|
Autor |
Wiadomość |
Mells
Zły wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 11:07, 03 Sie 2009 |
|
reinigen napisał: |
Bells15 - z tym wyglądem to rzeczywiście nieco skomplikowana sprawa... Otóż Edward i Claude (pianista) to ciągle jedna osoba i wyglądają oni dokładnie tak samo. Problem tylko w tym, że kiedy coś odebrało Edwardowi pamięć, to w dodatku zrobiło jeszcze kilka innych rzeczy. Nie mogę tu za dużo napisać, bo zdradzę za dużo (a już w kolejnej, mojej zresztą ulubionej, części sporo się wyjaśni), jednak dość powiedzieć, że choć rodzina Edwarda widziała go w telewizji czy internecie, po prostu NIE MOGŁA go rozpoznać. Chociaż wyglądał dokładnie tak samo. Nakręciłam? Może trochę, ale zamysł, mam nadzieję, stanie się jaśniejszy, kiedy już odkryją więcej. Na razie będzie jeszcze trochę mgliście :)
Co z Robertem - to też wyjaśni się w najbliższej części, więc tutaj uchylam się od odpowiedzi. Ale, jak widać, na razie bardzo się przydał, odwracając uwagę tłumu od zniknięcia Claude'a Sauvage alias Edwarda Cullena. Jakaś jego rola na pewno w tym opowiadaniu pozostanie, ale więcej informacji - już niedługo. Pozdrawiam Cię serdecznie!
|
Jak przeczytałam pierwszy raz to kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Tzn nie tak do końca, ale właściwie to nic mi nie świtało. Aż do teraz.
Wyszło świetnie. Chociaż na ogół wolę dialogi od rozmyśleń bohaterów to u Ciebie jest dokładnie na odwrót.
Lubię to, że wszystko się się wyjaśnia. A to, że wyjaśnia się powoli nadaje temu ff jeszcze lepszy nastrój.
Zamierzają iść do Volterry? W sumie to było jedyne wyjście... Kurczę, zaczynam się bać.. Jeżeli oni tam pójdą i dopadną ich te trojaczki to ... wszystko znów będzie tak samo? Nie zrobisz nam tego, prawda? Ale nawet jak to nie będą trojaczki, tylko straż i inni z Volturi to nie wiem czy nie będzie jeszcze gorzej.
Mam wielką nadzieję, że nikt z nich nie zginie.
Co się dzieje z Reneesme? Ona też straciła pamięć? Mieszka z Volturi? Ona ... żyje? A Alice i Rosalie o Jasperze nawet nie wspominając? Co z nimi? Czy na nich też wpłynęły trojaczaki? To by tłumaczyło dlaczego Jasper przestał się odzywać.
Ale z drugiej strony kiedy Bella i Edward zobaczyli rodzinę pamięć im wróciła, więc Jasper byłyby trzymany z dala od dziewczyn.
I jeszcze jedno... Aro ma wszystkie ich myśli na wyciągnięcie ręki więc powinien się dowiedzieć jaką miały motywację dołączając do nich. I mógł kazać trojaczkom wpłynąć i na nie... A to oznacza, że nie widziały Nessie. Hmm... Już sama nie wiem...
Mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach coś się wyjaśni... Cokolwiek.
Pozdrawiam:* Bells15. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 11:16, 03 Sie 2009 |
|
To kolej na mnie :) Przepraszam ale nie umiem nic kreatywnego wymyślić więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że ten komentarz nie będzie najkreatywniejszy :)
WOW!! Jestem pod wrażeniem, najpierw w sadze czytamy o piekielnych bliźniętach, a teraz co?? Doszły do tego diabelskie trojaczki!! JA nie wiem jak na to wpadłaś, ale przyznaję jest to niesamowite. Ten rozdział zasługuje na miano najlepszego rozdziału!! Ciekawi mnie jaki masz plan uwolnienia Alice, Rosali i Jaspera (o ile ten jeszcze żyje) z rąk Volturii, i jak zamierzasz odnaleźć Renesmee i Jacoba?? A co do Volturii, to kto obejmie po nich władzę?? Bo z pewnością nie Cullen'owie... Może Rumuni??
Życzę weny i czasu, abyś zaszczyciła nas kolejnymi, tak genialnymi, rozdziałami :)
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ahawa
Wilkołak
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 132 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 11:28, 03 Sie 2009 |
|
no świetnie!
Kurcze, naprawdę ta część jest wciągająca i zadziwiająca.
jak Ty wymyśliłaś to z LSD?
Reni, mogłabyś pisać kryminały :)
A te trojaczki tak mną wstrząsnęły, że hej! Wstrętne! I jeszcze kiedy myśleli, że to Zafrnina, to w ułamku sekundy ją znienawidziłam!!
A sama końcówka powaliła mnie na kolana! Edward jest niesamowity! heh :P
Aż człowiek ma ochotę śmiać się złowieszczo! mam nadzieję, że Volturii dostana wreszcie za swoje!! naprawdę mam już ich dość. Tych ich obrzydliwych planów. Przyczepili się do porządnej wampirzej rodziny, jak rzep psiego ogona!!
Pozdrawiam kochana!! :* :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pon 12:29, 03 Sie 2009 |
|
Tak, jak sobie życzyłaś: jest ok, czytam nadal, nie schodzisz na psy. :)
A tak serio, to rozdział świetny. Cały czas trzyma w napięciu i człowiekowi chce się wiedzieć, co będzie dalej. Jakoś trudno wyobrazić mi sobie takiego mściwego, Edwarda.. Ale czego nie zrobi kochający mąż i ojciec? Bella znów pokazała swoją strachliwą stronę. Ale u niej to normalne. Zobaczymy, jak to się potoczy - czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Fajnie, że wstawiasz je tak często. Oby tak dalej. :)
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
NajNa"
Wilkołak
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 12:41, 03 Sie 2009 |
|
Chciałam skomentować 9 rozdział, a tu już nastepny...
Jestem trochę do tyłu, ale mam nadzieję, że się wyrobię
Wiedziałam, że to Edward :P Takie: Jes, jes, jes! xD Dla mnie romantyczny odcinek. Edward zapamietał jej zapach. To dużo świadczy. Dowód, że jej nie zapomniał. No może dalej nie było aż tak romantycznie, ale cóż... Jak ja uwielbiam mówić te ALE
- Edward Cullen. - powiedział spokojnie, bez śladu gniewu czy zazdrości, do których miał przecież prawo.
- Robert Pattinson – przedstawił się Robert.
- Tak, wiem, kim jesteś – Edward skłonił głowę w jego stronę. - To chyba zaszczyt cię poznać...
- I nawzajem – uśmiechnął się Robert.
- Muszę ci podziękować za opiekę nad Bellą – powiedział Edward uprzejmie, ale z pewnym chłodem. Zadrżałam na myśl o tym, co mój mąż widział teraz w głowie Roberta.
- To była sama przyjemność.
Myślałam, że tu będzie "bójka", a tu nic. Co prawda z Roberta pozostałoby "zgniecione ciastko" (cytat mojej koleżanki :) Nawiązanie do nosa Pattinsona, który według niej tak wygląda. Co prawda ja tu podobieństwa nie widzę... xDD).
LSD??? Zdziwiłam się. Rzecz jasna pozytywnie :P Wprowadzenie ich nadaje świeżość tekstowi. Nowe wydarzenia i możliwości. Tą drugą dziewczyną/wampirem może byc Laurie. Takie moje domysły. Ale jeśli to bliźniaczki to chyba dwujajowe. Już sama nie wiem.
reinigen napisał: |
- Kochanie... - powiedział cicho, a jego głos był równie opanowany, co stanowczy. - Czy naprawdę po wyprawie do Volterry zamierzasz zostawić tam kogoś żywego? |
I ta wypowiedź :P Zdecydowanie nie można jej ominąć. To ja powiem tyle: Mam nadzieję, że zemsta będzie słodka!
Ściskam serdecznie,
NN" |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Pon 13:32, 03 Sie 2009 |
|
Od dawna zamierzałam przeczytać twoje dzieło, ale jak to bywa w życiu, nie miałam czasu :D. Więc teraz nadchodzę, z czyms podobnym do konstruktywnego komentarza :D:D
W pierwszych rozdziałach nie podobała mi się zawrotnośc akcji, teraz jakoś zaczęłaś zwalniać, co mi jest na rękę. Masz niesamowite pomysły, sam tytuł nasuwa inne skojarzenia.
Nie spodziewałam się, że ktoś zaprezentuje nam takie opowiadanie, o takim przebiegu. dotychczas bardzo mi się podoba, tak trzymaj. Z pewnością tutaj wróce jescze i przeczytam następne części. :)
Pozdrawiam i życzę dalszej fantazji :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 13:42, 03 Sie 2009 |
|
Uśmiech wielki gości na moich ustach jak wchodzę na forum i widze kolejny rozdziałtwojego ff. Uwielbiam je. Czekam na kolejne rozdziały z wytęsknieniem, bo wiem że się nie rozczaruję, że dostarczą mi zaskakujących zwrotów akcji i fenomenalnych opisów.
Ten rozdział zaskoczył mnie brutalnym Edwardem, takim żadnym zemsty i wyżywającym się na ochroniarzu, a potem zapowiadający akcji w Voltterze. Twój Edward jest taki gggrrr. A na dodatek pokazałaś nam go jako super inteligentnego wampira, który dzięki swojemu świeżemu spojrzeniu albo może dzieki możliwości zajrzenia w umysły wrogów rozszyfrował zagadkę ostatniej wiadomości JAspera.
Jak zwykla zaskoczyłaś mnie zwrotem akcji w postaci właśnie rozwiązania zagadki - wprowadzenia trojaczków - Ty to masz fantazję dziewczyno! Pełen podziw.
Czekam na kolejny rozdział, który dostarczy mi wrażeń i napewno zaskoczy mnie zwrotami akcji. Tak jak pisałam na początku - uwielbiam twój ff, uwielbiam za poryginalność pomysłu, za świetny styl pisania, za twoich bohaterów i za emocje które wywołuje. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szarlotka
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 16:22, 03 Sie 2009 |
|
Wróciłam:)
Wypoczęta i gotowa na czytanie kolejnych rozdziałów.
Jestem zachwycona, ten ff jest niesamowity. Nie potrafie przewidziec kolejnej częsci, zawsze mnie zaskakuje.
Świetny pomysł z LSD. W pewnym momencie sie pogubiłam ale juz po kilku zdaniach wiedziałąm o co chodzi.
Super pomysły trzymaj tak dalej
Weny
Pozdrawiam
Sz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Taka_Ja
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 16:25, 03 Sie 2009 |
|
Uwielbiam! Po prostu uwielbiam tę część! :D To było niesamowite, Reinigen. Mało brakowało, a byłabym teraz nie tylko pod wielkim wrażeniem, ale również dosłownie znalazałabym się pod krzesłem, na którym podczas czytania nie mogłam usiedzieć z nadmiaru emocji. Niesamowite. Całkowicie mnie oczarowałaś. Moja ciekawość jest teraz po stokroć bardziej podsycona, jeśli to w ogóle możliwe
Tytułowa gimnastyka umysłu bohaterów i malutkie kroki w drodze do rozwiązania zagadki sprawiły, że znów poczułam się aktywnym uczestnikiem i z szybkim biciem serca próbowałam wraz z bohaterami dopasowywać kolejne elementy układanki.
Edward kompletnie mnie zaskoczył. Jak najbardziej pozytywnie. Jego zachowanie na tym etapie rozwoju fabuły jest całkowicie adekwatne do sytuacji, w jakiej ta postać musiała się odnaleźć. To zdeterminowany, dojrzały mężczyzna, ale również zrozpaczony ojciec, i nie zapominajmy - osoba, która przecież dopiero odzyskała tożsamość - w tej części bezapelacyjnie zyskał wiarygodność i ponownie zasłużył na podziw. Zrobiłaś coś fantastycznego z tym bohaterem. W Twoim wydaniu jest po prostu strzałem w dziesiątkę. Wraz z rozwojem wydarzeń rośnie tylko fascynacja i uznanie. Wpadłam po uszy I takiego Edwarda chcę więcej...
Mam wrażenie, że dzięki świetnej dynamice akcji, każdą część pochłaniam jeszcze szybciej niż poprzednią. I zarazem kończę kolejne rozdziały z coraz bardziej pokaźnym ogromem emocji. Reinigen, co Ty ze mną robisz... Ale jeśli przy którejś części padnę na zawał, będzie to bez wątpienia piękna śmierć
Tyle elementów chciałabym okrasić komentarzem, a zawsze coś mi wypadnie z głowy. Zapewne też kilka razy juz się powtórzyłam, pisząc o fabule, czy budowie tekstu. Za powtórki w moich komentarzach przepraszam. Pisząc je na gorąco, zaraz po przeczytaniu, zawsze coś ważnego mi też umyka. Tak to bywa, kiedy chce się zbyt dużo powiedzieć, a zachwyt przepędza potrzebne słowa.
Dlatego też podsumuję najkrócej i najprościej, jak to możliwe: od dziś mam swoją ulubioną część tego opowiadania
Odpowiadając na Twoje pytanie: tak, też coś tam zdarza mi się pisywać. Prawdę mówiąc, nie jestem pewna, czy te moje wypociny nadawałyby się na wystawienie ich na światło dzienne. Mam też na swoim koncie kilka małych tekstów w zmierzchowej tematyce, ale nigdy ich nie publikowałam na forum. Przeszło mi to przez myśl, ale raczej się na to nie skuszę
Póki co status czytelnika jest dla mnie stokrotnie bardziej kuszący :)
Jak zawsze czekająca i gigantycznie niecierpliwa, pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Akarii
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Sie 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z tęczy...
|
Wysłany:
Pon 18:06, 03 Sie 2009 |
|
Wiesz co, Reni? Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi się miło zrobiło po przeczytaniu komentarza :) Twoje słowa wiele dla mnie znaczą, dziękuję.
Jeśli chodzi o czytanie, to nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo lubię czytać Twoje opowiadania. Jakbym czytała książkę jakieś pisarki. ;D Jeśli chodzi o komentarze, to muszę szczerze przyznać,że nie zawsze mam ochotę je pisać. Nie raz mam takie dni, że nie umiem wyskrobać nawet słowa. Albo słowa nie są w stanie wyrazić tego, co chcę napisać... Ale jakby nie patrzeć Twoje opowiadania komentuję dość długi czas, bo jak zauważyłaś to moje trzecie wcielenie, i tym samym poznaję Ciebie, dzięki czemu łatwiej przychodzi mi pisanie. :) Poza tym, uważam,że komentarz jest takim podziękowaniem, za trud pisania, pracę w to włożoną i za wiele innych rzeczy.
Po tak okropnym dniu nawet nie oczekiwałam nawet,że wchodząc na forum zobaczę nową część. Miła niespodzianka.
I naprawdę jeszcze raz dziękuję za wspaniałe słowa, aż mi się weselej zrobiło, jak będę miała gorsze dni, to sobie ten komentarz przeczytam. xDD
Ale Ci nasłodziłam. ;]
Jeśli chodzi o opowiadanie, to... łał. Edward to geniusz jest! Nigdy bym nie pomyślała o jakiś bliźniaczkach. Ale jak już o niech wiemy, to strach się bać. Nie dość,że jest ich trójka, to jeszcze mają takie upiorne moce. Brr, aż siarki przechodzą. Dużo tajemnic, dużo, ale już bliżej jest. ;D
Pozostaje mi tylko czekać na kolejną część. Oj, dzieje się, dzieje.
pozdrawiam :*
Hoshi albo Akarii, jak kto woli. :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Akarii dnia Pon 18:58, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Czw 12:11, 06 Sie 2009 |
|
ten rozdział mnie zasmucił. Zasmucił mnie dlatego, że... będę musiała złamac swoje przyżeczenie, by mie słodzić twórcom :D
Dziewczyno, ja po prostu nie wiem co powiedzieć (a raczej napisać), zeby nie powtarzać, jak jesteś dobra w tym co robisz..., Może zacytuje kilka fragnentów i podzielę się z Tobą swoimi reakcjami (tak będzie najprościej :D )
"- Kochanie... - powiedział cicho, a jego głos był równie opanowany, co stanowczy. - Czy naprawdę po wyprawie do Volterry zamierzasz zostawić tam kogoś żywego?"
kiedy to czytałam, wyobraziłam sobie Edwarda podchodzącego do Belli (z tajemniczym błyskiem w oku i łobuzerkim uśmieszkiem), biąrącego ją w ramiona i mówiącego cichym aksamitnym głosem te zdanie. I się normalnie roztopiłam...
"- Dla mnie... - odparł cicho Edward. - Żebym mógł usłyszeć jej myśli, robiła to czasami, wieczorem... O Boże... "
tak sobie pomyślałam, że może te "O Boże" to była jego reakcja na miłe wspomnienia co? :D (żart)
"Nikt się nie odezwał, ale wszyscy pomyśleli to samo imię. Tylko jedna osoba poznała wszystkie możliwości mojej tarczy. To ona uświadomiła mi, że mogę ją wyłączać i sama mnie tego uczyła... Tylko jedna osoba. Zafrina.
- Nie... - wyszeptała Esme. - Nie wierzę...
- Mogli ją zmusić... - mruknął Carlisle. - Mogła im to ujawnić wbrew swojej woli.
- Albo nie – dopowiedział Edward. - Z tego, co pamiętam, zawsze bardzo kusiła ją Renesmee..."
A to SUKA! ja to by taką normalnie udusiła! Mam nadzieję, że nie zawiodę się na Twojej Belli, kiedy już będzie mogła ukarać tych co trzeba... (i że wykarze sie większą kreatywnością ode mnie, kiedy nadejdzie pora na zemstę)
"Kiedy przyglądał mu się uważnie, ze zmarszczonymi brwiami, dobiegł nas jęk od strony kanapy. Właściwie było to głuche stęknięcie, jakby ktoś niemy próbował się pożalić. Spojrzeliśmy w tym kierunku i zobaczyliśmy, że Blaise próbuje zsunąć się z sofy i dopełznąć do drzwi.
Popatrzyłam na Edwarda, ale on wciąż wpatrywał się tylko w kartkę od Jaspera i jęków Blaise'a słuchał z całkowitą obojętnością. Dopiero gdy poharatany ochroniarz znalazł się przy samych drzwiach, Edward podszedł do niego spokojnie i jedną ręką odrzucił go z powrotem na kanapę, ani razu nie odrywając przy tym wzroku od trzymanego w drugiej ręce zwitka papieru."
hehe to tez mi sie podobało :) Edzio był taki... no nie wiem (boski, silny, bezwzględny- wiem że to nie są dobre okeślenia, ale jak czytałam ten fragment to aż sie uśmiechnęłam:) ), a ten bezradny, głupi wampirek myślał że może uciec... :D
"...W nieco gorszym stanie był Emmett, którego twarz przypominała teraz groteskową maskę, od której odchodziły płaty farby..."
ooo i ta mi się akurat nie podobało... jak mogłaś oszpecić piękną buźkę Emmetta?!
mam nadzieję że jak to wampir wyjdzie z tego... na początku, jak to przeczytałam, przypomniał mi sie obrazek z pewnego fimu i coś mi się z brzuchu zacisnęło, ale potem z kolei skojarzyłam to z wypadkiem Edwarda w "Perypetiach Cullenów" i zaczęłam chichotać... (wiem wariatka ze mnie)
nie będę już wypisywac więcej fragmentów, bo w końcu cały tekst skopiuję:).
Tymi scenkami chciałam Ci jedynie pokazać, ile emocji wywołuje u mnie twój ff i to kilka w tym samym momencie.
Musze jeszcze powiedzieć, że Twój ff jest jednym z niewielu, w których nie potrafie przewidzieć, co będzie dalej. Zazwyczaj w takich opowiadaniach mam już odpowiedni zarys sytuacji i mniej więcej wiem, co bedzie w następnym rozdziale (taka mała Alice ze mnie;) ), ale nie tu...
mam jeszcze małe pytanko: Czy Ty piszesz te rozdziały na bieżąco, czy jesteś o kilka do przodu? Bo w niektórych Twoich komentach są bardzo dokładne spoilery. (nie żebym miała coś przeciwko :D )
weny,
I. |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 15:29, 06 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
NiepoprawnaRomantyczka
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Lip 2009
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 13:54, 06 Sie 2009 |
|
Kurcze, rozdział niesamowity, ale zacznijmy od początku
Pierwsza scena. Bardzo drastycznie. W gruncie rzeczy pasuje to do Edwarda, który uczyni wszystko, aby ratować swoją rodzinę, ale żeby od razu znęcać się nad bezbronnym człowiekiem? Cóż z tego, że jest zły. Zastanawia mnie też postawa Carlisle'a. U Stephanie przedstawiany był jako pacyfista, a u Ciebie cały czas kogoś zabija, torturuje, straszy, a teraz patrzy się jak jego syn miażdży tchawice swojemu byłemu ochroniarzowi. Oj, chyba zmienię o nim zdanie W tym odcinku stanowczo za miało uwagi poświęciłaś też naszemu kochanemu Robertowi i skąd ja mam wiedzieć jak się ten biedaczek otrząsnął po zobaczeniu czegoś takiego ;P Przepraszam, za mój sarkazm, ale rzeczywiście mogło być trochę więcej o nim, w końcu jest człowiekiem tak jak my. Może wtedy mogłabym ocenić ten rozdział z trochę innej perspektywy, bardziej ludzkiej Aczkolwiek tak też jest dobrze i skoro nie pociągnęłaś tu wątku jego osoby to najwyraźniej był tu zbędny. Postępowanie Gastona nie zaskoczyło mnie natomiast tak do końca. Volturi potrafią być bardzo przekonywującymi, a i "służbę" dobierają sobie zawsze lojalną. Zauważyłam, że Edward bardzo dobrze oddziałuje na Bellę, to przy nim ma swoje najbardziej twórcze spostrzeżenia ;P Wcześniej, gdy zastanawiała się nad chwilą porwania Renesmee nie połączyła odpowiednio faktów, a tutaj pojawia się jej ukochany i wszystko jasne. Cud xD Odkrycie bliźniaczek było genialne. Brawa za inteligencje i logiczne myślenie dla Cullena. Trzy bardzo utalentowane, dodatkowe wampiry na dworze Volturi - nie jest ciekawie. Już się boję :P
Genialnie to wymyśliłaś, gdy czytałam poprzednie rozdziały nawet nie pomyślałam, że może być jakieś drugie dno tej wiadomości, a tu jest :D Ostatnia wypowiedź Edwarda po prostu powaliła mnie na kolana, a raczej na jedno, bo z moim drugim kolanem nie jest najlepiej, ale to inna historia. Myślę jednak, że nasz bohater jest odrobinkę zbyt pewny siebie. Mam nadzieje, że nie oberwie za to od nikogo po tyłku ;P
Życzę weny i jeszcze raz gratuluje tego co już stworzyłaś.
Pozdrawiam
Romantyczka :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maryś=*
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wolne Miasto
|
Wysłany:
Pią 19:35, 07 Sie 2009 |
|
Hej,
wybacz, że nie ma mnie w ogóle na gadu i niestety nie będzie przez ten weekend, ale mam awarię routera i w ogóle teraz korzystam z internetu u babci :) Muszę się w związku z tym trochę pośpieszyć, bo trochę mi głupio jednak, no ale nie na tyle, żeby nie skomentować takiej części Wybacz, że komentarz nie będzie nawet zbliżony do takiego, na jakiego by ten "part" (nie lubię tego słowa, ale to tak, żeby nie było powtórzenia :p ) zasługiwał, no ale ostatnio coś w ogóle dziwne jakieś takie mam komentarze. W sumie jak zawsze, powtarzam to zresztą do znudzenia za każdym razem, wobec tego przestaję już gadać głupoty i napisz coś w miarę konstruktywnego. (Już się w drugim pokoju pytają, kto tak w klawiaturę napieprza :p Nie tymi słowami oczywiście :) )
Nie miałam niestety czasu, żeby przeczytać część jeszcze raz, ale i tak pamiętam ją jak mało którą. Znów podobała mi się ta dynamika, którą w mistrzowski sposób potrafisz uzyskać. Czytając to czułam się, jakbym oglądała film, wszystko działo się bardzo szybko. Do tego czułam wręcz namacalnie siłę Edwarda. I znów moja droga, jesteś lepsza, niż SM. Kiedy czytałam, że Edward złamał/wyrwał drzewo i nim rzucił, cóż, przyjęłam to do wiadomości. Tutaj to CZUŁAM. Pamiętam tę część zwłaszcza dzięki obrazom, które widziałam, czytając. Zapadły mi w pamięć, i to nieźle. Żal mi Emmeta, powiem Ci. Ja wiem, że wampir i mu się szybko zagoi, no ale zawsze wiesz.
To Twoja ulubiona część. Pewnie świetnie Ci się ją pisało, no nie? Moja pewnie też ulubiona, pod względem, że tak powiem, technicznym. No, to zdecydowanie jedna z najlepszych części, jakie czytałam. Wliczając w to koniec pierwszego TEO nawet. Pamiętam DOKŁADNIE ostatnie sceny TEO, ta mi pewnie tak samo zapadnie w pamięć.
Było jeszcze coś, o czym chciałam napisać, ale nie napiszę, bo się boisz, że coś wygadam. Ale wiesz co? Jednak napiszę. Nieudolnie, bo nieudolnie, ale spróbuję Ci coś przekazać, bo potem zapomnę. No więc bardzo mi imponuje Twoja odwaga w pisaniu. Bo ja bym się bała robić to, co Ty. A Tobie to naprawdę wychodzi. Mogę Ci narysować plan miasta, jeżeli chcesz :) Dobra, kurde, kończę, bo się wkurzysz. Już się zresztą wkurzyłaś, więc ja się już zamykam.
Pozdrawiam serdecznie :*
M=*
EDIT: AAAAA!! Zapomniałam!! Ostatnie zdanie jest świetne, ŚWIETNE!! Skoczyłam na nim czytanie na długi czas i, tak jak wszystko w przypadku tego opowiadania, utkwiło mi w pamięci. Przekazuje nam, czytelniczkom, bardzo ważną wiadomość :) Doskonałe.
EDIT2: No i o trojaczkach zapomniałam napisać. Od kiedy Bella przeczytała zaszyfrowaną wiadomość, bardzo mnie nurtowało, o co chodzi (co jest zresztą oczywiste). Spodziewałam się nie wiadomo czego. I powiem Ci, że to, co wymyśliłaś i tak mnie zaskoczyło :) Jak można tak bezwzględnie postawić własnych bohaterów w sytuacji bez wyjścia?! No dobra, w takiej trudnej sytuacji?! Serio, jestem ciekawa, jak z tego wybrną. Bo wybrną, co nie? Te trojaczki tylko pogłębiają ciekawość każdej z nas, którą i tak już od dawna ciężko znieść... Masakra. Weny, jak zwykle, nie życzę :) Zamiast weny, jak zwykle, życzę duuuużo czasu |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maryś=* dnia Pią 19:45, 07 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
reinigen
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 29 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lbn
|
Wysłany:
Wto 13:48, 11 Sie 2009 |
|
Bardzo Was przepraszam zarówno za opóźnienie, jak i za brak odpowiedzi na komentarze tym razem, ale właśnie wróciłam z części egzaminu i nie spałam prawie wcale od pięciu dni. Dlatego muszę się położyć i brak mi sił na cokolwiek. Dodam jedynie kolejną część, niepoprawioną (wybaczcie i to...) i jeszcze raz przepraszam, zwłaszcza nowe czytelniczki, które powinny zostać tu należycie powitane :) No więc witam, dodaję część i idę spać, bo umrę...
cz. 11
Plan dnia.
Tak naprawdę to nie wiem, jak zareagowała na nasze opowiadanie Laurie, bo z jej miny niczego nie dało się wyczytać. Domyślałam się tylko, w jak wielkim musi być szoku, widząc Edwarda gładzącego ją uspokajająco po dłoni. Potem też nic nie powiedziała, tylko wyszła na moment do drugiego pokoju i widziałam, jak opadła na fotel i przyłożyła ręce do twarzy. Wtedy poszedł do niej Robert i we dwójkę długo, spokojnie rozmawiali. Myślę, że to było jej najbardziej potrzebne. Nikt z nas nie potrafił zrozumieć jej uczuć tak dobrze, jak drugi człowiek. Dopiero po półgodzinie odważyliśmy się do nich wejść i od razu zauważyłam lekki uśmiech ulgi na twarzy Edwarda. Chyba wszystko było dobrze...
- Laurie, kochanie, rozumiem, w jakim musisz być szoku... - powiedziała Esme, siadając koło dziewczyny. - Ale grożące nam wszystkim niebezpieczeństwo jest coraz bliżej...
Laurie mechanicznie pokiwała głową i blado się uśmiechnęła.
- Jedźmy – powiedziała głucho. - Odwołam koncerty telefonicznie.
Zaimponowała mi tym. Była spokojna, choć wewnątrz musiało w niej wrzeć. A jednak posłusznie wykonywała polecenia Carlisle'a, maskowała twarz, uczyła się fałszywych danych i zmieniała ubranie na nierzucające się w oczy dżinsy i bluzę. Na lotnisku nikt nie rozpoznał w niej słynnej piosenkarki i bez problemów dostaliśmy się na pokład samolotu.
Siedziałam koło Edwarda, przytulona do niego bokiem ciała. Na początku rozmawialiśmy, a później już tylko wspólnie milczeliśmy, co było równie miłe. W pewnym momencie mój ukochany drgnął i spojrzał na mnie wzrokiem, z którego nie mogłam nic wyczytać.
- Robert chce z tobą porozmawiać... - uprzedził. - Zostawię was na chwilę samych. Czas poudawać człowieka.
Po tych słowach wstał, przeciągnął się i leniwie udał do toalet na końcu samolotu. Tak, jak przewidywał, po chwili zjawił się przy mnie Robert.
- Można? - spytał, a gdy skinęłam głową usiadł na miejscu mojego męża. - Chciałbym z tobą chwilkę porozmawiać na osobności, jeśli pozwolisz. Przez to wszystko nie było nawet czasu wyjaśnić sobie pewnych rzeczy...
Nagle zrozumiałam, co miał na myśli. Od chwili, gdy w salonie naszego mieszkania pojawili się Carlisle, Esme i Emmett, zupełnie zapomniałam, że wcześniej byłam w związku właśnie z nim. Moja rodzina i moje małżeństwo było czymś tak oczywistym, że Robert był dla mnie już wyłącznie przyjacielem, choć dla niego sytuacja była z pewnością bardziej skomplikowana.
- Robert... - powiedziałam nagle. - Przepraszam cię za to wszystko. Naprawdę, nie miałam pojęcia...
- Przestań, proszę – przerwał mi. - Nie winię cię za nic. To oczywiste, że odnalazłaś swoje miejsce i cieszę się z tego razem z tobą. Ale potrzebuję... zamknięcia. Potrzebuję wypowiedzieć pewne rzeczy na głos.
- Oczywiście – zgodziłam się potulnie.
- Nadal znaczysz dla mnie bardzo wiele – powiedział cicho, pochylając się lekko w moją stronę, choć z całą pewnością nie była to przeszkoda dla wampirzych uszu. - Ale doskonale rozumiem, że w tej sytuacji możemy być wyłącznie przyjaciółmi. Życzę ci szczęścia i powodzenia. I żałuję, że nie mogę walczyć po waszej stronie, ale wiedz, że całym sercem jestem z wami. Mam nadzieję, że odnajdziecie się nawzajem i pokonacie... Volturi.
Widziałam, że ciągle pewną trudność sprawia mu rzeczywiste wymawianie imion, które do tej pory znał jedynie ze scenariusza. Ale i tak podziwiałam jego odwagę.
- Dziękuję – odparłam. - To dla mnie bardzo ważne. Już jesteś moim najdroższym przyjacielem i również życzę ci wszystkiego dobrego.
- Bella... - szepnął nagle. - Proszę cię, uważaj na siebie...
- Muszę odnaleźć córkę, Robert – potrząsnęłam głową. - Tu już nie chodzi o ostrożność. Są ważniejsze rzeczy niż moje życie.
- Wiem, ale cokolwiek robisz, pamiętaj, że są na świecie ludzie, którym bardzo na tobie zależy – spojrzał na mnie bez uśmiechu. - Nie narażaj się bez potrzeby. Czasem pewne ruchy lepiej przemyśleć, choć wściekłość gna nas naprzód. Nigdy nie wiadomo, co czeka za zakrętem.
W tym, co mówił, było zbyt wiele prawdy, abym mogła to zignorować. Wiedziałam, że gdy tylko znajdę się w Volterze, chęć zemsty pogna mnie prosto do Aro, którego miałam ochotę rozszarpać na strzępy. Ale wiedziałam też, że jeśli tego nie opanuję, pognam jedynie po śmierć.
- Postaram się – powiedziałam poważnie. - Obiecuję.
- Dobrze – kiwnął głową. - W takim razie jeszcze raz życzę ci powodzenia i... dziękuję za wszystko.
- Ja również – odparłam szczerze. - To przecież dzięki tobie znowu jestem sobą. Jestem ci wiele dłużna...
- Wystarczy, że postarasz się wrócić w jednym kawałku – uśmiechnął się wreszcie lekko. - Pójdę już, Edward pewnie tylko na to czeka. A moje siedzenie sąsiaduje z wyjątkowo sympatyczną i ładną piosenkarką...
Mrugnął do mnie łobuzersko, a ja roześmiałam się naprawdę szczerze. Znowu mi pomógł, sam o tym nie wiedząc. Znowu choć na chwilę rozładował atmosferę napięcia, która zabijała mnie od dłuższego czasu. Mój przyjaciel.
Edward wrócił, zanim zdążyłam spoważnieć i już całą drogę spędziliśmy razem. Na lotnisku w Nowym Jorku przesiedliśmy się w samolot do Waszyngtonu, a tam z kolei wynajęliśmy samochód, dużego vana z przyciemnianymi szybami. Stephenie była z wilkami w miasteczku Potomac, niedaleko. Dojechaliśmy tam wczesnym wieczorem i od razu wyczułam zapach Setha. Jak się okazało, wybiegł nam na spotkanie i pomógł dostać się do domu z wszystkimi walizkami. Dopiero tam mieliśmy szansę wyjaśnić Stephenie całą sytuację.
- ...dlatego będziesz musiała zająć się dwojgiem tych uroczych młodych ludzi przez jakiś czas – zakończyła opowieść Esme.
- Nie ma najmniejszego problemu – uśmiechnęła się Stephenie. - Tęskniłam za nowym towarzystwem. Im nas więcej, tym weselej!
- Cudownie, Stephenie – ucałował ją Carlisle.
Widziałam jak wzdrygnęła się pod wpływem nieoczekiwanego pocałunku jego zimnych warg, ale nie było w tym śladu strachu. Po prostu reakcja na szok termiczny. Rzeczywiście z radością wskazywała nam miejsca do spania dla Roberta i dla Laurie, a także duży, przestronny pokój pełen map, w którym my mieliśmy spędzić noc na planowaniu kolejnych kroków. Z rozkoszą zanurzyliśmy się w jego chłodnym wnętrzu i podziwialiśmy jej staranność. Na dużym stole spoczywały arkusze cienkiego papieru, idealne do rozrysowywania map, pęk zaostrzonych ołówków, linijki i kolorowe podkreślacze. Był też dwa laptopy z podłączonym internetem, drukarka, skaner oraz kilka niewielkich urządzeń nawigacyjnych. I sześć notatników elektronicznych, w które mogliśmy wprowadzić odpowiednie dane i używać ich jako GPS.
- Doskonale – uśmiechnął się Carlisle. - Dziękujemy, kochana. Postaramy się jak najszybciej ruszyć dalej.
- Nawet tak nie mów – spojrzała na niego z wyrzutem Stephenie. - Wiesz, że prawdziwą przyjemnością jest dla mnie wasza wizyta. Zresztą, z nikim innym nie byłabym bezpieczniejsza. Zostańcie jak najdłużej, będzie mi bardzo miło.
To, co mówiła, było wspaniałe, ale my wiedzieliśmy swoje. Tak naprawdę nasz pobyt tutaj tylko ją narażał i powinniśmy jak najszybciej stąd zniknąć. Ale na razie i tak to było najlepsze miejsce do podejmowania kolejnych decyzji.
Gdy tylko Stephenie opuściła pokój, żeby przygotować kolację dla siebie, Roberta, Laurie oraz wilków, my skupiliśmy się wokół głównego stołu. Emmett ostrożnie pochylił poranioną twarz nad planami, które Carlisle wyjął ze swojej torby. Jego oparzenia goiły się bardzo powoli, bo skóra nie nawykła do tak istotnych przemian, a ogień był jedynym żywiołem, władnym zniszczyć wampira. Na szczęście wracał do siebie pod troskliwą opieką Carlisle'a, a jego umysł wcale nie uległ obrażeniom i pracował jak zwykle sprawnie. Choć nam wszystkim daleko było do talentu organizacyjnego Jaspera...
- W Volterze brakuje nam paru ważnych elementów – stwierdził Carlisle, pochylając się nad mapą. - Nie mamy kompletnego planu podziemi i nie znamy wszystkich wyjść. To będzie problem.
- Będziemy musieli oprzeć się na tych informacjach, które mamy – zdecydował Edward. - Wiemy wystarczająco, żeby wejść niezauważenie do zamku, a potem z niego wyjść.
- Ale jeśli ktoś zablokuje nam drogę, będziemy w potrzasku – mruknął zza opatrunków Emmett.
- Nie znamy też liczby straży – przypomniałam. - A na pewno podwoją je po raporcie od tego drugiego wampira z Francji. Wejście tam jest na tym etapie zbyt ryzykowne. Musimy wiedzieć więcej.
- Moglibyśmy znów posłać do Volterry szpiega – zasugerował Edward. - Ja mógłbym pojechać.
- Nie ma mowy! - powiedziałyśmy jednocześnie ja i Esme.
- Nie możemy tak ryzykować – zgodził się Carlisle. - Ty będziesz najważniejszy, gdy już wejdziemy do zamku. Tylko ty zdołasz odczytać położenie Renesmee w myślach mijanych wampirów. Nie możemy ryzykować twojego zaginięcia.
- Co wobec tego proponujecie? - skrzywił się Edward z niezadowoleniem.
Zapadła cisza. Tak naprawdę nie mieliśmy konkretnego planu, a z naszymi informacjami niewiele mogliśmy zrobić. Nie wiem właściwie, na co liczyliśmy. Może na jakiś świetny pomysł w ostatniej chwili? Ale takie świetne pomysły nie nadchodziły, a czas nas gonił. Sytuacja stawała się coraz bardziej paląca, bo kwestią dni było, aby Volturi dowiedzieli się o naszych planach i przedsięwzięli jakieś środki. Dysponując tropicielem takim jak Demetri, mogli znaleźć nas w każdej chwili.
Wszystko zaczęło jawić mi się w czarnych barwach. Nie mieliśmy szans z mocami, którymi dysponowali Volturi do tej pory, a jeszcze teraz trojaczki... Nie miałam pojęcia, na jakiej zasadzie działają trzy piekielne siostry, ale nie wyglądało to optymistycznie. Jednocześnie prześladowała mnie wizja Edwarda, który sam wkracza do Volterry, zostaje schwytany, a potem poddany torturom przez Jane, która z rozkoszą dręczyłaby go ponad miarę. Kiedy już miałam się załamać, drzwi do pokoju otworzono od zewnątrz.
- Nie czujemy się jeszcze senni i pomyśleliśmy, że może przyda wam się pomoc – powiedziała Stephenie, wchodząc do środka z Robertem i Laurie. - Można?
- Wejdźcie... - mruknął ponuro Emmett. - Stoimy w miejscu...
Carlisle krótko wyjaśnił im sytuację. Patrzyłam, jak na twarzach naszych przyjaciół rodzi się zasępienie, zdziwienie, a na końcu zamyślenie. Wszyscy intensywnie zastanawiali się, jakie jeszcze możemy mieć opcje, a Emmett powoli przesuwał palcem po planie podziemi Volterry.
- No cóż, jest tylko jedno wyjście... - powiedział powoli Robert, a Edward spojrzał na niego z zastanowieniem. - Są dwa sposoby rozwiązywania sporów. Jedno, to pokojowe negocjacje, które w tej sytuacji nie mają sensu. Drugie to wojna.
- Nie mamy najmniejszych szans w starciu z Volturi – zaoponowała Esme. - Wszyscy zginiemy i nikt nikogo nie uratuje.
- Dlatego nie możecie być sami – dokończył Robert. - Potrzebujecie armii. Potrzebujecie popleczników.
- Ale... jak? - wyjąkałam.
- Już raz udało wam się zebrać całkiem spore grono – przypomniała Stephenie.
- To było co innego – potrząsnął głową Carlisle. - Wtedy prosiliśmy ich tylko o świadectwo...
- A teraz poprosicie ich o walkę – powiedział twardo Robert, wstając z kanapy. Jego oczy płonęły. - Zauważ, że dysponujemy znaczniejszą siłą niż piętnaście lat temu. Po pierwsze, na pewno istnieje już więcej wampirów. Po drugie, większość cywilizowanego świata zna waszą historię z książek Stephenie. Na pewno znajdzie się grupa, gotowa was poprzeć.
- Nie możemy ich o to prosić – potrząsnął głową Carlisle.
- Może nie będziecie musieli... - powiedziała powoli Stephenie. - Nie zdajecie sobie nawet sprawy, ilu ludzi was kocha i zrobiłoby wszystko, żeby wam pomóc. Nie wiedzą tylko, czy naprawdę istniejecie...
- Ludzie na nic nam się nie przydadzą – przypomniał Emmett.
- Nie lekceważ ludzi... – odezwała się nagle milcząca do tej pory Laurie. Jej głos był cichy i spokojny, ale też jakby smutny. – Nie pomogą wam w samej walce, ale mogą pomóc w wygraniu wojny...
- To nonsens! – prychnął Emmett.
Zauważyłam, jak wiele się w nim zmieniło przez te lata. Kiedyś pogodny, beztroski, wręcz lekkomyślny, teraz stał się cynikiem. Zacięte wargi nie uśmiechały się już bezustannie, oczy były wąskie od stałego skupienia. No i zawsze towarzyszył mu ten cień rozpaczliwej tęsknoty i bezradności, który musiał pojawić się po wyjeździe Rosalie. Było mi go żal. Zawsze bardzo lubiłam Emmetta i wiedziałam, że był ukochanym bratem Edwarda. Nie chciałam patrzeć, jak się w ten sposób zamęcza i modliłam się, by wkrótce odzyskał swoją ukochaną, tak jak ja miałam odzyskać córkę. Dlatego nie potraktowałam spokojnych słów Laurie tak lekceważąco.
- Laurie ma dużo racji... – powiedziałam. – Volturi na pewno będą przygotowani na nasz przyjazd, ale nie spodziewają się jakiegokolwiek zagrożenia ze strony ludzi. Zresztą ludzie są dla nich tylko mało znaczącą karmą. To jedyny obszar, który pozostawiają bez ochrony i warto to wykorzystać.
- Jak? – Emmett uniósł brwi. – Czy ty w ogóle wiesz, o czym mówisz?
- Chciałeś szpiegów – wzruszyłam ramionami. – Nikt nie nadaje się na szpiega bardziej niż człowiek, którego Volturi lekceważą.
- Bello, moja droga... – odezwał się nagle Carlisle. – Ci ludzie narażeni byliby na ogromne niebezpieczeństwo. Nie możemy nikogo posyłać na pewną śmierć. Poza tym, cokolwiek by się nie działo, nie wolno nam ujawnić naszego istnienia.
- Więc go nie ujawnimy... – powiedziała powoli Stephenie. – Spójrzcie...
Patrzyliśmy, jak siada za biurkiem i sprawnie uruchamia komputer. Błyskawicznie połączyła się z internetem i znalazła właściwą stronę, po czym zalogowała się na niej z wprawą, wyraźnie wskazującą na robienie tego już wielokrotnie. Nagle z ekranu spojrzała na mnie ucharakteryzowana, tajemnicza twarz Roberta i przestraszona buzia Kristen Stewart. Czarne tło, złote litery i staranna szata graficzna przyciągały uwagę. Zrozumiałam, na co patrzę.
- Lubię tu czasami zaglądać, poczytać opinie i sugestie... – mruknęła Stephenie, skupiona na szukaniu konkretnego działu.
- Forum? – Edward uniósł brwi.
- Tak, a ja jestem tu anonimowa – uśmiechnęła się. – I teraz założę nowy temat... “Wampiry są wśród nas”...
- Stój, Stephenie... – Carlisle położył dłoń na jej ramieniu. – Co właściwie chcesz zrobić?
- Spokojnie, zamierzam tylko zorganizować fanom trochę zabawy... – W jej oczach błysnęły wesołe ogniki.
Patrzyłam jej przez ramię i widziałam, co wpisywała. Zaproponowała, żeby każdy rozejrzał się wokół siebie i poszukał osób, które jego zdaniem pasują do wizerunku wampira. Wydało mi się to naiwne i nieprzemyślane, ale nic nie powiedziałam. Jak tego typu zabawa mogłaby pomóc nam w naszej krucjacie? Zresztą, były ważniejsze sprawy niż integracja z fanami “Twilight”, czas nieubłaganie się kurczył.
- Poza tym uważam... – Stephenie mówiła, nie przestając klikać na laptopie. - ...że będziecie musieli wrócić do Forks, przynajmniej na jakiś czas.
- Forks? – uniosłam brwi. – Przecież tam na pewno roi się od straży Volturi.
- Niekoniecznie – potrząsnęła głową. – Cullenów nie było tam już od piętnastu prawie lat. Myślę, że nawet najwytrwalsi odpuścili i jeśli ktokolwiek pilnuje waszego domu, to jest to jedna, góra dwie osoby.
- Ale czemu mielibyśmy w ogóle tam wracać? – zdziwił się Emmett.
- Żeby inni wiedzieli, gdzie nas szukać... – powiedział powoli Edward, wyraźnie czytający w myślach Stephenie.
Uśmiechnęła się.
- Dokładnie.
- To nie wystarczy – zaznaczył Carlisle. – Nie ma po nas śladu od lat. Nasi przyjaciele nie wiedzą, że tam będziemy.
- To się dowiedzą. – Stephenie wzruszyła ramionami. – Musimy tylko dać im znak. Taki, który będzie zrozumiały wyłącznie dla nich, dla nikogo obcego. Przede wszystkim nie dla Volturi. Zorganizuję spotkanie, niby dla fanów, z autografami i takimi tam...
- Chętnie ci w tym pomogę – zaoferował się Robert.
- Ja mogę zaśpiewać... – powiedziała nieśmiało Laurie. – Tak, dla rozrywki...
- Doskonale! Nasi specjaliści od PR zadbają o taką reklamę, żeby nikt w cywilizowanym świecie nie mógł jej przegapić! – Stephenie wstała z krzesła i zaczęła przechadzać się po pokoju. – Wystarczy, że umieścimy gdzieś w haśle wyrażenie, które powie waszym sojusznikom, że się zbieracie!
Plan brzmiał sensownie, ale mi nie przychodziło do głowy żadne tajne zawołanie, którym moglibyśmy się posłużyć. Zresztą wszystkie moje wspomnienia przekazałam Stephenie, a ona opisała je w książce, więc daleko było im do tajności. Mogłam się założyć, że dla celów poznawczych każdy Volturi miał tekst książek w małym palcu i natychmiast wychwyciłby odpowiednie wyrażenie w haśle reklamowym.
- Tak, Esme! – wykrzyknął nagle Edward. – To doskonałe!
Wszyscy ze zdziwieniem spojrzeliśmy na stojącą spokojnie Esme. Edward musiał wyczytać w jej myślach jakiś odpowiedni pomysł, na które żadne z nas nie wpadło.
- To znaczy? – spytał Carlisle.
- Pomyślałam po prostu o... jelenim pucharze – powiedziała Esme, wzruszając ramionami. – Ale nie wiem, czy to się nada... |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 14:16, 11 Sie 2009 |
|
Po pierwsze to Ty dbaj o swoje zdrowie bo jak ono sięp opsuje to kto nam będzie pisał takie fenomenalne ff??!! Twoje rozdziały są fantastyczne, styl pisania rewelacyjny. Z lekkością wprowadzasz nas w świat swoich bohaterów, zaskakujesz zwrotami akcji, nic nie jest do przewidzenia... I to jest wspaniałe.
Przeczytałam na jednym oddechu twój rozdział i jestem nim oczarowana, nie wyłapałam żadnych błedów ale też za nimi zbytnio nie patrzyłam pochłonięta treścią
Ćzekając na kolejny rozdział, życzę dużo czasu na odpoczynek i sen, a potem wielkiej weny na kolejne rozdziały!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Maryś=*
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wolne Miasto
|
Wysłany:
Wto 14:25, 11 Sie 2009 |
|
Dołączając się do tego, co pisała poprzedniczka, dodaję jeszcze: i nie pal tyle, bo to szkodzi :P To po pierwsze. Po drugie, i to już mówię DO poprzedniczki, która pewnie i tak nie przeczyta mojego posta (ale to nawet dobrze, bo jest dziwny), otóż reini błędów nie popełnia. I mówię całkowicie serio. Czasem tylko zdarzy się jej jakaś literówka, ale to bardzo rzadko.
Cholera, znowu chrzanię trzy po trzy. Jeszcze do tego mam głupawkę ze zmęczenia i się boję, że palnę coś głupszego niż dotychczas. Wobec tego spadam stąd i wrócę, jak będę już miała ten durny internet na laptopie, bo siostra mnie wygania. Napisałabym gorzej, ale stoi nade mną. A raczej siedzi za mną... No nieważne.
Ściskam serdecznie,
M=*
PS JAK EGZAMIN??? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Wto 14:58, 11 Sie 2009 |
|
Och świetny rozdział! Gdyby nie Stephani, Laure i Robert, nie wymyślili by tego planu! Naprawdę świetny rozdział, choć, przyznać trzeba, nie za wiele się w nim wydarzyło. Ach, teraz tylko muszą przystąpić do działania. Uwielbiam AKCJĘ! Wreszcie będą walczyć przeciw Voltruri i na pewno wygrają...
WENY
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Taka_Ja
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 15:35, 11 Sie 2009 |
|
Reinigen, odpoczywaj, odsypiaj, dbaj o siebie, celebruj każdą chwilę spokoju i regeneruj siły, a my tu będziemy się po cichu zachwycać :)
I kolejny raz z arytmicznie bijącym serduchem, przeniosłam się do tego pełnego tajemnicy, ekscytującego i zakakującego na każdym kroku świata. Jak zawsze z nieskrywaną przyjemnością
Nie ukrywam, że czekałam na rozmowę Roberta i Belli. Odetchnęłam z ulgą. I skłaniam się z uznaniem w stronę Roba. Stawił czoła tej nagłej "metamorfozie" rzeczywistości, okazał się przy tym bardzo silnym człowiekiem i wspaniałym przyjacielem.
Całe napięcie, pierwiastek bezradności i jednocześnie ogromna determinacja całej rodziny, do tego współpraca przyjaciół - wszystko to zbudowało klimat o zapachu nadziei, takiej mimo wszystko i przeciw wszystkim.
Doskonały pomysł, by Stephenie odegrała w planowaniu działań tak istotną rolę. Jej propozycja to istny strzał prosto w moją wiecznie niecierpliwą i wyczuloną strunę ciekawości. Już oddaję się słodkiej przyjemności snucia domysłów, zanim dowiemy się, jak wszystko się potoczy A żeby potem kosztować jeszcze słodszej słodyczy pochłaniania dalszego biegu wydarzeń.
Błędów żadnych nie starałam się dojrzeć, nic nie wpadło mi też w oko przypadkiem, będąc pochłonięta treścią tekstu. Zwykle jestem wyczulona na błędy w pisowni wszelakiej maści, a u Ciebie ani razu nic nie ukuło mnie w moje wstrętnie czułe oko Czysta polszczyzna to czysta przyjemność :)
Jak zawsze zniecierpliwiona i zaciekawiona gorąco pozdrawiam, życząc dużo zdrowego, regeneracyjnego snu, ogromu spokoju, niezastąpionego odpoczynku i czego tylko potrzeba do odzyskania pełni sił po wyczerpujących egzaminach :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Wto 15:56, 11 Sie 2009 |
|
Uwaga! Komentarz z cyklu 'cukier na cukrze jedzie i cukrem pogania', czyli wychwalam dzieło reini.
Przepraszam, że nie komentowałam ostatnich rodziałów (mimo dostępu do internetu), ale ja najzwyczajniej w śwecie NIE WIEM co napisać. Ile razy mogę powtarzać, jak wspaniałe jest to opowiadanie?
Mówiłam już o tym kiedyś, ale w ramach przypomnienia: podziwiam Twoją zdolność łączenia świata fikcyjnego z rzeczywistym. Sama rozmowa Stephenie z Cullenami zawsze wydawała mi się abstarkcyjna i niemożliwa, a tu ich spotaknie jest tak naturalne jak gdyby inaczej być nie mogło.
Steph, Robert i Laurie zachowali się wspaniale. Pokazali, że nasze wampirki mogą na nich liczyć, a sam plan - cud. Podoba mi się, że mimo tylu nowości i zmian (w końcu nie na codzień dowiadujemy się, że wampiry istnieją) nie narzekają tylko starają się pomóc w każy możliwy sposób.
I nawiązując jeszcze do poprzedniej części: (też już chyba o tym mówiłam) podziwiam to jak konsekwentna jesteś w pisaniu. Każdy najdrobniejszy szczegół jest istotny (choćby ta kropka w wiadmości Jaspera), a te 'trojaczki'... naprawdę nie wiem co powiedzieć.
Pozdrawiam,
Mysza. |
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Wto 21:51, 11 Sie 2009 |
|
Oj, reninigen, Ty zadbaj o swoje zdrówko! Jak nam sie rozchorujesz, to kiepsko bedzie ;/
Ale o rozdziale:
Ciesze sie, ze nie zapomnialas o Laurie, Robercie i Stephenie. Buuuu jestem zla na Emmetta, to bezczelnosc lekcewazyc, nas ludziska !
Mam nadzieje, ze plan wypali. Ja bylabym wpelni ( teraz tez sie ciesze bo nowy chaplik wstawilias) szczesliwa, gdyby w kolejnych rozdzialach pojawila sie Zafrina i jej siostry. Ale to Twoja (cudowna) tworczosc,. to sie nie mieszam.
Mam nadzieje, (kolejna) ze nie usmiercilas Rose, Nessie, Alice czy Jazza, bo tego moje serduszko mogloby nie przetszymac.... Moglabym dlugo sie rozwodzic... Jestem po prostu zakochana w tym opowiadaniu. Albo wpojona (choc nie jestem [chyba] wilkolakiem). Nie wiem jak inaczej wytlumaczyc moje nieustanne: "och", "ach". Z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial. Wyspij sie i szybko go wstaw!
Pozdrawiam i zycze Veny (i kolorowych snow), N. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|