie w moim ciele się napinały. – Zaraz dojdę tak… mocno… OCH! – Zatrzęsłem się z przyjemności, gdy mój orgazm eksplodował we mnie. Popchnąłem w nią mocno, gdy uwolnienie wypływało ze mnie. Obraz przed oczami rozdwoił się na chwilę, po czym zebrał się z powrotem w jedno. Popatrzyłem na Bellę zamglonym wzrokiem, a potem skupiłem się całkowicie, gdy zobaczyłem, że po jej policzkach spływają łzy.
- O mój Boże, skrzywdziłem cię! Co zrobiłem źle? – krzyknąłem i, co dziwne, Bella zaczęła płakać i śmiać się jednocześnie. – Co?
- Nie zrobiłeś niczego źle, Edwardzie – powiedziała drżącym głosem. – To było cudowne. Ty byłeś cudowny. Po prostu jestem tak szczęśliwa. Byłeś idealny. – Zmarszczyłem brwi w zmieszaniu, pieściłem jej twarz i oparłem się na przedramionach.
- Ale ty nie… - Popatrzyła na mnie wyczekująco, a ja się zaczerwieniłem. – Ty nie… uch… doszłaś – udało mi się wyjąkać.
- Następnym razem – wyszeptała, wyciągając mnie z siebie. Czułem jak mój miękki penis wyśliznął się z jej ciała, a za nim fala ciepłej wilgoci. To ja, pomyślałem. To moja rzecz w Belli. Kochałem się z Bellą. Owinąłem ją ramionami i przyciągnąłem blisko, czując niemęski ucisk w gardle.
- Kocham cię – wydusiłem, przytulając ją. – Kocham cię. – Powtórzyłem to jeszcze parę razy, moje ciało trzęsło się od emocji.
- Ciiiii – powiedziała, uspokajając mnie. – Też cię kocham. Tak bardzo. – Leżeliśmy owinięci jej włosami, mrucząc do siebie, dopóki nie pochłonął nas sen.
Obudziłem się parę godzin później, gorący i spocony, z przyciśniętą do mnie śpiącą Bellą. Wyśliznąłem się z łóżka, poszedłem do łazienki i popryskałem twarz wodą. Po kilku minutach wszedłem z powrotem do sypialni i znalazłem Bellę podpierającą się na jednym łokciu. Wiąż była naga, a prześcieradła zjechały w dół jej talii. Jedno spojrzenie na nią i mój penis stwardniał.
- Hej tam – powiedziała Bella z gorącym uśmiechem, wyciągając do mnie ręce.
Tym razem to będzie dla niej.
Popchnąłem ją z powrotem na poduszki i usiadłem okrakiem na jej gibkim ciele. Następne kilka minut spędziłem na dotykaniu palcami jej krągłości i adorowaniu jej moimi ustami. Całowałem szlak, biegnący w dół, aż do jej pępka, w który ją nim połaskotałem, wywołując jej śmiech. Potem usiadłem z powrotem na piętach i rozchyliłem dłońmi jej uda.
Bella złapała oddech, gdy prześlizgnąłem się przez jej loki. Szturchnąłem jej wejście jednym palcem. Była mokra, co sprawiło, że moja erekcja aż drgnęła z podniecenia. Przejeżdżałem palcami po jej fałdach, aż znalazłem małą wypukłość, której szukałem. Bella wygięła plecy w łuk, jęcząc z pożądania. Potarłem delikatnie wrażliwe miejsce, obserwując jej reakcje, aby zobaczyć, co było najlepsze, a co wydawało się być dla niej zbyt wiele. Po kilku minutach, jej uda zaczęły się poruszać, a ona zaczęła intensywniej ocierać się o moje palce. Jej oczy były zaciśnięte, a jej dyszenie stało się bardziej gorączkowe. Oceniając, że przysługi zostały wyrównane, odsunąłem od niej rękę.
- O Boże, Edward, nie przestawaj! – Bella zamachnęła się na mnie, ale ja zrobiłem unik i natychmiast wspiąłem się na jej ciało. Biorąc ją w ramiona, umieściłem się między jej udami. Bella jęknęła łapczywie, łapiąc mój tyłek i popychając go w stronę jej wilgotności.
- Uhhhh – jęknęła, gdy w nią wszedłem. – Pieprz mnie, Edward. Po prostu pieprz mnie. Mocno.
Nie potrzebowałem więcej wskazówek. Oparłem się na przedramionach i zacząłem wykonywać mocne pchnięcia w nią. Uczucie było niesamowite. Bella wiła się pode mną, jej uda zderzały się z moimi przy każdym ruchu. To było ostre, gwałtowne i fantastyczne.
Bella krzyczała coraz głośniej, gdy się w nią wpychałem. Upadła ciężko przy mnie, jej ciało się trzęsło. Mogłem poczuć mój własny orgazm, tworzący się w moim ciele. Wszystko stało się bardziej intensywne, twarz Belli się rozluźniła, stając się tak nieziemsko piękna, że ledwo mogłem oddychać. Gdzieś za moimi oczami pojawiło się światło, ale w tym momencie nie liczyło się nic poza eksplozją podniecenia, która ogarniała moje ciało i ciało kobiety, którą kochałem.
Nagle poczułem jak mięśnie Belli napięły się mocno przy mojej długości, przestała oddychać i krzyknęła z rozkoszy. Widok i czucie jej szczytowania szybko doprowadziło mnie do mojego własnego i krzyknąłem bezradnie, gdy moje nasienie wlało się do jej ciała.
Światło, które rozchodziło się za moimi oczami i wokół Belli, eksplodowało. Rozprzestrzeniło się w dół przez nasze ciała, posyłając kolejną falę przyjemności pulsującą w nas. Światło przeszło przez nas oboje i zniknęło.
Zastygliśmy w bezruchu, gapiąc się na siebie. Nie wiedziałem wiele o seksie, ale byłem pewien, że to nie był na ogół element tego doświadczenia. Oczy Belli oderwały się od moich i skierowały spojrzenie nad moje ramię, prawie wyskakując jej z orbit. Odwróciłem się, aby spojrzeć.
Iskry i światła pokrywały powierzchnię lustra, przecinając ją. Światło skakało na srebrnej powierzchni lustra przez kilka sekund, potem nagle zniknęło w lustrze z cichym szumem. Nasze oczy przystosowały się do nagłej ciemności.
Bella, mająca lepszy widok, zobaczyła to pierwsza.
Słabe białe światło z głębi lustra. Do którego po chwili wolno dołączyło niebieskie światło.
Drugi księżyc właśnie wschodził.
Znów mogliśmy widzieć wnętrze lustra.



*http://batatatransgenica.files.wordpress.com/2009/08/yorkshire_pudding.jpg


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Nie 19:07, 25 Lip 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Aurora Rosa
Dobry wampir



Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki

PostWysłany: Sob 20:48, 24 Lip 2010 Powrót do góry

Swan rozdział cód, miód i orzeszki. Jeśli faktycznie tak ciężko ci sie go tłumaczyło po tekście tego absolutnie nie widać. Doskonała robota.
Może tak kompletnie niezwiązane z samym rozdziałem ale mam małą uwagę. Rozdział tłumaczony przez Perunię nie miał żadnych komentarzy, dopiero ten tłumaczony przez Pestkę. Może nie było wstawionej daty aktualizacji? Może zbyt mało czytelników "załapało", że pojawiło się coś nowego? Nie chciałabym, by znowu się powtórzyla sytuacja, ponieważ to opowiadanie jest niezwykłe a wy tlumacząc je odwalacie kawał doskonałej roboty. Może wprowadzenie nowych tłumaczek do kolumny autora na "głównej stronce" by pomogło i nie przegapalibyśmy kolejnych rozdziałów? Pomyślcie wspólnie co można by z tymn zrobić ponieważ sama nie chciałabym stracić przez własny brak spostrzegawczości nowego rozdziału. A przecież informacja to władza Very Happy więc pomyślcie co zrobić by nas lepiej informować o nowej części.
Wierna czytelniczka
Aurora


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Nie 15:53, 25 Lip 2010 Powrót do góry

Oczywiście, że go nie zepsułaś(: tłumaczenie bardzo dobre, w ogóle nie widać iż miałaś jakiekolwiek problemy z nim(:
Nie wiem co mogę powiedzieć na temat samego rozdziału więc powiem tylko że fajny fajny i w końcu się odnaleźli i magiczny świat ponownie stoi prze nimi otworem. Zobaczymy co się będzie działo dalej.
Wszystkie odwalacie kawał dobrej roboty tłumacząc ten ff i jest mi przykro, że ostatnio tak mało osób komentuje, bo zdaje sobie sprawę ile takie komentarze dla was znaczą. Dlatego zgadzam się z Aurorą, że może należy coś zmienić aby inni nie przegapiali nowych rozdziałów.
Dziękuje i życzę czasu, chęci i weny.

Pozdrawiam Aja(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
iwanka
Nowonarodzony



Dołączył: 18 Lut 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 16:39, 25 Lip 2010 Powrót do góry

To było MEGA :)
Po prostu świetne :)
Ach... Ciesze się że w końcu oboje wiedzą o sobie :D

Dziękuje za tłumaczenie tego :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Nie 18:19, 25 Lip 2010 Powrót do góry

Piszę komentarz po raz pierwszy w tym temacie. Na ''Lustra" natknęłam się bardzo dawno temu, jednak kiedy przeczytałam "Teddy", zrezygnowałam. Jak widać, popełniłam ogromny błąd. Dobra dusza powiedziała mi, że warto przeczytać to opowiadanie. Tak zrobiłam dzisiaj i... muszę wykorzystać całą siłę woli, aby nie zajrzeć do oryginału. Fabuła ma w sobie wspaniały klimat, dzięki czemu chce się więcej i więcej. Po przeczytaniu dostępnych części chciałam zajrzeć do oryginału, jednak zobaczenie, iż 17 chap jest dostępny sprawiło, że się opamiętałam:) Ale ogólnie: Edward w swojej nieudolnej, czy też raczej ''opancerzonej'' postaci jest uroczy, chociaż czytając to, jak się męczy, wielokrotnie było mi go żal. Sama nie do końca jestem w stanie zrozumieć jego cierpienie. Chciałabym, aby odnalezienie Swan/Belli spowodowało, że przestanie się bać życia i zacznie być rozluźnionym i wesołym studentem. Autorka stworzyła barwną postać Cullena i o dziwo jego ''przylizany'' wygląd wcale mi nie przeszkadza. Również obecność daru Alice jest pięknie wplątana w fabułę - nikt nie uważa jej za wariatkę, sprawiają wrażenie, jakby Wzrok był czymś zupełnie normalnym jak posiadanie psa. Sam punkt widzenia Alice jest ciekawy, chociaż w niektórych opowiadaniach bardzo mnie irytował. Zastanawia mnie jednak ta magiczna kraina. Z jednej strony podejrzewam, że Bella i Edward będą chcieli wrócić, lub po prostu zdecydują się na zamknięcie przeszłości i tym samym na zniszczenie lustra. Myślę, że ta druga opcja byłaby bardziej odpowiednia. Ale to już zostawiam autorce.
Podsumowując - żałuję, że dopiero teraz zaczęłam czytać Lustra, rozdziały niesamowicie mnie wciągnęły. Ach, dziękuje za ten dzisiejszy chapik. Można o nim powiedzieć: wreszcie! Wreszcie wyznali sobie prawdę, wreszcie skonsumowali swój związek, i wreszcie lustro dzięki nim się otworzyło.
Dziękuje za tłumaczenie i od teraz będę wyczekiwać kolejnych części z niecierpliwością (no chyba że to już koniec opowiadania a za trzy chapy będzie epilog Smile)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
pestka
Wilkołak



Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Royston Vasey

PostWysłany: Pon 12:16, 26 Lip 2010 Powrót do góry

Aurora Rosa napisał:

