|
Autor |
Wiadomość |
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 18:23, 14 Wrz 2009 |
|
Kurcze. Jestem rozdarta. Wiem, że zrobiła dobrze odchodząc, ale równocześnie szkoda mi Edwarda... I jeszcze przywaliła mu wazonem... No tego bym się nie spodziewała. New Life - jesteś królową zaskoczenia Bardzo fajnie czytało mi się ten rozdział. A plan Belli wydaje się całkiem interesujący. Ciekawe, co dokładnie zaplanowała wobec Jamesa... I jak to wszystko potoczy się dalej. Jaka będzie rola Jane? Czy Edward odzyska kiedyś zaufanie Belli? Kurcze, już się niecierpliwię na nowy rozdział... :D
Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pon 18:50, 14 Wrz 2009 |
|
Wbiło mnie w fotel. . .
To było genialne, jestem tylko ciekawa jaki był plan Belli na pożegnanie.
W sumie dobrze, że odeszła, chciałam tego, ale jak już to zrobiła to jest mi przykro...?
Głowę pełną pomysłów masz to trzeba przyznać i talent do pisania(:
Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko rozegrasz, jak to się skończy. . .
Bella jest u ciebie silną osobą i nie daje się podporządkować i wykorzystać (chociaż już do tego doszło poniekąd), za to bardzo ją cenie.
Edwardowi już chyba wybaczyłam. . . mam nadzieję, że wszystko naprawi i wytłumaczy, nawet jeśli mieliby nie być razem to wytłumaczenie tego wszystkiego sobie nawzajem jest konieczne moim skromnym zdaniem(:
Z każdym nowym rozdziałem Twój ff podoba mi się coraz bardziej(:
Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy i życzyć czasu, chęci, wytrwałości i chęci w tworzeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AndziulaW
Człowiek
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 71 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Pon 20:01, 14 Wrz 2009 |
|
WOW uwielbiam Twoje opowiadanie jest boskie !! Chce mi się płakać jak sobie pomyślę jak na razie to wszystko się potoczyło. Mogę mieć nadzieję, że niedługo ukaże się następny chapik :) Temat w ogóle cudowny, aż zapiera dech w piersiach jak czytałam. Na początku myślałam OMG ona znalazła tego księcia z bajki, który ją uratował przed tym zbirem Jamsem. A z tego co zrozumiałam to był z nią bo łatwiej było mu dobrać się do Jamsa. Później ta scena jak po prostu przegrał Bellę w karty i ten jeba** zbir ją piep***ł i to na oczach Edwarda !!!! To było po prosty straszne, przy tym momencie bardzo chciało mi się płakać !!!! Trzymał ją za te nadgarstki i po prosty się przyglądał a jej myśli po wszystkim, myślała, że on też chce ją zgwałcić. Jak ona my musiała już nie ufać, znienawidzić, ale Bella jak zawsze zachowała zimną krew. Dziwię się, że od razu nie zabrała rzeczy i nie uciekła, ale dzięki temu, że została dowiedzieliśmy się również, że zdradzał ją z Jane ich gosposią !!!! To mnie wryło w krzesło !! Dobrze, że w końcu uciekła od niego !! I ta końcówka z tym listem dla niego
"Mam nadzieję, że już się nigdy więcej nie spotkamy." Tu już się rozkleiłam !! Piszesz przecudownie !! Czekam z utęsknieniem na następny rozdział !! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
hasaneczka
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Wrz 2009
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 22:07, 14 Wrz 2009 |
|
Greaaat! Podoba mi się
Od pierwszego rozdziału mnie wciągnęło czytanie ;]
I tylko teraz czuję niedosyt Więc czekam na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa jak potoczy się dalsza akcja .. czy Bella wróci do Edwarda i czy Edward w ogóle będzie coś robił,żeby znów byli razem.. ? No,ale to jest właśnie napięcie,które powoduje,że za ok. 3 dni znów będę niecierpliwa kiedy pojawi się ciąg dalszy
Życzę weny i dużo czasu wolnego na pisanie i wstawianie rozdziałów tutaj :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Pon 22:35, 14 Wrz 2009 |
|
Czuję się nie godna i powinnaś mnie zlać pasem po tyłku za moje okropne i wstrętne lenistwo. A wszystko się zaczęło podajże przy 6 rozdziale, po którym przez parę dni sobie układałam w głowie komentarz a tu 7 pojawił się ekspresowo i zmienił nieco mój pogląd. Potem ogarnęło mnie obrzydliwe lenistwo i zapomniałam skomentować, a przecież było co. Aktualnie jestem rozłożona na łopatki przez chorobę i dzisiaj w dniu trzecim byłam w końcu w stanie się podnieść z łóżka i wtoczyć przed komputer. Chcę napisać komentarz, a tu patrze nowy rozdział ;p Tak więc łajam się przed Tobą i proszę o wybaczenie, mojego niedopuszczalnego zachowania ;-)
No, ale wracając do tematu. To chyba wiesz dobrze o tym, że uwielbiam to opowiadanie, prawda? Wiesz, wiesz, ale miło usłyszeć to znowu ;-) Zastanawiałam się co w nim najbardziej mnie pociąga, ale nie potrafię wyodrębnić czegoś konkretnego. Ma ono coś w sobie co mnie przyciąga, choćbym była zmęczona ponad siły.
Postać Jane, mnie zaintrygowała. Nie wątpię również w to, że dokładnie sobie oglądnęła pożegnanie jakie zaprezentowała Bella mężowi. Och, może ona jest niespełniona? Albo nieszczęśliwie zakochana w partnerze? Nie wiem, może się mylę, ale może ona tutaj pojawia się nie bez powodu ;-)
James, to James. Mała gnida, którą z chęcią bym zgniotła butem trzy razy i wgniotła w ziemię. Tyle lat fascynacji, po to, żeby wygrać wymarzoną kobietę w karty, i notabene, ją zgwałcić. No, bo jak inaczej można powiedzieć o tym akcie? To, że się nie wyrywała nie oznacza, że nie miała chęci do stosunku z nim. Wszyscy czują do niego respekt i szacunek, ale przez brak szacunku do Belli, on przestaje szanować siebie. I choć wiem, że takie typy spod ciemnej gwiazdy, jak on istnieją, nadal nie potrafię przetrawić jego osobowości.
Powiem szczerze, z ręką na sercu, że gdy wszyscy potępiali Edwarda [ gdy przytrzymał Belle podczas stosunku z Jamesem ] ja czułam do niego współczucie. Przecież on jej nie przegrał w karty z zamierzonym tego celem, on jej nawet nie brał pod uwagę jako nagrodę dla kogoś… Wiedziałam, że nie jest nieczułym draniem, który bez mrugnięcia okiem oddaje swoją kobietę innemu. Pogardziłam nim trochę za jakikolwiek brak walki, ale po czasie zrozumiałam, że tak naprawdę on nie miał wyboru. Był na terytorium wroga konkretniej w jego epicentrum – dom, nie miał przy sobie broni ani żadnych sojuszników. James miał przewagę nie tylko fizyczną, w ilości swoich ‘gorylów’, ale także psychiczną. Kłótnia z Jane uświadomiła nam coś bardzo ważnego: pomimo swojego zachowania, kochał Belle ze szczerego serca, nie pozwolił jej obrażać i męczyło go poczucie winy, że wszystko przed nią musi ukrywać. Noi cóż, w ostatecznym momencie, gdy chciał odkryć przed nią wszystkie kart, wpadł w jej sidła, jak bezbronny robak wpadający w sieć pajęczyn. Omotała go swoim ciałem i sobą, a potem zostawiła, nieprzytomnego.
Bella, och jest zuch dziewczyną. Tak naprawdę nie wierzyłam że już teraz odejdzie od Edwarda, bo bardzo go kocha, myślałam że nastąpi to nieco później. Pomimo poniżeń jakie musiała przez niego przyjmować na swoje barki, wciąż trwała u jego boku. Aż w końcu jedna cegła przeważyła i mur runął, pękło w niej coś i obudził się duch walki. Na ten moment nie mogę nic więcej o niej napisać, oprócz tego, że sama bym z ciężki sercem opuszczała takiego kochanka, ale w zaistniałej sytuacji innego wyjścia nie ma. Ciekawa jestem jaki plan nam naszykuje nasza wojownicza Bella i w jaki sposób pomoże Edwardowi w dorwaniu celu. I czy na pewno już nie zaznają wspólnie szczęścia, czy nie to jest im pisane?
Kochana, potrafisz nadać klimat i wciągnąć. Oby tak dalej i z pasją, bo wiem jak ciężko jest się skupić i pisać gdy w głowie wciąż krążysz myślami do nauki do pracy. Z cierpliwością czekam na kolejny rozdział, a gdy mój parszywy leń się odezwie to kopne go w tyłek i przepędzę :- )
Pozdrawiam, Kith ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Pon 22:44, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Lana6
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 23:05, 14 Wrz 2009 |
|
Ej no...
Chciałam walnąć komentarza ale widze że nie mam szans pobić poprzedniczki.
Cóż...Kochana moja rozdział rewelacja - standard. Mnie tez troszke było przykro bo przeciez on ja kocha! Twój ff jest naprawde jedyny w swoim rodzaju. Nie wiem skąd ty bierzesz takie pomysły dziewczyno!! Zazdroszcze ci twojej wyobraźni i umiejętności pisania. Ja tak nie potrafie choc mam juz za soba kilka ff'ów. Na twoje rozdziałay czekam tak samo jak na TO czy TRL a skoro to najlepsze ff'y (moim zdaniem) to ty jesteś tak samo dobra :) Wiesz o co mi chodzi :) czekam na dalszy ciag. A juz tym bardziej na zakończenie Piszesz naprawde świetnie i życzę żeby wena cie nie opuszczała :)
Tosiam cie buziaki |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 18:16, 16 Wrz 2009 |
|
Jestem troche zaskoczona niektórymi komentarzami! dlaczego? otóż dlatego, że przecież chciałyście żeby Bella odeszła od Eda, co nie? a jak już odeszła to jest żal i smutek :( a czy nie jest tak, że jak kobieta odchodzi od mężczyzny, to ten mężczyzna staje się bardzo milutki, kochany itp itd. Och wy kobity, zmienne jesteście
Dziś wracając ze szkoły, napisałam 5 stron kolejnego rozdziału. I jestem zaskoczona tym, co wymysliłam. Mam nadzieje że was zaskocze, bo mysle że żadna się nie domyśla co ja tam zapisałam. Mogę zdradzić że pojawi się ojciec () Jamesa, a także inne postacie.
Zbliżam się myślami do końca. Dziś także naskrobałam troche to, jak widze zakończenie i raczej wyszedł mi smutny rozdział. Piosenka którą słuchałam przy pisaniu to http://www.youtube.com/watch?v=7gZtaV8Swas więc możliwe że zostanie ona umieszczona w ostatnim rozdziale. Ale jak już wspomniałam, kobieta zmienną jest
Poza tym dziękuje za komentarze. Cieszy mnie to, że czytacie i dzielicie się swoimi opiniami. Nie mam już nauki więc będę pisać i pisać, tak żebyście nie musiały długo czekać na rozdziały :D pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AndziulaW
Człowiek
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 71 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Śro 19:01, 16 Wrz 2009 |
|
WOW to mnie mile zaskoczyło, że nas zaskoczysz :D:D:D Mam nadzieję, że rozdział pokaże się niedługo tym bardziej, że już trochę napisałaś, przepraszam cię najmocniej jak potrafię, że cię tak męczę, ale ja po prostu nie mogę poskromić swojej ciekawości !! Ja zostaję przy swoim i jednak się cieszę, że od niego uciekła !! No bo jak mogła z nim zostać skoro on jej zrobił coś takiego, no jak ?? Bardzo przepraszam również za moją strasznie chaotyczną wypowiedź, ale tak jakoś mam jak się nie mogę czegoś doczekać. Pozdrawiam bardzoooo gorąco i czekam na następny chapik |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Crazy Lady
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy snów.....
|
Wysłany:
Śro 22:07, 16 Wrz 2009 |
|
Twój ff znalazłam już kiedy wstawiłaś pierwszy rozdział, lecz niestety zgubiłam go, a na dodatek zapomniałm tytułu:(
Ogólnie ff strasznie się mni podoba wykreowałś zupełnie innego Edwarda niż poznaliśmy u SM.Przy kilku pierwszych rozdziałach Edward był taki inny, dziwny nie wiem jak to określić? Ale jeszcze jakoś przeszedł, a tu nagle hazart i co zrobił?
Przegrał Bellę w karty i trzymał Bellę, gdy James ją gwałcił! Dosłownie krew mnie zalał, jak on mógł skurwesyn jeden, jak śmiał. Rozumien, że jest tajnym agentem, no, ale jak może on ją tak wykorzystywać, Boże zlituj, ale się jak on by się czuł, gdyby Bella wykorzystywała go?
Co do Jamesa? Rozumien kocha Bellę ma na jej punkcie obsesję, ale jak można być takim chamem? Coś mi się wydaję, iż osobami, które chciały zgwałcić Bellę byli ludzie Jamesa i on również? Nie wiem, ale jak to oni to, bym ich tylko za huje powiesiła! Podoba się mnie scena, w ktorej Bella zostawia Edwarda w gruncie rzeczy należało się mu za to co zrobił!
Nie zdradzę, co zamierzam zrobić, ale mogę zagwarantować, że James będzie zajęty moją osobą, więc może uda wam się go złapać.
Co też Bella zamierza zrobić? Być z Jamesem? Nie wiem, ale znając Belle z twojego ff może wszystko wymyślić.
Nie wiem czy dobrze doczytałam, lecz nie chcę się mnie przytoczyć, ale czy Edward czasem nie powiedział, iż James zamrdował jego rodzinę?
Przynajmniej tak to brzmiało jakbym, Bella była narzędziem w zemście Edward za zamordowanie.
Tylko pytanie chodziło o jego rodzinę, czy o Bellę?
Nie co gderać tylko czekać na kolejny rozdział! :D
WENY!!!
POZDRAWIAM Crazy Lady[/list] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 20:55, 19 Wrz 2009 |
|
Dopiero co wróciłam z pracy :) Troche późno wstawiam, ale jutro nie dam rady. Powód? jade na zlot do wawy :)
Nie będę sie rozpisywać bo naprawde nie mam siły :( ale ciesze sie ze juz niedlugo koncze prace i wracam na studia :)
tradycja, tradycją, dedykuje ten rozdział moim dziewczynom i Wam drogie czytelniczki. Za wyrozumiałość bo wiem ze nie pisze najlepiej, ale wkładam w to całe serce i poświecam dużo czasu.
Rozdział chyba nie za długi, ale wprowadza cos, co będzie mi potrzebne do końcowego rozdziału
beta: CoCo
wszystkie rozdziały znajdują się tutaj ---> [link widoczny dla zalogowanych] w folderze "Nigdy więcej"
9.
Bella:
Dojeżdżałam do miejsca. Taksówka zatrzymała się przed bramą. Po zapłaceniu wyszłam i podziwiałam dom przyjaciółki. Nie był on większy od mojego, ale równie piękny. Mimo późnej godziny miałam nadzieję, że zostanę miło przyjęta. Po wciśnięciu dzwonka, furtka otworzyła się, ruszyłam i doszłam do drzwi, a w progu spotkałam gospodynię.
- Witaj, Angelo. Przepraszam, że nachodzę cię tak późno.
- Bello, miło cię widzieć. Nie martw się, jeszcze nie spałam. Czekam właśnie na Eryka. Nie stój tak, wchodź.
Zdjęłam płaszcz i obydwie skierowałyśmy się do kuchni. Po chwili na stole pojawiła się gorąca herbata i kawałki ciast. Angela kręciła się po pokoju, ale później usiadła naprzeciwko mnie i obserwowała.
- Skończyłaś z nim, prawda? - zapytała bezpośrednio. Nie spodziewałam się, że od razu o tym wspomni. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Gdy nadal milczałam, znów usłyszałam jej głos:
- Wiem, co się wtedy stało tam, na górze. Eryk mi powiedział. Nie martw się, nikt się o tym nie dowie, ale szczerze mówiąc, to wiedziałam, że cos takiego się wydarzy. Słyszałam, co James do ciebie czuje.
- Jak to ‘czuje’? Nie chciałam iść z nim na górę, nie miałam innego wyjścia – wymamrotałam cicho, cały czas wbijając wzrok w szklankę.
- Wiem o tym doskonale, nie musisz mnie przekonywać. Wiem również, że nienawidzisz Jamesa, z wzajemnością, jednak powinnaś zrozumieć jedno: byłaś… jedyną kobietą w tym mieście, której James nie miał u siebie w łóżku. Stałaś się jego obsesją, bo ciągle marzył o tobie, do czasu, gdy nie związałaś się z Edwardem. Na pocieszenie brał inne kobiety. Niektóre nawet nie zobaczyły sypialni. – Zrobiła smutną minę, a ja już wiedziałam, czym zostało to spowodowane.
- To znaczy że… że ty... też?
- Tak, ja też. Byłam tą, która nie doszła do łóżka.
- Ale jak to? Myślałam, że ty i Eryk bardzo się kochacie?
- Oczywiście, że tak. Po prostu miałam świadomość, że jeżeli nie zrobię tego z Jamesem, to on nie da nam spokoju. Pamiętam to do dziś i nie czuję, jakbym zdradziła Eryka. Zrobiłam to dla nas - odpowiedziała zasmucona, unikając mojego wzroku.
- Ale kiedy to się stało? Jak? – Podniosłam głos o oktawę. Dopiero po chwili zorientowałam się, jaka jestem wścibska. – Oczywiście, nie musisz odpowiadać na pytania.
- Nie muszę, ale chcę. Uwierz, to mi pomoże. Zdarzenie miało miejsce w sobotę, podczas dyskoteki. Przychodziłam tam tylko wtedy, gdy miałam towarzystwo. Sama nie czułabym się bezpiecznie i nie chodziło o kradzież, czy coś takiego, tylko o Jamesa. Wtedy był młody i zadzierał nosa. Jeszcze gorszy niż teraz. Starałam się go unikać, ale widocznie planował coś innego. Tamtego wieczora, jeszcze przed tańcami, widziałam jak się na mnie patrzy i ocenia. Wpadłam w pułapkę.
Angela:
Tańczyłam już ponad godzinę, bez żadnej przerwy, a przy takiej muzyce i rytmie, należałoby ją sobie zrobić. Zresztą, po ostatnim drinku źle się czułam, choć nie wypiłam wiele. Kręciło mi się w głowie, ale to norma po alkoholu, martwiło mnie jednak, że ciało odmawiało posłuszeństwa. Czułam się pobudzona. Coś nie pasowało, więc zeszłam z parkietu.
- Idę! - krzyknęłam do Eryka.
- Pójść z tobą? – zapytał. – Źle wyglądasz, dobrze się czujesz?
- Tak, po prostu… jest duszno i czuję się zmęczona. Pójdę do stolika odpocząć. Jak coś, to wiesz, gdzie mnie szukać.
- Dobrze, ale gdy coś będzie się działo, od razu wołaj, przyjdę. Ach, nie odchodź za daleko! – Pogroził palcem, uśmiechając się przy tym.
Kochany Eryk, zawsze mogłam na niego liczyć. Dałam mu całusa w policzek i poszłam do stolika. Usiadłam, odchyliłam głowę do tyłu, ale to nic nie pomogło. Rozluźniłam trochę bluzkę, by mieć czym oddychać. Oparłam czoło o ręce i zastanawiałam się, co mi jest. Nigdy tak fatalnie się nie czułam. Nikt niczego nie dosypał do szklanki, bo od razu wypiłam zawartość i poszłam na parkiet. Jedynie kelner… ale to niemożliwe, więc co? Głowa zaczęła mnie boleć od myślenia. Może zimna woda pomoże, pomyślałam. Wstałam i chwiejnym krokiem poszłam w kierunku łazienki. Po drodze słyszałam szepty ‘…jaka pijana… no, no, ale zabalowała…’, na które nie zwracałam uwagi. Zauważyłam napis ‘WC damskie’ i pchnęłam odpowiednie drzwi. W środku znajdowało się kilka dziewczyn, które poprawiały makijaże, plotkując i biorąc narkotyki. Moim celem stała się zimna woda i orzeźwienie. Znów szmery i śmiechy. Nie rozumiałam ich. Czy naprawdę wyglądałam tak źle? Nalałam lodowatej cieczy na dłonie i obmyłam twarz. Gdy podniosłam głowę, zauważyłam w lusterku swój makijaż. Tusz do rzęs rozmazał się całkowicie, a fluid razem z pudrem spływał po policzku. Prawdziwa tapeta, zaśmiałam się w myślach. Nagle wszystko umilkło. Żadnych chichotów… Cisza. W pewnym momencie coś upadło. Gdy przekręciłam głowę, zauważyłam, że pewna dziewczyna podnosi pomadkę z podłogi. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że bardzo się spieszyła, ręce jej się trzęsły, a oczy zdawały się pełne strachu. Nie wiedziałam, jaka jest tego przyczyna. Do czasu… Spojrzałam za siebie. W drzwiach stał James i jego kumple, a ich wzrok skierowany był na mnie. Dotknęłam zlewu, znajdującego się za mną i chwyciłam go rękami. Gdy zrobił krok w moją stronę, wszystkie panienki odsunęły się pod ścianę. Przeraził je, mnie również. Nikt nic nie mówił, nie zdziwiłabym się, gdyby któraś przestała oddychać. Po chwili milczenia w końcu usłyszeliśmy wrzask Jamesa:
- Wyłazić! - krzyknął. Wszystkie kobiety zaczęły wychodzić, niektóre nawet biegły. Chociaż wiedziałam, że to nie je chciał dopaść. Zaczęłam uciekać. Ruszyłam jako przedostatnia i rzuciłam się do wyjścia, ale zostałam zatrzymana przez silne ręce Jamesa. Ta, która biegła za mną, odbiła się od naszych ciał i wylądowała na podłodze. Złapała się za kostkę, która wygięła się pod dziwnym kątem. Starała się nie płakać, choć drżała. Widziałam, jak zaciskała powieki, choć kilka łez jej wypłynęło. Leżała tak kilka sekund, a James stracił cierpliwość.
- Wyjazd! - warknął.
- Nie mogę. Chyba skręciłam kostkę - wyjąkała płaczliwym głosem.
- A co mnie to obchodzi?! Laurent! – zawołał i w łazience ukazała się wołana osoba.
- Wzywałeś mnie? - zapytał spokojnym głosem.
- Weź tę rzecz z podłogi – rozkazał surowym tonem.
Gwałtownie podniósł bezbronną dziewczynę i razem ruszyli do wyjścia. Zbliżając się do drzwi, Laurent otrzymał dodatkowy rozkaz:
- Niech nikt tu nie wchodzi.
Odwrócił się w moim kierunku i dodał:
- Dopóki ja stąd nie wyjdę.
Szczęście emanowało z twarzy, przez co zrobiło mi się niedobrze. Zrobił krok do przodu, z przerażenia jeszcze mocniej wbiłam paznokcie w zlew. Nie wiedziałam, co robić. Szedł dalej, coraz bardziej zadowolony. Powinnam uciekać, ale zagradzał drogę, z kolei innego wyjścia nie znalazłam. Chyba zauważył, o czym myślałam, bo znów przemówił, choć tym razem spokojniej:
- Nie ma stąd innego wyjścia. Dziwne, jesteś pierwszą, która pragnie uciec. Spokojnie, chcę tylko porozmawiać – uśmiechnął się niewinnie.
- O czym chcesz ze mną rozmawiać? – zapytałam, odzyskując powoli siłę na walkę.
- Nie denerwuj się, chcę wiedzieć jak ci się tu mieszka, czy nie masz żadnych problemów i jak układa ci się z… Erykem? - Zrobił niewielką pauzę na ostatnim słowie.
- Co ma do tego Eryk?
- Oj, twój kochaś próbuje zaistnieć w mieście i okolicach, a bez mojej pomocy nie ma żadnych szans. Chyba, że otrzymałby pomoc - odparł tajemniczo. Jego twarz nadal wyrażała zadowolenie, a wzrok opiewał moje ciało.
- Pomóż mu, co ci szkodzi? Nie mieszam się do jego interesów i nie mam z tym nic wspólnego.
- To dla mnie nic trudnego, ale tak sobie pomyślałem, że mógłbym się przy okazji trochę zabawić. - Po tym stwierdzeniu ruszył ponownie w moim kierunku. Gwałtownie zabrałam ręce z umywalki i ruszyłam w stronę kabiny. Chciałam się tam zamknąć, oddzielić od niego, ale przewidział ten ruch i znalazł się przede mną. Zatrzymałam się, a on zdawał się… wkurzony. Gwałtownie złapał za włosy, powodując, że wygięłam się w łuk. Przysunął mnie do siebie, przystawiając usta do ucha.
- Jak będziesz cicho, wyjdziesz stąd w całości. Tylko się postawisz, a oberwiesz. Wybór należy do ciebie.
Nie miałam szans i dobrze o tym wiedziałam. Gdybym krzyknęła, starała się uciec, już leżałabym martwa, a takie ciało to dla Jamesa żaden problem. Zacisnęłam mocno powieki, a kiedy je otworzyłam, popłynęły łzy. Postanowiłam zrobić to, co w tej sytuacji zdawało się nieuniknione.
- Cieszę się, że postąpiłaś rozsądnie. Jeśli się uspokoisz, może sama wyniesiesz z tego korzyść. - Zabrał ręce z włosów i otworzył drzwi do kabiny. - Właź do środka i nie odwracaj się.
Posłusznie powlokłam się we wskazane miejsce, po drodze ukradkowo wycierając słone krople z policzków. Kabina była w miarę duża jak dla jednej osoby. Doszłam tam i stanęłam plecami do towarzysza. Po chwili usłyszałam dźwięk zamykającego zamka. Poczułam dłonie na szyi. Zgarnął włosy na jedną stronę i zaczął pieszczoty. Robił to tak naturalnie, delikatnie, jakby nie wiedział, że jestem temu przeciwna. Kiedy zaczął delikatnie gryźć, po ciele przechodziły prądy, spowodowane odrazą do jego osoby. Schodził coraz niżej, podnosząc bluzkę, a po chwili odpiął biustonosz i dotykał piersi pod luźnym materiałem. Chwycił je dłońmi i robił okrężne ruchy, a mimo nienawiści do niego, zaczęło mi się to podobać. Nie dotykał gwałtownie, tylko powoli i z czułością... Kto by pomyślał? Nie kontrolowałam ciała, które dawało znak,i że jest mu dobrze. Sutki stwardniały, a z wnętrza uwalniała się wilgoć. Odchyliłam głowę do tyłu i oparłam na jego ramieniu. Ręce zjechały w dół i podniosły spódniczkę aż do pasa. Jedyną przeszkodą były majtki, które po chwili zostały zgarnięte na bok. Zaczął dotykać ud, kolan, ale nadal unikał tamtego miejsca. W pewnym momencie ścisnął nogę i uniósł ją do góry, opierając na sedesie. Otworzyłam się dla niego, przygotowana na wejście. Palec Jamesa kierował się od kostki do wewnętrznej części ciała, zatrzymując się na łechtaczce. Delikatne krążenia dookoła niej spowodowały, że jęknęłam. Nie wiedziałam, co myśleć. Umysł mógł go nienawidzić, za to ciało pożądało. Miał nade mną przewagę i wiedziałam, że ją wykorzysta. Pragnęłam, aby zrobił to szybko, lecz widocznie postanowił sobie co innego. Moje rozmyślenia przerwał wyraźnie podniecony głos:
- Och, Angelo, mówiłem ci, że mogłabyś sama wynieść korzyść z tego i nie myliłem się. Wystarczy, że cię jeszcze raz dotknę, a będziesz pokonana. - Uklęknął i przeszedł pod nogą tak, że znajdował się teraz przede mną. Usiadł i oparł moją szpilkę na swojej nodze, delikatnie masując kostkę. - Tu i teraz zamierzam doprowadzić cię do szału, abyś po wyjściu stąd ledwo chodziła, a jak pojawi się Eryk, wciąż będziesz wracała do tej sytuacji.
Miałam świadomość, że ma racje. Długo nie czekałam na ruch, gdyż poczułam język pieszczący kobiecość. Przyjemne uczucie, przez które znienawidziłam go jeszcze bardziej. Nie oszukujmy się – z Erykiem było miło, romantycznie, cudownie, ale takich doznań nie miałam. Można by pomyśleć, że dopadała nas… rutyna. Gdy język ciągle pieścił łechtaczkę, a palce drażniły wejście, pieszczota została przerwana, żeby po chwili palce znalazły się we mnie, skutecznie trafiając w czuły punkt, doprowadzając tym samym do granic wytrzymałości. Zmieniał ruchy i tempo, powodując tym samym, że zbliżał się moment, w którym wygra. Mała nieuwaga spowodowała, że zauważył, w jakim jestem stanie. Wstał, rozsunął rozporek i ściągnął spodnie do kolan. Wyjął z kieszeni paczuszkę i przy pomocy zębów rozerwał ją, po czym założył lateks na odpowiednie miejsce. Złapał mnie za głowę i ustawił tak, bym patrzyła mu w oczy, po czym wszedł mocno i głęboko. Doznanie zdawało się tak silne, że zamykając powieki, przygryzłam wargę. Nie chciałam tego, ale wykonując swoje ruchy, zaczęłam mu pomagać, dostosowując się do prędkości i pomagając wypełnić mnie całkowicie.
- Do tej pory jest mi wstyd przez to, co zrobiłam. Nigdy nie powiedziałam Erykowi, że to miłe doznanie pamiętam do dziś. Dokładnie wiem jak i ile razy zmienialiśmy pozycje. Czasem przed oczami mam twarz Jamesa, na której widnieją przymknięte oczy, napięte rysy. Wiem, że będę potępiona za to do końca życia, ale w trakcie przyjemności zdjęłam mu koszulę i dotykałam go tak jak czasami pieszczę męża.
Skończyliśmy piętnaście minut później, a ja ledwo chodziłam. Gdy było już po wszystkim, podeszłam do zlewu i opłukałam twarz. W lustrze widziałam rumieńce i szok w oczach. Po chwili przysunął się do mnie, uśmiechnął i pocałował w szyję.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ci się podobało. Musimy to kiedyś powtórzyć. A teraz proszę. - Wyjął zza pleców majtki, o których zapomniałam. – Zdawałaś się tak rozkojarzona, że zapomniałaś założyć. Schlebia mi to, ale powinnaś mieć całe ubranie. Pozwól, że pomogę ci je założyć, w końcu sam je zdjąłem.
Ponownie uklęknął, ale tym razem po to, aby założyć figi. Wstał, klepnął mnie w pośladek i ruszył do wyjścia. Przy drzwiach odwrócił się i przemówił:
- Do zobaczenia już niedługo, kochanie.
Po tym wyszedł, a ja upadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Nie wiem, ile czasu tak leżałam, ale po chwili wbiegł Eryk, którego przytrzymywali ludzie Jamesa i zaczął wypytywać, co się stało. Nie miałam innego wyjścia i skłamałam, że tylko rozmawialiśmy, bo znając go, poszedłby do mężczyzny i rozpoczął bójkę, przy tym sam by zginął.
- Wiesz, co jest najgorsze, Bello? – zapytała Angela, kończąc swoją historię.
- Nie – wymamrotałam, będąc w szoku.
- To, że do niego chodziłam po kryjomu i nic nie mówiłam Erykowi. On wie tylko o sytuacji w toalecie, ale o reszcie nie. Niech tak pozostanie, bo wiem, jak jest mu ciężko prowadzić interesy z Jamesem. Dlatego chciałabym cię ostrzec. Wiem, że odeszłaś od męża, jednak trzymaj się z dala od zbirów, bo James jest jak narkotyk. Seks z tym człowiekiem zdaje się tak dobry, że aż przychodzisz po więcej. Nie dziwię się, że ma tyle dziwek, mało brakowało, a sama bym nią została…
- Jeśli mogę zapytać, co się stało, że nią nie zostałaś?
- Moje miejsce zajęła inna kobieta, a z tego co wiem, nawet dwie. Dlatego proszę cię, uważaj na niego.
- Nie martw się, wiem, co robię. James nie jest dla mnie zagrożeniem, bo mam plan, co zrobić w przyszłości – powiedziałam cicho.
- Mogę wiedzieć, gdzie się wybierasz? Co będziesz robić? – Angela nie kryła ciekawości.
- Rozumiem twoje motywy, ale dla twojego dobra nie powiem ci. Nie dlatego, iż ci nie ufam -odparłam spokojnie. – Po prostu nie ufam Jamesowi.
- Wiem, może to i lepiej, że nie powiesz.
Nagle usłyszałyśmy jakiś samochód na podjeździe, na co Angela się uśmiechnęła.
- Jest i mój mąż. Chodź, przywitamy się.
Ramię w ramię wyszłyśmy z kuchni. Podczas, gdy przyjaciółka czekała, aż Eryk pojawi się w drzwiach, rozmyślałam. Wiedziałam, że James jest silny i posiada władzę, ale nie sądziłam, że we wszystkim i wszędzie. Myślałam, że w pewnej kwestii miałabym przewagę, choć teraz ogarnął mnie niepokój. To wystarczyło, żebym lepiej się przygotowała i przemyślała kilka spraw, zanim stanę się kolejną dziwką Jamesa. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez new life dnia Sob 21:02, 19 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
BaaaSsia
Wilkołak
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 21:27, 19 Wrz 2009 |
|
Oh dpiero dzisiaj przeczytałam rozdził 8 i 9 i powiem że .... były one wspaniałe...i ciesze sie,że Bella odeszłą od Edwarda..Teraz sie zacznie...
Strasznie mnie TO wciągneło i nie wiem jak długo wytrzymam do kolejnego rozdziału...
Mam nadzieje ,ze now rozdział będzie szybciutko,proszee..
Weny i czasu...
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Sob 21:35, 19 Wrz 2009 |
|
Szok.......czy ja dobrze zrozumiałam Bella ma zamiar zostać dziwką Jamesa?
Proszę niech się mylę, nawet jeśli miałoby to ja uratować, to wole już bardzo smutne zakończenie niż takie rozwiązanie sprawy. . .
Za każdym razem zadziwiasz mnie jeszcze bardziej, za to masz ogromnego plusa(:
Mam nadzieję, że już w następnym rozdziale Bella wyjawi nam swój plan działania i może będzie też Edward. . .kurcze mam do niego słabość. . .
Po tych rozdziałach z jego perspektywy, wybaczyłam, zrozumiałam i współczuje. . .
Jestem bardzo ciekawa jak to wszystko się rozwiąże.
A właśnie ile przewidujesz jeszcze rozdziałów?
A piszesz bardzo dobrze i trochę wiary w siebie(:
Mi osobiście podoba się twój styl i pomysł na ff, a to drugie jest chyba ważniejsze.
Weny, czasu, chęci i wytrwałości w tworzeniu(:
Czekam na następny rozdział(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 21:50, 19 Wrz 2009 |
|
Fajnie że sie Wam podobało :)
Co do tych rozdziałów to mam mały problem. Pisząc tym samym wątkiem, byłoby 15 rozdziałów + epilog, wprowadzając coś nowego, byłoby 21 + epilog. Zastanawiam się czy pisac wiecej, ale boje się że to zepsuje klimat. Jestem na rozdziale 13 i już nawiązuje do prologu, a nie wiem czy pisząc kolejne rozdziały nie zanudziłabym was :pp Może zobacze jak mi wyjdzie ten 15 rozdział, dopiero wtedy zastanowie się czy takie zakończenie mnie/was satysfakcjionuje :)
rozdział 10 juz dawno jest u CoCo, wiec bedzie na dniach
dziekuje za komentarze |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez new life dnia Sob 21:50, 19 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 10:47, 20 Wrz 2009 |
|
New Life... Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Historia Angeli zwaliła mnie z nóg. James naprawdę "nieźle" pogrywa. Ciekawe, co zrobi Bella...? Jaki ma ten plan... I co z Edwardem? Co do Jamesa, ja wiem, że on jest strasznym dupkiem, ale no cóż... Lubię tą postać.
Weny życzę oczywiście :D
Pozdrawiam serdecznie! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Nie 19:31, 20 Wrz 2009 |
|
Świetny rozdział :)
Kurcze, historia Angeli mnie zszokowała.
Chodziła do niego po sex Nie spodziewałam się po niej takiego czegoś.
Oj, Bella ma ciężki orzech do zgryzienia.
Mam nadzieję, że misja się powiedzie.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dahrti
Zły wampir
Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 19:57, 20 Wrz 2009 |
|
Jeden z niewielu ff, który odbiega od schematu. Już tylko za to wielkie brawa. Nieczęsto spotykam coś poza romansem czy dramatem, a tu proszę... coś zbliżonego chyba do thilerka chyba.
Co do samego opowiadania i jego wykonania - pomysł bardzo dobry. Widać także rozwój Twojego stylu w ciągu pisania, praktycznie każdy rozdział czytało się coraz lepiej. Miło również, że uwzględniasz sugestie czytelników. Wiec ja pozwole sobie mieć taką jedną - niech Bells da Jamesowi nieźle do wiwatu. łowem - niech go zrzuci na samo dno i doprowadzi do więzienia na dożywocie. Tak minimum. Należy jej się po tym wszystkim.
Czekam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Pon 12:55, 21 Wrz 2009 |
|
dawno się nie odzywałam w tym opowiadaniu... ale na zadośćuczynienie mogę stwierdzić, że czytam każdy kolejny odcinek z zapartym tchem. Niezmiernie podoba mi się to opowiadanie, losy głównych bohaterów jakie przedstawiasz. Spodziewałam się, że Bella odejdzie od Edwarda, ale nie wiedziałam, że zrobi to w tak bardzo intrygujący sposób.
Co się tyczy Jamesa, hmm, nie powiem, że nie lubię jego postaci. W każdym opowiadaniu musi byc osoba BAD. to normalne. Przedstawiasz jego postać w sposób odrzucający, mimo nadal mi się on podoba. Jego styl bycia i stosunek do innych jest zabawny. Historia Angeli mnie po części rozbawiła, po części zaintrygowała.
Czekam na więcej. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 15:47, 21 Wrz 2009 |
|
Kurcze... jestem na siebie wściekła, że dopiero teraz zabieram się za czytanie nowego rozdziału wiem, że dodałaś je już w sobotę, ale nie miałam czasu i siły przeczytać. Wybacz mi, proszę :* :)
Cytat: |
dedykuje ten rozdział moim dziewczynom i Wam drogie czytelniczki |
Ta dedykacja jest też kierowana chyba do mnie :D bo jestem przecież Twoją stałą czytelniczką :D czuję się zaszczycona :) dziękuję serdecznie :*
Cytat: |
Za wyrozumiałość bo wiem ze nie pisze najlepiej, ale wkładam w to całe serce i poświecam dużo czasu. |
Piszesz naprawdę bardzo dobrze, więc nie opowiadaj głupot, bo nie wyrobię :D Na dodatek właśnie najważniejsze jest to, że wkładasz w swoje opowiadanie serce i poświęcasz mu oraz nam czas :) Dziękuję Ci za to bardzo :*
A teraz będę komentować "na żywo" :D nie zdziw się więc, gdy będę ciągle zmieniać zdanie dotyczące sytuacji w Twoim opowiadaniu :D Chcę opisywać moje wrażenia na bieżąco by niczego na koniec nie zapomnieć :P
Uwaga... Zaczynam :)
Cytat: |
byłaś… jedyną kobietą w tym mieście, której James nie miał u siebie w łóżku. |
No to James naprawdę ma końskie zdrowie, świetną kondycję i popęd jak zając postrach lasu :D ( jeśli nie znasz owego zwierzątka -> http://www.youtube.com/watch?v=ZzIlg5su9GI :P ). Przepraszam, ale tak mi się skojarzyło :P Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Ja bym faceta powiesiła za jaja albo wykastrowała na żywca :P Wzbudza u mnie ogromny wstręt
Wspomnienia/opowieść Angeli. Hmm... Gdy w łazience pojawił się James zaczęło mi się wszystko gotować ze złości. Bałam się o Angelę, nie chciałam by zrobił jej krzywdę. Jednak gdy wkroczyli do kabiny i on zaczął ją pieścić itd. i to się jej nawet podobało to... zdziwiło mnie to... Nie spodziewałam się tego. Ona uważała, że musi to zrobić dla dobra swojego i Eryka, ale nie pomyślałam, że pomimo swojej nienawiści do Jamesa może odczuć jakąkolwiek przyjemność ze zbliżenia z tym facetem. No ale cóż... Może to jednak możliwe tak czy tak żal mi jej i każdej dziewczyny, która wpadła w jego łapska...
Ojj... teraz to jeszcze bardziej się zdziwiłam. Angela wracała do Jamesa... No ładnie. Tego tym bardziej się nie spodziewałam.
Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa co wykombinowała Bella.
Cytat: |
To wystarczyło, żebym lepiej się przygotowała i przemyślała kilka spraw, zanim stanę się kolejną dziwką Jamesa. |
Czy Ty chcesz mnie zabić? :P Zagięłaś mnie tym, naprawdę. Co ona wymyśliła? :D
Czekam aż znów pojawi się coś z perspektywy Edwarda. Interesuje mnie co ma zamiar teraz zrobić. Czy będzie szukać Belli? No i oczywiście czy się pogodzą :D
Rozdział bardzo mi się podobał i nie mogę się doczekać kolejnego. Piszesz naprawdę fajnie i muszę Ci przyznać jedno - z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej. Na początku średnio podobało mi się Twoje opowiadanie, ale z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że rozwinęłaś skrzydła i pisanie wychodzi Ci naprawdę bardzo dobrze. Twoje opowiadanie się rozkręciło i niezwykle mnie wciągnęło. Stało się jednym z moich ulubionych. Każdej nowej części niecierpliwie wyczekuję :) Naprawdę bardzo Ci dziękuję, że piszesz :)
Pozdrawiam serdecznie :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 22:04, 24 Wrz 2009 |
|
Witam :) rozdział wstawiam szybciej niż planowałam, ponieważ uważam że jest on o wiele lepszy od ost. Od razu chciałabym podziękować basi, bo to ona w tym rozdziale mi bardzo pomogła. Moge nawet napisać, że to co tu przeczytacie, bez niej nie byłoby takie fajne :) juz ci mogę zagwarantować, że złapiesz na moim weselu welon beta tzn CoCo też spisała się na medal (właśnie, dlaczego ja ci jeszcze medalu nie kupiłam?! pomyślimy nad tym ). Co do was moi drodzy czytelnicy :P ciesze się ze jesteście ze mną i mam nadzieje ze wyrwacie do końca :) postanowiłam że rozdziałów będzie 17 + epilog. Przeczytałam wasze opinie i wezme je pod uwagę, bo to co pisze jest dla was, ja tu jestem tylko dodatkiem Licze na to, że jak skoncze pisać, to inna kolezanka z TWT wstawi opowiadanie, bo one piszą lepiej ode mnie! np Lana6 (musze cię jakoś zmotywować :D )
Ps: mam nadzieje że nie znudzicie się przy czytaniu siedmiu stron w wordzie
beta: CoCo
wszystkie rozdziały znajdują się tutaj ---> [link widoczny dla zalogowanych] w folderze "Nigdy więcej"
Na chomiku umieściłam też utwór patronalny "Nigdy więcej"
10.
Bella:
Nadal stałam, patrząc na przyjaciółkę i jej męża, na emanującą od nich miłość oraz szczęście. Przytulali się i mówili o tęsknocie. To uroczy widok, którego dłużej nie mogłam znieść…
- Witaj, Eryku - przywitałam się.
W momencie, gdy usłyszeli cichy szept, odsunęli się od siebie. Mężczyzna zdawał się zaskoczony moim widokiem, wcale tego nie ukrywając.
- Bello, witaj. Nie spodziewałem się ciebie w tym miejscu. Kochanie, nic nie mówiłaś o tej wizycie.
Spojrzał na nią z pytaniem w oczach.
- Bella przyjechała godzinę temu i zostanie u nas na noc. Wyjątkowa sytuacja. – Angela dała mu do zrozumienia, że ma się z nią nie kłócić, gdyż ona i tak postawi na swoim.
- Tak, oczywiście – wyjąkał. - Miło będzie, jak zostaniesz na noc. Teraz wybacz, jestem strasznie zmęczony.
- Rozumiem, ja też chciałabym się już położyć.
- Możesz spać w pokoju gościnnym. Na pewno do niego trafisz.
- Wiem, nie musisz się martwić. Dobranoc.
Poszłam od razu do wskazanego pomieszczenia. Będąc w środku, zachowywałam się cicho i nasłuchiwałam. Po kilku minutach nastała cisza, oznaczająca koniec rozmów. Droga wolna. Wstałam, wzięłam torbę i wyszłam. Wcześniej zadzwoniłam po taksówkę. Założyłam buty, płaszcz i znalazłam się na zewnątrz. Księżyc oświetlał cały dom i okolicę. Zgodnie z moimi instrukcjami kierowca czekał przed bramą bez włączonych świateł, by nikt z domowników go nie zauważył. Gdy tylko mnie spostrzegł, wyszedł z samochodu i wziął tobołki. W środku było ciepło, o wiele lepiej niż na zewnątrz. Rozpięłam płaszcz, wsiadając do samochodu i oparłam głowę o zagłówek, rozkoszując się wygodnym miejscem. Na szczęście nasze taksówki miały skórzane siedzenia. Drzwi od strony kierowcy zostały zamknięte. Ruszyliśmy. Kiedy wyjechaliśmy na główną drogę, usłyszałam:
- Dokąd, panienko? - zapytał kierowca.
Ta ‘panienka’ ma męża, pomyślałam. Towarzysz życia, za którym tęskniłam.... Mam nadzieję, że jest szczęśliwy i zdrowy. Jego głowa... oby powstał tylko mały guz i nic więcej. Zauważyłam zniecierpliwiony wzrok taksówkarza, więc szybko odpowiedziałam:
- Hotel ‘Pod sosnami’, proszę.
- Do takiego hotelu? - wypytywał zdziwiony. - Panienka nie powinna udawać się w takie miejsce.
- Powiedziałam: hotel ‘Pod sosnami’. Nie jestem panienką, mam męża - odpowiedziałam.
- Przepraszam. Po prostu znam kilka lepszych hoteli. Mogę jakiś polecić.
- Nie, dziękuję. Proszę mnie zawieść tam, gdzie mówiłam – ucięłam konwersację.
- Dobrze – odparł zrezygnowanym tonem, jednak co i rusz spoglądał na mnie w lusterku.
Cisza. Żadnych pojedynczych spojrzeń. Rzuciłam okiem na zegarek. Trzecia dwadzieścia. Do wschodu słońca jeszcze daleko. Na zewnątrz pustki... Normalna rodzina teraz śpi, a za kilka godzin niektórzy wstaną i będą szykować się do pracy. Żona przygotuje śniadanie i kanapki dla męża, on zaś w podziękowaniu ucałuje ją w policzek. Piękny obrazek… taki rzeczywisty, choć nierealny… Czy również tego doczekam? Całowałabym Edwarda na dowidzenia?
Moje rozmyślania przerwał głos kierowcy:
- Jesteśmy na miejscu. Czy mam pomóc wnieść torbę? - zapytał.
- Byłabym wdzięczna.
- Tylko wezmę bagaż i możemy iść.
Kiedy wysiadłam, zimne powietrze spowodowało, że musiałam szczelnie okryć się płaszczem. Spojrzałam na hotel, który nie wyglądał na pięciogwiazdkowy. Już wiem, dlaczego taksówkarz zaproponował inne miejsce...
Do wejścia głównego prowadził nierówny chodnik. Lampy mrugały już ostatkiem sił i sprawiały, że czasami przygasały. Na ławce obok leżał obcy mężczyzna, prawdopodobnie pijany. Zauważyłam puste butelki po winie. Obejrzałam się za siebie w poszukiwaniu taksówkarza. Na szczęście zmierzał już w moją stronę. Czułam się trochę bezpieczniej. Nie wiadomo, co zrobi człowiek pod wpływem alkoholu, chociaż ten, tutaj, może tylko leżeć. Spojrzałam w gorę i zauważyłam, że pojedyncze okna na pierwszym i drugim piętrze zdawały się rozjaśnione przez lampy. Kto o tej porze jeszcze nie śpi?
Razem z kierowcą ruszyłam do wejścia. Przy drzwiach zatrzymaliśmy się, wyjęłam portfel i zapłaciłam za kurs. Sądziłam, że pomimo hojnego napiwku szybko pożegna się i odjedzie, jednak nie miałam racji. Chowając zapłatę do jednej kieszeni, wyjął kawałek papieru z drugiej.
- Proszę, to numer mojej komórki. Gdyby potrzebna była taksówka, przyjadę na pewno.
Uśmiechnęłam się. Ułatwiał mi sprawę. Coraz lepiej Bello.
- Dziękuję, na pewno skorzystam. Mów mi Bella - wyciągnęłam rękę. - Bella Swan.
- Billy. Proszę już iść, zrobiło się zimno. Dobranoc.
- Dobranoc.
Gdyby nie to, że natychmiast zadzwoni do Jamesa, polubiłabym go. Miałam nadzieje, ze użycie panieńskiego nazwiska zrobi swoje. Weszłam do środka i odwróciłam się, zauważając, że taksówkarz nie odjechał, ale trzymał w ręku komórkę. Wszystko jest tak dziecinnie proste... Trudniej będzie później, ale do tego czasu chciałabym się wyspać. Skierowałam się do recepcji i rozejrzałam dookoła. Pomimo kiepskiego wyglądu z zewnątrz, wnętrze zdawało się przytulne. Kominek rzucał miłe oświetlenie na całe pomieszczenie, w kącie zauważyłam stolik z krzesłami, a obok maszynę z napojami. Po lewej stronie znajdowały się schody, zapewne kierujące na poszczególne piętra. Wiedziałam, jaki chcę pokój. Z takim zamiarem podeszłam do lady, przy której zauważyłam młodego chłopaka. Spał, ponieważ odchylił głowę do tyłu, a nogi zdawały się wysunięte do przodu. Krzesło bujało się nierówno. Wiedziałam, że jeszcze trochę, a razem z nim spadnie na podłogę i zrobi sobie krzywdę. Gdyby klucze nie znajdowały się tak daleko, wzięłabym je i zameldowała dopiero rano. Niestety, musiałam go obudzić.
- Przepraszam - wyszeptałam w miarę cicho tak, by go nie przestraszyć, ale nawet się nie poruszył.
- Przepraszam - powtórzyłam głośniej.
Nadal nic. No cóż, Bello, próbujemy dalej.
- Przepraszam - stanowczy i donośny ton zrobił swoje.
- Co…
Nie zdążył powiedzieć więcej. Donośny huk odbił się echem po całym pomieszczeniu. Wychyliłam się z zza lady, aby zobaczyć, czy z nim wszystko w porządku. Tak, jak myślałam… Razem z krzesełkiem poleciał do tyłu. Leżał na podłodze, pocierając potylicę. Gdy spojrzał na mnie, wstał szybko, wyglądając na zmieszanego.
- Nic się panu nie stało? – zapytałam troskliwie.
- Nie, nic. Przepraszam, zasnąłem – wyjąkał.
Kto by pomyślał, że nie tylko ja czerwieniłam się z byle powodu? Ten chłopak był taki słodki... Patrzył zakłopotany całą sytuacją, a ja czekałam, aż zapyta o rezerwację i pokój. Zamiast tego opuścił głowę, nadal pocierając ją dłonią i milczał. To nieodpowiednia pora na droczenie się, dlatego postanowiłam mu pomóc.
- Chciałabym wynająć pokój na kilka dni, jeśli można.
Spojrzał z widoczną ulgą na twarzy.
- Ależ oczywiście! – odpowiedział. - Mam idealny dla pani, choć kosztuje trochę więcej od standardowego, ale za to przeznaczony jest dla takich pięknych kobiet jak pani.
- Pochlebia mi pan, ale już wybrałam. Poproszę numer dziewiętnaście. Jest wolny, prawda? –zapytałam.
Nie zdziwiła mnie jego mina. Dokładnie rozumiałam, czemu się skrzywił. Pokój pod tym numerem miał standardowe warunki, zazwyczaj nikt go nie wybierał. Oczywiście, były inne – lepsze – lecz w tej sytuacji musiałam wybrać to, co uważałam za słuszne.
- Ma pani pewność, że chce akurat ten? Naprawdę mamy wiele innych pomieszczeń, zapłaciłaby pani po normalnej cenie.
- Jestem pewna, poproszę ten - odparłam z uśmiechem.
Szybko odebrałam klucze, kierując się na schody, a następnie w stronę numeru dziewiętnaście. Nie minęła minuta, gdy znalazłam się pod drzwiami. Zgrzyt zamka i przestąpiłam próg. Sięgnęłam ręką po włącznik światła i mogłam obejrzeć nowy ‘dom’.
Na podłodze rozłożono stary brązowy dywan. Na środku znajdował się stół, jakieś dodatkowe krzesła, wazon, choć pusty, zdawał się elementem dekoracyjnym. To by było na tyle, jeśli chodzi o ładne rzeczy. Łóżko znajdujące się obok nie należało do najlepszych, zapewne dawno temu czyszczone i prane. Okna, na szczęście otwarte, sprawiały, że miałam czym oddychać. Chciałam sprawdzić, jak wygląda łazienka: zlew w miarę czysty, kabina prysznicowa również. Wróciłam do głównego pomieszczenia i rzuciłam torbę na łóżko. Wyjęłam tylko białe okrycie i położyłam na materacu. Sięgnęłam po poduszkę i wytrzepałam ją przy oknie. Na szczęście zbyt wiele kurzu nie zauważyłam. Po chwili leżałem na łóżku, poddając się zmęczonemu umysłowi i objęciom Morfeusza.
Broń znajdowała się w zasięgu ręki. Mimo lecącej krwi i bólu, jaki odczuwałam, sięgnęłam po nią. Miałam tylko nadzieję, że serce, mimo iż biło tak szybko i mocno, nie zdradzi mojej obecności. Palec wskazujący, chociaż złamany, idealnie dopasował się do pistoletu. Naładowałam go i wstałam. Z wysuniętą lufą ruszyłam do przodu. Ręce drżały, więc zacisnęłam je, chociaż ból nadal nie ustawał. Modliłam się, żebym nie miała okazji użyć tego żelastwa. Po kilku następnych krokach dotarłam do skrzyżowania korytarzy. Nie miałam pojęcia, w którą stronę iść, więc stałam i czekałam na cud lub szczęście. Nadal nic się nie wydarzyło. Poszłam dalej, lecz usłyszałam zbliżające się kroki. Nie wiedziałam kim może być ta osoba, więc cofnęłam się w głąb korytarza. W pewnym momencie do moich uszu dobiegły odgłosy krótkofalówki i właśnie w tym wtedy zdałam sobie sprawę, że to na pewno wróg, choć nie wiedziałam dokąd uciec. Co zrobić, żeby mnie nie usłyszał? Czy jest jeszcze daleko, a może blisko? Niewiele myśląc, stanęłam w rozkroku i wyciągnęłam pistolet przed siebie. Odgłosy zdawały się coraz głośniejsze… Nie ma odwrotu. Gdy cień wychylił się z korytarza, strzeliłam. Wysoka postać upadła na ziemię i nie wydała już żadnych dźwięków. Stałam jak sparaliżowana i myślałam, co dalej robić… uciekać? Czy to da gwarancję, że nie będzie mnie gonił? Może nadal żyje? Powinnam to sprawdzić. Zrobiłam trzy kroki w przód, zauważyłam nogi leżące na podłodze, a także kałużę krwi na posadzce. Zbliżając się coraz bardziej, doznałam szoku. Miałam rację, już dawno powinnam stąd zniknąć. Podążałam śladem szkarłatnego odcienia i doszłam do głowy ofiary. Mimo zakrwawionej twarzy wiedziałam, kogo śmiertelnie zraniłam. Źródłem cieczy, która brudziła podłogę, była głowa Edwarda.
Obudziłam się z krzykiem, a pot spływał z czoła. Odwróciłam się i spojrzałam na zegarek. Dwunasta. Spałam bardzo długo. Przewróciłam się na plecy i spojrzałam w sufit. Ten sen… tak realistyczny, że aż czułam zapach krwi. Mimo iż wiem, że to coś nierzeczywistego, to jednak ciało zareagowało drżeniem z przerażenia i strachu o Edwarda. Pomimo tego, co zrobił, pozostają we mnie resztki uczuć do tego człowieka. Wstałam i poszłam do łazienki. Zimny prysznic postawił mnie na nogi. Następnie owinęłam włosy ręcznikiem. Odświeżona i zrelaksowana wróciłam do pokoju. Założyłam zwyczajny t-shirt i dresy. Luźne ubranie, o tak! Żadnych sukni, szpilek... Zastanawiałam się, co mogę zrobić. Przecież teraz sama nie wyjdę, skoro właśnie opuściłam męża. Jakby to wyglądało? Postanowiłam zrobić coś dla siebie. Maseczka idealnie się do tego nadawała. Gdy byłam już przy kosmetyczce, usłyszałam energiczne pukanie we framugę. Nie spodziewałam się nikogo o tej porze, a przynajmniej nie tak wcześnie. Obejrzałam się w lusterku i stwierdziłam, że wyglądałam znośnie. Może nawet za dobrze? Przecież mam być smutną, załamaną kobietą. Poprawiłam włosy i podeszłam do drzwi. Ponownie usłyszałam łomotanie. Ktoś jest naprawdę niecierpliwy... Chwyciłam za klamkę i otworzyłam. Ujrzałam nieznanego wysokiego mężczyznę, który stał przede mną i wpatrywał się w moje oczy. Wiedziałam, że powinnam wpuścić go do środka, lecz nie mogłam. Stałabym tak dalej i rozmyślała, gdyby nie powiedział:
- Witaj, Bello.
- Witam pana, panie…? – spojrzałam na niego pytająco.
- Jonathan Richard, ale proszę, mów do mnie John – odparł i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Dobrze, John, mogę zapytać: kim jesteś i co cię tu sprowadza?
- Widzę, że się zmieniłaś. Ile cię nie widziałem? Jakieś piętnaście lat, może trochę mniej. Naprawdę mnie nie poznajesz? – zapytał.
Po tych słowach wszedł do pokoju, jakby był oczekiwanym gościem i usiadł w fotelu. Nakrycie nie pasowało do jego garnituru, zresztą narzuta nie komponowała się z niczym w tym pomieszczeniu. Zamknęłam drzwi i wróciłam do niespodziewanego gościa. Usiadłam i zaczęłam mu się przyglądać. Powiedział, że nie widział mnie piętnaście lat, więc mam utrudnioną sprawę, bo z tamtego okresu niewiele pamiętam. Podczas gdy nadal się zastanawiałam, nieznajomy wyjął cygaro i zapalił. Wykonywał spokojne ruchy, bawiąc się nim. Sprawiał wrażenie rozluźnionego, pewnego siebie. Kim on, do cholery, jest?! Przyjrzałam się strojowi nieznajomemu: nienaganny, czysty, bez skazy... To jakiś bogaty człowiek. Laska, na której się podpierał, kiedy tu wchodził, świadczyła o tym, że mógł mieć już swoje lata, choć na takiego nie wyglądał. Jednak rysy twarzy nie ukrywały wieku. Z nim na pewno nie miałam do czynienia, chyba że mąż… ale co mają do mnie jego znajomi? Przyjrzałam się uważniej wyraźnym rysom twarzy. Kogoś przypominał… Po dłuższym zastanowieniu coś mi się przypominało. Tak! Przecież to on, jak mogłam o tym zapomnieć!
- Richard Russo – powiedziałam stanowczym tonem.
- Jonathan Richard Russo – poprawił mnie. – Od bardzo dawna używam dwóch imion, ale znajomi mówią do mnie John, tak wystarczy.
- Ja nie jestem twoją znajomą – odparłam. – Nie pamiętam nic, poza imieniem. Wybacz, ale piętnaście lat to bardzo długo.
- Poznałem cię jako ośmiolatkę. Byłaś bardzo nieśmiała i już w takim wieku oczarowałaś Jamesa, przez co miałem pewne kłopoty, ale dzięki Charliemu rozwiązałem problem.
- Charliemu? Co mój ojciec miał z tym wspólnego?
- Nigdy nie zastanawiałaś się, dlaczego jeszcze utrzymał swoją posadę?
Oczywiście, że myślałam o tym wiele razy, jednak on zawsze unikał tego tematu. Renee też stawała się milcząca, gdy próbowałam coś od niej wyciągnąć. Jednak przestałam o tym myśleć, cieszyłam się z tego, że rodzice byli cali i zdrowi. Charlie dostał prace jako szef miejscowej policji, natomiast Renee, po stracie przyjaciółki, zaczęła udzielać się publicznie w różnych kółkach gospodyń i samorządach. Wszystko zdawało się normalne, spokojne… za spokojne.
- Widzę, że nic nie wiesz. Otóż wyjaśnię ci. Charlie pracował dla mnie, pomagał załatwiać różne sprawy, omijać paragrafy. Pewnie bym sobie bez niego poradził, ale zawarliśmy układ. On robił, co w jego mocy, aby nam pomóc i otrzymywał za to spokój. Przepraszam - wam.
Na ostatnie słowa zjeżyłam się. Obcy człowiek przyszedł tu i mówił takie rzeczy! Czego chciał? Co inni mają z tym wspólnego?!
- Jak to ‘nam’? Co masz wspólnego ze mną i Renee?
- Renee poznałem kilka lat po przeprowadzeniu się tutaj. Wtedy umawiała się z Charliem. Mogę cię zapewnić, że bardzo dobrze ją znam. Poznaliśmy się dogłębnie… - rozmarzył się i spojrzał mi w oczy – dzięki czemu Renee urodziła dziewczynkę, którą byłaś ty, Bello.
- Co?! To niemożliwe! Moim ojcem jest Charlie i tylko on! – Wstałam gwałtownie, będąc w szoku.
- Mylisz się – odparł spokojnym tonem John.
- Nie, to ty się mylisz! – krzyknęłam. - Jesteś dla mnie obcym człowiekiem! Przychodzisz tu i wygadujesz takie bzdury?! Wynos się, słyszysz?! Wynoś się!
Wstałam i podeszłam do drzwi. Pociągnęłam za klamkę i otworzyłam. Odwróciłam się do mojego gościa i zmierzyłam srogim spojrzeniem.
- Proszę cię, wyjdź i nie wracaj. Nie wierzę ci i nigdy nie uwierzę.
Powoli wstał i podszedł do mnie.
- Nie zamierzam nigdzie wychodzić, nie przyszedłem na chwilę… Musimy porozmawiać, już dawno o tym myślałem.
- O czym? – warknęłam rozdrażniona.
- O tobie, oczywiście. Wszystko przemyślałem i zaplanowałem – powiedział tajemniczo.
- Zaplanowałeś? – Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam.
- Tak. Wiem, że odeszłaś od męża, nie masz gdzie mieszkać, a to tylko ułatwiło sprawę. Dlatego prędko do ciebie zawitałem. Chciałem zdążyć przed Jamesem.
James, oczywiście… Skoro John mówił, że byłam jego córką, to znaczy, że James… to mój brat! A przecież ostatnio stało się to, o czym chciałam zapomnieć…
- James... On jest moim bratem?
- W końcu zaczęłaś ze mną rozmawiać – uśmiechnął się. - Nie, nie jest nim.
- Ale przecież mówiłeś, że…
- Tak, wiem co mówiłem. Jesteś moją córką, ale James nie jest synem. Został adoptowany tuż po twoich narodzinach.
- Skoro wiedziałeś, że masz córkę, to dlaczego dopiero teraz do mnie przychodzisz? Nie uważasz, że jest na to za późno? Dlaczego nie dowiedziałam się o tym wcześniej?
- Musisz zrozumieć, że w mojej rodzinie najważniejsi są synowie. Gdy się urodziłaś, planowałem z Renee dalsze potomstwo, ale ona nie mogła mieć więcej dzieci, dlatego rozstałem się z nią. Wróciła do Charliego i wmówiła mu, że jesteś jego córką. Wtedy byłem o wiele młodszy i głupszy. Nie interesowałaś mnie. Wystarczyło, że miałem na ciebie oko. To dzięki temu też współpracowałem z Charliem, a moja żona, Claire, zaprzyjaźniła się z twoją matką. Byłyście w pobliżu, nie utrudniałyście pracy. Dopiero, gdy James zainteresował się twoją osobą, musiałem wkroczyć. Udało mi się i związałaś się z inny mężczyzną, Edwardem, i zamieszkałaś z nim. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że utrudniał dostęp do informacji o tobie. Mimo że nie uznałem cię za córkę, anonimowo opiekowałem się tobą, a gdybym wiedział, że masz kłopoty, pomógłbym ci.
- Nie potrzebowałam pomocy.
- Wiem o tym. Miałaś wszystko, co każda kobieta mieć powinna. Twój mąż odnosił sukcesy w pracy, mieliście duży dom, brakowało wam tylko potomstwa, z czego nawet się cieszę.
Dlaczego to mi sprawiło przykrość? Może dlatego, że bardzo pragnęłam dzieci… Skąd wiedział, że Edwardowi dobrze się powodziło?
- Dlaczego to cię tak cieszy?
- Wiem chociaż, że nie masz córki, a jakbyś urodziła syna, miałbym z nim utrudniony kontakt. Musisz zrozumieć... – zawahał się. - Potrzebuję gwarancji, że będę miał z nim styczność, chcę zrobić z niego następcę. Nie mam komu zostawić tego, co osiągnąłem.
- Przecież masz Jamesa – wymamrotałam. - On może dostać to wszystko.
- James ostatnio się zmienił. Od dawna zacząłem się niepokoić jego zachowaniem. Wiem, jaki ma do ciebie stosunek. Może dlatego, że nic nie wie o tobie, powiązaniach ze mną... Co by zrobił, gdyby o tym wiedział? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Nie mogę mu zostawić tego, co mam, ponieważ roztrwoniłby cały majątek. Dlatego przyszedłem do ciebie, prosić cię, żebyś zajęła swoje prawowite miejsce, dała mi wnuka i zostawiła mu dziedzictwo.
- Chciałbyś, żebym urodziła syna, ale mój mąż nie chce potomków. Praca go pochłania, zresztą odeszłam od niego. Jestem sama i nie potrzebuję mężczyzny. Niby z kim miałabym mieć dziecko?
- Z Jamesem - odparł spokojnym tonem, jakby to było oczywiste.
Z Jamesem… To dlatego planowali naszą wspólną przyszłość. On naprawdę nie wiedział do czego posunął się James? Czy zastanowił się nad tym, co o nim myślę? To tak absurdalne, że aż śmieszne. Niestety, nie mogłam tego ukryć.
- Co cię tak śmieszy?
- To, co mówisz. Nie uważasz, że to dla mnie niewiarygodne? Przychodzisz, mówisz takie rzeczy, ale nie masz na to potwierdzenia, żadnych dowodów, choć myślisz, że ci uwierzę.
- Wierzysz mi. Jestem pewny, że zawsze wiedziałaś o tym, iż nie pasujesz do rodziców. Czułaś to. Miałem podobnie, ponieważ starałem się stworzyć rodzinę dla Jamesa, ale nie dałem rady.
- Co się stało z twoją żoną?
- Claire była jedyną kobietą, którą kochałem. Spotkałem ją przypadkiem, w parku, gdzie odpoczywała razem z synkiem. Zaopiekowałem się nią i dzieckiem. Uznałem go za swojego, bo uważałem, że tak będzie najlepiej.
- Kiedy to było? – wyszeptałam, ponieważ nowe fakty zrobiły na mnie wrażenie.
- Niecały rok po twoich narodzinach.
- Czyli mam rozumieć, że po tym, jak się urodziłam, zacząłeś szukać syna? Dlaczego to było i jest takie ważne?
- Nasza rodzina wywodzi się z miasta Rossano* w południowych Włoszech, stąd nazwa rodu. Po kilku latach nasi przodkowie stali się znani i potężni. Starali się wiązać z Włoszkami, ale czasami nie udawało im się to. Moja matka, tak samo jak i twoja, była amerykanką. Po pewnym czasie przeprowadziła się z rodziną do Ameryki, gdzie spotkałem Renee. Dalszą historię już znasz. Mam nadzieję, że zastanowisz się nad propozycją, którą ci złożyłem.
Wstał i podszedł do mnie. Zdawał się wyższy o jakieś dwadzieścia centymetrów. Uzmysłowiłam sobie, że… uwierzyłam w to, co mówił. Nie wiedziałam dlaczego, to zdawało się silniejsze. Wyjął z kieszeni wizytówkę i położył na stole.
- Gdy się zastanowisz, powiadom mnie o swojej decyzji. Jestem przekonany, że postąpisz rozsądnie.
Myślałam, że wyjdzie, jednak stanął naprzeciw i pocałował moje czoło. Ten gest...
- Wiem, że na starość robię się szalony, ale tęskniłem za tobą, córko.
Mówiąc to opuścił pokój. Kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi upadłam na łóżko i zamknęłam oczy. Co to miało być? Niemożliwe… przecież Renee powiedziałaby mi... Wzięłam komórkę i wykręciłam numer do domu. Niestety, nikt nie odbierał. Próbowałam jeszcze wiele razy, lecz nadal nikogo nie zastałam. Wiedziałam, że będę musiała ich odwiedzić, skoro zaniedbałam odwiedziny rodziców, będąc z Edwardem. Nadal trzymałam telefon w ręku i nagle poczułam, że wibruje, a na wyświetlaczu ukazał się numer mojego męża. Jeszcze tego brakowało! Szybko przerwałam połączenie. Dzień dopiero się zaczął, a już miałam go dość. Pragnęłam uciec stąd i darować sobie zamierzone plany. Sięgnęłam po torebkę i wyjęłam tabletki nasenne. To jedyne, o czym teraz marzyłam. Ułożyłam się wygodnie na materacu, a po kilku minutach upragniony sen w końcu nadszedł.
* Rossano to miejscowość i gmina w południowych Włoszech, w regionie Kalabria, w prowincji Cosenza.
i jak? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rosie Hale-McCarty-Cullen
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z Forks takiej małej dziury w stanie waszyngton
|
Wysłany:
Pią 15:14, 25 Wrz 2009 |
|
rozdział świetny jak reszta
podoba mi się pomysł z tym rodem i ogólnie cały
pozdrawiam i życzę weny!
Rosie Hale-McCarty-Cullen |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|