|
Autor |
Wiadomość |
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:49, 02 Lis 2009 |
|
Kurcze... naprawdę zostało nam tak mało Twojego opowiadania? Ja się chyba załamię... Nie no serio... Zaraz zacznę chyba ryczeć. A gdy przeczytam całość to nastąpi potok zuzolkowych łez
No dobra, ale do rzeczy...
No to ładnie Bella działa na mężczyzn. Zrobiła normalnie furorę swoim wyglądem. Tylko wkurzało mnie ciągle to nieporozumienie a propos Victorii. Bella ciągle myśli, że ona jest kochanką Edwarda. Co za głupota... No tak, ale skąd ona miała o tym wtedy wiedzieć? Ja to robię problemy Edward wkurzony i zazdrosny. Nie dziwię mu się, naprawdę. A Victoria tak przyjaźnie patrzyła na Bellę - to urocze.
Zdenerwował mnie James i jego zachowanie, odzywki podczas tańca z Bellą. Grrr
A ten tekst:
Cytat: |
- Jeszcze jedno. Niczego nie dostaniesz, bo wszystko należy się mnie, pracowałem na to. - Zrobiliśmy kolejny obrót. – Jeśli nie chcesz skończyć jak twoi rodzice, jako brat radzę ci, żebyś wyjechała. – Stanęliśmy, gdy pocałował dłoń. - Życzę ci udanego wieczoru. – Po czym odszedł pewnym krokiem. |
To już kompletnie mnie wkurzył!
Rozmowa Belli i Edwarda mocno mnie wzruszyła. Wyznania Edwarda były cudowne, naprawdę. Świetnie Ci to wyszło. Aż mnie za gardło chwyciło. Serce bije mi jak szalone. Ale Ty emocje wyzwalasz! Tak bardzo się cieszę, że się porozumieli i pogodzili! Tak bardzo tego chciałam. Edward w końcu przestał być dupkiem w moich oczach. Stał się fajnym facetem, który kocha Bellę i chce dla niej dobrze. Plus dla niego
Wizyta Jamesa u Belli znów spowodowała uwolnienie się moich nadszarpniętych nerwów
No a to co się działo potem w ogóle mnie rozwaliło. Ta transakcja, ucieczka Belli, zachowanie Johna i Jamesa. Boże! Ja chyba dziś na zawał padnę przez Ciebie!
Walka Edwarda i Laurenta mnie tak zdenerwowała, że nie mogłam tchu chwycić.
Tyle zwrotów akcji, tyle prawdy, tyle emocji co nigdy!
Jesteś mistrzynią po prostu! Rozdział znakomity. Chyba najlepszy w całym Twoim opowiadaniu. Ciekawe jak się wszystko rozwiąże w ostatnim. Nie mogę się doczekać.
Po prostu świetny rozdział! Gratuluję pomimo tego, że chyba zeszłam na zawał
EDIT: Broken to jedna z moich ulubionych piosenek Dzięki Ci za nią :* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Pon 19:50, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 20:41, 02 Lis 2009 |
|
No w końcu! myślałam Susan, że już o mnie zapomniałaś czekałam aż napiszesz :)
Co ja mogę wam jeszcze napisać ?!?! Tyle razy wam dziekowałam za wszystko, że to już się robi nudne Musze dziś napisać krótszy komentasz, bez żadnych słodkości, bo niedługo wstawie ostatni rozdział i tam to się dopiero rozpisze
15 rozdział jest już prawie napisany, ale nie mam epilogu :( nie mam narazie czasu na to, chyba ze ktoś chce mi pomóc ? niestety szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła, daje o sobie znać. A ja niestety jestem na studiach inżynierskich i projekt goni projekt, a chcąc jechać na weekend do domu, to wszystko musze robić w tygodniu :( Z resztą teraz CoCo nie miałaby czasu na sprawdzenie, bo też jest zajęta :)
Pisałam już, że po Nigdy więcej, pojawi się coś nowego. Jest to moja wspólna praca z CoCo ( chociaż nie wiem po co ja tam jestem, bo ona i tak poradziłaby sobie świetnie ) i prolog wstawie wraz z rodziałem 15 i epilogem Chyba tak jeszcze nikt nie robił, więc będe pierwsza :)
Dziś tak skromnie w moim komentarzu, ale na pewno się wszystkim odwdzięcie na końcu :)
A co do nast rozdziału :) Nie wiem czy sie to komus spodoba, ale Bella spotka się z rodzicami pozdrawiam
new life
Edit: ależ proszę z tą piosenką podziękowania należa się tez basi |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez new life dnia Pon 20:43, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 22:32, 02 Lis 2009 |
|
Jakbym mogła zapomnieć? :* W życiu!
Po prostu ostatnio męczą mnie kłopoty ze zdrowiem i nie mam siły po prostu na nic. Wybacz mi to opóźnienie. Miło jednak wiedzieć, że czekałaś na mój komentarz ;-) Nawet nie wiesz jaką mi przyjemność sprawiły te słowa Dziękuję :*
Co do spoilera - bardzo mi się podoba. Nie mogę się doczekać tego o czym napisałaś No i bardzo ciekawi mnie ten nowy projekt, który szykujecie! :*
W takim razie za piosenkę dziękuję też Basi :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Wto 10:05, 03 Lis 2009 |
|
Obiecałam, więc komentuję. Wcześniej nie mogłam z przyczyn ode mnie niezależnych (najpierw brak czasu, potem brak internetu) teraz nadal brakuje mi czegoś takiego jak 'czas', ale staram się choć trochę go wygospodarować chociażby w pracy (w domu gorzej, ze względu na artykuły, ech). Jednak nie przyszłam się tłumaczyć :)
Chciałam napisać krótko o rozdziale: pamiętam, jak mówiłaś, że on się nikomu nie spodoba, bo jest nudny, rozmowa z Bellą i Edwardem jest strasznie przesłodzona i co ?! Zupełnie inne odczucia mają czytelnicy, jak widzisz, więc kto ma rację ? ;]
Ola przydała się w tym rozdziale bardziej niż ja :) tworzymy niezłe trio! a nawet kwartet z Basią.
i nie gadaj głupot, że nasz ff jest do dupy przez Ciebie, bo nie jest! Myślę, że Twoim czytelnikom się spodoba, bo jest mniej więcej w tych samych klimatach, co Twój ff :)
przesyłam buziaki i zmykam pracować :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Czw 16:06, 05 Lis 2009 |
|
Spolier mówi sam za siebie. . . i w sumie wiem, że muszę przygotować się na łzy i mieć ze sobą chusteczkę, paczkę chusteczek. Czyli będzie życiowo nie przesłodzono, ale czego innego można było się spodziewać po TAKIM ff.
W takim razie życzę Ci CZASU i jeszcze raz chęci w tworzeniu.
Oczekująca rozdziału i pozdrawiająca Aja(:
P.S. Będziesz musiała znosić moje pożal się Boże komentarze w swojej nowej produkcji, gdyż zamierzam ją czytać(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 23:33, 05 Lis 2009 |
|
Witam wstawiam ostatni rozdział 15 + epilog, kończąc tym samym moją przygodę z „Nigdy więcej”. Gdy patrze na to, co było na początku, to nie poznaję siebie. Serio, uważam że zmieniłam się. Zaczełam inaczej pisać. Robię to teraz z większą przyjemnością, bo chyba uwierzyłam w siebie. A to dzięki Wam, moje drogie czytelniczki. Dzięki waszym radom, komentarzom i krytyce, poprawiałam to co musiałam i starałam się wypaść jak najlepiej. Od lipca goszczę tutaj jako autor, a nie jako osoba komentująca i wiecie co? Spodobało mi się to Nie wiedziałam, że to może być takie fajne Mam nadzieje, że te kilka miesięcy ze mną, nie było takie ciężkie i że dobrze się bawiłyście Napisałyście jak dla mnie bardzo dużo komentarzy. Licznik odwiedzin świadczy o tym, że kilka osób to czytało. Dziekuje Was za wszystko Susan, Aja, szalona70, Kithira, nieznana, dotviline, Swan, - wasze komentarze były bardzo pouczające i pomocne. Dlaczego szczególne podziękowania dla Was, bo nigdy mnie nie zawiodłyście.Nie mogłabym zapomnieć o jeszcze innych osóbkach. Basia, Lana6 i CoCo Dzięki tym dziewczynom, Nigdy więcej wogóle powstało. One już wiedzą co o nich myśle, więc za dużo się nie będę rozpisywać Szczególnie dziękuje CoCo, mojej becie. Jej pomoc była/jest bezcenna. Potrafi udoskonalić moje rozdziały, za co bardzo jej dziękuje. Kobieta która pracuje, studiuje i ma swoje życie prywatne, znajduje jeszcze czas na betowanie mojego ff-a. Ona jest niewiarygodna
Chyba za bardzo się rozpisałam, więc zapraszam do czytania.
Mam nadzieje, że będziecie pamiętać „Nigdy więcej”
Pozdrawiam
New life
Beta: kochana CoCo i Lana6
[link widoczny dla zalogowanych]
15.
Edward
Biegłem ile sił, przeskakując różne przeszkody na drodze. Dopiero teraz zauważyłem, że moje ramię krwawiło, jednak niczego wcześniej nie czułem. Jedyne, co widziałem, to krew… krew spływająca z koszuli, którą tym samym zabrudziła. Chociaż Laurent już nie żył, walka osłabiła mnie. Mijałem kolejne drzwi, zacząłem z trudem oddychać. Dookoła widziałem wielu ludzi, przeszukiwali każde pomieszczenie. Po chwili znalazłem się na zewnątrz. Drzewa, kwiaty, wszystko zlewało się w jedno, ale nie zatrzymałem się ani razu. Zauważyłem Carlisle’a, który kierował się dalej, wchodząc pomiędzy drzewa, więc dogoniłem go.
- Gdzie jest Victoria i Jane? – zapytałem, gdy zrównałem się z nim.
- Są na tyłach ogrodu, nad jeziorem. Słyszeliśmy strzały. – Po czym odwrócił się do pozostałych i krzyknął: – Szybciej!
Biegliśmy jeszcze kawałek, przez co znaleźliśmy się nad jeziorem. Zauważyłem Jane a także Victorię, trzymającą broń w ręku. Dopiero teraz spostrzegłem, w co celowała. Przed nią znajdował się John z Bellą, a także James leżący na ziemi, zaś jego pistolet znajdował się metr przed nim. James Wiercił się, krzyczał i krwawił. Zostali otoczeni przez naszych ludzi, uniemożliwiając im ucieczkę.
- Ręce do góry! – krzyknął Carlisle.
Jak na komendę Jonathan uniósł ręce i tym samym poddał się. Koszmar dobiegł końca... Wszyscy zaczęli ostrożnie do nich podchodzić, a moje oczy patrzyły tylko na Bellę, która stała w miejscu jak sparaliżowana. Do Jonathana podbiegła Victoria, oddzielając go od mojej żony. Kopnęła broń Jamesa i skuła kajdankami jego ojca. Synem Johna, który leżał na ziemi z ręką przyciśniętą do postrzelonego ramienia, zajęła się Jane. Miała go właśnie skuć kajdankami, kiedy coś się zmieniło. Wszystko zajęło kilka sekund. James niespodziewanie wyciągnął inną broń z nogawki. Uderzył Jane, odsuwając ją, by dzięki temu mieć wolną rękę. Broń wycelował w Bellę i nacisnął spust. Ułamek sekundy przed tym Victoria popchnęła Johna i odwróciła się do Belli. Rzuciła się na nią i razem upadły na ziemię. James wykorzystał tę okazję i wstał z pistoletem. Zbliżał się coraz bardziej do Belli i Victorii. Pod groźbą zabicia, kazał im wstać. Mimo iż celowaliśmy do niego z każdej strony, Carlisle kazał nam opuścić pistolety.
- No, Edwardzie. Połóż broń, bo chyba nie chcesz, żeby coś jej się stało. – Po czym spojrzał na Bellę. – Albo może wolisz tę ślicznotkę? – zapytał w kierunku Victorii.
Nikt nic nie mówił, tylko James się śmiał. Z Bellą i Victorią zaczął wycofywać się do samolotu. Czyżby chciał odlecieć? Przecież nie będziemy mogli ich wypuścić, Carlisle im nie pozwoli. Za wszelką cenę będzie chciał go zatrzymać, wiedziałem o tym. Kiedy wchodzili już na pomost, spojrzałem na Victorię. Jej wzrok mówił sam za siebie… planowała coś. Dawała znaki, ale byłem za daleko, żeby je odczytać. Opuściłem broń i zacząłem powoli podchodzić do zakładniczek i Jamesa.
- James, nigdzie nie uciekniesz. Nie chcemy cię zabić – powiedziałem, kiedy zrobiłem dodatkowy krok.
- Nie chcecie mnie zabić? Dobre sobie, a co chcecie zrobić?
- Odpowiesz za wszystko, co zrobiłeś, ale będziesz żył – zapewniłem go.
- Myślisz, że chcę iść do więzienia? Chyba, że pójdę z nią – oznajmił, przyciskając pistolet do ciała Belli.
Wiedział, co zrobić, żeby mnie wkurzyć. Z Bellą przy sobie miał przewagę. Zatrzymałem się po to, aby pomyślał, że się o nią boję, ale także dlatego, że zrozumiałem, o co chodziło Victorii. Podniosłem ręce do góry jako znak kapitulacji.
- Proszę, nie rób jej nic złego, weź mnie zamiast niej – zaproponowałem. – Ze mną nikt ci nic nie zrobi – zapewniłem.
Zauważyłem, że zaczął rozważać propozycję. Udało się, był rozproszony i pewny, że ma nad nami przewagę. Victoria też to zauważyła, dlatego zrobiła to, co planowała. Wykorzystała moment nieuwagi Jamesa i wyszarpała mu się, jednocześnie uderzając go w twarz, na co się odsunął. Otrząsnął się i już celował w Victorię, kiedy szybko wyciągnąłem broń zza kamizelki i strzeliłem do niego pierwszy, trafiając w cel. Jednak na tym się nie skończyło. Gdy upadał, nacisnął spust. Strzelił kilka razy i leżał już na pomoście, martwy. Nie wiem, w kogo trafił, bo przed nim stała tylko Bella z Victorią. Wbiegłem na pomost, wpatrując się wciąż w Bellę. Starałem się, jak mogłem, ale nie udało mi się zdążyć przed jej upadkiem. Pierwsza dotarła do niej Victoria, która po określeniu sytuacji, krzyknęła:
- Wezwijcie karetkę, szybko!
Będąc już przy nich, upadłem na kolana i spojrzałem na Bellę. Oczy miała skierowane na mnie, gdy próbowała coś powiedzieć.
- Edwardzie – wyszeptała.
Mówiła ostatkami sił i nie podobało mi się to. Zauważyłem krew na jej ubraniu. Rozrywając swoją koszulę, starałem się zatamować szkarłatny płyn wypływający z brzucha. Kiedy go przycisnąłem, krzyknęła rozpaczliwie. Wiedziałem, że sprawiam jej ból, lecz nie mogłem nic na to poradzić, musiałem ją ratować.
- Edwardzie – ponagliła.
- Nic nie mów, musisz oszczędzać siły – powiedziałem smutnym głosem.
- Chciałam ci tyle powiedzieć… To, czego ci jeszcze nie powiedziałam… – Jej głos stawał się coraz mniej słyszalny, a ja zacząłem panikować.
- Będziemy mieli jeszcze dużo czasu na rozmowę, zobaczysz – zapewniłem. – To była moja ostatnia misja, teraz jestem wolny, tylko twój. Do cholery! nie zostawiaj mnie, nie po tym wszystkim! – krzyknąłem, kiedy zamykała już oczy. – Proszę – wymamrotałem.
- Żałuję, że to się tak potoczyło… Żałuję, że nie poznałam cię w innych okolicznościach… Kocham cię.
To były jej ostatnie słowa, następnie zamknęła oczy. Spojrzałem na wszystkich dookoła. Część wpatrywała się w nas, zaś inni biegali w różne kierunki. Wykonywali swoją pracę, musieli wszystko zabezpieczyć. Wtedy ich zauważyłem. Razem z Victorią i Jane biegli sanitariusze.
– Proszę się odsunąć – powiedział jeden z nich, kiedy znaleźli się koło nas.
Posłusznie wykonałem to, o co mnie prosili, lecz nadal nie spuszczałem wzroku z ukochanej.
Odchylili jej głowę do tyłu, unieśli podbródek i przysłuchiwali się oddechowi Belli. Po kolei wdychali powietrze w jej płuca, na co klatka piersiowa unosiła się do góry. Kiedy wykonali cztery wdechy, sprawdzili, czy jej serce bije. Znałem odpowiedź, kiedy spostrzegłem, że znów powtórzyli czynność. Rękami, jedna na drugiej, wywierali uciski, by usunąć krew z serca.
Jeden… dwa…. trzy… Na każdą minutę przypadało osiemdziesiąt ucisków. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek liczył coś tak dokładnie. Złapałem się za głowę i upadłem na kolana.
- Boże, co ja zrobiłem?! – krzyknąłem i spojrzałem w niebo. – Proszę cię, nie zabieraj mi jej. Ona pozostała mi jako jedyna. Bez niej przestanę istnieć.
Wróciłem ponownie do Belli i modliłem się, aby niebiosa wysłuchały mojej prośby.
Bella
Obudziłam się na polanie. Dookoła rosło mnóstwo drzew i polnych kwiatów. Ich delikatny zapach unosił się w powietrzu. Wszystko było idealne, ale nie znałam tego miejsca. Po chwili spostrzegłam jakiś cień. Przede mną stanęła pewna rodzina. Z daleka zauważyłam kobietę z dzieckiem i mężczyznę. Wstałam i skierowałam się w ich stronę. Doznałam szoku. Poznałam ich. To ja, kiedy miałam kilka lat, a obok rodzice.... Identyczne wspomnienie pojawiło się w moich wspomnieniach. Czy to sen? Po chwili oni również mnie spostrzegli. Nie wiedziałam, czy mnie rozpoznają, bo w końcu trzymali w ramionach swoje dziecko. Jednak doznałam szoku, gdy jedna z postaci zwróciła się do mnie po imieniu.
- Witaj Bello.
- Wiesz, kim jestem? – zapytałam zaskoczona.
- Oczywiście. Myślisz, że nie poznałabym własnej córki?
- Ale … - zaczęłam, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Dobrze wiem, kim jesteś i co tu robisz – powiedziała, po czym podeszła i przytuliła mnie. Za nią ruszył Charlie, a kiedy spojrzałam na młodszą kopię mnie – zniknęła.
- Co się z nią stało? – zdziwiłam się i spojrzałam pytająco na rodziców.
- To było nasze wspomnienie ciebie – odpowiedziała Renee.
Wszystko się zgadzało. Nawet ja to pamiętałam. Przytuliłam ich mocno i zrozumiałam, że w końcu byliśmy razem, bez żadnych zmartwień i kłopotów.
- Co to za miejsce? Jesteśmy w raju?
- Nie, kochanie, ty nie jesteś.
- Jak to nie jestem? To co tu robię?
- Znalazłaś się w tym miejscu, bo tak naprawdę chcesz być z nami. Nie pogodziłaś się z naszą śmiercią, ale twoje miejsce jest gdzie indziej.
- Co masz na myśli?
- Aktualnie twoje ciało jest na granicy życia i śmierci, zaś dusza nas wołała, dlatego właśnie znaleźliśmy się tutaj. Chcielibyśmy się z tobą pożegnać.
- Pożegnać? Nie chce się z wami rozstawać – zaprotestowałam.
- Bello, kochanie, ja tez nie chcę się z tobą rozstawać, ale to jeszcze nie jest twój czas. Musisz pamiętać, że każdy ma swój cel w życiu. Ty jeszcze tego celu nie osiągnęłaś, gdy będzie odpowiedni moment, wrócisz do nas – zapewniła. – A teraz spójrz przed siebie.
Zrobiłam to, o co mnie poprosiła i ukazał mi się przed oczami znajomy obraz. Pamiętałam to. Na pomoście znajdowały się różne osoby, również Edward. Gdy mu się przyjrzałam, zauważyłam, że był zmartwiony, a nawet załamany. Dopiero teraz spostrzegłam źródło jego bólu. To byłam ja, leżałam na pomoście, a sanitariusze reanimowali ciało. Teraz sobie przypomniałam. Zostałam postrzelona przez Jamesa, kiedy Victoria próbowała mnie ochronić. Wspomnienie tego wszystkiego bolało, ale widok Edwarda przeszywał serce. Z rękami we włosach stał obok, a gdy się przyglądałam, usłyszałam słowa:
- Boże, co ja zrobiłem?! – krzyknął i spojrzał w niebo – Proszę cię, nie zabieraj mi jej. Ona pozostała mi jako jedyna. Bez niej przestanę istnieć.
Mimo że moje serce zatrzymało swój bieg, poruszyło się. Teraz miał okazję wyznać to, czego wcześniej sobie nie powiedzieliśmy. Kochał mnie, a ja jego. Miałam do kogo wracać, lecz ogarnął mnie smutek, gdy pomyślałam o rodzicach.
- Dopiero was odzyskałam i już mam was stracić. – Złapałam ich mocno za ręce. – Nie chcę tego.
- Nie stracisz nas – odparł Charlie. – Zawsze jesteśmy przy tobie, nawet jak nas nie widzisz, pamiętaj o tym.
Oboje spojrzeli na mnie i się uśmiechnęli. Będzie mi tego brakować, pomyślałam. Odsunęli się kawałek, puszczając dłonie. Po chwili poczułam, jak coś ciepłego przepływa przez moje ciało. Zaczęłam znikać z tego miejsca, powracać do świata żywych.
- Kocham cię, mamo, tato.
- My ciebie też – odpowiedziała Renee.
- Bardzo mocno – dodał Charlie.
W momencie, kiedy już znikałam, koło nich znów pojawiła się mała Bella. Uśmiechnęła się do mnie, na co odpowiedziałam jej tym samym. Byłam szczęśliwa, bo pozostanę z nimi, we wspomnieniu, ale teraz czekało mnie inne życie. Wróciłam, Edwardzie.
Edward
- Mamy puls. – Tylko dwa słowa, a jak bardzo ważne.
- Dzwońcie, żeby przygotowali salę operacyjną, będzie nam potrzebna – powiedział sanitariusz, kiedy zakładali maskę tlenową na twarz Belli.
- Co z nią? – zapytałem, nie mogąc znieść niepewności.
- Pan jest…? – dopytał się jeden z sanitariuszy.
- Mężem.
- Pańska żona została postrzelona i straciła dużo krwi. Już prawie była jedną nogą na tamtym świecie, dlatego trzeba jak najszybciej jechać do szpitala.
- Przeżyje?
- Jej stan jest krytyczny, ale zawsze trzeba mieć nadzieję. Musimy już jechać.
Została ułożona na noszach i zaniesiona do karetki. Skierowałem się w jej stronę. Jako mąż mogłem wsiąść z nimi, nie mogli zaprotestować. Wyjeżdżaliśmy na sygnale z posiadłości i nagle zadzwonił mój telefon. To Carlisle.
- Słucham? – zapytałem zniecierpliwiony.
- Edwardzie, co z nią?
- Straciła dużo krwi – odpowiedziałem. – Stan oceniają jako krytyczny, jadę właśnie do szpitala. A co u was? Co z Jamesem?
- Śmierć na miejscu, nie przyda się nam, ale za to mamy Jonathana, niedługo zostanie dokładnie przesłuchany. Na razie zbieramy wszystkie materiały, przeszukujemy dom i póki co znaleźliśmy bardzo dużo ciekawych rzeczy.
- Jakich? – zapytałem, trzymając Bellę za rękę.
- Dane transakcji, listy kupców, dosłownie wszystko – mówił uradowany Carlisle.
- Cieszę się, że wszystko poszło po naszej myśli – odparłem.
- Tak, właśnie dlatego dzwonię. Wiem, że prosiłem o to, aby to była twoja ostatnia misja, ale może zastanowisz się jeszcze raz? – prosił. – Czeka cię awans, co ty na to?
Awans? Spojrzałem na Bellę. To przez pracę znalazła się w takiej sytuacji, walcząc o życie. Dlatego wiedziałem, co zrobię.
- Muszę ci odmówić, szefie, wracam do żony – poinformowałem go. – To była moja ostatnia misja.
- Tak myślałem, ale chciałem się upewnić. Niemniej jednak cieszę się, że wybrałeś prywatność. Mam nadzieję, że Bella wyzdrowieje.
- Ja też mam taką nadzieję – westchnąłem i rozłączyłem się.
Ciągle jechaliśmy, a ona nadal się nie budziła. Tak bardzo pragnąłem zobaczyć jej oczy, usłyszeć głos... Ścisnąłem rękę ukochanej i zamknąłem powieki.
Boże, chyba mi tego nie zrobisz, pomyślałem.
Sala operacyjna numer trzy. Sześć godzin, czterdzieści trzy minuty. Tyle czekałem pod drzwiami i modliłem się na wszystkie możliwe sposoby. Kiedy zgasła lampa komunikująca koniec operacji, zamarłem. Teraz dowiem się, jaka jest sytuacja.
- Pan jest mężem? – zapytał jeden z lekarzy.
- Tak. Co z moją żoną?
- Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, teraz trzeba czekać. Pańska żona jest w stanie śpiączki farmakologicznej, kiedy będziemy pewni, że wszystko poszło po naszej myśli, obudzimy ją. Teraz jest pan pewnie zmęczony, proszę jechać do domu, pospać kilka godzin.
- Dziękuje, ale zostanę – odparłem, kiedy zauważyłem, że wyjeżdżali z sali razem z Bellą na łóżku. Kierowali się do pojedynczego pomieszczenia, specjalnie na moje żądanie.
W końcu mogłem wykorzystać wpływy ojca Belli i swoje pieniądze, aby zapewnić jej jak najlepsze warunki. Nikt nie wiedział o tym, co się stało z Jonathanem, ale za to wszyscy mieli świadomość, że Bella jest jego córką.
Wziąłem krzesło i usiadłem przy łóżku żony, trzymając ją za rękę. Pielęgniarka sprawdzała wszystkie aparatury i urządzenia. Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy, było duże i ładne, lecz piękno tego miejsca nie zajmowało mnie zbytnio. Najważniejsza osoba leżała na łóżku.
- Długo będzie w tej śpiączce? – zapytałem pielęgniarkę.
- Wszystko zależy od tego, jak jej organizm zareaguje – odpowiedziała. – Czasem śpiączki trwają tydzień, innym razem miesiąc. Robimy ciągle badania, aby upewnić się, jaki jest jej stan. Proszę być dobrej myśli, jestem pewna, że wszystko będzie dobrze.
- Czy ona nas słyszy?
- Nie jest to potwierdzono naukowo, ale bardzo dużo osób mówiło, że słyszało to, co się do nich mówiło. Proszę spróbować.
Minuty i godziny mijały, a ja nadal trwałem przy łożu i pocierałem kciukiem o dłoń ukochanej, jak i gładziłem ją po policzku. Co jakiś czas przychodziły pielęgniarki i sprawdzały jej stan, ale nic się nie zmieniało.
- Wiem, że się obudzisz – wyszeptałem cicho. – Wierzę, że to ,co przeżyliśmy i kim się staliśmy, miało swój cel. Podobnie jak twoim celem było spotkanie mnie i pokazanie czym jest miłość, której nigdy jeszcze nie czułem do nikogo. Będę czekał na ciebie, aby ci za to podziękować. To mój obowiązek.
Dwa dni później zostałem wyrzucony ze szpitala przez pielęgniarki, aby jak to one określiły, doprowadzić się do porządku. Przyznaję, że może się nie goliłem, ale nie wyglądałem tak strasznie. Kiedy znalazłem się już na podjeździe, zauważyłem Jane wychodzącą z naszego domu.
- Witaj – przywitałem się.
- Witaj, Edwardzie.
- Co robisz? – zapytałem, kiedy zauważyłem pudła, które wynosiła z domu.
- To są moje rzeczy. Sprawa została oficjalnie zamknięta, John został oskarżony i grozi mu dożywocie.
- A co z pozostałymi? Ich klienci?
- Oni też niedługo pójdą siedzieć. Mamy na nich dowody. Akcja udała się świetnie, lepiej niż przypuszczaliśmy. Teraz została jeszcze praca papierkowa – westchnęła. – A jeśli chodzi o papiery, to w biurze zostało coś dla Belli.
- Co masz na myśli?
- Po tym wszystkim John nie będzie mógł z tego korzystać. Wszystko zostało przepisane, za jego zgodą oczywiście, na Jamesa i Bellę. A że James nie żyje, wszystko należy do Belli. Jego adwokat liczy na to, że jeżeli twoja żona dostanie to wszystko, sąd wymierzy mu niższy wyrok. Jest teraz bardzo bogata.
- Naiwny jest. A co z tobą? Dokąd wyjeżdżasz?
- Dostałam inne zadanie, zaczynam za tydzień.
- Cieszę się, jestem pewny, że sobie poradzisz.
- Też mam taka nadzieję. Co z Bellą? – spojrzała pytająco.
- Nadal się nie obudziła, wciąż czekam.
- Przykro mi, że to się tak potoczyło. Wiem, że to nic nie pomoże, ale chciałam cię przeprosić za to, że jej nie przypilnowałam, a także za to, jak się zachowywałam.
- Mylisz się, to bardzo pomaga. Dziękuję i przekażę wszystko Belli.
- Kiedy już się obudzi, odwiedzę was. Do widzenia Edwardzie.
- Do widzenia – pożegnałem się i wszedłem do domu.
Tak jak mówiła, znalazłem papiery w biurze. Było tam wszystko. Akcje, nieruchomości, domy, a na każdym podpis Jonathana. Wrzuciłem je do szuflady. Nie obchodziło mnie, co się z tym stanie. Bella zadecyduje, co z nimi zrobić.
Pół godziny później, wykąpany i odświeżony, wracałem z powrotem do szpitala. Zabrałem też laptopa, bo dawno nie sprawdzałem transakcji. Dojeżdżałem już do szpitala, kiedy zauważyłem pewien sklep. Nie zastanawiając się dłużej, zatrzymałem się i wszedłem do środka.
- Dzień dobry – przywitała się miło sprzedawczyni.
- Dzień dobry – odpowiedziałem uprzejmie i zacząłem szukać tego, po co przyszedłem.
Nie musiałem się nawet wysilać, bo od razu znalazłem to, czego pragnąłem. Wziąłem wszystkie, jakie były, i ruszyłem do kasy.
- Z dekoracją? – zapytała ekspedientka, uśmiechając się uwodzicielsko.
- Nie, nie trzeba, ładnie wyglądają bez ozdobień.
- Czegoś jeszcze pan sobie życzy?
- To wszystko, dziękuję.
Po czym wyszedłem i ruszyłem do szpitala. Pięć minut później znalazłem się na oddziale. Nalałem wodę do wazonu, ale był on za mały na tak ogromny prezent.
- Proszę – powiedziała znajoma pielęgniarka, stawiając dodatkowy pojemnik napełniony już wodą.
- Dziękuję, uratowała mi pani życie – uśmiechnąłem się i włożyłem resztę kwiatów do wazonu.
- Jej ulubione? – spojrzała pytająco.
- Tak, zawsze je lubiła. Kiedyś bardzo często jej kupowałem, ale ostatnio nie miałem okazji, dlatego postanowiłem to zmienić. A to – Pokazałem na stojące wazony – na dobry początek.
Zaśmiała się i schylając się, powąchała je.
- Ładnie pachną, ucieszy się, jak otworzy oczy. Pańska żona ma dobry gust.
- Wiem – odparłem z dumą w głosie.
Staliśmy tak jeszcze kilka minut i rozmawialiśmy, kiedy usłyszeliśmy delikatne pukanie do drzwi.
- Nie przeszkadzam? – zapytał znajomy, melodyjny ton.
- Witaj – podszedłem i przywitałem się. – Wchodź śmiało. - Wprowadziłem ją do środka.
- Co z nią? – zapytała Victoria, przyglądając się Belli.
- Na razie nic nie wiadomo – posmutniałem. – Jutro wybudzają ją ze śpiączki. Mam nadzieję, że się obudzi. Już tyle czasu na nią czekam.
- Pamiętasz, co ci kiedyś powiedziałam? – Spojrzała porozumiewawczo. – Wiem, że będziecie razem i bardzo wam kibicuję. – Sięgnęła do kieszeni i wyjęła znajomy sprzęt. Jej wzrok mówił sam za siebie.
- Praca? – zapytałem, choć znałem odpowiedź.
- Wiesz przecież. Muszę iść – westchnęła, wstając. – Cieszę się, że chociaż na chwilę udało mi się wstąpić. Następna wizyta będzie u was w domu. Mogę się wprosić? – zapytała, stojąc przy drzwiach.
- Nawet jeśli nie, zawsze zdobędziesz nakaz rewizji – uśmiechnąłem się w jej stronę.
- Wiem, teraz ty możesz się mnie bać.
- A ty się mnie kiedyś bałaś? – wyprostowałem się zaskoczony.
- Musiałam stwarzać takie pozory – odpowiedziała tajemniczo. – Do zobaczenia wkrótce. I pozdrów ją.
- Pozdrowię – zapewniłem. – Do kiedyś tam – wyszeptałem, zamykając za nią drzwi.
Tej nocy nie zmrużyłem oka. Ciągle wpatrywałem się w ukochaną i nie mogłem przestać. Myślałem i myślałem, a po jakimś czasie wpadłem na pewien pomysł. Otworzyłem laptopa i podłączyłem bezprzewodowy Internet. Kilka minut później przeglądałem to, czego szukałem. Idealnie.
- Jeśli to nie przekona cię, że jesteś dla mnie najważniejsza, to nie wiem, co będę musiał zrobić – stwierdziłem, kiedy dokonywałem potwierdzenia.
Kolejne godziny mijały podobnie do poprzednich. Mimo tego, że Bella była podłączona do aparatury, wyglądała jak zwykle pięknie. Tęskniłem za nią i brakowało mi jej głosu oraz inteligentnego spojrzenia. Dałbym wszystko, żeby teraz na mnie spojrzała i przemówiła. Wszystko.
Rano, równo o godzinie ósmej, lekarze zaczęli odstawiać leki i od tej pory czekaliśmy na jakiekolwiek oznaki życia. Ciągle trwałem przy łóżku i modliłem się, aby wyzdrowiała. Jednak nadal nie reagowała. Dni mijały, a jej się nie polepszało. Znajome pielęgniarki chodziły koło mnie i spoglądały ze współczuciem. Znałem te spojrzenia. Niejednokrotnie sam przekazywałem informacje rodzinom ofiar, że ich bliscy nie żyją, ale ja się nie poddałem. W szpitalu spędzałem całe dwadzieścia cztery godziny. Na posiłki chodziłem do tamtejszej stołówki. W domu bywałem tylko na kilka minut, żeby się przebrać i umyć. To stało się rutyną. Przestałem normalnie funkcjonować. Nie miałem nawet sił, by się golić. Z ciągłym zarostem odwiedzałem też innych pacjentów. Rozmawiałem z tymi, co byli w takiej samej sytuacji jak Bella. To pomagało, dawało nadzieję, że jeszcze ją usłyszę.
Właśnie wchodziłem na oddział, minął tydzień od odstawienia leku, kiedy usłyszałem odgłosy wydobywające się z pokoju Belli. Z tego wszystkiego upuściłem kwiaty, które kupowałem codziennie i zacząłem biec do źródła hałasu. W drzwiach wpadłem na pielęgniarkę, która, gdy mnie zobaczyła, krzyknęła:
- Panie Cullen, obudziła się!
Musiałem przypomnieć sobie, jak się nazywam, żeby przetworzyć tę informację. Stałem tam i starałem się dostrzec jej twarz, ale zgromadzeni ludzie uniemożliwiali mi to.
- Może przepuścimy go do swojej żony? – zapytała jedna z pacjentek. – Jego imię wypowiedziała, gdy się obudziła.
Nie wiem jak i kiedy, ale uśmiechnąłem się. Gdyby nie było tylu osób, zacząłbym tańczyć i śpiewać ze szczęścia, lecz najpierw chciałem ją zobaczyć.
Uwolniwszy się w końcu od pielęgniarki, skierowałem się w stronę łóżka. Powoli spoglądałem coraz wyżej, wędrując spojrzeniem od pościeli w górę, aż napotkałem jej wzrok. Dziękowałem Bogu za to, co widziałem. Czekoladowe oczy rozszerzyły się, kiedy spojrzały w moje. Tak bardzo za tym tęskniłem… Jednak nie podszedłem, bałem się. Odwróciłem się do innych osób, jednak wszyscy wyszli. Zostaliśmy sami. Czekałem, aż coś powie, lecz nadal milczała. Powoli, krok po kroku, aby jej nie wystraszyć, podchodziłem i przysiadłem na krześle, przyłożyłem głowę na brzuchu żony. Minuty mijały, a my nadal trwaliśmy w takiej pozycji.
- Już po wszystkim? – zapytała cichym, osłabionym głosem.
Podniosłem głowę i spojrzałem na nią. Płakała. Jedną ręką starłem łzy, a drugą dotknąłem jej policzka.
- Już po wszystkim – wyszeptałem. – Najważniejsze, że się obudziłaś.
- Czy to wszystko, co mówiłeś wtedy, w altanie, było prawdą?
- Wszystko – odparłem.
Więcej nie rozmawialiśmy, nie musieliśmy. Chwilę później przyszła pielęgniarka z lekarzem, by zbadać Bellę, dlatego musiałem wyjść. Gdy wychodziłem, zatrzymał mnie głos ukochanej.
- Edwardzie? – wymruczała moje imię.
- Tak?
- Za to moim celem było spotkanie ciebie – wymamrotała wyraźnie zmęczona.
Po wyjściu z sali od razu oparłem się o ścianę i osunąłem się na ziemię. Moje marzenie spełniło się. Kobieta, która jest najważniejsza, żyje. Będąc szczęśliwy, uśmiechałem się do wszystkich osób, które spotkałem. Zamknąłem oczy i czekałem, aż znów ją zobaczę
Epilog
Marcin Czyżewski - Some Part Of Me
Bella
beta: CoCo i Lana6
- Edwardzie! – krzyknęłam.
Żadnego odzewu. Delikatnie położyłam talerz na stole, odłożyłam ścierkę na blat i ruszyłam na poszukiwania męża. Wychodząc z kuchni, skierowałam się do salonu. W przejściu niespodziewanie zasłonięto mi oczy. Zguba się znalazła.
- Wołałaś mnie? – zapytał rozbawiony Edward.
- Jednak mnie słyszałeś!
- Ciebie nie da się nie słyszeć, kochanie – zamruczał, uśmiechając się jednocześnie. – Co tam ode mnie chciałaś?
- Obiad jest już gotowy, chodź. – Załapałam go za rękę. – Pewnie jesteś głodny.
- Mam ochotę… – Powąchał moją szyję – ale nie na jedzenie.
- Jesteś niemożliwy, nie masz już dość? – zaśmiałam się serdecznie.
- Nigdy – odpowiedział poważnie.
Spojrzałam w ciemnozielone oczy, po czym usiedliśmy przy stole. Poważny ton głosu ukochanego przypomniał o wielu zdarzeniach.
Kiedy się obudziłam ze śpiączki, Edward przychodził do mnie codziennie, nawet spędzał noce w sali. Mało rozmawialiśmy, unikał tego, nie naciskał i nie wspominał. Chciał oszczędzić mi cierpienia, ale musiałam rozwiać wszelkie wątpliwości. Gdy czułam się już dość silna, aby stawić czoło temu, co się wydarzyło, zmusiłam go do rozmowy. Wiele wyjaśnił, za wszystko przeprosił. Tak bardzo go kochałam, że wybaczyłam mu nawet zakład. Jednak po tym wszystkim nigdy więcej nie zaufałam nikomu w pełni, nie potrafiłam. Edward doskonale zdawał sobie z tego sprawę i ciągle o to walczył.
Poznałam też Victorię, jedną z nielicznych, którą zaprosiliśmy na ślub. Drugi ślub. Ukochany wpadł na taki pomysł, chociaż byliśmy małżeństwem, ale przystałam na to. Uwielbiałam momenty, kiedy mówił, jak bardzo mnie kocha. Kto nie lubi?
Po wyjściu ze szpitala, spędziłam dużo czasu na rehabilitacji. Zawsze towarzyszył mi Edward, przeżywał wszystko, przez co przechodziłam i nie ukrywał niczego, tylko wspierał. Kiedy wracaliśmy już z ostatnich zajęć, zawiózł mnie w nieznane miejsce. Byłam naprawdę zaskoczona, gdy ujrzałam śliczny dom nad jeziorem, w spokojnej dzielnicy i z pięknym ogrodem. Przez ten okres czasu, gdy zdrowiałam, on go remontował i o niczym nie informował. Nie chciał nawet powiedzieć, ile za niego zapłacił, ale zdawałam sobie sprawę, że bardzo się wykosztował. Razem urządziliśmy budynek, wkładając w tę pracę dużo serca. Dopiero teraz czułam się jak w domu.
Z Johnem nigdy od tamtej pory się nie widziałam. Kilkakrotnie jego prawnicy przychodzili do mnie i prosili, żebym odwiedziła ojca. Jego stan oceniano na niezbyt dobry, jednakże nie zdołałam się przemóc. Kilka miesięcy później dostałam wiadomość, że zmarł. Popełnił samobójstwo. Tak jak się tego spodziewałam, wszystko nadal było zapisane na Jamesa, więc testamentu nie zmienił. Należało mi się wszystko jako jedynej spadkobierczyni i nie wiedziałam, co z tym zrobić. Edward i jego szef, niejaki Carlisle, przyszli z pomocą. Sprawdzili cały spadek, żeby dowiedzieć się, czy wszystko jest legalne. Na szczęście większość, więc niektóre interesy dalej prowadziliśmy, zaś nieliczne zakończyliśmy.
Dalej utrzymywaliśmy kontakty z Angelą i jej mężem. Od tamtego czasu Eryk się zmienił. Pamiętałam, jaką miał minę, gdy dowiedział się, że Angela chce rozwodu. To zmobilizowało go do działania. Od tamtej pory jej nie zawiódł, a teraz są szczęśliwą parą.
Po zamknięciu całej sprawy, mogłam w końcu pochować rodziców. Nie płakałam na pogrzebie, bo wiedziałam, że są szczęśliwi. Tęskniłam za nimi, ale mój czas na spotkanie z nimi jeszcze nie nadszedł. Nie teraz.
Kiedy skończyliśmy obiad, skierowaliśmy się do salonu. Oglądaliśmy jakiś program rozrywkowy. Gdy zaczęły się reklamy, Edward wyszedł gdzieś na moment. Po powrocie wziął mnie za rękę i skierowaliśmy się do najładniejszego pokoju w naszym domu.
- Chciałbym ci coś pokazać – powiedział tajemniczo, podczas wchodzenia do dziecięcego pokoju.
- Spójrz – wskazał na ścianę.
Postanowiliśmy niektóre fotografie powiesić w całym pomieszczeniu. Wpatrywałam się w nie i zastanawiałam, co powinnam zobaczyć. Wtedy to ujrzałam. Podeszłam do ramki i wzięłam ją do ręki. Fotografia przedstawiała dwoje kochających się ludzi. Rozpoznałam ich od razu.
- To są twoi… – ze wzruszenia nie dokończyłam zdania.
- Tak, to są moi rodzice – potwierdził. – Pomyślałem, że jak są tu nasze fotografie, to mogą być też naszych najbliższych.
- To jest bardzo dobry pomysł. – Odwróciłam się i przytuliłam go.
- Pokój jest już gotowy, więc może…
- Co takiego?
- Może sprawimy sobie małego agencika? – zapytał żartobliwie.
Agencika, pomyślałam i złapałam się delikatnie za brzuch. Moim największym marzeniem było mieć z nim dzieci. Jednak jak mam mu powiedzieć, że już nie musimy się starać?
~~~~
Dziękuje za poświęcony czas Będę tęsknić za Nigdy więcej
Tak jak kiedyś pisałam, chciałam Wam pokazać początek nowego ff-a, pisanego przeze mnie i CoCo. Jest to pierwszy nasz wspólny ff i mamy nadziej, że się wam spodoba
miłego czytania
"Fuga mundi - Ucieczka od świata"
Prolog.
Siedziała przed nim pewna siebie kobieta, wyprostowana, z włosami związanymi w zwykły kucyk, z którego kosmyki spływały jej po karku, a jeden niesforny schowała za ucho. Ręce skrzyżowała na piersi, przez co odblaskowy materiał bluzki lekko się zgniótł. Bacznie przyglądała się mężczyźnie przenikliwymi, czekoladowymi oczami wyrażającymi pustkę. Z jej twarzy mógł jedynie wyczytać nieobecność i znużenie trudami życia. Czy ona zdaje sobie sprawę, że jest jedyną, która zaszła tak wysoko w świecie mężczyzn, w którym rządzą zwierzęce prawa?
Odchrząknął i poprawił się na metalowym krześle, które nagle stało się niewygodne. Kobieta nadal spoglądała obojętnym wzrokiem, choć mógł dostrzec w jej kącikach ust lekkie uniesienie sugerujące nikły uśmiech. Odetchnął i chwycił dyktafon – mały, czarny przedmiot z niewielkim wyświetlaczem – i wcisnął czerwony przycisk nagrywania.
Wtedy coś się zmieniło. Jej oczy drgnęły i powędrowały w stronę dyktafonu, po czym usłyszał tak dobrze znany głos. Głos, którego oczekiwał, choć musiał włożyć w to wiele pracy:
- Żadnego nagrywania – odparła melodyjnym, tajemniczym i surowym tonem, wypranym ze wszystkich emocji.
Mężczyzna spojrzał na nią ukradkiem i kiwnął głową, następnie schował przedmiot w kieszeni marynarki przewieszonej przez poręcz krzesła, lekko poluzował krawat i wyjął swój dziennikarski notes wraz z metalowym piórem, które dostał w pierwszym dniu pracy w Daily. Zaakceptował wolę kobiety, ponieważ bardzo zależało mu na rozmowie z nią. Otworzył zeszyt na pierwszej, czystej stronie i zapisał drobnymi literami tytuł artykułu. Część informacji zgromadził już wcześniej, lecz to nie to samo, co usłyszeć wszystkie fakty od samej oskarżonej.
- Opowie mi pani swoją historię? – zaczął, przerywając pisanie i spoglądając na pannę Swan. – Jak to się wszystko zaczęło?
Zmrużyła oczy i przesunęła się na krześle, przez co znalazła się blisko jego twarzy. Ręce ułożyła na blacie, a jej przenikliwy wzrok wbijał się w mężczyznę niczym igły. Nie wiedział, o czym mogła myśleć, możliwe, że analizowała to, co miała powiedzieć. Ta kobieta ostrożnie dobierała słowa i wspominała tylko o faktach nieistotnych. Wielu dziennikarzy przed nim próbowało z nią rozmawiać. Rzucali ją od razu na głęboką wodę i bombardowali pytaniami. On zrobił inaczej. Był pewny, że musi wzbudzić jej zaufanie choć odrobinę. Sądził, że mu się to udało.
- Fuga mundi – odparła spokojnym głosem.
Spojrzał na nią niepewnie. Co chciała przekazać? Wiedział doskonale, co oznacza ten termin, ale on nie pasuje do kobiety, która zmieniła hierarchię w południowym świecie. Pokazała, że nie tylko mężczyźni mogą rządzić i że teraźniejszość nie różni się wiele od przeszłości.
- Opowiem panu historię mojego życia. Nie jest tak ciekawa, jak wszyscy sądzą . – Cofnęła się i oparła o metalowe krzesło.
Serce zabiło szybciej dziennikarzowi na wieść o tym, iż dostanie informacje z pierwszej ręki. Rzucił kątem oka na drzwi wyjściowe, przy których oczekiwał strażnik. Wcześniej poprosił o spotkanie sam na sam, przez co musiał uruchomić swoje kontakty i podpisywać ogromną ilość papierów. Ochroniarz bacznie przyglądał się tej dwójce, lecz nie mógł niczego usłyszeć. Dziennikarz potrząsnął głową, żeby odegnać myśli o trudach dotarcia do tej kobiety. Ponownie zwrócił się do rozmówczyni, która bacznie go obserwowała i stwierdził fakt:
- Uważam, że jest pani w błędzie.
~~~~~
DZIĘKUJE |
Post został pochwalony 5 razy
Ostatnio zmieniony przez new life dnia Pią 0:01, 06 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Lana6
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 23:58, 05 Lis 2009 |
|
Jestem!!!
Dziękuję za dedykację :)
Jest mi troszkę smutno że to koniec. Napisałas piękną historię, która wywoływała u mnie wszelkie emocje. Zgadzam sie z tobą że od poczatku do końca zmieniłaś sie i to na lepsze oczywiście :) czytając ostatni rozdzial (jak już wiesz) łezka mi sie w oku zakręciła. Raz sie cieszyłam, raz obgryzałam paznokcie z nerw a teraz w oczach miałam łzy! Dobra jesteś! No i ten epilog - po prostu rewelka :)
Cieszę się że mogłam brać w tym wszystkim udział i troszkę pomóc :P
Kocham tego ff'a i mam nadzieje że jeszcze cos napiszesz :)
Tosiam cie
Buziaki
Lana6 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Pią 0:07, 06 Lis 2009 |
|
Ja już Ci pisałam wszystko na ten temat na gg, więc nie będę się powtarzać, bo będzie tego zbyt wiele :)
W każdym razie, tak jak Lanie, łezka mi się zakręciła, gdy czytałam ostatni rozdział i serce mi się radowało na wieść o epilogu. Ostatnie zdanie jest fenomenalne, wiesz o tym. Początki są trudne, wiadomo, ale Tobie wszystko wyszło. Wiesz, co sądzę o Nigdy więcej. Wiesz, co masz zrobić. Wiesz, że masz szansę i jesteś dobra w pisaniu. Mam nadzieję, że poproszę Cię o autograf na okładce Twojej książki :)
Ok, do rzeczy. "Nigdy więcej" hm. Słowa się pojawiają, oczywiście. W różnych kontekstach i sytuacjach, to mi się podoba. Nie jesteś jednostronna, potrafisz napisać coś romantycznego, dramatycznego i pełnego sensacji, a o to właśnie chodzi.
Wiesz, że Cię kocham :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
seska
Dobry wampir
Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 9:43, 06 Lis 2009 |
|
Dżizyz... Czemu to już koniec?
Było absolutnie świetnie. Zmroziła mnie wieść o postrzale i tej łące... Brr. Na szczęście, nie uśmierciłaś nikogo (czyli nie było powtórki z BŚ, uff).
Bardzo się cieszę, że wszystko zakończyło się HE Osobiście, też wybaczyłam ten zakład, choć rozważałam wszystkie za i przeciw dość długo
Absolutnie nie szkoda mi Jamesa i Johna Jane... niby trochę się zrehabilitowała. Victoria - jedna z nielicznych okazji, aby stworzyć z niej dobrą osobę. W sumie pozytyw.
Cieszę się, że nie było Jacoba O dziwo, brak innych Cullenów nie przeszkadzał i nikogo nie zabrakło. Stworzyłaś historię dwojga ludzi, za tło służyła kryminalna historia - w zupełności wystarczyło
Brawa ode mnie za całokształt
P.S.
Zdradzisz jakiś malutki rąbek tajemnicy, o czym prawi zapowiedź? Please, brzmi szalenie intrygująco i nie wytrzymam (paznokci obgryzać nie chcę ). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
just_jazz
Człowiek
Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pią 12:51, 06 Lis 2009 |
|
bardzo interesująco piszesz, ale mam kilka zastrzeżeń : ). nieliczne błędy, które są rzadkością, nie przeszkadzają mi, ale jeśli chodzi o całokształt opowiadanie trochę drastyczne. nie sądzisz że w niektórych momentach warto było dodać coś bardziej łagodnego? ;-) tak to, wszystko jest fajne. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez just_jazz dnia Pią 12:51, 06 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pią 14:42, 06 Lis 2009 |
|
Ach... I to już koniec :( Aż dziw jak ciężko jest mi, przyjąć to do wiadomości. Nie wiem sama, co mogę napisać. Strasznie podobał mi się Twój ff, niecierpliwie czekałam na następne rozdziały i co najważniejsze... Przeżywałam wszystko z Twoimi postaciami. Kilkakrotnie dyskutowałam na jego temat z Sus, a szczególnie w momencie przegranego zakładu Edwarda. Byłam strasznie nabuzowana.
Podobała mi się akcja toczona w tym ff, była inna, nie wszystko szło jak po maśle, były zawirowania i ostre zakręty. Nigdy nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po kolejnych rozdziałach i zawsze potrafiłaś mnie czymś zaskoczyć. Już sam prolog był zaskakujący.
Kochana, nie mam pojęcia co Ci jeszcze tu napisać, jednak dziękuje Ci za to opowiadanie, za to, że w jakiś sposób Ci pomogłam. Za chęć napisania takiej historii i za wiele, wiele innych, które mam nadzieję się kiedyś ujawnią :D A gdyby tak była, możesz liczyć na to, że przeczytam i skomentuje
Szkoda tylko, że jednak nie skorzystałaś z mojego pomysłu, no wiesz Edwarda zamienić na Emmetta :P Chyba, że napiszesz jakiś poboczny tekst napiszesz o tym :D Chętnie przeczytam!
Weny i dużo pomysłów na następne opowiadania
pozdrawiam
nz |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pią 14:49, 06 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pią 16:14, 06 Lis 2009 |
|
Kurcze przeczytałam i nie wiem co mam nadpisać, tzn. od czego zacząć. . .
To może tak, dziękuję za podziękowania za moje marne komentarze, cieszę się, że w jakikolwiek sposób były pomocne. I wydaje mi się, iż to raczej ja powinnam Ci podziękować za możliwość czytania tak jedynego w swoim rodzaju ff, nie ma nawet w 0,001% podobnego na tym forum opowiadania do Twojego. Stworzyłaś coś innego, nowego, tajemniczego coś czego czasem moja główka nie pojmowała ale taki był urok i z początkowych moich mieszanych uczuć urodziła się czysta miłość i uwielbienie dla tegoż ff. Gdy zauważałam nowy rozdział miałam banana i wszystko inne na daną chwile schodziło na bok. Siedziałam wiele razy jak zaczarowana wpatrując się w moje okno na świat, i nie raz przyznam się, że zajmowało mi chwile zanim ochłonęłam i zabierałam się za komentarz.
Z mojej nie początkowej ale środkowej wręcz nienawiści do Edwarda narodziła się miłość? Idealnie opisałaś jego motywy i wytłumaczyłaś zachowania, na tyle dobrze, że z ogólno forowej nienawiści do niego teraz już chyba nie ma osoby która nie jest zadowolona z obrotu spraw(:
Co do ostatniego rozdziału to przebił, no nie. . .jest na równi z przedostatnim, który jest moim ulubionym(: miałam łzy w oczach, przyznam się bez bicia, ale ja jestem taka emocjonalna i nie wstydzę się tego. Nastrój podnosiła i tak utwierdzała? piosenka którą akurat słuchałam podczas czytania (Lenka- Like a song, która nawiasem mówiąc pasuje do tego rozdziału) i myślę, że ona też miała wpływ na to że tak zareagowałam. Ale trzeba przyznać, że potrafisz budować nastrój i napięcie, byłam niemal pewna, że Bella nie przeżyje, a tu taka miła niespodzianka. Zakończyłaś dobrze, ale nie przesłodziłaś, była jak dla mnie idealnie. I Victoria, którą bardzo polubiłam nadal była obecna w ich życiu(:
Piosenka do epilogu->idealna(: jak i cały epilog.
Ja sama pisałaś Twój styl rozwinął się w porównania z początkowymi rozdziałami, piszesz świetnie i skoro przynosi Ci to satysfakcję i radość to nie przestawaj tego robić, masz we mnie swojego fana, który zawsze będzie Ci kibicować(:
Co do Twojej i Coco zapowiedzi to już pisałam chyba w ciemno, że się deklaruję i teraz we dwie będziecie na mnie skazane;D i po tym krótkim fragmencie mogę powiedzieć, że będzie ciekawie i jestem jak na razie na tak(:
To tak już na koniec jeszcze raz dziękuje za te kilka miesięcy z NW i życzę Ci dalszych sukcesów literackich na forum i może nie tylko, aby wena Cię nie opuszczała, a jedynie przysważała nowe pomysły.
Pozdrawiam Aja(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 17:43, 06 Lis 2009 |
|
new life zakończyłaś Nigdy więcej, więc należy Ci się solidny, długi i konstruktywny komentarz. Nie wiem czy temu podołam, ale ze wszystkich sił się postaram. Ostrzegam, że mam potworny humor i nie wiem czy akurat teraz powinnam czytać i komentować Twoje opowiadanie, ale jakoś nie mogę się oprzeć tej pokusie
Po pierwsze bardzo dziękuję za wyszczególnienie mnie w podziękowaniach. Zrobiło mi się naprawdę bardzo miło i ciepło na serduszko. Bardzo się cieszę, że byłam z Tobą i Twoim opowiadaniem tak naprawdę od początku. Śledziłam każdy rozdział i komentowałam. Więc naprawdę bardzo dziękuję :*
Najpierw skomentuję ostatni rozdział i epilog jeśli pozwolisz. Potem przejdę do podsumowania całości.
Powiem Ci, że już od samego początku prawie doprowadziłaś mnie do zawału. Ta cała akcja z Jamesem, Bellą, Victorią, Edwardem, bronią. Boże. Żołądek ścisnął mi się do wielkości orzecha włoskiego chyba. Co Ty wyprawiasz powiedz? Chcesz, żebym umarła w tak młodym wieku?
Potem ten postrzał. Bella we krwi, żegnająca się z Edwardem. Próby uratowania jej. Łzy stanęły mi w oczach. Dosłownie
Następnie fragment z perspektywy Belli. Jej spotkanie z Renee i Charliem. Ich rozmowa, emocje, wspomnienia. Wizja cierpiącego Edwardai całej sytuacji jaka zaszła wcześniej. Smutne to. Dobrze, że mogła "spotkać" rodziców, ale musiała wrócić do Edwarda. Nie było innej możliwości. Motyw ze znikającą i pojawiającą się małą Bellą - wspomnieniem rodziców - bardzo ładne. Spodobało mi się to.
Kolejny fragment oczami Edwarda. Bella odzyskała puls. Cudowna wiadomość. I ten telefon Carlisle'a z propozycją awansu i pozostania w pracy. Dobrze, że Edward odmówił. Potem jak siedział przy łóżku Belli w śpiączce i mówił do niej. To naprawdę wzruszające. Rozmowa z Jane. Dobrze, że przeprosiła za wszystko. Choć i tak nie potrafię jej polubić. Nie cierpię jej Bella odziedziczyła wszystko po Jonathanie. No ładnie. Miło, że Edward kupił kwiaty i że Victoria przyszła. Ją w porównaniu z Jane bardzo polubiłam. Cieszę się, że wprowadziłaś tę postać do opowiadania. Jest naprawdę przeurocza.
Kurcze. Muszę przyznać, że już się bałam, że Bella nie wybudzi się z tej śpiączki, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Uff...
Epilog. Super, że wzięli drugi raz ślub, że Bella poznała Victorię. A końcówka ze sprawieniem sobie małego agencika i stwierdzenie, że nie muszą się starać było urocze i uważam, że było to bardzo dobre zdanie kończące opowiadanie.
Teraz słuchaj mnie uważanie. A raczej czytaj uważnie Chciałam Ci bardzo, ale to bardzo serdecznie pogratulować zakończenia opowiadania. Wiem, że już to mówiłam, ale cóż. Bardzo się rozwinęłaś pod względem pisarskim. Z rozdziału na rozdział byłaś coraz lepsza. Na początku nie byłam aż tak zachwycona Twoim opowiadaniem, ale im dalej tym bardziej zaczynałam je lubić, uwielbiać, kochać. Naprawdę bardzo się do niego przywiązałam. Było mnóstwo zwrotów akcji, retrospekcji, tajemnic, akcji, zagadek, emocji. Oczarowałaś mnie swoim opowiadaniem. Uważam, że naprawdę wyszło Ci świetnie. Nigdy więcej stało się jednym z moich ulubionych ff i żałuję, że się już skończyło. Choć z drugiej strony też się cieszę, że nie starałaś się niczego na siłę przedłużać, ani coś w tym stylu. Opowiadanie stanowi spójną, fajną całość. Nic dodać, nic ująć. Dziękuję Ci, że mogłam czytać Twoje opowiadanie. Jest naprawdę super! Gratuluję też Twojej becie CoCo oraz innym osobom, które pomagały Ci przy opowiadaniu.
Jeszcze raz gratuluję :*
A co do zapowiedzi nowego opowiadania. Muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś i bardzo chętnie przeczytam dalszy ciąg. Interesuje mnie jakie będzie Twoje kolejne opowiadanie. Wstawiaj więc szybciutko dalsze części, bo już się nie mogę doczekać
Mam nadzieję, że mój komentarz Cię usatysfakcjonuje i Ci się spodoba. Starałam się, naprawdę.
Pozdrawiam serdecznie :* ;-) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nikki_944
Zły wampir
Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 478 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WRZ
|
Wysłany:
Pią 21:02, 06 Lis 2009 |
|
Strasznie polubiłam "Nigdy więcej". Na każdy rozdział czekałam z niecierpliwością. Ta akcja z Jamesem, strasznie ja przeżywałam.
Masz talent i jak tylko będę miała czas to pewnie powrócę do tego opowiadania.
Pozdrawiam.
A to mój ulubiony fragment:
new life napisał: |
Agencika, pomyślałam i złapałam się delikatnie za brzuch. Moim największym marzeniem było mieć z nim dzieci. Jednak jak mam mu powiedzieć, że już nie musimy się starać?
|
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nina=)
Wilkołak
Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 204 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:51, 07 Lis 2009 |
|
No dobra,
Skoro jest to ostatni rozdział to skomentuję
Trochę po czasie (bo rozdział przeczytałam wcześniej)
Moja droga,
Jest mi bardzo, ale to bardzo przykro, że to opowiadanie dobiegło końca..;(
Co dzień sprawdzałam czy nie dodałaś nowego rozdziału i szeroko się uśmiechałam widząc że ów rozdział pojawił się.
Oczywiście muszę powiedzieć, że był to genialny ff i polecam go wszystkim którzy chcieli by coś interesującego przeczytać.
I cóż...
Liczę, że wkrótce zobaczę kolejne opowiadanie twojego autorstwa
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Nina=) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 18:47, 07 Lis 2009 |
|
Och... Odmeldowuje się i ja...
Dziękuję serdecznie za Twoje podziękowanie, choć wcale nie musiałaś. Jest mi jednak bardzo miło, że widzę swój nick na początku Twojego postu, dzięki :*
To już koniec - trzeba to powiedzieć. Ale jakie zakończenie! Po prostu zachwycające, piękne, wzruszające i wspaniałe.
Ten moment o dziecku, spotkanie z rodzicami, znakomity opis uczuć Edwarda... Jestem w niebie! :)
Podobało mi się tak strasznie, że chciałoby się nigdy nie kończyć czytania. Ale fanfik dopłynął do przystani zwanej epilogiem. I muszę się z tym pogodzić. Mogę jednak z ręką na sercu powiedzieć Ci droga New Life, że Nigdy więcej jest, był (odkąd tylko zaczęłam czytać) i będzie w moim umyśle, jako jedno z ulubionych opowiadań. Jestem nim zachwycona od początku do końca. Wartka akcja, wciągająca fabuła, ciekawe postacie -"dość dwuwymiarowe", no i oczywiście znakomite opisy. Chyba chciałam Cię pochwalić za coś jeszcze, ale mój brak pamięci krótkotrwałej nie pomaga w takich sytuacjach... Aaaaa, już wiem! Chodziło mi o momenty. Nie opisałaś aktów miłości fizycznej ani w mdły sposób - że było słodko, kochaśnie i cudnie... - ani nie zrobiłaś z tego mocnej erotyki, która aż razi w oczy. Ogólnie chodzi mi o to, że dobrze się czytało fragmenty o współżyciu i nie raziło to w kontekście całego rozdziału, jak to czasem się dzieje w opowiadaniach.
Nigdy więcej to dla mnie pierwsze opowiadanie, które w moim odczuciu mówi o życiu. Prawdziwym życiu, choć sytuacja nie jest tak do końca realna. Jednak odczucia bohaterów, ich postawy i opis działań wydaje się bardzo wierny oryginalnemu funkcjonowaniu człowieka. Nie wiem, jak innych, ale to właśnie taki przekaz przyciągał mnie do każdego rozdziału. Twój fanfik jest po prostu bardzo interesujący.
Chciałam serdecznie pogratulować świetnej pracy. I Tobie, i CoCo, i Lanie6 (przepraszam, jeśli się nie odmienia...). Odwaliłyście kawał dobrej roboty! New Life za fabułę należy Ci się jakiś medal! Pomysł i wykonanie nie pozostawia nic do życzenia. Nie mam do czego się przyczepić, ten fanfik jest na tyle doskonały, że aż strach...! Dziękuję serdecznie, że mogłam przeczytać tak dobry tekst. I obiecuję, że nie zapomnę o Nigdy więcej, NIGDY!
A jeśli chodzi o "Fugi Mundi" to już widzę niesamowity potencjał tego opowiadania. Podoba mi się. I już jestem chętna, żeby je przeczytać. Życzę więc weny i czasu, by pisać kolejny świetny tekst!
Pozdrawiam,
dotviline |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 22:47, 07 Lis 2009 |
|
Tak, to już niestety koniec :( Będzie mi brakować tego wszystkiego co tu się działo. Postaci, całej tej przygody, czasu nad mysleniem i mąceniem wszytskiego,a Was najbardziej. Dzięki Wam to było takie fajne. Jednak nie odpuszczę wam tak łatwo, o nie! Razem z CoCo wstawimy niedługo nowe opowiadanie, tylko dopracujemy wszystko. Co do tej zapowiedzi To ona jest dla mnie bardzo ciekawa i z miłą chęcią będę pisała z CoCo dalsze rozdziały. seska, chcesz wiedzieć o czym będzie ten ff? O trudach zycia, szarej rzeczywistości, prawdziwym życiu, a także o miłości, która na pewno sie pojawi. Tutaj będzie coś dla nieznanej. Bo to dzięki niej narodził się jeden z pomysłów, ale o tym to się jeszcze przekona :D Pokażemy też, jak z bezradnej, słabej dziewczyny, powstanie silna, niezależna kobieta. Więcej już chyba nie napisze, bo mnie CoCo zamorduje
Cieszy mnie to, że tak to odbieracie. Mam z Nigdy więcej bardzo miłe wspomnienia, a to zachęca mnie do dalszej pracy. Moje dziewczyny CoCo, Lana6 i basia, namówiły mnie abym ten tekst gdzieś wysłała. I tak zrobie, bo nic mi nie szkodzi. Poprawię tylko poczatek, wezmę pod uwagę wasze komentarze i wysle do jakiejś redakcji. Wersję poprawkową wrzucę na chomika.
Będzie mi bardzo miło, jeśli będziecie czasem wracać do Nigdy więcej, a jeszcze bardziej, jeśli będziecie czytać "Fuga mundi - Ucieczka od świata". Dlatego nie pisze Żegnajcie, lecz DO ZOBACZENIA!
kochająca Was bardzo mocno
new life |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez new life dnia Sob 22:50, 07 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
hasaneczka
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Wrz 2009
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 11:05, 08 Lis 2009 |
|
Koniec?! :(:(
To może jakiś ciąg dalszy ?;> |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
martuśka92
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Lip 2009
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 11:56, 11 Lis 2009 |
|
mam pytanie, ten nowy ff bedzie w nowym wątku czy kontynuowany w tym?
'Nigdy więcej' naturalnie, że bardzo ciekawy. Intrygujący. Już myslałam ze Bella zostanie uśmiercona, ale na szczęcie przeżyła. I w dodatku beda mieli dziecko ;D Godny polecenia. Bardzo podoba mi sie jak piszesz :) Życzę weny na następny ff. :)
pozdrawiam Martuśka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
szalona70
Człowiek
Dołączył: 06 Maj 2009
Posty: 84 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 23:27, 11 Lis 2009 |
|
Rozdział świetny szkoda że to już koniec NW . Będzie mi brakować twojego opowiadania liczę że to nowe będzie tak samo dobre , początek mi się podoba :)
Pozdrawiam i życzę weny :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|