Może tak kompletnie niezwiązane z samym rozdziałem ale mam małą uwagę. Rozdział tłumaczony przez Perunię nie miał żadnych komentarzy, dopiero ten tłumaczony przez Pestkę. Może nie było wstawionej daty aktualizacji? Może zbyt mało czytelników "załapało", że pojawiło się coś nowego? Nie chciałabym, by znowu się powtórzyla sytuacja, ponieważ to opowiadanie jest niezwykłe a wy tlumacząc je odwalacie kawał doskonałej roboty. Może wprowadzenie nowych tłumaczek do kolumny autora na "głównej stronce" by pomogło i nie przegapalibyśmy kolejnych rozdziałów? Pomyślcie wspólnie co można by z tymn zrobić ponieważ sama nie chciałabym stracić przez własny brak spostrzegawczości nowego rozdziału. A przecież informacja to władza Very Happy więc pomyślcie co zrobić by nas lepiej informować o nowej części.
Wierna czytelniczka
Aurora

Przepraszam wszystkich najmocniej, to moja wina. Po prostu w weekendy nie mam dostępu do internetu, a rozdziały są wrzucane najczęściej właśnie wtedy. Dodatkowo na początku sierpnia wyjeżdżam na wakacje i będę mogła korzystać z neta jeszcze rzadziej.
Problem w tym, że nie wiem, co z tym zrobić. :( z tego co wiem, edytować post może tylko autor i moderator. Jeśli ktoś wie, co można z tym zrobić, proszę o wiadomość.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
oLuśka_Cullen
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:44, 28 Lip 2010 Powrót do góry

Opuściałam "Lustra" na moment, jakoś nie było czasu. Wróciłam, przeczytałam zaległe rozdziały. I niestety ja nie jestem zachwycona.
Nie żeby było coś nie tak z tłumaczeniem, o nie! Dziewczyny, jesteście naprawdę niesamowite odwalając kawał tak świetnej roboty, wyrazy wielkiego uznania dla Was wszystkich ;]
Tylko że... "Lustra" strasznie się zmieniły. To nie jest już ten sam ff. Całkowicie zgadzam się z Ają - nie zostało nic z magii, jaka emanowała początkowo z "Luster". Szkoda, że autorka ma taki, a nie inny pomysł na dalszą historię Swan i Teddiego. Nie znam zakończenia i nie czytałam oryginału, ale pojawiające się po parę razy w rozdziałach sceny +18 skutecznie odbierają mi radość czytania. Mam wrażenie, że autorka nie może sie zdecydować, nie wie, jaki świat wybrać - świat lustra czy rzeczywistość. W efekcie mamy ich przeplatankę. Jednak to tylko moje zdanie. Każdy myśli inaczej, a ja mogę się mylić ;]
Przepraszam za krytykę, ale kieruję ją tylko i wyłącznie do autorki.
Jestem pełna podziwu dla dziewczyn-tłumaczek i dziewczyn-bet. Chcę tylko im napisać - DZIĘKUJEMY! Very Happy
Pomimo wszystko dalej uparcie będę czytać "Lustra". Moja ciekawość nie zna granic, a wątek z potworem mówiącym Swan o śmierci jest niezwykle intrygujący. ;]
A więc: Chęci! Czasu! Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Perunia
Człowiek



Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 20:05, 29 Lip 2010 Powrót do góry

Witam, zapraszam na kolejny rozdział. W końcu więcej na temat magi luster

Lustra – rozdział 18
autor: adorablecullan
tłumaczył: Smok_z
korekta: Perunia

Punkt widzenia Edwarda

Nastała chwila ciszy, kiedy oboje gapiliśmy się na lustro. Potem gwałtownie odsunąłem się od Belli i wygramoliliśmy się z łóżka. Wygrzebałem swoje bokserki z pościeli, a Bella założyła szlafrok.
Podeszliśmy do lustra i po raz pierwszy od dziesięciu lat zobaczyliśmy zaginiony świat naszego dzieciństwa.
Nic się nie zmienił.
Wzgórze, trawa, polana i las za nią, wszystko pozostało takie same. Nie mogliśmy dojrzeć księżyców, nasz punkt obserwacyjny na zewnątrz lustra nie pozwalał na to. Nic się nie poruszało wewnątrz lustra, żadnych ludzi, czarnych potworów, nic.
Wiedziałem o czym oboje myśleliśmy. Podniosłem rękę, tak jak wiele lat temu i skierowałem moją dłoń do powierzchni szkła. Rozległo się ciche puknięcie, kiedy ją dotknąłem.
- Zamknięte – powiedziałem cicho.
- Jeszcze tak, na razie – odpowiedziała Bella. Milczeliśmy przez długą chwilę, po prostu chłonąc to wszystko. Sięgnąłem po jej dłoń i chwyciłem ją. Nie wiem ile czasu minęło, wtedy usłyszałem, jak Bella tłumi ziewnięcie. – Chciałabym jeszcze pospać – wyznała – bo obawiam się, że to się nie stanie przed nocą.
- Wiem – powiedziałem. – Zgaduję, że musimy przyjąć, że tak będzie. – Przyciągnąłem ją do siebie, pozwalając jej oprzeć głowę na moim ramieniu. Potem ostrożnie podniosłem ją i położyłem na łóżku, głową w stronę lustra. Podsunąłem nam poduszki i przykryłem kocem. Teraz mogliśmy patrzeć na nie, dopóki nie zasnęliśmy.
Bella zasnęła szybko.
Ja pozostałem przytomny przez długi czas, po prostu patrzyłem. Światło białego księżyca powoli bladło, kiedy chował się za drzewami, poza zasięg mojego wzroku w magicznym świecie lustra. Ale niebieski księżyc nadal świecił, kiedy dryfowałem w stronę snu obok kobiety, która kiedyś była Swan.
Kiedy się obudziłem, słońce słabo świeciło w okno, a zegar poinformował mnie, że właśnie minęła dziesiąta trzydzieści. Nie zaskoczyło mnie, że lustro było nieruchome. Przekulnąłem się i znalazłem obudzoną Bellę obok mnie. Leżała cicho, patrząc na mnie swoimi bezdennymi brązowymi oczami. Uśmiechnąłem się, czując jak moje serce zamierza wyskoczyć z mojej klatki piersiowej.
- Dzień dobry – szepnąłem. – Patrzysz jak śpię?
- Tak – powiedziała rumieniąc się. – Przyłapałam się na tym, że nie mogę oderwać od ciebie wzroku, teraz gdy w końcu cię odnalazłam. – Poczułem, jak zaczęły płonąć mi policzki, i nagle poczułem na sobie zimny pot. – Co jest nie tak? – spytała, widząc nagłą zmianę wyrazu mojej twarzy.
- Zamierzałaś dzisiaj wyjechać, pojechać na Święta do Phoenix – powiedziałem. Czułem dziwne uczucie paniki zakradające się do mojego gardła. – Ja…ja nie chcę się z tobą rozstawać. – Bella zamarła na chwilę, a panika się wzmagała. Może nie czuła tego samego przymusu. Ale jak mogłoby tak być?
- Więc lepiej umyjmy się i ubierzmy – powiedziała.
- Gdzie się wybieramy? – spytałem nerwowo. Bella spojrzała na mnie jak na wariata.
- Do domu twoich rodziców, oczywiście, aby wyjaśnić im dlaczego jedziesz ze mną do Arizony na Święta. – Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Mówisz poważnie? – parsknąłem.
- Tak – powiedziała, ześlizgując się z łóżka i podążając do łazienki. – Jest w Arizonie ktoś, z kim naprawdę musisz porozmawiać.

