|
Autor |
Wiadomość |
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:39, 15 Lut 2009 |
|
jak zwykle jestem pod wrażeniem i twojego tłumaczenia jak i samej treści tego ff.
Dziękuję, iż mimo swojego złego nastroju udał ci się stworzyć kolejny odcinek.
Jestem bardzo ciekawa jak to przyjmą rodzice Belli i jak ona sama sobie z tym poradzi.
Ten ff jest bardzo smutny, mimo, iż końca można się domyśleć. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Ann!
Wilkołak
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 18:59, 15 Lut 2009 |
|
Jestem pod wrażeniem twojego ff. Twoje tłumaczenie jest boskie. Ukłon z mojej strony. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Nie 21:00, 15 Lut 2009 |
|
Smutaśne to takie że aż się popłakałam, bardzo lubię takie wyciskacze łez moje nie są lepsze, sama nie wiem czy już wiem jak to się wszystko skończy, bo niby na pewno nic powiedziane nie jest, kto z nas wie czy nie będzie za późno.
Tłumaczenie bardzo, ale to bardzo dobre wręcz czyta się tak jakbyś sama to wszystko czytała i mam wrażenie że to ja jestem tą chorą Bellą.
Dużo czasu na tłumaczenie życzę i veny do tego |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Nie 21:26, 15 Lut 2009 |
|
No to będą musieć się spieszyć z tym ślubem. Żeby im Bella nie umarła przed ceremonią.
Mi ten pierwszy pomysł bardziej się spodobał, ale też raczej bym stchórzyła.
Duuużo wolnego czasu!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 17:16, 23 Lut 2009 |
|
Meine Damen und Herren... Hm, no dobra, Damen und Damen. ^.^ Wracam z kolejnym rozdziałem i, cóż, niedługo będzie już koniec. ;>
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale mam wrażenie, że większość z Was straciła zainteresowaniem tym ff'em, odkąd stwierdziła, że zakończenie jest proste do przewidzenia. Niezależnie od tego, czy to prawda, czy nie, to... Cóż, jak sama nazwa fanfiction wskazuje, jest to fikcja fana, a fan - jak wiemy doskonale - wielkim tfurcą jest i wyobraźnię ma ogromną. ;> I chociaż może napisać naprawdę wszystko, zgodne z kanonem pozostawiając tylko imiona bohaterów, to myślę, że część tekstów jednak kanonu się trzyma - a z tym jest trochę jak z filmem na faktach. Niezależnie od tego, ile wersji "Titanica" by się nie nakręciło, co by się w trakcie filmu nie działo, w końcu i tak musi dojść do tej katastrofy.
Niezależnie od tego, czy czytają to cztery osoby, dwie, czy ilekolwiek, i tak mam zamiar przetłumaczyć to do końca. Takie tylko moje spostrzeżenie. Miłej lektury. ;*
Autorka oryginału: Enovie
Beta: iskra. Dziękuję po trzykroć. :)
***
Rozdział dziesiąty
Mama wyglądała na bardziej niż zaniepokojoną. Nawet niewprawny obserwator bez trudu mógł zauważyć, że dzieje się z nią coś złego. Była chora… Chora ze zmartwienia! Oczy, tak podobne do moich, miała zmęczone długim, prawdopodobnie nieprzespanym lotem. Ciemne, matowe kosmyki okalały bladą twarz, nadając jej wyraz rozpaczliwej bezradności. Opadła na moje łóżko i wyciągnęła w moją stronę ręce. Doszedł mnie uspokajający zapach towarzyszący mi przez całe dzieciństwo.
Tata też wydał mi się niepokojąco schorowany, ale udawało mu się zachować spokój, gdy potrząsnął na powitanie ręką Carlisle’a. Oczywisty chłód jego nieśmiertelnej dłoni zdawał mu się zupełnie nie przeszkadzać.
- Och, Bello, kochanie, co ty znowu narozrabiałaś? Niedługo będziesz tu stałym gościem. – Mama zaśmiała się niespokojnie, sztucznie. – I co się stało z twoimi ustami? – Drżącym palcem wskazała moją zaschniętą, nabrzmiałą dolną wargę. – Co ty mi robisz, skarbie?
- Mamo, nie zamartwiaj się tak! Wyglądasz na zupełnie wykończoną. – Delikatnie gładziłam jej ramiona, podczas gdy rozgorączkowanym wzrokiem błądziła po otaczających mnie sprzętach, kablach i rurkach. Ojciec stanął nieco z boku, by nie przeszkadzać nam w tym ponownym spotkaniu. Był kochany. Uśmiechnęłam się do niego ponad ramieniem mamy. Przyjrzał się uważnie mojemu strojowi unosząc swoje krzaczaste brwi – oczywiście się zaczerwieniłam. Wielkie dzięki, Alice!
- Co się dzieje, dlaczego Bella tu jest? – spytała mama zwracając się do Carlisle’a, a jej głos się podniósł. Ten obrzucił mnie szybkim spojrzeniem.
- Ekhm… Może powinnaś usiąść, mamo. Ty też, tato. – O ile to możliwe, ich twarze wyrażały jeszcze większą panikę. Usiedli z bezradną rezygnacją.
Nie wiedziałam, jak zmusić te słowa do wydobycia się z moich dygoczących ust. Wszystko we mnie buntowało się przeciwko powiedzeniu im prawdy; czasami kłamstwa były przecież o wiele znośniejsze. Nie potrafiłam szczególnie dobrze kłamać, ale miałam pewność, że zadowoli mnie powiedzenie czegokolwiek, co tylko uszczęśliwi moich rodziców, nie pozostawiając po sobie niedomówień i rozpaczy. Przez sekundę poważnie rozważałam, czy po prostu nie przemilczeć prawdy, mogąc przynajmniej oszczędzić im strachu i niepokoju. Traktowali mnie jak dziecko, które nadal chętnie przebywa w swoim nieszkodliwym świecie marzeń i nie chce dać wyrwać się z niego złej i niesprawiedliwej rzeczywistości. Ale ja byłam również dzieckiem, które nie chce pogodzić się z prawdą. Teraz jednak wszyscy musieliśmy być dorośli.
Nie okłamałabym ich w tej kwestii - kłamstwa miały nastąpić dopiero później.
- Jestem chora… Bardzo chora. – Mój głos brzmiał niezwykle czysto i pewnie w cichym pokoju. Wydawało się, że nikt nie oddycha. Westchnęłam, paląc za sobą w tym momencie wszystkie mosty. Podjęłam decyzję, której zamierzałam się trzymać.
– Śmiertelnie chora. W mojej głowie znajduje się… guz, już od bardzo dawna. Jest dość duży i nie da się go usunąć.
Przez chwilę było całkiem cicho, jedynie wstrzymywany od jakiegoś czasu oddech opuścił gardło mamy z sapnięciem. Skierowała na mnie swoje ogromne oczy. Charlie zdawał się szukać potwierdzenia moich słów u Carlisle’a, który tylko przytaknął.
Wtedy moi rodzice zaczęli płakać. Zupełnie zwyczajnie, bez robienia z tego dramatu. Drobne, pojedyncze łzy spływały po ich twarzach. Mama po prostu załamała się na moich oczach, a tata uderzał obiema dłońmi w wilgotne policzki. Jednym ramieniem automatycznie objęłam mamę, drugą ręką chwyciłam łokieć taty.
Tępy ból pulsował w mojej głowie, a migotanie, które najpierw przysłaniało mi lekko pole widzenia, teraz rozprzestrzeniło się na całe oczy. Dopiero wtedy zauważyłam, że ja także płaczę. Przez minutę byliśmy pogrążeni w naszej prywatnej rozpaczy. Mama mamrotała cały czas, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, że jestem za młoda i musi być jakiś sposób, by mi pomóc. Tata milczał, jakby tonął we własnych łzach.
Dyskretny głos Carlisle’a przerwał to szlochanie:
- Przewidywana dalsza długość życia Belli to mniej niż rok. Pod koniec tego czasu guz rozprzestrzeni się na cały twój pień mózgowy i nie będziesz już mogła się poruszać albo mówić… Prawdopodobnie nie będziesz mogła robić żadnej z tych rzeczy. W tej chwili jest on mniej więcej wielkości piłeczki do golfa. Pod koniec roku, zakładając, że dalej będzie rosnąć w tym tempie, osiągnie rozmiary pomarańczy.
Były to przerażające fakty, ale on potrafił przedstawić je odpowiednim tonem, tak, że brzmiały jakby wtrącone mimochodem, a jednocześnie - po prostu – nieuchronnie. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, chociaż łzy spływały na moje wargi, piekąc je. Skinął w moją stronę ze zrozumieniem i w tej chwili po raz pierwszy wydał mi się podobny do swojego najstarszego syna, jak na prawdziwego ojca przystało.
- Zostawię was teraz samych. W razie jakichś pytań albo problemów, czekam na zewnątrz.
Obserwowałam go, gdy wychodził przez drzwi. Zanim je za sobą zamknął, jeszcze raz spojrzał mi głęboko w oczy. „Jestem z ciebie dumny, Bello, zachowałaś się bardzo dzielnie!” - i już go nie było.
