|
Autor |
Wiadomość |
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Wto 21:00, 01 Gru 2009 |
|
Cytat: |
Wytarłszy dłonie kobieta sięgnęła po kubek w tym samym momencie, |
Zabrakło przecinka po "dłonie"
Co do tego odcinka - nie był on tak rewelacyjny jak dwa poprzednie, jednak nadal utrzymujesz poziom warty thingordiel, nadal jesteś to ty. Dlaczego mi się nie podobało tak bardzo? Cóż, odcinek krótki, brakowało mi w nim Charliego i Sue, był przesączony Amandą Rivers. Czytam, czytam... No nie! Co tak słabo?!, aż tu nagle dochodzi do dialogu pomiędzy Sue a Charliem - przykro mi, ale to nie moja wina, że się uśmiechnęłam, czytając zimne odpowiedzi Sue - to takie prawdziwe i rzeczywiste, że jestem w stanie wybaczyć nieodpowiednie zrównoważenie wątków z przeważeniem Rivers, która naprawdę może działać na nerwy.
Ogólnie mówiąc bardzo niecierpliwie czekałam na ten odcinek i przepraszam, że to mówię, ale się zawiodłam - no nic. Są wzloty, są upadki, czekam więc na funkcję rosnącą do góry, do góóóry.
Powodzenia i do zobaczenia,
wela |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Wto 21:11, 01 Gru 2009 |
|
Przecinek wstawiam.
No a Rivers jest mi potrzebna ciut, dlatego ją wprowadzam i rozbudowywuję. Raz, że to jedna z niewielu postaci, która będzie tylko moja, reszta należy do Meyer. A dwa, że nie mogę w kółko pisać tylko o trzech postaciach na krzyż.
Buźka! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Wto 21:22, 01 Gru 2009 |
|
Przyjemny rozdzialik. Znów takie nic, codzienne sytuacje z życie, prawie zero akcji, a ja się cieszę jak głupia, że mogłam sobie przeczytać coś przyjemnego. Rozgrzewanie dłoni Sue podniosło mi ciśnienie. :d Co najmniej, jakby się pocałowali. To było coś bardzo intymnego – mimo wszytko, a Sue na to pozwoliła, więc wpadła w sidła miłości. :D
Rivers spełnia moje oczekiwania, nie spodziewałam się, że ma dziary i problemy z ortografią, ale to dodaje jej smaczku. Chciałabym zobaczyć, jak Charlie pacnie ją tym słownikiem! :d
Ciacho mniam, nie będę się już zgłębiać w surowienie, bo temat chyba został w pełni wyczerpany, ale uwielbiam piec, więc byłam sobie w stanie wyobrazić ten zapach jabłecznika. Ech Jutro wypróbuje mój nowy piec i silikonową formę na prostym Murzynie, ale piekłam już Brownies i wyszło super. :) Niedługo chyba zabiorę się za pierniki, bo jak przyjadę na święta do domu, to już nie będzie na to czasu. Widzisz, od ciasta Charliego przeszłam do pierników i świąt w domu. ^^ To dla tego, że Twoje opowiadanie jest takie ciepłe i „rodzinne”. Proszę o więcej, jak szybko się da. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 21:22, 01 Gru 2009 |
|
Osobiście nie mam nic do zarzucenia temu rozdziałowi, wręcz odwrotnie. To byłoby nudne gdybyś się skupiała tylko i wyłącznie na Sue i Charliem. Uważam, że w tej części Rivers stanowiła doskonałe tło, które tylko dodało urokowi całemu ff.
Najbardziej uwielbiam w Mężczyźnie... to jak na mnie oddziałuje. Nie ważna jaki miałam wcześniej humor i czy byłam czymś zmartwiona, bo zawsze gdy kończę go czytać na mojej twarzy jest wielki uśmiech. To ff jest takie urocze i momentami zabawne, że ja nie mogę inaczej, poza tym piszesz je tak niesamowicie leciutko, że nic tylko siąść przed kompem z ciepłą herbatką w dłoniach przykryć się kocykiem i chichotać pod nosem.
Uwielbiam Cię za takie przedstawienie Charliego, w książce był jakiś taki płaski, bezbarwny, u Ciebie pałam do niego sympatią o którą się nawet nie podejrzewałam. I dalej moimi ulubionymi momentami są te, w których Charlie mówi coś o Edwardzie to takie cholernie urocze ^.^ Sue to całkiem inna postać jednak tak idealnie opisana, że aż mam ochotę Cię wycałować za takie jej przedstawienie.
Thin chciałam Ci podziękować za to ff już dawno nic nie wprawiło mnie w takie dobry humor.
Życzę Ci ogromu weny, żebyś dalej umilała nam długie, niemal już zimowe, wieczory.
Pozdrawiam
niobe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Olena
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Lis 2009
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz
|
Wysłany:
Wto 23:35, 01 Gru 2009 |
|
Cytat: |
Szedł o zakład, że nie miał rozpiętego rozporka, a na twarzy na pewno nie zostały mu resztki pasty do zębów.
|
Cytat: |
Dostanie za to słownikiem ortograficznym po głowie, obiecuję. |
Cytat: |
Rozniosłaby mi dom, gdybym o tym wspomniała, a ja cenię swoje naczynia. |
Zdania perełki-niby całkiem zwykłe, ale dodają wiele uroku całości. Czekałam na tego FF od baaardzo dawna i czuję się tylko troszkę zawiedziona, że tak mało i tak rzadko piszesz kiedy mnie tu dobrze. Najchętniej przestałabym czytać dzisiaj i poczekała rok-kiedy będzie już więcej, bo na dzień dzisiejszy czuję niesamowity niedosyt, tym bardziej, że Charliego zarówno książkowego jak i filmowego ubóstwiam. Proszę pisz, pisz i jeszcze raz pisz :)
PS Mnie nigdy ciasto z jagodami czy innymi owocami nie zrobiło się surowe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Śro 19:13, 02 Gru 2009 |
|
Teraz ja! * patrzy na tekst i szczerząc zęby* Jak zawsze tekst ładnie napisany, bez zgrzytów i z fabułą o codzienności, ale ciekawą. Właśnie, potrafisz napisać tekst, zwykły urywek z życia w taki sposób, że chce się czytać i od razu pojawia się wielki uśmiech, do teraz nie mogę się go pozbyć ^^ Co do rozdziału, pięknie wprowadziłaś tą plotkę, doskonale napisałaś o uczuciach Charliego, który ma poczucie humoru ( jak to wszystko ładnie w nim współgra, jest bardzo barwną postacią, dzięki Tobie ). Bardzo podoba mi się też postać Sue, niby jest chłodna i rygorystyczna to jednak nie jest jak taki posąg z kamienia, tylko ma jakieś uczucia. To mi się w niej najbardziej podoba, potrafi z lekkim poczuciem humoru coś powiedzieć. dlatego tak bardzo podoba mi się opowiadanie, ubarwiasz postacie Meyer i nadajesz im typowo ludzkie cechy, które lepiej pasują do codzienności. A właściwie ta Twoja postać, która jest taką wielką plotkarą, podoba mi się, choć mam nadzieję , że tak jak Ebenezer ( tak jakoś przyszło mi na myśl ) zmieni się, choć może nie tak bardzo, bez przesady. A do tego czasu Rivers bój się Boga! Musiałam.
Tak właściwie to nie mam już nic do powiedzenia, pozostaje mi tylko życzyć Ci wena, czasu i nastroju, bo z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam Anex |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Alsatian
Wilkołak
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 106 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bielsko-Biała
|
Wysłany:
Śro 19:35, 02 Gru 2009 |
|
Przyjemnie mi się czytało i szybko zleciało Uwielbiam Charliego w Twoim opowiadaniu. Cudownie opisujesz, wcześniej Charlie był mi obojętny, a teraz darzę go sympatią. W sumie bardziej podobały mi się poprzednie odcinki. W tym nie wiele się działo. Ale za to w tym bardziej mi się teksty podobały :)
Cytat: |
Dostanie za to słownikiem ortograficznym po głowie, obiecuję. |
Cytat: |
Ostatnio nawet się dowiedział, co to jest szczypta |
Cytat: |
Przy okazji pogrzebię ci w kranie. |
Tak jak już Dzwoneczek wspomniała bardzo romantyczne
Czekam z niecierpliwością na kolejny. Weny życzę i pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Śro 19:47, 02 Gru 2009 |
|
Podręczyć was nieco? Podręczę... W pracy, tuż przed przybyciem reszty dostałam gwałtownego ataku wenicznego. Gwizdnęłam nieco papieru i zaczęłam spisywać. Wszystko jest jeszcze w stanie mocno surowym, trochę detali trzeba będzie pododawać, to i owo solidnie przemyśleć, a potem pracować, pracować i pracować. Oraz pracować.
Niemniej BAAAAARDZO możliwe, że następny odcinek pojawi się szybciej niż trzeci. ALE JA NICZEGO NIE OBIECUJĘ! Bo lubię siedzieć nad swoimi tekstami i poprawiać je w nieskończoność aż osiągną stan, w którym thin będzie mogła bez wstydu je opublikować.
Chcecie spoilerek? A naści, co wam żałowała będę.
Ktoś się tu dopominał o odwiedziny Belli. No będzie, będzie. I jeszcze ktoś u jej boku przyleci.
Tyle wam wystarczy. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Śro 19:49, 02 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dzwoneczek
Moderator
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 231 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 15:55, 03 Gru 2009 |
|
O Jezu, bedzie Edek, bedzie Edek? Powiedz, ze to bedzie Edek... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Sob 22:56, 05 Gru 2009 |
|
Bells przyjedzie z Nessie? a może Bells z Jake`m? Nie brali by Ness bo rośnie raczej jak na drożdżach więc ... ;p krew mi się pod kopułą gotuje bo oczywiście nie mogę się doczekać ( : |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Suhak
Zasłużony
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 136 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie
|
Wysłany:
Pon 22:06, 07 Gru 2009 |
|
EKHEM. Pozwolę sobie odświeżyć temat i zapytać się w temacie. (Masło maślane)
Gdzie IV rozdział? No GDZIE, pytam się?! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Juliette22
Człowiek
Dołączył: 15 Paź 2009
Posty: 62 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Pon 22:20, 07 Gru 2009 |
|
To małe brutalne coś w kolorze czarnym kilka postów wyżej spowodowało, że dostałam zawału...
No jak tak można? Można?
Wiem mało konstruktywne to coś, ale postanowiłam się w końcu wypowiedzieć w tym temacie.
Mogłabym pisać, że twoje FF jest świetne, genialne itp. ale to już pewnie wiesz. Więc nie napisze :)
Podłączam się pod "masło maślane" Suhak... Gdzie IV?
Edit:
w związku z postem pode mną :P
Brutal :P |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Juliette22 dnia Pon 22:36, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Pon 22:26, 07 Gru 2009 |
|
No się pisze, no... Uprasza się o niepłoszenie wena! Utknęłam na małym wrednym badziewiu i nie mogę pchnąć dalej. Cierpliwości... Ptosię. *słodkie oczka*
A i tak wam nie powiem, kto jeszcze będzie, choć to dziwne, że jeszcze nikt nie zgadł.
<------------ NNNNIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! Jestem "dobrym wampirem"! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Pon 22:53, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 23:17, 07 Gru 2009 |
|
thingrodiel napisał: |
NNNNIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! Jestem "dobrym wampirem"! |
bez urazy, ale trzeba było się tyle wypowiadać , marudzić itp. nie właśnie , nie trzeba było. z resztą ja uważam , że nasze "pozycje" na forum są jakoś mało udane , na początku nowonarodzony , człowiek a potem wilkołak. co najlepsze po złym staje się dobrym , to nie tak! powinno zaczynać się na homo sapiens i kończyć się na homo nocturna w dodatku złym homo nocturna , dobra , oskarżą mnie o off-topowanie. Dołączam się do sztabu czytelniczek oczekujących na więcej. Z tym wenem to straszna sprawa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:36, 16 Gru 2009 |
|
thin, thin, thin
Nareszcie jestem! W końcu mam internet i mogę skomentować nowy rozdział mojego ukochanego opowiadania Przepraszam za opóźnienie, ale już Ci się na pw tłumaczyłam
Dobra, przejdę może do rzeczy. Nie wiem czy dziś uda mi się wyprodukować długi, ciekawy komentarz, ale postaram się
Na początek znów podkreślę, że dzięki temu opowiadaniu moja miłość do Charliego ciągle się powiększa. Wyrasta na drugiego mojego sagowego faworyta zaraz po Jacobie, serio! Przecież jak ja czytam Twoje opisy jego przemyśleń, zachowań i różnych sytuacji to po prostu się rozpływam.
Naprawdę dziwię się, że żadna z kobiet nie zainteresowała się Charliem na tyle by się z nim związać. Nie wspominam tutaj o Sue, bo to inna historia. Kurcze, przystojny, pracowity mężczyzna przecież z niego
Ale jak widać pan komendant jakoś zbytnio się tym nie załamywał. Ma dom, dobrą pracę. Na dodatek rozczuliło mnie to, że trzyma zdjęcia na biurku. Belli z Renee oraz Belli z Nessie i Edwardem. Kurcze, miłe to takie I te jego wytłumaczenia a propos podobieństwa dziecka do Edka i Bells
A potem ta cała Rivers. Nie lubię takich ludzi A to wspomnienie odnośnie jej tatuażu Rozwaliło mnie to.
Cytat: |
- Wszystko świetnie? Cieszę się – powiedziała, błyskając siekaczami niczym hiena, biorąca udział w reklamie pasty Colgate. |
A ten tekst mnie powalił na łopatki. Świetny, naprawdę
A potem uwaga a propos poprawności słowa "krawężnik" Coś niesamowitego. Charlie jest boski!
Kurcze, potem jednak się okazało, że Charlie podobał się kobietom, ale żadnej nie udało się go usidlić I ta informacja o plotkach o Sue i nim. Ech, nie cierpię plotek. A wspomnienie o tym, że Sue i Leah się wściekną - dobre, dobre
A potem ta rozmowa barmanki i Rivers. Normalnie bym udusiła tą drugą. Nie znoszę osób, które tak wymyślają, opowiadają głupoty i w ogóle. Chyba jej się naprawdę nudzi albo sama nie wiem. Po prostu lubi bajki pisać czy coś w tym stylu. Ja nie wyrobię z tym babsztylem thin, utrzyj jej nosa, proszę!
Rozmowa Sue i Charliego była świetna. Te jego rozmyślania a propos plotek, tego iż ludzie mogli w ogóle coś takiego sobie ubzdurać. Niby w pewnym sensie Sue mu się podoba, ale niby nic poza tym. Choć ani trochę nie chce mi się w to wierzyć. Widać też, że te plotki go mocno męczyły, że sam wygadał się Sue. A tekst:
Cytat: |
- Plotkę puściła w obieg moja podwładna. Dostanie za to słownikiem ortograficznym po głowie, obiecuję. |
Zasługuje na medal
I powiem Ci, że bardzo, ale to bardzo rozczuliła mnie scena, gdy Charlie poczuł, że Sue ma zimne ręce i zaczął je rozgrzewać. Było w tym coś niezwykle czułego, ciepłego, ujmującego, wywołującego emocje i sama aż zapragnęłam by i mnie coś takiego spotkało. Serio! To było piękne według mnie. Świetnie Ci to wyszło. Wielkie brawa.
I muszę na Ciebie też nakrzyczeć. Przez Ciebie mam tak ogromną ochotę na szarlotkę, że zaraz chyba zacznę biegać po okolicy w poszukiwaniu czegoś słodkiego Normalnie aż czuję zapach ciasta, naprawdę. Co Ty ze mną robisz?
No i końcówka z Charliem, ciastem, Rivers itd. Piękne. Te ich domysły, wątpliwości Niesamowici są, naprawdę.
Co więc mogę powiedzieć. Kocham Twoje opowiadanie. Kocham Twoją Sue. Kocham Twojego Charliego. Kocham Twój styl. Kocham Twoje pomysły. Kocham to, że każdy Twój tekst poprawia mi humor
Przepraszam, że tym razem komentarz powstał krótszy i ogólnie mało ciekawy, ale naprawdę się starałam
Pozdrawiam serdecznie :* no i oczywiście czekam na kolejny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Pią 23:08, 25 Gru 2009 |
|
No, jeszcze w święta. Od Mikołaja!
Zła wiadomość polega na tym, że odwiedziny pewnych osób ciut mi się przesunęły w rozdziałach. Ale może mi to wybaczycie. *łudzi się*
ODCINEK CZWARTY
Mike Newton miał złamaną nogę.
Przyjechał do Forks na przerwę świąteczną, co zaowocowało kolejnym wznowieniem romansu z Jessiką Stanley, która także wróciła na ten czas do domu. Randki odbywały się najczęściej w Port Angeles, ale ta ostatnia, feralna, miała miejsce w miejscowym pubie, w którym Lola opowiedziała młodym historię o Charliem i Sue. Ze szczegółami, które pojawiły się znikąd i przylgnęły do ogólnej historii niczym koszulka do rozgrzanego ciała. Stanley słuchała z wypiekami na twarzy i rozdziawioną buzią. Newton zaś siedział obok i słyszał, lecz nie słuchał. Dochodził za to do wniosku, że jednak nie chce z Jessiką zacieśniać więzi. Odprowadził ją do domu i poślizgnął się na oblodzonym chodniku, wpadając pod przejeżdżający obok samochód. Ofiar nie było, nie licząc nogi Mike'a i kilku zadrapań tu i ówdzie na karoserii zielonego vana. Ale Charlie i tak zjawił się w szpitalu, by spisać zeznania. Mógł wysłać któregoś z młodszych policjantów, ale chciał się ruszyć zza biurka. Odkąd zaczął regularnie biegać, nie mógł usiedzieć spokojnie i wciąż brakowało mu ruchu.
Spisał zeznania roztrzęsionego kierowcy, zapewnił go, że to tylko nieszczęśliwy wypadek i naprawdę, ale to naprawdę nikogo nie zabił, po czym poszedł do jasnej salki, w której leżał Mike. Wysłuchał, co chłopak miał do powiedzenia, i schował notatnik.
- Jak tam studia? - zapytał.
- Nieźle – odparł Newton, krzywiąc się jak nieszczęście. - A co nowego w Forks?
- Wszystko po staremu – brzmiała odpowiedź.
- A jak się mają Bella i Edward?
- Chyba w porządku.
- Wyzdrowiała już?
Nie ustalono, kto rozpowiedział w Forks, że Bella Swan jest chora. Niemniej skoro już informacja się wymsknęła, Charlie musiał coś wymyślić. Oficjalna wersja była taka, że po egzotycznej chorobie, na którą w czasie miesiąca miodowego zapadła córka komendanta, cała rodzina Cullenów przeprowadziła się do ciepłych krajów. Tłumaczono to tym, że osłabiona Bella potrzebowała zmiany otoczenia. Sue nie omieszkała wytknąć dziury logicznej w tej historii – młoda pani Cullen zachorowała w gorącym klimacie, więc nie powinna udawać się gdzieś, gdzie w podobnych temperaturach grozi jej nawrót. Charlie jednak zauważył, że nikomu innemu nie przyszło to do głowy, więc trzymał się tej wersji. Mike Newton także nie widział niczego dziwnego w odpowiedzi policjanta.
- Cieszę się, że jej się polepszyło. A co u pana?
Charlie uniósł brwi ze zdziwienia.
- To znaczy?
- Słyszałem, że panu również się wiedzie.
Komendant Swan przez moment rozważał, czy dla symetrii nie złamać gówniarzowi drugiej nogi, ale się powstrzymał.
- A, tak – odparł, zamiast oddać się dzikiej żądzy rachowania cierpiącemu ocalałych kości. - W pracy wszystko dobrze.
Pożegnał się pospiesznie i wyszedł, odprowadzony zdumionym wzrokiem Mike'a.
W drzwiach minął się z Amandą Rivers. Kobieta z zainteresowaniem przyglądała się blademu pacjentowi, który właśnie założył ramiona na piersi niczym naburmuszone dziecko i wpatrywał się w sufit.
- Już go pan przesłuchał? - zapytała z ciekawością.
- Tak.
- I co?
- Wpadł pod samochód – mruknął Swan.
- To wiem.
- To co głupie pytania zadajesz? - warknął komendant i wymaszerował z sali.
Amanda Rivers jeszcze przez jakiś czas stała w drzwiach i przyglądała się ofierze wypadku.
Po pracy wsiadł do samochodu i, zamiast do siebie, pojechał do La Push. Miał zahaczyć o dom Billy'ego, jako że Rachel chwilowo nie mogła przywieźć swojego ojca do domu Swana. Charlie całkiem się z tego cieszył. Zamierzał odwiedzić Sue, sprawdzić ten przeklęty kran i... no cóż, trochę pogadać. Rozmowa z tą kobietą dobrze mu robiła. Pani Clearwater umiała go wnerwić jak mało kto, choć z drugiej strony po wszystkim nabierał do pewnych spraw odpowiedniego dystansu.
Aczkolwiek nowo nabyty dystans nie mówił nic o wymazywaniu rogów autorkom książek kucharskich.
Jechał ostrożnie. Lód podtopniał, co bardzo go martwiło. Na drodze zrobiło się potwornie ślisko. Komendant Swan miał szczerą nadzieję, że ofiary skończą się na Mike'u Newtonie, acz wewnętrzny głos właśnie wyciągał kij bejsbolowy, by przy pomocy tego argumentu wyjaśnić policjantowi ogrom jego naiwności.
Wjechał na teren rezerwatu, gwiżdżąc fałszywie piosenkę country, którą nadawała stacja. Asfaltowana droga, stanowczo za wąska jak na gust kogoś, kto porusza się tylko po amerykańskich autostradach (co, rzecz jasna, nie dotyczyło nikogo, kto nosił nazwisko Swan!), wiła się między drzewami, by nagle skończyć się za którymś zakrętem i przejść w wyjeżdżoną ścieżkę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że grudniowa pogoda spłatała wszystkim psikusa i zafundowała przedwczesne roztopy. Jak Charlie znał życie, jeszcze tego wieczoru zrobi się przymrozek i wszystko zamarznie na szklankę. Wtedy dopiero zacznie się bal!
Koła samochodu z mlaśnięciem zapadły się w płytkim błocie, powirowały nieco, drażniąc się z komendantem, ale w końcu ruszyły dalej. Charlie powrócił do gwizdania, chociaż Dolly Parton już dawno zakończyła piosenkę, ustępując miejsca wiadomościom z kraju. Doliczono się już dwudziestu siedmiu kolizji spowodowanych ślizgawką. Ofiar śmiertelnych na razie nie było. Charlie jednak wiedział, że to tylko kwestia czasu. Kiedy mróz wszystko skuje... Dobry Boże, tylko nie w Forks! Nie miał ochoty na trupy. No, chyba że kogoś zastrzeli, przy czym najpewniejszą ofiarą byłaby Rivers.
Domek Clearwaterów był niepozorny. Przyjemnie niski, z przytuloną do niego przybudówką pełniącą rolę garażu. Harry wybudował go niemal pod samymi drzewami, tak blisko, jak się tylko dało. Być może przewidywał ewentualne ciągoty swoich dzieci do lasu, aczkolwiek Swan nie był tego do końca pewien. Kiedy Sue (a wcześniej Jake) usiłowała przybliżyć mu z grubsza legendy Quiletów, zgubił się mniej więcej w połowie i kompletnie wyłączył na każdą kolejną informację. Zapamiętał tylko, że niektóre legendy nie pozostają po prostu legendami. Pomyślał wtedy, że na wszelki wypadek powinien się zorientować, czy to samo dotyczyło historii o Godzilli, King Kongu, demonach opętujących ludzi i innych niesamowitościach, w tym dogłębne sprawdzenie, czy Spielberg nie chciał Amerykanom czegoś przekazać, kręcąc Jurassic Park, ale póki co na myśleniu się skończyło.
Zaparkował przed ciemnobrązowym frontem domu i wysiadł z pojazdu. Sue wyszła mu na spotkanie. Wycierała ręce w ręcznik.
- Nie w pracy? - zapytała.
- Na dzisiaj skończyłem. Obiecałem obejrzeć ten kran.
- Właściwie to nie kran tylko odpływ. - Sue wbiła wzrok w swoje dłonie i jeszcze staranniej zaczęła je wycierać. - Kran działa jak złoto.
Charlie nie zareagował. Nie wywrócił nawet oczyma i wstrzymał się od pomyślenia: „Te baby!”. Dość mocno siedziała w nim świadomość, że Sue miała prawo pomyśleć: „Ci faceci!”, kiedy kazała mu odmierzać mąkę. „Sprawiedliwość” to drugie imię funkcjonariusza policji. Zaraz po „Względna”.
Kobieta przesunęła się, by jej gość mógł wejść do środka. Charlie uczynił to bez jednego słowa. Zdjął kurtkę i buty i razem z gospodynią wkroczył od razu do kuchni. Zawsze go nieco dziwiło, że w domu ich przyjaciół pierwszym pomieszczeniem, jakie widzi każdy wchodzący, było miejsce, gdzie się gotowało obiady. Choć z drugiej strony nie przeszkadzało mu to. W salonie i tak nikt nigdy nie siedział, chyba że chciał oglądać telewizję. Natomiast kuchnia Clearwaterów była tak swojska i przyjemnie jasna, że nikomu nie chciało się iść dalej. Nogi zatapiały się w zielonym dywanie, a oczy cieszyły porozwieszane po ścianach indiańskie plecionki. Goście siadali przy dużym, jasnobrązowym stole z kubkiem kawy w rękach i oddawali się pogaduchom z gospodarzami, co jakiś czas przerywając konwersację, by z podziwem patrzeć, jak dwójka dzieci wpada po stos kanapek i gna dalej. Gdzie to się mieściło? Cóż, Charlie już wiedział. Nawet bez podpowiedzi o wilczych genach Leah i Seth byli nad wyraz wyrośnięci.
- Napijesz się kawy? - zapytała Sue. Komendant skinął głową i usiadł przy stole. Obserwował ją, jak krzątała się przy kubkach, czajniku i serwetkach. Nigdy nie rozumiał, dlaczego u Clearwaterów wszystko podaje się na papierowych serwetkach. Widać taka ich mania.
- Charlie, możesz przestać gapić się na mój tyłek? To deprymujące.
Ocknął się.
- Przepraszam. Zamyśliłem się. Nie gapiłem się. Naprawdę.
Aczkolwiek teraz jego wzrok sam miał wielką ochotę zawędrować na tę część ciała. Z czystej ciekawości.
Milczał, kompletnie zakłopotany. Na wszelki wypadek zaczął intensywnie wpatrywać się w stół. Po chwili w zasięg jego wzroku zawędrował ciemnozielony kubek z parującą, czarną cieczą i cukiernica z, jak to Sue lubiła określać, „białą śmiercią”. Nasypał sobie dwie łyżeczki i starannie zaczął mieszać.
- Co z młodym Newtonem? - przerwała ciszę Sue.
- Hę?
- Mike Newton. Ponoć miał wypadek?
- A, tak. Nic mu nie będzie. Ma tylko złamaną nogę i kilka siniaków. Wyliże się. A jak tam Seth? Przyjechał już?
Sue Clearwater pokręciła głową i upiła łyk kawy ze swojego kubka – niebieskiego z wymyślnym kwiatkiem, którego nawet najbardziej ambitna fantazja przyrody nie była w stanie stworzyć. Za to fantazja artysty upaćkała tym naczynie.
- Wiesz, że to jest niezdrowe? - zagaił Charlie.
Rzuciła mu poważne spojrzenie, na które odpowiedział szerokim uśmiechem.
- Zemsta jest słodka – mruknął, po czym z rozmarzeniem napił się z kubka.
Sue posłusznie wsypała płaską łyżeczkę cukru do swojego napoju.
- Więc co się stało? - zapytała, gdy cisza się przedłużała.
- Właściwie nic. Potknął się i wleciał pod samochód. Mógł skończyć gorzej, a tak...
Nie dokończył, gdyż w lesie rozległo się przeraźliwe wycie. Zerwał się z krzesła.
- Co to było?
Sue także wyglądała na zaniepokojoną. Po chwili usłyszeli skowyt i wściekłe ujadanie. Oboje jak na komendę wybiegli przed dom, pozostawiając kawę własnemu losowi.
- Sue, poczekaj! - zawołał za nią Charlie. - Co się dzieje?!
Nie odpowiedziała. Biegła przed siebie, jakby gnały ją hordy piekielne albo zwykły instynkt kobiety, która po prostu uwielbia się martwić. Komendant Swan nie cierpiał babskich przeczuć, bo zazwyczaj pakowały ludzi w kłopoty, przynajmniej tak mu mówiło doświadczenie. Ruszył za nią, minął w pędzie samochód, myśląc o tym, by zawrócić i wyciągnąć z bagażnika strzelbę. Gdyby przeczucie Sue Clearwater postawiło ich w jakiejś nieprzyjemnej sytuacji, nie stałby nieuzbrojony przed... przed czymkolwiek, co będzie stało naprzeciw. Aczkolwiek modlił się, by wszystko okazało się jakąś głupotą załatwianą między dobrymi, miłymi, puchatymi wilkołakami. Ponieważ tak naprawdę nie miał ochoty wracać po broń i strzelać.
Aczkolwiek... czy gałąź, która leżała na zgrabnym stosiku opału pod zadaszeniem przybudówki mogłaby się do czegoś przydać? Wyglądała dosyć solidnie. A właśnie pod owym zadaszeniem dogonił przyjaciółkę. Na wszelki wypadek złapał potencjalną broń i mocno zacisnął na niej palce. W duchu zaś pogratulował sobie codziennych joggingów i wbił mentalnym młotkiem w ziemię zastanawiającą myśl, że Sue biegała szybciej od niego.
Z lasu wypadł wielki szary wilk, skowycząc jak zwierzę, któremu śmierć zajrzała w oczy i chwyciła z całej siły za ogon. Kulał nieco. Łapę starał się trzymać podkurczoną. Na karku widać było ślad krwi. Po chwili za nim wybiegł kolejny. Basior był jeszcze większy, do tego czarny jak smoła.
- Leah! - krzyknęła Sue. Wilczyca nie zatrzymała się przed matką, tylko wyminęła ją i wyhamowała dopiero na środku polany przy Swanie, jakby zdziwiona, że na jej terenie znajdował się ktoś jeszcze.
Drugi wilk dopadł do niej i chapnął ją w kark, przewracając na grzbiet. Charlie od razu zrozumiał, że to nie jest żadna zabawa. Nigdy nie brał udziału w poważniejszej akcji policyjnej, ale wiedział, że powinien wezwać posiłki, pokazać, że nie ma złych zamiarów i poczekać na negocjatora. Oczyma wyobraźni już widział siebie, jak dzwoni z telefonu Clearwaterów na swój posterunek i wzywa Rivers z Jonathsonem w sprawie negocjacji ze wściekłymi wilkołakami. Nie, zdecydowanie nie miał ochoty przywdziewać kaftana ze zbyt długimi rękawami.
Ścisnął mocniej gałąź, uniósł ją w górę i ruszył w stronę zjeżonych zmiennokształtnych.
- Charlie, nie! To Sam! - zawołała Sue. Swan nie zamachnął się nawet. I nie zamierzał. Chciał go tylko wystraszyć. Ostatecznie wilkołaki to ludzie, miały w tych swoich zwierzęcych łbach ludzkie skojarzenia. Wystarczy pogrozić. Taką miał przynajmniej nadzieję, choć nie chciał się o nic zakładać. Strach czuł już w nogach i z niechęcią zauważył, że pełzł coraz wyżej, ogarniając zimnem coraz wyższe partie ciała.
- Zostaw ją! - krzyknął, nim nieprzyjemne uczucie opanuje także jego gardło i każe mu wygłaszać groźby z górnym C.
Sam zatrzymał się, skierował łeb w stronę Charliego i warknął.
- Zostaw albo zrobię ci z tyłka jesień średniowiecza – mruknął, uspokajając się po pierwszym krzyku. Teraz pójdzie już tylko lepiej. - Trochę ci zawdzięczam, nie chciałbym ci się tak odpłacać, Sam – powiedział tak spokojnie, jak tylko mógł. Leah poruszyła się, usiłując uwolnić spod łap swojej dawnej alfy. Udało jej się, a Sam tylko na nią patrzył. Charlie opuścił gałąź. Sprawa załatwiona. Prawie. Podejrzewał, że jeśli chodzi o Uleyów właśnie załatwił sobie śmiertelnych wrogów i lepiej będzie nie pokazywać się w najbliższym czasie na ich horyzoncie. Aczkolwiek i tak wiedział, że trzeba to będzie jakoś załatwić.
Sue stała obok, jakby wrosła w ziemię. Nie odzywała się. Była blada, ręce jej się trzęsły. Obserwowała sytuację wzrokiem kogoś, kto nie wierzy w to, co widzi, ale ma wielką ochotę schować głowę w piasek. Jej wiara w strusią filozofię kończyła się jednak na samym pomyśle, bo już od lat nie była naiwną dziewczyną, która ufa magii zamykania oczu.
Czarny wilk siedział i wpatrywał się w Charliego z niedowierzaniem. Komendant mógłby przysiąc, że gdyby fizjonomia pozwalała Samowi na śmiech w zwierzęcej postaci, zapewne by to zrobił. Ku uldze Swana zmiennokształtny zerwał się w końcu i pognał w stronę lasu. Leah została, liżąc rany. Nie pozwoliła matce zbliżyć się choćby na krok. Warczała, w końcu sama wstała i kulejąc poszła między drzewa. Charlie podszedł do Sue i po przyjacielsku poklepał ją w ramię. Nie zareagowała, wciąż patrzyła na córkę. Potem odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do domu, a komendant ruszył za nią. Nie wiedział, co innego mógłby zrobić.
- Sue? Co z Leą? - zapytał, kiedy znaleźli się w kuchni.
- Nic jej nie będzie. Poszła sobie, jak widzisz. Zresztą zregeneruje się szybciej, niż ja znajdę plastry – odparła drżącym głosem. Płakała? Nie, nie płakała. To tylko nerwy.
- Co to było?
- Skąd mam wiedzieć? - zapytała zdenerwowana. - Leah jest od lat wściekła na Sama, musiało im o coś pójść.
Nie wnikał. Leah Clearwater należała do tego rodzaju kobiet, których on nigdy nie zrozumie. Gdyby porównać ją do zadania matematycznego, stanowiła kombinację całek, macierzy, rachunku prawdopodobieństwa w gęstym sosie różniczkowania, przyprawioną pikanterią niezliczonej ilości zmiennych i diabli wiedzą, czego jeszcze. Nawet gdyby mu taką mieszankę tłumaczono przez kilka godzin, on pozostałby odporny na tę wiedzę.
Sue zaś była nieco mniejszą zagadką. Tylko taką, jak większość kobiet - z założenia niezrozumiałych istot, do których czasem ciężko się zabrać, bo nie wiadomo, czego właśnie w danej chwili oczekują. Zamyślił się. Czego mogła oczekiwać żona jego przyjaciela? Wyglądała na nieco wystraszoną, choć on na jej miejscu pewnie trząsłby się i dyszał jak Darth Vader po maratonie. Tylko że ona była znacznie silniejsza. Utwardziły ją pewnie te lata, kiedy godziła się z faktem, że jej dzieci są alternatywnie normalne i ryzykują życiem. Choć jemu zawsze się wydawało, że tylko w starciach z wampirami, ale wyjątki od tej reguły znalazły się pewnie w tej części wyjaśnień Jacoba, w których już się zgubił i wyłączył na nowe informacje.
Położył gałąź na stole, między kubkami ze stygnącą kawą. Podszedł do Sue. Bardzo blisko. Objął ją i z całej siły do siebie przytulił.
c.d.n.
Komentarze... no, sami wiecie. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Pon 21:51, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Sob 0:34, 26 Gru 2009 |
|
Szczerze mówiąc, nie mam ochoty pisać tego komentarza. Po prostu nie wiem, co miałabym w nim zawrzeć. Powstrzymuję się od napisania Świetny rozdzialik, oby tak dalej, bo wiadomo, że osoba, która przechodziła bóle twórcze, aby ugościć nas wszystkich kolejnym odcinkiem, zasługuje na coś większego.
Rozwijasz główny wątek coraz bardziej i właściwie można uznać dzisiejszą część za początek punktu kulminacyjnego - początek, bo zaczyna się uświadamianie, co dla siebie znaczą. Dzięki opoce, jaką wzajemnie sobie jedno z drugim znalazło, czują się bezpieczniej. Sue najprawdopodobniej będąc wtuloną w Charliego, rozmyśla o tym, jak wiele dobrego stary komendant dla niej robi - nie tylko naprawia hydraulikę, ale rozmawia z nią i daje poczucie spokoju i stałości.
Pociągnęłaś nowy wątek. Bitka pomiędzy Leą, a Samem najprawdopodobniej ma jakieś większe znaczenie, które ciekawie wyjaśnisz. Wcześniej wspomniałaś o tym, iż Amanda Rivers to twoja jedyna postać własna i że wykreowałaś ją, ponieważ nie możesz pisać w kółko o trzech postaciach. Widzę, że przyjęłaś kolejną taktykę - wątki poboczne dotyczące kanonicznych bohaterów. Cóż, dobry pomysł, bo rzeczywiście ciekawi mnie, dlaczego bójka miała miejsce.
Ogólnie mówiąc to rozdział ciekawy i czekam na więcej. Ochów i achów nie ma, ale akcja zaczyna się rozkręcać, czuć to w kościach.
Powodzenia i masy komentarzy, które zwabiają wena. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Landryna
Zły wampir
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D
|
Wysłany:
Sob 0:52, 26 Gru 2009 |
|
Okej. Pora, abym wreszcie coś naskrobała.
Tak, wiem, że powinnam robić to regularnie. Nie chcę się tutaj wykręcać brakiem czasu (choć ten najbardziej przyczynił się do mojej długiej nieobecności w tym temacie), bo takowy również mnie nie usprawiedliwia. Ale cóż, przejdę do meritum, bo pewnie mało obchodzi Cię moje gadanie.
Widać, że jesteś autorką dojrzałą. Ja to wiem, Ty to wiesz, inni to wiedzą. Twoje teksty są przemyślane i trafiają do czytelników. Wszystko jest ładnie opisane, z nutką fantazji i dużą dawką humoru, zarówno w dialogach jak i opisach.
Nie wiem, może się obrazisz za to porównanie, ale ten test trochę przypomina mi książki Dana Browna. Nie wiem dlaczego ten autor akurat przyszedł mi na myśl, ale narracja trzecioosobowa + opisywanie co każdy bohater robi w tej chwili, kojarzą mi się właśnie z tymi powieściami(bo akurat tam to było bardzo często stosowane i jakoś zapadło mi w pamięci). Oczywiście z mojej strony masz za to ogromnego plusa, bo po przeczytaniu sagi i kilkunastu fanfiction w pierszoosobówce ( a potem napisaniu własne tworu i tłumaczeniu) już się tego odechciewa i (żeby nie użyć innego wyrazu) ma się ochotę zwrócić przepyszny obiad babci Heleny.
Nie ukrywam, że ten ff jest czymś zupełnie innym i niespotykanym na tym forum i mam nadzieję, że zostanie nim do końca.
Życzę Ci oczywiście dużo weny a sobie natomiast regularnego komentowania tego fanfiction.
Pozdrawiam, Landryna. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Libby
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Lis 2009
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: my się znamy?
|
Wysłany:
Sob 1:23, 26 Gru 2009 |
|
Potykając się o własne buty, przybywam, by po raz pierwszy za co pięknie przepraszam skomentować twoją twórczość, od której - nawiasem mówiąc - jestem trochę uzależniona. Trochę, bo jakoś wytrzymuję oczekiwanie na następny rozdział. :mrgreen:
Co mi tam, że właśnie wróciłam do domu i mam się rozpakować, a zamiast tego lecę zajrzeć na forum. NIESPODZIANKA, thin dodała rozdział, a ja, jako że obiecałam skomentować, staram się coś wymyślić na prędce i nie wypaść przy tym na blondynkę. 8)
Zamiast zaczynać paplaninę od najnowszego odcinka ogółem powiem, że przepadam za tekstami, które wyjdą spod twojego pióra. Każdy z nich ma swój urzekający klimat, do wszelkiej maści wątków potrafisz dodać odrobinę swojego humoru - lub tak jak tutaj spore pokłady, ukryć w nich niezwykłe perełki, które przytacza praktycznie każdy, oniemiejąc z zachwytu. No, i oczywiście nigdy mnie nie zawodzisz - ani zwrotami akcji, ani tłumaczeniami, ani coraz to nowszymi pomysłami na opowiadanie.
Odnośnie rozdziału - akcja jak najbardziej pasuje do rozdziału, zwłaszcza fragment, gdzie Sam atakuje Leah, a Charlie stara się wyjść na groźnego.
Reakcja Sue, a następnie komendanta pozwala mi zacząć przypuszczać, że tak właśnie powolutku rozwijać się będą ich wzajemne relacje, z początku znajomi, przyjaciele, później coś na kształt nieokreślonego związku, a dalej już wolę się nie zagłębiać, bo mogę przy okazji zasnąć.
:oops:
Przypadło mi do gustu to, że pisząc zdaniami krótkimi, starasz się nam pokazać męski punkt widzenia, którego pewnie nigdy nie uda mi się zgłębić, więc mogę sobie tylko popatrzeć. Przemyślenia Charlie'go odnośnie złamania Newton'owi drugiej nogi z pewnej strony napawają radością, bo nigdy nie lubiłam tego gości, ale z drugiej strony - chyba wyjazd Belli obudził w komendancie ukryte pokłady agresji, ujawniające się, gdy tylko widzi swoją podwładną albo słyszy plotki o romansie z Sue. W tak niepozornej postaci zawarłaś tak wiele przecudownych cech, że zaczynam uważać Bellę za idiotkę, bo nie zdawała sobie sprawy, ganiając z wampirami po lesie, jak wielki skarb ma w domu, jak bardzo kochającego ojca, który wybaczył jej nawet to, że tak chamsko go spławiła i pojechała do Phoenix, albo gdy po prostu wyszła za młodego Cullena i pojechała Bóg wie gdzie. No, to tyle odnośnie tego staruszka, do którego zaczynam mieć sentyment. :-D
Urzekł mnie opis domu Clearwaterów, bo, widząc go oczyma wyobraźni, zaczynam im zazdrościć takiej atmosfery, aury, którą roztaczała kuchnia, pomieszczenie bardzo często nieważne, gdy prowadzimy dość rozpustny tryb życia, a w gronie rodzinnym ostoja miłości, miejsce, gdzie można usiąść i po prostu pogadać o dość nikłym talencie pani Szmejer, która tak poruszających przynajmniej me serce opisów nie zawarła w prze-uwielbianej sadze.
Jedną z rzeczy, które najbardziej w tobie cenię, jest umiejętność wczucia się w czyjąś sytuację i dodawania postaciom - uważanym przez wcześniej napomkniętą autorkę za mało ważne - cech, które je ubarwiają. Przykładowo Sue, o której w sadze było jedno? dwa zdania?, a która u ciebie jest kobietą z krwi i kości, o niebagatelnym charakterze i zdolnościach przemawiania samozwańczemu-najmądrzejszemu-komendantowi-na-świecie do rozumu, przerzucenie go na zdrowy tryb życia i przywoływania go do porządku niczym żona nie znosząca sprzeciwu, opierająca wychowanie nie tylko dzieci, ale i męża na dyscyplinie. W takim świetle ją widzę, i przez to zaczynam lubić.
No, a na deser, niecodzienny humor Charlie'go, który obawiała się lub po prostu nie umiała ukazać pani Meyer, robiąc z niego burkliwego tatę, który nie lubi twojego chłopaka, bo jest chłopakiem. Rozmyślania komendanta podczas biegu o gałęzi, która może się okazać doskonałą bronią lub chociażby zamyślenie, przy jednoczesnym wpatrywaniu się w tyłek Sue, a później chęć popatrzenia nań raz jeszcze z czystej ciekawości, czynią go postacią może nawet bardziej barwną niż jego własna córka, na pewno dzięki jego poczuciu humoru, umiejętności normalnego poruszania się bez upadania co nanosekundę, dzięki jego przywiązaniu do Sue, przy jednoczesnej, choć bardzo ukrytej gdzieś w zakamarkach podświadomości, chęci zbliżenia się do tej kobiety, która stanowi dlań bezpieczną przystań, ostoję spokoju i jednocześnie źródło podniesionego ciśnienia. I właśnie za to darzę Cię ogromniastym szacunkiem, i Ciebie, i Twój talent pisarski i talent do przynoszenia innym radości, dzięki twojej twórczości, i za to, że postawiłaś mi wirtualne piwo, i za to, że zaczynam lubić postaci inne, niż te, które powinnam lubić po lekturze sagi <czyt>.
No, to by było na tyle, bo usypiam już, i pewnie nic z tego co przed chwilą napisałam się nie zapisze, bo internet mi siada.
Pozdrawiam Cię gorąco, thin, i życzę, byś odpoczęła jeszcze przez te dwadzieścia osiem godzin świąt od komputera i odnalazła to, co w świętach najważniejsze. NO, i oczywiście byś uraczyła nas w styczniu nowym rozdziałem, który - mam nadzieję - napiszesz, mając wena najedzonego choćby po części dzięki mojemu jakże niekonstruktywnemu komentarzowi.
Uściski, Libby. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Sob 1:37, 26 Gru 2009 |
|
Przesunęły się w rozdziałach , znaczy się masz ich więcej?! ;p
Przynajmniej ważne, że jakiś plan , zarys wydarzeń w głowie jest.
Podaruje sobie chwalenie jakości przeczytanego tekstu , wspaniałości wydarzeń i generalnie samych superlatyw ... bo to już wiesz ^^'
Na sam początek cytat:
Cytat: |
Komendant Swan przez moment rozważał, czy dla symetrii nie złamać gówniarzowi drugiej nogi, ale się powstrzymał |
mimo późnej godziny i bólu kręgosłupa , zdołałam się jeszcze śmiać. Swan jest kochany!
Amerykańskie autostrady i iście nie-amerykańskie ściąganie butów przez Swana w domu Sue , jestem faszerowana amerykańską telewizją i zawsze przed oczyma mam nastolatków skaczących w buciorach po białej narzucie łóżka , więc dla mnie to był miły akcent. A uwielbiam takie szczegóły. Np. odniesienie względem kawy , że została zostawiona sama sobie bo bohaterzy słyszą błahe wilcze wycie ;p
Rozwój akcji nie jest taki szybki i chaotyczny, nie ma w każdym rozdziale nowego gwałtu ani wątku miłosnego , tylko wszystko zdaje się być przemyślane i właściwie brak akcji ( rozgrywanie się jej baardzo powoli ) zdaje się tutaj niebywałym plusem.
Podoba mi się charakter postaci nawet plotkarska asystentka Swana ma osobowość , mimo że jest postacią drugoplanową, co do głównych bohaterów - to oczywiste, wszystko co robią i co się dzieje powoduje , że postacie wydają się żywe i realistyczne. Przynajmniej wiem , że warto prowadzić tryb nocny , zawsze coś może wpadnie szybciej w moje łapy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|