Punkt widzenia Belli

Edward jechał przez most w całkowitym milczeniu. Mogłam zauważyć, że mocował się ze wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwunastu godzin, wyobrażałam sobie, że czuł się przytłoczony, podobnie jak ja.
Zaraz po tym jak obudziłam się rano, wiedziałam, że nic na świecie nie mogło nas teraz rozdzielić. Ani Święta, ani zobowiązania rodzinne, nic. Byliśmy od siebie odseparowani przez dziesięć lat. To się skończyło. Właśnie teraz. W tej chwili.
Musi to widzieć w ten sam sposób co ja.
To spowodowało, że skończyliśmy jadąc do domu rodziny Cullenów dwudziestego grudnia w porze lunchu, aby oznajmić całej rodzinie, że Edward spędzi pierwsze Święta poza domem. Sądząc po tym, jak zaciska ręce na kierownicy, miałam wrażenie, że sprawy mogą nie pójść zbyt dobrze.
Jego rodzice mieszkali w eleganckim domu na Russian Hill, jednej z najlepszych okolic San Francisco. Dom pachniał sosną, matka Edwarda przyozdobiła go świeżą zielenią. Powitano nas ciepło, mogłam przekonać się, dlaczego Edward chciał spędzić tutaj Święta.
Rodzina zgromadziła się w salonie, każdy śmiał się i żartował zanim zasiadł do lunchu. Myśl, że zobaczę tutaj lustro wyglądające zupełnie jak moje, wiszące na ścianie, kiedy wejdziemy do pokoju zapierała mi dech w piersi.
Zobaczyłam, że Edward zaczął szukać wzrokiem Alice, zaraz po tym, jak weszliśmy do pokoju. Jeśli zaszła miedzy nimi jakaś komunikacja, to nic nie zauważyłam. Ale efekt był taki, że Edward chwycił moją rękę, odwrócił się do rodziców i natychmiast wyrzucił z siebie – Mamo, tato, zdecydowałem się pojechać do Phoenix z Bellą na Święta.
Zapadło całkowite milczenie w pokoju, a wszystkie oczy zwróciły się na nas. Zrobiłam się czerwona i chciałam zapaść się pod ziemię. Bella Higginbotham alias Dziewczyna Rujnująca Cullenom Święta.
- Ha! – krzyknął Emmett, obracając się do Jaspera. – Jesteś mi winien dwadzieścia dolarów. – Jasper spojrzał zniesmaczony na Edwarda i wyciągnął portfel, podając banknot w kierunku Emmetta. Carlisle i Esme, byli dalecy od tego, by wyglądać smutno, uśmiechali się do siebie. Alice wyglądała na zranioną.
- Obstawiałeś przeciw mnie, Jazz? Oszalałeś?
- Byłem pewien, że stchórzy – powiedział Jasper w swojej obronie.
- Nie widziałeś ich wtedy obściskujących się na kanapie – odpowiedział Emmett. Chwila upokorzenia. Alice uśmiechnęła się, jakby wygrała na loterii.
- Widzisz teraz – powiedział w końcu Edward, wyglądał na ogólnie obrażonego. – Zakładaliście się o to, czy wyjadę z Bellą na Święta? Naprawdę? – Uderzył mnie nagły natłok głosów i poczułam, jak Edward prowadził mnie do kanapy i posadził na niej, zanim upadłam.
Z pewnością nie takiej reakcji oczekiwałam.
Zostaliśmy na lunch w domu Cullenów, zdecydowaliśmy się wyjechać do Phoenix wczesnym wieczorem. Jeśli zmienialibyśmy się podczas jazdy i jechalibyśmy całą noc, to powinniśmy dotrzeć na miejsce przedpołudniem.
Kiedy skończył się lunch, pomogłam posprzątać. Ale zanim zaczęłam sprzątać stół, Carlisle stanął przy końcu stołu i powiedział coś nieoczekiwanego.
- Bello, chciałbym z tobą porozmawiać na osobności. – Wskazał ręką drogą na tylny ganek. Oczy o mało nie wyskoczyły Edwardowi z głowy, Emmett i Jasper westchnęli, jakbym została wezwana do biura przełożonego.
- Rozmowa o seksie! Będzie miała rozmowę o seksie! – Emmett zapiszczał jak dziewczyna, a ja chciałam, aby Rosalie kopnęła go jak zazwyczaj pod stołem. (Rose wyjechała na Święta do swojej rodziny.) Podążyłam za Carlislem i przygotowałam się na upokorzenie. Wyglądał na tak zdenerwowanego jak ja, co tylko minimalnie powodowało, że poczułam się lepiej.
- Bello – powiedział, po czym zamilkł. Otworzył usta raz czy dwa, ale zamknął je bez słowa. Patrzyłam na niego oszołomiona.
- Proszę, panie Cullen…
- Carlisle.
- Proszę Carlisle...możesz mi powiedzieć wszystko. Zwłaszcza, gdy dotyczy to twojego syna. Nie mam nic do ukrycia. – Przez chwilę patrzył na mnie dziwnie, potem wziął głęboki oddech.
- Wiem, Bello. Ale Edward czuł się…zmuszony…przez całe życie, aby coś ukrywać. Rzeczy, o których sądził, że nikt by w nie mu nie uwierzył. – To wstrząsnęło mną, ale nie mogłam pozwolić, aby szok odmalował się na mojej twarzy. Bez wątpienia Edward nigdy nie rozważał możliwości, że rodzice mogli mu uwierzyć. Carlisle oparł się o poręcz, zaczął bawić się sznurem świątecznych lampek powieszonych przez Esme.
- Nie mogę prosić cię, byś zdradziła jego zaufanie, Bello.
- Nie zrobiłabym tego – dodałam. Carlisle przytaknął.
- Ale chcę cię spytać, czy mój syn opowiedział ci o trzęsieniu ziemi? – Potwierdziłam skwapliwie. – Czy powiedział ci…co mu się przydarzyło tamtej nocy?
- Tak – odpowiedziałam. To była prawda, w końcu. Więcej ciszy.
- Czy powiedział ci, co naprawdę stało się tamtej nocy? Nie historię, którą opowiedział psychiatrze, mi albo swojej matce. Ale co naprawdę się stało?
- Powiedział mi wszystko – wykręciłam się. Carlisle milczał tak długo, że zaczęłam czuć się niezręcznie. Potem odwrócił swoją twarz w moją stronę, słaby promień zimowego słońca zmienił kolor jego złotych włosów na srebrny. Moje serce zadrżało w piersi, kiedy zobaczyłam łzy na jego twarzy.
- Bello – powiedział, potem przerwał, jego głos opadł do szeptu. – Bello…czy ty…jesteś Swan? – Moja twarz musiała oddać moje całkowite zaskoczenie, a on pospiesznie zaczął wyjaśniać. – Powtarzał to imię cały czas po trzęsieniu ziemi, musiał odnaleźć Swan, wrócić do niej. To ją kochał. Potem, kiedy porzucił myśli, że Swan była prawdziwa…patrzyłem, jak posmutniał i zmienił się w dziwaka. Stracił coś tamtej nocy, stracił kogoś. Zanim się pojawiłaś, żyłem nadzieją, że Edward kiedyś wydobrzeje. A teraz, krok po kroku, przywracasz go z powrotem do życia. – Bez słowa, Carlisle podał mi czystą chusteczkę, kiedy łzy popłynęły mi po twarzy. – Może nic z tego nie było prawdziwe. Może jestem po prostu podatny na rozbrykaną wyobraźnię mojego starszego syna. Ale dla mnie, zawsze będziesz Swan, którą wołał tamtej nocy. Dziewczyną, którą opłakiwał i kobietą, która uczyniła go kompletnym.
Nie wiedziałam co powiedzieć, żeby nie zdradzić Edwarda. Ale także nie mogłam skończyć tej znamiennej rozmowy bez podania Carlisle’owi pewnych dowodów, że właściwie ulokował zaufanie.
- I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli – szepnęłam. – Jan 8:32. – Spojrzałam na niego, moja twarz była mokra od łez. – Jan na pewno trafnie to ujął.
I ojciec Edwarda uśmiechnął się.