Ja sama też byłam z siebie dumna. Udało mi się coś, w co nie wierzyłam jeszcze kilka dni - a nawet godzin - wcześniej, zdobyłam się na to. I wcale mnie to nie zniszczyło. Wprawdzie smutek, niepokój i strach boleśnie ściskały mnie za serce, jednak nadal mogłam wyczuć jego bicie. Nie pękło. Nawet, jeśli nie chciałam jeszcze naprawdę przyjąć tego do wiadomości, w ostatnich dniach potrzebowałam całego tego wsparcia, by nie osunąć się w przepaść. Nie byłam tak silna, jak tego pragnęłam, ale w tej chwili to ja miałam szansę, by stać się podporą dla moich rodziców. To ich serca pękały, teraz, gdy opłakiwali swoje jedyne dziecko. Nie mieli nadziei na szczęśliwe życie po mojej śmierci i nigdy nie będą jej mieć.
Łagodnie przytuliłam tatę do wolnego boku. Przysunął się do mnie i pociągnął nosem prosto w mój szlafrok. Trwaliśmy w tej pozycji tak długo, jak jeszcze nigdy dotąd. Zaczęłam żałować, że nigdy wcześniej się na to nie zdobyliśmy, że nigdy sobie na to nie pozwoliliśmy. Żałowałam, że za jego plecami zawsze nazywałam go Charliem. Że nie spędzałam z nim wystarczająco dużo czasu. Żałowałam tego wszystkiego, ponieważ tak strasznie go kochałam i wiedziałam, że już nigdy nie będzie mi dane się nim nacieszyć.
We trójkę leżeliśmy w tym okropnym łóżku, bok przy boku. Mocno objęłam ich ramionami i przytuliłam do siebie.
Moja mama. Mamusia. Patrząc na to wszystko z punktu widzenia tej sytuacji, prawdopodobnie dobrze się stało, że w ostatnich miesiącach ze sobą nie mieszkałyśmy. Nauczyła się, jak sama może o siebie zadbać. I miała Phila, którego ubóstwiała. Nie musiałam martwić się o to, że sobie beze mnie nie poradzi. Z krzywym uśmiechem przypomniałam sobie, jak kiedyś zapomniała zatankować i utknęła gdzieś na końcu świata, zanim nie przybyłam jej na pomoc, wioząc w autobusie kanister benzyny. Wcześniej beze mnie byłaby niezdolna do funkcjonowania, ale teraz dawała już sobie radę. A w moim innym życiu i tak miałam zamiar mieć na nią oko, na nich oboje… Tylko oni nie mieli się o tym dowiedzieć.
- Muszę powiedzieć wam coś jeszcze – przyznałam zmęczona. Płacz i łzy mnie wyczerpały.
Mama drgnęła tak gwałtownie, jakby przepłynął przez nią jakiś naprawdę silny prąd.
- Nie, to coś dobrego – powiedziałam pospiesznie, ale nagle nie byłam już taka pewna, czy oni też będą tego zdania. Teraz było jednak za późno, by się wycofać, a poza tym i tak już wcześniej spaliłam za sobą wszystkie mosty. Mama najprawdopodobniej dostanie szału, tata też nie będzie zachwycony, ale mimo to druga część mojego wyznania nie powinna być już taka trudna.
- Edward i ja… My… Niedługo się pobieramy… Zanim nastąpi koniec. – Nie mogłam nic poradzić na to, że moje mokre od łez policzki pokryły się rumieńcem.
Poczułam, jak dwa ciała obok mnie napinają się, ale poza tym nic się nie wydarzyło. Na sekundę zapadła grobowa cisza i właśnie zastanawiałam się, czy na pewno mnie zrozumieli, gdy tata powoli się podniósł. Nieporadnie otarł pięściami łzy z twarzy. Następnie przejechał ręką po rzadkich, brązowych włosach o dokładnie takim samym odcieniu, co moje. Gdy w końcu się do mnie odwrócił, nadal wyglądał fatalnie. Mogłam to zauważyć, nawet mimo mojej ograniczonej perspektywy. Jego oczy były czerwone i spuchnięte, a z bladej twarzy nie zniknęły jeszcze ślady wyżłobione przez słone łzy. Ale uśmiechał się.
- Jeśli tego właśnie pragniesz, Bello, sądzę, że to dobry pomysł.
Wpatrywałam się w niego oniemiała. Jego widok coraz bardziej rozmazywał mi się przed oczami.
Szorstką dłonią ostrożnie dotknął mojego policzka, częściowo go osuszając.
- Lubię Edwarda – zapewnił mnie – tak długo, jak ty też go lubisz.
Skinęłam z wdzięcznością, nadal nie mogąc jednak zmusić się do przybrania szczęśliwego wyrazu twarzy. Wiedziałam, że kłamie, nawet jeśli było to kłamstwo dobrze przemyślane. Uważał, że jestem za młoda na małżeństwo. Wcale nie lubił Edwarda i jeśli to się kiedykolwiek zmieniło, jakoś uszło mojej uwadze. Według niego był to dobry pomysł tylko dlatego, że wierzył, że w ten sposób spełnia moje ostatnie życzenie. To jedyny powód, dla którego dał nam swoje błogosławieństwo. Trochę mnie to zasmuciło, chociaż wiedziałam, że każdy ojciec by tak zareagował. Ślub własnej córki zawsze stanowił dla nich coś w rodzaju ciosu w żołądek.
Odwróciłam się do mamy; ona też uniosła się do połowy. Przez ułamek sekundy wyglądała tak, jakby miała zamiar wypowiedzieć na głos wszystkie te wątpliwości, które tacie nie przeszły przez gardło. Nie zrobiła tego jednak. Kiwnęła za to głową tak energicznie, że jeszcze więcej włosów opadło jej na czoło i przykleiło się do wilgotnej skóry. Tymczasem usiłowała się uśmiechnąć, ale wyraz jej twarzy pozostał niezmieniony. Poddała się i przyglądała mi się tylko z tą maską smutku, której nie potrafiła zdjąć.
Wzięłam ją pod brodę i przyrzekłam, że w tej kwestii naprawdę nie musi się o mnie martwić.
- Nie robię tego – wydusiła z trudem.
- Doktor Cullen na nas czeka, Renée.
Pomogłam jej doprowadzić włosy do ładu, jednak również z jej twarzy nie dało się usunąć śladów łez. Trzęsąc się, westchnęła i razem z tatą wyszła z pokoju. Objął ją ramieniem. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pon 17:25, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:04, 23 Lut 2009 |
|
nie straciłam zainteresowania tym ff, a dlaczego nie piszę?
Hmmm nie chcę cie poganiać, ostatnio pisałaś, że nie masz za dużo czasu, więc juz sama nie wiem, czy mam pisać, czy też nie pisać.
komentarz dodam po przeczytaniu.
Jednak komentarz dam zdecydowanie później, bo teraz zrobiło mi się strasznie smutno...
Jeżeli to jest twoje tłumacznie, to jestem pod na prawdę wielkim wrażeniem, wspaniale to przedstawiłaś, nigdy bym nie uwierzyła, ze tego nie napisałaś.
Tylko dokończ tłumaczenie, nawet, jeżeli tylko ja się tutaj wypowiem... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wampirek dnia Pon 18:12, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pon 18:49, 23 Lut 2009 |
|
Dokończ tłumaczenie ja też czekam, tak jakoś dziwnie się czuje czytając ten tekst, niby nie powinnam się martwić, bo przecież Edward-wampir uratuje Bellę chociaż z drugiej strony mam wrażenie że nie i dlatego to mnie ciekawi.
Twoje tłumaczenie jest naprawdę rewelacyjne, dlatego proszę Cię, a wręcz błagam byś dokończyła to chociażby dla mnie i dla vampirka
Pozdrawiam Mercy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnQa_00
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z herbaty
|
Wysłany:
Pon 18:54, 23 Lut 2009 |
|
Kradnę czas przeznaczony na naukę, jakże fascynującego, przedmiotu zwanym farmakognozją, ale to nic. Najwyżej pewnego dnia nie dośpię.
A porzucając off-top, zabieram się do właściwej treści wypowiedzi.
Nie przeczytałam jeszcze tego ff, ponieważ nagminnie brak mi czasu. Jednak zamierzam odrobić zaległości (Gdzieś tak po letniej sesji...).
Jedyne na co pozwala mi rozkład dnia (A raczej weekendów.), to przejrzenie tłumaczenia. A pozwoliło mi ono stwierdzić, że bardzo dobrze wykonujesz swoją pracę. Dlatego cieszę się, iż przetłumaczysz do końca to opowiadanie, nawet mimo jego przewidywalnego finału.
Prawdę powiedziawszy, większość zakończeń ficków jest łatwa do odgadnięcia. Te nieprzewidywalne albo świadczą o wybitności twórcy albo, co częstsze, zniechęcają czytelników.
Życzę zapału i czasu. Sama zaś przeczytam całość, gdy będę mogła.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Pon 19:35, 23 Lut 2009 |
|
Tak się cieszę, że nareszcie jest dziesiąta część!!!
I że rodzice wiedzą. Zamierzam czytać ten ff do końca, choćby był najbardziej przewidywalny na świecie!!!
mzm nzdzieję, że na 11 nie będziemy czekać tak długo jak na 10. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dians
Zły wampir
Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.
|
Wysłany:
Pon 20:20, 23 Lut 2009 |
|
Zgadzam się.
Nie straciłam zainteresowania tym ff, mimo że koniec jest dosyć oczywisty.
Co do treści.
Ja bym się chyba nie zdobyła na to, żeby powiedzieć to rodzicom.
Nie potrafiłabym. Podziwiam ją za takie poświęcenie...
Reakcja rodziców mnie nie zdziwiła. A szczególnie ta odnośnie ślubu.
Rozdział 10 był wspaniały :D I doskonale przetłumaczony :D
Czekam z niecierpliwościa na nr. 11 :)
Weny:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AnaBella
Człowiek
Dołączył: 24 Paź 2008
Posty: 92 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wrock
|
Wysłany:
Pon 20:36, 23 Lut 2009 |
|
Tłumacz proszę, więcej niż 4 osoby to czytają, ale nie zawsze się przyznają! Choć koniec jest dość przewidywalny, to emocje towarzyszące każdemu z rozdziałów, są bardzo ładnie opisane i chwytają za serce. Reakcje rodziców wiarygodne i dzięki temu podoba mi się ten fic :) Tłumaczenie jak zwykle pikne i dokładne, miło się czyta i żałuję, że zbliżamy się do końca... wierzę, że bedzie to HEA :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:15, 26 Lut 2009 |
|
Rozdział jedenasty powinien pojawić się na dniach, niedługo będzie też dwunasty i epilog. A potem... Hahaha, już się nie mogę doczekać. ^.^ |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Czw 20:16, 26 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mells
Zły wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:28, 26 Lut 2009 |
|
Mimo że zakończenie można łatwo przewidzieć to bardzo mi się ten FF podoba.
Scena gdy Bella mówi rodzicom o chorobie było całkiem fajnie opisana, widać było te emocje i w ogóle...
Gratuluję tłumaczenia i z niecierpliwością czekam na next |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 21:38, 26 Lut 2009 |
|
Robaczek napisał: |
Rozdział jedenasty powinien pojawić się na dniach, niedługo będzie też dwunasty i epilog. A potem... Hahaha, już się nie mogę doczekać. ^.^ |
zlewam to, że zakończenie można przewidzieć (99% na forum jest przewidywalne), ale mnie się cholernie podoba - co prawda strasznie długaśne i rozwlekłe były początki, ale do tego takie tragiczne i smutne, ostatni rozdział, kiedy Bella mówi rodzicom, że umrze... kurcze, to było coś mocnego. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 10:25, 27 Lut 2009 |
|
Cholera jasna, dlaczego ja tego wcześniej nie przeczytałam???
To opowiadanie jest cudowne, genialne, smutne, wzruszające i w ogóle zachwycam się nim. Nie czytałam oryginału, ale Twoje tłumaczenie świetnie się czyta, żadne błędy nie zgrzytają. Weny życzę.
pzdr, n. |
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pią 11:20, 27 Lut 2009 |
|
wampirek napisał: |
Robaczek napisał: |
Rozdział jedenasty powinien pojawić się na dniach, niedługo będzie też dwunasty i epilog. A potem... Hahaha, już się nie mogę doczekać. ^.^ |
zlewam to, że zakończenie można przewidzieć (99% na forum jest przewidywalne), ale mnie się cholernie podoba - co prawda strasznie długaśne i rozwlekłe były początki, ale do tego takie tragiczne i smutne, ostatni rozdział, kiedy Bella mówi rodzicom, że umrze... kurcze, to było coś mocnego. |
No ja cały czas mam nadzieje że coś jednak inaczej się skończy , byłoby ciekawie i smutniej, sama nie wiem jak na to reagować, mam podobny pomysł.
Czekam zatem na tłumaczenie pewnie wszystko się wyjaśni. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:24, 27 Lut 2009 |
|
Witam. :) W tym rozdziale wracamy do osławionego już motywu miłości międzygatunkowej... Ale o tym poniżej. xd
Nie chcę skłamać, ale myślę, że ostatni rozdział z epilogiem powinien pojawić się w weekend lub na początku tygodnia. Tymczasem - miłej lektury. Cóż, mi się podobało... ^_^
Autorka oryginału: Enovie
Beta: iskra. Tak, tak, najlepsza beta świata. Dziękuję!
***
Rozdział jedenasty
O wizycie moich przyjaciół nie można wiele powiedzieć – po prostu nic im nie zdradziłam. Nie czułam wobec nich tak silnej odpowiedzialności, jak w stosunku do rodziców. Łzy na moich policzkach, brodzie i szyi zdążyły do tego czasu już wyschnąć, chociaż nadal czaiły się w kącikach oczu, gdzie prawdopodobnie miały pozostać.
Tata zawiózł mamę do domu. Musiała trochę się przespać, a i on potrzebował w tej chwili spokoju. Zrozumieli, że trwanie przy moim boku i przyglądanie się, jak powoli umieram, nie ma żadnego sensu.
Zapewniłam Mike’a, Jessikę i Angelę, że mój stan polepszy się w okamgnieniu i niebawem będę mogła wyjść ze szpitala. Jess jak zwykle dużo gadała, a gdy tylko Mike’owi udało się dojść do słowa, opowiadał mi o każdym, nawet najzwyklejszym, zdarzeniu ostatnich dni. Tylko Angela była bardzo cicha… Cichsza, niż ją zapamiętałam. Przy niej miałam wrażenie, że wie o wszystkim, że jakimś cudem to odkryła. To przez sposób, w jaki z troską mi się przyglądała i w jaki ciskała niespokojne spojrzenia przez pokój. Przez sposób, w jaki milczała.
Ze wszystkich moich znajomych zawsze lubiłam ją najbardziej. Byłyśmy do siebie podobne, a jednocześnie całkiem inne. Angeli wystarczyło jedno spojrzenie, by mnie zrozumieć. Co za wspaniały talent! Poza tym była znacznie inteligentniejsza, niż mogło się z pozoru wydawać; to jasne, że miała w głowie o wiele więcej, niż ludzie, którzy ją otaczali. Edward także ją lubił. Zdradził mi kiedyś, że jej myśli są dużo dojrzalsze, bardziej warte zachodu, niż normalnie u dziewcząt w jej wieku. Poprosiłam go, żeby w przyszłości tak się na nich nie skupiał. W przypadku Jessiki wyglądało to trochę inaczej, bo i tak większość tego, co mówiła, pokrywało się z jej myślami. Nie mogłam też odwrócić jego uwagi od tego, o czym myśli Mike. Jednak rzeczy w głowie Angeli były jak strony pamiętnika – powinny być czytane tylko przez tego, kogo ona sama do tego zaprosi.
Niestety, mój nowy strój nie pozostał niezauważony – szczególnie przez Mike’a. Pożegnali się z obietnicą, że niedługo znowu mnie odwiedzą. Angela siedziała przy mnie jeszcze przez jakąś minutę, ujęła moją dłoń i z uśmiechem na ustach powiedziała coś, czego nigdy nie zapomnę: - Uważaj na siebie, Bello!
Edward otworzył drzwi i w końcu znowu mogliśmy być razem. Stale potrzebowałam teraz jego obecności. Gdy go przy mnie brakowało, czułam się niepewnie, niezdolna, by zrobić to, co zrobić musiałam. Jego bliskość niesamowicie mnie uspokajała.
Miał na sobie świeżą, granatową koszulę, wspaniale kontrastującą z odcieniem jego skóry. Bez słowa usiadł przy mnie i przytulił. Przycisnęłam nos do zgięcia jego łokcia i wdychałam upajający, cudowny zapach. Miałam nadzieję, że przynajmniej na chwilę przyćmi całą moją rozpacz, zmartwienie, strach i poczucie winy. Ta słodka woń! Musiałam się mimowolnie uśmiechnąć, ale moje zadowolenie było przelotne i nadal nie mogłam przestać się trząść. Cisza sprawiała, że bardzo wyraźnie słyszałam w głowie te wszystkie zaniepokojone głosy. Potrzebowałam od nich jakiejś ucieczki, w przeciwnym razie byłyby nie do wytrzymania.
- Wiesz, co ostatnio zauważyłam, Edwardzie? - wyrzuciłam z siebie, patrząc w jego bladą twarz. Nie wiedziałam, czy powinnam się uśmiechnąć, czy nie.
W końcu zdecydowałam się nie zmieniać wyrazu twarzy.
- Zauważasz wiele rzeczy, również tych, których nie powinnaś. Jesteś po prostu zbyt spostrzegawcza. – Jego głos był cichy i uwodzicielski, jakby chciał w ten sposób odwrócić moją uwagę od zamartwiania się. Prawie mu się udało.
- Zauważyłam, że już od dawna nie pytałeś mnie, o czym myślę.
Zmarszczył swoje idealne brwi. Jego oczy nie były już czarne, miały jednak ciemniejszą barwę, niż bym sobie tego życzyła. Nie dało się też nie dostrzec głębokich, fioletowych cieni. Gdyby był śmiertelnikiem, można by pomyśleć, że od tygodni nie spał. Cóż, w rzeczywistości od jego ostatniej drzemki upłynęło więcej, niż kilka tygodni.
Spoglądał gdzieś w dal, gdy odpowiadał.
- Sądzę, że w ciągu ostatnich dni miałem całkiem dobry wgląd w twoje myśli.
- Ach… - Nie potrafiłam zdobyć się na lepszą odpowiedź.
- Cóż… Mimo wszystkich twoich wyjątkowych i niezwykłych cech jesteś przecież człowiekiem. A ludzie boją się śmierci. To zupełnie zrozumiałe. Nie wydaje mi się, żebyś stanowiła w tej kwestii wyjątek.
Miał rację – bałam się śmierci. Ale ten strach przyćmiewał jeszcze inny.
- Prawdopodobnie wśród moich myśli znajdą się takie, które nie są przeznaczone dla niczyich uszu – westchnęłam. Przycisnęłam policzek do jego twardej piersi, nasłuchując oddechu.
- Właściwie mam dla ciebie prezent.
- Prezent? Czym na to zasłużyłam?
- Naprawdę o to pytasz? – Wydawał się szczerze zdziwiony.
Nie miałam wrażenia, że swoim zachowaniem w ostatnich dniach zasłużyłam na jakiś prezent. Zrobiłam to, co do mnie należało, a fakt, że się przy tym całkiem nie załamałam, był wyłącznie zasługą Edwarda. To on zasłużył na prezent!
- Nie lubię prezentów, wiesz o tym… - wymamrotałam cicho.
Nadal trzymając mnie w ramionach wstał ostrożnie i ustawił moje stopy na ziemi. Nie miałam na sobie żadnych skarpetek ani butów, dlatego wyraźnie czułam nieprzyjemny chłód winylowej podłogi. Jedwabny szlafrok, którym byłam owinięta, sięgał dokładnie do moich kolan, jednak zimno docierało aż do ud, gdzie kończyła się moja koszula nocna. Bałam się tego zimna, ponieważ przypominało mi tamten koszmarny ból, jaki odczuwałam. Jednak wysoka temperatura również mnie przerażała. Symbolizowała dla mnie jad, który już niedługo miał płynąć w moich żyłach niczym ogień. Jedyną pewną rzeczą był bezpieczny chłód skóry Edwarda.
- Wiem, ale od każdej reguły jest przynajmniej jeden wyjątek… A przynajmniej taką mam nadzieję.
Stanął przede mną z nerwowym uśmiechem na twarzy, jakiego jeszcze nigdy u niego nie widziałam, po czym z gracją przyklęknął. Gdy tylko przejrzałam jego plan, momentalnie przestałam oddychać.
- Bello. – Ujął moje dłonie w swoje. – Może nie podzielasz mojego zdania, ale wierzę, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Cóż… - uśmiechnął się szeroko. – Trzeba oczywiście pominąć to, że miłość między lwem a uroczym jagnięciem jest sprzeczna z naturą. A jednak jesteś wszystkim, czego brakowało mi przez całą moją długą egzystencję. Nawet fakt, że nie mam żadnego dostępu do twoich myśli… Czy osoba, której myśli muszę sam powoli odkrywać, nie jest stworzona dla mnie?
Edward wpatrywał się we mnie pytająco, ale nie potrafiłam odpowiedzieć. Nawet gdy byłam już w stanie to zrobić, żadna odpowiedź nie wydawała mi się właściwa. Wiedziałam tylko, że całkowicie zgadzam się z jego teorią. Przypomniało mi się coś, co niedawno powiedział Carlisle. O tym, jak Edward zwierzył mu się, że się we mnie zakochał. Jak długo był już pewny swoich uczuć do mnie, podczas gdy ja tego nie zauważałam? Miłość od pierwszego wejrzenia z pewnością nie wchodziła w jego przypadku w grę, spojrzenie, które rzucił mi na naszej pierwszej wspólnej lekcji biologii mówiło wystarczająco wiele. Ale czy ja pokochałam go od pierwszego wejrzenia?
Jeszcze raz uśmiechnął się do mnie nerwowo.
- Kocham cię i naprawdę chciałbym poprosić cię o rękę w jakimś romantyczniejszym miejscu, ale teraz nie da się inaczej.
Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął z niej aksamitne pudełeczko. Wiedziałam, co w nim będzie. Już wcześniej wiedziałam, że się pobierzemy. Znałam podobne sceny z niejednego filmu. Mimo to, ze zdenerwowania moje serce przestało bić, a w oczach stanęły łzy.
Nawet teraz nie mogę wyobrazić sobie lepszego sposobu, w jaki mógłby mi się oświadczyć.
- Moje serce, moja ukochana, moja Bello… - z cichym kliknięciem otworzył pudełeczko tymi swoimi długimi palcami pianisty - …czy zostaniesz moją żoną?
Nie musiałam nawet sprawdzać, by wiedzieć, że pierścionek wygląda pięknie. Naprawdę pięknie. Był z platyny. Metal połyskiwał cudownie w zimnym świetle lamp. Ogromny, kwadratowy diament zdawał się błyszczeć tysiącami barw.
Głos uwiązł mi w gardle i nie wyglądało na to, że prędko go odzyskam. Spróbowałam odchrząknąć, ale nie podziałało. Twarz Edwarda była coraz bardziej napięta, podczas gdy ja nadal rozpaczliwie usiłowałam zmusić się do powiedzenia czegokolwiek.
- Teraz powinnaś coś odpowiedzieć… Cokolwiek. – Wiedziałam, co kryło się za tym ostatnim słowem, ale nie potrafiłam tego zrobić. Było to dla mnie coś nowego, widzieć, jaki jest zdezorientowany. Edward, którego znałam, zawsze miał wszystko pod kontrolą.
- Musiałeś kupić taki drogi pierścionek? Na pewno trzymasz w dłoni z dziesięć tysięcy dolarów! – Słowa po prostu wypadły z moich ust, zanim zdołałam je powstrzymać. Przynajmniej udało mi się odzyskać głos.
Do jego niepewności doszło w następnej chwili jeszcze zakłopotanie i odrobina urazy, której widoku na jego twarzy nie mogłam znieść. Mówiąc to nie chciałam zachować się źle, nie chciałam go zranić, po prostu nic innego nie przyszło mi w tym momencie do głowy. Bądź co bądź, Edward Cullen właśnie mi się oświadczył!
Gdy w końcu się odezwałam, mój głos był napięty i piskliwy.
- Nie możesz więcej robić zakupów z Alice! Jak tylko zostanę twoją żoną, to się skończy!
Nagłe, ale łagodne szarpnięcie, odrzuciło mnie do tyłu i Edward przylgnął do mnie całym ciałem. Uśmiechał się szeroko.
- Mogłaś po prostu powiedzieć „tak”, zamiast się nade mną znęcać!
Edward wyjął pierścionek z jedwabnej poduszki i wsunął go na mój lewy palec serdeczny. Wcale mnie nie zdziwiło, że pasował idealnie. Wciąż się uśmiechając złożył pocałunek na moich płonących ustach i rozpalonym czole.
- Mam nadzieję, że wiesz, że właśnie uczyniłaś mnie bardzo szczęśliwym, bo już od dawna chciałem poprosić cię o rękę.
W odpowiedzi przytknęłam wargi do jego chłodnej szyi, dokładnie tam, gdzie u człowieka krew pulsowałaby w rytm uderzeń serca.
- Wielkie dzięki – wymruczał w moje włosy, które nadal były zmierzwione i wyglądały fatalnie. – To mi przypomniało, że muszę ci się przyznać, że w twojej obecności odczuwam nie tylko pragnienie, ale i głód. – I z tym cichym wyznaniem przycisnął swoje twarde ciało jeszcze bliżej mojego. Wzięłam głęboki oddech i dalej błądziłam ustami po jego skórze. Nie leżeliśmy tak długo, gdy się odezwał:
- Ale teraz nie będziemy się w to jeszcze wgłębiać, bo moja… wybacz… nasza rodzina czeka już w napięciu przed drzwiami. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pią 21:11, 27 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mells
Zły wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:42, 27 Lut 2009 |
|
Piękne. Było tak romantycznie ale Bella musiała oczywiście to zepsuć xD No ale jednak chociaż tu się od razu zgodziła więc mam pocieszenie.
Świetny rodział. Też miałam wrażenie, że Angela wie.
Brawa dla autorki i bety
Z niecierpliwością czekam na ostatnią część |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:49, 27 Lut 2009 |
|
zawsze mnie wkurzała w tych sytuacjach, gdy ktoś dawał jej prezent, a zwłaszcza jak robił to Edward, najchętniej wtedy po prostu dałabym jej pięścią w twarzy by się opamiętała, szkoda mi Angeli...ona chyba za wyjątkiem rodziców dziewczyny najbardziej to przeżyje...
Jak zwykle medal za tłumaczenie, zwłaszcza, że to z niemieckiego - najokropniejszego języka na świecie wg. mnie.
piknie to zrobiłaś, a widziałam zapowiedź, że niedługo uraczysz nas ostatnim rozdziałem, więc życzę weny i czekam wręcz niecierpliwie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iskra
Zły wampir
Dołączył: 03 Mar 2008
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 21:55, 27 Lut 2009 |
|
Strrrasznie mi miło, Robaczku ^^'' ...ociera łezkę...
Zakończenie może i jest przewidywalne ale, hej! chociażby zakończenie BD też można było łatwo przewidzieć, więc nie rozumiem, cóż to za argument przeciwko temu opowiadaniu.
A ff samo w sobie jest hm, mocno skontrastowane, słodko-gorzkie. Dla Belli tragedia i spełnienie marzeń w jednym. Zawsze chciała zostać wampirem, tutaj jej się nadarza sposobność i cóż? Teraz nie tylko chce, ba, musi być tym wampirem i stojąc przed faktem dokonanym, okazuje się, że to nie jest dla niej takie proste.
Sama scena zaręczyn jest komiczna i Bella, chociaż mocno kanoniczna, o dziwo, nie irytuje tak bardzo. Co najwyżej wywołuje lekko pobłażliwy uśmiech :D
Samo tłumaczenie jest b. dobre, o czym już nie raz pisałam.
Ciekawa jestem tej kontynuacji i, już teraz mogę obiecać, że będę wierną betą :D |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez iskra dnia Sob 11:45, 28 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|