|
Autor |
Wiadomość |
Bellafryga
Wilkołak
Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:56, 14 Mar 2009 |
|
Cytat: |
Aj, przejmujesz się ? Tylko szczerze proszę. |
Szczerze? Trochę tak, jest to na swój sposób przygnębiające, ale nie piszę dla komentarzy. Po prostu chciałam napisać taką historię o Tanyi, wczuć się w jej sytuację i dowiedziedzieć się co czuła. Wsadziłam na forum, bo wydawało mi się, że to dosyć ciekawy temat.
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, bo to jednak trochę mobilizuje do pisania :)
Oto rozdział 5. Przepraszam za tą długą przerwę, ale po pierwsze rozdział był dość trudny do napisania, a po drugie miałam strasznie dużo pracy.
Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam zbytnio.
- Dzień dobry! Chyba dobrze trafiłem, prawda? – zapytał niskim głosem. Mogłabym go słuchać godzinami! Edward uśmiechnął się lekko.
- Tak – odpowiedziałam i rzuciłam mu najbardziej zalotne spojrzenie, na jakie było mnie stać. – Wejdź, proszę – to mówiąc przepuściłam go w drzwiach i razem weszliśmy do salonu.
Część 5
Co ze mnie za głupia idiotka! Znowu się zakochałam! – beształam się w myślach. Na nic zdał się mur obojętności, który miał mnie uchronić przed głębszymi uczuciami. Zobaczyłam jednego, nieznajomego wampira i od razu miłość? Nie, to niemożliwe…
A mimo to… Poczułam tak samo gwałtowny poryw serca jak za pierwszym razem. Ale czy Franka od razu kochałam? Nie, to było na początku tylko ziarnko zauroczenia, pielęgnowane przez lata, podlewane przez ciągłe cierpienie, ogrzewane przez ciągłe myślenie o nim.
Machinalnie usiadłam wraz z Edwardem na sofie i przybrałam miły uśmiech. Kate i Irina rozmawiały z gośćmi, ale ich nie słuchałam. Patrzyłam przez okno, analizując swoje uczucia i z całej siły starając się nie spojrzeć na Niego. W końcu nie wytrzymałam i zerknęłam na jego twarz. Miał ściągnięte brwi, tak jakby się nad czymś zastanawiał. Wyglądał przepięknie.
Wówczas zrozumiałam: to nie było uczucie, to było pożądanie. Nie kochałam go. Owszem, może byłam lekko zauroczona, ale nie znałam go. I nie za bardzo chciałam. Zależało mi tylko na tym, żeby go dotknąć, żeby być blisko Niego. Jak najbliżej.
- … a Edward czyta w myślach… - usłyszałam cienki głosik niskiej brunetki, Alice. Podskoczyłam, jakby ktoś złapał mnie na gorącym uczynku. Edward podniósł głowę i uśmiechnął się promiennie. Wszystko jasne. Miał dosyć słuchania mojego wewnętrznego monologu, ale nie wiedział jak mi to przekazać. Poczułam się jak ostatnia kretynka. Gorzej, ja nią byłam…
- Nieprawda – szepnął Edward tak cicho, że nikt nie zwrócił na to uwagi, po czym uśmiechnął się do mnie nieśmiało.
- Czyli słyszysz wszystko, co myślimy? Na przykład to? – zapytała zaciekawiona Irina i przymknęła oczy.
- Tak. Niezły był – pochwalił ją wampir.
- Dwa i pół metra – przyznała nieskromnie Irina, wspominając niedźwiedzia z ostatniego polowania.
- O co chodzi? – zapytał na wpół rozbawiony Emmett. Musiały śmieszyć go dialogi, które prowadził jego brat z myślami innych, choć na dłuższą metę było to zapewne męczące.
- Niedźwiedź – odpowiedział szybko Edward.
Przepraszam – pomyślałam.
Wampir uśmiechnął się krzepiąco i kiwnął głową. Zrozumiałam, że wybaczył, choć to, o czym myślałam musiało wprawiać go w zakłopotanie.
***
Było mi ciężko. Musiałam walczyć ze swoimi pragnieniami, marzeniami, wspomnieniami i nawet nie mogłam myśleć. Najczęściej chodziłam na długie spacery do lasu. To mi pomagało. W pobliżu nie było Edwarda, więc mogłam zastanawiać się nad wszystkim problemami do woli. Co dzień go spotykałam. Musiałam z nim rozmawiać, uśmiechać się i udawać szczęśliwą. Nie mogłam za to się do niego zbliżyć, nie mogłam patrzeć mu w oczy i myśleć przy nim, ale kokietowałam go. Chciałam, żeby był ze mną, żeby dotykał mnie i opiekował się mną. Cierpiałam.