Punkt widzenia Edwarda

Opuściliśmy San Francisco około dziewiętnastej, po tym jak największe nasilenie ruchu minęło. Większość studentów wyjechała, a wielu ludzi opuściło miasta na świąteczną przerwę. Z powodu mojego uporu wzięliśmy Volvo, uważałem, że Belli Hyundai nie będzie odpowiedni na tę podróż. Prezenty dla rodziny Belli i nasz bagaż zapełniły bagażnik i tylne siedzenie.
Bella nalegała, że chce prowadzić pierwsza, namawiając mnie na odrobinę snu. Nie sądziłem, że jestem tak zmęczony, z wyjątkiem tego, że po zamknięciu oczu na parę chwil, obudziłem się i odkryłem, że jesteśmy po środku niczego.
- Gdzie jesteśmy? – wymamrotałem sennie i zorientowałem się, że Bella zatrzymała się na odpoczynek.
- Najbliższe miasto to Bakersfield, około czterdzieści pięć minut stąd – powiedziała, wskazując ciemność. Wstąpiliśmy do całodobowego punktu z hamburgerami, skorzystaliśmy z łazienki, kupiliśmy przekąski i napoje. Byliśmy z powrotem w drodze w niecałe dwadzieścia minut.
Bella zwinęła się w kłębek na siedzeniu pasażera, twarzą do mnie i zasnęła w minutę. Przez większość czasu trzymałem oczy wpatrzone w drogę, kiedy jechaliśmy międzystanową piątką przez noc, zmierzając do Los Angeles. Ale nie mogłem oprzeć się wewnętrznej potrzebie zerkania na nią teraz, jak i wcześniej, na jej spokojną, słodką twarz pogrążoną we śnie.
Moja Swan. Moja Bella.
Zatrzymaliśmy się na międzystanowej dziesiątce, tuż przy Quartzsite w Arizonie, aby obejrzeć wschód słońca. Bella znalazła malowniczy punkt obserwacyjny i poszliśmy tam w chłodnym świetle brzasku. Owinęliśmy się kocem, który zabrała z samochodu, usiedliśmy na czerwonej skale i patrzeliśmy, jak słońce wschodzi nad pustynią.
Świat wokół nas zmieniał barwę na różową, pomarańczową i żółtą. Było zimno, wietrznie, a skała okazała się niewygodna.
Ale nigdy nie byłem w swoim życiu tak szczęśliwy.
Prowadziłem na ostatnim odcinku autostrady do Phoenix, a potem do Scottsdale. Zatrzymaliśmy się w IHOP, aby się odświeżyć i zażyć krótkiego postoju. Potem pojechaliśmy do małego domku jej babci we wspólnocie emerytów.
Patrzyłem, jak zmieniło się zachowanie Belli, kiedy podeszliśmy do małego domku. Jej kroki przyspieszyły, a ramiona się rozluźniły. Spędziłem życie na obserwacji życia innych osób, mogłem stwierdzić, że było to miejsce, gdzie Bella czuła się szczęśliwie i swobodnie.
Zapukała w drzwi, a potem je otworzyła, wołając do środka. Natychmiast pojawiła się przyjazna kobieta średnim wieku.
- Bella, skarbie, jak się masz? – Kobieta uściskała Bellę i uśmiechnęła się. – Dobrze cię widzieć. Twój dziadek jest podekscytowany twoją wizytą. – Wyciągnęła do mnie rękę. – Jestem Helen, opiekunka Jacka.
- Edward Cullen – powiedziałem. Nagle, zirytowany głos rozległ się ze środka domu.
- Helen, mówiłem ci, abyś nie wpuszczała hołoty! Dlaczego nikt mnie tutaj nie słucha? – Zerknąłem na Bellę i zaskoczył mnie jej szeroki uśmiech.
- Jest dzisiaj nie w sosie – westchnęła Helen. – Wejdźcie. – Podążyłem za Bellą do środka, przez kuchnię do salonu.
Jej dziadek siedział w koślawym, rozklekotanym skórzanym fotelu, jego laska wspierała się o oparcie. Był całkowicie łysy, ale miał młodo wyglądającą twarz. Jego niebieskie oczy wyglądały dziwnie, powodowały niepewność. Uświadomiłem sobie, że oba były protezami.
- Witaj, dziadku – powiedziała Bella, zaplatając ramiona wokół szyi staruszka i mocno go ściskając. Jego sękate palce pogładziły jej włosy, mogłem dojrzeć uśmiech szczęścia na jego twarzy. Ich związek był oczywisty. – Jak się masz?
- Oh, nie za dobrze – powiedział grobowym głosem. – Bije mnie, wiesz. – Wskazał drzwi, w których stała Helen. Obie, Helen i Bella wybuchnęły śmiechem.
- Żart rodzinny – wyjaśniła Bella. Uśmiechnąłem się lekko.
- Kogo chcesz mi przedstawić, Bello?
- Dziadku, chcę byś poznał mojego chłopaka, Edwarda. Edwardzie, to mój dziadek, Jack Higginbotham. – Jej dziadek wstał przy pomocy laski i wyciągnął rękę, którą uścisnąłem. Uścisk jego dłoni był ostry i silny.
- Panie Higginbotham, to przyjemność pana poznać. Bella dużo mi o panu opowiadała. – Jej dziadek zwlekał z puszczeniem mojej dłoni, a jego brwi zmarszczyły się.
- Jak się nazywasz, synu?
- Edward. Edward Cullen – powtórzyłem trochę głośniej, zastanawiając się, czy ma problemy ze słuchem. Przez chwilę nie ruszał się, nie puścił mojej dłoni, zacząłem się denerwować.
- Jesteś chłopakiem Mary – powiedział nagle. – Nie, nie, za młody, jej wnukiem. – Spojrzałem na niego zmieszany. – Jesteś wnukiem Mary Platt.
- Mary Evenson – poprawiłem odruchowo. – Ale urodziła się jako Mary Platt. Tak, była moją babcią. – Zapadła całkowita cisza w pokoju. – Sir, jak pan poznał moją babcię?
- Była miłością mojego życia – odpowiedział.
Cisza, która zapadła po tym stwierdzeniu była elektryzująca. Helen wyczuła, że coś się stało, kiedy wróciła z kuchni, ponieważ odłożyła tacę z kubkami, potem cicho powiedziała Jackowi, że będzie w swoim pokoju.
Byłem zmęczony i przekofeinizowany. Mój umysł zaczął się kotłować i wariować.
Co jeśli ten człowiek jest także moim dziadkiem. Czy ludzie robili już wtedy takie rzeczy? Czy jesteśmy z Bellą spokrewnieni? Jak bardzo? Jezu, czy popełniliśmy kazirodztwo?
Nagle, zacząłem mieć problemy z oddychaniem i poczułem rękę Belli na swoim ramieniu, kierującą mnie ku siedzeniu. Popchnęła mi głowę pomiędzy moje kolana i pocierała mój kark podczas ataku paniki. Jack nic nie mówił, dopóki nie doszedłem na tyle do siebie, że mogłem wesprzeć się na łokciach.
- Wiem o czym myślisz, chłopcze, ale to nie to – powiedział. – Mary i ja nigdy się nie pobraliśmy, nigdy nie poznaliśmy się jak mężczyzna z kobietą. Jeśli by tak było, ty i Bella bylibyście kuzynami. A sprawy w naszych życiach prawdopodobnie przybrałyby inny obrót. Ale tak się nie stało.
- Skąd wiesz, że o tym myślałem? – Zaczerpnąłem oddech, starając się spowolnić oddychanie. Uśmiechnął się.
- Więc, nie sądzę, żebyś zaczął sapać i chwytać powietrze ponieważ odkryłeś, że twoja babcia miała chłopaka przed twoim dziadkiem. Jestem ślepy, ale nie głupi, wiesz. – Wszyscy roześmialiśmy się, przełamując napięcie w pokoju. Zacząłem czuć się znów normalnie, kiedy Jack znów mnie przestraszył. – Zgaduję, że jesteś na długo zagubionym Teddym mojej Belli, który powrócił do życia. – Jęknąłem i schowałem znów głowę pomiędzy kolana.
- Skąd on o tym wie? – szepnąłem do Belli.
- Powiedziałam mu – odrzekła Bella. – Kiedy zatrzymałam się tutaj po tym jak James mnie porzucił. Bardzo się cieszę, że to zrobiłam, ponieważ pomógł mi lepiej wszystko zrozumieć. To dlatego cię tu zabrałam, już czas byś o tym posłuchał.
Siedziałem, trochę oszołomiony. Potem nalałem kubek herbaty i rozsiadłem się na kanapie.
- Słucham – powiedziałem zmęczonym głosem.
- Mary, twoja babka i ja byliśmy przyjaciółmi w dzieciństwie. Nasze rodziny były jakoś związane, kiedyś większość rodzin była. Byliśmy w podobnym wieku i zawsze spędzaliśmy czas razem. Jej Wzrok nigdy mnie nie wprawiał w zakłopotanie. Wydawało się naturalne, że nasze uczucia zmienią się, kiedy dorośniemy, tak to sobie wyobrażaliśmy. Taki był daleko idący wniosek w rodzinie, że się pobierzemy, żadne przeszkody nie miały znaczenia, zwłaszcza dla mnie i dla Mary. – Bella i ja uśmiechnęliśmy się do siebie, a zacząłem się martwić, czy coś takiego jak między nami nie zostanie zniszczone.
- Nie byłem z tych, co przykładali się do nauki, ale miałem talent do pracy własnymi rękoma, więc zostałem terminatorem w kuźni, kiedy skończyłem szesnaście lat. Jak tylko zacząłem dostawać wypłatę, zacząłem zbierać pieniądze, by kupić Mary pierścionek. Poprosiłem ją o rękę w noc, kiedy skończyła osiemnaście lat. A potem wybuchła wojna, zbombardowano Pearl Harbor. Ja i moi przyjaciele nie mogliśmy się tylko przyglądać i nic nie robić. Zaciągnęliśmy się, zostałem wysłany do Europy. Byłem spadochroniarzem, wiesz – powiedział.
- Moja babcia, nie widziała co mogło ci się przytrafić? – zapytałem niepewnie.
- Bitwy przyszły obrzydliwie szybko. Ludzie byli wysyłani na front. Regimenty były wycofywane i uzupełniane. Byłem w pięćset ósmym regimencie piechoty spadochronowej, zostaliśmy wcieleni do osiemdziesiątej drugiej dywizji powietrznej tuż przed dniem D. Następna rzecz, którą pamiętam, to jak wyskakiwałem z samolotu nad Normandią. W tym czasie Mary zobaczyła, co może mi się przytrafić, ale było już za późno. Nie mieliśmy emaili w tamtych czasach, chłopcze. – Przerwał i chrząknął, by oczyścić gardło.
- Nie wiem, czy postąpiłbym inaczej, gdybym wiedział. To było moje zadanie wyskoczyć z samolotu tego dnia. Byłem żołnierzem. Pomagałem wyzwolić Europę. Wielu ludzi z mojego regimentu opłaciło ten przywilej życiem. Ja zapłaciłem oczami. Szrapnel je dopadł, tak myślę.
- To dlatego nie poślubiłeś mojej babci? – spytałem cicho. Bella wydała z siebie lekki szloch, a ja przyciągnąłem ją bliżej do siebie.
- Tak. Nie dlatego, że byśmy nie chcieli wziąć ślubu! Ale jej rodzice sądzili, że będę kiepskim żywicielem. – Jack przerwał, jego twarz wyrażała cierpienie. – Mogłem ich przekonać, jeślibym spróbował, tak sądzę. To byli dobrzy ludzie, twoi pradziadkowie, zawsze byli dla mnie mili. Ale wolałem nie naciskać.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ Mary mogła żyć lepiej niż opiekunka ślepego człowieka przez całe życie. Zasługiwała na więcej. Kochałem ją wystarczająco mocno, by pozwolić jej odejść. – Gapiłem się na niego po tym wyznaniu, trochę mnie zirytował.
- Ale kochaliście się! – krzyknąłem. – A co z kobietą, którą poślubiłeś? Nie zasługiwała na więcej?
- Zasługiwała i dostała to. Mój teść był złym człowiekiem, pijakiem, który lubił wyładowywać swój gniew na żonie i córce. Mogłem zaoferować swojej żonie lepsze życie, nawet jeśli byłem ślepy. Z czasem pokochałem babcię Belli, a ona mnie. – Opadłem z powrotem na kanapę, mój gniew minął. Nic nie było proste.
- Nigdy nie zapomniałem twojej babci, Edwardzie. Użyłem pieniędzy, które dostałem jako odszkodowanie z armii, by skończyć spłacać pierścionek. Wysłałem go jej. I oczywiście miała lustro, które dla niej zrobiłem.
Lustro.
- Zrobiłeś moje lustro? – spytałem zaciekawiony. Jack chrząknął lekko.
- Zrobiłem, synu. Zrobiłem jej zanim straciłem wzrok, jako obietnicę, jeśli wolisz. A swoje po tym jak wróciłem z wojny. Anson, mój uczeń, uważał, że to zabawne, że ślepy robi sobie lustro. Nie wiem dlaczego właściwie je zrobiłem, by być szczerym. Czułem po prostu konieczność, by zrobić coś w życiu, co oznaczało ją, coś co przedstawiałoby to, co mogło być. W późniejszym czasie, uszczęśliwiło mnie, że moja jedyna wnuczka tak bardzo polubiła to lustro. – Uśmiechnął się w stronę Belli.
- Nie było tak dopóki Bella nie zamieszkała ze mną kilka lat temu, a ja dowiedziałem się, że lustra stały się czymś więcej.
- Nie zrobiłeś ich magicznymi?
- Nie, synu. Nie wiem nic o magii. Wiem tylko, jak robić różne rzeczy z metalu.
Moje nadzieje zmalały. Byłem pewien, że dziadek Belli udzieli nam kilku odpowiedzi. Bella poczuła osunięcie się mojego ciała i trąciła lekko barkiem.
- To jeszcze nie koniec, dziadku. Opowiedz mu resztę historii. Powiedz, co Mary ci powiedziała. – Podniosłem się ponownie, zainteresowany. Jack sięgnął po paczkę papierosów i zapalił jednego.
- Wiesz, że twoja babcia miała Wzrok, nieprawdaż Edwardzie?
- Tak. Moja siostra Alice też go ma. – Jack skinął głową.
- Przechodzi na kobiety w twojej rodzinie, Mary powiedziała mi. Jej matka go miała i jej babcia przed nią. Mary powiedziała mi, że jest historia, przekazywana z matki na córkę. Opowieść, o której powstaniu nikt nic nie wie, o Wzroku który pojawił się wśród kobiet w twojej rodzinie. To będzie ta, którą mi opowiedziała, w noc kiedy się zaręczyliśmy.
Mówią, że dawno temu, nie na naszym świecie, pokojowe królestwo zostało najechane przez barbarzyńską armię. Z łatwością podbili nie znających wojny ludzi. Armia najeźdźców była dowodzona przez złego władcę, którego największym żądzą było zniszczenie tych niewinnych ludzi i zagarnięcie ich kraju dla siebie.
Tak więc miłujący pokój naród przygotowywał się do rebelii. Wśród nich narodziło się dziecko, wojownicza księżniczka – wychowana do walki i dowodzenia – która miała poprowadzić ich do wolności. Mówiono, że jej odwaga w obliczu zagrożenia była silniejsza niż Śmierć, której fizyczna manifestacja, krążąca wśród nich, została upokorzona w jej obecności.
Ale zły władca usłyszał o istnieniu dziewczyny i wyruszył przeciw niej. Przy użyciu wielkiej magii, jej brat stworzył przejście pomiędzy naszymi światami, a młoda księżniczka została bezpiecznie przeniesiona do naszego świata.
Była wychowywana w sekrecie przez rodzinę w tym świecie. Kiedy dorosła i stała się młodą kobietą, była gotowa, by powrócić do swojego świata i odzyskać go dla swoich ludzi. Ale pojawiły się komplikacje, księżniczka zakochała się w mężczyźnie z sąsiedztwa.
Z miłości do niej, ten mężczyzna opuścił rodzinę i wszystko co znał, udał się z nią do jej świata. Przekroczył razem z nią portal pomiędzy światami i walczył u jej boku w epickiej bitwie. Zwyciężyli, najeźdźcy zostali przepędzeni, zły władca zginął od miecza księżniczki, a pokój powrócił do królestwa.
Ale w tym świecie, dwie rodziny opłakiwały stratę dwojga wspaniałych młodych ludzi. Para, która wychowywała księżniczkę nie miała swoich własnych dzieci, co było dla nich powodem wielkiego smutku.
Pewnej nocy, księżniczka i jej małżonek wrócili do tego świata przynosząc znaczący prezent. Rodzinie, która ją wychowała księżniczka podarowała własną umiejętność wewnętrznego Wzroku, który mógł być przekazywany wśród kobiet w rodzinie. Potem pobłogosławiła swoją przybraną matkę, aby mogła mieć dziecko, którego tak bardzo pragnęła. Kiedy dziewczynka narodziła się w następnym roku, odkryli, że ma krew księżniczki w swoich żyłach.
Rodzinie, której syn został odebrany na zawsze, księżniczka podarowała subtelniejszy dar. W uznaniu poświęcenia ich syna, dzieci w tej rodzinie posiadały mądrość, współczucie i niezmierzoną miłość. Oni i ich potomkowie zostali pobłogosławieni radością i niezwykłym szczęściem we wszystkich dniach swojego życia.
Potem oboje powrócili do świata księżniczki, zamykając, ale nie niszcząc, portal pomiędzy światami, aby zapobiec przypadkowym kontaktom między światami. Księżniczka powiedziała rodzinom, że nie zobaczą ich więcej po tej stronie nocy, ale będzie obserwować i chronić ich linie krwi i dary, które przyniosła, przez resztę swojego życia.
Czułem się jak dzieciak przy ognisku, słuchający historii o duchach. Z wyjątkiem tego, że te duchy były trochę za realne, bym mógł czuć się komfortowo. Mój umysł wymykał się spod kontroli, nie mogąc nic pojąć. Zanim…
„.. jej odwaga w obliczu zagrożenia była silniejsza niż Śmierć, której fizyczna manifestacja krążąca wśród nich, została upokorzona w jej obecności – wymamrotałem.
Śmierć, przechadzająca się wśród nich.
- Wiesz o czym mówię, Edwardzie – powiedział Jack. – Mają wiele imion dla niej, ale Mary powiedziała mi, że nie da się ich wymówić w naszym języku. Najbliższe co mogła powiedzieć, to pierwsza sylaba, którą nazywają Shra.
Czarny potwór.


Wiem wiem w takim miejscu skończyc rozdział ;-) ale to nie moja wina


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ewelina
Dobry wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 58 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P

PostWysłany: Czw 21:58, 29 Lip 2010 Powrót do góry

Ach, nowy rozdział! Nie spodziewałam się, że tak szybko się pojawi. Niesamowicie wciągnęła mnie historia opowiedziana przez ''dziadunia''. Niesamowite, jak przeznaczenie dosięgło Bellę i Edwarda. Niby nigdy nie mieli szans na spotkanie się, a teraz okazuje się, że musieli być razem. Oczywiście spodziewałam się, że przekroczą lustro i znajdą się w swojej idyllicznej krainie.

Komentarz dzisiaj naprawdę krótki, ale co mogę napisać? Dla mnie Lustra nie straciły swojej magii, może po prostu przekształciły ją w walkę wewnątrz Edwarda. Jego rozterki były czymś dziwnym i fascynującym, i dlatego tym bardziej się cieszę, że odnalazł swoją Swan. Przykro było czytać o zamkniętym w sobie ''Teddym''.

Dziękuje za chapik, bardzo wiele wniósł i mogliśmy się dowiedzieć kim jest ten czarny potwor.
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Gum Yan De
Nowonarodzony



Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zamośc/Rzeszów

PostWysłany: Pią 19:29, 30 Lip 2010 Powrót do góry

mmm.. dziękuje za rozdział ;** był cudowny ^^

Ciesze się, że Edward poradził sobie z tym, że Bella jest jego Swan ^^ To musiały być mimo wszystko bardzo wielkie przeżycie dla niego. Nie wiem czy sama była bym na tyle silna...

Najbardziej chyba zdziwił mnie fakt, że dziadek Belli i babcia Edwarda się znali. mało tego, że byli zaręczeni... i nigdy, ale to nigdy nie spodziewał;abym się, że te lustra zrobił dziadek Belli... <szok> aż mnie korci, aby wiedzieć więcej...

czekam oczywiście na ciąg dalszy Wink
pozdrawiam ^^ i buziole ;***
Gum Yan De Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aja
Wilkołak



Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;

PostWysłany: Wto 11:18, 03 Sie 2010 Powrót do góry

Ten rozdział miał w sobie coś z dawnej magii, co mnie bardzo ucieszyło. Historia opowiedziana przez dziadka Belli była świetna, siedziałam wpatrzona w monitor jak zaczarowana, cieszę się że powróciły dawne Lustra nawet jeśli tylko na jeden rozdział(:
Dziękuje za świetne tłumaczenie i weny, czasu oraz chęci w dalszym, czekam już z utęsknieniem na następny rozdział, gdyż zżera mnie ciekawość.

Pozdrawiam Aja(:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin