FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Otchłań [T] [Z] Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
talia
Dobry wampir



Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:02, 23 Sty 2009 Powrót do góry

Tej, czy mi się wydaje, ale nie obiecałaś nam 2 rozdziałów od razu?
Tak tylko mówię :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 22:07, 23 Sty 2009 Powrót do góry

Robaczek, rzadko tak szerze wyję, proooooooooooooooszę daj kolejny rozdział, normalnie cały czas się zastanawiam co jej jest :(


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Arabella
Zły wampir



Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z łóżka Pattinsona.

PostWysłany: Pią 23:50, 23 Sty 2009 Powrót do góry

Świetne tłumaczenie świetnego tekstu.
Jestem niecierpliwa. Chce poznać dalsze części.
Tłumacz szybciutko.
Proszę....


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:01, 24 Sty 2009 Powrót do góry

A macie, niewyżyte, tłajlajdzkie bestyje. ;> Tylko nie straszyć mnie więcej niebem!Twisted Evil Bądźcie grzeszne.

Robaś


Autorka oryginału: Enovie
Beta: iskra. Dziękować. ;*

***

Rozdział trzeci

Wstrzymałam oddech, gdy Carlisle skierował na mnie swoje duże, zmęczone oczy o blednącym złotym odcieniu. Ręka Edwarda zacisnęła się na moim nadgarstku tak mocno, że prawie bolało. W tym momencie z zastraszającą szybkością stało się dla mnie jasne, że nie ma już żadnej nadziei. Sposób, w jaki Carlisle przeszywał mnie wzrokiem, sposób, w jaki Edward mnie obejmował – z niepokojącą siłą, w końcu sposób, w jaki Alice, pusto i bez emocji, na mnie patrzyła: to wszystko symbolizowało dla mnie koniec.
Jednak obok krótkiego szoku wywołanego uświadomieniem sobie tego, nie czułam żadnego strachu, paniki, czy rozpaczy, żadnego żalu. Czy kwestia własnego przeżycia nie miała już dla mnie znaczenia? Byłam tylko dumna z siebie, że tak szybko i bez robienia spodziewanego dramatu, właściwie bez żadnych łez, pojęłam swój los.
Po chwili odsunęłam się od Carlisle’a i przyjrzałam mojemu ukochanemu. Próbowałam się uśmiechnąć, jednak szybko z tego zrezygnowałam, gdy zamknął swoje oczy, a piękną twarz ukrył w mojej dłoni (chociaż pewnie już wcześniej mój uśmiech nie był zbyt przekonujący). Pochyliłam się i pocałowałam jego zimne czoło, ale nie poruszył się.
- Umieram – powiedziałam, zapewne ponownie budząc w doktorze wyrzuty.
Przez sekundę Carlisle wpatrywał się we mnie w sposób, którego nie potrafiłam zrozumieć. W tej samej sekundzie Alice wydała z siebie stłumiony dźwięk, a Edward błyskawicznie się podniósł i opuścił pokój. Moje oczy nie były wystarczająco szybkie, by za nim nadążyć.
- Nie, nie umierasz – łagodny, wyważony głos Carlisle’a doszedł moich uszu, podczas gdy nadal uporczywie wpatrywałam się w drzwi.
Krzyk sprawił, że zaczęłam się trząść.
- Bądź tak miły i powiedz jej prawdę!
Alice opadła na moje łóżko. Ręce położyła na prześcieradle i ukryła w nich swoją twarz. W tamtej chwili sprawiała wrażenie jeszcze mniejszej i drobniejszej, niż była w rzeczywistości.
- Bella, ja to widziałam. Chciałabym nigdy nie musieć tego oglądać. Bello… - Po raz pierwszy, odkąd ją znałam, jej dźwięczny głos ją zawiódł. Jednak nawet brzmiąc jak ochrypły pomruk, był najbardziej zachwycającym, najbliższym mi głosem… Może za wyjątkiem jednego.
- Bello, jesteś chora. Gdy byłaś… Gdy byłaś nieprzytomna, zrobiłem ci prześwietlenie głowy. I znalazłem coś, czego nie powinno tam być…
Nie wiedząc dokładnie dlaczego, położyłam wolną dłoń (druga nadal tkwiła w uścisku Carlisle’a) na swoim czole. Moja skóra była gorąca. Choć trudno w to uwierzyć, wyczuwałam moją chorobę.
- Znalazłem… - Carlisle przerwał, Alice załkała, a ja już miałam na końcu języka coś, czym mogłabym rozładować sytuację - …guz w twoim pniu mózgowym. Jest dość spory i nie da się go usunąć. – Mówił wyćwiczonym, kojącym tonem. Prawdopodobnie opanował go do perfekcji, tysiące razy przekazując swoim pacjentom złe nowiny.
- Dokąd poszedł Edward? – wyszeptałam z wysiłkiem.
Alice odpowiedziała mi beznamiętnie: - Czeka przed drzwiami. To dla niego... trudne.
Przytaknęłam i jeszcze raz spojrzałam na drzwi. Pragnęłam, by znowu przysiadł na moim łóżku i położył swoją chłodną dłoń na moim rozpalonym czole. Rozumiałam jednak, że nie jest w stanie.
- Dlaczego nie zauważono go, gdy po… wypadku – mimo, że od tego zdarzenia minął już rok, nadal z przerażeniem przypominałam sobie ostry dźwięk nieudolnego hamowania, gdy van sunął w moją stronę po gładkim lodzie – robiono mi prześwietlenie? Wtedy nic takiego nie było widać. Przecież nie mógłby urosnąć tak szybko.
- Wtedy był jeszcze bardzo mały. Nawet moje oczy nie były w stanie go dostrzec. W minionym roku urósł czternastokrotnie w porównaniu z jego pierwotną wielkością. Tak mi przykro, Bello. Gdybym tylko wcześniej go zauważył. Pomógłbym ci, gdybym cokolwiek wcześniej dostrzegł. Powinienem był wcześniej się zorientować! Bello, ja… - w głosie Carlisle’a przebrzmiewała desperacja, której nie powinno tam być. Mimo ubolewania i żalu przeszkadzającego mu prawidłowo oddychać, Carlisle nadal wyglądał jak niebiańska istota i jako taka nie powinien zadręczać się z mojego powodu.
- Proszę, to przecież nie twoja wina. Nie mogłeś nic zrobić. – Te słowa miały zabrzmieć kojąco, ale mój głos drżał i pod koniec całkiem się załamał. Marne ze mnie wsparcie!
- Powinnam była wcześniej się zorientować. Dlaczego nic takiego nie widziałam? – jęknęła Alice. W moich oczach stanęły łzy, jednak z całych sił starałam się je wstrzymać. Płacz jeszcze bardziej by to wszystko utrudnił. Poza tym sądziliby, że płaczę ze swojego powodu, co absolutnie się nie zgadzało. Bardziej ciążyła mi świadomość, że przez mój obecny stan moja wymarzona - oraz oczywiście ta biologiczna - rodzina znalazła się w tak bolesnej sytuacji. Nie zasłużyli na to, by z powodu tak niegodnego człowieka jak ja, czynić sobie tak wielkie wyrzuty.

Uwolniłam dłoń z delikatnego uścisku Carlisle’a i objęłam ramionami moją roztrzęsioną najlepszą przyjaciółkę. Wiedziałam, że nie płacze, ale wiedziałam również, że brakuje jej do tego zaledwie odrobiny człowieczeństwa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pon 16:50, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
wiórek
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D

PostWysłany: Sob 0:02, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Tłumaczenie świetne, treść jeszcze lepsza...
Zakochalam sie już w tym FF... Twisted Evil
Co chwila czytam coś nowego i przeżywam wszystko całą sobą...
Teraz sie popłakałam..

Ps. Licze, że szybko przetłumaczsz kolejne rozdziały... AVE VENA xDD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez wiórek dnia Sob 0:04, 24 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Arabella
Zły wampir



Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z łóżka Pattinsona.

PostWysłany: Sob 0:11, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Ale zawsze można ją przemienić?
Trochę zbiłaś mnie z tropu.
Dlaczego Cullenowie tak to przeżywają? Przecież ratunkiem jej jest przemiana w wampira. I tak chciała nim zostać.
Aby to wyjaśnić czekam na dalsze części!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
talia
Dobry wampir



Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 962
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:12, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Dobra, ale dla mnie jest to za krótkie.
Proponowałabym wstawienie wszystkiego hurtem już jutro Twisted Evil

A ten guz mnie rozczarował, liczyłam na coś bardziej tajemniczego i w ogóle Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 0:14, 24 Sty 2009 Powrót do góry

O matko, widzę, że dzisiaj nie pójdę szybko spać. ;P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Snopy
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |

PostWysłany: Sob 0:34, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Kurcze, następny dobry FF, za którego dopiero dziś się wzięłam!

Właśnie, nie można jej przemienić?
Byłaby wampirem z guzem, no! xD

Czekam na więcej.
p,
Snopy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anahi
Dobry wampir



Dołączył: 06 Wrz 2008
Posty: 2046
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 150 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wlkp.

PostWysłany: Sob 10:10, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Spokojnie , mnie się wydaję że ją przemienią w swoim czasie.. Wink
A FF cudowny ;*
I gratuluję tłumaczenia , naprawdę dobra robota ;**


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:46, 24 Sty 2009 Powrót do góry

zgadzam się z Talią, dobre ale za krótkie eeee mam nadzieje ze to nie melodramat? bo nie wiem czy będę w stanie dalej to czytać...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dians
Zły wampir



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.

PostWysłany: Sob 10:59, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Rany Boskie.
Płaczę. Zgadzam się jednak z Talią. Guz, szło się domyślić, ale w końcu ty tylko tłumaczysz :P Mam nadzieję, że przemienią Belle i będzie miło i przyjemnie :D
W każdym razie czekam na kolejny. I błagam! Powiedz, że ona nie umrze.
Weny Wink
P,
Dians


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
my_magic
Człowiek



Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 11:26, 24 Sty 2009 Powrót do góry

łaaa. kurczę, naprawdę to za mało! ;]
ale, właśnie. ratunkiem jest przemiana, chyba, że są jakieś komplikacje czy coś ;D
czekam na dalsze części ;]
Weny ;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 12:52, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Mam łzy w oczach. Nie rozumiem dlaczego Cullenowie zachowują się, jakby ona musiała umrzeć, jakby nie było innego wyjścia... Przeciesz zawsze można ją przemienić. Tłumacz dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:43, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Taaak, hmmm…
Dzisiaj dwa rozdziały, bo następny pojawi się najwcześniej w piątek. Wyjeżdża mi się. :> Właściwie zamierzałam zakończyć to tłumaczenie z końcem ferii, a żeby to zrobić musiałabym chyba stanąć na rzęsach, ale zobaczę, co da się zrobić.

Tłumaczenie czwartego rozdziału w sumie sprawiło mi dotychczas największą przyjemność i mam nadzieję, że równie przyjemnie będzie się Wam czytało. Wink Od siebie polecam do tego utwór Oasis – „Wonderwall”.

And all the roads we have to walk are winding
And all the lights that lead us there are blinding
There are many things that I would
Like to say to you
But I don't know how


Jeśli chodzi o rozdział piąty – na wszelki wypadek przypominam, że to nie ja jestem odpowiedzialna za zachowania lub wypowiedzi poszczególnych postaci. ^_^ Ja tu tylko sprzątam. :>
Autorka (ja zresztą też) słuchała przy pisaniu Raya Charlesa – „Hit the road, Jack”.

Miłej lektury. ;*


Autorka oryginału: Enovie
Beta: kapitel 4 - PewnaPani, kapitel 5 - Martte. Obu bardzo dziękuję za poświęcenie mi swojego czasu i wysiłku. Wink ;*

***

Rozdział czwarty

Przedarcie się przez myśli kłębiące w mojej głowie przysporzyło mi nieoczekiwanie wiele trudności. Nie wiedziałam, czy wynikały one z mojej obecnej sytuacji, czy były skutkiem tej rzeczy tkwiącej w moim mózgu. Milczenie, które zapadło – dla mnie trwające minutę, dla pozostałych całą wieczność – przerwałam, w końcu zadając najważniejsze pytanie:
- Czy Charlie wie o tym…? – Z zadowoleniem stwierdziłam, że udało mi się powiedzieć to spokojnie, a moje wargi nie drżały.
Musiałam się opanować. Świat Cullenów nie miał skończyć się wraz z moim odejściem, a mój świat już i tak od dawna nie krążył wokół mojego istnienia. Ale Charlie… Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, co stanie się z tatą.
- Nie. Sądziliśmy, że powinnaś dowiedzieć się pierwsza. Może chcesz mu o tym sama powiedzieć, ale jeśli wolisz, ja mogę to zrobić.
- Myślę, że… Poradzę sobie – powiedziałam opanowanym tonem, kołysząc Alice w ramionach. Carlisle uśmiechnął się do mnie, dając do zrozumienia, że uważa mnie za dzielną. Ja jednak wiedziałam lepiej.
– Alice, powinniśmy teraz pozwolić Belli trochę pospać. Na pewno jest zmęczona.
Faktycznie, byłam zmęczona, ale nie chciałam spać. Zawładnęła mną nagła panika, że mogę już się nie obudzić. Ogarnął mnie spóźniony strach przed śmiercią.
- Nie jestem zmęczona – wybełkotałam trochę zbyt gorączkowo.
Alice położyła głowę na moim ramieniu, pocałowała szybko w szyję i spojrzała na mnie tymi wielkimi, smutnymi oczyma pozbawionymi łez.
– Byłoby lepiej, gdybyś się trochę przespała.

Prawie bym przysnęła, jednak paniczny strach wzbierający w mojej piersi i pod czaszką kazał mi spytać, czy mogę najpierw zobaczyć się z Edwardem.
Naprawdę chciałam, by znowu był przy mnie i dotykał mojej głowy.
Gdy wymawiałam jego imię, drzwi otworzyły się i stanął w nich mój anioł. Nadal wyglądał na nieszczęśliwego (lub zdezorientowanego, to zależy). W ręku trzymał parującą filiżankę. Ze zbolałym uśmiechem na boskiej twarzy w kilku krokach przemierzył pokój, zatrzymał się przy moim łóżku i obejrzał uważnie moje czoło, jakby mógł dostrzec przez nie guz.
Carlisle i Alice spojrzeli po sobie, dyskretnie opuszczając pokój.
- Przyniosłem ci herbatę – powiedział głucho.
- Dzięki – chwyciłam filiżankę w dłoń (znów była podejrzanie gorąca), drugą poklepując prześcieradło obok siebie. Nie zmieniając wyrazu twarzy usiadł przy mnie i położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- Jak się czujesz? – zapytałam uśmiechając się, ale wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony.
- Doskonale! Jak mogłoby być inaczej?
Westchnęłam tylko, ponieważ wiedziałam, że jestem zbyt zmęczona na dyskusję. Dlatego też, po prostu zadowoliłam się możliwością oparcia głowy o jego zimną pierś. Objął mnie ramionami i wtulił twarz w moje włosy. Nie odzywał się, a jego uścisk był wyjątkowo mocny. Uwielbiałam móc być tak blisko niego, jednak wyraźnie cierpiał, a na to nie mogłam pozwolić.
- Więc… Jak uważasz… - zagadnęłam. – To ta część mojego mózgu uniemożliwia ci czytanie moich myśli?
Jego ciało pod moim zesztywniało jak posąg, po czym przestał oddychać.
- Przepraszam! – wyszeptałam szczerze.
Gwałtownie uwolnił się ode mnie i wstał. Jego wzrok był dziki, szczęka napięta, wargi ściągnięte w wąską linię.
- Uważasz, że to śmieszne? Nie mogę sobie wyobrazić, że świadomość, że niedługo umrzesz, cię bawi. Bello, jeszcze przed kilkoma minutami wrzeszczałaś, jakbyś żywcem smażyła się w piekle. – Każde słowo wyrzucał z siebie gniewnie i przy każdym się trząsł.
Wiedziałam, że jest taki wściekły tylko dlatego, że nie potrafi mi pomóc. Po prostu nie mógł nic zrobić, nieważne, jak silny, szybki czy mądry był. Tym razem nie mógł mnie już ochronić, nie mógł mnie zwyczajnie złapać, ponieważ wpadłam w otchłań, do której on nie miał dostępu.
Zaczerpnęłam powietrza, by coś powiedzieć, ale Edward po prostu odwrócił się do mnie plecami i wlepił wzrok w okno. Rozgniewana, zmieniłam się na twarzy i znowu wzięłam głęboki oddech, tym razem naprawdę gotowa na kłótnię, gdy rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi.
Charlie był całkiem blady, lecz spróbował się uśmiechnąć, wchodząc.
- Renée cię pozdrawia, ale nadal się martwi. Powinnaś do niej zadzwonić, gdy stąd wyjdziesz.
Obrzucił Edwarda - który nie ruszył się ani na centymetr - szybkim, niepewnym spojrzeniem i podszedł do mojego łóżka. Do diabła, ja chciałam stąd wyjść!
- Zrobię to. Nie martw się, tato. – Uśmiechnęłam się do niego.
- Jak się czujesz, Bells? – spytał ostrożnie.
- Coraz lepiej. Żadnego bólu. Właściwie mogę już wracać do domu.
Kątem oka widziałam, jak Edward przyciska dłonie do oczu.
- Tak szybko na pewno się nie uda! – Charlie roześmiał się.
Zastanawiałam się, czy to odpowiednia chwila, by powiedzieć mu, co dokładnie jest ze mną nie tak. Wyglądał na tak pełnego nadziei, jakby naprawdę było ze mną lepiej, dlatego powstrzymałam się… A może po prostu nie miałam odwagi?
- Idź do domu. Wyglądasz na okropnie zmęczonego – szepnęłam przygnębiona.
- Nie byłoby lepiej, gdybym tu został? – Wydawał się zdeterminowany. W innych okolicznościach pewnie bym się z nim zgodziła.
- Tato, czuję się dobrze. Zaraz zasnę, więc i tak nie zrobi mi różnicy, czy tu jesteś, czy nie. I niby gdzie chciałbyś tutaj nocować? Idź do domu i połóż się do łóżka!
- Jesteś pewna? – Z każdą chwilą wyglądał na coraz bardziej znużonego.
- Tak, odpocznij! – Pochyliłam się i uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń. – Ale wróć jutro wcześnie!
Zaśmiał się z ulgą. Rzucił mi jeszcze jedno badawcze spojrzenie, odwrócił się jednak i wreszcie poszedł do domu.
- Śpij dobrze, Bells!

Na minutę zapanowało milczenie.

- Boi się o ciebie… Jak my wszyscy.
- Wiem. – Edward nadal nie odwrócił się do mnie.
- To było jak koszmar senny… choć od ponad osiemdziesięciu lat nie miewam żadnych snów… musieć to przeżywać. W jednej chwili wszystko jest w jak najlepszym porządku, śmiejesz się i czerwienisz, ale wtedy… tak nagle… upadasz i zaczynasz przeraźliwie wrzeszczeć. Po prostu nie mogłaś przestać. Myślałem, że straciłbym cię… Że cię stracę. Nigdy nie zapomnę twojego krzyku, nigdy nie zapomnę, jaka byłaś blada, zawsze będę pamiętał, że nie mogłem i nie mogę ci pomóc. Bello! – W końcu na mnie spojrzał. – Przepraszam! To wszystko moja wina!
Błyskawicznie znalazł się przy mnie i leżał, przyciskając swoją głowę do mojej piersi (serce zaczęło mi oczywiście natychmiast szybciej bić) i kładąc ręce na mojej twarzy.
- Nie zasłużyłaś sobie na to.

***

Rozdział piąty

Leżeliśmy razem w tym bezosobowym, szpitalnym pokoju, na niewygodnym, szpitalnym łóżku. Herbata obok mnie już dawno wystygła.
Zaczerpnęłam powietrza i usiłowałam uciszyć moje serce, bijące niespokojnie tuż przy uchu Edwarda. Jednak jego chłodny oddech natrafił na skórę mojego dekoltu (nawet jeśli przy tej atrakcyjnej koszuli, którą założono mi bez mojej wiedzy, nie był specjalnie odsłonięty) i Edward przycisnął mnie mocno do siebie, tak że dokładnie czułam fakturę cienkiego okrycia. Tak bardzo skupiłam się na tym, by nie zacząć hiperwentylować, że myśli, które w tej sytuacji miałby każdy normalny człowiek, w ogóle nie przychodziły mi do głowy. Edward przejechał kciukiem po moim policzku i mimowolnie zamknęłam oczy. W tamtej chwili nie chodziło jednak o to, by cieszyć się jego czułym dotykiem i cudowną bliskością, ale by odwrócić jego uwagę od smutku. Spróbowałam otworzyć oczy i uwolnić się z mgły, która mnie spowiła. Wymagało to całej mojej siły woli.
- Edward. – Niestety, mój głos brzmiał bardzo słabo.
Usiadł, przyciągając mnie do siebie.
- Całe moje istnienie uzależniłem od ciebie, a teraz nie umiem… Nie mogę już dłużej utrzymywać cię przy życiu – wyszeptał w moje włosy. Załaskotało.
Moje słowa zostały stłumione przez jego pierś. – To nie twoje zadanie.
- Więc co jest moim zadaniem?
Uśmiechnęłam się szeroko. – Kochać mnie, przytulać, całować, i tak już zawsze.
Nie uśmiechnął się, jego wargi przy moich włosach nie poruszyły się.
- Proszę… - błagałam. Musiał z tym skończyć. Jego zachowanie bolało mnie bardziej, niż powód mojego pobytu tutaj.
Położył ręce na moich ramionach i ostrożnie, ale zarazem pewnie, popchnął mnie na poduszkę. Wyraz jego twarzy był nieugięty, a oczy wpatrywały się w jakąś nieokreśloną dal, chociaż pozornie patrzył na mnie.
- Powinnaś już spać, Bello. Kiedy się obudzisz, na pewno poczujesz się lepiej i nie będziesz musiała więcej okłamywać swojego ojca.
Westchnęłam i słychać było w tym zmęczenie, które czułam.
- Zostaniesz ze mną?
- Tak, nigdzie nie odejdę – odpowiedział głucho.
Wyczerpana przymknęłam powieki i wszystko stało się czarne. Czułam jednak jego obecność i paniczny strach przed śmiercią we śnie całkiem mnie opuścił. Nie miałabym nic przeciwko śmierci u jego boku… W każdym bądź razie w porównaniu z innymi sposobami odejścia.
Zauważyłam oczywiście, gdy kilka godzin później Edward gdzieś się oddalił. Zawsze to zauważałam. Usłyszałam także, jak otwierają się drzwi i ktoś wchodzi do środka. I już wiedziałam, że Edward nie odszedł… Dzięki Bogu!
- I? – Od razu rozpoznałam cichy, niski głos Carlisle’a.
- Śpi – odpowiedział Edward.
Mówili ściszonymi głosami, ale rozumiałam każde słowo. Zaczęłam miarowo i spokojnie oddychać, pilnując, by nie zacisnąć powiek zbyt mocno i zachowywać się jak osoba pogrążona w głębokim śnie. Jasne, aktorka ze mnie żadna!
- To naprawdę odpowiednia pora, by uczynić ją jedną z nas, Edwardzie. – Carlisle brzmiał bardzo autorytatywnie.
- Nie mogę – wyszeptał Edward zrozpaczonym tonem. – Tak po prostu nie powinno być. Śmierć była jej pisana już na początku. Pierwszego dnia jej pobytu tutaj rzuciłbym się na nią podczas lekcji. Później mógł zmiażdżyć ją samochód. Potem niewiele brakowało, by zginęła z rąk innego wampira. I jakby tego było mało, śmierć miała w zanadrzu jeszcze jeden plan i wsadziła jej do głowy ten przeklęty guz, który z pewnością ją zabije. – Usłyszałam ciche warczenie. – Nie mogę jej po prostu ugryźć, bo wtedy i tak umrze, i to z mojej winy!
- Zachowujesz się dziecinnie! Zawsze uważałem cię za mądrego młodego człowieka, ale teraz mnie zawiodłeś. Słyszysz tylko to, co chcesz usłyszeć. To cecha, która wynika z twojego daru. W tym także masz wprawę. Jesteś ślepy na wszystko, co nie zgadza się z twoim wyobrażeniem. Dlatego wcale nie słyszysz, gdy Bella mówi ci, że chce zostać z tobą na zawsze, że jesteś dla niej wszystkim i że pragnie życia przy twoim boku, tego też nie słyszysz. Słyszysz za to całkiem dobrze, gdy szepcze: „boję się śmierci”, ignorujesz za to koniec jej wyznania. A mówi – „boję się śmierci, boję się, że już więcej nie otworzę moich oczu, bo wtedy nie będę mogła już więcej cię zobaczyć”. Zrób w końcu to, co powinieneś, Edwardzie! Wreszcie masz szansę dowieść jej, ile dla ciebie znaczy. Jeśli jej natychmiast nie przemienisz, ja to zrobię, nieważne, jak bardzo cię to zdenerwuje, ponieważ kocham Isabellę Swan, tak samo jak każdy inny członek mojej rodziny i nie chcę, byśmy stracili ją na zawsze!
- Nie uratuję jej w ten sposób!
- Więc zamierzasz po prostu nic nie zrobić? Jeśli tak, to jestem tobą nie tylko rozczarowany. Myślałem, że ją naprawdę kochasz, ale na to nie wygląda!
- Kocham ją! – Jego głos przeszedł w niewyraźny pomruk, mimo to nadal mogłam usłyszeć każde słowo. – Nie chcę jej stracić, to by mnie zabiło. Ale nie chcę też zmuszać jej do życia, którego w końcu będzie żałować, bo naprawdę bardzo ją kocham!
- Nie będzie tego żałować, co do tego jestem absolutnie pewny! – Nastąpiła krótka pauza, podczas której bez słów zgodziłam się z Carlisle’em. – Wiesz zatem, co masz zrobić?
- Tak. – Edward westchnął głęboko. Słysząc to, zadrżałam… Ale nie ze strachu.
- Wiesz, jak zawsze ją sobie wyobrażam, Carlisle? Jako matkę z małym dzieckiem przy boku. – Krótki, suchy chichot. – Dziecko miałoby jej czekoladowe oczy, bladą cerę i mahoniowe włosy.
- Tak jednak nie będzie.
- Wiem… Zawsze mam poczucie, że to moja wina, że nigdy nie będzie miała prawdziwego życia, z dziećmi i wnukami. Tylko dlatego, że właśnie ja musiałem się w niej zakochać, teraz umiera.
Ani wiadomość o guzie w moim mózgu, ani świadomość zbliżającej się śmierci, ani bóle głowy, które ją zapowiadały, nie mogły doprowadzić mnie do płaczu. Jednak przy tych słowach łzy naszły mi do oczu i zaczęły spływać po twarzy. Starałam się nie wydawać żadnych odgłosów i dalej markować sen.
- Rozumiem twoje wątpliwości, synu. Sam je miałem. Ale wtedy ważniejszy był strach, że mógłbym stracić ciebie albo Esme, albo któreś z twojego rodzeństwa. Może takie postępowanie to tchórzostwo, ale nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób.
- Bo to nie było tchórzostwo, Carlisle!
- W twoim przypadku również nie będzie. Edwardzie, zaufaj mi!
Edward wziął głęboki (oczywiście niepotrzebny) oddech.
- Postaram się.
Wydałam z siebie płaczliwy jęk, którego nie mogłam już w żaden sposób powstrzymać. Nie musiałam nawet budzić się z mojego udawanego snu, by wiedzieć, że się we mnie wpatrują.
Usiadłam bez pośpiechu, opierając się plecami o wezgłowie łóżka i trąc oczy pięściami, jednak nie potrafiłam powstrzymać łez.
- Zostawię was samych – powiedział Carlisle ze zrozumieniem.
Edward czekał i milczał, gdy ja usiłowałam się uspokoić. Mój oddech stabilizował się powoli i w końcu przestałam również płakać.
Gdy na niego spojrzałam, był spokojny i zdecydowany.
- Nie chcesz być wampirem. – Zdawał się bardzo pewny siebie.
- Już raz stwierdziłeś, że nie mam absolutnie żadnego instynktu samozachowawczego… Cóż, teraz już mam… Lepiej późno niż wcale. W każdym razie sama chcę przeżyć, nieważne, w jakiej formie będę dalej egzystować.
- Bello, proszę cię. Naprawdę nie wiesz, o czym mówisz! – Zdenerwowany pocierał skronie długimi, bladymi palcami.
Miałam już dosyć tego leżenia, więc z zapałem zerwałam się na równe nogi i wstałam. Dobrze było znowu wrócić do żywych i nie być więcej przykutym do łóżka jak inwalida. Jednak Edward natychmiast znalazł się przy moim boku, by w razie konieczności uchronić mnie przed bolesnym upadkiem.
- Sama świetnie potrafię chodzić. Dziękuję, Edwardzie! – burknęłam, kuśtykając w stronę okna i otwierając je trochę zbyt gwałtownie. Nawet gdy byłam zdrowa, to zdanie brzmiało w moich ustach jak żart.
Wychyliłam się mocno ku zimnemu, świeżemu powietrzu, ignorując fakt, że Edwardowi zupełnie nie podoba się takie zachowanie.
- Wiesz, jaki jest twój problem? – spytałam, teraz już naprawdę rozwścieczonym tonem.
- Poza oczywistym? – Spokój w jego głosie doprowadzał mnie do szału.
- Twoim problemem jest to, że nienawidzisz sprawiać innym zawodu! Wbiłeś sobie do tego upartego łba, że chcesz utrzymać mnie przy życiu i teraz niesamowicie cię denerwuje, że nie dasz rady. Przez ten upór nie dostrzegasz wielu możliwości! Uważasz, że mnie zawiedziesz, zmieniając w to, czym sam jesteś i dlatego pozwalasz mi marnie zdechnąć! – Przy ostatnich słowach odwróciłam się do niego i rzuciłam mu w zszokowaną twarz całą moją wściekłość, moje rozczarowanie, mój strach i moją rozpacz.
Równie dobrze mogłam od razu skoczyć z okna, albo strzelić sobie cholerną kulkę w jeszcze bardziej cholerny guz mózgu, bo jego zraniony wzrok zabił mnie na miejscu.
Po straszliwej sekundzie spojrzał na mnie, jakby nie mógł już znieść mojego widoku, i szukał odpowiednich słów. W tamtej chwili znowu naszła mnie potrzeba, by rzucić się skądś w dół.
- Nie możesz naprawdę w to wierzyć… - wyszeptał, zmieszany i rozczarowany.
- Nie… Przepraszam – wymamrotałam, marząc o tym, by cofnąć swoje słowa. Takie rzeczy przychodziły mi do głowy tylko wtedy, gdy byłam naprawdę rozgniewana.
Zrobiłam bardzo niepewny krok do przodu, bojąc się, że nie będzie już chciał mnie obok siebie. Nie odsunął się jednak, więc stanęłam dokładnie naprzeciwko niego i zajrzałam w oczy, które teraz były w kolorze onyksu.
- Opowiem ci, co naprawdę myślę. – Mój głos drżał i żałowałam, że w ogóle to powiedziałam. To go zasmuci lub rozwścieczy… Albo to i to naraz. Ale bałam się jeszcze innej reakcji – a właściwie jej braku. Bądź, co gorsza, przytaknięcia.
- Co myślisz? – Jego oddech owionął moją twarz. Był słodki i kuszący. Wszystko w Edwardzie było po prostu idealne i jak to się czasem (w tych rzadkich chwilach, kiedy z jego powodu nie mdlałam ze szczęścia) zdarzało, jego doskonałość jakoś mnie zasmuciła.
- Myślę, że nie chcesz mnie przemienić, ponieważ obawiasz się, że nie będziesz umiał już kochać tej zimnej i bladej istoty, której serce nie bije. Ja też się tego obawiam! Więc jeśli tak jest, wolałabym już wkrótce umrzeć, niż żyć z tą świadomością wieczność.
Zniknął! Ogarnął mnie największy strach, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam, o wiele większy od strachu przed śmiercią. Zaczęłam już odpływać w jego dalekich, czarnych oczach, podczas gdy panicznie oczekiwałam negatywnej (w społecznym znaczeniu) reakcji. I nagle wszystko znowu wirowało. Znajdowałam się w onyksowym morzu i tonęłam.

Gdy ból ponownie zaatakował, rozpaczliwie przyciskałam dłonie do ust, by nie móc zacząć wrzeszczeć. Prawdopodobnie i tak krzyczałam, nie mogę dokładnie powiedzieć. Jednak gdy się przebudziłam, z ulgą stwierdziłam, że moje usta są nadal zamknięte… Tyle, że nie moimi dłońmi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Pon 22:57, 23 Lut 2009, w całości zmieniany 8 razy
Zobacz profil autora
Dians
Zły wampir



Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.

PostWysłany: Sob 21:53, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Melodramatyczne, ale i tak mi się podoba :D
Bo ja KOCHAM melodramaty :D
Czekam na dalsze :)
Ahh ten Eddy... i jego wyrzuty sumienia ...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wiórek
Człowiek



Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D

PostWysłany: Sob 22:15, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Bardzo mi się podoba!
To, co powiedział Carlisle było genialne.!
Chetnie sama bym tak przywaliła Edwardowi...
To, co uważa Bella też jest poniekąd prawdą...

Świetne tłumaczenie, powodzenia w następnych epikach !


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
wampirek
Dobry wampir



Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:16, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Gdy ból ponownie zaatakował, rozpaczliwie przyciskałam dłonie do ust, by nie móc zacząć wrzeszczeć. Prawdopodobnie i tak krzyczałam, nie mogę dokładnie powiedzieć. Jednak gdy się przebudziłam, z ulgą stwierdziłam, że moje usta są nadal zamknięte… Tyle, że nie moimi dłońmi.



wykończysz mnie tym oczekiwaniem.
Nie wiem kto to pisał ale potrafi budować napięcie.
Świetnie tłumaczysz, nie widzę żadnych zgrzytów, zresztą byłam tak zaczytana ze nic nie wiedziłam za wyjątkiem opowieści w mojej głowie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Anabells
Zły wampir



Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd

PostWysłany: Sob 22:18, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Tłumaczysz piorunem i tak trzymać!!!
Edward zaczyna mnie wnerwiać tym swoim gadaniem, że Bella nie chce zostać wampirem. Jestem niesamowicie ciekawa, o co chodzi z tą końcówką:
Jednak gdy się przebudziłam, z ulgą stwierdziłam, że moje usta są nadal zamknięte… Tyle, że nie moimi dłońmi.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Snopy
Dobry wampir



Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |

PostWysłany: Sob 22:19, 24 Sty 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Wiesz, jak zawsze ją sobie wyobrażam, Carlisle? Jako matkę z małym dzieckiem przy boku. – Krótki, suchy chichot. – Dziecko miałoby jej czekoladowe oczy, bladą cerę
i mahoniowe włosy.


Kwik, ryk i bek.

Piękne, po prostu piękne.

Chyba nie jestem w stanie napisać coś bardziej konstruktywnego.

Czekam na więcej.
p,
Snopy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin