|
Autor |
Wiadomość |
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Pią 21:55, 27 Lut 2009 |
|
Edward jej się oświadcza, a ona ma pretensje, że pierścionek był drogi?!
Ta sytuacja z romantycznej zrobiła się komiczna... ale i tak kocham ten ff.
Wydaje mi się, że Cullenowie będą rodziną Belli dopiero po ślubie, ale nie czepiam się.
Pięknie! WENA!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Sob 11:55, 28 Lut 2009 |
|
Świetnie! Na serio. To jest chyba jeden z lepszych rozdziałów.
Nie wiem co mam powiedzieć. Ten FF jest inny i żadna hmmm... żadna moja ściąga do komentarzy mi tu nie pasuje.
W każdym razie myślę, że też nie wiedziałabym co powiedzieć gdyby Edward Cullen mi się oświadczył. Całkowicie rozumiem Bellę.
I ostatnie zdanie Edwarda!!! Po prostu cud miód malina! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Sob 13:18, 28 Lut 2009 |
|
No tak, Bella jak zawsze musi zepsuć romantyzm sytuacji
Ale i tak rozdział jest świetny, no i taki wzruszający. Naprawdę lubię to opowiadanie. Szkoda tylko, że już nieuchronnie zbliża się koniec, ale myślę, że świetnie go przetłumaczysz, więc paradoksalnie czekam na niego z niecierpliwością :p
Weny.
pzdr, n. |
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 16:15, 01 Mar 2009 |
|
Przed Wami rozdział dwunasty oraz epilog. Poza tym kilka słów ode mnie.
Dziękuję Wam za wszystkie pozytywne uwagi pod adresem samego opowiadania, jak i tłumaczenia – robiłam to po raz pierwszy i dzięki temu, czego się przy tym nauczyłam, mam nadzieję, że nie ostatni.
Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które ten tekst betowały, chociaż szczególne podziękowania należą się oczywiście iskrze, bo to ona zajęła się większością tekstu i niejednokrotnie poprawiała jakieś niezbyt trafne sformułowania mojego autorstwa. ^.^” ;*
Cieszę się, że to opowiadanie się Wam spodobało, że miałam dla kogo tłumaczyć. :) A teraz nie pozostaje mi już nic innego, jak życzyć miłej lektury. Viel Spaß!
Autorka oryginału: Enovie
Beta: iskra. Dziękuję stokrotnie i tysiąckrotnie nawet. Jak nic należy Ci się medal. ;*
***
Rozdział dwunasty
- Co? – jęknęłam.
Słyszeli nas! Jak mogłoby być inaczej? Słyszeli prawdopodobnie każde słowo, które padło w tym nieszczęsnym szpitalu. Słyszeli werble tłukące w moim sercu, mój urywany oddech. Słyszeli po prostu wszystko! Edward wspomniał kiedyś, że w jego rodzinie nie ma żadnych tajemnic… Bo i nie mogło ich być.
Odsunął się ode mnie lekko i z gracją, nie mogąc się uprzednio powstrzymać przed złożeniem na moich zaciśniętych wargach jeszcze jednego słodkiego pocałunku. Z szerokim uśmiechem poprawił mnie na poduszce, obrzucił mój przyozdobiony palec serdeczny zadowolonym spojrzeniem, i ze słowami „Możecie wejść!” zawołał Cullenów do środka…
…wszystkich Cullenów.
Mimo że Rosalie jak zwykle wyglądała oszałamiająco pięknie w obcisłej, designerskiej sukience, wydała mi się nieco zakłopotana; jednak gdy tylko napotkała mój zszokowany wzrok, zdobyła się na całkiem uprzejmy uśmiech. Alice tymczasem rzuciła się na mnie, zamykając w nieco zbyt mocnym uścisku.
- Och, Bello! Jestem taka szczęśliwa!
Gdy znowu pozwoliła mi oddychać, Esme objęła mnie swoimi chłodnymi ramionami i wyszeptała, jak bardzo cieszy się z naszego powodu, i że będzie to dla niej zaszczyt, móc wkrótce nazywać mnie córką. Emmett poklepał brata z uznaniem po ramieniu, marudząc, że już najwyższy czas. Carlisle skinął w moją stronę z uśmiechem i w tym momencie zyskałam pewność, że od teraz aż do końca tego świata będzie się o mnie troszczył jak kochający ojciec.
Ktoś już zaczął paplać. Alice. Szczotkowała moje potargane włosy i do mojego ucha docierały takie słowa, jak „kwiaty”, „suknia ślubna”, „tort” czy „miesiąc miodowy”. W każdym razie nie widziałam między nimi większego związku.
I nagle dotarło do mnie, że byli dla mnie za dobrzy. Że nigdy nie będę córką, która w jakikolwiek sposób zasłużyła sobie na obecność tych cudownych istot. Że anioł, którym był Edward, nigdy nie mógł związać się z tak nic nieznaczącą, nieważną dziewczyną, jak ja. To się po prostu nie zgadzało! Rosalie to zauważyła, wiedziała to od początku, ale nikt jej nie wierzył… Aż do teraz.
Ogarnęła mnie nagle cisza i spokój. Komfort. Jasper, który trzymał się trochę na uboczu, opierając o ścianę na drugim końcu pokoju, wyglądał na spiętego. Ściągnął wargi w wąską linię, a w jego oczach nie było ani śladu bursztynowego blasku.
- Nie przyszedłeś tu zbyt chętnie – stwierdziłam cicho. Trudno było tego nie zauważyć, bo zdawało się emanować z całej jego postawy. Nikt inny nie zwrócił uwagi na to, co powiedziałam.
Uśmiechnął się nieznacznie.
- Masz rację. Jest tu stłoczonych zbyt wielu ludzi naraz. Piętro niżej wykrwawia się właśnie jakiś facet.
Jego słowa mnie przeraziły, ale nie poruszyłam się ani na centymetr i zalała mnie fala jeszcze silniejszego spokoju.
- Przepraszam – wymamrotał, wyczuwając moje przerażenie.
- Nie musisz tutaj być, jeśli tego nie chcesz. Powinieneś wyjść i przede wszystkim głęboko odetchnąć.
- Ależ muszę.
- Dlaczego?
- Muszę się przecież dowiedzieć, jak się czujesz i jakoś ci pomóc. Martwię się o ciebie!
Wiedziałam, że mówi całkowicie szczerze. Mimo to, nie opuszczała mnie myśl, że to nie może być prawda, że coś się tutaj nie zgadza.
- Naprawdę?
- Oczywiście! Niedługo będziesz moją małą siostrzyczką i wtedy będzie mi łatwiej spędzać z tobą czas. Musisz mi wybaczyć, że teraz idzie mi jeszcze tak kiepsko.
- Chcesz spędzać ze mną czas?
Inni wokół mnie umilkli, chociaż szczotka nadal sunęła wzdłuż moich włosów.
- Bello. - Uśmiechnął się, nie wydawał się już taki spięty. – Nie rozumiem, jak w ogóle możesz wierzyć, że sobie na nas nie zasłużyłaś. To twoje przekonanie, że coś jest z tobą nie tak, że nie jesteś wystarczająco dobra, jest po prostu nieuzasadnione. Wszyscy bardzo cię kochamy i uważamy za zaszczyt, że chcesz stać się częścią naszej rodziny. Akurat w tej kwestii możesz mi zaufać. – Mrugnął i roześmiałam się.
Śmiech wprawdzie nie wypędził do końca moich mrocznych myśli, ale je zamknął. Głęboko w moim wnętrzu znajduje się klatka, w której skomle i wyje pewność, że nie zasługuję i nigdy nie będę zasługiwać na całe to szczęście, którym mnie obdarzono. Jej opór przeciwko kratom jest jednak niewielki i słaby, i z reguły łatwo go ignorować. Ta pewność nigdy dotąd nie wydostała się z klatki, ale też nigdy całkiem nie zniknęła.
Rosalie przysiadła na moim łóżku i wszystkie pary oczu skierowały się na nią. Chociaż uwielbiała być w centrum uwagi, nie wyglądało na to, żeby w tej chwili jakoś szczególnie ją to cieszyło.
- Naprawdę chcesz być i będziesz jedną z nas? – spytała prosto. Ani w jej głosie, ani w twarzy nie mogłam doszukać się złości lub odrazy, więc odpowiedziałam najpewniejszym głosem, na jaki potrafiłam się zdobyć:
- Niczego nie pragnę bardziej!
Pochyliła się do przodu i pocałowała moją dłoń. Jej wargi były twarde i zimne, i był to pierwszy raz, kiedy mnie dotknęła.
- Witaj w rodzinie… siostro!
***
Epilog
Późniejsze życie
03 IX 2038
Nawet dzisiaj, gdy odwiedzam moich rodziców bez ich wiedzy, wciąż trudno jest mi oddychać – wtedy po prostu staram się tego nie robić.
Wszystko poszło według planu. Po naszym ślubie – który dzięki talentowi organizatorskiemu Alice był naprawdę niezapomniany, nawet, jeśli z powodu mojego stanu musiał odbywać się w małej kaplicy szpitalnej – razem z Edwardem opuściliśmy Forks i wyglądało na to, że nigdy tam nie wrócimy. Jakiś czas spędziliśmy w Denali, na Alasce, gdzie nareszcie mogłam poznać Tanyę i jej rodzinę, o której tak wiele wcześniej słyszałam. Cullenowie dołączyli do nas pół roku później. Każdego tygodnia wysyłałam mamie i tacie list. W końcu nastał czas, gdy przestałam to robić. Chciałam, żeby moje ostateczne zniknięcie odbyło się szybko i bezboleśnie, jak zerwanie plastra za jednym zamachem.
Tata bardzo się zestarzał w przeciągu zaledwie kilku lat. Sprawiał wrażenie załamanego i zmęczonego. Jego praca była teraz całym jego życiem i poświęcał jej każde uczucie, jakie jeszcze w nim pozostało. Czasami stawałam w cieniu domu, który zamieszkiwał znów w pojedynkę, i pragnęłam zapukać do drzwi. Otworzyłby, a ja wzięłabym go w ramiona i obiecała, że wszystko znowu będzie dobrze. Ale nie mogłam tego zrobić. W jego życiu nie grałam już dłużej czynnej roli, ponieważ dla niego byłam martwa. Pozostało mi tylko czuwać nad nim z ukrycia. Mogłam się tylko przyglądać.
Mama też się zmieniła. Stała się dorosła. Żyła na własną rękę i miała wszelkie powody, by być z siebie dumną. Phil nie musiał już być dla niej jednocześnie mężem i ojcem. Byli szczęśliwi. Tylko jeszcze czasem zamykała się na kilka godzin z moim zdjęciem w łazience.
Nie chcę mówić o śmierci, którą musiałam odegrać na użytek mojej rodziny i przyjaciół, bo to najstraszniejsza i najbardziej niegodziwa rzecz, jakiej się kiedykolwiek dopuściłam. Nie wierzę w to, że każdy wampir samym swoim istnieniem zasługuje na piekło, jak sądzi mój mąż, ale za to, co wyrządziłam tamtego dnia najdroższym mi w życiu osobom, stoję na samym początku kolejki do tego, by przez wieczność cierpieć męki.
Po jakimś czasie moi rodzice umarli.
Najpierw tata, opuszczony w swoim małym domu. Prawie zdecydowałam się na to, by się przed nim ujawnić. Jeśli mnie kochał, a kochał na pewno, mógłby zaakceptować mnie taką, jaką byłam – jako wampira. Ostatecznie powstrzymało mnie przed tym jego słabe serce. Już na zawsze.
Mama umarła tylko kilka lat po śmierci Phila. Ich syn, mój przyrodni brat, Maximilian, zadbał przykładnie o wszystkie formalności; miał wtedy dziewiętnaście lat. Jestem z niego bardzo dumna. Dzisiaj jest profesorem literatury i razem ze swoją żoną Rose mają trójkę ślicznych dzieciaczków: moich bratanków Christophera i Christiana (są bliźniakami i bardzo przypominają swojego dziadka) i moją bratanicę Isabellę (została tak nazwana po swojej zmarłej cioci).
„Już niejedno dziecko musiało oglądać, jak śmierć zabiera jego rodziców do grobu” powtarzałam sobie, gdy z daleka przyglądałam się ich pogrzebom.
Nie muszę pewnie wspominać, że miłość i namiętność między Edwardem a mną oraz oddanie mojej nowej rodziny z nawiązką rekompensowało katusze, które pozostawiłam za sobą w moim ludzkim życiu.
Może powinnam opowiedzieć jeszcze coś o moim obecnym życiu.
My, to znaczy członkowie mojej nieśmiertelnej rodziny i ja, w ciągu ostatnich trzydziestu dwóch lat wiele razy się przeprowadzaliśmy. Teraz mieszkamy w przytulnej posiadłości w pobliżu Gór Skalistych. Przez minione dwadzieścia lat wypróbowałam wiele różnych zawodów. Od akuszerki – Edwardowi szczególnie podobał się mój widok z malutkim niemowlęciem na rękach – przez nauczycielkę, do kucharki, która nigdy nie próbuje własnego jedzenia. Edward tym razem z zapałem studiuje muzykę.
Tak samo jako moja siostra Alice, mój brat Jasper i mój cudowny mąż, jestem w pewnym stopniu utalentowana. Jednak podczas gdy oni mogą robić ze swoich darów użytek, gdy tylko przyjdzie im na to ochota, ja nie mam nad swoim szczególnym talentem żadnej kontroli. Taka po prostu jestem.
Oczekiwałam, że w chwili, gdy otworzę oczy po przemianie, nagle zobaczę wszystko we właściwym świetle. Wierzyłam, że ostatnia część układanki wreszcie wskoczy na swoje miejsce, a ja odnajdę moje przeznaczenie. Ale kiedy to się stało, nie byłam pewna, czy moje oczekiwania ucieleśniają prawdę – bez wątpienia już sama ta niepewność nie przemawiała jakoś szczególnie na jej korzyść.
W moich sprawniejszych oczach świat zyskał oczywiście na jasności. Zauważałam rzeczy, kolory i detale, których człowiek nigdy by nie dostrzegł. Jednak nie czułam się wcale lepsza, silniejsza czy mądrzejsza, niż wcześniej. Ostatecznie nadal byłam tym samym niezdarnym, kruchym człowiekiem, tylko w innym opakowaniu.
To nie zmieniło się do dzisiaj.
Moim talentem jest to, że mimo nieśmiertelności i bezgranicznej siły, w dalszym ciągu jestem ludzka. Moja skóra nie straciła nic ze swojego ciepła i delikatności. Moje serce od czasu ponownych narodzin wprawdzie nie zabiło już ani razu, jednak w niewytłumaczalny sposób krew (mojej ofiary) nadal krąży w moim organizmie, i gdy jestem zakłopotana, na moich policzkach wykwitają rumieńce. Krew nie stanowi dla mnie tak wielkiej pokusy, jak dla pozostałych wampirów – jeśli w ogóle można mnie, jako pół istotę, bez wahania do tej rasy zaliczyć. Słony zapach na szczęście nie drażni już mojego żołądka, lecz sprawia, że całe moje ciało napina się z niekontrolowanego pożądania.
Generalnie, każdy młody wampir w swoim pierwszym roku życia kieruje się wyłącznie pragnieniem. Wszystko, co go interesuje, to konsumpcja. Szczególnie my, będąc niejako abstynentami, musimy w tym czasie trzymać się z daleka od tak kuszącej ludzkiej krwi, jeśli nie chcemy stracić nad sobą panowania.
Jednak ja nigdy nie miałam z tym problemu.
Edward mówi, że nadal pachnę dokładnie tak, jak przed moją śmiercią. „Jest tak, jakby ta cudowna krew nigdy nie przestała przepływać przez twoje ciało”, rozmyślał kiedyś na głos, patrząc głęboko w moje brązowe oczy. Zmiany nastroju lub apetytu mają na ich kolor bardzo niewielki wpływ, tak że jest niemal niemożliwym rozpoznanie w nich słabego odcienia czerni lub topazu. Sądzę więc, że zewnętrznie nic się nie zmieniłam.
Czasem bywam tak zmęczona i wyczerpana, że nie potrafię inaczej, jak tylko rzucić się na łóżko i zasnąć. Nie muszę tego robić (mój rekord to siedemset czterdzieści dziewięć nieprzespanych godzin), jednak w przeciwieństwie do pozostałych – mogę.
Śpię, a on mi się przygląda. Wprawdzie nigdy tego nie pamiętam, lecz Edward twierdzi, że śnię. W dalszym ciągu mówię przez sen i stanowi to dla niego nadal jedyną możliwość, by usłyszeć moje myśli, które są dla niego tajemnicą.
Choć tak wiele rzeczy uległo zmianie, równie wiele pozostało takich samych.
Nigdy nie dostarczyłam Edwardowi powodu, by zmienił swoje uczucia do mnie, co znacznie ukoiło moje najgorsze obawy – po prostu większość moich ludzkich cech, za które mnie pokochał, zachowałam pomimo przemiany. Nie ma na to żadnego wytłumaczenia; każdy wampir, którego spotykam, jest równie zdziwiony i zaszokowany. Jednak do tych cech dochodzą jeszcze inne, nadludzkie. Wszystkie te wampirze osobliwości, które przed latami obserwowałam u Cullenów, są teraz częścią również mnie.
Odżywiam się krwią (nawet, jeśli nie zawsze odpowiada ona mojemu zmysłowi smaku). Moja skóra błyszczy w słońcu jak przepiękny kamień szlachetny. W biegu potrafię dotrzymać tempa Edwardowi – oczywiście wtedy, gdy akurat nie potykam się ani nie upadam. Czasem walczę z Emmettem. Jestem niezniszczalna, a moja egzystencja już nigdy nie ma się skończyć.
I chociaż mówiono mi inaczej, nigdy nie odniosłam wrażenia, że takie życie mogłoby mi się kiedykolwiek znudzić. Świat nie wydaje mi się ani stary, ani zużyty. Nie tęsknię za słońcem – tylko czasem brakuje mi smaku lodów malinowych. Jeszcze nie doszłam do punktu, w którym czas zdaje się wydłużać i tracić na swoim znaczeniu. Wcale nie płynie on dla mnie z nieznośną powolnością - może poza momentami, gdy muszę robić zakupy z Alice i Rosalie.
W moim ludzkim życiu wieczność miała dla mnie dość mistyczne znaczenie. Tak naprawdę nie potrafiłam jej sobie wyobrazić. Jedynym, co kojarzyło mi się z „wiecznością”, było - „wieczność z Edwardem”. Wprawdzie jako wampir nadal nie wiem, co właściwie kryje się pod tym pojęciem, ale i tak jest to dla mnie nieco bardziej zrozumiałe. Nadal nierozerwalnie łączy się z życiem u boku Edwarda – wieczność bez niego nie miałaby sensu, ale powoli nabiera ona konkretniejszych, choć w dalszym ciągu dość zamazanych, kształtów.
Carlisle opowiadał mi niedawno, że część nieśmiertelnych wątpi w wieczność i woli odejść. Ale moje wyobrażenie jest jeszcze inne. Nigdy nie miewam uczucia, że chciałabym z tego wszystkiego zrezygnować. Nie wyobrażam sobie, że każdy następny dzień miałby być podobny do poprzedniego. Może to po prostu naiwność młodego wampira, i w ciągu kolejnych pięćdziesięciu, sześćdziesięciu lat moje myśli całkiem się zmienią. Nie wiem… Teoretycznie jest to możliwe.
Volturi interesują się mną, chcą, bym się do nich przyłączyła. Szczególnie entuzjastycznie nastawiony do tego pomysłu wydaje się Aro; jest w tym nawet dość zabawny. Najchętniej przejąłby kontrolę nad całym klanem Cullenów – oczywiście taką, która zostałaby przez nas przyjęta dobrowolnie i z radością. Gdybym rok w rok musiała spędzać w Volterze, prawdopodobnie z nudów kompletnie straciłabym głowę.
W następnym roku zapisujemy się do liceum w Nowym Jorku. „Smog jest równie dobry jak mgła. Prawie nigdy nie widać tam słońca”, twierdzi Carlisle.
Będę podawać się za szesnastolatkę. To dziwne uczucie, gdy wiem, że mam już czterdzieści dziewięć lat, a od ponad trzydziestu jestem mężatką. Edward będzie chodził ze mną do jednej klasy. Ludzie dają mu przeważnie od piętnastu – co jest naprawdę najniższą granicą – do około dwudziestu lat. Z kolei Emmett i Jasper w żadnym wypadku nie mogliby uchodzić za młodszych niż osiemnaście lat. Ostatecznie to wiek Carlisle’a decyduje o tym, jak długo będziemy mogli pozostać w Nowym Jorku. Gdy po kilku latach nie będzie już mógł podawać się za trzydziestolatka, będziemy musieli odejść.
- Jeśli nadal nie wiesz, czym jest nuda – śmieje się Edward – to wciśnij się znowu w szkolną ławkę!
- Jestem przekonana, że piekło to niekończąca się lekcja historii – marudzi Rosalie.
Ale nie mogą mnie tym przestraszyć. Ramię w ramię, znowu będę uczęszczać na te same lekcje z moim mężem, moim przyjacielem, moją podporą – moim życiem, i nawet, jeśli zwyczajna godzina historii wydłuży się w nieskończoność, i tak zawsze będę za to wdzięczna.
Już nie mogę się doczekać wieczności!
Koniec
***
Ha, wcale jeszcze z Wami nie skończyłam. Muszę dorzucić kilka słów wyjaśnienia.
Fakt, że Bella po przemianie stała się taką pół istotą wynika z, jak doczytałam, pewnej niechęci autorki do wyobrażania jej sobie jako wampira. Myślę, że w ten sposób chciała pewnie sprawić, by i wilk był syty, i owca cała. Jak zauważyłyście, zabrakło opisu ślubu i przemiany - tego pierwszego dlatego, że - cytuję - E. obawiała się, że wypadłoby to w jej wykonaniu kiczowato, natomiast drugiego chciała nam (i sobie) oszczędzić. Odnosząc się do samej treści epilogu - zdaniem autorki nuda to jeden z największych problemów nieśmiertelności. To chyba powinno wystarczyć za całe wyjaśnienie. ^.^'
Wprawdzie "Unterwelt" kończy się w tym miejscu, ale... Jeśli czujecie niedosyt, macie ochotę na więcej... to mam dla Was niespodziankę. Ten tekst ma swoją kontynuację - "Über das Verlieren der Unschuld". Osobiście pokochałam teksty Enovie za jej styl, za to naładowanie emocjami, za opisy uczuć - nie brak ich również w drugiej części tekstu, ale za to pojawia się tam coś, czego w Otchłani zabrakło, a jest to - uwaga, uwaga - akcja. ;> I przynajmniej mi wydaje się to naprawdę ciekawe, ale, ćśśś, nie mam zamiaru nic zdradzać. Jeśli byłybyście zainteresowane - bardzo się cieszę, jeśli nie - też dobrze. Czekam na Wasze opinie na ten temat i pozdrawiam. ;*
Robaczek
|
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Śro 10:42, 01 Lip 2009, w całości zmieniany 6 razy
|
|
|
|
Ann!
Wilkołak
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 16:35, 01 Mar 2009 |
|
Ale piękne zakończenie. Bardzo podobał mi się epilog. I szczerze mówiąc, chciało mi się uronić łezkę, kiedy czytałam o Charliem i Renee. Ale tego nie zrobiłam.
Chciałam ci napisać, że całe twoje tłumaczenie bardzo mi przypadło do gustu. Było takie, że nie potrafiętego opisać. Dziękuję ci za to, że pojęłaś siętego tłumaczenia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 16:54, 01 Mar 2009 |
|
moja odpowiedź zapewne cię nie zaskoczy, ja z przyjemnością przeczytam kolejne opowiadanie.
Co do tego, jak wiesz, od początku, bardzo przypadło mi do gusty, lubię ff, gdzie opisywane są uczucia, niż sama akcja.
A ten wyjątkowo mi przypadł do gustu, bo był takie smutny, pełen tragizmu. Tutaj nie liczyła się akcja, żadne tam miziu miziu, tutaj odnalazłam bardziej skomplikowane emocje, pełne łez zdania, trudne decyzje, tęsknotę za życiem...ludzkim życiem, jak i za życiem z Edwardem jako wampir.
Co do zakończenia.
Napiszę krótko.
PEŁNE.
Idealne zakończenie, opowiadające co było, co jest i co będzie.
Świetne tłumaczenie.
Z przyjemnością chwalę ostatni post. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Nie 17:16, 01 Mar 2009 |
|
To jest idealne! Tak pięknie ubrane w słowa! Czytam i marzę! Czytam i płaczę (prawie)! Czytam i wzdycham!
Ten tekst jest naprawdę bardzo ładny, a te uczucia są super opisane!
Oczywiście, że chcę kontynuację! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Nie 17:58, 01 Mar 2009 |
|
Boże... To jest takie, no nie wiem. Smutne i szczęśliwe zakończenie jednocześnie.
Mam łzy w oczach. Ale niezdarność mogłaby opuścić Bellę. Dziękuję za to tłumaczenie.
Mam nadzieję, że podejmiesz się tłumaczenia kontynuacji!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
moonynight
Wilkołak
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia
|
Wysłany:
Nie 18:58, 01 Mar 2009 |
|
Ja mam szczerą nadzieję, że przetłumaczysz kontynuację. Przysięgam na życie mojego psa, że na pewno przeczytam!
Dziękuję Ci i dziękuję autorce za to opowiadanie. Jest genialne. Nie tylko ten pomysł, wykonanie również. Po prostu nie mam słów. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pon 0:39, 02 Mar 2009 |
|
Mogłabym napisać że się spodziewałam takiego zakończenia, jednak to nie prawda, zakończenie totalnie mnie zaskoczyło i było naprawdę niesamowicie opisanie.
Mam nadzieje że zajmiesz się tłumaczeniem kolejnego ff, bo robisz to naprawdę fajnie miło jest czytać.
Niby wszystko skończyło się dobrze, Bella nie stała się wampirem co na swój sposób jest dobre, ja też jakoś jej nie widzę w roli wampira, zawsze podobała mi się bardziej jako człowiek w opowiadaniach, chociaż do wampirów nic nie mam:P
Teraz pozostaje mi czekać na Twoją decyzje i podziękować za wspaniałe tłumaczenie Tobie Robaczku, jesteś wielka:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 18:20, 02 Mar 2009 |
|
Piękny epilog Choć szczerze mówiąc Bella jako półwampir średnio mi podchodzi, ale rozumiem, że autorka nie chciała robic z niej wampira. Smutno mi się zrobiło jak czytałam te opisy życia rodziców Bells po jej śmierci.. Ale gdyby nie zmieniła się w wampira i tak by umarła, także sadzę że dobrze zrobiła.. ogólnie to przepiękny epilog. ;]
W prawdzie w całym opowiadaniu nie było wielkich zaskoczeń, ale mimo tego jest fantastyczne.. Mam nadzieję, że jak będziesz miała trochę czasu zajmiesz się tłumaczeniem innego opowiadania Enovie, bo zachwycił mnie jej styl a Ty tłumaczysz pięknie ;] Hm, a mój niemiecki kończy się na gutentag xdd
Dziękuję za to świetne tłumaczenie naprawdę jest wspaniałe :)
pzdr, n. |
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:56, 03 Mar 2009 |
|
Widzę, że kilka osób byłoby zainteresowanych.
Jeśli tylko znajdę w ten weekend czas, niedługo powinien pojawić się pierwszy rozdział nowego tłumaczenia. Jak nie, trochę później. Ale, w każdym razie, przypuszczam, że kiedyś będzie.
Pozdrawiam.
edit 13.03
Jeśli ktoś jest zainteresowany - pierwszy rozdział drugiego tekstu powinien pojawić się w okolicach 20.03, wątpię, żeby wcześniej. Ostatnio, niestety, nie mogę narzekać na brak wolnego czasu czy przesadny entuzjazm do tekstów z tego fandomu albo samego tłumaczenia w ogóle. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pią 23:04, 13 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
xcullenowax
Wilkołak
Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.
|
Wysłany:
Pon 18:28, 09 Mar 2009 |
|
Ja też byłabym zainteresowana twoim tłumaczeniem tej kontunuacji.
A co do tego opowiadania to jest nadzwyczajne. Wspaniale mi się to czytało i co najważniejsze to chyba pierwsze FF, na którym chciało mi się płakać. Dotychczas prawie nikt nie napisał ani nie przetłumaczył czegoś co wywołałoby u mnie podobną reakcję. [Oczywiście płakałam już, ale ze śmiechu ].
Prawdę powidziawszy to w niektórych względach zazdroszczę Belli. Dobra nie w niektórych, ale w prawie każdym, ale nie wiem jak postąpiłabym na jej miejscu. Bałabym się skrzywdzić tak wszystkich..
Dziękuję za tłumaczenie i liczę na "Über das Verlieren der Unschuld", bo ja talentu do języka niemieckiego nie posiadam.
p,
xcullenowax |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beatriz
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 30 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Gwiazd.
|
Wysłany:
Śro 15:57, 11 Mar 2009 |
|
świetne... poruszające. Ja też z niecierpliwością czekam na kontynuacje.
weny/a. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 23:27, 29 Mar 2009 |
|
Pierwszy rozdział kontynuacji jest opublikowany.
klik |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Wto 9:36, 31 Mar 2009 |
|
Na wstępie muszę trochę poubolewać nad swoją głupotą… Dlaczego ja tu wcześniej nie weszłam?! A ten tytuł migał mi przed oczami już tyleeee czasu! Badwardzie najdroższy, czemuś mnie opuścił. Na przyszłosć jakieś znaki poproszę. Mogą być dymne.
Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie tego. Umierająca Bella? No ok. Tylko, że cały czas mi się na myśl nasuwało – „na, co oni czekają?!”. Momentami miałam ochotę rzucać laptopem o ziemię. Swoją drogą… Jak na mnie, to zdrowy objaw.
Mówiłam Ci, ze pierwszy rozdział wbił mnie w ziemię. Może z tym tlanslatorem to przesadziłaś, ale rzeczywiście – im dalej tym lepiej, a to jedynie utwierdza w przekonaniu, że praktyka czyni mistrza. Mam nadzieję, że jak poczłapię do kontynuacji będę mile zaskoczona Twoim postępem. Z reguły nie komentuję tłumaczeń, robię to naprawdę rzadko, ale jako, że to Twoje to darować sobie nie mogłam ^^. Sprawa jest prosta – nie potrafię. Głupio mi mówić o fabule, kiedy wiem, że to nie dojdzie do autorki. Jak już wiesz, mogę z Tobą porozmawiać ewentulnie po polsku, więc nie powiem Ci czy sobie poradziłaś, ale skoro Ty zachwycasz się stylem autorki, to coś musi w tym być. Na pewno trudno jest oddać klimat opowiadania, gdyż wiadomo – w każdym języku poszczególne zwroty brzmią inaczej, dlatego zawsze podziwiałam osoby, które brały się za tłumaczenia. Co innego robić to dla siebie, a co innego dla szerszego grona. No, ale skoro już weszłam to mogłabym skończyć biadolić i przejść do tego, co naprawdę mnie uderzyło.
Jak już Ci mówiłam, nie pojmuję tego, w jaki sposób można przegryźć sobie wargę do tego stopnia, żeby opatrunek był potrzebny. Badward raczy wiedzieć, bo ja wymiękam. Wkradło się w tekst wiele niezgodności, których mój mały rozumem pojąć nie potrafi. Wiem, że sama się niejednokrotnie głowisz „co poeta miał na myśli”, tudzież skąd wytrzasnął to czy tamto i tym bardziej podziwiam Twoją cierpliwość. Nie rozumiem też, dlaczego pisała listy do rodziców i stopniowo przestawała. Tak jakby przyzwyczajała ich do myśli o jej odejściu, a nie śmierci. No i jakoś nie zainteresowali się szczególnie, co się z nią stało. To, że znikła niczym kamfora, zresztą wraz ze swoim mężem i jego rodziną powinno wywołać, jako takie, rozkminy, ale widzę, że tego brak.
Nadal polemizowałabym z tymi kwiatami w szpitalu. W Polsce nie wolno, w Stanach też nie. Wątpię, żeby w Niemczech zasady były inne. W końcu chodzi tu o zasady BHP, a nie widzimisię lekarzy, personelu, tudzież pacjenta.
Alice traktująca Bellę, jak laleczkę i to w szpitalu też nieszczególnie przypadła mi do gustu. Jakoś nie jestem sobie w stanie wyobrazić chorej dziewczyny, ledwo trzymającej się na nogach i przy okazji ledwo widzącej na oczy (bo przecież ciągle ją głowa bolała i mgła jej zachodziła na patrzałki) w jedwabniach czy innych satynach. Mało tego półnaga w zimnym szpitalu u boku lodowatego Edwarda. Jako człowiek zimnokrwisty składam prostest w imię zamieniania bohatera w kostkę lodu.
No dobra… Bo zaraz wyjdzie, że mi się nie podoba, a to nieprawda. Zasadniczo opowiadanie mnie zaczarowało, w pewnym sensie. Najbardziej przypadła mi do gustu Bella oświadczająca się Edwardowi. W jednej chwili wybaczyłam jej użalanie się nad pseudo potworkiem i inne akty pokutne (momentami miałam wrażenie, że zacznie się umartwiać byle tylko przynieść ulgę E. – a do cholery – przecieć to ona była chora!). Naprawdę wzięła kobita sprawy w swoje ręce i nagle przestała chrzanić bez sensu. Nawet jej się myśleć zdarzyło, chwała Badwardowi za to. Żałuję tylko, że się rozryczała, jak się jej wyjechał z tym pierścionkiem, ale powiedzmy, że jako kobieta i to wbrew pozorom całkiem wrażliwa, uznam to za całkiem normalne, a nawet konieczne (konieczne? nie wierzę, że chociaż to pomyślałam!).
Teraz muszę wspomnieć o Epilogu, żeby dobrze zakończyć.
Podzielam Twoje zdanie. Masakra, jakich mało. Naprawdę nie jestem w stanie pojać, co tą dziewczyno pokierowało. I nie chodzi mi o zrobienie z Belli półwampira, bo to jestem jeszcze w stanie jakoś przetrawić. Nawet to całe gadanie, o tym, jak to Edward ją zaakceptował. Ale, dlaczego wszystko w takim skrócie? Mogła zrobić takie migawki, ale… Najpierw przez dwanaście rozdziałów pokazuje nam, jak to Edward ryczał nad Bellą, a potem w jednym chce pokazać lata jej wampirzego życia i w dodatku zawrzeć w nich pogodzenie się z losem (i tu głównie mam na myśli śmierć jej najbliższych, która została potraktowana – delikatnie mówiąc – pobieżnie).
W zasadzie chciała napisać dużo więcej, ale kończy mi się okienko i zaraz muszę wracać do szkolnych realiów, a szkoda, bo myślałam, ze zdąrzę jeszcze przeczytać pierwszy rozdział kontynuacji. No, ale trudno. Życie… Jak mi się jeszcze coś przypomni to dopiszę.
Żeby nie było – przebosko i chcę więcej. Mimo tych wszystkich niezgodności to opowiadanie ma to COŚ. A wiadomo, coś najważniejsze.
Rudzielec. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lana6
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:17, 26 Kwi 2009 |
|
super ff
tłumaczenie - rewelacja
szkoda tylko że autorka napisała to ff takie krótkie
juz zabieram sie za czytanie drugiej części :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pon 13:38, 04 Maj 2009 |
|
Przeczytałam Otchłań - od początku do końca, gdzieś w przerwie od pisania i jakoś tak nie mogłam się oderwać. Zważywszy, że przez sen przegryzłam sobie dolną wargę tak, że wyglądam jakbym się z kimś biła, to czytało mi się ten tekst naprawdę nieźle. Mogę się czepiać tak jak Rudaa, ilości krwi płynącej z tak małej rany i mogę się czepiać przebierania umierającej dziewczyny w super seksowne ciuszki. I Edwarda trochę też mogłabym się poczepiać, bo jakiś taki dziwny jest i nie do końca go wyczuwam, ale generalnie tekst mi się spodobał. Nie powalił mnie na kolana, ale spodobał mi się i po kontynuację sięgnę na pewno. Szczególnie dwa ostatnie rozdziały i epilog mi pasowały. I Bella jako położna czy tam akuszerka, jak kto woli i to przemijanie... Bo dla wampira ludzkie życie, to przecież ledwie mgnienie. Nuda całkowicie zrozumiała i ta nostalgia wyczuwalna tuż pod zdaniami, przyczajona. Niemieckiego nie znam, więc nie ocenię tłumaczenia pod tym kątem, ale widzę, że wybrałaś tekst z raczej wyższej półki. Przede wszystkim trudny emocjonalnie, choć fabuła raczej prosta, ale tu nie było po co mieszać bardziej - wyszłoby tylko nazbyt teatralnie, a tak jest się nad czym pozastanawiać i czego się pobać. Bo śmierć przeraża - mniej lub bardziej, ale zawsze. A już na pewno ta, która wyciąga ręce po tak młodą osobę. Swoją drogą, autorka świetnie oddała zachowanie rodziców Belli i za to duży plus dla tego ff-a. Cóż dodać? Na pewno czas poświęcony na lekturę tegoż tekstu nie był czasem zmarnowanym i za to dziękuję. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
IlonaM
Dobry wampir
Dołączył: 11 Kwi 2009
Posty: 519 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Jordanów/Forks
|
Wysłany:
Pon 15:59, 04 Maj 2009 |
|
Wspaniały ff - wyjątkowa, oryginalna fabuła, nieprzewidywalność, uczucia ukazane w przepiękny sposób, podobnie jak refleksje i przemyślenia Belli oraz ujmujący epilog. W zasadzie trudno mówić o wartkiej akcji, bo wszystko kręci się wokół śmierci, przemiany i ślubu Belli i bardziej przypomina jej monolog z dodatkami w postaci krótkich dialogów.
Jednak ta forma bardzo mi się spodobała, jedyne, co mi nie pasuje to ta forma egzystencji po przemianie - oczekiwałam 100% wampirzycy jak u Meyer, a mamy "pół-wampirzycę" i to wydaje mi się troszkę sztuczne, dziwne i takie "na siłę" - jak wampir, to wampir i już
I nie można odmówić autorce i jej ff - czaru i wprowadzenie w jakiś wyjątkowy klimat :D Tym bardziej, że oddawanie magii ff, uczuć i emocji bohaterów w tłumaczeniu nie jest łatwe, więc Twoja zasługa w tworzeniu klimatu tego ff oczywiście też jest ogromna :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ObsesiiOn__
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wiesz kto mieszka za Twoją ścianą? ;>
|
Wysłany:
Nie 15:29, 09 Sie 2009 |
|
Niczego sobie.
Chociaż spodziewałam sie większego rozwiniecia akcji . ;P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|