Wiedziałam, że długo tak nie pociągnę i że wkrótce będę zmuszona z nim porozmawiać.
Był wieczór. Wyszłam przed dom i patrzyłam na gwiazdy. Cisza mnie uspokajała, pozwalała skupić na najważniejszych kwestiach. Edward na szczęście był na polowaniu, co dawało mi trochę swobody.
Nagle usłyszałam za sobą ciche kroki i odwróciłam się. Tak jak się spodziewałam nadeszła chwila rozmowy. Byłam pełna nadziei. Wierzyłam, że wszystko potoczy się po mojej myśli.
Przepraszam – zaczęłam rozmowę.
- Za co? – zdziwił się Edward.
Za to, co czuję – pomyślałam odważnie.
Chwila ciszy.
- Ja też przepraszam.
Za co? – zapytałam się.
- Za to, że nie jestem w stanie odwzajemnić twojego uczucia – szepnął skruszonym głosem. Zabolało. Frank czy Edward! Wszyscy są tacy sami!
- Nie. Nie chcę się skrzywdzić jak on – musiał to wyczytać z moich myśli, ponieważ ostatnio często wspominałam tę historię. Tak samo jak Kate i Irina, które intuicyjnie wyczuły zmianę we mnie i porównały do sytuacji z Frankiem.
Już to zrobiłeś – przyszło mi do głowy. Zaraz tego pożałowałam, widząc jego twarz.
- Ja… wiem. Ale nie mogę inaczej… Nigdy mi tego nie wybaczysz, prawda?
Wówczas przyszło mi coś do głowy. To było głupi pomysł, ale coś mnie tchnęło i pozwoliła tej myśli wypłynąć na wierzch.
Gdybyś przez jedną noc mógł udawać… – Tak, to było okropne, ale już dawno tak bardzo nie potrzebowałam czyjejś bliskości, czyjegoś dotyku i spojrzenia pełnego namiętności.
Za jedną nic byłam gotowa pozwolić mu odejść, dać mu spokój, spełnić każdą jego prośbę. Poza tym, nie ukrywam, miałam nadzieję, że potem coś mogłoby się zmienić. Zrozumiał wszystko, łącznie z głównym motywem.
- To na nic. Nic się nie zmieni… Przykro mi. Jeżeli chcesz, żebym odszedł możesz mi powiedzieć. Zrozumiem.
Nie trzeba – przemknęło mi przez myśl nim zerwałam się do biegu.
Bolało mnie. Jego obojętność, pewność, że nic do mnie nie czuje. Ale najbardziej bolało odtrącenie. Drugi raz czułam coś takiego w całym swoim życiu. Zazwyczaj to mężczyźni zabiegali o kontakty ze mną, a teraz on ośmielał się mnie odrzucić, jak starą rękawiczkę. Położyłam się na śniegu i patrzyłam na odległe gwiazdy. Równie odległe co Edward.
***
Starałam się zapomnieć. Dla Edwarda byłam uprzejma, a on traktował mnie tylko jak przyjaciółkę. Po roku Cullenowie się wyprowadzili i moje życie wróciło do jako takiej normy. Starałam się nie myśleć. Już dawno odkryłam, że im mniej myślisz, tym mniej cierpisz. Na ogół potrafiłam skupić swoją uwagę na błahostkach, ale czasem, najczęściej w nocy, dopadały mnie myśli, nad którymi wolałam się nie zastanawiać.
W między czasie dołączyła do nas Carmen wraz ze swoim ukochanym, Elezarem. Był to jedyny wampir w naszym damskim towarzystwie, ale nigdy nawet nie spojrzał na mnie albo Kate czy Irinę. Zakochany wampir nigdy nie spojrzy na inną kobietę. Cullen nie miał przecież nikogo, a jednak nie widział innych wampirzyc. Może on chce być sam? Może nigdy nie pragnął spotkać kogoś podobnego do siebie? Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.
Jeszcze kilka razy spotkałam się z Cullenami. Próbowałam wpłynąć jakoś na decyzję Edwarda, ale jego postanowienie było bardzo mocne. Wiedziałam, że nikogo nie ma, wiedziałam też, że nie interesuje się nikim, choć otacza go wiele pięknych kobiet i wampirzyc. Nie rozumiałam tego, ale nie wtrącałam się w jego życie. Do czasu…
***
Tego dnia miałam paskudnie zły humor. Trwało to zresztą już od tygodnia. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Wszystko mnie irytowało, począwszy od moich sióstr, a skończywszy na nierówno rosnącej trawie. Kate i Irina przezornie mnie unikały. Widząc, że mają powoli mnie dość zamknęłam się w swoim pokoju i starałam uspokoić. I wtedy poczułam ten zapach, który siedział już od dłuższego czasu w mojej głowie, który podświadomie analizowałam w myślach przez cały czas. Trzask drzwi i do moich uszu dobiegł cudowny baryton Edwarda:
- Witaj, Irino. Czy mógłbym się u was zatrzymać przez pewien czas?
- Naturalnie! Zapraszam – powiedziała Irina, zadowolona z wizyty gościa. Ostatnio strasznie się nudziła, więc podobała jej się ta odmiana.
Nie słuchałam dalej. Wrócił! Wrócił do mnie! Tak strasznie za nim tęskniłam, to na niego czekałam przez te wszystkie dni.
Przez następne dni rzadko, kiedy widziałam Edwarda. Był jakiś markotny, większość czasu spędzał poza domem. Nie miałam pojęcia, co było przyczyną tego zachowania. Może się rozmyślił? Może nie wie jak mi powiedzieć, że się rozmyślił? – myślałam z nadzieją. Z każdym dniem byłam coraz bardziej pewna przyczyny jego przybycia: zrobił to dla mnie.
Wieczorem, mimo protestu sióstr, postanowiłam znaleźć go i porozmawiać.
Biegłam po śniegu, ledwo dotykając go bosymi stopami. Musiałam go znaleźć. Byłam pewna tego, co chcę powiedzieć i tego, co chcę usłyszeć.
Musiałam robić wrażenie: moja skóra w delikatnym blasku księżyca mieniła się lekko srebrnymi drobinkami. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i przykucnęłam na końcu skały. Naprężyłam całe ciało i wystrzeliłam w powietrze.
Kula armatnia – pomyślałam i przekoziołkowałam nad Edwardem, rzucając w niego kulą śniegową. Nie poruszył się. Leżał zasypany pod śnieżną pokrywą, nie zwracając na mnie uwagi.
- Edward? – krzyknęłam i wygrzebałam go z pod śniegu. Delikatnie strzepnęłam puch z jego twarzy i włosów. Nie patrzyłam mu w oczy, to byłoby dla mnie zbyt wiele. Nie mogłabym zachować spokoju jednocześnie dotykając jego policzków i zerkając w zielone tęczówki.
- Przepraszam. To był żart – usprawiedliwiłam się przed nim.
- Wiem. Całkiem zabawny.
Rzeczywiście, strasznie cię to rozbawiło – pomyślałam ironicznie i wykrzywiłam twarz w grymasie.
- Kate i Irina powiedziały mi, żebym zostawiła cię w spokoju. Myślą, że cię drażnię – powiedziałam, żeby oderwać myśli od jego obojętności. Już wiedziałam, że nie przyjechał tu dla mnie.
- Nie, przeciwnie. To ja się źle zachowuję, wręcz paskudnie. Przepraszam.
Wracasz do domu, prawda? – spytałam.
- Jeszcze… niezupełnie… się zdecydowałem – powiedział niepewnie.
Ale nie zostaniesz tutaj. – Nie wiem, po co się o to zapytałam. Znałam już odpowiedź. Czułam ogromny smutek i tęsknotę. Cała nadzieja prysła, to już koniec. Nigdy nie będzie mnie i Edwarda. Nigdy nie będę mogła o nas powiedzieć „my”.
- Nie. Raczej to mi nie…pomaga.
Wykrzywiłam usta w smutnym uśmiechu. Edward miał jakiś problem, to było jasne. A ja mu tylko przeszkadzałam. Tak samo jak Frankowi…
- To moja wina, prawda?
- Oczywiście, że nie – Edward-Dobrze-Wychowany nigdy nie powiedziałby kobiecie, że sprawia problem i jest ciężarem.
Nie bądź takim dżentelmenem. – pomyślałam, wykrzywiając usta. - Czujesz się przez mnie zakłopotany.
Uśmiechnął się:
- Nie – nie potrafił powiedzieć mi prawdy. Bał się, że go znienawidzę, a ja przez to jeszcze bardziej go kochałam. Przez jego troskliwość, to, że zawsze miał na uwadze dobro innych.
Podniosłam niedowierzająco brew i spojrzałam niedowierzająco. Znów się zaśmiał:
- Dobra. Może trochę.
Oparłam ręce na kolanach i westchnęłam leciutko. Po raz kolejny mnie odrzucał, a ja po raz kolejny chciałam go przy sobie zatrzymać.
- Jesteś tysiąc razy bardziej cudowniejsza niż gwiazdy. Ale oczywiście jesteś tego świadoma.
Szkoda, że ty nie jesteś – przemknęło mi przez myśl. Spojrzał na mnie przepraszająco:
- Nie pozwól by moja uporczywość osłabiła twoją pewność siebie.
Zachichotał. Zawsze byłam pewna siebie, ale nigdy w jego obecności.
- Nie będę zaprzeczać – wymruczałam i uśmiechnęłam się uwodzicielsko. Chciałam pokazać mu, co traci. Wszyscy mężczyźni o mnie marzyli. Przypomniałam sobie setki moich udanych zalotów. Żaden mi się nie oparł, oprócz Edwarda.
- Z pewnością nie.
James, Chase, Harry, George, Jim – ich imiona migotały mi w głowie. Wszyscy byli na każde moja skinięcie. A był to zaledwie mały odsetek mężczyzn, z którymi byłam.
- Sukub – powiedział żartobliwym tonem. Uśmiechnęłam się:
- Oryginalny.
Chwila ciszy. Musiałam mu to powiedzieć. Nie mogłam przemilczeć najważniejszej kwestii.
- Kiedy się tu pojawiłeś, myślałam, że… - zaczęłam niepewnym głosem, ale Edward mi przerwał.
- Pomyślałaś, że zmieniłem zdanie.
- Tak – Czyli on wiedział. Wiedział, że miałam nadzieję, wiedział, że swoim przyjazdem spowoduje nawrót bólu. Spojrzałam na niego spode łba.
- Czuję się okropnie, że niszczę twoją nadzieję. Nie chcę cię zranić. Nie pomyślałem. Po prostu odszedłem… w pośpiechu – powiedział.
To znaczy, że masz jakiś poważny problem? – pomyślałam, ale on nic nie odpowiedział.
- Nie oczekuję, abyś miał mi powiedzieć, czemu…? – ponowiłam pytani, tym razem mówiąc.
Skrzywił się i usiadł, obejmując nogi rękami.
- Nie chcę o tym rozmawiać – uciął dyskusję, ale ja nie odpuszczałam tak łatwo.
- Problemy z kobietami? – zapytałam z ciekawością. Przynajmniej miałam nadzieję, że tak to zabrzmiało, bo od środka rozsadzała mnie wszechogarniająca zazdrość.
Zaśmiał się ponuro.
- Nie w sposób jaki myślisz.
O co mu chodziło? Co chciał mi przekazać? Miałam tysiące teorii, ale wszystkie były równie nieprawdopodobne.
- Nie zgadniesz – podsumował moje rozmyślanie Edward.
- Może mała podpowiedź? – zapytałam niewinnym głosikiem, chociaż zżerała mnie ciekawość.
- Proszę, daj spokój.
Nie miałam pojęcia o co mu chodzi, więc postanowiłam zmienić temat:
Gdzie masz zamiar się udać? Wrócić do Carlisla?
- Nie sądzę – wyszeptał zatroskanym głosem. Nic nie rozumiałam. Co takiego mogło wypędzić go z ukochanego domu, burząc jego dotychczasowe życie?
Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Poczułam, jak momentalnie zesztywniał. Mimo to nie odsunął się ode mnie. Może jednak spędzi ze mną trochę czasu? Albo chociaż jedną noc? Osunęłam od siebie czym prędzej ten pomysł.
Myślę, że wrócisz – pomyślałam. Chciałam podnieść go na duchu, wspomóc w jakikolwiek sposób. Oprócz tej dziwnej, platonicznej miłości jaką go darzyłam, czułam się też jego przyjaciółką. Nie chciałam, żeby cierpiał. – Nie ważne co to jest… albo kto to jest… Ciągle cię to prześladuje. Zmierzysz się z tym. To w twoim stylu – dokończyłam na wpół żartobliwie.
Znowu milczał. Po chwili spojrzał mi prosto w oczy i nim zdążyłam choćby mrugnąć poczułam na swoim policzku jego delikatne usta… |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Aryaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Sob 16:07, 14 Mar 2009 |
|
Po prostu większość ludzi nie lubi Tanyi :) Ja na samym początku też miałam opory, żeby zacząć czytać Twoje opowiadanie, ale po przeczytaniu 1 rozdziału żałuję, że zwlekałam.
Musisz też brać po uwagę, że dużo osób czyta różne ff, ale ich nie komentuje.
W 5 części ukazałaś... piękno wnętrza Tanyi. Czytając tą część mogłam ją zrozumieć. Nigdy bym nie pomyślała, że to napiszę
Tylko się nie zniechęcaj!
p, A. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Sob 16:28, 14 Mar 2009 |
|
ojej i to już piąta część? Tak szybko się to czyta...
Bardzo ciekawa łatka, widać, że wena dopisuje :)
Rzeczywiście sprawiłaś, że na Tanyę można popatrzeć z innej perspektywy i nie brać jej tylko za postać negatywną (bo taką rolę zazwyczaj odgrywa, przyznam się bez bicia, że także u mnie).
I strasznie lubię MS, a tutaj pojawiają się nawiązania do Edwardowego Zmierzchu...
Niezłe to niezłe; będę tu zaglądać.
Pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Sob 19:53, 14 Mar 2009 |
|
pisz więcej,
dzięki Ci za orginalność - to nie kolejna odsłona jaki to Edward nie jest, jaka to Bella nie jest. Do tego bardzo przyjemny dla oka styl i realistycznie ciekawa fabuła.
czuje pragnienie, więcej! |
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Nie 0:20, 15 Mar 2009 |
|
Na wstępie muszę wyrazić swoje oburzenie. Dlaczego nikt tego nie komentuje?! Naprawdę, ostatnio tyle osób błaga o łatki, a jak się coś pojawia to... No właśnie.
Najpierw to, co mi zgrzytało:
Cytat: |
Zazwyczaj to mężczyźni zabiegali o kontakty ze mną, a teraz on ośmielał się mnie odrzucić, jak starą rękawiczkę. |
Takie marne to porównanie, a nawet bardzo marne. Albo je zlikwiduj, albo zmień, bo to brzmi... Prostacko?
Cytat: |
Cullen nie miał przecież nikogo, a jednak nie widział innych wampirzyc. |
Nie leży mi to. Skoro nie miał nikogo to znaczy, że nie interesował się żadnymi wampirzycami. To brzmi jakby był zakochany. A wtedy jeszcze nie był :P I Tanya o tym wiedziała.
Czwarta część była jak narazie najsłabsza, jakby Ci się tak trochę nie chciało, ale w piątej już nadrobiłaś. Musisz włożyć w ten tekst jeszcze wiele pracy, bo sprawia momentami wrażenie surowego i pisanego na szybko (Goshhh, kto to mówi?!). W pierwszych rozdziałach starałaś się ocieplić "martw serce" T., a teraz... Jakbyś to gdzieś po drodze zgubiła. Starasz się na siłę wpasować w kanon. Zapodajesz nam piękny dialog z MS, a zapominasz o tym, że Tanya miała dużo czasu między spotkaniami z Edwardem i... Nie wiem, może więcej wewnętrznych monologów przydałoby się? Ja wiem, że trochę smęcę i w drugą stronę też przeginać nie można, ale balansujesz na cienkiej granicy i jeszcze trochę Ci brakuje do utrzymania pionu.
Poza tym musisz uważać na logikę. Momentami gubisz się we własnych słowach np. piszesz, że Tanya zakochała się od pierwszego wejrzenia w E. Potem stwierdzasz, że to jednak tylko pociąg fizyczny i lekkie zauroczenie. Następnie znów twierdzisz, że go kocha. Trochę to pogmatwane.
Twój styl ma wiele atutów, które z biegiem czasu są coraz mniej zauważalne. Wydaje mi się, że to może być kwestia małego zainteresowania tym tekstem. Wiem z doświadczenia, że dużo lepiej się pisze ze świadomością, że ktoś to czyta.
So...
APELUJĘ
Czytajmy i komentujmy ten ff, żeby Bellafryga mogła nam pokazać, na co ją naprawdę stać!!
(A stać ją na wiele.)
Ogólnie bardzo, bardzo, ale to bardzo mi się podoba i liczę na to, że rozwiniesz w pełni swoje skrzydła.
Pozdrawiam,
Rudaa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Bellafryga
Wilkołak
Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 12:54, 15 Mar 2009 |
|
Och, Rudaa, przejrzałaś mnie!
Miałam cichą nadzieję, że nikt nie zauważy tego błędu z Edwardem... Ale oczywiście Ty to musiałaś wyłapać... Napisałam początek, a potem mi tak przeskoczyło, że ona go kocha i doszłam do wniosku, że jak tak mało osób to czyta, to może nikt nie zauważy...
Tak, to prawda. Wena mi się skończyła i nie mogę patrzeć na Tanyę. Mogę za to to dokończyć, ale strasznie bym to skróciła (mało przemyśleń, skrótowa akcja).
Na razie chyba to zostawię na jakiś czas, albo wstawię te słabe części (wówczas mam nadzieję, że nikt tego nie przeczyta). Jeszcze się waham...
A na dodatek mam ochotę rozwinąć "Low in de szop" oraz mam pomysł na nową parodię. Zdecydowanie pisanie prześmiewczych tekstów to moje klimaty...
Już wiem! Zaznaczę to jako [Z] i może kiedyś jak mnie wena najdzie to dokończę. A jak nie to zostawię jak jest.
Dziękuję za komentarze :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Nie 13:08, 15 Mar 2009 |
|
Oj, trochę się opuściłam z komentowaniem., tymbardziej że mało osób to komentuje. A szkoda, bo to opowiadanie jest naprawdę świetne. Ale dziś nadrobiłam zaległości :)
Cieszę się, że piszesz o siostrach Denali, ja sama ostatnio też poświęciłam im dużo miejsca w moim opowiadaniu. Świetnie przedstawiłaś ich historię. Ja zawsze widziałam Tanyę raczej w roli suki, ale Twoja wersja bardzo mnie przekonuje :) Szkoda że opuściła Cię wena, ale wierzę, że wróci i napiszesz kolejne wspaniałe cześci
Choć przyznam, że kolejnej parodii w Twoim wykonaniu tez nie mogę się doczekac. Low in de szop mnie rozwaliło i błagam o kontunuację ^^
weny (i na parodie, i na Tanyę) ; *
pzdr, n. |
|
|
|
|
Agatek
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Busko Zdrój
|
Wysłany:
Nie 20:34, 15 Mar 2009 |
|
Bardzo mi się podoba, pięknie opisujesz jej uczucia. Zgadzam się z Aryaa, wszyscy mają Tanię za jakąś sucz, a to tylko dlatego, że namnożyło się FF w których wszyscy są ludźmi... Ale naprawdę, jestem pełna podziwu... Ja sama też nigdy za nią nie przepadałam,bardziej skupiałam się na Belli i Edwardzie i przyznam, że miałam opory kiedy zaczęłam czytać, ale to tylko dlatego, że to coś nowego. Zazwyczaj FF ograniczają się do Belli i Edwarda albo do Alice i Jaspera, i takie tylko tolerujemy i czytamy <m>. Ty pokazałaś nam jaka Tania zapewne była, wampirzyca z uczuciami, takimi samymi jak u Alice czy Belli, nie jako pusta sucz, jak opisują ją inni w swoich FanFickach. Przecież wbrew pozorom Ona przyszła na ślub E&B, pogratulowała, i zachowywała się w porządku...
Mam przeogromną nadzieje, że nie porzucisz tego... To byłaby wielka strata.
Pisz proszę dalej i nie przejmuj się małą ilością komentarzy. Zawsze tak było, że baliśmy się tego co nowe ;] Pociesz się, że drugiego takiego FF nie znajdziesz, jesteś oryginalna, czego nie można powiedzieć o większości opowiadań na tym forum ;]
Pozdrawiam
Agata. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ulka
Człowiek
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 58 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany:
Pon 19:59, 16 Mar 2009 |
|
Tak.
Masz głowę pełną pomysłów i co słusznie zauważyła Rudaa nie chcesz już tego pisać:(
No coż, mam przynajmniej nadzieję, że rzuciłaś Tanyie (dobrze napisałam?) dla jakiegoś naprawdę dobrego ff.
Ale naprawdę proszę Cię najpierw skończ Tanyie i dopiero zajmij się czymś innym:P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
tenaya
Wilkołak
Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 186 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:58, 23 Lip 2009 |
|
Przez przypadek znalazłam ten ff. I musze ci powiedzieć ze jest to jeden z lepszych jakie czytałam. szkoda że zrezygnowałaś z pisania bo w każdym innym opowiadaniu Tanya jest wredna..... ty sprawiłaś ze ta postać nabrała innych kształtów, ze da się ja lubić (chociaż ja zawsze lubiłam). Pewnie tego nie przeczytasz ale proszę WRÓĆ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|