|
Autor |
Wiadomość |
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:08, 03 Sie 2009 |
|
Świetny rozdział! Szkoda tylko, że Renee coś się stało, a Edward i Bella nie mieli szansy dokończyć tej.. rozmowy. Teksty Emmetta po prostu rozbrajają. Po prostu nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Weny życzę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Sonea
Wilkołak
Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce
|
Wysłany:
Wto 11:39, 04 Sie 2009 |
|
Tak, Emmett powala! Tekst z tą szparą był boski!
tłumaczenie jak zwykle świetne, nie zauważyłam żadnych błędów, ale kto by je zauważył przy takim tekście:p Tak mało brakowało a Edward by pocałował Belle, ale cóż życie...
Jestem ciekawa co się stało z Renee, mam nadzieję, ze się dowiem prędko.
Pozdrawiam, Sonea. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Leah
Wilkołak
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 172 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 0:41, 05 Sie 2009 |
|
Nie odzywałam się tutaj jeszcze, ale czytam od samego początku i zachwycam sie tym opowiadaniem.
Ostatni rozdział był cudowny. Sama końcówka, gdzie jest tekst tej piosenki, jest taki w pewnym sensie romantyczny. Już myślałam, że coś się wydarzy, a tutaj pojawia sie Jazzy i mówi, że Renee miała wypadek. Mam nadzieję, że mamie Belli nic poważnego się nie stało i dosyć szybko z tego wyjdzie.
Tak samo mam nadzieję, że wreszcie odkryje, co Edward do niej czuje i on też zrozumie, że Bella go kocha. Podoba mi się tutaj postać Emmetta. Jak zwykle wali prosto z mostu i za to kocham jego postac. Mam nadzieję, że pozostanie taki do końca. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
Życzę dużo weny przy tłumaczeniu.
Pozdrawiam
Leah |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnnEdward
Człowiek
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Śro 14:20, 05 Sie 2009 |
|
Emmett jest boski z tymi tekstami xD Szpara była świetna ^
Kurde , tak blisko do pocałunku a tu nagle Jasper i im tak brutalnie przerwał.
tylko żeby Renee nic się nie stało złego , chyba że na łożu śmierci powie Bells i Edwardowi żeby byli szczęśliwi .
Pozostaje tylko czekać do następnego chapu ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Pią 11:01, 07 Sie 2009 |
|
Dziękuję za wszystkie komentarze. ;*** Ten rozdział niewiele wnosi i jest dosyć krótki... w przeciwieństwie do rozdziału 14, który pojawi się we wtorek.
____________________________________
Rozdział trzynasty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].
Enjoy! :)
____________________________________
Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s
Rozdział 13 - Zegar wybija północ
EDWARD
Wszystko się skończyło, zanim w ogóle zdążyło się zacząć. Parę sekund temu byłem tak blisko wyjawienia Belli wszystkich swoich pragnień! Gdyby Jasper nam nie przeszkodził, z pewnością bym ją pocałował. Dzisiejszej nocy tak wiele mogło się zmienić. Przede wszystkim dowiedziałaby się, co do niej czuję i vice versa, chociaż nie trudno zgadnąć, że ja także nie byłem jej obojętny.
Podążałem wzrokiem za Bellą, kiedy oddalała się ode mnie, biegnąc w stronę domu. Jasper ruszył za nią. Marynarka zsunęła się na trawę z jej drobnych ramion. Bezskutecznie starałem się zignorować dziwny ból, który pojawił się w mojej klatce piersiowej i stale się powiększał, podczas gdy ona wbiegła do rezydencji i zaczęła przeciskać się przez tłum, szybko omijając ludzi.
Nagle jakiś tajemniczy głosik w głowie przypomniał mi o obietnicy, którą złożyłem Renee. Dałem słowo, że nie zacznę podrywać Belli i zapewniłem, że dam jej trochę czasu. Do diabła, mówiłem sobie, że będę niczego przyspieszał! Naprawdę chciałem, aby wszystko potoczyło się całkowicie naturalnie. I tak się stało. To było tak naturalne jak tylko mogło…
Nie wiem, jak Bella to zrobiła, ale oczarowała mnie i uczyniła resztę świata niewyraźnym. Nasze otoczenie wydawało się jakby zamglone, tylko ona jaśniała krystalicznie czystym blaskiem. Czułem się jak zahipnotyzowany i nie miałem siły, by dłużej się powstrzymywać. Pragnąłem jej. I to bardzo. Pieprzyć konsekwencje! Uporałbym się z tym gównem później, a w tamtej chwili chciałem jedynie wyrazić wszystkie targające mną emocje jednym prostym pocałunkiem…
To byłoby cholernie spektakularne wydarzenie. Całą wieczność czekałem na to, żeby znaleźć się tak blisko niej. Wreszcie dostałem swoją szansę i już prawie to wykorzystałem, ale otaczająca nas osłona intymności znikła w momencie, gdy z rezydencji wyszedł Jasper. Niewyraźny świat natychmiast nabrał ostrości, tym samym przywracając mnie do rzeczywistości. Wyglądało to prawie tak, jakby przeszkodziła nam sama Renee. Potrafiłem sobie wyobrazić, jak spogląda prosto na mnie z wyrzutem i dezaprobatą…
Cholera.
Renee! Stoję samotnie na środku ogrodu i rozmyślam o jej córce, a ona pewnie leży teraz w szpitalnym łóżku. Co się do cholery ze mną dzieje?
Zmusiłem swoje nogi do poruszenia się i podniosłem z ziemi zapomnianą marynarkę. Przypatrywałem się jej przez chwilę z myślą, że jakąś minutę temu miała ją na sobie Bella… Potrząsnąłem głową, starając się wyrzucić to wspomnienie z głowy. Przewiesiłem marynarkę przez ramię i ruszyłem w kierunku rezydencji.
Szybkim krokiem wszedłem do kuchni, gdzie zastałem Alice. Popatrzyła na mnie wyczekująco i skinęła głową, sygnalizując, że wie, co się stało i mogę już iść. Dobrze wiedziałem, że przez resztę wieczoru świetnie poradzi sobie z pracą sama, więc także kiwnąłem głową na znak podziękowania i skierowałem się do frontowych drzwi.
Teraz powinienem skupić się na jak najszybszym dotarciu do szpitala. Nie wiedziałem, jak poważne obrażenia odniosła Renee, ale możliwe, że właśnie walczyła o życie. Modliłem się w duchu, żeby wszystko było z nią w porządku. Cokolwiek się stało, ona musi z tego wyjść…
Mogę nie być zakochany w Renee, ale, do jasnej cholery, w końcu spotykaliśmy się przez jakiś czas. Nieważne, że krótko, ale to było prawdziwe. Jeśli przydarzyło jej się coś strasznego...
Pokręciłem głową.
Zanim wyciągniesz pochopne wnioski, zastanów się, jak dotrzeć do szpitala.
Pobiegłem prosto do mojego samochodu, przy okazji szukając wzrokiem auta Belli. Nie znalazłem go, więc dziewczyna pewnie już odjechała… Oczywiście, że już odjechała! Przecież dopiero co dowiedziała się, że jej mama, najważniejsza dla niej osoba na świecie, miała wypadek.
To doprowadziło mnie do pytania: co ja mam teraz zrobić? Nie oczekuję, że będę dla Belli ważniejszy niż jej matka, ale czy ona w ogóle znajdzie dla mnie trochę miejsca w swoim życiu? Czy ona mnie pragnie? Wiem, że żywi do mnie bardziej romantyczne niż seksualne uczucia. Musiałbym być w stanie śmierci mózgowej, żeby tego nie zauważyć, zwłaszcza po dzisiejszym wieczorze. Ale to niczego nie przesądza. Nie wiadomo, czy pozwoli mi się stać dla siebie kimś więcej. Nadal może mnie odrzucić, a tego bym nie zniósł. Nie po tym wszystkim. Potrzebuję jej i mam nadzieję, że ona także mnie potrzebuje.
Znowu zacząłem myśleć o tym, co wydarzyło się kilka minut temu. Powiedziała, że nie może czegoś zrobić. Tylko co miała na myśli? Czy chodziło o wyjawienie mi przyczyn jej nagłego wybuchu emocji, czy może… o to, że nie może ze mną rozmawiać i... nie może ze mną być?
Osiwieję, jeśli nadal będę tak wszystko analizował! Nie mogę wszystkiego zakładać z góry. Muszę z nią porozmawiać i to przedyskutować. Musimy znaleźć wyjście z tej sytuacji. Musimy być otwarci. Koniec z ukrywaniem się. Koniec z sekretami. Pragnę jej. Jeśli ona też mnie pragnie, to… no cóż, to świetnie. Fantastycznie! A jeśli nie… Cóż, na razie wolę o tym nie myśleć.
Zwiększyłem prędkość samochodu, a Bella i Renee nadal przyćmiewały mi umysł. Prawie zaśmiałem się na głos. Te dwie kobiety kompletnie przewróciły moje życie do góry nogami. Zanim je poznałem, nie zaznałem żadnych dramatycznych komplikacji. No, z jednym wyjątkiem - kiedy Tanya przyznała mi się do zdrady. Ale nawet wtedy nie było tak źle. Nie spędzałem bezsennych nocy, cierpiąc przez nią. Teraz, te kobiety... to zupełnie inna historia.
Nie jestem pewny, czy powinienem być wdzięczny, czy wściekły z powodu, że spotkałem Renee. Najwyraźniej nie mieliśmy być razem, ale to dzięki niej poznałem Bellę. Gdybym nie umawiał się z Renee, nigdy bym jej nie poznał. Chociaż może to nie do końca prawda. Czy mógłbym ją spotkać w innych okolicznościach? W końcu mieszkamy w tym samym mieście…
Jęknąłem i chwyciłem mocniej kierownicę. Ten sposób myślenia tylko mnie wzburzył. Nie ma mowy, żebym znał odpowiedzi na te pytania.
Pędziłem wzdłuż ulicy, wyprzedzając samochody, które ruszały się zbyt wolno. Technicznie rzecz biorąc, poruszały się zgodnie z zasadami ruchu drogowego, a ja łamałem prawo, ale moim zdaniem jeździły cholernie powoli. Czy wszyscy nie mogliby zejść mi z drogi i zjechać na bok?! Mam tu sytuację awaryjną!
Samochód naprzeciwko mnie nagle zahamował. Prawie się z nim zderzyłem, ale w samą porę zdążyłem się zatrzymać. Uderzyłem dłonią w klakson i przekląłem kierowcę. Dupek. Gwałtownie skręciłem w inną uliczkę i minąłem auta tylko po to, aby skręcić w prawo i kontynuować przyspieszanie.
Budynki, które znajdowały się przy ulicy były rozmazane. Nadal jechałem, ale migające w lusterku wstecznym błyski zwróciły moją uwagę. Mruknąłem, kiedy zobaczyłem za mną niebieskie i czerwone światło. ku***! Nie teraz!
Westchnąłem i zjechałem na bok.
Minęło prawie piętnaście minut, zanim dostałem mandat i mogłem wrócić na drogę. Tym razem jechałem zgodnie z dozwoloną prędkością. Właściwie to bardziej się wlekłem. Cholernie się wlekłem!
Kiedy dotarłem do szpitala, wypadłem ze swojego samochodu i pobiegłem prosto do obrotowych szklanych drzwi. Dyszałem, gdy wszedłem do poczekalni na pogotowiu. Jasne światła sprawiły, że zmrużyłem oczy.
Podszedłem do pielęgniarki i spytałem ją o Renee.
--------------------------------------------------------------------------------
BELLA
Kiedy lekarz podszedł do nas w poczekalni, wszystkim, co mogłam zrobić, było wstrzymanie oddechu i modlenie się o to, żeby nie miał nam do przekazania złych wieści. Nie potrafiłam pozbyć się z głowy obrazu siebie patrzącej na różne trumny i wybierającej nagrobek... Tak bardzo próbowałam nie myśleć o takich rzeczach. Z tego wszystkiego rozbolał mnie brzuch. Nie mogłam wykluczyć możliwości, że stało się jej coś bardzo poważnego… Ale musi przeżyć! Wiem, że wyjdzie z tego cało!
Nie może zginąć! Nie pozwolę na to! Nie obchodzi mnie, że to irracjonalne! Nie pozwolę jej mnie tak po prostu zostawić! Pójdę tam i sama spróbuję ją ożywić! I nie przestanę, dopóki nie zobaczę, że jej oczy się otwierają, a ona bierze głęboki oddech!
Renee to moja mama! Nie może umrzeć! Nie potrafię sobie wyobrazić, że nie będę jej miała! To... niemożliwe, nie do zaakceptowania. Ona jest jedyną osobą, która szepce mi do ucha kojące słowa, kiedy cierpię lub jestem załamana… Jest jedyną osobą, która sprawia, że gdy się uśmiecha, świat staje się lepszym miejscem. Rodzice nie mogą tak po prostu opuszczać swoich dzieci w ten sposób... Nie mogą!
Potrzebuję jej.
Pomimo tego, że jest jak nastoletni przyjaciel w ciele besztającej matki, to nadal mama. Nadal całuje moje rany i sprawia, że jest lepiej. Właśnie to robią mamy.
Moje ręce się trzęsły, a ciało drżało, gdy gapiłam się wyczekująco na doktora. No dalej! Powiedz mi coś! Stukałam obcasami. Nadal nie mogłam oddychać.
Nic jej nie jest, nic jej nie jest, powtarzałam sobie w duchu.
- Twoja matka jest w stabilnym stanie – powiedział pokrzepiająco lekarz.
Wypuściłam powietrze z płuc i zrobiło mi się lżej. Moje ciało już się nie trzęsło. Wszystko z nią porządku. Żyje. Wiedziałam, że nie może mnie tak po prostu zostawić!
Powiedziano mi, że siedziała na miejscu pasażera, a jakiś facet, z którym się umówiła, kierował. Najwyraźniej skręcił w lewo na skrzyżowaniu, kiedy inny samochód jechał prosto na nich. To inne auto miało pierwszeństwo. Kobieta, która nim jechała zatrzymała się, ale było już za późno. Zderzyła się z samochodem, uderzając tam, gdzie siedziała moja mama.
Lekarz przyszedł, żeby powiedzieć mi, że odniosła kilka obrażeń, ale to nic poważnego. Siniaki, skaleczenia... Żadnych złamań. Straciła trochę krwi, ale niezbyt wiele.
Była tu już kilka godzin przed tym, jak kazała im się ze mną skontaktować. Kiedy nie mogli się do mnie dodzwonić, spróbowali z numerem Jaspera. On rozłączył się, zanim zdążyli powiedzieć, dlaczego się tam znalazła. Usłyszał o szpitalu, Renee, oddziale pomocy doraźnej i to wystarczyło, aby wzbudzić w nim panikę.
Renee, jego mama i ja jesteśmy trzema najważniejszymi osobami w jego życiu. Zrobiłby dla nas wszystko. Renee to dla niego prawie matka zastępcza i to właśnie po części dlatego sprzeciwiał się mojemu potencjalnemu związkowi z Edwardem. Nie chciał, żeby któraś z nas została zraniona.
Edward. Prawie o nim zapomniałam. Tak bardzo martwiłam się o Renee, że zostawiłam go samego w ogrodzie. Nawet nie zawracałam sobie głowy tym, aby spytać go, czy chce jechać z nami. Nie myślałem wtedy o tym. Martwiłam się tylko o Renee.
Ale wracając do tematu ogrodu... Co się stało? Przed pojawieniem się Jaspera Edward ewidentnie chciał mnie pocałować, ale dlaczego miałby to zrobić? To niemożliwe, żeby mnie lubił. Chociaż… Gdy przecięłam sobie palec, a on pomagał mi oczyścić ranę... Miałam przeczucie, że dla niego było to coś intymnego. Starał się wysłać mi jakiś sygnał…
Jednak nie może o to chodzić. On i Renee po prostu zerwali. On nie zostawił jej dla mnie. Ich rozstanie było obustronne i nie miało nic wspólnego ze mną. Nie wybrał mnie zamiast niej. Wybrał ją. Został z nią aż do końca. Nigdy nawet nie próbował ze mną flirtować albo przystawiać się, kiedy byli razem. Nie, żeby to mogło jakoś pomóc. Gdyby zrobił coś takiego, straciłabym do niego cały szacunek.
Nawet, gdybym go lubiła, nie znoszę osób, które mają romans. Zwłaszcza, jeśli zdradzają moją mamę. Ale teraz jest samotny... i co, jeśli mnie lubi? To jest nadal złe. Czy ja jestem dla niego nagrodą pocieszenia? Nie może mieć Renee, więc potrzebuje zastępstwa? Czy on założył się, że potrafi przespać się ze wszystkimi kobietami o nazwisku Swan? Lubi przechodzić od jednej dziewczyny do drugiej z tej samej rodziny? To dla niego podbój?
Potrząsnęłam głową. To absurd. Znam Edwarda. On taki nie jest. Wcale. To dżentelmen szanujący kobiety. Chyba że potrafi świetnie grać…
Ale... dlaczego teraz próbuje być tak blisko mnie? Westchnęłam w duchu. Naprawdę musimy o tym porozmawiać.
Martwiłam się, że to wszystko może być wytworem mojej wyobraźni. A co, jeśli poproszę go, aby porozmawiał ze mną o tym, co się między nami dzieje, a on spojrzy na mnie jak na wariatkę? A co, jeśli myślałam, że kiedy pomagał mi z raną, był bliżej mnie niż zazwyczaj? A może tylko wyobraziłam sobie, że chciał mnie pocałować?
Uch, czasami sama doprowadzam się do szaleństwa!
Przestałam myśleć o Edwardzie, bo to do niczego nie prowadziło. Jedynie jeszcze bardziej zamąciło mi w głowie.
Gdy zobaczyłam Renee, ciężko westchnęłam. Miała trzy duże nacięcia na ramieniu od roztrzaskanego szkła, jakby została zaatakowana przez zwierzę. Przypominało to obrażenia spowodowane pazurami niedźwiedzia. Jej twarz była posiniaczona i napuchnięta po jednej stronie, ale reszta niej, z wyjątkiem ręki, wydawała się wyglądać całkiem dobrze.
Mama była rozbudzona i rozmawiała ze mną, prawie śmiejąc się z tego, co się stało. Chciałam zrobić jej wykład i sprowadzić na ziemię, mówiąc, że nie powinna wychodzić z domu, dopóki nie sprawdzę następnego faceta, z którym będzie chciała wyjść. Poważnie, przecież on nie zahamował przed innym samochodem! Rozumiem, że nie zrobił tego celowo... ale jeśli Renee byłaby poważnie ranna... o rany, zwiewałby właśnie przede mną w swojej szpitalnej sukience i krzyczał w niebogłosy. Przycisnęłabym go czołem do podłogi i biłabym moją torebką, dopóki nie zacząłby przepraszać i obiecywać, że cofnie się w czasie i to wszystko naprawi.
Tak, realizm i ja nie chodzimy razem w parze, kiedy zamartwiam na śmierć.
Byłam w pokoju od dziesięciu minut i usłyszałam czyjeś kroki. Przypuszczałam, że to pielęgniarka, więc nie zawracałam sobie głowy, aby zerknąć do tyłu. Renee spojrzała przez moje ramię. Jej twarz się rozpromieniła, a oczy zabłysły, gdy popatrzyła na stojącą za mną osobę.
Uniosłam brew. Może to męska pielęgniarka? Zerknęłam przez ramię, a mój puls przyspieszył. Och, z całą pewnością męska. Tylko że nie pielęgniarka.
- Hej – przywitała się z Edwardem Renee, uśmiechając się szeroko.
Rozejrzał się ostrożnie po pokoju, po czym wszedł do środka. Nasze oczy spotkały się na kilka sekund, zanim odwróciłam wzrok i spojrzałam gdzieś w bok. Czułam, że moje policzki płonęły. Uśmiech Renee nieznacznie osłabł, kiedy patrzyła to na mnie, to na Edwarda.
Jej spojrzenie mówi wszystko. Nie wyraża zgody na nic, co dzieje się między nami. Po prostu to wiem.
A rodzina zawsze jest na pierwszym miejscu.
--------------------------------------------------------------------------------
EDWARD
Moje serce gwałtownie podskoczyło, kiedy pielęgniarka powiedziała mi, że Renee brała udział w wypadku samochodowym, ale kiedy zbliżyłem się do jej sali, poczułem ulgę. Mogłem usłyszeć jej śmiech niosący się po korytarzu. Wszystko z nią w porządku. Nie ma powodów do zdenerwowania.
Jednakże mój dobry humor nie trwał długo. Wszedłem do środka i zobaczyłem, jak Bella odwraca ode mnie twarz i zajmuje plastikowe krzesło naprzeciw łóżka mamy. Jasper siedział w rogu, blisko córki Renee. Cała trójka rozmawiała. Wydawała się szczęśliwa i doskonale spokojna.
Renee dostrzegła mnie pierwsza, a zaraz po niej zrobiła to Bella. Jej matka wyglądała na zadowoloną, że mnie zobaczyła, ale dziewczyna wręcz przeciwnie. Jej oczy wpatrywały się w moje, ale wyglądała tak, jakby nie chciała mnie tu widzieć. Nie przywitała mnie tak ciepło jak Renee.
Małe powątpiewanie, że Bella nie czuje do mnie tego samego, co ja do niej, nagle urosło do wielkiej wątpliwości. Może pragnęła mnie wcześniej, a zobaczenie jej matki w szpitalnym łóżku wszystko zmieniło?
Renee wydawała się nieco zdenerwować, kiedy dostrzegła naszą wymianę spojrzeń. Skinąłem głową, mając nadzieję, że zrozumie, iż między mną i Bellą nic się nie wydarzyło. Tak właściwie nie było to kłamstwem. Nic się nie wydarzyło. Coś się prawie stało, ale zostało zatrzymane.
Bella nie czekała zbyt długo, aby zejść z krzesła i wyjść z pokoju, kiedy Renee poprosiła mnie, żebym usiadł. Dziewczyna przeprosiła nas i powiedziała, że musi gdzieś zadzwonić. Jasper wyszedł za nią, nawet nie dając żadnego znaku, że wie o mojej obecności.
- Jak się czujesz? – spytałem Renee i usiadłem na krześle, które zwolniła Bella.
- Dobrze – powiedziała i uśmiechnęła się. – Bella wydaje się trochę zdenerwowana.
Czy to był jej sposób, żeby zapytać, co się dzieje?
- Nic się nie wydarzyło – zapewniłem ją.
Przez moment wyglądała na zamyśloną.
- Jak do tego doszło? – zapytałem, mając na myśli wypadek.
Westchnęła i zaczęła mówić mi o swojej randce... Po chwili poniosłem ręce i praktycznie zażądałem wyjaśnień.
- Chwila, chwila – powiedziałem. – Randka?
- Nie powinno cię to zdenerwować – odparła.
- Prawdę mówiąc, myślałem, że przed powrotem do randkowania będziesz chciała trochę ochłonąć… - Odchyliłem się na krześle. Czy ona nie mówiła mi, żebym poczekał, zanim zacznę umawiać się z jej córką? Ale z drugiej strony to inna sytuacja. Renee nie spotykała się z moim bratem.
Ponownie westchnęła.
- Musiałam. To część procesu „kończenia z tobą”.
To mnie zaskoczyło.
- Myślałem, że wyjaśniliśmy sobie, że między nami nie ma żadnego żywego uczucia?
- Źle to sformułowałam – powiedziała i pokręciła głową. – Będzie mi łatwiej zaakceptować twoje nowe miejsce w życiu Belli, jeśli sama zacznę się znowu umawiać. Żebym nie była sama i nie obserwowała was patrzących na siebie ciepło. Może po kilku kolejnych randkach... – westchnęła. – Och, to nie ważne. Bo co się liczy, kiedy dostajesz numer czarującego pana inspektora, który był w restauracji?
Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
- Nawet nie pamiętam jego imienia – przyznałem się. – Chociaż mam numer do firmy. Chyba skontaktowanie się z nim nie powinno być zbyt trudne.
Rozmawialiśmy jeszcze przez kilka minut, dopóki nie wydęła warg i nie poskarżyła się na swój wygląd.
- Jak źle to wygląda? – zapytała z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy. – Jestem okropna?
Uśmiechnąłem się do niej.
- Oczywiście, że nie. Jesteś piękna.
Wywróciła figlarnie oczami.
- Tylko tak mówisz. Siniaki wyglądają bardzo źle?
- Nie wiem. – Podniosłem dłoń i wsadziłem Renee włosy za uszy, abym mógł zobaczyć jej twarz lepiej. Wtedy dostrzegłem wstrętne stłuczenie na skroni kobiety. Pogłaskałem je delikatnie. – Czy to boli?
Otworzyła usta, żeby się odezwać, ale nagle jej oczy poszerzyły się i spojrzała przez moje ramię.
Odwróciłem się i dostrzegłem dziewczynę z długimi, brązowymi włosami wychodzącą z pokoju. Potrzebowałem tylko jednej sekundy, żeby domyślić się, kim była. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Wto 11:53, 11 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pią 11:30, 07 Sie 2009 |
|
I znów wszystko przeciwko kochankom... Że też ona musiała wejść akurat w takim momencie...
Ale Renee to ma szczęście, ja nie wnikam. Na randce mieć wypadek.
Rozdział, hmmm, ciekawy. Edward to ma prze.ebane życie. Zawsze mu coś pójdzie nie tak, jak powinno.
Tłumaczenie rewelacyjne, jak zawsze. Także podziękowania dla Ciebie, Marto i oczywiście dla Igi. Naprawdę odwalacie kawał dobrej roboty.
Pozdrawiam,, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pią 12:35, 07 Sie 2009 |
|
Nie... No nie! To już się robi jak w modzie na sukces... Ileż można? I ona oczywiście musiała wejść w takim momencie, a Renee nie zareagowała wcześniej, boo... Wpatrywała się w Eda, który zdecydowanie niestosownie zachowywał się wobec niej, skoro chciał spotykać się z Bellą. Teraz nie porozmawiają, bo Bella będzie myślała, że Edward ma ją gdzieś. I vice versa. A może się pokłócą? I pod wpływem gwałtownych emocji się zejdą? ;D
Tłumaczenie genialne. Szybko, przyjemnie i lekko się czyta. :) Jestem za nie naprawdę wdzięczna.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! Liczę na to, że, tak jak napisałaś, będzie baaardzo ciekawy xD Byle do wtorku :P
Weny, czasu i chęci do dalszego tłumaczenia!
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anne Cullen
Wilkołak
Dołączył: 18 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Blois, Francja
|
Wysłany:
Pią 12:35, 07 Sie 2009 |
|
Co tu dużo mówić. Świetnie tłumaczysz. Uwielbiam ten ff i zawsze z niecierpliwością oczekuję kolejnego chap. Czytałam to już w oryginalnej wersji, ale i tak podoba mi się twoje tłumaczenie i będę je regularnie odwiedzać. Wkradło ci się kilka literówek, ale to zdarza się każdemu. Nie były to jednak rzucające się w oczy błędy. Raz tylko pisząc jako Bells wypowiedziałaś się w rodzaju męskim.
Pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Pią 12:43, 07 Sie 2009 |
|
O kurcze, ci to mają pecha ;/ Żeby wejść do pokoju w tym momencie... Pewnie znów coś sobie zacznie wmawiać, że on z jej matka itp. Edward tez zachowuje się czasami jak ciota. Nie może jej powiedzieć, że się w niej zakochał.
Ale FF i tak fajny Czekam na kolejne rozdziały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pią 13:29, 07 Sie 2009 |
|
Nie tylko nie to!! Czemu on musiał głaskać Renee po twarzy i czemu Bells musiała akurat wtedy wejść do pokoju?? To jest straszne! I znów wszystko się skomplikowało...ach... Ale gdyby nie to było by nudno :) Więc czekam na następne rozdziały
Oczywiście świetnie przetłumaczone oraz lekko i przyjemnie się czyta. Uwielbiam to tłumaczenie, choć to już wiesz
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 14:10, 07 Sie 2009 |
|
Po prostu ironia losu. :P On ma wątpliwości co do jej uczucia, a ona ma jeszcze większe wątpliwości co do jego uczucia. I jeszcze musiała wejść w takim momencie! Doprawdy, okiem przypadkowego obserwatora musiało wyglądać to jednoznacznie. Ah, 14 rozdział dopiero we wtorek.. No nic, postaram się to jakoś przeżyć. ; )) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mizuki
Zły wampir
Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 14:18, 07 Sie 2009 |
|
Generalnie, jak tylko rozpoczęłam lekturę tego ff, miałam chrapkę na nieco inny bieg wydarzeń. Liczyłam na zakazany owoc - czyli na to, że B. i E. przeżyją romansik, kiedy ten ostatni dalej będzie w związku z matką Belli... A tu chyba się szykuje coś innego... Oczywiście, gdyby najpierw Edzio rozstał się ze starszą panią (;>), to byłoby... Hmmm... Uczciwiej, ale mniej ciekawie ;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnnEdward
Człowiek
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Sob 12:10, 08 Sie 2009 |
|
Oo nie , tylko Bella mogła mieć takiego pecha żeby wejść w takim momencie , teraz się załamie i wypłacze w ramie Jaspera.
Po prostu ironia losu.
Obydwoje mają wątpliwości a tu coś takiego , buuu.
Trzeba czekać na następny rozdział ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3
|
Wysłany:
Nie 17:42, 09 Sie 2009 |
|
Oh! Bella nakrywa Edwarda i Renee na jednoznacznej sytuacji. Źleee! Mam nadzieję, że niedługo pojawi się rozwinięcie tego pomysłu (nowy rozdział). Rozdział bardzo przyjemny. Lekko się czytało. Trzymał w napięciu.
Czasu i veny!
Pozdrawiam,
`W` ; *** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 16:50, 10 Sie 2009 |
|
Wiedziałam że znowu coś zmąci tą sielankę, sielankę która zaczynała mi się bardzo podobać! Ale wiadomo że jakby teraz im się udało zostać parą to byłoby to zbyt pięknę i o czym dalej byłby ten ff?!
Świetne tłumaczenie, które oddawało nastrój panujący w tym ff, świetne opisy przemyśleń Edwarda w drodze do szpitala i jak zwykle jego finałowa scena końcowa. Czekam na kolejny rozdział, życzę dużo czasu i przyjemności przy tłumaczeniu tego ff. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Wto 9:03, 11 Sie 2009 |
|
Ponownie dziękuję za komentarze. :) No i oczywiście muszę podziękować Idze, bo już długo tego nie robiłam, a ona odwala kawał świetnej roboty i bardzo, ale to bardzo mi pomaga :D (wiem, wiem, miałam w ogóle tego nie robić, ale nie potrafię :P)
A teraz odnośnie rozdziału. Hmm, myślałam, że będzie trochę... dłuższy? Ale mam nadzieję, że mimo wszystko się Wam spodoba. :)
____________________________________
Rozdział czternasty jest już przetłumaczony. :)
Możecie go znaleźć też na [link widoczny dla zalogowanych].
Enjoy! :)
____________________________________
Autorka: Peachylicious
Tłumaczyła: Alice_415
Beta: iga_s
Rozdział 14 - Za późno
BELLA
- Czy raczysz mi wyjaśnić, dlaczego wybiegłaś stamtąd jak szalona? – spytał Jasper, idąc tuż za mną, kiedy skręciłam w przypadkowy korytarz, weszłam do windy i bez zastanowienia nacisnęłam jakiś guzik.
Wzruszyłam ramionami.
- Musiałam rozprostować nogi.
- Kłamczucha – powiedział oskarżycielskim tonem. – Gdzie my tak właściwie jedziemy?
- Tam, gdzie zaprowadzi nas los – odparłam. Po chwili drzwi windy się otworzyły. Wyszliśmy na korytarz i usłyszeliśmy wyraźny płacz noworodków.
- Los zaprowadził nas na oddział położniczy? – zapytał Jasper i zaczął iść, zmuszając mnie, abym podążyła za nim.
- Może Bóg chce mi dać do zrozumienia, że mój zegar biologiczny tyka? – odparłam obojętnie.
Chłopak zatrzymał się przed pokojem ze szklaną ścianą, za którą płakały noworodki.
- Ja czy Edward mam sprawić, żebyś zaszła w ciążę, jednocześnie wypełniając swoje przeznaczenie?
Wywróciłam oczami i zrobiłam krok do przodu, aby zobaczyć dzieci.
- Oczywiście, że Edward. Nie wydaje mi się, żebyś miał to, co jest potrzebne – powiedziałam figlarnym tonem i uśmiechnęłam się do niego z wyższością.
Poczułam, jak stanął za mną i położył ręce na moich biodrach.
- Chcesz się założyć? – wyszeptał mi do ucha niskim głosem.
- Jasper, przerażasz mnie.
Odepchnęłam jego dłonie, ale on zaśmiał się i objął mnie w talii, cały czas stojąc z tyłu. Oparł brodę na mojej głowie i wpatrywaliśmy się w śliczne dzieci.
- Chciałbym mieć kiedyś jedno z nich.
Uśmiechnęłam się.
- Sądzę, że byłbyś dobrym tatą.
- A ty byłabyś wspaniałą mamą. – Okręcił mnie i przyciągnął do siebie. – Więc na co jeszcze czekamy? Zajmijmy się tym robieniem dzieci…
Zachichotałam i położyłam ręce na jego piersi, aby go odepchnąć.
- Nie ma mowy.
Pochylił się do przodu i cmoknął mnie w czubek nosa, zanim zrobiłam krok do tyłu.
- Skoro już jesteśmy przy temacie dzieci, to może powiesz mi, co stało się między tobą i Edwardem? I dlaczego do cholery wyczułem między wami jakieś napięcie?
Pokiwałam głową i zaśmiałam się.
- Racja. To zdecydowanie odnosi się do tematu o dzieciach.
- Przestań mnie zbywać. – Chwycił moją dłoń i z powrotem poszliśmy do windy. Westchnęłam i przed wejściem do środka przeczesałam palcami włosy.
- Wydaje mi się, że prawie mnie pocałował.
Jasper zamarł, stojąc jeszcze na korytarzu.
- Co?!
Winda zaczęła się zamykać, a ja pomachałam mu na pożegnanie. Natychmiast zrobił krok do przodu i drzwi z powrotem się otworzyły. Wszedł do środka i stanął obok mnie.
- Czy ty właśnie powiedziałaś, że Edward podrywał córkę swojej byłej dziewczyny? – zasugerował.
- Mmm… – Odchyliłam głowę, aż w końcu zderzyła się ze ścianą.– Ała…
- Bella – odezwał się Jasper zirytowanym głosem.
- Nie wiem, co się stało – przyznałam. – Staliśmy w ogrodzie, a potem powiedziałam, że powinniśmy wracać do środka. On znienacka zapytał, czy wiem, że zerwał z moją mamą... i byliśmy naprawdę blisko siebie… Wiedziałam, że przekraczamy pewną granicę, ale w pobliżu nikt się nie kręcił, więc nie miał mnie kto doprowadzić do porządku i… dałam się ponieść emocjom.
Drzwi windy się otworzyły, więc z niej wyszliśmy, tym samym wracając na piętro, na którym znajdowała się sala Renee.
- Jasper, ja chciałam, żeby on mnie pocałował – wyznałam.
Chłopak złapał mnie za łokieć i zaciągnął do małej poczekalni.
- Bello, musisz porządnie się nad tym zastanowić. Czy jesteś gotowa na konsekwencje, jakie mogą wyniknąć z twojego związku z Edwardem?
Ręce mi opadły i pokręciłam głową.
- Czyli na stratę pracy albo mojej mamy? Lub wszystkiego na raz? Nie.
- Nawet jeśli Renee zaakceptuje fakt, że się z nim spotykasz, to wiesz, jaka to będzie niezręczna sytuacja? – Potarł brodę w zamyśleniu. – Co zrobisz, jeżeli on zacznie porównywać cię do twojej matki?
Otworzyłam usta ze zdziwienia i swawolnie klepnęłam Jaspera w ramię.
- Dzięki, Jasper.
Zignorował to.
- Ej, Bello, no poważnie, przecież on może uczciwie potwierdzić albo zaprzeczyć stwierdzeniu: jaka matka, taka córka.
Zmierzyłam go wzrokiem i zaczęłam iść w stronę sali, w której leżała Renee.
- Zaraz tam będę! – krzyknął, gdy odchodziłam. – Zawołaj mnie, jeśli wybuchnie jakaś afera. Za nic w świecie nie mogę tego przegapić!
Zdenerwował mnie, ale się nie odwróciłam. Jego śmiech odbił się echem po korytarzu.
Kiedy zbliżałam się do pokoju, usłyszałam głos Edwarda:
- Oczywiście, że nie. Jesteś piękna.
Zatrzymałam się. Chwila… Co on powiedział? Cóż… Renee jest moją matką i całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jest piękna... ale dlaczego on jej to mówi? Czy byli partnerzy powinni to robić?
Pokręciłam głową. Renee prawdopodobnie ma obsesją na punkcie tego, jak wygląda, a on próbuje ją podnieść na duchu. Weszłam do środka, a moje oczy się rozszerzyły.
Edward łagodnie głaskał twarz Renee.
- Czy to boli?
Renee spojrzała na mnie, a ja zrobiłam jedyną rzeczą, na którą potrafiłam się zdobyć: uciekłam.
Nie wiedziałam, gdzie biegnę ani co będę robić, kiedy w końcu tam dotrę. Po prostu szłam przed siebie, mijając lekarzy, pielęgniarki i każdą cholerną osobę, która kręciła się po szpitalu.
Poszłam w przeciwnym kierunku niż Jasper. Nie zrobiłam tego celowo. Podążałam tylko tam, gdzie prowadziły mnie stopy. Przyspieszyłam kroku i skręciłam w jakiś korytarz, nadal nie wiedząc, dokąd zmierzam. Po chwili znowu skręciłam, poszłam prosto i skręciłam kolejny raz. Chodziłam w kółko, dopóki nie znalazłam się w zaciemnionym miejscu koło automatu do sprzedaży napojów. Wystarczyło parę kroków, abym tam dotarła. To był ślepy zaułek. Ciemny, zimny ślepy zaułek. Jak uroczo. I jak pasowało do obecnej sytuacji.
Maszyna brzęczała, a ja oparłam się o ścianę. Od szybkiej przechadzki po szpitalu dostałam lekkiej zadyszki.
Zamknęłam oczy i nagle usłyszałam odgłos kroków. Ktoś właśnie się do mnie zbliżał. Podniosłam powieki i odwróciłam głowę. Gdy dostrzegłam cudownego mężczyznę, moje serce opadło ku żołądkowi...
Kiedy Edward mnie dostrzegł, nagle się zatrzymał. Nasze spojrzenia się spotkały i nie byliśmy w stanie oderwać od siebie wzroku. Ruszył ostrożnie w moim kierunku, a ja ciągle wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w jego zielone oczy, które także patrzyły na mnie intensywnie.
- Jak się czuje Renee? – spytałam zażenowana drżącym głosem.
Przyglądał się przez chwilę mojej twarzy.
- Dobrze.
Skinęłam wolno głową.
- Wyglądała tak, jakby czuła się świetnie.
Podszedł do mnie i teraz stał tuż obok.
- Dzięki tobie, ty to zrobiłeś – dodałam gorzko.
Zdziwiony zmarszczył brwi.
- Chociaż może „wprawiłeś w dobry humor” to lepsze określenie? – spytałam, przykładając palec do dolnej wargi. – Wydawaliście się bardzo dobrze czuć w swoim towarzystwie..
- Bella – powiedział wolno i pokręcił głową. – Między nami już niczego nie ma.
Spojrzałam na niego.
- To znaczy, miedzy mną i Renee – wyjaśnił. – Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Zaśmiałam się ponuro.
- Przyjaciółmi, którzy dotykają się i mówią sobie, że są piękni?
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknął.
Westchnęłam i odsunęłam się od ściany.
- Powinniśmy wracać. Jestem pewna, że Renee za tobą tęskni.
Jego ręka objęła moją talię, nie pozwalając mi odejść. Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Wiesz, że to nie ona jest tą, której pragnę – powiedział przepełnionym bólem głosem.
- Niczego nie wiem – odparłam zadziornie.
Co jest, do jasnej cholery?! Facet najpierw wysyła mi jakieś niejasne sygnały, w których kompletnie nie mogę się połapać, następnie gna do szpitala, żeby zobaczyć moją mamę, a potem jeszcze mówi jej, że jest piękna i głaska ją po policzku! Jeśli już jej nie chce, to na pewno jest typem jakiegoś podrywacza i właśnie dlatego doprowadził do tego, co wydarzyło się w ogrodzie. A jeżeli zawsze taki był, to w takim razie tamta sytuacja nic nie znaczy…
- Dlaczego się tak wkurzasz? – spytał zdziwiony.
Pokręciłam głową i wywróciłam oczami.
- Och, bez powodu. – Mój głos wręcz ociekał sarkazmem.
Westchnął.
- Bello, próbuję cię zrozumieć.
- Próbuj bardziej. – Odepchnęłam go i odeszłam.
- Byłoby dużo łatwiej, gdybyś ciągle nie uciekała i wysłuchała wszystkiego, co mam ci do powiedzenia! – krzyknął. – Wtedy moglibyśmy to rozwiązać!
Obróciłam się i spojrzałam na niego.
- Rozwiązać co? Tu nie ma niczego do rozwiązywania. Nic się nie wydarzyło!
- Gówno prawda! – zawołał. – Nie denerwujesz się z byle jakiego powodu!
- Skąd wiesz? – sprzeciwiłam się. – Skąd wiesz, że nie jestem jakimś emocjonalnym wrakiem? Nic o mnie nie wiesz!
Z powodu ogromnego gniewu zaczęłam niezwykle szybko oddychać. Zacisnęłam szczękę i wpatrywałam się w Edwarda, a serce bez przerwy biło mi jak szalone.
Chłopak zrobił krok w moją stronę.
- Racja. Nic o tobie nie wiem. Tylko to, że obsesyjnie lubisz wampiry. „Miasteczko Salem” przeczytałaś już dwadzieścia razy. Masz każdą powieść Jane Austen. Twoje ulubione jedzenie to jajecznica i francuskie tosty. W otoczeniu nowych ludzi jesteś nieśmiała i zanim coś powiesz, zastanawiasz się nad tym kilka razy, ale gdy już kogoś poznasz, stajesz się rozmowna i otwarta, a na dodatek dużo się śmiejesz i uśmiechasz. Gdy cię coś zdenerwuje, przygryzasz dolną wargę. Łatwo się rumienisz. Odcień brązu twoich oczu zmienia się w zależności od nastroju i otoczenia, a kiedy patrzysz na słońce, w tęczówkach pojawiają ci się maleńkie, złote drobinki. Podczas oglądania filmu bardzo się w niego angażujesz i próbujesz ukryć łzy, jeśli jakaś scena cię wzruszy. Jesteś całkowicie bezinteresowna i stawiasz dobro innych ponad swoim własnym. Zaryzykowałabyś życiem dla każdego, kogo kochasz… Cholera, ty zaryzykowałabyś je dla wszystkich! Nigdy nie miałaś prawdziwego chłopaka. Zauroczyłaś się tylko raz, w liceum, ale zaledwie na kilka miesięcy. Starzenie się i śmierć cię przerażają. Nigdy nie spełniasz swoich pragnień, jeśli kogoś mogłoby to zranić.
Przerwał i wpatrywaliśmy się w siebie przez kilka minut, ciężko oddychając. Okej, więc zwraca na mnie uwagę, kiedy rozmawiamy... i gdy na mnie patrzy. Wielka mi rzecz! Każdy mógłby coś takiego powiedzieć!
- Ale najważniejsze jest to – kontynuował – że mogę wymienić jeszcze mnóstwo podobnych informacji na twój temat, a nie mam pojęcia, co lubi, a czego nie lubi Renee! Byłem z nią przez dwa miesiące i z naszych rozmów nie zapamiętałem praktycznie niczego, a pamiętam każdą rzecz, o której ty mi powiedziałaś!
Moje tętno dramatycznie wzrosło. No dobrze, niekoniecznie każdy może coś takiego powiedzieć…
- Dlaczego? – wyszeptałam.
- A jak myślisz? – Patrzył na mnie, jakbym powinna wiedzieć, co zajmowało jego umysł przez ostatnie kilka miesięcy.
Pokręciłam głową.
- Nie wiem – odpowiedziałam. Po części skłamałam. Podejrzliwie odnosiłam się do jego uczuć... bo mogły nie być takie, jakbym chciała.
- Pomyśl o tym. – Wsadził ręce do kieszeni i zaczął iść do czasu, aż znalazł się bezpośrednio przede mną. – Zwracam uwagę na każde wypowiedziane przez ciebie słowo i nigdy nie patrzyłem na nikogo tak, jak patrzę na ciebie.
Oniemiałam. On... co? Czy ja się przesłyszałam? Jak to dobrze, że przyjechaliśmy do szpitala. Skoro prawdopodobnie właśnie miałam halucynacje, to natychmiast ktoś powinien mnie zbadać. Nie mogło być mowy, że Edward mi coś takiego powiedział. Ale on tu stał... i wyglądał na prawdziwego.
Moja klatka piersiowa zaczęła dygotać, a kolana się trząść. Zerknęłam na niego i nasze spojrzenia się spotkały. W jego oczach nie zobaczyłam nic oprócz tęsknoty i pragnienia…
Ale... Renee.
- Ty… ty byłeś z Renee – wyjąkałam. – Przez dwa miesiące.
Zamrugał i poruszył się, jakby nagle zrobiło mu się niewygodnie.
- Zostałeś z nią. Przez dwa miesiące.
Nawet, jeśli on lubi mnie już od pewnego czasu… to niczego w żaden magiczny sposób nie polepszy. W pewnym sensie tylko pogorszy. Mogłoby być lepiej, gdyby zaczął mnie lubić dopiero po ich zerwaniu, a on już wtedy, gdy był z mamą, żywił do mnie jakieś uczucia! Kto wie, czy nie zrobi mi tego samego, jak się z nim zwiążę. Wiem, że między nim i Renee musiało być jakieś przyciąganie. W końcu się umawiali. Nawet jeśli nie pożąda już mojej mamy, to w chwili, kiedy jest ze mną, może myśleć o jakiejś innej dziewczynie. Nie miał żadnego problemu, aby zostać z Renee, kiedy lubił kogoś innego. I to na dodatek jej córkę! Dla niego to nie był wystarczający powód, aby ją zostawić…
Nie chcę spotykać się z kimś, kto nie potrafi się otworzyć i powiedzieć mi o wszystkich myślach lub uczuciach. Bez względu na to, jak bardzo dziwaczne mogłyby być.
Edward przełknął ciężko, uświadamiając sobie, co chodzi mi po głowie.
- Nie wciskaj mi kitu o zwracaniu uwagi na każdy mały detal związany ze mną, kiedy ty cały czas byłeś z nią! – krzyczałam, a niewyraźne uczucie, które się we mnie pojawiło, nagle zniknęło. – A to, co się teraz dzieje – machnęłam ręką między mną a nim – to tylko twoje podrywanie drugiej w kolejności najlepszej rzeczy!
Zacisnął szczękę, a ja ponownie się odwróciłam, aby od niego uciec. Zasadniczo po prostu zaznaczył, że mnie lubi, ale nie wyjaśnił, dlaczego został z nią przez dwa miesiące. Jeśli mam z kimś być, chcę, aby ten ktoś wybrał mnie jako pierwszą. Nie drugą.
Skręciłam w jakiś korytarz i szłam do czasu, aż znalazłam się w oświetlonej części szpitala. Edward pobiegł za mną i złapał za ramię.
- Przestań ode mnie uciekać! – krzyknął, ignorując spojrzenia pielęgniarek.
Wyrwałam rękę z jego uścisku i się cofnęłam.
- Chronię się!
Patrzył na mnie z niedowierzaniem i zmieszaniem.
- Przecież ja nigdy bym cię nie skrzywdził.
Moje oczy wypełniły się łzami.
- Już to zrobiłeś.
Wyglądał tak, jakbym właśnie wymierzyła mu policzek.
- Przepraszam – szepnął. – Gdybym mógł cofnąć czas i zmienić wszystko…
Pokręciłam głową.
- Nie możesz tego zrobić. Już za późno. A ja nie mam zamiaru zdradzić mojej mamy.
- Rozmawiałaś z nią o mnie? – zapytał.
Nie odpowiedziałam.
- Proponuję, żebyś to zrobiła – powiedział. – Bo twoja opinia o zdradzaniu jej może ulec zmianie.
Zamknęłam oczy, aby powstrzymać się od wybuchnięcia płaczem.
- Nie rozumiesz – wyszeptałam.
- Czego nie rozumiem?
- Wszystkiego.
- Więc mi wyjaśnij.
- Nie.
- Proszę – błagał.
- Muszę iść. – Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
- Zostań ze mną – poprosił.
Uśmiechnęłam się gorzko.
- Wydaje mi się, że to też moja wina.
Miedzy jego brwiami pojawiła się zmarszczka.
- Co masz na myśli?
- Pierwszą noc, kiedy rozmawialiśmy… – Wzięłam głęboki oddech. – Zanim wróciłam do swojego pokoju, wyznałeś, że chciałbyś spotkać mnie pierwszą. Powinnam poprosić cię, abyś zdradził mi szczegóły.
- Ja... co? – Wyglądał na zdezorientowanego.
- Czekaj, nie pamiętasz?
- Powiedziałem ci, że chciałbym cię spotkać pierwszą?
Powoli kiwnęłam głową.
- Chwilę przed tym, jak zasnąłeś.
- I wiedziałaś o tym przez cały czas? – spytał z niedowierzaniem. Jego oczy zabłysły z zaskoczenia, a potem ze złości.
Ej, chwila! Kiedy role się odwróciły? To ja jestem tą, która powinna się wściekać.
Przecież wybrał moją matkę zamiast mnie! I był z nią przez dwa miesiące!
- Nie zwalaj na mnie winy – powiedziałam gniewnie.
Jego oczy złagodniały.
- Naprawdę musimy usiąść i o tym porozmawiać.
Odwróciłam głowę i jęknęłam.
- Nie możemy! Dlaczego tego nie rozumiesz? Podjąłeś decyzję dwa miesiące temu.
- Nie zauważyłem, żebym podjął jakąś decyzję! – zawołał. – Do czasu, aż między mną i Renee wszystko się skończyło…
- Jak do cholery mogłeś nie wiedzieć?
- Nie potrafię czytać ci w myślach, Bello!
- To nie ma znaczenia! Lubiłeś mnie, ale byłeś z nią!
- Cholera, Bella! – Chwycił się za włosy i odetchnął głęboko. – Nie chciałem czuć do ciebie tego, co właśnie czuję. Nie mogłem kontrolować swoich uczuć. Próbowałem pozbyć się ciebie z mojej głowy! Myślisz, że nie zdaję sobie sprawy, jak popieprzona jest ta sytuacja?
Patrzyłam na niego.
- Więc nie chcesz mnie lubić?
- To nie tak! – wykrzyczał. – Chcę! Pragnę cię!
- Właśnie powiedziałeś, że nie chciałeś tego do mnie czuć! – wrzasnęłam.
Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie.
- W czasie, gdy byłem z Renee. Ale już z nią nie jestem. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie…
- Nieprawda!
Odwrócił głową, próbując kontrolować swoją złość.
- Bello, czy możesz przestać być taka uparta?
- Hej – powiedziałam, a on odwrócił głowę, aby na mnie spojrzeć. – Chcesz mnie? Musisz wziąć mnie całą! Jestem uparta, więc pogódź się z tym.
Jego twarz złagodniała.
- Czy ty…?
Co…? Och! Czy zaoferowałam mu siebie? Tak to zabrzmiało…
- Nie, po prostu… przestań tak do mnie mówić. Sprawiasz, że wygaduję bzdury. – Obróciłam się i zerknęłam na niego przez ramię. – Idę sprawdzić, co u mojej mamy. A ta rozmowa jest już skończona.
Zostawiłam go samego na korytarzu, a on tym razem za mną nie poszedł. Przeszłam koło pielęgniarek i innych przypadkowych ludzi, którzy byli świadkami tego widowiska. Mam nadzieję, że im się podobało, bo nie zobaczą go kolejny raz.
Kiedy doszłam do pokoju Renee, Jasper siedział na krześle i z nią rozmawiał. Oboje spojrzeli na mnie, a potem na siebie. Wędrowałam pomiędzy nimi wzrokiem.
- Co się dzieje?
Jasper wstał, pocałował mnie w czoło i wyszedł. Wpatrywałam się w niego z zaskoczeniem do czasu, aż zniknął za framugą.
- Bello – Renee poklepała przestrzeń na łóżku koło niej – podejdź tu. Musimy porozmawiać. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Nie 10:56, 16 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Wto 9:59, 11 Sie 2009 |
|
Ach!! Wiedziałam, że wszystko się skomplikuję...Wrr... Ale przyznam się, że spodobała mi się ich kłótnia! Przynajmniej Bella jak i Edward dowiedzieli się co do siebie nawzajem czują. W następnym rozdziale, podejrzewam, Renee porozmawia z Bellą i pozwoli na spotykanie się z Edwardem itp. I będzie sweet... A może jednak nie?
Oczywiście jestem zachwycona tłumaczeniem, ale to już wiesz ;* Czekam na następny rozdział i pozdrawiam... :)
Buziaki ;**
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnnEdward
Człowiek
Dołączył: 24 Maj 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Wto 11:07, 11 Sie 2009 |
|
ach , och :) Jak zwykle świetny rozdział :P
Ta akcja z odziałem położniczym wspaniała i Jasper deklarujący żeby zrobili sobie dziecko xD
Kłótnia Edwarda i Bells też niczego sobie , w końcu się wygadali na temat swoich uczuć.
Czekam na następny chapik bo ciekawi mnie jak potoczy się rozmowa z Renee ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Wto 11:40, 11 Sie 2009 |
|
Kiedy przy ostatnim rozdziale dodałaś, że we wtorek wkleisz kolejną część, to postanowiłam poczekać z czytaniem i zaserwowałam sobie dziś dwa oodcinki. Nie żałuję, dzięki temu zapewniłam sobie więcej emocji. Dobrze zrobiłam, że przestałam czytać oryginał, bo mam teraz wielką frajdę z czytania Twojego tłumaczenia.
Wiedziałam, że Bella będzie uparta i będzie robiła wszystko, by zaprzeczyć uczuciom. Najpierw nie wierzyła, że w ogóle Ed coś do niej czuje, a później wynajdywała powody, żeby pokazać, iż za mało się starał. Jak się domyślam, pewnie wszystko zmierza do szczęśliwego końca i naprawdę jestem bardzo ciekawa, co będzie się działo w kolejnych częściach. Zostało tylko osiem rozdziałów :(
Wyłapałam dwa miejsca, w których coś mi nie grało i porównałam z tłumaczeniem.
Pierwsze w rozdziale 13.
Cytat: |
Przycisnęłabym go czołem do podłogi i biłabym moją portmonetką, dopóki nie zacząłby przepraszać i obiecywać, że cofnie się w czasie i to wszystko naprawi. |
*purse to faktycznie portmonetka, ale też damska torebka. Myślę, że jednak uderzałaby go torebką, jest troszkę większa. Miałoby to sens. :)
Drugie w bierzącym rozdziale:
Cytat: |
- Kłamczucha – powiedział oskarżycielskim tonem. – Gdzie my tak właściwie jedziemy? |
* Where are we going? - Dokąd tak właściwie idziemy?
Nie sądzę, żeby jeździli czymś po szpitalu, a w windzie też nie byli.
Poza tymi drobnostkami, chciałam Ci powiedzieć, że odwalasz kawał dobrej roboty. Wielki szacun za unikanie powtórzeń! Mnie nie zawsze się to udaje. :)
Pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Wto 11:40, 11 Sie 2009 |
|
Dawno nie komentowałam, ale wiernie czytałam Twoje tłumaczenie :D
Jest świetne! Serio:D
A ta kłótnia! Kurcze, brak mi słów...
Rozumiem Bellę i jej sytuację, jak i Edwarda... Heh jedno jest pewne naszych bohaterów czeka poważna rozmowa i nie będzie on należała do łatwych i przyjemnych... Ciężko jest otworzyć się w pełni na drugiego człowieka i mu zaufać. Szczególnie, kiedy był on chłopakiem Twojej mamy.
Życzę weny i czasu
Na pewno zajrzę :D
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|