|
Autor |
Wiadomość |
Masquerade
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 1880 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 128 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pokój Życzeń
|
Wysłany:
Nie 9:48, 04 Paź 2009 |
|
To opowiadanie jest... Dziwne :D kolejne z serii "wspólne z fandomem są tylko imiona", a nawet i to niekoniecznie :D Uwielbiam fantastykę, dlatego jestem cholernie ciekawa, jak dalej to się potoczy. Co z postaciami z lustra? Czy Teddy i Swan mają jakąś misję do wypełnienia? Czy kolor jego włosów oznacza, że chłopiec ma coś wspólnego z Tanyą? Prędko, prędko, bo zastanawia mnie to i jeszcze więcej :D
A tak nawiasem, truskawkowy blond, to nic innego, jak znany nam rudy blond i wygląda on tak:
[link widoczny dla zalogowanych]
Życzę weny w tłumaczeniu i pozdrawiam,
M. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Nie 9:48, 04 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
NajNa"
Wilkołak
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 10:16, 04 Paź 2009 |
|
Muszę przyznać, że jestem oczarowana tym ff. To naprawdę interesujące opowiadanie pełne fantazji. Oczywiść tłumaczenie świetne. Czytało się przyjemnie. Poprostu uwielbiam ff pełne tajemnic. Nie wiem jak to robisz, ale bardzo dobrze oddajesz czucia w nim zawarte. Ta historia ma swój urok. Jest bardzo wciągająca i mnie oczarowała. Autorka ma bardzo bujną wyobraźnię. Nie spotkałam się jeszcze z takim pomysłem. Na pewno będę śledzić dalej :)
Bez bicia sie przyznam, że nie wytrzymałam i zaczęłam czytać następne rozdziały, ale nadal będę śledzić Twoje tłumaczenie
Pozdrawiam,
NN" |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Nie 13:47, 04 Paź 2009 |
|
Swan, wiem, że Teddy, to chłopak
Tylko literówką mi sie strzeliła ;]
Dzięki pestko, za odpowiedź na mojego posta ;*
Pozdrawiam ,
N. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
blondexD
Człowiek
Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: From SUPERNATURAL world ;D
|
Wysłany:
Nie 14:24, 04 Paź 2009 |
|
Opowiadanie jest... hmm jakby to ująć ... nietypowe :)
Ale dobrze się je czyta. :P
Błędów żadnych nie wyłapałam.... jak w każdym twoim tłumaczeniu Pestko
Jestem ciekawa co będzie dalej... mimo, że książek fantasycznych już przeczytałam całe stosy, nie mogę sobie nic wyobrazić xD
Chociaż.... coś tam mi świta :D
No ale nic. Mogę tylko powiedzieć, że czekam ze zniecierpliwieniem co będzie dalej, bo to opowiadanie, mimo że ma dopiero 2 rozdziały, już mnie w jakiś sposób wciągnęło
Pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 14:33, 05 Paź 2009 |
|
Świetnie przetłumaczony rozdział, który przeniósł mnie do świata bohaterów tego ff. Pestko droga, Pestko wszystko mi się idealnie czytało ale jak doszłam do truskawkowego blondu to aż się zatrzymałam w szoku, próbowałam sobie wyobraźić jak to wygląda w rzeczywistości ale chyba nie mam zbytnio rozbudowanej gamy kolorów bo nijak mi to nie wychodziło! :) Ale podejrzewam do jakiego koloru dojdzie Teddy :) FF rzeczywiście, taki magiczny, bajkowy taki zaczarowany. MAsz rację zupełnie coś innego i dlatego dziękuję ci że mogę go czytać.
Czekam na więcej, pozdrawiam
ajaczek |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pon 20:45, 05 Paź 2009 |
|
Świetny rozdział, wciągam się coraz bardziej(:
Odnoszę wrażenie że Teddy to skrót od Edwarda a Swan to oczywiście Bella, mówiłaś, że oni pojawią się w późniejszych rozdziałach, ale mi na razie tak to się układa w głowie(:
Przetłumaczone jak zwykle świetnie, gratuluje.
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny, czasu i chęci w tłumaczeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Wto 13:35, 06 Paź 2009 |
|
O w mordę! Trzyma w napięciu to opowiadanie, nie powiem. Niczym Teddy popuściłabym z nadmiaru wrażeń. Nie, no dobra, bez ekstremy.
Tłumaczenie świetne, zajrzałam na oryginał, ale tylko na pierwszy rozdział. Wolę czytać w Twoim tłumaczeniu pestko, wychodzi zawsze lepiej niż w oryginale.:)
Treść niesamowice intrygująca i fascynująca. Dużo zagadek do wyjaśnienia, a im więcej niejasności, tym mi się bardziej podoba.:D
Doceniam również pracę wspaniałej bety, bo dzięki niej (i dzięki pestce, która również bardzo dba o poprawność językową swoich tłumaczeń) otrzymaliśmy bezbłędny i przejrzysty tekst.:)
Dzięki Dziewczyny, jesteście świetne.:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
teclado
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 20:44, 19 Paź 2009 |
|
Hmm odkryłam przez przypadek to tłumaczenie i powiem, że wciąga, teraz jest tajemnicze i sprawia, że od razu chcę więcej :)
Alice jak zwykle urocza dama, bawi się lalkami i biedny Teddy musi przebierać Barbie.
Pestko z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały, bo uwielbiam twoje tłumaczenia :)
Z życia studenckiego korzystaj, bo zawsze pozostają fajne wspomnienia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pestka
Wilkołak
Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 205 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Royston Vasey
|
Wysłany:
Czw 22:03, 22 Paź 2009 |
|
teclado napisał: |
Z życia studenckiego korzystaj, bo zawsze pozostają fajne wspomnienia. |
Oj, korzystam, korzystam. Chyba aż za bardzo... Dlatego też nie mam pojęcia, kiedy będzie nowy rozdział. Jeśli wrzucę go do połowy listopada, to będzie cud.
Póki co, ciepła jeszcze trójeczka, prosto od bety. Poproszę o komentarze.
beta: marta_potorsia
Rozdział 3
~~ - ~~
Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.
Być może nim był.
Razem z Teddy’m rosły jego osiągnięcia. Miał same piątki, był najlepszy z matematyki, angielskiego i sztuki. Świetny sportowiec, wyróżniający się w biegach i piłce nożnej. Obiecujący artysta. Ale przede wszystkim Teddy był kochany. Lubiany przez kolegów, ścigany przez dziewczyny za swój wygląd, uwielbiany przez młodsze rodzeństwo. Nawet nauczyciele nie umieli znaleźć w nim żadnych wad.
A w nocy… Cóż, w nocy miał świat wewnątrz lustra. I swojego sekretnego przyjaciela – najlepszego przyjaciela – Swan.
Jednak w czasie, gdy Teddy i Swan zaczęli się poznawać, zrozumieli, że magia lustra ma swoją cenę.
Po pierwsze, nie mogli wchodzić do tego świata każdej nocy. Jeśli chłopiec zmuszał się do wstawania po zmroku lub nastawiał budzik, zwierciadło odmawiało otworzenia się. Pozostawało zwykłym lustrem, w którym widział swoje odbicie. Mógł wejść do środka tylko wtedy, gdy wstawał i czuł, że go woła. Tak samo było ze Swan. Im więcej czasu ze sobą spędzali, tym więcej wiedzieli o lustrze i jego wymaganiach.
Teddy zauważył to po raz pierwszy, gdy kilka razy wchodził do środka z zamiarem powiedzenia Swan, gdzie mieszka. Mimo to każdego ranka budził się i zdawał sobie sprawę, że po prostu zapomniał.
Następnym razem napisał sobie „Mieszkam w San Francisco w Californii. A ty gdzie mieszkasz?” na ręce. Patrzył na nią, gdy przechodził przez lustro. Jednak kiedy spojrzał na dłoń po drugiej stronie, była czysta. Próbował wychwycić ulotną myśl ze swojego umysłu… Co on chciał powiedzieć Swan?
Kiedy obudził się następnego dnia, te słowa znów tam były – drwiły z niego.
Tak samo działo się, gdy chciał zdradzić Swan swoje nazwisko. Adres. Email. Numer telefonu. Imiona rodziców i rodzeństwa. Nic.
Zapisał pytania w szkicowniku i przeniósł przez lustro. Jednak kiedy dostał się na drugą stronę, jego dłoń była pusta, a pamięć uleciała, dopóki nie obudził się następnego dnia. Wtedy dowiedzieli się o kolejnym wymogu lustra – nic do środka, nic na zewnątrz. Próbowali wynieść kwiaty, ładne kamyki, pióra… a po drugiej stronie zauważali, że ich dłonie są puste.
Teddy próbował wszystkiego… Zapisywał słowa po wewnętrznej stronie piżamy, przez co ściągał na siebie gniew mamy. Raz wydrapał sobie nawet na przedramieniu małymi literkami swoje nazwisko. Nic nie działało, a dodatkowo nabijano się z niego w szkole.
W końcu postanowił spróbować opuścić lustrzany świat przez drzwi Swan. Oczywiście ten pomysł uciekł z jego umysłu od razu, kiedy przeszedł przez ramę. I przez dwa kolejne tygodnie lustro nie chciało go z powrotem wpuścić – zupełnie, jakby wiedziało, co zamierzał zrobić. To było naprawdę dziwne.
Niechętnie Teddy zrozumiał, że chociaż lustro zbliża Swan i jego w nocy, o ile mu się chce, upewnia się też, że nie odnajdą się nawzajem w prawdziwym świecie.
~~ - ~~
Tygodnie zamieniały się w miesiące. Miesiące w lata.
Teddy i Swan dorastali razem. Walczyli razem. Ścigali się nawzajem po trawie, a nad nimi wisiały dwa księżyce. Rozmawiali, dokuczali sobie, kłócili się, godzili – cały czas. I trzymali w sobie sekret lustra.
Ku ich niezadowoleniu, nie mogli wchodzić do najciekawszych części świata wewnątrz zwierciadła – lasu, morza i innych ukrytych miejsc. Wzgórze i łąki, które kryły się w jego cieniu, stanowiły ich plac zabaw. Nigdy nie trzeba im było tego mówić – po prostu poczuli intensywny zakaz, gdy próbowali wejść do lasu.
Żaden z ludzi, których widzieli, z nimi nie rozmawiał. Jedynym stworzeniem, które było ich świadome, był czarny potwór i nawet on nie przejmował się ich obecnością. Od czasu do czasu przychodził ich obwąchać i wyglądał wtedy na głodnego. Na początku dzieci się go bały, jednak później nauczyły się go ignorować.
Tej nocy dwa razy ścigali się po wzgórzu, Teddy wygrywał za każdym razem. Ale Swan niewiele mu ustępowała. Miała prawie jedenaście lat, jednak wciąż była bardziej chłopczycą, którą Teddy poznał pierwszej nocy.
- Spójrz – powiedziała Swan, wskazując na wyjątkowo piękny meteor, który przeciął nocne niebo. Podziwiali go przez chwilę w milczeniu.
- Teddy? – odezwała się niepewnie. – Zastanawiałeś się kiedyś, czy to… Jest prawdziwe?
Nastąpiła chwila ciszy.
- Może to nic więcej, niż sen. No wiesz… Jesteśmy już na tyle duzi, by wiedzieć, że takie rzeczy nie powinny istnieć. To miejsce nie powinno istnieć. Nikt nie powinien móc wchodzić do innego świata ze swojego salonu.
- Taa… - odpowiedział Teddy. – Zawsze zastanawiam się, co pomyśleliby moi przyjaciele, gdybym powiedział im o tym miejscu.
- Pomyśleliby, że postradałeś zmysły – powiedziała Swan. Czytała ostatnio kilka brytyjskich powieści, dzięki czemu jej zasób słownictwa rozszerzył się o kilka nowych wyrażeń. – Może oboje postradaliśmy zmysły.
Zniżyła głos do szeptu:
- Może oboje jesteśmy szaleni.
Teddy myślał nad tym przez kilka chwil. Nie było to przyjemne. Zwłaszcza, że lustro zabraniało im wynieść chociaż najmniejszy dowód na to, że ten świat istniał. Nikt by im nie uwierzył.
- Nie obchodzi mnie to – powiedział wyzywająco. – Jeśli to szaleństwo, podoba mi się.
Swan roześmiała się i zmieniła temat rozmowy na inny, mniej niepokojący.
~~ - ~~
Jednak myśl o byciu szalonym nigdy nie opuściła umysłu Teddy’iego. Cały czas pragnął znaleźć coś – cokolwiek – co można by wynieść z lustra. Musiał wiedzieć, udowodnić sobie, że nie oszalał.
Minęły wszystkie pory roku i dzieci miały po dwanaście lat. Teddy wciąż był szybszy i wygrywał wszystkie wyścigi. Mimo to gdzieś po drodze zdał sobie sprawę, że coś się zmieniło.
Pewnego razu, gdy stał obok Swan, ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że dziewczynka jest wyższa od niego. Jak to się stało? On zawsze był najwyższy. Nerwowo rzucił na nią okiem. Nie było dobrze. Tylko w jeden sposób mógł sobie z tym poradzić.
- No dalej. Pobawmy się w berka. Ja jestem berek, dam ci przewagę, uciekaj.
Swan pobiegła w dół wzgórza, podczas gdy Teddy odliczał do dziesięciu. Później pobiegł za nią. Pociągnęła go za sobą w wesołym sprincie przez łąkę, w stronę jeziora i dalej, aż do granicy ich placu zabaw. Kiedy biegli przez paprocie rosnące u brzegu wody, Swan przewróciła się. Często to robiła – była niezdarą.
- Mam cię! – krzyknął, rzucając się jej na plecy, gdy próbowała wstać z ziemi. Przez jakiś czas siłowali się, po czym przestali, by złapać oddech.
- Psia mać – powiedziała mało elegancko Swan. – Mam rzepy we włosach.
Usiadła i zaczęła wyciągać śmieci ze swojej czupryny. Teddy pochylił się, by jej pomóc – jemu też już się to przytrafiło.
Kiedy skończyli, chłopiec rzucił okiem na Swan. Miała na sobie koszulkę i spodnie od dresu, swój zwykły strój do spania. Ale nawet przez ten luźny podkoszulek widział, że ciało Swan nie wygląda już tak jak kiedyś. Wyglądała… inaczej. Pojawiły się małe, delikatne zaokrąglenia tam, gdzie nie było ich wcześniej. Nawet pachniała inaczej – bardziej słodko, ładnie. Przebywanie w jej towarzystwie sprawiało, że Teddy czuł zabawne uczucie w środku. Nie rozumiał tego i bał się. Nie chciał, by Swan się zmieniała.
- Dzięki – powiedziała Swan, wyciągając ostatni rzep. Opuściła włosy i Teddy zauważył, że dosięgały jej teraz do ramion.
- Twoje włosy są długie – stwierdził ni stąd ni zowąd. Swan obróciła się i spojrzała na niego, obrażona.
- Hoduję je. Oczywiście nie zauważyłeś – odparła. Po chwili zrobiła dziwną minę. – Myślisz, że powinnam je ściąć?
Teddy spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami. Dlaczego pytała go o swoje włosy? Myślał nad tym przez chwilę, ale nie doszedł do żadnych konkretnych wniosków.
- Nie! Nie, podobają mi się twoje włosy. Wyglądają ładnie, gdy są długie – wypalił, po czym natychmiast się zaczerwienił. Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałem!
- Mnie też się podobają twoje włosy – powiedziała. Zrobiła tak samo zawstydzoną minę jak Teddy i zaproponowała bieg z powrotem na wzgórze. Wydawało się to doskonałym sposobem na przerwanie tej niezręcznej sytuacji, więc Teddy natychmiast poderwał się na nogi. Tym razem zwolnił nieco i pozwolił Swan wygrać wyścig. Będąc na szczycie, posłała mu wymowne spojrzenie, tak jakby wiedziała dokładnie, co właśnie zrobił. Zawsze wiedziała.
Znów byli po prostu Teddy’m i Swan. Wydawało mu się to o wiele lepsze.
~~ - ~~
Następnym razem Swan aż kipiała podekscytowaniem.
- Myślę, że już wiem, co możemy stąd wynieść! – krzyknęła, podskakując w górę i w dół. Teddy’ego ogarnęło podekscytowanie oraz irytacja, że Swan rozwiązała problem szybciej niż on.
- Taa? – zapytał nieco naburmuszony. – Założę się, że się nie uda.
Mina Swan zrzedła i przez chwilę myślał, że się rozpłacze. Zaczął panikować.
- Żartowałem! Opowiedz mi o swoim pomyśle. Proszę? – zapytał pośpiesznie. Swan nie wyglądała na przekonaną, jednak kontynuowała.
- Patrz – powiedziała, wyciągając dłoń. Na jej środku leżał pojedynczy włos koloru truskawkowego blondu. Jego włos. – Znalazłam to na rękawie mojej piżamy po naszej ostatniej nocy tutaj.
Teddy patrzył na niego przez chwilę, po czym zdał sobie sprawę, o czym mówiła Swan.
- Włosy? Moglibyśmy zabrać swoje… włosy? Ale nie mamy nożyczek! – Dziewczynka przewróciła oczami.
- Idiota. Nie potrzebujemy nożyczek. Wyrwiemy je. – Sięgnęła ku swojej głowie i wyciągnęła kilka włosów. – Widzisz? Najpierw wyrwiemy po kilka i sprawdzimy, czy to naprawdę działa.
Teddy skrzywił się – nie lubił, gdy wyrywało mu się włosy. Swan zignorowała go i wyciągnęła sobie kosmyk, po czym owinęła go wokół palca i zawiązała na supełek, który mu podała. Włożył go do kieszeni spodni.
- Twoja kolej.
Niechętnie wyrwał kilka swoich włosów i jej podał.
- Daj mi znać, co stanie się następnym razem, dobrze? – zapytała. Kiwnął głową.
~~ - ~~
Następnego poranka gdy się obudził, pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było sprawdzenie kieszeni. Znalazł tam kosmyk włosów, wciąż zawiązany na supełek.
W końcu. Dowód. Nie oszalał. Swan istniała. Lustrzany świat istniał.
Przebiegł palcami po błyszczącym, brązowym kosmyku. Był delikatny i jedwabisty. Przyciągnął go do nosa i powąchał. Nawet lekko pachniał truskawkami. Teddy znów poczuł zabawne uczucie w żołądku i pachwinie. Zaczerwienił się, zdając sobie sprawę, że na samą myśl o Swan z jego ciałem działy się dziwne rzeczy, o których mówił mu tata.
Ale Swan jest moim przyjacielem, pomyślał ze zmieszaniem. – Moim najlepszym przyjacielem. Nie chcę, by cokolwiek się zmieniło.
~~ - ~~
Ale zmiany przyszły – czy tego chciał, czy nie.
Następny rok był jego ostatnim w gimnazjum. Wciąż był niższy niż Swan – niższy niż wielu z jego starych kolegów, którzy niespodziewanie zaczęli rosnąć. Czasami jego głos stawał się piszczący, co sprawiało go w zakłopotanie. Kilku chłopców z jego klasy zaczęło wyglądać dużo inaczej niż on.
I dziewczyny zaczęły dzwonić do jego domu. Często.
- Ryzyko zawodowe bycia najfajniejszym chłopakiem w klasie – powiedział pewnej nocy Carlisle do Esme, kiedy po raz kolejny Teddy musiał rozmawiać przez telefon z dziewczyną. Oboje uśmiechali się z zadowoleniem i współczuciem, gdy ich najstarszy syn zaczynał powolny – i bolesny – marsz ku dorosłości.
Żaden z nich nie miał pojęcia, z jak wielkim bólem będą musieli się zmierzyć.
~~ - ~~
Tedy obudził się o świcie, serce mu waliło, a ciało oblewał pot. Spojrzał na zegarek – szósta rano. Zdecydowanie za późno, by odwiedzić lustro. Coś musiało go obudzić. Zmarszczył brwi… miał sen.
O mój Boże…
Śnił o Swan. Śnił o… całowaniu Swan. Dotykaniu jej. A ona dotykała jego. W miejsca, których nikt wcześniej nie dotykał.
Teddy zdał sobie sprawę, że leżał na brzuchu. Obrócił się delikatnie i przeszła przez niego fala strachu. Powoli podniósł się i spojrzał w dół, po czym natychmiast rzucił się z powrotem na materac, zakrywając wilgotne miejsce na pościeli. Przód jego spodenek i dół koszulki był mokry i lepiący się.
Nienienienienienienie…
Jego pierwszy mokry sen. Swan.
To było straszne. I dziwne.
I niesamowite.
~~ - ~~
Leżeli razem na trawie, patrząc na dwa księżyce. Tej nocy było wiele ciekawych rzeczy do oglądania w lustrzanym świecie. Między innymi smok, którego rzadko widywali. Oboje wiedzieli, że czas już spać, jednak podekscytowanie na widok ziejącego ogniem stworzenia latającego na tle księżyców jeszcze się nie wypaliło.
Przeszli przez rytualną wymianę włosów. Teddy trzymał mały kosmyk długich brązowych włosów Swan w kopercie między materacami. Razem z podartym Playboyem, którego jeden z jego kolegów zabrał z szafki nocnej swojego taty.
Zastanawiał się, gdzie Swan trzymała jego włosy.
- To było takie cholernie fajne – powiedział Teddy po raz setny. Dlaczego nie potrafię wymyślić czegoś mądrzejszego?
Wiedział, że Swan uśmiecha się obok niego, jednak nie śmiał na nią spojrzeć. Reakcje jego ciała bywały nieprzewidywalne i nie chciał zesztywnieć w obecności swojej przyjaciółki.
- Wiem – odparła. Powiał lekko wiatr i jej włosy zaczęły wirować, uderzając go swoim zapachem. Zacisnął pięści, próbując myśleć o smoku. Pomogło. Bardzo powoli zaczęli płynąć w stronę snu.
Bardziej poczuł niż zobaczył jej ruch. Swan ostrożnie poruszyła ręką. Teddy poczuł ciepło jej skóry tuż przy swojej, a później opuszki jej palców na swojej dłoni. Czuł wtedy coś na kształt szoku elektrycznego i jego nagły oddech wydał się bardzo głośny. Czuł drżenie jej palców, czekających na jego odpowiedź. Czuł, że nie może się ruszyć, a jego serce wali jak szalone.
Weź ją za rękę, idioto!
Jakby w odpowiedzi na to polecenie, Teddy natychmiast otworzył spoconą dłoń i niezdarnie złapał swoją przyjaciółkę za rękę. Było dziwnie i niezręcznie jak cholera. Ale zrobił to.
Dziewczyny w szkole cały czas chciały trzymać go za rękę i Teddy zwykle tego nie lubił. Czuł się wtedy głupio i niepewnie. Jednak kiedy Swan ściskała jego dłoń, w ogóle się tak nie czuł. Jej ręka była mała i ciepła, idealnie pasowała do jego większej. I zamiast czuć się głupio, miał motyle w żołądku.
Położył się na plecach. Jego serce waliło tak mocno, że był pewien, że dziewczyna to słyszy. Niepewnie przejechał kciukiem po grzbiecie jej dłoni i poczuł kolejne szarpnięcie… czegoś… w swoim ciele. Tym razem jednak był pewien, że w odpowiedzi na ten gest Swan wydała z siebie jakiś odgłos.
Czy ona czuje to samo, gdy to robimy?
Zaczął zataczać koła kciukiem, pozwalając dziwnym doznaniom przebiegać przez swoje ciało. Biały księżyc zaczął zachodzić, za co był bardzo wdzięczny, bo dzięki temu trudniej byłoby jej dostrzec nagłe wybrzuszenie na jego spodniach.
Sen przyszedł nagle, zalewając jego ciało nieznanymi mu wcześniej reakcjami na dotyk Swan. Zasnęli, trzymając się za ręce.
~~ - ~~
Minęły trzy dni, odkąd wchodził do lustra i Teddy powoli zaczynał zmieniać się w kłębek nerwów. Warczał na każdego – na rodziców, na kolegów w szkole, na Alice, nawet na swojego młodszego brata Emmetta. Tak często przeczesywał palcami swoje niesforne włosy, że zaczął wątpić, czy zostanie ich choć trochę dla Swan.
Sama myśl o niej sprawiała, że kręciło się mu w głowie. Czy byłoby dziwnie spotkać się z nią po tym, jak trzymali się za ręce? A co, jeśli chciałaby znów wziąć go za rękę? A jeśli by nie chciała? Co, jeśli spróbowałaby go pocałować? Co, jeśli by tego nie zrobiła?
Rodzice przypisywali to burzy hormonalnej i dali mu spokój. Koledzy mu dokuczali. Alice i Emmett trzymali się z daleka.
Kręcił się i wiercił w łóżku, pragnąc móc zasnąć. Pragnąc móc zobaczyć Swan. Pragnąc nie musieć zobaczyć Swan.
Chciałbym być dorosły, pomyślał posępnie. Oni nigdy nie mają żadnych problemów.
~~ - ~~
Jednak kiedy obudził się w środku nocy, nie był już taki zdenerwowany. Wezwanie lustra zagłuszyło wszystko.
Kiedy przeszedł przez szkło, ona już tam była. Miała na sobie różowe dresowe spodnie i białą ściąganą koszulkę, nieco bardziej obcisłą niż zwykle. Serce Teddy’iego natychmiast przyspieszyło.
Swan była ładna.
Lubił Swan. Bardziej niż lubił.
I od kiedy Swan zaczęła nosić różowe, dziewczyńskie ubrania?
Stał tam, gapiąc się na nią jak idiota. Swan najwyraźniej zaskoczyło jego wlepione w nią spojrzenie i odwróciła twarz. Teddy potrząsnął głową i ruszył w jej stronę.
- Cześć – powiedział niezdarnie.
- Cześć – odparła. Nastąpiła chwila ciszy i oboje usiedli na trawie. Teddy zrobił dziwną minę, gdy podała mu kosmyk swoich włosów – zawsze wyrywała je bez narzekania. On nienawidził wyrywać swoich.
- Czekaj – powiedziała nagle. – Ja to zrobię.
Kiedy tylko zaczęła dotykać jego włosów, Teddy poczuł, jak całe jego ciało reaguje. Nie czuł nawet tego szczypania, gdy wyciągała mu włosy, jeden po drugim. Wiedział tylko, że Swan była blisko i chciał… czegoś. Ale nie wiedział, czego – chęć ucieczki wydawała się prawie tak silna, jak potrzeba dotknięcia jej. Ostatecznie siedział tam bez ruchu, próbując nie wydawać żadnych kompromitujących dźwięków.
- Już. Nie było tak źle, prawda? – zapytała, chowając kosmyk. Potrząsnął nieco dziko głową, nie wiedząc, gdzie podziać oczy lub co zrobić. Nagle, ni stąd ni zowąd, twarz Swan znalazła się bardzo blisko niego, a jej gorące wargi musnęły jego policzek. Poczuł w tym miejscu ciepło, które po chwili rozniosło się po całej jego twarzy.
- Berek! – krzyknęła i zaczęła biec.
Teddy wstał niezgrabnie i ruszył za nią. Znów byli po prostu Teddy’m i Swan.
Jakiś czas później siedzieli razem na trawie i rozmawiali. Swan podniosła nagle głowę, gdy zza grzbietu wzgórza wyłonił się czarny potwór. Już od dawna ich nie niepokoił.
- Spadaj, chujogłowy – powiedział głośno Teddy. Oboje zachichotali – dopiero uczył się przeklinać i uwielbiał się tym chwalić.
Ale potwór nie poszedł sobie. Usiadł na ziemi i spojrzał na Teddy’iego głodnym wzrokiem. Dzieci przestraszyły się. Wyglądało na to, że nie miał zamiaru się ruszyć.
Usłyszeli dźwięk. Coś jakby stukot metalu, którego nigdy wcześniej nie słyszeli w lustrze. Oczy Swan rozszerzyły się z zaniepokojenia.
- Co to było?
Oboje wstali i rozejrzeli się dookoła. Znów usłyszeli za sobą stukot. Obrócili się i nie zobaczyli nic poza lustrem Teddy’ego, które zadrżało nagle, wisząc w powietrzu.
- Co się dzieje? – zapytała Swan. Jej głos wypełnił strach.
- Nie wiem.
Kątem oka zobaczył jakiś ruch i szybko odwrócił się, by zobaczyć , jak skrada się ku nim czarny potwór. Stwór patrzył na niego w sposób, jakiego wcześniej nie widział i nagle Teddy przestał mieć pewność, że babcia mówiła prawdę na temat tego, że bestia nie może go zranić.
Usłyszeli potworny odgłos i Swan wrzasnęła. Rzeczy zaczęły się dziać bardzo szybko.
Lustro nie drżało – ono rzucało się w górę i dół jak opętane. Z daleka dobiegał dziwny odgłos, jakby grzmot albo pociąg jadący tunelem. Przez zamgloną powietrznię lustra widział salon w swoim domu. Krzesła i stoły szalały, latając dookoła według własnego uznania. Lustro zadrżało po raz kolejny i zobaczył, jak kruszy się tynk i spadają elementy instalacji.
- Cholera. CHOLERA! Myślę… Myślę, że to trzęsienie ziemi. W domu. Nie wiem, co robić… co powinienem zrobić, Swan? – krzyknął, obracając się do niej. Jej oczy były szeroko otwarte ze strachu. Lustro podskoczyło po raz kolejny, po czym zawisło krzywo. W tym momencie Swan złapała Teddy’ego za rękę i zaczęła biec w stronę zwierciadła.
- Musisz iść… z powrotem. Teraz! Spiesz się… spiesz się! – Pchała go w stronę podskakującego lustra i chaosu po drugiej stronie.
- Ale… ale Swan… To nie jest bezpieczne… To trzęsienie ziemi… - Strach dodał sił Swan i teraz mogła zmusić go do przejścia przez portal.
- Musisz… jeśli to się złamie… Jeśli utkniesz tu na zawsze, Teddy? – krzyczała. Ogarnęła ją panika, po twarzy spływały łzy. Hałas po tamtej stronie lustra przypominał burzę i nagle Teddy zobaczył kogoś – może swojego ojca – przebiegającego obok lustra.
- Zostań, Teddy – powiedział gardłowy głos po lewej. Chłopiec wiedział, że to czarny potwór, jego głos nawiedził go w końcu po tych wszystkich latach. – Tam nie jest bezpiecznie. Zostań ze mną. Na zawsze.
- N-n-nie! – wrzasnął Teddy, próbując odepchnąć się od Swan. – Boję się, Swan! Nie chcę cię zostawiać!
- Idź! – krzyknęła i popchnęła go w lustro całą siłą, jaką udało jej się zebrać. Teddy poczuł, jak frunie do tyłu. Krzyknął z głębi swoich płuc i machnął ręką, ale było już za późno.
Sekundę później znajdował się w swoim salonie, a wokół niego spadały kawałki tynku. Ziemia trzęsła się dziko, a hałas był okropny.
- NIE! – krzyknął i omiótł pokój dzikim wzrokiem. Próbował wstać, ale ciężka podłoga przygniotła go do siebie. Nie mógł nic zrobić, lustro zatrzęsło się po raz ostatni, osunęło się wzdłuż ściany i runęło na podłogę obok niego.
- TEDDY! – krzyknął jego tata z salonu. Chłopiec odwrócił głowę i zobaczył swoją rodzinę ściśniętą pod ciężkim stołem w kuchni. – OPRZYJ SIĘ O ŚCIANĘ!
Teddy posłusznie zacząć sunąć się do tyłu, aż jego plecy oparły się o ścianę.
Trzęsienie zdawało się trwać wiecznie. I nagle ustało.
To był moment, w którym magiczne dzieciństwo Teddy’ego dobiegło końca. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Czw 22:11, 22 Paź 2009 |
|
pierwsza - edit po przeczytaniu
no nie... chyba zacznę płakać.. było tak niesamowicie magicznie... potem ten potwór... zastanawiam się jaką rolę od odgrywa w całym opowiadaniu...
nasuwają mi się pytania:
Czy Teddy odnajdzie Belle...
Czy ona odnajdzie jego
Czy będą rozdziały o jej życiu...
co z lustrem (dalej nie chce uwierzyć, że lustro się rozbiło)...
genialne tłumaczenie... ale smutno mi
pozdrawia
kirke
w oczekiwaniu na następny rozdział wypłakuje oczy |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Czw 22:24, 22 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
blondexD
Człowiek
Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: From SUPERNATURAL world ;D
|
Wysłany:
Pią 11:50, 23 Paź 2009 |
|
aaaaa........ oszaleję :D
Czemu rozdziały muszą kończyć się w takich momentach?? ;P
Wszystko świetnie przetłumaczone, dobrze się czyta.... jak zwykle ;D
Ale czemu się zakończyło w takim momencie?? xD
Teraz będę myśleć do następnego rozdziału czy lustro się zbiło, czy nie.
Czy się zobaczą, czy nie.....
Czy potwór coś zrobił Swan, czy nie....
Grrrr.... ja chce już kolejny rozdział :)
Ale wiem że trzeba do tego mieć czas.
Tak więc życzę dużo czasu i chęci do tłumaczenia :D
Pozdrawiam
blonde xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Pią 12:35, 23 Paź 2009 |
|
Jak ja uwielbiam takie historie. Mogłam czytać i oglądać cały dzień.
Takie to opowiadanie magiczne, bajkowe.
Bardzo mi się podobało opisanie, jak oboje zmieniali się wraz z upływem lat. Jak Swan powoli stawała się piękną dziewczyną, a Teddy chłopakiem. Jego rodzące się uczucie i to, jak odkrywał swoją seksualność. Pięknie jest to opisane. Wszystko powoli, tak jak powinno być.
Nie wiemy tylko, czy Swan czuję to samo do niego. Choć myślę, że tak.
To, że nie mogę zabrać nic ze sobą i wszystkie pomysły ulatują im z głowy, gdy przechodzą przez lustro, wydaje mi się znajome. Gdzieś już coś takiego czytałam.
I czy lustro naprawdę się zbiło?Czy teraz może Edward będzie podróżował po świecie w poszukiwaniu Belli? Czy może będzie szukał innego lustra? To będzie taki jego Święty Graal. Jest dużo rozwiązań i bardzo mi się to podoba.
Oczarowało mnie to opowiadanie od pierwszego rozdziału. Więc czasu życzę, bo nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pią 16:18, 23 Paź 2009 |
|
Rozdział świetnie napisany i przetłumaczony oczywiście(:
Bardzo ciekawie i tak ładnie opisane były zmiany w bohaterach z biegiem lat, to jak się zmieniali wewnętrznie i zewnętrznie.
Ale nadal nie mogę uwierzyć, że lustro się zbiło, kurczę aż mi się smutno zrobiło):
Teraz tak jak zauważyła Blondex jest wiele opcji i szczerze każda z nich mi się podoba, nie chce zaglądać do oryginału i psuć sobie niespodzianki, no ale moja ciekawość dość często wygrywa to starcie, póki co powstrzymuje się(:
Sam ff jest bardzo magiczny i gdy go czytam przenoszę się do jego świata, automatycznie się wyłączam i nie widzę świata po za ekranem mojego laptopa. Oczarował mnie, jak już to wspominałam, po pierwszym rozdziale.
Tak więc dziękuje Pesto za to tłumaczenie, na Ciebie zawsze można liczyć, że znajdziesz i podejmiesz się tłumaczenia czegoś innego i jak najbardziej wartego przeczytania. Dziękuje za to, że choć na chwilę mogę oderwać się od rzeczywistości, zawsze to coś(:
Że czekam chyba nie muszę mówić, więc weny, CZASU, chęci i wytrwałości w tłumaczeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pią 17:07, 23 Paź 2009 |
|
Mammoooooooooo!
Okej, postaram się napisać coś konstruktywnego, ale szczerze... wątpię, że mi się uda.
Po pierwsze - Kurna, czemu Teddy? Kim jest Teddy? To pytanie wciąż mnie męczy. Emm i Alice to wciąż dzieci, natomiast Teddy jest od nich starszy... A nikt nie był starszy od Emma! W sensie praktycznym.
Ominę może temat podniety chłopca na przyjaciółkę. To dość popularne w ff-ach, choć temu akurat ciężko zarzucić brak oryginalności.
Załamała mnie natomiast końcówka. Trzęsienie ziemi i zachowanie potwora, który zdawał się zresztą wiedzieć o tym, co nastąpi, mnie przestraszyło. Ale to nie było nawet w najmniejszym stopniu to przerażenie, co przy ostatnim zdaniu.
"To był moment, w którym magiczne dzieciństwo Teddy’ego dobiegło końca."
Co to ma w ogóle być?! Kurna. Rozbiło się? A jeśli tak, czy Teddy odnajdzie Swan w prawdziwym świecie?
No cóż. Co do samego tłumaczenia - wiesz, że ubóstwiam wszystko czego się dotkniesz, prawda? Nie? No to teraz już wiesz ; D
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
Weny, czasu i chęci. Bo motywacji chyba Ci nie brakuje?
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Nie 19:05, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Wto 21:04, 27 Paź 2009 |
|
To barbarzyństwo kończyć rozdział w takim momencie! Powinno być to karalne. Pestko, jakkolwiek popieram korzystanie z uroków życia studenckiego, proszę o litość i umieszczenie kolejnego rozdziału w miarę szybko.
Kim jest potwór i czego chce? Dlaczego przez cały czas nie robił dzieciom krzywdy, a przy rozpadaniu się lustra nagle zapragnął zatrzymać Teddiego w lustrzanym świecie? Och, autorka chyba lubuje się w tajemnicach.
Bardzo wciągające i pełne grozy jest to opowiadanie. A Ty, pestko, tak wspaniale tłumaczysz, że tylko dzięki Twoim umiejętnościom otrzymałam szansę przeżywania tak głęboko tego FF (wiem, bo przy czytaniu oryginału nie wrzasnęłam ze strachu przy rozbijaniu się lustra).
Ps. Czy ja Cię za bardzo nie chwalę? Takie już to monotonne się staje. Muszę coś wymyślić w ramach krytyki, bo się zrobisz zarozumiała.
Myślę........., myślę...... yyyyy.... nooo..... yyyyy..... ten tego......yyyyyy....... może następnym razem. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
teclado
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Cze 2009
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 17:44, 08 Lis 2009 |
|
heh debilem jestem
czekałam na nowy rozdział na gryzoniu i zapomniałam zajrzeć tutaj, a że dzisiaj mam kompletny dzień lenistwa i nadrabiam zaległości w czytaniu to coś kazało zajrzeć na forum
przyłączam się do moich poprzedniczek - to są tortury z twojej strony skończyć w takim miejscu :( |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pestka
Wilkołak
Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 205 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Royston Vasey
|
Wysłany:
Wto 17:51, 10 Lis 2009 |
|
kirke, mam nadzieję, że nie zapłakałaś się za bardzo, oczekując na ten rozdział. Tym bardziej, że ten, który dodaję dzisiaj, jest chyba jeszcze smutniejszy. Na pytania, które sobie zadajesz, chętnie bym odpowiedziała, ale dobrze wiecie, że tego nie zrobię. :P Dziękuję za komentarz (i za to, że komentujesz każdy rozdział!).
blondexD, wiem, skończyło się okropnie. Niestety, takie zakończenia będą się pojawiać częściej. Nic nie poradzimy. :) Dziękuję za komentarz i życzenia - chęć do tłumaczenia jest, z czasem gorzej.
rani, fakt, opowiadanie jest magiczne, ale tylko do pewnego stopnia - tak naprawdę dzisiejszy rozdział jest ostatnim z tych 'bajkowych' i już od następnego następuje brutalne zderzenie z rzeczywistością. Zmieni się również typ narracji i zaczniemy od punktu widzenia Alice, ale to nieważne. Cieszę się bardzo, że podoba Ci się to opowiadanie. :)
Aja, aż się zarumieniłam. Dziękuję. :) Tak jak wspominałam, odpowiadając na posta rani, tak naprawdę to opowiadanie tylko w pewnym stopniu jest bajkowe. Wesołe również nie jest. Mimo to bardzo je lubię i mam nadzieję, że nawet, gdy nasi bohaterowie opuszczą lustrzany świat i wrócą do szarej rzeczywistości, to ff nadal będzie czarować i pomagać się oderwać od codzienności. Dzięki za odwiedziny.
Swan, ja się na konstruktywności nie znam, ale Twój komentarz w pełni mnie satysfakcjonuje. Jeśli chodzi o Teddy'ego i to, kim on jest, odpowiedź jest bardzo prosta i mam nadzieję, że ta prozaiczność Was nie rozczaruje. Bo Teddy to po prostu... w dzisiejszym rozdziale się to wyjaśnia. A motywacji faktycznie mi nie brakuje i będę ją miała dopóki będę dostawała takie wspaniałe komentarze. dziękuję.
lilczur, stary druhu. :P Mam nadzieję, że nie przetrzymywałam Was w czekaniu na rozdział zbyt długo i że jeszcze macie ochotę go przeczytać. No i brawa dla Marty, która zbetowała go skandalicznie szybko i dzięki temu mogę go dziś dodać. Cieszę się, że moje tłumaczenie może wywoływać w czytelnikach takie emocje - dosyć trudne jest przekładanie tekstu w taki sposób, by tego nie stracić. A co do chwalenia mnie - nie martw się, zarozumiałość mi raczej nie grozi. Możesz słodzić mi do woli. :P Ale jeśli masz ochotę mnie zjechać, również jestem gotowa. moze przy tym rozdziale się uda, bo nie jestem do końca zadowolona ze swojej pracy... Mimo wszystko mam nadzieję, że nie jest tak źle. Dzięki za odwiedziny.
teclado na gryzoniu póki co tego opowiadania nie będzie, bo mam kłopoty z transferem, ale już przy następnym rozdziale postaram się skleić to do kupy i wrzucić. A co do tortur - cóż, nie ja tak skończyłam, tylko autorka. Ja tu tylko sprzątam. I tak jak mówiłam już wcześniej, takie zakończenia będą się jeszcze pojawiały. Dzięki za komentarz i podbicie tematu, cobym go nie musiała wygrzebywać z trzeciej strony.
Tak oto jesteśmy przy czwartym rozdziale. Bez dalszego przedłużania - zapraszam do czytania. :)
Aha, ten rozdział dedykuję lilczur i kirke, za to, że w swoim ostatnim rankingu umieściły Lustra na pierwszym miejscu, chociaż tak naprawdę dopiero wystartowałam. Dziękuję.
beta: the one&only&the best marta_potorsia
Loreena McKennitt - Penelope's Song
Rozdział 4
~~ - ~~
Nastąpił moment całkowitego bezruchu. Wszędzie rozlegał się huk spadających przedmiotów i krzyków z zewnątrz.
Carlisle patrzył, jak jego starszy syn czołga się przez szczątki salonu. Klęczy na pokruszonym szkle i tynku obok lustra swojej babci. Z siłą większą, niż można się było po nim spodziewać, zdejmuje wielką, żelazną ramę i kładzie ją delikatnie na podłodze.
Lustro było całkowicie roztrzaskane.
Krzyk agonii, który dobiegł z ust jego syna, był najgorszą rzeczą, jaką Carlisle kiedykolwiek słyszał.
Rozległ się okropny odgłos miażdżenia, gdy Teddy uniósł w górę dłoń i uderzył nią w pustą lustrzaną ramę. Krzyczał coś, jednak Carlisle tego nie rozumiał.
Krew zaczęła spływać po ramieniu Teddy’ego i Carlisle zobaczył kawałki szkła wbite w przedramię syna. Zostawił Alice, Emmetta i Esme, po czym wyszedł spod stołu i ruszył wzdłuż pokrytej kurzem podłogi.
- Swan, o mój Boże, Swan.
Carlisle słyszał jego łkanie. Zaszedł go od tyłu i chwycił za krwawiące ręce.
- Teddy, Teddy, wszystko w porządku. To tylko lustro. Można je naprawić. Wstawimy nowe szkło i wszystko będzie dobrze. To tylko lustro.
Kiedy to powiedział, Teddy zaczął wariować.
Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, odpychając ojca do tyłu na podłogę. Oczy stały się dzikie. Zaczął czołgać się ku lustru i krzyczeć.
- SWAN! – wrzasnął tak głośno, że Carlisle się wzdrygnął. – Tato, ty nie rozumiesz… Ja muszę wrócić do Swan! Ona jest tam sama z czarnym potworem, ona nie może być sama! Ona jest sama i ja ją kocham, o mój Boże, kocham ją i teraz nigdy nie będę mógł jej odnaleźć…
Siedząca pod stołem Alice wrzasnęła, gdy z ust Teddy’ego wydobyły się te słowa.
- NIE, TEDDY! – krzyknęła. – NIE! NIE MÓW TEGO!
Esme zaczęła płakać ze strachu i przyciągnęła do siebie córkę.
W tym samym czasie Carlisle podniósł się na nogi i złapał Teddy’ego w mocny uścisk. Chłopiec wyrywał się i krzyczał, plując na boki. Jednak jego małe, trzynastoletnie ciało nie mogło się równać z siłą ojca. Kiedy tylko Carlisle go unieruchomił, zwrócił się do Esme:
- Dzwoń na pogotowie – krzyknął. – TERAZ!
Kiedy jego cudowne, piękne dziecko wiło się w jego objęciach, kłapiąc zębami jak pies, Carlisle zaczął płakać.
~~ - ~~
Z powodu swojego młodego wieku i konieczności założenia szwów na rękach, Teddy dostał środek uspokajający zamiast pasów. Wcześniej jednak bełkotał z przerażającą szczegółowością… o świecie wewnątrz lustra, gdzie znajdowała się piękna dziewczyna o imieniu Swan, jego przyjaciółka. Twierdził, że chodził tam w nocy przez ostatnie pięć lat. Do świata ze smokami, dwoma księżycami i czymś zwanym czarnym potworem.
Wspomnienie o tym stworzeniu zadźwięczało w pamięci Carlisle’a. Miał zamiar wrócić do tego później.
Teddy leżał cicho na łóżku na izbie przyjęć, jego ojciec siedział obok. Esme była w domu z dwójką młodszych dzieci, próbując uprzątnąć bałagan, który w większości był powierzchowny; domy w San Francisco budowano tak, by zapobiegać skutkom trzęsień ziemi, również tych, które zdarzały się blisko miasta.
W szpitalu panował totalny chaos po katastrofie, izba przyjęć wypełniła się rannymi. Tylko dzięki pozycji Carlisle’a jego wrzeszczący, wymachujący rękami syn dostał pokój z zasłonami, z daleka od pozostałych pacjentów.
Jak to mogło się dziać… w moim własnym domu… i nawet o tym nie wiedziałem?
Teddy wydał jakiś odgłos i Carlisle natychmiast odwrócił się w jego stronę. Chłopiec był mały i wciąż ukryty pod kocem.
Taki młody. Z pewnością zbyt młody na to?
Ujął palce swojego syna i ścisnął mocno.
~~ - ~~
Pierwszą rzeczą, którą zobaczył Teddy, było światło. Mnóstwo ciepłego i delikatnego światła. Wtedy usłyszał dobiegającą z daleka muzykę. Nie wiedział, co to, ale brzmiało ładnie. Tylko smutno.
Otworzył oczy. Stał… nie wiedział gdzie. Docierało do niego jedynie, że jest bezpieczny i nic go już nie boli. I że stoi przy nim Swan.
Oczy miała czerwone i zapuchnięte od płaczu. Teddy wiedział, że płakała przez niego, nie wiedząc, czy żyje, czy nie, czy kiedykolwiek go znów zobaczy. Chciał jej powiedzieć, by nie płakała, bo wszystko w porządku. Wiedział jednak, zanim ta myśl się uformowała, że żadne z nich nie będzie w stanie mówić.
To nie było lustro. To był tylko sen.
Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę. Wtedy Teddy zrobił trzy lub cztery kroki do przodu i otoczył Swan ramionami. Dziewczyna uściskała go mocno i zatrzęsła się od niemego płaczu.
Moje pełne imię to Edward Anthony Cullen i mieszkam w San Francisco w Kalifornii. Moi rodzice to Esme i Carlisle. Moja siostra ma na imię Alice, a brat Emmett. Proszę, znajdź mnie.
Wiedział jednak, że ona go nie słyszy, nie ważne jak bardzo starał się przepchnąć tę myśl przez usta do jej umysłu. Były to najprostsze informacje, rzeczy, które pięcioletnie dziecko mogłoby powiedzieć każdemu. I jakimś cudem najważniejsza osoba w jego życiu, poza rodziną, nigdy by się o tym nie dowiedziała. I nigdy by go nie odnalazła.
Nigdy już jej nie zobaczę.
Teddy poczuł, że łzy napływają mu do oczu i chciał przyciągnąć ją do siebie. Bliżej. Jednak Swan położyła mu ręce na ramionach i odepchnęła go lekko. Nie, pomyślał.
Ich twarze dzieliły centymetry. Dziewczynka zerknęła na jego usta i z powrotem spojrzała mu w oczy.
Ona chce, bym ją pocałował, zdał sobie sprawę. Przez chwilę poczuł panikę – nigdy wcześniej nie całował się z dziewczyną. W ogóle z nikim. Ale wiedział, że nie ma zbyt wiele czasu. Skoro nie mógł powiedzieć słowami, jak bardzo mu na jej zależy, musiał użyć innego sposobu.
Wziął głęboki oddech i pochylił się do przodu. Przechylił nos lekko w prawo, tak jak radzili mu bardziej doświadczeni koledzy. Bardzo ostrożnie przycisnął swoje usta do warg Swan. Było… przyjemnie.
Na razie jest dobrze. Odsunął się nieco do tyłu, wydął usta i zrobił to ponownie. Wciąż bardzo przyjemnie. Swan zadrżała w jego ramionach i przycisnęła do niego swoje delikatne ciało. Czuł, jak jej małe piersi dotykają jego klatki piersiowej. Teddy wydał z siebie cichy odgłos i na chwilę odsunął usta. Kiedy ponownie przysunął je do Swan, jej górna warga znalazła się pomiędzy jego. To było jeszcze przyjemniejsze.
Usta Swan poruszały się niepewnie tuż przy jego, delikatnie się rozsuwając. Drżąc, zrobił to samo. Pocałunek przemienił się w coś, o czym nigdy nawet nie śnili.
Było niesamowicie. Sprowokowało to reakcję w niższej części ciała Teddy’ego, którą desperacko chciał ukryć przed Swan. Gdy jego erekcja wzrastała, próbował odsunąć się do tyłu. Ale Swan ruszyła za nim.
Więc zatrzymał się. Po raz pierwszy czuł, jak to jest stać tak blisko dziewczyny i całować ją tak jak mężczyzna całuje kobietę.
Nie chciał, by ten moment kiedykolwiek się skończył.
W końcu niechętnie zakończyli pocałunek, jednak pozostali w swoich ramionach. Teddy wdychał zapach pięknych włosów Swan i delikatnie przebiegał przez nie palcami, delektując się ich miękkością.
Powoli rzeczy zaczynały się stawać mniej wyraźne. Światło i odległa muzyka zaczynały słabnąć i uczucie ciała Swan obok swojego odpłynęło. Zaczynał panikować.
Ostatnią rzeczą, jaką czuł, był dotyk dłoni Swan na swojej twarzy. W finalnej sekundzie snu po raz ostatni usłyszał jej głos. Nie powiedziała jak się nazywa ani gdzie mieszka, choć tak bardzo chciał to usłyszeć. Powiedziała cztery słowa. Cztery słowa, na których opierać się miało kolejne dziesięć lat jego życia.
- Obudź się. Słuchaj. Kłam.
I już jej nie było.
Obudził się gwałtownie. Leżał na łóżku w pokoju z zasłonami. Zaschło mu w ustach, zupełnie jakby były one wypełnione piaskiem, a ręce bolały go bardziej, niż kiedykolwiek myślał, że to możliwe. Teddy prawie zaczął krzyczeć z bólu.
Zamiast tego przypomniał sobie słowa, które usłyszał od Swan w czasie snu. Nie miał pojęcia, dlaczego ze wszystkich słów, jakie mogła powiedzieć, wybrała właśnie te. Dlaczego nie coś ważnego, jak na przykład nazwisko? Jak to mogłoby być ważniejsze od jej nazwiska?
Ale musiał zrobić to, o co go prosiła. Obudził się. Teraz musiał słuchać.
- … Zgadzam się, że jest stanowczo za młody, by zdradzać objawy schizofrenii, Carlisle. Mimo to halucynacje, które opisałeś ty i pracownicy izby przyjęć , zgadzają się z diagnozą. – Teddy nie znał właściciela tego głosu.
- Ale nic innego nie pasuje. Teddy jest wzorowym uczniem, bardzo popularnym wśród rówieśników. Nie ma żadnych oznak problemów natury społecznej lub zaburzeń mowy. Te przewidzenia po prostu pojawiły się tak nagle… - To był jego ojciec. Brzmiał, jakby coś bardzo go bolało.
- Nie ma dwóch takich samych przypadków. I, szczerze mówiąc, nie wygląda to na jednorazowy napad. Jeśli miewał te halucynacje przez ostatnich pięć lat, tak jak twierdzi, nie ma wątpliwości, że twój syn znajduje się w początkowym stadium jakiejś choroby psychicznej.
Drugi głos zamilkł.
- Ale nie przesądzajmy sprawy. Zobaczymy, jaki będzie jego stan po przebudzeniu. Może istnieje inne wyjaśnienie, łączące się z traumą po samym trzęsieniu ziemi. Zwłaszcza, że został wtedy oddzielony od reszty rodziny. To przerażające doświadczenie i mogło wywołać w nim coś w stylu ekstremalnej dezorientacji. Może połączyło się z silnym snem lub koszmarem. Zobaczymy.
Lekarz wyszedł z pokoju, a Carlisle nadal siedział przy łóżku syna.
Schizofrenia.
To, że Teddy był synem lekarza, miało swoje skutki. Wiedział, jak poważna jest to choroba. Nie ma na nią lekarstwa. Jeśli miałby schizofrenię, musiałby brać leki przez resztę życia. Silne leki, które zmieniłby by go w kogoś innego. Jego życie już nigdy nie wróciłoby do normy. Byłby… szalony. Po raz pierwszy naprawdę zastanowił się, co to słowo może znaczyć i przeraził się.
Nagle przypomniało mu się, co powiedziała Alice, siedząc pod stołem. Jak przez mgłę pamiętał, że zaczęła krzyczeć po tym, jak zaczął mówić ojcu o Swan i świecie wewnątrz lustra.
Kłam.
Jeśli powiedziałby prawdę lekarzom, nigdy nie zobaczyłby Swan.
Co powiedział ten drugi lekarz? Inne wyjaśnienie… trauma po trzęsieniu ziemi… oddzielenie od reszty rodziny… wywołało coś w stylu ekstremalnej dezorientacji… silny sen lub koszmar.
Umysł Teddy’ego szalał. Miał koszmar? Może nawet lunatykował? To by wyjaśniało, dlaczego nie było go w łóżku. Koszmar o potworach. I dziewczynie. Bardzo się bał. I kiedy obudził się w środku trzęsienia ziemi, nie wiedział, co się dzieje. Był bardzo zdezorientowany.
Mógł to zrobić? Mógł przekonać swojego ojca i lekarzy, że jego dziki wybuch był niczym więcej niż ekstremalną dezorientacją i strachem?
A co, jeśli naprawdę… oszalał? Nie powinien im o tym powiedzieć? Mógłby zostać wyleczony?
Jeśli to szaleństwo, podoba mi się.
Musiał spróbować.
Przez następną godzinę ćwiczył w myślach swoją przemowę. Co powie. Jak to powie. Jakich słów użyje. Jak dużo prawdy należy dodać do kłamstwa, by uczynić je bardziej przekonywującym.
Po chwili rozległy się kroki.
- Czy on już się obudził, Carlisle? – Ten sam głos co wcześniej, doktor.
- Jego oddech nie jest już tak równy jak wcześniej, więc chyba się budzi – powiedział ojciec. Ujął dłoń Teddy’ego i uścisnął ją lekko. – Synu, słyszysz mnie?
Chłopiec jęknął lekko i otworzył oczy. Usta miał tak suche, że ledwo mógł nimi ruszać. Nagle poczuł, jak plastikowa słomka dotyka jego warg. Pociągnął łyk zimnej wody. Pyszna.
- Tata? – wybąkał, odwracając lekko głowę w stronę, po której siedział jego ojciec.
- Jestem tutaj, synu. Znajdujesz się w szpitalu. Wszystko w porządku. – Ojciec zmierzwił ciemno-blond włosy Teddy’ego, który pociągnął kolejny łyk wody.
- Co się stało? – wymamrotał. Niemal wyczuł zmianę w postawie dwóch mężczyzn, którzy go słuchali. – Ręka boli.
To było pewne.
- Co pamiętasz, Teddy? – zapytał drugi głos. Chłopiec zmarszczył brew, mając nadzieję, że będzie wyglądał na zamyślonego.
- Miałem naprawdę zły sen – wychrypiał. – Potwory… szalone rzeczy. Obudziłem się i dom się trząsł. Nie wiedziałem, co się dzieje.
Zrobił pauzę.
- Czy moja ręka jest złamana, tato? Za kilka tygodni mam miting atletyczny… - Specjalnie zmienił temat. Poczuł, że jego ojciec nieco się odprężył.
- Rozciąłeś sobie rękę… szkłem z lustra, Teddy. Pamiętasz?
- To było naprawdę? – zapytał z odpowiednią ilością dezorientacji i zadziwienia w głosie. – Nie, to było we śnie. W moim śnie. Próbowałem uratować dziewczynę. Od potwora. Ale to nie było naprawdę… co nie?
- Nie, synu. Nie było żadnej dziewczyny ani potwora. Ale przez chwilę naprawdę myślałeś, że tam są i tak właśnie się zraniłeś.
- To takie dziwne – jęknął, wkładając w to trochę dramatyzmu. – Wszyscy będą myśleć, że zwariowałem. Czy to znaczy, że nie mogę iść na miting, tato?
- Nie martwmy się teraz o miting, Teddy – powiedział Carlisle. – Póki co wyzdrowiej.
Drugi lekarz podszedł do łóżka i przyjrzał się Teddy’emu z bliska. Uśmiechnął się.
- Myślę, że potrzymamy cię tu trochę dłużej, Teddy – powiedział. – Żeby mieć pewność, że wszystko w porządku. Teraz odpoczywaj. A jutro… albo raczej jeszcze dzisiaj… ty i ja możemy porozmawiać. O twoich snach.
- Dobrze – powiedział chłopiec zmęczonym głosem. – Tato? Czy z mamą w porządku? I z Alice, i Emmettem?
- Wszystko z nimi w porządku, Teddy. Z tobą też tak będzie.
~~ - ~~
Półtora dnia później Teddy był już w domu. Jego ramiona pokrywały szwy, a on sam wyczerpany był utrzymywaniem swojej fasady. Cieszył się, mogąc wgramolić się do swojego łóżka.
Alice upewniła się, że rodzice są poza zasięgiem słuchu, po czym położyła się obok swojego starszego brata. Teddy zobaczył ulgę na jej twarzy.
- Skłamałeś – powiedziała prosto. – Dobrze zrobiłeś. Dzięki temu widzę dla ciebie inną ścieżkę.
Chłopiec spojrzał na nią ze znużeniem.
- Słyszałem, co powiedziałaś po… no wiesz. Dzięki za ostrzeżenie. Co by się stało, gdybym powiedział prawdę? – Alice potrząsnęła głową i zacisnęła na chwilę oczy. – Nieważne, chyba się domyślam.
Nastąpiła chwila ciszy i w końcu Teddy zapytał o to, o co musiał zapytać odkąd się obudził.
- Alice, widzisz ją?
Siostra spojrzała na niego ze smutkiem, jej dziwne oczy zalśniły od łez.
- Nie, Teddy. Nie widzę. Tak mi przykro. Nie znaczy to, że coś jest nie tak… Po prostu wasze drogi się rozejdą na dłuższy czas.
Może na zawsze.
- Będziesz jej szukać? – zapytał Teddy drżącym głosem. Alice kiwnęła głową i oboje wybuchnęli płaczem. Dziewczynka przysunęła się do brata i przytuliła go. Dzieliło ich tylko osiemnaście miesięcy różnicy, zawsze byli ze sobą blisko związani. Jej Wzrok utrudniał wszystkim w domu utrzymywanie swoich sekretów w tajemnicy, jednak ta sytuacja była wyjątkowa.
Po jakimś czasie Alice zdała sobie sprawę, że Teddy zasnął. Nakryła go i wyślizgnęła się z pokoju.
Droga, która rozpościerała się przed jej bratem, nie była łatwa. Jednak nie była też nawet w połowie tak trudna jak ta, którą musiałby przejść, gdyby powiedział prawdę.
~~ - ~~
Następnego dnia Teddy obudził się wcześnie. Powoli, z grymasem bólu wsunął pokaleczoną rękę między materace i wyciągnął kopertę z włosami Swan. Jej zapach, który uderzył go po otworzeniu torebki, bolał bardziej, niż się spodziewał. Był to jedyny dowód, jaki posiadał na to, że Swan i lustrzany świat istnieli.
Chciał w jakiś sposób zatrzymać to przy sobie.
Spędził godzinę surfując w Internecie, szukając rozwiązania, aż znalazł coś, co mu się spodobało. Małe, proste. Nikt by się nie domyślił. Oprócz niego.
Pracował ciężko i skrupulatnie przez prawie miesiąc, głównie wczesnym rankiem, gdy światło było najlepsze. Kiedy skończył, założył skomplikowanie splecioną bransoletkę na nadgarstek.
Została na nim przez resztę życia Teddy’ego.
Tej samej nocy, gdy to zrobił, po cichu spytał ojca, czy ten mógłby zacząć nazywać go Edwardem, a nie Teddy’m, które było jego dziecięcym przezwiskiem. Był gotowy na zmianę.
~~ - ~~
Było bardzo późno w nocy. Carlisle siedział w salonie i patrzył na lustro na ścianie. Zgodnie ze swoją obietnicą, wymienił szkło i ostrożnie odnowił żelazną ramę.
Edward popatrzył na nie i podziękował ojcu, ściskając go i przekazując uśmiech, który nie sięgał jego oczu. A potem już nigdy więcej na nie nie spojrzał.
Po tamtej nocy syn Carlisle’a już nigdy nie był taki sam. Cała rodzina nigdy nie była taka sama.
Doktor stał z boku i przyglądał się, jak jego syn walczy z rozpaczą. Bezbronnie patrzył, jak Edward cierpi, zupełnie jakby stracił kogoś bliskiego – pięć stadiów żałoby i tak dalej… A przecież nikogo nie stracił… prawda?
Miesiące mijały i Carlisle przestawał być pewien. Czegokolwiek.
Osobowości trójki jego dzieci zmieniły się. Edward, wcześniej niekwestionowany przywódca tej gromadki, powoli zaczął się wycofywać. Przypominał motyla, który zwija swoje skrzydła. Alice przejęła rolę Edwarda, jako złote dziecko rodziny Cullenów, a Emmett niespodziewanie został obrońcą swojego boleśnie zamkniętego w sobie brata.
Blizny Edwarda pojawiły się niemal na wszystkim – tylko jego sztuka i potrzeba pisania wydawały się słabnąć, zupełnie, jakby nie chciał wyrażać swoich emocji przez te media. Wyróżniał się w przedmiotach ścisłych, chciał też zostać inżynierem.
Krąg przyjaciół Edwarda powoli zaczął się wykruszać. Zbliżył się do Alice, woląc jej towarzystwo od pozostałych. Denerwował się, gdy nie było jej przez więcej niż kilka dni. Posiadał kilku lojalnych przyjaciół, cichych młodych ludzi z dobrymi charakterami. Jego najlepszy przyjaciel, Jasper Whitlock, był praktycznie czwartym dzieckiem Cullenów.
Edward nie chodził na randki.
Być może było to zbyt mocne stwierdzenie. Zabierał dziewczyny do kina i na tańce od czasu do czasu. Na swoją studniówkę poszedł z córką przyjaciela rodziny (którego wszyscy podejrzewali o granie w przeciwnej drużynie)*. Niemal całkowicie ignorował dziewczyny (oraz chłopców), którzy ustawiali się w kolejce do dziwnego, zamkniętego w sobie młodego Cullena.
Jednak Carlisle nigdy nie przyłapał go na igraszkach z koleżanką ani nie poczuł potrzeby, by przeprowadzić z nim rozmowę na temat seksu. Inaczej sprawa miała się z Emmettem, który miał inną dziewczynę każdego miesiąca – chociaż chodziły plotki, że w ostatniej zakochał się na dobre. Albo z Alice, która wydawała się zdeterminowana, by zmusić swojego wieloletniego adoratora, Jaspera, by starał się o nią jeszcze bardziej.
Carlisle zastanawiał się, czy jego syn nie jest gejem. Doszło nawet do tego, że zapytał go o to wprost. Edward roześmiał się niezręcznie i zapewnił go, że jest w pełni heteroseksualny. I poszedł w następnym miesiącu na kilka randek, by to udowodnić.
Po tej rozmowie Carlisle przeczesał pokój Edwarda. Znów.
Nie był dumny z tego, że narusza prywatność swojego syna w ten sposób. I nie robił tego po raz pierwszy. Ale musiał wiedzieć. Musiał.
Nie znalazł żadnego gejowskiego porno. Zamiast tego natknął się na kilka wyświechtanych i nieco lepiących się egzemplarzy Playboya pomiędzy materacami. Carlisle rozpromienił się na ich widok. Nagle spostrzegł między nimi kopertę. Wyciągnął ja i otworzył, czując ogromne wyrzuty sumienia z powodu naruszenia prywatności syna, której się dopuścił.
Była to po prostu pusta koperta. Z kilkoma długimi brązowymi włosami na spodzie. Carlisle patrzył na nie w milczeniu, nie wiedząc, co o tym myśleć. Poczuł się niezręcznie. Wsunął więc wszystko między materace i wyszedł z pokoju.
Kolejny raz, kiedy przeszukiwał pokój Edwarda, zdarzył się na krótko po trzęsieniu ziemi. Bardzo bał się, że znajdzie kolejne dowody na urojenia swojego syna. Ale nie znalazł nic. Kompletnie Nic.
Nigdy nie wpadło mu do głowy, by przeczesać pokój Alice w poszukiwaniu rzeczy Edwarda.
Mimo to, podczas pobytu Edwarda w szpitalu, Carlisle połamał szafkę w korytarzu, gorączkowo przeszukując pudełka z dziecięcymi rysunkami, dyplomami i zdjęciami. Szukał obrazków, które narysował niegdyś czteroletni Edward. Pamiętał to jak dziś. Rysunek babci Edwarda. Kobiety z długimi włosami. Potwora. I zwyczajnej dziewczynki z fryzurą do brody. Czterolatek… Jak to możliwe?
Nigdy ich nie znalazł.
Było tak, jakby to nigdy się nie wydarzyło.
Po tamtej nocy Edward chętnie zgodził się na pójście do specjalisty. I odwiedzał go przez lata. Nikt nigdy nie znalazł żadnej „usterki” w najstarszym Cullenie, poza tym, że był niesamowicie nieśmiały i aspołeczny jak na chłopca tak przystojnego i utalentowanego.
Kiedy skończył szkołę średnią, wziął sobie rok wolnego i poszedł do pracy (jak twierdził, by zarobić trochę pieniędzy i zebrać swoje myśli), a następnie dostał się na Uniwersytet Kalifornijski w Berkley na wydział elektrotechniki. Wkrótce dołączyła do niego Alice, by studiować sztuki wyzwolone. Skończyli szkołę jednocześnie. Carlisle podejrzewał, że Edward czekał rok, by pójść na studia razem z Alice.
Chłopak stał się wysoki i męski później niż większość jego kolegów ze szkoły. Miał prawie dwadzieścia jeden lat, gdy osiągnął wzrost metra osiemdziesięciu pięciu. W kolejnych latach włosy zmieniły kolor z truskawkowego blondu na rudawy brąz. Był przystojnym, porządnym chłopakiem.
Jego konserwatywne swetry i zapinane koszule zakrywały wyblakłe blizny na rękach.
Tamtej jesieni cała trójka uczyła się na jednej uczelni. Edward i Alice byli na ostatnim roku, a Emmettowi jakimś cudem udało się dostać na Berkley, by dołączyć do swojego rodzeństwa. Mieszkali razem i Carlisle z Esme bardzo za nimi tęsknili. I byli dumni ze swoich dzieci. Również z Edwarda.
Mimo to… Carlisle czuł, że coś było nie tak z jego najstarszym synem. Nie chciał tego przyznać, jednak w głębi duszy wiedział, że Edwarda kochał najbardziej. Jednak chłopiec po wyjściu ze szpitala nie był już taki sam. Znał go lepiej niż kogokolwiek na świecie… i coś się stało tamtej nocy. Jego syn coś stracił. Coś niesamowicie dla niego ważnego.
Skłamał.
To było irracjonalne. Mimo to Carlisle wierzył, że jego syn oszukał psychiatrów tamtej nocy i podczas każdej sesji, na którą uczęszczał później. Że w jego historii było o wiele więcej, niż komukolwiek powiedział.
W głębi serca wiedział również, że Edward nie był umysłowo chory. Nie pojawiły się żadne inne symptomy, żadne przewidzenia. Chłopak prowadził normalne życie w domu. Bardzo normalne. Bardzo zwyczajne.
Ale mój syn nie jest zwyczajny.
Carlisle westchnął. Nie mógł mieć wszystkiego. Albo jego syn był chory psychicznie i wszystkich oszukał, albo po prostu zmienił się, dorastając.
Trzeciej możliwości – że Edward mówił prawdę – nie mógł zaakceptować.
Mimo wszystko od czasu do czasu podchodził do lustra i wpatrywał się w jego szklaną powierzchnię. Zastanawiał się, czy rzeczywiście jego ukochany syn doświadczył tam czegoś magicznego wiele lat temu.
* a tutaj nie wiem, o co chodziło. :P |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez pestka dnia Wto 17:56, 10 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 18:55, 10 Lis 2009 |
|
pierwszaaaaaaaaaaaaaaaa..... nareszcieeeeeeeeee
__________
Hm, ze względu na olewanie przeze mnie typowego wyrażania swoich emocji i nadużywania kropek w komentarzach, postanawiam wszem i wobec pokazać, że potrafię pisać poprawnie (powiedzmy w miarę poprawnie).
Początkowo ujrzawszy, że dodałaś kolejny rozdział podskoczyło mi cisnienie, a uśmiech zagościł na moich ustach. Szybko jednak przerodził się on w żałosną namiastkę podkówki. Nie chodzi bynajmniej o twoje tłumaczenie, które jak zwykle bardzo mi odpowiada (podziwiam mistrzostwo). Sama treść tego tekstu sprawiła, że łezka zakręciła się mi w oczkach. To było tak wzruszające, że trudno mi teraz wyrazić to w pełni.
Czytałam z zapartym tchem i wraz z Edwardem/ Teddy'm przeżywałam udrękę rozstania. Cierpiałam z Carlislem z powodu jego niewiedzy.
Jeśli tego nie wspominałam wcześniej ten tekst jest cudowny i bardzo chciałabym, żeby było wydane nie w formie ff'u, bo warte jest tego.
Dziękuję również za dedykację. Nie bądź skromna, bo zasłużyłaś w pełni na pierwsze miejsce w rankingu za tłumaczenie, a autorka za piękne opowiadanie.
pozdrawia
kirke,
która wciąż wyciera oczy czekając... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Wto 19:18, 10 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
rani
Dobry wampir
Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 244 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy
|
Wysłany:
Wto 19:23, 10 Lis 2009 |
|
Jestem oszołomiona. Jakoś mnie tak coś ściska po przeczytaniu tego rozdziału.
Jestem też kompletnie zaczarowana. Bardzo długi rozdział i długo mi się go czytała. Naprawdę nie wiem, od czego zacząć.
Początek sprawił, że łzy napłynęły mi do oczu. Czułam po prostu tą rozpacz Edwarda, jego ból. To było takie smutne i takie przejmujące. I fakt, że Edward za późno uświadomił sobie, że ją kocha.
I w tym wszystkim Alice, która wie. Zabrania mu wyjawić prawdy, ochraniając go w ten sposób. Chyba pierwszy raz będę bardzo lubić Alice. Bardzo mi się tu podoba. Jest taka, jakby nie z tego świata.
To przerażenie Carlisle'a i Esme było takie realistyczne. Naprawdę bali się o syna. Nie dziwię, że myśleli potem, że zwariował.
I sen. Zastanawia mnie on. Czy Bella także o nim śniła? Czy to ona go ostrzegła? Czy to może sprawka jego babci? I ich pocałunek. Słodki, wzruszający. Taki, jaki pierwszy pocałunek powinien być. I jej słowa -"Obudź się. Słuchaj. Kłam. To takie przerażające dla mnie. Jak mu musiało być trudno przez te lata, okłamywać wszystkich swoich najbliższych. A jedno zdanie, o to
Cytat: |
Została na nim przez resztę życia Teddy’ego. |
mnie przeraziło. Nie wiem czemu sama. Może sobie wyobraziłam śmierć Edwarda? bo to zdanie je zwiastuje. Albo to, że na resztę życia mu tylko te włosy zostały? Że nigdy nie spotka Belli.
Za bardzo analizuje, wiem. Mam z tym problemy
Rozmowa Alice była przeraźliwie smutna. Mogą tylko na siebie liczyć i muszą się trzymać razem, o czym świadczy to, że Edward poszedł rok później na studia. Zastanawia mnie, jak jej będą szukać.
Do tego jeszcze Carlisle, który coś podejrzewa. Zaczyna powoli w to wierzyć, ale nie chce przyjąć do wiadomości. Szpieguje, przeszukuje, analizuje wszystko, co się tyczy Edwarda. Nie przychodzi mu jednak do głowy przyjrzeć się bliżej Alice. To znaczy, że ona naprawdę dobrze udaje. Jednak czuję, że w końcu odkryje prawdę i będzie pomagać im szukać.
Jest coś, co mi się nie podoba. Czemu to tak goni? Czemu w jednym rozdziale minęło bodajże 8 lat? Po co? Wolałabym czytać, jak powoli upływają te lata. Jak Edward się zmienia, chowa w swojej skorupie. Tak autorka ledwo musnęła ten temat, napomknęła parę zdań o każdym roku. Czuję leki niedosyt.
A co mi się podoba? Te opisy. Magiczne, takie realistyczne. Dzięki nim ma się wrażenie, że widzi się świat w lustrze, czarnego potwora. Że czuję się wielką stratę Edwarda. Brak tu prawie całkowicie dialogów. Tu uczucia są ważne, która są pięknie opisane. Bardzo mi się to podoba.
Zastanawia mnie teraz, kiedy się odnajdą? Czy to ma być na końcu opowiadania? Czy może wcześniej, jednak pojawią się jakieś problemy? I czym lub kim jest czarny potwór? A może spotkają się przypadkowo, nie wiedząc nawet, że się odnaleźli? Bo w końcu zmienili się przez te lata.
Boże kończę już ten chaotyczny post. Co ze mną robi to opowiadanie :D Mam nadzieję, że coś z tego zrozumiałaś Kocham ten FF absolutnie. Życzę weny i czasu. Tak zakończę niezbyt oryginalnie :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez rani dnia Wto 19:26, 10 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Wto 22:36, 10 Lis 2009 |
|
Nie masz za co dziękować, bo napisałam samą prawdę(: i mimo że ten rozdział był już bardziej rzeczywisty mniej bajeczny to i tak nie mogłam się oderwać od monitora i odcięłam się od świata(:
"Moje pełne imię to Edward Anthony Cullen i mieszkam w San Francisco w Kalifornii. Moi rodzice to Esme i Carlisle. Moja siostra ma na imię Alice, a brat Emmett. Proszę, znajdź mnie. "
wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam;D
Reakcja Carlisla i Esme na zachowanie Edwarda po trzęsieniu była taka. . .smutna? zrozpaczona? no brak mi słów, jak najbardziej trafna i prawdziwa. A ten sen o Swan? Ciekawi mnie na jakiej to zasadzie było, czy ona też w tym samym czasie śniła może nawet to samo? "Obudź się. Słuchaj. Kłam." w tym momencie zatrzymałam się na i dopiero po chwili zrozumiałam przesłanie Swan, co wywołało u mnie smutek i ogromne współczucie. Bo jego życie to tak jakby jedno wielkie kłamstwo. I bardzo podoba mi się więź z Alice, to że ona go rozumie (jeżeli dobrze zrozumiałam) i w jakiś sposób widzi przyszłość.
Ten ff jest na prawdę inny w jak najbardziej pozytywnej tego słowa znaczeniu, nie ma chyba takiego drugiego(: tylko gratulować doboru tekstu no i talentu do tłumaczenia(:
Aaa i muzyka nadawała dodatkowego klimatu temu rozdziałowi, idealnie wpasowana w sytuację.
Pozostaje życzyć weny tłumaczej, chęci, CZASU i motywacji w tłumaczeniu.
Czekająca i pozdrawiająca Aja(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|