FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Mężczyzna od kuchni [Z] / odc.12 (19.09.2010) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:52, 26 Gru 2009 Powrót do góry

No w końcu jestem :D Już nagadałam Ci rano, że prawie padłam ze szczęścia jak zobaczyłam nowy rozdział ;)

Muszę przyznać, że zdziwiłam się, gdy przeczytałam pierwsze zdanie, dotyczące Mike'a Newtona. Spojrzałam na nazwę tematu, bo pomyślałam, że może coś pomyliłam. Patrzę: MOK. Zawiesiłam się na chwilę i czytałam dalej. No i potem wszystko się wyjaśniło. Newton i Jess byli na randce i słyszeli plotkę o romansie Sue i Charliego. A potem Mike zachował się niczym Bella i przewrócił się na lodzie. Ta cała akcja z nogą, samochodem i przerażonym kierowcą była dobra :lol:
Potem pytanie Mike'a o Bellę i Edwarda i te rozmyślania Charliego na ten temat. I potem piękne zdanie - reakcja na gadkę Newtona o tym jak mu się powodzi:

Cytat:
Komendant Swan przez moment rozważał, czy dla symetrii nie złamać gówniarzowi drugiej nogi, ale się powstrzymał.


Boskie! :D
Bardzo spodobało mi się to, że Charlie stwierdził, że rozmowa z Sue dobrze mu robi. Dobrze, że zdaje sobie z tego sprawę ;)
Następny wspaniały tekst:

Cytat:
Nie miał ochoty na trupy. No, chyba że kogoś zastrzeli, przy czym najpewniejszą ofiarą byłaby Rivers.


Myślałam, że padnę normalnie :lol:
Zresztą przy tym też:

Cytat:
Pomyślał wtedy, że na wszelki wypadek powinien się zorientować, czy to samo dotyczyło historii o Godzilli, King Kongu, demonach opętujących ludzi i innych niesamowitościach, w tym dogłębne sprawdzenie, czy Spielberg nie chciał Amerykanom czegoś przekazać, kręcąc Jurassic Park, ale póki co na myśleniu się skończyło.


:lol: Super :lol:

Bardzo ciepło zrobiło mi się na serduszku, gdy Charlie jechał do La Push, potem gdy był opis domu Sue. Podobało mi się i wprowadziło mnie w taki charakterystyczny nastrój. Normalnie tak dokładnie do opisałaś, że aż przez chwilę poczułam się jakbym była tam wraz z Charliem i Sue. Serio! Ty masz talent! :D
Potem znów się roześmiałam:

Cytat:
- Charlie, możesz przestać gapić się na mój tyłek? To deprymujące.
Ocknął się.
- Przepraszam. Zamyśliłem się. Nie gapiłem się. Naprawdę.
Aczkolwiek teraz jego wzrok sam miał wielką ochotę zawędrować na tę część ciała. Z czystej ciekawości.
Milczał, kompletnie zakłopotany. Na wszelki wypadek zaczął intensywnie wpatrywać się w stół.


Wyobraziłam sobie Charliego w takiej sytuacji i nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Normalnie oczami wyobraźni widziałam jego zaciekawioną, ale zawstydzoną minę. Haha :D
Było mi tak do śmiechu, a tu nagle prawie padłam na zawał przez to wycie, przez to jak Sue wybiegła z domu, za nią Charlie. Po prostu mnóstwo czarnych scenariuszy przeleciało przez moją wielką głowę. Przestraszyłam się, serio!
Potem ta Leah i Sam. Charlie chcący pomóc i zamierzający się gałęzią. Niestety znów się roześmiałam. Nawet w takiej sytuacji:

Cytat:
- Zostaw, ale zrobię ci z tyłka jesień średniowiecza – mruknął, uspokajając się po pierwszym krzyku.


Przepraszam, ale nie mogłam powstrzymać wybuchu śmiechu :lol:
No i kolejny świetny tekst:

Cytat:
Wyglądała na nieco wystraszoną, choć on na jej miejscu pewnie trząsłby się i dyszał jak Darth Vader po maratonie.


Coś mi się wydaje, że Ty naprawdę chcesz mnie zabić tym rozdziałem :lol:

Za to końcówka całkowicie mnie rozczuliła. Niby nic takiego, a jednak coś...

Cytat:
Położył gałąź na stole, między kubkami ze stygnącą kawą. Podszedł do Sue. Bardzo blisko. Objął ją i z całej siły do siebie przytulił.


Wyobraziłam sobie Charliego, który do końca nie wie czy powinien ją przytulić, ale w końcu to robi. Taki silny, męski, ale zarazem czuły uścisk. Jedno zdanie, a wiele mówi o ich relacjach i uczuciach. Nic nie poradzę, że uwielbiam takie perełki. Chwytają mnie za serce. Naprawdę...
Jeszcze wracając do tego co się stało między członkami sfory. Ciekawe o co poszło. Znając charakterek dziewczyny mogę sądzić, że chodziło o Emily lub coś w tym stylu. Nie dziwię się, że Sue się zdenerwowała. Sam nic poważniejszego nie zrobił jej córce, ale i tak wyglądało to groźnie i miała prawo się zdenerwować.

Co mogę powiedzieć na zakończenie?
Pamiętasz jak Ci wczoraj pisałam, że zastanawiam się czy mogę kochać to opowiadanie jeszcze bardziej? Okazało się, że mogę :) Uwielbiam, kocham, ubóstwiam! Naprawdę.
Dziś po prostu wprowadziłaś mnie w niezwykły nastrój, wszystkie obrazy i sytuacje przewijały mi się przed oczami z nawet najdrobniejszymi szczegółami. Wydawało mi się nawet, że czuję zapach kawy, lasu. Ciarki przechodziły mnie, gdy pisałaś o wyciu i warczeniu wilków, gdy jeden ze zwierzaków był zakrwawiony.
Zdenerwowałam się razem z Charliem i Sue. Rozweselałaś mnie. Wzruszałaś.
Kurcze, jak mogę nie kochać opowiadania, które wyzwala we mnie tyle emocji? No powiedz mi :D
Gratuluję Ci talentu, pomysłów, wizji swojego opowiadania.
Dziękuję, że piszesz i że wprawiłaś mnie w świetny humor po tych okropnych świętach :*

Przepraszam też za tak chaotyczny i dziwny komentarz... Mam tyle kumulujących się w głowie myśli i uczuć, że trudno mi to zamienić w słowa. Wybacz :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Nie 13:07, 27 Gru 2009 Powrót do góry

Warto było czekać na kolejny rozdział.
Nowym wątkiem zaciekawiłaś osoby, które to przeczytały, ja nie będę wyjątkiem zresztą. Dobrze go poprowadziłaś, i zresztą pewnie o tym wiesz, ale bardzo dobrze oddałaś w nim emocje. Sue była w sadze pokazywana jako oschła osoba, wypowiadająca się zdawkowo, zimna... A Ty zrobiłaś z niej osobę będącą człowiekiem, mogącą okazywać strach, smutek, właściwie to ona stara się jeszcze być taką zimną osobą, ale pod wpływem Charliego powoli się zmienia. Pokazujesz "przemianę" ( od razu skojarzyło mi się ze Scroogem, ale wiem, że aż do takiej zmiany nie dojdzie ) w powoli bez pośpiechu. Dzięki temu jak piszesz, jaki masz pomysł, co zawierasz w tym ff, staje się on realny, taki prawdziwy, jakby to się mogło każdemu zdarzyć ( no może nie każdemu, no ale tak to można odczuć )
Charlie jest na swój sposób bardzo zabawny ^^ Jego teksty są naprawdę zabójcze...
thingrodiel napisał:
Pomyślał wtedy, że na wszelki wypadek powinien się zorientować, czy to samo dotyczyło historii o Godzilli, King Kongu, demonach opętujących ludzi i innych niesamowitościach, w tym dogłębne sprawdzenie, czy Spielberg nie chciał Amerykanom czegoś przekazać, kręcąc Jurassic Park, ale póki co na myśleniu się skończyło.

Zabójcze :lol:
A ogólnie to on sam jest super, taki... da się z nim pogadać, jest miły, ale ma swoje wady ( gotowanie ^^ ) i właśnie za to go lubię. Pewnie się powtórzę, ale mało mnie to teraz obchodzi, Ten Charlie jest o 100% lepszy niż ten Meyer. Ech... Ulżyło mi.
Cytaty, które zawierasz w tym ff, nie powiem, ze są cudowne ( choć są ) powiem jednak, że te cytaty można powiedzieć wszędzie, wykorzystać je gdziekolwiek, a one każdemu się spodobają ^^
Chciałabym jeszcze dodać, że stworzenie paro wątkowej historii to naprawdę dobry pomysł, mi to się bardzo podoba. ni lubię gdy akcja rozgrywa się ciągle o tym samym ( choć tu wcześniej pojawiły się też drobne inne watki, ale ten uważam, że będzie coś znaczył dla tej historii ).
Chciałabym dodać parę cytatów, tych śmiesznych i rozczulających, ale tak sobie pomyślałam, że jednak po co jak już inni pododawali?
thingrodiel napisał:
Zdjął kurtkę i buty i razem z gospodynią wkroczył od razu do kuchni.

Wiem, że nie ma tu błędu, wiem, że pewnie nic tu nie zmienisz, ale chciałabym się przyczepić trochę, to takie moje małe "ale". Nie lubię kiedy obok siebie stoją dwa "i" oddzielone tylko jednym wyrazem. Nie da się z pierwszego i zrobić przecinek? ;)

Na koniec powiem to co mówię zwykle, uwielbiam twój styl, Twoje opowiadanie, Twoje poczucie humoru. I nie wiem jaki sposób można by było się do czegoś przyczepić, bynajmniej ja nie umiem. Mogłabym jeszcze długo rozprawiać się o tym opowiadaniu, ale wiem, że zaraz bym napisała jakieś głupoty, a miałam zamiar napisać konstruktywny komentarz... Tak czy siak mi nie wyszedł.
thin ( pozwolisz, że się wyrażę ;) ) dziękuję za ten rozdział, był cudowny. Jestem po prostu zakochana w tym ff. Jak można go nie lubić?
Życzę weny, czasu i nastroju ( przy okazji dobrego humoru ) na pisanie kolejnych rozdziałów, na które będę czekać z (nie)cierpliwością.

Pozdrawiam, Anex


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anex Swan dnia Nie 13:08, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ukos
Zły wampir



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 19:34, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Zostaw, ale zrobię ci z tyłka jesień średniowiecza

Dlaczego "ale"?

Jedno pytanie - Charlie wchodząc do Clearwaterów zdjął buty. Potem wyskoczył jak oparzony zaraz za Sue - zakładam, że ona mogła mieć jakieś kapcie, czy co tam ludzie w domu miewają na stopach, ale on w skarpetkach pobiegł?

Kolejne co mnie zdziwiło, a właściwie poprzednie, bo niechronologicznie wymieniam, to dlaczego Sue nagle wystrzeliła z gapieniem się na tyłek? Taka rozsądna kobieta, a tu ma jakieś rojenia. W ogóle mi to do niej nie pasuje. Owszem, gdyby Charlie faktycznie się wpatrywał, to jak najbardziej, wygarnęłaby mu wprost. Ale się nie gapił.

Nieodmiennie podoba mi się klimat opowiadania. Przedmówcy wymieniali już co bardziej smakowite kąski humorystyczne, aczkolwiek moim zdaniem scena "Z gałęzią na wilkołaka" bije wszelkie rekordy absurdu. Ile razy to sobie wyobrażam, nie mogę powstrzymać uśmiechu.

Wprawdzie muszę się powtarzać, ale jak nie pochwalę dbałości o "smaczki" sytuacyjne, takie jak leżąca między kubkami gałąź, to jeszcze wen Ci się obrazi i co będzie...

Mam nadzieję, że przez święta wen obrósł tłuszczykiem i zapewni nam rychły ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pon 20:40, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Tam jest "ale", bo thin przy poprawkach zmieniała teksty i zostawiła kwiatka. *leci poprawiać*

I tak - Charlie w skarpetkach pobiegł. Poleciał za kobietą, nie miał czasu na zakładanie. Cóż, mnie czasem adrenalina z powodu jakiejś pierdoły potrafi wysłać na śnieg w samych skarpetkach, więc...

A wypowiedzi Sue nie należy traktować śmiertelnie poważnie, spokojnie. Charlie się zamyślił i wzrok wbił w jeden punkt, ale nawet nie rejestrował, że w tym punkcie znajdują się pośladki pani Clearwater. Sue go chciała "ocknąć".

Muchas gracias! :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pon 21:27, 28 Gru 2009 Powrót do góry

Hej, thin ;)
Przeczytałam sobie wczoraj trzeci i czwarty rozdział i doszłam do wniosku, że wypadałoby skomentować. Z wprawy wyszłam, mało czytam, mało komentuję. No ale... No ale dla tak dobrego opowiadania postaram się coś naskrobać.

Hm.. Od czego mogę zacząć.
uwielbiam humor tego opowiadania. Nie jest taki, że leżę pod biurkiem i próbuję wstać, a gdy to zrobię, to padam z powrotem. Nie. Jest po prostu... Cóż. Sytuacje są przedstawiane w taki sposób, że jakiś uśmiech błąka mi się po twarzy. Dajmy na to wilkołaków, Charliego i Sue w lesie. Normalnie każdy zrobiłby pod siebie, ale wyobrażając sobie Charliego, biorącego gałąź (dobrze pamiętam? W nocy czytałam, więc może mi się mylić) na wilkołaka, a potem kolejno przewijające się obrazy, jakby to było, gdyby nią machał na jednego z nich... Po prostu nie da się nie zaśmiać. Lub Charlie główkujący nad tym, ile to jest odrobinka, szczypta. Z Twoim stylem, Twoimi opisami można sobie to świetnie wyobrazić - na przykład Charliego drapiącego się po brodzie i burczącego coś pod nosem w kierunku książki. Naprawdę, to opowiadanie pobudza moją wyobraźnię. I niech mi ktoś powie, jak można nie kochać Charliego, gdy go w ten sposób przedstawiasz! Postać wykreowana jest naprawdę fantastycznie. Zabrakło mi u Meyer skupienia się - choć odrobinkę większego - na Charliem. Z tego, co mogłam wywnioskować, mógł być naprawdę wartościową postacią. Ale co z tego, skoro za niemal każdym razem pokazywany był jako facet w średnim wieku, sączący piwo przed telewizorem, oglądając programy sportowe. Cieszę się, że wybrałaś tę wersję Charliego, którą pokazała nam ekranizacja. Do tego podobają mi się opisy jakby uczuć Charliego, jego myśli (gdyby była to narracja pierwszoosobowa, na pewno niby by były). Np. mam na myśli to: "Komendant Swan przez moment rozważał, czy dla symetrii nie złamać gówniarzowi drugiej nogi, ale się powstrzymał." Tok myślenia Charliego jest... nie wiem. Brak mi słów. Zabawny, fantastyczny?

Mam tylko takie zastrzeżenie.
Charlie wspominał, że chciałby (już od razu mówię - "Zerknijcie no sobie, jak żeście napisali słowo „krawężnik”" - umarłam.) kupić ... Rivens (?) słownik ortograficzny. Wszystko pięknie i ładnie, ale ja się może mylę - w Ameryce też są słowniki ortograficzne? Może tam jest coś wspólnego z wymową a zapisem (bo w sumie się różni, ale zależy jak się patrzy - ich alfabet czyta się inaczej niż nasz), ale jakoś ortografia zawsze wydawała mi się taka polska. No wiesz - rz czy ż, ó czy u. W sumie ciekawa jestem, czy tam jest jakiś odpowiednik.
Aha, w czwartym rozdziale było takie sobie zdanie:
"Zawsze go dziwiło, że w domu ich przyjaciół pierwszym pomieszczeniem, jakie widzi każdy wchodzący było miejsce, gdzie się gotowało obiady"
Zabrakło mi przecinka między 'wchodzący' a 'było'. Myślę, że powinien być. Tylko że czytałam na komórce (ale mbook już usunęłam, tak jednorazowo, bo w ten sposób wieczorami nadrabiam opowiadania ;)) i nie jestem pewna, czy dobrze przepisałam zdanie. W każdym razie z tego, co pamiętam, chyba zabrakło w tym zdaniu któregoś tam przecinka.

Pozdrawiam i życzę weny, mam nadzieję, że humor Ci dopisze i niedługo wstawisz kolejny rozdział ;)
Rath


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pon 21:28, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Pon 21:47, 28 Gru 2009 Powrót do góry

No pewnie, że są słowniki ortograficzne. No dobrze, przeglądałam sobie takowy w Anglii, ale myślę, że do USA też jakiś dotarł. To jest właśnie np. coś takiego [link widoczny dla zalogowanych] - słownik pisowni.
Po ang. "krawężnik" to "kerb", nieraz już widziałam zapis "cerb" (i to już jest błąd, bo zmienia się znaczenie na skrót: CERB = Centralized Emergency Reporting Buraeu <--- sp???).
Amerykanie też muszą się skądś uczyć, jak się coś pisze. ;)

Przecinka istotnie brakuje. Kurde, ile błędów zostawiłam!!! :oops:


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Suhak
Zasłużony



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 136 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: lubelskie

PostWysłany: Wto 12:22, 29 Gru 2009 Powrót do góry

Planowałam coś oryginalnego zamiast komentarza, ale zrezygnowałam.
Ciekawy odcinek, jak zwykle podobało mi się poczucie humoru. Charlie bardzo sympatyczny ze swoim tokiem myślenia. Dobrze, że w tym rozdziale nie było zbyt wiele Amandy, nie przepadam za nią - jak chyba każdy. Cieszę się, że nie ograniczasz się tylko do głównych bohaterów. Styl jak zwykle bezbłędny. Perełką jest moim zdaniem porównanie Leah do matematyki. Podoba mi się, że rozwijasz więź pomiędzy Sue i komendantem Swanem. Nie mam zastrzeżeń. Oby tak dalej!
Uściski -
Suszak.

PS Ciekawe, co tam przeskrobał Sam (lub Leah), że tak się pożarli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Suhak dnia Wto 12:22, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
mloda1337
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem

PostWysłany: Wto 17:34, 29 Gru 2009 Powrót do góry

Przybywam. tuturutututu the powerpuff girls :D
Dziękuję za święta, bo wreszcie mam trochę czasu wolnego i mogę poczytać Mężczyznę od kuchni, zajadając się Toffifee i zastanawiając się kto tak beznadziejnie je zapakował.

Na początek dwa małe zgrzyty

thin w odcinku 2 napisał:

Okoliczne wiewiórki zaczęły mutować, czy co?

Nie powinno być czasem "zaczęły się mutować"??

thin w odcinku 4 napisał:

Randki odbywały się najczęściej w Port Angeles, ale ta ostatnia, feralna, miała miejsce w miejscowym pubie"

miała miejsce w miejscowym :) trochę to nie brzmi.

A teraz coś, co mnie rozwaliło totalnie!

thin w odcinku 4 napisał:

- Już go pan przesłuchał? - zapytała z ciekawością.
- Tak.
- I co?
- Wpadł pod samochód – mruknął Swan.
- To wiem.
- To co głupie pytania zadajesz? - warknął komendant i wymaszerował z sali.


Nienawidzę głupich pytań, więc tym komendant Swan kupił mnie w promocji.

Z rozdziału na rozdział czyta mi się to coraz lepiej. Przestaję kontaktować z rzeczywistością. Podoba mi się to, jak łatwo manipulujesz swoimi bohaterami. Robią to co ty im każesz i nie boisz się, że to zaszkodzi całej sytuacji. W dodatku w większości odzwierciedlają bohaterów Meyer, tyle że bardziej rozbudowanych. Stają się bardziej realni. Naprawdę.
Miło, że wprowadziłaś Amandę Rivers, ale i tak Jessica Stanley jest moją idolką i nie odpuszczę Ci jej. Ona nie może tak po prostu wyjechać z powrotem na studia!
Ta akcja z Leą... daje do myślenia. Z jednej strony zastanawia mnie co się będzie dziać z Samem i w ogóle o co chodzi, ale boję się, żeby to opowiadanie nie stało się żadnym kryminałem o podwójnym dnie, ponieważ dużo by na tym straciło. Muszę liczyć na Twoją wyobraźnie :)
Humor w tym ff... robi mi się milej, ale bardzo mnie to nie śmieszy. Ale chyba o to chodzi, prawda? To nie ma być w końcu parodia??
Muszę przyznać, że "uczłowieczasz" nam starego Swana. Zaczyna mieć ludzkie gesty i jest przy tym bardzo uroczy...

rozdziały na tyle udane, że jestem w stanie uhonorować Cię Toffifee! bo to lubią wszyscy!
[/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 16:28, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Mloda - "się mutować"? Skąd to wzięłaś? O_O
Z tym "miejsce w miejscowym" pogłówkuję, nie mam na razie pomysłu na zmianę.



Troszkę poważniej dzisiaj. Zapis rozmowy wilkołaczej zgodna z zapisem w kanonie.
Pamiętajcie o komentarzach!
A ja wracam do tekstu Athayi...


ODCINEK PIĄTY


„Kanarek” nie ćwierkał już od jakiegoś czasu, więc Sue niemal podskoczyła, kiedy znów się odezwał. Nazwę tę Harry nadał wiele lat temu telefonowi, który wybrała. Był żółty żółcią właściwą tym ptakom, choć dźwięk, który wydawał, mógłby obudzić umarłego. Świdrujący, nieprzyjemny, odzywał się piekielnym echem w czaszce, przyprawiając o ból głowy. Jak to kiedyś kąśliwie zauważyła Sue – dzwonek idealny. Nie dało się go zignorować. Poniekąd miała rację. Ilekroć dzwonił telefon, każdy zrywał się, by go odebrać i przerwać nieprzyjemny dźwięk. Harry nazwał to kiedyś ćwierkaniem - on także potrafił być kąśliwy.
Podniosła niecierpliwie słuchawkę.
- Słucham?
Powitało ją westchnienie ulgi, a potem niepewne:
- Cześć, mama.
„Mama”, nie „mamo”. Seth mówił tak od dziecka i uparcie trzymał się tej formy aż do teraz. Sue podejrzewała, że nawet jako dziewięćdziesięcioletni staruszek będzie tak mówił. Tylko że ona tego już nie sprawdzi – już dawno nie będzie jej na tym świecie. Może to i dobrze?
- Seth! Przyjeżdżasz w końcu?
- Hmm, chyba tak.
Jak to: chyba? Co on miał na myśli? Matka milczała, czekając na wyjaśnienia. Nie doczekała się.
- Leah w domu?
- Wyszła. Jak chcesz z nią pogadać...
- Nie, nie chcę – przerwał jej syn. - W tym rzecz. Rozmowę przez telefon z kochaną siostrzyczką już odbębniłem – wymamrotał.
- Słuchaj. Leah... Leah nie czuje się ostatnio najlepiej. Jest ciągle wściekła...
- A to ci niespodzianka – wtrącił Seth.
- Pogryzła się z Samem.
- Normalka – skomentował; Sue usłyszała w jego głosie złość.
- Masz to rozumieć dosłownie – powiedziała w końcu.
Zapadło długie milczenie. Zastanawiała się, czy jej syn wciąż tam jest, ale kiedy już miała o to spytać, odezwał się.
- Czy jej już kompletnie odbiło?!
- Boże, Seth, nawet nie wiem, o co poszło.
- Kiedy to się stało?
Sue powiedziała, że kilka dni wcześniej. Pokrótce opowiedziała też o interwencji komendanta Swana w samych skarpetkach i z gałęzią w ręku. Na wspomnienie tej sceny uśmiechnęła się pod nosem. Krew czy nie, ta część historii była całkiem zabawna.
Seth najwyraźniej podzielał jej zdanie, gdyż wybuchnął śmiechem.
- Jak rany, chciałbym zobaczyć Charliego, jak rachuje Samowi kości tym kijem!
Sue powstrzymała się od powiedzenia: „Ja też”.
- Mama, obawiam się, że to trochę moja wina...
Pani Clearwater otworzyła usta ze zdziwienia i przez jakiś czas Seth musiał poczekać, aż coś powie.
- Mama? Ej, jesteś tam?
- Jestem. Jak to: twoja wina?
I Seth opowiedział o wcześniejszym telefonie, który odebrała jego siostra.

Seth męczył się na studiach. Pokój w akademiku był mały, stanowczo zbyt mały jak na rozmiary Indianina. Jego współlokator, dla odmiany niskie chucherko z wielkimi okularami, stanowił chodzące zaprzeczenie definicji przeciętnego kujona. Jego wygląd sugerował, że oto ma się do czynienia z geniuszem fizyki albo przyszłym laureatem nagrody Nobla w dziedzinie chemii. Jednak w przyszłości nic takiego mu nie groziło. Wbrew swym okularom i nobliwej buzi wzorowego ucznia, bardziej niż studia interesowały go dziewczyny i imprezy. Najgorsze, że organizowane w akademiku.
Seth uważał, że skoro uległ pokusie studiowania, to mógł się choć trochę pouczyć. Rzecz jasna żałował swojego zapału już w listopadzie, ale uparł się. Tym bardziej, że wredny matematyk nie dał mu nawet cienia szansy w trakcie sesji i przez niego musiał przerabiać cały rok jeszcze raz. Nie tylko jeden przedmiot – wszystko. Od A do Z, szlag by to trafił. Okres, kiedy wyklinał na wrednego profesora, już minął. Teraz tylko z wściekłością wertował podręczniki, by po raz drugi nie dać wrogowi satysfakcji i konsekwentnie przygotowywał się do każdego kolokwium, jakie tylko napatoczyło się po drodze.
Przeszkadzało mu jednak, że podrywacz Dick uparcie hałasował. Przeszkadzało mu też, że w pobliżu nie było żadnego lasu, w którym mógłby trochę poganiać, by poczuć wiatr w uszach. Zwykły jogging mu nie wystarczał. Poza tym i tak musiał zwalniać, by nie zwracać na siebie uwagi przechodniów, a to z kolei prowadziło do frustracji.
Tęsknił za Forks. Za tą, jak to ujął kiedyś Dick, „małą dziurą, w której nic się nie dzieje”. Tak. Nic się tam nie działo. I na tym polegał cały urok tego miejsca. Gdyby chociaż w pobliżu miasta był jakiś rezerwat Indian, mógłby się co jakiś czas wybrać kilka kilometrów dalej i wkroczyć na ich teren. Byłby o wiele mniejszy problem, gdyby któryś go zobaczył w wilczej postaci niż otaczające go blade (głównie) twarze. Niestety, ani rezerwatu, ani przesiąkniętych legendami Indian nie było.
Dlatego zadzwonił do domu, by chociaż posłuchać Sue. Tylko że odebrała Leah. Też dobrze. Jego matka była u Charliego, do czego powoli zaczynał się przyzwyczajać.
Rozmowa z siostrą nastroiła go pozytywnie i wtedy popełnił fatalny w skutkach błąd. Przyznał się do czegoś, do czego na razie nie powinien się był przyznawać. Z maślanym uśmiechem rozlanym na twarzy powiedział:
- Wiesz, siostra? Poznałem świetną dziewczynę...
Uroczą, drobną blondynkę z dołeczkami w policzkach. Nosiła powyciągane swetry, włosy wiązała w kucyk i studiowała psychologię. Była od niego starsza o dwa lata, ale kto by się przejmował drobiazgami?
Odpowiedzią była cisza w słuchawce, a potem jęk:
- No nie... Ty też?
- Oj, Leah, przestań. Nie wpoiłem się. Becky jest świetna, bardzo ładna. Spotykamy się w weekendy. Kurczę, chyba się zakoch...
- OSZALAŁEŚ?! - przerwał mu wrzask siostry.
- Ej, no co ty... Przecież...
- A jak się wpoisz w kogoś innego? Pomyślałeś o tym, głupku jeden?!
- Oj, daj spokój, Leah! – zaprotestował. - Mam zrezygnować z wszystkiego tylko dlatego, że mogę się wpoić? Nie mam zadatków na mnicha.
- Nie pamiętasz, co się stało z Samem i ze mną? Chciałbyś, by to samo przytrafiło się tej twojej całej Becky?
- Odpuść sobie złośliwości, dobra? - zdenerwował się Seth. - A co, jeśli się nie wpoję? Do końca życia mam wszystkiego żałować? Rozumiem, że cię ugryzło w zad wpojenie Sama, ale to jeszcze nie znaczy, że...
- Nie będziesz miał wyjścia, kiedy się wpoisz! Pamiętaj, co mówią legendy! - przerwała mu Leah.
- JEŚLI się wpoję! - warknął Seth. - Legendy też mówią, że to bardzo rzadkie zjawisko.
- Cóż, życie pokazało, że nie aż tak rzadkie – odparła. Głos jej drżał.
Seth wziął kilka wdechów na uspokojenie. Kłótnia z Leah była mu równie potrzebna, jak rybie rower.
- Życie pokazało też, że kobieta może być wilkiem – przypomniał jej. - A o tym legendy jakoś milczą.
Na to Leah nie miała już innej odpowiedzi, jak tylko nacisk, by Seth przerwał znajomość. Jej brat nie chciał się na to zgodzić. Ostatecznie pokłócili się tak, że można tylko dziękować Bogu, iż dzieliły ich kilometry telefonicznego drutu. W przeciwnym razie wybuchłaby wojna na skalę secesyjnej, a na to Stany Zjednoczone prawdopodobnie nie miały ochoty.
Kłótnia zakończyła się trzaskiem odkładanej słuchawki, zanim Seth zdążył nazwać siostrę zapchloną kundlicą.


O konsekwencjach dowiedział się od matki. Znając siostrę, pognała w las pobiegać, zawędrowała na teren Sama i tam doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań. Co dokładnie powiedziała swojemu byłemu facetowi, Seth nawet nie chciał wiedzieć. Ale jak znał Sama, Leah musiała słownie wleźć na Emily, bo tylko wtedy alfa rzuciłby się na nią z kłami i pazurami, przetrzepał jej futro, a potem pogonił wilczycę aż do domu. Sytuacja zrobiła się nieprzyjemna i Seth postanowił, że jak tylko dorwie Leę, to w sprzyjających okolicznościach natrze jej uszu. Ostatecznie, co ona sobie wyobrażała? Jemu prawi kazania o wpojeniu i moralności, a sama awanturuje się po lesie i prowokuje zażarte bójki. Świetnie! Nie ma to jak świąteczna wymiana zdań między sforami!
Seth zatęsknił za Jacobem. Przydałby się w Forks, by nagadać Lei do słuchu. Albo mógłby raz jeden wydać rozkaz, po którym Leah dałaby radę tylko zapiszczeć. W końcu jest alfą czy nie jest?
A może dać mu znać...? Tylko jak? Przecież tutaj się nie zamieni w wilka! Mógłby zadzwonić do Edwarda, ale nie chciał w to mieszać Cullenów.
Clearwater doszedł do wniosku, że najwyższy czas spakować plecak i pojechać na święta do Forks.

Do granicy rezerwatu dojechał stopem. Pomachał kierowcy na pożegnanie i wkroczył między gęsto rosnące drzewa. Kiedy całkowicie zasłoniły drogę za jego plecami, puścił się biegiem. Wreszcie pełnym! Bez hamowania! Nie mógł się doczekać, aż atmosfera lasu całkowicie go ogarnie, aż przesiąknie jego zapachem.
Rozczulił go widok chatki i przytulonej doń przybudówki. Seth wpatrywał się w swój dom niczym Galahad w świętego Graala. Stęsknił się, choć nie wiedział, że aż tak. Tylko w La Push czuł się tak naprawdę sobą. Tutaj, gdzie znał każde drzewo, każdy nawet najmniejszy krzaczek. Nie wiedział, jak to załatwi z Becky. Prawdopodobnie nigdy nie będzie jej mógł powiedzieć, kim jest. Ale nic nie stało na przeszkodzie, by przywieźć ją do rezerwatu i pokazać swoje miejsce na ziemi. Przecież do tego nie musiał zamieniać się w wilka.
Dopadł drzwi i otworzył je z rozmachem. Nim wkroczył do środka, z głębi domu doszedł go poirytowany głos Sue:
- Seth, wiem, że to ty. Spróbuj trzasnąć drzwiami, a dostaniesz po łbie!
Zamknął zatem za sobą najciszej jak się dało. Zrzucił buty, obok nich położył plecak i poszedł do kuchni.
- Cześć, mama!
Niewysokie ciało Sue Clearwater zginęło w uścisku jej wielkiego syna. Musiała go klepnąć
w plecy, by ją puścił.
- Co tam pichcisz? - zainteresował się Seth, zaglądając do garnka.
- Sio! - Sue zamachnęła się drewnianą łyżką na swojego syna. Chłopak odskoczył i z rozbawieniem przyjrzał matce.
- Dużo ostatnio przebywasz z Charlie'm, co?
- Idź się przebrać – prychnęła kobieta. Seth uśmiechnął się wymownie, ale posłusznie poszedł po plecak, a potem do swojego pokoju. Zza drzwi krzyknął jeszcze:
- A gdzie Leah?
- Diabli ją wiedzą – wymamrotała Sue pod nosem, ale głośniej rzuciła – Biega pewnie po lesie. Jest już cała i zdrowa.
- To w końcu wilczyca – odparł Seth, wchodząc do kuchni w dżinsach i zielonej koszulce z reniferem, nonszalancko siedzącym na fotelu i stojącą obok seksowną blondynką, która gładziła go po rogach. - Wszystko goi się na niej jak na psie. Zmiennokształtność ma swoje zalety.
- Hmpf! - brzmiał komentarz jego matki. - Hmm, a właściwie to co ty tu robisz? - zmieniła temat Sue.
Seth wbił w nią wzrok pełen niedowierzania.
- No... jak to co? Na święta przyjechałem, no nie?
- Tak, ale jak się tu dostałeś? Chyba tu nie biegłeś?
- Aj, mama, nie panikuj. Złapałem stopa.
- Złapałeś... stopa?
Sue przyjrzała się swojemu synowi najobiektywniej, jak tylko mogła. Cała jego sylwetka zdawała się wypełniać kuchnię. Wielki, ostrzyżony na jeża Indianin ubrany w workowate spodnie (no, teraz dżinsy, ale podróżował w czymś bezkształtnym w kolorze khaki), z plecakiem na ramieniu. Nie, ona by takiego pasażera nie wzięła do samochodu. Wręcz by przyspieszyła, gdyby usiłował ją zatrzymać.
- No, trochę miałem z tym kłopotu. - Seth podrapał się w kark z zakłopotaniem. - Ale jednemu gościowi stanąłem na drodze, to się musiał zatrzymać. A jaki grzeczny był! Słowa nie wydusił, chyba że go o coś zapytałem.
Sue przymknęła oczy.
- Mój syn straszy ludzi... - wymamrotała.
- Ej, sfora ma za zadanie ich bronić, a nie bawić. Powinniśmy wyglądać groźnie. Nie przejmuj się. Po jakiejś godzinie facet się wyluzował. Przecież nic mu nie chciałem zrobić. To sobie pogadaliśmy. I nawet mi odmachał na pożegnanie. Nie było źle.
- Seth, przecież miałeś pieniądze. Mogłeś przyjechać autobusem.
- Nienawidzę autobusów. Niewygodne siedzenia, ciasno i zawsze siądzie obok mnie jakiś facet bekający po hamburgerach. A skoro mowa o jedzeniu... Co tam masz w tych garnkach? Pachnie obłędnie, a ja głodny jestem. - Seth najwyraźniej uznał rozmowę za skończoną.
Sue kazała synowi usiąść przy stole. Wyciągnęła z szafki talerz i nałożyła mu porcję gorącego gulaszu.
- Mmm! - usłyszała, kiedy postawiła jedzenie przed synem.

Seth długo czekał. Od świtu siedział w lesie i nasłuchiwał. Wybiegał się tak, że czuł każdy mięsień. Na dobrą sprawę mógłby dłużej, łapy go nie bolały ze zmęczenia, po prostu nareszcie mógł powiedzieć, że żyje. Podrapał się za uchem. Czekał.
Lei nie było. Minęli się w domu i nie zamienili ze sobą słowa poza zwykłym „cześć”. Chłopak uważał, że jego siostrze też przydałby się wyjazd na studia – zmieniłaby otoczenie, nie oglądałaby codziennie Sama i może wszystko jakoś by się ułożyło. Ale ona nie chciała. I diabli ją wiedzą, dlaczego. Ale Seth nie rozumiał kobiet. Podobały mu się, ale wgląd w ich psychikę go przerastał.
Leah nie zmieniała się w wilka, co go dosyć cieszyło. Nie miał ochoty mieć z nią teraz łączności, bo wszystko mogłaby popsuć. Nie, chciał załatwić sprawę tak, jak wymyślił, skoro siostra nie posłucha jego. Bo ona jest betą, psia mać! No to posłucha alfy. I oby po raz ostatni trzeba ją było ustawiać do pionu.
No, Jake... gdzie jesteś?
Potruchtał w gęstwinie krzaków. Lubił, gdy gałązki drapały go po grzbiecie. Czasami się w nich tarzał, by poczuć to na całym ciele.
Jacob! Cholera zmień się, no!
Wzywałeś?
Seth wyprostował łapy.
No, wreszcie! Co ty tam robisz?
To, co zwykle.
Rozumiem, niańczysz półwampiry. Jak Nessie?
Rośnie.
Pokaż! O, chłopie. Spora już jest!
Tak się nie mówi o damie, Seth.
Skoro mówimy o damach. Moja kochana siostrunia...
Byłeś przy damach, Seth.
Przymknij się na chwilę, dobrze? Muszę ci to i owo pokazać.
Dobra, dawaj. Co Leah nawywijała TYM razem?

Wieczorem Charlie się poddał. Pralka miętoliła skarpetki (i mnóstwo innych rzeczy) już trzeci raz z rzędu. Brąz błotny zmienił się na brąz kawy z mlekiem i dalej nie ruszał. Za to na piętach porobiły się wielkie dziury.
- Cholera, moja ulubiona para – mruknął pod nosem. Lubił te skarpetki. Miały dodatkowe ściągacze na śródstopiu i powyżej kostki, co chroniło przed przesuwaniem. W dodatku były ciepłe i przyjemne w dotyku.
- No i lipa.
Poszedł do kuchni, wyrzucił je do kubła na śmieci, wrócił do łazienki, rozwiesił na sznurze nad wanną pranie i wreszcie poczłapał do pokoju. Na święta kupi sobie skarpetki. Dużo skarpetek. Wszystkie ze ściągaczami i innymi bajerami, które lubił.
Włączył telewizor, w którym jakaś apetyczna brunetka oblizywała palce po tym, jak przygotowała babeczki. Charliego zamurowało. Dawno nie widział czegoś równie erotycznego, jak ta kobieta w czerwonej bluzce i fartuszku w zieloną kratkę. Uśmiechała się, mówiła z angielskim akcentem i... zjadała muffinkę z malinami w taki sposób, że komendant Swan zaczął przełykać głośno ślinę. Na wszelki wypadek wyłączył odbiornik i w tym momencie usłyszał ciche pukanie do drzwi. Nie frontowych, do tych na tyłach. Zaniepokoił się. Kto o tej porze mógłby składać mu wizytę? I to skradać się do tylnych drzwi? Od strony lasu...? Sue?
Charlie pospieszył, by otworzyć. Kiedy w końcu to zrobił najpierw westchnął ze zdziwienia, a potem uśmiechnął się szeroko.
- Bella!
- Cześć, tato.
Zza dziewczyny wychynął wielki wilk. Usiadł, otworzył paszczę i wystawił język w lewą stronę.
- No nie... ten bydlak nie wejdzie.
- I tak nie zmieściłby się w drzwiach – odparła wampirzyca. - Mógłbyś dać Jacobowi jakieś spodnie? Wyparzył z domu, jakby go goniły piekielne ogary, nie wziął niczego ze sobą.
Charlie odsunął się, by zrobić córce przejście. Popatrzył na wilkołaka.
- Daj mi chwilę. Staraj się nie rzucać w oczy...
- Tato, na tyłach nikt go nie zobaczy – przypomniała mu Bella. - Najwyżej jakieś leśne zwierzątka.
Charlie mruknął coś niezrozumiałego i poszedł do swojego pokoju po dresowe spodnie, które mógłby ewentualnie poświęcić. Wrócił z nimi po chwili i podał je wilkołakowi do pyska, mówiąc, że nie ma niczego w rozmiarze Indianina. Jacob warknął w nogawkę. Komendant Swan miał nadzieję, że to było wilcze „dziękuję”.
- Jake? - odezwała się Bella. Wilk spojrzał na nią. Charlie dałby sobie rękę uciąć, że z najwyższym rozbawieniem. - Nie zachowuj się jak pies. I tak nikt nie uwierzy, że jesteś owczarkiem niemieckim.
- Jeśli powiesz, że to krzyżówka z grizzly, to może ktoś się złapie – mruknął ojciec wampirzycy.
Jacob oddalił się truchtem i zniknął między drzewami. Patrzyli za nim do momentu, aż znów się pojawił, tym razem jako człowiek. Przybiegł do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Cześć, Charlie – powiedział, wchodząc do domu.
Komendant Swan doszedł do wniosku, że do środka naleciało już wystarczająco zimnego powietrza i z przyjemnością zamknął drzwi.
- W życiu bym nie pomyślał, że nie będę mógł się zmieścić w drzwiach. Zawsze mi się wydawało, że to taka przenośnia. Mit dla grubych osób albo coś.
- Jako przedstawiciel ożywionych mitów powinieneś wziąć pod uwagę całą resztę – powiedział Charlie, prowadząc gości do pokoju.
- Dobrze, będę uważał na gnomy, upiory i ghule – odparł Jacob, siadając na kanapie.

c.d.n.

Zapomniałam zadać zagadkę - kogo oglądał Charlie? ;)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Nie 19:15, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 17:37, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Och, nowy rozdział.... yeah!
Pierwsza jestem !!!
Jak zwykle, czytam "z zapartym tchem". I nagle... zauważyłam, że mylą mi się bohaterowie "Mężczyzny" i "Uwikłanych". A to dopiero! Dobrze, że twoje opowiadanie jest humorystyczne, bo bym się pogubiła, co się w którym wcześniej zdarzyło...
A jeśli chodzi o humor - to ci super wychodzi, thin. Taki lekki humor obyczajowy, z klasą. Trochę mi to przypomina taki serial, który kiedyś był - Przystanek Alaska, jeśli nie obrazi cię to porównanie.
Jak mogłabym jeszcze pochwalić tę twoją historię? Czytam ją z wielką przyjemnością. A niektóre sformuowania uwielbiam.
Cytat:
Kłótnia zakończyła się trzaskiem odkładanej słuchawki, zanim Seth zdążył nazwać siostrę zapchloną kundlicą.

I od razu się śmieję.
Cytat:
Nie ma to jak świąteczna wymiana zdań między sforami!

To też mi się podoba.
Cytat:
Seth nie rozumiał kobiet. Podobały mu się, ale wgląd w ich psychikę go przerastał.

No cóż, wielu przerasta ;)
Scena, gdy Seth opowiada, jak jechał stopem - prześwietna.
Cytat:
Skoro mówimy o damach. Moja kochana siostrunia...
Byłeś przy damach, Seth.

Kolejna "perełka"
Przyszło mi do głowy, że gdyby nie Sue, to Charlie pewnie nie zwróciłby uwagi na seksowną brunetkę w TV. Chyba obudziła w nim mężczyznę.
Szkoda, że odwiedziny, ledwo się zaczęły, już się skończyły. A Edek gdzie?Buuuuu
Trochę bełkot ten mój komentarz, wiem.Skupiam sie na treści, bo ja na prawdę nie wiem już, jak cię chwalić. Uwielbiam twój styl. Uwielbiam ciepło tego opowiadanie i wspaniałe postacie.
A teraz błędy i wątpliwości:
Cytat:
Sue podejrzewała, że nawet jako dziewięćdziesięcioletni staruszek by tak mówił.

Jakoś mi to niezgrabnie wygląda. A nie lepiej: "Sue podejrzewała, że nawet jako dziewięćdziesięcioletni staruszek będzie tak mówił."
Cytat:
Na wspomnienie uśmiechnęła się pod nosem.

A nie "Na to wspomnienie uśmiechnęła się pod nosem"?
Cytat:
- Jak rany, chciałbym zobaczyć Charliego, jak rachuje Samowi grzbiet tym kijem!

Rachować to można kości, a nie grzbiet. Bo to znaczy "policzyć" kości.
Cytat:
Tym bardziej, że wredny matematyk nie dał mu nawet cienia szansy na sesji

Chyba "w czasie sesji", bo chodzi o sesję egzaminacyjną prawda? A nie posiedzenie?
Cytat:
Oj, Leah, przestań. Nie wpoiłem się.
i parę linijek ponizej:
Cytat:
- Oj, Leah, przestań – zaprotestował.

Może tak zmienić jedno "oj, przestań" na "daj spokój"?
Cytat:
Kłótnia z Leah była mu równie potrzebna, jak rybie rower.

Przecinek zbędny.
Cytat:
Na to Leah nie miała już innej odpowiedzi, jak tylko nacisk, by Seth przerwał znajomość.

Tu chyba też, tzn. ten przed "jak", bo nie ma tam orzeczenia.
Cytat:
Prawdopodobnie nigdy nie będzie jej mógł powiedzieć, kim był.

kim jest. Mowa zależna.
Cytat:
Zamknął zatem za sobą najciszej jak się dało.

Zabrakło mi "je". Czepiam się, wiem.
Przy wymianie myśli z Jacobem, przydałoby się jednak jakieś oddzielenie. Na przykład kursywą. Ale to moje, subiektywne wrażenie.
Z ukłonami i pozdrowieniami,
Dzwoneczek


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 17:39, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Athaya
Zły wampir



Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z przed ekranu komputera oczywiście

PostWysłany: Nie 17:47, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
A ja wracam do tekstu Athayi...

Tak tak bo biedna już nie może wysiedzieć z tego napięcia wywołanego oczekiwaniem...

Część... Hm.

Moment rozmowy między Leą, a Sethem przywiódł mi na myśl wcześniejszy związek dziewczyny z Samem. Biedna dziewczyna brnie w swoich uczuciach... Znam to z autopsji i wiem, że diabelnie trudno się podnieść po takim ciosie. Dodać do tego nagłe w pojenie Sama to już w ogóle kaplica. Nieustająco żal mi dziewczyny i pałam nadzieją, że najdzie się dla niej jakiś silny nieco butny Indianin, który tak zawojuje jej serce, że wreszcie będzie szczęśliwa 8)

Seth - Aaaah jak ja lubię tego chłopaka! Taki w sumie nieskomplikowany i wesoły. Dobrze, że kogoś sobie znalazł i jeszcze lepiej, że wreszcie miał szansę się wyszaleć w lesie :lol: Aż miło się o nim czyta! A im go więcej tym lepiej :D

Charlie - Wydaje się, że wreszcie pogodził się z nową naturą swojej córki i przede wszystkim Jacoba. A może to frustracje innego rodzaju tudzież osoba Sue nieco stępiła jego zmysły hm? Oj ciężko faceta rozgryźć :roll:

No i oczywiście te wszystkie żarciki jak zwykle powaliły mnie z nóg! Nie mogę się doczekać ciągu dalszego, bo bardzo mi się twoja historia podoba :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Nie 18:13, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Dzwoneczku, muchas gracias za wypisanie błędów, większość poprawiłam. Przecinków nie - rozdziela się przecinkami porównania, jeśli są rozbudowane. Czekaj, jak to ująć? Jeśli jest w zdaniu: tak... jak... To przecinek się stawia.
Odnośnie "Zamknąć za sobą" - nie potrzebne tam "je". Wiadomo, że chodzi o drzwi, a ja piszę ten tekst niezupełnie serio, trochę kolokwialnie, dlatego pozwalam sobie skorzystać z wyrażenia "zamknij za sobą" w wersji narracyjnej.
Buziaczki!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Nie 19:03, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Cytat:
Hmpf! - brzmiał komentarz jego matki
no coś ciekawszego, zawsze jest jakiś "hmm , mhm , umm , eee" ale Hmpf jeszcze nie słyszałam ;p

Cytat:
Na święta kupi sobie skarpetki. Dużo skarpetek. Wszystkie ze ściągaczami i innymi bajerami, które lubił.
to jest typowy Charlie, ciepło mi się robi na sercu jak czytam jego przemyślenia.

Cytat:
Włączył telewizor, w którym jakaś apetyczna brunetka oblizywała palce po tym, jak przygotowała babeczki. Charliego zamurowało. Dawno nie widział czegoś równie erotycznego, jak ta kobieta w czerwonej bluzce i fartuszku w zieloną kratkę
mam co do tego dalsze 'imaginacje' , Charlie podświadomie wyobraża sobie Sue , czuje pociąg to kochanych mamusiek pieczących ciasta.

Cytat:
Jacob warknął w nogawkę
a potem , że niby to "dziękuje". Wyobraźnia płata mi figle i miałam to przed oczyma , nie - nie mogę. ;p

Podobała mi się wymiana zdań między Charliem a Bellą oraz Charliem i Jacobem , śmieszna ze szczyptą ironii. Po prostu co minutę wypływał mi na twarzy gigantyczny uśmiech. Teraz, ogólnie podsumowując nadal nie do końca rozumiem co kierowało Sue. Mam nadzieje , że to się jakoś wyjaśni. Przyznam się, że najbardziej ucieszył mnie powrót Belli i Jake , może będzie okazja do spotkania z Sethem ;p Ciekawi mnie co stanie się w dalszej części tego wieczoru w domu Swanów. (albo już , samego Swana. ) Świetny rozdział , perfekcyjnie. Dziękuje i pozdrawiam, Uskrzydlona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Nie 19:03, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 20:01, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Oto nadszedł czas na betę marnotrawną, która czasem bywa również rozkojarzona i ślepa, ale za to przywiązana do opowiadań thin i zawstydzona, że zaniedbała komentowanie. Przecież wena musi coś jeść, prawda?

Do rzeczy. Na wiele spraw z kanonu patrzymy podobnie, więc nie dziwię się, że MOK traktuję bardzo osobiście. Łatwo mi wyczuć Charliego, Sue, Setha, a nawet Leę. Niby wszystko jest inaczej niż w Uwikłanych, ale jednak część ścieżek jest naprawdę swojskich.

MOK to taka fandomowa iskierka. Odskocznia od zalewu EdwardoBellą i tak uwielbianym AH. Kocham Cię za te wilki, za warczenie i za humor Charliego i za Nigerię, bo ja też czasem boję się oglądać jej program. Jedzenie to moja pasja, a ona... No sama wiesz. Kiedy na nią patrzę, mogłabym jeść i konsumować bez końca.

W zasadzie żałuję, że nie ma już całości. Mogłabym zobaczyć, co zrobisz jeszcze z Leą, Sethem i to, jak mocno zwiążesz ze sobą komendanta i Sue. Z drugiej strony, gdy MOK będzie już w bibliotece, czegoś w Kąciku zabraknie.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 20:22, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Angels napisała:
Cytat:
Na wiele spraw z kanonu patrzymy podobnie,(...)Niby wszystko jest inaczej niż w Uwikłanych, ale jednak część ścieżek jest naprawdę swojskich.

No właśnie. I zaczęło mi się mylić. Szczególnie myli mi się Leah. I Jacob. Jak by nie ten paring Seth-Embry w "Uwikłanych", to myliłby mi się również Seth. Ja oczywiście nie śmiem nawet sugerować, jakimi ścieżkami ma podążać ta historia, ale ze względu na powyższe, wolałabym, żeby pozostawała bliżej Charliego i relacji Charlie-Sue niż sfory. Bo inaczej te opowiadania będą dość blisko siebie leżały. Choć oczywiście to jest humorystyczne, tamto poważne.
Cytat:
gdy MOK będzie już w bibliotece, czegoś w Kąciku zabraknie.

Niewątpliwie. Ale już thin na pewno coś wymyśli, byśmy nie płakały... :wink:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dzwoneczek dnia Nie 20:48, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 20:30, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Dzwoneczek, myślę, że taki los opowiadań kanonicznych, że na swój sposób są podobne. Choćbym się skichała, nie mogę nagle zapomnieć o ojcu Belli ani o jego sugerowanej relacji z Sue. Z Setha też trudno zrobić innego człowieka. Ja już się zamartwiam punktami wspólnymi, ale wszystkiego nagle nie odkręcę, bo już jestem blisko końca. Wzdych.

Tak, ja się zawsze przejmuję na wyrost. Wiem. Teraz to wszystko wina kuota.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Nie 20:31, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 20:53, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu złapałam się na tym, że zastanawiam się, która to Leah chciała wyjechać, który to Jacob był w tak bliskiej relacji z Leah, że zaczęłam się zastanawiać, czy z tym wpojeniem to naprawdę jest tak nieodwołalnie i który to Seth mailował z Edwardem, pozostając z nim w bardzo bliskim kontakcie.
Och, niewątpliwie już niewiele zmienisz, jak jesteś blisko końca. Ale thin jeszcze może, być może. :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 21:10, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Szczerze powiem, że nie wiem, czy jest potrzeba - całościowo te teksty będą zupełnie różne, ale mam nadzieję, że thin też się wypowie, żeby nie robić zamieszania, bo może to tylko jednostkowe wrażenie.

Inna sprawa, że ja po jakimś czasie siedzenia w fandomie przestałam rozróżniać, co szczegółowo działo się w książce, a co nie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 21:41, 03 Sty 2010 Powrót do góry

Napisałaś mi wczoraj, że MOK się zbliża, ale nie spodziewałam się, że aż w takim tempie :lol: Tylko nie myśl, że ja narzekam! W żadnym wypadku. Ja bardzo się cieszę, że nowy rozdział już się pojawił. Wielkie dzięki Ci za to! :*


Spodobało mi się nazwanie telefonu "kanarkiem", no i ta cała wstawka, gdzie było wspomnienie o Harrym odnośnie telefonu, dzwonka itd. Jakoś mnie to za serce ujęło. Pewnie dlatego, że Harry nie żyje i te wspominki Sue jakoś tak dziwnie na mnie wpłynęły, że mnie aż serduszko zabolało. Ale w takim dobrym sensie rzec można.
Rozmowa telefoniczna Setha i Sue też mi się podobała. Też uśmiechnęłam się, tak samo jak Sue na wspomnienie interwencji Charliego w samych skarpetkach z gałęzią w dłoni :lol:
No i potem ta rozmowa Setha i Leah. Masakra. Seth jest przeuroczy, ale Leah też się nie dziwię w pewnym sensie. Wpojenie Sama sprawiło, że cierpiała i chciała oszczędzić tego wybrance Setha, gdyby ten się wpoił w kogoś innego. Kłótnia musiała być potworna skoro Stany Zjednoczone wolałyby jej uniknąć, jeśli by wtedy byli blisko siebie :lol:
I tak oto wiemy czemu Leah i Sam się tak pogryźli w lesie...
Muszę przyznać, że gdy Seth wrócił do domu, wbiegł w las i tak się z tego cieszył, to aż mi się ciepło na sercu zrobiło :) Kurcze, musiał naprawdę tęsknić...
Uśmiechnęłam się bardzo, gdy to przeczytałam:

Cytat:
Dopadł drzwi i otworzył je z rozmachem. Nim wkroczył do środka, z głębi domu doszedł go poirytowany głos Sue:
- Seth, wiem, że to ty. Spróbuj trzasnąć drzwiami, a dostaniesz po łbie!
Zamknął zatem za sobą najciszej jak się dało. Zrzucił buty, obok nich położył plecak i poszedł do kuchni.


Urocze :)

A to:

Cytat:
- To w końcu wilczyca – odparł Seth, wchodząc do kuchni w dżinsach i [b]zielonej koszulce z reniferem, nonszalancko siedzącym na fotelu i stojącą obok seksowną blondynką, która gładziła go po rogach.
- Wszystko goi się na niej jak na psie. Zmiennokształtność ma swoje zalety.[/quote]

mnie rozwaliło :lol: Widziałaś gdzieś taką koszulkę? Czy sama wymyśliłaś to? :lol:

Roześmiałam się, gdy czytałam o tym jak Seth łapał stopa :lol: Myślałam, że klawiaturę zapluję, serio :lol: Ja bym go tam przygarnęła do auta... Tiaa, jasne :D
Jacob! Jacob! Jacob! Pojawił się Jacob! Dziękuję, thin. Dziękuję :*
Już myślałam, że w tej części nie pojawi się Charlie, ale na szczęście się myliłam. Jego zmagania z pralką i rozmyślania odnośnie skarpetek mnie urzekły. I to jak postanowił kupić sobie na święta skarpetki z bajerami :lol:
A potem jego reakcja na gotującą kobietę w telewizji :lol:
Super, że pojawiła się Bella z wilkiem.
Kolejny tekst, dzięki któremu szeroko się uśmiechnęłam:

Cytat:
- Jake? - odezwała się Bella. Wilk spojrzał na nią. Charlie dałby sobie rękę uciąć, że z najwyższym rozbawieniem. - Nie zachowuj się jak pies. I tak nikt nie uwierzy, że jesteś owczarkiem niemieckim.
- Jeśli powiesz, że to krzyżówka z grizzly, to może ktoś się złapie – mruknął ojciec wampirzycy.


Boskie :D

Bardzo dobry rozdział. Podobał mi się niezwykle. Cały dzień chodziłam naburmuszona przez to, że jutro trzeba iść do szkoły, ale dzięki Tobie już mi lepiej :) Kurcze, mi naprawdę strasznie głupio tak Cię ciągle chwalić. Nie potrafię się do niczego przeczepić... A właściwie... Nie jest mi głupio. Nie jest i koniec <Zuzolek tupie nóżką o podłogę> Ciebie trzeba chwalić, bo piszesz znakomicie i koniec. Jesteś boska, thin. Naprawdę.
Czekam na kolejny rozdział. Czuję, że będzie super :*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Nie 21:42, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pon 13:06, 04 Sty 2010 Powrót do góry

Spod osłony nocy na skraju lasu wyłania się rudy zwierz. Ostrożnie stawia kroki i podchodzi do tylnych drzwi domu komendanta Swana. Naciska na klamkę i z ulgą stwierdza, że właściciel zapomniał zamknąć drzwi na klucz. Wchodzi i po omacku szuka włącznika światła. Kuchnia rozświetla się w blasku żarówki nieśmiało zwisającej z sufitu. Zwierz siada przy stole i po cichu stawia na nim butelkę czerwonego wina. Bierze głęboki oddech i zaczyna mówić:

Thinny! Nawet nie ma pojęcia, jak ja się bałam w końcu zabrać za to opowiadanie. Oczywiście, pierwszą jego część miałam już za sobą, ale czułam taką wewnętrzną blokadę. A co jeżeli mi się nie spodoba, zmienię zdanie o pisarstwie tejże autorki, znienawidzę ją, umrę, zgubię skarpetki i skończą się zapasy budyniu?! Wszystko nieprawda! Jak już kiedyś mówiłam, w firmę wierzyć trzeba…
Zatem, przy dźwiękach Angelene, z głębokim przekonaniem i dumą w głosie oświadczam – THIN, JESTEŚ BOSKA!

Każda część tego opowiadania, najmniejsze słowo, jest przemyślane i owiane niesamowitą magią, której można się spodziewać tylko po Tobie. Dostosowujesz język do sytuacji, bawisz się literami, są w Twoich palcach plastyczne i można by pomyśleć, że po prostu siadasz i piszesz wszystko na jednym oddechu, z pełnym przekonaniem o świetności tego, co robisz. Charlie jest facetem w pełnym tego słowa znaczeniu. To świetny chłop z duszą na ramieniu i sercem przepełnionym naturalnymi wątpliwościami, podszytymi subtelnym smutkiem i nieśmiałością. Wydobywasz jego niedoskonałości, ale nie starasz się go zniszczyć, wręcz przeciwnie – pokazujesz, że każda wada dodaje mu uroku i czyni go kimś wyjątkowym, jedną taką osobą w całej sadze. On ma charakter, jest indywidualnością. Chociaż pewne zachowania są całkowicie przewidywalne, nie jest to przewidywalność trywialna, płaska, można w niej znaleźć głębię, pewien urok i nieśmiały uśmiech dojrzałego, samotnego mężczyzny. Nieświadomość, z jaką zadurza się w Sue jest tak słodko naiwna i naturalna, a w Twoim wykonaniu – osobliwa, że czytelnik nie może się rozstać z głównym bohaterem, kiedy widzi te trzy smutne literki c.d.n.. Nie parodiujesz tej postaci, żeby przyprawić wszystkich o ból brzucha, przy Twoich tekstach nie skurczam się ze śmiechu, ja po prostu siedzę z bananem na twarzy i za nic nie chcę go odkleić. Od początku do końca po prostu się szczerze i pochłaniam to w takim tempie, że sama się sobie dziwię.
Sue jest twardą babą z jajami, która poruszyłaby niebo i ziemię, żeby zapewnić swoim dzieciom wszystko, czego potrzebują. Kojarzy mi się momentami z taką wiejską babą, ale w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu – z babinką urobioną po łokcie w cieście na pierogi i startych jabłkach na szarlotkę, która nie boi się złapać łopaty i iść odgarniać śnieg z podjazdu. To taka dusza tego opowiadania, dzięki której Charlie staje się lepszym człowiekiem, dzięki której czuję zapach ciasta unoszący się wokół tego tekstu. Ślinka mi cieknie, kiedy czytam o tym z jakim sercem oddaje się tej pozornie trudnej czynności, jaką jest gotowanie. W całej tej swojej nieco zdesperowanej samotności subtelnie kręci się wokół Charliego, sama nie do końca będąc świadomą tego, w co się pakuje ze swoimi odrastającymi włosami i za szeroką bluzą.
Wisienką na tym torcie jest moje ulubione rodzeństwo. Kocham o nich czytać, a Ty wplątałaś tutaj tę dwójkę w pakiecie z Sue. Kocham pewnego siebie Setha, który spakował manatki i postanowił zabrać się za naukę. Kocham jego sposób na łapanie stopa i to, jak kłóci się z siostrą. Kocham Leah za to, że jest. Kocham ją za zgorzkniałość i rozsiewanie wokół siebie posępnej atmosfery. Kocham ją za to, że jest całkowitym przeciwieństwem swojej matki, jednocześnie będąc do niej pod wieloma aspektami tak podobną.

Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować bardzo głośno i wyraźnie za wielowymiarowość Twojego pisarstwa, za lekkość z jaką pochłania się Twoje teksty i za uśmiech, które one wywołują oraz otworzyć butelkę ustawioną przez rudego zwierza na stole i rozlawszy czerwony płyn do kieliszków, wznieść toast ZA WIĘCEJ TAKICH TEKSTÓW.

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin