|
Autor |
Wiadomość |
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Pią 11:22, 02 Sty 2009 |
|
:D :D :D
Genialne.
Zdycham ze śmiechu.
Rose w twoim ff jest taka... taka... podobna do siebie.
A Emmet jak zwykle zachowuje się, jakby sprzedał muzg na Allegro. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Vesper
Człowiek
Dołączył: 10 Sie 2008
Posty: 60 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wawa
|
Wysłany:
Pią 18:23, 02 Sty 2009 |
|
no no Rosalie ma charekterek nie am co i fajnie dokucz anaszemu Edwardowi :D :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nana153
Człowiek
Dołączył: 28 Maj 2008
Posty: 54 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 19:47, 02 Sty 2009 |
|
Fajnie piszesz, najbardziej rozbawiły mnie oświadczyny ("- Oświadczam się swojej żonie. - wyjaśnił Emmett, wywołując śmiech Jaspera. - Alice, pożycz mi jakiś pierścionek, dopóki sam nie kupię.").
Mam wrażenie, że w pierwszej części coś jest pomieszane, brakuje kilku słów:
Cytat: |
Wbrew oczekiwaniom Alice, wszystkie ściany naszego domu pozostały, choć gdyby pójść na całość, niewiele by z naszej sypialni zostało, jednak miałam ochotę utrzeć siostrze nosa. Niech nie uważa, że wszystko wie najlepiej. |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ariana
Wilkołak
Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 21:08, 02 Sty 2009 |
|
No proszę, to nie tylko ja lubię Rose! Miło wiedzieć.
Bardzo ładne opowiadanko. Rzeczywiście nieco poprzestawiane wydarzenia ze Zmierzchu, ale nie przeszkadza mi to. Fajnie opisujesz Rose i wtrącasz elementy humorystyczne. Do stylu przyczepię się tylko w jednym miejscu - parokrotnie w tekście pojawia się "tą" zamiast "tę". Teraz nie znajdę, więc podam na przykładzie: jak jest wyraz "droga" to będzie "tę drogę" nie "tą drogę". I to by było na tyle jeśli chodzi o moje czepianie się.
Życzę dużo wena
Ariana |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Magdolińska
Wilkołak
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin
|
Wysłany:
Sob 10:15, 03 Sty 2009 |
|
I oto część czwarta. Miłego czytania.
PS. Dziękuję za miłe komentarze.
***
BETA: ScaryMary
Zazwyczaj byłam nieobliczalna, ale w chwilach wściekłości zamieniałam się w prawdziwy wulkan. O dziwo, Edward nie zdążył przede mną umknąć (może był w zbyt dużym szoku), więc przewróciłam go na podłogę. Miałam ochotę urwać mu ten głupi, pyszałkowaty łeb. Co on sobie w ogóle myśli?!
Nie zdążyłam urwać mu głowy (chociaż próbowałam), bo w ostatniej chwili Emmett ściągnął mnie z Edwarda i wziął na ręce. Usiłowałam mu się wyrwać, ale na próżno - trzymał mnie zbyt mocno. Edwarda natychmiast się podniósł i z powrotem przybrał swój kpiarski uśmieszek.
- Wiesz co, Em, powinieneś napisać książkę "Pół wieku z wariatką". Może by to nawet sfilmowali. - powiedział, patrząc na mnie z politowaniem. - Chociaż, może lepiej nie. Głupich powinno się zostawić w spokoju. A tą zakupoholiczkę trudno nazwać elitą narodu.
Tym razem to Emmett nie wytrzymał. Złapał Edwarda za poły marynarki i rzucił nim o ścianę z taką siłą, że dom zatrząsł się w posadach.
- Natychmiast przestańcie! - ryknął Carlisle. Wszyscy zamarliśmy. Nasz "ojciec" niemal nigdy nie podnosił głosu, więc kiedy już mu się to zdarzało, bezwiednie robiliśmy to, co nam kazał. - Co was troje ugryzło?
- Edward obraził moją żonę. Miałem mu to puścić płazem? - warknął Emmett.
- Przypominam ci, że przed chwilą twoja żona rzuciła się na mnie i usiłowała urwać mi głowę. Powinienem zostać ułaskawiony. Zresztą, stwierdziłem tylko fakt - Rosalie JEST wariatką. Powiedziałem tylko, że na ich ślub przyjdę z Bellą.
Tym razem Alice złapała mnie w pasie, tak na wszelki wypadek.
- Nie wpuszczę jej za próg. Chcesz tego?! - wrzasnęłam.
- Rose, jedziemy. - stwierdził Emmett, przejmując mnie od Alice i prowadząc do garażu. - Obydwoje musicie ochłonąć. Miłego tygodnia! - powiedział do naszej rodzinki.
Aspen, Bogu dzięki, przywitało nas pochmurną pogodą. Wszyscy wysiadający z samolotu narzekali na brak słońca, ale my byliśmy szczęśliwi. Wprawdzie zostaliśmy o zachmurzeniu poinformowani przez Naczelną Pogodynkę rodu Cullenów, ale trzeba się cieszyć z małych rzeczy.
Z lotniska pojechaliśmy prosto do naszego zimowego domku, rozpakowaliśmy bagaże, ekspresowo oddaliśmy się uciechom cielesnym, przebraliśmy się w bardziej odpowiednie ubrania, wzięliśmy sprzęt i pomknęliśmy na stok. Niczego więcej nie było mi trzeba, tylko tych kilku kilometrów trasy i Emmetta trzymającego mnie za rękę.
- Już lepiej? - spytał Em, gdy odpinaliśmy narty. Chętnie zostalibyśmy dłużej, nie czuliśmy w końcu zmęczenia, ale jacyś niedobrzy ludzie postanowili zamknąć wyciąg na noc.
- O wiele. Obawiam się jednak, że kiedy wrócimy do Forks, to mi wróci zły humor. - powiedziałam, wzruszając ramionami i rozczesując palcami włosy. Jakiś kilkunastolatek na mój widok zatrzymał się i patrzył na mnie z otwartymi ustami.
Em uśmiechnął się do niego i pomachał ręką.
- Hej, stary, ona jest moja. - powiedział z uśmiechem i objął moje jedno udo, bo dalej nie chciało mu się sięgać. Chłopak tylko wybałuszył oczy i odszedł, mamrocząc coś o złym traktowaniu tej bogini.
Roześmialiśmy się oboje.
- To jak, bogini moja, jedziemy na zakupy? - spytał, patrząc na mnie tak pożądliwym wzrokiem, że obawiałam się, że za chwilę mnie rozbierze.
- Na zakupy? - zdziwiłam się. - Ty nienawidzisz sklepów. - przypomniałam
mu.
- Ale to nie przystoi, żeby moja narzeczona chodziła w cudzym, pożyczonym pierścionku. Źle się z tym czuję, muszę się zrehabilitować. No, chodź, wydamy kupę kasy na jakiś uroczy, błyszczący kamyczek, który sprawi, że twoje rączki będą jeszcze więcej warte, niż są. - pocałował wnętrze mojej dłoni.
- Romantyk. - skwitowałam, biorąc swoje narty.
- O nie, to nie przystoi, żeby dama dźwigała. - nadal nie porzucił swojego żartobliwego tonu, i dobrze, bo bardzo go takim lubiłam. Zdjął mi narty z ramienia i zarzucił sobie oba komplety, swój i mój, na kark.
- Kochanie, to miło z twojej strony, że się o mnie troszczysz, ale to zupełnie zbyteczne. Jestem w stanie podnieść swój samochód, dwie deski nie są wielkim obciążeniem.
- Kobiecie nigdy nie dogodzisz. - mruknął ledwie słyszalnie, gdy byliśmy już przy samochodzie.
Zawiózł mnie prosto do Tiffany'ego. Uśmiechnęłam się. Wiedział, co lubię najbardziej.
- Dobry wieczór. - powiedział do blondwłosej sprzedawczyni, która z przerażeniem w oczach obserwowała wtargnięcie do sklepu prawie dwumetrowego dwudziestolatka w narciarskich spodniach i goglach na czole z rozchichotaną osiemnastolatką przy boku.
- Dobry wieczór. W czym mogę państwu służyć? - spytała, wciąż oszołomiona.
- Poszukujemy pierścionka zaręczynowego dla tej pani. - powiedział Emmett, wskazując na mnie. - Interesują nas głównie brylanty, żeby się ładnie świeciło.
- Jaki zakres cenowy? - spytała, zapewne biorąc pod uwagę nasz wiek.
- Cena nie gra roli. - uściślił mój kotek. Uwielbiałam to stwierdzenie.
Kobieta zniknęła na zapleczu, a po chwili wróciła z całą płytką pierścionków. Położyła je na blacie. Pochyliliśmy się nad nimi oboje.
- Czy któryś się przypadł państwu do gustu? - spytała po chwili.
- Rose?
- Ten. - wskazałam lewą dłonią na przecudny pierścionek, który naokoło obrączki miał na zmianę brylancik i różowy szafir. Był perfekcyjny. Kobieta podała mi go do przymierzenia i uważnie przyjrzała się pierścionkowi pożyczonemu od Alice, który zdjęłam, by zastąpić go moim nowym cudeńkiem.
- Nie szkoda pana pieniędzy na kolejny? - spytała, przyglądając się ogromnemu brylantowi. - Ten diament ma około trzech karatów. Te na obrączce, którą pani mierzy są o wiele mniejsze.
- Widzi pani, ten jest pożyczony. A tak w ogóle, to kobiecie się nigdy nie dogodzi. Chce mniejsze, to trzeba to zaakceptować. To jak, Rose, ten ci się podoba?
Obróciłam się do niego, wspięłam na palce i pocałowałam w policzek.
- Ten. - zarządziłam. - Mogę go już nie zdejmować? - spytałam.
- Oczywiście. - kobieta uśmiechnęła się do mnie. - Tylko odetnę metkę, żeby zczytać cenę.
Podałam usłużnie dłoń. Blondynka odcięła metkę i wbiła cenę do komputera.
- Siedem tysięcy siedemset osiemdziesiąt dolarów. Płaci pan kartą czy gotówką? - spytała.
- Kartą. - odparł Em, wyciągnął z tylnej kieszeni spodni cały plik kart kredytowych i podał jedną sprzedawczyni.
Po chwili znowu byliśmy w samochodzie.
- No, to teraz spokojnie możemy zająć się sobą. - stwierdził Emmett i zaczął rozpinać mi bluzkę nie przerywając jazdy.
- To później. W telewizji jest fajny film.
- Film? Moja przyszła żona woli film ode mnie? Chyba pojadę do Volturi, żeby mnie zabili. Sex appeal mi się skończył, czy jak?
- Daj spokój, nic ci się nie skończyło. Mamy całą noc i cały jutrzejszy dzień, bo Alice mówi, że jutro będzie straszne słońce.
- No dobra, niech ci będzie. Co to za film.
- "40-letni prawiczek" - powiedziałam. Emmett zarechotał.
- O, to brzmi znajomo. O Edwardzie można by nakręcić film "100-letni prawiczek".
Parsknęłam śmiechem.
- No cóż, Edward twierdzi, że sex bez miłości nie ma sensu. Bo to wtedy nie jest wystarczająco głębokie. - przypomniałam mu.
- To, czy to jest wystarczająco głębokie, zależy tylko od niego. - stwierdził, wzruszając ramionami.
- Lepiej nie mów tego przy Edziu, bo stwierdzi, że jesteś zboczony.
- Zboczony? Ja? A niby dlaczego? Bo lubię czasem przespać się z własną żoną? Czy dlatego, że nie poszczę od stu lat? Ej, Rose, a może on jest nie ten teges?
To stwierdzenie wywołało u mnie salwę niepohamowanego chichotu.
- Ej, Rosie, nie śmiej się. Wystarczy popatrzeć na to jego pedalskie autko. Kto by chciał z własnej woli jeździć czymś takim? Mnie wzdraga na sam widok tej gablotuni. Tego nawet gablotą nie można nazwać. Poza tym, popatrz, jak on się ubiera. Wszystko musi do siebie pasować.
- Jasper też tak ma.
- E tam, to Alice tak ma, nie Jasper. A Jasper wie, że z Ally nie wygra, więc nie oponuje. Ale z Edwardem coś jest nie halo.
- A Bella?
- A bo to jeden pedzio się ożenił?
Westchnęłam.
- Em, zatrzymaj się. - zarządziłam. Był zdziwiony, ale spełnił moją prośbę. Rozejrzałam się dookoła, wszędzie było ciemno, jechaliśmy przez jakieś wertepy, jak to Emmett miał w zwyczaju. - Wyjechaliśmy z Forks, żeby odpocząć od Edwarda. Więc skończ ten temat.
- Ale, Rose, czy on... - nie pozwoliłam mu skończyć, zamykając mu usta soczystym pocałunkiem. W mgnieniu oka znalazłam się na fotelu kierowcy, siedząc Emmettowi na kolanach i rozpinając mu koszulę. Uśmiechnął się tylko i zerwał z siebie ubranie.
- Edward nie wie, co traci... - stwierdził Em, gdy po sprawie całowałam go w szyję. Trudno się było z nim nie zgodzić. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Magdolińska dnia Sob 11:44, 03 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Carrie Cullen
Człowiek
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Słubice N/O Poznań.
|
Wysłany:
Sob 12:52, 03 Sty 2009 |
|
Kocham Rose... jak mogłam jej nie lubić ?!
Głupota.
Czekam na c.d.
WENUCHA życzę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Sob 14:14, 03 Sty 2009 |
|
Alice - Naczelna Pogodynka. Heh.
Ogólnie zabujcze...
A tak w ogóle to nie wiedziałam, że Em potrafi na chwilę przestać rechotać i być romantyczny... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
De Lioncourt
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 14 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z łona matki mej.
|
Wysłany:
Sob 17:17, 03 Sty 2009 |
|
No tak, rozpustna Rose. Niezaspokojony Emmet. Wnerwiony Edward. Zabawne Czekam na wiecej. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez De Lioncourt dnia Sob 17:17, 03 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Greenpoint
Wilkołak
Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 215 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:31, 03 Sty 2009 |
|
uwielbiam Ciebie i Rosalie przy okazji :D
bardzo fajny ff, podoba mi się sposób, w jaki opisujesz rozterki i sposób zachowywania się Rose. Kpiarski ton niektórych zdań ttylko dodaje temu pikanterii i nadaje niesamowicie korzystne wrażenie.
z niecierpliwością czekam na kolejne części i posyłam małego wena ode mnie xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Snopy
Dobry wampir
Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |
|
Wysłany:
Sob 23:11, 03 Sty 2009 |
|
*wali głową z ścinę*
Nie, nie, nie.
*powtarza czynność*
Nie próbuj polubić Rosalie.
Nie!
Ja serio jej nie lubię, nie zmieniaj tego takimi świetnymi fanfickami! :d
p,
Snopy czakająca. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nessie
Zły wampir
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Nie 14:15, 04 Sty 2009 |
|
Kocham Rosalie, Jaspera i Iana.
Kiedy dalszy ciąg? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
PewnaPani
Zły wampir
Dołączył: 14 Gru 2008
Posty: 436 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin
|
Wysłany:
Nie 17:39, 04 Sty 2009 |
|
Strasznie mi się podoba. I nie ma błędów. :D (Cud, miód.)
Czekam na dalsze części, mam nadzieję że będą? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Magdolińska
Wilkołak
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin
|
Wysłany:
Nie 19:40, 04 Sty 2009 |
|
Część 5. Następna część będzie nie wiem kiedy, bo jutro trza do szkoły iść. . No, ale na razie miłego czytania.
***
BETA: Scary Mary
Spędziliśmy z Emmettem cudowne kilka dni w górach. Graliśmy w karty, oglądaliśmy filmy, czytaliśmy książki, kochaliśmy się, tarzaliśmy się w śniegu w przydomowym ogródku, urządzaliśmy bitwy na śnieżki (Em przypadkiem, za jednym razem, wybił przednią i tylną szybę w naszym tutejszym samochodzie), w słoneczne dni (a tych nie brakowało) bawiliśmy się jak dzieci, a w nocy ruszaliśmy na specjalnie dla nas otwarty stok. Było nam tak cudownie, razem, w tej śnieżnej krainie, że ostatniego dnia pobytu pakowaliśmy bagaże z kwaśnymi minami.
- Nie miej takiej smutnej minki, Rose. - Emmett pogłaskał mnie czule po policzku. - Zabiorę cię w podróż poślubną dookoła świata, zaliczymy wszystkie najlepsze stoki na świecie. Co ty na to? - objął mnie w pasie i przytulił do siebie. Czułam się przy nim taka malutka i, mimo swojej wampirzej siły, zupełnie bezbronna. Boże, co ta miłość robi z ''ludźmi''...
- Brzmi zachęcająco. Pomyślimy o tym w domu, okej? Na razie nawet nie wiemy, kiedy będzie nasz ślub.
- O to Alice już się pewnie zatroszczyła. - uśmiechnął się do mnie. - Jedziemy?
- A mamy wyjście?
Zmarszczył słodko nos i pokręcił głową.
- Nie za bardzo.
- W takim razie chodźmy.
- Nareszcie jesteście! - wykrzyknęła Alice, stojąca na środku hali przylotów.
- Cześć. Stęskniłaś się? - zdziwił się Emmett, obejmując ją na powitanie. Wydawała się przy nim jeszcze mniejsza, niż była w rzeczywistości.
- Niezbyt. Ale mamy tyle spraw do omówienia. O, co ja widzę! - wykrzyknęła, na widok mojego pierścionka. - Widzę, braciszku, że się wykosztowałeś. Nowa kolekcja Tiffany'ego, mam rację?
- Jak zwykle. - przyznał. - Jedziemy do domu? Jestem strasznie głodny.
Spojrzałam mu w oczy. Faktycznie, były już niemal czarne. Te kilka godzin w samolocie musiało być dla niego męką. Ja też chętnie zaspokoiłabym już pragnienie.
- Jasne. - odparła Alice. - Mam samochód pod samym wejściem. Znaczy, twój samochód. - uśmiechnęła się do Ema.
- Się rozumie samo przez się. - stwierdził, pakując nasze walizki i sprzęt sportowy do bagażnika. Alice usiadła za kierownicą, ja na fotelu obok niej, a Emmett za nami. Ally ruszyła, a ja oparłam głowę o zagłówek. W powietrzu unosił się zapach cytrusowego odświeżacza
powietrza i... czegoś jeszcze. Słodki, sztucznie spreparowany zapach truskawek. Przyłożyłam nos do zagłówka. Tak, to on był źródłem tej okropnej woni. Em i Alice szybko zauważyli moje dziwne zachowanie.
- Ej, skarbie, coś nie tak? Tapicerka nie pasuje ci do apaszki, czy jak? - spytał i sięgnął dłonią, by pogłaskać mnie po włosach, ale odtrąciłam jego rękę.
Alice mocniej ścisnęła kierownicę i nadnaturalnie uważnie wpatrywała się w drogę.
- Alice, proszę, wyjaśnij mi to. Z jakiej, ku***, racji, Edward wziął ten samochód?! Nagle, jakimś dziwnym sposobem, jego Volvo i Aston Martin się zepsuły? I Mercedes Carlisle'a? Czy może stwierdził, że tak będzie zabawniej?! No, Alice, wytłumacz mi to, bo nie rozumiem! -
wydarłam się.
Emmett zbaraniał.
- Rosey, kotku, to mój samochód, to ja się powinienem złościć. Nie gniewam się na Edwarda, nie ma powodu, to tylko samochód.
- Ma dwa swoje! A tak poza tym, to nie z tobą rozmawiam! - ryknęłam.
Był zdziwiony moim zachowaniem, więc wreszcie się zamknął.
- Rosalie, uspokój się. - powiedziała Alice. Jej melodyjny głos drżał nieco, w sposób niezauważalny dla ludzkiego ucha. - Edward zabrał Bellę do lasu, widocznie samochód Ema wydał mu się najbezpieczniejszy - powiedziała, już nieco spokojniej. Nie zamierzam go bronić, głupio zrobił. - dodała szybko.
- On jeszcze nie wie, jak BARDZO głupio zrobił. - wysyczałam, siadając wygodniej w fotelu. - Emmett, masz w samochodzie kij do baseballu? - spytałam ze złośliwym uśmiechem.
- Mam. Rose, po co ci on?
- Nieważne, zobaczysz. - odpowiedziałam.
Niedługo potem zajechaliśmy pod dom.
- Alice, nie wjeżdżaj na razie do garażu, ok? - poprosiłam.
- No problem. - odparła, zatrzymując się na podjeździe. Wyskoczyła z samochodu, a ja za nią. Obeszłam samochód i z bagażnika wyciągnęłam potrzebne mi narzędzie. Z torebki wyjęłam pilota i otworzyłam drzwi do garażu. Spokojnie weszłam do niego, zapaliłam światło i zamknęłam się w pomieszczeniu. Tak, jak myślałam: Volvo i Vanquish na swoim miejscu. Wybrałam Vanquisha - był dużo cenniejszy (to w końcu jeden z dziesięciu najdroższych samochodów na świecie), a wiedziałam, że zaraz wszyscy się tu zbiegną. Zamachnęłam się i roztrzaskałam przednią szybę w drobny mak. W podobny sposób potraktowałam pozostałe okna Astona. Potem zaczęłam uderzać w dach, aż wgniótł się do środka, potem maska, śrubokrętem podziurawiłam opony i odsunęłam się, by podziwiać swoje dzieło. Byłam zadowolona, w kilka sekund doprowadziłam do ruiny ponad pół miliona dolarów. Usiadłam na jednej z szafek, czekając na Edwarda.
Te kilka sekund zajęło Edwardowi zorientowanie się, że coś jest nie tak i sforsowanie drzwi. Teraz patrzył oniemiały to na swój "samochód na specjalne okazje", to na mnie. Po chwili w garażu znalazła się już cała rodzinka.
- Kurczę, Rosalie, tym razem naprawdę poleciałaś po bandzie. - stwierdził z uznaniem Emmett, patrząc na zrujnowane auto naszego brata.
- Następnym razem nie bierz cudzego samochodu bez pytania. - powiedziałam, zgrabnie zeskakując na podłogę i w normalnym, wampirzym tempie poszłam do swojej pracowni.
Emmett i Alice poszli za mną. Zastanawiałam się, dlaczego Edzio jeszcze się nie ruszył, żeby urwać mi nogę, albo inną część ciała.
- Jasper go uspokaja. - stwierdziła Alice, zapewne domyślając się, o czym myślę. - Trochę cię poniosło.
- Odrobinę. - przyznałam, zdejmując płaszcz i podchodząc do sztalugi. Czekał tam na mnie ten nieszczęsny Picasso. Szybko oceniłam jego uszkodzenia i zabrałam się za łatanie dziury.
Uwielbiałam swoją pracownię. Mieściła się w piwnicy, czyli w artystycznym zakątku naszego domu. Czy "przytułku dla artystów", jak mawiał Emmett. Oprócz mojej "malarni" była tu sala taneczna Alice i studio nagraniowe Edwarda. Z mojej pracowni czasem korzystały Esme i Alice. Przypuszczałam, że gdzieś na stercie papierów leży projekt mojej sukni ślubnej. Alice była świetną projektantką. I na dodatek nie marnowała czasu.
- To jak, mogę ci już pokazać? - spytała, podnosząc z podłogi duży, biały brystol.
- No, pokaż. - wyciągnęłam rękę. Spojrzałam na projekt. Prosta suknia w kolorze écru, na jednym ramiączku, z bardzo głębokim dekoltem, z tyłu, na wysokości talii miała ogromną kokardę której końce spływały aż do ziemi. Z przodu sięgająca do połowy łydki, z tyłu
miała tren o długości kilku metrów. Do tego Alice wymarzyła sobie koronkowy welon przyczepiony do koka, kryształowe pantofle i duży bukiet pomarańczowych róż.
- I jak? - spytała.
- Podoba mi się. - stwierdziłam, biorąc ołówek i skracając nieco welon. - A teraz jest idealna. Możesz wysyłać.
Pisnęła z zachwytu, machnęła szybko brystolem przed nosem Emmetta, a gdy usłyszała aprobujące mruknięcie, wybiegła a pokoju.
- Ta to umie się cieszyć... - mruknął Em i wstał z fotela. - Kończysz już? - spytał.
- Jeszcze nie. Oj, chyba nie będzie mi dane dzisiaj skończyć. Jasper porzucił robotę, Edward idzie mnie zabić. Zajmiesz się tym? - podałam mu końce grubej nici, którą łatałam dziury w płótnie.
Nie myliłam się. Pół sekundy później drzwi wypadły z zawiasów i do środka wparował Edward.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - wrzasnął.
- A jakieś "dzień dobry", czy "przepraszam, za unicestwienie twoich drzwi" to już nie łaska? - spytałam spokojnie.
- Dzień dobry, Rosalie, co ty sobie wyobrażasz?! Że jesteś panią i władczynią?! Że wszyscy mają robić to, na co ty masz ochotę?! Że wszyscy powinni rezygnować ze swoich marzeń, jeżeli tylko tobie one się nie podobają?!
Dawno nie widziałam go tak rozsierdzonego.
- To ty mnie posłuchaj! Masz dwa swoje samochody, możesz sobie nimi wozić tą przybłędę, a nie cudzym, wziętym bez pytania! Wchodzisz na mój teren, ostrzegałam, że źle się to skończy.
- Nie nazywaj Belli przybłędą!
- A co, nie jest nią? Przybłąkało się dziewczęcie, a tobie się spodobała jazda na krawędzi i to całe "ojej, jakim ja jestem potworem, jej krew tak ładnie pachnie, ale wytrzymam, bo ją kocham". - udatnie parodiowałam jego głos. - A teraz jeszcze wymagasz, żebyśmy wszyscy akceptowali ten limfatyczny eksperyment. Sorry, ale ja nie zamierzam. Na przyszłość trzymaj ją z daleka ode mnie, to się obędzie bez niemiłych konsekwencji. Proponuję posłuchać. Bo w którymś momencie może mnie ponieść... - zawiesiłam głos.
- Pożałujesz, że to powiedziałaś. - wysyczał i wyszedł.
Emmett parsknął śmiechem.
- Widok rozwścieczonego Edzia jest wart nawet pozbawienia życia takiego samochodu. -mruknął. - Rosalie, weź to ode mnie, bo mi nie wychodzi. - spojrzał na mnie błagalnie. Nie ma co, umiał prosić. Wzięłam od niego nici i zabrałam się do poprawiania po nim. - Będziesz
z nim miała piekło. - skwitował Em, biorąc komiks z półki i opadając na swój fotel, lubił patrzeć, jak pracowałam. - A on z tobą. - uzupełnił. - Wy obydwoje jesteście siebie warci, nadajecie się na kabaret. A tak w ogóle, to co ci tak przeszkadza w tej Belli?
Westchnęłam. Odłożyłam szpulki na stolik i usiadłam mu na kolanach. Wiedziałam, że zrozumie. Zawsze mnie rozumiał.
- Ja... ja jestem... zła na niego. - powiedziałam.
- To się dało zauważyć. Samochodu Carlisle'a nie potraktowałaś kijem do baseballu.
- To nie o to chodzi. Mnie po prostu boli to, że... on nigdy mnie nie chciał, jeszcze zanim ty się pojawiłeś, a teraz przybłąkała się ta Swan i... - nie potrafiłam dokończyć, wtuliłam się tylko w jego ramię. Nic nie powiedział, przytulił mnie tylko mocno i delikatnie kołysał w swoich ramionach. Jaka szkoda, że nie mogłam zasnąć w jego ramionach, uwolnić się od trosk i odciąć od całego świata. Jaka szkoda, że nie mogłam płakać, wylać swoich smutków w mankiet jego bluzy,oczyścić się ze złych myśli. Jaka szkoda... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Magdolińska dnia Nie 21:46, 04 Sty 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
Loona
Wilkołak
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 242 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rybnik / Piekiełko
|
Wysłany:
Nie 19:59, 04 Sty 2009 |
|
Zaczynam coraz bardziej lubić Rose. :)
Podoba mi się ten ff, bardzo trafnie wg mnie opisuje jej uczucia.
Życzę wielkiego wena i czekam na ciąg dalszy.
P.S.: Nie zauważyłam żadnych błędów.
pzdr. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nut
Wilkołak
Dołączył: 17 Lis 2008
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kętrzyn
|
Wysłany:
Nie 20:01, 04 Sty 2009 |
|
Tak sie zastanawiam;
Czy przypadkiem nie ma tam koło ciebie Rosalie?Jak jest to ja pozdrów i powiedz, że ma farta że ktos taki jak ty opisuje jej uczucia.Uwielbiam ten twój ff, czytanie 5 rozdziału tylko mnie w tym utwierdziło.Nie każ czekac długo na następny rozdział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ariana
Wilkołak
Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 20:10, 04 Sty 2009 |
|
Jedno pytanko - czemu ten tekst wygląda, jakby ktoś go rozenterował - czy to tylko u mnie zajmuje zaledwie część ekranu, czy wszędzie? Czytałam to zanim jeszcze był zbetowany, teraz odświeżyłam stronę i tekst wygląda conajmniej dziko.
Ale przechodząc do treści - podoba mi się sposób, a jaki opisujesz Rose. I że nie robisz z Emmetta myślącego jedynie o seksie idioty, bo tego nie trawię. Wprowadzasz odrobinę humoru. Potraktować autko Edma kijem do baseballa, nieładnie tak! NIegrzeczna Rose xD. Tylko po tym spodziewałabym się jeszcze gadki umoralniającej ze strony Carlisle'a.
POzdrawiam i dużo Wena życzę
Ariana |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Magdolińska
Wilkołak
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 205 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Lublin
|
Wysłany:
Nie 20:20, 04 Sty 2009 |
|
Ariana napisał: |
Jedno pytanko - czemu ten tekst wygląda, jakby ktoś go rozenterował - czy to tylko u mnie zajmuje zaledwie część ekranu, czy wszędzie? Czytałam to zanim jeszcze był zbetowany, teraz odświeżyłam stronę i tekst wygląda conajmniej dziko.
|
Już poprawione, to efekt wstawienie tekstu żywcem z meila. :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Snopy
Dobry wampir
Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |
|
Wysłany:
Nie 20:39, 04 Sty 2009 |
|
"- A jakieś "dzień dobry", czy "przepraszam, za unicestwienie twoich drzwi" to już nie łaska? - spytałam spokojnie."
Zaczynam lubić Rosalie.
Rany, rany.
Nie chce je lubić, hahaha xd
Czekam na kolejne!
I to tak szybko, szybko! :D
p,
Snopy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ginger!
Zły wampir
Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 448 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 20:55, 04 Sty 2009 |
|
Cytat: |
- Ej, skarbie, coś nie tak? Tapicerka nie pasuje ci do apaszki, czy jak? |
Love Emmett <3 !!! :D:D
Uwielbiam Rosalie :D Ja nie wiem jak ona to robi, ale pomimo tego, że mnie wkurza to ją ubóstwiam :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kee
Zły wampir
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 297 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 21:45, 04 Sty 2009 |
|
Koleżanka z forum! ;D
Ja oczywiście nie przepadałam za Rose. Jak większość.
Aczkolwiek miała ona pozytywne strony, napisałam potężny stosik ficków o niej, które daleko schowałam i ani myślę dodać ;D
Dobra, teraz puenta. Lubię Rosalie jeszcze bardziej. Oczywiście nie pobije moich ulubieńców, ale ten sarkazm.
No i Emmet! Mniam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|