FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Moonlight Night [Z][+18] Rozdział XX /19.10.2009/ Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 9:03, 28 Sie 2009 Powrót do góry

No to teraz wypowie się waleczna Sus :P dziękuję bardzo za dedykację :* jesteś kochana :*

Najpierw zacytuję nieznaną:
Cytat:
Rozdział mi się podobał i nie mogłam się na niego doczekać od wczoraj, bo jak tylko dowiedziałam się od Sus, że sprawdza - pragnienie wzrosło xD

Pragnienie bardzo jej wzrosło. Do tego stopnia, że oskarżała mnie o obijanie się i zajmowanie Bellusiem :P nie wierzyła, że po prostu porządnie betuję rozdział, a nie baraszkuję z Bellusiem xD


Dobra... to teraz może opinia o rozdziale.
Co komentarz powtarzam, że kocham MN - doskonale o tym wiesz. Jednak z tą częścią pokochałam Twoje opowiadanie jeszcze bardziej :) a wiesz dlaczego? Przez fragment oczami Emmetta :P w sadze nie za bardzo go lubiłam. Tzn. nie mogłam tak naprawdę nic o nim powiedzieć. Ani nie czułam do niego niechęci, ani sympatii. Ale w Twoim ff jest świetny :D bardzo podobała mi się scena z krwią. Ogólnie przypadł mi do gustu sposób w jaki opisałaś relacje Emmetta i Rosalie. Tego mi brakowało w sadze. Meyer powinna się normalnie uczyć od Ciebie Wink widać u nich erotyzm, przyciąganie i namiętność. Uczucie oczywiście też :) Brawo :)
Kolejna sprawa - Bella i Edward na zakupach :) jak to czytałam miałam w głowie wizualizację przedstawiającą ich chodzących po sklepach, potem Edwarda z Bells na plecach... Ich miny, nastroje... wszystko :) Potem spotkali Mike'a i Jessicę. Dobrze, że Edward mu przywalił :P najpierw zachowywał spokój, ale gdy Newton zaczął rzucać obelgami na jego ukochaną - nie wytrzymał :P mam jednak złe przeczucia co do tego, że po powrocie z wycieczki będą przez to duże kłopoty, bo zapewne o tym incydencie dowie się Renne i wpadnie w szał. Zarówno na wieść o zachowaniu Belli, jej związkowi z Edwardem i samym fakcie pobicia... Brr... aż mnie ciarki przeszły Wink
Twoje opowiadanie ma cudowny, spokojny, ciepły klimat. Ale wiesz co... obawiam się, że niedługo stanie się coś co zaburzy tę harmonię. Zrobisz jakieś wielkie bum i dopiero będzie... Sama mnie ostrzegałaś przed tym. Mówiłaś, że Cię zabiję przy którymś z rozdziałów... Boję się, Dil. Bardzo się boję!!! Teraz to spać po nocach nie będę mogła przez Ciebie, bo w głowie układają mi się takie scenariusze, że aż... Lepiej nie będę kończyć...
Jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalej losy bohaterów, jak uda się im wycieczka, co wyjdzie z konfrontacji Emmett - Edward, bo pewnie w końcu się spotkają :P no i zastanawia mnie jak minie im pierwsza wspólnie spędzona noc :P
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :) widzisz... znów utwierdzam się w tym, że MN jest moim ulubionym ff :* dziękuję za te wszystkie emocje, które wzbudza we mnie Twoje opowiadanie :)
Kocham :*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Pią 9:07, 28 Sie 2009 Powrót do góry

Do tej pory zastanawiam się co wspólnego ma tytuł tego opowiadania z jego treścią.Konstruktywnie podoba mi się ono, masz fajny styl pisania, przyjemny. Dopiero teraz zdecydowałam się wejść tutaj ale nie żałuje, wręcz przeciwnie. Uważam, że to opowiadanie jest jednym z lepszych na forum.
Fajnie zaprezentowałaś postaci bohaterów, są takie niekanoniczne:D oprócz Jaspera i Emmetta - wampiry w końcu. Podoba mi się Rosalie - ona jest inteligetna:D

czekam na więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 9:44, 28 Sie 2009 Powrót do góry

Nareszcie nowy rozdział... podobnie jak niektórzy już się doczekać nie mogłam. Chociaż z jednej strony lepiej poczekać na coś naprawdę dobrego niż czytać coś stworzone na szybko =)
Rozdział był naprawdę sympatyczny, tylko jedna rzecz, co mi tutaj nie pasowała to to jak Mike wyzywał Bellę... wiem, że miało być ostro, ale te stwierdzenie, że jest niczym jakoś mi tak do niego nie pasowało. Oczywiście Edward spisał się w stu procentach przywalając mu, to mi się zdecydowanie podobało :D:D Wątpię, że pozostawisz to bez jakichkolwiek konsekwencji dla Edwarda, coś mi się zdaje, że Mike da jeszcze popalić.
Poza tym zapowiedź wycieczki coraz bardziej mi się podoba, no i tak jak ktoś przede mną powiedział dobrze że Alice od razu nie wylądowała w pokoju z Jasperem, jakaś miła odmiana. W sumie to dobrze by było jakby dla odmiany do niego nie wzdychała, jak się o tym czyta w każdym opowiadaniu to się już trochę nudne robi =)
Strasznie ciekawa jestem, co tam dalej sobie zaplanowałaś, oczywiście standardowo życzę wenci =)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez tola dnia Pią 9:45, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mille
Wilkołak



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Wschodu, nie wiadać? xd

PostWysłany: Pią 12:04, 28 Sie 2009 Powrót do góry

jejeje xD Mike dostał w mordę od Edwarda:D Ciesze się, że chłopak wreszcie zachował się jak prawdziwy facet:D Jestem cholerenie ciekawa, co się stanie podaczas wyjazdu, a czuję, że sporo:> Nie wiem co wiecej napisac, daruję sobie o teksty o stylu, bo to juz było. Aha, beta dobrze sobie poradziła, no ale to Susan przecież:P

Mam nadzieje, ze kolejny rozdzial pojawi sie w miare szybko;)
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
ajaczek
Zły wampir



Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/3

PostWysłany: Śro 16:58, 02 Wrz 2009 Powrót do góry

Bardzo fajny rozdział. Przyjemnie się czytało. Edward zaimponował mi swoją męskością - walecznie bronił swojej kobiety przed ubliżaniem ze strony Mike. Bardzo mi się też podobało jak przedstawiłaś scenę pomiędzy Rosali a Emmetem - świetnie widać różnicę pomiędzy ich związkiem a Edwarda i Belli. Wg mnie Edward i Bellą są tak jakby młodsi, są tacy słoccy. Natomiast Rosali i Emmet są bardziej namiętni, bardziej dojrzalsi?! To są moje przemyślenia.
Ponadto bardzo mnie ciekawi jak potocza się wydarzenia podczas ich pobytu w hotelu, bo mam nadzieję że coś się wydarzy? No i oczywisa sprawa rozumiem że Alice będzie z Jasperem, więc intryguje mnie jak rozwiążesz problem wampirów?
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, żądna wrażeń!Życzę weny i przyjemności na pisanie go!
pozdrawiam
ajaczek


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Pon 18:46, 07 Wrz 2009 Powrót do góry

Dil, baaardzo Cię przepraszam, że z takim opóźnieniem... Przeczytałam dziesięć rozdziałów i musiałam wyłączyć komputer. Potem nie miałam czasu... A trzy dni temu spaliła mi się ładowarka do laptopa. Ale w końcu nadrobiłam braki. :P Jeśli nasza "chomica" będzie robiła problemy, bo nie nauczę się tych wszystkich reakcji, odsyłam ją do Ciebie. :P :*

Jak już kiedyś pisałam, Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu. Jest takie... pozytywne. W sam raz na zbliżającą się wielkimi krokami jesień, więc musisz przykuć do siebie wena i tworzyć. Wink

Co mi się podobało w ostatnich rozdziałach...? Na pewno to, że Bella się upiła. Więź poczułam normalnie. :P Tego chyba nie muszę wyjaśniać, prawda? Twisted Evil To, że Edward w końcu zachował się jak mężczyzna i uderzył Mike'a. W porównaniu z Twoim ten kanoniczny to taka... "ciapa", jak powiedziałby Edgar z Ręki mistrza. Przyjazd Emmetta... Dalej wymieniać?

Zachowanie Rose i Emmetta przypadło mi do gustu bardziej niż Edwarda i Belli. Między nimi jest takie... "seksualne napięcie". [Przypomina Ci to coś? xDD Może wywiad w gazetce z Empiku? xD] Masz wyobraźnię, kobito. A może raczej bagaż doświadczeń? Twisted Evil

Jakoś przeboleję to, że nie wprowadzisz wątku kazirodczego i Bella nie będzie z Jacobem... Ale musisz go z kimś połączyć! Inaczej się nie bawię!!! :P


Kocham Cię, wielbię, życzę czasu, weny... i czegoś tam. xD

trans ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 20:58, 09 Wrz 2009 Powrót do góry

Nadrobiłam! Cool

I teraz tak: są literówki, ale dziś nie dam rady ich wskazać. Chcę się skupić na treści. Po pierwsze: cynamon i pomarańcze. Nie mogłam zignorować tego zapachu, bo to jeden z moich ulubionych. Dobrze, że to woń Rose. Inteligentnej i oczytanej Rosalie, a nie pustej lalki i zimnej suki. Jedyne zastrzeżenie mam do tempa, w jakim rozwija się relacja dziewczyny z Emmettem - szybko to idzie, leci z górki, a nie jestem przekonana czy powinno. Co do związku głównego, to niemal klasyczny schemat. Ona bogata, on biedny, ale chcą być ze sobą i tylko to się dla nich liczy - oby to wystarczyło, bo czasem wielka miłość przegrywa z rzeczywistością. A nawet częściej, niż czasem... Ale tu się jeszcze wydarzy coś złego - to wisi w powietrzu i raczej nie da się tego uniknąć. Szczególnie, gdy Bella otaczała się dotąd takimi ludźmi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:55, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

I'm back!!! I strasznie Was przepraszam, że to tak długo trwało. Powinnam się sama zlinczować za to czy coś... W każdym razie obiecuję jak Emmetta kocham, że się poprawię. Od dzisiaj rozdziały będą się ukazywały bardziej regularnie, mam nadzieję, że winy zostaną mi przebaczone. Wiecie - wrzesień, co prawda szkołę zaczyna od października, co nie znaczy, że nic się nie dzieje :) Dobra kończę te nudnawe tłumaczenia. Ten rozdział jest za to najdłuższy z dotychczasowych :)
Dedykuję go Latte. I dziękuję, bo gdyby nie Ty, to nie wiem co by dalej było... Wink

Beta: dredzio. Dziękuję! :)

Rozdział XV

Jak młodsza siostra

Bella

Dojechaliśmy na miejsce w samą porę. Pomimo tego, że byłam strasznie zmęczona jazdą, nie przestawałam się śmiać. Im dłużej jechaliśmy, tym żarty Setha i Alice stawały się odważniejsze, a przez to dużo śmieszniejsze. Kiedy wszyscy wysiedliśmy z samochodu, nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Hotel był naprawdę porządny! To dobrze. Nie chciałam tego mówić przy Edwardzie, ale martwiłam się czy za tę cenę wynajmiemy cokolwiek na poziomie. A tu, proszę, niespodzianka. Teraz tylko zostało wybrać pokoje.
- No nareszcie. – Pojawił się Emmett z Rosalie. Podeszłam do przodu, żeby się z nimi przywitać.
- Cześć, Rose – powiedziałam do siostry Edwarda i nieśmiało jej pomachałam. Mało ją znałam, ale już teraz byłam przekonana, że lepiej dogadam się z Alice. Odmachała i uśmiechnęła się do mnie.
- Hej… - Zaczęłam, ale urwałam. Chciałam powiedzieć „Hej, skarbie”, tylko że zapomniałam, iż w tych okolicznościach chyba nie jest to wskazane. Emm zachichotał.
- Cześć, mała.
Mój chłopak przywitał się z nimi, a później przedstawił Emmettowi Setha, Alice i Jacoba. Byliśmy już prawie w komplecie. Prawie, bo brakowało Jaspera.
- A gdzie…? – Nie zdążyłam skończyć, bo zza drzwi wejściowych do hotelu wyszedł Jazz.
- Witam wszystkich – rzekł.
Odpowiedzieliśmy mu zgodnym chórem.
- Co tak stoicie? Czekaliście na mnie? Nie musieliście, naprawdę – zażartował.
- Nie bądź taki do przodu, brachu. Dobra, słuchajcie. Rose i ja mieszkamy w pokoju sto czternaście. Na pierwszym piętrze jest jeszcze do wynajęcia sto dwójka. Dwa pozostałe są na samej górze.
- To my weźmiemy trzecie piętro – zdecydował Edward. Uśmiechnęłam się do niego, bo bardzo lubiłam, kiedy był taki stanowczy i zaradny.
- Ja wolę dół – stwierdził Jake. – Jeśli ci to nie przeszkadza – dodał, patrząc na Alice.
- Nie, nie. W porządku – odpowiedziała mu.
- No to załatwione. Jazz, Seth macie trzysta siódemkę. To co, ludzie? Spotykamy się na basenie, a wieczorem może jakiś grill, czy coś? – zapytał Emmett, obejmując Rosalie w pasie.
- Super – odrzekłam entuzjastycznie, klaszcząc w dłonie. Mój chłopak i przyjaciel zaczęli się ze mnie śmiać, ale nie obchodziło mnie to. Nawet im zawtórowałam. Edward zabrał moje walizki i wjechaliśmy windą na trzecie piętro. Wystrój hotelu przypadł mi do gustu. Dywan miał ciemnozielony kolor, co kilka kroków natykaliśmy się na kwiaty ułożone wzdłuż korytarzy, a drzwi do każdego z pokoi przypominały odcieniem trzon młodej palmy.
- Zapraszam – powiedział mój kochany, wskazując na nasz… Wow. Chyba apartament.
- To jest niesamowite – odparłam cicho.
- Nie tak jak ty.
Jak małe, ucieszone dziecko wskoczyłam na łóżko z bardzo dużym, miękkim materacem. Rozejrzałam się dookoła. Mieliśmy telewizor, małą lodówkę, barek, szafę, stylową kanapę, dwa krzesła… Co? Nie. Jedno łóżko?! Oczywiście wiedziałam, że i tak nie oderwę się od Edwarda, ale żeby zaraz…? Nie. Nie. Presja. Panika.
- Pójdę wziąć prysznic – wydusiłam.
- Dobrze – odpowiedział mój podstępny, wstrętny chłopak. Zniknęłam w drzwiach zanim zdążył dać mi buziaka w policzek.
Spokojnie. Tylko spokojnie, oddychaj, Bella. Po kilkunastu minutach zdałam sobie sprawę z tego, że denerwuję się z całkiem innego powodu, niż wcześniej. Przecież ja się bałam. Nigdy z nikim nie łączyło mnie coś więcej niż pocałunek. No dobrze, w przypadku Edwarda namiętny, gorący, cudowny pocałunek, ale nic więcej. Postanowiłam wziąć się w garść i wyjść z łazienki. Przecież to było niepodobne do mojego chłopaka. Co ja sobie w ogóle myślałam? Zaśmiałam się z własnej głupoty i naiwności.
- Skarbie, coś nie tak? – zapytał mnie, siedząc na łóżku.
- Przepraszam, podróż mnie wykończyła – odparłam. Nie w porządku było okłamywać go w tej sprawie, ale nie chciałam niczego psuć.
- Nie ma sprawy. Ślicznie wyglądasz.
Co? Ha! Dobre sobie. Ledwo wyszłam spod prysznica.
- Zabawny jesteś – wymamrotałam.
- Do usług – odpowiedział, machając ręką jak jakiś błazen z królewskiego dworu.
Powiesiłam mokry ręcznik na niedużym balkonie i wróciłam do Edwarda.
- Bello, jeśli chcesz, poproszę w recepcji o dostawienie jednego łóżka. Nie chcę żebyś się czuła niezręcznie. Poza tym przepraszam cię, nie wiedziałem, że w apartamencie jest łoże małżeńskie.
Teraz to dopiero poczułam wyrzuty sumienia.
- Nie trzeba – rzekłam, siadając na kolanach swojego chłopaka. – Tylko ostrzegam, że strasznie się kręcę w nocy – dodałam.
- Myślę, że jakoś to przeżyję – wyszczerzył zęby.
- A idź mi!
Kiedy obje się śmialiśmy, zadzwonił telefon.
- No tak, spokojne wakacje – burknęłam pod nosem.
- To na pewno Emmett.
Poniosłam słuchawkę i okazało się, że Edward miał rację.
- Słucham.
- Za piętnaście minut przy basenie, mała i nie chcę słyszeć wymówek – zastrzegł sobie od razu mój wielki, umięśniony przyjaciel. Nie pozostało mi nic innego jak go posłuchać.


Edward


Zeszliśmy na parter hotelu. Mimo niezbyt przyjaznej pogody, humory wszystkim dopisywały. Oczywiście nikt nie mógł być tak szczęśliwy jak ja. Co to, to nie. Udało mi się wyjechać na wakacje z Bellą, przy okazji bez podejrzeń zabierając Alice, nie wspominając o Rosalie, która nareszcie odżyła po tym katastroficznym związku z Kingiem. Nie zdążyłem jeszcze dobrze poznać Emmetta, ale byłem gotów odrzucić wszelkie uprzedzenia do niego. Skoro moja dziewczyna mu ufała, a siostra wydawała się w nim zakochać, to i ja mogłem dać chłopakowi czyste konto. Jacob pewnie był trochę przewrażliwiony na punkcie Belli. To zrozumiałe, przecież są najbliższą rodziną, więc nie mógłbym go za nic winić. Doszliśmy do szatni. No tak, damska i męska, a czego ja się spodziewałem?
- Spotkamy się za pięć minut. – Usłyszałem cichy szept.
- Będę gotowy za trzy – odpowiedziałem.
Wszedłem do pomieszczenia średniej wielkości, całego w płytkach, ale bardzo stylowego. Jak na zwykłą przebieralnie raczej się postarali.
- Jesteś, Ed. Inni już w basenie, my też się spóźniliśmy – oznajmił znajomy baryton.
- My? – spytałem kompletnie zdezorientowany.
- No ja i Alice – odparł Jake. Spojrzałem na niego spode łba, zastanawiając się kiedy to moja siostrzyczka miała okazję tak dobrze poznać Blacka, że ten już identyfikował się z nią, używając określenia „my”.
- Rany, chłopie nie patrz tak na mnie. – Roześmiał się. – Daj spokój, ona nie ma dziesięciu lat, to twoja bliźniaczka, pamiętasz?
- Przecież nic nie mówię. – Próbowałem wybrnąć z sytuacji, bo poczułem wstyd. Przed samym sobą, przed Bellą, Alice i Jacobem. Gdyby nie on nigdy pewnie nie poznałbym mojej dziewczyny. Poza tym to całkowite przeciwieństwo Setha – człowiek odpowiedzialny i z głową.
- Jasne. – Zadrwił ze mnie. – Rozmawialiśmy tylko, wyluzuj brachu i lepiej już chodź. Chyba nie pozwolisz swojej kobiecie na siebie czekać, co? – spytał z półuśmiechem na twarzy, mijając mnie. Racja. Zamknąłem pospiesznie szafkę i podążyłem za nim. Ledwo stanąłem na mokrej podłodze, szczęka uciekła mi gdzieś prawie do kolan. Basen? O nie. To wyglądało raczej jak kompleks wodny. Trzy zjeżdżalnie, most, bęben, dwa jacuzzi, sauna, pływalnia olimpijska i na dokładkę niby brodzik. Niby, bo porównując go do naszego szkolnego, mógłbym przysiąc, że to raczej ocean jest.
- Niesamowite, nie? – Usłyszałem najcudowniejszy głos na świecie.
- I to jak. Idziemy? – spytałem.
- Wiesz co, ja chyba spróbuję tak… pomału, o! – powiedziała, a na mojej twarzy wymalował się wyraz zdziwienia.
- Bella, no co ty? Boisz się wody?
- Nie! Nie, to nie to.
- Więc?
- A jak będzie za zimna? – Mina mojej ukochanej rozbawiła mnie prawie do łez. Przypominała teraz kota z jednego filmu animowanego, zaraz jak on się nazywał? Ach, tak – Shrek. Niewiele myśląc wziąłem ją na ręce i wskoczyłem do wody. Wydała z siebie dziwnie zduszony okrzyk, ale już po chwili się śmiała. Nic dziwnego, temperatura w basenie musiała wynosić ze trzydzieści dwa stopnie. Jasper i Seth prawie zgodnym chórkiem wybuchnęli perlistym śmiechem. Spojrzałem na nich i przez moment wydawało mi się, że zdążyli się polubić. I dobrze. To znaczy, ostatnio ze względu na Bellę trochę zaniedbywałem moją przyjaźń z młodym Blackiem. A nie chciałbym, żeby czuł się odrzucony, bo nigdy nikt mi go nie zastąpi, tego byłem pewien.
- Pożałujesz tego – obiecała moja dziewczyna.
- Oj, nawet nie wiesz jak bardzo chcę pożałować. – Wyszczerzyłem zęby i zanurkowałem.
Cały wieczór minął nam cudownie. Wszyscy bawiliśmy się wyśmienicie i chociaż przez większość czasu obserwowałem Bellę, to zwracałem uwagę na to, co dzieje się wokół. Jacob Black podrywał moją siostrę. Widziałem to, ale jakoś nie mogłem być na niego zły. Alice się śmiała i to tak, jak już dawno tego nie robiła. Rosalie i Emmett większość czasu spędzili co prawda z nami, ale wykorzystywali każdy najmniejszy moment na pocałunki czy drobne gesty, takie jak pogładzenie po włosach czy dotknięcie pleców. W wodzie wszystko wydawało się być normalne, naturalniejsze. Gdy skończyliśmy grać w piłkę, postanowiliśmy zrobić zawody w pływaniu. Dziewczyny oczywiście osobno, bo w życiu nie miałyby z nami szans. Jeśli chodzi o płeć piękną, moja starsza siostra nie miała sobie równych. Alice i Bella reprezentowały podobny poziom. Za to w „kategorii” męskiej, bracia Hale powalali mnie i Blacków totalnie. Ścigali się kilka razy, bo Jasper chciał udowodnić, że to on będzie szybszy, ale za każdym razem Emm wyprzedzał go o sekundę czy dwie. Po tym małym sparingu zacząłem czuć wszystkie mięśnie na ciele. Razem z moją dziewczyną opuściliśmy basen jako pierwsi. Wstyd było się przyznawać, ale nie mieliśmy już siły.
- Dawno nie spędziłam wieczoru tak aktywnie – wyznała mi, w drodze do pokoju.
- Oj, ja też. – Najaktywniejsza forma moich ostatnich nocy, to cztery piwa na studni przy szkole, w towarzystwie Setha.
- Jestem wykończona, przebiorę się do spania, dobrze? – zapytała moja dziewczyna.
- Jasne.
Zabrała swoją kosmetyczkę oraz piżamę i zniknęła w łazience. Zacząłem się denerwować. Zaścieliłem łóżko tak, żeby było gotowe.
- Nie musiałeś. – Pojawiła się bezszelestnie.
Nie odpowiedziałem, bo nie mogłem się nadziwić jak pięknie wygląda w zwykłej piżamie. Przytuliłem ją do siebie i szepnąłem we włosy:
- To był cudowny dzień, uwielbiam cię.
Wspięła się na palce i pocałowała mnie miękko w usta.
- Chcę spać.
- Dobrze, kochanie.
Zgasiłem światło, położyłem się wygodnie na łóżku, a moja kochana przywarła do mnie swoim ciałem. Zasnęliśmy w mgnieniu oka. Basen faktycznie nas wykończył. Ale to dobrze, bo dzięki temu mogłem dostrzec w tej sytuacji coś bardzo ważnego. Czyste uczucie i teraz już mogłem być pewien, że właśnie takim darzyłem Bellę.


Emmett

Wyszedłem z basenu wcześniej, bo musiałem się upewnić, że Ben wie co robić. Nie chciałem, żeby w nocy padało, bo po pierwsze nie było takiej potrzeby, a po drugie… Zostanę jednak przy pierwszym. Pobiegłem, bo tak było zdecydowanie szybciej.
- I jak tam? – spytał mój przyjaciel.
- Nieziemsko, chłopie. – Zaśmiał się. Nie mogłem go za to winić. Pewnie śmiałbym się sam z siebie. Wampir tak niemożliwie zakochany w ludzkiej kobiecie. Ale za to jakiej! Rosalie była ucieleśnieniem marzeń każdego samca na tej ziemi, nieważne jakiego gatunku.
- Rany, stary co tutaj robisz? Przecież mówiłem, że się wszystkim zajmiemy. – Znikąd pojawił się Jasper. Musiałem być tak zamyślony, że nie zwróciłem uwagi na jego zapach. Z drugiej strony jak mógłbym nie być, mając przed oczyma piękne ciało mojej Rosie w bikini?
- Nie wiedziałem, że tu jesteś – odparłem w końcu.
- Tylko na chwilę, potem idę z Sethem na piwo.
Benjamin przybrał sceptyczny wyraz twarzy.
- Na piwo, taa? – spytał. – Wiesz, że to jest gorsze od krwi zająca? – dodał. Wierzyłem mu na słowo. Ja nigdy nie lubiłem eksperymentować z ludzkim jedzeniem, ale Ben owszem. Co prawda, nie mógł tego robić zbyt często ze względu na to, że był wampirem, co nie znaczy, że go to nie fascynowało.
- Wyluzuj, bracie, nie mam zamiaru próbować. Będę wylewał za siebie – oznajmił Jazz. Otwarłem usta, żeby mu odpowiedzieć, ale mi przerwał:
- Chyba mi nie powiesz, że to zauważy? – zadrwił.
- Nie. Wiecie co, skoro wszystko ustalone, to ja lecę.
- Już? – zdziwił się mój brat.
- Wiesz, czeka na mnie zajebiście seksowna blondynka, a nie młody Indianin, więc wybacz.
- Emmett… - Zaczął Ben. Posłałem mu pytające spojrzenie. – Nie chcesz zapolować? – spytał.
- Co? A… Nie, nie ma takiej potrzeby naprawdę. Narazie.
Pobiegłem do hotelu w zabójczym tempie. Jeśli miałbym być szczery, to moi pobratymcy podnieśli mi ciśnienie. Nie chciałem ich za to winić, ale jakim, ku***, prawem myśleli, że mógłbym zrobić Rose coś złego? Polować teraz. Też mi coś. Podziękuję. Kretyni.
Otworzyłem drzwi do pokoju hotelowego, najdelikatniej jak tylko mogłem w tej chwili.
- Nareszcie.
- Wybacz, kotek, musiałem coś załatwić. Wiesz, takie tam wampirze sprawy – odparłem i szarpnąłem lekko pięknym ciałem mojej kobiety, tak, że teraz napierała na mnie z całą, aczkolwiek maleńką siłą.
- Pachniesz żelem pod prysznic – zauważyłem z wyrzutem.
- To źle? – spytała. Wydawała się być trochę zdezorientowana. No jasne. Słodki Jezu, co za kretyn ze mnie. Przecież specjalnie to zrobiła.
- Bardzo dobrze, po prostu przyzwyczaiłem się do twojego naturalnego zapachu – wyjaśniłem.
- Chcesz mi powiedzieć, że normalnie nie dbam o higienę? – wyskoczyła, co mnie raczej rozbawiło, ale na chwilę przeraziło.
- Przestań, kocur – szepnąłem tak, że mogła poczuć na szyi mój oddech. Oczywiście zrobiłem to totalnie specjalnie, bo wiedziałem, że się rozproszy. Powoli zsunąłem rękę z jej miękkich włosów na fragment ciała między obojczykiem, a piersiami. Rosalie wciągnęła głośno powietrze i zarumieniła się. Cholera chyba pierwszy raz odkąd ją znam!
- Rumienisz się – powiedziałem, bo nie mogłem się powstrzymać od komentarza.
- Dziwisz się?
- Tak?
- Nie – poprawiła mnie i pchnęła lekko na łóżko, kładąc się na mnie. Nawet się nie zorientowałem – ja, wampir – kiedy włożyła mi język w usta. I było to tak cholernie miłe i podniecające, że poczułem się jak zwykły śmiertelnik. Co prawda od czasu przemiany miałem tylko jedną… partnerkę, ale nigdy nie czułem przy niej takich emocji. Może to sprawa dwóch odmiennych gatunków, a może po prostu nieziemskiej Rosalie Cullen.
Objąłem moją blondynkę w pasie, po chwili przesuwając jedną rękę na jej kark, a drugą w dół, na biodro.
- Emmett? – wyszeptała pytająco.
- Hmm?
- Nie będziesz się ze mną kochał, prawda?
Odsunąłem Rose bardzo delikatnie, nie wypuszczając jej jednak z objęć. Usadowiłem ją tyłem do mnie, tak że opierała się o moje plecy. Rękoma masowałem jej szyję.
- Nie – powiedziałem miękko i ku***, strasznie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Dopiero gdy usłyszałem własne zaprzeczenie poczułem się cholernie źle.
- Nigdy? – dopytywała się. Nie mogłem jej za to winić.
- Raczej nie. – Tym razem raczej nie udało mi się ukryć smutku we własnym głosie.
- Jak to się stało, że jesteś wampirem? Kto cię stworzył?
Zakazany temat. W tej chwili mogłem się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Westchnąłem, bo nie byłem w stanie jej okłamywać.
- Volturi. Królewska rodzina wampirza. Dokładnie jeden z ich przywódców, Kajusz. Wiedzieli, że będę silny, chcieli mieć ze mnie pożytek. Ale ich życie mi nie pasowało… - Przerwałem.
- Opowiedz mi o tym, proszę – szepnęła. Wziąłem głęboki oddech, który nie był mi potrzebny, ale dodał otuchy.
- Volturi są kimś w rodzaju waszego rządu, ale dużo bardziej wpływowi. Wszystkie wampiry na całym świecie odpowiadają przed nimi. Na swoich pobratymców wybierają tylko tych, którzy im odpowiadają. Ja na przykład na pewno zaimponowałem im posturą. Kiedy mnie stworzyli nie znałem innego trupiego życia. Zabijałem ludzi. Czułem się kimś ważnym, wybranym. Poznałem tam dziewczynę, Jane. Do tej pory jest jedną z najważniejszych osób zamieszkujących Volterrę. Posiada ogromny dar - wywołuje ból siłą woli. Może nawet nie sam ból, co jego iluzję, ale efekt jest identyczny. Ze względu na naciski Ara związałem się z nią. Poza tym nie potrafiłem sobie wyobrazić, że może być inaczej. Do czasu, aż Marek, trzeci z przywódców, stworzył Jaspera. Od razu wiedziałem, że on jest inny. Potrafiliśmy się dogadać bez słów, a biorąc pod uwagę jego dar, wiedział co czuję i identyfikował się z tym. Nie chciał zabijać, nie chciał być potworem… Zaprzyjaźniliśmy się i tak naprawdę Jazz był jedyną osobą, która trzymała mnie w szeregach Volturi. On, nie Jane. Z dnia na dzień między nami było coraz gorzej, ale ona nie chciała o tym słyszeć. Skłamałbym mówiąc, że nic do niej nie czułem, ale to nie była miłość, nic z tych rzeczy. Raczej była dla mnie jak młodsza siostra albo po prostu ktoś, kim muszę się opiekować. Nie zerwałem tego związku nawet wtedy, kiedy postanowiliśmy z Jasperem odejść. Kajusz był wściekły, ale Aro dał nam wolną rękę. Przenieśliśmy się do Stanów, żeby być jak najdalej od nich. Jednak dalej utrzymywałem kontakt z Jane. Nawet opowiadałem o niej Belli. Oczywiście bez tych wszystkich, drobnych szczegółów. Zawsze mi powtarzała, że ta dziewczyna nie jest mnie warta. Miała cholerną rację, wiesz? Bardzo się bałem, że przyleci tu za mną, dlatego odkładałem przyjazd do LA. Nie chciałem narażać Bells. Musisz zrozumieć, że świat wampirów rządzi się innymi prawami niż ludzkie. A w szczególności tyczy się to Volturi. Oni mogą pozwolić sobie na wszystko. No, w każdym razie jesteśmy w USA już ponad rok i żyje nam się bardzo dobrze. Dlatego nazywam Jazza bratem. Bo tylko on mnie zrozumiał. Nigdy nie będę miał takiego przyjaciela.
Co się tyczy samej przemiany, muszę powiedzieć, że nie jest przyjemna. Kajusz wlał we mnie swój jad, który pomieszany z moją krwią stworzył niepowtarzalnie traumatyczne przeżycie. Najgorsze jest pragnienie. To wrażenie jakby ktoś rozpalił ognisko w środku ciebie i ciągle dokładał do niego drewna. Chociaż teraz się zastanawiam czy gdybym od razu zaczął polować rzadko, i tylko na zwierzęta, to byłoby tak samo. To wszystko brzmi trochę strasznie, ale wierz mi, wcale tak nie jest. Teraz odczuwam wszystko inaczej. Każdy bodziec, zmysły są wyostrzone, świat piękniejszy. A najlepszym odczuciem jest… - Nareszcie zamilkłem, bo zważając na to do kogo mówiłem, mogłem przegiąć.
- Seks? – spytała Rosalie. Spojrzałem na nią po raz pierwszy odkąd zacząłem opowiadać. Słuchała mnie z wypiekami na twarzy, a jej oczy błyszczały. Pokiwałem głową.
- Ile masz lat?
- Dwadzieścia trzy, plus jakieś osiemnaście wampirzych.
- Jazz jest bardzo przystojny. Wygląd też się zmienia, prawda?
- Tak, kotek, ale nigdy nie widziałem tak uroczej wampirzycy jak ty.
- Podoba mi się to.
- Co?
- To jest jeszcze bardziej intymne niż seks. Nie jedno ciało, ale nawet ta sama krew. – Rosalie zdawała się mówić bardziej do siebie niż do mnie. – Chcę być taka jak ty. Proszę, zamień mnie w wampira.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Pon 20:46, 21 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Cocolatte.
Wilkołak



Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 42 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:57, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

aaa! aaa! aaa!

O mój słodki Em!
Nie jestem zadowolona. Co to, to nie. Zadowolona to ja jestem, jak dostanę 6 ze sprawdzianu. Nie jestem też zachwycona.
Jestem w euforii!
Jak tylko zobaczyłam, że jest nowy rozdział, aż pisnęłam z radości. Dawno nie ucieszyłam się tak na widok jakiegoś opowiadania. Szczerze? Nie ucieszyłam się tak nawet wtedy, kiedy BD weszło do księgarni. Słodzę? Dobra, już się zamykam. Ale tak czy owak, na kk to Ty ode mnie nie licz.

Usta mnie bolą. Twoja wina! Od jakichś dziesięciu minut mam taki wyszczerz, że wyglądam jak postać z kreskówki.
Dedykacja? Dla mnie? Nie, nie wierzę. Wybacz, literki mi przed oczami skaczą. Uroki przeziębienia. Po prostu wyobraziłam sobie, że dedykowałaś mi rozdział :D Tak, wiem, głupota. Cóż, cała ja.

ohhh jak słodko! Doprawdy, nie wiesz, ile ja czekałam na te ich wakacje. Małżeńskie łoże? Dil, nie załamuj mnie. Twisted Evil teraz to już nie możesz zwlekać z napisaniem kolejnej części. Po prostu nie możesz, koniec, kropka.
Alice i Jacob w coraz lepszych relacjach? No proszę, proszę. Z pewnością oryginalnie. Nie obraziłabym się co prawda, gdybyś sparowała ją z Jazzem, ale tak też jest bardziej niż okay.
PW Emmetta nie skomentuję. Po prostu nie mogę. Nie ma na to słów. Ahh... Zresztą, Ty i tak wiesz, jak ja wielbię Twojego Emmetta. Więc co tu dużo gadać? Zwykle historie z Volturi mnie usypiają, ale w ustach E. (i pod dyrekcją Twojej klawiatury) wszystko brzmi lepiej, więc... Bosko. Nic dodać, nic ująć. po prostu bosko.

A żeby tak nie słodzić...
Cytat:
- Co? A… Nie, nie ma takiej potrzeby naprawdę. Narazie.

moim skromnym zdaniem powinno być 'Na razie'

Dobra, spadam. Mój komentarz jest tak przesłodzony, że zaraz zacznie ociekać. Wolę nie myśleć, co jeszcze mogłabym powypisywać.

Kocham, wielbię,
pozdrawiam,
Latte.

PS - zabiję Cię za to ostatnie zdanie, jeżeli nie dasz szybko kolejnej części. Bezlitośnie, powoli i boleśnie zabiję. Rozumiemy się?


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Pon 19:24, 21 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 19:07, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

ack, ta końcówka.
Fajnie ci to wyszło. generalnie,t o wielkie oklaski za pomysł. Nie miałam zielonego pojęcia, że tak to obrócisz. ;]
No i czeka na kontynuację, oczywiscie ;]
Pozdrawiam, Annie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Pon 19:58, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

Hihi! To czas na mnie :D

Shocked Świetny rozdział! I jak już wczoraj o nim gadałyśmy, to nie mogłam się doczekać! Pobudziłaś moje pragnienie i paliło strasznie, aż w końcu je ugasiłam! Czuje się syta!! xD A szczególnie zastanawiała mnie przemiana Emmetta, jak tylko o tym wspomniałaś, to głowiłam się, co wymyślisz! Przecież dr Cullen nie mógł go przemienić, bo on jest człowiekiem! Więc, kto? Powiem Ci szczerze, że nie pomyślałam o Volturii... I byłam przekonana, że Em będzie starszy, wiesz jakieś pięćdziesiąt lat, czy coś około tego :D A tu proszę, troszkę ponad trzydziestkę!

Cytat:
- A idź mi!


Dil skąd ja to znam xD

Rozdział naprawdę Miód, Cud i Emmett! A chcesz wiedzieć, czym mnie zaszokowałaś? No zgadnij!

Rosalie! Nie poznaje jej!!!!! Ona chce zostać wampirem!! Shocked Shocked wonder wow2 hot Normalnie myślałam, że zejdę, czytając ostatnie zdanie!! I musisz szybciuteńko napisać coś nowego, bo nie dość, że początkowo zaspokoiłam swe pragnienie, to to zdanie rozbudziło je na nowo!!! Ja uschnę!!

Jesteś genialna!! love:*

n/z

PS. A i nie myśl sobie, że nie będę Ci suszyć główki :D Laughing Na to nie licz xD Będę męczyć!


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 20:22, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

Cytat:
wybuchli


Jeśli to naprawdę ludzie i chodzi o śmiech, nalegam na formę wybuchnęli.

Poza tym cieszę się, że tym razem przeczytałam na bieżąco. Dzięki temu mogłam się naprawdę wczytać i skupić na detalach. Serwujesz nam ciekawe paringi, ale zobaczymy, co szykujesz na koniec. Czyżby Jane nie miała wcale tak szybko odpuścić? Kurczę, zaczynało się to jakoś tak bez wyróżniania z tłumu, a rokręca się coraz bardziej i nabiera tempa. Gratuluję, tym bardziej, że wplotłaś wampiry. To zawsze coś w zalewie AH. No i twojej Rose nie da się nie lubić - genialna babka, chociaż odrobinę narwana. Em nie powinien się zgadzać. Za nic w świecie. Przecież Rosalie ma rodzinę i to liczną, więc... pewnie szykujesz nam niezły kocioł.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
tola
Człowiek



Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:37, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

To teraz moja kolej żeby się wypowiedzieć. Rozdział bardzo przyjemny, tylko dlaczego kazałaś czekać na niego tak długo?! Podoba mi się to, że Jacob zarywa do Alice (dzięki ci, że nie Jasper… bo już bym normalnie nie wytrzymała). Za taką odmianą jestem jak najbardziej na tak. Sama nie wiem czemu, ale jakoś tak zaczęłam podejrzliwie patrzeć na Jazza, wiem, że to głupie, ale czy on tego Setha za bardzo nie polubił =))
Co do Rose, to spodziewałam się, że będzie chciała zostać wampirem. Ona tutaj jest taką odważną i zdecydowaną kobietką…
A Jane… to już inna historia, na początku to Emmett coś o niej wspominał, ale nawet później jak już wyszło na jaw, że jest wampirem nie pomyślałam, że to ta z Volterry. Nie ma co, zaczyna robić się ciekawie. Tylko, że ona jest chyba u Ciebie trochę starsza niż w Meyer, nie mylę się?


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:44, 21 Wrz 2009 Powrót do góry

Na początku dziękuję wszystkim za komentarze i nie mogę się powstrzymać od nie skomentowania ich :D

Cytat:
ohhh jak słodko! Doprawdy, nie wiesz, ile ja czekałam na te ich wakacje. Małżeńskie łoże? Dil, nie załamuj mnie. teraz to już nie możesz zwlekać z napisaniem kolejnej części. Po prostu nie możesz, koniec, kropka.


I nie będę :D Już mówiłam Nieznanej, która mi głowę suszy. Kolejny rozdział będzie szybciutko, jeśli moja kochana Beta znajdzie troszkę czasu. Trzymamy kciuki, Sus za all w szkole Wink

Cytat:
PS - zabiję Cię za to ostatnie zdanie, jeżeli nie dasz szybko kolejnej części. Bezlitośnie, powoli i boleśnie zabiję. Rozumiemy się?


Oł jee. Mów mi jeszcze, Latte :D Teraz to mam dylemat :D

Cytat:
Nie miałam zielonego pojęcia, że tak to obrócisz. ;]


Annie to w sumie dobrze, nie? A miałaś jakąś koncepcje? Wink

Cytat:
Rozdział naprawdę Miód, Cud i Emmett!


Ej, Nz! To moje hasło jest! Moje! Wczoraj na gg Ci pisałam coś w ten deseń :D

Cytat:
Jeśli to naprawdę ludzie i chodzi o śmiech, nalegam na formę wybuchnęli.


Ang, oczywiście, że tak. Już poprawiam.

Cytat:
Kurczę, zaczynało się to jakoś tak bez wyróżniania z tłumu, a rokręca się coraz bardziej i nabiera tempa. Gratuluję, tym bardziej, że wplotłaś wampiry.


Dziękuję, Ang. Wiesz, że Twoja opinia jest dla mnie ważna :)

EDIT:
Cytat:
Podoba mi się to, że Jacob zarywa do Alice (dzięki ci, że nie Jasper… bo już bym normalnie nie wytrzymała). Za taką odmianą jestem jak najbardziej na tak


Dzięki, Tola bałam sie tego Wink Jeśli chodzi o Jane, to tak. Powiedzmy, że jest niewiele młodsza od trójki braci Wink I kurde nie powiem więcej, bo nie mogę :D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Pon 20:50, 21 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
transfuzja.
Zły wampir



Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.

PostWysłany: Wto 14:20, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Dil, wiesz co? Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię! :D
Ten rozdział jest absolutnie mistrzowski [jak wszyskie zresztą].

Może małżeńskie? Mrrr... Mam nadzieję, że nasza Święta Bella i Jej Jakże Prawy i Uczciwy Chłopak, Edward w końcu się przełamią.
Jacob i Alice... Proszę, niech oni ze sobą będą! Proooszę! Proszę, proszę, proszę! Zrobisz to dla mnie? Jasper&Alice przechodzi do lamusa, teraz na topie jest Jacob&Alice! Hahaha... Zrób to! I nie przemieniaj jej w wampirka... Będziesz miała większą konkurencję w kolejce do łoża Emmetta... Odbija mi przez Twój ff., powinnaś spłonąć na stosie za to!
Zgadzam się z którąś z poprzedniczek, Twojej Rose po prostu nie da się nie lubić. Tworzysz ją na nowo, maj dir. ;]

Chyba nie muszę mówić, że mi się podobało?
Zakuj wena w dyby i wykorzystuj. :P

trans


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:21, 22 Wrz 2009 Powrót do góry

Moja kochana Dil :*

Na wstępie:
Image


Oto moja reakcja :D


Reakcja Belli na jedno łóżko w pokoju była niesamowita :D jak się biedna zdenerwowała :P Urocze również było zachowanie Edwarda jeśli chodziło o Alice. Chciałby ją chronić przed Jacobem :D To naprawdę słodkie :D

Cytat:
- Pożałujesz tego – obiecała moja dziewczyna.
- Oj, nawet nie wiesz jak bardzo chcę pożałować. – Wyszczerzyłem zęby i zanurkowałem.


Spodobało mi się to bardzo :P


Bardzo ładnie opisałaś scenę na basenie. Wyszło Ci to bardzo zgrabnie i naturalnie. Zachciało mi się śmiać, gdy przeczytałam o wyścigach w pływaniu i tym, że Emmett i Jazz wyprzedzali Edwarda i Blacków :D Dziwne by było, gdyby tego nie robili :P


Cytat:
- Tylko na chwilę, potem idę z Sethem na piwo.
Benjamin przybrał sceptyczny wyraz twarzy.
- Na piwo, taa? – spytał. – Wiesz, że to jest gorsze od krwi zająca? – dodał. Wierzyłem mu na słowo.


Ten tekst mnie powalił :D Gorsze od krwi zająca :P Boże, skąd Ty wzięłaś ten tekst? :P


Cytat:
- Pachniesz żelem pod prysznic – zauważyłem z wyrzutem.
- To źle? – spytała. Wydawała się być trochę zdezorientowana. No jasne. Słodki Jezu, co za kretyn ze mnie. Przecież specjalnie to zrobiła.
- Bardzo dobrze, po prostu przyzwyczaiłem się do twojego naturalnego zapachu – wyjaśniłem.
- Chcesz mi powiedzieć, że normalnie nie dbam o higienę? – wyskoczyła, co mnie raczej rozbawiło, ale na chwilę przeraziło.


Kolejny zabójczy fragment :D Muszę przyznać, że mi się z czymś mocno skojarzył, ale nie powiem z czym. Nieważne. Takie tam... :P naprawdę bardzo fajny tekst :D


Wiesz co... Bardzo, ale to bardzo lubię "Twojego" Emmetta oraz "Twoją" Rosalie. Naprawdę. Ostatnio najbardziej lubię czytać fragmenty z punktu widzenia Emmetta Wink Super ich wykreowałaś :)

Bardzo, ale to bardzo spodobała mi się opowieść Emmetta. O Volturi, Jane, Jasperze, przemianie, pragnieniu itd. Czytałam ten fragment z dużym zainteresowaniem. Naprawdę. Brawo Dil :*


Cytat:
Chcę być taka jak ty. Proszę, zamień mnie w wampira.


No pięknie :D i kto tu przerywa opowiadanie w najlepszych momentach, co? :P a na mnie zawsze krzyczysz z tego powodu :P Ojj :D Tyle, że ja mam dobrze, bo mogę zaraz przeczytać część kolejnego rozdziału :D Ha! Ale mam dobrze :P Muszę przyznać, że zdziwiłam się, że Rosalie chce zostać wampirem. Bo chyba mówiła serio, co nie? No i czy Jane pojawi się w Twoim opowiadaniu? Czy namiesza w związku Rose i Emmetta?


Cytat:
Już mówiłam Nieznanej, która mi głowę suszy. Kolejny rozdział będzie szybciutko, jeśli moja kochana Beta znajdzie troszkę czasu. Trzymamy kciuki, Sus za all w szkole Wink

Dzięki, dzięki Dil :* postaram się wziąć za betowanie jeszcze dziś Wink Choć jak na razie ledwo widzę na oczy :D


A i jeszcze jedno :D Plus za to, że nie łączysz Alice z Jasperem :D Wiesz, że mi się to podoba :D


Tak więc w skrócie - podoba mi się niezwykle, piszesz cudownie :) Tęskniłam za MN, nawet nie wiesz jak bardzo :*

Kocham Ciebie i Twoje opowiadanie :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 20:39, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

Dziękuję Wam wszystkim za cudowne komentarze :) Z całego serducha :)

Beta: Najwspanialsza Susan. Dzięki za sprawdzenie w rekordowym tempie :**

Dodaję playlistę Wink Polecam.

Bella: [link widoczny dla zalogowanych]
Edward: [link widoczny dla zalogowanych]
Emmett: [link widoczny dla zalogowanych]

Rozdział XVI

To moje życie


Bella

Całe trzy dni minęły nam wspaniale. Niestety tylko trzy. W czwartkowy poranek obudził mnie telefon.
- Isabello Swan! – Usłyszałam głos mojej matki.
- Mama?
- Oczywiście, że ja.
- Jesteście już w domu? – spytałam wystraszona. W gruncie rzeczy chyba bardziej bałam się jej tonu, niż tego co ma mi do powiedzenia. Przecież prosiłam ich o zgodę na wyjazd.
- Nie, ale niedługo będziemy. Tata ma sytuację awaryjną w pracy. I ten powrót tyczy się też ciebie, moja droga.
- Słucham?
- Posłuchasz w domu, bo mamy do pogadania. Jeszcze dzisiaj zadzwonię do Jacoba i powiem, żeby odstawił cię bezpiecznie do Los Angeles i nawet ze mną nie dyskutuj, moja panno! Miarka się przebrała!
- O co ci chodzi?! – wydarłam się trochę za głośno, bo obudziłam Edwarda. Momentalnie oparł się o łóżko i zrobił zmartwioną minę.
- Już ty się dowiesz o co. Jutro masz być w domu a ten szofer razem z tobą. Do zobaczenia!
Siedziałam ze słuchawką przy uchu jeszcze dobre kilka sekund.
- Skarbie, co się stało? – zapytał miękko mój chłopak.
- To Renee. Muszę wracać do domu.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Ale jest wściekła.
Edward przytulił mnie do siebie i pocałował delikatnie w czoło. Cała trzęsłam się ze zdenerwowania. Co ona sobie myśli, do cholery? Ile ja mam lat, żeby traktowała mnie jak małe dziecko? I o co jej chodziło, mówiąc, że Edward ma przyjechać ze mną? Tego nie wiedziałam, ale na pewno nie wróży to nic dobrego. W dodatku wyraziła się o nim per „szofer”, nawet nie używając nazwiska. Nie wspomnę już o tym, że mój chłopak ma przecież imię.
- Spokojnie, kochanie. Przejdzie jej. – Cullen starał się mnie pocieszyć.
- Raczej nie. Kazała mi wrócić i powiedziała, że ciebie też chce widzieć – wydusiłam na jednym oddechu, bo czułam się zawstydzona. Znałam Edwarda na tyle, żeby wiedzieć, że będzie się tym przejmował.
- To nic. – Usłyszałam jego ciepły szept i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że dalej dygoczę. Już chciałam się uspokoić, kiedy ktoś zapukał do naszych drzwi.
- Otworzę – rzekł mój chłopak i się oddalił.
- Dzwoniła Renee.
- Już wiemy. Bella też z nią rozmawiała.
- Rany, Bells. Daj spokój! Trzęsiesz się jak galareta – powiedział mój kuzyn.
- Bo jestem zła, rozumiesz?! – wykrzyknęłam. – Jak ona może?! Wytłumacz mi, do cholery, co ona sobie wyobraża?! Że ile ja mam lat?! Ja już tego nie wytrzymuję, Jake!
Edward stał i patrzył na mnie z troską w oczach, a ja poczułam, że do moich usilnie cisną się łzy.
- Zostawię was. I tak muszę coś załatwić z Sethem – oznajmił po krótkiej chwili. Zniknął tylko na moment w łazience, żeby narzucić na siebie spodenki, w których chodził wczoraj i czysty t-shirt, po czym pospiesznie wyszedł.
- Dobra... Skończ, Bella i pomyśl.
- O czym? – zapytałam swojego kuzyna.
- O co chodzi szanownej cioteczce.
- Ja już dobrze wiem o co, Jake – stwierdziłam, jednocześnie wyobrażając sobie głowę Jessici nabitą na pal. – Stanley – wycedziłam przez zęby.
- Co z nią? – dopytywał się.
- Wie, że jesteśmy razem. Musiała powiedzieć o tym matce. Ale to nie wszystko. Przed wyjazdem wybraliśmy się na zakupy i spotkaliśmy tę sukę z Newtonem. Mike zaczął do mnie skakać z dziwnymi tekstami, więc Edward go uciszył, a Jess się wielce oburzyła.
Jacob wybuchnął głośnym śmiechem. Śmiał się i śmiał, aż sama nie wiem kiedy do niego dołączyłam.
- Ed uderzył Newtona? – wydusił przez łzy.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć, bo zaraził mnie swoim durnym i niepotrzebnym chichotem, więc pokiwałam tylko głową. Po kilku minutach w miarę się uspokoił i zapytał:
- I co zamierzasz?
- Pojadę jutro do LA, tak jak chciała. Ale na pewno nie zachowam się tak jak tego oczekuje. Mam zamiar oznajmić rodzicom, że nie jestem małym dzieckiem. To moje życie. Najwyżej mnie wyrzucą. Myślę, że wujek Billy przyjmie swoją ulubioną bratanicę, co?
- Wiedziałem, że prędzej czy później to nastąpi – rzekł, chwytając mnie za ręce. – Twoja matka w życiu nie zniosłaby zięcia szofera. Czasem pluje sobie w brodę, że posłałem go do was w sprawie tej pracy. Nie zrozum mnie źle. Ja po prostu nie chcę, żebyś się męczyła. Z drugiej strony widzę i wiem, że jesteś szczęśliwa, a to jest najważniejsze.
- Dzięki, Jake. Teraz już nie zmienię decyzji. Gdy dzwoniła i nazwała Edwarda szoferem, poczułam taki cholerny, nagły przypływ złości, że… - Nie dokończyłam, bo nie chciałam się wyrażać o mojej matce tak jak podpowiadała mi głowa.
- Wyjedziemy jutro po śniadaniu i pamiętaj, że jestem z tobą cokolwiek się stanie – powiedział, a ja poczułam jak po moim sercu rozlewa się fala ciepła. Znów potwierdził się prawdziwy talent Jacoba. Brakowało mi takich rozmów z nim. Zawsze wiedział co mi leży na sercu i trafiał w dziesiątkę ze swoimi radami. Wstał z łóżka i wycofał się w stronę drzwi, kiedy mi coś przyszło na myśl.
- Co jest między tobą i Alice? – wypaliłam. Odpowiedział mi szeroki uśmiech mojego kuzyna. I błysk w oku.
- Dowiesz się pierwsza – obiecał i wyszedł z pomieszczenia.
Postanowiłam wziąć prysznic i ubrać najlepsze z moich ciuchów. Jeśli to mój ostatni dzień w tym miejscu, to nie mam zamiaru go marnować. O nie!



- Dzień dobry – przywitałam recepcjonistkę.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – zapytała grzecznie.
- Przeczytałam na tablicy ogłoszeń, że basen jest dzisiaj otwarty dopiero wieczorem.
- Zgadza się.
- Widzi pani... Zależy mi na tym, żeby popływać jeszcze dzisiaj po śniadaniu, bo jutro muszę niestety wyjechać. Czy istnieje taka możliwość?
- Hmm, zaraz. Pani godność.
- Isabella Swan.
- Swan? – spojrzał na mnie z zaciekawieniem. W tej chwili modliłam się w duchu, że zna mojego ojca. Pokiwałam twierdząco głową. – Nie ma problemu, tylko nie widzę rezerwacji na to nazwisko. – Mogłabym przysiąc, że mówiąc to spłonęła rumieńcem i spuściła wzrok.
- Oczywiście. Jesteśmy zarejestrowani na nazwisko Hale. Emmett Hale.
- Ach, tak. Zgadza się. Ile osób wejdzie na basen?
- Dwie.
- Nie ma sprawy. Tylko proszę nikomu o tym nie mówić, dobrze?
- Naturalnie.
- Miłego pobytu, panno Swan.


- Emmett, możemy odwołać dzisiaj wspólny basen? – zapytałam szeptem po śniadaniu.
- Naprawdę pojedziesz jutro do domu, mała? Gdzie twoja determinacja?
- Będę zdeterminowana, gdy tylko dotrę do LA. Wierz mi – odparłam z zawadiackim uśmiechem na twarzy.
- Spokojnie i tak chcieliśmy wybrać się z Rose do centrum. Pozwiedzamy trochę. Ty się ciesz pogodą. Dzisiaj pierwszy raz wyjdzie słońce.
- Skąd wiesz?
- Popatrz na niebo. To widać.
- W każdym razie dziękuję. Pa – rzekłam i pospiesznie pocałowałam mojego przyjaciela w policzek. Myślałam, że dostanę szoku termicznego. Świetnie, gdyby faktycznie wzeszło słońce, bo te tarczycowe zmiany temperatury musiały dawać Emmettowi popalić. Albo raczej odwrotnie.


- Gdzie chcesz iść? – spytał Edward.
- Na basen. A dokładniej może do jacuzzi. Odprężyć się i te sprawy.
- Skarbie, ale wydaje mi się, że dzisiaj otwierają dopiero popołudniu. Z tego co wiem rano nie ma ratownika.
- A po co mi on, skoro mam ciebie? – zapytałam zalotnie. – Spokojnie, załatwiłam wszystko w recepcji.
- Jesteś niesamowita – powiedział i pocałował mnie w usta. Z języczkiem. Wow. Prawie zakręciło mi się w głowie. Wyszliśmy z pokoju, zmierzając prosto na pływalnię. Właściwie to dobrze, że będziemy sami, bo chciałabym się jeszcze nacieszyć bliskością Edwarda. Od przyjazdu większość rzeczy robiliśmy wszyscy razem; a to basen, a to grill, a to spacer. Spaliśmy tylko we dwoje, ale za każdym razem czułam się tak wykończona, że pogrążałam się we śnie w ciągu kilku sekund.
- Spotkamy się w środku – orzekł mój chłopak, wchodząc do szatni.
Tak, spotkamy się.


Edward


Siedziałem w jacuzzi i czekałem na Bellę. Dobrze, że załatwiła ten basen, bo przynajmniej się odprężę. Nie pokazywałem tego mojej dziewczynie, ale cholernie denerwowałem się po telefonie Renee. Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi. Uspokajałem ją, ale sam byłem kłębkiem nerwów. Nawet rano wypaliłem dwa papierosy i chwała Sethowi, że je ze sobą wziął. Rozmyślając chyba wyłączyłem się z rzeczywistości, bo zauważyłem Bellę dopiero gdy wchodziła do jacuzzi. Bicze wodne podrażniły mi skórę na plecach, ale okazało się to dość przyjemnym uczuciem.
- Pięknie wyglądasz – powiedziałem, bo było to stuprocentową prawdą. Słodki Jezu, te czerwony strój z kokardą doprowadzał mnie do szału.
- Dziękuję – odrzekła słodko i niewinnie. Czasami tak mówiła, ale zawsze robiła to specjalnie.
- O co chodzi? – spytałem bez ogródek. Jej usta uformowały się do wypowiedzenia „o” i zdawałem sobie sprawę, że to będzie „o nic”. – Przestań, kochanie, Znam cię.
- Przytul mnie.
Jak prosiła tak zrobiłem, zresztą nie musiała mi tego powtarzać dwa razy.
- Tylko mi nie przerywaj, dobrze? To nie takie łatwe, mówić o pewnych rzeczach.
- Obiecuję.
- Edward, chcę żebyś wiedział, że jesteś dla mnie bardzo ważny i nie pozwolę nikomu, w tym mojej matce zniszczyć tego, co nas łączy. Nie obchodzą mnie różnice społeczne między nami i nie ma co ukrywać tego, że takie istnieją. Niestety nic na to nie poradzimy. Przynajmniej jak na razie. Jeśli zajdzie taka potrzeba wyprowadzę się, pójdę do pracy, wujek Billy na pewno mi pomoże. Nie mogę już znieść tego oceniania wszystkich po grubości portfela.
Jest jeszcze coś, o czym chcę ci powiedzieć. To są najwspanialsze wakacje w moim życiu i cieszę się, że między nami jest tak, a nie inaczej. Nie zrozum mnie źle, ale nie jestem jeszcze gotowa na coś więcej…
Chyba skończyła, a przynajmniej przerwała. Spuściła wzrok i zaczęła się bawić swoimi rękami. Jezu kochany, chyba nie pomyślała, że będę nalegał na seks czy coś w ten deseń. Nie ma mowy. Oceńmy sytuację poważnie, przecież spotykamy się ze sobą za krótko. To zrozumiałe i właściwie nawet nie przyszło mi do głowy. Byłem też pewien, że wybiorę się dzisiaj na jeszcze jedną fajkę z Sethem. Doceniałem determinację Belli i gotowość do pracy, ale wiedziałem, że to nierealne. Spójrzmy prawdzie w oczy, mimo tego, że jej zapewnienia wydawały się naprawdę budujące, nie miała pojęcia o czym mówi. Znałem moją dziewczynę i zdawałem sobie sprawę z tego, że nie poradziłaby sobie bez rodziców. Od dziecka miała zawsze wszystko, czego zapragnęła i nie było mowy, żeby nagle mogła to wszystko rzucić. Zastanawiałem się czy mam bardziej cieszyć się z tego, że jej uczucie stało się takie silne, czy martwić się o jej naiwność.
- Wszystko rozumiem, skarbie – odezwałem się w końcu.
- Tak?
- Tak i wiesz co? Kocham cię. Nic tego nie zmieni, a teraz może przestałabyś się martwić i zaczęła bawić? W końcu zostało nam niewiele czasu. To co? Ścigamy się?
- Zwariowałeś! – krzyknęła za mną, gdy wybiegłem z jacuzzi w stronę basenu. – Teraz ta woda będzie się wydawać lodowata! Też cię kocham, wariacie! – usłyszałem jeszcze, a chwilę potem płynąłem najszybciej jak potrafiłem.


Jacob i Alice postanowili wrócić z nami, bo później mogliby mieć problem z transportem. Rosalie i Emmett nie mieli zamiaru ruszać się gdziekolwiek. Jak ich znam to jeszcze wydłużą sobie pobyt. Jasper i Seth nigdzie się nie spieszyli. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że poznali przyjezdne dziewczyny. Mój przyjaciel prawie cały dzień spędzał z jedną z nich w hotelowym pokoju, za to Jazz jeździł do tej drugiej. Wieczorem pili piwo i wymieniali się wrażeniami i tak mijał im czas.
- Wszystko gotowe – oznajmiła Bella. – To moja ostatnia walizka. Bagaże Alice zaraz zniesie Jake.
- Dobrze.
Pocałowałem moją dziewczynę i przytuliłem ją mocno do siebie, żeby dać znać, że wspieram ją we wszystkim, cokolwiek postanowi zrobić.
- Wiem, wiem – szepnęła do mnie.
- Możemy jechać – zawołał Jacob.
- Wsiadajcie.
- Oj, już panie kierowco. Wszystko co rozkażesz.
Alice.
- Nie wymądrzaj się, siostra. Bardzo cię proszę.
- Oj, Eduś... też cię kocham. – Odwróciła kota ogonem. Wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek. Słodki Jezu, w życiu nie widziałem większej wariatki od moje rodzonej bliźniaczki.
- A ja? – Usłyszałem baryton Blacka.
- Proszę bardzo.
Wow. Wmurowało mnie. Raz, dwa, trzy. Spokojnie, Edward. Wiedziałeś co się świeci. Przecież to tylko buzi w policzek.
- Jedziemy – wydusiłem.
W drodze powrotnej niewiele się odzywaliśmy. Oczywiście Alice była w cudownym humorze, ale wiedziała, że to na pewno nie tyczy się Belli, więc przystopowała. Ja kiedy tylko mogłem prowadziłem jedną ręką, a drugą pocierałem kolano mojej dziewczyny. Czasami też sięgałem do jej włosów. Wydawała się być spięta, ale zadowolona. Aż strach się bać, co z tego wszystkiego wyniknie.
- Telefon – rzekła Alice.
- Co? A tak. – Nawet nie usłyszałem dźwięku własnej komórki. – To mama. Odbierz. Ja teraz nie mogę, bo to kręta droga.
- Cześć, mamusiu. Tak, tak. Dobrze, powiem mu. Wiem. Pa.
- Coś się stało?
- Rodzice chcą, żebyś zawiózł ich do jakiegoś hotelu ze SPA. Ojciec obiecał Esme, że ją zabierze w wolny dzień, a dokumenty zostawił w szpitalu. Mama nie chce, żeby po nie wracał, bo się boi, że go zatrzymają – zachichotała.
- SPA – westchnęła Bella.
- Jeśli chcesz, to możemy się wybrać – zaoferowałem.
- Tak, a najlepiej jedźcie z nimi. Ucieszą się – odparła Alice. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Atmosfera zupełnie się oczyściła i w natłoku słów oraz żartów, nawet nie zauważyłem kiedy dotarliśmy do domu.
- Spoko, Ed. Ja pomogę Alice z bagażami. Jedź dalej z Bellą.
- A ty?
- Jakoś sobie poradzę.
- Dobrze.
Wcisnąłem pedał gazu. Chciałem mieć to wszystko jak najprędzej za sobą.


- Proszę bardzo! Kto się pojawił! No moja panno, mamy do pogadania! – ryknęła Renee.
- Czyżby? – zapytała ignorancko Bella.
- Nie pyskuj, dobrze?! Co ty sobie wyobrażasz?! Zadajesz się z chuliganem! Nie dziw się, że o tym wiem. Matka Mike’a dzwoniła do mnie. Może mi wytłumaczysz Cullen, co to miało znaczyć?! Jakim prawem uderzyłeś tego chłopca?!
- Edward – wycedziła przez zęby moja dziewczyna. Chwyciłem ją mocniej za rękę. Nie chciałem, żeby się denerwowała. Jakoś przez to przejdziemy.
- On obrażał pani córkę – odpowiedziałem tak grzecznie, jak tylko w tej chwili potrafiłem.
- O i nie dziwię się mu. Nie dziwię się.
Teraz to zaczynałem się jej bać. Nie tego, że miała mnie za nic, bo przecież wiedziałem to od początku, ale ona sama zaczęła się zachowywać jak obłąkana. Już nie krzyczała, a mówiła tonem wariatki.
- Słuchaj, jeśli masz coś do mnie to powiedz to, jeśli ci ulży. Mnie i tak to nie obejdzie, ale nie waż się obrażać mojego chłopaka! – wydarła się Bella. Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można by ją ciąć nożem.
- Twojego co?! Dosyć tego! Ty na górę! A ty Cullen, już tu nie pracujesz, zrozumiano?! – zagrzmiała. Pokiwałem twierdząco głową. Oczywiście mogłem się tego spodziewać. Może to i nawet dobrze.
- O nie! Nie będziesz mi rozkazywać! Wychodzę. Idziemy, Edward!
Pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi. Wyglądała jak rozjuszony byk, więc wolałem się nie odzywać. Dopiero po około pięciu minutach wydobyła z siebie głos:
- Zabierzesz mnie do siebie? – zapytała cicho.
- Jasne, że tak, skarbie – odparłem. – Hej, spójrz na mnie. Nie denerwuj się. Jakoś się ułoży, słyszysz?
- Tak, wiem. Dzięki – wymamrotała i pocałowała mnie w usta.
Kobiety…
Dotarliśmy na miejsce bardzo szybko. Jacob już wyszedł do siebie, a Alice zdawała się zamęczać Esme opowiadaniem jak bardzo jej się podobało.
- Edward! – zawołała mama. – Ty musisz być Bella. Miło mi cię poznać. Siadaj dziecko. Właśnie zaparzyłam herbatę. Napijesz się?
- Tak, poproszę – odpowiedziała moja dziewczyna słodko się rumieniąc.
- Słuchajcie, chętnie bym posłuchała co macie do powiedzenia, ale musimy już jechać.
- No tak, chcesz… - Zacząłem swoje pytanie, zwracając się do Belli, ale coś małego, podskakującego i bardzo irytującego mi przerwało:
- Zostań ze mną! Posiedzimy, pogadamy. Będzie fanie, zobaczysz!
- Alice! – warknąłem, ale usłyszałem za sobą cienki, perlisty śmiech.
- W porządku, Edwardzie. To dobry pomysł.
- Załatwione, to my się zbieramy. Carlisle! – zawołała Esme i zniknęła za drzwiami.
- Słuchaj, skarbie jeśli ona będzie chciała cię do czegokolwiek zmusić masz moje pozwolenie na nieprzebieranie w środkach – zakomunikowałem i wyszczerzyłem zęby do siostry.
- Wiesz co? Idź już, bo przynudzasz. Cześć! – powiedziała, wypychając mnie z domu. Wariatka. Cała Alice. Jak jej można nie kochać? Ech…
- Możemy ruszać. Tylko szybko, bo się spóźnimy, a karnet jest ważny na pięć godzin.
- Dobrze, dobrze, mamo. Już ruszamy.
- Dzięki, synu.
- Nie ma sprawy, tato.
Włączyłem radio, bo pomimo potyczki z panią Swan miałem ochotę śpiewać i tańczyć. Obecność Belli napawała mnie takim optymizmem, jakiego wcześniej nie mógłbym sobie w ogóle wyobrazić. Odwróciłem głowę do tyłu, bo usłyszałem głośny śmiech mamy, a że się zamyśliłem, to nie wiedziałem o co chodzi.
- Tata twierdzi…
Krzyk. Pisk opon. Wielki huk. Ciemność. Cisza…

Emmett

- Masz zamiar nie odzywać się do mnie do końca życia? – spytałem poirytowany.
- Do końca czyjego życia?! – wydarła się i zmrużyła oczy. Rany, ta kobieta to ma temperament.
- Kotek, nie psuj tego wyjazdu. Tłumaczyłem ci… Cholera, Rose! – krzyknąłem, kiedy wstała i ruszyła w stronę drzwi. Odwróciła się powoli i spojrzała na mnie groźnie. Naprawdę groźnie, a jej mina przypominała mi teraz wyraz twarzy Jane, gdy kogoś torturowała.
- No. Słucham.
- To nie takie łatwe, jak ci się wydaje. Chodź tu. Usiądź ze mną – nalegałem.
- Dziękuję, postoję. – Tak? Proszę bardzo.
- To dobra – rzuciłem lekko. Siadając na łóżko, sięgnąłem po pierwszą, lepszą gazetę.
- Co ty robisz? – zapytała.
- Czytam.
Oznajmiłem to tak spokojnie, że aż byłem dumny ze swoich zdolności aktorskich. Niestety, nie na długo, bo kiedy spojrzałem na swoją kobietę, dostałem niekontrolowanego ataku śmiechu. Na szczęście dołączyła do mnie.
- Emmett, ty uparciuchu! – powiedziała, skacząc na mnie. Nawet tego nie poczułem.
- Posłuchasz mnie teraz? – spytałem, całując ją w czubek głowy. Westchnęła cicho, a ja uznałem to za odpowiedź twierdząca.
- To nie tak, że ja nie chce cię jako wampirzycy. Skarbie, ty masz rodzinę. Pomyśl tylko, Edward i Alice nie poradzą sobie bez ciebie. A co powiesz rodzicom? „Hej mamo, tato, chodzę z wampirem i niedługo też się nim stanę. Niestety nie będziemy mogli się widywać, bo jeszcze bym was wszystkich pozabijała, ale nie martwcie się”?
- Nie! Słuchaj, przecież możemy wymyślić jakąś historię dla rodziców, a Edowi nawet mogłabym wyznać prawdę.
- O nie, nie. Żeby Bella całe życie obwiniała się za zabranie mu siostry? Nic z tego.
- Oznajmię, że wyjeżdżam do Afryki… na misję!
Parsknąłem śmiechem.
- No co? Przecież niektórzy stamtąd nie wracają! Mogę do nich dzwonić i już. Po sprawie.
- Chcesz im sprzedać dość naiwną bajeczkę, ale dobrze. Uznajmy, że uwierzą. Co z tobą? Co z tęsknotą?
- Oczywiście, że będzie mi ich brakowało. – Posmutniała, przyznając mi rację. – Ale to nie zmienia faktu, że tego chcę! A jak mnie nie zmienisz, to poproszę Jaspera! A jak mu zabronisz to…
- To co?
- To pojadę do tej całej Volterry i tam mi na pewno nie odmówią. O! – Zadowolona z siebie, założyła ręce na piersiach i uśmiechała się głupkowato. Ale nadal seksownie. ku***, jakby wiedziała o czym mówi. Volturi rozszarpali by ją na strzępy w mgnieniu oka.
- Jeszcze zobaczymy – skwitowałem, bo dalsza dyskusja wydawała mi się bezsensowna. Co za uparta kobieta!
- A tak właściwie gdzie jest Jazz?
- Jakbyś się do mnie odzywała, to pewnie byś wiedziała – odparłem, udając obrażonego.
- Oj, no już, kotek. Daj buzi.
A niech mnie jak tak wygląda buzi. Nie powiem, to co teraz robiła mogłoby się okazać jednym z najpoważniejszych powodów, dla których mógłbym jej ulec. Jane musiała być naprawdę zimna – nawet jak na wampira.
- Pobiegł za Bellą i Edwardem.
- Po co?
- Kotek, słuchaj... nie mam zamiaru narażać jej na niebezpieczeństwo. Jeśli moja eks stuknięta dziewczyna przyjechałaby za nami, najpierw wpadnie na trop Bells. Co oczywiście się nie zdarzy, ale wiesz jak się mówi: przezorny, zawsze ubezpieczony.
- W takim razie zostaliśmy sami, tak? – spytała tym swoim seksownym głosem, mrużąc oczy.
- Taaa.
Jak to możliwe, że pode mną – wampirem – uginają się nogi? Ta kobieta była niesamowita. Pocałowała mnie tak, że jeszcze chwila, a straciłbym wszelkie hamulce. Postanowiłem odbić piłeczkę i włożyłem swój język głęboko w jej usta. Przewróciłem Rosalie na plecy, a sam położyłem się lekko na niej. Słodki Jezu, jaka ona krucha. Poczułem wibracje w kieszeni telefonu.
- ku*** – zakląłem pod nosem.
- Język! – upomniała mnie.
- Przepraszam – wymamrotałem i odłożyłem komórkę na stolik nocny, skupiając się na bezczelnie przerwanej czynności.
- Co znowu?
- Odbierz, to może być ważne.
Spojrzałem na wyświetlacz. Cholera.
- Jazz, lepiej, żeby to było ważne.
- Emm, przepraszam, ja nie mogłem… Nie dałem rady… Tyle krwi.
- Co? – spytałem, siadając na łóżku w błyskawicznym tempie.
- Edward. Ja nie wiem dokładnie… uciekłem stamtąd. Nie dałem rady, przepraszam…
- Co z nim?! Mów!
- Mieli wypadek.
- Kto? Co z Bellą?
- Belli tam nie było. Tylko Edward i jego rodzice.
- Co z nimi?! Człowieku, mówże!
- Uciekłem stamtąd. Za dużo krwi. Słyszałem tylko z daleka jednego z sanitariuszy. Dwoje zginęło na miejscu, jedno jest w ciężkim stanie.
Prawie upuściłem telefon, kiedy Rose dotknęła mojego łokcia. Spojrzałem na nią. To na pewno jeden z głupich żartów Jazza albo po prostu się myli. Na pewno chodzi o kogoś innego.
- Emm, jest coś jeszcze.
- Mów. – Próbowałem zachować zimną krew, jeśli w wypadku wampira to powiedzenie ma jakiekolwiek znaczenie.
- To robota naszych. Wyczułem Jane. Przybyli z nią Demetri, Alec i jeszcze jeden, którego nie znamy.
- NIE!!! – ryknąłem.
- Co się stało? – spytała przerażona Rosalie.
- Przepraszam, kochanie. Tak bardzo cię przepraszam.
- Za co?
- Jedziemy. Szybko.
Wiedziałem, że jest tylko jeden sposób na to, żeby jej to wynagrodzić. Jeśli oczywiście nie znienawidzi mnie do końca życia. A pewnie tak się stanie. Obym tylko zdążył, obym zdążył…


KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ.


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Czw 9:11, 24 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Śro 23:15, 23 Wrz 2009 Powrót do góry

Dziewczyno!!Ty mnie dzisiaj doprowadzasz do szewskiej pasji!! No już nie dzisiaj, ale wczoraj... A nie ważne. Oszaleć z Tobą idzie!! Ja nie wiem, po prostu nie wiem! Brak słów! Tak zakończyć mi rozdział i do tego jeszcze część to trzeba mieć takie sadystyczne zapędy jak Ty! Przecież czytelnicy Cię uduszą za to!

Już kończę, ale obiecuje w najbliższym czasie edytować posta i wystawić KK teraz nie mam czasu Embarassed

Całuje:*
n/z


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Annie_lullabell
Zły wampir



Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 13:07, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Jezu, właśnie przeżyłam stan podzawałowy, gdy to czytałam
Błagam, powiedz, że to się nie dzieje. Nie uśmiercisz Edwarda, prawda? Proszę.. Serce Belli by chyba pękło. Moje też.. I czemu ci cholerni Volturi zawsze sie wszędzie wpychają.
Aaa, bo by było zbyt cukierkowo :D
Ale to dobrze, cos się dzieje.
No i te realcje na polu Rose - Em. Mistrzowskie!
No nic. mam nadzieję, że to mega szybko, ekspresowa ładnie pozałatwiasz i Edzio znów będzie z Bells. A Jane najchętniej bym ukręciła łeb. :D
Pozdrawiam, życze mega napływu niekontrolowanej weny, która zwali cie z nóg i nie pozwoli oderwać się od tej mega przyjemnej czynności, jaką jest pisania tego przecudownego opka. Przesyłam całuski ;*
Annie


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 16:16, 24 Wrz 2009 Powrót do góry

Moja najwspanialsza na świecie Siostro :*

Muszę przyznać, że gdy sprawdzałam ten rozdział miałam prawie zawał. Szczęka opadła mi do ziemi i w ogóle. Nie mogłam się pozbierać. Cały wieczór myślałam o Twoim opowiadaniu :D Naprawdę! Tak mnie rozwaliłaś nową częścią :D No dobra... postaram się stworzyć jakiś komentarz sensowny.


Zacznę od tego, że playlista jest bardzo fajna i trafiona :D najbardziej przypadła mi do gusty piosenka przypisana do Emmetta. Uwielbiam ten utwór :)


Bardzo, ale to bardzo wkurza mnie matka Belli. Jest upierdliwą, snobistyczną babą, którą bym chyba normalnie skopała, jakbym na nią trafiła. Nie cierpię takiego zachowania. Najważniejsze jest dla niej to ile Cullenowie mają w portfelu. A raczej to, że mało w nim mają. I te odzywki do Edwarda per 'szofer". No myślałam, że nie wyrobię. I oczywiście dla niej ważne jest to, że Edward pobił Mike'a, ale powód się nie liczy. Nie zrobiło na niej wrażenia to, że obrażał jej córkę i dlatego dostał po papie. Pff... Co za matka. Ciekawe czy się kiedyś opamięta. I co na to Charlie? On jest w porządku. Niech ratuje sytuację i postawi się swojej żonie! :D Dalej Charlie! Dajesz, dajesz! :D Przepraszam - poniosło mnie :P


Zachowanie Belli odnośne świrowania jej matki bardzo mi się spodobały. Dobrze, że się jej postawiła. Ma dziewczyna charakterek :) Mam nadzieję, że utrzyma to swoje postanowienie. Przecież to jej życie, jej miłość, jej decyzje. Ma do nich prawo. Nie jest dzieckiem. Na dodatek miłość nie wybiera i nie patrzy na zawartość portfela. Ale Renee chyba tego nie kapuje. No cóż... Mam nadzieję, że kiedyś przejrzy na oczy. Co do Belli... Tak się słodko denerwowała na tym basenie :D To było naprawdę urocze :P Spodobało mi się też to co powiedziała Edwardowi na tym basenie. Była gotowa tyle dla niego zrobić. Naprawdę go kocha :)


Podobał mi się oczywiście fragment z perspektywy Emmetta. Jego przekomarzanie się z Rosalie mnie rozczuliło :D Oni są świetni, naprawdę. Ale Rose chyba rzeczywiście nie zdaje sobie sprawy z tego jacy są Volturi. Myśli, że by ją przemienili? Ojj... chyba by się zdziwiła... Choć nigdy nic nie wiadomo Wink Może by się jednak skusili i ją przemienili? :D Rozmowa telefoniczna Emmetta i Jaspera mnie przeraziła. Dwoje zginęło na miejscu. Pewnie Carlisle i Esme. Cholera. A tak ich lubiłam. Dlaczego to zrobiłaś? :(

I Ci Volturi... Czemu ta Jane nie może sobie dać spokoju. Grrr... Jestem ciekawa co też wysmyczy. No i co z Edwardem... jak zareaguje Bella...

Dil!!! Ja chcę już kolejny rozdział! Ten mnie zamurował, rozłożył na łopatki, rozwalił. Po prostu kocham Twoje opowiadanie!!! Pisz dziewczyno, masz talent!

Ja chcę więcej!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Czw 16:26, 24 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin